Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Anna1987

Asiu miłego odpoczynku na działce :) Agata przykro mi, że nie masz tego spokoju, na który tak liczyłaś, mam naprawdę głęboką nadzieję, że on jeszcze powróci... Ale próbując znaleźć pozytywy w tej sytuacji, to zobacz, tyle złego sie dzieje, a Ty nie masz lęków, jesteś spokojna, normalnie funkcjonujesz. To bardzo dużo. Dorcia też polecam te książki, one pozwalają inaczej spojrzeć na naszą chorobę. I wybierz się do psychologa, on naprawdę może Ci polecić sposoby redukowania napięcia i lęków, dzięki którym będziesz mogła nad sobą zapanować w tych najgorszych chwilach. Ja miałam identyczne objawy jak Ty, identyczne i możesz mi wierzyć - z tym można sobie poradzić, choć oczywiście trzeba się nastawić na ciężką pracę każdego dnia. Michalinka ja rok temu byłam na takiej imprezie - weselu dla znajomych i powiem Ci, że było naprawdę fajnie, bawiłam się lepiej niż na takim standardowym weselu (ale też ja za nimi nie przepadam). Na pewno będzie miło :) Baw się dobrze! Ja wczoraj bez problemu wróciłam do domu z pracy, mimo że znów bez koleżanki, na spotkanie popołudniowe dojechałam bez większych emocji (poza tym, że tramwaj był koszmarnie nagrzany, dosłownie minutę po wejściu myślałam, że spłynę potem i było strasznie duszno), w samej knajpce było sympatycznie, nie miałam lęków, nie byłam spięta - wszystko ok, tylko jak wychodziłyśmy i ona mnie jeszcze na przystanek odprowadzała to taka trochę oszołomiona byłam, bo to jest w samym centrum miasta, przy głównym węźle przesiadkowym, prawie wszystkie tramwaje u nas się tam krzyżują, ale jak już wsiadłam do tramwaju to było ok. Także ogólnie na plus :) A za godzinkę jadę z chłopakiem na wycieczkę do takiego przypałacowego parku kawałek za miastem, to tak blisko, a jeszcze nigdy tam nie byłam, więc najwyższa pora odwiedzić. Miłego weekendu!

Odnośnik do komentarza

Agatka niestety tak już w życiu bywa, człowiek docenia święty spokój dopiero jak go straci. Ja mam nadzieję,że będzie jednak spokojniej. W końcu chociażby ze względu na turystów, ten kraj żyje z turystyki, jak protesty się rozszerzą ludzie przestaną przyjeżdżać będą gigantyczne straty, więc powinni szybko dojść do jakiegoś kompromisu. Trzymaj się kochana. Dorcia wizyta u psychologa u mnie była przełomem, także polecam Ci to bardzo. Co do innych porad, to musisz poznać lepiej swoją nerwicę, właśnie dzięki tym książkom poznasz typowe objawy, zobaczysz,że to Ciebie nie zabije, i że jak najbardziej masz prawo by gorzej się czuć podczas wyjścia i masz pełne prawo by zawsze wyjść. Najważniejsze by próbować-od małych rzeczy, wyjście przed dom, na śmietnik, dookoła domu, do kiosku, ale regularnie musisz powiększać swoją strefę komfortu. Pozwól sobie na gorsze samopoczucie podczas tych prób, ale trzeba próbować, najgorsze jest zamknięcie w domu. Trzymam mocno kciuki. Michalina i jak impreza się udała? Asiu mam nadzieję,że wypoczęłaś?:) Aniu gratuluję wyjścia i mam nadzieję,że wypad z chłopakiem był udany?;) Madziu co u Ciebie? A ja wczoraj poszłam rano na zakupy,a potem zajęłam się domowymi sprawami, brzuch mnie bolał, więc nic nie planowałam. Ale wpadli moi rodzice i zaproponowali byśmy z mężem gdzieś wyszli. Nawet dziadek męża nas wyrzucał z domu, ale ja powiedziałam,że kiepsko się czuję. No ale pomyślałam,że naprawdę rzadko kiedy teraz wychodzimy, i powiedziałam do męża-idziemy. Umówiliśmy się ze szwagrem i szwagierką i poszliśmy do pubu, jak emeryci kulturalnie po soczki, o 21 w domu. Ale było super, nowe miejsce, nowi ludzie, a jak wracaliśmy to mąż powiedział,że zrobiłam się dużo bardziej otwarta,że znów cieszę się wyjściem z domu, a nie zatapiam w lęku. ;) Niestety koło nas otworzyli salę głównie na wesela, o północy poleciały takie fajerwerki,że dzieci obudziły się przerażone, i już zasnąć się mogły, także padam z nóg. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Wybaczcie dziewczyny, że nie pisałam ostatnio, miałam i nadal chyba mam jakiś gorszy czas, mimo to wychodzę i walczę. Wiecie co zauważyłam, że ja muszę walczyć, bo jak chce zaakceptować to wszystko, to wychodzi na to, że czekam na lęk itp... Ostatnio kiepsko się czuję, ta komunikacja dla mnie najgorsza plus upał na dworze to jest dla mnie masakra,dlatego staram się wracać z pracy pieszo, długo mi to nie zajmuje., chociaż z drugiej strony można pomyśleć, że uciekam od lęku.. Wczoraj byłam z chłopakiem w galerii i nie czułam się dobrze..kołowrotek w głowie i sztywnienie karku, to mi najbardziej ostatnio dokucza :/ kilka bluzek przymierzyłam ale czułam się do kitu, wróciliśmy i mój P. poszedł do domu a ja zaszłam do Secondhandu, ogromnego, było tam duszno i co? spędziłam tam 30 minut bez żadnego lęku. Nie rozumiem już naprawdę, chyba lęk przydarza mi się tam gdzie sobie wmówię.Wieczorem pojechaliśmy do pubu oglądać KSW i zero lęku a byliśmy tam do nocy, jechaliśmy tam 3 minuty a za to w tramwaju czułam się beznadziejnie... tak mnie to przeraża, pojawiające się czerwone światło najbardziej...brak możliwości wyjścia wtedy...tragedia.. a dziś z rana do szkoły na egzamin, jechałam samochodem rano więc było OK a wracałam już autobusem, 40 minut, upał..i były niestety momenty okropne... :/ a już się ostatnio tak dobrze czułam... wkurza mnie to, że to co chwilę wraca jak bumerang.. czyli jak widzicie funkcjonuje, wychodzę, nie zamykam się w domu ale niestety nie jest łatwo i takie sytuacje jak mi się zdarzają bardzo demotywują :( przepraszam że dziś tylko o sobie... poprawie sie pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Anna1987

Magda przykro mi, że masz gorszy czas, ale bardzo się cieszę, że walczysz i wychodzisz. Wiesz, ja też uważam, że teraz, kiedy już potrafimy w miarę radzić sobie z lękiem, takie ataki zdarzają nam się głównie tam, gdzie sobie je faktycznie wmówimy. Sama jestem tego przykładem - wczoraj byłam z chłopakiem na wycieczce w takim pałacyku, 30 km od Poznania, samego pałacu na razie nie można zwiedzać, bo wnętrza są w remoncie, ale cały przylegający teren tak, jest tam piękny park, zabytkowe budynki, kaplica, dziedzińce itd., i czułam się super, cień lęku pojawił się tylko jak weszliśmy do takiego mauzoleum z grobami rodu, który był właścicielem tego pałacu, ale złe wrażenie szybko minęło i potem było ok. W pewnym momencie zastała nas tam burza, i 40 minut spędziliśmy w takim małym tunelu, żeby nie zmoknąć, i tylko się z tego śmiałam, nie czułam żadnego strachu, to samo w przypałacowej restauracji, gdzie jedliśmy obiad. Potem byliśmy jeszcze u chłopaka i też czułam się zupełnie normalnie. Za to dzisiaj z rana stwierdziłam, że skoczę kupić dwie płyty CD, które już od jakiegoś czasu chciałam kupić. Tak się składa, że najbliższy EMPIK jest w galerii handlowej, tej, gdzie miałam pierwszy atak, notabene wtedy też byłam tam po płytę. No ale że jestem wyspana, czułam się przez ostatnie dni dobrze i funkcjonowałam praktycznie normalnie, to uznałam że nie ma co się bać i że jadę. I niestety, dopadł mnie tam lęk, czułam się naprawdę niefajnie w tym EMPIKU, co prawda kupiłam te płyty, ale kręciło mi się w głowie i było mi słabo, marzyłam żeby wyjść. Jak z niego wyszłam poczułam się lepiej i stwierdziłam, że skoro już i tak jestem w tej galerii, to wejdę do H&M zobaczyć, co mają ciekawego. Ten H&M jest piętrowy, byłam i na 1, i na 2 piętrze i tam czułam się względnie ok, nawet przymierzałam ciuchy, ale nic nie kupiłam. I potem uznałam, że pójdę jeszcze do drugiej galerii handlowej, która jest obok tej pierwszej, też taka wielka, bo ostatnio kupiłam tam spodnie i chciałam kupić takie same, tylko w innym kolorze. Spacer do tej drugiej galerii bez problemu, ale w samym sklepie znów zawroty głowy, słabość i marzenie, żeby wyjść. Próbowałam się uspokoić, na tyle, że kupiłam te spodnie (ale bez przymierzania), ale naprawdę odczułam ulgę jak stamtąd wyszłam i jak mogłam pojechać do domu. Także wszystko jest kwestią nastawienia chyba, ja się podswiadomie bardzo bałam pójść do tego EMPIKU, gdzie miałam pierwszy atak, no i było kiepsko. Potem chyba niepotrzebnie się siłowałam ze sobą z tym łażeniem po sklepach, trzeba było odpuścić i iść do domu, no ale człowiek nie lubi się poddawać... Dzisiaj w planach mam jeszcze spacer, ale to już z chłopakiem, mam nadzieję, że będzie lepiej. Julka gratuluję spontanicznego wyjścia, i tego, że tak dobrze się bawiłaś :) Oby więcej takich miłych spotkań. Agata jak u Ciebie?

Odnośnik do komentarza

Ja dziewczyny,że my właśnie podświadomie chcemy jak najlepiej wypaść w miejscach gdzie były już ataki, np Magda w tramwaju, czy Ania w sklepie. Bo myślimy sobie skoro daję radę, i jest fajnie to teraz też będzie super i tak się spinamy by było super,że w końcu lęk przychodzi. Mi psycholog mówi,że to jest najgorsze, pójście za rękę z czujnością i czekanie na drżenie ręki czy jakąkolwiek oznakę słabości jak na jakąś karę. Czasem lepiej odpuścić, albo z góry pozwolić sobie na gorsze samopoczucie. To tylko takie moje spostrzeżenie. Madziu jak na razie źle się czujesz w tramwaju to odpuść, i próbuj powoli. I pamiętaj,że dzisiaj nie ma wpływu na jutro. To tylko chwilowy przystanek na trasie ;) Julka takie spontaniczne wyjścia są najlepsze;) Aniu gratuluję wycieczki;) Asiu jak tam weekend? Agatko co u Ciebie, jak w Izmirze sytuacja wygląda? Martwimy się tu o Ciebie. Dorcia a jak u Ciebie? Wesele/impreza całkiem fajne :) Dziś dłużej pospałam, potem poszliśmy na spacer, zajrzeliśmy na cmentarz i byliśmy w Tesco na zakupach, córy nieźle wariowały, wręcz raczej zakupy robiłam ekspresem,ale czułam się pewnie i spokojnie. pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny, Przede wszystkim dziękuje wam za wasze wsparcie i zainteresowanie, tego mi było trzeba i jestem za to wdzięczna. Można na was liczyć :) Na szczęście u nas spokojniej. W Stambule i u nas ludzie wciąż wychodzą protestować ale policja przestała interweniować. Wciąż interweniują w Ankarze i tam jest niebezpiecznie i żle a u nas zaczęło to przypominać festiwal jakiś. Ludzie siedzą, spiewają. Wczoraj puszczali lampiony do nieba. Fajnie ale jak dla mnie to za wielkie tłumy żeby sie tam chętnie wybrać (kilka do kilkudziesięciu tysięcy ludzi w jednym miejscu). Za to dziś pojechaliśmy do tego naszego letniskowego domku razem ze szwagierką i jej mężem. Prace w ogrodzie, potem relaks na tarasie spokój i cisza której mi tak było potrzeba. Bardzo dziś psychicznie wypoczęłam. A w mieszkaniu tez już drobne rzeczy do zrobienia, wczoraj była ekipa do sprzątania jutro przywożą sofę, łóżko :). Michalinko bardzo mądrze piszesz to prawda że jest taka tendencja aby się spinać w miejscach w których kiedyś nie było dobrze. Porównywanie jak będzie teraz. Musi być lepiej itd. A Baker w swojej książcę pisał że nie powinno się porównywać, cokolwiek się dzieje jest po prostu innaczej a nie lepiej lub gorzej. I to też jest prawda co mówi Magda, Ania wszystko tkwi w głowie w myślach. Im więcej się skupiamy na objawach, im częściej ich wyczekujemy tym one częściej i silniej się pojawiają. Takie spontaniczne napady paniki zdarzają się rzadko i głównie na początku choroby potem już przywołujemy je poprzez nastawienie nasze i nasze myśli. Myślę, że nasz umysł potrafi nam stworzyć niebo i piekło na ziemi . Przykładowo ja jestem *szczęśliwym* posiadaczem tzw. mętów ciała szklistego w oku. Najprościej mówiąc są to czarne kropki kreski które poruszają się wraz z moim okiem więc non stop widzę takie jakby latające muszki. Zaczęło się w liceum i od tej pory z nimi żyję. Ale do czego zmierzam....kiedy zaczęły się u mnie napady lęku one tak generowały moją uwagę że zupełnie przestałam zwracać uwagę na te moje męty do tego stopnia, że ich nie zauważałam, zapomniałam o nich. Lęki mi się baardzo mocno wyciszyły i co?? Od jakiegoś tygodnia męty mi strasznie przeszkadzają. I myślę, że to jest to na czym skupiamy uwagę to to nam przeszkadza, to trwa to nie daje o sobie zapomnieć jeśli odwrócimy uwagę może się okazać że nagle nasza dolegliwość *zniknie*. Nowej dziewczynie radzę jak dziewczyny- psycholog, książki. Bez wiedzy o naszej choroby błądzimy jak *ślepcy*. Nie wiemy co nam się dzieje, co mamy robić, jak się zachowywać itd. A leki zmniejszają jedynie dolegliwości fizyczne i tyle... Dziewczyny super że jesteście takie aktywne :) Michalinka, Asia, Jula, Ania. Madziu a Tobie przypominam *Gorszę dni oznaczją że przygotowujesz grunt pod lepsze dni* ty i tak radzisz sobie świetnie jak na tą stolicę. Wszystko robisz sama i za to brawo ! :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Was dziewczęta, Agata tak mi ulżyło,że już u Ciebie spokojniej. Macie rację dziewczyny święty spokój to najcenniejsza w życiu rzecz. Mam nadzieję Agata,że już zacznie się stabilizować sytuacja, właśnie ze względu na turystów. Już Ci starczy wstrząsów w życiu. Julka też myślę,że takie wyjścia są bardzo potrzebne;) Michalina cieszę się,że impreza udana, i jeszcze aktywna niedziela, fajnie ;) Aniu i Madziu myślę jak dziewczyny-może podświadomie za bardzo chcecie odnieść sukces? Madziu taka walka oznacza ciągłą gotowość organizmu, właśnie spinasz, tracisz energię i siły na to by zaatakować lęk gdy tylko coś dostrzeżesz, ale to nie jest kochana metoda. Radzę Ci na razie odpuścić sobie tramwaj, na spokojnie i powoli stosując znane techniki oswajaj się z tym miejscem i dopuść do siebie wszystkie emocje, nie walcz. Dorcia mam nadzieję,że znajdziesz fachową pomoc, a u nas wsparcie;) Nam weekend się udał, dużo rodziny, sporo śmiechu. Chociaż trafiliśmy akurat na jakieś święto wsi, wiecie przez dwa dni cała ta wieś chodziła na rauszu, wszędzie puszki po piwie, głośna muzyka, jakieś bójki. Mi to nie za bardzo pasuje,ale cóż jakoś trzeba było przetrwać. W każdym razie mocno wypoczęliśmy, a nasz płot już gotowy ;) Córcia w szkole, zakupy zrobione, trzeba dom ogarnąć, a potem mam ochotę na wizytę w parku, ciągnie mnie do zielonego ;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny ja się całkowicie zgadzam z tym, co piszecie na temat przywoływania przez nas ataków w pewnych konkretnych sytuacjach, np. Magda w tramwaju, a ja w galerii handlowej. Wiem, że trzeba nad sobą pracować dalej i nie oglądać się na gorszy dzień, ale to jest jednak demotywujące, że tylu rzeczy nie można jeszcze zrobić... Tak bardzo chciałabym móc spontanicznie robić wszystko, co mi się zamarzy... Michalinka cieszę się, że dobrze się bawiłaś i że wyjście do sklepu też udane. Agata to ogromna ulga, że u Ciebie już spokojniej, mam nadzieję, że tak już zostanie.Czyli mieszkacie już w swoim mieszkaniu, czy jeszcze czekacie na resztę mebli? Asiu to widzę, że weekend wesoły :) Wczorajszy popołudniowy spacer udał się bardzo dobrze, pierwsze 10 minut czułam się co prawda fatalnie i chciałam się cofnąć do domu, ale poszłam dalej i było zupełnie normalnie, czułam się jak zdrowa osoba zupełnie. Za to w domu wieczorem jakieś takie napięcie mi towarzyszyło, i do teraz się utrzymuje. Rano chłopak zrobił mi niespodziankę i przyjechał po mnie autem zawieźć do pracy, mimo że nie miał nic do załatwienia, tak więc bardzo miło mi było, a mimo to byłam spięta i nadal jestem, jakiś taki nerwus dzisiaj ze mnie. A do tego w pracy od rana afera, bo organizuję szkolenie we Wrocławiu i moja prelegentka zgłosiła mi po przyjeździe na miejsce, że nie ma na miejscu laptopa, a ona swojego nie zabrała. Zgłosiłam to do naszego działu szkoleń, a tam koleżanka zaczęła prawie że na mnie krzyczeć, że to moja wina, bo powinnam powiedzieć prelegentce, że ma wziąć komputer ze sobą (dodam, że ja odpowiadam tylko za merytorykę szkoleń, żadne kwestie techniczne mnie nie interesują). Ostatecznie załatwiła ten komputer, ale do tej pory ma do mnie pretensje i strasznie podniosła mi ciśnienie. Także Julka widzisz, w każdej pracy bywają czasami sytuacje, które człowieka skutecznie zdenerwują. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Aniu i w pracy, i w życiu czy podczas nauki takie sytuacje nas spotykają i spotykać będą, nie ma co udawać,że zawsze będzie kolorowo i przyjaźnie. Mnie jedynie zaskoczyło,że moja koleżanka, którą zastępuję zamiast porozmawiać ze mną zrobiła mi taką awanturę i do tego tak,że każdy się dowiedział. No, ale tłumaczę to ciążą, dziwnie się wtedy kobiety zachowują;) Asiu cieszę się,że weekend Wam się udał. Też nie lubię takich imprez, w zasadzie nic do nich nie mam, póki nie są obok mnie;) Michalina również fajnie,że ta impreza weselna się udała, i na pewno nieźle się rozerwaliście i na nowy tydzień pozytywnie nastroiliście?:) Agata mi też ulżyło,że w Twoim regionie zaczyna się poprawiać, pewnie w stolicy będzie jeszcze gorąco, ale oby u Was już zapanował spokój. Madziu ja też mogę Ci radzić spokojnie podjeść do sprawy. Wiem,jakie to demotywujące- pamiętam jak rok temu pojechałam z mamą i dziećmi na zimowy wypad, było super, wróciłam do domu i znów nic, ciężko. Ale najlepsze co można zrobić to po prostu przetrwać ten czas, starać się żyć normalnie. Trzeba mieć świadomość,że takie drobne przystanki mogą się zdarzyć. I wtedy można albo się wycofać, albo potraktować to jako szansę by poznać lepiej samą siebie-znaleźć nowy sposób na relaks, poznać lepiej swoją nerwicę, znaleźć fajną rzecz, która poprawia nastrój. Pamiętajcie,że każda -nawet przykra sytuacja jest okazją by się czegoś nauczyć, poznać siebie i wsłuchać się w swoje potrzeby. Jeżeli będziecie to tak traktować, to te nawroty nie będą robić aż takiego wrażenia. Ja też czasami czuję się gorzej, ale godzę się na to i pozwalam sobie na takie gorsze chwile. I staram się je w pełni wykorzystać, jako lekcję. Zwalniam obroty, słucham swojego wnętrza i pozwalam sobie na wszystkie emocje-złość, smutek, żal. Czasem trzeba z bezsilności stłuc talerz, jeżeli to ma pomóc to czemu nie? Taka to prawda- im bardziej się godzimy na lęki i traktujemy jako coś normalnego, tym nam łatwiej. Także dziewczyny róbcie to co podpowiada Wam organizm- nie chce dziś jechać tramwajem, nie chce iść na zakupy, nie idźcie. Jeżeli on mówi,że ma gorszy dzień pozwólcie mu na to. Nie ma co walczyć z własnym organizmem- to tylko zaostrza poczucie przerażania. w koncu dziewczyny każda z nas, każdy z nas ma czasem dzień gdy chce się schować przed światem, i ja, i Agata, i Madzia i brytyjska królowa. :) To minie, minie bo jesteście silne. Słuchajcie organizmu, gdy chce zwolnić-zwolnijcie. Ja myślę,że my teraz jesteśmy zachłanne na życie-chcemy robić wszystko to co zabrała nam panika, ale nie ma się do czego śpieszyć. To nie wyścig, mamy mnóstwo czasu by dojść do zupełnej normalności. Więc, jeden czy dwa dni gdy zostaniemy w domu, nie wsiądziemy do tramwaju czy nie pójdziemy do sklepu nas nie zbawią. Zrobimy to jutro, pojutrze czy za tydzień. A wypoczęte, i pełne pozytywnej enrgii bardziej to docenimy i będziemy czerpać z tego przyjemność. Więc dziewczyny-nie ma się czego wstydzić, to minie. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam, Jula podpisuje się pod Twoim komentarzem obiema rękami. Bardzo dobrze to ujęłaś. Dziewczyny na prawdę zamiast na siłę sobie udowadniać i pogarszać sprawę odpuśćcie czasem i zadbajcie wtedy o siebie o swoją dusze, ciało. Organizm się odwdzięczy. U mnie co prawda tam gdzie jeżdżę do szkoły jest taki jakby *obóz protestujący* rozłożyli się na trawie w namiotach. Jakieś transparenty, napisy, flagi. Dużo ich jest ale protest pokojowy policji nie ma więc jest bezpiecznie. Powiem wam że mimo tego co się dzieje całej tej atmosfery do szkoły jeżdżę bez żadnych problemów w tą i w powrotną stronę, lęków nie mam. W szkole dużo osób mi dopadło z grupy czego bardzo żałuje ale mamy nowego ucznia- polaka :P księdza. Pracuje tu w jednej z dzielnic w kościele katolickim jest już rok i postanowił porządnie nauczyć się języka :). Fajny nawet, przypomina mi mojego wujka :). Mówił mi że tu jest fajna grupka Poloni spotykają się robią wspólnie wielkanoc, boże narodzenie i przy najbliższej okazji się spotkam z nimi :). Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Julia super napisane :) Masz oczywiście absolutną rację, ale jesteśmy tylko ludźmi i czasami trudno się tak na chłodno poddać chorobie, zamiast z nią walczyć. Agata to naprawdę wspaniałe, że mimo niespokojnej sytuacji jeździsz na zajęcia przez całe miasto, poznajesz nowych ludzi i żyjesz normalnie. Ty już naprawdę poradziłaś sobie z chorobą. Ja postanowiłam zastosować się do Waszych rad i dzisiaj zamiast sama iść na pętlę po pracy byłam wygodna i dobra dla siebie i poprosiłam koleżankę z innego działu, czy nie mogłabym się z nią zabrać, bo jedzie w podobną stronę. Zabrała mnie i dobrze na tym wyszłam, bo wysiadłam praktycznie pod domem :) Dodatkowo, w piątek mój chłopak ma urodziny i od dłuższego czasu chodziły mi po głowie pomysły na prezent dla niego, ale wszystkie wymagałyby wizyty w centrum miasta, na co nie czuję się teraz na siłach. Miałam już nawet pomysł, żeby wrócić dzisiaj do tego nieszczęsnego EMPIKU i kupić tam książkę, o której myślałam, ale doszłam do wniosku że szkoda moich nerwów i zamówiłam ją w sklepie internetowym z opcją odbioru w salonie - tylko tam wejdę, zapłacę i wyjdę, nawet jak się będę źle czuła to nie będzie nic wielkiego. Mam tylko nadzieję, że zdążą z wysłaniem książki z magazynu do tego salonu. A dzisiaj już nic nie robię, tylko się relaksuję, zwłaszcza że miałam fatalny dzień w pracy, pod koniec dnia wyszły kolejne problemy z tym nieszczęsnym szkoleniem, o którym pisałam i konflikt z koleżanką się zaostrzył, także marzę o spokoju. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Julka dziękuję za piękne opisanie tego wszystkiego.. Jesteś bardzo madrą kobietą!:)) Agatko podziwiam, że jeździsz mimo tych protestów, wspaniale sobie radzisz, jak zwykle! Aniu masz rację czasem lepiej odpuścić, a jak czuje się brak siły na coś, to nie trzeba na siłę tego robić, ja to w końcu chyba pojęłam. Przykład, gdy wychodzę z pracy zamiast myśleć: -ciekawe, czy znów się gorzej poczuję, czy będzie dobrze hmm powinnam myśleć -nawet jeśli gorzej się poczuję, nie muszę wsiadać w tramwaj, mogę wrócić pieszo, zawsze mam jakieś wyjście i nie mogę walczyć z lękiem Mam zamiar się tego trzymać:)) Dzisiaj nie było dużego upału, wracałam więc tramwajem, było dobrze. Chłopak poleciał na trening, a ja czytam notatki. Mam jeszcze jeden egzamin, w sobotę. Po nim jadę do Kozienic :) PS. mój gorszy czas zaczął się gdy zgodziłam się pojechać z chłopakiem na drugi koniec Warszawy do kina, było to w czwartek. Nieznana trasa, upał... w samym kinie było super, wracałam już taksówką a czekając na nią czułam się okropnie, wracając też, dopiero w domu doszłam do siebie... Buziaki

Odnośnik do komentarza

Dzięki Julka za te słowa ;) Mądre i prawdziwe, ja mówiąc szczerze właśnie chciałabym wszystko na raz, jestem niecierpliwa, a jak coś się nie udaje mam poczucie porażki, zatracam się w tym i jest gorzej. Czasem trzeba zwolnić;) Agata silna z Ciebie kobieta, te protesty i niepokój nie zmieniły Twojej postawy i dalej idziesz jak burza ;) Madziu trzymaj się tego, jestem pewna,że dasz radę ;) Aniu dużo spokoju życzę;) Asiu super,że weekend taki udany;) A ja dziś w parku byłam, potem zakupy, i jakoś tak dzień zleciał. Chciałaby zacząć robić coś tylko dla siebie, ale przy córach jest zawsze tyle do roboty,że dzień mija jak pstryknięcie palcem.... pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny, u was też takie nawałnice? masakrycznie było takie kule gradu. Przperaszam że nie pisze za często ale takie mam teraz perypetie z tą sesją że nie mogę oderwać się od książek. Z nastrojem różnie, raz lepiej raz gorzej często mi się zdarza płakac nawet nie wiem o co : > a w środę wielki test przede mną . Muszę jechać na egzamin 45 minut busem do innego miasta a potem godzina 15 minut do mojego chłopaka innym busem. Stresuje się jak cholera! ale jak to też piszecie , nie można się poddawać i tzreba próbować. Staram się nie nakręcać i podejśc do tego spokojnie i pozwolić sobie na chwile zwątpienia. Chcoiaż powiem wam ciężko. U was widzę tez różnie ale nie możemy się poddawać, trzeba iść dalej ipróbować. Może wyjdzie a może nie , trudno ;>

Odnośnik do komentarza

O to ja jak Michalina ta niecierpliwa ;) Dziękuję Julka za te rady, bardzo się cieszę,że tu na siebie trafiłyśmy, jednak czuje się największe wsparcie od tych, którzy to przeszli, przechodzą i rozumieją te nasze dziwne stany;) Wczoraj dzień minął dość miło, zaraz zabieram się za mycie okien, córcia w szkole, zakupy porobione, potem z sąsiadką się umówiłam na kawkę, już nie mogę się doczekać jak ją na kawę do ogródka zaproszę, ale to jeszcze momencik;) Świetnie Agata,że robi się spokojniej,no i że spotkałaś bratnie dusze wokół siebie;) Mam nadzieję,że Ania w pracy sytuacja się ułoży. A i cieszę się,że tak do tego podchodzisz, właśnie tak trzeba. Owszem, trzeba wychodzić z domu, ale czasem można odpuścić, właśnie dla lepszego samopoczucia;) Madziu praktykuj takie myślenie! I trzymamy kciuki za Twój egzamin;) Za Ciebie Weronika też trzymamy kciuki! Na pewno zdasz. Cóż, czasem nie można odpuścić i powiedzieć-zostaję w domu,kiedy ma się ważny egzamin,ale wierzę,że właśnie pozytywnym nastawieniem odniesiesz sukces;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie :) Z przyjemnością czytam to co piszecie. Jak krok po kroku próbujecie pokonać tą nerwicę. Każdy mały wyczyn wydaje się siedmiomilowym krokiem. Ja też muszę się pochwalić :). Właśnie wróciłam z prawie 2h spaceru. Był to wielki wyczyn dla mnie. Najpierw trzymałam się blisko domu tak na wszelki wypadek, żeby szybko wrócić. Potem odchodziłam coraz dalej... Serce waliło mi jak młot i źle się czułam, ale ciągle powtarzam sobie ze to tylko spacer i ma być przyjemnością i po godzinie czułam się jakbym w ogóle nie miała żadnej nerwicy :) Wprawdzie nie poszłam w kierunku centrum... bo tam za dużo ludzi... ale uważam to za sukces. Pod wieczór wybiorę się jeszcze raz :) i musi być ok :) Serdecznie Was pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Dzień dobry Od jakiegoś czasu dzieje się ze mną cos złego. Na przełomie marca i kwietnia br. byłem chory na zapalenie gardła, dostałem jakieś antybiotyki , nie chodziłem z tym zapaleniem, byłem w domu. Wróciłem do szkoły bo uczę się poza domem rodzinnym i 17.04 źle się poczułem, miałem szybki puls, było mi słabo, szybko się męczyłem. Byłem na pogotowiu, zostało mi zrobione EKG, morfologia, lekarze nie byli zbyt rozmowni z powodu tego ze młoda osoba pojawia się na pogotowiu, ale powiedzieli i napisali ze jest ok, nie ma podstaw do jakiegoś dalszego leczenia, jak chce to sobie mogę USG serca zrobić itp. Oni nic nie widzieli. Od majówki czuje się dzień w dzień źle, tu boli lewa ręka, potem klucie w okolicy serca lub ogólnie wędrujące bóle w klatce piersiowej, zawroty głowy, duszność jakiś ból pod sercem jak by żebro. Nie mam na nic siły, nie wyobrażam sobie żeby jakoś aktywnie żyć, kiedyś interesowałem się sportem teraz nie mam siły żeby ćwiczyć na wfie mam zawroty głowy czuje się okropnie, to już dotyka każdej sfery mojego życia. Myślałem ze to jakieś powikłania po tym zapaleniu, ze może cos z sercem bo bardzo boje się zapalenia mięśnia sercowego. Ciągle myślę ze zaraz się wywrócę. Miewałem kiedyś ataki nerwicy, szybkie bicie serca, uczucie gorąca, duszność ale to mijało a nie trwało miesiąc. Czuje się okropnie. Czy to nerwica tak mnie niszczy czy to coś innego?? Z góry dziękuje za odpowiedz. Chyba 4 razy miałem robione EKG- w normie. RTG klatki- również w porządku. Morfologia- tez w normie. Nie wiem co robić, boje się że coś mi się stanie, nie podejmuję żadnego wysiłku bo boje się ze źle to się skończy. Nie chce wyjeżdżać z domu do szkoły bo boje się również czegoś złego. Na dobra sprawę ostatnio kiedy tylko mogę leżę w łóżku i te przypadłości blokują mnie.

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam, Konrado ja też kiedyś preferowałam leżenie nie w łóżku ale na kanapie, wydawało mi się że jak tak leże to jest najbezpieczniej bo nawet jak np. robiłam obiad to już było mi słabo także nie jesteś sam. Dziś przeprowadziłam się na obcy kontynent i codziennie coś robię więc też chce żebyś uwierzył, że może wszystko się zmienić i z tego leżącego *żywego trupa* znowu zaczniesz być szczęśliwym, aktywnym człowiekiem. Na początku gdy coś się z nami dzieje, niepokoimy się o zdrowie należy się zbadać aby wykluczyć chorobę fizyczną ale Ciebie jak piszesz przebadali już na wszelkie sposoby. Dla pewności zbadaj sobie też tarczyce i szczegółowo krew (czasem nawet niedobór magnezu może powodować silne stany nerwowe). Jeżeli wszystkie te badania będą dobre nie badaj się po raz kolejny bo nie ma to sensu. Idż do psychologa. Nie psychiatry ale psychologa. Psychiatra przepisze leki i Ciebie ma w czterech literach. Psycholog pomoże Ci stanąć na nogi. Do psychologa można pójść prywatnie albo na NFZ. Skoro już miałeś takie napady najprawdopodobniej jest to nawrót ale silniejszy. Fizyczne objawy -kołotanie serca, uczucie że się zemdleje itd. wszystkie tu znamy. To że zaczynasz bać się wychodzić z domu aby pojechać do szkoły wskazuje na zaczynanie sie tzw. *unikania lękowe* które prowadzi do agorafobii. Być może już ją masz...Więc najpierw przebadaj się do końca a jeśli wyniki wyjdą dobre masz pewność że objawy są natury psychicznej. Nic Ci się nie stanie to tylko rozregulowanie emocjonalne w Twoim organiżmie. Praca dla psychologa, nie psychiatry. My tu oferujemy wsparcie i polecić możemy książki które są napisane dla takich osób jak my. Nie jesteś sam. Dorotko wszystko pięknie tylko nie myśl że wszystko MUSI BYĆ dobrze tak jak napisałaś. Nie musi i pozwól sobie na to. W naszej dolegliwości jest bardzo ważne zaakceptowanie i pozwolenie sobie na złe samopoczucie. *To czemu się opierasz trwa* więc pozwól sobie na złe emocje zamiast z nimi walczyć. To trudne i wymaga treningu ale kiedy to opanujesz zobaczysz jakie to ważne i pomocne. Asiu gratuluje aktywności i zazdroszczę tej kawki w ogródku już niedługo. Fajnie :) Michalinko ty zrobiłaś ostatnio ogromne postępy! Aniu, Madziu, Jula jak dziś dzień minął? U nas dziś znowu tak sobie, dziś rano policja znów wkroczyła w Stambule i ludzie są znów wkurzeni na dziś zapowiadane duże protesty w różnych miastach...powiem wam że nawet dziś w trakcie mojego tureckiego nagle zaczeli krzyczeć : HER YER TAKSIM (wszedzie jest taksim - plac w Stambule) i taka grupa się zgromadziła...musieliśmy nawet okna zamknąć ale trwało to tylko 10 minut i jakoś się uspokoiło. A po zajęciach wróciłam do siebie i poszliśmy z mężem w jedno miejsce do takiej firmy bo oboje być może moglibyśmy dostać tam pracę (potrzebuja tam tez kogos do kontaktow z polskimi firmami). Szef tej firmy to przyjaciel siostry mojego meża więc poszliśmy wszyscy wspólnie....Myślałam, że to będzie taka rozmowa co my możemy robić, jakie mamy doświadczenia itd. No i faktycznie przez jakieś pierwsze 15 minut tak nawet było, bardzo dużo rozumiałam coś tam pogadałam nawet...a potem dziewczyny zaczęło sie coś w rodzaju takiego gadania o niczym tzn. tu jest taka kultura że nawet jak idzie się kupić pralkę to jak już się ją kupuje to ze sprzedawcą sie rozmawia o pogodzie czy coś. Chodzi o takie poczucie, że jesteśmy nie tylko kupujący sprzedający ale jakby kumple. Dla mnie to jest marnowanie czasu, tu element kultury. Więc zaczęło się dziewczyny...zapomniałam że siostra mojego męża to akurat spec w takich długich rozmowach o niczych. Więc zaczeli gadać na początku o sytuacji tutaj, o protestach to jeszcze trochę rozumiałam było to nawet ciekawe. Potem juz leciały same bzdury, opowiadał o swoich wycieczkach, o swojej byłej żonie, o swojej synowej żalił się że nie przychodzi na śniadania itd. o historii Turcji oczywiście siostra mojego męża w to gra rozchachana gada końca nie widać. Ja zostałam wyłączona z rozmowy po 15 minutach- no bo przecież nie mówię biegle to kto by tam tracił czas żeby słuchać mojego wolnego tempa, mąż po pół godzinie też w miarę się wyłączył. Mija godzina wciąż udaje że jest supe, mija półtorej zaczyna mnie to śmieszyć, mijają dwie nie wiem czy się śmiać czy płakać...już alarmuje męża że na prawdę mam tego dość oczywiście po polsku i z uśmiechem na twarzy no ale co on ma zrobić....Wiecie telefonu nie wyciagnę bo nie grzecznie, do rozmowy się nie włączę bo jak oni szybko mówią to nie rozumiem sama za wolno mówię. Po 2 i pół godzinie odezwała sie moja nerwica :) mówi mi- nie możesz stąd wyjść, oni nie kończą gadać itd. wyszłam do toalety tam zaczęłam po prostu ćwiczenia z oddychania i się uspokoiłam. Zero paniki nic. W końcu trwało to jeszcze pół godziny i finish. Dziewczyny niby nie brzmi to strasznie ale na prawdę w pewnym momencie poczułam się jak w klatce, nic nie mogę zrobić, wyjść nie mogę, jestem zależna od tej rozgadanej szwagierki i tego durnego szefa gadającego trzy po trzy...masakra. Dobra wiem że nic się nie stało ale tak się tym wkurzyłam dziś że musiałam trochę ponarzekać. Od dziś już dziewczyny wiem co znaczy :*Nudy jak na tureckim kazaniu....* Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Właśnie Agata oglądałam w telewizji,że w Stambule sytuacja naprawdę poważna... A co to tej sytuacji, to właśnie miałaś możliwość wyjścia-do tej toalety, uspokojenia się i spokojnego doczekania końca rozmowy. No wiadomo z samolotu się nie wyskoczy, ciężko uciec z pędzącego autobusu, ale musimy mieć świadomość,że w naprawdę wielu sytuacjach możemy wymyślić jakąś wymówkę i w razie potrzeby dać sobie czas na uspokojenie;) Konrad ja mogłabym powtórzyć dokładnie to co mówi Agata, także zastosuj się do tych rad-i pamiętaj im wcześniej działasz tym łatwiej wrócić do normalności. Dorcia świetnie,że wyszłaś:) I pamiętaj masz prawo do tych złych odczuć, pamiętaj,że one są zupełnie naturalne i nie ma się czego wstydzić. Nie z każdego wyjścia odczuwać będziesz przyjemność, nie chcę straszyć, ale moje pierwsze jazdy autobusem, czy dłuższe podróże były mało fajne, ale właśnie godząc się na lęk mniej się go odczuwa. ;) Dziękuję dziewczyny za miłe słowa;) Wiecie, odkąd mnie to dopadło, i wiem jakie to trudne, staram się dzielić z Wami tym co mi pomogło. W końcu my siebie najlepiej rozumiemy;) A dziś w pracy byłam, ale chyba pogoda się zmienia-u nas cały czas pięknie, zero deszczu, bo głowa mnie bolała, więc zrobiłam szybko co musiałam, poleciałam na zakupy, i z chęcią bawiłam się w ogrodzie z dzieciakami;) Trzymam kciuki za nasze studentki:)

Odnośnik do komentarza

Hehe, Agata dokładnie to samo powiedzenie o tureckim kazaniu mi się przypomniało jak przeczytałam Twój opis. Sytuacja niefajna, też bym się pewnie zdenerwowała, ale zobacz jak doskonale sobie poradziłaś - wyszłaś do łazienki, zrobiłaś co trzeba i nie dopadł Cię lęk - dokładnie o to chodzi! Gratuluję, mam nadzieję, że też dojdę do takiego etapu. Madziu fajnie że starasz się mieć takie nastawienie jak napisałaś, a nie nastawiać się, że za wszelką cenę musisz pojechać tym tramwajem i tylko wyczekiwać, kiedy nadejdzie atak - życzę Ci powodzenia i jak najwięcej tych dobrych dni. Weronka no trzeba próbować, nic odkrywczego nie napiszę, ale staraj się nakręcać myśleniem o tym dojeździe, bo to tylko powoduje napięcie, a w niczym nie pomaga. Skup się na egzaminie, na tym, co musisz na niego umieć, a nie na drodze do szkoły, a jeśli lęk się pojawi, to pozwól mu płynąć, nie powstrzymuj go. I oczywiście powodzenia :) Asiu też zazdroszczę perspektywy kawy we własnym ogródku :) Dorcia bardzo miło czytać, że poszłaś na spacer, i to bardzo długi jak na wyjście kogoś z agorafobią - jedna jedyna uwaga: nie zakładaj, że będzie ok. Nie nastawiaj się na żadne konkretne samopoczucie, po prostu pójdziesz i zobaczysz jak będzie - nadmierna koncentracja na tym, że przecież musi być super najczęściej przyciąga lęk, bo zaczynasz się kontrolować, sprawdzasz czy nie oddychasz za szybko, czy nie kręci Ci się w głowie itd. Najlepiej pójść i koncentrować się na tym, co robisz - na widokach dookoła, na ludziach, drodze przed Tobą - tak jak robi to zdrowa osoba. Konrado koniecznie przejdź się do psychologa, albo chociaż poczytaj te książki, o których tyle razy była tutaj mowa. Im szybciej zaczniesz działać, tym lepiej dla Ciebie. Najgorsze co można zrobić to powoli wycofywać się z życia na rzecz zamknięcia w czterech kątach - z czasem możesz zacząć się bać nawet pójść do łazienki czy do kuchni we własnym mieszkaniu, bo bezpieczna będzie tylko kanapa/łóżko. Ale każda z nas tutaj jest dowodem na to, że z tą chorobą można sobie poradzić i Tobie na pewno też się uda :) Ja dzisiaj już sama pojechałam do pracy i z niej wróciłam, generalnie bez większego problemu, aczkolwiek czuję taki wolno płynący lęk, on jest we mnie cały czas i co kilka godzin się odzywa, żeby o sobie przypomnieć - a to zakręci mi się w głowie przed komputerem, a to szybciej zabije serducho itd. Ale staram się pozwalać sobie na to i nie zwracać większej uwagi niż potrzeba. W pracy lepiej niż wczoraj, trochę się uspokoiło. Wracając do domu wstąpiłam jeszcze do paru sklepów i poza tym wewnętrznym niepokojem nie było żadnych alarmujących sygnałów, kupiłam co miałam kupić, przymierzyłam parę ciuchów, także nie było źle. Wieczorem poszliśmy jeszcze z chłopakiem na spacer i tu znów tylko ten lęk w tle, ale ogólnie było sympatycznie, trochę ruchu zamiast siedzenia na kanapie w domu. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam;) U mnie wczoraj padało, ale nawałnica to nie była-na szczęście. Weronika powodzenia dziś na egzaminie-koniecznie daj znać jak poszło! Asiu kawa w ogródku pysznie smakuje ;) Dorcia gratuluję spaceru-dwie godziny,wielki sukces. Ale jak dziewczyny radzą-nie nastawiaj się na same pozytywne emocje. Ja na początku szłam np do sklepu i mówiłam sobie-lubię zakupy, to sama przyjemność, a jak jakieś złe myśli się pojawiły to miałam wyrzuty sumienia i byłam zła na siebie. Więc Dorcia-więcej luzu, na prawdę masz prawo czuć się gorzej. Jak dziewczyny piszą, akceptacja to podstawa;) Konrad to taka nasza przypadłość, lekarz mówi jesteś zdrów jak ryba, ale my myślimy-to niemożliwe, przecież mam tyle objawów. Także do psychologa czym prędzej. Naprawdę tutaj liczy się czas. Agata rzeczywiście musiałaś nieźle się wynudzić, ale świetnie sobie poradziłaś;) Julka i jak pogoda się zmieniła? Czasem nie chce się pracować, a zabawy z dziećmi to relaks;) Aniu cieszę się,że sympatycznie Ci dzień minął, nawet jeżeli coś tam w tle się pojawiło. A ja wczoraj jak zwykle, zakupy, spacer z dziećmi. Taka codzienność. Niby jest dużo lepiej, ale szukam jakiejś czynność tylko dla siebie, nie wiem , może się do siłowni zapiszę? Czasem mi ciąży to,że moje życie to tylko zakupy i spacery z dziećmi, uwielbiam to, ale brakuje mi też kontaktu z dorosłymi-myślę,że godzina w tygodniu tylko dla mnie byłaby czymś fajnym ;)

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Michalinko to dobry pomysł:)Mogłabyś zastanowić się, gdzie najfajniej byłoby Ci spędzać czas. Ja również myślałam o siłowni, ale na razie kiepsko u mnie z kasą dlatego odpuściłam. Agata Ty jak zwykle poradziłaś sobie znakomicie. Oby tak dalej;) Aniu wiesz, ja mam podobnie. Idę sobie z koleżanką na przystanek z pracy i nagle lekki zawrót i to mnie trochę denerwuję ale wiadomo idę dalej. Najdziwniejsze jest to, że to pojawia się znienacka, gdy o tym nie myślę.. Konrad zbadaj jeszcze tarczycę, ale wszystko wskazuje na to, że to właśnie nerwy. Tutaj znajdziesz sporo wsparcia bo otaczają Cię osoby z taką samą przypadłością. ;) Weronika powodzenia na egzaminie;)daj znać jak dojazd??i jak poszło?:) Ja wczoraj od rana do końca pracy jak zwykle czułam się jak zdrowy człowieczek, dopiero po pracy odzywa się moja nerwcia czy tam agorafobia. Doszłam na przystanek i trochę poczekam na tramwaj, ale nie czułam się 100% dobrze, więc odpuściłam i poszłam sobie pieszo 3 przystanki, a potem na 2 wsiadłam do tramwaju :) Myślę, że to właśnie o to chodzi, żeby nie robić nic na siłę. Potem jeszcze poszłam na zakupy małe i wieczorem z chłopakiem też. Więc ok:) Kupiłam też wczoraj w aptece lek bez recepty- tabletki nazywają się KALMS. Mam zamiar brać czasem, ale nie codziennie. Pozdrawiam;)

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny, Madziu i bardzo dobrze wprowadzaj taką postawę nic na siłę, ty na prawdę funkcjonujesz z tą chorobą super bo pracujesz, dojeżdżasz do pracy i z pracy, funkcjonujesz na co dzień w Warszawie to jest na prawdę bardzo dużo i na prawdę masz być z czego dumna, dlatego nie siłuj się bardziej rób co podpowiada intuicja :). Madziu w takim razie za każdym razem kiedy pojawi się taki lęk nie wiadomo skąd stosuj dialog tak aby jak najszybciej wyciszyć lęk, aby go nie wzmacniać. Aniu ty masz tak jak ja miałam kiedyś, też tak chodziłam z takim lękiem wolno płynącym bywało że nie odpuszczał godzinami ale i czasem dniami. Najgorzej raz trzymał cholernie przez cały tydzień. Cierpliwości, ja myślę że u Ciebie też to mieszkanie z rodziną może negatywnie wpływać. Może cały czas jesteś w jakiejś dyskomfortowej sytuacji i dlatego ten lęk tak uparcie wraca i się utrzymuje. Ja pamiętam że on mi się pojawiał najgorzej właśnie w jakiś sytuacjach dla mnie dyskomfortowych głównie związanych z niepewnością, z jakąś niepewną sytuacją. 3mam za Ciebie kciuki abyś czula się coraz lepiej. Michalinko to jest bardzo dobry pomysł. Takie zajęcie tylko dla siebie to kolejny krok na przód a poza tym zrobisz coś tylko dla siebie, poznasz nowe osoby itd. Właśnie wczoraj oglądałam w końcu ten pamiętnik pozytywnego myślenie bardzo fajny film ale właśnie tam taniec był dla nich jak terapia właśnie, taniec nowa zanjomość, nowe możliwości...Ja Ci powiem że dla mnie teraz jest ten turecki taką fajną odskocznią bo poznaje tam dużo ludzi- dziś znów w kilka osób po kursie wybraliśmy się na lunch. Jest dużo zabawnych sytuacji, ja się czuje znów jak uczeń a do tego to jest super sprawa kiedy coraz lepiej rozumiesz, coraz lepiej umiesz się komunikować w nowym języku :). A nam meble zwożą oczywiście jak to w Turcji nie może się obyć bez problemów :D. Już okazało się że w salonie sofa i regał na książki jednak nie zmieszczą się tam gdzie sobie to wyobrażaliśmy ( mój mąż i jego matematyczne obliczenia ;) ) i trzeba będzie trochę pokombinować. Dziś natomiast przy załadunku uszkodzili nam lodówkę ...okazało się że to ostatni model z tej serii i znowu musimy jechać do sklepu i coś wybierać - a taką miała fajną opcję z utrzymywaniem wina w odpowiedniej temperaturze....:). Ja się czuje dobrze, mąż jeżdzi w różne miejsca ja siedzę w domu bez problemów, do szkoły i z bez żadnych problemów nawet jak mam trochę czasu na prom to pochodzę po sklepach, czasem właśnie gdzieś na lunch wyskoczymy i jest dobrze :) a protesty...no cóż zdają się nie mieć końca. Dziś premier ma się spotkać z grupą protestujących i negocjować....biorąc pod uwagę że on w ogóle z nikim nie negocjuję to po tym spotkaniu niczego się nie spodziewam no zobaczymy... Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×