Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Anna1987

Julka współczuję z tym paznokciem, wyobrażam sobie, jak to musi boleć :( Ale festyn tulipanowy brzmi super, sama chętnie bym się na takie coś wybrała. I baaardzo ciepło u Ciebie, u mnie dzisiaj tylko 23 stopnie i wieje, więc wydaje się, że jest chłodniej. Weronka trudno mi coś doradzić poza wizytą u psychologa, bo nie wiem, jak wyglądała Twoja sytuacja i jak wygląda teraz, tzn. czy chodziłaś na terapię, czy wyszłaś z choroby sama, czy brałaś leki itd. Jak już jedna z dziewczyn napisała, wielu ludzi nawet bez agorafobii boi się latać, więc może są jakieś sposoby, jak sobie z tym strachem poradzić. Sama nigdy nie leciałam samolotem, ale jakoś nie odczuwam przed tym strachu, ale ja paradoksalnie lubię być w podróży, to może dlatego. No i może jakbym faktycznie miała lecieć nerwy byłyby większe. Asiu gratuluję pikniku :) Magda cieszę się, że miałaś miły weekend, daj znać, jak tam jazda na przyjęcie. Michalinka super jest to, co dzisiaj zrobiłaś, takie powolne oswajanie lęku -brawo! I nie miej wyrzutów sumienia - ja też często je mam, jak chłopak próbuje mnie wyciągać na jakieś dzikie wyprawy typu 8 godzin w lesie, daleko od domu, dojazd pociągiem i jeszcze brak zasięgu w telefonie (jeszcze rok temu latem absolutnie to uwielbiałam) i widzę, że mimo że zmienia plany dla mnie, to nie jest tym zachwycony, no ale nic na to nie poradzę - wiem, na co jestem gotowa, a na co jeszcze nie, i jestem konsekwentna. Agata super!!!! Ja to jeszcze butelkę zawsze ze sobą taszczę, ale też zdarza mi się już przez cały dzień czuć jak zupełnie zdrowa osoba. Uczę się tym cieszyć :) Ty radzisz sobie naprawdę wspaniale, tylko naśladować :) Ja wczoraj po południu poszłam z chłopakiem na spacer, trochę za ciepło się ubrałam i jak tylko wyszliśmy to dosłownie spłynęłam potem, oczywiście zaraz myśli w stylu *zaraz zasłabnę z tego gorąca*, ale pozwoliłam im minąć i było ok, tylko okresowy ból brzucha trochę mi przeszkadzał, no ale cóż, żal było nie skorzystać z tak pięknej pogody. Dzisiaj w pracy ok, dojazd i powrót bez przeszkód, jeszcze wracając podjechałam przystanek dalej do szewca odebrać buty, ale jeszcze ich nie było, to weszłam do Tesco, które jest w tym samym pawilonie i zrobiłam zakupy. Nie czułam się zupełnie swobodnie, ale źle też nie, po prostu zrobiłam swoje i poszłam pieszo do domu. Po drodze, jak już wchodziłam po schodach dostałam SMS-a od tego szewca, że buty są już do odbioru i wiecie co? Weszłam do domu, zostawiłam zakupy i poszłam jeszcze raz do tego szewca, tym razem pieszo, bez lęku i bez złych myśli :) Bardzo mnie to ucieszyło, bo jeszcze jakiś czas temu zamknęłabym się w domu i już nigdzie nosa nie wyściubiła :) Pracy też dzisiaj było mniej, więc zaraz wrzucę pranie do pralki, a sama siądę sobie z książką i odpocznę :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Było pięknie, gorąco słonecznie, a teraz straszna burza, co rusz błyska, leje i grzmi. Dlatego wpadam na szybko. Weronika decyzja o wyjeździe musi być w pełni Twoja. Nie patrz na to,że chłopak naciska itp. Jeżeli chcesz, to podejmij trud walki-nie wiem, może wyjedź sama gdzieś na weekend, tak abyś poszerzała tę strefę komfortu i uczyła samodzielności. Widzę,że dziewczyny bardzo dobrze sobie dziś radzicie- wiosna czyni cuda :) Ja dziś w domu, jakieś zakupy i kryjemy się przed tym co na dworze. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Oj Julka ja również współczuję, moja mama kiedyś przytrzasnęła sobie drzwiami od auta palec i później zrobił się czarny, aż w końcu zszedł całkowicie... co do pogody to w stolicy też dzisiaj na zmianę. Deszcz, słońce, grad, burza. Aniu fajnie, że pozałatwiałaś wszystko tak jak sobie zaplanowałaś, oby tak dalej, a ból od okresu całkiem zrozumiały, ja jak jadę do pracy po 6stej rano jest chłodno, wracam jest upał i też się już denerwuję bo nawet nie wiadomo jak się ubrać. Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień prawie wszystko na plus. O 15 skończyliśmy z chłopakiem pracę, tramwajem jakieś 15 minut jechaliśmy, nie lubię tej trasy, bo jedzie przez Wisłę i w ogóle długo, aż tu w ogóle się nagle tramwaje zepsuły, dalszą część musieliśmy iść pieszo, potem na kilka minut wsiedliśmy w autobus, który później był już trochę zatłoczony, ale dałam rad nawet dobrze się czułam w sumie. Później do tesco po prezent, ogrooomne tesco, nie powiem żebym czuła się genialnie, ale zerkałam w oddali na drzwi wyjściowe i to mnie uspokajało, dzięki temu wybraliśmy dwa prezenty ;) (barbie z domkiem+sukieneczka z f&f:)) mała zadowolona samo przyjęcie bardzo przyjemne, później poszliśmy na autobus w pierwszy nie weszliśmy bo było tłoczno i bez wolnych siedzeń, ale w kolejny już OK, powiem Wam, że nie była to jazda bez żadnego zdenerwowania,ale właśnie lęk się nie pojawił tylko ściśnięty przełyk i taka nadpobudliwość ale już wole to niż lęk, bo nie pojawiła się myśl-Boże muszę wyjść, źle się czuje nie panikowałam, tylko wiecie objawy takie somatyczne. Ale dojechałam do centrum miasta, bo odbierałam od kierowcy busa paczkę (zamawiałam podając adres w Warszawie, ale oczywiście ni stąd ni zowąd wysłali na Kozienice i mama mi ową przesyłkę puściła busem) także musiałam to odebrać, potem jeszcze zakupy spożywcze w Biedronce i dopiero wróciliśmy. Cały dzień poza domem i chociaż nie wszystkie momenty były super to i tak się cieszę, bo takie wypady to kolejny krok w przód :)

Odnośnik do komentarza

Ojej dziewczyny, ile pozytywnych wydarzeń, ile pozytywnych wyjść i osiągnięć . Wspaniale,że nawet jak piszecie, nie czułam się super, to jednak poszłam i zrobiłam. Pięknie dziewczyny:) U mnie dziś brzydka pogoda, głowa boli, spać się chce, ale cóż, żyć jakoś trzeba. Byłam na zakupach, zaraz idę z psem na mały spacerek, i czekam na jakąś lepszą aurę, bo mnie męczy burzowa pogoda, oj męczy. Miłego dnia dziewczyny, mnóstwo słońca i zdrówka.

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny :) Ja dziś miałam kolejny dobry dzień, kurs zleciał szybko i fajnie a po kursie z 3- ma dziewczynami Japonka, Rosjanka i Niemka poszlysmy na lunch i na winko. Bylysmy w takiej dużej restauracji całej stylizowanej na komiks turecki. Kolorowo, ciekawie, pyszne jedzenie. Do tego mimo że dziś 34 to przyjemny wiaterek tam nam zawiewał. Stresu zero. Siedziałyśmy tam 2 godziny i gadały. Potem poszłam na prom to już godziny szczytu były więc tłum w porcie. Na statku weszłam na pierwsze piętro i mimo tłoku zupełnie spokojnie i z dużą przyjemnością płynęłam. Wody już świadomie ze sobą nie miałam. Ale powiem wam dziewczyny dziś do mnie teściowa przyjeżdża...Boże już więcej ludzi w tym mieszkaniu by się nie zmieściło :D. Dobrze, że w Turcji mieszkania są standardowo bardzo duże, tu u siostry jest 150 metrów bo innaczej to byłoby ciężko wytrzymać- siostra jej mąż i córa i jeszcze teściowa. Moja teściowa jest dość miłą kobietą ale powiem wam jeszcze nie przyjechała a już czekam aż wyjedzie jednak człowiek przy teściowej się zrelaksować nie może. No a u nas remont potrwa jeszcze z 2 tygodnie. Niestety strasznie nam opóżnia ta ekipa która robi meble do kuchni, szafy, drzwi strasznie się wloką. Ale obiecali wczoraj że za 2 tygodnie będzie finish...oby! Weronka no cóż to trochę utrudnia że nigdy daleko nie byłaś i nie latałaś bo nie możesz się odwołać do żadnych wcześniejszych doświadczeń. ale z drugiej strony nie masz też żadnych złych doświadczeń to po prostu lęk przed nieznanym. Moim zdaniem masz 3 wyjścia: 1. Nie jechać. Przecież nikt Ci nic nie każe tak jak pisała Jula. Skoro to wzbudza w Tobie takie emocje że przestajesz normalnie funkcjonować to ten wylot trochę mija się z celem. Może to nie czas, nie pora. Polecisz jak będziesz gotowa. 2. Męczyć się okrutnie ale nic nie robić i cała w nerwach czekać na wylot. Potem w nerwach tam polecieć i jakoś przetrwać. 3. Moim zdaniem najlepsze i najbardziej rozsądne- PRZYGOTOWAĆ SIĘ do tej wyprawy. Ja to bym podziałała całościowo. Generalnie obniżała poziom lęku i zaczynała od małych rzeczy. Wyjazd na weekend gdzieś tylko z chłopakiem tak aby nie było mowy o powrocie do rodziców na noc. Możecie nawet w każdy weekend coś takiego organizować i wyjeżdżać w coraz to inne, nowe miejsca. Chodzi o to żebyś się oswoiła z takimi sytuacjami gdzie jesteś w nowym miejcu i na przykład weżcie ze soba rowery, zwiedzajcie tamte miejsca poprzez dojazd komunikacją itd. To wcale nie muszą być drogie wyjazdy, można pojechać pod namiot, do jakiegoś domku na tanie pokoje itd. Z jednej strony jesteś w swoim kraju i w najgorszym wypadku możesz po prostu wrócić a z drugiej oswajasz nowe sytuacje. Drugie nastawienie- nastaw się pozytywnie na ten wyjazd, zobacz jakieś fajne filmy o Hiszpanii, poczytaj, poucz się języka (hiszpański jest prosty można szybko opanować podstawy) to będzie Cię przybliżać do tego miejsca. Pamiętaj że jedziesz tam z nim on zna hiszpański, wie jak sobie tam poradzić itd. I trzecia sprawa ja też bym Ci radziła skorzystać z pomocy psychologa. On/ona podpowie więcej rzeczy i pomoże Ci zmniejszyć ten poziom lęku który masz obecnie. Jest bardzo dużo pomocnych technik dodatkowych z których możesz korzystać sama- medytacja, techniki oddechowe, relaksacja itd. Są strony z których ściągniesz za darmo np. relaksacja.pl książki również. Bo wiesz to nie o to chodzi żeby tylko nauczyć się jak się nie bać samolotu moim zdaniem. Dobrze byłoby potraktować to całościowo. Ten lęk i to że boisz się tego wyjazdu wynika z Twojego zaburzenia i bez pracy całościowej nad tym zaburzeniem będzie ciężko. Oczywiście sama zdecydujesz jaką drogą wolisz podążać. Pozdrawiam dziewczyny

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

No Agatka potrafi idealnie doradzić :) Fajnie Kochana, że tak dobrze sobie radzisz, idziesz do przodu jak burza, żadnych kroków w tył, gratuluję ;) Wczorajszy dzień super, a dzisiaj już powrót z pracy do tyłka. Musiałam wyjść i odcinek który mnie przeraża przeszłam pieszo, potem jeszcze zaszłam do kosmetycznego i na drobne spożywcze zakupy. No u mnie to z tą komunikacją główny problem bo jak szłam przy ruchliwej ulicy czułam się super a zamiast cieszyć się z tego miałam w głowie-no czemu w tych tramwajach i autobusach mi się tak czasem dzieje..dzisiaj jeszcze trafiłam na jakiegoś żulka z tyłu plus beznadziejne samopoczucie, więc wyszłam i spacerek. Myślimy z chłopakiem nad jakimś wyjściem na miasto ale zobaczymy jeszcze. A co u reszty, Michalinka, Ania? Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Anna1987

Magda dzisiaj gorzej, ale zobacz, jak dobrze było wczoraj, i na tym się skupiaj :) Złe dni zdarzają się każdej z nas, ale też każda idzie do przodu. Pomyśl sobie, że tyle rzeczy potrafisz zrobić - zakupy w dużym sklepie, spacer ruchliwą ulicą, przemieszczanie się po całym mieście - to jest naprawdę dużo! Z komunikacją też kiedyś będzie ok, zobaczysz. Jedyne co możesz zrobić żeby sobie pomóc to regularnie jeździć tramwajami i autobusami, do skutku, i ćwiczyć relaksację i pozytywne myślenie, i dialog. Ja wiem, że pewnie masz już tego dosyć i masz wrażenie, że te problemy nigdy się nie skończą, ale naprawdę wierzę (i przykład wielu dziewczyn tutaj potwierdza), że z każdym lękiem można sobie poradzić. Asiu współczuję złego burzowego samopoczucia, jutro burze mają zawitać do mnie, mam nadzieję, że na mój nastrój jakoś znacząco nie wpłyną, bo też jestem wrażliwa na zmiany pogody. Ale gratuluję, że mimo wszystko wychodzisz :) Agata ale przyjemnie musiało być w tej knajpce, wyobrażam to sobie. I gratuluję swobody, powtórzę się, ale naprawdę jesteś inspiracją :) No i życzę, żeby wizyta teściowej szybko się skończyła, a remont Waszego mieszkania nie przedłużał. Weronika Agata dobrze Ci napisała, wydaje mi się, że ta opcja z wyjazdami na weekend, komunikacją miejską albo pociągiem (nie samochodem, żebyś nie miała opcji szybko wrócić do domu) jest bardzo fajna i może się okazać pomocna, ale jeśli faktycznie masz uczucie, że wyjazd będzie dla Ciebie zbyt trudny i tylko stracisz na tym mnóstwo nerwów i zdrowia, to odpuść sobie. Chociaż ja myślę, że może Ci się w tej Hiszpanii baaaaardzo spodobać i nie będziesz chciała wracać :) Ja dzisiaj miałam bardzo ciężki dzień w pracy, jeden z klientów, a właściwie klientek robi ogromne problemy z umową, którą z nią zawarliśmy, tzn. umowa zaginęła na poczcie, a kobieta co chwila do mnie wydzwania i zarzeka się, że nie dośle kopii, bo na tej, co podesłała były jej dane osobowe i podpis i że ona się o nie boi. Poczta twierdzi, że przesyłka do nas dotarła, z kolei nasza recepcjonistka nic takiego nie odnotowała, a jest bardzo solidna, więc jej wierzę. Sprawa jest już u dyrektora finansowego i nie wiem, jak się skończy, ech... Bardzo nerwowo było. Co ciekawe, nie czułam paniki ani przez moment, tylko takie zwykłe zdenerwowanie, jak to w takich momentach. Dojazd i powrót do i z pracy w porządku, w samej pracy też ok, nie licząc nerwowej atmosfery i nawału zadań. potem spotkałam się na chwilę z chłopakiem, ale dosłownie na godzinkę, bo potem miał jeszcze coś do załatwienia. Zaraz też siadam do nadliczbowych zadań. Aha, a w niedzielę kolejna próba: jadę ze znajomymi na rajd samochodowy, w sumie niecałe 300 km do przejechania, z zagadkami i zadaniami do wykonania po drodze :) W ubiegłym roku też z nimi byłam i było bardzo fajnie, więc uznałam, że nie poddam się lękowi, tylko spróbuję - będziemy w grupie (w sumie 5 osób i pies :) ) i autem, więc w razie czego zawsze mogę wrócić do domu. Mam jednak nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. Mam też do Was pytanie, bo Agata piszesz że byłaś z koleżankami na winku, Magda że piła piwo na juwenaliach, a ja od pierwszych ataków paniki praktycznie nie dotykam alkoholu, w ogóle, choć przyznam, że czasami chętnie bym się napiła, np. lampkę wina czy chłodne piwko w upalny wieczór. Czy Wy dobrze się czujecie po alkoholu, nie nasila on Waszych lęków? Bo ja się strasznie boję, że wypiję jedno głupie piwo, a potem dostanę takiego ataku, że będę chciała wziąć tabletkę, a wiadomo, po alkoholu nie można... Z drugiej strony, nie można żyć w takim ciągłym strachu przed czymś, co może być tylko wytworem wyobraźni - no bo może będę się czuła normalnie. Wiecie, ja ogólnie zawsze mało piłam, no ale teraz kompletnie nic, na rocznicy rodziców chłopaka nawet toastu nie wznosiłam, aż wszyscy goście szeptali po kątach, że może w ciąży jestem, bo kawy też nie piję, z tego samego powodu...

Odnośnik do komentarza

Na Was dziewczyny to zawsze można liczyć, tyle rad od serca. Widać,że ekspertki :) Ja Ci Weronika powiem dokładnie to samo co dziewczyny- zrobisz jak uważasz, pamiętaj,żeby nie czuć się winną, nieważne jaką decyzję podejmiesz, masz do tego pełne prawo. Aniu ja nie próbowałam alkoholu w czasie lęków, bo miałam małe dziecko, ale na mnie nigdy nie działał jakoś wyciszająco, więc nie sądzę by teraz mnie relaksował. Ale myślę,że kieliszek wina od czasu do czasu nie zaszkodzi, gorzej jakbyś piła alkohol codziennie i służyłby on redukcji lęków. Ale jeżeli ktoś dobrze się czuje i wypije lampkę wina przy kolacji, to nie sądzę by dostał ataku. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem i głową. Madziu takie dni się zdarzają,ale pamiętaj dziś nie ma wpływu na jutro. Julka i jak w pracy? Asiu jak samopoczucie? A ja dziewczyny dziś byłam na poczcie, na zakupach, na spacerze. Co prawda chodzę podenerwowana, ale to pewnie stan przed okresem, więc nie martwię się zbytnio. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość weronka

Dzięki dziewczyny jesteście the best! szczególnie Agata oczywiście : ) Dziękuje ci za rady powiem ci że postaram się wybrać sposób 3. Dziś miałam straszny dzień nerwica i depresja dopadły mnie w jednym. Ale powiedziałam mojemu facetowi żeby wsadził mi tyłek w ten samolot . Powiedziałam mu dokładnie o każdym lęku i strachu i reakcji jaką mogę mieć i żeby się przygotował. Wiem dobrze że wszystko siedzi w głowie a w moim organiźmie nic się nie dzieje. Poza tym to tylko 6 tygodni nie ? ;> Poza tym tak książka też pomoaga cały czas se ten dialog gadam ...Agata serio super podziw

Odnośnik do komentarza

Tylko Weronika musisz mieć jeszcze okazję by ten dialog wypróbować, więc tak jak pisałam- najlepiej wyjedź gdzieś z chłopakiem, koleżanką, czy sama. Teraz będzie weekend dłuższy przez Boże Ciało, możesz nawet nie nocować, jeżeli boisz się o fundusze, wystarczy całodniowy wyjazd. Ale raczej pociągiem, czy busem by nie móc szybko wrócić. Tak jak Magdzie pisałaś, najważniejsze są próby, tak * samodzielność* też trzeba też samemu wyćwiczyć. Choć to chyba najtrudniejszy moment w terapii. Ale zobacz, ja wszędzie musiałam chodzić z mężem, a teraz latam do pracy, wczoraj byłam tam 8 godzin, bez dobrej duszy obok i dałam sobie radę. To da się zrobić, tylko musisz wystawiać się na lęk, co z początku przyjemne nie jest,ale to jedyna metoda. Możesz też podjechać na lotnisko, oglądaj starty, lądowania, relaksuj się i wyobrażaj,że jesteś w środku i wszystko pójdzie dobrze:) Ależ dziewczyny szalecie, tyle wyjść, brawo;) Aniu ja podobnie jak Michalina, karmiłam córę i nie piłam. Ale ja w ogóle nie lubię alkoholu, więc pijam bardzo, bardzo rzadko, może ze 2 razy w roku. Ale myślę jak Michalina napisała. Jeżeli czujesz się dobrze to możesz coś wypić, wiadomo lampka wina jest ok, ale butelka już nie-ale to dotyczy chyba każdej osoby. No i też jest różnica czy pijesz podczas ataku by tłumić lęki, czy dlatego,że masz świetny humor, jesteś z koleżanką na mieście i wypijecie lampkę wina. /to ogromna różnica. A ja właśnie wczoraj cały dzień w pracy, zmęczona jak nigdy. Do tego zawieruszyłam bardzo ważny dokument, zaczęłam się denerwować, ale szybko go znalazłam, najważniejsze,że miałam kontrolę nad emocjami, i nie chciałam np uciekać od problemu, tylko po prostu zaczęłam szukać to co zgubiłam:)Także dziewczyny widzę po sobie,że codzienne ćwiczenia są po prostu niezbędne by normalnie funkcjonować. Nie wolno unikać lęku i sytuacji, które mogą go wywołać. Choć łatwo nie jest. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

A ja mam dziś dziewczyny kiepski dzień. Rano poszłam do Biedronki, świetnie się czułam, a potem wybrałam się po buty dla córki na gimnastykę, szłam, szłam i wróciłam z powrotem. Z jednej strony, wiem,że to wina stresów, czekam na wyniki swoich badań i powiem Wam,że nerwy mnie zjadają,ale z drugiej strony czuję złość,że tyle mogę, a potem coś wyprowadza mnie z równowagi i poddaję się. Cóż, zrobię sobie cappucino-świetnie mnie relaksuje, wezmę jakąś książkę, i pozwolę sobie na złe emocje. Trudno, czasem tak bywa. A wyniki dopiero w piątek, więc jeszcze pomęczę się niepokojem. Aniu co do alkoholu myślę jak Julka i Michalina. Ja lubię kawę, ale jako latte czy cappuccino, piję codziennie, bo dla mnie to przyjemność, moment relaksu, Miło to kojarzę, i nie mam lęków. Ale fakt, tej kawy tam za dużo nie ma. Weronika porady dziewczyn jak najbardziej popieram! Julka właśnie dążę do takiej swobody jaką masz:) Agata ja Ci serdecznie gratuluję, każdego dnia zyskujesz na samodzielności, w obcym kraju. Oby tylko ta ekipa szybko się wyrobiła,a teściowa nie popsuła humoru. Aniu, Madziu-miłej pracy. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny, Joasiu no cóż takie rzeczy się zdarzają, pewnie powrót do domu nie był najtrafniejszym wyborem ale wiesz ile razy ja tak zawracałam? Chyba ciężko by było doliczyć....Ty bardzo dobrze funkcjonujesz, robisz coraz więcej rzeczy, coraz rzadziej zdarza Ci się wycofywać więc nie ma co tym dniem się martwić. Super właśnie capuccino i brak wyrzutów sumienia! Pamiętaj jak Jula pisała: Nic nie musimy!! Ważne jest żeby nie wracać, nie wycofywać się zbyt często, a jeśli to się *zdarza* to nie widzę powodu do niepokoju. Tak to już jest ta choroba daje nam czasem w kość bardziej w jedne niż w pozostałe. Trzymam kciuki za te badania i mam nadzieje że nic się nie dzieje i wszystko będzie dobrze! Aniu ja na początku choroby to jeszcze byłam studentką i dość często *imprezowałam*. Więc dla mnie przez pierwszy okres choroby jak nie wiedziałam jeszcze dokładnie co się ze mną dzieję i co mam robić alkohol był lekarstwem. Bardzo mnie uspokajał. Np. wychodziłam z koleżankami na miasto byłam cała sparaliżowana lękiem- wypiłam 2 drinki i znów byłam Panem Świata. Tylko że przez długi czas takiego imprezowania na trzeżwo czułam się coraz gorzej. Wiedziałam że nie tędy droga stopniowo zaczęłam czytać, terapia itd. i też odrzuciłam alkohol tzn. pije od czasu do czasu piwo jedno, lampke wina góra dwie ale nigdy kiedy mam lęki!!!! Pije tylko gdy jestem wyluzowana i tak jak wczoraj z dziewczynami w tej knajpce po prostu przy lunchu, gadamy i ta lampka wina. Więc myślę, tak jak dziewczyny wszystko dla ludzi ale z głową. Myślę że możesz spróbować wypić małe piwo albo lampkę wina kiedy czujesz się dobrze i zobaczyć. Natomiast kawa nawet latte to mnie od razu pobudza i staram się pić jak najrzadziej. Dziękuje dziewczyny za miłe słowa. Wiecie jest mi tak niezmiernie miło jak czytam takie wasze życzliwe słowa to mnie jeszcze bardziej motywuje żeby wciąż iść do przodu. Wczoraj mój mąż nadwyrężył kręgosłup i dzisiaj miał iść do lekarza, ale najpierw chciał ze mną popłynąć. Powiedziałam mu że ja już jestem gotowa aby całą drogę pokonać sama i żeby szedł szybko do lekarza. Więc on do lekarza mnie mąż szwagierki podwiózł niedaleko portu bo sam już jechał do biura. Poczekałam na statek, wsiadłam. Trochę się denerwowałam bo rano są tłumy i rano pierwszy raz byłam tak kompletnie sama ale powiem wam zdenerwowanie nie było duże, minimalne. Statek ruszył i po 5 minutach byłam już całkowicie spokojna. Przepłynęłam te 25 minut a potem z portu to jak co dzień do szkoły, kurs i powrót. Powrót to w ogóle zero stresu, znów płynęłam na piętrze statku, bardzo dobrze się czuła. Bardzo się cieszę bo dziś poczułam się taka kompletnie samodzielna. Na statku jak już czułam się całkowicie dobrze to poczułam taki przypływ mocy i pozytywnej enrgii, że znów zmierzyłam się z jakimś kolejnym krokiem do zdrowia. Miałam wasze miłe słowa w głowie i cieszyłam się już na myśl o tym że wam o tym napiszę :). Mam takie wrażenie że powoli zbliżam się do poziomu Julii. Na prawdę to uczucie w trakcie pokonywania choroby jest jak w reklamie Red Bulla :) - THE ONLY LIMIT, IS THE ONE YOU SET YOURSELF ! Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Asiu dobrze, że nie traktujesz tego jak porażkę, jak mi się trafi gorszy moment to pierwszą myślą jest : no kurcze dlaczego bla bla bla, a potem przemyśle to i nie obwiniam siebie ani świat o to.. wiemy tu wszystkie, że w drodze do wyjścia z choroby takie momenty są normalne :) mam nadzieję, że się zrelaksowałaś :) Agatko gratuluję przepłynięcia całego rejsu sama ;) Ja dzisiaj byłam tylko 6h w pracy, później poszłam po buty, jak już kupiłam to kierunek tramwaj i dzisiaj wracało mi się fajnie, zawsze siadam w tramwaju na samym końcu (bo tam mało osób) a to chyba błąd bo mam cały tramwaj przed oczami dzisiaj wsiadłam do starego, trochę było gorąco siadłam na początku i na luzie dojechałam, reszta dnia w domku... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość weronka

A ja nadal w rozsypce, niby podjęłam deyczje ale dalej bije się z myślami czy dobrą. Cała chodzę w lęku i trzęse się w nocy nie spie, mój chłopak już ma dosyć bo dzownie kilka razy dziennie do niego i płacze w słuchawkę że nie wiem co się ze mną dzieje. Jutro mam wizytę u psychologa...zobaczymy...cały czas się boję że mój związek rozpadnie się przez moje lęki. Dziewczyny super sobie radzicie, nic tylko pozazdrościć ; > Ja od tygodnia przechodzę wiele żeby wsiąśc do głupawego autobusu ale wsiadam dziennie tą i z powrotem. Boje się sama być ze sobą to jest najgorsze. Jak nikogo nie ma w domu to świruje.

Odnośnik do komentarza
Gość Anna1987

Weronika zgadzam się z Julią, musisz mieć okazję wypróbować dialog w praktyce, tak na sucho nie da rady się przygotować. trzymam za Ciebie kciuki, ale może naprawdę przeszłabyś się do psychologa pogadać o sposobach redukowania stresu w takich sytuacjach jak np. latanie samolotem? Bo widzę, że jesteś totalnie sparaliżowana samą myślą o tym wyjeździe, a przecież jak rozumiem masz tam jechać dla przyjemności, a nie dlatego, że musisz. Julka gratuluję, że tak dobrze poradziłaś sobie w pracy, naprawdę super dajesz sobie radę :) I masz absolutną rację z tym nieunikaniem lęku - tylko wystawiając się na niego można pokonać tę chorobę. Asiu absolutnie nie miej wyrzutów sumienia, sama wiesz, jak to jest - raz mamy dzień lepszy, raz gorszy :) Każdej z nas zdarzało się zawracać do domu - taki *urok* naszej przypadłości, ale każda idzie do przodu, i Ty też :) Trzymam też kciuki za pomyślne wyniki badań. Agata bardzo Ci gratuluję samodzielnego przebycia całej drogi na kurs i z powrotem :) Robisz błyskawiczny progres, niejedna by tak chciała :) Magda cieszę się, że powrót do domu w porządku, oby jak najwięcej takich. I może faktycznie siadaj z przodu? Dziękuję Wam za odpowiedzi w sprawie tego alkoholu, ja tak jak pisałam, nigdy nie piłam dużo, ale podczas spotkania ze znajomymi czy wyjścia do pubu te dwa piwka czy dwie - trzy lampki wina zawsze były, a teraz jak nie dotykam nawet kieliszka to wszyscy dziwnie na mnie patrzą, pytają mojego chłopaka za moimi plecami co się dzieje itd., ech... Ale może faktycznie spróbuję kiedyś jak będę zupełnie swobodna. Dzisiaj znów miałam bardzo męczący dzień, i nerwowy też, w czasie mojej 1,5 - rocznej kariery w tej firmie nie pamiętam, żeby było tyle pracy i to na już. Od jutra poza wszystkimi zadaniami standardowymi i paroma nadliczbowymi jeszcze w czasie pracy dojdą mi spotkania z klientami, codziennie przynajmniej jedno, na które muszę pojechać (czasami z koleżanką, czasem sama) i wrócić, i spotykać się z zupełnie obcymi ludźmi, tak więc poziom stresu ciągle rośnie, no ale cóż, muszę. Kiepsko się dzisiaj czuję, to chyba przez burzę, bolą mnie oczy i strasznie chce mi się spać, przez co rano prawie spadłam ze schodów, tak się nieszczęśliwie potknęłam, tak więc cieszę się, że jeszcze dwa dni i weekend. Za chwilę przyjedzie po mnie chłopak i trochę razem posiedzimy u niego, a potem spróbuję się wcześniej położyć spać, bo ostatnio przez te nadgodziny jestem jak nieżywa po swoich standardowych 6 godzinach snu. Pozdrawiam dziewczyny

Odnośnik do komentarza

Dołączam do Asi, ja miałam rano sprzeczkę z mężem, i jakoś tak nie mogłam się pozbierać, w zasadzie ciągle we mnie to siedzi. Najlepsze jest to,że to była zupełna drobnostka, ale mi podczas okresu naprawdę niewiele trzeba by zmienić się w kłębek nerwów. Nie próbowałam robić dalszych spacerów, bo wiedziałam,że nie dam rady. Byłam tylko na ryneczku, na piątek koleżanka zaprosiła mnie na wieczór panieński, nic wielkiego, bo ona w ciąży,ale spotkanie będzie w takim salonie kosmetycznym spa, maseczki, masaże, zdrowe drinki i wiecie co z przyjemnością pójdę;) Agata serdecznie Ci gratuluję, prom w końcu nie pozwala nagle wysiąść w czasie lęku więc to super,że popłynęłaś całkiem sama;) Asiu i jak spokojniej? Julka mam nadzieję,że będę taka sama jak Ty-pełna energii i niezwracająca uwagi na lęki. Madziu najważniejsze,że nie uciekłaś z tego tramwaju, przesiadłaś się i tyle :) Aniu oby piątkowe popołudnie szybko przyszło, i obyś mogła w spokoju odpocząć. Weronika bardzo dobrze,że idziesz do psychologa. Widzisz paraliżuje Ciebie sama myśl o wyjeździe, to nie powinno tak być. Mam nadzieję,że po wizycie poczujesz się spokojniejsza. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny ja tylko na moment nie wiem czy korzystacie z facebooka ale znalazłam tam teraz bardzo fajną stronę: https://www.facebook.com/wybieramsiebie bardzo dużo takich pozytywnych tekstów i mądrych, może komuś się spodoba i będzie pomoce pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Wczoraj raniutko zmarła babcia męża, zupełnie niespodziewanie. Jutro pogrzeb. Tak się zdenerwowałam,że nie poszłam do pracy, w ogóle miałam iść do sklepu, ale łapał mnie taki smutek, że nie byłam w stanie. Ledwie tydzień temu byli na obiedzie, mieliśmy w sobotę dzieci im zawieźć.... Eh, smutne. Także wybaczcie,że nie piszę więcej, bo nie mam siły czytać Waszych wiadomości dokładnie, ale widziałam,że dajecie radę, nawet z gorszym samopoczuciem się nie poddajecie. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość weronka

Julia bardzo mi przykro z powodu waszej starty. Mam nadzieje że się pozbierasz, trzeba żyć dalej . Mój wujek też zmarł miesiąc temu całkowicie nagle na zawał...po tym zaczęłam też nieustannie myśleć kiedy coś takiego przytrafi się mojej mamie lub tacie...Na dodatek u mojej babci wykryto guza mózgu kilka tygodni temu, 7 czerwca ma mieć operacje...różne wypadki się człowiekowi zdarzają...Miałam bardzo ciężką noc..budziłam sie spanikowana i zlana zimnym potem...Jestem bardzo zmęczona a dziś psycholog, później jeszcze zajęcia..eh...

Odnośnik do komentarza

Bardzo mi przykro Julka, naprawdę szczere wyrazy współczucia. Pamiętam jak pisałaś,że traktujesz ją jak własną babcię, więc rozumiem jak bardzo musi być Ci ciężko. Kochana trzymaj się! Weronika mam nadzieję,że wizyta u psychologa Ciebie uspokoi. Jesteś młodziutka, szkoda życia na nerwy i niepokoje. Gratuluję Ci Agata samodzielności, wspaniale sobie radzisz. Aniu-mam nadzieję,że masz mniej pracy. A Madzi jak zwykle życzę udanego powrotu do domu. Michalina idź śmiało na to spotkanie, na pewno się zrelaksujesz. A u mnie pogoda kiepska, ale byłam już w Biedronce, dziś zaatakowałam i się udało. Byłam z psem na dłuższym spacerku, a jak wróci córcia ze szkoły idziemy na obiecane wczoraj lody do centrum miasta. pozdrawiam was serdecznie

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny Jula bardzo mi przykro, na pewno wam wszystkim jest bardzo ciezko. Pozostaje mi zyczyc wam duzo sily. Michalinko ten wieczor panienski zapowiada sie super, na pewno bedziesz sie dobrze bawic zwlaszcza ze juz masz dobre nastawienie a co do meza to tak to jest ze sprzeczki najczesciej sa o drobiazgi ale bez nich nie byloby relacji. Tak to juz musi byc. Klocimy sie i godzimy. Joasiu gratuluje dobrego dnia dzis i gratuluje takiej postawy! Madzi zycze spokojnego powrotu Aniu jak tam w pracy? Weronka napisz potem jak bylo u psychologa. A ja dziewczyny dzis kontynulowalam prace z wczoraj czyli sama poplynelam- zupelnie spokojnie potem kurs i powrot. Musze sie z wami podzielic moim przezyciem bo mialam powrot z przygodami. Gdzies tak kolo 12 zerwal sie u nas potezny wiatr po kursie ciezko sie szlo na prom ale jakos sie nad tym nie zastanawialam. Prom sie wyjatkowo spoznial z dala plynal i plynal bardzo dlugo mial problemy z przycumowaniem udezyl o ten caly podest zastanawialam sie co za matol za sterami. Dopiero jak zaczelismy w koncu plynac zrozumialam ze wiatr ma tak beznadziejny kierunek ze ogromnie ciezko nam plynac. Jeszcze poczatek byl jako taki ale dziewczyny na samym srodku morza zaczely sie problemy caly czas nas znosilo w innym kierunku widac bylo ze kapitan z tym mocno walczy chce nas sprowadzic na dobry tor ale statek co chwile znowu sie znosil. Jak on probowal nas ukierunkowac to bardzo statkiem kolysalo. Ludzie powoli zaczeli sie stresowac powiem wam ze zestresowalam sie ale staralam sie skupic na jednym punkcie na podlodze zeby nie patrzyc na to jak statek sie buja i jak plyniemy. W koncu jakos zaczelismy plynac tak jak powinno ale bardzo zwalnial bo jak plynelismy za szybko to bardzo kolysalo. Przy samym brzegu bylo coraz gorzej, ledwo to jakos przycumowali. Ciezko bylo isc do wyjscia tak bujalo ludzie sie czymali czego sie dalo bo mozna bylo sie przewrocic mi jakis facet podal reke. Pomagali ludziom jakos zejsc z tego promu. Jak zeszlam to mialam takie emocje ze nawet nie wiem kiedy doszlam do biura siostry. Dopiero w biurze jak usiadlam to poczulam jak mi jeszcze w glowie wszystko sie buja :D. Ale powiem wam dziewczyny jestem z siebie dumna bo nie dalam sie lekowi zadnej paniki po prostu skupilam sie na jednym punkcie i dalam rade :) Oj ale nie chcialabym tak plynac jeszcze raz a mysle ze musze sie na to nastawic ze w taka pogode tak bedzie czasem...oby nie za czesto Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Juleczko, przykro mi bardzi, trzymaj się jakoś, w takich momentach nasze słowa pewnie i tak nic nie dadzą, potrzebny jest czas. Ściskam:* Asiu i jak udał się spacerek, lody smakowały? W Warszawie dziś beznadziejna pogoda, a też bym poszła, jednak w takie zimno i deszcz lodów jeść nie lubię, co innego w ciepły dzień.:) Michalinko ja to Ci zazdroszczę. Ogólnie mam fioła na punkcie kupowania kosmetyków itp dlatego taki wypad *dla duszy i ciała* bardzo by mnie zainteresował, także miłego :) Agatka wiesz ja w takiej sytuacji która mogłaby wywołać lęk również staram patrzeć się w jedno miejsce, ciężko jest czasem, ale próbuję. Fajnie, że umiesz zapanować nad tak mocno stresującą sytuacją. Gratki :) Co u Ani? Weronika jak było u psychologa? U mnie ok, chociaż ten deszczowy dzień wcale nie nastraja do niczego dobrego. Dzień w pracy minął szybko, dziewczyny zauważyłam, że lepiej mi się wraca tramwajami podzielonymi na wagony, wtedy siadam do drugiego z przodu, nie mam nikogo przed sobą (to mnie najbardziej chyba paraliżuje) patrzę sobie w okno i wracam na luzie, już drugi dzień, zobaczymy jak będzie dalej, powiem Wam, że na razie będę wracać w takich tramwajach w których lepiej się czuję (nie chcę unikać lęku, ale wole stopniowo to wszystko pokonywać tzn najpierw stary tramwaj w którym ostatnio czuje się dobrze, jak dobre samopoczucie zostanie stopniowo będę starała się siadać tam gdzie mam kontakt wzrokowy z drugą osobą-to jest dla mnie najgorsze chyba) wiem, że może powinnam od razu, ale wolę robić to małymi kroczkami... Chłopak poleciał na siłownię, a ja sama siedzę i uczę się do kolokwium, zostały mi 3 ostatnie egzaminy, dwa w ten weekend i trzeci w czerwcu. Trzeba się jakoś spiąć. Buziaki miłego dnia :)

Odnośnik do komentarza

Bardzo mi przykro Julka, ściskam Ciebie mocno i współczuję, choć tak naprawdę słowa niewiele mogą pomóc. Agata gratuluję, rzeczywiście miałaś przygody, ale świetnie sobie poradziłaś.:) Madziu nic na siłę, pomyśl sobie,że masz mnóstwo czasu, i naprawdę go masz. Jeździj tak jak Ci pasuje, w końcu i tak pokonujesz lęk, bo stresuje Ciebie jazda tramwajami. Więc spokojnie, i powoli, ale regularnie. I jak Asiu dzień udany? Weronika, właśnie jak było u psychologa? Szkoda,że ten wyjazd takie emocje w Tobie wywołuje, mam nadzieję,że będzie lepiej. A ja dziewczyny kupiłam prezent dla koleżanki na jutro, i w tym celu poszłam do naszej galerii handlowej, w domu pogadam sobie nasz dialog i poszłam pozytywnie nastawiona, nie czułam lęku, nie chciałam uciekać, kupiłam co chciałam. Aż dumna z siebie jestem :) A teraz mąż zrobił kolację, to lecę na jego popisowe kanapki ;)

Odnośnik do komentarza
Gość Anna1987

Julka bardzo mi przykro, naprawdę... Mam nadzieję, że trzymasz się dzielnie :* Weronika jak wizyta u psychologa? Mam nadzieję, że jesteś już troszkę spokojniejsza. Asiu cieszę się, że się pozbierałaś po gorszym dniu i dalej wychodzisz, to jest oznaka, że potrafisz radzić sobie z chorobą, oby tak dalej! Agata takie przygody i zero lęku, brawo! Ty to już naprawdę funkcjonujesz jak zdrowa osoba :) Magda fajnie że masz plan z oswajaniem tych powrotów, wydaje mi się to rozsądne i na pewno sobie poradzisz. Jeśli czujesz, że nie jesteś gotowa na skok na głęboką wodę, to naturalnie, że lepiej jest zdecydować się na metodę małych kroków, nikt Cię tutaj nie będzie poganiał i Ty sama siebie też nie powinnaś. Najważniejsze, by iść stale do przodu, tempo nie ma znaczenia. Powodzenia na egzaminach :) Michalinka gratuluję tej galerii handlowej! To jest naprawdę duży wyczyn, ja odkąd zachorowałam nie byłam jeszcze sama w takiej dużej, piętrowej galerii handlowej typu Złote Tarasy na zakupach, największe to Tesco z przylegającym do niego pasażem (też spore, niektóre małe centra handlowe są tej samej wielkości albo mniejsze) i powiem szczerze, że ciągle nie czuję się gotowa na samodzielny wypad w takie miejsce. Ale oczywiście muszę się któregoś dnia przełamać i będę do tego dążyć. I zazdroszczę tego wieczoru panieńskiego, na pewno będzie super :) Ja wczoraj znów miałam mnóstwo pracy, czułam się w miarę ok, miałam też w czasie pracy spotkanie z klientem poza firmą, jechałyśmy z koleżanką (co prawda taksówką, żeby czas oszczędzić, ale zawsze) i miałam momenty niepewności, ale ataki to nie były, raczej taki niepokój. Po pracy chłopak podrzucił mnie do domu, ale w sumie byłam tam tylko chwilkę, bo byłam umówiona do fryzjera. Powiem Wam, że nie czułam się super, pierwsze pół godziny było średnie, trochę się trzęsłam, ale ponieważ i tak wiedziałam, że co jak co, ale z farbą na włosach do domu nie pobiegnę, to później się rozluźniłam, rozmawiałam z fryzjerką, śmiałam się, i w sumie 2 godziny zleciały przyjemnie. Dzisiaj za to czuję się średnio, albo to kwestia pogody, albo przewiało mi zatoki, ale boli mnie głowa i oczy tak typowo zatokowo, plus czuję się osłabiona i strasznie chce mi się spać. Mimo to dotarłam do pracy i nawet wysiadłam przystanek wcześniej, żeby wejść do takiej małej piekarni, która jest po drodze, i potem pieszo sobie doszłam do pracy. Mam nadzieję, że powrót też będzie ok, bo dzisiaj nie ma koleżanki, z którą wracam zazwyczaj. Miłego dnia dziewczyny!

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×