Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Gość AGATA1987

Witam dziewczyny To zabawne czytam tak o waszych burzach a u nas w Izmirze z 2 godziny temu też była burza :) lało jak z cebra, grzmiało :P. Pogoda jak w Polsce :). Dziś dziewczyny zrobiłam znaczący postęp :). Rano razem z mężem wsiedliśmy na prom, tym razem siedzieliśmy obok siebie ale to tylko po to aby trochę pobyć ze sobą bo potem mąż miał wrócić do karshiyaka czyli na drugi brzeg. Faktycznie ja z portu poszłam do szkoły a mąż czekał na powrotny kurs. Musiał dziś załatwić pewną rzecz z elektryką więc umówiliśmy się że to dobry powód aby spróbować pierwszy raz zostać samej w tej okolicy. Umówiliśmy się że najwyżej jak będę się czuła gorzej to zadzwonię i poproszę aby jednak przypłynął i poczekał na mnie. Droga na kurs spokojnie. Na kursie również wszystko fajnie, troszeczkę się denerwowałam że jakby co męża nie ma i jakby co i tak upłynie przynajmniej 40 minut zanim do mnie dotrze dotrze ale nie niepokoiło mnie to za bardzo. Uspokajałam się tym że znam osoby z kursu że nauczycielka jest bardzo miłą i ciepła osobą więc jakby co są wokół mnie życzliwi ludzie. Na pierwszej przerwie poszłam do toalety i się dziewczyny tam zacięłam (tam od początku ten zamek bardzo dziwnie chodził)......no normalnie jak spełnienie jednego z większych lęków. Ani w jedną ani w drugą ja bez telefonu bez torebki no bo po co? Ale starałam się nie spanikować, próbowałam na wszystkie sposoby i uspokajałam się. W końcu z zewnątrz jakiś chłopak usłyszał i razem on z jednej ja z drugiej strony próbowaliśmy i się wydostałam. :D Ale na prawdę paniki zero, ręce mi się nie trzęsły, serce nie biło szybciej normalnie nic z tych rzeczy. Do drugiej przerwy wszystko było ok a na drugiej przerwie 20-minutowej odważnie stwierdziłam że wychodzę bo około 5 minut dalej był sklep w którym kupiłam spodnie ale zostawiłam do skrócenia i dziś miałam odebrać. W sklepie była kolejka bab chłop wszystko wolno kasował więc troszkę się zdenerwowałam ale wytrwale stałam dalej. Jakoś się z nim po turecku dogadałam ale okazało się że spodnie będą dopiero za godzinę. Wkurzyłam się, wróciłam na kurs i wtedy miałam taki mały kryzys głupich myśli ale zaczęłam dialog do siebie i szybko przeszło. Potem do końca kursu było dobrze. Ani razu nie zadzwoniłam do męża. Po kursie razem z tą Niemką, Japonką i dwoma nowymi dziewczynami też Niemką i Rosjanką- dobrze mówią po angielsku poszłyśmy do tureckiej restauracji obok. Spędziłyśmy tam z półtorej godziny. Było bardzo miło i fajnie, te nowe dziewczyny na prawdę super i widać że są chętne na spotkania i spędzenie czasu razem. Przez cały czas byłam wyluzowana i na prawdę w pełni korzystałam z tego czasu. Tak się wyluzowałam że w ogóle nie myślałam o promie i jak się już rozstałyśmy (oczywiście one wszystkie do autobusa i metra w jedną stronę a ja jak na złość sama w drugą) i zostałam sama to dopiero wtedy zaczęłam się stresować. Sprawdziłam telefon i okazało się że na jeden prom już nie zdąże a na drugi muszę czekać 35 minut. Starałam się trochę wolno iść, odebrałam te spodnie i poszłam do portu. Przeszłam przez bramkę usiadłam na ławeczce i po prostu czekałam -25 minut. Trochę się denerwowałam więc cały czas mówiłam sobie wszystko to co mi zawsze pomaga i powiem wa dziewczyny znów dość szybko się uspokoiłam. Dopiero jak już byłam spokojna zaczęłam słuchać muzyki i na luzie czekałam na prom. Dopiero na promie zadzwoniłam do męża że już jadę i żeby wyszedł do portu na drugim brzegu. Na promie w ogóle się nie stresowałam słuchałam muzyki parzyłam na morze (wyjątkowo burzliwe dziś przez pogodę) i byłam z siebie dziewczyny na prawdę dumna :). Nie sądziłam że po 4 dniach od zaczęcia kursu będę na to gotowa a jednak idę do przodu :). Przepraszam dziewczyny, że dziś tak tylko o sobie ale jestem tak dumna i szczęśliwa i tym się chce z wami podzielić. :) nie wiem co będzie jutro, pojutrze ale cieszę się tym co udało mi się dziś. :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Gratuluję Ci Agata;) Pokonałaś swoje słabości, i to jest naprawdę piękne i godne podziwu-i oczywiście skopiowania ;) Julka ja bym w połowie Twojej aktywności wysiadła , widać,że ta praca dodała Ci skrzydeł;) Asiu u mnie dziś sporo też grzmiało.... Ale za to poranek taki gorący. I też myślę,że gorsze samopoczucie to nic złego, od czasu do czasu każdemu się zdarza, czy to na zmianę pogody czy z innych przyczyn. Współczuję Aniu tego nawału pracy... Madziu co u Ciebie słychać? Choć to nieładne, powiem,że fajnie wiedzieć,że samej się nie cierpi ;) Dziś mąż miał wolne, to podjechaliśmy do innego miasta, 35 km od nas. Musiałam zrobić porządne zakupy, powiem Wam,że w nocy całą trasę w śnie przejechałam, owszem nie zawsze czułam się pewnie i wspaniale,ale jak Agata radziłam sobie rozmową ;) Także zakupy, obiad w knajpce, spacer, a potem odwiedziliśmy jeszcze moją kuzynkę bo ona tam mieszka. A teraz marzę o śnie, taka jestem zmęczona. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Hej dziewczyny :) Aniu jak reszta dnia? Kiedy babcia opuszcza szpital? Dużo zdrówka dla niej. Agata gratuluję wszystkich sukcesów :) jeśli chodzi o mnie to ja w takich sytuacjach na pewno bym spanikowała, tzn chodzi mi o to zacięcie się, ja nawet na czerwonym świetle potrafię ostro panikować a co dopiero coś takiego, ehh.. Michalinko gratuluję takiej wyprawy :) teraz odpoczywaj Kochana :) Julka jak spacer, udany? Miło dziewczyny, że tak o mnie pytacie. Po przeziębieniu ani śladu, gripex łyknięty na noc najwyraźniej pomógł. Jeśli chodzi o wracanie z pracki raz jest lepiej raz gorzej, dzisiaj miałam wracać z chłopakiem (ale jednak musiał zostać dłużej w pracy) i powiem Wam że przestraszyłam się tego strasznie nie lubię z Nim (ogólnie z kimś) jeździć komunikacją bo wtedy ten ktoś wiem, że może zauważyć, że się denerwuje... szczególnie chłopak który wie, że takie coś w tramwaju mi się dzieje.. ale jeśli jadę sama nikt obok mnie nie siedzi to wtedy jest dobrze.. dziwne to wszystko.. muszę jeszcze jakoś opanować strach gdy nagle z zielonego robi się czerwone i wiem, że trochę tramwaj postoi, to mnie paraliżuje...nie wiem jak to ogarnąć.. chciałabym podróżować autem nie miałabym problemu, ale prawka nie mam, a na taksówki nie mam pieniędzy... porażka :) później byliśmy jeszcze z chłopakiem na zakupach w okolicy i było ok. ale to pieszo :) lecę poprasować ciuchy, miłego wieczoru :)

Odnośnik do komentarza
Gość Anna1987

Julka no to skoro Ty jesteś tam szefową, to już w ogóle nie ma o czym mówić - wychodzisz i cały czas idziesz do przodu, a to jest najważniejsze :) Agata rewelacja, taki intensywny i pełen wyzwań dzień, a Ty tak dobrze sobie poradziłaś :) Powiem Ci, że ja mam bardzo podobnie w takich awaryjnych sytuacjach typu zacięcie się gdzieś (mi się to często zdarza akurat, więc jestem na to przygotowana, ale też ja zawsze mam przy sobie komórkę) - bardzo panikuję na samą myśl o tym, że coś takiego mogłoby się przydarzyć, ale jak się już dzieje, nie wpadam w panikę i działam bardzo racjonalnie. Tak było np. jak nam ugrzązł w błocie ten samochód w górach i była realna groźba, że nie wyciągniemy go stamtąd. Ale jestem pełna podziwu, ile aktywności wczoraj podjęłaś - wielkie gratulacje i oby tak dalej :) Michalinka widzę że Ty też miałaś aktywny dzień :) Cieszę się, że podróż minęła Ci bez problemu. A jak dieta Twojej córy? Udało Wam się wypracować jakiś fajny jadłospis? Madziu moja babcia póki co na pewno zostaje w szpitalu do niedzieli, prawdopodobnie w poniedziałek wyjdzie do domu. Jej stan ogólny nie jest zły, ale co jest smutne, to że ona podobno tak średnio poznaje, kto do niej przychodzi i coraz częściej zdarza jej się mówić od rzeczy - jak była w domu nie miała takich problemów, często zbierało jej się na wspominki i opowiadała kilka razy te same historie, ale wielu starszych ludzi tak ma. Teraz mama mówi, że babcia wydaje się trochę nieobecna, a to jest dla mnie bardzo niepokojący sygnał. No ale mam nadzieję, że jak wróci do domu, do znajomego otoczenia, będzie lepiej. Ja mam podobnie jak Ty z tą jazdą - zauważyłam, że też dużo bardziej się denerwuję kiedy ktoś (chłopak, koleżanka) może zauważyć moje zdenerwowanie, niż jak jestem zupełnie sama. Co ciekawe, nie dotyczy to raczej obcych osób - codziennie siedzę obok kogoś w autobusie i zupełnie mi to nie przeszkadza, nawet o tym nie myślę. Ale też akurat sama jazda komunikacją nigdy nie była dla mnie największym problemem. Najważniejsze, że mimo lęków nie rezygnujesz z dojazdów komunikacją - mnie też średnio stać na taksówki, ale w najgorszych momentach mojej choroby nie byłam w stanie inaczej ruszyć się z domu, musiałam być zabrana spod klatki do miejsca docelowego i z powrotem, bo nie byłam w stanie dojść na przystanek. Poszło na to mnóstwo pieniędzy, ale cóż... A zamierzasz zrobić prawko? Ja się noszę z tym zamiarem od skończenia studiów, ale teraz jak pracuję to przyznam szczerze średnio mam siłę i chęci, żeby jeszcze popołudniami gdzieś biegać na kurs... Ja wczoraj miałam bardzo dobry dzień - po pracy weszłam jeszcze do Rossmanna i do takiego małego sklepu z ciuchami w galerii handlowej, w której jest ten Rossmann - nigdy w tym sklepiku nie byłam, jakoś go nie przyuważyłam ,a mają tam bardzo ładne i dość tanie ciuszki. Weszłam tam na luzie, przymierzałam, przebierałam się, kupiłam bluzeczkę i jeszcze miałam problemy z kartą - pokazywało błąd dostępu, dwa razy sprzedawczyni próbowała ściągnąć z niej pieniądze, za mną czekała inna klientka ,a ja się nawet nie zdenerwowałam, tylko wyszperałam gotówkę z portfela (na szczęście coś tam jeszcze miałam po porannym szaleństwie), zapłaciłam i wyszłam. Potem poszłam na przystanek i tam też miałam przygodę: autobus długo nie jechał, ale patrzę, że jedzie mój ojciec i zjeżdża obok przystanku, to wzięłam szczęśliwa swoje siaty i biegnę do niego i wyobraźcie sobie, że w momencie kiedy dotknęłam klamki.... odjechał! Kompletnie mnie zamurowało, a tu wiecie, deszcz, burza, ja w białych spodniach i sandałkach z tymi siatami... Dzwonię do niego wkurzona, a on: No ja ciebie widziałem, ale nie podchodziłaś, to odjechałem, myślałem, że mnie nie widzisz. Ręce mi dziewczyny opadły. Bałam się, że dostanę ataku lęku, bo autobus ciągle nie jechał, wszyscy inni czekający na przystanku patrzyli na mnie z politowaniem, ogólnie niefajna sytuacja, ale nic mi nie było, kompletnie - w końcu doczekałam się autobusu i dotarłam do domu. Potem pojechałam jeszcze do chłopaka i dzień minął bez lęków. Dzisiaj od rana praca, pogoda sie zepsuła, jest koło 20 stopni, ale bardzo pochmurno i bardzo duszno, nie lubię tego, bo zaraz chce mi się spać i czuję się mniej pewnie, ale przed pracą zaliczyłam jeszcze Biedronkę, więc nie ma tragedii. Miłego dnia dziewczyny!

Odnośnik do komentarza

Ja to dziewczyny nie lubię właśnie takich niespodzianek-typu muszę gdzieś poczekać, coś jest zamknięte, auto się psuje-od razu mam dużo kiepskich myśli,ale staram się być bardziej spontaniczna. Nie wiem jak Wy, ale jak wychodzę to mam w głowie plan-idę, tu, tu i tutaj, wracam tamtędy i koniec, żadnych odstępstw sobie nie życzę, a to ciężko tak żyć. Ale widzę,że i Ania i Agata świetnie sobie poradziłyście;) Madziu ja lubię jeździć z kimś naszym autem,czy gdzieś iść, ale jak jadę autobusem to siadam na pojedynczym siedzeniu i wybieram takie pory by jak najmniej ludzi jechało-ale dla mnie w ogóle cudem jest,że jeżdżę sama ;) Intensywny dzień Michalina, i dobrze,że spokojnie minął;) Julka też jak zwykle zaganiana ;) a ja byłam na zakupach, na spacerze, a wczoraj poszłam do przyjaciółki, szłam dziewczyny sama 25 minut miastem i było dobrze. Czasem pomyślałam,- idziesz miastem bój się, ale odsuwałam to od siebie ;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata bardzo Ci gratuluję. Takie historie wzbudzają ciepłe uczucia, i radość, jak komuś udało się wyjść na przeciw swoim * ograniczeniom*, przezwyciężyć je i robić swoje ;) Michalina Tobie też gratuluję, wiem,że bałaś się takich wyjazdów, a tu proszę, sukces;) Madziu ja to boję się auta prowadzić, ale ostatnio powiedziałam mężowi,że od września idę na kurs doszkalający, i teraz się nie poddam- ja dostałam prawo jazdy, ale od tamtego czasu jechałam może ze 3 razy i to była tragedia;) A jednak samochód daje sporą niezależność, szczególnie przy dzieciach... Aniu miałaś przygody, ale zobacz jak sobie świetnie poradziłaś, takie sytuacje budują naszą pewność siebie. Asiu fajnie,że szłaś na luzie i dobrze się bawiłaś:) A ja dziś rano w pracy, potem miałam tyle spraw do załatwienia... Zmęczyłam się. Szkoda,że deszcz cały czas pada-od rana, ale powiem Wam,że nawet z parasolem fajnie mi się latało po mieście;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny, ja tak z rana, bo moja siostra ma konkurs teatralny i jedziemy-bez męża, bo on musi iść do pracy na 14. Będę robić za kierowcę, a mam do przejechania całe 45 km w jedną stronę, potem do 16 na sali, i do domu. Trochę się boję, ale będzie też moja mama, mam nadzieję,że wszystko się uda ;) Ja nie próbowałam jeździć komunikacją, w ogóle to się cieszę,że mieszkam w mieście, gdzie autobusy nie są potrzebne. No a samochód to mój największy skarb-dzięki niemu zachowałam w krytycznych momentach kontakt ze światem;) Nie ma się Jula czego bać, ja w tych lękach dzieci woziłam, i nic się nie stało, a jakimś wybitnym kierowcą nie jestem. Po dodatkowych jazdach na pewno wsiądziesz bez problemów;) Aniu mała na razie je głównie kaszkę kukurydzianą, płatki ryżowe i zupki dla niemowlaków. Na szczęście jest mała, i wielu rzeczy nie próbowała z racji wieku, ale z drugiej strony zacznie niedługo jeść bardziej dorosło, a np taki chleb dla bezglutenowców u nad kosztuje 5,40 za mały bochenek, droga ta dieta.... I gratuluję tego,że poradziłaś sobie z tym powrotem, bez nerwów ;) Asiu też gratuluję spaceru samym centrum;) A ja wczoraj wracając z placu zabaw weszłam do sklepu i kupiłam sobie dwie bluzki, wcześniej je przymierzyłam, ale dumna z siebie byłam, bo 40 minut tam spędziłam,i nie pojawił się lęk ;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny Ale miło się czyta jak sobie dobrze radzicie. Co chwilę inna piszę ale co chwila sukcesy :). Bardzo się cieszę. :) Michalinko ostatnio idziesz jak burza, brawo. Miałaś wiele sytuacji stresowych ale to Cię w żaden sposób nie złamało. Pamiętam Twoje początki więc taka wyprawa 35 kilometrów od domu to na prawdę wielka sprawa. A najfajniejsze że nie w ogromnym stresie pojechałaś na szybko załatwiłaś i na łeb na szyje do domu gnałaś tylko na spokojnie, i jeszcze obiad tam zjedliście i jeszcze kogoś odwiedziliście brawo. A sklep bluzki przymierzalnie to też spore wyzwanie i spędziłaś tam 40 minut. Także myślę, że i dziś świetnie sobie poradzisz trzymam kciuki :). A z jedzeniem dla małej nie przejmuj się z tego co się orientuje warzywa owoce ryby nie zawierają glutenu a znam ludzi którzy tylko tak się odżywiają, kompletnie nie jedzą chleba czy mięsa i jeszcze wyniki mają nie raz lepsze od kogoś kto zjada *wszystko*. Asiu i u Ciebie też kolejne sukcesy. 25 minut spacerkiem przez miasto i dałaś radę, nie zraziłaś się tym pobytem w galerii i bardzo dobrze idziesz do przodu i to jest świetne :). Aniu widzę że u Ciebie też lepszy czas, oby trwał jak najdłużej kochana. Przykro mi z powodu babci ale to już niestety coraz starsza osoba. Takie problemy z pamięcią moga się zdarzać ale to może też przez ten pobyt w szpitalu to na pewno mocno ją zestresowało, może jak wróci do swojego otoczenia to z czasem wszystko się unormuje. Jula ty funkcjonujesz już jak całkowicie zdrowa osoba. Praca potem załatwianie spraw na mieście, stresu zero. Bardzo Ci tego gratuluję, mam nadzieję że też kiedyś dojdę do takiego etapu. Wciąż bardzo mnie inspirujesz do dalszej walki i stawania na przeciw swoim ograniczeniom :). A ja dziewczyny miałam wczoraj bardzo fajny dzień. W domu spędziłam może z 2 godziny. Rano popłynęliśmy z mężem na Asancak- w przyszłym tygodniu spróbuje już popłynąć sama w obie strony, na razie na drogę do nie całkiem jestem gotowa. Może dlatego że od nas się płynie tam około 25 w porywach 30 minut bo zatrzymuję się jeszcze w innym porcie Passaport. No a powrotnie to płynę maksymalnie 20 minut więc jest łatwiej :). No ale popłynęliśmy razem ja z portu poszłam do szkoły (jak to brzmi hehe znowu jestem uczniem :) ) a on popłynął w jeszcze inną część miasta bo miał wczoraj 2 rozmowy o pracę. Na kusie byłam zupełnie spokojna, szybko i miło minęły te 4 godzinki. Po kursie czekałam z 20 minut na siostrzenicę mąża która do mnie przypłynęła bo miałyśmy razem szukać prezentu dla jej mamy na urodziny (są w poniedziałek). Troszkę pochodziłyśmy po sklepach potem poszłyśmy na pyszny obiad a potem długo szłyśmy na dolmus taksi (to taki busik który za groszę zbiera z ulicy jak najwiecej ludzi i rozwozi najblizej miejsca o ktore poprosisz) i dolmusza dojechalysmy w inna czesc miasta. Tam spotkalysmy sie z moim męzem i odebraliśmy z urzędu już moją kartę pobytu. :) Tak dziewczynki mam już kartę pobytu mogę być w Turcji do 2015 roku i mogę pracować :). o ile oczywiście znajdę pracę. Potem popłynelismy na naszą stronę, chwila w domu wieczorem wybraliśmy się na koncert muzyki klasycznej. Niedaleko nas dosłownie odległości piechotą można pokonać jest mały teatr połączony z operą. Koncert był piękny, kilka razy się wzruszyłam. Grali na wiolonczeli i gitarze. Sonaty a po przerwie tanga. Konert trwał z przerwą półtorej godziny. Ani sekundy się nie stresowałam mimo że siedzieliśmy daleko od wyjścia. Była uroczo. :) Pozdrawiam was dziewczyny serdecznie i zyczę udanego weekendu

Odnośnik do komentarza

Agatka Ty to już też funkcjonujesz wspaniale, no i do tego tak szybko w obcym kraju się zaaklimatyzowałaś, wspaniale;) To teraz będziemy trzymać kciuki za pracę;) Michalina mam nadzieję,że wyjazd się uda, zresztą teraz radzisz sobie tak dobrze,że jak mogłoby być inaczej;) Julka to właśnie nasza taka inspiracja, taką drogę pokonała, i tak sobie świetnie radzi ;) A jak już wsiądziesz za kierownicę, to na pewno będzie Ci jeszcze lepiej;) A ja Wam dziewczyny powiem,że mam dziś lenia ;) Byłam z mężem na ryneczku, kupiłam co chciałam, mąż jeszcze poszedł coś tam pooglądać, a ja poszłam na część z ubraniami i kupiłam sobie spodnie. Byłam zupełnie niezdecydowana, potem mąż mnie poganiał, trochę się zdenerwowałam, i wzięłam w końcu nie te upatrzone, ale może te będą fajniejsze? Ileż można chodzić w bieli i czerni? ;) No, ale wróciłam spokojnie, mimo tego drobnego stresu. A teraz zagonię męża do sprzątania, bo już mi się limit energii wyczerpał, miłego weekendu ;)

Odnośnik do komentarza

Mam Michalina,że wszystko się udało i zadowolona wróciłaś do domu ;) Bardzo dobrze,że tak ostro ruszasz naprzód. Agata A ty to kochana już tam tak żyjesz swobodnie. Naprawdę jestem pełna podziwu,a to przecież nie każdemu od razu się udaje, a tutaj proszę. Mimo tego co Ciebie spotkało odważnie idziesz do przodu ;) A i dziś robię to danie, mam dziś na obiedzie dziadków męża, kupiłam kawałek jagnięciny i będzie ten pilaw z gulaszem+ciekawe czy wyjdzie? Asiu trzeba więcej kolorów nadać życiu, od razu humor lepszy się robi. No i gratuluję zakupów, mimo zmęczenia;) A ja wczoraj latałam po sklepach, potem męża zabrałam do Nomi, bo zachciało mi się surfinii na naszym balkonie, więc tak spędziliśmy czas, a potem do Biedronki, na nieszczęście tłum wielki,więc mąż poszedł zająć kolejkę, a ja latałam jak torpeda sama po sklepie. Zawsze mamze sobą zestaw dobrych myśli w torebce, wiem,że jeżeli jakiś niepokój się pojawi, czy myśl-moja psycholog mówiła, że zupełnie normalnym jest fakt,że one będą się pojawiać, ale dzięki terapii wiem jak nie dopuścić by zamieniły się w lęk. Więc wczoraj patrzę w sklepie na ten tłum, i właśnie świadomość,że sobie poradzę nie pozwoliła myśli-uważaj tłum, przekształcić się w coś większego. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Anna1987

Cześć dziewczyny! Julia jestem pewna, że po kilku jazdach doszkalających spokojnie wsiądziesz do auta i będziesz nim jeździć gdziekolwiek zapragniesz :) To jest naprawdę duża niezależność, bo z komunikacją miejską nigdy nic nie wiadomo, a ja np. czy do pracy, czy na większe zakupy muszę już podjechać, pieszo miałabym naprawdę daleko (do pracy pieszo spokojnie ponad 2 godziny, więc nie ma wyboru). Cieszę się, że w markecie tłum nie był dla Ciebie przeszkodą :) Michalinka i jak wyjazd? I gratuluję zakupów na luzie :) Agata Ty znowu miałaś taki intensywny dzień, aż miło czytać :) Zazdroszczę, idziesz jak burza, i to w obcym miejscu! Mam nadzieję, że uda mi się dojść do takiego samego etapu :) No i fajnie, że masz już tę kartę pobytu :) A zamierzasz szukać pracy teraz czy jak jeszcze trochę podciągniesz turecki? Masz jakieś konkretne branże na oku? Asiu leniwy dzień też jest czasami potrzebny :) A co do zakupów, to fajnie, że wybrałaś coś kolorowego - ja uwielbiam kolorowe ubrania, prawie nie mam w szafie rzeczy czarnych i białych i powiem Ci, że zaraz się jakoś tak lepiej czuję jak wkładam np. coś zielonego czy żółtego :) Ja w piątek miałam nieoczekiwanie powrót z pracy bez koleżanki, bo jechała w inną stronę po pracy, więc musiałam z laptopem i segregatorami dotoczyć się na przystanek, 15 minut w deszczu - lęk się nie pojawił, za to było mi strasznie ciężko i niewygodnie i odetchnęłam z ulgą, jak wsiadłam do autobusu. Wczoraj od rana do mniej więcej 16 pracowałam w domu, a potem wybrałam się do chłopaka, po drodze nie czułam się całkiem dobrze, miałam jakiś taki wewnętrzny niepokój, jeszcze autobus się mocno spóźnił i zamiast 5 minut czekałam 25, ale jakoś dojechałam i jeszcze po drodze weszłam do Lidla, więc byłam z siebie dumna, że nie zrezygnowałam z wyjścia, tylko wyszłam lękowi naprzeciw. Dzisiaj też mam plan popracować tak do 16, a potem idziemy do znajomych, mam nadzieję, że też obędzie się bez lęków. Zdaję sobie sprawę, że mogę być teraz na nie bardziej podatna, bo jestem dość mocno przemęczona, pierwsze myśli po obudzeniu dotyczą pracy, jak zasypiam też ciężko mi o niej nie myśleć, a to podnosi poziom stresu, no ale cóż - trzeba przeżyć. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Julka Ty to z każdą sytuacją umiesz sobie poradzić, oby tak dalej, gdy coś nam wychodzi wtedy motywacja do walki sięga gwiazd, też tak masz?:) Asiu co do zakupów u mnie z chłopakiem jest identycznie, ale jak to mężczyźni, nie mają cierpliwości do latania po sklepach... Aniu cieszę się, że wyszłaś na przeciw lękowi i że to on nie wziął nad Ciebie górę, tylko odwrotnie :-) oby tak dalej! Udanego wieczoru ze znajomymi dziś! :) A ja miałam intensywny weekend. We sobotę rano pojechałam do szkoły, wracałam od połowy drogi sama, połowę podrzucił mnie kolega, powiem Wam, że coraz lepiej ta jazda mi wychodzi. Coś w stylu lęku pojawia się tylko na 2-3 minuty podczas pewnej trasy-gdy naokoło jest las i autobus wtedy bardzo szybko pędzi, tak sobie uroiłam w głowie chyba, bo jak minie ten obszar to jedzie mi się normalnie. Dziwne co? Po szkole na 18stą pojechałam z chłopakiem oglądać mecz do pubu w centrum miasta, stolik na górze, chmara krzyczących kibiców a ja pośród nich bez lęku. Było dobrze, oprócz bólu głowy który mi towarzyszył... a dzisiaj pobudka 5:30, dojazd do szkoły znów, zaliczenie egzaminu i o 11 wyjazd do Kozienic z centrum, do którego musiałam się dostać-również na spokojnie. Widzicie jak ja sobie uroiłam... wracam z pracy do domu 8 minut często panikuję, a dzisiaj i wczoraj przez pół warszawy jechałam i tramwajem i autobusem i było normalnie. Wbiłam sobie do głowy, że tam się denerwuję i o tym myślę. I zdenerwowanie często się pojawia, sama to przywołuję. Brrr... No nic, teraz dobry obiadek mamusi i leniuchowanie :))) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny Dziękuje dziewczyny za miłe słowa, tak własnie myślę, że to chyba duże osiągnięcia bo jestem w obcym kraju, w nowym miejscu jeszcze z barierą językową a jednak radzę sobie chyba dość dobrze jak na agorafobika :). Madziu skoro jesteś świadoma czego konkretnie się boisz i w którym momencie to jesteś w stanie to pokonać. Na tej trasie zamiast pozwalać lękowi rozgościć się na dobre ćwicz non stop dialog- typu: to tylko moje przeczucie które nie musi się sprawdzić. Nigdy nic nie stało się na tej trasie więc i teraz na pewno też tak będzie, to tylko moje myśli. Jeśli chcę mogę myśleć o czymś innym. Itd. Coś w tym rodzaju. W tym moim poradniku było takie jedno mądre zdanie dotyczące tego: *Jeśli jesteś tą osobą która podtrzymuje Twój stan, jesteś także tą, która jest władna go zmienić i wyrosnąć z niego*!!! Wiesz dla mnie największy stres łączy się z pozostawaniem samej czy to w domu czy w komunikacji itd. Wiem to, to też urojenie, ale właśnie za każdym takim razem stosuje dialog tak aby nie pozwolić lekowi mną kierować. Wiadomo to nie dzieje się jak za dotkniecięm magicznej różdżki ale z czasem jest coraz lepiej. Aniu współczuje tego nawału pracy spróbuj znależć choć chwilkę na relaks tylko dla siebie :). A ja dziewczyny dziś też mam totalnego lenia. Zmęczona jestem tym tygodniem zarówno fizycznie (już sny mam że stoimy w grupach i ćwiczymy tureckie dialogi :D) jak i emocjonalnie (dużo przeszkód w tym tygodniu pokonałam) więc dziś zrobiłam sobie taki spokojny dzień. Póżno wstaliśmy, potem wolne śniadanko. Potem gotowałam ze szwagierką (zaraz napiszę nowy przepis :) ). Póżniej wszyscy razem poszliśmy na długi spacer. Spacerowaliśmy brzegiem morza, dziś u nas tam zabawy, muzyka, atrakcje dla dzieci bo dziś w Turcji świętuje się dzień matki. Wypiliśmy herbatkę w jednej z kawiarni z widokiem na morze i powoli wróciliśmy do siebie. 3 godzinki to wszystko trwało mimo że byłam daleko od domu nie stresowałam się ani trochę. A teraz odpoczywamy, ja zaraz siądę do tureckiego. Przepis: Fasolka szparagowa w sosie: Fasolkę szparagową zieloną (my dałyśmy półtora kilo- dla 5 osób starczyło i jeszcze na jutro trochę zostało) pokroić (jedną na 3 części) umyć. 2 małe cebulki pokroić i wrzucić na oliwę z oliwek ( my dodatkowo dodałyśmy jeszcze 3 te ich zielone papryczki takie podłużne ale nie bardzo ostre) smażyć, mieszać. Następnie dodać pokrojone drobno i obrane pomidory ( dałyśmy ich sporo taką jedną sporą miskę). To trochę podsmażyć, mieszać. Dodać fasolkę, nie mieszać tylko przykryć pokrywką. Dodać jedną pokrojoną na większe części dużą marchew wciąż nie mieszać. Za jakąś chwilkę podlać to ugotowaną wodą tak aby przykryło fasolkę i na małym ogniu pod przykryciem trzymać około 40 minut. Podawać z pilavem i... Jogurt ze startym zielonym ogórkiem i miętą: Zetrzeć kilka ogórków. W Turcji jest coś takiego jak Ajran- jogurt z wodą my dawałyśmy to a wy same możecie rozmieszać. Do tego wrzucić te starte ogórki. Dodać czosnek zmiażdżony. Rozlać do miseczek. Posypać suszoną miętą dość obficie z góry na środek wlać troszkę oliwy z oliwek. Wspaniałe na ciepłe dni!! Tu obrazki jakby ktoś miał wątpliwości :D 1. cacik czyli ten jogurt z ogórkiem http://www.ankarascene.com/haber/yogurt-and-cucumber-salad-cacik-3603.html 2.taze fasulye czyli fasolka http://zeytinagaci.blogspot.com/2008/08/zeytinyal-taze-fasulyeyi-gerekten.html Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Ja Agata taki sos z ogórkiem robię do mielonych, robię takie małe kulki, piekę w piekarniku i dodaję sos z jogurtu-ja daję grecki, tarty ogórek i dużo czosnku ;) Tylko właśnie ten turecki musi być płynny bardziej, bo jogurt grecki to można nożem kroić;) Dziewczyny jestem z Was strasznie dumna, widać wiosna nam dodaje sił. Aż człowiekowi miło na sercu się robi, jak pokonujemy własne słabości. Także gratulacje dla każdej z osobna i wszystkim razem. A ja wczoraj już w domu zostałam, a dziś pojechaliśmy do moich rodziców, zaszłam do kościoła,i poszliśmy na prawie dwugodzinny spacer, także padam z nóg teraz. pozdrawiam Was serdecznie ;)

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny naprawdę jak się to czyta,to aż człowiekowi chce się wyjść z domu i też chwalić swoimi sukcesami ;) Jesteście wspaniałe,że tak walczycie, a Jula i Agata są naszą wielką inspiracją ;) Wyjazd się udał, było parę momentów kiedy pojawił się nie lęk, a takie zdenerwowanie,ale przezwyciężyłam to. W zasadzie było spokojnie. Wczoraj byliśmy u teściów na obiedzie. A dziś pogoda taka sobie, córa coś spać nie mogła i o 5 pobudkę zrobiła, także jestem już na pełnych obrotach, bo zaraz druga wstanie. Także gratuluję Wam dziewczyny i mam nadzieję,że kiedyś będą taka swobodna jak Wy ;)

Odnośnik do komentarza
Gość Anna1987

Magda z tymi naszymi lękami często jest dokładnie tak, jak to opisałaś - nastawiamy się, że poczujemy gdzieś lęk, i on faktycznie przychodzi. Ja to u siebie też zauważam, zresztą pewnie większość dziewczyn tutaj może to o sobie powiedzieć. Najważniejsze, by zdawać sobie z tego sprawę i nie panikować, gdy zaczynamy czuć pierwsze objawy lęku, tylko mu się poddać, powiedzieć sobie, że owszem, boję się, czuję niepokój, ale to minie, bo to tylko część mojej choroby, a tak naprawdę nic się nie dzieje, jestem bezpieczna. Zobacz, ile fajnych rzeczy potrafisz zrobić mimo choroby :) Agata Ty sobie radzisz świetnie nie tylko jak na agorafobika, ale jak na człowieka w obcym kraju w ogóle :) A jak czytam te przepisy, to aż ślinka cieknie. Asia i Michalina, wy też idziecie do przodu, to jest bardzo optymistyczne :) Ja wczoraj spędziłam bardzo miłe popołudnie i wieczór u znajomych, zero lęku ani po drodze, ani u nich, bardzo mnie to odprężyło i pozytywnie nastawiło. Dzisiaj droga do pracy i z powrotem też bez przeszkód, w dodatku w połowie dnia pięknie się wypogodziło i aż miło było czekać na autobus :) Przetrwałam też duże zebranie, na 15 osób, z czego kilku to byli szefowie działów, nie lubię tych spotkań w sali konferencyjnej, bo ona jest niezbyt duża i duszna, a do tego nie ma okien i człowiek się czuje trochę jak w klatce, taki przytłoczony, ale lęk się nie pojawił. W ogóle dzień zleciał jak szalony, teraz też tylko coś szybko zjem i wracam do pracy. Pozdrawiam Was

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Hej dziewczynki jak mija dzień? u mnie leniwo, rano zakupy z mamą, później prawie cały dzień w domku w Kozienicach, tzn w sumie po obiedzie pojechałam z tatą na miasto, kupiłam baleriny i zrobiłam mamie małe zakupy w rossmannie, ale dopadła mnie hiperwentylacja, tak całkiem znienacka, tzn płytki oddech, w domu jeszcze trochę trzymało ale już przeszło... troszkę się tym zdenerwowałam i teraz mam w głowie, że i jutro jak będę rano busem do Wawy jechać się pojawi itp. :( Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata ja jak Asia robię taki taki sosik, moja mama tak robiła, do tego właśnie takie kotlety mielone pieczone, mama nazywa to kebabki, bez jajka, bułki tylko samo mięso i czosnek. Pieczemy z cebulką i jemy z tym sosem, nawet dziś to miałam na obiad ;) I w ogóle wciąż jestem pod wrażeniem Twojej postawy wobec nowego miejsca;) A dziś z rana zakupy, potem szybko do domu, bo synek ma zapalenie gardła. Jutro teściowa ma przyjść do dzieci, chociaż wolałabym nie iść do pracy:( Madziu zobacz pojawiło się i zniknęło, na pewno sobie poradzisz nawet jeżeli to się pojawi. A w ogóle to ja Ciebie podziwiam, te busy do Kozienic to spod Pałacu kultury odjeżdżają(chyba,że coś się zmieniło?) to samo centrum Warszawy;) Aniu cieszę się, że dzień i weekend udany;) Michalina każdego dnia robisz wspaniałe postępy ;) Asiu też czmychasz, cudownie;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

A ja wczoraj byłam taka wypompowana od rana przez dzieci,że nie wiem jak ale zasnęłam z nimi o 19;) Eh, skąd one mają tyle energii? ;) Julka zawsze możesz zrobić sobie wolne, bez wyrzutów, skoro wolisz być z synkiem. To normalne. Madziu spokojnego powrotu ;) Aniu dużo pracy u Ciebie, ale zobacz jak świetnie sobie radzisz;) Dziś mam wizytę u psychologa, muszę się przygotować, bo dawno już nie byłam... to chyba dobrze jak nie czuję już aż takiej potrzeby chodzenia do niej po wskazówki? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny :) to faktycznie bardzo optymistyczne ze tak zgodnie idziemy do przodu :). Michalinko coraz lepiej sobie radzisz widze ze ostatnio probujesz coraz wiecej nowych rzeczy i wszystko sie udaje. Super teraz tak trzymaj i gratuluje tej wyprawy :). Nie dziwne ze nie czujesz juz takiej mocnej potrzeby aby spotkac sie z psychologiem. Asiu tak w Turcji sa 2 rozne rodzaje jogurtow. Jeden wlasnie taki grecki ze nozem mozna kroic a drugi Ajran to jest jogurt z woda. Oni to zazwyczaj kupuja do jedzenia wbijaja w opakowanie rurke i pija bo on jest rozrzedzony z woda. Jest bardzo smaczny i zdrowy. Sprobujcie dziewczyny jeszcze kiedys wlasnie miete do tego dodac- bardzo orzezwia :). Aniu te slowa ktore polecilas Magdzie bardzo fajne wrzuce domojej listy :) no ifajnie ze leki Cie nie mecza. Ja wczoraj mialam bardzo zajety dzien dlatego nie pisalam. Po kursie bylam u lekarza kontrolnie takze juz zmoimi plucami jest wszystko ok zarowno w osluchu jak i na zdjeciu bardzo sie ciesze. Wczoraj szwagierka miala urodziny wiec z meza siostrzenica pieklysmy dla niej ciasteczka i takie kolorowe owocowe koktajle zrobilysmy bo ona takich slodkich ciast nie lubi a wieczorem wszyscy razem jeszcze z moja kolezanka zkursu- japonka i jej mezem poszlismy na koncert. A dzis jestem po kursie chwilke bedziemy jeszcze w biurze siostry a potem do domu dzis wieczor tylko z tureckim :P. İ wczoraj i dzis maz ze mna plynal tylko a potem nawet nie wychodzil z promu tylko odplywal a ja na kurs ı potem wracalam sama. Dzis to nawet bez zadnego stresu spokojnie poszlam do portu (a ja ta szkole mam w samym centrummiasta wiec do portu ide glowna ulica zawsze popoludniu mocno zatloczona.) poczekalam na prom a na promie to tak sie zrelaksowalam ze nie chcialo mi sie wysiadac :). pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam;) a ja mam dzisiaj taki nijaki dzień, niby zrobiłam wszystko co zaplanowałam,ale nie powiem pojawiły się niezbyt fajne myśli. Musiałam nawet na chwilę przerwać to co robiłam i się wyciszyć, nie wiem chmurzy się,może to napięcie przed deszczem? W każdym razie niby fajnie, bo plan wykonany, ale jednak w stresie to wszystko wyszło i nie do końca jak chciałam. Cóż, trzeba się pogodzić z takimi gorszymi momentami. Agata wiesz ja bardzo lubię jogurty, także ten wodnisty też chętnie bym spróbowała i gratuluję swobody;) Madziu i jak powrót do domu? Aniu gratuluję postawy podczas konferencji z szefami. Julka jak dzień mija, jak synek? Michalina ja w pewnym momencie chciałam zamieszkać z moją panią psycholog, wydawało mi się,że tylko ona mnie rozumie i pomaga. A potem to zniknęło;) pozdrawiam, idę po córę.

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Asiu takie chwile się zdarzają, tak jak u mnie wczoraj, ale popatrz przez pryzmat swoich dni, więcej jest dni tych fajnych, spokojnych i z tego trzeba się cieszyć :) Ja dzisiaj na spokojnie dojechałam do Warszawy, w pracy 8-15 a później byłam na rozmowie o pracę (chcę zmienić dotychczasową) Okazało się, że to super oferta, tak bardzo bym chciała, żeby ten Pan oddzwonił.. trzymajcie kciuki! Ogólnie dzień bardzo spokojny, bez nerwów, oby tak dalej... Jutro mamy zamiar iść z chłopakiem do kina na Oszukane. Ten tydzień mimo pracy do piątku jest taki na luzie, że aż chce się wstawać, a to dlatego, że odpoczynek od szkoły, w weekend zakupy w malej galerii w Radomiu (30km od Kozienic) i jakoś to mnie tak nastraja :) (wiem to infantylne cieszyć się z nadchodzących zakupów:D) ale wiecie o co chodzi...nie muszę się martwić, żeby kuć do kolokwium itp, także mam zamiar czerpać w tym tygodniu jak najwięcej. Pozdrawiam! :)

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczęta. Byłam wczoraj w pracy, ale tak mi się nie chciało, byłam dosłownie na godzinę, cóż, widocznie dzień lenia mnie dopadł. Ale wieczorem poszłam na Mszę. Wiecie ja mam problem z kościołem, myślę,że na to wpływ ma wydarzenie w przeszłości, które kiedyś wyparłam, a potem w fazie lęku ono wróciło i spokoju mi nie daje. Jak miałam 10 czy 11 lat, to na Mszy upadł starszy pan, przyjechali lekarze, stwierdzili zgon i go tak zostawili, tylko czarną folią przykryli, ksiądz mszy nie przerwał, a jak szliśmy do komunii, to niemal skakaliśmy przez tego pana! Teraz myślę,że ta wizja,że kościół to niebezpieczne miejsce, że pełno ludzi,a mimo to jak upadnę to umrę mnie jakoś tam męczy. Także chodzę wszędzie, a w kościele mi ciężko. Stanęłam przy drzwiach, były otwarte, więc sobie mówiłam- zawsze mogę wyjść. Na szczęście msza była szybka, ale tłoczna, bo komunia u nas będzie w sobotę więc dzieci czekały na próbę, i tłumek był,ale jakoś dałam radę. No i jeszcze po niej, poszłam do Tesco na małe zakupy. Muszę chyba zacząć chodzić nie w niedzielę, ale właśnie w zwykłe dni i się przekonywać.... Asiu nie miej wyrzutów, takie dni każdemu się zdarzają. Ważne,że zrobiłaś co chciałaś. Madziu trzymam mocno kciuki;) I jak Michalina było na wizycie? Agata bardzo Ci gratuluję tej samodzielności i dobrego samopoczucia:) pozdrawiam, córka już śniadanie chce;)

Odnośnik do komentarza
Gość Anna1987

Michalinka i jak było u psychologa? Agata cieszę się, że ze zdrowiem już w porządku. Super sobie radzisz z drogą na kurs i z powrotem, nic tylko podziwiać! Pamiętam, jak sama byłam w Turcji i płynęliśmy przez Bosfor do azjatyckiej części Stambułu, bardzo przyjemnie było na tym promie, piękne widoki i taki orzeźwiający wiatr, bardzo miło to wspominam, a Ty masz takie przyjemności codziennie :) Asiu tak niestety czasami jest, ja też miewam takie dni, np. wczoraj (może to kwestia pogody faktycznie, albo tego, że okres niedługo dostanę) - nic się niby nie działo, spokojnie dojechałam do pracy, ale czułam cały czas taki wewnętrzny niepokój i miałam niefajne myśli. Też wytrwałam do końca dnia pracy (a jeszcze ostatnia godzina to było bardzo stresujące niespodziewane zebranie z szefem szefów, do którego nie byłyśmy jako dział przygotowane i dostałyśmy dość konkretny ochrzan), ale zadzwoniłam do chłopaka i poprosiłam, żeby odebrał mnie z miejsca, gdzie zostawi mnie koleżanka, bo czułam się jakaś taka osłabiona i zmęczona, chyba wyłażą ze mnie te wszystkie stresy z ostatnich dni. Co ciekawe, jak się spotkaliśmy, to jeszcze poszliśmy do takiego dużego salonu odzieżowego, który był w pobliżu, taki dom mody, sam w sobie jak supermarket, rzadko tam bywam, a jednak się nie denerwowałam jakoś strasznie i chłopak na spokojnie kupił spodnie i koszulę - spędziliśmy tam prawie godzinę i nie czułam się źle. Potem spędziliśmy leniwe popołudnie i dzień zleciał. Też nie lubię mieć tych myśli i czuć się taka słaba i bezwolna, ale wiem, że muszę przepękać. Magda zazdroszczę spokojnych, relaksujących dni, ciesz się nimi :) Trzymam bardzo mocno kciuki za tę pracę! A co to za oferta? Julka po takich przeżyciach to ja Cię szczerze podziwiam, że w ogóle jesteś w stanie wejść do kościoła! I w dodatku wytrzymałaś na stojąco, co dla mnie byłoby bardzo trudne. Ja akurat do kościoła nie chodzę, ale jak chodziłam jako dziecko, to pamiętam, że i bez agorafobii można było źle się poczuć i zasłabnąć, zwłaszcza latem, a ty dałaś radę spędzić tam całą mszę i jeszcze pójść do Tesco :) Ja dzisiaj z półgodzinnym poślizgiem dotarłam do pracy, byłam z siebie dumna, bo z powodu remontów były gigantyczne korki i przez 45 minut pokonywałam odcinek, który normalnie jadę 5-7 minut, prędkość znikoma, wysiąść po drodze by się nie dało, tłok ogromny, duszno, a mi nic nie było, nie czułam nawet niepokoju. Zobaczymy jak minie reszta dnia. Ale powiem Wam, że przemęczona jestem, sypiam po 5 godzin i w ciągu dnia czuję się jak zombie, mimo że pogoda piękna i cieplutko. Dzisiaj znów muszę wziąć pracę do domu... Marzę, żeby to już się skończyło.

Odnośnik do komentarza

Julka ja jak Ania po czymś takim to już na pewno bym nie weszła, także brawa za odwagę,że mimo to wystawiasz się na lęk i próbujesz tą niechęć pokonać;) Aniu cieszę się,że mimo trudności po drodze spokojnie dojechałaś i jak Asia, nawet mimo gorszych chwil idziesz na przód;) Madziu ja tak samo cieszę się z zakupów, to bardzo fajne uczucie;) Agata to jak zwykle działa wspaniale;) Asiu i jak dzisiejsze samopoczucie? Powiem Wam,że było bardzo fajnie, nawet na luzie rozmawiałyśmy o tym jak pielęgnować ogród ;) co mnie bardzo cieszy, bo jednak najpierw miałam jak Asia- myślałam,że zamieszkam z moją psycholog bo ona dawała mi wielką siłę, każde jej słowo było na wagę złota, teraz widzę u siebie więcej luzu. A dziś zakupy, spacer w parku, wczoraj tak samo;)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×