Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki Jula za polecenie, sprawdzę gabinet na wrzeszczu bo ja z Gdyni;) A jutro właśnie muszę jechać sama do ikei...ostatnio dostałam paniki wśród tłumów i nie wiedziałam czy mam uciekac, zemdleć czy paść trupem- mam nadzieje, że jutro dam rade i ze o 10 rano ludzi jeszcze nie będzie - na szczęście mam tylko 1 rzecz do kupienia. No i czeka mnie jeszcze podróż do rodzinnego miasta czego tez nie cierpie-sama w aucie od razu mam wizje tego co może mi się przytrafić...ah, dlaczego nie mozemy normalnie funkcjonowac:(

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję Pula,że już niedługo to wszystko będzie wspomnieniem. Przecież kiedyś musi być lepiej. Ja Agata jak Asia po okresie kiedy byłam sama-5 lat studiów, wyjątkowo doceniam to,że mieszkamy razem,że moi bliscy są na parterze, dziadkowie na tej samej ulicy,a teściowie 5 km ode mnie. Wiadomo jak miałam 19 lat i zamieszkałam sama w dużym mieście, było super-ta swoboda. Ale tylko przez miesiąc. Potem odliczałam najpierw lata,potem miesiące i na końcu dni do powrotu w rodzinne strony. Na szczęście po 3 latach spotkałam mojego męża, mieszkał co prawda na drugim końcu miasta,ale miałam świadomość,że już taka sama tu nie jestem... Julia remontu współczuję, i mam nadzieję,że zakupy się udadzą:) Ja już chcę męża popędzać,no,ale myślę,że przed 9 tłumów nie powinno być tak wielkich... Asiu każdy potrzebuje odpoczynku, ot taki zdrowy egoizm:) A ja jadę na te zakupy, powtarzam sobie,że dam radę... No,a potem kolejna tura porządków...

Odnośnik do komentarza

I jak tam weekend mija? Mam nadzieję,że zakupy jakie planowałyście się udały bez większych problemów:) U mnie ładnie,śnieg pada, córcia wystąpiła w przedstawieniu, dumny mąż nagrał, a mała gwiazda już dziadków na projekcję zaprosiła:) No,ale poza tą szkołą językową nigdzie nie byłam,męża na zakupy wysłałam,te ostatnie porządki nieźle mnie wymęczyły,muszę trochę zadbać o siebie,by święta nie stały się koszmarem:) pozdrawiam Was serdecznie

Odnośnik do komentarza

Mi mija pracowicie:) Agata ja też przed okresem i tak mi się nie chciało wczoraj jechać do sklepu, poszłam na siłę, w ogóle się tym nie cieszyłam,wybrzydzałam, wściekła byłam i marzyłam o powrocie do domu. Ja już się przyzwyczaiłam,że to od hormonów,a nie od nerwicy. Choć kiedyś taki stan traktowałam jako poważną chorobę, związaną właśnie z nerwicą, i niepotrzebnie ją podsycałam. A i jeszcze o rodzinie, ja jestem bardzo rodzinna, i zawsze mi brakowało bliskich koło mnie. Moi rodzice przybyli z różnych części kraju, nie miałam tu dziadków, cioć,czy kuzynek. Dlatego teraz nie opuściłabym rodziny, chcę by moje dzieci miały blisko krewnych, ja tego nie miałam i dla mnie to bardzo ważne. Asiu gratulacje dla gwiazdy:) Michalina, i jak tam zakupy? Pula mam nadzieję,że wszystko dobrze poszło. A Ty z Gdyni, hmm może popytam moją psycholog kogo poleca bliżej Ciebie, bo mi by się nie chciało tyle jeździć,ale jeżeli Ci to nie przeszkadza, to czemu nie:) a dziś dalej sprzątam, mąż musi odśnieżyć chodnik, u ans tyle napadało,że w końcu widać zimę. Jest też koło nas jarmark świąteczny ze średniowiecza, chciałabym wpaść,ale nie wiem czy się wyrobię?... Mąż chce pomóc w porządkach,ale ja wolę sama,bo on sprząta na poziomie naszego syna:),potem muszę poprawiać,ale ja jestem straszą pedantką;)

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witajcie dziewczyny Ale mnie powaliło, chyba zatoki no jestem ledwo żywa, na 12:40 mam wizyte u lekarza zobaczymy co tam powie ale cos czuje że cały tydzień będzie leżenie w łóżku z antybiotykiem pewnie. Obym do piątku się wykurowała nieco bo musze ciasta piec na święta...Z dwojga złego lepiej przed świętami niż w trakcie. Jula ja też już powoli przestaje się adręczać że to wzmożona nerwica, mówie sobie jestem przed okresem więc hormony napięcie przedmiesiączkowe to normalne i jakoś traktuje po prostu jako gorsze dni a wcześniej tak jak ty tylko się nakręcałam niepotrzebnie. No nic miłego dnia wam życze ja uciekam pod kołdre a potem do lekarza.

Odnośnik do komentarza

Dużo zdrowia Agata. Mnie też coś wzięło,katar ból głowy i mięśni,ale odpoczęłam w weekend, wzięłam leki,jakoś przeszło,choć jeszcze dziś posiedzę w domu. Jutro umówiłam się z Igą na bilans dwulatka, mam nadzieję,że dam radę:) Jak mam zły nastrój to ja niestety wciąż zwalam na nerwy. Chociaż ciągle sobie powtarzam,że każdy ma do tego prawo,ale cóż głowa uparta i rzadko kiedy daje sobie logicznie wytłumaczyć co i jak. Asia na pewno dumna jesteś z córy:) Pozdrawiam i miłego dnia

Odnośnik do komentarza

Moja Zosia ma zapalenie gardła, od wczoraj narzekała na ból,lekka gorączka,a teraz kaszel. dostała syrop, wapno i witaminę C. No i panna ma dłuższe ferie, bardzo rozpacza, i marudzi,że musi leżeć, no,ale gorączka wróciła... Mnie też zaczyna gardło boleć.... Wezmę coś zapobiegawczo. Miała dziś siostra wpaść,ale odwołałam. Także zdrówka dla wszystkich, lecę rosołek zrobić,dobrze nam zrobi:) Michalinko kochana też tak miałam,ale zobaczysz z biegiem czasu złapiesz dystans:) pozdrawiam wszystkie serdecznie:)

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

No i wcale się nie pomyliłam- zatoki zawalone i od nich stan zapalny w gardle w oskrzelach. Dostałam silny antybiotyk i góre innych leków- 150zł. przed świętami nie moje...ehh. Mam leżeć do niedzieli, leczyć się i nie wychodzić z domu, w razie pogorszenia od razu do lekarza...no to pięknie się załatwiłam. Joasiu zdrówka Tobie i Twojej córeczce. Biedna mała dzieciakom ciężej wytrzymać tak bez wychodzenia w łóżku z lekarstwem no i gorączka. Współczuje i życze aby szybko minęło!! Michalinko wszystko przyjdzie z czasem :) widać że masz motywacje, chodzisz do psychologa, próbujesz wychodzić, robić postępy, dążysz do celów i myśle że to jak najbardziej zaprocentuje daj jeszcze sobie troche czasu i nie zmieniaj nastawienia.

Odnośnik do komentarza

Zdrówka Wam chorującym. Agata z zatokami męczę się pół życia, znam ten ból, u mnie niestety to już chroniczne. Asiu po rosołku pewnie małej będzie lepiej:) Michalinka na pewno będzie lepiej. Twoim sukcesem jest to,że chcesz. Nastawienie i chęć powrotu do normalności jest tutaj najważniejsze,bez tego się nie ruszy. A u mnie tak sobie, wychodzę było ok,ale mąż miał zły dzień w pracy, a ja też mam kiepski nastrój i jakoś tak wyszło,że pokłóceni jesteśmy. A wiadomo teraz to mi się nic nie chce, ni wyjść,ni nic. Eh, ja zawsze mam takie humory przed okresem,że można w cyrku mnie pokazywać:)

Odnośnik do komentarza

Witam Was Dziewczyny.. Przeczytałam niektóre wasze wypowiedzi .. (bo przyznam, ze jest ich mnóstwo ) i stwierdzam, ze w zyciu nie spodziewalam sie, ze ktos czuje sie tak samo jak ja ! czytalam na niejednych forach jak ludzie wypowiadaja sie na temat nerwicy ale nie az tak doslownie. Czytajac wasze wypowiedzi doszlam do wniosku, ze wkoncu znalazlam portal na ktorym moge posluchac osob ktore przezywaja dokladnie to co ja .. nie podobnie tylko dokladnie.. !!!!!!! Nerwice mam od lutego br. spadla na mnie jak grom z jasnego nieba.. psychoterapie nie pomogla.. tzw psycholog nie nadawala sie na moj przypadek. Oprocz tego, ze sluchala, nic wiecej nie doradzila.. z psychiatra umowilam sie na poczatek grudnia.. w ostatniej chwili napisala, ze nie moze, ze sprawy rodzinne.. To szukajcie teraz wolnego miejsca przed swietami. Co do objawow - ciagla biegunka, doslownie non stop... zawroty glowy, lęki niesamowite, kołatanie serca, drżenie rąk, poranne wymioty.. z domu wychodze tylko czasem do sklepu, tu obok.. do miasta boje sie sama jezdzic, do autobusu nawet nie wsiadam, a do supermarketu czy kina? zapomniec moge!! wciaz mam mysl *czy jest gdzies tu ubikacja, czy wytrzymam*. Kazdy mnie neguje i mowi zebym sie wziela za siebie, ze to nie moze tak byc ze ja nie pracuje, zebym wyszla do ludzi to mi przejdzie..nikt mnie wkoncu utrzymywac nie bedzie.. ale oni tego nie rozumieja. Zaszyłam sie w domu i nie wiem co dalej robic.. mialam jechac za granice pracowac, usamodzielnic się. Raz juz bylam przed ta straszliwa choroba. I nie wrocilam.. ze wzgledu na to wlasnie dziadostwo.. Mam dopiero 22 lata cale zycie przede mna a mam wrazenie ze wlasnie to zycie sie konczy.. Poradzcie mi jak wy w takich sytuacjach radzicie sobie? Z gory dzieki i pozdrawiam Was..p.s czytajac wasze watki jakos mi lepiej ;)

Odnośnik do komentarza

Smutno się Izka czyta,że coraz młodsze osoby na to zapadają i nie mogą normalnie funkcjonować. Koniecznie polecam Ci wizytę u specjalisty,teraz może rzeczywiście będzie ciężko,ale możesz umówić się na po świętach, mi np pomogło samo umówienie się, jakoś uspokoiło,że ktoś mi pomoże. A na Twoje dolegliwości,to pewnie dostaniesz leki uspokajające. Nie jestem ekspertem,ale nerwy wyjątkowo negatywnie odbijają się na żołądku, stąd te nerwice żołądka. Także kochana najważniejsze znajdź dobrego specjalistę-poczytaj w internecie i staraj się wyjść, tylko przed dom. Ale regularnie, jeden raz, drugi, trzeci, aby nabrać pewności. Musisz poszerzać strefę bezpieczeństwa. Współczuję tych zatok, bardzo to bolesne... Obyś miała Agatko zdrowe święta:) Julia nie przejmuj się, ja też bywam wtedy nieobliczalna i nic mi się nie chce:) I jak Michalina wizyta? Moja gwiazda śpi, uparła się,że pójdzie w piątek na wigilię klasową, bo prezenty będą, i jest bardzo,ale to bardzo grzeczna:) A ja dziś za to w domu siedzę, popiorę zasłony. Nie lubię takich przerw w wychodzeniu, bo potem przeżywam nawet małe zakupy... pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Iza mam nadzieję,że jak będziesz miała się komu wyżalić będzie Ci lżej. mi się zrobiło,jak zobaczyłam,że są ludzie, którzy mnie rozumieją. Co do reszty zgadzam się z Asią. Sama przez to przechodziłam, i najpierw musisz podjąć decyzję o wyjściu z tego. Bez tego ani rusz. Trzymam kciuki:) I jak Agatka zdrowie? Michalinka oby wizyta się udała, mała rosła zdrowo,i obyło się bez nerwów:) Widzę Asiu,że mała ma motywacje do zdrowienia, i bardzo dobrze:) Zdrówka dla niej. Mnie już śmieszą kłótnie-nie kłótnie z mężem. Mówimy sobie spokojnie co nas męczy, a potem nikt się do nikogo nie odzywa,ale już jest ok. Umówiliśmy się,że mąż wróci wcześniej i podjedziemy kupić ozdoby na choinkę, bo lekko się kolekcja zmniejszyła, dzieciaki skutecznie niszczą nasze zbiory:) pozdrawiam, lecę po chlebek przez te śniegi:)

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witaj Iza, ja miałam 24 lata kiedy mnie to trafiło. Tak jak mówisz do mnie też przyszło jak grom z jasnego nieba. Czułam się super a tu nagle siedze na przystanku i fale gorąca, kołotanie serca lęk...no i tak już zostało. Rozumiem więc ten ból jestes młoda masz tyle planów a tu nagle jesteś jak inwalida. Też ciężko po takim *uderzeniu* podnieść się, uwierzyć, że będie lepiej, że można z tym wygrać. Najpierw długo się łudziłam że jakoś przejdzie, potem myślałam że już nigdy z tego nie wyjde jak nic tylko psychotropy i w kaftan mnie zapną jak tak dłużej będzie, ale tera widze coraz większe światło w tunelu. Iza to co najważniejsze w walce z tym gównem to motywacja i nastawienie na walke z nią, trzeba też dojrzeć do takiego stanu. Na początek tak jak Asia pisała chyba trzeba uspokoić nerwy, bo te problemy z nieustanną biegunką raczej nie będą Ci niczego ułatwiać. Może zapiszą jakieś leki aby to opanować, jakoś ustabilizować. Ja bym Ci radziła jednak znów spróbować znależć dobrego psychologa..nie wiem czy jesteś z małego czy dużego miasta bo w tych dużych o wiele łatwiej o dobrych specjalistów, zajmujących się na przykład głównie aburzeniami lekowymi. Bardzo dobra w tym przypadku jest terapia behawioralno-poznawcza bądż eklektyczna. Szkoda że trafiłaś na słabego terapeute ale nie poddawaj się. Mi bardzo pomogła książka *Strach i paniczny lęk* Rogera Backera- pozwala nabrać dystansu, oswoić się z chorobą. I to co Asia mówiła powoli już *eksperymentuj*, oswajaj sytuacje małymi kroczkami. Wychodzisz do sklepu obok to już coś :), spróbuj wychodzić do niego jak najczęściej nawet po kilka razy i po jeden produkt tak aby czuć się bezpieczniej na tej trasie, potem zrób dwa kroki dalej od sklepu itd. każdy mały sukcesik celebruj. Wiesz to wszystko przychodzi z czasem jeśli tylko jest terapia, leczenie i dobre nastawienie. Na prawde z tym można żyć super na co świetnym przykładem jest Jula czy Ewa, a może i całkowicie wyjść z tego. Jula ja przed okresem to też, lepiej mi schodzić z drogi, a do tego teraz jeszcze te zatoki. Na szczęście okres mi się powoli zaczyna więc już powinno być powoli z górki, ale też miałam burzliwy dzień z mężem w sobote. Asiu ale ty jesteś porządnisia na te święta chyba cały dom do góry nogami przewracasz :) ale będzie lśniło na święta. Powiem Ci że też tak mam jak nie mam przerw w wychodzeniu to czuje się bardzo dobrze a tak właśnie jak teraz po chorobie jak musze wyjść to się tak niepewnie czuje. Ja chora więc teraz siedzenie w domu, na szczeście mąż bardzo pomocny, zakupy zrobił, leki mi wykupił, rosół ugotował także mam super wsparcie :). Wcoraj oglądałam *Piękny umysł*, dawno dawno temu oglądałam ten film a wczoraj jakoś nieco innaczej go odebrałam.On mimo że zmaga się ze schizofrenia to też podjął w pewnym momencie walke z chorobą- to był taki kluczowy moment. Zaczął ignorować urojenia, zwidy, oczywiście ogromna praca, urojenia nigdy nie zniknęły ale już nigdy póżniej nie opanowały całkowicie jego życia. I tak myśle skoro ktoś w schizofrenii może ignorować urojenia to przecież pikuś ignorować lęki zwłascza że my mamy *tylko* zaburzenia emocjonalne. No jakoś tak się rozgadałam, już kończe miłego dnia :)

Odnośnik do komentarza

Powiem Wam,że ja bardzo lubię jak witacie kogoś nowego-mnie też. Jest w Was dziewczyny taka empatia,zrozumienie i szczera chęć pomocy. To wspaniałe,że jesteście, dajecie wsparcie i pomoc tym, którzy dopiero zaczynają walkę z tą agorafobią. Każda z nas przechodzi to samo, a Wy dajecie przykład,że można z tym normalnie żyć. Także Iza, zobaczysz teraz jest źle, ale na pewno będzie lepiej. Oczywiście trzeba znaleźć specjalistę jak dziewczyny piszą, i zacząć stopniowo wychodzić. Ja próbuję dzień w dzień i widzę jakieś światełko w tunelu:) Pojechałam z Igą na badanie, ok z duszą na ramieniu,ale pojechałam. Nie przeraziłam się,i dałam radę. Chociaż jakaś część chciałaby zawrócić,ale się nie dałam:) Asiu Ty to szalejesz z tymi porządkami, ja zrobiłam,ale wstyd powiedzieć wciąż mam masę roboty,a w ogóle mi się nie chce,zawsze sobie znajdę coś ciekawszego do roboty ;) Zdrówka Agata, dużo odpoczywaj, i się wygrzewaj. Wiesz,że kiedyś oglądałam ten film, ale teraz zwróciłaś mi uwagę na coś co wtedy ominęłam. Będę musiała do niego wrócić:) Julia moja Iga w zeszłym roku pociągnęła choinkę i wszystko się potłukło, teraz obie choinki -u mamy na dole, i ta u nas będą maleńkie, na stoliku. Trochę szkoda,ale straty za duże:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Was dziewczyny. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że mogłam przeczytać tyle miłych i motywujących wypowiedzi. Większość z Was pisze, że poradziła sobie z tą okropną chorobą, że jest ona do wyleczenia tylko trzeba w to uwierzyć. Ja chyba już trochę wiarę straciłam. Miałam okres, kiedy nie odczuwałam żadnych lęków, dosłownie nic. Cieszyłam się jak dziecko, dopuki nie wróciło to do mnie z podwojoną siłą. Jadąc do Urzędu Pracy z Moim facetem dostałam takiego napadu paniki, że zaczęłam cała się tepelać jakbym dostała padaczki. Wołałam, żeby mnie zawiózł do szpitala. Ale po chwili lekko przeszło. Potem cały tydzień przeleżałam w łózku. Wiem, że nie wolno dopuszczać do siebie myśli złych i negatywnych. Lepiej się czymś zając niż się nakręcać. Ale to też nie jest takie proste. Szkołę skończyłam, pracy nie mam, spię do 13 żeby ominąć najgorszy poranek na wymiotach i biegunkach. A w nocy mogę siedzieć do 4 w nocy i czuję się rewelacyjnie. Mam dość takiego życia, bania się wyjść przed dom. Staram się robić małe kroczki i czasem jestem z nich dumna. Ale za parę dni znów jest ten lęk, obawa przed wyjściem. Joasiu - fakt, wizyta u specjalisty jest konieczna ale tez kosztowna. Ja niestety jestem odpowiedzialna sama za siebie majac juz tyle lat więc muszę też liczyc się z tym, że takie wizyty czy do psychiatry czy psychologa duzo kosztują. A na fundusz nie ma co liczyc z ubezpieczenia - na lekarza czeka się strasznie długo, pewnie słyszałaś. Julia - mi też pomaga czytanie wypowiedzi innych ludzi, którzy też to przechodzą, czuję się raźniej, wiem, że nie jestem z tym sama.. i możemy się wspierać nawzajem.. - to jest nam wszystkim potrzebne. Agatko - dokładnie, jak grom z jasnego nieba to spada. Mnie na szczęście w domu. Nie wiem jakbym sobie poradziła na przystanku, więc współczuję Ci. Inwalida - taaaaak, tak dokladnie się czuję. Niby zdrowa fizycznie, a chora umysłowo. Nie wiem jak to inaczej nazwać. O tej chorobie powinno się więcej mówić i rozpowszechniać to wszem i wobec bo w tych czasach coraz więcej osób przez to przechodzi i nie wie jak sobie z tym poradzić. Wiesz co do biegunki, to napewno jest na tle nerwowym ale tego to już w ogole opanować nie umiem. Potrafię cały dzien nie jest a w ubikacji jestem co 2 godziny jak nie czesciej. Wiesz ja mam ten niedoczynnosc tarczycy i to też w jakimś stopniu dokłada mi zmartwien i podcina skrzydla. Co do psychologów - tak jak pisałam powyżej.. może i są u mnie w mieście (pochodzę z tarnowa) naprawde dobrzy specjalisci ale troche sie na nich czeka. Sam fakt tego, ze odwołała mi wizyte psychiatra bo pewnie już bym czuła się lepiej. Aaa i tu mi się nasuneło pytanie do Was. Czy lęki wam naprawde pomogly uspokoic ta chorobe? zaczełyscie normalnie wychodzic i nie odczuwac lęków? czy leki tylko maskują to na jakiś czas? A co do ksiazki - koniecznie muszę ją kupić. Już kiedyś o tym myslałam, ale nie wiedzialam, która najbardziej będzie opisywac to jak się czuję.. Serdecznie Was pozdrawiam dziewczyny. Zaglądne tu jeszcze dziś. Jak możecie, napiszcie mi wasze rady, sposoby, jakimi pomagaliście sobie w czasie najgorszych lęków. Cwiczenia? itd.. Będę bardzo wdzieczna. Caluję ;*

Odnośnik do komentarza

Iza ja leków nie brałam. Moim zdaniem-i zdaniem mojego psychologa leki tłumią tylko objawy, a w tej przypadłości należy po prostu dotrzeć do przyczyn. To tak jakbyś wzięła proszek na grypę i poszła do pracy. Ok, silna dawka zadziała, nawet na chwilę poczujesz się lepiej,ale bez solidnego wyleżenia pod kołdrą nie wyzdrowiejesz. Z tego co wiem, ani Agata,ani Joasia czy Michalina leków nie biorą. Ja uważam,że jeżeli trzeba,to trzeba je wziąć,ale bez porządnej psychoterapii to tylko maskowanie problemu. Np dziś. Byłam z mężem i dziećmi w młynie koło moich rodziców-mąka świeżo mielona, fantastyczne przyprawy,zioła itp. Wracamy główną ulicą, Olek widzi choinkę pod galerią handlową i chce tam iść, a tam tłum. I mówię mężowi,żeby szedł z dziećmi, a ja tu poczekam,gdzie ludzi nie ma. Głęboko oddychałam, powtórzyłam sobie parę motywujących zdań i doszłam do nich, weszłam wśród ludzi. Gdybym nie miała wiedzy od psychologa co robić w takiej sytuacji nie dałabym rady. Znów by mnie coś ominęło, znów stałabym sama byleby dalej od ludzi. Ale widzisz da się to opanować. Może poproś rodziców o pomoc? Wiesz są też Centra pomocy rodzinie-zobacz znalazłam w Tarnowie, jest psycholog, w tym centrum, Joanna Wróbel- tu masz godziny jej pracy http://www.pcprtarnow.pl/poradnictwo-specjalistyczne/ Ta pomoc jest darmowa. Jesteś młodziutka, kochana widzisz problem musisz działać. Zadzwoń tam i koniecznie umów się na wizytę-może chłopak niech z Tobą pojedzie, możecie wziąć taksówkę byś się mnie stresowała. michalinko gratuluję wyjścia z domu, tak dalej kochana tak dalej:) U nas choinka jest średnia, na komódce. Przed domem jedną udekorowałam lampkami,ale ona też nie największa:) Agatka zdrowiej tam dziewczyno. Ważne,że mąż Ci pomaga i troszczy się o Ciebie:) A na film teraz spojrzę z innej strony i na pewno obejrzę:) pozdrawiam Was i Iza głowa do góry, z tym da się żyć, tylko zareaguj i pozwól innym sobie pomóc:)

Odnośnik do komentarza

Ależ dziewczęta się rozpisałyście:) Iza popieram to co Julia napisała. Nie jestem przeciwniczką leków,ale wiem,że one problemów nie rozwiążą. Oczywiście decyzja kochana należy do Ciebie,ale jako,że jesteś młodą osobą naprawdę polecałabym psychologa. Ten pomysł , która Julka podsunęła z Centrum pomocy rodzinie jest dobry. Znam osoby, które korzystały z takiej pomocy. Jeżeli powiesz,że nie stać Ciebie na normalną wizytę na pewno Ci pomogą, podpowiedzą co robić i dadzą wskazówki. My możemy Cię wesprzeć, dać oparcie itp. Ale nie postawimy tu diagnozy i nie pokierujemy Ciebie same ku zdrowiu. Musisz się skonsultować ze specjalistą. Bo tak jak Julka pisze, psycholog uczy sobie radzić z lękiem, a leki przecież nie spowodują,że Twoje życie będzie zawsze komfortowe i przyjemne. mi te sesje dużo dały i bardzo Cię namawiam na wizytę. Teraz michalinko wchodzisz i wychodzisz,ale z każdym wyjściem nabierasz pewności, zobaczysz,że niedługo będziesz szła dalej i dłużej:) Agata mąż rosołek Ci ugotował? O jejku, mój to łamaga kuchenna ;) Zdrowiej ładnie. A dziś mama wpadnie, posiedzi chwilę z Zosią, ja muszę z mężem podjechać do ginekologa, już przekładałam raz wizytę, teraz czas iść:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam *Pojechałam z Igą na badanie, ok z duszą na ramieniu,ale pojechałam. Nie przeraziłam się,i dałam radę. Chociaż jakaś część chciałaby zawrócić,ale się nie dałam:)*- brawo Michalinka, właśnie to podejście że nawet kiedy chcesz wracać nie dajesz się i idziesz do przodu, realizujesz to co chcesz sprawia że *zadeptujesz* te lęki, pokaujesz że jesteś górą i one z czasem z takim Twoim konsekwentnym działaniem będą coraz mniejsze. To właśnie kiedy nie wychodzimy, nie realizujemy planów, wracamy dla pozornego spokoju wtedy pogarszamy stan, powalamy aby lęki nas opanowały i rządziły nami. W *pięknym umyśle* pada mniej więcej takie zdanie: *chodzi o to aby nie karmić tych wytworów umysłu*. Super Julka pięknie ignorujesz i przełamujesz lęk. Nie na siłe, zbierasz gotowość i idziesz do przodu brawo po takich sytuacjach masz na pewno jeszcze więcej siły i pewności że możesz wszystko :) Iza tak jak Jula pisała żadna z nas obecnie piszących leków nie brała i nie bierze. Ja w najgorszych momentach wspierałam się tabletkami na uspokojenie zwykłymi ziołowymi z apteki- na ten najgorszy czas były dobre, troche mnie ukoiły ale siły to mi nie dały żadnej. Leki to wiesz masa skutków ubocznych, tak jak dziewczyny piszą po co gdy jest się młodym...zwłaszcza, że nie mamy jakiś zaburzeń osobowości, rozszczepień osobowości aby te leki były konieczne. Mi zdrowie wróciła terapia, ta książka o której pisałam i wsparcie dziewczyn tu które jest nieocenione. To była i jest praca ciężka zwłaszcza na początku ale i teraz dalej ale wole to 100 razy od leków, które mnie otumaniom i może na chwile pomogą ale co z tego skoro przyczyny, żródła leków wciąż pozostaną nieruszone a jak lęk wróci to znowu nie będę wiedzieć co nim zrobic i zwieje do domu. Iza bardzo ciężko podać coś takiego jak *ćwiczenia* itd. to nie jest tak że 3 ćwiczenia i już po lękach. To jest proces dla którego potrzeba czasu- na terapii możesz dojsć do przyczyn lęków dać upust emocjom, nauczyć się je okazywać, wyrzucać z siebie, pogodzić się z tym itd. To daje siłe i więcej spokoju. Do tego należy dojrzeć do *postawieniu* się chorobie wyjściu mimo wszystko, oswajaniu lęku krok po kroku. W panice, w ataku lęku nigdy nie wolno wracać, należy to *przetrwać* i iść dalej, ale to nie jest tak z dnia na dzień trzeba się tego nauczyć. Ale to jest na prawde proces. Widzisz ja nie wiem nawet kiedy stałam się nieco inną osobą. Mówie co myśle, jak chce to płacze, jestem dużo spokojniejsza. Zerwałam toksyczne relacje w moim życiu miedzy innymi z *przyjaciółką*- nawet nie wiecie jaką ulgę przyniósł mi koniec tej relacji. Pogodziłam się z mamą...no bardzo wiele się wydarzyło i to wszystko wpłynęło na te lęki, a wy dałyście mi ogromną siłe do takich prób, wychodzenia właśnie. Ale bez tego forum, bez terapii, bez czytania fachowej literatury o tych zaburzeniach to nie byłoby o tym mowy! No i wsparcie bliskich to jest ogromny plus, ale ja daleko od rodziny i bliskich z mężem wiecznie w pracy też jakoś daje rade :). Pamietam niedawno czytałam wywiad z facetem chyba z Australii który urodził się bez rąk i nóg i dokonał niesamowitych rzeczy. Pracuje, wspiera innych, uprawia sporty, niedawno się ożenił. I powiedział bardzo ważną rzecz w tym wywiadzie * Człowiek jest w stanie pokonać KAŻDE swoje ograniczenie* i ja wierze, że tak właśnie jest. Ja dalej się męcze z zatokami ale juz nieco lepiej. Przynajmniej mam cas na czytanie. Milego dnia

Odnośnik do komentarza

Oj dużo czytania:) ale wszystko ogarnęłam , i co leków to się zgadzam całkowicie. Może i poprawa jest szybsza,ale bardziej niestabilna. Oczywiście są takie stadia tej choroby,że bez leków ani rusz-np moja psycholog miała pacjenta, który ponad rok nigdzie nie wyszedł,nawet na balkon! W takiej sytuacji byłoby to konieczne, ale wiadomo w połączeniu z terapią. Myślę Iza,że musisz poszukać pomocy profesjonalnie. Też bym chciała,żeby były jakieś proste ćwiczenia i już po problemie. Ale tu ćwiczeniem jest po prostu wychodzenie z domu, no innego nie znam:) Jednego dnia wyjdź tylko przed dom, drugiego 10 metrów dalej, następnego jeszcze dalej. To chyba jedyne ćwiczenie. A w razie ataku paniki,usiądź, oddychaj głęboko,policz od 20 do 1 i idź dalej-tyle ile masz założone na dany dzień. No ja dziś byłam na ryneczku, potem poszłam do 3 sklepów-byłam z mężem i było super. Chciałam wejść do wielkiego marketu,już stałam przed drzwiami,ale nie weszłam, w środku tłum ludzi. I cóż, widocznie jeszcze nie ten czas by tam na spokojnie wejść,ale cieszę się z każdego małego sukcesu:) Miło się czyta jak ktoś przełamuje swoje ograniczenia, Julia jesteś wielka ;) Zdrówka Wam wszystkim i odpoczywaj Agata:)

Odnośnik do komentarza

A ja coraz więcej czasu spędzam w kuchni, no i do tego wieczne zakupy, czemu ja wciąż czegoś zapominam?:) Ale chodziłam dziś tylko do najbliższych sklepów,przy domu... I jak tam Iza się czujesz? Pamiętaj,że zawsze możesz tutaj podzielić się swoimi wątpliwościami czy smutkami. Michalina dobrze pisze, ćwiczenia polegają na wychodzeniu z domu na coraz większe dystanse i opanowywaniu lęków. Możesz sobie zapisywać osiągnięcia. Ja je czytałam przed zaśnięciem i po obudzeniu,wspaniale motywuje. Nawet nie wiesz kiedy Twoja lista * wyjść* obejmuje coraz większy teren:) Michalina powoli, ważne,że próbujesz i to każdego dnia. Już niedługo zrobisz tam wymarzone zakupy:) I jak Asiu lekarz i jak Zosia, zdrowieje? Agata odpoczywaj, relaksuj się i zdrowiej na Święta:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny. Oj dużo zajęć, a do tego mam bardzo zły humor. Wczoraj u męża w pracy było świąteczne spotkanie, i będą zwolnienia. Co prawda mój mąż jest bezpieczny,ale pracy więcej, a do tego mogą być niższe pensje. No a u nas tylko on pracuje. Przez 3 lata nie pracowałam,i boję się,że jakby co nie znajdę nic ciekawego,zresztą u mnie w regionie w szkolnictwie były duże zwolnienia, raczej nie mam co liczyć na pracę... Także trochę się martwię... Zgadzam się z dziewczynami co do tych ćwiczeń, to jedyna metoda-wychodzić i jeszcze raz wychodzić:) A zabiegana jestem,bo dziś muszę bigos zrobić, i mięsa zrobić... Eh, już mi się nie chce. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Cześć dziewczyny, Michalina- brawo, widać u Ciebie postępy, najwazniejsze że czujesz się lepiej i pewniej ewidentnie jest różnica pomiędzy tym co tera a tym czasem kiedy zaczęłaś pisać z nami. Przy takim podejściu już niedługo opanujesz i te wielkie sklepy :) Jula, Joasia w kuchni kurcze ja też miałam piernik keks piec żeby do domu zawieżć ale te zatoki tak męczą, że nie mam na nic siły. Joasiu przykro to słyszeć bardzo ale niestety takie czasy, ciężko dostać prace i ją zachować. Straszą, że właśnie 2013r. będzie najgorszy pod względem kryzysu, zwolnien itd. Ceny w góre, pensje w dół. Ja też nie zarabiam wszędzie albo nie ma etatów, wymagają Bóg wie ile doświadczenia a ja fizycznie nie mogę mieć minimum 5 lat doświadczenia skoro rok temu magisterke zdałam...:/ A u męża podobna sytuacja, tera pracuje dobrze zarabia ale firma od kilku miesięcy nie przynosi zysków....zastanawiają się co dalej, zwolniono już dużo ludzi no ale dalej sytuacja jest kiepska. Może nawet zamkną oddział w Polsce, w takim razie czeka nas przeprowadka za granice...czasem lepiej nie myśleć, czas pokaże może jakoś się poukłada... Pozdrawiam wam, zróbcie sobie przerwe w tej swiątecznej gorączce :)

Odnośnik do komentarza

No racja teraz takie czasy,że z pracą różnie bywa. Dobrze,że mój mąż w rodzinnej firmie pracuje, wiadomo coś złego też się może stać,ale jednak ojciec jakoś zadba o syna-takie mam przynajmniej przekonanie. No i niby jestem na wychowawczym,ale przecież tyle może się wydarzyć przez te dwa lata... Ale Asiu i Agatko nie martwcie się na zapas. Trzymam kciuki. Byłam dziś u psychologa, lubię te wizyty, jakoś tak mnie pozytywnie nastrajają. Aż po sesji poszłam do kwiaciarni-10 minut na piechotę po Gwiazdy Betlejemskie, a potem zaszłam do innego sklepu, i tu już przypomniało mi się,że dom daleko,pełna niepokoju,ale doszłam do domu,choć już chciałam po męża dzwonić,ale zacisnęłam zęby:) Co tam Julia słychać? pozdrawiam, muszę dziś poprasować, góra się uzbierała nie wiadomo kiedy...

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny na razie cieszcie się Świętami. Może tak źle nie będzie? W firmie męża najpierw on musi wyłożyć,żeby wyjąć,więc różnie to bywa-zależy jak zleceniodawca zapłaci,czasem płacą od razu,czasem trzeba czekać nawet 3 miesiące... Ale tego się nie przeskoczy. Trzymam kciuki,żeby u Was było wszystko ok. Wczoraj miałam gości,a tak nie chciałam,ale cóż poradzić... Do tego sporo zajęć, już taka zła byłam,a musiałam iść na wielkie zakupy i wracając już też mi sie Michalina zupełnie nie chciało iść. Najchętniej zostałabym na tej ulicy i czekała na koniec świata. Ale cóż, trzeba to trzeba. Cieszę się,że Ci lepiej po wizycie u psychologa, czerp z jej rad i wprowadzaj w życie,a będzie lepiej:) Pula,Madzia, Iza gdzie Wy dziewczęta się podziewacie? pozdrawiam,lecę piec piernik

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Michalinko ja też miałam takiego powera często po sesjach dlaetgo troche mi ich brakuje teraz. Smutno mi bo dziś się okazało, że nie będziemy mogli polecieć jednak do Irlandii, mój mąż nie dopilnował pewnych spraw i niestety nie damy rady. Chciałam się bardzo spróbować i już planowałam każdy dzień a tu taki klops...najgorzej, że zostaliśmy bez planów na sylwestra praktycznie na ostatni moment i nie wiadomo co robić. Chcielismy troche odpocząć od naszych terenów i gdzieś wyjechać no ale od nas najbliej w góry a tam wszytsko prawie porezerwowane. Pół dnia przy telefonie i internecie spędziłam. Zastanawiam się nad Gdańskiem Jula. Widze, że hotele wciąż dostępne, ceny na prawde atrakcyjne a ja nigdy nie byłam nad morzem w zimie więc hmmm. Polecasz Jula Gdańsk taką zimową sylwestrową porą?

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×