Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Zawsze lubię Ewuś czytać Twoje posty, jesteś naprawdę świetnie funkcjonującą fobiczką:) Wczoraj byłam w kościele-cała msza za mną, spacer,obiad z rodzinką. Dziś byłam z siostrą w Tesco, wiecie,że świetnie się czułam. Zaczynam wyjścia traktować jako przyjemność,a nie jakiś test do zdania-jestem zdrowa czy nie. Im mniej myślę o chorobie, tym mi lepiej:) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

U mnie ok, dużo pracy u mnie wie mąż, córka widziała co się działo, ale nie wyjaśniałam jej że mam nerwicę, mówiłam że np źle się czuję i to się zdarza, ale ona w tamtym roku dobrze obserwowała i jak *źle się czuła* to zaczynała zadawc pytania: *mama masz wysoki puls ?, mama masz wysokie cisnienie ?* a potem doszło do tego że pewnego dnia stwierdziła że serce jej dziwnie szybko chodzi (a przed chwilą biegała) czyli przeniesienie niepokoju, to już był kres dla mnie, bo nie tylko sobie komplikowałam życie ale i dziecku, szczęśliwie te chwile minęły :) wie również mama i tata, ale żałuję że mama wie bo jest to czasami wykorzystywane przeciwko mnie w dość toksyczny sposób, smutne ale prawdziwe... , pozostała rodzina nic nie wie, stwierdzam , że chyba lepiej bo jak straciłam zaufanie do najblizszej osoby to co z tymi dalszymi ?

Odnośnik do komentarza

Joasiu no i o to chodzi tak trzymaj kochana:) Egzaltacjo czasami mam mieszane uczucia do tej *najblizszej* rodziny.ja nie mowie nic bo tego sie nauczyłam natomiast mówie swoim znajomym.Czasami widze zdziwienie TY?????/ no co ty nie gadaj.ja mam w znajomych wsparcie a nizeli w rodzinie.Rodziny sie nie wybiera ja jaka mam taka mam.Ja nie wiem jak to nazwac ale mam takie szczescie,ze rodzina mi zazdrosci bynajmniej ja nie wiem czego bo oni maja duzzzzzzo wiecej swojego nie widza tylko moje.ja ze swoja rodzina nie utrzymuje blizszych kontaktów ja mam mnóstwo znajomych:))) ja kocham ludzi z którymi sie dobrze czuje:)Przekonałam sie po smierci mojej mamy gdzy miałam, notarialnie przepisane mieszkanie.Myslałam ,ze bracia i bratowe mnie za.......Ja jestem człowiekiem nie chce nikogo skrzywdzic sprzedałam mieszkanie i u notariusza rozłozyłam kase na 3.Jestem pewna ,ze oni by tak nie zrobili.Ja jak moja mamcia zachorowała od pierwszego do ostatniego dnia choroby opiekowałam sie Nią oni dzwonili raz na miesiac co u mamy MOZNA I TAK ale ja tak nie p[otrafie. Niektórzy sie cieszą jak cos jest nie tak ale stwierdzam ,ze własnie cos z nimi jest halo.ja jak moge tak sobie radze:) no i niech tak juz zostanie.Pozdrawiam goraco ewa

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam ponownie :) *Dlatego już nie udaję,że ze wszystkim daję sobie świetnie radę*---czytając posty natknęłam się na tą wypowiedz- to chyba Julia. Trafiłaś w 10-tkę z tymi emocjami- ja miałam to samo, jak koleżanki potrzebowały rady byłam na każde zawołanie, pomagałam, wspierałam to samo było z poprzednimi partnerami i włąsną matką....:/ a ja ze wszystkimi swoimi problemami radziłam sobie sama i nie potrafiłam poprosić o pomoc albo się wkurzyć i wyjść. Zawsze grzeczna, potulna i samowystarczająca. Teraz powolutku ucze się że można żyć innaczej, że warto być czasem asertywną, myśleć o tym czy ja czegoś chce a nie tylko, że ktoś tego ode mnie wymaga i ja MUSZE. U mnie do przodu, czasem jeszcze *zapominam* się i pozwalam *złym* myśla zagościć w mojej głowie, ale nie jest żle. W sobote uwaga uwaga miałam pierwszy od wielu miesięcy maraton zakupowy z koleżanką- spędziłyśmy w galerii chyba z 3 godziny. Przymierzanie, stanie w kolejkach, latanie po wszytskich fajnych sklepach. Do pierwszej przymierzalni było ciężko a potem już poszło...:) dziewczyny kupiłam fajne rzeczy i byłam taka SZCZĘŚLIWA i DUMNA :). Chciałam też dodać, że powolutku spacery z kimś przestają we mnie wzbudzać jakikolwiek lęk, znowu troszke zaczynam też chodzić sama :):) W piatek przyjechalam do psychologa poł godziny wcześniej- pochodziłam po okolicznych sklepikach, poczytałam gazete było ok :). Pozdrawiam i spokojnego wieczoru bez lęku życze :)

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczyny. Ja dziś cały dzień w ruchu, Tesco, place zabaw,spotkanie z koleżanką-znów jest fajnie:) Fajnie,że u Was lepiej-wszystkim gratuluję i życzę dalszych sukcesów:) Olek mi się strasznie rozpuścił, nic nie zje o ile nie będzie przy tym oglądał bajek. Powinnam być konsekwentna, i przegłodzić go, ale czasem mam dość tych krzyków-u mnie jak zacznie Olek to dołącza się Lila i na odwrót,więc odpuszczam. No chyba nic złego się nie stanie jak obejrzy przy jedzeniu jakąś bajkę? Mam teraz taki mniejszy dystans do tego, właśnie wcześniej wszystko musiało być perfekcyjnie, jak u super niani, ale tak się chyba nie da?

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny, wzięłam się za siebie, po tym co u Was czytam:) Byłam z mamą w centrum handlowym, wiadomo lekkie podenerwowanie było na początku,ale zaraz sobie poszło, a mi zostało uczucie radości. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na takich zakupach, i to bez męża:) Moja córa też miała okres,że bardzo kiepsko jadła, żeby w ogóle coś zjadła trzeba było stawać na głowie, telewizor nam ułatwiał,ale tylko na początku, potem Zosi już wszystko przeszkadzało:) Ale poszła do przedszkola i zaczęła jeść pięknie:) Pozdrawiam, idę po córę do szkoły

Odnośnik do komentarza

A gdzie Wy dziewczyny? Pewnie korzystacie z życia, pogody- bardzo dobrze:) Ja wczoraj cały dzień poza domem, dziś podobnie. Asiu zakupy zawsze są super, cieszę się wychodzisz:) Dziś jak wracałam już do domu widziałam wypadek, kierowca potrącił motocyklistę i uciekł. Na szczęście ktoś zapamiętał jego numery, chłopak nieźle oberwał,ale chyba tylko sobie coś złamał. Na szczęście nie zniechęciło mnie to do wyjścia z domu:) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Chyba dziewczyny mocno zajęte są,ale może to i dobrze:) Coś tak czułam,że Ty Julka teraz długo w domu nie posiedzisz:) Ja wczoraj też byłam w Biedronce, całkiem sama, spokojnie przez 45 minut robiłam zakupy,takie rzeczy tak mnie cieszą. Mogłabym już w ogóle ze sklepu nie wychodzić tylko przebierać w okazjach i produktach:) Zaraz idę Zosię do szkoły odprowadzić, potem małe zakupy i ciasto na jutro zrobię, będą goście:) Miłego piątku

Odnośnik do komentarza
Gość Andziunia

Witam ! Jestem tu pierwszy raz i mam nadzieje,że poradzicie mi jak wyjść z nerwicy lękowej.Ja cierpię na nią 14 lat.Raz było lepiej raz gorzej,jakoś funkcjonowałam,ale teraz jest masakra.Od roku nigdzie nie byłam sama,zawsze z mężem i samochodem.W tamtym roku miałam operacje usunięcia płata tarczycy i to mnie dobiło.Myślałam,że mam raka,czekanie na wynik biopsji był wiecznością.Ponad to mam gdzies w organizmie stan zapalny,bo OB i CRP mam podwyższone.Ciągle robię badania,szukam i nic a parametry idą w górę.To też jest stres dla mnie,bo boję się,że któregoś dnia usłyszę,że rak panią zżera.Dziewczyny poradźcie proszę,jak wyjść z tego,jak życ normalnie.Nie byłam u psychiatry ani u psychologa.Czekam aż mąż będzie miał wolne i pójdę z nim.Do przychodni mam 5 min spacerkiem a lęk przed wyjściem z domu jest silniejszy.Mam 35 lat i bardzo bym chciała żyć jak inni.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny:) Andziula, to co mogę Ci radzić to brutalnie,ale prawdziwie, przestań czekać na męża i idź sama. Zresztą mąż, który chce pomóc nie może w kółko trzymać Cię za rękę, to utwierdza Cię w nerwicy. Ja wiem, przeszłam przez to i myślałam,że wspieranie, ciągłe wyręczanie, ratowanie przed porażkami mi pomaga. A niestety to mnie chroniło w dojściu do zdrowia. Dopiero jak sama przestałam się z sobą cackać i rodzina przestała mnie traktować jak kalekę to zaczęłam normalnie żyć. Dziś wychodzę do sklepu kiedy chcę, jutro jedziemy na noc muzeów, a wcześniej umówiłam się z koleżankami, jadę sama. Nie czekam na męża, nie szukam wciąż oparcia w innych. Jestem już dużo silniejsza.

Odnośnik do komentarza
Gość Andziunia

Julia,tylko,ze ja tak nie potrafię.Oczywiście masz rację i zgadzam się ze wszystkim co napisałaś.Jest tylko jeden problem-ja jak mam wyjść z domu to nogi wykręca mi na wszystkie strony,atak duszności,do tego uczucie,że zaraz zemdleję.Teraz jeszcze doszedł ból w klacie.Nie,zeby był piekący,tylko boli przez parę sekund i przestaje.Ból jest dość silny.Jest dzień,że poukładam sobie w łepetynie i nagle jak wychodze wszystko wraca.Nie raz jest tak,że idę z mężem,jest niby dobrze a za chwilkę się zaczyna koszmar i jest powrót do domu.To jest straszne,czasami sił mi brakuje z tym walczyć, walczę w sumie sama ze sobą.Wtedy powyje trochę i jest lżej.Pomógł Ci ktoś z tego wyjść np. psycholog czy jakies leki brałaś ?Czy może sama z tego wyszłaś ?Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Chodziłam do psychologa,leków nie brałam bo karmiłam córeczkę. Ja miałam tak samo, bywały dni,że dzwonił listonosz a ja nie mogłam podejść do furtki,ale wtedy przyszło jakieś otrzęsienie. Powiedziałam sobie trudno jak umrę na ulicy to umrę, i poszłam na przekór moim nogom,na przekór mojej głowie. Wiadomo, na początku szłam koło domu tylko,jak oswoiłam się z okolicą wsiadłam w autobus i pojechałam gdzie chciałam. Teraz jeżdżę z dziećmi,wychodzę z domu, robię to co chcę. Dbam o swoje wnętrze, na bieżąco pozbywam się emocji. Wiem,że to teraz brzmi brutalnie ale uwierz to jedyna droga. Jak mi mama mówiła idź-też się żaliłam(nawet tu na forum, zła kobieta, czego ona ode mnie chce),a teraz widzę,że twarda postawa moich bliskich od pewnego momentu uratowała mi po prostu życie. Gdyby dalej skakali wokół mnie, a ja trzęsłabym się nad sobą i rozczulał-serce wali,nogi z waty, niedobrze,świat wiruje to dalej siedziałabym w fotelu. Uwierz miałam te wszystkie objawy,ale pokonałam je wychodząc z domu. Odwagi-wyjdź dziś choćby przed dom.I każdego dnia idź dalej. A dziś jak mówiłam mamy sporo planów,oby pogoda dopisała. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się z Julią, tak na prawdę tylko my możemy siebie wyleczyć-mi ciągle to powtarza moja psycholog. Ani ona, ani leki nie przejdą za mnie na drugą stronę ulicy... A ja byłam dziś na ryneczku z mężem,zrobiłam zakupy,oj jak dawno tam nie byłam,mam nadzieję,że będę bywać częściej:) Potem mieliśmy gości, teraz poszli,biorę psa i idę na mały spacerek,niedaleko ale zawsze:) Pozdrawiam, mam nadzieję,że u Was wszystko dobrze.

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny, nie ma to jak pobudka o 5 -córeczka gotowa do zabawy:) Jak u Was, gdzie jesteście? Co tam słychać? A ja w sobotę byłam na spotkaniu z Arturem Andrusem, koleżanka mnie wyciągnęła, było bardzo miło. sporo ludzi,ale dałam radę- tylko czytałam w pewnej książce,że * fobik* już do końca życia, nawet nieświadomie wybiera sobie miejsce np przy drzwiach, w kinie woli z brzegu niż po środku sali itp. I racja, weszłyśmy na salę,a ja od razu proponuję z tyłu przy drzwiach:) Ale to dość mała niedogodność. Na noc muzeów nie poszliśmy ostatecznie, dzieci za małe na takie atrakcje a nasza * opiekunka* nie mogła przyjść. Ale wczoraj byliśmy w Sopocie, chodziłam po Monciaku pełnym ludzi i w ogóle mi to nie przeszkadzało. Siedzieliśmy w kawiarni i znów tłumy mnie nie ruszały. Także jest lepiej,bo ja odrzucam od siebie wszystkie złe myśli, po prostu je ignoruje, idę i robię swoje. Idę robić śniadanie, dziś jadę z dziećmi do męża dziadków,znów idziemy na plażę:) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczynki:)Ja po dłuzszej przerwie bycia z Wami:( miiałam bardzo duzo p[racy aby przeniesc ten swoj bałagan ale juz podłoze przygotowane teraz tylko do biura i tam sie spakowac. Tez sporo pracy ale to juz deser.W domu zawsze cos do roboty jak nie pranie to prasowanie nie wspomne o sprzataniu.Samochód znowu szwankuje i to najbardziej działa mi na nerwy.No cóz na inny na razie mnie nie stac.Ciesze sie z pieknej pogody i to juz jest super jak swieci słoneczko. Nad morze mam dosyc daleko wiec musze delektowac sie słoncem na Mazowszu.Julia tylko pozazdroscic:))))) brawo!!!Joasiu robisz postepy i to najwazniejsze tak jak wczesniej pisałam małymi kroczkami do przodu:) i tak dajesz sobie swietnie rade.Niedługo Dzien Dziecka i zastanawiam sie co kupic moim dzieciom jak kasy troche mało:((no niestety czasami tak bywa.19 czerwca wyjezdzam na tydzien nad jeziorko wiec sobie odpoczne a teraz znowu do roboty .Trzymajcie sie kochane i piszcie jak przechodzicie przez to wszystko:)pozdr ewa

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam ponownie :) Nie narzekam jest całkiem całkiem :), w mojej głowie już mniej negatywnych myśli, czuje coraz mocniej, że mam nad sobą kontrole :). W ubiegłym tygdoniu troche pracy, spotkania z koleżankami, kosmetyczka. Chodzę z narzeczonym na spacery, coraz dłuższe, mówi mi że ciągle jeszcze czasem jestem nieobecna ( skupiam się wtedy na swoim ciele na swoich myślach) ale już te myśli nawet jak są nie zmuszają mnie do szukania ucieczki, jak najszybszego powrotu do domu. W sobote w naszych okolicach też była noc muzeów- byłam z narzeczonym i koleżanką. Tak z 3 muzea ale zawsze :). To fakt Julka co mówisz- w jedym z muzeów był koncert-stałam przy samym wyjściu :D. Ale nie wyszłam, nie uciekałam za wszelką cenę. Ogólnie cała sobota spędzona poza domem- dawno tak długo nie byłam na zewnątrz. Co do nowych dziewczyn na forum- ja polecam raczej psychologa niż psychiatre. Psycholog może pozwolić nam dojść do przyczyny a nie tylko *zaleczyć* objawy poza tym to bardziej *świadome* leczenie. A reszta to to co mówi Julka- nasze myślenie, nasza *walka*, bądz raczej akceptacja i próba życia dalej mimo wszystko. Zawroty głowy, ataki duszności- znam to świetnie mimo wszytsko wiem że klucz do rozwiązania jest jedynie w mojej głowie. Ja wciąż jestem daleko za Julką...ja chodzę sama tylko tak w bardzo bliskie okolice, niestety ale na rynek oddalony o 15 minut wciąż się nie decyduje...:( ale z innymi mogę już iść bardzo długo, bardzo daleko. A było już tak, że nawet z najbliższymi długie spacery były problemem. I to też nie jest tak że nigdzie nie bywam- biore taksówke jade gdzie chce np. do pracy no i potem też wraca taksa ( najgorsze jest tylko to chodzenie samej). Ja niestety też mam tak że bycie nawet w domu ale samej przez dłuższy czas też jest problemem-miała któraś takie coś?? :(. No ale staram się robić postępy i robić wciąż krok choćby mały ale do przodu. Niedawno ktoś przypomniał mi słowa z piosenki Myslovitz * Mieć czy być*- *WSZYSTKO TRWA DOPÓKI SAM TEGO CHCESZ*.....to tak do przemyślenia :P

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Jeszcze jedna rzecz dziewczyny którą chce się z wami koniecznie podzielić. Otóż w środe mam daleki wyjazd aż na 7 dni, będzie to wyjazd szkoleniowy, nie jade tam całkiem sama ale z osobą mi obcą ( nie można powiedzieć że szczególnie sympatyczną...). W mieście do którego jade mieszka kilku moich znajomych, u jednej osoby się zatrzymam tylko na noce. Jestem z jednej strony ciekawa tego jak sobie poradze, ciekawa szkolenia i traktuje ten wyjazd jako wyzwanie natomiast z drugiej strony jestem pełna obaw. Sama podróż będzie trwała kilka godzin, musze to wytrzymać no a tam nie mam nikogo bliskiego, w tym mieście nikt nie wie o mojej chorobie. Mój narzeczony będzie daleko poza moim zasięgiem, wszyscy bliscy też. Szkolenia odbywają się codziennie po 8,9 godzin bardzo intensywne. Też nie do końca możliwe jest aby sobie nagle wyjść. Nie wiem dziewczyny czy dobrze zrobiłam że się na to zdecydowałam, ale dzięki temu moge się rozwijać. Staram się myśleć pozytywnie i widzieć w tym same plusy...jednak wiecie boje się samej siebie...:( . Prosze o jakieś ewentualne rady ( jeżeli miałyście podobne sytuacje, coś robiłyście na zywioł i całkiem wbrew lękom jak radzilyscie sobie? ).

Odnośnik do komentarza
Gość Jolasia

Chciałam się podzielić z Wami swoimi objawami. Zachorowałam 4 lata temu, strach przed wyjściem z domu, żadnych sklepów, spacerów, nic. Tylko w czterech ścianach czułam sie bezpiecznie. Do pracy i z pracy woziły mnie koleżanki, ale przejście z klatki schodowej do auta, to ...była długa, bardzo długa droga (normalnie 30 sekund), zataczałam się, ale szłam. Neurologicznie wszystko było dobrze. W końcu wylądowałam u psychiatry. Dostałam Citabax 10 mg (raz dziennie) i to był w moim przypadku strzał w 10. Szybko doszłam do siebie. Ale czasami mam nawrót fobii. Już nie taki silny jak wtedy, ale *nakręcam sie* jak mam przejść przez ulicę. Zrozumie to tylko ten, kto przez to przeszedł. Strach, aż nogi się plączą. Wiem, że to jest w mojej głowie, bo jak mam kogoś przy sobie to o tym nie myśle. Ale jak idę sama to się *zaczyna huśtawka*. Może powinnam znowu zacząć brać lek, bo zbliża się lato i nie chcę znowu *zamknąć się w klatce* tylko dlatego, że jak wyjdę z domu, to zawsze muszę przez *jakąś*ulice przejść. Dlatego Pani Agato, niech Pani jedzie tym bardziej, że będzie miała Pani koło siebie inną osobę, którą Pani lubi, a poza tym bliskość drogiej osoby daje nam poczucie bezpieczeństwa. Musimy sobie czasami sami pomóc, przezwyciężyć strach, chociaż sama wiem jakie to trudne. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczyny. Zacznę od tego,że fajnie,że znów piszecie:) i robicie postępy, ja zazdroszczę, cieszę się,że piszecie o tym co was dobrego spotyka, o waszych sukcesach, mnie to bardzo motywuje. Dziś byłam dwa razy w markecie całkiem sama, stałam w kolejce,bo zepsuło się coś tam i nawet nie narzekałam,że tyle to trwa:) Zamówiliśmy poza tym na Boże Ciało pokój, niedaleko, ledwie 50 km od domu,ale gospodarstwo agroturystyczne i jezioro:) Co do prezentów na dzień dziecka, Ewa Twoja córka w wieku mojej Zosi, my z małą idziemy do zoo w sobotę, a w piątek dostanie książkę. Mała odkąd potrafi czytać bardzo to lubi,muszę się zdecydować tylko jaką:) A co do rad na podróż to niestety nie mam, bo sama nie podróżuję tak daleko,ale na pewno wiara w siebie, uśmiech i pozytywne myślenie pomoże:)

Odnośnik do komentarza

Jolasiu może spróbujesz czegoś z oferty Bacha-wiem ja już zanudzam,ale one mi naprawdę pomogły,zawsze to naturalne,ja bym spróbowała, zamiast od razu sięgać po leki. Agata jedź, nie myśl za bardzo teraz o tym wyjeździe, a jak myślisz to nie skupiaj się na problemach tylko nastaw się na super wyjazd. Z przeświadczeniem ,że dasz radę będzie Ci łatwiej. możesz w chwilach słabości dzwonić do narzeczonego czy rodziców,a na miejscu znaleźć życzliwą duszę:) Trzymam kciuki. U Was też tak upalnie? Zaraz idziemy z koleżanką i bandą dzieciaków na naszą polankę, mamy coś a*la jeziorko niedaleko,będzie śniadanie na trawie:) A co do dnia dziecka, my małym kupiliśmy zjeżdżalnię do ogródka i dmuchany zamek, w Biedronce były w fajnej cenie:) Miłego dnia

Odnośnik do komentarza

Jak ja ci Julka zazdroszczę tego morza, dzieci pewnie będą zachwycone własnym placem zabaw... :) A dziś idę do kosmetyczki, i na manicure, dam radę-muszę:) Piję kawę, ustalam plan dnia i coraz więcej czasu spędzam na zewnątrz. Może nie są to jakieś wielkie wyprawy,ale sam fakt,że wyjście do sklepu czy na śmietnik nie napawa mnie lękiem bardzo mnie cieszy:) Pozdrawiam, miłego dnia Wam życzę.

Odnośnik do komentarza

Super!!! ja tez chce nad morze:)jestemjuz tym wszystkim zmeczona.Wczoraj tez chodziłam po centrum miasta ale nie powiem aby było super.ja lubie upały ale jak do tego dochodzi wczesniejszy wysiłek fizyczny to czułam sie nie najlepiej .No cóz musiałam isc i tyle bo corka p[oszła do banku i poprosiła mnie abym poszła kupiła jej taki pojemnik z kamionki .Czekałam przd bankiem z 15 min ale ona nie wychodziła a za 10 min zamykali sklep.Leki mnie nie lapały ale miałam wew niepokój.Wyszłam ze sklepu i było juz super czyli jeszcze to wszystko siedzi w naszych głowach tylko sukcesem jest odepchniecie natretnych mysli które wywołuja taki własnie niepokój.Dzisiaj u mnie upalnie nie ma czym oddychac jutro corka wylatuje do Egiptu wiec troche wiecej pracy:)Jutro przychodzi ekipa aby docieplic mi garaz wiec troche tez bedzie bałaganu.Dzisiaj jeszcze troche pracy papierkowej i troche poleniuchuje.Pozdr ewa

Odnośnik do komentarza

Bo my to już zawsze będziemy jak niepijący alkoholik, najważniejsze to nie dopuścić lęków do głosu,trzeba je odpychać, zajmować głowę i umysł czymś innym.I wychodzić, wychodzić, wychodzić. U mnie właśnie był pan od zabudowy, pomierzył, wyliczył, i jestem zadowolona. Robił niedawno garderobę u rodziców i wyszło super. Teraz wybywamy z dzieciakami, ładna pogoda, moja teściowa zabiera nas do Malborka na zamek jedziemy, Aleks już zachwycony, nawet miecz plastikowy bierze:) A zabawki w ogrodzie już użytkowane przez * młodzież*, naprawdę fajne są:) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Jolasia

Cześć Wszystkim! Nie znałam tej metody Bacha, ale poczytam i może skorzystam z dobrej rady. Dziekuję. Cieszę się dziewczyny, że się nie dajecie i walczycie z tym dziwnym stanem. To prawda, że wszystko tkwi w naszej głowie, ale czasami trudno sie przezwyciężyć. Z leku na razie zrezygnowałam. Postaram się nie dać i łazić przez ulicę - zresztą nie mam innego wyjścia. Innych napadów lękowych nie mam. Mogę się samodzielnie poruszać, spacer, zakupy itd.. Nie chciałabym aby ten cały koszmar się powtórzył. I Wam tego samego życzę. Dziewczyny wyjeżdżające - bawcie się dobrze. Z pozostałymi na pewno zostanę w kontakcie. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Jolasia

Julia29, a napisz mi jakie kropelki brałaś z tej metody Bacha. Na lęki? czy na nerwicę? I jak długo czekałaś na efekt. Może po prostu to zastosować jako kurację zastępczą. Na pewno to lepsze niż tabletki. I o wiele zdrowsze dla organizmu.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×