Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Michel korekta

Musze coś dodać od siebie! Wszyscy zasługujecie na WIELKI promień słońca, za waszą wrażliwość, z której powstaje agorafobia ;) Zastanawialiście się, czy jest coś, z czym sobie nie radzicie, albo nie poradziliście kiedyś? Być może utrwala/utrwaliło się to w waszej psychice? Najgorsze jest kotwiczenie pewnych powtarzających się sytuacji... np. kiedy wychodzenie kojarzy się z lękiem, jazda autobusem w określonym miejscu (na określonej trasie), wszystko co kiedyś już raz wywołało lęk lub kiedy lęk wystąpił w danym miejscu. Czy czujecie się/czuliście się kiedyś bezsilni, coś przerosło wasze możliwości? Tam doszukiwałbym się początków choroby. Ale z własnego doświadczenia wiem, że ludzi, którzy mają agorafobię łączy jeden element - wrażliwość; czy nawet przeczulica. Może też poczucie nie kochania? Ale wszystko ma swoje dwie strony, tą pozytywną jest to, że można kotwiczyć; także dobre sytuacje.., te które kojarzą się z pokonaniem ataku paniki. Małymi krokami usypia się lęk, aby w konsekwencji pozbyć się go w dużej mierze. Lęk rodzi się w myślach, które krążą nieustannie po głowie :) A pewnie więcej tych smutnych niż pogodnych. Wydaje się, że stąd właśnie nagłe, nietypowe ataki lęku.. Lęk można pokonać wiarą..; i miłością :) Jak mocno wierzycie? Pokonując codzienne słabości, pokonujemy lęk.. Czując się bezsilnymi, umacniamy lęk, podsycamy go, pozwalamy mu żyć. Wiem jak to jest czuć szalejący atak lęku w sytuacjach potęgowanych imaginacją. Kiedy rzyga się parę razy przed wyjściem z domu. Myślisz: *na pewno nie dotrę do celu*, *nie dojadę*, *złapie mnie atak*, *zasłabnę*, *może umrę* *atak serca*, *wylew*. Myśli biegają w te i we wte, tak szybko, że same wprawiają ciało w przerażenie. Nagle w piękny słoneczny dzień tyle niebezpieczeństw, wyimaginowanych, stworzonych w umyśle... Hmmm.. niebezpieczeństw, które po krótkiej chwili, pokonania ich wydają się dziecinnie śmieszne. I właśnie ta świadomość nienaturalności w agorafobii, jest naszą siłą. Może nie uda się uniknąć ataków, ale wypada nauczyć się je szybko hamować. Zduszony w zarodku lęk po pierwsze nie daje tak nieprzyjemnych objawów, po drugie umocni i pozwoli zakodować w umyśle kolejne małe (wielkie) zwycięstwo, a to jedno po drugim umocni na tyle, że nasza wyobraźnia nie zechce nas zabić po wyjściu z klatki schodowej bloku. Boimy się wielu rzeczy i powiedzmy, że strach jest czymś naturalnym, ale to lęk nas obezwładnia, daje stany nierealności sytuacji, paraliżuje, sprawia, że nieuchronność jakiegoś wytworzonego kataklizmu jest przesądzona. Na pewno trzeba skorzystać z pomocy psychologa, ale sam wiem, że ratować powinniśmy się sami, cały czas budując w sobie siebie :) Siebie silnego i niepokonanego :P Lęk ugina się przed wiarą i miłością. Nie zaszkodzi wzmacniać w sobie swoją wiarę w ogólnym tego słowa znaczeniu. Radować się z osiągania zwykłych, codziennych sukcesów. Łapa w górę, kto ostatnio przeczytał fragment ewangelii?? ;) Ludzi z silną wiarą nie mają takich obezwładniających leków. A JAK SOBIE RADZIĆ DORAŹNIE?? W zależności od stopnia nasilenia ataku paniki w moim przypadku pomocne są: 1. Słuchanie muzyki wszędzie, gdzie się da. Kup sobie mp3, włóż słuchawki do uszu słuchaj radia wychodząc z domu, wsłuchaj się w wiadomości. Nie dopuść do głosu myśli. Przede wszystkim zaś nie myśl o tym, że właśnie je zagłuszasz, bo właśnie wtedy zechcą dorwać się do głosu. Muzyka pozwala się rozmarzyć, zamyślić. Wystarczy poobserwować setki osób, ze słuchawkami w uszach :-P To działa! Nocą ustaw spokojną stację radiową, niech sobie w tle gra. 2. W przypadku ataku paniki schłodzenie np. brzucha, szyi (Chyba w ten sposób pobudza się układ przywspółczulny, który hamuje szalejący układ wegetatywny). Mnie to pomaga. Czasem wystarczy otwarcie okna, spokojne oddychanie. 3. Przekonałem się jak pomocne jest posiadanie telefonu komórkowego :) Jeśli chwyta atak w jakimś pustkowiu, albo wszędzie tam, gdzie czuje się samotność lub w każdym innym absurdalnie niepokojącym niebezpieczeństwie, wystarczy zagłuszyć myśli rozmową przez telefon kimś bliskim, zaczynając rozmowę pytaniem: *Co słychać u Ciebie? Opowiadaj!*. Ignorując atak, okaże się, że lęk odpuszcza, w chwili, kiedy zmieniamy uwagę z niego, na coś bardziej interesującego. To nie jest jakaś cudowna metoda, ale pomaga np. dojść do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca. Pomaga etapowo radzić sobie z paniką. 4. No i niestety jeśli nic już nie pomaga, albo panika się rozkręci to w ostateczności biorę lek w miarę szybko działający. Oczywiście agorafobia to choroba i trzeba ją leczyć jak każdą chorobę u lekarza. Samemu też warto się wzmacniać Tyle ode mnie :) Nie myślcie o tym. Żyjcie! Michel

Odnośnik do komentarza
Gość magdaaalena

Witam wszystkich. Nie wiem czy nadal to forum funkcjonuje... ale tez spróbuje opisac moja historię. Mam 23 lata na agorafobię choruje od około 8lat , dokładnie to od 8 lat ukrywam chorobe niemal przed całym światem. Jedyną osoba znającą mój**sekret** jest mój chłopak ( wie około 2lat ) ale złożył mi obietnice że nikomu o tym nie powie. Poczytałam kilka pierwszych stron z waszego forum i bez dwóch zdań przeżywam to co Wy wszyscy... Pewnie zastanawiacie sie jak to ukrywam?? Sama nie wiem jak , ale już moja mama zaczyna sie domyslac widzi dziwne zachowanie np w czasie wspolnych zakupów. Poczatkowo nie mówiłam nikomu nic na ten teamt bo nigdy nie chciałam martwic najblizszych swoimi sprawami, zawsze sama próbowałam rozwiązywac swoje problemy, czego teraz naprawde żałuje. Chciałam być **normalna** ale teraz wiem że nigdy nie bede taka jak inni zdrowi.Jestem osoba otwarta , lubie towarzystwo, wypady, spotkania. Jest ciężko , dzisiaj na przykład nie mogłam dojsc sama do Kościoła chociaż naprawde bardzo chciałam. Może dodam jeszcze ze został mi rok studiów nie wiem jak to zrobiłam, dojeżdzam od 4lat 80km, najgorzej jak dla mnie jest przechodzic przez pewne miejsca dlatego znalazałm sobie**bezpieczniejsze**tereny, to nic że idę nawet 30min dłuzej do wyznaczonego celu. Nie wiem pewnie pomęcze sie jeszcze rok , skończe studia i bede musiała coś zrobic z MOJA AGORAFOBIA chociaz bardzo sie boję, wstydze sama nie wiem jak to określic W końcu każdy mysli że ze mna wszystko jest wporządku ...

Odnośnik do komentarza
Gość macierzanka

Czytam Wasze wypowiedzi i rozumiem każdego.Mam lęki przed wychodzeniem z domu,odkładam to z minuty na minutę,tak,że robi się z tego godzina a nawet więcej zanim gdzieś wyjdę.Nie boję się jednak przebywania na zewnątrz,a wręcz przeciwnie,czuję się wtedy lepiej i nic mi nie dolega.Nikt nie domyśla sie nawet(oprócz osób zaprzyjażnionych),że mam taki problem.Na zewnątrz jestem kontaktową,wesołą osobą,ale wyjście z domu to koszmar-jakby *coś*nie pozwalało ubrać się i pójśc np.do sklepu-często wysyłam wtedy męża.Leczę się od kilku lat ze zmiennymi skutkami.Jest to bardzo dokuczliwe,bo wprawdzie nie pracuję,ale jestem osobą aktywną,mam wiele pomysłów,robię różne plany,które często nie dochodzą do skutku ze względu na to,że przez ten lęk wychodzenia doba staje się zbyt krótka i wiele rzeczy,które chciałabym zrealizować nie dochodzą do skutku,a to powoduje u mnie wyrzuty sumienia i złość na samą siebie.Nie wiem czy moje objawy mieszczą sie w agrofobii,ale lekarka postawiła taką diagnozę-nie wiem czy słuszną ,skoro po wyjściu z domu znikają właśnie problemy lękowe?

Odnośnik do komentarza

Witaj:) jesli chcez sobie cos o mnie poczytac to pisałam od samego poczatku na tym watku jako EWUŚ teraz niestety nie moge sie zalogowac pod tym nickiem:( ja mam 45 lat i cierpie na agorke ponad 20 lat.Teraz jest juz zdecydowanie lepiej i jakos sobie całkiem dobrze radze:) ale to tylko dzięki mojemu samozaparciu i uwierzeniu w siebie ,ze jednak mozna.Ja Ciebie bardzo goraco pozdrawiam i zapraszam do pisania teraz musze szykowac sie do pracy wiec nie mam za wiele czasu do popisania .

Odnośnik do komentarza

Hej.Jestem Magda.Czytam te nie ktore wypowiedzi i jakbym czytala o sobie.Od 3 lat mam problemy z wychodzeniem z domu.Jak wychodze z kims jest w miare oki,ale jak sama,a wlasciwie sama z 2 letnia coreczka to koszmar.Wychodze z nia jak najblizej domu ale mimo wszystko czuje sie wtedy zle,kreci mi sie w glowie,nogi mi sie trzesa i marze o tym zeby wrocic jak najszybciej do domu.Rodzina uwaza ze to zwykla fanaberia,jedynie moj maz mnie rozumie,stara mi sie pomoc ale pracuje w systemie 3 zmianowym i nie zawsze moze ze mna byc.Nie mam znajomych i czuje sie przez to bardzo samotna.Coraz gorzej mi sie zyje.nie pracuje wiec mam duzo wolnego czasu,ale co mozna ciagle robic w domu?Zal mi w tym wszystkim mojej corci,ona tak lubi byc na dworze a ja nie potrafie jej tego dac.

Odnośnik do komentarza

Witajcie, poczytałam Wasze wypowiedzi i pierwszy raz uświadomiłam sobie, że nie tylko ja mam takie problemy. Nie jestem jakimś odosobnionym *wyjątkowym* przypadkiem. Coś o mnie: mam to już od kilku ładnych lat. Raz jest lepiej raz gorzej (czyli Ameryki nie odkryłam). Ta choroba strasznie ogranicza.... Od jakiegoś czasu staram się oswajać większy teren i nawet mi się to podoba :). Ale jak daleko jestem w stanie dojść.....? To naprawdę trudne. Pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza

Corcia spi wiec mam troche czasu dla siebie.Maz kupil mi komputer i zalozyl internet zebym chociaz w ten sposob sie odstresowala i zapomniala o moim problemie.Zaczelam tak grzebac w internecie i znalazlam ta strone.Dzieki temu wiem ze ludzi z takim problemem jak ja jest wielu.Chcialabym wyjsc z domu sama i isc gdzie chce,a nie krazyc tylko wokol bloku w ktorym mieszkam.Jak juz wczesniej wspomnialam to zal mi corci,bo jak tu wytlumaczyc 2 latce,ze mama boi sie wyjsc na plac zabaw.Zaczelam chodzic na psychoterapie,bo lekow nie chcialam brac.Mam nadzieje,ze bedzie lepiej.Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczyny:) przeczytałam wasze wypowiedzi i to wszystko o czym piszecie jest mi bardzo bliskie.Ale uwierzcie mi ,ze to wszystko kiedys minie .Potrzeba tylko wiary w siebie.Ja mam nerwice lękowa od 23 lat przerabiałam wszystko co tylko mozliwe ateraz normalnie funkcjonuje.Zycie moje nigdy nie było i nie jest usłane różami. ale daje rade.Kawał cięzkiej roboty jest do przerobienia ale i cel napewno zostanie osiagnięty.U mnie tez bywaja chwile trudne ale nie mam juz napadów jakie mi towarzyszyły jedynie czego nie osiagnęłam to niestety przebywanie wewnatrz koscioła w tłumie ale tez nad tym pracuje.Z ta nerwica wychowałam 2 dzieci i jakos dałam rade raz gorzej raz lepiej ale do przodu teraz moja najmłodsza niunia idzie do zerówki i tez sie boje zeby to cholerstwo nie powróciło.Zostałam tylko z nia bo starsze dzieci sie wyprowadziły a z mężem róznie bywa:( Ja teraz do pracy więc sie ogarniam i wieczorkiem mozemy popisac.pozdrawiam Was bardzo goraco i nie dawajcie sie dziewczyny bo moc jest w nas!!!! Ewa

Odnośnik do komentarza

Witaj Ewasto!Jak to milo wiedziec ze jest ktos komu sie udaje z tym zyc i ze mozna to pokonac.Mnie na razie idzie to bardzo ciezko.Doskwiera mi tez strasznie samotnosc.Kazdy chcialby zebym to ja ich odwiedzala i nie rozumieja ze chcialabym ale nie potrafie,do nas niestety nikt nie zaglada.Dzis np.miala wpasc przyjaciolka ale odwolala wizyte,zreszta nie pierwszy raz,a tak cieszylam sie ze bedzie z kim pogadac.Moze wsrod Was znajde kogos z kim mozna porozmawiac o wszystkim i o niczym?pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam:)wiem dziewczyny ,ze na poczatek jest bardzo cięzko ja tez nie mogłam w tym czasie pogodzic si z nerwica i nadal jak jest mi troche gorzej przeklinam ten dzien w którym pojawił sie pierwszy atak.Byłam wtedy bardzo młoda i mialam juz pierwsze dziecko i to własnie w samym centrum miasta idac z dzieckiem to cholerstwo sie pojawiło. Za kazdym razem kiedy wyszłam na spacer, do sklepu było ze mna.Długo długo nie wychodziłam potem sama ,bałam sie zostaawac w domu sama. Z dzieckiem na reku chodziłam od jednego lekarza do drugiego, brali pieniadze a ja czułam sie coraz gorzej. Trwało niestety to lata.Nikomu nioc nie mówiłam bo myslałam ze wezmą mnie za wariatke.Teraz jest inaczej:) są ksiazki, internet, wiecej mowi sie w mediach człowiek nie jest sam.Wtedy myslałam ,ze tylko niestety ja jestem tym wjakis sposób naznaczona.Czas zrobił swoje walczylam.przyszedł czas dobrego samopoczucia 8 lat zero nerwicy potem powróciła.Zycie rodzinne w rozsypce musiałam wiecej pracowac aby samodzielnie zarobic na dzieci praca jak praca własna działanosc lokal w centrum miasta cały przeszklony i te lęki ,ze jak sie zaczne zle czuc nawet nigdzie sie ukryje a jak przyjdzie klient a mnie dopadnie lęk:( dałam rade:) wiecej napisze wieczorkiem pozdrawiam gorąco ewa.trzeba zawsze wierzyc ,ze bedzie lepiej bo gorzej byc nie moze

Odnośnik do komentarza

Witajcie!Mam jakis kiepskidzien a wlasciwie tydzien.Maz ma 2 zmiany,wiec prawie caly dzien jestem sama z mala corcia.No i nachodza mnie nerwy,bo chce wyjsc na spacer z Julcia,a tu zawroty glowy,trzesa mi sie nogi,bola i wogole ogolna panika.Kazdego dnia obiecuje sobie ze sprobuje pojsc dalej a potem wszystko spelza na niczym i chodze blisko bloku.Najgorsze jest to ze nie ma tu blisko placu zabaw,nawet dzieci nie wiele jest bo tu glownie mieszkaja osoby starsze,no i corcia sie nudzi a ja nie potrafie sie przelamac.Jutro organizowany jest u nas festyn,wiem ze corci by sie podobalo a ja juz dzis panikuje,ze nie dam rady pojsc,panikuje w tlumie.Zastanawiam sie skad to sie wzielo?Czy kiedys zniknie?zawsze bylam pesymista i to mi nie pomaga.Przepraszam,ze tak malo optymistycznie.pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Magda znam ten bol bo mialam to samo. Teraz jes lepiej o tyle,ze na pieszo moge oddalac sie od dom nawet 2 km,le tlko na trasie ktora oswoilam. Natomiast rowerem jade wszedzie i ne mam z tym problemu. Jakby co,to przytrzymam sie kierownicy ha,ha. Dzis mialam jechac rowerem do lekarza,ale maz wrocil w stanie wskazujacym tak mne wkurzyl ze nie mialam sily jechac,mialam leki itp. Jednak musialam jechac wiec wzielam auto i dslam rade. Dziewczyny tez tak macie ze jak musicie cos zalatwc to zapominacie o lekach i robicie swoje?

Odnośnik do komentarza

Hej Kicia!Odchaczam kolejny dzien.To okropne ze zaczelam tak patrzec na zycie.Ale przychodzi wieczor i ja odczuwam ulge.Ztym trzymaniem rowera to dobry sposob,ja tak mam z wozkiem corki:) tylko ten moj lobuz juz nie bardzo chce w tym wozku siedziec.A co do auta fajnie by bylo jezdzic tyle,ze nie mam prawa jazdy,kiedys przestawilam plot sasiadowi i sie zniechecilam do kolejnych prob:) Ja tez tak mam,ze jak cos musze,ale to naprawde musi byc wazna sprawa to zapominam i robie co trzeba.Na szczescie albo niestety na nieszczescie jednak czesciej kombinuje żeby pomogl mi maż.Zdaje sobie sprawe ze tak nie powinnam ale na razie inaczej nie umiem.Ide teraz pisac życiorys na wizyte do psychoterapeuty.pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Czesc!Fakt,dzis jest cieplo.Aja mam wrazenie,ze jednak lepiej funkcjonuje zima.Ja kolejny dzien sama z corcia.Jak siedze z nia w domu to mam wrazenie,ze ja cos w zyciu omija i mam wyrzuty sumienia,jak jestem na dworze to sie stresuje i panikuje i ona porzytku tez ze mnie nie ma.Takie glupie kolo.Czy te zawroty glowy kiedys mina,teraz juz mam to przez caly dzien.Fajnie,ze Ty choc z przymusu pokonujesz swoje leki.Ja uprosilam mame zeby wpadla i pojdziemy na festyn z mala.Zajze tu wieczorem

Odnośnik do komentarza

Madziu juz wrocilam,poltorej godziny czekalam na lekarke bo sie spoznila. Juz mialam uciekac,bo jedna z rzeczy ktorej nie lubie to kolejki. Wtedy walacza mi sie *szperacz* i chodze,byle nie siedziec w jednym miejscu bo od razu nachodzi mnie lek. Sa dobre dni gdy go nie odczuwam w takiej sytuacji,ale to rzakie momenty. Skad jestes? Ja z lodzkiego,mieazkam na wsi.

Odnośnik do komentarza

Kiciu131.Ja tez sie denerwuje w kolejkach,to okropne uczucie,w przychodni to byle tylko usiasc,ale w sklepie no to juz problem.Ja wlasnie pierwszy atak paniki mialam w sklepie.Slabo mi sie zrobilo,serce walilo,nogi jak z waty ucieklam do domu,strach byl tym wiekszy,ze to poczatek ciazy byl.Ja bylam z mala i mama na festynie,ale jakos dzis obecnosc tej drugiej osoby nie dala mi pewnosci i spokoju.Ale dzien minal:)Ja jestem z Katowic ale chetnie ucieklabym stad.Mieszkam na osiedlu gdzie jest duzo starszych ludzi i nie bardzo jest z kim porozmawiac.Placu zabaw tez nigdzie nie ma blisko.Ja niestety nie pracuje bo nie mam co z mala zrobic.Wiec prowdze takie samotnicze,nudne zycie:)

Odnośnik do komentarza

Hej!patrze jak tu na forum spokojnie:)weszlam na inne,ale tam jakies klotnie,wiec sobie darowalam:)juz i tak jestem dosc znerwicowana.Jak Wam minal dzien?Mnie nawet szybko,choc jak wychodzilam z corka na spacer to dopadl mnie ten cholerny strach i skonczylo sie na zabawie przed blokiem.Niby Katowice to duze miasto,mieszkam tu od urodzenia,po slubie zmienilam tylko dzielnice,a ja czuje sie strasznie samotna,przez te leki potracilam znajomych.sama na siebie jestem o to zla. Kiciu131 pewnie masz mase obowiazkow przy corce, ktos Ci pomaga?Jesli nie chcesz to nie odpowiadaj,czasem zastanawiam sie o co zapytac a o co lepiej nie. Pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza

Tak roboty jest sporo. Iza ma 18 la i sporo wazy,wiec jest co dzwigac. Odczuwa to kregoslup. Pomaga mi mama bo maz cale dnie w pracy. Jest brukarzem. Teraz i tacie zdrowie siadlo. Po szpitalu oslabl,musze mu pomagac w chodzeniu i uberaniu. Madziu domyslam sie na ktore forum weszlas tez tam bylam ale wole byc tutaj. Kiedys bylo tu duzo osob,moze ktos dolaczy. Pytaj o co chcesz,chetnie odpowiem.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×