Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

witam wszystkich :) hej migotka szkoda że tak w młodym wieku juz coś takiego nas dopada.. mi się zaczęło jak przeszłam chorobę w wieku 18 lat tylko wtedy niejesteśmy świadomi do końca co nam dolega ja wtedy zwalałam na chorobę noi po jakimś czasie przeszło, odezwało się za jakieś dwa lata i też przeszło czyli jako młode osoby zwalczamy to sami i do tego pewna nieświadomość też pomaga.. teraz już mam to 7 lat bez żadnych przerw i jakoś trzeba sobie radzić ale tak jak Ty nie zamykam sie w domu staram się znajdować sposoby na to żeby z domu wyjść teraz napewno jest to prostrze bo wcześniej nawet w towarzystwie drugiej osoby było strachem, pozostanie samej w domu niemozliwe sama wiesz można by było wymieniać a przez tyle lat to i książkę by napisał hihi... także dziewczyny jesteśmy wyjątkowe.. głowa do góry..:) Pozdrowionka

Odnośnik do komentarza

Hej,witajcie wszyscy!Trudno mi to powiedziec w tych okolicznosciach,ale miło was widzieć.To znaczy miło widziec kogos kto czuje to co ja.Obecnie mieszkam w UK,choruję na nerwice około 15 lat.Przez cały ten czas objawiała sie w najróżniejszych postaciach, i tak koszmar ten trwa do dzisiaj.Największe typowe paniczne napady leku przeżyłem rok temu co doprowadziło mnie między innymi do uzależnienia od benzodiazepin,pobytu w szpitalu psychiatrycznym i terapii grupowej.Wszystko to działo się w Polsce,zmuszony byłem zjechac do kraju zostawiając dom,dziewczynę,prace i cały dobytek.Zjechałem do Polski ponieważ tam wszystko sie zaczęło i tam zaczęto uzalezniać mnie od leków.Dziś udało mi sie podnieść i wrócić do domu.Bywa różnie,gdy człowiek zderza się z rzeczywistością i z problemami dnia codziennego,chociaz nie jest lekko,staram sie cieszyc każdym dniem.Ciągle jednak zdaje sobie sprawę i czuje,że to jest we mnie i chyba już zawsze będzie,oby było uśpione jak najdłużej.W tej chwili benzodiazepinę noszę tylko doraznie i nie zażywałem jej od około 6 miesięcy.Zażywam depakine chrono i paroxetynę,którą uważam za doskonały lek blokujący napady paniki.Miałem wiele sytuacji w których normalnie byłbym sparaliżowany strachem tym czasem udało mi sie dany moment opanować.Polecam także Mianserin,który pomaga mi dobrze sie wysypiać,a w dzień słuzy jako dobry antydepresant.Ciesze sie,ze mogłem dołączyć do Waszego skromnego grona i mam nadzieję,że będziemy mogli wzajemnie sie wspierać.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Długo już mnie tu nie było hym jakiś rok.Widze mnóstwo nowych ludzi to cieszy,to że otwieracie się przed innymi i wspieracie wiem to sama po sobie bo w chyba najtrudniejszym momencie mojego życia nie miałam nikogo prócz ludzi z tego wątku którzy wspierali mnie i bardzo pomagali.Kochani zaglądnęłam ponieważ chciałam podzielić się z Wami moimi dokonaniami. A więc zaczne od tego że w momencie gdy wyprowadził się od nas szwagier musiałam liczyć bardziej i więcej na siebie ,wychodzenie z domu to była katorga do sklepu do lekarza itd.Doskonale wiecie o czym mówie. ąle nie poddawałam się mam dwójkę dzieci i musiałam jakoś dać sobie radę.Mój mąż nie upraszczał mi życia dużo pił,imprezy bary itd.Choć brakowało mi sił na wszystko powiedziałam sobie że dam radę czasem cała się czepałam serce waliło a ja wychodziłam z domu i szłam do przodu. Któregoś dnia mąż zakupił przyczepę gastronomiczną i oznajmił mi że ja w niej będe pracowała.Wyobrażcie sobie moją panike ok 10 godz sama poza domem obsługująca ludzi. w brew pozorom nie było tak żle kilka razy chciałam z tamtąd uciec ale przezwyciężyłam to.Zaczęłam rozmawiać z ludzmi,zdarzało się że mój mąż pił a ja musiałam załatwić opiekunkę do dzieci i szłam pieszo 3 km. Dziewczyny doszłam do tego że nie mogę dalej się tak męczyć z moim mężem pare dni temu dałam mu warunek albo ja i dzieci albo picie.Nigdy wcześniej nie miałam na to odwagi bo wiedziałam co on wybierze. Szłam za moją chorobą oko w oko jak kot za myszą i udało mi się złapać ją za ogon i zniszczyć. Piszę po to żebyście wiedzieli że da się naprawde da się nie powiem bo często są momęty że łapią mnie lęki ale ja już się ich nie boje rozmawiam z nią mówie sobie i co mi zrobisz jestem silniejsza SPADAJ. I wychodżcie do ludzi na imprezy spacery do sklepów,nie róbcie przerwy nawet jednio dniowej bo ona tylko czycha na moment naszego załamania. Przepraszam jeżeli ktoś pomyśli sobie że się mądrze ale wiem jakie to życie gdy nie da wyjść się z domu i każdemu z was życzę powrotu do zdrowia a także samej sobie wytrzymałości bo ciężko jest walczyć ale naprawdę warto dla naszego życia. POZDRAWIAM wszystkich pa

Odnośnik do komentarza

Witaj to co dzis napisalas to prawda ja mnialam podobny przypadek,moj maz jest uzalezniony od hazardu i wiem co to znaczy siedzenie w domu.W koncu postawilam ultimatum i powiedzialam albo ja albo gry on wybral gry ja wyprowadzilam sie z domu odeszlam od niego i teraz wiem ze znowu zyje.Minal rok jak niebiore tabletek moje zycie kompletnie sie odmienilo,poznalam cudownego czlowieka,ktory pomogl mi zwalczyc chorobe.Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie:) ja juz tez jak Matusia długo nie pisałam ale wolną chwilą czytam tylko i wyłącznie ten watek bo pisałam na nim od samego poczatku i i mam do niego sentyment.Bardzo sie ciesze ,ze my jako kobiety mamy swoje zdanie i musimy miec bo jak człowiek troche popusci lejce to niestety dzuiała to na nasza niekorzysc.Ja tez mam problemy w związku i jakos próbuje je rozwiazac ale niestety zazdrość potrafi zabic zwiazek.Moja nerwica czasami sie odzywa ale traktuje ja jak powietrze nie zwracam wcale na nia uwagi i dzięki temu normalnie funkcjonuje.My przeciez jestesmy silniejsze nie z takimi problemami dajemy rade i z nia tez damy!!! Nina jestes bardzo silna osobowoscia i tak trzymaj.Juz wygrałas ! Pozdrawiam Was bardzo gorąco:)

Odnośnik do komentarza

Witajcie:)ja dzisiaj tylko na chwilke mam duzo pracy:( i troche spraw do załatwienia.Ale czytając Wasze posty mozna stwierdzic ,ze z nerwica mozna zyc.ja wiem ,ze czasami nam sie wydaje ,ze wszystko mamy to juz za soba ale ona podstepnie czasami wraca.Ja nie moge stwierdzic ,ze juz nie mam nerwicy ale w miare normalnie funkcjonuje.Poprostu nie dałam sie jej do samego końca.Miałam tyle lat spokoju a tu nagle sie pojawiła w sklepie no i co?????? potrzymała teroche i pusciła a ja dalej funkcjonuje moze nie tak jak bym chciała ale na 90% tak jest jak chce:) dobre i to:).Widze ,ze jestescie dzielne moze to mało powiedziane bardzo dzielne!i zapewne damy rade:) teraz zmykam zyczac wszystkim miłego dnia

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich.Musze powiedziec ,ze dawno mnie tu nie bylo.Coz moge powiedziec ,moze to ze ona(nerwica) znowu wrocila .Od miesiaca uczeszczam na terapie ,wiem ze to dopiero poczatek ale mysle pozytywnie i wierze ze mi sie kiedys uda pokonac nerwice ,ktora tak zatrowa mi zycie ze czasmi nie mam juz sil z nia walczyc, ale jakos sie nie poddaje .Jezeli kiedykolwiek zdecydujecie sie na terapie to nie oczekujcie ,ze po paru wizytach wam przejdzie to okropne uczucie panicznego leku,czasami taka terapia trwa miesiacami albo i latami.Dlatego kochani nie zwlekajcie z podjeciem decyzji o terapi im szybciej zaczniecie tym szybciej sie jej pozbedziecie ,bo z nerwicy sie wychodzi tylko trzeba dac sobie pomoc.Ja choruje na nerwice juz prawie8 lat i jedyne czego zaluje to to,ze tak pozno podjelam decyzje o psychoterapi.Nie wiem moze to jakis zbieg okolicznosci ale swojego psychoterapelte znalazlam calkiem przypadkiem,kiedy pojechalam do pobliskiego miasta zlozyc papiery na studia.Ze studiow niestety musialam zrezygnowac bo nasilily sie moje obiawy nerwicowe ale za to zyskalam psychoterapelte z czego odromnie sie ciesze.Wychodze z tego zalozenia ,ze nic nie dzieje sie bez przyczyny .Moze wielu z was w to nie wierzy ale ja codziennie modle sie do swojego aniola stroza, ktory podal mi reke i wskazal droge.Tak na marginesie to pomylilam ulice i jak wczesniej wsponialam znalazlam swojego psychoterapelte.Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

witajcie... mam pytanie dziewczyny czy macie jeszcze coś takiego że np. jak sie znajdujecie gdzieś w towarzystwie albo na jakimś ważnym spotkaniu albo coś podobnego, chodzi mi o to że mi się wtedy strasznie ręce trzęsą i nie mogę wtedy ani zjeść ani sie napić normalnie taki paraliż ..:( byłam ostatnio z tym u znajomego neurologa zbadał ale ostatecznie kazał mi się położyć na oddziale żeby porobić jakieś badania... :(...Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie, jestem tu pierwszy raz, ale zaglądałam na forum bardzo często.Pierwszy raz u psychiatry znalazłam się w 1985r.po śmierci Syna.Depresja,nerwica?Przez tyle LAT borykam się z tym świństwem.WSZYSTKIE objawy, które tu wymieniacie, znam z autopsji.Przez ten czas odwiedziłam wielu psychiatrów, psychologów, zjadłam tony leków.Były okresy lepsze, ale tych gorszych było więcej.Przestałam wychodzić z domu, myć się(tak, tak), sprzątać, gotować-wszystko sprawiało mi wielką trudność.Po kilku latach doszły ataki panicznego lęku.Od 2 lat jestem na rencie-już nikt nie miał siły odprowadzać mnie do pracy.Od 4lat opiekuję się leżącą mamą, więc na brak zajęć nie narzekam.Pomagali mi w tym dwaj bracia, ale rok temu zmarli obaj, jeden po drugim-koszmar.Ataki zaczęłły się nasilać-cóż prawidłowa reakcja na stres.Nie wierzyłam już, że bedę się lepiej czuć, myślałam nawet o samobójstwe.SŁUCHAJCIE TERAZ!!!!!!!!!!! W czerwcu tego roku oglądałam w telewizji reportaż ze schroniska zwierząt, opętało mnie - chcę mieć psa.Mąż był przerażony, jeszcze jeden obowiązek! Po długich namowach, płaczach, pojechaliśmy do schroniska.Wzięłłam ze sobą szeleczki i obróżkę, bo mąż zgodził sie na małego pieska.Długo chodziłam i ogladałam, podobały mi się wszystkie, ale tylko ONA siedziała cichutko i próbowała mnie polizać.Kiedy odchodziłam od klatki ze smutkiem uciekała do kącika.ONA WYBRAŁA MNIE! Nie była wcale malutka- duży czarny kundelek.Powiedziałam, że ten, albo żaden.Mąż się *krzywił*, ale postawiłam na swoim.Możeci wierzyć lub nie, ale ten psiak odmienił moje życie.Nie chciał wychodzić na dwór z nikim z domowników.MUSIAŁAM wyprowadzić go na dwór ja(CHCIAŁAŚ PSA TO SIĘ OPIEKUJ) Wyszłam za drzwi i NIC SIĘ NIE STAŁO! Od czerwca odrzuciłm wszystkie psychotropy (od czasu do czasu biorę tylko połówkę afobamu).Zaczęłłam wychodzić na coraz dłuższe spacery(oczywiście jeszcze z mężem), byłam 2 razy na grzybach, sama dopominam się o wyjście z domu.Przez wiele lat byłam wrakiem, teraz zaczyna mi się chcieć żyć.Rodzina jest szczęśliwa, chcieli nazwać psiaka PIGUŁA, ale stanęłło na Murce.Kochamy go bardzo, ja w szczególnosci, jest wspaniały!On mnie też pokochał wielką psią miłościa, daje tego wyrazy.Ale się rozpisałam, ale chciałam podzielić się z Wami moim wielkim szczęsciem!To świństwo siedzi w głowie, pęta ciało i duszę, rozwala życie, ale trzeba walczyć każdymi możliwymi sposobami, może śmiesznymi, z księżyca, ale WARTO! Pozdrawiam, jeszcze się odezwę - Alona.

Odnośnik do komentarza

Witam.trafiłam na to forum całiem przypadkiem.I opisane tutaj przez wszystkich objawy mam chyba i ja. mam 24 lata meza i 2 letniego synka.Pierwszego synka straciłam w połowie ciazy. Nie potrafie wyjsc sama z domu,do sklepu ,gdziekolwiek,nawet na plac zabaw z dzieckiem nie potrafie isc sama.odwekam ten moment czymsie tylko da..a toposprzatac przeciezmuszei codziennie dokladne sprzatanie całodzienne plus gotowanie plus jakies zajecia z malym...tak sie staramzapełnic czas zeby miec wytłumaczenie dla meza i ostatecznie stwierdzic*no juz jest za pozno na wyjscie bo trzeba szykowac kolacje itp* wszelkie zakupy robi mojmaz wracajac z pracy:(...chyba ze idziemy razem . bez niego nigdzie sie nie ruszam :( to jeststraszne. ja tak bardzo chcialabym wyjsc z domu sama,pojsc na zakupy sama połazic ...poprostu NIE POTRAFIE. ciagle mam wrazenie ,ze nie jestem zdolna do tego zeby samej sie gdzies ruszyc ?!,ze co bedzie jak wyjde i ktos sie mnie o cos zapyta??( no takie wogole nieracjonalne myslenie )jakktos bedzie chciał mi cos złego zrobic i dziecku...a jak np umowie sie z mezem pod sklpeem czy pod poczta to wiem wetdy ze MUSZE isc bo sie umowilam ,ale idac ulica mam wrazenie jakby wszyscy sie na mniepatrzyli jakbym nie wiem wygladała jak ufoludek z rozkami i zielona skora i jest wtedytylko w głowie mapa jak dojsc do celu.acha i jszcze mam cos takiego,ze bardzo skrupulatnie przed wyjsciem samotnym obmyslam w głowie droge do celu??!!mimo,ze chodzilam tymi drogami milion razy ...mieszkam za granica,nie wiem co ze soba zrobic,maz raczej niechce sluchac takich terminow jak agorafobia bo twierdzi ze sobie wymyslam choroby...a ja tak poprostu mam i co??:(...

Odnośnik do komentarza

Witaj Anielko. Nie mam zbyt dużo czasu , więc cos Ci krótko podpowiem. Wejdź na strone :moja-nerwica .republika.pl ( na pasku tej opowieści pod WYZDROWIEC znajdziesz reszte opowiesci).Tam znajdziesz wiele cennych informacji, które Ci pomoga zrozumiec , co sie z Toba dzieje. Zapraszam Cie na watek *Walka z nerwica* na tym forum (czytaj go od poczatku, ale przyjrzyj sie od razu moim dwóm dzisiejszym postom, moze one pomoga Ci poradzic sobie z tym lekiem przed byciem smieszną w oczach ludzi). I nie dziw się, ze Twój mąz Ciebie nie rozumie, przeciez sama nie rozumiesz na razie tego, co się z Toba dzieje. .Moze podpowiedz mu, zeby przeczytał fragmenty o agorafobii i radzeniu sobie z nia zamieszczone w tej opowiesci, na która podałam Ci namiary.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Gość psychoanalityk80

Witam wszystkich! ostatnio wpadłem na taki pomysł aby nawiąza kontakt z ludźmi z podobnymi problemami jak ja, a może i utworzyc internetową grupę wsparcia dla osób z zaburzeniami lękowymi. Z osobami z Wrocławia chetnie nawiązał bym także kontakt osobisty. Po krótce od 8 lat zmagam się z nerwicą, depresją. Mam zdiagnozowane BPD, napady lęku z agorafobią, lęki społeczne i stany depresyjne. Przeszedłem kilka kuracji na lekach, psychoterapie indywidualną i intensywna 3 miesieczną terapię grupową. Jako że na poczatku nic mi nie pomagało wkońcu sam zainteresowałem się tematem lęków, depresji i psychologią osobowości. Zebrałem dośc pokaźny zasób wiedzy na ten temat. Moim zamiarem jest nawiązanie kontaktu z osobami o podobnych problemach. Ze swojego doświadczenia wiem że wsparcie osób podobnie myślących bardzo dużo daje. Może pomóc samemu sobie jak i innym. Zapraszam na poczatek do korespondencji, wymiany zdań i doświadczeń moje namiary : email: ganadeva@o2.pl , nr gg : 3049357 pozdrawiam wszystkich znerwicowanych i nie tylko :) Grzegorz.

Odnośnik do komentarza

Cześć Wam. Juz kiedyś pisałam do Was. To oczywiste, ze takze mam agorafobie.Jestem mloda osoba, jak narazie wystepuja u mnie wszystkie objawy oprocz strachu przed oddaleniem sie od domu.Najwieksza bolaczka dla mnie jest wchodzenie do sklepu albo chodzenie po np: galeriach. Tak myslalam ostatnio czy te nasze **odloty** naprawde skonczyly by sie omdleniem. Agorafobie **złapałam** kilka lat temu po omdleniu w sklepie i tak zaczela sie moja przygoda z nia.Naprawde nie wiem jak sobie z tym poradzic.Obawiam sie wizyty u psychologa z racji, ze mnie wysmieje i tylko wydam kase na sesje u niego.Macie moze jakies swoje sposoby na walke z nia?Ja np; juz gdy tylko wchodze do sklepu biore validol.Czasem pomaga, ale kołatanie zostaje. Pozdrawiam Was ciepło!

Odnośnik do komentarza

Witam. Ja mecze sie z tym od miesiaca.Nigdy nie mialam problemu zeby gdzies wyjsc,uwielbialam chodzic po sklepach. Miesiac temu wracalam wlasnie z zakupow do domu i nagle poczulam ze trace przytokmnosc,ale bylam z malym synkiem wiec nagly strach i przyplyw adrenaliny nie daly mi zemdlec,ale do szpitala trafilam z bardzo wysokim cisnieniem i tachykardia. Badania wyszly dobrze wiec stwierdzili ze to nerwy.Od tamtej pory siedze w domu bo boje sie gdziekolwiek wyjsc ze znow tak mi sie zdarzy,jestem ciagle oslabiona.U lekarza bylam juz dwa razy przepisal mi afobam i zalecil wizyte u psychologa.Staram sie jakos z tym radzic ale w domu nie jest zle natomiast jak wychodze na dwor to zaraz dusznosci,zawroty glowy itd i masakra jednym slowem.Ostatnio troche sie przelamalam,poszlam z przyjacielem do duzego sklepu,troche ciezko bylo ale Michal ciagle zagadywal mnie na jakies smieszne tematy i jakos to poszlo.Meczy mnie to.Chce jak wczesniej byc normalna a nie idzie.

Odnośnik do komentarza

Witam ,ja też od dłuższego czasu zmagam sie z atakami panicznego lęku.Mam dwójkę dzieci więc muszę wychodzić z domu.Dzięki temu chyba jeszcze nie jestem w zupełnym dołku.teraz jestem w trakcie czytania książki a fobiach i napadach lęku.Poczułam dzięki niej nadzieję ,że można nad tym zapanowaĆ.Jest tam zapisana ważna rada.Nie należy walczyć z tym lękiem, powiedzieć sobie że to nasza wyobrażnia, oswoić się z nim i wtedy nie będzie już nas tak przerażał.pozdrawiam i życzę powodzenia

Odnośnik do komentarza

Może ktoś kto korzystał z psychoterapii i potrafi sobie poradzić z napadami lęku i paniki, mógłby podzielić sie swymi uwagami, co robić aby odwrócić uwagę od lęku. Jak postępować , gdy czuje się zbliżający atak. Bo jak do tej pory wszyscy piszą, ze pomaga, ze warto a nikt nie pisze nic więcej....

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich, czytając wasze ostanie wypowiedzi zauwazylem ze wiekszosc z Was ma nerwice. Wracając na stronę nr1 wszystkie wątki dotyczyły agorafobii i na tym chciałem się skupić. Od przedszkola jak zacząłem rozumieć to co robie byłem lekko wstydliwy ale lubiłem brac udzialy w konkursach, wystepach, wyjazdach czyli jak normalny czlowiek. Otóż moje pierwsze problemy z psychiką pojawiły się w gimnazjum, pewnego razu usiadłem w ławce i poczulem że ze mną coś nie tak, roztrzesiony, zdenerwowany, zdezorientowany przestraszylem się co może mi być, wiec zaraz po dzwonku konczacym lekcje pojechalem do zakladu pracy mamy, gdzie juz ledwo kontaktujacy powiedzialem ze zle sie czuje, zabrala mnie do najlbizszej przychodni gdzie kazali mi sie polozyc i podali jakies ziola, kompletnie nic nie pomoglo, wezwali mi taksówkę i kazano jechac do domu sie polozyc, w samochodzie trzymalem sie kurczowo drzwi i w glowie kołataly sie mysli byle juz dojechac. Po upragnonym wejsciu do domu polozylem sie na łózko i z okopnymi zawrotami chcialem sie przespac. Po powrocie rodziców przygotowali obiad i zawolali mnie do kuchni, usiadlem przy stole i sluchajac ich wydawalo mi sie jakbym był w innym wymiarze, dziwnie odbierane dzwieki, wzrok jakby mi ktos podmienil oczy. Mysłalem ze to chwilowe, po nocy wstałem a tu bez zmian. W poniedzialek jak zaczal sie kolejny tydzien wybralem sie z takim zlym samopoczuciem do szkoly bo zblizal sie koniec roku, kompletnie nie dawalem sobie rady, przestalem chodzic regolarnie na lekcje z wielkim trudem dojezdzalem tylko na te ktore wymagaly mojego zaliczenia. Przedemna byly wakacje pomyslalem ze to bedzie idealny czas na poprawe zdrowia a tu okazalo sie ze nie wyjde z domu nawet pod blok, wakacje minely jak z bicza strzelil, a ja nie bylem wstanie udac sie do szkoly, dwa miesiace wagarów siedzac gdzies na osiedlu az nabawilem sie szkarlatyny kolejne 2mc siedzenia w domu bylo dla mnie w pewnym sensie ulgą przed wagarowaniem, az do czasu telefonu ze szkoly czemu od poczatku roku nie pojawilem sie w szkole, panika rodzicow, rozmowa z wychowawca, wizyta u lekarza i w rezultacie nikt nie pytając sie o moje zdrowie tylko kierujac moim dobrem edukacyjnym zalecili mi codziennie rano 1 tabletka hydroxizinum 10 i do szkoly po kazdym dniu w szkole mialem dostac podpis o obecnosci na kazdej lekcji, i tak przez dwa miesiace nie opuscilem ani jednej godzinki zaczalem powoli wychodzic z domu rowniez w innych sprawch niz tylko szkola az uznalem ten lek za tabletkę X ktora pomaga mi we wszystkim, rok pozniej dwa wakacyjne wyjazdy nowa szkola, az z wlasnej nie przymuszonej woli zaczalem odkladac tabletki. Udalo sie moglem robic co chcialem, gdzie chcialem ile chcialem bez zadnych zachamowan, zostala mi tylko jedna skaza taki lekki strach przed publicznymi wystapieniami. przez kolejne 2 lata zycie to bylo bajka wyjazdy imprezy co dusza zapragnie, az pewnego dnia znowu to samo, nie wyjde z domu i koniec, jeszcze w czasie lata posiedzialem na lawce pod blokiem a teraz mogą strzlać, bombardować wyjscie to tragedia, probowalem tabletek X, pozniej kolejnych Alprox, lexotan, nic nie pomaga, nawet do lekarza isc nie moge totalna domowa wegetacja, tym bardziej ze wyszly mi jakis zmiany na jezyku o ktorych chcialbym poinformowac lekarza, szlak chce czlowieka trafic...Ale to pewnie bedzie ważna informacja dla Was, poznalem dziewczynę ktorą cierpiala na to samo co ja i wiekoszosc z Was,tylko u niej zostal osiagniety poziom totalny lek przed wszystkim a napady paniki miala prawie caly czas, trafila na psychiatrę ktory zalecił jej trzykrotną dawke uderzeniową leku (narazie nazw nie wymieniam) po dwoch tygodniach jak od dotkniecia różdzką zaczela wychodzic z domu bez leku, lekarz stopniowo zmienial leki i dawki, jej wypowiedz jest taka *jestem juz normalna i nie obchodzi mnie co to było* Czyli do wszystkich zlekniętych ktorzy borykają sie z lekami po kilka lat ODPOWIEDNI PSYCHIATRA I BEDZIEMY NORMALNI sam chce się udać na wizytę i zobaczyć czy naprawi mnie rowniez tak sprawnie i szybko.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich, poszukuję kontaktu z MAJĄ, EWUŚ i gosią1963, były to pierwsze Panie, które zaczęły pisać na tym forum, niezwykle szczerze, ciepło, mądrze... Jestem w trudnej sytuacji życiowej zdiagnozowano u mnie nerwicę lękowo - depresyjną w połączeniu z agorafobią. Chciałabym móc porozmawiać z którąś z Pań, bo niestety bliskie osoby nie mogą mi pomóc a wręcz przecienie a wydaje mi się, że w tej chorobie niezwykle ważne jest wsparcie i zrozumienie otoczenia. katria-katria@wp.pl

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Gola, ja moge Ci podpowiedziec cos ze swojego repertuaru. Ja sobie mówiłam : TO NAJWYŻEJ UMRĘ , ZWARIUJĘ , ZEMDLEJĘ itd. zalezy czym mnie podswiadomośc straszyła. Bo to ona , gdy ja przepełnimy wypartymi do niej lękami, wylewa je na nas, zebyśmy zrobili z nimi porządek. Przyjrzyj sie wątkowi *Z nerwicy sie wychodzi* ( od pierwszych stron ), gdyż tam zamieściłam najwięcej postów osób, które poradziły sobie na swój sposób z objawami.Na pewno coś z tego wybierzesz. Z lękiem ( z atakiem paniki ) nie mozna walczyć bo to go nakreca, dodaje mu sił. Trzeba zgodzić sie na niego, zaakceptowac i mowić sobie teksty w rodzaju tych , jakie wymieniłam na wstępie.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witajcie! pisałam tu już kiedyś ale potem wyjechałam na wakacje i jakoś powoli wracałam do życia przez co troszkę o tym forum zapomniałam. ale teraz od listopada właściwie nie wychodzę z domu. w sumie dziwnie wyszło, bo chyba sama się w to wkręciłam. miałam zabieg rozbijania kamienia i po nim siedziałam dość długo w domu (wtedy długo to było ok tydzień) po czym powoli zaczęłam wracać do życia... i nagle się okazało że nie mogę :/ najbardziej winię chyba moją byłą terapeutkę która po kilku miesiącach stwierdziła, że znajdzie mi nową terapeutkę a sama będzie pracowała z moją rodziną (wcześniej prowadziła moją ind terapię i spotkania rodzinne raz w miesiącu). powiedziałam jej że pracujemy razem już długo, że mnie zna, ja znam ją, ufam jej, że jej potrzebuje ale to nic nie dało :( wszystkie postępy jakie zrobiłyśmy zniknęły :( wg mnie i mojej rodziny zachowała się nieprofesjonalnie i skończyliśmy z nią współpracę. teraz moja terapeutka jest moim lekarzem jednocześnie. pracujemy w nurcie psychodynamicznym ale to chyba nie jest dobry pomysł. poza tym nie umiem się przed nią otworzyć. ale są też plusy tej sytuacji. w marcu zamierzam założyć własną firmę, tworzę biżuterię, zakładki do książki, różańce... i dobrze mi z tym :) przynajmniej to w moim życiu ma sens. aczkolwiek tęsknie za światem. w święta moja rodzina wyjechała a ja zostałam. w wakacje pewnie będzie tak samo. chyba się musiałam wygadać :) przepraszam za przynudzanie. trzymajcie się! Kasia

Odnośnik do komentarza
Gość Edyta Bednarz

Kochani! Jestem w stanie pomóc osobie, z zespołem lęku napadowego z agorafobią, mieszkającej w Warszawie na Pradze Południe. Mogę poprowadzić terapię EEG Biofeedback w domu pacjenta. Osoby zainteresowane proszę o kontakt mailowy: edyta.joanna.bednarz@gmail.com

Odnośnik do komentarza

Musze coś dodać od siebie! Wszyscy zasługujecie na WIELKI promień słońca, za waszą wrażliwość, z której powstaje agorafobia ;) Zastanawialiście się, czy jest coś, z czym sobie nie radzicie, albo nie poradziliście kiedyś? Być może utrwala/utrwaliło się to w waszej psychice? Najgorsze jest kotwiczenie pewnych powtarzających się sytuacji... np. kiedy wychodzenie kojarzy się z lękiem, jazda autobusem w określonym miejscu (na określonej trasie) - wszystko co kiedyś już raz wywołało lęk lub kiedy lęk wystąpił w danym miejscu. Czy czujecie się/czuliście się kiedyś bezsilni, coś przerosło wasze możliwości? Tam doszukiwałbym się początków choroby. Ale z własnego doświadczenia wiem, że ludzi, którzy mają agorafobię łączy jeden element - "wrażliwość" czy nawet przeczulica. Może też poczucie nie kochania? Ale wszystko ma swoje dwie strony... tą pozytywną jest to, że można "kotwiczyć" także dobre sytuacje... te które kojarzą się z pokonaniem ataku paniki. Małymi krokami usypia się lęk, aby w konsekwencji pozbyć się go w dużej mierze. Lęk rodzi się w myślach, które krążą nieustannie po głowie :) A pewnie więcej tych smutnych niż pogodnych. Wydaje się, że stąd właśnie nagłe, nietypowe ataki lęku... Lęk można pokonać wiarą... i miłością :) Jak mocno wierzycie? Pokonując codzienne słabości, pokonujemy lęk... Czując się bezsilnymi, umacniamy lęk, podsycamy go, pozwalamy mu żyć. Wiem jak to jest czuć szalejący atak lęku w sytuacjach potęgowanych imaginacją. Kiedy rzyga się parę razy przed wyjściem z domu. Myślisz: "na pewno nie dotrę do celu", "nie dojadę", "złapie mnie atak", "zasłabnę", "może umrę", "atak serca", "wylew"... Myśli biegają w te i we wte - tak szybko, że same wprawiają ciało w przerażenie. Nagle w piękny słoneczny dzień tyle niebezpieczeństw... wyimaginowanych, stworzonych w umyśle... Hmmm... niebezpieczeństw, które po krótkiej chwili - pokonania ich - wydają się dziecinnie śmieszne. I właśnie ta świadomość nienaturalności w agorafobii, jest naszą siłą. Może nie uda się uniknąć ataków - ale wypada nauczyć się je szybko hamować... Zduszony "w zarodku" lęk po pierwsze nie daje tak nieprzyjemnych objawów, po drugie umocni i pozwoli "zakodować" w umyśle kolejne małe (wielkie) zwycięstwo, a to - jedno po drugim umocni na tyle, że nasza wyobraźnia nie zechce nas zabić po wyjściu z klatki schodowej bloku. Boimy się wielu rzeczy i powiedzmy, że strach jest czymś naturalnym, ale to lęk nas obezwładnia, daje stany nierealności sytuacji, paraliżuje, sprawia, że nieuchronność jakiegoś wytworzonego kataklizmu jest przesądzona. Na pewno trzeba skorzystać z pomocy psychologa, ale sam wiem, że ratować powinniśmy się sami, cały czas... budując w sobie - siebie :) Siebie silnego i niepokonanego :P Lęk ugina się przed wiarą i miłością. Nie zaszkodzi wzmacniać w sobie swoją wiarę w ogólnym tego słowa znaczeniu. Radować się z osiągania zwykłych, codziennych sukcesów. Łapa w górę, kto ostatnio przeczytał fragment ewangelii?? ;) Ludzi z silną wiarą nie mają takich obezwładniających leków. A JAK SOBIE RADZIĆ DORAŹNIE?? W zależności od stopnia nasilenia "ataku" - w moim przypadku - pomocne są: 1. Słuchanie muzyki wszędzie, gdzie się da. Kup sobie mp3, włóż słuchawki do uszu słuchaj radia wychodząc z domu, wsłuchaj się w wiadomości. Nie dopuść do głosu myśli. Przede wszystkim zaś nie myśl o tym, że właśnie je zagłuszasz, bo właśnie wtedy zechcą dorwać się do głosu. Muzyka pozwala się rozmarzyć, zamyślić. Wystarczy poobserwować setki osób, ze słuchawkami w uszach... :P To działa! Nocą ustaw spokojną stację radiową, niech sobie w tle gra. 2. W przypadku "ataku" schłodzenie np. brzucha, szyi... (Chyba w ten sposób pobudza się układ przywspółczulny, który hamuje szalejący układ wegetatywny). Mnie to pomaga. Czasem wystarczy otwarcie okna, spokojne oddychanie. 3. Przekonałem się jak pomocne jest posiadanie telefonu komórkowego :) Jeśli chwyta "atak" w jakimś pustkowiu, albo wszędzie tam, gdzie czuje się samotność lub w każdym innym absurdalnie niepokojącym niebezpieczeństwie - wystarczy zagłuszyć myśli rozmową przez telefon kimś bliskim, zaczynając rozmowę pytaniem: "Co słychać u Ciebie? Opowiadaj!" Ignorując atak, okaże się, że lęk odpuszcza, w chwili, kiedy zmieniamy uwagę - z niego, na coś bardziej interesującego. To nie jest jakaś cudowna metoda, ale pomaga np. dojść do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca. Pomaga etapowo radzić sobie z paniką. 4. No i niestety jeśli nic już nie pomaga, albo panika się "rozkręci" to w ostateczności biorę lek w miarę szybko działający. Oczywiście agorafobia to choroba i trzeba ją leczyć jak każdą chorobę - u lekarza. Samemu też warto się "wzmacniać". Tyle ode mnie :) Nie myślcie o tym. Żyjcie! Michel

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×