Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Maniu ta Grecja brzmi cudownie, myślę że powinnaś pojechać i świetnie się bawić :) No i mam nadzieję, że znajomość pomyślnie się rozwinie. Agata bardzo się cieszę, że na zajęciach wszystko wróciło do normy i znów chodzisz na nie z przyjemnością. Miłego wyjazdu :) Michalinko i jak tam fryzjer, udało Ci się wyrwać z domu? Asiu bardzo dobrze, że opracowałaś taki system radzenia sobie z nocnymi pobudkami, ponoć faktycznie nie ma nic gorszego niż leżeć bezsennie np. kilka godzin i myśleć o wszystkich złych rzeczach, jakie się wtedy człowiekowi przypominają. Ty wykorzystałaś ten czas konstruktywnie i od razu humor lepszy, a co najważniejsze - lęki Cię nie naszły. Brawo! U mnie nadal w porządku, w czwartek byłam u rodziców do wieczora i było ok, w piątek mieliśmy w pracy dwa bardzo nieprzyjemne zebrania, latały przekleństwa i nagany, a mimo to nie czułam potrzeby wyjścia z sali czy wzięcia leku na uspokojenie, ot, słuchałam i starałam się za bardzo tym nie przejmować. Potem byłyśmy z koleżankami w knajpce greckiej, w sumie 10 osób nas było, w tym koleżanka która już z nami nie pracuje i nasza szefowa, która jest na macierzyńskim i przyjechała z dzieckiem (7 miesięcy, ale bardzo dzielnie zniosła 3 godziny w restauracji, ani razu nie zapłakała i wydawała się bawić równie dobrze jak my). Wszystkie stoliki były zajęte, ale ja czułam się normalnie i doskonale się zrelaksowałam po ciężkim tygodniu. Dodatkowo byłam jeszcze wczoraj i przedwczoraj pielęgniarką dla chłopaka, który się mocno struł, w sumie poza wodą nie był w stanie nic przyjmować i leżał osłabiony, więc też musiałam o niego zadbać, ale to też nie spowodowało u mnie lęku. Dzisiaj on czuje się już lepiej, ale jeszcze nigdzie nie wychodzi, bo jest trochę osłabiony, więc poszłam po zakupy, byłam w 5 sklepach i też wszystko ze spokojem, a nawet z przyjemnością, a teraz siedzimy w domu i obejrzymy jakiś film. Jutro może uda się wyskoczyć na spacer. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny :) W pracy jestem i powiem Wam,że jakoś tak dziś ciężko. Ale to dlatego,że taty wspólnik dostał ataku kamicy nerkowej, padł z bólu przy nas, teraz jest w szpitalu i wiecie patrzenie na to jest jednak przykrym doświadczeniem i jednak podenerwowana jestem cały dzień tutaj- idąc do pracy można nie wrócić do domu. Ale teraz jakoś się uspokoiłam-takie życie niestety, Do tego ciągle mam problemy z zatokami, to nie mija i na pewno też osłabia. Aniu jestem pod wrażeniem Twojego spokoju w nerwowych chwilach :) Agata jak minął weekend? Asiu córka już lepiej się czuje? Ja też nie lubię w nocy się budzić i czekać bezsennie. Dobrze,że masz swój sposób na te emocje, Michalinka i co tam u Ciebie? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, U mnie wszystko dobrze weekend był bardzo udany, piątek to 4 godzinna podróż potem dobra kolacja wspólnie i to tyle, natomiast w sobotę były te urodziny zeszła się cała rodzina znajomi sąsiedzi (tak mi się wydaje że właśnie po to Turkom tak duże mieszkania aby mieć gdzie tych wszystkich gości pomieścić ) najpierw piekłyśmy tort potem prezenty i do póżnych godzin siedzieliśmy gadaliśmy, było sporo dzieci więc graliśmy też w gry na prawdę miło zleciało. W niedziele też w sporym gronie zjedliśmy śniadanie potem zrobiliśmy wspólnie grilla- na grillu ryby do tego sałatka. Rewelacja ludzi znów tłum...Ja się przez cały ten pobyt tam czułam dobrze zarówno w podróży jak i w zatłoczonym mieszkaniu. A dziś znów szkoła, zakupy zaraz się za gotowanie zabieram bo od nich przywieżliśmy dużo organicznych warzyw i trzeba ta wykorzystać :). Michalinko i jak udało się z fryzjerem? Asiu ja mimo, że już od dawna nawet nie myślę o chorobie to zdarza mi się w jakimś zwykłym gorszym samopoczuciu również mieć obawy że to wszystko wróci. Bardzo dobrze, że nie pozwalasz głowie myszkować lepiej przerzucić myśli na inny tor a jeśli to nie możliwe tak jak ty zająć się czymś przyjemnym i konstruktywnym. Myślę, że z czasem te obawy będą coraz rzadziej się zdarzać. Ja w takiej chwili też korzystam z dialogu wewnętrznego gdy mój głos wewnętrzny mówi mi że to wróci ja odpowiadam sobie spokojnie to tylko moje myśli, nie ma podstaw aby tak sądzić czuje się przecież dobrze i świetnie sobie radzę a nawet jak wróci to co? Poradzę sobie bo już raz mi się udało i na nowo będę się cieszyć życiem. Czasem nawet wyśmiewam mówię sobie przyjdż przyjdż bo pasuje z 2 kilogramy zrzucić (ja w trakcie choroby bardzo schudłam bo w nerwach odrzuca mnie od jedzenia). I takie gadanie mi pomaga. Najważniejsze abyśmy nie pozwalały negatywnym myślą nami zawładnąć a jaki już styl wybierzemy nie ważne, Twoje rogaliki na śniadanie musiały być pyszne :). Aniu idziesz jak burza, bardzo Ci gratuluje i trzymam kciuki aby dalej szło tak dobrze :) Maniu współczuje tej sytuacji w pracy, wiadomo każde smutne, straszne, ciężkie wydarzenie jakoś na nas wpływa i to dobrze bo oznacza że mamy uczucia i serce. Gorzej jakbyś po tym wszystkim siadła do pracy jakby nigdy nic i za chwilę o tym zapomniała. Nie jesteśmy maszynami i nie dziwne że to w jakiś sposób Tobą wstrząsnęło. Pozwól sobie na te uczucia i nie łącz tego z nerwicą, po czasie organizm i myśli się uspokoją. Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia

Odnośnik do komentarza

Maniu też myślę,że to naturalna reakcja organizmu. Jak kogoś znasz i lubisz, wiadomo,że jego problemy i cierpienie stają się Twoim udziałem. Wiem,że możesz wtedy myśleć-a jak ja tak zachoruję to czy ktoś mi pomoże? To normalne, mam nadzieję,że to nic poważnego nie będzie i wróci spokój. Agata jak zwykle jestem pod wielkim wrażeniem Twoich poczynań, to świetnie,że weekend tak Ci się udał :) Asiu też niezbyt lubię te momenty ciszy-właśnie w nocy. Zawsze sobie wtedy myślę,że też dziewczyny muszą spokojnie spać. Ale cóż, też staram się czy włączyć tv czy poczytać książkę. Nie wiem czemu, ale moje nerwicowe noce było w większości bezsenne i wypełnione przerażeniem, cóż, myślę,że nie da się oszukać umysłu i powiedzieć-tego nie było. Ale możemy sobie mówić-teraz jestem inna, i świetnie daję sobie radę. A bezsenna noc to coś normalnego :) Aniu świetnie sobie radzisz, jesteś bardzo samodzielna i naprawdę coraz silniejsza. A u mnie w miarę ok, fryzjerkę musiałam odwołać, bo mąż musiał iść do pracy, a mamy nie było w domu, córek nie mogłam wziąć. Ale dziś już byłam u teściów z nimi, potem podjechałam z siostrą na zakupy, i czułam się w miarę ok. Wiadomo miałam przerwę, ale dałam radę zrobić wszystko to co musiałam :)

Odnośnik do komentarza

Witam, Ja tylko na chwilkę bo pożalić się chciałam...dziś mój mąż mi oznajmił przez telefon że dostał ciekawą pracę że miejsce pracy to będzie najprawdopodobniej Izmir i chodzi o Japońską firmę która chce się otworzyć na tutejszy rynek no nieważne generalnie bardzo się ucieszyłam ale potem mąż mnie sprowadził na ziemię bo oznajmił że to się będzie najprawdopodobniej łączyło najpierw z wyjazdem do Japonii i tam pobytem przez jakiś czas a potem ustabilizowaniem oddziału firmy w Izmirze i dopiero po tym czasie pracy tu na miejscu. Oczywiście oznajmił że pobyt w Japonii krótki ale jak zapytałam o szczegóły no to się okazało że od pół roku do 3 lat jakoś tak...więc jaki tam krótki pobyt...Cała moja radość zmieniła się szybko w złość i smutek nic mu na razie nie powiedziałam jedynie że porozmawiamy wieczorem. Wiecie najpierw się za nim przeniosłam do innego miasta potem do innego kraju a teraz co mamy tak skakać od kraju do kraju...najgorsze w tym wszystkim, że mojemu mężowi to by najwidoczniej nie przeszkadzało. Ja wiem że on się chce rozwijać mieć pracę na miarę swoich oczekiwań ale kurcze ja też chce a tu jeszcze się nie nauczyłam jednego języka a już byłoby trzeba uczyć się kolejnego, dopiero co się tu zadomowiłam już trzeba się gdzie indziej zadomawiać...a ja przecież też mam swoje plany po skończeniu kursu chciałam iść na kurs związany z moim zawodem już nawet znalazłam miejsce gdzie takie coś mogłabym zrobić potem mogłabym zacząć pracować a tak...znów wszystko odkładać, znów układać na nowo w innym miejscu...poza tym wiecie ok żyje teraz jak normalny, zdrowy człowiek ale oczywiście tak jak wy mam obawy że to może kiedyś wrócić i teraz co zrobię w takiej Japonii bez znajomych bez przyjaciół, 12 h. samolotem do Polski...przecież nie tak dawno miałam problem z przejechaniem autobusem i boje się że na taką wyprawę nie jestem gotowa i nie mam ochoty...tylko teraz głupio mi też przed mężem bo co mu powiem: leć sobie sam?

Odnośnik do komentarza

Agata ciężka sytuacja, współczuję, bo powiem szczerze że sama nie wiem co bym zrobiła... Z jednej strony on ma ofertę pracy, która na pewno jest rozwojowa i przyniesie Wam pieniądze i stabilność, plus ciekawe doświadczenia, ale z drugiej - Ty się dla niego ciągle poświęcasz, przenosisz z miejsca w miejsce, adaptujesz do nowej kultury... Rozumiem w 100% Twoje zdenerwowanie i myślę, że kwestia ewentualnego powrotu nerwicy jest tu najmniejszym problemem, bo z tym potrafisz sobie radzić. Na razie nie mogę Ci poradzić nic innego jak spokojną rozmowę z mężem, wyłóż mu swoje argumenty i posłuchaj, co on ma do powiedzenia, mam nadzieję, że po takiej rozmowie będziecie oboje w stanie wypracować rozwiązanie, które Was oboje zadowoli. Wiesz, opcje są bardzo różne - od Waszego wspólnego wyjazdu, przez jego samotny wyjazd i np. Twój powrót do Polski, po odrzucenie tej oferty. Rozmowa jest jednak konieczna, zresztą pewnie nawet na jednej się nie skończy. Trzymam kciuki! Michalinko najważniejsze że po tej przerwie wyszłaś z domu i załatwiłaś co miałaś załatwić, gorsze samopoczucie każdemu się może zdarzyć. Maniu i jak samopoczucie? Wierzę, że ten widok w pracy musiał byc trudny i mógł Cię nieźle przestraszyć, sama kiedyś dostałam ataku kamicy nerkowej na studiach, podczas zajęć i wiem, że kilka koleżanek było przerażonych, zresztą ja też, bo bolało jak nic innego, nie byłam w stanie dojść do łazienki, mdlałam z bólu itd., ale wszystko dobrze się skończyło i co najważniejsze, znaleźli się ludzie, którzy mi pomogli, wezwali pomoc i poczekali ze mną aż przyjedzie po mnie ojciec, który zawiózł mnie do lekarza. Wiadomo, każdemu może się coś przytrafić, ale jakby myśleć w ten sposób to nie warto by było w ogóle próbować wyjść z domu, zresztą ponoć to w domu zdarza się najwięcej wypadków. U mnie ok, od niedzieli pogoda jest koszmarna, bardzo zimno i gołoledź jakiej nie pamiętam już od bardzo dawna, w niedzielę szłam do cukierni 100 m od domu i czułam się jak na łyżwach, nie mogłam przejść przez ulicę, tak było ślisko, więc już potem nigdzie nie szłam. Wczoraj i dzisiaj praca, a potem zakupy w Biedronce, wczoraj dodatkowo szukałam po okolicznych sklepach jakiegoś ciepłego dresiku do chodzenia po domu, bo zrobiło się naprawdę zimowo, i poszło mi to zupełnie na luzie, odwiedziłam chyba z 10 sklepów, przymierzałam, wybierałam i w końcu udało się dokonać zakupu. Dzisiaj cały dzień czułam się lekko niespokojna, ale ignorowałam to, raz że zbliża mi się okres, a dwa że pogoda taka paskudna, że każdemu na psychikę wjeżdża. Byle do wiosny! Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata powiem Ci tak, małżeństwo to związek dwójki ludzi, wiadomo,że wymaga kompromisu. Jeżeli jedna osoba poświęca się dla tej drugiej, wcześniej czy później będzie miała pretensje,że jest tą gorszą stroną. Ja to przechodziłam, nie chciałam jechać ale pojechałam. Zrobiłam to tylko dla dziecka, żeby nie miało taty raz na miesiąc. Zyskałam nerwicę. Co robić? Musicie rozważyć wszystkie za i przeciw. Szczerze rozmawiać, nie bój się mówić o każdej obawie. Praca Twojego męża nie może być najważniejsza,owszem to ważna rzecz, ale nie można rzucać dla niej wszystkiego na przekór sobie. Aniu pogoda teraz zaskoczyła na zimowo :) Ale mnie to cieszy i to bardzo :) Michalina super,że dziewczyny już zdrowe i możesz swobodnie wyjść z domu :) Maniu taka reakcja jest zupełnie naturalna. Zdenerwowanie czy niepokój muszą się pojawić bo jesteśmy tylko ludźmi. Najważniejsze,że nie wpadłaś w panikę :) A my wczoraj świętowaliśmy dzień babci i dziadka w domu. Dziś w szkole córki przedstawienie, poszła Zosia chociaż przez te choroby nie występuje i miałam z rana morze łez, że na próbach jej nie było i co ona tam będzie robić. A u mnie taka codzienność-zakupy, obowiązki,wszystko na spokojnie :)

Odnośnik do komentarza

Agata jak dziewczyny piszą musicie rozmawiać i określić czego oczekujecie od życia. Twój mąż chce robić karierę, zwiedzać świat. Czy Tobie to pasuje? Nie musi, ale on musi o tym wiedzieć. Sam wyjazd do Izmiru był dla Ciebie sporym wydarzeniem. Kupiliście mieszkanie, zaczęłaś uczyć się języka, nawiązałaś przyjaźnie, nie minął rok i znów masz to rzucać? Musicie razem podjąć decyzję, i Ty musisz być jej pewna na 100 % wtedy wyjazd nie będzie straszny,tylko czymś ekscytującym. Asiu i jak dzień babci córeczki? Ania widziałam wczoraj w telewizji,że w Poznaniu głównie marznący deszcz Was zamęcza. U mnie śnieg:) A u mnie ok, dziś byłam na cmentarzu, i jakoś tak smutno mi się zrobiło,że tata nie doczekał świętowania Dnia Dziadka... Ale to wiadomo myśli, jakie ma się normalnie w takich chwilach. W niedzielę jest Msza za tatę, i się zastanawiam czy dam radę przez te właśnie emocje... Mania a co tam u Ciebie?

Odnośnik do komentarza

U Was też tak zimno? Rano poszłam do piekarni i omal nie zamarzłam :) Jakoś wyjść nie mogę z tego przeziębienia. Ciągle kicham, mam katar, czuję się taka rozbita. Niewiele mi się chce, ale myślę,że to efekt antybiotyków, jakoś wzmocnić się trzeba. A poza tym to teraz mam wolniejsze dni, głównie chodzę na zakupy do Lidla i tyle. Co do poniedziałku, to wszytko skończyło się dobrze, taty wspólnik miał zabieg na te kamienie :) Agata decyzja o wyjeździe musi być Waszą wspólną decyzją. Dobrze jest zrobić listę plusów i minusów dla każdego z Was, i sprawdzić czy macie podobne oczekiwania czy obawy względem wyjazdu. Michalina to na pewno będą dla Ciebie smutne dni. Ale masz prawo do smutku. Asiu fajnie,że córka już zdrowa, pewnie możesz odetchnąć. Aniu mam teraz podobne samopoczucie, cóż, trzeba przeczekać.

Odnośnik do komentarza

Witam, jestem nowa czytałam że wam powoli udało sie wyjsc z choroby, ja choruje na to od marca 2013 roku , mam 27 lat i 4 letnia córeczke i męża za granica. Ja z choroba sobie już nie radze psychoterapia nie pomogła mi mam takie dni że czuje sie ciężarem i chciałabym z tym skończyc. mam dość ograniczeń i życia w ciągłym lęku:( poruszam sie jedynie za pomocą auta bo tam czuje sie bezpieczna, jak możecie to napiszcie jak sobie zaczeliście radzić z tym paskudztwem... pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Aga a ile chodziłaś na psychoterapię? Ja 3 lata, i dopiero po tym czasie mogę powiedzieć,że czuję się normalnie. Potrzebna jest cierpliwość i wielka chęć do zmian. My często podświadomie nie chcemy *wyzdrowieć* bo z nerwicą paradoksalnie czujemy się bezpieczniej. To trzeba któregoś dnia wstać i powiedzieć- koniec z tym, zmieniam się, jestem gotowa. Trzeba codziennie próbować, pokonywać przeszkody, znaleźć dobrego terapeutę i się nie poddawać. Polecałyśmy sobie książki- Strach i paniczny lęk na przykład, bardzo dobra pozycja. Maniu ja mam podobnie, doskonale rozumiem Twoje samopoczucie po chorobie. Musisz zadbać o siebie kochana :) Michalina też myślę,że negatywne się pojawią, ale są zupełnie naturalne, musisz sobie na nie pozwolić, i nie mieć wyrzutów sumienia. Przedstawienie się udało, dziadkowie zachwyceni, Zosia nawet piosenkę z klasą śpiewała, więc humor miała dobry. Ja troszkę gorzej, wczoraj z bratową się posprzeczałam, pierwszy raz w zasadzie-poszło o nową szkołę dla Zosi. Jakoś to mnie poruszyło, i teraz cała chodzę zdenerwowana i nerwowa.

Odnośnik do komentarza

Witam, Dziękuje wam dziewczyny za wsparcie, rady i wysłuchanie przede wszystkim. Nie zawsze niestety mam się komu pożalić każdy gdzieś tam patrzy przez swój pryzmat jedna z koleżanek np. uważa że taki wyjazd do Japonii to świetna sprawa i możliwość rozwoju...a z drugiej strony mało kto wie o moich problemach z zaburzeniami lękowymi, a kto ich nie ma nie jest w stanie zrozumieć w 100% różne moje obawy. Porozmawiałam z mężem na razie na spokojnie nad tym wszystkim się zastanawiamy, mąż prowadzi z nimi rozmowy czy ewentualnie mógłby od początku pracować tu na miejscu i ewentualnie od czasu do czasu jeżdzić tam a może jakaś inna opcja się uda pracy...mam nadzieję. Teraz w niedziele mąż ma jechać do innego miasta spotkać się ze znajomym, to będzie mój pierwszy raz odkąd jestem w Tr że wyjedzie właśnie do innego miasta. Co prawda na noc wróci ale i tak zastanawiam się jak to będzie. U mnie tydzień ok dość miły w szkole wszystko bardzo dobrze ale przez te emocje z Japonią trochę humor mi się pogorszył. Ja myślę że my jesteśmy bardziej wrażliwe na różne rzeczy. Mania pisała o tym że poruszył ją ten przypadek w miejscu pracy, Asia teraz że jest cała poruszona po sprzeczce a ja też właśnie po tej wiadomości o Japonii z 2 dni też chodziłam taka struta i poruszona... Asiu współczuje sprzeczki, ja też nie lubię takich sytuacji ale niestety tak to już jest że nie zawsze to co dobre w mojej opinii jest dobre dla kogoś innego. Ona widocznie ma inne zdanie i pewnie ciężko tu dojść do jakiegoś konkretnego punktu... Michalinko u Ciebie to normalne że taki melancholijny nastrój i takie refleksje się pojawiają..w końcu nie tak dawno się to wszystko wydarzyło i bardzo wam wszytskim go brakuje... Maniu brzydka pogoda, choroba, minusowe temperatury też robią swoje często wtedy nic się nie chce ludzie siedzą w domach, słońce nie świeci itd. naturalnie nastroje się obniżają... Witam nową dziewczynę...ja w sumie powiem podobnie jak Asia dobry terapeuta, cierpliwość i wszystko trzeba robić krok po kroczku. Nie jest dobra metoda typu- jadę na sam koniec miasta robie zakupy w największych marketach i wracam zapchanym autobusem..to się nie sprawdzi skończy się na większych nerwach i zaostrzeniu stanu. Może warto zmienić terapeutę? Jak długo trwa Twoja terapia? Z jakich technik korzystasz? Ja próbowałam różnych metod i zbawienne okazało się właśnie dobra terapia i technika drobnych kroczków tzn. wyjść przed dom, wyjść 200 m. przed dom itd. itd. oczywiście w trakcie tych kroków odpowiednia rozmowa ze sobą-wspierająca pozytywne myślenie i eliminująca złe myśli- można znależć książki w necie za darmo które opisują krok po kroku co robić, Asia pisała o Strach i paniczny lęk Bekera ja dodam od siebie- *Oswoić lęk*Judith Bemis. Co do tego co teraz czujesz wierz lub nie każda tu miała to samo. Ja też się czułam ciężarem dla męża głównie ale i dla znajomych (miałam z 2-4 ewentualne osoby do których mogłam pójść jak mąż wyjeżdżał służbowo) a najbardziej chyba dla samej siebie...wydawało mi się, że to nie minie i że będę skazana na takie życie do końca albo że będzie coraz gorzej i wyląduje kiedyś w psychiatryku. Bywały bezsenne noce, dni całe w lęku nawet bez minuty wytchnienia, problemy z oddychaniem, zawroty głowy. Teraz minęło jakieś 2 lata i żyje zupełnie jak normalny człowiek, wiadomo zdarzają się jeszcze jakieś obawy głównie przed powrotem choroby albo przed czymś nowym czego jeszcze nie robiłam ale to jest niebo a ziemia w porównaniu z tym co było a co jest teraz. Mogę Ci więc powiedzieć że jest nadzieja i nie można się poddawać bo my jesteśmy w stanie siłą woli i pracą z tego wyjść i na nowo cieszyć się życiem. Cena choroby jest duża bo to jest odebranie wolność po części i godności i cierpienie ale gdy się z tego wychodzi to tak jakby człowiek na nowo się rodził i widział świat jeszcze piękniejszym...czy ty masz kogoś bliskiego kto mógłby Cię wesprzeć w stopniowym wychodzeniu i pokonywaniu nowych etapów? Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam, ze mną jest cały czas mama, siedzi ze mną pomaga w wychowaniu córki, mąż niestety nie rozumie tej choroby i umywa rączki udaje że wszystko jest ze mną w porządku. na terapie chodziłam przez ok pół roku co 2 tyg, nic mi nie dało;( leków nie biore bo się boje ich objawów ubocznych... Byłam u homeopaty i biore od niego leki jest troszke lepiej niż było na początku, ale nadal boje sie wychodzić, sama nigdzie nie pójde:( szkoda mi mojej córeczki, jak do mnie karetka przyjeżdza to ona płacze...wieczorami prosi boga o to żeby jej mama była zdrowa jak to usłyszałam to się rozpłakałam.... Jak mam atak to czuję jak bym miała umrzec zawał dostać czuje taką panike serce mi bije szybko kłuje trzese sie jak w padaczce...ja już mam tego dość zdarzaja mi sie myśli samobójcze...miałam taki okres ze z łużka nie wstawałam, pilnowali mnie żębym sobie czegoś nie zrobiła, moje życie to jeden wielki koszmar... Ja nie potrafie zrozumieć dlaczego dopadła mnie ta choroba. a co do psychoterapi to u mnie w okolicy jest tylko jeden psychoterapeuta nie ma nikogo wiecej kto by mógł mi pomuc.

Odnośnik do komentarza

Aga to smutne, że Twój mąż umywa ręce i nie próbuje zrozumieć Twojej choroby, chociaż chyba my wszystkie tutaj zetknęłyśmy się z taką postawą ze strony różnych osób. Najważniejsze, że masz mamę, która Ci pomaga, dziecko,dla którego musisz się starać i chęć wygrania z chorobą - uwierz mi, to bardzo wiele. W naszym schorzeniu niestety nie ma szybkich, gotowych recept, do wszystkiego trzeba dochodzić krok po kroku, pomalutku. Wychodzić najpierw na klatkę schodową, jak już to się udaje to na podwórze, potem do najbliższego sklepu itd. Nie ma sensu rzucać się na głęboką wodę, to może przynieść więcej szkody niż pożytku. Ja w najgorszym okresie choroby bałam się nawet w będąc w domu z rodzicami, trzęsłam się jak miałam wejść do wanny, bo przecież mogę tam zemdleć i się utopić, zostawanie samej w domu było koszmarem, a wyjścia - szkoda gadać. Teraz, dzięki codziennej pracy, takiemu właśnie treningowi krok po kroku jest o niebo lepiej i wierzę, że mogę raz na zawsze pożegnać się z nerwicą. Co do terapii, to mi pomaga - chodzę od września, najpierw raz na tydzień, teraz raz na dwa-trzy tygodnie i są duże postępy, dodatkowo mój psycholog jest pod telefonem i mailem w razie jakbym potrzebowała się wygadać czy usłyszeć słowa otuchy, tak więc ja gorąco polecam. Może uda Ci się znaleźć kogoś polecanego, kto ma np. dużo pozytywnych opinii w internecie (ja tak znalazłam swojego terapeutę) gdzieś niedaleko? Czasem warto podjąć wysiłek i wybrać się trochę dalej do psychologa, który faktycznie nam pomoże - to inwestycja w siebie i swoje normalne funkcjonowanie (mówi Ci to osoba, która jeszcze w wakacje wzbraniała się rękami i nogami przed terapią, twierdząc, że nie ma ona sensu). Ważne tez, żeby bliscy nie tylko wspierali Cię dobrym słowem, co jest oczywiście bardzo istotne, ale mobilizowali do działania, a nie tylko głaskali po głowie i pozwalali leżeć w łóżku - jakkolwiek okrutnie by to nie brzmiało, to nie jest dobra droga. Nasze zdrowienie zaczyna się w momencie, kiedy postanowimy mimo wszystkich niewygód i lęków, że musimy z tego łóżka wstać. Bardzo Ci życzę, żeby udało Ci się podjąć ten wysiłek. Agata dobrze że Twój mąż próbuje negocjować, trzymam kciuki, żeby udało się wypracować rozwiązanie korzystne dla was obojga. No i mam nadzieję, że niedziela uplynie Ci spokojnie. Asiu cieszę się, że z Zosią już lepiej, a spór z bratową - cóż, każdy ma swoje danie na różne sprawy, nie musicie się zgadzać, ważne, że jesteście z mężem zgodni, że nowa szkoła to dobry pomysł. To wy jesteście rodzicami Zosi i decyzja należy do was. Michalinko te emocje są całkowicie naturalne, pozwól sobie na nie - to na pewno pozwoli Ci oczyścić umysł i wypuścić z siebie napięcie. Trzymaj się kochana! Maniu u mnie też baardzo zimno, dzisiaj w dzień było -11 stopni, a teraz mam na termometrze -18, coś okropnego. No ale trzeba to jakoś przetrwać. U mnie nastrój taki sobie, też jestem ostatnio jakaś nerwowa, ale zrzucam to na karb nadchodzącego okresu. Jutro powinien się zacząć, mam nadzieję, że jak już to się stanie to poczuję się spokojniejsza. Mimo tego gorszego samopoczucia staram się jednak być aktywna i nie zamykać się w domu, codziennie chodzę do pracy, w środę byłam u psychologa, wczoraj wieczorem poszliśmy z chłopakiem do kina (miałam chwilę niepokoju, ale szybko minęła i potem już było ok, mimo że siedziałam dokładnie pośrodku wypełnionej do ostatniego miejsca sali), a dziś miałam prawdziwy dzień świra. Rano padła komunikacja miejsca w mojej dzielnicy, więc zaliczyłam prawie 40 minutowy spacer do pracy w tym mrozie, dość sporo się spóźniłam, ale szefowa była bardzo wyrozumiała, współczuła mi i jeszcze specjalnie nagrzała w pokoju, żebym miała ciepło jak wejdę, więc miło. Potem w pracy wyszło kilko niezbyt miłych spraw, które trzeba było pozałatwiać od ręki, ale na tym na szczęście pech się skończył. Po pracy podjechałam do rodziców, po drodze zahaczając o Rossmanna, a z powodu tych mrozów ojciec zaproponował, że mnie odwiezie autem do domu, żebym nie marzła, więc spokojnie sobie wróciłam. Teraz się relaksuję w domu i czekam na chłopaka, który jest u znajomych i wróci pewnie koło północy. Jutro on cały dzień będzie na zajęciach na uczelni, a ja mam w planach duże sprzątanie, a potem popołudnie pod kocem z herbatą i książką, bo ma być jeszcze zimniej niż dzisiaj. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Aga najważniejsze w naszej przypadłości jest dojście do źródła problemu. U mnie na przykład nerwica była spowodowana brakiem pewności siebie, byłam pewna,że jak np potknę się i wywrócę na ulicy to nikt mi nie pomoże a tylko będzie się śmiał. dopiero terapia pokazała mi jak się otworzyć na ludzi, dodała pewności siebie i niezależności. Możliwe, że trafiłaś na terapeutę, który wybrał złą metodę. Ja się dziwiłam,że moja psycholog zamiast mi mówić co mam robić by wejść do sklepu skupiała się na moim dzieciństwie, ale to był strzał w 10. Byłam u swoje terapeutki w czwartek, 14 miesięcy minęło od 1 spotkania. Nie można się załamywać, musisz ćwiczyć, wyjść ze skorupy. Zrób to dla córki. Agata trzymam kciuki by Wasza sytuacja rozwiązała się pozytywnie-pomysł męża na pracę jest świetny :) Ania już tak spokojnie przyjmujesz codzienność i przeszkody-super:) Asia kłótnie z bliskimi potrafią wytrącić z równowagi. Mam nadzieję,że szybko dojdziecie do porozumienia i spokój wróci. Michalina co u Ciebie? U mnie zimnica, minus 19 mam teraz. Staram się nie wychodzić poza spacerem do piekarni, bo taki mróz-a ja wciąż podziębiona. Jutro mam wielkie rodzinne spotkanie, mam nadzieję,że będzie miło,bo musimy jechać do innego miasta. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam, Współczuje wam dziewczyny tych mrozów bardzo, u nas słoneczko świeci i jest z około 15 może więcej stopni...przesyłam wam promienie może trochę ogrzeją :). Aniu życzę Ci w takim razie miłego dzisiejszego dnia :), ja mam bardzo podobne plany jak ty zaraz zabieram się za sprzątanie a potem muzyka książka i trochę relaksu. Co do tego Twojego gorszego teraz samopoczucia powiem Ci że ja gdzieś czytałam że takie skoki mogą się zdarzać jeszcze długo w trakcie leczenia i że to też właśnie jest element zdrowienia także myślę że trzeba to przeczekać i nie dać się złym myślą. Świetnie sobie radzisz tak trzymaj. Zrobiłam dziewczyny ten sernik wyszedł super, trochę się bałam z tym serem bo tu nie ma naszego twarogu ani za bardzo jego odpowiednika ale w tej kawiarni poradzili mi że można zrobić na samym serze labne i tak zrobiłam a przepis stąd: http://www.kwestiasmaku.com/desery/serniki/sernik_dyniowy/przepis.html u mnie jest jeszcze sezon na dynie u was chyba nie nie jestem pewna ale w sezonie dyniowym na prawde warto go zrobić. Pyszny, rodzina się zachwycała. Nie spodoba się wielbicielką tradycyjnych serników ale jeśli ktoś lubi takie kremowe trochę typu sernika nowojorskiego to polecam.:) Aga skoro masz blisko siebie mamę która jest cały czas z Tobą to już jest baaardzo dużo. Uwierz mi wiele osób nie ma niestety tego szczęścia i musi sobie radzić całkowicie samemu. Do mnie mama w pewnym okresie przyjeżdżała i wtedy faktycznie szybko zrobiłam dużo kroków naprzód. Ważne Aga to co Ania powiedziała to nie może być tak że mama Ci współczuje ale pozwala na to siedzenie zamartwia Twoim stanem bo to paradoksalnie żywi chorobę, umacnia ją. Agorafobia jak każda fobia żywi się naszym lękiem im go więcej tym mocniej się w nas zadomawia tym jest szcześliwsza. Jedyną drogą jest wyjście jej na przeciw powiedzenie- nie boję się jestem w stanie wyjść na klatkę, ha dałam radę. Pamiętaj, że od tej choroby się nie umiera, nic Ci się od niej nie stanie...reakcja lękowa ma w zasadzie obraniać człowieka np. widzimy rozpędzone auto jadące w naszą stronę i od razu co się dzieje- bije nam serce jak młotem, pocimy się, strach dominuje i wiejemy, w naszym przypadku emocje lękowe są rozregulowane i tak jak na to auto reagujemy np. na wyjście z domu...ale to jest ta sama reakcja lękowa dana nam z natury i nigdy się nie zdarzyło aby ktokolwiek od tego umarł. Dlatego warto zrozumieć że nie umrzemy i nic nam się nie stanie to pierwszy krok a potem należy krok po kroku iść ku normalności. Nie będzie Aga niestety tak że teraz żyjesz w świecie lęku i któregoś razu za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przyjdzie spokój i normalność. Ta normalność przyjdzie ale najpierw z kołatającym sercem i z drżącymi nogami trzeba wyjść poza drzwi nawet i ze 100 razy dopóki nie poczujesz że Cię to już nie przeraża, jeśli nie przeraża to idziesz na klatkę na podwórze i znów to samo tak długo aż to nie będzie przerażało. Masz mamę i nie bój się jej wykorzystać. Niech to będzie Twój trener codziennie zróbcie jakiś mały krok ale to ty narzucaj tempo- np. niech najpierw mama z Tobą wyjdzie przed drzwi, potem niech stanie 5 kroków z tyłu itd. cokolwiek Ci się uda traktuj jako duży sukces, ciesz się nim i tak do przodu. Ja zaczynałam od takich prób z mamą np.w parku przy mojej klatce. Dochodziłam do pierwszego drzewa a ona szła za mną, potem ona stała na początku parku a ja dochodziłam do drzewa itd. uwierz mi ręce mi się trzęsły bałam się jak cholera i jakaś część mnie pewnie wolała wracać do domu ale ja bardzo chciałam być zdrowa i wiedziałam że nie ma innej drogi. Uwierz mi jak pierwszy raz doszłam sama do końca tego parku to czułam się jakbym wyszła z więzienia na wolność albo coś w tym stylu a teraz jestem na tyle samodzielna że jak sobie przypomnę ten park to aż ciężko mi uwierzyć, że to był dla mnie problem. Druga sprawa jak pisały dziewczyny- pod tą naszą chorobą jak pod przykrywką w garnku kipią różne zmieszane ze sobą emocje- często pod tym kryje się niska samoocena, lęk przed ośmieszeniem, nie umiejętność przeżywania własnych emocji głównie właśnie złości czy lęku, jakieś stare niezaleczone traumy i problemy które się zamiotło...i to wszystko się ujawnia w zaburzeniu lękowym więc bez psychologa jest ciężko to on musi nam pomóc nie tyle radzić sobie z lękiem i wychodzeniem bo to musimy zrobić same ale z naszymi emocjami niską samooceną. Pomoże nam zrozumieć siebie. Życzę Ci powodzenia masz dla kogo żyć, masz wsparcie ze strony mamy, jesteś w stanie jezdzić autem (dojechać do psychologa np. w innej miejscowości) więc nie myśl że nie dasz rady wykorzystaj to co masz do dojścia do zdrowia bo to co masz wystarczy. Do tego my Ci tu zawsze możemy służyć radą czy wsparciem bo choć może teraz tego po nas tak nie widać to wszystkie przeszłyśmy to samo piekło. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam cieszę sie ze wam sie udało wyjsc z choroby dzieki temu odzyskałam nadzieję. Dziś siostra mi przywiozła do pilnowania synka 2 tyg bo do szkoly szła przy nim bardzo sie relaksuje:) Byłam z mamą i córką w biedronce na zakupach i było ok. Ja czasami mam dobre dni to moge z córką wyjsc do parku do najblizszego sklepu czy też do biblioteki ale mam dom swój w zasiegu wzroku...duzo w tym mi pomogła homeopatia i leki homeopatyczne. Spróbuje gdzieś znależc dobrego psychoterapeuty mieszkam na dolnymśląsku i zacząć normalną terapie, wiem że lęki maja podłożę takie że nie potrafie być sama a moj mąż wyjechał i nie ma zamiaru wrocic a ja przez te lęki boje sie do niego pojechac. zaczełam czytać książki które mi poradziliśćie;) Musze normalnie żyć dla siebie i swojego dziecka:) najgorzej się czuje przed miesiączką tak 3 dni wtedy cały czas mi słabo też tak macie? Nie wiem czy mogę zacząc brać leki antykoncepcyjne czy nie pogorsza mojego stanu? Jak mam sytuacje ze komuś w rodzinie coś sie stało córka jest chora wsiadam w auto sama i jade i ide do szpitala, lekarza i nic sie nie dzieje bo nie myśle o tym...a jak mam sama wyjsc na spokojnie to nie wyjde:( jestem na zasiłku z zusu rehabilitacyjnym do lutego i bede musiała do pracy wrócić ale wiem że sobie nie poradze:( Pozdrawiam was i dziekuję z całego serca za wsparcie

Odnośnik do komentarza

Aga dobrze byłoby żebyś poszła do psychologa z mamą, niech ona dowie się od specjalisty co przeżywasz, jak ma Tobie pomóc-to pomogło mojemu mężowi. Dziewczyny dobrze radzą, pamiętam jak Julka mówiła,że nasza choroba to jak złamanie nogi, najpierw nie możesz chodzić,siedzisz, wszyscy są pomocni, ale potem nadchodzi taki moment, że trzeba wstać, i zacząć na nowo chodzić. My mamy tak samo-trzeba któregoś dnia zrzucić ten gips i znów stawiać pierwsze kroki. Chociaż to będzie bolało, ale nie wolno się poddawać.:) Wiesz Aga przed okresem też gorzej się czuje, ale wiem, że to hormony :) Agata też trzymam kciuki by opcja męża wygrała. Wydaje się rozsądniejsza dla Waszej rodziny :) Sernik z dynią? Ciekawy przepis - a dynię mamy mrożoną :) Mania trzymam kciuki za jutrzejsze wyjście, chociaż może lepiej zostań w domu, skoro wciąż jesteś osłabiona? Joasiu mam nadzieję,że lepiej Ci na duszy, i niepokój zniknął. Aniu gratuluję Ci tego spokoju, jesteś na świetnej, prostej drodze do całkowitego zdrowia :) A teraz mnie dziewczyny zaczęło coś brać. Już nie wiem czy to może nerwy przed jutrem? Podświadomie czuję,że nie mam ochoty na spotkanie z rodziną i współczucie. Także siedzę, mam dreszcze, boli mnie gardło i głowa....

Odnośnik do komentarza

Maniu i jak na spotkaniu rodzinnym? Mam nadzieję, że ok, i że ze zdrowiem też już lepiej. Agata ciekawy ten przepis na sernik, jestem wielkim łasuchem i pochłaniam wszystko, co jest słodkie z ogromnym apetytem, muszę spróbować takiej kombinacji, ale ja akurat mrożonej dyni nie mam w lodówce, więc muszę poczekać na sezon dyniowy ;) Jak Ci mija niedziela bez męża? Aga ja mam takie samopoczucie jak Ty opisujesz, ale nie przed okresem, tylko 2-3 pierwsze dni okresu, też się czuję jakbym miała zaraz zemdleć i często nie mam apetytu do tego. I ja tak mam biorąc tabletki, miałam też przed ich braniem, więc nie wiem, czy ich przyjmowanie akurat na te objawy pomoże. Mi pomaga po prostu oszczędzanie się w te dni, popijanie melisy (działa lekko rozkurczowo) i unikanie ostrych przypraw i ciężkich potraw. Trzymam kciuki za Twoje postępy w walce z lękami! Michalinko jak spotkanie z rodziną i msza? Mam nadzieję, że było ok, ale negatywne emocje w tej sytuacji też są naturalne. U mnie nadal samopoczucie takie sobie, w piątek chłopak wrócił później niż się spodziewałam i w sumie położyłam się spać zanim przyszedł, ale nie mogłam zasnąć, martwiłam się żeby coś mu się nie stało, bo on jest uparty i z zasady nie wraca taksówkami, tylko tłucze się przez pół miasta nocnymi autobusami, a potem jeszcze jest kawałek do przejścia pieszo, więc wiecie... No i zdenerwowałam się dość mocno, co jeszcze wczoraj mnie trzymało. Nie przeszkodziło mi to jednak wyskoczyć do Biedronki na małe zakupy, a potem jak miałam siadać do książki zadzwoniła koleżanka z pytaniem, czy bym się z nią nie przeszła do kina niedaleko nas, więc się zgodziłam z przyjemnością i poszłyśmy. W kinie na początku nie było fajnie, dostałam okres niedługo przed wyjściem i właśnie było mi słabo i niedobrze, jak już siedziałysmy w sali dostałam lekkiego ataku paniki, nawet przez chwilę chciałam wyjść, ale powtarzałam sobie, że to zaraz minie, że jestem z koleżanką, która wie gdzie mieszkam i sama mieszka niedaleko mnie, że w razie czego mi pomoże, odprowadzi do domu albo wezwie pomoc, a poza tym że przecież lepiej być z ludźmi w kinie niż sama w domu jak się słabo czuję, i minęło. Film do końca obejrzałam już w miarę na luzie. Potem zaprosiłam koleżankę do siebie na herbatkę i ciastka i było bardzo miło, po 20 przyszedł chłopak,więc już byliśmy w komplecie i tak minął dzień. Dzisiaj od rana też jestem sama, bo chłopak na zajęciach, ale na 16 jadę do jego rodziców na obiad, nadal jestem osłabiona przez ten okres, ale wiem, że nie ma się czym przejmować, to naturalne. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny, ale dużo napisałyście :) Wybaczcie, że nie odniosę się do Waszych wiadomości, ale zaraz jadę do rodziców-obydwoje mają niemal zapalenia płuc i muszę im ugotować i pomóc. Więc na szybko, jakoś tak ciągle mi źle. Nie wiem czemu, ale nic mi nie pasuje-chciałam mróz, a jak jest to źle. Pogodziłam się ze szwagierką, a potem myślę,że przecież miałam rację i to ona powinna mnie przeprosić. Ciągle coś nie tak, i niestety przez to czuję taki ciągły niepokój. Ale na szczęście mogę normalnie wychodzić, tylko,że radości z tego nie mam. Ale może to chwilowe. Jeszcze na połowę lutego mam ten zabieg, i myślę,że to on mnie stresuje. Pozdrawiam, i zdrówka Wam życzę Maniu i Michalinko.

Odnośnik do komentarza

Witam :) Ostatecznie poszliśmy tylko na Mszę, jakoś tak mój tata sił nie miał, mama też na kręgosłup narzekała, więc spotkanie odpuściliśmy. Mnie to nawet ucieszyło, jakoś ciągle nie mam siły, ciągle chodzę osłabiona-jakieś rady, jak dojść do siebie po antybiotyku? Wczoraj umówiłam się z koleżanką, i kolejny raz nie chciałam przekładać spotkania, więc poszłam z nią do knajpki. Poszłam specjalnie pół godziny wcześniej by posiedzieć sama i zobaczyć czy dam radę, było bardzo miło :) Potem koleżanka chciała mnie odwieźć, ale uznałam,że mam jakiś kilometr do domu, to się przejdę-a było już ciemno, i ja w najlepszej formie nie byłam,ale chciałam się przejść :) Tylko dziś znów spać nie mogłam, od 3 na nogach jestem:( Ale chociaż o 6 poszłam po pieczywo dla taty, a dawniej po nieprzespanej nocy w ogóle bym z domu nie wyszła. Agata u mnie w domu fani są tradycyjnego sernika,ale ten przepis wygląda super :) Aga u mnie przed okresem jest kiepsko, wiadomo gorsze samopoczucie, ale psycholog mi mówiła, że to normalne, i mam dać sobie prawo by w te dni siedzieć w domu :) A i taka rada, też mi ją dała-jak idziesz na zakupy, czy wychodzisz by ćwiczyć zdrowienie, wcześniej zjedz coś lekkiego i napij się wody. Pamiętam jak psycholog mi właśnie mówiła, że w sklepie jak jest tam gorąco łatwo się odwodnić, czujemy pragnienie,robi się nam lekko słabo-z głodu na przykład, a my bierzemy to jako zapowiedź ataku, więc lepiej coś małego przegryźć. Michalina jak samopoczucie? Mam nadzieję,że ten smutny dzień minął Co jednak spokojnie? Asiu i jak rodzice się czują? Jak dzień minął? Mam nadzieję,że ten zabieg pójdzie po Twojej myśli. A niepokoisz się pewnie przez niego.... Aniu świetnie sobie poradziłaś w kinie-rozprawiłaś się z emocjami na poziomie rozumu-świetnie, to cenne :) A to osłabienie, również emocjonalne to efekt okresu, kobiety mają nawet myśli samobójcze w te dni... Także terapia zadziała :)

Odnośnik do komentarza

Witam się jestem na tym forum od wczoraj póki co nie umiem zabardzo się tu odnaleść jeszcze ale próbuje.Walcze z nerwica od 3 lat i tak samo jak Aga boje się zażywac leków jedynie doraźnie stosuje zwykłe ziołowe tabletki ale czasem tylko mam dni gorsze i lepsze częstsze ostatnio napady paniki.Jestem mamą dwóch cóeczek starsza ma 7 lat młodsza 14 mcy dla nich walcze o każdy dzień i dla nich zbieram w sobie siłe żeby wyjść z domu i funkcjonować. Kiedy dostałam pierwszy atak paniki bałam sie tak smiertelnie cała się trzęsłam prze kilka godzin m chciał dzownić po karetke a ja nie wiedziałam co mi jest,serce mi waliło okropnie było mi niedobrze ale nie mogłam zwymiotować bo dusiło mnie coś w gardle miałam ścisk szczęski... coś okropnego po tym wszytskim zamkłam się w domu na kilka mcy nie wychodziłam bałam się . Po czasie zauważyłam jak córka mi się przygląda że wiecznie coś mi jest wiecznie źle się czuje i zaczęła mi mówić mamo boli mnie brzuch czy coś innego.Wtedy pomyślałam sobie jaki ja jej daje przykład patrzey na mnie ukatowaną ale nic mi nie jest jestem zdrowa badania wyszły mi ok, małymi kroczkami zaczęłam wychodzić z domu teraz wychodze nawet jedziemy nieraz gdzies dalej staram się w miare funkcjonowac ale do busa jak mi przyjdzie wsiąć to kosztuje mnie to tyle zdrowia ze mam wrażenie że za chwile dostane wylewu i nie wytrzymam tego napięcia wiec nimi nie jeżdże .. od zeszłego tygodnia zaczęłam się spotykac z bardzo miłą i rzeczową panią psycholog będziemy się spotykały co środe jutro ide i już nie moge się doczekać .Wiem że sobie poradze z nerwicą bo wszytsko jest zakorzenione w mojej głowie tylko potzrebuje rad i wsparcia i dam rade.Wiem ze te z was które walczą jeszcze z nerwicą tez dadzą rade ,trzeba pozytywnie myślec ja zaczęłam yoge ale niestety nie praktykuje codziennie sama nie wiem czemu. Moge polecić ksiąze Josepha Murphego Potęga podświadomości ,ksiązka bardzo fajna dzięki tej książce i tym co tam czytałam jak byłam w ciąży dojechałam i wróćiłam busem z badań a miałam ochote tyle razy w czasie drodi z niego wysiąć wytrwałam . Mam nadziej że przyjmiecie mnie tu i wspomożecie radami miło mi będzie jeśli ja też będę mogła w czym komuś pomóc

Odnośnik do komentarza

Cześć:) dziś cały dzień żle sie czuje słabo mi sie robi mam ciężką głowe i czuje się jak bym pływała:( już nie wiem czy to jest ta choroba bo np wczoraj czułam się świetnie sama poszłam z córką na sanki nic mi nie było a dziś w banku taka panike miałam że chciałam wyjść myślałam że zemdleje:( i tak już cał dzień do bani...siedze teraz sama i próbuje nie panikować:(

Odnośnik do komentarza

Aga próbowałas zacząć równomiernie i spokojnie oddychać? Lub odwrócić swoją uwagę od lęku? Mnie to pomaga skupiam się wtedy tylko na oddechu lub na którejś z córek mówie do niej i po chwili tak się angażuje w oddech ze wszystko mi mija, albo po prostu mówię do siebie * przechodziłam to już milion razy więc wiem że nic mi się nie stanie to minie po chwili minie*

Odnośnik do komentarza

Mania gratuluję Ci tego wyjścia :) mimo nie najlepszego samopoczucia poradziłaś sobie świetnie:) Asiu też myślę,że Twoje odczucia mogą mieć , a raczej na pewno mają związek z tym zabiegiem. Na pewno wszystko będzie dobrze, spróbuj myśleć pozytywnie. Aniu takie osłabienie w czasie okresu to zupełnie normalna rzecz. I jak Mania nie zrezygnowałaś z planów, tylko na spokojnie podeszłaś do swoich odczuć. Agata co tam w Turcji słychać? Witaj Puma:) Aga najgorsze co można robić to nadmiernie skupiać się na swoich odczuciach, nie słuchaj non stop swojego organizmu, nie czekaj na panikę. Musisz się pogodzić z tym,że możesz gorzej się czuć. To jest objaw choroby, jak ktoś ma astmę to wie,że kaszel i duszność jest objawem. A u nas są inne objawy, ale to jest coś naturalnego. Pamiętaj,że im mniej skupiasz się panice, tym mniej o niej myślisz. A takie dni w kratkę będą się zdarzać, chyba każda z nas przez to przeszła. Najważniejsza jest akceptacja swoich odczuć i reakcji. Ja mam zapalenie krtani dziewczyny, siedzę w domu. Córki u teściowej, jestem sama, i pierwszy raz spałam do 11. Chyba pierwszy raz od pierwszej ciąży;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×