Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Maniu jesteś bardzo dzielna! Mam nadzieję,że z każdą chwilą Twojemu tacie się poprawia i całą rodziną będziecie mogli niebawem być w domu-mocno trzymam kciuki. Aniu nie rozpamiętuj tego, nie miej wyrzutów sumienia. To jest po prostu choroba, i takie są jej objawy,nie mogłaś iść do niej w odwiedziny,ale na pewno dużo o niej myślałaś i myślami byłaś przy niej. Michalina dobrze,że to nie był zawał i w rodzinie już wszystko w porządku ze zdrowiem:) Agata Ty to już wszystko tak na spokojnie robisz, pięknie:) Byłam właśnie w tej szkole, bardzo przyjemne miejsce, kadra cudowna, klasy kolorowe, małe, ale myślę,że jak na taką liczbę dzieci w klasach są odpowiednie. Trochę tylko martwią mnie finanse, w końcu to stałe zobowiązanie. Muszę jeszcze tam męża wziąć i zdecydujemy. Pogoda fatalna, głowa mnie boli,ale wiem,że to tylko ta pogoda.

Odnośnik do komentarza

Mania mam nadzieję,że u Twojego taty coraz lepiej, a i Twoje samopoczucie się poprawia. Mocno za Twoją rodzinę trzymam kciuki. Asiu jak mówiłam jeżeli kwestie finansowe nie byłoby wielką przeszkodą to posłałabym córkę do takiej szkoły. W końcu to inwestycja w edukację, najlepsze co możemy dać naszym dzieciom. Aniu bardzo mi przykro z powodu pogrzebu i tego,że nie odwiedziłaś babci. Ale tak jak Asia napisała to Twoja choroba, i tak jak ona nie mogła przyjechać do Ciebie, tak Ty nie mogłaś do niej. Na pewno myślami byłaś razem z nią. Mąż przywiózł z tego Sandomierza jakieś przeziębienie, on tylko trochę pokichał,ale córki i gorączka i kaszel. Także teraz znów głównie w domu, ale dziś mam wolne popołudnie i postanowiłam,że pójdę znów na te ćwiczenia:) Dobrze mi to robiło, dawało spokój.

Odnośnik do komentarza

Witam, Maniu co u Ciebie? Mam nadzieje że Twój tato lepiej się czuje i wraca do zdrowia Asiu może pocieszę tym, że u mnie też pogoda nie najlepsza- chłodniej się zrobiło i jakiś deszczowy ten tydzień aż dziwnie...i jak podjęliście decyzję? Aniu co u Ciebie? Nie zadręczaj się wyrzutami sumienia bo tego czasu nie jesteś w stanie cofnąć a myślę podobnie jak dziewczyny, gdybyś zamiast odwiedzić babcię chodziła na imprezy i bawiła się w najlepsze i z tego powodu jej nie odwiedzała to wtedy fakt faktem poczucie winy jest na miejscu ale ja dobrze pamiętam przecież jak się zamartwiałaś stanem babci no i że bardzo chciałaś ją odwiedzić ale uniemożliwiła Ci to choroba...to zupełnie inna sprawa i najważniejsze, że byłaś przy niej w myślach i w sercu a to najważniejsze Michalinko i jak tam Twoje ćwiczenia...? Ja wczoraj też pierwszy raz poszłam już od dłuższego czasu na fitness bo chciałam coś robić oprócz tureckiego jakoś nie idzie mi to szukanie wolonatriatu więc zdecydowałam się choć na razie na sport. Wczoraj poszłam na pilates i bardzo jestem zadowolona zajęcia fajne a i dla mnie to praktyka tureckiego zawsze. U mnie wszystko dobrze dziewczyny, dziękuje Aniu za miłe słowa, odpukać na razie dobrze sobie radzę, w zasadzie żyję zupełnie normalnie... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Asiu i co, byliście z mężem w tej szkole? Decyzja podjęta? Co do zobowiązań finansowych, to wiadomo, są i to spore, ale akurat roli edukacji nie można nie doceniać, to są dobrze wydane pieniądze. Michalinko jak było na ćwiczeniach? Agata widzę, że Ty też w ruchu, mi tymczasowo za ćwiczenia robią spacery do i z pracy, bo często nie opłaca mi się czekać na tramwaj i idę pieszo, a to jednak 40-minutowy spacerek, no ale póki nie ma mrozów miło się tak przejść. Maniu jak tata, jak się trzymacie? Dużo siły dla Was wszystkich! U mnie do przodu, jestem bardzo zabiegana, bo w pracy apogeum dodatkowych działań, które na mnie spadły, a w związku z tym wrażenie, że ciągle za mało czasu, ale to dobrze, bo to odwraca myśli od lęków. Poza tym dużo wychodzę też po pracy, wczoraj byliśmy na kręglach wieczorem w zupełnie innej dzielnicy, po drodze zepsuł się tramwaj i to w takim miejscu, że absolutnie nie byłoby możliwości się przesiąść, więc trzeba było czekać, nawet wysiąść nie bardzo szło, bo staliśmy na moście, po obu stronach torowiska ruchliwa ulica, więc nic tylko siedzieć, ale nie byłam spanikowana tylko zła, że się spóźnimy. Na samych kręglach kilka razy zakręciło mi się w głowie,ale ogólnie było przyjemnie. Dzisiaj w pracy musiałam pojechac na spotkanie z kontrahentką, ona spóźniła się pół godziny, ja czekałam w jej biurze, także też stresująca sytuacja, a mimo to poszło sprawnie. Jutro z kolei pół dnia spędzę na konferencji poza miejscem pracy, będę ją nadzorować, także mam nadzieję, że będzie ok. Na zachetę wracając z pracy kupiłam sobie ciuszek, śliczną sukienkę, więc zaraz większa ochota żeby jutro tam pojechać :) A po pracy do rodziców pozabierać jeszcze trochę drobiazgów. Aha, z tymi wyrzutami sumienia to macie rację, że brak odwiedzin u babci wyniknął z mojej choroby, ale z drugiej strony byłam np. na wakacjach, przez tydzień w Wiedniu, jechałam pociągiem, tak samo weekend majowy - też kilka dni poza domem, no i do pracy i czasami do znajomych chodziłam, a do niej nie mogłam trafić... Bałam się strasznie tego szpitala no a teraz już za późno :(

Odnośnik do komentarza

Maniu mam nadzieję,że u Ciebie wszystko w porządku, i tata wraca do zdrowia. Aniu nie każdy z nas dobrze czuje się w szpitalu, nawet jako gość. Moja mama zawsze bardzo przeżywała takie wizyty, i jak szła do siostry to brała ziołowe tabletki na uspokojenie. Być może myślenie o szpitalu-dużym gmachu bez możliwości szybkiego wyjścia źle na Ciebie działało i stąd pewność w siebie w innych sytuacjach. Poza tym na pewno bardziej stresująco działała wizja odwiedzin u ciężko chorej osoby, a inaczej perspektywa wakacji. Nie zadręczaj się, może pomoże Ci wizyta na cmentarzu i taka rozmowa z babcią? Michalina ćwiczenia na pewno dadzą Ci i relaks i więcej czasu dla siebie. No i to zawsze fajne wyjście:) Cieszę się,że Agata u Ciebie wszystko w porządku:) My wciąż myślimy z mężem nad tą szkołą,ale chyba bardziej skłaniamy się ku zmianie. Odpadnie nam dodatkowy język, bo w tej szkole są już dwa na wysokim poziomie, zajęcia dodatkowe są bezpłatne i w sporej ilości, do tego basen. Tylko teraz martwi mnie rozstanie z jej obecną szkołą... Tam będzie miała na początek tylko jedną koleżankę, a Zosia jest nieśmiała. No, ale myślę,że jakoś jej tam pomogą. A zmiana i tak byłaby od nowego semestru. A tak poza tym to ogólnie w porządku. Siostra lepiej się czuje, już nie musi bezwzględnie leżeć, może trochę pochodzić po mieszkaniu i można z nią normalnie poplotkować:)

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczyny. Ne pisałam bo mieliśmy mnóstwo zamieszania, taty firma, którą trzeba było się zająć, odwiedziny w szpitalu, domowe obowiązki i zupełny brak czasu. Jest szansa,że po weekendzie tata wróci do domu. u nas w domu nastroje lepsze, bardzo się bałam powrotu lęku w takiej ekstremalnej sytuacji, ale nic się takiego nie stało- jak mi było źle brałam się za sprzątanie, to mnie uspokaja, i pozwala wyrzucić nadmiar emocji. ;) Teraz też muszę lecieć do pracy. Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za słowa otuchy.

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczyny, Maniu kamień z serca że Twój tato lepiej się czuje i dzięki temu wy wszyscy też mogliście odetchnąć. Dobrze, że masz sposób na wyrzucanie z siebie emocji bo to w naszym przypadku bardzo ważne. Trzymam kciuki za szybkie dojście Twojego taty do zdrowia a Tobie gratuluje, że świetnie i dzielnie sobie poradziłaś w tej trudnej sytuacji. Asiu też wspaniale, że u Twojej siostry lepiej, to dla was wszystkich teraz ważne. Ona się lepiej czuje, to i ty się lepiej czujesz, można odetchnąć normalnie porozmawiać fajnie. Co do szkoły to brzmi to wszystko fantastycznie a ja myślę Asiu, że nawet nieśmiałe dzieci dość szybko klimatyzują się w nowych sytuacjach, środowiskach. Jeśli będziecie ją wspierać to na pewno sobie poradzi i to też będzie dla niej jakieś przełamanie nieśmiałości. Aniu świetnie że u Ciebie do przodu, takie 40-minutowe spacery to jest coś, bardzo szybko stajesz na nogi, jesteś silną dziewczyną. Ja myślę, że to zamieszkanie z chłopakiem bardzo dobrze na Ciebie wpłynie a właśnie jak wam się mieszka razem bo wcześniej nie mieliście takich doświadczeń tylko wspólne wakacje a to jednak zupełnie co innego. Co do babci popieram pomysł Asi, modlitwa, odwiedzenie babci na cmentarzu, symboliczna rozmowa z nią może być bardzo pomocna na uporanie się z tymi emocjami, które Cię dręczą. U mnie bardzo dobrze wszystko idzie...wczoraj ze szkoły spróbowałam wrócić innym sposobem, czyli metrem, to był pierwszy raz 25 minutowa trasa. Byłam podekscytowana ale też nieco poddenerwowana jak to będzie ale po 1, 2 przystanku było coraz lepiej i potem już całkowicie się wyluzowałam...do domu z metra szłam oczywiście jak na skrzydłach jak to zawsze gdy zrobi się jakiś krok ku nowemu. Potem poszłam na fitness niedaleko mnie, pół godziny intensywnych ćwiczeń i wieczorem jeszcze do męża podjechałam do biura bo byliśmy umówieni z pewną parą. Mąż poznał ich w pracy, przyszli kupić bilet do Stanów tak im się miło rozmawiało, że zaprosili nas na kawę. To starsze małżeństwo więc nie byłam pewna jak to będzie ale na prawdę było to dla nas bardzo ciekawe doświadczenie. On Włoch który całe życie spędził w Kanadzie, ona Turczynka ale też zjeździła pół świata, poznali się 20 lat temu i teraz tu mieszkają, mówią w 6 językach, mają niesamowite historię do opowiedzenia w dodatku niezwykle oczytani i otwarci ludzie...było bardzo miło... Dziś z rana byłam już na zakupach na bazarze i zaraz zabieram się za sprzątanie...powiem wam że bywają już takie momenty że nie dość że czuje się zupełnie zdrowa to czuje się też tak jakbym nigdy nie była chora...Wiecie wydawało mi się kiedyś, że ideałem będzie jak będę jakoś funkcjonować, czasem zdarzą się lęki ale będę sobie z nimi dawać radę ale nigdy nie sądziłam że wrócę do stanu sprzed choroby bo wydawało mi się, że nigdy nie otrząsnę się z tego co mi się przydarzyło, ale powiem wam że teraz jest właśnie taki stan żyję normalnie, funkcjonuje, ze sporadycznym lękiem i złymi myślami sobie radzę ale do tego zdarza mi się mieć też takie stany w których mam wrażenie że żyje i zachowuje się tak jakby choroba NIGDY mi się nie przydarzyła....wydaje mi się że nasze ciało i umysł mają takie zdolności regeneracji że być może każda z nas ma szansę uporać się z chorobą na tyle aby wręcz mieć wrażenie że ona się nigdy nie wydarzyła...zobaczymy... Pozdrawiam i miłego weekendu wam życzę

Odnośnik do komentarza

Agata wspaniałe jest to co piszesz, bo to daje ogromną nadzieję, że każda z nas może żyć normalnie, bez tej klątwy choroby nad sobą. Mam nadzieję, że wszystkie osiągniemy ten etap. Co do naszego mieszkania z chłopakiem, to jest w porządku, nie kłócimy się, nie pojawiły się póki co żadne niespodzianki - tzn. oczywiście on rzuca skarpetki na podłogę zamiast zanieść je do łazienki i zostawia stertę brudnych naczyń w zlewie zamiast choćby zalać je wodą, ale robił to już w swoim domu rodzinnym i nie ukrywał tego przede mną, także choć mnie to irytuje strasznie to nie jest zaskoczeniem, on też wie o moich wadach jako współlokatora, więc jakoś bez większych zgrzytów nam się udaje gospodarować. W zasadzie muszę powiedzieć, że nie widujemy się wcale więcej niż zanim razem zamieszkaliśmy - ja wychodzę rano wcześniej do pracy i w związku z tym kładę się już koło 23, on siedzi zdecydowanie dłużej, ale też później wstaje i później przychodzi do domu, więc trochę się mijamy, no ale to też nie zaskoczenie, raczej trening samodzielności dla mnie. Maniu bardzo się cieszę, że u Twojego taty lepiej, mam nadzieję, że szybko do Was wróci i wszystko się ułoży. No i świetnie, że mimo trudnej sytuacji nie powrócił lęk. Pamiętaj tylko, żeby pozwalać sobie czasami na okazanie smutku czy zmęczenia, żeby złe emocje się w Tobie nie skumulowały i nie pokazały w najmniej spodziewanym momencie. Asiu dzieci bardzo szybko adaptują się do nowych warunków, ani się obejrzysz, a Zosia będzie miała mnóstwo nowych koleżanek. Szczególnie jeśli tak jak piszesz, w szkole panuje tak przyjazna atmosfera i klasy są małe. Bardzo się cieszę, że Twoja siostra ma się lepiej, pewnie cała rodzina odetchnęła z ulgą :) U mnie ok, w piątek pół dnia koordynowałam szkolenie, i to nie takie typowe, że siedzi się kilka godzin w jednej sali na wykładach, tylko co średnio pół godziny przechodziło się do innej sali na różne pokazy, w niektórych trzeba było stać, to było w szkole, więc klasy pełne dzieciaczków, do tego tłum szkolących się nauczycieli, więc ręce pełne roboty, ale było w porządku, miałam parę nerwowych momentów, ale to były tylko momenty i zaraz mijały. Potem byłam u rodziców, a wracając do domu zajrzałam jeszcze do paru sklepów, więc dzień bardzo aktywny i udany. Natomiast weekend mam dość nietypowy, bo chłopak zaczął studia podyplomowe i wczoraj nie było go od 11-21, a dzisiaj od 8-16. Wczoraj byłam cały dzień w domu (nie licząc wyjścia ze śmieciami), rano przyjechała kanapa z domu rodziców, więc nadzorowałam jej wniesienie i ustawienie, ale potem siedziałam sama i miałam kilka naprawdę niefajnych momentów, bardzo nieswojo się czułam, robiło mi się słabo, serducho waliło... Ale powtarzałam sobie, że przecież jestem w domu, że to jest mój bezpieczny azyl, moje miejsce, i jakoś zleciało, najpierw sprzątałam, potem słuchałam muzyki, czytałam i w końcu wrócił chłopak. Dzisiaj za to już o niebo lepiej, jak on rano wyszedł to wróciłam do łóżka, pospałam jeszcze trzy godzinki, potem wstałam, poszłam do cukierni, do Biedronki i na lody, a o 16 przychodzą moi rodzice, więc sprzątam jak szalona :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam na sam koniec weekendu. Maniu wspaniale,że z Twoim tatą lepiej-bardzo się z tego powodu cieszę.! Agata jak Ania powiem,że świetnie się czyta takie pozytywne słowa :) Aniu z rodzicami lepiej się układa? Wiesz pierwsze chwile na nowym miejscu zawsze są trochę stresujące. To zupełnie naturalne, a radzisz sobie naprawdę dobrze. Joasiu cieszę się,że siostra wraca do formy i Ty tez odetchniesz. a co do szkoły-to bardzo popieram Waszą decyzję. A córka jest w takim wieku,że na pewno szybko znajdzie sobie koleżanki. Gorzej to chyba w gimnazjum wygląda. W podstawówce dzieci są ciekawe siebie. Właśnie pokłóciłam się z moją mamą. u nas to standard, miesiąc jest cudownie, a potem ja powiem coś i wspomnę o tacie, i już awantura. Bo mama ma takie chwile kiedy w kółko o nim mówi, a jak ktoś wspomni jak ona ma dobry humor to ma żal. Nie wiem, może o to,że go nie ma, a ona nie powinna mieć dobrego nastroju? W każdym razie od razu znajdzie wtedy tysiąc powodów do awantur. Ale ogólnie to jest w porządku. Wczoraj byłam w domu, a dziś w kościele, na cmentarzu i cukierni-na zupełnym luzie :)

Odnośnik do komentarza

Witam, u Was też śnieżnie? chociaż to taki oszukany śnieg co zaraz znika :) Co do szkoły to się zdecydowaliśmy, zaprosili nas już na zajęcia w czasie ferii, by Zosia poznała szkołę i pewnie jakieś koleżanki. Co do reszty to czuję się dobrze, wychodzę jak mam potrzebę, robię zakupy, załatwiam sprawy i w końcu nie myślę przed każdym wyjściem-a co będzie jak to przyjdzie. Jestem gotowa na te wszystkie odczucia i paradoksalnie bardziej spokojna. Mania szalenie się cieszę z powrotu taty do zdrowia. Mam nadzieję,że szybko wróci do formy. Michalina jak sprawa z mamą? Myślę,że ona czuje się jakby winna,że na moment zapomni o nim. To całkiem możliwe. Jak umarł mój brat, moi rodzice bawiąc się z nami nagle zastygali i czuli,że nie mają prawa do radości bo powinni być w żałobie. Musisz być cierpliwa ale i powiedzieć mamie,że nie robisz tego jej na złość, czy by wywołać przykrość, a tylko po to by powspominać. To nic złego. Ja Agata przyjęłam inną taktykę, ale to wynika oczywiście z innego charakteru. Ja nie wypieram z pamięci tego co było, nie zapominam, i nie chcę zapomnieć. jestem świadoma, i gotowa na powtórkę, i wiem,że jestem silna i dam sobie radę. Te wspomnienia o najgorszym czasie są potwierdzeniem mojej siły. Też Aniu uważam,że taka wyprowadzka niesie pewien niepokój i to zupełnie naturalne,że możesz czuć się czasami mniej pewnie, szczególnie jak zostajesz sama. Ale jesteś silna i bardzo dobrze sobie radzisz. A właśnie jak z rodzicami relacje teraz się kształtują? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Aniu gratuluje tego szkolenia, w zasadzie jak sobie to wyobrażam to masz w tej pracy tyle rzeczy za które jesteś odpowiedzialna, pewnie musisz być zdecydowana i opanowana więc naprawdę to jest godne podziwu że mimo choroby tak świetnie dajesz sobie radę w takiej wymagającej roli. Co do mieszkania to wiesz musi upłynąć nieco czasu zanim się w nim zadomowisz i na dobre poczujesz jak w domu, ale tak jak mówisz to teraz dla Ciebie tai trening samodzielności i to Cię na pewno umocni. Michalinko współczuje kłótni z mamą, widocznie dla niej to wciąż takie jakby traumatyczne przeżycie. Myślę, że tu czas jest potrzebny i jakaś spokojna rozmowa o ile jest to oczywiście możliwe...A co do Twoich aktywności to świetnie sobie radzisz i widać, że żyjesz na zupełnym luzie, zdrowo. Joasiu myślę, że podjęliście dobrą decyzję z tą zmianą szkoły, fajnie też czytać że dobrze sobie radzisz. Nie rozum mnie żle mnie zupełnie o coś innego chodziło gdy pisałam o *zapominaniu* o chorobie. Ja podobnie jak ty w tym sensie nigdy o chorobie nie zapomnę, zresztą uważam i powiem to wprost że jest to jedna z najlepszych rzeczy jaka mi się w życiu przydarzyła. Może to brzmi jak szaleństwo ale tak właśnie jest bo dzięki niej udało mi się naprawić stosunki rodzinne, zrozumieć też siebie i wypracować sposoby na zdrowe i dobre sposoby radzenia sobie z nerwami stresem, nabrałam pewności siebie i doceniam każdy moment w moim życiu teraz. Niczego z pamięci nie wypieram raczej chodziło mi o to że moje funkcjonowanie jest na takim poziomie jakbym nie była nigdy chora, tzn. na tak dobrym. Myślałam wcześniej że nigdy nie dojdę do takiego momentu że cokolwiek będę robić zawsze w tle będzie głos choroby- tłum, ścisk, daleko od domu itd. będę funkcjonować ale z tymi odczuciami, a tymczasem jest na tyle dobrze, że w miejscach daleko położonych, korkach, na dużych otwartych przestrzeniach, w ścisku itd. czuje się tak bezpiecznie i beztrosko jak przed chorobą....o tyle chciałam powiedzieć. U mnie jak zresztą napisałam przed momentem na prawdę dobrze, dziś np. z całą moją grupą i nauczycielką poszliśmy do restauracji tam zrobiliśmy sobie śniadanie i pierwszą część lekcji, było bardzo fajnie a dziś wieczorem rodzinnie z mężem, męża szwagrem i jego córką się wybieramy na sushi. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Michalinko i jak stosunki z mamą, już lepiej? Widocznie ta sytuacja z Twoim ojcem nadal jest dla niej trudna, może faktycznie jakaś rozmowa byłaby pomocna? A może powinna skorzystać z pomocy psychologa? Ile czasu minęło od śmierci Twojego ojca? Asiu dobrze że podjęliście decyzję, myślę, że będziecie zadowoleni. Zosia już wie? Cieszy się? Super, że żyjesz praktycznie zupełnie normalnie i nie boisz powrotu choroby. Agata u Ciebie jak zwykle rewelacja, jestem pod wielkim wrażeniem, zaburzenia nerwicowe już za Tobą :) U mnie jest w porządku, czuję się dobrze, pojedyncze momenty stresu zdarzają się podczas trudnych spotkań czy np. w zatłoczonym tramwaju, ale jest o niebo lepiej niż było. W piątek zaliczyłam mały sukces: zaraz po pracy miałam być u psychologa, ale o 15 nieoczekiwanie wypadło mi spotkanie w zupełnie innej części miasta i koleżanka powiedziała, że nie ma sensu, żebym potem wracała do pracy na kilka minut, ale ponieważ psycholog ma gabinet 15 minut spaceru od mojej pracy, i tak musiałam się dostać z powrotem w te rejony, i zamiast wezwać taksówkę nie spanikowałam, tylko poszłam na tramwaj i przejechałam całe miasto, mijając m.in. dworzec i zakorkowane główne ulice, gdzie tramwaj musiał tez stać na światłach. Udało się bez lęku, może z lekką niepewnością, u psychologa też w porządku. W pracy mamy mały sajgon, zmienił się prezes i mamy kompletną reorganizację, co chwila wiadomości o kolejnych zwolnieniach, plus zmieniono nam zakresy obowiązków, teraz odpowiadam za dużo więcej spraw niż do tej pory, niestety także takich jak sprzedaż i reklama, co do tej pory należało do innych działów (teraz one tylko ze mną współpracują), więc odpowiedzialność ogromna, dodatkowo krążą plotki, że będą zmiany w umowach o pracę, i to niekoniecznie na korzyść, także bardzo nerwowo, spotkanie za spotkaniem i coraz to nowe wieści, a mimo to lęki nie atakują jakoś szczególnie, chodzę do pracy i wracam bez problemu i mam nadzieję, że tak pozostanie. A z rodzicami lepiej, w niedzielę przyjechali z ciastem i kwiatkami, nie siedzieli długo, ale było sympatycznie, tak więc na pewno jest lepiej niż było, zobaczymy, jak to się będzie dalej układać. W każdym razie myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Odnośnik do komentarza

Witam :) Ostatnio w ogóle nie mam czasu, ale wpadłam na momencik. Odebrałam tatę ze szpitala, jechałam z jego przyjacielem, on nie miał gdzie zaparkować, więc krążył pod szpitalem, a ja ruszyłam z torbą. I musiałam przejść cały szpital, wjechać na 5 piętro, zabrać tatę i z powrotem ruszyć do auta. Powiem Wam,że myślałam,że pójdę z taty przyjacielem, a tak postawił mnie pod ścianą, ale pomyślałam-co to za problem, i dziewczyny sama poszłam, bez lęku, nawet w windzie. Weszła jakaś miła pani, ucięłyśmy sobie pogawędkę i było przyjemnie. Byłam też zapisać się na egzamin na prawo jazdy, i tu zonk, na miejscu kolejka, 30 osób przede mną, ale dzielnie siadłam,poczekałam pół godziny w tym tłumie i zdaję w poniedziałek. Także Agata ja teraz też funkcjonuję tak jakbym była wolna, ale zawsze wieczorem mówię sobie- jestem z siebie dumna, robię niemożliwe rzeczy:) Aniu cieszę się, że ta wyprowadzka poprawiła Wasze relacje rodzinne, wierzę,że niebawem wszystko się ułoży na dobre. Asiu popieram zmianę szkoły! :) Sama wolałabym się uczyć w spokojnym i przyjaznym miejscu, to chyba lepsze miejsce dla nieśmiałych i chorowitych pociech. Michalina i jak relacje z mamą? Lepiej już? Twoja mama na pewno nie chce zrobić Ci przykrości, tylko to taka jej reakcja, która jest jej obroną przed emocjami...

Odnośnik do komentarza

Dzielna jesteś Mania, i bardzo gratuluję Ci,że w trudnej chwili-kiedy wielu ludzi się załamuje-a co dopiero nerwicowiec, dałaś sobie wspaniale radę:) Aniu też myślę,że jak dacie z sobie z rodziną więcej przestrzeni to Wasza relacja będzie się poprawiać-bardzo tego Ci życzę. Mam nadzieję,że z pracą będzie wszystko w porządku:) Agata jak zwykle jestem zachwycona Twoimi osiągnięciami. I też uważam,że choroba to bardzo cenny czas, z resztą każda choroba jest lekcją, doświadczeniem, które może nas paradoksalnie wzmocnić. Asiu mam nadzieję,że decyzja o zmianie szkoły będzie trafioną w 10:) A u mnie intensywnie, wiecie codziennie spacery, zakupy. Wczoraj dwie godziny łaziłam z mamą po sklepach, przymierzałam ciuchy bez tej myśli- jak ucieknę bez spodni? Z mamą już wszystko ok. Macie racje, to taka jej obrona przed wyrzutami sumienia. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Was dziewczyny:) U mnie różnie, to znaczy lęków nie mam, w ogóle jakoś ostatnio żyje mi się pod tym względem spokojnie. Wiadomo nie ruszę sama w podróż po kraju, ale codzienne życie przestało mnie męczyć. Teraz męczą mnie moje zdrowotne problemy, muszę iść na zabieg ginekologiczny. I mam obawy, ale cóż, trzeba będzie się tego podjąć, co by nic gorszego nie wyszło. Czytam,że u Was wszystko dobrze. I u Ani życie zaczyna się układać, pracą się nie martw, jestem pewna,że przez *kryzys* przejdziesz suchą nogą. I Mania w końcu mogła odetchnąć. Agata a kiedy wyruszacie do Polski? Michalina ja przez rok w ogóle nie kupowałam sobie ciuchów, bo właśnie jak już weszłam to panicznie bałam się rozebrać, coś przymierzać itp. bo to mnie skazywało na niemożność ucieczki. A teraz jestem spokojna. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Michalinko fajnie że zakupy udane i że czerpiesz z nich przyjemność. Ja podobnie jak wy dziewczyny przez długi czas ciuchów nie kupowałam albo brałam coś szybko bez przymierzania albo w nerwach jak najszybciej a dziś tak jak wy zupełnie na spokojnie i z przyjemnością. Mąż nawet niezbyt z tego zadowolony bo jak nie chodziłam po sklepach to zawsze więcej pieniędzy się udawało zaoszczędzić :). Aniu gratuluje tej przeprawy przez miasto i to tak zatłoczone, świetnie sobie radzisz po kryzysie już chyba śladu nawet nie ma. Myślę, że teraz ze wsparciem psychologa sprawniej dojdziesz do całkowitego zdrowia czego Ci z całego serca życzę. A co do pracy to ja powiem szczerze, że Cię podziwiam, mieć tyle na głowie, za tyle odpowiadać i odnosić sukcesy przy chorobie na prawdę możesz być z siebie dumna. Maniu cieszę się, że u Ciebie też dobrze, przejście przez cały szpital poszło jak widać sprawnie i fajnie że tato lepiej się czuje. Będę trzymać kciuki za egzamin :) Asiu współczuje choroby i konieczności przejścia operacji, to nigdy i dla nikogo nie jest miłe przeżycie. Jednak jesteś ostatnio tak silna i dajesz sobie ze wszystkim radę, że wierzę że i to nie wytrąci Cię z równowagi i szybko dojdziesz do zdrowia. U mnie w porządku ostatnimi dniami wracam ze szkoły metrem, nie przysparza mi to już żadnego stresu mimo że to 25 minut i np. dziś zaledwie na 2 przystanku wsiadła duża grupa dzieciaków wracających ze szkoły-głośno,bardzo tłoczno ale nie miałam z tym problemów. Dziś wieczorem z mężem wybieramy się na koncert w największej w Izmirze filharmonii, koncert muzyki klasycznej część muzyków z Polski część z Tr. prowadzi spotkanie Polak. My Polacy i nasi wspólmalżonkowie od konsula mamy bilety za darmo, myślę, że będzie fantastycznie bo zarówno wspaniały koncert jak i spotkanie z rodakami. Natomiast miejsce oddalone, z mężem autem będziemy musieli jechać specjalnym promem i tam jeszcze kawałek, ale wiecie nawet nie zastanawiam się czy dam radę.... :) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Opis koncertu Agata brzmiał kusząco, mam nadzieję,że miło spędziliście czas;) Asiu mam nadzieję,że Twoje problemy po tym zabiegu znikną, a Ty poczujesz się lepiej. Wiadomo każda taka ingerencja niesie pewne obawy, ale będzie dobrze. Aniu, Mania co tam u Was? Jadę dziś z rodziną do dziadka męża. Niby 100 km, i wielka wyprawa to nie jest, ale wiecie jak to ze mną było, ostatnimi czasy daleko nie jeździłam, w kółko w domu z córkami, więc czuję takie podekscytowanie-jak to będzie. Rodzina chciała byśmy nocowali,ale ja uważam,że to za duży kłopot, nawet dla nas-dziewczyny na jedną noc to i tak mnóstwo rzeczy potrzebują. Także jedziemy koło 8, na cały dzień. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Michalina i jak wyjazd się udał, mam nadzieję,że spokojnie? Zawsze jakiś wyjazd budzi w nas emocje, chyba w każdym człowieku-zastanawiamy się czy będą korki, co dadzą jeść i jaka będzie pogoda. Takie drobne emocje są zupełnie naturalne. Agata koncert pewnie udany , opis pokazuje,że to wielkie wydarzenie:) Asiu mam nadzieję,że ten zabieg nie będzie zbyt poważny i szybko wrócisz do formy! A ja dziewczyny jutro mam egzamin, wczoraj miałam jazdę z innym instruktorem. I wiadomo tamtego znałam, czułam się pewnie, a tu ktoś nowy, ale powiem Wam, że miałam jechać godzinę, ale tak mi się podobało, że jechałam dwie ;) Zero stresu w czasie jazdy, a już 3 tygodnie miałam przerwy, i tyle wydarzeń i emocji w życiu się pojawiło, a tutaj jechałam po centrum miasta i było świetnie. Tyle, że egzaminu pewnie nie zdam, bo pan powiedział-wszystko potrafisz,problem tkwi w mojej głowie i nadmiernym skupieniu się na egzaminie. Potrzebny mi luz, dziewczyny potrzymacie za mnie kciuki jutro?

Odnośnik do komentarza

Maniu pewnie że będziemy trzymać kciuki, i nie myśl, że nie zdasz egzaminu - myśl, że potrafisz jeździć i wszystko pójdzie jak z płatka, może spróbuj sobie wyobrazić, tak jakby zwizualizować to że zdajesz - mi to pomaga w wielu sytuacjach. Michalinko i jak było? Takie emocje o jakich piszesz są naturalne przy każdej podróży, bo to zawsze nowa sytuacja, ale jestem pewna że sobie poradziłaś :) Agata jak było na koncercie? Skoro już nawet nie zastanawiasz się, czy będzie ok, to jesteś naprawdę zupełnie wolna od nerwicy. Asiu przykro mi, że masz kłopoty ze zdrowiem, ale jestem przekonana, że zabieg rozwiąże problem i poczujesz się lepiej. W poniedzialek właśnie wróciła do nas po zwolnieniu lekarskim koleżanka, która też miała zabieg ginekologiczny, bardzo się bała, a mówi, że było zupełnie w porządku, w sumie miała dwa tygodnie zwolnienia, a twierdzi, że już po 4 dniach czuła się zupełnie normalnie i resztę czasu wykorzystała jak normalny urlop, wypoczęła :) Mam nadzieję, że u Ciebie też tak będzie. U mnie bardzo intensywnie, od piątku codziennie mamy gości, w piątek i wczoraj znajomi, także kładłam się spać koło 2-3 w nocy, potem tylko sprzątanie i zaraz kolejni goście, a dzisiaj przyjeżdżają rodzice chłopaka, także praktycznie nie ma chwili na oddech. Czuję się całkiem nieźle, tylko okres wczoraj dostałam i trochę osłabiona jestem, brzuch mnie boli i trochę w głowie się kręci, ale to normalne w tej sytuacji. Wczoraj byłam tylko w sklepie na małych zakupach, dzisiaj nie wychodzę, ale przestałam już uważać, że zostanie w domu przez dzień czy dwa spowoduje powrót przykrych objawów - i to chyba tez objaw zdrowienia. Pozdrawiam, miłej niedzieli

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczyny:) Mania ja już trzymam mocno kciuki . Nie denerwuj się za bardzo, wiem,że to jest stres kiedy ktoś nas ocenia, ale potraktuj to jak normalną jazdę właśnie i ciesz się nią. Ania widzę,że u Ciebie coraz lepiej i lepiej:) Agata koncert na pewno się udał, i wróciłaś pełna pozytywnych wrażeń-tak pięknie brzmiał opis:) Michalina-mam nadzieję,że podróż minęła spokojnie? A ja dziewczyny jakiś taki smutek czuję, bo po tym zabiegu na pewno nie będę mogła mieć dziecka. Co prawda teraz lekarz mówił, że szanse są 1 na 100 i nawet nie myślałam o tym, ale teraz jak to będzie takie pewne to mam różne myśli. Cieszymy się Zosią, ale wiecie to teraz będzie takie oczywiste.Będę czuła się mniej kobieca... Nie wiem już sama, kiepskie myśli mam przez to. Miałam dziś z koleżanką się spotkać, ale ona bez auta, mąż wymieniał opony i pojechał do brata z córką. Ja siedziałam w domu, i prosiłam koleżankę do domu, ona koniecznie chciała spotkać się na mieście, ja nie chciałam, więc odwołałam i miałam wyrzuty sumienia, że ona już czekała w kawiarni. Ale jakoś nastrój mi się pogorszył i nie chciałam jechać sama przez pół miasta. Wiecie, ja się boję,że mąż mnie zostawi. Wiem,że to chore myśli, ale jednak tak myślę. Muszę się ogarnąć. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Mania pewnie,że trzymam kciuki. Asia dobrze radzi, pomyśl o tym jak nie o egzaminie a zwykłej fajnej jeździe, będzie dobrze! Asiu Twój mąż docenia w Tobie tysiące innych rzeczy i te myśli wyrzuć z głowy. Wiem,że to problem dla kobiety, może czuć się mniej atrakcyjna, mniej kobieca, niepełna, ale macie wspaniałą rodzinę i uwierz mi mąż nie zostawi tego z powodu Twojej choroby. Wybacz,że tak obcesowo-ale to Ty mu się podobasz, a nie Twoja macica.Głowa do góry. Aniu też widzę poprawę w Twoim zachowaniu. Ta przeprowadzka dużo Tobie dała-oby tak dalej kochana:) A nam wyjazd się udał. W pierwszą stronę ja prowadziłam, na miejscu było bardzo miło, a z powrotem poszłam spać, to nie pamiętam jak znaleźliśmy się w domu ;) Ale jak prowadzę to skupiam się na drodze, i nie myślę o ilości kilometrów, łatwiej pojechać gdzieś dalej jak ma się mózg zajęty-tak jest w moim przypadku ;)

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny mam zapalenie gardła, wczoraj długo myślałam-iść czy nie iść. Ale miałam gorączkę i rodzina doradziła zostanie w domu, bo nie miałam siły wstać z łóżka, a co dopiero jechać. Trochę szkoda, bo przepadły pieniądze,ale z gorączką i tak bym nie zdała, więc mała strata. Aniu o to właśnie chodzi-zostanie w domu nie jest oznaką nawrotu, każdy czasem zostaje w domu i to zupełnie normalne:) Michalina cieszę się,że wycieczka się udała:) Joasiu nie myśl w ten sposób. Jak Michalina pisze, tworzysz z mężem świetną rodzinę, bardzo się wspieracie i nie myśl,że po zabiegu będziesz gorsza. Na pewno to Was zbliży do siebie. Agata co u Ciebie? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam dziewczyny, Michalinko gratuluję spokojnie przebytej drogi widać, że to wszystko robisz już na luzie z jednej strony skupiasz się na drodze a potem po prostu zasypiasz...człowiek zestresowany nie zaśnie więc widać że takie wyjazdy nie są dla Ciebie już wyzwaniem brawo. Aniu ja również cieszę, się z tego, że czujesz się lepiej. Wspaniale to słyszeć, myślę, że teraz będzie tylko lepiej. Jesteś niezależna, masz swój własny kąt w którym nikt Ci nie przeszkadza, mieszkasz z osobą którą kochasz i która Ciebie kocha. Odeszło Ci mnóstwo stresów, które przeżywałaś będąc w rodzinnym domu i to Ci moim zdaniem doda i chyba już dodaje skrzydeł, a to co mówisz z tą wizualizacją pozytywną to bardzo dobra metoda. Maniu cóż chora z bólem gardła i gorączką to faktycznie nie musiał być najlepszy pomysł aby iść na egzamin. Tak czy siak ważne, że to ty podjęłaś decyzję i że sie nią nie zadręczasz. Pamiętaj jednak że nie ważne co mówi Ci trener, co mówi rodzina, ktokolwiek. Jeśli trener powie nie zda Pani bo się Pani stresuje w ogóle tego nie słuchaj. Czy on jest jasnowidzącym profesorem psychologii? Nikt nie jest w stanie niczego przewidzieć. Ty masz w sobie siłę i możliwości i choćby milion osób mówiło nie zdasz to i tak jesteś w stanie to zrobić jeśli tylko nie pozwolisz takim myślą i opinią rozgościć się w swojej głowie. Ania dobrze Ci radzi z tą wizualizacją-aby zwizualizować sobie jak zdajesz pozytywnie egzamin a druga sprawa może podejdż do tego jak do zwykłej jazdy, nie myśl to egzamin i przede wszystkim głowa do góry i więcej wiary w siebie. Asiu to jest zupełnie zrozumiałe, że stresujesz się, martwisz, pojawiają się przykre i dziwne myśli. Nikt nie lubi i nie chce być chory nikt nie chce by coś zmieniało się bez jego zgody w ciele więc wiadomo, że temu wszystkiemu gdzieś towarzyszy stres. Nie gań się za to, nie miej wyrzutów sumienia pozwól sobie na takie gorsze chwile, trochę smutku, łez. Z drugiej strony pamiętaj, że ta operacja to jest dojście do zdrowia i konieczność. Jesteś fajną kobietą, spełnioną żoną i matką, ja mam niestety młodziutkie koleżanki które mają po 20 parę lat i wiedzą, że tej szansy na dziecko mieć nie będą. Ty masz Zosię i oboje z mężem jesteście spełnionymi rodzicami. Czy kobieta z 8 dzieci jest bardziej kobieca od tej z 1? A na kobiecość składa się tak wiele różnych aspektów przecież...Ja myślę, że Twój mąż bardzo by się zdziwił słysząc, że obawiasz się, że z takiego powodu mógł by Ciebie zostawić...Ja jak zachorowałam na agorafobię to w tym najgorszym momencie czując się jak wrak a nie człowiek nie mogąc dojść do sklepu i bojąc się praktycznie każdej samotnej aktywności też bałam się, że mój narzeczony wtedy mnie zostawi. Nie wytrzyma i odejdzie bo taka osoba jak ja to przecież ogromny ciężar...Pamiętam, że ja któregoś razu z nim się podzieliłam swoimi obawami, porozmawialiśmy i potem bardzo mi ulżyło...nie wiem czy w ogóle to rozważałaś ale może powiedz mężowi o swoich obawach odczuciach, taka rozmowa może być Ci bardzo pomocna... U mnie dziewczyny wszystko po staremu czyli bardzo dobrze. Koncert się udał mimo, że to faktycznie spora wyprawa była, płynęłam pierwszy raz w to miejsce zupełnie nieznane mi tereny, na promie w samochodzie pośród innych samochodów tak ściśniętych że ledwo można by było pomiędzy nimi przejść spędziliśmy 35 minut potem szukanie filharmonii - ogromny, nowoczesny budynek, sala wielka...koncert nie całe 2 godziny i znów powrót na prom się spóżniliśmy więc najpierw czekaliśmy 40 minut potem znów droga na promie 35 m. W sobotę mieliśmy gości, w niedziele wybraliśmy się za miasto do ogrodu zoologicznego, przestrzeń dość spora, 2 godzinki chodzenia. No a w tygodniu jak to w tygodniu szkoła, jeżdżę promami, autobusami, metrem nie ma to znaczenia, codziennie w tłumie, w różnych miejscach miasta, zakupy...czuje się bardzo dobrze mimo że jestem tuż przed okresem. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Wróciłam ze spaceru-zakupowego. Ależ zimno, zaraz herbata i zabieram się za krem z porów. Ciekawe czy mi wyjdzie?:) Dziś jakoś tak z rana byłam podenerwowana, ale mimo to normalnie poszłam na zakupy, i na spacer daleki. Już doszłam do tego,że mam prawo mieć gorszy humor, i nie ma to nic wspólnego z lękiem. Agata u Ciebie jak zwykle wiele się dzieje, trochę zazdroszczę-ja tylko dom i dzieci, no i zakupy. Super,że tak dobrze się czujesz:) Mania przykro mi, ale racja, nie ma co robić na siłę tego egzaminu. Trudno, choroba to choroba, wykuruj się i pojedź zapisz się na następny termin. Tylko staraj się podejść do tego na luzie, potraktuj to jako przygodę, a nie jako coś od czego zależy Twoje życie. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej wszystkim. Jestem tu zupełnie nowa i...bardzo potrzebująca wsparcia. Moje życie od dwóch tygodni zmieniło sie nie do poznania. Dwa tyg temu jadąc samochodem zrobiło mi sieokropnie duszno, myślałam ze za chwile mi to minie, bomiewalam już takie ataki duszności. Otworzyłam szyby, ale nie pomogło. Po chwili serce zaczelowalic jakszalone, ciemno w oczach, zjechalam na pierwszy lepszy parking. Miałam wrażenie ze to zawal, ze za chwile umrę.wystapily drgawki calego ciała. Wezwalam pogotowie,zabrali mnie do szpitala. Wszystkie badania serca wyszły ok, echo, holter itp. Wróciłam do domu, myślałam ze wszystko będzie ok. Po dwoch dniach, gdy byłam sama w domu z 1,5 roczna córeczka, znów odpadło mnie to samo. Wpadłem w panikę, zadzwoniłam do męża. Tego samego dnia wylądowałam u psychiatry z diagnoza nerwicy lekowej. Dostalm asentre, convulex i alpragen. Myślałam ze zacznę sie leczyć i wszystko będzie ok, wróci do normy. W poniedziałek poszłam do pracy i miałam kolejny atak, znów psychiatra i zwolnienie na dwa tygodnie.od tamtej pory moje życie to jakiś koszmar. Boje sie wyjść do sklepu, po synado przedszkola, do kosmetyczki, gdziekolwiek... Nawet w domu jest masakra jakjestem sama. Staram sie o tym nie myślec,ale to silniejsze ode mnie... Czuje sie fatalnie, zawsze byłam wesoła, towarzyska, a teraz jestem wystraszonych cieniem. Najgorzej jest od rana do popołudnia, pózniej gdy maź wraca z dziećmi wszystko jest super. Powiedzcie mi czy da sie jakos zapanować nad tym cholerstwem???? Czy jeszcze będzie normalnie?? Zapisalam sie na terapie, dziś mam drugie spotkanie, narazie efektów brak, tak jak po lekach..

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×