Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Agata jestem pod ogromnym wrażeniem, ja bym w takiej sytuacji pewnie stanęła przed drzwiami i się rozpłakała, albo coś w tym stylu, a tu proszę - zadziałałaś bardzo spokojnie i zdroworozsądkowo :) I musisz już naprawdę nieźle mówić po turecku, skoro dziadek który mówi tylko w tym języku zrozumiał o co Ci chodzi :) Bardzo gratuluję. Maniu Ty widzę też świetnie funkcjonujesz, praca, jazdy, wychodzenie z domu w różne miejsca... Fajnie, że masz taki komfort, że w razie czego wiesz że tata po Ciebie przyjedzie i nie będzie miał do Ciebie pretensji, to jest ogromna siła mieć takie wsparcie. Marta przykro mi że u Ciebie gorzej, ale w tej chorobie niestety tak jest, że dni dobre mieszają się z kiepskimi i zupełnie złymi i cała sztuka polega na tym, żeby się nie poddawać i wtedy z każdego takiego gorszego okresu wychodzimy silniejsze. Bardzo współczuję, ale nie odpuszczaj, wychodź z domu, choćby na krótko i blisko domu, choćby z kimś, ale wychodź. A co mówi Twój psycholog? Michalinko gratuluję spokojnych zakupów, Tesco to duży sklep, łatwo o niepewność między półkami. Asiu i jak siostra? Lepiej się czuje? Podziwiam Cię, że potrafisz tak się dzielić pomiędzy dwa domy, musisz być bardzo dobrze zorganizowana. Bogusiu jak po wizycie u psychologa? Madziu miło czytać, że u Ciebie tak dobrze, te gorsze chwile już chyba na dobre za Tobą :) Z tym listem do rodziców, to robiłam to już chyba na drugim spotkaniu u psychologa, to samo z rozmowami z wewnętrznym dzieckiem i prowadzeniem zapisków moich stanów emocjonalnych, kiedy gorzej się czuję. Sama rozmowa z psychologiem na temat moich relacji z nimi bardzo mnie wyczerpała emocjonalnie, wyszłam z tej wizyty jak po 12 godzinach pracy fizycznej i właśnie po tym doświadczeniu czułam się jakiś czas gorzej, ale psycholog uważa, że to dobrze, bo to znaczy że dotykamy sedna problemu. Na rozmowę może kiedyś będę w stanie się zdecydować, na razie to nie jest możliwe. Psycholog to respektuje i pokazuje mi inne sposoby radzenia sobie z nerwicą, które w większości sytuacji działają i pozwalają mi się uspokoić, choć oczywiście nie jest to złota recepta, dzięki której zniknęły wszystkie moje lęki. Poza tym jakoś leci, wczoraj i dzisiaj po pracy jechałam prosto do chłopaka, dzisiaj zajrzałam jeszcze po drodze do Rossmanna i na ryneczek z warzywami. Wczoraj czułam się nienajgorzej, za to dzisiaj jest kiepsko, dość mocno dokucza mi lęk, ale wydaje mi się, że to dlatego że wczoraj po południu pokłóciłam się z chłopakiem, który ciągle zwleka z wyprowadzką, a tu już trzeci miesiąc płacimy czynsz za mieszkanie którego nie widujemy za bardzo... Tam już prawie wszystko gotowe, wiadomo, nie ma dywanów czy firanek, ale łazienka i kuchnia są zupełnie gotowe, są garnki, talerze, sztućce, podłączona kuchenka... A on ciągle odsuwa wyprowadzkę w czasie, a kiedy pytam dlaczego daje wymijające odpowiedzi w stylu *nie mamy mikrofalówki*, *no pomalutku można przewozić rzeczy*, *spokojnie, mieszkanie nam nie ucieknie* itd. Bardzo się zdenerwowałam i dzisiaj od rana mi to uczucie towarzyszyło, do teraz zresztą towarzyszy, tyle że chwilami mocniej (aż do zawrotu głowy i skrętu żołądka), a chwilami tylko w tle. Czuję się niechciana i niekochana, a on mnie w ogóle nie słucha :/ Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Michalinko ja też jestem z ciebie dumna tak ogromny skl ep to jest wielkie wyzwanie super Agata świetnie sobie poradziłaś z wyjściem z opresji.sytuacja była naprawde stresująca a u ciebie spokój .tak trzymaj Maniu bardzo dobrze że nie unikasz wychodzenia poradziłaś sobie b.dobrze no i myślę że świadomość tego że możesz liczyć na pomoc tatywpływa na ciebie korzystnie Marta też jestem zdania że są gorsze i lepsze dni najważniejsze to to żeby nie wpadać w panikę w czasie tych gorszych tak może być musisz dać sobie zgodę na chorowanie a ja mam takie odczucie że ty cały czas walczysz z lękiem .czasem się zdarza że lek nie działa albo dawka jest nie taka jak potrzeba najważniejsze jest żebyś się nie poddawała Aniu myśle że chłopak cię kocha nawet nie myśl że tak nie jest porozmawiaj z nim wydaje mi się że on trochę się boi życia na własny rachunek wyprowadzki od rodziców ja po wczorajszej wizycie zwarta i gotowa do działania i dalszej walki o siebie.za tydzień jestem umówiona do prawnika dziś zadzwonili z przedszkola że Mikołaj strasznie kaszle i żebym go zabrała do domu jutro do lekarza a ten typ zrobił mi awanturę że znowu wydam pieniądze na leki dla dziecka jak dziś przyszedł do domu oczywiście pod wpływem to mi jakby ktoś w łeb przywalił zcieło mnie z nóg lęk do tego odrealnienie a pomyśleć że dwie h temu tańczyłam i śpiewałam z córcią a teraz ledwo dycham i też w sumie mogę powiedzieć że leki nie działają tyljo dlaczego w tej konkretnej sytuacji mam do niego coraz więcej złości nienawidzę go psycholog mi radzi zakończyć tzn.wyprowadzić go z mojego życia

Odnośnik do komentarza

Ja na momencik, mam dziś z córą wizytę u lekarza i zaraz musimy się zbierać strasznie kaszle, taka nagła zmiana na letnie temperatury i już Pochwalę się,że wczoraj byłam z teściową w galerii handlowej , i wiecie,że naprawdę było miło, chociaż musiałyśmy dojść 2 km, a po całej galerii chodziłam z radością. Na szczęście byłyśmy w takiej porze,że tłumów nie było. Cieszę się, że u Was dobrze. Bogusia-uważam,że psycholog ma rację, to toksyczny związek, i musisz to zakończyć dla dzieci i siebie. Maniu bardzo Ci gratuluję,. świetnie sobie radzisz i pokonujesz jakieś tam drobne przeszkody:) Marta nie myśl o tym pogorszeniu, to zupełnie normalne, skup się teraz na sobie, ale nie na lęku, a na tym by uzyskać spokój. Utkwiło mi zdanie,że zdrowienie to bieg z przeszkodami, one po prostu są, ale miną. Agata mam nadzieję,że koncert udany? Aniu trzymam kciuki by Twoje problemy-i z rodzicami, i z chłopakiem i nerwicą minęły. Ważne,że nie siedzisz w domu. Michalina co tam u Ciebie ? Gratuluję tych zakupów, ja sama do Biedronki chodzę, ale takie tesco to wielka rzecz, wolę mieć kogoś obok siebie:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Joasiu mam nadzieję że u córki to nic poważnego mój też bardzo kaszle ale na szczęście to nic strasznego dostał pulneo i clemastin .gratuluję udanej wyprawy do galerii u mnie ok był ładny dzień z młodym byłam u lekarza po drodze zaliczyliśmy wszystkie sklepy .tego człeka jeszcze nie ma mam nadzieję że nie wróci wcale.mam teraz taki spokój trzódka już śpi więc mam czas tylko dla siebie

Odnośnik do komentarza

W końcu weekend, w końcu bo tydzień miałam intensywny. Wczoraj znów byłam 9 godzin poza domem,czyli w pracy. Znów doszłam sama, i kolejny raz pokonałam ten most. To może dla kogoś być śmieszne, mieć 25 lat i cieszyć się,że przeszło się most, ale poczułam,że stawiłam czoła kolejnemu ograniczeniu i przeżyłam :) Poza tym swobodnie się czułam, czy to w pracy,czy na zakupach, dziś już 4 sklepiki zaliczyłam, jeszcze posprzątam i zacznę uczyć się do egzaminu. Powiem Wam,że zaczęłam pić taki drożdżowy koktajl na zdrowie i widzę, czy raczej czuję efekty. Wiadomo nie tylko to działa na skórę czy odporność,ale ma mnóstwo witamin z grupy B, plus stymuluje pracę neuroprzekaźników w mózgu poprawiając nastrój,dodając energii, zwalczając stany depresyjne czy lękowe. Reguluje sen i ja to czuję, to działanie. Piję to od 9 dni i naprawdę mam lepszy nastrój mimo szarości na dworze,lepiej śpię, a rano mam dużo energii i chęci do wyjścia :) Bogusiu mam nadzieję,że wieczór minął spokojnie? Joasiu bardzo gratuluję, taka galeria to w końcu plątanina schodów,pięter i sklepów. A tu tak spokojnie zrobiłaś zakupy:) Aniu współczuję tej sytuacji z chłopakiem, może mu jest po prostu za wygodnie z rodzicami i stąd odsuwa choć o tydzień czy dwa wciąż samodzielne życie? Mam nadzieję,że nastrój masz dziś lepszy? Michalina, Agata co u Was? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny Maniu to ja w takim razie poproszę przepis na ten drożdżowy koktajl :). Co do mostu to wiesz my to wszystkie rozumiemy ja też miałam takie sukcesy- doszłam do fryzjera, przejechałam 2 przystanki autobusem, kupiłam sukienkę dla zdrowego człowieka coś zupełnie normalnego a dla nas to są sukcesy i ogromna radość. A najfajniejsze z tego wszystkiego jest to, że w nas jest więcej takiej wdzięczności dla zdrowia i doceniamy to, że możemy chodzić, zrobić zakupy i chyba większa radość nawet z najdrobniejszych, codziennych czynności. Gratuluje Ci swobody funkcjonowania, świetnie sobie radzisz Maniu. Bogumiłko zdrowia dla synka i siły przy pokonywaniu trudności z mężem, ja się w pełni zgodzę z psychologiem. Chwasty z odródka wyrywamy bo zagrażają rośliną a często tych chwastów z naszego życia jakoś pozbyć się nam trudno, ale wierzę, że dasz radę Bogusiu. Joasiu gratuluję tej swobody w centrum handlowym. Doszłaś tam spory kawałek drogi na piechotę i cieszyłaś się z pobytu w dużym centrum, wszystko na spokojnie. Wspaniale. Aniu jak dla mnie ta niechęć do wyprowadzki może i najprawdopodobniej wynika z oporu i takiego strachu przed zmianą. Z tego co się domyślam on całe życie żył w jednym miejscu i do tego z rodzicami. Ogromne przyzwyczajenie a do tego wygoda bo pewnie codziennie gorący obiad pod nos podany, skarpetki wyprasowane a do tego jak mu się nic nie chciało mógł leżeć do góry brzuchem i liczyć muchy na suficie, a we własnym mieszkaniu dzielonym z dziewczyną wszystko się zmieni. Są obowiązki, jedzenie trzeba ugotować, samemu poprać, poprasować, do tego inny styl relacji w domu. Jeśli ktoś się nigdy nie przeprowadzał to, to jest naprawdę spory krok w nieznane. Zobacz ty patrzysz z własnej perspektywy- kiepskie relacje z domownikami, jak kiedyś wspominałaś nawet prania nie masz gdzie rozwieśić bo dym papierosowy itd. tylko patrzysz żeby się przenieść, dla Ciebie wyprowadzka to ulga i szansa na lepsze, przyjemniejsze życie dlatego uważasz, że nie ma nic lepszego jak zamieszkanie z ukochaną osobą i jego opór oceniasz jako brak miłości moim zdaniem niesłusznie. Facet nigdy wprost nie powie będę tęsknił za mamą, nikt za mną nie pozbiera skarpetek i tego się boje, z mamą mi dobrze itd. dlatego wymyśla o mikrofalówce bo w sumie co ma powiedzieć...Ale zrozum ani nie macie dzieci ani po ślubie nie jesteście, gdyby on Cię nie kochał nie byłoby tego związku przecież bo co mu przeszkadza aby się z Tobą rozstać? A tu planujecie wspólne mieszkanie, wszystko wyremontowaliście, on Cię wspiera w Twojej chorobie (przynajmniej z tego co ostatnio piszesz- zawiezie do psychologa, pojedzie z Tobą do pracy). Gdyby Cię nie kochał dawno by się ewakułował bo życie z chorą osobą łatwe nie jest a on jest przy Tobie. Ja też jak się wyprowadzałam do narzeczonego obecnego męża z mieszkania studenckiego to z ogromnymi oporami mimo że go kochałam i bardzo chciałam z nim zamieszkać, ale przyzwyczajenia, swoboda mieszkania studenckiego taki klimat który tam panował baaardzo ciężko mi było to zmienić i bałam się tego. Dlatego nie zadręczaj się tak ja tu bym widziała takie rozwiązanie: skoro mieszkanie jest gotowe i można w nim zamieszkać to dlaczego ty się nie wprowadzisz? Wprowadż się i jemu powiedz, że przygotujesz już różne rzeczy, powolutku będziesz szykować do zamieszkania i niech on przyjeżdża czy to na weekend, na wieczór, na noc itd. niech się powoli z tym oswaja. Zobaczy, że nie jest tak strasznie i szybciutko się spakuje i przeniesie. Tak bym ja zrobiła. A u mnie dziewczyny wszystko dobrze, koncert był wspaniały- muzyka Beethovena, skrzypce wiolonczela...coś wspaniałego 2 godziny...siedzieliśmy przy samej scenie, wiadomo w trakcie koncertu nie za bardzo byłoby wychodzić ale dla mnie żaden problem rozkoszowałam się muzyką i nawet nie miałam żadnej lękowej myśli. Wczoraj z koleji jak wyszłam z domu o 8 tak wróciłam o 20:30, najpierw szkoła, po szkolę mieliśmy taką małą imprezę- wszystkie grupy razem się spotkały, było jedzenie, muzyka bardzo fajnie ale dziewczyny tłum ogromny i nic też zero lęków, potem razem z koleżanką z grupy pojechałyśmy do jej domu bo zaprosiła na kawkę...ona mieszka na wzgórzach- daleko ale niesamowity widok- całe miasto i morzę. Pooprowadzała nas wszędzie - mi się tam tak spodobało, że jutro umówiłam z marszu siebie i męża na oglądanie wolnych mieszkań- to takie małe osiedlę właśnie na wzgórzach, widoki bombowe, cisza jak makiem zasiał, mieszkania ładne i niedrogie- bo daleko od centrum, wszystko zadbane-trawniczki, placyki zabaw dla dzieci, wielki parking dla aut a do tego opłacając co miesiąc nie tak wielki abonament można korzystać z siłowni i basenu do których dojście zajmuję z domu około 8 minut :). Do tego osiedle zamknięte więc też bezpiecznie. U niej spędziłam kilka godzin a potem widząc że jezdzi niedaleko autobus i akurat przystanek końcowy to niedaleko pracy męża postanowiłam sama dojechać. Co prawda mąż koleżanki proponował odwiezienie ale stwierdziłam, że to będzie dla mnie wyzwanie. Nie wiedziałam jak długo będę jechać, przez jakie tereny nigdy tam nie byłam więc nigdy stamtąd nie jechałam. Jak wsiadłam to poczułam lekki niepokój bo w końcu czy dam radę w zupełnie nieznanych terenach ale minął. Jechałam nie tak długo jakieś 15 minut, potem tylko musiałam znależć drogę jak dojść do męża bo z zupełnie innej strony podjechałam i za 10 minut piechotką byłam w biurzę a po drodzę zrobiłam jeszcze zakupy. Było już póżno więc wszyscy razem wróciliśmy do domu. Także jestem z siebie dumna :). A jutro właśnie będziemy jechać tam oglądać mieszkania, auta mieć nie będziemy więc wszystko komunikacją, ja tam zostanę u koleżanki bo na jutro wszystkich nas znów zaprosiła tym razem na obiad i póżniej znów sama wrócę :). A dziś dzień sprzątania :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Maniu też chcę przepis, ja to lubię takie nowości, no i jak poprawia odporność to w zam raz dla mnie:) Ja na moment, bo zaraz wybieramy się na grzyby, mąż zarządził wycieczkę, trudno-nie jestem wielką fanką grzybów,ale myślę,że będzie miła to odmiana;) Córcia ma ponoć tylko kaszel alergiczny, bo wszystko czyste. Dostała syrop i inhalator,myślę,że leśne powietrze też jej pomoże. Agata cieszę się,że wizyta w operze się udała, i jaki aktywny dzień miałaś :) Maniu ludzie nie myślą o tym,że mogą np nie móc wyjść na zakupy-co innego jak ktoś jest chory fizycznie, ale zdrowa dziewczyna i co? Most ma ją przerażać. Na szczęście my to rozumiemy i wiemy co się czuje w takich chwilach;) Bogusia mam nadzieję,że wieczór minął Ci spokojnie, i mąż go nie zepsuł. Michalinka co u Was? Aniu jeszcze dodam,że dziewczyny mają rację. Twój chłopak może boi się tej odpowiedzialności, nie wspominałaś żeby miał problemy w domu jak Ty, więc pewnie odwleka moment wyjścia spod ciepłych rodzicielskich skrzydeł...

Odnośnik do komentarza

Witam w nowym tygodniu:) U mnie weekend dość aktywny, zakupy, sprzątanie na cmentarzu, udało mi się też wyskoczyć do kosmetyczki-już dawno, dawno nie byłam. Wczoraj byli teściowie na obiedzie-i weekend minął spokojnie, bez niepokoju. A dziś zakupy zrobiłam, obiad mam z wczoraj, mąż ma wolne to i ja mam chwilę dla siebie:) Asiu mam nadzieję,że wypad na grzyby Wam się udał? Agata oglądać mieszkania, to chcielibyście się tam przenieść?:) Bardzo aktywnie i tak na luzie, bardzo się cieszę:) Maniu bardzo Tobie gratuluję, praca, samotne dojścia, zakupy-po prostu super :) Bogusiu mam nadzieję,że weekend minął Ci w miarę spokojnie. Jak synek, lepiej się czuje? Marta przykro mi z powodu gorszego samopoczucia, ale dziewczyny mają rację-nawroty się zdarzają. Tylko od nas zależy pozwolimy nerwicy znów się wygodnie rozgościć u nas. Najlepsza metoda-nie myśl o tym.To tylko drobna przeszkoda na drodze celu. Aniu ja myślę tak samo jak dziewczyny. Ty masz inną sytuację, dla Ciebie wyprowadzka to początek lepszego,spokojnego życia w normalnej atmosferze. Ale dla niego to nie musi być aż tak miłe. Teraz ma dobrze, nie musi być za nic odpowiedzialny, pewnie ma dobre stosunki z rodzicami,a oni może jeszcze widząc,że syn się wyprowadza dodatkowo mu dogadzali i teraz podwójnie mu ciężko. Podjęcie decyzji o samodzielności naprawdę jest ciężkie, w każdym wieku. Ale trzymam za Was kciuki. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Was dziewczyny :) Wczoraj i dzisiaj miałam ostatnie jazdy przed egzaminem. Wczoraj strasznie się nakręciłam-w zasadzie to już w niedzielę,że muszę zdać i wczoraj robiłam totalne głupoty na drodze. Ale dziś powiedziałam sobie-to będzie po prostu kolejna jazda ten egzamin i mój instruktor uznał,że jadą jak dziś powinnam zdać bez problemu. Tylko jak tu wyłączyć ten stres, albo zamienić go w stres motywujący? Wiecie mi szkoda pieniędzy, to jednak 170 zł za każdą próbę:( Agata i Asia co do koktajlu to jest prostu-paczkę drożdży-zwykle dzielę na 6 części. I każdego dnia ten jeden kawałek zalewam odrobiną wrzątku-drożdże trzeba zabić, by w żołądku nie fermentowały. Zostawiam na 5 minut, dodaję kakao-około 2 łyżeczek(ostatnio daję też z lenistwa gotową czekoladę do picia), zalewam wrzącym mlekiem, a jak gotową czekoladą to wodą. Zostawiam na 5 minut i piję. Dodać można też banana, sok owocowy,cappucino itp. Osobiście smak drożdży mi niezbyt przeszkadza, ale wiadomo lekko je czuć. Pije się 3 tygodnie, po czym tydzień przerwy. Potem powtórka, i następnie 2-3 razy w tygodniu na wzmocnienie. A kuracje pełną warto robić jesienią. Powiem Wam,że myślałam,że ten mój stres przed egzaminem będzie naprawdę paraliżujący, ale chyba dzięki tym drożdżom jest mniejszy:) Agata szalenie aktywny dzień Ciebie spotkał. Opis osiedla brzmi wprost cudownie:) Asiu i jak udało się grzybobranie? Michalina bardzo fajnie,że miałaś spokojny weekend i znalazłaś czas dla siebie:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny, Agata czyli planujecie przeprowadzkę? Opis tej okolicy, który tutaj podałaś brzmi super, musi być pięknie :) Bardzo fajnie czytać, że masz takie aktywne dni, nawet nieznana okolica i autobusy o nieznanej trasie nie są dla Ciebie problemem. Asiu jak grzybobranie? Michalinko bardzo się cieszę, że u Ciebie aktywnie, ale spokojnie :) Oby tak dalej! Maniu to kiedy ten egzamin? Będę trzymać kciuki! Jestem pewna, że zapanujesz nad nerwami, potrafisz to przecież doskonale :) U mnie tak sobie, w sumie przez tę sytuację z chłopakiem ciągle płakałam ostatnio, non stop - w domu, w autobusie, na ulicy, u chłopaka, no wszędzie, czułam się beznadziejna i nie mogłam się pozbierac, a co za tym idzie - pojawiły się lęki. Wczoraj byłam w pracy, ale do końca tygodnia wzięłam urlop, bo taka zapłakana i zapuchnięta w firmie robiłam lekką sensację... Muszę stanąć na nogi. Jedyny plus, że te moje płacze trochę popchnęły sprawy do przodu, bo jutro rano przyjadą panowie od przeprowadzek zabrać tę nieszczęsną lodówkę i kilka innych rzeczy, w weekend też działaliśmy w mieszkaniu, skręcaliśmy komodę, kupiliśmy dywany itd. Wiecie, ja wiem, że mój chłopak nie ma takiej presji na wyprowadzkę jak ja, ale jesteśmy ze sobą tak długo, i jesteśmy w takim wieku, że tu już wóz albo przewóz - nie ma dalszego odwlekania. Większość moich koleżanek jest po ślubie, częśc ma dzieci, w tym niektóre już dwójkę, a my ciągle na etapie chodzenia ze sobą. Ani żadnej intymności, ani nic... Czuję, że od pewnego momentu przestaliśmy być dla siebie jak kobieta i mężczyzna, a jesteśmy jak kumple i bardzo mi się to nie podoba, chcę żeby był jakiś progres w naszym związku. Choroba bardzo mi to utrudnia, bo nie jestem samodzielna, więc tym bardziej chcę żeby inne rzeczy były ok. Agata co do Twojego pomysłu z samodzielnym wprowadzeniem się, to oczywiście miałam przez chwilę taką myśl, ale ja nie jestem ani trochę samodzielna w tym momencie, a z nowego mieszkania jest daleko do komunikacji miejskiej, prawie nigdzie nie można dojechać bez przesiadek, plus w razie potrzeby pomocy nikogo nie znam, żadnego sąsiada, nikogo w okolicy. Nie jestem niestety nawet blisko takiego etapu jak Ty, żebym mogła samodzielnie załatwiać różne rzeczy. Poza tym, co równie ważne, mieszkanie nie jest moje, nie mogę się tam rządzić - gdybym kupiła je za swoje pieniądze albo po kimś odziedziczyła, to jasne, mogłabym dyktować warunki, ale tak nie jest. Nie jesteśmy obecnie, z moją chorobą w tle, równymi partnerami z chłopakiem i nie ma co udawać, że jest inaczej. Dzisiaj po południu mam wizytę u psychologa, chłopak mnie stamtąd odbierze, ale dojechać chyba będę musiała sama, nie ukrywam, że jestem przerażona, ale jakoś muszę sobie poradzić. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Egzamin mam jutro, z samego rana :) Aniu mam nadzieję,że spotkanie z psychologiem pomoże Tobie przejść przez ten stan. Co do przeprowadzki, to zdaję sobie sprawę,że to drażliwy temat,ale nie możesz aż tak tego przeżywać. Chyba za dużo rzeczy bierzesz tak dosłownie do siebie. Pewnie, też bym była zła gdyby chłopak tak zwlekał,ale pomyśl Aniu,że jeszcze tydzień czy dwa i będziecie razem na swoim. Nie warto tracić czasu na lęki i złe samopoczucie. Musisz nabrać większego dystansu do codzienności-to tylko takie moje zdanie. Jestem pewna,że niebawem zamieszkacie razem i będziesz mogła odetchnąć.

Odnośnik do komentarza

Maniu oczywiście trzymamy kciuki, mam nadzieję,że obejdzie się bez stresu. Daj znać koniecznie jak poszło. Cieszę się,że masz dużo zajęć, i robisz wszystko ze spokojem. A lekko stres w chwili egzaminu jest zupełnie normalny. Dziękuję za przepis, będę więc piła i jak drożdże :) Michalina spokojny weekend i chwile dla siebie-cudownie:) Aniu, wiesz powiem tak-jako stara baba już i trochę bardziej doświadczona, nie możesz wszystkiego aż tak przeżywać. Ja wiem,że to się ciężko mówi, i możesz pomyśleć-a co ta Aśka gada, z chłopakiem się pokłóciłam, to muszę odreagować i tyle. Kochana, naprawdę przez kłótnie z chłopakiem nie musi być tylu łez, urlopów i zamartwiania się. To tylko kłótnia, poza tym wiesz związek to są zasadniczo dwie osoby, co już czyni go trudnym, dodatkowo są to dwie zupełne różne osoby. Ty pragniesz wyjść z domu bo nie spełnia on Twoich oczekiwań, szukasz tego u chłopaka. Tyle,że on ma zupełnie inne doświadczenia, dla niego dom to spokój, bezpieczeństwo i poczucie stałości. Teraz ma to porzucić i zostać *głową rodziny*. Pozwól mu dojrzeć w pełni świadomie do tej decyzji-ona jest naprawdę bardzo trudna, a życie na własny rachunek to wielkie zmiany i wyzwanie. Również dla Twojego chłopaka, on też to bardzo przeżywa. Tylko jak chłopak, nie powie-słuchaj Aniu ja będę tęsknił za mamą, chcę jeszcze tydzień z nią pomieszkać. Jemu będzie lodówka, tapeta czy brak ręcznika przeszkadzał. Pamiętaj,że dla Ciebie na razie wyjście samotne np do kina jest wyzwaniem,wiesz jakie to uczucie. To samo czuje on. Nie naciskaj, bo będziecie obydwoje niepotrzebnie się nakręcać. Daj mu te parę dni, w tym czasie poczytaj, obejrzyj parę filmów, nie wiem realizuj swoje hobby. Poczekaj. Mam męża od 10 lat, wiem co nieco :) A nam wypad się udał, było miło,choć zimno i morko. Córa ma katar, nie sądzę,żeby to była alergia niestety. Ale ogólnie wychodzę, na przekór pogodzie i szarości.

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczęta:) Maniu na szczęście ten egzamin można śmiało poprawiać,jestem pewna,że prawo jazdy zdobędziesz bez stresu:) Asiu teraz u mnie słonecznie,że chętnie wychodzę:) A córka dalej chora? Biedna. Aniu ja myślę jak Asia, nie możesz aż tak się przejmować. W końcu to kwestia paru dni. Wiem,że to nie jest miłe, pokłócić się z partnerem,ale wierz mi są na świecie gorsze rzeczy i gorsze nieszczęścia. Musisz nauczyć się radzić sobie z takimi codziennymi emocjami. W każdym razie trzymam kciuki byście szybko zapomnieli o nieporozumieniach i zamieszkali razem. A u mnie zakupy, jakiś spacer wpadnie, tak spokojnie,miło. Jutro mamy z małą kontrolę, może jej zdejmą już ten gips:

Odnośnik do komentarza

Witam was dziewczyny Marta, Bogusia co słychać? Michalinko fajnie że u was słoneczko, od razu milej wyjść i tu i tam. Asiu to ile grzybów zebraliście? Fajne takie wypady całą rodzinką i dobrze, że nie dajesz się pogodzie! Maniu pewnie juz po egzaminie ale wciąż trzymam kciuki, ale pamiętaj cokolwiek się zdarzy, nie ważne, najważniejsze, że człowiek próbuje :). Aniu tak jak dziewczyny mówią nieco więcej luzu, przeprowadzka ma przecież dawać radość a nie złość, łzy, złe emocję. Skoro on gotowy nie jest nie da się mu założyć smyczy i na siłę zawlec, nie stawiaj mu takich warunków teraz albo nigdy bo my już jesteśmy w takim wieku czy to i tamto. W jakim wieku? Ludzie i do 40 żyją przy mamusi, albo schodzą się rozchodzą. Nie patrz na koleżanki na to że mają mężów i dzieci. Co z tego...ja mam koleżanki które już od lat ustabilizowane i mają pociechy ale czy to sprawia że ja muszę jak najszybciej zajść w ciąże? Mam takie koleżanki które wciąż się bawią, korzystają z życia i ani myślą się stabilizować. Wszystko dla ludzi to nie te czasy że miało się 25 lat i się było uznanym za starą pannę. Ja mam nawet taką koleżankę która z mojego roku i wciąż nie miała żadnego partnera. Dlatego Aniu na prawdę nie stawiaj tego tak że jak się nie wprowadzicie za tydzień to koniec związku albo coś w tym stylu bo to niepotrzebny stres dla Ciebie ale i dla niego. Ja myślę, że ty potrzebujesz takiego potwierdzenia że jesteś kochana, akceptowana i wszystko co nie po Twojej myśli bierzesz za objaw odrzucenia. Mam nadzieje że rozmowa z psychologiem pozwoliła trochę odetchnąć i uspokoić emocje. A u mnie wszystko ok, w niedziele oglądaliśmy osiedle- jak wszystko pójdzie dobrze to faktycznie kupimy tam mieszkanie, ale najpierw musimy sprzedać to obecne zobaczymy jak to pójdzie. Miejsce nowe jest fantastyczne choć nieco oddalone od centrum ale myślę, że jestem gotowa, żeby spróbować żyć w takim miejscu...w niedziele po oglądaniu mieszkania znów odwiedziłam tą koleżankę, zresztą przyszła też reszta dziewczyn z kursu- siedziałyśmy kilka godzin, wino, pyszne jedzenie było super. W poniedziałek z kolej i wtorek były tu święta narodowe więc wolne. Inna koleżanka postanowiła w poniedziałek u siebie zorganizować takie spotkanie więc też się wybrałyśmy. To w kierunku w którym jeszcze wcześniej nie jechałam, spotkałam się z inną koleżanką w centrum miasta i pojechałyśmy- metrem z przesiadką około 25 minut w nieznanym kierunku...stamtąd ona nas odebrała 15 minut spacerkiem i byłyśmy u niej. Tam znów kilka godzin muzyka, jedzenie (zrobiła kilka Rosyjskich dań przypominających polskie więc byłam bardzo szczęśliwa) rozmowy. Potem to samo powrót metrem. Będąc już sama musiałam jeszcze przejść główną ulicą aby dotrzeć do autobusu i stamtąd do domu, a na głównej ulicy dziewczyny parada- setki ludzi z flagami, tłum niesamowity no ale nie miałam wyjścia weszłam w ten tłum starałam się zrelaksować, robiłam zdjęcia i powoli doszłam do autobusu...potem dom a póżnym wieczorem znów poszliśmy z mężem na koncert. Tam że koncert świąteczny też tłumy ludzi, staliśmy w tym tłumie na schodach i czekali na otwarcie potem na sali również nie było ani jednego pustego miejsca, ludzie na schodach siadali. Mimo tylu wrażeń czułam się bardzo dobrze. Wczoraj spędziłam spokojny dzień w domu a dziś znów szkoła i powrót do normalności. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

I po stresie :) Ok, nie zaliczyłam,ale sam egzaminator przyznał,że to nie była moja wina,ja tylko broniłam samochód przed kraksą-wymusiło pierwszeństwo inne auto,a ja żeby nie było stłuczki odbiłam w bok i bach,prosto w krawężnik,najgorsze,że to działo się na skrzyżowaniu i powstał mały korek. Niby nie moja wina, facet mówił,że na moim miejscu większość kierowców by tak zrobiła,ale to jest egzamin i zasady są inne-jazda po krawężniku to koniec. A już długo jechałam. Ale cieszę się,że podeszłam, zawsze to zupełnie nowe doświadczenie-najpierw teoria-w małej sali z 15 innymi osobami pisałam, potem czekałam w tłumie na jazdę, i w końcu pojechałam z kimś obcym po centrum miasta. Więc jestem naprawdę zadowolona,że mnie stres i lęk nie sparaliżował. Po tym wszystkim poszłam do fryzjera i z koleżanką do knajpki. Nie wiem,kiedyś wpadłabym w rozpacz,a teraz czuję się swobodnie. W końcu podejdę drugi raz, mam termin za 2 tygodnie. Agata u Ciebie bardzo intensywnie :) To co trzymać kciuki za przeprowadzkę? Michalina mam nadzieję,że gips już jest wspomnieniem? Joasiu dobrze,że wychodzisz nawet pomimo niekorzystnej aury. Aniu powiem Ci jeszcze-zobacz nie zdałam,obcy człowiek mnie oceniał, ale doszłam do wniosku co się będę przejmować. Czy nie szkoda życia na to by płakać i zadręczać się z byle powodu? Wiem,że przeprowadzka jest dla Ciebie ważna,ale jak Agata napisała to,że chłopak chce parę dni poczekać nie znaczy,że on Ciebie nie kocha, i nie chce z Tobą być. On też potrzebuje czasu by świadomie wejść w *dorosłość*. I powiem Tobie,że mam koleżanki co mają już po 3 dzieci i dom. A mam takie co cały czas mentalnie tkwią z piaskownicy. Wiek nie ma żadnego znaczenia, nie stawiaj żadnych kategorycznych nakazów-jak jutro się nie wprowadzimy to koniec. Ten jeden dzień, czy tydzień nie zmieni Waszego uczucia. Daj mu czas, i nabierz dystansu. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam. Nie wiem czemu,ale jakoś nigdy specjalnie nie lubiłam 1 Listopada, taki smutny dzień. Córa przeziębiona, zawieziemy ją do siostry,a sami szybko pojedziemy na cmentarze z rana by korki ominąć. Wieczorem teściowie mają przyjść na kawę. A z moim samopoczuciem powiedziałabym lepiej, jakoś tak coraz mniej myślę o tych *niebezpieczeństwach* jakie na mnie czyhają jak tylko wyjdę. Maniu ja Tobie bardzo gratuluję, zdać nową teorię jest ciężko, ileż kierowców by jej nie zdało! Moja siostra 3 razy w ogóle z placu nie wyjechała, zdała za 5, a dziś jest świetnym kierowcą. Ja zdałam od razu i nie jeżdżę ze strachu. Więc różnie to bywa, a Tobie gratuluję bo na pewno to całe wydarzenie jest stresujące, a Ty poradziłaś sobie świetnie:) Agata u Ciebie to jak zwykle mnóstwo się dzieje:) Tamto mieszkanie,osiedle i okolica muszą być cudowne,skoro chcecie się przeprowadzać, w końcu dopiero co skończyliście remont:) Michalina też mam nadzieję,że gips za Wami? Aniu,Marta,Madzia,Bogusia co u Was?

Odnośnik do komentarza

Witam. Wczoraj tak jak na zawołanie u nas pochmurno się zrobiło. Ja Asiu zawsze lubiłam 1 listopada,ale drugi rok z rzędu to dla mnie bardzo ciężki dzień. Wczoraj rano byłam z mężem na grobach, ale wiecie wylecieliśmy po 7 rano, jak tłumów nie było,a mama została z dziećmi. Potem ja podjechałam z mamą na 10-też wielkich tłumów nie było,a potem mąż ze swoją rodziną poszedł. Ogólnie nastrój kiepski,ale sam pobyt na cmentarzu bez lęku-w zeszłym roku to była tragedia. Potem siostra mamy i dziadkowie przyjechali na obiad,zaraz też jadę z mamą na cmentarz, potem brat taty przyjedzie, też zostanie na obiad. A gips zdejmujemy w poniedziałek! Aczkolwiek od razu muszę małą zapisać na ćwiczenia rehabilitacyjne. Asiu i jak Wam dzień minął? Córa czuje się lepiej? Maniu jak pamiętasz ja za pierwszym razem nie zdałam,a teraz jeżdżę dzień w dzień. Bardzo Ci tej teorii gratuluję, ja bym jej nie zdała :) I dalej mocno trzymam kciuki,ważne,że obyło się bez wielkiego stresu.:) Mój brat jak zdawał to mu egzaminator powiedział-ja się boję z panem jechać,proszę wracać tam gdzie chciałem od początku do ośrodka :) Nie zdał, dopiero za trzecim mu się udało, a teraz też jeździ jak rajdowiec. Agata u Ciebie to zawsze tyle wrażeń, i tak wszystko na spokojnie:) To trzymamy kciuki za przeprowadzkę w to piękne miejsce-wyobrażam je sobie i zaczynam zazdrościć :) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Maniu przede wszystkim gratuluję zdania nowej teorii bo faktycznie z tego co słyszałam łatwo nie jest, to nie to co było kiedyś więc możesz być z siebie dumna. Tak jak pisałam najważniejsze jest to że próbujesz, robisz coś dla siebie i mierzysz się ze swoimi lękami i to już czyni Cię zwycięzcą a mało kto zdaje za pierwszym razem. Też gratuluje Ci tego że na spokojnie do tego podeszłaś bez jakiś wielkich emocji żalu i złości to też świadczy o tym, że masz więcej luzu i dystansu a to bardzo ważne własnie przy naszych lękach. Joasiu Twojej córeczce życzę zdrowia a co do 1 listopada miałam podobnie. Zazwyczaj pogoda wtedy smutna i pochmurna i jeszcze bardziej skłania do rozważań i refleksji nad ulotnością życia i tym co nas nieodwołalnie czeka...ja zapale dziś świeczkę i pomodlę się za moich bliskich w domu..Dobrze, że czujesz się coraz pewniejsza Asiu. Michalinko no i widzisz jak to zleciało dopiero co był wypadek a już zaraz gips ściągacie jeszcze 2-3 tygodnie i będziecie zupełnie innaczej o tym wszystkim myśleć. Mam nadzieję że poczucie winy Cię opuściło kochana? To, że na cmentarzu jesteś w stanie być bez lęku mimo, że pewnie takie chwilę najbardziej przypominają Ci o tacie to wielka rzecz, a nastrój chyba każdy w takich chwilach ma obniżony. A u mnie dziewczynki leci, teraz nieco spokojniejsze dni choć nie miłe. Nasi sąsiedzi coraz gorzej się zachowują, rozmawiał z nimi mąż i inni sąsiedzi ale wygląda na to że nic nie zrozumieli, atmosfera jest nieprzyjemna, po nocach nie dają spać, krzyczą. Stresuje mnie to...wczoraj kupiliśmy z mężem zatyczki do uszu żeby jakoś przetrwać dopóki nie sprzedamy mieszkania. Fakt faktem niedawno się wprowadzaliśmy, ja stąd mam blisko do komunikacji miejskiej, sklepów więc to dla mnie był duży plus, ale nie ukrywam jest też kilka minusów i do tego uciążliwi sąsiedzi którzy ani myślą się wyprowadzać. Tamto miejsce nieco oddalone (ale wcale też nie tak bardzo ) ale spokojne, przyjemne. Gdyby nam się udało to myślę, że przeprowadzka byłaby na plus. Więc tak atmosfera z sąsiadami kiepska, do tego moja szwagierka raz po raz rzuca jakieś złośliwości, ona taki ma charakter zachowuje się tak do swojego męża, córki itd. ale jakoś boli mnie to nie chce się kłócić więc nie wiem co mam powiedzieć staram się być miła ale ona co i rusz to się wtrąca, to krytykuje i mam tego już po dziurki w nosie. Dlatego jakoś takie ostatnie dni też nie były dla mnie nadzwyczajne. Nastrój mam nieco obniżony. W poniedziałek i wtorek czeka mnie też egzamin z tureckiego aby przejść na kolejny poziom. Egzaminy są trudne a jak się nie zda to znowu się powtarza poprzedni kurs szkoda pieniędzy a i stres więc uczę się dużo. Aniu, Madziu,Marta, Bogusiu czekamy na jakieś wieści... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Maniu przede wszystkim dołączam się do głosów dziewczyn, które pisały, że gratulują zdania nowej teorii - podobno jest bardzo trudna, a Ty sobie poradziłaś i wyjechałaś na miasto, w dodatku jazda nie powiodła się nie do końca z Twojej winy - możesz być z siebie dumna i jestem pewna, że kolejna próba pójdzie gładko :) Bardzo dobrze, że potrafiłaś przyjąć to tak na spokojnie. Agata u Ciebie to widzę bardzo dużo się dzieje, jak zwykle. Ci sąsiedzi muszą być koszmarni, współczuję, dobrze że myślicie o wyprowadzce. Ale dobrze, że u Was inni sąsiedzi, ci normalni, reagują, bo często jest tak, że w bloku mieszka jedna rodzina, która zatruwa życie wszystkim pozostałym, a wszyscy siedzą cicho i boją się zareagować. Asiu cieszę się, że u Ciebie do przodu i złe myśli odpuszczają, jak było na cmentarzu? Michalinko no to już praktycznie po gipsie! Zobacz jak szybko zleciało :) Jeszcze tylko rehabilitacja i mała będzie biegać jak dawniej :) Wybaczcie że teraz tak mało się odzywam, ale jakoś tak nie wiem, nie mam ochoty nawet pisać (nie to, że do Was, ale tak w ogóle). U mnie nic wielkiego się nie dzieje, miałam ten urlop cały tydzień, ale poza środą nie za bardzo z niego skorzystałam. W środę rano sama wyszłam na osiedle, byłam w paru sklepach i mimo kilku momentów niepewności było zupełnie ok, a nawet przyjemnie - świeciło słońce, było bardzo ładnie. Potem po południu przyjechał po mnie chłopak i sprzątaliśmy w nowym mieszkaniu, zawieźliśmy część książek, ubrań itd., układaliśmy w szafach itd. W czwartek z kolei czułam się kiepso, chciałam iść do biblioteki, ale sama nie mogłam się zebrać do wyjścia, bałam się bardzo, do tego cały czas siedziałam sama w domu z czarnymi myślami i to też nie pomagało. No ale chłopak zadeklarował, że przejdzie się ze mną i tak zrobił, a mimo to nie czułam się fajnie - derealizacja, miękkie nogi, problem z równowagą... Resztę dnia spędziłam w domu, smutna i zrezygnowana. Wczoraj z kolei po raz pierwszy odkąd sięgam pamięcią nie pojechałam na Wszystkich Świętych na cmentarze. Zawsze jeździłyśmy same z mamą tramwajami, bo samochodem to mordęga i wielogodzinne korki i szukanie parkingów, to była wyprawa na cały dzień, ale ja to bardzo lubiłam, sprawiało mi to ogromną przyjemność, bo 1 listopada to chyba moje ulubione święto w roku - takie refleksyjne, ciche, pełne zadumy, plus te cmentarze o zmroku - coś pięknego. No a wczoraj nie dałam rady, wiedziałam że nie wytrzymam tyle w komunikacji miejskiej, plus dziki tłum na cmentarzach, więc zostałam w domu i było mi bardzo przykro z tego powodu, znów poszło parę łez. Żeby jednak dzień był choć trochę praktyczny, pojechaliśmy z chłopakiem po południu do nowego mieszkania z kolejną porcją naszych rzeczy i znów układanie, sprzątanie itd. To już na spokojnie, bez nerwów, choć raz czy drugi poczułam się niepewnie. Dzisiaj po raz pierwszy od dawna będę jechać komunikacją miejską, bo po południu idę do chłopaka na obiad, a potem wieczorem może do znajomych się przejdziemy. Niby to blisko, ale jakieś nerwy są, bo z tydzień nie jechałam autobusem, ale trzeba spróbować. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam ;) Mam 21 lat i zmagam się z nerwicą lękową od 1,5 roku i wcale nie jest lepiej tylko gorzej.Szukałam miejsca w którym mogłabym się podzielić swoją historią,bo jednak ciężko jest wytłumaczyć swoim znajomym co Ci dolega jeśli ,,samemu się tego nie doświadczyło**.Mam nadzieję i wielką prośbę o pomoc kogokolwiek z was,wzajemnie wysłuchanie,bo ja już sobie po prostu nie radzę..każdy kolejny dzień jest walką..ciągłe pytania w głowie?czy dojdę do sklepu,na autobus,do kościoła...wiem,że nie można się poddawać i trzeba wychodzić,ale jak wiecie sami nie jest to takie łatwe..Bardzo proszę jeśli ktokolwiek z was mógłby mi poświęcić chwilę czasu na rozmowę byłabym wdzięczna,bo już nie wiem jak sobie z tym poradzić.Może być to dyskusja na forum albo podam swojego e-maila z nadzieją,że ktoś się odezwie, tynkus13@buziaczek.pl

Odnośnik do komentarza

A ja wczoraj miałam bardzo intensywny dzień-3 cmentarze, w trzech różnych miastach, także jak o 8 wyszłam to po 12 godzinach wróciłam. Najpierw mniejszy cmentarz,ale ludzi sporo. Potem olbrzymi, do tego zamknęli ulicę dla aut, musieliśmy iść pieszo 2 kilometry w tłumie. Zaszliśmy też na Mszę w takiej małej kaplicy,ale czułam się super-to była kaplica z toaletą, były skórzane kanapy, ludzi sporo,ale czułam się swobodnie. Potem kolejna jazda,kolejny spacer w dzikim tłumie,ale czułam się bardzo dobrze. Potem znów wróciliśmy na poprzedni spacer i już było ciemno,bez obiadu,zmęczeni,nie mogliśmy znaleźć grobu wujka i już czułam nie lęk,ale pewne zniecierpliwienie,chciałam po prostu usiąść. Potem pojechaliśmy do restauracji na obiad,ale ja już wszystkich poganiałam,bo wstałam o 4 rano i padałam na twarz. A dziś padało,więc nie byliśmy na grobach,ale byłam w Nomi,Netto i Biedronce:) Agata ja mam podobny problem z sąsiadem,niestety on wrócił. Dziś w nocy 3 razy policja była, ale bez skutku, młodzi na chwilę się uciszają i dalej impreza trwa. A ona trwa cały tydzień, i się w ogóle nie kończy. Mam nadzieję,że jakoś nam się to unormuje bo ciężko tak żyć i nie spać:( Aniu przykro mi,że nie możesz w pełni realizować swoich planów,ale wierzę,że to chwilowe,i niebawem poczujesz się lepiej. To co możesz teraz zrobić to właśnie przerwać tę pasę i właśnie pojechać gdzieś sama, wyjść. Na pewno nie zamykać się w domu. Mam nadzieję,że wyjście dziś się uda i będziesz zadowolona. Michalina teraz na pewno będzie Tobie lżej bez córki w gipsie Na cmentarzu tłok,więc taki spokój ciężej uzyskać,ale poradziłaś sobie świetnie. Asiu mam nadzieję,że wczorajszy dzień upłynął Tobie spokojnie? Strawberry... Miałam wiele momentów kiedy pytałam sama siebie-ile jeszcze,czy to się kiedyś skończy? I się kończy. a powiedz chodzisz do psychologa? To naprawdę bardzo ważna pomoc-wiem po sobie. Porównując zeszłe Święto Zmarłych i to wczorajsze widzę zupełnie inną siebie.

Odnośnik do komentarza

Maniu gratuluję, taki dzień to jednak wyzwanie, wszyscy chyba idą na cmentarze, a tu tyle pozytywnych wydarzeń i taki spokój. :) StrawberryCherry przeżyłyśmy i przeżywamy to samo,także u nas znajdziesz wsparcie. Opisz jak sobie z tym radzisz, masz właśnie pomoc psychologa,bierzesz leki? Aniu świadomie dokonałaś wyboru i to jest bardzo cenne. Nie idę bo gorzej się czuję. Czasem idziemy gdzieś na siłę-owszem wychodzić musimy i początkowo na pewno na siłę,ale chodzi mi o coś innego. Wiedziałaś,że to nie jest dzień na to by się poddać próbie. śmiało mogłaś iść w pozostałe dni, bo teraz weekend długi był i to nie był żaden problem. Mam nadzieję,że jazda do chłopaka minęła spokojnie? Agata współczuję i Tobie i Mani tych problemów z sąsiadami. To na pewno nie jest przyjemne, jak człowiek źle się czuje we własnym domu i żyje pod dyktando nieprzyjemnego sąsiada, chociaż słowo nieprzyjemny jest tutaj pewnie zbyt łagodne. Michalina mam nadzieję,że po rehabilitacji córcia dojdzie do siebie, i będzie znów aktywna,a Ty odetchniesz. Widzę,że też aktywnie spędziłaś Wszystkich Świętych. A u mnie w piątek było spokojnie, w sobotę zostaliśmy w domu, a wczoraj podjechaliśmy na cmentarz z Zosią, ale już mniej ludzi, dużo spokojniej. Córcię trzeba do szkoły odprowadzić, jakieś zakupy zrobię. Zmykam,Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Strawberrycherry witamy Cię, opisz to co Ci leży na sercu- jak funkcjonujesz, co dla Ciebie jest najtrudniejsze, czy masz wsparcie itd. My tu wszystkie to samo przechodziłyśmy, niektóre z nas wciąż przechodzą jedne lżej drugie ciężej ale się nie poddajemy i idziemy do przodu. Początki z chorobą są bardzo trudne bo człowiek nie wierzy, że coś takiego mogło mu się przytrafić i nie wie jak się odnależć w tej sytuacji. Zwłaszcza, że nasza sytuacja jest jeszcze trudniejsza bo ta choroba nie jest społecznie rozumiana więc żyjemy jakby z podwójnym bagażem- choroby i braku wsparcia/zrozumienia. Jeśli tylko chcesz pisz, zapraszamy. Maniu gratuluje takiej swobody na cmentarzach, tłumy, korki czyli to co dla nas trudne a ty na spokojnie sobie poradziłaś. Sąsiada Ci współczuje chyba masz jeszcze gorzej jak ja bo u mnie tylko wrzaski muzyki nie ma no i codziennie nie krzyczą - z 2 dni jest awantura ciężko się śpi potem taki przestój to sobie odbijamy...ale tak czy siak to jest okropne jak dla mnie jak można tak nie szanować współmieszkańców... Asiu dobrze, że Twoja córcia lepiej się czuje. A u mnie jakoś leci- w sobotę się uczyłam na egzamin, wieczorem wyszliśmy do restauracji a w niedziele zupełnie spokojny dzień w domu, upiekłam kurczaka, oglądaliśmy filmy w zasadzie nuda ale przyjemna i co jakiś czas bardzo potrzebna :). No a dziś pierwszy dzień egzaminów- za mną dialog, kompozycja na 160 słów i turecka piosenka. Wszystko poszło dość dobrze. Moja piosenka wypadła najlepiej, przygotowałam mały show wszyscy się śmiali i dobrze bawili i bezdyskusyjnie uzyskałam najwięcej punktów. Powiem wam, że to dla mnie ogromny sukces. Osoba która półtora roku temu bała się własnego cienia dziś na luzie wychodzi na sam środek sali, śpiewa, tańczy i rozśmiesza ludzi bez żadnego stresu...Czasem w to wszystko nie wierzę... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Strawberry witamy Cię tutaj serdecznie, napisz coś więcej o sobie, czy chodzisz do psychologa, czy leczysz/leczyłaś nerwicę, jak wygląda wsparcie Twoich bliskich, jak radzisz sobie z atakami... Wszystkie tutaj doskonale Cię rozumiemy, pisz śmiało, mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie wsparcie. Maniu bardzo Cię podziwiam, 3 cmentarze, tyle godzin poza domem... Tak własnie spędzałam 1 listopada kiedy byłam zdrowa. Musisz być naprawdę silna, że tak świetnie sobie radzisz. A przypomnij jeszcze, jak długo leczyłaś się u psychologa? Asiu bardzo się cieszę, że u Ciebie spokojnie. Agata gratuluję że tak dobrze poradziłaś sobie na egzaminach, nie dość, że opanowałaś wiadomości, to jeszcze swobodnie wystąpiłaś przed całą grupą, super :) U mnie sobota minęła super, zarówno jazda do chłopaka, pobyt u niego, jak i wyjście wieczorne, przedtem byliśmy jeszcze w wielkim Tesco po chipsy i napoje i tam poczułam się trochę niepewnie, ale nie tak, żeby uciekać, a potem u kolegi już było zupełnie swobodnie i przyjemnie, a dodatkowo to był pierwszy dzień mojego okresu, więc tym bardziej było dobrze. Niedziela też minęła ok, byliśmy zawieźć znowu trochę rzeczy do nowego mieszkania, a reszta dnia w domu z książką, zresztą pogoda taka paskudna, że nic innego nie szło robić. Dzisiaj byłam w pracy, rano zawiózł mnie chłopak, zarówno podróż, jak i praktycznie cały dzień w pracy ok, wracałam połowę drogi z koleżanką autem i tam czułam się średnio, kilka razy dość potężnie zakręciło mi się w głowie i ogólnie lekkie napady lęku, ale starałam się mówić do siebie w myślach i minęło. Potem przyszedł po mnie na przystanek chłopak i poszliśmy do centrum handlowego do paru sklepów z wyposażeniem wnętrz i tam o dziwo czułam się dość swobodnie, chodziliśmy, oglądaliśmy, ale nic nie kupiliśmy. Później spacerkiem wróciliśmy do domu, no i dzisiaj już tylko relaks. Jutro rano chłopak pojedzie ze mną autobusem, ale wracam sama, bez koleżanki, mam nadzieję, że sobie poradzę. Magda, Bogusia, Marta, co u Was? Michalinko jak noga córki? Już po gipsie?

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×