Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Ależ dzień nieciekawy-pogodowo. U mnie już tak listopadowo dzisiaj. A co innego? Siostra od wczoraj w domu, co prawda chcieli ją jeszcze parę dni jeszcze potrzymać na obserwacji, bo ma okropną anemię, ale ona tak już chciała do domu,że zgodzili się, o ile będzie leżeć i co tydzień ma być na kontroli. Trudno, będzie leżeć, ale zawsze milej w domu. Upiekłam ciasto, i będę do niej jechać. Ja się już z siebie śmieję,że jestem mistrzynią w znajdowaniu takich autobusów i godzin by jechać niemal sama w autobusie i tak by mieć jak najmniej przystanków i szybko wysiąść. No, ale zawsze lepsze to niż siedzenie tylko w domu. Michalina każdemu nie służy takie *przymusowe* zamknięcie, dobrze,że mogłaś choć na chwilę pomyśleć tylko o sobie. A ja mam tak samo, jak jestem np chora i siedzę w domu to mi jeden dzień wystarczy bym myślała,że wszystko zapomniałam i nie dojdę tam gdzie chcę. Maniu my nawet nie domyślamy się-jako rodzice, jak wiele naszych zachowań-czasem zupełnie nieświadomych, wpływa na nasze dzieci i potem może to skutkować problemami w dorosłym życiu. Dlatego ja teraz wiedząc to co wiem staram się nie obciążać córki swoimi problemami, nawet nieświadomie. W ogóle jestem innym rodzicem, strofuję męża i np dziadków. Mam o tyle trudniej,że Zośka to jedynaczka i pewnie czuje presję by nas zadowolić i spełnić jakieś nadzieje, dlatego dbam o jej psychikę wyjątkowo. Cieszę się, że dałaś radę i przełamałaś jakieś ograniczenie Maniu. Aniu mam nadzieję,że psycholog nakieruje Ciebie tak byś na spokojnie mogła z mamą odbyć tę rozmowę i odetchnąć. Bo jestem pewna,że po takiej rozmowie poczujesz dużą ulgę. Madziu, Marta co u Was? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczyny po długiej nieobecności Ja jestem już po terapii a teraz wróciłam do współuzależnionych dalej jestem na lekach ale dałam się namówić na zmianę i to był strzał w 10 póki co napadów nie mam agorafobia też mi odpuściła jeżdżę wszędzie sama załatqiam sprawy urzędowe chodzę sama do galerii handlowej prowadzę Mikołaja di przedszkola razem z dziećmi chodzimy do biedrinki. do lekarza przez dwa tyg byłam sama w domu z dziećmi. bo mama wyjechała.w tej chwili robię wszystko to co wzbudzało we mnie paniczny lęk.wzięłam się też za męża postawiłam mu się. powiedziałam że nieakceptuje jego picia założyłam mu niebieską kartę ma dzielnicowego na karku zgłosiłam na przymusowe leczenie i jestem gotowa na wszystko a w szczególności na rozwód .na terapii dowiedziałam się że nie jestem szmatą tylko b.wartościową i potrzebną osobą mam nadzieję że dam radę

Odnośnik do komentarza

Bogusiu szalenie gratuluję Ci tej przemiany, zmiany stosunku do całej sprawy i tego,że masz teraz więcej pewności siebie i świadomość,że jesteś wartościowym człowiekiem:) Asiu cieszę się,że siostra już w domu. A powiem Ci,że ja tak samo, jak nikt w mieście znam wszystkie skróty i sposoby na szybkie dojście np do sklepu :) Aniu,Madziu,Maniu co tam u Was? U mnie tak gorzej, małej zdjęli gips, i założyli na nowo. Tamten za bardzo uciskał na nerwy i stąd te bóle. Na razie mamy jeszcze 2 tygodnie w gipsie na pewno, potem zobaczymy co powie lekarz. Trochę mnie to denerwuje, bo jesteśmy uziemione, przynajmniej póki ktoś nie zostanie z nią w domu, albo nie wpakuje do wózka. Młodsza córa bez wózka daleko nie zajdzie, więc muszą iść dwie osoby.... Ale za to piękne słońce dziś, mąż w domu, a ja umówiłam się z bratową na małe ploty:)

Odnośnik do komentarza

Bogusiu bardzo się cieszę, że się odzywasz, i to z tak pozytywnymi wieściami, super :) Życzę Ci z całego serca, żeby wszystko ułożyło Ci się jak najlepiej. Michalinko współczuję uziemienia z córą w domu, ale dwa tygodnie na pewno zlecą jak z bicza strzelił, a póki co ciesz się tymi chwilami dla siebie, które udaje Ci się wygospodarować. Asiu u mnie wczoraj też było listopadowo i ponuro, ale dzisiaj piękne słońce :) Dobrze, że Twoja siostra jest już w domu, nawet jeśli nadal musi leżeć i na siebie uważać to na pewno otoczenie jest milsze niż szpital. Maniu mnie też przerwy w wychodzeniu wytrącają z równowagi, no ale w końcu trzeba wyjść, nie można dać się zamknąć w domu. Ty radzisz sobie świetnie. U mnie tydzień minął w miarę ok, choć poza pracą nie za bardzo wychodziłam z domu, w czwartek byliśmy z chłopakiem na małym spacerze, a wczoraj po pracy poszłam prosto do psychologa, po drodze mając chwilę zapasu czasowego zajrzałam do lumpeksu i kupiłam sobie bluzeczkę. Psycholog uważa, że po takiej reakcji moich rodziców na moje urodziny może nie warto koncentrować się na próbach rozmowy, tylko raczej na odcinaniu się od nich, tzn nie na tym, żeby udawać, że ich nie znam czy coś w tym stylu, tylko uświadamianiu sobie, że bez nich też mogę sobie poradzić, i to całkiem dobrze, bo przecież większość dorosłych ludzi radzi sobie na co dzień bez rodziców, rodzice są dla nich po prostu jak kumple. Problem w tym, że ja bardzo potrzebuję ciepła i miłości, i te niezaspokojone potrzeby generują u mnie niepokój i lęki. Będziemy więc w najbliższym czasie pracować nad zmianą mojego nastawienia i przekonań. Po wizycie z kilkoma przesiadkami podjechałam do centrum handlowego odebrać zamówioną płytę i książkę, a potem już do domu. I tak jak cały dzień minął w niezłym nastroju i bez ekscesów lękowych, tak wieczorem w domu czułam się dość okropnie, zalewały mnie takie fale lęku, że aż dreszczy dostawałam, bardzo nieprzyjemne uczucie. Stosowałam dialog wewnętrzny, który trochę pomógł, ale ostatecznie musiałam się wcześniej położyć spać, bo już nie mogłam wytrzymać. W nocy co prawda budziłam się co dwie godziny z tym niepokojem, ale rano wstałam już w lepszej formie. Nadal jestem niespokojna, ale jak do siebie gadam i zajmuję swoją uwagę czymś innym jest lepiej. Po południu mamy w planach ślub cywilny kolegi mojego chłopaka, trochę jestem zestresowana, bo u nas USC jest w ratuszu na samym środku rynku, więc nie możemy tam pojechać samochodem, tylko musimy tramwajem, plus nigdy nie byłam na takiej uroczystości. Wiem, że jest krótka, ale wiecie, nowe miejsce, ludzie, których nie znam (nie będę znała nikogo poza moim chłopakiem) - i złe wizje się rodzą. No ale postaram się być dzielna i mimo wszystko pójść tam i bawić się dobrze. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam:) Michalina mam nadzieję,że jak miną te dwa tygodnie to będzie już koniec kłopotów z córeczką. I jak spotkanie, udało się? Bogusia ja co prawda jestem tutaj od niedawna, i nie rozeznaję się w Twojej sytuacji,ale rozumiem,że była bardzo skomplikowana, cieszy,że znalazłaś siłę by powalczyć o szczęście i spokój. Joasiu na pewno w domu każdemu najlepiej :) Ja mam podobnie, znam chyba każdą najmniejszą uliczkę czy bramę która szybciej *przeniosłaby* mnie do domu, ale już nie korzystam:) Właśnie my nawet nie wiemy jak determinuje nas dzieciństwo, i jak wpływa na nasze życie... Aniu jeżeli taka rozmowa jest dla Ciebie za trudna, może ten sposób będzie dla Ciebie prostszy. W każdym razie trzymam kciuki. Mam nadzieję,że po tym ataku lęku czujesz się już lepiej? A ja poszłam do biblioteki, była lekka trema, bo to zawsze 15 minutowy spacer, a ja dawno nie wychodziłam,ale było bardzo miło, i po drodze zajrzałam do paru sklepików, i nawet szłam główną ulicą. A w piątek pojechałam z tatą zapisać się na egzamin, musiałam jechać z tatą bo cały dzień lało, a tam przez remont nie ma dojazdu komunikacją, i musiałabym iść w błocie. W każdym razie jak byłam ostatnio,to przede mną była tylko jedna osoba i nikogo więcej, a przedwczoraj w środku dziki tłum. Musiałam sporo czasu wystać w kolejce, ale szybko szło, weszłam, trzy minuty wszystko załatwione, w przyszłą środę, nie tę, tylko jeszcze następną mam egzamin i powoli zaczynam odczuwać mnóstwo emocji. Ale myślę,że to zupełnie normalne, jak przed każdym egzaminem i czymś nowym:)

Odnośnik do komentarza

Michalinka też jestem zdania że ten czas w gipsie szybko minie i współczuję ci że nie możesz wychodzić z dziećmi ja to teraz całą radość czerpię z wychodzenia z dziećmi z domu ale też starszy nie chce chodzić za długo więc upycham ich oboje do spacerówki i pcham 38 kilo plus jeszcze zakupy Aniu jak się doczytałam to jakiś czas temu byłaś w gorszej formie. więcej lękowych dni a teraz znowu śmigasz . Jeśli chodzi o twoich rodziców to chyba psych.ma rację żeby się. odciąć od nich zobacz już niedługo sięd od nich wyprowadzisz zaczniesz żyć na własny rachunek i może to będzie punkt zwrotny ja od swojej strony mogę piwiedzieć że jestem uzależniona od męża i zaczyna do mnie docierać że dopóki nie nauczę się liczyć na siebie. i będę się bała wziąć odpowiedzialności za siebie i dzieci to lęki będą mnie męczyły .mój psych zapytał się mnie dlaczego z nim jeszcze jestem piwiedziałam że chcę być całkowicie obojętna na niego mieć go gdzieś. olać go na tio psych.mi odpowiedział że nie da rady osfoić jadowitych pająków więc moje myślenie jest trochę złe i całkowicie powinnam go wyeliminować z naszego życia Maniu jesteś b.odważna taki długi spacer sama i bez lęku gratuluję ale nie nakręcaj się przed egz.masz jeszcze trochę czasu do nauki i jestem pewna że będzie ok

Odnośnik do komentarza

Bogusia szalenie cieszy mnie Twoja wiadomość, zastanawiałam się co tam u Ciebie słychać. Mam nadzieję,że w końcu u Ciebie wszystko się ustabilizuje. No i widać zmianę,że chcesz zapewnić spokój sobie i dzieciom. Michalina mam nadzieję,że to koniec problemów z córeczką, i po tych dwóch tygodniach odetchniesz. Cieszy jednak to, że teraz smuci Ciebie *udomowienie*. Aniu mam nadzieję,że na ślubie było spokojnie. I też mam nadzieję,że po radach Twojego psychologa zapewnisz sobie spokój. Relacje z rodzicami bywają trudne... Maniu gratuluję Ci tego wejścia w kolejkę:) Mnie to jednak zawsze troszkę stresuje, szczególnie jak jestem po środku i z każdej strony mam ludzi, ale widzę,że ładnie sobie radzisz. I będziemy tutaj trzymać za Ciebie kciuki, ważne to nie stresować się na zapas. A u mnie weekend tak na spokojnie, bo auto w warsztacie, ale wpadł brat męża z rodziną wczoraj, a w sobotę sąsiedzi przyszli i jakoś tak miło czas spędziliśmy. Byłam już na rynku na zakupach. dostałam dwa nowe zlecenia na tłumaczenia, muszę dziś podejść do tego biura po umowę-wszystko na umowę o dzieło niestety dają. Ale zawsze można wyjść z domu na miasto.Z siostrą trochę lepiej-samopoczucie się poprawiło odkąd wróciła do domu. Chociaż dalej leży ...

Odnośnik do komentarza

Witaj Joasiu cieszę się że fajnie minął ci weekend super że pracujesz ti napewno pomaga przy nerwicy no i dobrze że z siostrą lepiej ja tak zniknęłam bez zapowiedzi bo raz że w czasie terapii nie mogłam znaleźć czasu i byłto dla mnie trudny czas dużo lęku i niepokoju walka z reakcjami fizjologicznymi do tego zmiana leku którą dosyć ciężko przechodziłam ale warto było a dwa że uznałam że pewnie nawet nie zauważycie że mnie nie ma

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Bogusiu jak milo znow Cie widziec, martwilam sie co u Ciebie a ty wracasz z nowa energia, coraz silniejsza, coraz bardziej pewna swego i wciaz pracujaca nad soba. Brawo, Twoja postawa moze inspirowac. Gdzie tyle sily w sobie znajdujesz nie wiem ale swietnie ze ja znajdujesz, wszystkiego Ci gratuluje i zycze jeszcze wiecej sily tak abys sobie wszystko poukladala tak jak bedzie Ci dobrze. Asiu fajnie ze powoli Twoje zycie wraca do normy, siostra dalej lezy ale przynajmniej jest w swoim otoczeniu i dzieci tez moga ja zobaczyc i pobyc obok a ty nieco odetchnac. Fajnie ze tak Ci idzie z tlumaczeniami i zobacz nawet po takich zawirowaniach wszystko robisz nie zlamalo Cie to wiec widac ile pracy wlozylas w zdrowienie i to teraz procentuje :). Michalinko ja tez teraz nie lubie uziemienia w domu ale zobaczysz 2 tygodnie jakos zleca i bedzie mozna wiecej rzeczy zrobic dla siebie. Jak tam ze sportem dalej chodzisz w tamto miejsce- basen joga? Moze warto byloby sie porozgladac za jakims nowym inspirujacym Cie zajeciem tylko dla Ciebie, moze jakis kurs aby poznac nowych ludzi...bo praca na razie pewnie nie wchodzi w gre? Aniu i jak tam sobie radzisz? Faktycznie gdy relacje z rodzicami sa bardzo toksyczne i meczace warto sie od nich oderwac, uniezaleznic. Trzeba sobie uswiadomic ze rodzice sie nie zmienia juz jedynie ty mozesz sie zmienic ale gdy ty sie zmienisz zobaczysz zaczniesz innaczej patrzec na swiat na rozne sprawy innaczej sie zachowywac i relacje tez beda inne. Przynajmniej tak bylo u mnie przed terapia chcialam wszystko poprawiac tylko nie siebie potem psycholog powiedziala mi wazna rzecz- Uswiadom sobie ze oni sie nie zmienia, nie przeprosza itd. U niej wyplakiwalam swoje leki i pretensje i okazalo sie ze to wystarczylo...jakies tam rozmowy tez przeprowadzilam ale nie trzeba bylo wywracac swiata dookola, okazalo sie ze to we mnie tkwi klucz do lepszego samopoczucia nie w otoczeniu. Marta jak leci?Jak tam sprawy ze szkola? Ja caly tydzien bylam u rodziny, w miescie oddalonym od nas o 400km, bylo fajnie choc tloczno. Caly czas cos sie dzialo, chodzilismy na spacery, zwiedzalismy, bylismy w kinie, 2 razy zrobilismy grilla, odwiedzalismy krewnych, sasiadow, znajomych meza. Raz wieczorem bylo u nas w domu 24 osoby...tloczno glosno ale tez wesolo. W sobote wieczorem wrocilismy, wczoraj standardowo rowery, spotkalismy sie tez z para naszych znajomych na herbatce nad brzegiem morza, bylo bardzo milo. Dzis znow do szkoly, mimo ze przez tydzien mialam wolne do szkoly dojechalam bez zadnych problemow nawet z wieksza pewnoscia i spokojem jak przed przerwa. Lekow nie mam, radze sobie, o chorobie mysle coraz mniej. Pozdrawiam was serdecznie :)

Odnośnik do komentarza

Miałaś Agata bardzo intensywny tydzień, i rozumiem-zupełnie na spokojnie:) Teraz nie chodzę, bo nie mam jak. Jak już mąż wróci z pracy-a teraz pracuje więcej bo jedna z dziewczyn urodziła dziecko niedawno i czekają aż wróci z macierzyńskiego, to nie mam siły iść gdziekolwiek. Ja jestem na wychowawczym, wrócę do pracy, ale jak młodsza córka pójdzie po przedszkola, wcześniej nie mam jak. Na razie mam sporo zajęć w domu, dziewczyny są coraz bardziej *kumate*, młodsza lata po mieszkaniu jak rakieta, ciągle trzeba mieć oczy dookoła głowy. Ale wiesz nie zgodzę się,że to tylko my mamy się zmienić,a wszystko dookoła ma zostać tak samo. Pewnie na rodzinę nie mamy zbytniego wpływu,ale ja osobiście uważam,że Ania musi z nimi porozmawiać, bo jej problem jest ściśle z nimi powiązany. Uważam,że nawet taka rozmowa, wyrażenie swoich uczuć może pomóc. Może jej rodzice w ogóle nie widzą problemu, bo właśnie Ania z nimi nie rozmawiała? Nie wiem czy starczy jedna rozmowa, na pewno nie, ale wiem,że dla własnego spokoju trzeba z nimi porozmawiać, uświadomić swój problem, i wytłumaczyć na czym miałoby polegać to *odcięcie*. Wiadomo, to Ania podejmie decyzje, ale ja osobiście prowadziłam rozmowy z bliskimi, mówiłam o swoich uczuciach, bo to też jest forma nauki wyrażania swoich uczuć, nie wstydzenia się nich i radzenia sobie z nimi. Bogusia nie mów tak, my tutaj się martwiłyśmy co u Ciebie. Ale cieszę się,że przeszłaś terapię i czujesz się silniejsza. Mam nadzieję,że znajdziesz w sobie jeszcze więcej siły by zmienić swoje życie na spokojniejsze. Maniu ja za pierwszym razem nie zdałam, nawet nie ze stresu, ja uznałam,że wiem wszystko- byłam w końcu już dorosła, miałam 18 lat i wszystkie rozumy pozjadałam :) Ale wiem,że jak solidnie się przyłożysz to zdasz. Trzymam mocno kciuki, i też trochę zazdroszczę tego kolejkowego luzu:) Asiu dobrze,że masz zlecenie, i jakoś możesz oderwać się od codzienności. Ostatnio tyle zajmowałaś się siostrą, na pewno dobrze Ci zrobi praca:) A u mnie dalej dużo pracy w domu. Mama została też trochę z dziewczynami to wyskoczyłam do Biedronki i obuwniczego po jakieś buty na te deszcze:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata cieszę się że miałaś udany tydzień i taki b.aktywny zastanawuam się czy już się swobodnie porozumiewasz po turecku super że coraz mniej myślisz o chorobie Michalinka mam nadzieję że szybko uporasz się z pracą w domu. no i świetnie że możesz liczyć na mamę przy dwójce dzieci to jest b.potrzebne zwłaszcza że mąż teraz więcej pracuje ja dziś porządniejsze porządki w domu zrobiłam bo jutro mam wizytę pani z OPS poza tym jak zwykle cały dzień spokój nawet tłok w autobusie mi nie przeszkadzał jak jechałam po Mikołaja mam mnóstwo energii siły dużo pozytywnych myśli ale jak zwykle do wieczora i zaczyna ucisk w klatce ciężkie oddychanie dziś się nie nachlał ale to nic nie zmienia brzydzę się nim myślę że nawet jakby się poddał terapii i naprawdę przestał pić to raczej nie zmieni mojego stosunku do niego

Odnośnik do komentarza

Bogusia musisz teraz pomyśleć o sobie i o dzieciach. Myślisz,że one naprawdę będą szczęśliwsze w pełnej rodzinie,ale za to z ojcem alkoholikiem? Zdaję sobie sprawę,że to nie jest łatwa decyzja, ale jesteś wartościową kobietą, a Twoje dzieci na pewno są wspaniałe i zasługujecie na spokój i stabilność. Skoro mąż nie chce się leczyć, odrzuć wszelkie hamulce, i zerwij ten toksyczny związek.Jestem pewna,że znajdziesz wsparcie. Mi o tyle jest Bogusia łatwiej,że mama mieszka na dole, mamy wspólny dom i to jakoś naturalnie przychodzi,że mówię-dziewczyny śpią, wyjdę na pół godziny i wtedy mama tylko sprawdza czy z nimi wszystko ok. Wiem,że to ułatwia codzienność. Już byłam w Biedronce na zakupach, potem z mamą jedziemy na cmentarz, trzeba zacząć porządki robić. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Maniu ja też gratuluję i zazdroszczę swobody w kolejce. Naprawdę doskonale sobie radzisz, a co do egzaminu, to jestem pewna że wszystko będzie ok, Ty już potrafisz nad sobą panować i nerwy Ci nię przeszkadzają :) Bogusiu Ty masz w sobie tyle siły i energii, że mogłabyś tym obdzielić kilka innych osób :) Bardzo mocno trzymam kciuki, żebyś poukładała sobie życie - poczyniłaś już odpowiednie kroki, tak więc na pewno będzie już tylko lepiej. Asiu fajnie że pracujesz, to zawsze też pomaga nie skupiać się na naszych odczuciach, tylko zająć myśli. Agata u Ciebie to już w ogóle rewelacja, taki tydzień z dala od domu i to w tak licznym towarzystwie :) Michalinko tak generalnie zgadzam się, że rozmowy są częścią terapii i mój psycholog też uważa, że rozmawiać zawsze warto, tylko są pewne granice, których przekroczenie powoduje taki ból, że czasami nie warto tych rozmów prowadzić. Widzisz, ja mieszkam z rodzicami w jednym mieszkaniu, żeby wejść do swojego pokoju muszę przejść przez ich pokój, mamy wspólną kuchnię itd., a nie zamieniamy ze sobą praktycznie słowa w ciągu dnia. Kiedy leżałam chora, nie mogłam liczyć nawet na to, żeby mama zrobiła mi herbatę. Do lekarzy, do których nie byłam w stanie wybrać się sama zawsze woził mnie chłopak - ich nie interesowało, że ja nie jestem w stanie tam dojść na własnych nogach. Od małego słyszałam od nich, że mnie nie chcą, że woleliby żebym się nie urodziła - i to za pierdoły, w stylu zbita niechcący szklanka. Nie nauczyli mnie w ogóle takich normalnych ludzkich zachowań - dzisiaj bardzo się tego wstydzę, ale np. jak byłam w wieku dojrzewania i miałam ogromny problem z potliwością i przetłuszczającymi się włosami, dzieciaki się ze mnie śmiały, bo śmierdziałam - a oni mówili tylko, że mycie włosów częściej niż raz na tydzień to marnotrawstwo wody, kąpiel najlepiej też raz w tygodniu. To samo z praniem ciuchów - miałam 3 sweterki na krzyż i w kółko w nich chodziłam, a matka prała je jak już naprawdę były bardzo brudne. Nigdy nie dostawałam niczego *niepotrzebnego*, zawsze miałam jedną parę butów na każdą porę roku i nosiłam je póki nie darły się tak, że w podeszwach były dziury albo cała podeszwa odpadała - i znów się ze mnie śmiali, a rodzice nie reagowali, mówili (13-latce!) że mam sama sobie zarobić na nowe itd. Więc wiecie, trudno mi z całym tym bagażem teraz tak po prostu do nich zagadać, po prostu nie chcę tego zrobić i wolę zdecydowanie opcję samodzielnego radzenia sobie. U mnie jakoś leci, w sobotę na ślubie było ok, cała niedziela minęła bardzo przyjemnie i zupełnie bez stresu, wczoraj chłopak podrzucił mnie do pracy, ale wracałam sama i też było w miarę ok, tylko jeden z moich projektów niestety bardzo szwankuje i w związku z tym mam mnóstwo nerwów, szefostwo zaczęło się interesować, dlaczego spada rentowność tego przedsięwzięcia i nie jest przyjemnie :/ Dzisiaj sama jechałam autobusem do pracy, niestety z powodu remontów mój autobus jest ostatnio tak zapchany, że tak jak zawsze siedziałam całą drogę, tak teraz nie ma na to szans i stoję te 40 minut, i dzisiaj pod koniec drogi zrobiło mi się bardzo słabo, cała się spociłam i poczułam, że zaczynam odpływać, na szczęście już wysiadałam i świeże powietrze mnie otrzeźwiło na tyle, że doszłam do pracy, no a tutaj już siedzę, choć nadal czuję się osłabiona trochę. Po południu jeśli będę się lepiej czuła mam umówioną wizytę u fryzjera. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Aniu ja Ciebie rozumiem,ale uważam,że taką rozmowę trzeba odbyć, bo nie oszukujmy się, to są Twoi rodzice i nie odetniesz się nie tyle od nich, co od tych wspomnień dzieciństwa bez tej rozmowy. Nie robisz tego dla nich tylko dla siebie. Moja sytuacja była też trudna, mój tata stracił swoją firmę przez swojego brata i jego oszustwa podatkowe. Musieliśmy na gwałt sprzedać mieszkanie, przeprowadziliśmy się do babci, przez rok mój tata nie pracował, mama też nie, bo odkąd urodził się mój najmłodszy brat nie pracowała. Codziennie słyszałam,że zaraz do domu przyjdzie komornik, utrzymywała nas babcia, która z jednej emerytury utrzymywała 6 osób. Nie miałam podręczników do szkoły, chodziłam w spodniach po sąsiedzie-chłopaku 3 lata młodszym! To była bieda, trudny okres dla mojej rodziny, ale tata się podniósł, założył nową firmę, i jest dobrze. Ale moi rodzice tak zapętlili się w swoim żalu,że zapomnieli o swoich dzieciach. Rodzice kłócili się non stop, co rusz słyszałam,że tata się zabije, a mama zabierze tylko brata i ucieknie z domu wariatów. Każdy z nas ma mnóstwo doświadczeń, które się za nim ciągną,i też nie chciałam po 10 latach wracać do takiej rozmowy z rodzicami,ale psycholog uświadomiła mi,że tylko dzięki temu wyzwolę się z tych wspomnień. rodzice początkowo byli wściekli na mnie,dwa dni pełne awantur,ale potem coś do nich dotarło. Pamiętaj,że Ty nie robisz tego dla nich, czy dla poprawy Waszych relacji, tylko po to by móc to zapomnieć. musisz te żale im głośno powiedzieć. Michalina tak swobodnie wychodzisz na zakupy, to bardzo fajne:) Bogusia bardzo Ci współczuję tej sytuacji, też mam nadzieję,że znajdziesz w sobie siłę by jakoś się z tego wyzwolić. Joasiu i jak było w pracy, mam nadzieję,że przyjemnie:) Agata bardzo przyjemnie brzmi opis takich *wakacji*. Patrząc na pogodę za oknem zazdroszczę życia w Turcji. Ja wczoraj byłam u taty pracy, całe 9 godzin, lało i grzmiało więc musiałam posiłkować się taksówką, bo miałam do wyboru-30 minut marszu w burzy, albo stanie na przystanku-bez wiaty 45 minut, wybrałam taksówkę.Ale po to są w awaryjnych chwilach. Jeszcze zakupy w Biedronce długie zaliczyłam, i małe na mieście. Teraz uczę się do tego egzaminu, jutro mam jazdę z moim instruktorem, a czwartek i piątek znów u taty w pracy:)

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Michalinko dobrze chociaż, że faktycznie masz mamę tak blisko i w razie czego może Cię odciążyć tak żebyś odetchnęła i miała czas tylko dla siebie. Mojej koleżanki z kursu tureckiego córeczka jest jak Twoja młodsza nie zatrzymuje się ciągle w ruchu i wiem że koleżance ten kurs bardzo dobrze robi takie 4 godziny zajęcia dla siebie. Bogusiu przemyśl wszystko i podejmij decyzję, moim zdaniem masz teraz na tyle siły, że byłabyś w stanie sobie poradzić w odcięciu się od męża o ile to jest to czego chcesz oczywiście. Nasz czas jest naprawdę bezcenny, mija nawet nie wiemy gdzie...ja bardziej doceniam każdą chwilę właśnie przez chorobę i wiem, że nie warto marnować czasu na coś co sprawia że jesteśmy nieszczęśliwi. Gorzej Bogusiu być nie może, może być tylko lepiej, a jak nie teraz zawalczyć o to, to kiedy? Dla dzieci ok ojciec jest ważny ale tak samo jak pełna rodzina ważne jest poczucie bezpieczeństwa, spokoju, stabilizacji, miłości a jak to możliwę gdy w domu ktoś nadużywa alkoholu, awanturuje się, straszy?... Aniu ciesze się że lepiej się czułaś, że niedziela minęła miło. Współczuje Ci bardzo tych rodzinnych historii, żadne dziecko nie powinno się tak czuć, niechciane, zaniedbane...to jest poprostu okrutne i wstrętne. Oni tak samo Twojego brata traktowali? Maniu też mnie zmroziła Twoja historia, bardzo to musiało być dla Ciebie ciężkie i smutne. U mnie aż tak żle nie było ale też odkąd pamiętam zawsze było oszczędzanie na wszystkim na czym się dało, czego do dziś nie rozumiem bo oboje rodzice dobrze zarabiali a ja byłam jedynaczką a mimo to żal było na buty, kurtkę, nową zabawkę...Pamiętam marzyłam żeby mieć lalkę Barbie to mama mi kazała do wujka ze Stanów pisać z prośbą żeby przesłał bo rodzice nie mają pieniędzy. Wujek lalkę przysłał, mnóstwo też innych zabawek i ciuchy więc niby wszystko miałam ale wiecie to nie było od rodziców. Mojej mamie żal było wydać pieniądze na mnie i to mnie bolało. Zwłaszcza jak dorosłam i już wiedziałam trochę o pieniądzach i zarobkach i wiedziałam ile zarabia zwłaszcza moja mama a jednak...zawsze było nie ma pieniędzy...Ale u mnie najgorsza była presja i też to że wcześnie psychicznie musiałam dorosnąć...moja mama nie mając za bardzo komu mi się zwierzała ze swoich problemów-dziecku (!) cierpiała na depresje ja miałam kilka potem kilkanaście lat i musiałam być pocieszycielem, psychologiem...ehh aż szkoda gadać...mój ojciec jak zwykle nieobecny, nie umiejący wziąć spraw w swoje ręce. I ja miałam mnóstwo żalu do ich obojga ale do matki straszny bo ona mnie też osaczyła, kontrolowała ale wszystko pod płaszczykiem kochanej mamusi. Dlatego pewnie uciekłam na drugi koniec Polski studiować..ale mi moja psycholog nie kazała prowadzić z nią rozmów. Ja w zasadzie wcześniej z nią gadałam wykrzykiwałam jej swoje żale itd. miałyśmy fatelne wtedy relację bo ona nie mogła tego przyjąć traktowała mnie jak niewdzięczną córkę która ją bezpodstawnie atakuje. To były najgorsze czasy. I moja psycholog to odwróciła tzn. powiedziała, że ja mam z nią nie rozmawiać bo ona ze względu na jej osobowość (wcześniej dużo jej mówiłam o niej i naszych relacjach) nie zmieni się i cały czas będzie się czuła atakowana i tylko będziemy się kłócić. Właśnie mówiła, że ja muszę zaakceptować to że ona jest jaka jest że przeszłość była jaka była ale się skończyła i żeby nauczyć się z tym żyć, odciąć emocjonalnie itd. My robiłyśmy mnóstwo ćwiczeń na to wszystko ale innych np. raz poprosiła mnie żebym napisała list do matki- miałam w niej napisać wszystko, wszystko co czułam, wszystkie żale itd, wyrzucić z siebie na papier a potem na terapii przeczytać jej ten list tak jakby ona była moją mamą. I z jednej strony oczyściłam się, wyrzuciłam to z siebie ale z drugiej nie musiałam tego robić z nią (psycholog uważała że to nie jest konieczne). Ja wam powiem że po wielu tego typu ćwiczeniach- rozmowa ze swoim wewnętrznym dzieckiem, ten list właśnie itd. najpierw byłam wściekła potem smutna a potem nagle zauważyłam że już tego żalu złości we mnie nie ma. Zaczęłam normalnie rozmawiać z mamą i nawet przeprowadziłam z nią rozmowę ale powiedziałam to co chciałam i zupełnie na spokojnie i ona to nawet przyjęła. Teraz relacje mamy bardzo w porządku dobre i zdrowe fakt faktem dużo było w tym pracy i pewnie nawet te kłótnie były potrzebne. Życzę Ci Aniu też żebyś znalazła w tym swoją drogę i jakoś poukładała sobie te relację. A ja wczoraj byłam z koleżanką w pubie ona Polka a wczoraj były jej imieniny- w pubie była muzyka na żywo i było bardzo fajnie, do domu sama komunikacją miejską wróciłam po 22 i lęków zero :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny jestem niesamowicie zszokowana waszymi historiami naprawdę trudne miałyście dzieciństwo. poczułam lęk zwłaszcza przy twojej historii Aniu.masz historię Mani i Agaty w jednym rozmowa bezpośrednia w drugim nie. musisz znaleźć złoty środek .po prostu jest mi brak słów na to jak można traktować dziecko b.ci współczuję ale wiem też że jesteś wartościową osobą masz pracę i chłopaka z którum już niedługo zamieszkasz wyprowadzisz się. i powoli wyjdziesz na prostąUważam za dobry pomysł napisania listu do rodziców nie musisz im go dawać ale wylejesz na papier wszystkie emocje powinno pomóc Maniu rzeczywiście trudne dzieciństwo dobrze że tata podniósł się z upadku ale przykre że cierpiały dzieci. piszesz że byłaś u taty w pracy. Ty tam pracujesz ?dobry pomysł z taxi świetne koło ratunkowe. Agata w twojej historii najbardziej mnie zabolało to że mama cię obarczała swoją depresją teraz już się nie dziwię twojej decyzji o wyjeździe do Turcji ja w sumie też miałam biedne dzieciństwo ojciec nigdy nie umiał zarobić chociaż pracował na koparce zawsze na wszystko brakowało ale nie mam o to żalu dziś byłam w pracy było ok nawet powrót. zapchanym autobusem chociaż trochę niepokoju miałam ale to chyba dlatego że dawno tą trasą nie jechałam.mam teraz taką fazę że pcham się w takie miejsca które budzą we mnie lęk Michalinko ja też mieszkam razem z mamą w jednym domu więc ja bardzo doceniam to że zajmie się młodymi jak muszę coś załatwić

Odnośnik do komentarza

Wybaczcie dziewczyny że ostatnio nie pisałam, przeczytalam wszystkie Wasze posty aż mi się przykro zrobiło i szkoda Aniu jak przeczytałam Twój wpis jak można tak traktować dziecko ehh :( ale i tak jesteś silna Kochana Bogusiu fajnie że wróciłaś, że sobie radzisz i że idziesz do przodu Przepraszam że tak mało ale nie mam czasu jestem padnięta ostatnio dużo pracuje,zmieniliśmy lokalizacje pracy i jesteśmy całkiem gdzie indziej inny budynek inne wszystko ale daje rade w Kozienicach byłam z chłopakiem na imieninach mamy później ze znajomymi na imprezie dzis wracalam z pracy autobusem dałam radę jakoś powiem Wam że dużo lepiej ze mną jakoś się mniej przejmuję wszystkim itp dojeżdżam do pracy na luzie wracam różnie, wolę jakoś pracować na popołudnia ostatnio może potrzebowałam zmian, atmosfera w pracy się zmieniła także jest ok i mam zamiar jeździć autobusem często aż będę się czuła w nim całkiem swobodnie :) poza tym lęków nie mam, ostatnio jestem przemęczona i staram się tego nie przypisywać nerwicy a zawsze tak robiłam... pozdrawiam dziewczyny

Odnośnik do komentarza

Magda fajnie że się wreszcie odezwałaś.cieszę się bardzo że możesz jeździć autobusami nareszcie zaczęłaś olewać lęk.nadal pracujesz w okolicy centrum czy teraz w innej dzielnicy? ja już na nogach maluchy jeszcze śpią więc nareszcie mam trochę czasu dla siebie całe pół godziny .dziś mam wizytę u psychologa

Odnośnik do komentarza

A ja dziś jadę do siostry na 8 rano, to wstałam wcześnie i dla nas obiad zrobiłam, i śniadanie, i jeszcze pranie wstawiłam. Napiszę szybko, bo nie wiem jak dzisiaj wrócę do domu to znaczy o której. Powiem Wam,że chyba nie ma idealnego dzieciństwa. Jak nie problemy finansowe, to rodzice, który popełniają błędy. Moja mama podobnie jak mama Agaty traktowała mnie jak dorosłą. Kiedy zmarł mój brat, ja byłam jej terapeutką, to mi się wypłakiwała, mimo,że byłam dzieckiem. I czułam taką presję, że muszę być dojrzała, idealna, bo jestem oparciem dla całej rodziny. I mój problem polegał na tym,że ja wszystkich słuchałam,ale nie mówiłam o swoich uczuciach,także ja uważam,że o swoich emocjach trzeba mówić. Niekoniecznie Aniu musisz to robić dziś czy jutro. Ale Agata sama wspominała,że po całej terapii na spokojnie porozmawiała z mamą i to pomogło ich relacji. Myślę,że nie można dusić w sobie emocji, ja bałam się powiedzieć mężowi,że nie chcę jechać z nim zagranicę. Ale wszyscy mówili-on awansuje, masz się cieszyć, to tradycyjnie nic nie mówiłam i wróciłam z nerwicą. Dziewczyny myślę,że nasze emocje muszę znaleźć jakieś ujście, mówmy co czujemy. pozdrawiam i miłego dnia.

Odnośnik do komentarza

Powiem Wam,że ja nie odczuwałam jako dziecko mojej sytuacji jako bardzo złej. Miałam kochających rodziców, a to najważniejsze. Ale teraz widzę,że pieniądze nie są najważniejsze, że najważniejsze to mieć bliskich obok siebie i zdrowie. Z jednej strony nie mam za złe rodzicom,że byli z nami szczerzy i szczerze mówili czemu nie mogę zjeść drożdżówki, czy nie mogę wypić kakao. Ale z drugiej strony uważam,że pewne sprawy są za trudne dla dziecka, i ono tego nie zrozumie. Stąd też moje teraz problemy i zakłócone poczucie bezpieczeństwa. Wtedy byłam silna, i przez to,że moi rodzice skupili się na sobie, teraz ja przeżywam tamte chwile, tyle,że poprzez nerwicę, więc ja jestem jak najbardziej za rozmową z bliskimi. Teraz tak robię, mówię o wszystkim, nieważne czy ktoś się obrazi, czy nie zrozumie. Joasiu pracowicie dzień zaczynasz jak widzę, mam nadzieję,że minie Tobie spokojnie. Bogusia napisz potem jak było na wizycie u psychologa. Madziu, nie miałyśmy okazji wcześniej *porozmawiać* poprzez forum. Ale bardzo gratuluję takiej swobody w Warszawie:) Agata ja nie lubię wracać sama wieczorami, nie ma to nic wspólnego z nerwicą, ale sama nie lubię. A tu proszę, jakaś jesteś samodzielna:) Michalina a co tam u Ciebie słychać? Miałam rano jazdy z moim instruktorem, i trochę się denerwowałam. Ponad dwa tygodnie nie jeździłam, i nie dość,że jazda sama mnie stresowała, to jednak przez te przeziębienie ja długo byłam w domu i jakieś napięcie czułam jak szłam na tę lekcję, ale wzięłam 3 oddechy, wsiadłam do auta i minęło, a jechałam po centrum miasta przecież. Potem byłam na dużych zakupach w marketach i też na spokojnie. Bogusiu siostra na co dzień pracuje u taty,ale ona robi doktorat, dwa dni w tygodniu ma zajęcia na uczelni, teraz wyjechała na konferencję,więc ja pomagam tacie, takie typowo biurowe sprawy-telefony, faktury,parzenie kawy klientom. Zawsze można dorobić troszkę:)

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, jak tam u Was pogoda? Agata pociesz nas,że u Ciebie świeci słońce? U mnie dziś strasznie pochmurno. Byłam rano już w Tesco,sama i jestem dumna,bo u nas Tesco jest naprawdę spore, a ja nie byłam autem i musiałam sporo maszerować ;) Maniu na pewno takie doświadczenie jest bardzo pouczające na przyszłość,ale szkoda,że musiałaś je przeżywać. Najważniejsze,że Twoi rodzice potrafili się z tego podnieść. Mam nadzieję,że świetnie sobie dasz radę podczas egzaminu,trzymam kciuki,bo auto i prawo jazdy to wielka samodzielność. Ja dzięki niemu w ogóle mogłam wychodzić z domu podczas największej fazy nerwicy. Joasiu strasznie pracowita z Ciebie kobieta. Mam nadzieję,że miło minął Tobie dzień. Bogusiu jak tam po wizycie, wzmocniona? Madziu cieszę się,że u Ciebie tyle pozytywnych zmian, bardzo cieszy Twoje dobre samopoczucie. Agata jak Asia napisała chyba nikt nie ma bajkowego dzieciństwa, każdy ma jakieś problemy.duże, czy mniejsze. My widocznie jesteśmy bardzo wrażliwymi osobami, i dużo bardziej intensywnie przeżywamy świat.... Na szczęście teraz jesteśmy silniejsze, wierzę,że damy sobie radę ze wszystkim i nic nas już nie złamie. Miłego dnia dziewczyny:)

Odnośnik do komentarza

Witam was czytam i zazdroszcze poniekad bo u mnie jest fatalnie........3 dni z rzedu mialam straszne napady lęku w sklepie i dwa razy na dworzu....raz zemdlalam i przesiedzialam w takim stanie na lawce az moj maz mnie odwiezie do domu:( wiec wracam do poczatku drugi dzien placze i nie wiem co mam zrobic.......mam juz tego dosyc....leki przestaly dzialac a lęki wrocily jak były tyle ze jeszcze silniejsze.........jutro ide do psycholog ale nie wiem co mam robic lekow nie chce brac ale znowu zamknac sie w domu to straszna wizja a jedynie takie juz widze wyjscie............,nie moge narazac dziecka na to ze zostawie je na miescie sama bo mamusia turla sie w napadzie lęku.......jest mi strasznie cięzko tym bardziej ze z mama nie mam kontaktu bo jak stwierdzila nie ma czasu na moje problemy...........sama juz nie wiem co robic.......

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny Tak Michalinko świeci u mnie słońce, cały dzień świeciło...nawet zła byłam bo zapomniałam okularów przeciwsłonecznych i mnie raziło. Temperatura około 24-25 stopni wysyłam wam promienie :). Marta, pamiętaj, że to, że żle a nawet bardzo żle się czujesz wcale nie oznacza że tak już będzie, że wracasz do początków itd. Takie momenty przejściowe, gorsze stany się zdarzają. Są trudne do zniesienia, przykre i nieprzyjemne ale na pewno nie należy do nich podchodzić jako do porażki bo one nie są porażką to raczej taka kolej rzeczy taka huśtawka naszej choroby. Teraz to co ważne to właśnie Broń Boże się nie zamykać, możesz przez pewien czas gdy czujesz się naprawdę fatalnie faktycznie zostać w dom choć w nim nie skupiaj się na lęku staraj się znależć zajęcie, zrelaksować, robić coś dla siebie, potem jak poczujesz się nieco lepiej i pewniej już hop hop na pierwszy krótki spacer, na drugi itd. Ja od długiego już czasu funkconuję w taki sposób który mnie satysfakcjonuje, czuje się dobrze, ale zdarzają mi się nawet i teraz jakieś nieco gorsze momenty a jeszcze w sierpniu miałam jakieś takie 2 tygodnie dziwnego, nieprzyjemnego samopoczucia nie wiem z czym to było związane pamiętacie? ale też się przestraszyłam że potwór wraca ale wtedy to co zrobiłam to tylko strałam się jeszcze więcej ze sobą rozmawiać, jeszcze więcej prowadzić technik relaksacyjnych, korzystałam z całej wiedzy jaką miałam i czując się raz lepiej raz gorzej i tak cały czas wychodziłam, funkcjonowałam jak wcześniej. I ten stan się gdzieś rozpłynął i już końcem sierpnia początkiem września byłam jak nowonarodzona, jeszcze silniejsza. Dlatego cokolwiek do nas przyjdzie musimy to znieść, zaakceptować ale nigdy, przenigdy się nie poddawać! Dlatego Marto do psychologa po porady, głowa do góry i pamiętaj po gorszych dniach przychodzą te lepsze więc nie ma co się załamywać. Madziu pisz kiedy chcesz nic na siłę, ale bardzo bardzo się cieszę, że tak dobrze się czujesz, tak sobie radzisz. Widać że Twoje podejście się zmieniło i teraz na prawdę idziesz super drogą. Fajnie że z pracy też wyciągasz satysfakcję, tak trzymaj :) A ja tylko na chwilę bo chciałam wam opowiedzieć co mi się dziś przydarzyło...otóż po szkole wracam do domu, jutro mamy mieć małą imprezę klasową każdy coś piecze gotuje ja chciałam zrobić muffinki. W drodze do domu kupiłam składniki wpadłam i szybko wyjmuje mleko itd. z lodówki żeby ogrzać składniki, na nieszczęście okazało się że nie mieliśmy jajek. Zła że muszę wychodzić znów postanowiłam do sąsiadki z naprzeciwka zapukać czy by nie pożyczyła wyszłam jak stałam, pukam, pukam nikt nie otwiera odwracam się więc żeby wrócić do siebie a tu dziewczyny drzwi zamknięte...a w Turcji jest tak że nie ma klamek z zewnętrznej strony tylko miejsce na klucz...a ja bez klucza oczywiście ale wyszłam jak stałam więc i bez telefonu, portfela no bez niczego....Drzwi zatrzaśnięte...mąż z pracy za 3 godziny planowo ma wrócić, a ja ani do taksówki bo grosza przy sobie, ani zadzwonić po kogoś bo brak telefonu. W pierwszym momencie myślałam że wpadnę w panikę, ale dosłownie w momencie się otrzeżwiłam zeszłam do sąsiada z dołu który jest takim jakby prezesem naszego bloku...na szczęście był w domu...wszystko mu wytłumaczyłam (dziewczyny jak to dobrze znać język, bez tego tureckiego to co ja bym zrobiła...ten facet to dziadek ani me ani be po angielsku) okazało się nawet że miał numer do mojego męża zapisany bo ja oczywiście nie pamiętałam, zadzwonił mąż z dodatkowym kluczem przyjechał i wszystko dobrze się skończyło. Teraz to mi się śmiać z samej siebie chce...ale wiecie dla mnie jest ważne, że nie spanikowałam, że postąpiłam na spokojnie i rozważnie...chyba nie jest ze mną żle....teraz już muszę leciec, zrobic te nieszczesne muffinki bo za 2 godziny z mężem wybieramy się na koncert tu do opery...zobaczymy :) Pozdrawiam was serdecznie i przesyłam słońce

Odnośnik do komentarza

Agata miłego wyjścia do opery:) Marta mnie pani psycholog ostrzegała czy raczej oswajała z tym,że nie w fazie leczenia dobre dni mieszają się z tymi gorszymi. Oczywiście to z czasem mija,ale te gorsze dni są takim sygnałem od organizmu,że chce on więcej troski, czyli trzeba więcej się relaksować, zwolnić tempo itp. No i najważniejsze uświadomić sobie,że to jest zupełnie naturalny stan i nie myśleć,że to coś strasznego. Michalina takie zakupy to zawsze wyzwanie, duże sklepy, dużo ludzi i kolejki:) Na szczęście na razie mam sporo zadań, więc ten egzamin zszedł na dalszy plan i stres się nie pojawił:) A ja dziś cały dzień w pracy, miałam mały sukces. Moje miasto jest podzielone na pół przez tory, mieszkam z jednej strony, a taty firma jest po tej drugiej,mam do wyboru albo pójdę dworcowym tunelem-nadłożę 20 minut, albo wiaduktem, takim na kilometr. Oczywiście miałam jakiś tam niepokój, bo ostatnio długo leczyłam przeziębienie, jak gdzieś ruszałam się z domu to blisko i autem, a dziś piękna pogoda, myślę pójdę tym mostem. Mp3 w uszach, i mówiłam sobie-jakby co zadzwonię po tatę, dwie minuty i po mnie przyjedzie. I przeszłam na spokojnie! Jeszcze przed pracą na spokojnie poszłam do Biedronki bo mają fajne herbatki, i tata też mnie do paru sklepów wysłał, a w firmie co rusz ktoś wchodził, wychodził, a ja dałam radę i jestem z siebie dumna:)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×