Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

No ja się niestety nie ma czym pochwalić - całą noc miałam puls około 140 i serce myślałam że mi wyskoczy, zresztą w ogóle wczoraj czułam się źle. Wystarczyło mi odwagi, żeby pojechać samej autobusem do chłopaka (choć na przystanku i w pojeździe umierałam ze strachu), ale już u niego ciśnienie tak mi skoczyło, że tylko leżałam, a nawet wtedy nie czułam się ok, miałam pełne spektrum objawów fizycznych. W związku z tym znów nie dotarłam do pracy :( Chłopak zawiózł mnie do lekarza, ten z miejsca wysłał mnie na EKG, mam też iść na badania krwi, których panicznie się boję i nie wiem, czy dam radę :( Do środy włącznie mam zwolnienie, a objawy fizyczne owszem, dokuczają mi. Chyba zacznę się ratować tym Afobamem... Lekarz dzisiaj zapisał mi Propranolol na obniżenie ciśnienia i uspokojenie serca, on przy okazji działa lekko przeciwlękowo, choć tak ogólnie to lek na serce, ale ja się oczywiście boję go wziąć, bo już sobie wkręcam, że tak mi obniży ciśnienie że umrę :/ Agata u Ciebie jak zawsze super, bardzo, bardzo Ci zazdroszczę. Maniu witamy na forum, z Twojego opisu wynika, że bardzo dobrze sobie radzisz z agorką, w zasadzie jesteś już na ostatniej prostej - podłączam się do pytania Agaty, na jaką terapię chodziłaś/ chodzisz i jak długo ona trwała? Michalinko absolutnie nie możesz siebie winić za wypadek córeczki, nie przed wszystkim można uchronić dziecko, niestety. Ale nie masz mimo wszystko lęków, jesteś po prostu zdenerwowana - to jest jakiś plus tej całej sytuacji. Jestem pewna, że teraz będzie już tylko lepiej i z małą, i z Tobą. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Nie wiem czy trafiłyście kiedyś na ten portal, ale tutaj jest mnóstwo informacji i wskazówek- http://ekozetka.pl/index.php?id=274 Aniu ja uważam,że powinnaś brać leki chyba trochę dłuższy czas, nie tylko ratując się. Te objawy fizyczne Ciebie blokują, wiadomo,że nie wyjdziesz z domu jeżeli masz tak wysokie ciśnienie, bóle żołądka i inne nieprzyjemne objawy. Nie wiem, może skonsultuj się ze swoim psychologiem, chociaż to chyba lekarz powinien wkroczyć. Leki to nic złego, jeżeli będziesz lepiej czuła się fizycznie będziesz mogła bardziej wykorzystać terapię. Także to żaden wstyd, po prostu masz taki organizm i warto go wyciszyć-po co się męczyć? Mania witaj, i oczywiście pisz co Ciebie spotka w związku z lękiem, chociaż jesteś już na finiszu tej walki;) Agata ja i tak wolałabym jesień u Ciebie, niż te nasze 3 stopnie. ;) A ja mam dziewczyny wielkie poczucie winy, mój mąż uważa,że przesadzam, bo to wypadek i tyle. Ale wiecie, spadłaby i wstała to bym nie zwróciła uwagi, a ona taka mała i tak cierpi, więc obwiniam siebie.Wiem,że zdenerwowanie jest normalne, ale ciężko mi na nią patrzeć i nie pomyśleć- jesteś nieuważna, nierozsądna,jesteś złą matką. No nie wiem jak to usunąć z głowy?....

Odnośnik do komentarza

Witam. U mnie raczej kiepsko. Z siostrą bez zmian, jeszcze przy niej jakoś się tam trzymamy, ale wracam do domu i muszę pocieszać szwagra i mamę, a samej mnie nikt nie pocieszy. Jestem z nią bardzo związana, i smutno mi patrzeć , albo raczej czekać... I najgorsze,że to tyle już trwa. Michalina ja myślę,że każda matka nie potrafi spokojnie patrzeć jak jej dziecko choruje i cierpi. Ale Twój mąż miał rację, to był po prostu wypadek, z dziećmi tak bywa nieprzewidywalnie. Takie wypadki się zdarzają po prostu. Życzę dużo zdrowia i kochana nie obwiniaj się. Mania witaj wśród nas:) Aniu szalenie Ci współczuję, i jak Michalina myślę,że te leki powinny Ci pomóc w wyciszeniu tych objawów fizycznych. Agata ja też zazdroszczę Twojej jesieni, na pewno jest pięknie:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Michalinko dziekuje za ta stonke, nigdy na nia nie trafilam, przejrze, bardzo lubie takie nowe miejsca z ktorych mozna zdobyc wiedze. Co do Twojego samopoczucia to moze sprobuj zrobic cos takiego co robilysmy z lekami tzn. sprobuj dialogu ze soba. Np mowisz sobie jestem zla matka i na to odpowiadasz- to nieprawda bo dla swojej corki zrobilam to,to i tamto (wymieniasz co uwazasz) mysle o niej, zajmuje sie nia itd. a to zdarzenie bylo wypadkiem. Nic nie moglam zrobic w takiej sytuacji. Przede wszystkim pamietaj tam razem z Toba byl Twoj maz i Twoja mama im przeciez tez nie udalo sie uchronic malej przed wypadkiem ale pewnie nie myslisz o nich ze sa zlymi, nieodpowiedzialnymi ludzmi, prawda? Moze to tez pomoze ze ja mimo naprawde okropnego poparzenia ktore stalo sie przy mojej mamie nigdy nie mialam do niej o to zalu, to byl wypadek wiedzialam o tym zawsze. no i wiesz mimo ze mama kraja sie serce to takie wypadki, nieprzyjemne zdarzenia tez ksztaltuja dziecko, czlowieka. Ucza nas ze w zyciu sa i dobre i zle momenty, ze nie wszystko jest bezpieczne i czasem trzeba uwazac. Ucza cierpliwosci i tego jak sobie radzic z bolem. Takze to wszystko jest Michalinko potrzebne. Najgorsze sa te poczatki gdy jest bol bo ciezko na to patrzec, ale potem zobaczycie z czasem emocje zaczna sie zmieniac. A co do waszej pogody to fakt faktem u nas znow kilka stopni podkoczylo do gory i za kilka dni znow do 29 ma dojsc... Aniu w sumie zgadzam sie z Michalinka moze warto rozwazyc branie lekow. Jesli objawy fizyczne sa tak silne ze odbieraja Ci radosc z zycia i wymykaja sie spod kontroli to moze faktycznie nie ma sensu zeby z nimi sie meczyc. Bardzo skupiasz sie na swoich objawach fizycznych- to za duzo zjadlam i spac nie moge, to znowu za malo zjadlam i na pewno zaslabne, to serce mi wali 140 wiec do lekarza zeby obnizyl ale z drugiej strony na obnizenie cisnienia nic nie chce bo umre. Aniu tak tez nie mozna, gdybysmy tak od wszystkiego umierali to pewnie do 8 roku zycia bysmy nie dozywali. Czlowiek bez picia kilka dni moze zyc, bez jedzenia to chyba nawet z tydzien wiec jak nie zjesz sniadania to nie znaczy ze pod prysznicem padniesz. Leki sa dla ludzi wiec nie ma opcji zeby lek na obnizenie cisnienia Cie zabil, na pobraniu krwi to tyle nam krwi zabieraja jakby nas 4 komary ugryzly wiec tez nie ma szans zeby cos sie zlego stalo. Mi na przyklad na taki lek o moje zycie i fizycznosc pomogla ta ksiazka Strach i paniczny lek Bekera bo on tam dokladnie opisuje co nam sie moze dziec i jaki to ma wplyw na organizm a przede wszystkim pisze na podstawie faktow i badan jak funkcjonuje organizm. z tej ksiazki m.in. wiem ze chocbym nie wiem jak sie nakrecila ze nie moge zlapac oddechu to nie jest to prawda bo organizm oddycha automatycznie bez mojej woli i nawet gdybym zemdlala oddech sie unormuje automatycznie a np. z mocno bijacym sercem kilka dni spokojnie mozna chodzic (nie mowimy oczywiscie o starych schorowanych ludziach). Warto popracowac nad tym lekiem przed smiercia i ogromnym skupieniu na ciele. Pogadaj o tym z psychologiem i o lekach i moim zdaniem jesli masz chwile czasu to przeczytaj ta ksiazke o ktorej napisalam. U mnie wszystko ok codziennie kurs bardzo milo mi mija, a dzis za 2 godzinki z mezem wybieram sie na komedie do kina :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Joasiu teraz zauwazylam Twoj wpis, tzn. lekarze nie bardzo daja szanse na utrzymanie tej ciazy? Bardzo Ci wspolczuje calej tej sytuacji, to faktycznie musi byc ciezkie dla calej rodziny a dla Twojej siostry szczegolnie. Moja kolezanka tez prawie cala ciaze przelezala w szpitalu, lekarze straszyli, codziennie zastrzyki w brzuch ona slaba ale w koncu wszystko sie udalo. Trzymam kciuki za jej i dziecka zdrowie no i ty tez trzymaj sie kochana. Na prawde dobrze funkcjonujesz w tej niezwykle trudnej sytuacji

Odnośnik do komentarza

Joasiu tez Ci współczuje moja bratowa miała zagrożona ciąze cale 9 miesiecy lezala w lozku brat sie nia opiekował a teraz ma zdrowa 6 letnia córkę zawsze trzeba miec nadzieje......chociaz po tej ciązy nie chce nastepnej tak to na nia wpłynęlo....... Ja tam kobietki nie narzekam na pogode bo uwielbiam jesien a szczególnie wieczory szybko nadchodza to mozna pod kołdra jakis film obejrzec....... ja wam powiem ze jestem zła:( odmiennie nie na siebie......przez te trzy dni czułam sie strasznie a mąz co?? nic......zero pomocy myslalam ze chociaz obiad zrobi........albo herbatke i poleze w łózku....a nic z tego musialam sprzatac gotowac i myć gary jak zwykle wrecz nawet wiecej bo musialam popakowac rzeczy do piwnicy i zrobic zakupy na rynku bo on *nie wie jakie owoce kupic* a wiec jestem troszke zrozpaczona.......dobrze ze mi przechodzi powolutku dzis juz nie mam ani dreszczy ani temperatury tylko zawroty glowy mam leciutkie wiec sie ciesze strasznie bo odstawienie ze mna moze byc tylko lepiej czuje sie taaaaaka wolna oby ta radosc potrwala..... ale wracajac do wątku to nie wiem jak mozna patrzec jak ukochana osoba ledwo zyjac na kolanach odkurza podlogi i zmywa ledwo trzymajac sie na nogach........... nie dosc ze mam ostatnio sporo problemow ciagle cos to jeszczed czeka mnie klotnia w domu bo mam w koncu sily mu wygarnac.... a dzisiaj zaprosilam na noc przyjaciolke obejrzymy filmy i pogadamy chcialam zeby mi w tym ciezkim czasie pomogla a okazuje sie ze wcale nie musi bo juz jest lepiej;) jutro juz lece sama na spacer i zakupy bo dlugo w domu nie wysiedze. rowniez witam nowa osóbke na forum widac ze duzo przeszlas ale jest teraz lepiej wiec pisz co Ci pomoglo w wyjsciu z tego stanu:) bo jak zauwazylam kazdy psycholog ma inne metody wiec dobrze jest posluchac jaka terapie prowadza inni:) pozdrawiam...

Odnośnik do komentarza

Witam Was dziewczyny:) Michalinko wiem, że to trudne i mi łatwo mówić, pewnie pomyślisz, że co ja wygaduje przecież nie jestem matką to się nie znam, ale nie możesz się obwiniać, takie wypadki zdarzają się w codziennym życiu... moja mama była świadkiem jak chłopak 19 lat potrącił mojego wówczas 5letniego brata, miał poważne problemy ledwo doszedł do zdrowia, na dodatek ktoś później powiedział, że powinna trzymać go cały czas za rękę i że to jej wina, ludzie zawsze będą gadać, ale nie trzeba tego brać do siebie, Tobie nikt nic nie powiedział, ale się zadręczasz,niepotrzebnie z drugiej strony rozumiem bo komuś najważniejszemu w Twoim życiu stała się krzywda:( dużo zdrówka dla małej Asiu współczuję tego co się aktualnie dzieje w Twojej rodzinie, mam nadzieje że wszystko potoczy się dobrze:* jesteś bardzo dzielna i to jak pomagasz, skąd Ty bierzesz na to siłę Marta powiem Ci, że mój chłopak kiedyś też traktował identycznie moje zachowania wiesz dla zdrowej osoby to nienormalne że możemy się czuć gorzej bez jakiś ogromnych fizycznych dolegliwości :/:( fajnie, że już lepiej się poczułaś i że jutro masz zamiar wyjść:) Agatko jak zwykle dobrze sobie radzisz super ;) a jak było w kinie? ja dawno nie byłam Mania witam Cie;-) miło że nowa osoba jest na forum. jak czytałam o tych wyjazdach do szkoły, o tym że nie mogłaś usiedzieć na zajęciach miałam identycznie.. na szczęście to już za nami :) Aniu przykro mi bardzo, że masz takie objawy:( wspomóż się tym lekiem żeby tak nie cierpieć Kochana;* U mnie do przodu chyba. Wczoraj z Kozienic przyjechałam prosto do pracy, po drodze zaszłam na chwilę do chłopaka do pracy no i potem do siebie. Tam do 22, a dziś znów na rano, wreszcie sobie teraz odpoczywam. Dojazd z Kozienic do stolicy bardzo dobrze, a uspokajaczy nie brałam, także jestem zadowolona. W piątek znów umówiłam się ze znajomymi po pracy;-) A i powiem Wam że kiedyś bałam się wracać do domu o 17stej bo to godziny szczytu i zawsze dużo ludzi...i dzisiaj miałam takie dziwne wrażenie właśnie przed wyjściem z pracy ale wszystko przebiegło dobrze.Także nie mam co narzekać, czuję się dobrze. Pozdrawiam;)

Odnośnik do komentarza

Witam Was dziewczyny:) Napisałam bardzo długą wiadomość, ale zniknęła. Niestety teraz nie mogę już tyle napisać. Jeszcze raz dziękuję za miłe przyjęcie. To w skrócie-chodzę na terapię behawioralną, do wspaniałej pani psycholog, u której czuję się pewnie i bezpiecznie. Nie miałam leków. Z początku-grudzień-styczeń, chodziłam 2 razy w m-cu, teraz co 5 tygodni, na spotkania podtrzymujące. Wedle mojej psycholog zrobiłam wielki skok. To co mnie jedynie martwi to studia. Rozmawiałam w lipcu z moją panią dziekan i miałam jedynie zapłacić opłatę za wznowienie-85 zł. Tyle,że teraz zmienili nazwę przedmiotu, dodali dwa zupełnie nieważne i za różnice programowe mam zapłacić 1500 zł. Moi rodzice-chociaż są świetni w wielu sprawach to z moją przypadłością sobie nie radzą. Wiecie oni po doktoracie, brat studiuje medycynę, siostra robi doktorat, a ja nie daję rady zostać głupim magistrem. Dla nich temat mojej choroby jakby jest tematem tabu. Najpierw złościli się o te studia i rok przerwy teraz usłyszałam-byłaś leniwa to płać za nie. Także w tym roku studiów nie zacznę i to mnie zasmuca. Dwie noce spać nie mogłam z poczucia przegranej:( Moja psycholog namawiała mnie na prawo jazdy, ja się zgodziłam i wydałam na nie 2 tysiące złotych i teraz po stażu(byłam na stażu w urzędzie pracy) zostałam bez pieniędzy. Oczywiście prawa jazdy nie żałuję, było tak jak mówiła pani psycholog-dodatkowo mnie to wzmocniło. Agata gratuluję tej drogi, na pewno było ciężko,ale opis jak wygląda Twoje życie mnie zachwycił. Aniu nocą najlepiej słychać swój organizm i każdą anomalię. Ja myślałam,że szybciej pozbędę się nerwicy jak będę prowadziła super higieniczne życie-mityczne 2 litry wody, 8 godzin snu,5 lekkich posiłków itp. Jak coś szwankowało - nie wypiłam tyle wody,spałam np 6 godzin czy zjadłam Aż dwa kawałki ciasta na wieczór to nocą umierałam z bezsenności, awitominozy i odwodnienia. I wtedy psycholog powiedziała mi,że ja sama nakręcam swój organizm tą ciągłą kontrolą i te objawy to po prostu efekt moich natrętnych obserwacji i ciągłej czujności. Miałam niedawno badania dla kierowców, wszyscy w grupie, młody lekarz przyszedł, badał każdego w osobnym pomieszczeniu. Jak powiedziałam,że mam astmę kazał zdjąć koszulkę by mnie osłuchać i wiecie co? Ja wpadłam niemal w panikę bo przypomniałam sobie,że jutro mam dzień depilacji. Wiecie, ja pachy depiluję depilatorem, i wstyd powiedzieć, ale muszę wtedy przez 3-4 dni się zapuścić. I taki wstyd, jak ja te ręce przyciskałam do tłowia, jak się starałam by on nie dostrzegł jaka ja zaniedbana. I on do mnie-pani taka nerwowa, bo serce wali jak młot. Zmierzył ciśnienie i 160/105. Ale ja się śmiałam, wiedziałam,że chora nie jestem, to tylko stres i zaraz przejdzie. Także Aniu jak chcesz wziąć leki na obniżenie ciśnienia to weź. Moi rodzice od lat je biorą i nie zauważyłam by nagle mieli 0/0. To jest dla ludzi. Mam nadzieję,że trochę poluzujesz tę kontrolę i poczujesz się lepiej. pozdrawiam jeszcze raz.

Odnośnik do komentarza

Agatka w zasadzie to ciągle stan jest taki sam-czyli leżeć i czekać, aż będzie bezpieczniej, to znaczy albo dziecku wcześniejszy poród nie zagrozi,albo to się unormuje. Bo siostrze dołączyło się inne schorzenie, i to ono powoduje to zagrożenie. Najgorsze,że moja siostra to już wpada w dziwne stany-niech się rozwinie sytuacja albo w jedną,albo w drugą stronę. Tęskni za domem, za dziećmi, a tam nic tylko leży i zero jakiejś pociechy wśród lekarzy. Choć ponoć szpital świetny w kwestiach położniczych. Ale to dopiero koniec 9 tygodnia, to może długo potrwać to czekanie... a ja chora, od dzieciaków złapałam. Zosia już w szkole, a ja się kuruję. Maniu uśmiałam się opisem wizyty u lekarza :) W takich sytuacjach organizm różnie reaguje, podniesione ciśnienie to chyba normalna rzecz. Szkoda,że tak z tymi studiami wyszło, rozumiem,że nie ma żadnej szansy na pomoc rodziców? Ale popatrz na plusy, może jakąś pracę znajdziesz, powolutku wrócisz do aktywności,w końcu jeden rok to nie koniec świata. Mój brat dwa razy zmieniał kierunki studiów, powinien skończyć, a dopiero jest na 4 roku. To się zdarza. I jak Agata kino? Wiesz Marta mój mąż z początku też taki bywał, ciężko było. Ale tutaj rozmowa,rozmowa i jeszcze raz rozmowa może pomóc. Cieszę się Madziu,że Ci lepiej,że czujesz się tak fajnie-brawo:) Michalina i jak córeczka? Mam nadzieję,że Twoje samopoczucie jest lepsze, jak Agata pisze to naprawdę nie jest Twoja wina. pozdrawiam,lecę pod kocyk.

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny ja dzisiaj tylko krótko i o sobie, przepraszam, ale nie mam za bardzo nastroju ani siły się rozpisywać: wczoraj wzięłam tę tabletkę na ciśnienie, przez dwie h miałam wrażenie, że troszkę działa, ale tak ledwo ledwo, w sensie serducho nadal mocno biło, a potem chłopak mnie wyciągnął na spacer do biblioteki, bo chciał pożyczyć książki na moją kartę, i na tym spacerze czułam się trochę osłabiona, ale spokojna, w bibliotece to samo. W drodze powrotnej troszkę już jakby wracały nerwy, ale co najdziwniejsze: jak weszłam do domu na to moje czwarte piętro to zrobiło mi się strasznie słabo, musiałam się położyć, byłam wykończona. Przeraziłam się, że może za bardzo mi to ciśnienie zjechało, ale ojciec wyciągnął ciśnieniomierz i mi zmierzył i wyszło 150/110, czyli wysoko. Teraz się zastanawiam, czy to już po prostu tabletka przestała działać (bo ponoć realnie działa właśnie 2-3 h) i tak zareagowałam na ponowny wzrost ciśnienia, czy faktycznie spadło i po prostu nerwy mi je podniosły. Przez resztę wieczoru znów dokuczało mi to ciśnienie, ale bałam się wziąć drugą tabletkę, mimo że to ponoć maleńka dawka (mam zapisane 3 razy po 1 tabletce 10 mg, albo doraźnie jedna tabletka jak wali serducho, a sercowców leczy się standardowo dawkami 160-240 mg dziennie). Dzisiaj też od rana wali serce i czuję się zdenerwowana i osłabiona, ale to pewnie już przed jutrem, więc nic nie biorę. Na 18:00 mam psychologa, chłopak pojedzie ze mną, ale chcemy jechać autobusem, w ramach oswajania się ze światem... Wtedy może jakiś Validol possam dla odwagi. Może ten mój psycholog jakoś pomoże i doradzi przed tym jutrzejszym powrotem do pracy moim... Dodatkowo mnie dobija, że w niedzielę mam urodziny, a spędzę je pewnie w łóżku rozpaczając, jak mnie los nieszczęśliwie doświadczył... Chłopak już zapowiada, że chce mnie zabrać do restauracji z tej okazji, ale ja się do tego kompletnie nie nadaję teraz :/

Odnośnik do komentarza

Witam, Aniu tak jak Ci juz napisalam wciaz to podtrzymuja- jak dlugo bedziesz sie tak bezustannie i silnie skupiac na swoim ciele, kontrolowac i analizowac kazdy oddech, uderzenie serca i drgniecie miesnia to nic z tego dobrego nie bedzie a ty zamiast lepiej bedziesz sie czula gorzej. Mam nadzieje ze rozmowa z psychologiem bedzie tu otrzezwiajaca i skieruje Cie na dobre wody...jeszcze raz polecam do przeczytania- Strach i paniczny lek, Bakera dla mnie ta ksiazka byla skutecznym sposobem na zastopowanie myslenia ze od wszystkiego sie umiera. Przeczytaj co napisala Mania ona wlasnie cos takiego przechodzila -to za malo zjadlam, to sie odwodnilam, to umre z bezsennosci itd. Michalinko jak tam u Ciebie i u coreczki? Madziu super ze tak dobrze Ci idzie bez wspomagaczy czujesz sie dobrze, to wazne bo poczucie ze sama kontrolujesz sytuacje i to ty odnosisz sukcesy jest bardzo istotne. Fajnie ze spotykasz sie ze znajomymi i sprawia Ci to przyjemnosc, zaczynasz sie cieszyc z coraz wiekszej ilosci aktywnosci oby tak dalej trzymam kciuki :). Marta popieram to co pisza dziewczyny z mezem tylko rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa i to co bardzo wazne aby tez mowic o tym czego ty wymagasz czego oczekujesz. Niestety faceci w wiekszosci niczego sie sami nie domyslaja. Powiedz poprostu- jestem zmeczona, zle sie czuje i nie bede dzis myc podlogi. Mozesz go tez poprosic o pomoc masz do tego prawo. Ciesze sie ze lepiej sie czujesz. Asiu w sumie wyobrazam sobie takie lezenie i czekanie musi byc wyczerpujace a najgorsza chyba bezsilnosc ze nic nie mozna zrobic i jest sie zmuszonym czekac, czekac, czekac. Trzymam kciuki zeby sie wszystko najlepiej jak tylko moze ulozylo a Tobie zycze duzo sily i wytrwalosci. Mania wspolczuje sytuacji z rodzina ale na to nic poradzic nie mozemy, wspaniale ze masz wsparcie w postaci swietnej Pani psycholog. A przyjaciele,znajomi? Fajnie ze odrozniasz zwykle normalne zdenerwowanie od stanow lekowych brawo. Nasza wizyta w kinie bardzo udana, co prawda na poczatku nieco sie zdenerwowalam bo pierwszy raz tam bylismy centrum wielkie, kino na 3 pietrze, korytarze rozlegle ale nie przejmowalam sie tym wiedzialam ze moge wyjsc trzymalam sie tego ze sama chcialam tu przyjsc i bylo dobrze. Film super...ale tez mam pewno zmartwienie dziewczyny. Otoz pod nami mieszka taka rodzinka kurdow, doslownie od kilku miesiecy wynajmuja i powiem wam jak wszyscy sasiedzi sa spoko tak oni sa nie do zniesienia! Taka rodzina patologiczna z 7 dzieci nie wiem jak oni sie tam znalezli...niestety bardzo czesto sie kloca a jak sie nie kloca to i tak caly czas mowia tak glosno jakby wlasnie na siebie krzyczelı. Wrzeszcza tak i awanturuja sie po nocach. Sasiad ktory mieszka pod nimi juz z 2 razy wzywal policje rowniez rozmawial z nimi oni zawsze ok,ok a potem to samo. Zrobilismy male zebranie z sasiadami i okazalo sie ze oni juz z niektorymi weszli w konflikty i generalnie nikt za nimi nie przepada. Dzwonilismy juz tez do wlasciciela mieszkania kilka razy zeby cos z nimi zrobil, ponoc rozmawial...chwile mielismy faktycznie spokoj ale od tygodnia znow to samo. Dzis spac nie moglismy-najpierw walilam w podloge ale ze na nich to nie zrobilo chyba wrazenia to tez zadzwonilismy na policje, ale wiecie przyjechali chwile pogadali z nimi i tyle a Ci dalej swoje do 3 rano...jestem wsciekla. Dzis dzwonilismy na specjalny oddzial policji do takich spraw sie poradzic i okazuje sie ze jesli w kilku sasiadow zlozymy skarge to policja do nich przyjdzie i innaczej z nimi porozmawia tzn. powie im ze jak sie nie uspokoja to dostana grzywne w wys. na nasze ok 100tys. zl...obawiam sie ze zacznie sie z nimi wojna a ja nie znosze takich rzeczy ale nie mamy chyba wyboru...:( Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Wpadłam na moment, mąż już w pracy, a dziewczyny mi wariują od samego rana. Staram się robić tak jak radzicie, ale łatwe to nie jest. Wczoraj teściowa myślała,że nie słyszę jak mówiła Idze-gdybyś była z babcią to spacerku to nic by ci się nie stało, bo babcia zawsze dba o swoją wnusię. No i ja znów wpadam w taki stan-że jestem winna bo się odwróciłam. Zupełnie nie trafia do mnie,że nie byłam sama. Naprawdę mi się ciśnienie podniosło. Ale wiecie, moja teściowa jest taką typową mamusią na 1000 %. Nie pozwala dorosnąć swoim dzieciom, kontroluje, dba co je i czy nosi szalik jej 30 letni synek. Mój mąż ma wspaniały kontakt z moją mamą, więc ja robię 3 wdechy i udaję, że nie słyszę, bo boję się,że wyjdę na jakąś wredną synową. Wolę by to mąż załatwił ze swoją mamą, i o to wczoraj była awantura niezła, bo ja pewnie źle słyszę i jego mama jest wspaniała. Ale doszliśmy do konsensusu-to też Marta odnosi się do Ciebie, jak mąż ma coś zrobić to trzeba mu to jasno i klarownie wyłożyć. Sam się nie domyśli. Duże te grzywny Agata, może to ich zniechęci do zakłócania spokoju? Aniu mi psycholog mówiła o dziewczynie, która przy każdym wyjściu z domu dostawała ciśnienia 200/110, stan przedzawałowy. Karetka to już była codzienność. Oczywiście ona była zupełnie zdrowa, tylko tak wyszkoliła organizm. To się działo bez jej kontroli-ot, ma wyjść, dostaje takich stanów. To naprawdę wszystko dzieje się w naszej głowie. Rozumiem,że miałaś badania, nawet ostatnio ekg, i wyszło prawidłowo, więc te objawy to wynik nerwicy. Racja, nie obserwuj swojego organizmu, nie każde wyższe ciśnienie oznacza zawał, nie każdy szybszy oddech czy skurcz żołądka to już powód by jechać na ostry dyżur. Po prostu Aniu musisz nauczyć się nie obserwować swojego organizmu tak dokładnie. Pewnie ból o czymś świadczy,ale ileż to ludzi każdego dnia coś boli. A Ty jakby przyzwyczaiłaś swój organizm, ba to już są tak dobrze znane Ci objawy,że mogą nawet dawać Ci poczucie pełnej stałości-tak,my przecież przyzwyczajamy się do nerwicy. Bardzo bym chciała byś zaczęła na nowo żyć normalnie, jesteś tak fajną dziewczyną,że szkoda Ciebie na nerwicę-zresztą każda z nas na to nie zasługuje. Asiu zdrówka. A co do siostry, to trzymam kciuki. Czasem dla dobra dziecka to leżenie jest konieczne, ale mam nadzieję,że siostra wydobrzeje i już niedługo będzie cieszyć się ciążą. Madziu cieszy Twoje dobre samopoczucie:) Maniu szkoda,że Twoi bliscy tak traktują Twój problem. A na co dzień jakie macie relacje?

Odnośnik do komentarza

Michalina na co dzień mamy dobre relacje-poza tym,że rodzina uważa,że mój problem to albo lenistwo,albo fakt,że nie radziłam sobie z nauką. Nieważne,że najlepiej w szkole zdałam maturę, a na studiach zbierałam same 5. W końcu jestem leniwa. Tak jakbym o niczym innym nie marzyła tylko o siedzeniu w domu i niemożności zrobienia kroki bez poczucia lęku. Ale ogólnie jest z nimi ok. Tylko nerwica i wszystko co się jej dotyczy jest tematem tabu, bo nie pasuje do naszej rodziny-chyba tylko siostra mnie rozumie i z nią mogę o tym porozmawiać jedynie. A ja musiałam pojechać do urzędu pracy i zapisać się na egzamin na prawo jazdy-w tym drugim przypadku zawiózł mnie tata, ale w środku wśród ludzi i w kolejce musiałam radzić sobie sama. I wiecie miałam dwie nieprzespane noce, głowa mnie bolała, do tego jestem przeziębiona,ale poszło moim zdaniem bardzo dobrze:) Powiem Wam,że duży spokój dała mi nauka jazdy,to naprawdę sposób na wzmocnienie poczucia własnej wartości i pozbycie się lęków. Fajnie,że psycholog mnie do tego namówiła:) Współczuję takiego zachowania teściowej, mam nadzieję,że rozmowa pomogła? Agata ja mam bardzo nieprzyjemnego sąsiada za ścianą-ma chłopak 19 lat, rzucił szkołę, a rodzice w zamian kupili mu mieszkanie. Imprezy były non stop, noc w noc,w kawalerce po 25 osób bywało. Policja już chyba miała dosyć naszych wezwań-potrafili po 3 razy przyjeżdżać jednej nocy,ale to ich uspokoiło. Mandaty, groźba eksmisji od spółdzielni-tylko to pomogło. Od miesiąca jest spokój;) Aniu naprawdę za dużo uwagi zwracasz na swój organizm. Człowiek naprawdę przez cały dzień nie musi czuć się super. Po spacerze ma prawo czuć zadyszkę, raz go zaboli noga, raz ząb,ale to normalne. Zgadzam się z Michaliną, my naprawdę potrafimy przyzwyczaić organizm do tego by tak reagował. A potem jest coraz gorzej-boli mnie serce, nie wyjdę z domu bo umrę po drodze. Nie umrzesz, musisz znaleźć coś co będzie Ciebie relaksować, dawać spokój,odsunie uwagę od swojego ciała. Zdrowia Joasiu, staram się znaleźć jakieś plusy. Trudno, czasem tak bywa. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczynki :) Michalinko wiesz takie mówienie, że gdybym ja była to by się nic nie stało a że skoro się stało to wina rodziców jest moim zdaniem niedorzeczne, nieodpowiedzialne i prosto mówiąc głupie. Pamiętam jak kiedyś czytałam wzburzoną Edytę Górniak jak to opowiadała jaki jej były mąż jest nieodpowiedzialny bo jego syn właśnie przy nim i przy babci sobie złamał rękę no i jak to możliwe skoro oni tam byli i że jak ona by tam była to by się nic nie stało. No wiecie włosy się na głowie jeża....Ileż to codziennie takich wypadków się przydarza dzieciaki takie są szybkie, energicznie, wszędzie ich pełno. Większość rzeczy człowiek jest w stanie przewidzieć i nadzorować ale jest coś takiego jak *nieszczęśliwy wypadek* i tego nie da się w żaden sposób ominąć. Nie wiem trzeba by było mieć jakąś super moc żeby po pierwsze przewidzieć przyszłość a po drugię znależć się natychmiast w tym samym miejscu i czasie...jak pracowałam w przedszkolu to poobijane dzieciaki to był standard a wiadomo że patrzyłyśmy na nich non stop ale co powiesz dziecku- nie biegaj tylko spaceruj, wiadomo zwalniałyśmy im tempo ale dzieci się bawią gonią wystarczy jeden nieuważny krok i dzieciak leży. Wiadomo z reguły to obite kolano, otarcie wstaje się i lata dalej ale bywa czasem pechowo że tak się poleci że i z nosa krew poleci, paznokieć odpadnie itd. Pamiętam jak dziś jak schodziłyśmy z maluchami ze schodów na podwórko schodów 5 my w 2 dzieciaki zawsze starałyśmy się żeby się trzymały siebie i poręczy a my przód tył chroniłyśmy i co....i tak któregoś dnia jeden drugiego popchnął i dzieciak nie wiadomo kiedy poleciał pechowo o schodek uderzył z głowy krew chlusnęła o mało co żeśmy zawału nie dostały. Natychmaist łazienka okazało się że jak przemyłyśmy to tylko małe rana a że głowa dobrze ukrwiona to więcej strachu niż krzywdy ale wiecie nie da się po prostu nie da się być zawsze i wszędzie. To trzeba by było dziecka z rąk nie spuszczać nie pozwalać mu się bawić a nawet chodzić bo nigdy nic nie wiadomo...a przecież to gorsza patologia i krzywda dla dziecka. Mój mąż w dzieciństwie to była rana na ranie, ja też miałam kilka wypadków to pies pogryzł, to poparzenie to się prawie utopiłam i wiesz powiem Ci że ja za takie rzeczy nigdy nie miałam jakiegoś żalu. Jeśli już miałam żal to o za duże chuchanie i dmuchanie nade mną właśnie...Także Michalinko jesteś super mama i naprawdę czas skończyć z tym pastwieniem się nad sobą a takie ciocie dobra rada i teściowe o mentalności Edyty Górniak to wiesz walka z wiatrakami...ich podejścia nie zmienisz a szkoda Twoich nerwów. Mania brawo świetnie sobie radzisz, masz rację z tym prawem jazdy to musi być jednak wielka wygoda i poczucie wolności...też bym chciała ale w Polsce bałam się iść ze względu na te wszystkie historię ludzi a jakich to mieli nauczycieli że się pastwili, stresowali, że ktoś 20 razy do egzaminu podchodził itd...jakoś mnie to odstraszało. Teraz jestem w Tr. tu z kolei prawko zdobyć nie problem ale oni jeżdżą jak wariaci, zasad nie przestrzegają, szaleją no i boję się że ok prawko będzie ale będzie strach wyjechać na ulicę.... Aniu co u Ciebie, jak po wizycie u psychologa? A u mnie dziewczyny jakoś leci, wczoraj byłam w szkole po szkole z dziewczynami na lunch ale już na lunchu się czułam beznadziejnie. Nie lęki a okres....już to mówiłam i dalej bez zmian od jakiegoś czasu mam beznadziejne okresy, okropnie je przechodzę. Kiedyś z okresem czy bez to nie miało znaczenia najwyżej Ibuprom wzięłam i do przodu dlatego pamiętam że Marcie pisałam jak to tak można że okres i nie wychodzić z domu...ale w sumie teraz to chyba zaczynam rozumieć. Po tym lunchu musiałam wybrać się na zakupy dla koleżanki na urodziny, poszłam z mężem w sklepie wybierałam słodycze i normalnie tak mi się w głowie zakręciło, że się go musiałam podtrzymać. Do wieczora straszne uczucie braku sił i zawrotów głowy. Spałam kiepsko dziś do szkoły nie poszłam i powiem wam dziewczyny fatalnie się czuje. Nie ma to związku z lękami bo go nie czuje i nie myślę w jakiś tam lękowy sposób poprostu fizycznie wiem, że to od tego okresu. Trochę poczytałam w necie i wygląda na to że część dziewczyn tak ma poprostu ale że dla mnie to nowość to na prawdę cięzko mi się z tym pogodzić. Czuje się jak na mega kacu, nawet nalanie sobie wody sprawia pewną trudność....najgorsze, że te okresy z miesiąca na miesiąc mają coraz gorszy przebieg. Byłam tu już u Pani ginekolog niby wszystko spoko ona nawet twierdzi, że nie ma podstaw do nazywania mojego stanu zespołem policystycznych jajników że to co u mnie jest też do końca nie jest normalne ale nie jest żle...no i co tu robić dziewczyny...nauczyć się żyć z takimi okresami czy prosić o hormony sama nie wiem... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Wiesz Agata dobrze znam Twój ból-niestety. Mój chrzestny jest ginekologiem i zapytałam się go czemu mnie tak boli-miałam robione badania, a niczego nie wykazały. On mi powiedział,że organizm kobiety od 24 do mniej więcej 30 roku życia jest najbardziej gotowy, czy też lepiej to nazwę on spodziewa się wtedy ciąży,. Stąd też hormony mogą szaleć i miesiączki stają się nie do zniesienia, dla tych dziewczyn, które wcześniej nie narzekały. Mi wujek doradzał ciążę,ale ja tego nie planuję-przynajmniej przez najbliższe 10 lat, więc albo hormony,albo zaleca brać na 3-4 dni przed miesiączką ibuprom-trzeba brać wcześniej, bo jak już jest okres to nie pomoże. Do tego zmienić dietę przed miesiączką-na lekką z duża ilością żelaza i magnezu, ćwiczyć jogę czy coś innego,ale nie np biegi na 20 km,tylko lekki ruch, i jak najwięcej się relaksować. A co do prawa jazdy to ja trafiłam na świetnego instruktora-prawie mój równolatek, świetnie się razem bawimy podczas tych jazd, to bardziej relaks,a nie nauka :) No i też widzę jak mnie to zmieniło,mniej się boję, jestem odważna i pokonałam swoje słabości. Moi rodzice mówią,że widzą,że było mi to potrzebne i widzą zmianę:)

Odnośnik do komentarza

Agata bardzo współczuję tych okresowych dolegliwości, ale wiesz, ja też nigdy nie miałam problemów w tym czasie, nawet tabletki przeciwbólowej nie musiałam brać, a od paru miesięcy naprawdę kiepsko przechodzę miesiączkę i to mimo brania tabletek antykoncepcyjnych. Faktycznie może być coś w tym, co pisze Mania. Trzymam kciuki, żeby Ci się szybko poprawiło. Maniu super, że tak dobrze sobie radzisz, a prawo jazdy to już w ogóle rewelacja :) Jesteś kolejnym dowodem na to, że lęki można zostawić daleko za sobą. Michalinko naprawdę, nie zadręczaj się, dziewczyny już w sumie wszystko napisały, ja dodam od siebie: dziecka nie upilnujesz, zresztą wszystkie statystyki pokazują, że najwięcej wypadków zdarza się w domu i wśród bliskich - tak po prostu jest. Twoja córeczka szybko wróci do sprawności i za jakiś czas w ogóle nie będzie pamiętała tego wypadku, a jeśli już to historia pozostanie w rodzinie jako anegdotka z dzieciństwa, zobaczysz. Głowa do góry, a teściowej nie słuchaj, bo szkoda nerwów na takie głupie gadanie... U mnie trochę lepiej, u psychologa bardzo się ostatnio popłakałam, on mówi, że moje pogorszenie jest wskazówką, że idziemy w bardzo dobrą stronę - bo wchodzimy w sferę dla mnie najtrudniejszą, czyli relacje z rodziną, które na 100% są jego zdaniem powodem mojej nerwicy. On twierdzi, że ja po prostu przez całe życie nie miałam okazji poczuć się dzieckiem i teraz to ze mnie wychodzi - i te moje napady lęku i nerwy to nic innego, jak płacz *wewnętrznego dziecka*, które chce być utulone i uspokojone, chce być kochane. Pokazał mi kilka technik, które wcielam w życie i faktycznie pomagają, plus dał bardzo trudne zadanie domowe: powiedzieć rodzicom (albo na razie tylko mamie) jak się czuję i że potrzebuję przytulenia. Niby nic, ale wiecie, ja z rodzicami nie rozmawiam i bardzo trudno mi się w ogóle do nich odezwać, a co dopiero mówić przy tym o emocjach... No ale postaram się to zadanie wykonać. Wczoraj i dzisiaj byłam w pracy, wczoraj zawiózł mnie chłopak, a jak wracałam, to połowę drogi z koleżanką, a połowę pieszo z chłopakiem, więc zaliczyłam jeszcze spacer, a dzisiaj chłopak rano też jechał ze mną, ale autobusem (mega napchanym, staliśmy cała drogę, więc podwójnie się cieszyłam, że był), a powrót znów pół drogi z koleżanką, a pół sama autobusem i było ok, nawet do sklepu weszłam wracając. Czułam się różnie, chwilami lepiej, chwilami gorzej, ale stosowałam właśnie te techniki od psychologa i jakoś się uspokajałam. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Aniu ja Ci powiem,że po cichu to właśnie stawiałam na rodzinę jak przyczynę Twoich lęków. Wiesz, potrzebowałaś czułości jako dziecko i zainteresowania, nie dostawałaś go, to teraz chcesz zwrócić uwagę otoczenia na swoją osobę. I stąd te stany organizmu. Musisz szczerze porozmawiać ze swoimi rodzicami, wiem,że to może być trudne, ale to jest właśnie część terapii-nikt nie obiecywał,że będzie to łatwe,ale trzymam mocno kciuki za Ciebie. Agata myślę,że Mania może mieć rację z tym okresem. Jeżeli badania wykluczają inne schorzenie, to mogą być wahania hormonów,organizm ich ilość dostosowuje do tego,żeby utrzymać ciążę, i potem mogą być takie objawy-w jakiejś gazecie o tym czytałam, że dla organizmu w takim czasie-największej płodności miesiączka jest czymś nieoczekiwanym, a na pewno niemile widzianym. Ale wiecie, ja lekarzem nie jestem. Na pewno warto obserwować objawy i sprawdzić co pomaga. Maniu jak ja mam gorsze samopoczucie fizyczne to wolę zostać w domu, a tu proszę wizyty urzędowe-brawo :) Michalina mamy chyba podobne teściowe;) Moja jak czasem coś powie,to aż żal słuchać. Na co dzień super kobieta,ale ma zero instynktu i jakiegoś wyczucia. Palnie coś, a potem tygodniami przeprasza. Ja bym się tymi słowami nie przejmowała, jak mówi Agata dziecka nie da się trzymać pod kloszem,złamania, urazy,siniaki-to naturalna rzecz w dzieciństwie. Wypadki najuważniejszym rodzicom się zdarzają, bo to są po prostu wypadki-nieplanowana rzecz przecież. Marta,Madziu co u Was? Ja dziś odpoczywam w domu, jutro teściowie przychodzą na obiad, ale lubię taki obiad-ja tylko coś słodkiego skombinuję, a resztę przywiezie teściowa.;) Siostra dalej w fatalnym nastroju, chociaż pojawia się szansa,że wyjdzie niebawem, to znaczy za tydzień. O ile ostatnie wyniki się powtórzą, chociaż nakaz leżenia będzie dalej, to jednak leki zaczynają działać.

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Właśnie dziewczyny chyba macie sporo racji. Odkąd moje miesiączki się tak dziwnie rozregulowały to byłam już u 3 ginekologów w Polsce u dwóch tu u jednego. Wyniki mam dobre, wszystko jest w normie ok, nie ma podstaw do tego aby sądzić, że jakaś choroba się rozwija. Co prawda jeden z ginekologów w Polsce stwierdził na podstawie hormonów i badania że moje jajniki są policystyczne ale tu Pani stwierdziła, że nie jest z nimi żle. A pamiętam że właśnie mój pierwszy ginekolog pytał czy ja byłam w ciąży i to właśnie on powiedział że organizm spodziewa się ciąży a że jej nie ma to szaleje, ale że on to taki żartowniś był to myślałam że tak sobie żartuje. Skoro jednak i wy tam czytałyście wiecie od ginekologów to trochę poczytałam i myślę, że może być w tym sporo racji. Na pewno jedno jest pewne że moje hormony były rozregulowane wtedy na badaniu tak wyszło więc coś w tym jest. Teraz jak będę odbierać wyniki to porozmawiam jeszcze z tą Panią opowiem jej o wszystkich moich objawach, dziękuje za wsparcie. Dziś jest ze mną nieco lepiej ale wciąż czuje się osłabiona- jakbym po chorobie była ale przynajmniej nie mam już tego uczucia bycia na totalnym kacu. Aniu ale się ucieszyłam z opisu terapii i tego, że znów wracasz do żywych. Znów w pracy znów wykonujesz codzienne czynności, brawo. Świetnie, że zaczęliście pracować nad sferą która była zaniedbana. Ty dziewczyna ambitna, odpowiedzialna, radząca sobie i idąca po swoje a tu trzeba znależć czas dla siebie, pokochać i dostrzec swoje wewnętrzne dziecko, dać mu czas i czułość...to może być trudne kiedy się nigdy tak do siebie nie podchodziło ale powiem Ci, że w ramach ćwiczeń i zadań zobaczysz jak to wiele dobrego Ci przyniesie. Ja pamiętam po sobie jak pisałam list do swojego wewnętrznego dziecka, list do mamy itd. oj były to ogromne emocje i lęki wtedy też były silne ale tak jakby wielki głaz się od nas odrywał. Cieszę się, że ktoś pomógł Ci się otworzyć i zadbać o tą sferę. Joasiu też bardzo się ucieszyłam widząc wiadomość, że z Twoją siostrą lepiej tzn. że leki powoli zaczynają działać, że może być szansa na wyjście za tydzień, bardzo się cieszę i trzymam kciuki żeby właśnie tak było. A u nas dziewczynki w nadchodzącym tygodniu będą święta tzw. Kurban Bayrami to po Ramadanie najważniejsze święto islamskie. To święto to święto ofiary- składa się w ofierze dla Boga zwierzę. Niestety ja za tym świętem nie przepadam bo większość osób wciąż zabija zwierzęta- najczęściej krowę w sposób rytualny- tzn. wór na łeb, trzyma ją kilku chółopów i jeden z nich podrzyna jej gardło w odpowiedni sposób no i niestety zwierzęta cierpią a robią to na podwórkach ulicach dziewczyny żal patrzeć. W dużych miastach to troszkę innaczej się odbywa choć pewnie na obrzeżach wciąż tak samo ale my jedziemy do rodziny do mniejszego miasta no i tam to niestety po ulicach płyną strugi krwi. Ja tego dnia zawsze się chowam w najdalszym od ulicy pokoju, siadam z córką szwagierki i oglądam głośno film żeby tego nie słyszeć i nie widzieć. Potem oni tą krowę gotują na różne sposoby m.in. jest zupa na mózgu...ja tego nie jem i nienawidzę zapachu ale trudno trzeba przetrwać...potem jest już przyjemniej bo odwiedzamy się z rodzinami, sąsiadami, część mięsa której się nie zje oddaje się biedniejszym i potrzebującym i tak to wygląda...na czas świąt też organizuje się zbiórki pieniędzy i żywnościowe dla biednych. Także takie to święta...ale moja rodzina obchodzi więc my do nich jedziemy. W tym roku to aż tydzień więc wrócę pewnie koło soboty, niedzieli. Nie wiem jak będzie z internetem ale postaram się z internetu czasem popisać. Pozdrawiam was serdecznie

Odnośnik do komentarza

I jak tam po weekendzie dziewczyny? Ja głównie w domu byłam, w ogrodzie tyle pracy, te liście zaczynają mnie już denerwować, co się je pozbiera to na nowo spadają. Udało mi się na godzinę wyskoczyć na babskie zakupy,ale jakoś ostatnio humoru nie mam. Zmęczona jestem, Iga stała się nieznośna, wszystko egzekwuje płaczem, młodsza zresztą patrzy i się uczy. A teściowa, wiecie, ona mówi tak,nawet nie dlatego,że tak myśli, ona tak mówi bo chyba inaczej nie potrafi. Takie ma *poczucie humoru*, ja go nie akceptuję, ale nikt poza mną problemu nie widzi. Dobrze, to o mnie by było tyle. Jakoś tak mi smutno, pewnie przez jesień, siedzę zamknięta z dziećmi-bo z Igą nie wyjdę i mi się nastrój pogarsza. Mam nadzieję Agata,że miło spędzicie czas podczas tego święta i odpoczniesz ;) Asiu trzymam kciuki za Twoją siostrę, mam nadzieję,że wszystko się ułoży pozytywnie. Na pewno w domu poczuje się lepiej. Aniu znów pewnie powtórzę,ale masz bardzo fajnego psychologa, i na pewno to Ci pomoże. Też mi się wydaje,że to może być główna przyczyna Twoich lęków, więc trzeba to przepracować, choć może być ciężko i niezbyt miło. Maniu sprawy w urzędach wiele osób wprawiają w zdenerwowanie, nie każdy lubi stać w kolejkach i się męczyć z urzędnikami, więc duże gratulacje. Madziu,Marta a co u Was? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Michalina nie mow tak! ja uwielbiam liscie czekam tylko az zasypia mi balkon;p;p sprzatne jak zaczna gnic ha! a ty grabisz bidulki robisz z nich ognisko?? zawsze lubilam ten zapach na dzialkach..... Agata no widzisz okres to okres kazdy ma inny to mozliwe z ta ciaza ja mialam problem jako nastolatka i powiem szczerze ze jak urodzilam dziecko to pozostalo mi tylko to oslabienie bo bole sa juz mniejsze tyle ze od paru mieisecy miewam bole na trzy dni przed okresem i w srodku cyklu ale JA NIE CHCE WIECEJ DZIECI zeby mi czasem macica psikusa nie sparawila to pojde w listopadzie do ginekologa pomyslec o jakiejs antykoncepcji trwalszej;p;p a Ty polez zawsze w trakcie okresu poodpoczywaj nie ma co na sile chodzic wiem jak to jest......a tez nie mozesz podjac decyzji o dziecku z powodu bolesnych miesiaczek.....ja podjelam decyzje o ciazy spowodu kregoslupa bo mam okrutne skrzywienie ledwo wytrzymalam ciaze bol przy kazdym kroku w ostatnich miesiacach;( mialam nawet takie skurcze w plecach ze lezalam zwinieta i plakalam a maz mnie masowal......ostatnio znowu zaczyna mi kregoslup doskwierac......... Mania moja psycholog tez stwierdzila ze mam nerwice przez dziecinstwo i matke.....nawet teraz kiedy odstawialam leki czulam sie strasznie poprosilam ja zeby przyjechala nie chcialam byc sama zle sie czulam...nawet na smsa nie odpisala.......a jak napisalam do brata okazalo sie ze mama kupila sobie kolejnego szczeniaczka i nie ma dla mnie czasu dodam ze wstydem ze doslownie co miesiac bierze innego psa i porzuca....nawet zglosilam to w towarzystwie ochrony zwierzat ale nie maja tyle czasu zeby pilnowac jednej osoby.........juz jej jednego psa zabrali ale co kupi nastepnego.......wiec razem z psycholog stwierdzilysmy zeby ograniczyc wizyty i kontakt z matka do minimum bo ja kazdym jej odrzuceniem sie przejmuje;( ja sie staram a ona za kazdym razem noz w plecy;(;( przezylam to odstawienie lekow......dzisiaj bylam pierwszy raz sama w sklepie i na plazu z corka........w sklepie prawie padlam przy ladzie;( widac objawy wracaja ale wole juz to niz wiedziec ze nie mam ich tylko dla tego ze biore jakies leki....!!!! wiec zaczynam walke oko w oko z nerwica;p wiec zrobilam zakupy wystalam choc pod kurtka czulam sie jak kostka masla ktora zaraz splynie na podloge;p wczoraj za to bylam w dwoch centrach handlowych szukajac butow ale nic mi nie przypadlo do gustu kiedys to bym wziela pierwsze lepsze i uciekla ze sklepu a teraz nieeeeee.....przymierze nawet sto par i nie wazne co mi nerwica podpowiada;p oibok jest maz i nie ma powodu do strachu!! a i dodam ze zaczelam sp[rzedawac rzeczy po małej wiec mój dom to ostatnio dworzec normalnie i jakos nie mdleje przy kazdej wizycie;p wiec mimo braku lekow poki co jest dobrze jak na mnie:) pozdrawiam i milego dnia:)

Odnośnik do komentarza

A i wy mowilyscie o uciazliwych sasiadach.....podemna mieszka rodzinka malzenstwo kolo 40 z piatka dzieci w dwupokojowym mieszkanku.....co jakis czas kolo 22 slysze ich godowe krzyki........ to jest dopiero tragedia bo mnie to np obrzydza nie trzeba przeciez wrzeszczec na caly blok a jak pomysle o ich dzieciach w drugim pokoju to az mi sie wlos na glowie jezy.......i co z tym zrobic?? ja zglasniam telewizor;p nie mam zamiaru zwracac im uwagi skoro nikt nigdy tego nie zrobil;p a zarazem nie chce sie tego sluchac............a jak ich mijam na klatce to wydaja sie takim cieplusim milym malzenstwem;p;p*

Odnośnik do komentarza

Witam:) Marta pospacerować w parku wśród tych liści, to coś pięknego. Ale jakbym miała cały ogród do ogarnięcia-czy to z liści czy ze śniegu to pewnie też bym narzekała na nie ;) Brawo za wytrwałość, dałaś nerwicy jasny przekaz-ja tu rządzę. To na pewno Ciebie wzmocni;) A tych sąsiadów to nie zazdroszczę.... Michalina jestem pewna,że córeczce przejdzie takie zachowanie, tylko musisz postawić granice. Wiadomo kiedy dziecko choruje, automatycznie luzujemy pewne zasady,ale warto podkreślać,że pewnych zachować nie lubisz i nie będziesz tolerować nawet podczas choroby. Jestem też pewna,że niedługo poczujesz się lepiej, taka szarość źle na nas wpływa, a jak jeszcze ma się problemy na głowie to już w ogóle... Teraz Agata doczytałam,że świętujecie-mam nadzieję,że odpoczywasz i mile spędzasz czas;) Aniu, Madziu,Maniu co tam u Was? Mi weekend jakoś szybko przeleciał. Wczoraj dzień nauczyciela, wolne od szkoły, byłam z córcią za miastem na działce u teściów,kasztany i liście opanowały nasz dom;) U siostry teściowa jeszcze dzisiaj jest, to podjadę ją odwiedzić, zabieram się z rodzicami,bo sama wizyta mnie przygnębia, to nie będę sobie fundować stresu w formie dojazdu z dwoma przesiadkami... pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata i jak tam świętowanie? Opis brzmi trochę strasznie, chociaż wiadomo - co kraj to obyczaj. Michalinko chore dziecko w domu, zwłaszcza unieruchomione gipsem na pewno potrafi dać w kość, ale jak któraś z dziewczyn napisała, mała musi się nauczyć, że złamana noga nie daje jej prawa do wymuszania płaczem wszystkiego, czego zechce. Mam nadzieję, że już wkrótce sytuacja się trochę uspokoi. A jak długo Twoja córka ma mieć gips na nodze? U dzieci kości zrastają się szybciej niż u dorosłego, prawda? Trzymam za Was kciuki. Marta jesteś bardzo bardzo silną osobą, że tak się trzymasz mimo lęków po odstawieniu leków i trudnych relacji z mamą, bardzo Cię podziwiam. I współczuję sąsiadów. Asiu takie jesienne spacery, zwłaszcza jak pogoda dopisuje i liście mienią się wszystkimi kolorami w słońcu potrafią być przepiękne, trzeba korzystać z pogody póki jest. Jak odwiedziny u siostry? Wiadomo już, kiedy będzie mogła wrócić do domu? U mnie lepiej, chodzę do pracy, czasami jedzie ze mną chłopak (ale autobusem), czasami jadę sama, w weekend byliśmy u znajomych, też w miarę na luzie, w pracy stresuję się głównie na spotkaniach na których jest więcej osób, ale staram się bardzo korzystać z metod zaproponowanych przez psychologa i faktycznie w większości przypadków pomagają mi się uspokoić albo przynajmniej dotrwać do końca dnia pracy/do końca podróży autobusem. Na rozmowę z mamą póki co się nie zdobyłam, w niedzielę miałam urodziny i myślałam, że to może być dobra okazja, ale nie była - w zasadzie gdyby nie szybkie *wszystkiego najlepszego* rzucone przez matkę nie odczulabym wcale, że to jakieś święto. Nawet w taki dzień traktowali mnie jak piąte koło u wozu, więc motywacja do rozmowy ze mnie uleciała... Chyba potrzebuję jeszcze pogadać z psychologiem o swoich obawach, w piątek do niego idę. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Aniu ja Ciebie rozumiem w tej trudnej relacji z rodzicami. Chociaż u mnie to jest na odwrót-albo raczej było? Owszem może nie byłam nigdy wyjątkowo śmiałym i odważnym dzieckiem,ale jednak potrafiłam mając 10 lat sama dojeżdżać do szkoły z dwoma przesiadkami,a trasa ta zajmowała mi godzinę w jedną stronę-a to był czas jak nie miało się komórek itp. I dawałam radę. Ale potem rodzice przeżyli trudną sytuację-tu chodziło i firmę taty, były spore problemy, i rodzice tracąc poczucie bezpieczeństwa obarczyli nas tym. Moja siostra jest silna i ona z tym sobie poradziła, mój brat był wtedy przedszkolakiem,więc nie bardzo go to obeszło, najbardziej przeżyłam to ja. Rodzice wtedy też zmienili swoje zachowanie, stali się nad wyraz nadopiekuńczy. Niestety ja jestem zbyt wrażliwa i tak powoli ta strefa bezpieczeństwa mi się ograniczała. I tak jak Agata miała z tym problem, tak ja bardzo przeżywałam fakt,że rodzice gdzieś jadą. Normalnie studentka mając wolne mieszkanie na weekend powinna się cieszyć,a ja trzęsłam się ze strachu i błagałam babcię by ze mną siedziała. Dla mnie tą bezpieczną przystanią stało się nawet nie mieszkanie, a właśnie rodzice. Mogłam jeździć z tatą na zajęcia, wiedząc,że on jest gdzieś niedaleko mogłam tam cały dzień spędzić, jechałam na wakacje, chodziłam na zakupy,ale tylko z nimi-sama broń Boże. I jak zostawałam sama w domu to była masakra, rodzice mogli podjechać na cmentarz, a ja dostawałam ataku paniki,bo ich nie ma. Ale teraz na nowo buduję swoją pewność siebie. W sobotę właśnie podjechaliśmy z rodzicami i ciocią na cmentarz, bo już niebawem 1 listopad i liście trzeba było zgrabić, a to wyprawa na 30 km, więc byłam zadowolona,że dałam radę. Ale też trochę się przeziębiłam,więc siedziałam potem w domu. I to też była jakaś lekcja, bo w niedzielę rodzice jechali na wycieczkę, 250 km w jedną stronę, i wiadomo,że choćbym płakała jak szalona nie wrócą za 5 minut. Ale jestem z siebie dumna,bo oni pojechali, a ja ani razu nie poczułam się niepewnie. Na spokojnie wytłumaczyłam sobie,że mam miłych sąsiadów,że babcia jest 2 km stąd,że ciocia jest niedaleko itp. A tak to walczę z katarem, i wychodzę tylko na szybkie zakupy. Trochę się boję zawsze po chorobie czy dam radę, bo jednak takie przerwy trochę mnie z równowagi wytrącają, ale jakoś daję radę:) Aniu musisz odrobić tę lekcję i doprowadzić sprawy z rodzicami do końca, ja wiem z własnego doświadczenia,że trzeba być szczerym, bo to jest bardzo istotny element terapii. Joasiu lubię też takie jesienne spacery, na pewno było bardzo sympatycznie. A jak z siostrą, lepiej? Marta bardzo dobrze,że się nie poddajesz, i zaczynasz olewać objawy, racjonalnie tłumacząc sobie,że nie ma się czego bać. To ważny krok:) Michalina takie unieruchomienie na pewno nie jest przyjemne. Ale właśnie, dzieci szybciej się *regenerują*, mam nadzieję,że niebawem córce zdejmą gips i wszystko wróci do równowagi. Mam nadzieję Agata,że wyjazd i rodzinne świętowanie-chociaż trochę przerażające miło Ci upływają. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Ja też Maniu po paru dniach w domu mam lekki niepokój,ale nie przed samym wyjściem tylko czy dam radę. Tak jakbym miała zapomnieć jak się wychodzi z domu;) Wczoraj teściowa przyszła, przyniosła naleśniki, i powiedziała,że ona posiedzi z dziewczynami a ja mam sobie wyjść i zrobić wolne. Strasznie mi to było potrzebne, poszłam do Rossmanna po lakier do paznokci, jakieś cienie i do cukierni na drugim końcu miasta po ulubione ciastka. Po drodze szłam przez park, i od razu humor mi się poprawił-że wyszłam, i że w zasadzie poza taką lekką niepewnością czy będzie dobrze było bardzo miło. Aniu jutro mamy kontrolę z Igą, powiedzieli nam,że u dziecka 3-4 tygodnie to trwać może, ale mała od paru dni narzeka,że ją swędzi, i zaczyna boleć. Nie wiem, może to znak,że się wszystko zrasta? Maniu u mnie taką osobą był mój tata, to znaczy on był moim wielkim autorytetem i opoką, i jak go zabrakło zupełnie się rozsypałam, stąd te lęki i zaburzone poczucie bezpieczeństwa. Aniu spóźnione życzenia urodzinowe. A na rozmowę z mamą koniecznie musisz znaleźć czas. To jest konieczne, wiem,że to będzie trudne, ale tu chodzi o Twoje zdrowie. Asiu dobrze,że mogłaś się odstresować ;) A jak wizyta u siostry, z nią już lepiej? Marta ja liście uwielbiam,ale właśnie w parku, odkąd sama je zgarniam tylko mnie denerwują-te z ogrodu :) I gratuluję opanowania w chwili lęku. Świetnie sobie radzisz:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×