Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Witam was przed weekendem:) Agata ja myśle ze oprocz ziõl to sa tez rozne diety ktore przed okresemsie stosuje i tez pomagaja bo jak wiadomo nie wszystko mozna jesc przed okresem sa tam jakies zakazane i przyprawy i slodycze trzeba by bylo o tym poczytac a i zalezy czy bierzesz pigulki anty.. moja znajoma miala z tym straszne przeboje jak nie bolesne miesiaczki to przytyla a nawet raz jej wąsy zaczely rosnac w koncu zrezygnowala z nich i wszystko sie ustabilizowalo.... Isia ja to nie wiem jak mam Cie wesprzec dziewczyny maja wieksze doswiadczenie w walce z choroba ja jestem w trakcie i powiem Ci zemoglybysmy sobie reke podac:) jak przestalam sobie wciskac ze zemdleje to zaczelam sobie wmawiac ze zwariuje i np zaczne biegac po ulicy i zaczepiac ludzi......wymyslilam sobie wglowie co by bylo jakbym zaczela nagle tańczyc na ulicy i zaczelam sie z tego smiac;) juz o tym nie mysle to mój mózg i ja bede decydowac co robie!!!!! Bedzie dobrze zobaczysz ja mysle ze tak jak u mnie musi uplynac czas tak jak dziewczyy mowia trzeba zrozumiec chorobe i zaakceptowac ja...ze tez ja to mówie!!??;) ale to prawda...ja przede wszystkim sie uspokoilam i to mi pomoglo......no i odrzucenie alkoholu wieeeele mi dało;) Wczoraj pierwszy raz od roku zostalam sama w domu na nc maz mial nocke w pracy. Zrobilam sobie wieczór spa i obejrzalam film pozno polozylam sie do łozka zero lękow zrelaksowalam sie w wannie z kotem;) aha i codo psychiatry to nie bylam. Przemyslalam wszystko i popisalam do paru psychologow i wybralam jedna Pania z mojej miejscowosci zajmuje sie naszym zaburzenie. Mam wizyte w środe juz sie nie moge doczekac naprawde mam wielka chec skonczyc z tym juz tak naprawde i ostatecnie;) a dzis bylam z mezem na dlllugim spacerze pieszo z corka po zakupy i pozniej kazalam mu zrobic obiad a sama zostalam z mala na dworzu;) mily dzien:)

Odnośnik do komentarza

U mnie dziewczyny w zasadzie nic nowego, ciągle chorobowo, ale już bardziej spokojniej. Ja zajmuję się zaopatrzeniem,nie wiem od kiedy,ale zauważyłam dziewczyny taki moment,że zakupy znów stały się wielką przyjemnością dla mnie, nawet takie proste, codzienne wizyty w piekarni ;) Marta a od kiedy ta szkoła Ci się zaczyna? Z takim optymizmem jaki teraz masz i energią na pewno dasz sobie świetnie radę:) Agata Ty dużo robisz, nawet jak nie masz zbyt wielu planów;) Asiu może znów musisz zacząć brać coś na odporność, nie wiem może to rzeczywiście jakieś braki, w każdym razie pamiętam,że rzeczywiście sporo chorujesz i warto się zatroszczyć o siebie na jesień. Julka z moją starszą córką problemów nie mieliśmy większych, a młodszy egzemplarz nieraz testuje nasz nerwy, a to celiakia, a to ciągle infekcje. Na szczęście nie spanikowałam zupełnie. A jak u Was zdrówko, mam nadzieję,że lepiej? Aniu jestem pod wrażeniem Twoich postępów, i nawet nowa droga do pracy problemów Ci nie przysporzyła-brawo:) Isia nie wiem czy jest magiczna metoda, wiem,że tak jak pisze Marta-która była w naprawdę kiepskim stanie-zgodzisz się ze mną Marta :) A teraz to zupełnie inna osoba, właśnie akceptacja, wiedza o chorobie, nie banie się jej, nie uciekanie przed atakiem,próby i chęć wyzdrowienia. Trzymam kciuki. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny mają racje, ja ogromną zmianę widzę u Marty, czytając jej wpisy. Kiedyś były pełne goryczy, żalu, a teraz? Całkiem inna osóbka, która wierzy w to że całkowicie pożegna lęki, nastawienie jest NAJWAŻNIEJSZE. No i oczywiście praca nad sobą i konsekwentność w wychodzeniu itp :) Isiu musisz poczytać te książki co dziewczyny CI radziły, to jest pierwszy krok w przód. W sumie to drugi! Pierwszy to to, że jesteś tu z nami i chcesz poradzić sobie z tą przypadłością a nie chowasz się w 4 ścianach obrażona na cały świat. Ja jak czytałam swoje wpisy sprzed roku ( około 325 strony na forum) widziałam jaka byłam zrozpaczona że to właśnie mnie spotkało... Tyle, że w tej chorobie wszystko zależy od NAS samych i to jest jej wielkim plusem. Powiedzmy nowotwór, czy inne straszne choroby wymagają wiary, ale wiadomo to choroby fizyczne... Aniu widzę, że przekonałaś się do psychologa, to bardzo dobrze.. zresztą widzę też, że gorszy okres odszedł w niepamięć i coraz lepiej się czujesz. Dziewczyny jeszcze raz dużo zdrówka!! Co u mnie? Dzisiaj mija ostatni dzień mojego wolnego w Kozienicach. Bus do Warszawy mam o 16, a o 18 umówiłam się z moim, idziemy po kurtkę dla mnie na jesień, do galerii w samym centrum stolicy, musi być dobrze :) Czas w Kozienicach spędzony intensywnie. Wczoraj ponad godzinę od 22 nie było światła, prądu i wody w całym mieście, na początku się przestraszyłam, bo nie lubię ciemności, ale jakoś sobie poradziłam z latarką :D Co do obrony to mam 30 września, mam nadzieję, że będziecie trzymać za mnie kciuki. Niedługo jadę z tatą do apteki po leki dla mamy i po upatrzony sweterek. Później wspólny obiad no i powrót do stolicy. Miłego weekendu :)))

Odnośnik do komentarza

Michalinko bardzo się cieszę, że znów cieszą Cię wizyty w sklepach i nie traktujesz wyjść jako zła koniecznego, to objaw powrotu do zdrowia :) Marta widać w Tobie dużą zmianę, jesteś bardzo pozytywnie nastawiona do życia i do walki z lękiem, a jednocześnie potrafisz go zaakceptować - jestem pod ogromnym wrażeniem. Agata super, że po przerwie spowodowanej bolesnym okresem tak po prostu spędziłaś prawie cały dzień poza domem :) Ty jesteś już zupełnie zdrowa. Asiu i jak wczorajsze wyjście po córę? Już lepiej? Faktycznie warto żebyś się rozejrzała za jakimiś witaminami na wzmocnienie, jesień to ciężki okres i łatwo złapać jakąś infekcję. Isiu dziewczyny dobrze piszą, akceptacja polega na tym, że nie przejmujesz się tym, co będzie, jeśli dostaniesz gdzieś ataku i zemdlejesz albo zaczniesz się dziwnie zachowywać, nie boisz się tego - bo tak naprawdę każdemu może się to przydarzyć i jak napisała Asia, nie jesteśmy żadnymi celebrytami, żeby później jakieś gazety rozpisywały się o naszych kłopotach - ile razy ja widziałam jak ktoś np. zasłabł w tramwaju i następnego dnia już nie byłabym w stanie rozpoznać tej samej osoby. Z nami jest tak samo. Kiedy zaczynasz tak patrzeć na swoje dolegliwości, przestajesz się bać ataku, a to zmniejsza ich częstotliwość, a ostatecznie w ogóle je eliminuje. Mój psycholog wczoraj powiedział, że chciałby, żebym spróbowała nie myśleć o sobie jako o *chorej*, bo on widzi, że mi taki sposób myślenia szkodzi. On powiedział, że nie patrzy na mnie jak na osobę chorą, bo dla niego chory to osoba z depresją albo schizofrenią. Ja po prostu mam lęki, których mogę się pozbyć raz na zawsze, tylko przede wszystkim nie mam traktować tego w kategorii choroby, tylko lęku, fobii. Nie wiem, czy na każdego to zadziała, ale jak to powiedział to poczułam trochę ulgę, jakby zeszły ze mnie emocje. Może Ty też spróbuj spojrzeć na siebie w ten sposób -nie jako na chorą, co u wielu osób (np. u mnie) łatwo przekłada się na użalanie nad sobą, tylko jako na osobę z lękami i fobią, które można odciąć i wyplenić. Julia i jak wizyta w urzędzie? Kurczę długo Was trzyma przeziębienie, współczuje. U mnie wczoraj niezły dzień, w pracy większość czasu było ok, w połowie dnia taka dziewczyna, która pracuje z nami od niedawna zaczęła mnie przy wszystkich wypytywać, co moi rodzice i rodzeństwo na przeprowadzkę, próbowałam jakoś wymijająco odpowiadać, ale ona drążyła dalej (nie jest zbyt taktowna) więc w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam jej, jak jest, co zamknęło jej usta, a we mnie wezbrały emocje i zalał mnie lęk, ale pozwoliłam mu być, i po krótkim czasie minął. Po pracy poszłam pieszo do psychologa, pracowaliśmy nad kolejnymi moimi przekonaniami i chyba znaleźliśmy przyczynę moich lęków. O dziwo nie są to rodzice (a przynajmniej nie głównie), ale historia, o której zapomniałam, a która przypomniała mi się po ostatniej wizycie - rok temu byliśmy z chłopakiem i koleżanką na spacerze nad jeziorem, dość daleko od Poznania, i zupełnie pod koniec, jak siedzieliśmy nad brzegiem i pilismy piwo, przyczepiło się do nas dwóch naćpanych dresów, próbowali pobić mojego chłopaka, krzyczeli na mnie i tę koleżankę, rzucali w nas kłodami drewna, na szczęście udało nam się uciec, ale rzeczywiście od tego czasu zaczęłam się robić bardzo ostrożna, zaczęłam się bać sama wracać z imprez (wcześniej potrafiłam sama o 3 w nocy iść na nocny autobus przez pół miasta) itd. Powiem Wam, że pod koniec wizyty wczoraj, jak to wszystko opowiedziałam, to poczułam tak silny zjazd emocji, że aż mi się w głowie zakręciło i poczułam niepokój. Psycholog powiedział, że to bardzo dobrze, bo to znaczy, że poruszyliśmy temat, który naprawdę musiał głęboko we mnie tkwić i że to może być bardzo dobry trop. Potem, mimo tych silnych emocji, poszłam na przystanek autobusowy i pojechałam do chłopaka (a to dość daleko, dobre 45 minut). Dzisiaj jedziemy do Castoramy po kilka drobiazgów typu wieszak na ręczniki, szafka do łazienki itd., a potem chyba zaczniemy skręcać meble, które przywieźli nam w czwartek. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam, Zacznę od Marty....wiesz, gdy czytam to, co teraz piszesz to często nie mogę uwierzyć że ty i *tamta* Marta to te same osoby. Nie przestajesz mnie zaskakiwać oczywiście bardzo pozytywnie. Ja mam wrażenie, że nie tylko postawa w stosunku do lęków się w Tobie zmieniła. Jest tak jakbyś ogólnie dojrzała, była spokojniejsza, bardziej pewna siebie miała chęć i energię. Tak wielkie przemiany nie obserwuje się często. Szczerze, to jestem o Ciebie spokojna masz w sobie bardzo duże możliwości, uważam, że Twoja praca nad sobą była i jest ogromna. Byle tak dalej trzymam kciuki i wierzę, że nie raz nas tu jeszcze zaskoczysz. A co do antykoncepcyjnych to nie zażywam, z tą dietą wiem ale niestety tu przegrywa moja słaba wola, często przed okresem właśnie ciągnie mnie do tego czego jeść nie powinnam i niestety nie zawsze potrafię sobie odmówić... Michalinko ja pamiętam też ten moment jak zakupy znów zaczęły być przyjemnością. Świetnie, że tak się czujesz :). Madziu świetnie sobie radzisz i co najważniejsze Twoje nastawienie jest bardzo, bardzo dobre. Widać, że zamiast uciekać chcesz się mierzyć z chorobą, podejmujesz wyzwania i wiesz jak z nich zwycięzko wyjść, super. Aniu super, że znalazłaś tak wspaniałego psychologa, który wie jak z Tobą rozmawiać, ma dobre podejście. Musi mieć bo robicie naprawdę wielkie postępy. 3 spotkanie a tylu rzeczy się o sobie dowiedziałaś. Moim zdaniem nie będziesz żałować tej decyzji i dzięki za te słowa -żeby siebie nie traktować jako chorą tylko osobę z lękiem. W sumie widzę, że dla mnie to też by było przydatne. Często jeszcze myślę o sobie jak o osobie chorej, myślę, że powoli powinnam porzucać to myślenie na takie właśnie o jakim mówi Twój psycholog. Tego wydarzenia sprzed roku bardzo Ci współczuję, ale wspaniale, że udało się do niego dotrzeć i jakaś część emocji została uwolniona. Na prawdę trafiłaś na świetnego fachowca. Madziu co do policystycznych to ja jakiś szczególnych objawów nie miałam wąsy mi nie rosną ani nic w tym stylu ;) po prosu jakoś w zimie mocno mi się rozregulowały miesiączki- wcześniej one były coraz bardziej obfite, bolesne i takie nieco nieprzewidywalne ale jak się rozregulowały to już w ogóle kosmos. 2 tygodnie okresu potem kilka dni spokoju i znowu plamienie i 2 dni spokoju i znowu jakby okres się zaczynał. Od razu pognałam do ginekologa ale ten bez niczego chciał zapisywać tabletki więc udałam się prywatnie do ginekologa-endokrynologa najlepszego jakiego znalazłam on zlecił wszystkie badania i na podstawie hormonów i badania okazało się że to wygląda na policystyczne jajniki. Teraz tylko muszę co jakiś czas się badać i obserwować sytuację, na razie leków nie przyjmuje. Prawdopodobnie w najbliższym czasie odwiedzę ginekologa tu i zobaczymy co on/ona powie. A ja dziewczynki już odżyłam. Mąż w pracy bo w tym biurze to też w soboty pracują. Ja wzięłam się za sprzątanie porządne. Tu jest co sprzątać bo mieszkania w Tr. standardowo są wielkie. W Polsce 50-60 metrów hop siup się sprzątało a tu 130 to już jakby dom...Robię sobie więc przerwy bo nie przyzwyczajona jestem ale w sumie tylko podłoga mi została reszta już lśni :). Jutro mąż obiecał kino. Auta pewnie mieć nie będziemy więc komunikacją dojedziemy ale powiem wam że już od dłuższego czasu nie obchodzi mnie czy autem jedziemy czy komunikacją- myślę, że tak na mnie wpłynął ten miesiąc bez auta nad morzem, ok. idę myć tą podłogę Pozdrawiam was :)

Odnośnik do komentarza

Ależ sporo do czytania:) Mam nadzieję,że nadrobię, bo wpadłam tylko z takim ogłoszeniem, że na chwilę znikam, w sumie to nie wiem na jaką chwilę,ale w rodzinie siostry trochę spraw się pokomplikowało zdrowotnych, i wstępnie do października będę musiała zająć się jej dziećmi, a,że to małe dzieciaczki to pracy będzie co niemiara, do tego dom, Zosia, i akurat jak na złość dostałam dwa tłumaczenia, także pewnie przez jakiś czas komputer będzie ostatnią rzeczą jaką będą otwierać. Mam nadzieję,że u Was będzie spokojnie i co najważniejsze-bez lęków;)A mi możecie trochę siły pożyczyć, bo szykuje się gorący okres;)

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję Asiu,że Twoja siostra szybko wróci do formy, a na teraz rzeczywiście sporo energii Ci się przyda ;) Agata ja mam naszą górę równe bite 111 metrów, plus korytarze na dole, i ogród do ogarnięcia,a jeszcze dzieci mi przeszkadzają, nie mam jak dobrze tego posprzątać, co uporam się z łazienką, zaraz ktoś nabrudzi;) Napisz jak udała się droga do kina:) Aniu jestem pod wrażeniem i Twojego psychologa i Ciebie. Widać,że bardzo Tobie służą te spotkania-oby tak dalej:) A kiedy ostateczna przeprowadzka? Madziu cieszę się,że pobyt w Kozienicach upłynął tak miło :) Już trzymamy kciuki za Twoją obronę:) Julka co tam u Ciebie? Mam nadzieję,że zdrówko wróciło. Ja dalej zajmuję się chorym dzieckiem, więc jakichś wielkich możliwości nie mam na razie, mam nadzieję,że małej szybko to minie, i znów będziemy mogły spacerować. A teraz trzeba męża odprawić do pracy, jedna dziewczyna chora,więc teraz ma więcej dyżurów:(

Odnośnik do komentarza

Agata no muszę przyznać, że psycholog mi się udał, szukałam w necie opinii o różnych specjalistach i akurat ten miał same dobre, plus blisko mojej pracy i specjalizuje się w nerwicach, depresji i fobiach, więc widać miałam do niego trafić :) Dodatkowym plusem jest to, że w *abonamencie* mam możliwość kontaktu z nim poza sesjami - w każdej chwili (poza godzinami nocnymi) mogę dzwonić, pisać sms-y albo mailować (oczywiście z umiarem, nie np. po 10 sms-ów dziennie), co też jest kojące. Nie zdarzyło mi się jeszcze korzystać z tego dodatkowego wsparcia, ale dobrze wiedzieć, że jest taka opcja. Na jego korzyść (dla mnie) działa też chyba to, że jest dość młody i taki dość bezpośredni, nie owija w bawełnę, i dzięki temu z różnymi moimi przekonaniami szybko się rozprawiamy, nie dyskutujemy o nich godzinami. Mojej terapii też nie planuje na jakoś bardzo długo, ostatnio stwierdził że bardzo możliwe że jeszcze dwa - trzy spotkania i uporamy się z moim lękiem, ale oczywiście to płynna granica.A jak było w kinie? Powiem Ci jeszcze, że dla mnie w ogóle nie ma dużej róznicy, czy jadę gdzieś komunikacją czy autem, jak mam problem z lękiem to on tak samo mnie trzyma w samochodzie jak w tramwaju, tak samo chcę wysiadać i uciekać. Asiu życzę Ci bardzo dużo siły i energii, i Twojej rodzinie także, mam nadzieję, że zły czas szybko minie. Michalinko widzę że nadal masz szpital w domu. Oby szybko się uspokoiło :) A co do przeprowadzki, to powiem szczerze że nie wiem, niby miał to być koniec września/początek października, a już teraz widać, że raczej chyba połowa października... tak to się odwleka, mimo że prawie wszystko już jest zrobione. Dzisiaj się o to nawet pokłóciłam z chłopakiem, bo ja bym chciała, żebyśmy się bardziej spięli i przyspieszyli, a on z takim ogromnym luzem do tego podchodzi i nie rozumie, co to za różnica czy wprowadzimy się w połowie października czy na początku listopada. Wczorajszy dzień zaliczam do bardzo udanych, wizyta w Castoramie bez problemu, a potem pojechaliśmy do nowego mieszkania i skręciliśmy część mebli. Potem poszliśmy na lody, a wieczór spędziliśmy u chłopaka. Dzisiaj kolejność odwrotna - najpierw skręcanie mebli, a potem Castorama, i w tej Castoramie czułam się średnio, ale to chyba kwestia pogody, ciśnienie chyba leci w dół, bo jestem bardzo senna, mimo że długo spałam, i jakaś taka zmulona się czuję, więc po prostu szybko kupiliśmy co mieliśmy kupić i chłopak pojechał do siebie, a ja relaksuję się w domu. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam w nowym tygodniu. U mnie tyle zajęć,że dziewczęta nie mam na nic czasu, przez weekend w ogóle nie podeszłam do komputera, pamiętacie,że chciałam z bratową założyć firmę, ale wtedy przyszła ta propozycja od koleżanki? Wiecie to był strzał w 10, zarobiłam pieniądze, i teraz dodając wkład bratowej i pomoc mężów,ale drobną możemy to rozkręcić. Ale jak wiadomo kosztuje to jednak sporo pracy i czasu. Będę tutaj wpadać by zobaczyć co u Was słychać bo bardzo Was polubiłam i zależy mi na Waszym dobrym samopoczuciu,ale będę teraz rzadko. Wiecie, dzieci,dom,własna firma, to są wyzwania. Jechałam pierwszy raz sama autem, były emocje,ale żyję, auto stoi całe, mąż zadowolony;)Powiem Wam,że mam w sobie mnóstwo siły i energii. Kto wie,może w ogóle bym jej nie odkryła gdyby nie agorafobia? Aniu cieszę się z dobrego psychologa, widać,że to kompetentny człowiek i fantastycznie na Ciebie wpływa :) Mam nadzieję,że bez problemów się wprowadzicie. Madziu i jak powrót do Warszawy? Mam nadzieję,że odpoczęłaś w domu i wspaniale się obronisz:) Michalina mam nadzieję,że szybko Ci córy wyzdrowieją. Agata ja swój dom zaczynam nienawidzić, kiedy przychodzi do sprzątania. Szczególnie to latanie piętro,parter, a jak zrobimy sobie w końcu poddasze to już w ogóle zażyczę sobie windę:) A jak tam wypad do kina? Marta mam nadzieję,że trafisz na takiego terapeutę jak Ania i jeszcze bardziej doda Ci on energii:) pozdrawiam, muszę wyruszać z dziećmi na kontrolę do lekarza.

Odnośnik do komentarza

Witam, Dziewczyny no co wy Asia tu dodatkowy etat z dziecmi Jula zaklada firme pusto sie bez was dziewczyny zrobi no jak to tak? Mam nadzieje ze tak calkowicie nie zapomnicie jednak...no ale Jula chce powiedziec, ze bede trzymac mocno kciuki zeby Ci sie udalo jak najlepiej i zeby firma przynosila same sukcesy i satysfakcje. Jestes prawdziwym wzorem dla dziewczyn z agorafobia. Rozwijasz sie w kazdej mozliwej dziedzinie i dajesz nam wspanialy przyklad. Asia tez teraz bedzie zajeta szalenie i brawo widze ze tlumaczenia tez sie rozkrecaja. aniu no to sprawnie idzie terapia brawo A my wczoraj nie bylismy w kinie zal nam bylo pogody a maz w sobotu w koncu poskladal nasze rowery do kupy i pojechalismy na wycieczke rowerowa. Tu mamy wspaniala trase okolo 40 km. wzdluz brzegu morza. Knajpki, ludzie, sliczne domki, pola az w koncu dojezdza sie do ogrodu zoologicznego. My az tak daleko nie dojechalismy ale i tak zrobilismy spory kawalek dzis wszystkie miesnie bola. :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam ja tez dzis na krotko. Chcialam przedewszystkim pogratulowac Julii;) wiem ze trudno bedzie ale pamietaj o odpoczynku w tym wszystkim bo teraz bedziesz miala wiele na glowie;) Aniu tez sie ciesze ze masz dobrego terapeute mam nadzieje ze mi sie tez ktos dobry trafi;) Michalina ja to mam jednego potworka i male mieszkanko i wiem ile to roboty w sprzataniu a ty dom ogrod i dwoje maluchow; podziwiam Cie;) chociaz mi przy remoncie ostatnim nad ranem jak spalam mala wyjela pigent i wysmarowala polowe mieszkania:( dywan do wyrzucenia facet w pralni nawet nie dal rady kanapy i fotel jakos dopralam ale slady widac;( siedzialam zmywalam i plakalam.......dzieci to potrafia narobic..... Jutro ide do psychologa mam nadzieje ze pomoze mi ta wizyta. Szczegolnie z tego powodu ze w sobote mam juz pierwsze zajecia od 8 do 16 albo i dluzej i niedziela tak samo....... dzis przyjechala do mnie przyjaciolka. Juz rano czulam sie zle, posprzatalam w domku przygotowalam obiad. Jak przyszla czulam sie jeszcze gorzej to dziwne ze po takim czasie leki wracaja.....posiedzialysmy i postanowilam isc na spacer czulam sie tragicznie ale wduchu powtarzalam sobie ze nic sie nie dzieje i nic mi sie nie stanie.....spacer trwal dwie godziny! Bylysmy nad morzem w parku w rossmanie i w netto! Mimo lęku dałam rade a moglam jej powiedziec i wrocilybysmy do domu czuje sukces znowu. A jak jej powiedzialam ze dostalam leku to byla zdziwiona..musialam jej wytlumaczyc ze przy napadzie nie chowam sie w krzakach i nie turlam ze strachu;p dalam rade;)

Odnośnik do komentarza

Julka chciałam właśnie zapytać czy porzuciłaś te plany,a tu proszę bardzo, decyzja i do roboty :) Mam nadzieję,że znajdziesz dla nas od czasu do czasu chwilę czasu, bo Twój przykład jest dla nas szalenie budujący:) Marta gratuluję tego spaceru, przekonałaś się,że nie taki lęk straszny jak go malują. Mam nadzieję,że będziesz zadowolona po wizycie u psychologa. A co do dzieci to moje mają zrywy, jednego dnia jest w miarę ok, ale następnego mażą po ścianach, plamią kanapy,czy obrusy. Kupiłam z mężem taką farbę, którą można malować,a raczej taką farbę po której kredą można rysować. Chcemy jedną ścianę tak pomalować, i niech dziewczyny się tam twórczo wyżywają. Tylko muszę męża do tego zagonić:) Agata 40 km to wielka wycieczka, bardzo Ci gratuluję. Na pewno widoki były wprost zachwycające:) Aniu Twój psycholog musi być świetnym fachowcem, bardzo służy Ci jego wsparcie. Mam nadzieję,że wprowadzicie się bez zbędnego opóźnienia. A u mnie? Powoli wychodzimy z chorób. Wczoraj powiedziałam sobie-idę do Rossmana i Tesco. Ale ostatnio siedziałam w domu tyle czasu,że najpierw wyszłam nawet bez torby na zakupy,bez presji,zobaczyć jak się będę czuła znów wśród ludzi. Było w porządku, wróciłam, i poszłam spokojnie na zakupy. A dziś piękne słońce, wezmę dziewczyny na mały spacer, krótki bo krótki,ale niech się dotlenią.

Odnośnik do komentarza

Julka rozkręcasz się, strach się bać, co będzie za kilka miesięcy :) Gratuluję pomysłu z firmą i jestem pewna, że doskonale sobie poradzisz :) Jesteś dla nas wszystkich doskonałym przykładem, że z naszą przypadłością można się skutecznie rozprawić. Zaglądaj do nas czasami :) Agata taka wycieczka to też niezłe wyzwanie, ale dla Ciebie to już chyba nie ma wyzwań nie do pokonania ;) Marta bardzo Ci gratuluję tego spaceru, nie sztuką jest wyjść, kiedy czujemy się dobrze, ale wtedy, kiedy dopada nas lęk się nie poddać. Ty poradziłaś sobie świetnie. I jak było u psychologa? Michalinko cieszę się, że wyjście po dłuższej przerwie przebiegło bez zakłóceń. Fajny pomysł z tym pomalowaniem ściany jak tablicy :) gdybym miała coś takiego jako dziecko byłabym zachwycona :) U mnie wczoraj w pracy ok, dodatkowo niespodziewanie dostaliśmy zaproszenie do kina na przegląd spektakli teatru telewizji, wczoraj był pierwszy film z cyklu, a po nim spotkanie z aktorami, którzy w nim grali 30 lat temu ponad (są z poznańskiego teatru). Wahałam się czy iść, bo jednak wiecie, ze zwykłego kina w każdej chwili można wyjść, a tu nie bardzo, ale poszłam i nie żałuję. Co prawda na początku się trochę zestresowałam, bo to małe, niszowe kino i rzędy foteli mają wejście tylko z jednej strony, więc jakby się chciało wyjść to trzeba się przez cały rząd przepychać i potem przedefilować przed ekranem, ale jak film się zaczął to już się tak na tym nie skupiałam, nie byłam zupełnie swobodna, ale nie było źle. W czasie tego spotkania z aktorami było trochę gorzej, bo światła zapalone, oni siedzieli na dole, vis a vis publiczności i już w ogóle nie szłoby wyjść, miałam parę nerwowych momentów, ale dotrwaliśmy do końca. Podróż autobusem do domu z centrum miasta zupełnie ok, tylko głodna byłam okropnie, bo nie zdążyłam zjeść obiadu przed wyjściem do tego kina i cały dzień byłam na paru kanapkach. Dzisiaj z kolei rano miałam trochę problemy z żołądkiem, nawet się zastanawiałam, czy nie zostać w domu, ale że miałam dwa szkolenia poprowadzić i nie chciałam tego zrzucać na koleżanki to się przełamałam i mimo że parę razy chciałam wiać z autobusu to poczucie obowiązku zwyciężyło. W połowie dnia pracy znów żołądek dał mi się we znaki, ale przeczekałam to i nie wyszłam wcześniej do domu. Teraz już relaks w domu :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

I nastała cisza na forum:p co z wami kobietki?? Ja bylam dzis u Pani psycholog porozmawiałyśmy sobie mam prowadzic dziennik zapisywac kiedy doznalam ataku i jakie byly przyczyny i odczucia towarzyszace atakowi. I zaznajomilam sie z technikami relaksacyjnymi a to nawet mi sie bardzo spodobalo dawno nie czulam sie tak rozluzniona..... i mam stopniowo przerwac branie leków nie wiem nawet jak sie za to wziasc zaczne juz jutro im szybciej tym lepiej mam nadzieje ze moj organizm nierozreguluje sie od tego bo w weekend szkola a naprawde mi zalezy......... wczoraj bylam na zakupach z córa a jak wrocilam to poszlysmy jeszcze wyrzucic smieci i jakos tak poszlam z nia na maly spacerek o dziwo czulam sie spokojnie;) dzis tylko wizyta a po niej samotne zakupki w osiedlowym sklepie. Mąz musial isc na noc do pracy wiec siedze samotnie w domu. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Michalinko widać, że przerwy w wychodzeniu nie robią Ci już większej różnicy. Co do tej farby moi znajomi zrobili sobie w domu coś takiego w kuchni nad kuchenką i na całej długości pomiędzy meblami- tam gdzie ludzie najczęściej płytki kuchenne kładą. Piszą tam przepisy, jakieś miłe słowa sobie, rysunki, moim zdaniem to wygląda super więc popieram pomysł jak najbardziej :). Aniu super sobie radzisz ten teatr to faktycznie nie byle jakie wyzwanie bo wyjście z niego dośc krępujące a sama sytuacja przymusu wpływa na nas przecież już stresująco także fajnie że nie opanował Cię strach, wszystko miałaś pod kontrolą i bardzo dobrze że próbujesz tylu nowych rzeczy Jak się dalej czujesz? Moja koleżanka z Turcji teraz właśnie jest w Poznaniu na targach także nie daleko :). Marta bo to tak jest, że jak coś się zbliża tak jak ta Twoja szkoła to my o tym częściej myślimy, zastanawiamy się jak to będzie, czy sobie poradzimy itd. w związku z tym natężeniem myśli bywa że i przychodzi więcej myśli zwłaszcza tych lękowych i stąd już niedaleka droga do tego żeby czuć więcej lęku. Zobacz na to z tej strony- gdybyś o tym myślała z większym spokojem i pewnością i ze świadomością- dam radę przecież tyle już zrobiłam to i teraz sobie poradzę to podejrzewam że żadne niepokoje by się nie zdarzały. To jest tak jak Jula pisała my same sobie to robimy. I to nie jest tak że lęki po takim długim czasie znów przychodzą to jest raczej tak że umysł uchwycił się czegoś lękowego i otworzył furtkę dla lęku ja tak to postrzegam. Ale skoro jesteś w stanie sprowadzić na siebie lęk to i jesteś w stanie wprowadzić się w stan spokoju i pewności. Tak jak uczysz się powoli na terapii. Oczywiście nie od razu Kraków zbudowano, wszystko po kolei, tylko nie zadręczaj się myśl raczej w ten sposób- jest to próba, zawsze mogę wyjść, jestem wśród ludzi i jeśli coś mi się stanie ktoś mi pomoże, to tylko moje myśli itd. Trzymam kciuki :) Joasiu, Jula odkąd zaczęłam tu pisać prawie 2 lata temu to wy byłyście od początku. Był taki czas że byłyśmy tylko we 3 i tak we 3 sobie pisałyśmy. Jesteście mi szczególnie bliskie i powiem szczerze, że ze smutkiem przyjmuję waszą nieobecność na forum. Joasia jeszcze wiem że planuje znów pisać od pażdziernika ale jak się potoczy Twoja i siostry sytuacja na razie nie wiem a Jula to już w ogóle- tak nagle znikła. Była pisała prawie codziennie a tu nagle znika i nie wiadomo kiedy i jak często będzie pisać i czy w ogóle....Dziewczyny ja wiem że takie jest życie tak to już jest ale tylko chciałam napisać, że mi was brakuje i świadomość tego że możecie być teraz bardzo rzadko na forum zasmuca mnie :(. To tyle...oczywiście, życzę wam wszystkiego co najlepsze.:) A u mnie....wszystko dobrze, bardzo dobrze powiedziałabym. Codziennie szkoła do której dojazdy i przyjazdy stały się już po prostu przyjemnością. Wczoraj byłam u fryzjera poprawić kolor sama oczywiście, żadnego problemu. Potem poszłam do biura szwagierki, chcieliśmy zjeść wszyscy razem coś słodkiego do herbaty więc zabrałam kilka drobnych i wyszłam- piekarnia niedaleko, ale okazało się, że ona już zamknięta więc na luzie pomaszerowałam do samego centrum do innej piekarni a przy sobie miałam kilka drobnych, ani telefonu, ani portfela nic i bez problemu a wieczorem znów wybraliśmy się z mężem na rowery...A dziś po zajęciach poszłam znowu z koleżankami z kursu na lunch-upłynęły nam 2 godziny, było bardzo fajnie. Potem zrobiłam zakupy, wróciłam do domu i jestem w trakcie robienia kopytek bo jutro mamy ostatni dzień tego kursu od poniedziałku już kolejny poziom tak ten czas leci i jutro robimy taki spokojny dzień- każdy ma przynieść jakieś danie ze swojej kuchni, będziemy jeść rozmawiać, słuchac muzyki itd. Ja robię kopytka, ale do nich zrobię jeszcze pomidorowy sos posypię serem i zapiekę :). Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Marta zgadzam się z tym co pisze Agata - w większości same prowokujemy swoje lęki i potrafimy się doprowadzić do takiego stanu, że czujemy się beznadziejnie, a gdybyśmy się niepotrzebnie nie nakręcały to byłoby zupełnie inaczej. Trzymam mocno kciuki za Twoją szkołę, bardzo się postaraj nie spinać niepotrzebnie, a jeśli lęki się pojawią - nie zwracać na nie nadmiernej uwagi, to najlepszy sposób. Pomysł z prowadzeniem dziennika jest fajny, psycholog (jak i Ty sama) może się z niego sporo dowiedzieć o źródłach lęku - mój też kazał mi robić coś podobnego na pierwszej wizycie. Agata u Ciebie widzę super, tyle się dzieje :) Aż miło czytać. Wyjście bez telefonu, portfela... Dla mnie to myślę jeszcze długo nie będzie osiągalne. U mnie są chwile lepsze i gorsze, aczkolwiek ogólnie do przodu. W środę po pracy pojechaliśmy z chłopakiem do nowo otwartego centrum handlowego na drugi koniec miasta, bo miały być ogromne promocje na sprzęt RTV, którego musimy trochę nakupić. Tłumy były szalone, ale nie miałam lęków, tylko głodna byłam bardzo, bo nie zdążyłam nic zjeść po pracy, i przez to trochę słabo się czułam. Niestety, przez tłum odwiedzających z tych fantastycznych promocji nic nie zostało i wyszliśmy ze sklepu z pustymi rękami. Żeby jednak wyjazd nie był na próżno, podjechaliśmy do kolegi który mieszka niedaleko tego nowego centrum i zabraliśmy od niego telewizor, który nam odsprzedaje, po czym zawieźliśmy nowy nabytek do nowego mieszkania. Z kolei wczoraj w pracy towarzyszył mi lęk, nie przez cały dzień, ale przez dużą jego część. Do tego miałam uczucie zapchanych zatok, mimo że normalnie mogę oddychać przez nos, nie mam ani odrobiny kataru. Przez to trochę kręciło mi się w głowie, zwłaszcza jak wracałam do domu, i przez chwilę czułam, że zbliża się panika, ale ją opanowałam. Po południu pojechałam z chłopakiem do nowego mieszkania, gdzie mieliśmy parę drobiazgów do zrobienia i niestety okazało się, że z kaloryfera w kuchni cieknie woda, i prawdopodobnie trzeba będzie wymienić termostaty we wszystkich kaloryferach, więc kolejne wydatki :/ Dzisiaj rano w autobusie też czułam się średnio, te lekkie zawroty głowy i co za tym idzie lekkie mdłości, ale dojechałam do pracy. W tym tygodniu nie mam wizyty u psychologa, bo jest na urlopie, tak więc po pracy relaks w domu. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Ale tu cicho....no nic trzeba się będzie zacząć przyzwyczajać pewnie :( Aniu współczuje problemów z remontem macie stare mieszkanie to zazwyczaj więcej pracy jak w nowym. Wiele rzeczy do wymiany, naprawy do tego ciężko się remontuje bo zazwyczaj ściany nierówne itd. No ale po wszystkim efekt na pewno będzie super, zobaczysz czas szybko zleci. Teraz to pewnie głównie tym remontem żyjecie. Marta daj znać jak tam pierwszy dzień w szkole :), mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i szybko się odnajdziesz w nowym miejscu :). Madziu, Michalinko co u was? U mnie wszystko dobrze, po staremu, szkoła powroty, dom. Wczoraj odwiedziła mnie koleżanka, spędziłyśmy fajny, babski wieczór i jakoś leci. Mąż dostał pierwsze zlecenie pracy w swoim biznesie. Będzie pośredniczył w sprzedaży maszyn z japońskiej firmy na jedną z tutejszych farm, więc się cieszymy. Ja zaczęłam się rozglądać za jakimś wolontariatem, koleżanka ma się dla mnie popytać, zobaczymy może coś ciekawego uda się nam znależć. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Faktycznie strasznie tu cicho... Aż dziwnie, jak się zagląda... Agata masz rację z tym starym mieszkaniem, ściany są krzywe że aż się wierzyć nie chce, jak się przykłada poziomicę, drzwi musieliśmy specjalnie dopasowywać do starych futryn, trzeba było wymienić caluteńką elektrykę i inne takie smaczki, których pewnie w nowym budownictwie by nie było, no ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Mnie tylko drażni, że mój chłopak tak swobodnie do tego podchodzi, tak jakby jemu nie robiło różnicy, kiedy się wprowadzimy - czy to będzie za tydzień, dwa czy jeszcze dłużej. Wszystkie moje koleżanki się dziwią, że to tak długo trwa, słyszę jak snują domysły typu *może on wcale nie chce z Tobą mieszkać* itd i zaczynam w to wierzyć. Oczywiście rozmawiałam z nim wielokrotnie i on zapewnia, że chce po prostu, żebyśmy wprowadzili się już do gotowego mieszkania, a nie takiego rozgrzebanego, że rzeczy będziemy trzymać w kartonach itd. ale jakoś jak ludzie chcą ze sobą mieszkać, to im zazwyczaj takie drobiazgi nie przeszkadzają, jest dyskomfort, ale jest i bycie razem. Nie wiem już sama co o tym myśleć, czuję że się od siebie oddalamy i już nie wiem, czy chcę żebyśmy razem zamieszkali. Bardzo się cieszę z tego zlecenia dla Twojego męża :) Mam nadzieję, że rozwinie się to w większą współpracę. A w jakiej dziedzinie szukasz wolontariatu? Praca z dziećmi, ze zwierzętami, czy bardziej jakiś bezpłatny staż w jakiejś firmie? Ja wczoraj w pracy cały dzień czułam się jakaś taka wycofana i trochę kręciło mi się w głowie, ale po pracy musiałam jeszcze podjechać na pętlę autobusową doładować bilet miesięczny, bo mi się wczoraj skończył i cały dzień jeździłam na gapę, a kary w Poznaniu najwyższe w Polsce, więc trzeba się pilnować. Zapomniałam jednak, że przecież studenci już się zjechali do miasta i będą chcieli wyrobić sobie karty miejskie, i jak zobaczyłam kolejkę na pętli to się przelękłam i nawet chciałam się wycofać, ale tego nie zrobiłam i mimo kiepskiego samopoczucia wytrzymałam prawie godzinę stojąc za tym biletem. Potem pojechałam już prosto do domu i odpoczywałam do końca dnia. Dzisiaj chyba tylko z chłopakiem się spotkam po południu, nadal mam ten problem z lekkimi zawrotami głowy, ale postaram się wyjść z domu.

Odnośnik do komentarza

Ja na moment wpadam dać znać,że jestem:) Tylko nie miałam dostępu do komputera, mąż jakiegoś wirusa przypadkiem wpuścił z jakąś grą, musieliśmy oddać do naprawy, i kolega męża właśnie wyszedł, komputer jest, i w końcu mogę poczytać co u Was. Ale to jutro, bo dziś już późno, a ja od 5 na nogach, coś moja córka po tej chorobie marudna się zrobiła, słabo śpi, a ja z nią.

Odnośnik do komentarza

Witam tez uwazam ze bez Juli to smutno na forum Ja wpadlam na chwike zeby sie niepochwalic..... nie poszlam do szkoly tak sie denerwowalam ze rozbolała mnie głowa do 3 nie mogłam usnac a nad ranem zaczelam wymiotowac;( bylam na siebie strasznie zla ale przypomnialy mi sie slowa psycholog ze wlasnie zla na siebie byc nie moge odpuszcze sobie te zjazd..... pojechalam w poludnie do szkoly sprawdzilam co i jak porozmawialam w sekretariacie zeby mi tematybprac mailem przesłali.......no trudno staram sie myslec ze nie bylam gotowa a nie ze sie poddalam.... Strasznie sie czuje przez to odstawianie lekow ale brne dalej staram sie uspokajac i rozluzniac i szczerze to mi ta metoda pomaga bylam dzis w zamian sama w markecie maz zostal w samochodzie i w paru sklepach u siebie w miescie dobrze ze z tym mamjuz lepiej;) zostal mi tylko problem samotnych podrozy i szkoly. Ide teraz spac bo głowa mi pęka z tego wszystkiego........

Odnośnik do komentarza

Agata powiem Ci,że najpierw zrobiło mi się miło,że ktoś za mną tęskni, a potem poczułam wściekłość. Jak zaczynałam tutaj pisać, byłam znerwicowaną kobietą siedzącą w domu, miałam maleńkie dzieci co spały w dzień a ja miałam mnóstwo wolnego czasu. Teraz mam w domu 4,5 i 2 latkę, które nie śpią w dzień, od 6 do 21 mam dzieci na głowie, pracowałaś w przedszkolu i możesz sobie wyobrazić co znaczy mieć dwójkę urwisów w domu, do tego pracuję, aby było taniej-własny biznes to kupa kasy nie mamy niani, ja pracuję z dziećmi, zero wytchnienia. Gotowanie, pranie, czy sprzątanie samo się nie zrobi. Wybaczcie ale żadna z Was nie łączy trzech etatów. Kończę dzień z dziećmi o 21, potem do 23 prasuję, sprzątam i gotuję, jak mam wolne 15 minut wolę posiedzieć z mężem czy to tak trudno zrozumieć? Gwarantuję Wam, że jak będziecie wracać z pracy, w domu dzieci, i dom, który trzeba ogarnąć komputer będzie ostatnią rzeczą na jaką miałybyście ochotę. Nie mówiłam,że znikam, będę, ale nie wiem czy raz w tygodniu, czy dwa, a może raz na dwa tygodnie. Nie wiem, jak będę miała wolną chwilę na pewno wpadnę. Ale fizycznie nie mam możliwości. Jak będziecie w takim pędzie jak ja teraz to zrozumiecie-bo ja Wam bardzo tego życzę. Im więcej się dzieje tym człowiek nie ma czasu na lęki, nerwice czy niepokoje. Teraz czuję się zupełnie normalnie i to jest piękne, i zamiast się cieszyć jakieś dąsy tutaj. Nie odchodzę dziewczęta, będę, ale rzadziej, na pewno nie dam rady być codziennie. Poza tym byliśmy z mężem sami na trzy dni na Mazurach, mąż mi zrobił prezent bo dawno nigdzie nie byliśmy. Było super :) A dziś mamy spęd rodzinny, i nie bardzo mi się chce :( Także dziewczyny ja do Was zaglądać będę, ale zrozumcie też moją sytuację, założenie kawiarni o jakiej marzę z bratową to ogrom pracy. Marta te lęki właśnie sama sprowadziłaś, kochana pomyśl sobie-pokonałam już taką drogę, cokolwiek się stanie ja dam radę. Nie nastawiaj się ani negatywnie, ani pozytywnie. Po prostu myśl o swojej sile, masz jej mnóstwo. Asiu jak tam siostra, mam nadzieję,że czuje się lepiej? Aniu mam nadzieję,że jeszcze moment i się wprowadzicie. A tej kolejki-gratuluję, to na pewno było wyzwanie. Agata mam nadzieję,że u Ciebie wszystko w porządku i trzymam kciuki za ten wolontariat. Dobrze pamiętam, Madzia ma jutro obronę? Wpadnę dziewczyny, obiecuję jak będę miała wolną chwilę :)

Odnośnik do komentarza

Jula zachodzę w głowę ale na prawdę nie mam pojęcia jak ty mogłaś to w taki sposób zrozumieć i wysnuć tego typu wnioski z tego wszystkiego...,* i zamiast się cieszyć jakieś dąsy tutaj*- przepraszam bardzo a kto się dąsa, kto ma pretensję, kto nie rozumie? Każda z nas się cieszy z Twoich sukcesów o czym zawsze Ci piszemy. Ja również to samo pisałam że super, że się rozwijasz we wszelkich możliwych kierunkach i że Ci życzę wszystkiego najlepszego...Gdzie tu są dąsy, proszę powiedz mi bo może ja ślepa jestem...a to, co napisałam to sens był taki- odkąd jestem tu, ty i Asia, (bo nie pisałam tego tylko i wyłącznie do Ciebie ale i do Asi) zawsze tu byłyście, przyzwyczaiłam się do tego, bardzo was obie polubiłam, stałyście się dla mnie częścią wychodzenia z choroby i wielkim wsparciem i z powodu takiego że będziecie rzadko ( a ciężko powiedzieć ile to rzadko może to być raz na 2 tygodnie ale i raz na pół roku, Asia pisała że w pażdzierniku ale wiadomo, że w takiej sytuacji w jakiej jest wszystko się może zmienić).. to zwyczajnie zrobiło mi się smutno i mi was brakuje. Czy to Cię aż tak doprowadziło do jak to nazwałaś *wściekłości* ? No przykro mi, już taka jestem przywiązuje się do ludzi... Ja ani od Ciebie ani od Joasi niczego nie żądam ani nie wymagam, macie swoje życie, swoje sprawy, swoje problemy i sukcesy ja to wszystko rozumiem nie rozumiem tylko dlaczego nie mogę napisać, że mi kogoś na forum brakuje? Nie mam do Ciebie żadnych pretensji o to co ty robisz i nie raz pisałyśmy, że Cię podziwiamy, że masz tyle energii, że to wszystko łączysz itd. Ja rozumiem tak jak mówisz co to jest z małymi dziećmi bo ja 7 godzin codziennie spędzałam z około 25 dziećmi ale przecież nigdy Ci nie pisał nikt że masz rzucić rodzinę dzieci, biznes masz siedzieć i pisać z nami. Każda rozumie Twoją sytuację ale z drugiej strony wydaje mi się, po takich wpisach -*Jak będziecie w takim pędzie jak ja teraz to zrozumiecie-bo ja Wam bardzo tego życzę. Im więcej się dzieje tym człowiek nie ma czasu na lęki, nerwice czy niepokoje.*-że chyba chcesz trochę powiedzieć: Ja robię to i to i tamto i jeszcze to i się dzięki temu super czuje nie mam nerwicy, ja jestem w pędzie a wy...no właśnie a my to co? Nie wiem ale po takim wpisie zaczęłam się zastanawiać co ty sobie o nas myślisz... Marta pogadaj o tej sytuacji ze szkołą z psychologiem..dobrze by było popracować nad tym *nakręcaniem się*, moim zdaniem w Twoim przypadku to tu może być przyczyna tego że się gorzej czujesz. Nie ma też co tego rozpamiętywać stało się i już. Teraz raczej trzeba wyciągnąć wnioski. Co Cię tak najbardziej przerażało w tej szkole? Jakie myśli krążyły po głowie? Co byłoby najgorsze dla Ciebie i dlaczego? Zapisz to sobie wszystko i pokaż psychologowi. Potraktuj to jako lekcję, coś się nie udało, czułaś lęk- to nie jest porażka a raczej lekcja. Uczysz się siebie, reakcji swojego organizmu, własnego sposobu myślenia często nieuświadamianego itd. Aniu gratuluje kolejki, ty masz wielką siłę woli i to jest bardzo ważne. Michalinko dobrze, że z komputerem już wszystko ok. Ja idę na rowery, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Mi się Agata wydaje,że Ty źle zrozumiałaś Julkę. Myślę,że poczuła się wyciągnięta do tablicy jakby musiała się tłumaczyć czemu nie może częściej tu zaglądać. Ja na jej miejscu bym tak to odebrała, to zdanie- a Jula to już w ogóle- tak nagle znikła. Była pisała prawie codziennie a tu nagle znika i nie wiadomo kiedy i jak często będzie pisać i czy w ogóle....Dziewczyny ja wiem że takie jest życie tak to już jest ale tylko chciałam napisać, że mi was brakuje i świadomość tego że możecie być teraz bardzo rzadko na forum zasmuca mnie :(. To tyle...oczywiście, życzę wam wszystkiego co najlepsze.:) Dlatego pewnie się zdenerwowała, bo pomyślała,że zamiast cieszyć się jej zdrowiem i pozytywną energią, którą mimo nawału obowiązków chciała się z nami dzielić to musi się tłumaczyć bo ktoś się przyzwyczaił do jej wpisów. Ja bym to tak odebrała. I ja Agata zdanie Julki rozumiem inaczej- ona chce byśmy też nie miały czasu na pisanie o nerwicy, tylko żebyśmy żyły normalnie i po prostu się z tego wyzwoliły. Nie wiem może ja ją rozumiem bo sama mam podobną sytuację, i wiem jak to ciężko bywa. Więc Agata, ja rozumiem Julkę, bo musiała się wytłumaczyć z tego,że nie ma czasu, a przecież codzienne pisanie na forum nie jest obowiązkiem. Zresztą zobacz Agatka ile osób, nawet założycielka, tutaj było i zniknęło. Nie wiem pozbyło się nerwicy, zapomniało o forum, my jakoś się zżyłyśmy, ale trzeba pamiętać,że z tego co widzę to Asia radzi sobie świetnie, Ty i Julka w ogóle nie macie już problemów, Madzia świetnie żyje w Warszawie, ja z każdym dniem coraz mniej pamiętam o nerwicy i powiem Wam szczerze,że na pewno nadejdzie taki dzień kiedy stąd odejdę, to będzie taki moment końcowy mojego wychodzenia z cienia, że tak to nazwę. I dziękuję Julce,że chce mimo zdrowia z nami pisać, a Agatka proszę nie unoś się, wiem,że miałaś bardzo dobre intencje, ale Julka mogła odnieść wrażenie,że przez nią tu tak cicho i smutno, jakby tylko ona trzymała nas w kupie i bez niej było inaczej, gorzej. Także cieszmy się,że jesteśmy, że z każdym dniem każda odnosi coraz więcej sukcesów, i ja bym sobie życzyła byśmy założyły któregoś dnia zupełnie inne forum, gdzie pisałybyśmy już tylko o naszym życiu, a chorobę miały za sobą. Zresztą myślę,że to może być naprawdę fajny pomysł.Co Wy na to? Dzielibyśmy się przepisami, opisywały problemy niekoniecznie nerwicowe, bo teraz jak ktoś z doskoku tu wskoczy to w zasadzie piszą tutaj normalne osoby-wycieczki, podróże, zakupy, szkoła, prawo jazdy. Jakaż to agorafobia ?:) Też Was uwielbiam, i Julkę za jej energię, i Agatę za jej magiczną Turcję, ale może już czas zacząć pisać gdzie indziej, wolnym od przeszłości? Nie wiem, taka moja sugestia?

Odnośnik do komentarza

Ja zrozumiałam Julkę podobnie jak Michalinka, ale jednak słowo pisane zawsze inaczej się odbiera niż gdyby Julka to powiedziała, stąd faktycznie nie zabrzmiało to zbyt sympatycznie, też dziwnie się poczułam, jak przeczytałam, że w przeciwieństwie do Julki nikt tutaj nie łączy trzech etatów i że mamy mniej na głowie, i jak będziemy mieć tyle co ona to dopiero zobaczymy - mimo że rozumiem, o co chodziło, to też się poczułam gorsza. Poza tym jak Julka napisałaś, że będziesz teraz bardzo rzadko zaglądać, to myślałam że to będzie raczej raz na miesiąc albo i na kilka miesięcy, stąd nie dziwię się, że Agata która pisała z Asią i Julią od początku poczuła jakby zniknęła jej dobra koleżanka - to naturalne uczucie. No ale nie ma co roztrząsać, zawsze fajnie jak któraś się odzywa i daje znać, jak jej idzie walka z agorafobią. Michalinko fajnie, że komputer już naprawiony, co do tego forum to ciekawy pomysł, choć ja się jeszcze nie czuję gotowa przenieść na takie *zdrowe* pogaduchy - lęki nadal są obecne w moim życiu, są takie dni że dość mocno się zaznaczają, tak więc dla mnie to jeszcze na pewno za wcześnie. Marta przykro mi, że nie dałaś rady pójść do szkoły, ale uważam podobnie jak dziewczyny - spróbuj nie traktować tego jako porażki, tylko zapisz sobie, jak sie czułaś, jakie myśli konkretnie Ci towarzyszyły i porozmawiaj o tym z psychologiem, dla niego to na pewno będzie cenne i będzie mógł Ci lepiej doradzić, jak sobie pomóc w takich momentach. Wydaje mi się, że to może też być trochę kwestia odstawiania leków, w końcu dla organizmu to trochę rewolucja. Daj sobie trochę czasu i trzymaj się dzielnie. Ja wczoraj mimo średniego samopoczucia (osłabienie i coś jakby lekka derealizacja, plus jakby rozmywanie się obrazu) pojechałam do Tesco, gdzie z chłopakiem oglądaliśmy talerze i inne gadżety do kuchni i kupiliśmy parę drobiazgów, a potem weszliśmy jeszcze do Deichmanna i CCC i kupiłam sobie buty na jesień, bo w tej chwili mam w szafie tylko balerinki i takie botki na obcasie, a to nie zawsze jest wygodne. W sklepach z butami czułam się średnio, w którymś momencie w CCC dostałam uderzenia gorąca i chciałam uciekać, ale miałam już pudełko z butami w ręce i stwierdziłam, że tę chwilkę w kolejce muszę wytrzymać, no i dałam radę. Resztę popołudnia i wieczór spędziliśmy leniwie. Dzisiaj natomiast byliśmy na długim spacerze, samopoczucie cały czas takie samo, ale staram się nie zwracać na nie uwagi - w końcu co za różnica, czy jestem w domu czy na dworze, skoro tu i tu czuję się tak samo? Zajrzeliśmy też do nowego mieszkania zrobić kilka pomiarów na dywany i brakujące meble, i potem spacerkiem na tramwaj i do domu. Teraz już tylko relaks przed jutrem. Pozdrawiam, miłego wieczoru

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×