Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie dziewczynki lepiej, córka już *czysta*, wysypka zeszła, także energia jej wróciła, ja też już dobrze się czuję. Wczoraj była piękna pogoda, więc cały dzień nad wodą. Trochę bałam się chwili jak mąż odjedzie, ale pojechał, zabrał auto, i jakoś żyjemy ;) Wiadomo są rodzice, ale oni ciągle gdzieś jeżdżą, dziś mają w planie Świętą Lipkę, i jedziemy z nimi ;) Przeczytałam co u Was, jestem na bieżąco, zdrówka dla dziewczyn. Aniu przykro mi z powodu tej wycieczki, i samopoczucia. Mam nadzieję,że już lepiej?

Odnośnik do komentarza

Michalinka faktycznie pizza na wieczór to nie jest najzdrowsze co można zjeść, ale mam nadzieję że już lepiej. Dobrze że mimo gorszego samopoczucia pojechałaś nad wodę i miło spędziłaś dzień. Julia widzę, że Ty też nie próżnujesz - Tobie to już chyba nic nie jest straszne. A Ty już dzisiaj wróciłaś do pracy, czy jeszcze masz wolne? Asiu no to super, że mała zdrowa i że wyjazd męża nie popsuł Twojego samopoczucia, korzystaj z wolnego i baw się dobrze :) Ja wczoraj pojechałam z chłopakiem do Castoramy, bo okazało się, że malarz może zacząć pracę wcześniej (w tę środę, zamiast w następny poniedziałek) i na gwałt trzeba było kupić resztę farb, gips i trochę innych materiałów. W sklepie najpierw poczułam takie oszołomienie, ale potem już było ok, chodziliśmy po całym markecie, wybieraliśmy farby, oglądaliśmy też lampy i inne sprzęty domowe i było ok. Potem pojechaliśmy do nowego mieszkania zawieźć to wszystko, a ponieważ w tamtej okolicy jest chyba najlepsza lodziarnia w Poznaniu (robione domowym sposobem lody w oryginalnych smakach, typu sorbet agrestowy, porzeczkowy, mięta z cytryną itd.), która jest teraz bardzo popularna, ludzie tam ściągają z całego miasta, uznaliśmy że spróbujemy. Była tylko jedna przeszkoda - zainteresowanie jest tak ogromne, że w kolejce czeka się średnio 30-45 minut, są ogonki jak za PRL-u, ale jakoś nie przeszkodziło mi to, spokojnie odczekałam, a lody okazały się naprawdę fantastyczne. Dzisiaj dojazd do pracy bez problemu, za to tu na miejscu czekało na mnie kilka mało przyjemnych spraw do załatwienia, przez koleżankę z innego działu wyszłam na idiotkę przed kontrahentem, plus okazało się że kilka rzeczy trzeba zrobić zupełnie inaczej niż pierwotnie miało być - poezja... Ale staram się nie spinać, tylko działać. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny Oj stęskniłam się za wami, chyba jestem uzależniona od tego forum bo kilka razy się zastanawiałam co tam u was słychać i korciło mnie żeby zerknąć ale czasu nie było więc dziś z wielką przyjemnością otworzyłam forum :). U mnie weekend fantastyczny. Koleżanka przyjechała w piątek po pracy więc było już póżno- przed północą. Tego dnia kiepsko tu nam odbierała sieć z jakiej oboje korzystamy i mieliśmy problemy z wysyłaniem sms-ów i telefonowaniem i jak na złość jak ona jechała i byliśmy umówieni że dużo spraw przegadamy w trakcie (żeby zaptała kierowcę o której tu wysiądzie, czy uda jej się wysiąść tam gdzie planowaliśmy itd. ) telefony całkowicie nam padły jak na złośc. Więc liczyliśmy po prostu ile ona może jechać gdzie może wysiąść i tak po nią wyszliśmy ale okazało się, że biedna przyjechała szybciej niż oczekiwaliśmy i łaziła spanikowana szukając nas ale szczęśliwie wszyscy się znależliśmy i jak na złość dziewczyny już 10 minut póżniej telefony chodziły bez zarzutu :D. Ale oprócz tego stresującego przyjazdu cały weekend minął świetnie. Porozmawiałyśmy po polsku, ponarzekałyśmy sobie, wygadałyśmy się i mnie i jej ulżyło. Poszłyśmy na plaże wieczorem wyszliśmy do świetnej knajpki gdzie mamy zapoznaną obsługą i z nią i z obsługą siedzieliśmy do 3 w nocy nie mogąc się nagadać. Naśmiałam się dziewczyny za wszystkie czasy bo szczęśliwie i ja i ona jesteśmy do siebie bardzo podobne, identycznie też postrzegamy Turcję więc to jest moje ogromne szczęście że się znamy, lubimy i mieszkamy w tym samym mieście. Mój mąż też bardzo dobrze się z nią dogaduje więc na prawdę weekend super. Ciężko było ją żegnać ale stwierdziła, że przyjedzie tez w przyszły weekend więc czekam już z niecierpliwością :). Aniu ja się tu całkowicie zgadzam z Julą jeśli o Ciebie chodzi. Takie skoki ja też miałam na początku właśnie ja to nazywałam dobre i złe dni i w te dobre dużo mogłam zrobić a w te złe tak jakby nic. Ja myślę, że Tobie to się bardziej ustabilizuje i unormuje jak przestaniesz ze sobą walczyć- u mnie tak to było. Ja kiedy się wyniosłam z Wrocławia i przeniosłam tam gdzie pracował mąż to też miałam przynajmniej początkowo tam tylko jego i czekać na niego byłoby całkowitą porażką bo mąż pracował od rana do póżnego wieczora. wiadomo było mi ciężko i tęskniłam za Wrocławiem ale wiedziałam, że we Wrocławiu też nikt za rączke mnie prowadzić nie będzie. Więc zaczęłam szukać pracy, troszkę pracowałam w poradni potem byłam na wolontariacie i tam też poznałam dziewczyny, które tam pracowały, czasem się gdzieś umówiłyśmy, z jedną z nich zaczęłam chodzić na kurs, chodziłyśmy też na spacery. Moja mama kiedyś do mnie przyjechała na dłuższy czas i przyjaciółka to bardzo mi pomogly wtedy ale generalnie na co dzień musiałam sobie radzić sama. Nie wierzę, że nie masz żadnych alternatyw poza chlopakiem a nawet jeśli tak jest to zawsze można kogoś poznać- tak jak ja to zrobiłam mając super nasilone lęki i będąc w obcym mieście z wiecznie pracującym mężem. Zawsze ktoś się znajdzie a potem w miarę lepszego samopoczucia trzeba ćwiczyć samemu- ja chodziłam czy to do fryzjera, czy kosmetyczki, czy po zakupy. Jula jak tam gardło? Madziu ja brałam tabletki jak wiedziałam że coś muszę załatwić a czułam się fatalnie ale na zaś bym nie brała- będziesz się dobrze czułą to będziesz myśleć- zasługa tabletek a tak możesz mieć świadomość sama tego dokonałam :) a zawsze jest czas żeby wziąć. Michalinko jak am sprawy bezpieczeństwa w waszym domu? No pizza 4 sery brzmi jak zemsta mleczarza :) przynajmniej wiesz jak na nią reaguje teraz Twoje ciało zawsze to jakaś lekcja :). Asiu ciesze się, że obie z córą czujecie się lepiej :) jeszcze macie czas, żeby pokorzystać i fajnie, że wyjazd męża nie wpłynął negatywnie na Ciebie. Pozdrawiam was serdecznie :)

Odnośnik do komentarza

U mnie Agata już bezpiecznie-alarm, okno. Ale wczoraj sąsiadka mówiła mi w sklepie,że ktoś całą noc kręcił się po ulicy, i jakby się rozglądał. No, ona pewna,że to złodzieje. Trochę mnie nastraszyła,ale pomyślałam,że jesteśmy bezpieczni,przyjedzie ochrona w razie czego i nie skupiam się na zagrożeniu-aczkolwiek czujność wzmożona. W niedzielę pojechaliśmy do moich dziadków, po drodze zajechaliśmy do takiego fajnego parku w innym miasteczku, na lody też się wybraliśmy, a wczoraj z mamą byłam na cmentarzu, w Tesco i poszłyśmy do kościoła. Co prawda w połowie musiałam wyjść-moja córa płakała, a ja chyba nawet trochę odetchnęłam bo do końca pewna się nie czułam. To była Msza za naszą sąsiadkę, i wiecie sąsiedzi wszyscy, czułam presję by pokazać się jako normalny człowiek,ale myślę,że nie było najgorzej. Asiu świetnie,że Wam się polepszyło:) Mi też już przeszło. Wiecie jadłam ją przed 18, jako obiad późny, nie wiedziałam,że aż tak ją odczuję. Ale teraz mówię pizzy nie;) I jak tam Julka znów dzień na plaży?:) Aniu cieszę się,że już Ci się nastrój i samopoczucie polepszyło. Nie rozpamiętuj tego weekendu tylko skup się na teraźniejszości. :) Agata czyli weekend bardzo udany:) Bardzo to miłe-oby jak najwięcej takich beztroskich chwil:)

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Michalinko fajnie, że czujecie już większe bezpieczeństwo-alarm jest, okno jest to najważniejsze ;). A co do sąsiadki wiesz to też może być takie wyczulenie, kogoś okradli w tej dzielnicy więc nawet najmniejsze szmery się komuś mogą ze złodziejem kojarzyć. Tak czy siak jesteście zabezpieczeni i nic więcej już zrobić nie możecie więc nie ma co się martwić na zapas. Mimo tej ostrożności lekkiej funkcjonujesz normalnie a to ważne i brawo :). A ja dziewczynki jeszcze wczoraj do południa wspominałam miły weekend a potem miałam gorsze chwilę. Przez weekend mało spałam i jakoś z niedzieli na poniedziałek też mi się nie udało pospać więc chodziłam wczoraj trochę jak taki zombie bo do tego wszystkiego mam okres i to te najgorsze dni. Nie miałam siły nic robić a z kolei usnąć też nie mogłam więc tak się snułam, do tego jakiś atak kaszlu dostałam ( a to już tyle się ciągnie przecież zapalenie płuc mi się 3 miesiące temu skończyło i od tego czasu cały czas jakieś leki ale teraz na lekach mi się bardzo wyciszył ten kaszel a wczoraj znów...) i zmartwiłam się tym też. Potrzebowaliśmy wyjść do marketu więc poprosiłam męża żeby poszedł sam bo mi się nie chciało, on wyszedł ja taka zmęczona z tym męczącym kaszlem wiedziałam że wróci nie wcześniej jak za pół godziny i jakoś tak niepewnie się czułam, jakiś taki niepokój mnie ogarnął. Położyłam się i zaczęłam medytować bardzo mnie to uspokoiło i wyciszyło, po 15 minutach takiego stanu i kaszel się uspokoił i ja i już spokojnie czekałam na powrót męża. Jednak to nie był wczoraj jakiś specjalny dzień kaszel męczył do póżnego wieczora. Na szczęście udało mi się dziś lepiej wyspać więc lepiej się czuje ale psychicznie dalej średnio. Albo jest tak że już zaczyna mi ciążyć to siedzenie i nic nie robienie- to już w końcu prawie 3 tygodnie więc bardzo długi czas i umysł się nudzi...albo też zaczynam przechodzić w gorszą faze klimatyzowania sie w tym kraju. Jedna z moich koleżanek która jest psychologiem międzykulturowym mówiła mi że wyjazd do innego kraju wiąże się z różnymi odczuciami psychicznymi. Najpierw jest taka faza miesiąca miodowego- jest wtedy fantastycznie, wszystko się podoba, wszystko nowe. Potem kiedy już jesteśmy tak długo, że już na pewno nie można tego nazwać wakacjami ale jeszcze nie życiem to następują takie wzloty i upadki- raz jest dobrze, raz żle. Potem jest dół- tęsknota za krajem, za wszystkim co znane i pewne i rosnąca niechęć do kraju w którym się przebywa a potem następuje już akulturacja i człowiek jakoś sobie radzi. Tak jak rozmawiałam z 2 Polkami które tu mieszkają i które znam to one to wszystko też przechodziły....Wiecie dziewczyny ja wiem jedno okres miodowego miesiąca na pewno się skończył. Pamiętam bałam się tego początku a on paradoksalnie wcale nie był zły. Wszystko mi się wydawało fajne i nowe i interesujące i lepsze jak w Polsce i pogoda i ludzie i życie. W związku z tym miałam wiele energii i nadziei. Potem jakoś częściej zdarzały się i dni i momenty narzekania i niezadowolenia i tęsknota za takimi drobiazgami np placki ziemniaczane (tu nie ma mąki ziemniaczanej). Ale to były takie chwile więc nawet nie pisałam ale teraz coraz częściej czuje właśnie taką tęsknotę za krajem i taką odrębność od tego co jest tu. Nawet nie chcę mi się siąść aby poćwiczyć turecki i zaczynam przyszłość widzieć w jakiś coraz smutniejszych barwach. Wczoraj wieczorem zaczęłam nawet myśleć co by było gdybyś my zostali w Polsce i jakoś wszystko wydawało mi się łatwiejsze i prostsze w tych wyobrażeniach...wiecie rozmawiam z tymi dziewczynami mieszkającymi tu i to niby normalne (obie miały moment pakowania walizek nawet) ale jakoś nie mogę się pozbyć myśli, że wrócą mi lęki. Boje się jak się na mnie odcisną te gorsze momenty jak długo będzie to trwało itd....i nie wiem czy siąść i płakać i wyrzucać z siebie te emocje czy trzymać się myśli że wszystko będzie dobrze...ehhh mieszkanie w obcym kraju jednak wcale nie jest takie przyjemne Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam;) U nas tak wakacyjnie widzę, ale w zasadzie im mniej piszecie, to tym więcej nie ma Was w domu;) Ja zbieram się dziś do wyjazdu z Mazur, ostatnie dni, od sobotniego popołudnia bardzo udane, wczoraj byliśmy w Mikołajkach i było super. Dziś jedziemy jakoś tak po obiedzie, koło 15, aż szkoda jechać... Agata przykro mi z powodu Twoich myśli. Ja miałam dokładanie tak samo, dwa razy wyjeżdżałam z kraju, i powiem Ci,że takie myśli są zupełnie naturalne. Ważne byś czuła wsparcie męża, i może nie wiem zaczęła szukać przyjaciół lokalnych, może jakiejś pracy? Ta faza wiecznych wakacji się kończy, to naturalne, w małżeństwie jest tak samo. Trzeba na nowo się odnaleźć. Trzymam kciuki! Aniu, Michalina super,że wychodzicie, nawet po tych małych przeszkodach:) Julka pewnie jak zwykle bardzo zabiegana;)

Odnośnik do komentarza

Asiu cieszę się, że po niezbyt udanych pierwszych dniach wyjazdu reszta upłynęła tak miło i że wypoczęłaś :) Należało Ci się. Agata przykro mi, że tak Ci się popsuł humor i pojawiły się smutne refleksje, ale Twoja koleżanka - psycholog ma rację, mnie też uczyli na studiach o tych etapach pobytu w nowym kraju i to się sprawdza u prawie każdego - nie można z tym walczyć, trzeba to po prostu przetrwać. Asia dobrze radzi - może receptą na Twój stan okazałoby się znalezienie jakiegoś zajęcia, np. wolontariatu czy w ogóle pracy? To nie musi być pełen etat, chodzi po prostu o to, żebyś miała jakieś zajęcie, w które będziesz się angażować. Pomyśl też inaczej, ile fajnych rzeczy masz w Turcji, których nie miałabyś w domu. Piękna pogoda, lokalne jedzenie, targi z przyprawami, morze... Tak jak Asia napisała, musisz się na nowo odnaleźć, może znaleźć nowych znajomych - choć i tak fajnie, że masz te znajome Polki, z którymi możesz spotkać się i pogadać, wymienić wrażenia. Na pewno będzie dobrze :) A do Polski kiedy zamierzasz przyjechać? Dopiero na Boże Narodzenie czy jakoś wcześniej? Aha, i wydaje mi się, że zrobi Ci się lepiej jak wrócicie do miasta (a to przecież już niedługo), bo siedzenie tyle czasu na najpiękniejszym nawet odludziu, bez konkretnych zajęć też prowokuje do pojawiania się takich refleksji. Ludzki umysł lubi być zajęty, pracować, analizować - jeśli nie ma bodźców z zewnątrz, zaczyna ich szukać w człowieku, a to się różnie kończy. Także głowa do góry :) Michalinka relacją koleżanki o rzekomym złodzieju się nie przejmuj za bardzo, tak jak pisze Agata - po ostatnich wydarzeniach na pewno cała okolica jest wyczulona na wszelkie nietypowe sygnały, typu obecność kogoś nieznajomego. Macie nowe okno, macie alarm, w razie potrzeby przyjedzie ochrona - nic więcej nie możesz zrobić, ale nie ma potrzeby zakładać, że sytuacja się powtórzy - staraj się nie wyobrażać sobie negatywnych scenariuszy, szkoda na to nerwów. Ale fajnie że mimo wszystko miło spędziłaś niedzielę :) Ja i w poniedziałek, i wczoraj po pracy jechałam do chłopaka, wczoraj byłam też w Rossmanie (tam było zupełnie ok) i w Carrefourze (tam było gorzej, jak odeszłam dalej od wejścia i wyjście zniknęło mi z oczu czułam się nieswojo i trochę na szybko robiłam zakupy, chociaż w momentach największego niepokoju starałam się przystawać i uspokajać, bo zauważyłam, że kiedy poddaję się temu lękowi i zaczynam np. przyspieszać jakieś czynności żeby szybciej wyjść na powietrze to czuję się gorzej niż jak właśnie tak co chwila się uspokajam i oswajam z sytuacją i miejscem). Ogólnie dni mijają względnie spokojnie, dzisiaj chyba w ogóle spędzę popołudnie w domu z książką, tylko spacer z pracy na pętlę mnie czeka, bo koleżanki z którą zwykle wracam połowę drogi samochodem nie ma. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam! Jak miło znaleźć forum, gdzie sa ludzie,którzy odczuwają to,co ja... Od 6 lat poruszam się tylko po najbliższym terenie, straciłam pracę jedną,drugą , bez xanaxu nie ruszam się z domu, a do tego wysłuchuję co jakiś czas dokuczanie mojej rodziny, która guzik rozumie lęki. Nie wem,jak dla Was,ale dla mnie oddalenie się poza bezpieczny teren jest gorsze niż śmierć :( Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny:) Ja teraz mam gorący okres, nie dość,że mnóstwo obowiązków w domu, to jeszcze *oddaję* powoli firmę właścicielce i z tego powodu mam dwukrotnie więcej pracy. Jeszcze mąż zmienia siedzibę firmy, i od poniedziałku prawię go nie widuję, ale daję radę. W weekend korzystaliśmy ze słońca i była znów plaża, potem restauracja i kościół. A na co dzień praca,zakupy, spacery z dziećmi, wychodzę zupełnie na luzie, i złapałam się na tym,że nie noszę już nic z sobą-te moje *uspokajacze* siedzą w domu-a ja wręcz przeciwnie;) Asiu mam nadzieję,że bezpiecznie i spokojnie dojechałaś na miejsce. No i wakacje uratowane, i wracasz zadowolona;) Michalina świetnie,że już jesteście bezpieczni, i nawet mimo tych pogłosek zachowujesz spokój. Agata nie byłam w takiej sytuacji, ale wydaje mi się,że to właśnie jak w związku, z początku jest super, a potem pojawia się codzienność. Znika wakacyjna atmosfera i ta codzienność zaczyna męczyć. Ale mam nadzieję,że właśnie jak dziewczyny radzą-przez zwiększenie swojej aktywności -nie wiem, kurs,praca, może jakiś wolontariat i zaczniesz tam czuć się jak w domu. Jak Ania mówi im więcej zajęć, tym mniej czasu na myślenie. Także trzymaj się i pamiętaj,że każdy kraj ma swoje wady i zalety, nigdzie nie będzie jak w raju non stop. Aniu nie pośpieszaj siebie. Ja zawsze w takich chwilach mówiłam sobie- w porządku, zaraz wyjdę, ale robiłam to na spokojnie, tak aby uspokoić emocje i nie dawać organizmowi sygnału,że musiałam uciec. Wyjść zawsze można, ale ważne by choć na parę sekund się zatrzymać i pozwolić wyciszyć na moment emocje, zwolnić i realnie ocenić swoje samopoczucie. Nukusia powiedz chodzisz do psychologa, byłaś kiedyś? Leki są dobre bo wyciszają mocno nasilone objawy fizyczne, ale nasze schorzenie najlepiej i chyba jedynie skutecznie leczy terapia i praca nad sobą. Ja w każdym razie z fazy-nie wyjdę za płot, doszłam do normalności, zajęło mi to naprawdę ponad 2 lata, ale teraz moje życie jest nie takie jak przed chorobą, ale uważam,że lepsze, bo doceniam każdą sekundę, każde wyjście z domu, każdy promień słońca-wiem jak to brzmi infantylnie, ale tak jest :) Nie boję się nawrotu, nie boję, bo wiem,że sobie z nim poradzę.

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczynki :) Czy u Was też tak deszczowo? u mnie od 3 dni pada... a przynajmniej z rana więc jeździłam tramwajem, a wracałam rowerem bo już było ładnie, bez deszczu. Chociaż wczoraj prawie cały dzień lało z godzinna przerwą. Julka cieszę się że korzystasz tak z życia to wcale nie brzmi infantylnie to piękne, że potrafisz się tak cieszyć każdą chwilą:) Agatko widzisz każdy ma chwile zwątpienia..myślę, że uporasz się się z tym i dalej będziesz cieszyć się mieszkaniem w Turcji. Ania jak powrót? Asiu cieszę się że wakacje się udały!:) Mazury potrafią odprężyć! Michalinko co u Ciebie?? U mnie po staremu. Praca, dom, jakieś wyjścia. Staram się nie skupiać na gorszym samopoczuciu jeśli przyjdzie i jest dobrze :)) jestem w pracy, wieczór zapowiada się w domu bo chłopak pracuje do późna w domu także.. :) Milego dzionka :)

Odnośnik do komentarza

A ja z domu, dziś dzień sprzątania- mąż tylko z wierzchu sprzątał, i całość nie prezentuje się ciekawie,ale zakasuję rękawy i do roboty. Wieczorem teściowie przyjdą na kawkę, a raczej do Zosi, bo już wczoraj zapraszała dziadków, musi im pochwalić się wakacjami. Mój powrót nawet przyjemnie. Spokojnie, byłam dość zrelaksowana ;) Julka to nie jest infantylne tylko piękne i prawdziwe;) Intensywnie u Ciebie kochana, mam nadzieję,że znajdziesz trochę czasu na relaks. Madziu u mnie pochmurno od wczorajszego wieczora,ale kropla nawet nie spadła, choć chłodnawo się zrobiło. Aniu Castorama to naprawdę spory sklep, możesz być z siebie dumna-poszłaś i nie przerwałaś zakupów:) Michalinko co u Ciebie? Nukusia witamy u nas, mam nadzieję,że będzie Ci lżej móc podzielić się wątpliwościami z partnerkami w chorobie. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Nukusia witamy na forum, dołączam się do pytań Julii o to, czy byłaś u psychologa i myślałaś o jakiejś terapii? To chyba najskuteczniejsza metoda radzenia sobie z naszą chorobą, oczywiście wespół z codzienną ciężką pracą, próbami wychodzenia z domu i godzenia się z lękiem, który dzięki temu staje się coraz mniejszy i rzadszy, a poza tym przestajesz się go bać. Asiu super że powrót minął bez komplikacji i lęków, nie zazdroszczę tylko tego sprzątania, ale pewnie wróciłaś z taką energią, że zrobisz to szybko i będziesz cieszyć się resztą dnia. Madziu u mnie też pogoda taka sobie, dwa ostatnie dni pochmurne i deszczowe, ale dzisiaj już ładnie, chociaż rześko, to już nie są lipcowe upały (może to i dobrze). Fajnie, że lęki Ci nie przeszkadzają i normalnie funkcjonujesz. A jak nowa fryzurka, którą planowałaś? I jak było na targu, którego tak się obawiałaś? Julka ta metoda którą opisujesz jest bardzo skuteczna, intuicyjnie też tak robię, że staram się nie wybiegać w popłochu jak się gorzej poczuję, tylko spokojnie stanąć, zebrać myśli i np. zająć się czymś, czytać etykiety produktów, rozglądać po sklepach, patrzeć jak są ubrani ludzie - drobiazgi, ale pomagają się opanować. Wiadomo, czasami muszę wyjść, ale w większości przypadków udaje mi się załatwić wszystko co miałam zaplanowane. Bardzo zazdroszczę tego luzu, że potrafisz wyjść z domu bez uspokajaczy - mi chyba jeszcze dość daleko do tego stanu, ale nie tracę nadziei - w końcu każdy dzień to kolejny krok do wyzdrowienia. A ten kurs hiszpańskiego i jazdy już zaczęłaś? Wczoraj miałam mieć typowo leniwe popołudnie, ale nie do końca tak było - dostałam pod koniec dnia pracy maila z informacją, że do EMPIKU przywieźli płytę którą zamówiłam jakiś czas temu, więc prosto z pracy pojechałam tam ją odebrać. Spacer na pętlę bez problemu, szłam z dwoma koleżankami i byłam tak zajęta rozmową, że w ogóle się nie denerwowałam. Potem w autobusie też ok, EMPIK również przeżyłam bez problemu, nawet zostałam chwilę dłużej porozglądać się wśród książek i płyt. Nie było idealnie, trochę mi brakuje do pełnej swobody w takich miejscach, ale na pewno jest dużo lepiej niż było. Wracając do domu wstąpiłam jeszcze do fryzjerki umówić się na przyszły tydzień, no a potem w domu już leniwie. Dzisiaj oczywiście od rana w pracy, póki co dość spokojnie.

Odnośnik do komentarza

Witam u mnie problem z netem pisze z telefonu a tego nie lubię więc krótko. U mnie lepsze samopoczucie to tak przebiega skokowo raz lepiej raz gorzej. Ja dziewczyny zajęcie mam bo codziennie od pon-pt chodzę na turecki od 9 do 13 gdzie spotykam się z ciekawymi ludźmi z rożnych kultur Ci ludzie owszem się zmieniają ale z wieloma z nich utrzymuje kontakt i tez czasem się spotykamy a często po kursie gdzieś razem wychodzimy. Mam teraz przerwę jeden miesiąc ale od września znów wracam na kurs i będę kontynuować. Oczywiście praca super z tym ze dla mnie priorytet to nauka tureckiego bo bez niego mogę tu tylko uczyć angielskiego. To tez fajna sprawa ale nie chce się zamykać tylko z ta jedna możliwością wiem ze jak będę mówiła biegle po turecku to możliwości od razu się zwiększają. Dlatego jeśli już to będę szukać od września czegoś ale dorywczego aby nie kolidowalo mi to z tureckim. Mam na oku przedszkole gdzie dzieci uczą się dwujezycznosci i mowilabym z nimi po angielsku ale nie wiem czy zgodzą się na kilka godzin zobaczymy. A co do tego co czuje to tu nie chodzi o jakieś wieczne wakacje tylko raczej o tęsknotę za krajem rodzina przyjaciółmi i tym co znane. Tu wszystko jest inne łącznie z kultura jedzenia i na początku to jest fajne a potem zaczyna męczyć. Chyba tak musi być ale zanim się całkiem przystosuje to poprostu potrzeba czasu. Moja koleżanka wyjechała do Niemiec gdzie przecież ani nie daleko ani takiej bardzo odmiennej kultury miała tam prace i znajomych a mimo to odchorowala mówiła właśnie ze tęsknota straszna i nawet jak wchodziła do sklepu to na te etykietki po niemiecku patrzeć nie mogła a teraz już po roku mówi ze coraz lepiej. Także ja wiem ze tak być musi poprostu chciałam się trochę wygadac

Odnośnik do komentarza

Wiesz Agata najpierw jak wyjeżdżasz to właśnie to co inne kusi najbardziej-chyba po to właśnie wyjeżdżamy, by było inaczej jak w domu. Ale w pewnym momencie człowiek tęskni za domem, za tym co znane, pewne i lubiane. W nowym miejscu musisz po prostu się zadomowić. Myślę,że szybko to ci przyjdzie. A takie odczucia na pewno się jeszcze pojawią. W końcu oderwało to Ciebie od domu, musisz tam się zaaklimatyzować,a bez grupy zaufanych przyjaciół, pracy itp o to ciężko. Ale na pewno Ci się uda;) Aniu na hiszpański chodzę, dziś mam zajęcia, ale dumam iść czy nie? Mąż będzie w domu znów o 21-normalnie forma działa, a dopiero po godzinach porządkują dokumenty i wszystko w nowe miejsce przenoszą, ja też dziś w pracy, jak wrócę to od razu musiałabym iść na zajęcia. Niby teściowa jest z dziećmi, i zostanie z nimi, ale nie chcę jej aż do 19 męczyć. Także zastanawiam się czy nie zrobić sobie wagarów;) I gratuluję wyjścia do sklepu. Jak mówisz-każde wyjście to cegiełka na drodze ku normalności:) Asiu gratuluję udanego powrotu, a pamiętasz miałaś dużo obaw. One tylko były w Twojej głowie. Zachorowałaś na urlopie, a wróciłaś zupełnie spokojnie i bezpiecznie:) A ja dziś właśnie mam mnóstwo zajęć, do niemal 16 jestem w pracy, a potem to nie wiem czy będę chciała iść? Już zmęczona jestem, w pracy niezły młyn. Ale chociaż słońce zaczęło pięknie świecić;)

Odnośnik do komentarza

Kochane dziewczyny,już Wam odpowiadam. Na początku poszłam do psychiatry, dostałam receptę na wenlafaksynę i skierowanie na oddział dzienny leczenia nerwic. Dla mnie to była kpina,bo ja poza najbliższe otoczenie sie nie ruszałam. Część mojej pracy polegała na wyjazdach,więc musiałam ją oddać sępom,które tylko czekały na taką robotę. Brałam tą wenlafaksynę przez 5 lat..i tak czas mijał, różnicy nie czułam,albo lek nietrafiony,albo dawka za mała była... O xanaxie przeczytałam w internecie i wycyganiłam receptę od lekarza. 2 lata temu mój narzeczony wydał ciężką kasę na hipnozę - albo jestem niepodatna,albo coś poszło nie tak,efekt zerowy,a kasy nie ma ,a także na prywatne wizyty u psychologa co tydzień. Znowu pieniądze szły, wizyty trwały kilka miesięcy, w końcu zrezygnowałam. Teraz od niedawna znowu chodzę,do innego psychologa,ale do przychodni. I tylko xanax powstrzymuje atak,jakby co - ale tylko częściowo. A oddalania się na neiznany teren unikam jak ognia. To naprawdę dla mnie gorsze niż śmierć. Wiem,że tylko Wy możecie to zrozumieć...Pozdrawiam Was serdecznie:))

Odnośnik do komentarza

Witam:) Mam teraz w domu 4 dzieci poniżej 11 roku życia, więc ciągle coś gotuję, wymyślam atrakcje jak pada deszcz, a jak nie, to chodzimy na basen, czy jezioro. 11 kuzynka przyjechała z 7 letnim bratem, i do poniedziałku zostaną. Także nie nudzę się. Dziś idziemy do lasu na spacer, a wieczorem jak się pogoda spisze, będzie ognisko. Mąż wczoraj wieczorem, już naprawdę późno powiedział mi,że we wtorek jedziemy na nasze wczasy. Zamarłam, specjalnie nic nie mówił,żebym nie panikowała. Jedziemy 120 km do Wiskitek, to w sercu puszczy, niedaleko Warszawy, gospodarstwo agroturystyczne, na 5 dni. Wiecie, cieszę się,że postawił mnie przed faktem dokonanym, teram mam dzieci na głowie, nie mam czasu by rozmyślać, nie będę się więc nakręcać. A w głębi czuję,że musimy wyjechać. To pierwszy wyjazd od 2 lat, i co z tego,że blisko, i że 5 dni-potrzebujemy go ;) Nukusia źle ,że od razu poszłaś do psychiatry, wiem,że to teraz nic nie zmieni, ale oni właśnie dadzą lek i tyle. A nasze schorzenie wymaga pracy psychologa, no i naszej olbrzymiej pracy. A powiedz próbujesz z tym walczyć? Tu niestety trzeba codziennie walczyć z samą sobą i wychodzić, dzień w dzień. Choćby i tylko przed klatkę, ale tylko tak zbudujesz sobie strefę bezpieczeństwa. Polecam Ci książki Bakera-Strach i paniczny lęk-są w internecie do ściągnięcia, i Oswoić Lęk Barrada/Bemis. Świetne do codziennej pracy nad sobą. Julka Ty pędzisz jak rozpędzony pociąg ;) Mam nawet nadzieję,że sobie wolne wczoraj zrobiłaś, zasługujesz na nie;) Agatka ja też uważam,że to czego doświadczasz jest zupełnie naturalne. To co kusiło najbardziej, i wciąż zaskakiwało stało się codziennością. Ale jesteś tak silną osobą,że na pewno szybko znów odzyskasz radość z bycia tam. No i jak wrócicie do miasta, gdzie ciągle coś się dzieje, na pewno będzie inaczej. Aniu też jestem dumna,jak sobie dobrze radzisz, Zapomniałaś o tym co było, i idziesz do przodu-super;) Asiu cieszę się,że wróciłaś spokojnie i taka zadowolona;) Madziu a u Ciebie co słychać? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata jestem przekonana, że już wkrótce poczujesz się lepiej, daj sobie czas na dostosowanie się do nowych realiów życia. Wrócicie do miasta, będziesz dalej realizować kurs, może zaczniesz tę pracę o której pisałaś - tęsknota za tym, co znane, za rodziną, ulubionymi miejscami jest normalna i dotyka każdego przy dłuższym wyjeździe, trzeba sobie na to pozwolić. A jak się dzisiaj czujesz? Julka to faktycznie zabiegana jesteś bardzo, zdecydowałaś się jednak pójść na hiszpański? Pamiętaj, żeby dawać sobie trochę czasu na wytchnienie, poza pracą prowadzisz dom, masz dzieci - należy Ci się też chwila dla siebie ;) Nukusia a na tym xanaxie wychodzisz, czy też nie oddalasz się poza znajome terytorium? Bo niestety ale jedyną metodą walki z chorobą jest wychodzenie naprzeciw naszym lękom, musisz codziennie wychodzić, oczywiście nikt nie mówi, że od razu masz biec na drugi koniec miasta czy iść do kina na ostatnim piętrze centrum handlowego, ale stopniowo poszerzać swoją strefę bezpieczeństwa. Im dłużej siedzimy w znanym otoczeniu, tym trudniej nam wykroczyć poza nie. Jest trudno, oczywiście, wszystkie miałyśmy uczucie, że absolutnie nie damy rady, że umrzemy, zemdlejemy, dostaniemy ataku serca itd., ale trzeba przejść ten etap. Na początku możesz wychodzić z kimś, na pewno jest łatwiej, a potem stopniowo coraz dalej sama. Michalinka to wesoło masz teraz :) a z tymi wakacjami to mąż chyba dobrze zrobił, że Ci powiedział na ostatnią chwilę, nie masz czasu za długo rozmyślać :) zazdroszczę wakacji, ja o swoim urlopie już zapomniałam. I oczywiście, że Ci się należy :) Ja wczoraj w drugiej połowie dnia gorzej się czułam, przyszedł ten przewlekły, długotrwały lęk i trochę mnie męczył jak wracałam do domu i w domu też. Wieczorem poszliśmy z chłopakiem na spacer, po drodze spotkaliśmy znajomych, których baaardzo dawno nie widzieliśmy, i tak jak na samym spacerze czułam się ok, tak jak z nimi przystanęliśmy pogadać to było mi nieswojo, chyba bałam się podświadomie, że gorzej się poczuję i oni to zobaczą. No ale oczywiście nic się nie stało, chwilę pogadaliśmy i poszliśmy dalej, reszta spaceru też minęła dobrze.Dzisiaj od rana też mnie trochę dręczy ten przewlekły lęk, staram się o nim nie myśleć, ale jest ciężko. W planach na popołudnie mamy wizytę w sklepie meblowym, ale zobaczymy, czy pojedziemy - nie wiem, czy chłopak się wyrobi, a tam akurat musimy pojechać samochodem, to na obrzeżach miasta, a poza tym jak będę czuła bardzo duży dyskomfort to też sobie darujemy. Wczoraj mnie naszła taka smutna refleksja: dla większości ludzi urządzanie mieszkania jest przyjemne, cieszą się, że mogą wybierać meble, dekoracje, projektować wnętrze, a mnie jak o tym pomyślę boli głowa, przez chorobę w ogóle nie sprawia mi to radości. Najchętniej wzięłabym pierwsze lepsze meble z pierwszego lepszego sklepu (byle kosztowały w miarę tanio) i miała to z głowy. Ciężko znoszę to, że i chłopak ,i jego rodzice, i moje koleżanki w kółko szczebioczą o tym, jakie to wszystko fajne i miłe, a ja kompletnie tego nie czuję, jestem tym zmęczona i mam zero entuzjazmu. Najchętniej przespałabym cały ten czas urządzania się... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, czuje się różnie raz lepiej raz gorzej. Robimy wszystko jak wcześniej spacery zakupy itd. czasem jestem w bardzo dobrym nastroju a czasem właśnie średnio. Nie odczuwam jakiegoś dużego leku bardziej coś na zasadzie spadku nastroju trochę niepokoju i mam objawy fizyczne co mnie martwi od jakiegoś czasu zaczął mnie znowu męczyć płytki oddech. Daje sobie z tym wszystkim radę bo wiem jak ale trochę mnie to niepokoi. Tak jak wam pisałam po tym zapaleniu płuc wciąż męczył mnie kaszel mimo ze na wszystkich badaniach płuca i oskrzeli czyste dostałam więc taki lek na objawy alergi astmy. Po nim czułam się ok ale kaszel był po odstawieniu teraz zaraz przed przyjazdem tu dostałam inny lek. Wczoraj przegladnelismy z mężem jego skutki uboczne i on może właśnie wpływać na psychikę problemy ze snem koszmary senne spadek nastroju itd. Więc skoro wcześniej czułam się dobrze to może są to jakieś efekty uboczne sama nie wiem zadzwonie chyba do lekarki. Aniu mnie moje zaburzenia odpadły jak konczylam remont swojego mieszkania we Wrocławiu. Ponieważ mąż mieszkał w innym mieście to prawie wszystko robiłam sama i z kolega który remontować. Miałam full satysfakcji a jak zaczęły się leki to identycznie jak ty nawet w pewnym momencie pomyślałam ze to sprzedam bo nie miałam siły ani ochoty się z tym zmagać także to samo miałam kochana. Wtedy dobrnelam do końca i odetchnelam. Wiesz wszystko tez staracie się robić szybko wtrąca się wam ten tato więc to są dodatkowe stresu a przecież dużo masz na głowie. Myśle ze im bliżej do końca to będzie Ci łatwiej. Pomysl ile już za wami. Jak trzeba to zwolnijcie trochę tempo. Tego niepokoju bardzo Ci współczuje ja to znam może tym Cię pociesze ze one się z czasem zmniejszają. Michalinko brawo dla męża on widać już nauczył się jak z Tobą postępować nie ma czasu żeby głowa myszkowala a wyjazd się szykuje. Będziecie w 2 czy z dziećmi? Nikusia z tego co piszesz to widać przynajmniej ze masz wsparcie w bliskich. A jak teraz żyjesz jak wyglada Twój dzień? Jula faktycznie macie gorący okres dobrze ze tez czujesz kiedy sobie odpuścić. Przez ten mój dziwny stan nie wiem wywołany lekiem pobytem tu czy wszystkim naraz zauważyłam ze ja się strasznie spinam ze mam się czuć spoko. Po prostu zrobiłam już tyle postępów tak dobrze się czułam i tak dobrze sobie radzilam ze to gorsze samopoczucie przyjęliśmy z niechęcią i niepokoją. Zauważyłam ze zaczynam walczyć aby czuć się dobrze. Cieżko mi przyjąć ze mogłoby się teraz pogorszyć. Dlatego wszystko sobie przemyslalam i stwierdziłem ze czy ten stan jest spowodowany lekiem czy kryzysem bycia w Turcji czy jeszcze czymś innym muszę to zaakceptować. W końcu kryzysy tez nad czegoś uczą i tez można zrobić krok lub wiecej w tył. Więc gdyby nawet to był początek nawrócić choroby postaram się to jakoś przyjąć na klate... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agatko najlepsze co możesz zrobić to nadmiernie nie zwracać uwagi na gorsze samopoczucie-ono właśnie chce byś je analizowała, myślała o nim i pielęgnowała. Ja też mam takie dni, ale olewam je. Gorzej się czuję i nie mam ochoty gdzieś iść? Mówię sobie, nie muszę tam iść, miło spędzę czas w domu, i tyle. Zaraz to znika. Najważniejsze-odpuścić, pogodzić się z tym,że każdy ma gorsze momenty, chwile słabości itp. Każdy ma do tego prawo, także Agata ciesz się słońcem, plażą i pogodą. A nerwom pozwól odejść. Aniu jak ja meblowałam dom, byłam w tak zaawansowanej ciąży,że było mi wszystko jedno czy w kuchni będę mieć kuchenkę czy nie, czy w ogóle będą ściany pomalowane czy też goły beton. Targali mnie po sklepach, a ja tam myślałam,że urodzę, do tego wszędzie musieliśmy brać synka-wtedy dwulatka, i ja pchałam z nim wózek,potem szła Lilka w brzuchu, a na końcu człapałam ja- a mąż latając po sklepach radośnie pytał-lekki beż, czy już głębokie latte?-kolor ścian. Także są różne sytuacje,które sprawiają,że urządzanie domu nie jest aż tak przyjemne. Teraz wszystko można zobaczyć w internecie, u nas bardzo to się sprawdziło, znacznie skróciło zakupy, bo w zasadzie tylko potwierdzaliśmy wybór już w sklepie-może też tak róbcie?Mam nadzieję,że weekend Ciebie odpręży ;) Michalina Twój mąż miał świetny pomysł, na pewno odpoczniecie, spędzicie świetny czas z rodziną ;) Nukusia też uważam,że na psychiatrę zawsze jest czas, a najlepiej zacząć od psychologa, bo fobie i nerwice najlepiej leczy terapia. Te książki szalenie Ci polecam, nam bardzo pomogły-ja wciąż mam je pod ręką. Nie poszłam na ten hiszpański, nawet wyrzutów sumienia nie miałam ;) Wczoraj już dzień leniwca, ale wieczorem podjechaliśmy pokazać synkowi ten wielki statek co u nas zacumował. Także podjechaliśmy, od nas to spory kawałek, na miejscu pół godziny spędziliśmy, i było mnóstwo ludzi,ale było bardzo miło ;)

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny :)) Julka dobrze prawi, ja czasem mam jeszcze wyrzuty sumienia jak czuję się gorzej i nie chcę gdzieś iść, muszę się nauczyć w końcu i wpoić sobie do głowy, że nie tylko ludzie z agorafobią mają gorsze momenty tylko każdy człowiek... tylko po prostu by zanadto to interpretujemy, zupełnie bez sensu;-) Mam nadzieje Agatko, że lepiej się już czujesz i że cieszysz się pobytem i słońcem :) Aniu powiem Ci szczerze, że na pewno ja bym również nie była podjarana w takiej sytuacji, bo mnie to zwyczajnie męczy, nawet jak byłam zdrowa nie lubiłam urządzać nawet swojego pokoju...Nie obwiniaj się tak i nie rozmyślaj. Zobaczysz jak już zamieszkacie razem, wtedy odżyjesz, a właśnie, kiedy to nastąpi? Wiadomo już coś? A co do wizyty na targu było okej, ale nic wtedy nie kupiłam, bo tak grzało słońce, że nikomu z rodziny nie chciało się łazić i po godzince wróciliśmy. Michalinka, cieszę się że miło spędzicie czas, fajnie, że mąż zaproponował, na pewno wyjazd będzie udany ;-) Joasiu a co u Ciebie? Ja w pracy od 7. Jutro na szczęście wolne :)) Ostatnio coraz mniej myślę o tym, że mam jakieś lęczki. Kiedyś non stop ta myśla była przy mnie, a od jakiegoś czasu na szczęście myślę częściej o czymś przyjemnym. Wiadomo raz jest lepiej raz gorzej, czasem derealka się zdarzy ale wiadomo, nie skupiam się :) Dziś pewnie jakieś wyjście będzie znajomymi, jak to w sobotę. Za tydzień w piatek jedziemy z chłopakiem do Kozienic, tam lecimy ze znajomymi na koncert :) Oby tydzień szybko zleciał. Miłej soboty :)

Odnośnik do komentarza

Dzięki dziewczyny za słowa wsparcia, na Was zawsze można liczyć :* Agata to może faktycznie ten lek tak na Ciebie działa? Porozmawiaj z lekarzem, często takie różne medykamenty wpływają na nas bardziej niż nam się wydaje. Doskonale rozumiem, co czujesz - moje dobre okresy nie trwały nawet w przybliżeniu tyle co Twój, ale wiem jak się czuję teraz, kiedy po dłuższym okresie dobrego samopoczucia, a nawet chwilami zupełnie normalnego funkcjonowania tak mi się pogorszyło. Ale Ty jesteś tak silna i znasz tyle sposobow na radzenie sobie z lękiem, że nerwica już nie jest w stanie zrobić Ci krzywdy - pokonasz ją. Trzymam mocno kciuki! Julka fanie, że zrobiłaś sobie takie leniwy dzień, na pewno dobrze Ci to zrobiło :) A z tym oglądaniem mebli w necie to naturalnie to robimy, poza tym jesteśmy oboje ludźmi szybkich decyzji - jak nam się cos spodoba, pasuje wymiarami i ma rozsądną cenę, to kupujemy, więc to nawet nie chodzi o to, że zakupy są jakieś długie czy bardzo męczące, po prostu ja nie jestem w formie i kompletnie nie mam ochoty się tym zajmować. Madziu bardzo bardzo się cieszę, że u Ciebie jest tak dobrze, to jednak prawda, że nasza choroba przebiega falami - jest kiepsko, po czym pojawia się dobre samopoczucie, tak że nawet zapominamy o lękach. Oby ten dobry czas trwał u Ciebie jak najdłużej. Odpowiadając na Twoje pytanie, to zamieszkamy w nowym mieszkaniu pod koniec września albo na początku października. Ja wczoraj niestety miałam bardzo zły dzień, pod sam koniec dnia pracy dostałam jakiegoś takiego dziwnego ataku, nie wiem czy to była panika czy coś innego, ale to było straszne - zrobiło mi się bardzo słabo, ugięły mi się nogi, zakręciło w głowie i potwornie waliło mi serce, tak że czułam je aż w gardle, przez co nie mogłam oddychać. Rozbolało mnie też w klatce piersiowej, przez chwilę byłam pewna, że mam zawał i chciałam prosić koleżanki, żeby zadzwoniły po pogotowie. Potem do głosu doszedł rozsądek i uznałam, że to pewnie panika i nie ma sensu wołać pogotowia, ale zadzwoniłam do chłopaka żeby podjechał po mnie tam gdzie mnie wysadzi koleżanka i powiem wam, że jak miałam wyjść z pokoju i pójść z koleżanką do samochodu to miałam moment, w którym byłam pewna, że to koniec i że nie wstanę z krzesła, już prawie nic nie widziałam przed sobą, świat mi wirował... Chłopak zawiózł mnie do domu i resztę dnia przeleżałam, cały czas byłam taka słaba i było mi strasznie niedobrze, i tak minął piątek. Dzisiaj jest lepiej, choć nadal jestem osłabiona, więc zobaczę, czy gdzieś pojedziemy. Coś chyba wisi w powietrzu bo mama chłopaka też wczoraj bardzo źle się czuła, pól nocy nie spała, bo męczyły ją mdłości, mój chłopak też ma problemy z apetytem i czuje się jak po grypie żołądkowej, tylko bez żadnych jej objawów. Że też zawsze coś takiego musi mi się przydarzyć na weekend...

Odnośnik do komentarza

Aniu może jakiś wirus, albo może coś zjedliście wspólnie, nie wiem coś z jego kuchni? Skoro wszyscy się kiepsko czujecie? Mam nadzieję,że poczujesz się lepiej. A weekend kochana po to jest by odpocząć, więc na spokojnie wypoczywaj i dojdź do siebie:) Madziu bardzo mi się podoba Twoja postawa ;) Przyjemnego weekendu ;) Julka jak zwykle mówisz prawdę-te gorsze chwile trzeba przezwyciężyć .... spokojem. Już tyle się przekonałam,że walka z nimi je tylko wzmacnia. To ja k podsycanie ognia. Luzem można wiele zdziałać. Ale u nas to chyba już zawsze będzie ta obawa-a jak to nawrót i znów będę siedzieć w domu? Cieszę się,że miałaś leniwy i fajny dzień:) Agata może dawka za silna, albo nie wiem jesteś uczulona na ten lek? Czasem środek ten sam, ale różnie działa. Mam nadzieję,że podejdziesz do tych gorszych chwil właśnie na spokojnie i szybko miną :) Michalina pomysł z wyjazdem jest świetny, na pewno dobrze Wam zrobi. I mąż też jak zadbał o Twoje samopoczucie :) Na pewno weekend przy tylu dzieciach masz intensywny? :) A ja wczoraj dzień z siostrą spędziłam, najpierw było brzydko to siedziałyśmy w domu, potem zrobiło się milej to poszłyśmy do parku, i pół dnia tam przesiedziałyśmy na plotach. A dziś byłam na ryneczku, teraz zbieramy się na grilla wieczornego do teściów, i zostajemy na noc. Lęków nie mam, ale na przykład na zakupach pojawia się- raz czy dwa takie poczucie,że muszę być czujną. Mi to niby żyć nie przeszkadza, ale nie pozwala do końca cieszyć się daną czynnością. Jestem w parku, a zerkam co rusz czy wyjście jest tam gdzie było, jestem w sklepie i też zerkam na drzwi. Ta czujność mnie męczy, ale cóż, lepsze to niż lęk i siedzenie w domu ;)

Odnośnik do komentarza

Aniu oczywiście z dziećmi, dziewczynki są za małe by zostać z kimś innym-pewnie młodsze dzieci ktoś zostawia i pewnie na dłużej,ale w mojej rodzinie nie ma możliwości by je zostawić-mama w pracy, teściowa już jednym wnukiem się zajmuje. Ale chcemy wziąć moją siostrę-płacimy bowiem za cały domek do 6 osób, ona mogłaby jakiś wieczór z nimi, a my byśmy gdzieś wyszli razem;) Wczoraj byliśmy nad jeziorem, wieczorem podjechaliśmy do moich dziadków z dzieciakami. W domu mam małe przedszkole, głośno,ale za to bardzo radośnie. Nie myślę o wyjeździe, i nie nastawiam się negatywnie-sukces;) Asiu mam nadzieję,że weekendowe spotkanie będzie udane:) A z tą czujnością to mam tak samo, ale masz rację, to nam życia nie ogranicza, tylko trochę złości myśl,że nie ma takiego totalnego spokoju, radości z tego co się robi. Aniu mam nadzieję,że lepiej się czujesz? Może to faktycznie jakieś zatrucie albo wirus, skoro *rodzinnie* źle się czujecie? Albo wiesz, może też to nadmiar wrażeń, i tych bodźców. Odpocznij przez weekend;) Madziu też cieszy Twoja postawa i dobre samopoczucie;) Julka i jak Ci weekend mija, spokojnie, czy pracowicie? :) Agata ja już nie czytam ulotek leków, zawsze sobie wmówię,że będę w tej grupie która ma te najrzadsze i najgorsze skutki uboczne. Mój mąż mówi,że producent chroni się przed skargami, procesami itp, więc wpisują tam tysiące przypadłości. A część pacjentów sobie je wmawia. Nie mówię,że Ty Agatka sobie wmawiasz, tylko,żeby aż tak nie wierzyć w skutki uboczne. Moim zdaniem powinnaś iść do lekarza i powiedzieć,że lek na Ciebie źle działa i poprosić o zmianę, jeżeli kaszel dalej męczy i zrobić badania, właśnie w kierunku astmy i alergii. A kochana, nad morzem zawsze takie stany się też zaostrzają, nie ważne ciepłe, czy nasz Bałtyk. Także dbaj o siebie;) Nie mam dziś planów, zobaczymy jaka będzie pogoda, ale teraz zacznę trochę się pakować, bo jadąc w trzy kobiety trzeba wziąć cały bagażnik ;)

Odnośnik do komentarza

Asiu no właśnie teoretycznie wspólne zatrucie nie bardzo wchodziłoby w grę, bo źle się wszyscy czuliśmy w piątek, a ja ostatni raz u chłopaka w domu byłam we wtorek, ale może faktycznie jakiś wirus. Faktycznie, taka czujność o jakiej mówisz nie jest fajna, ale też nie uprzykrza życia tak jak np. lęki. Myślę, że z czasem nawet takie odruchy znikną i będziemy funkcjonować zupełnie normalnie. Dobrze, że jesteś aktywna :) Michalinka z wzięciem siostry to dobry pomysł, może dzięki temu będziecie mieli jakiś wieczór całkowicie dla siebie :) Super, że nie zaprzątają Cię myśli o wyjeździe i nie nastawiasz się negatywnie, to bardzo ważne. Ja wczoraj po południu czułam się lepiej, więc żeby wykorzystać czas podjechaliśmy z chłopakiem do dwóch dużych sklepów meblowych, w zupełnie różnych częściach miasta i mimo że w żadnym z nich wcześniej nie byłam, w obu czułam się swobodnie, chodziliśmy po całej powierzchni, byliśmy na piętrze, i nawet nie rozglądałam się, gdzie jest wyjście, mimo że nie znałam jego lokalizacji. Czułam się tylko trochę osłabiona, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo. Dodatkowo, kupiliśmy stół i krzesła do dużego pokoju oraz wybraliśmy praktycznie wszystkie meble do mieszkania (poza łóżkiem), teraz tylko w tygodniu zamówimy je :) Potem pojechaliśmy jeszcze do chłopaka, bo jego ojciec miał urodziny, więc zjedliśmy po symbolicznym kawałku tortu razem i tak minął dzień. Dzisiaj z kolei od rana dość silne nerwy: malarz skończył malować jeden z pokoi i ojciec chłopaka zarządził (nie pytając nas o inne plany ani nic) że dzisiaj rano pojedziemy tam trochę ogarnąć mieszkanie z pyłu i wynieść śmieci, umyć podłogę itd. Mało tego, on zadecydował, że pojedziemy z samego rana, jakby to komukolwiek robiło różnicę. Ja zaprotestowałam, bo zwyczajnie chcę się wyspać i odpocząć, poza tym co za różnica, czy będziemy sprzątać o 9 czy o 12? Na co oczywiście padły odpowiednio złośliwe komentarze i stwierdzenie, że w takim razie on pojedzie sam, jak my jesteśmy tacy leniwi i musimy sobie pospać. Ostatecznie pojechaliśmy, ale później i ojciec już tam od dwóch godzin siedział i z obrażoną miną szorował okna (w pokoju, który jeszcze nie był malowany! Dlaczego? *Bo później będzie mniej sprzątania*). Na nasze prośby, żeby pojechał do domu, a my zrobimy resztę, zaprotestował i tylko nami komenderował - co mam robić ja, co mój chłopak. Oczywiście doszło do kłótni, bo ja nie pozwolę sobą tak dowodzić, zwłaszcza kiedy to jednak my mamy tam mieszkać, no i ojciec chłopaka się obraził. Cała sytuacja skończyła się wielkim kwasem i tekstami o tym, jacy jesteśmy niewdzięczni, tak więc jak się domyślacie, nerwy miałam na dość wysokim poziomie i kiepsko się czułam, robiło mi się słabo i chciałam iść do domu. W końcu trochę ogarnęliśmy w tym mieszkaniu, ojciec został tam *bo on ma jeszcze dużo do roboty*, a my pojechaliśmy na chwilę do Castoramy i potem do jeszcze jednego sklepu z meblami (oba miejsca bez lęków, tylko słabo mi było) , no i wreszcie wróciłam do domu. Ech, naprawdę powiem Wam, że oszaleć można... Trzeba było coś wynająć, a to mieszkanie sprzedać - na wynajmowanym tak samo nie mielibyśmy nic do powiedzenia, ale przynajmniej *teść* by się nie wtrącał.

Odnośnik do komentarza

Michalinko dobrze że nie skupiasz się na tym i negatywnie nie nastawiasz, ja tak również zrobiłam przed wyjazdem do Rynu i podróż minęła spokojnie, wypad również. Jak siostra zajmie się trochę dziećmi to będziecie mieli z mężem chwile tylko dla siebie i życzę żebyście jak najlepiej to wykorzystali :) trzeba się cieszyć wyjazdem, wspólnymi chwilami i starać nie skupiać na lęku ani chorobie... wiem, że piszę oczywiste rzeczy :) hi hi No Aniu też bym się wkurzyła, strasznie ten tata Twojego chłopaka jest natarczywy, ale z drugiej strony trzeba próbować go zrozumieć, chce czuć sie potrzebny :P ja bym jednak zrobiła tak jak Ty czyli odpowiednio skomentowała, bo takie mieszkanie *nowe* ma być przyjemnością, a nie, że trzeba się podporządkowywać komuś, kto w ogóle tam nie będzie mieszkał.. no ale rodzice tacy są, za wszelką cenę chcą pomóc, nawet jakby to miało nam zaszkodzić... U mnie do przodu. Weekend spędzony miło, we dwójkę jednak, ale miło. Wczoraj obiad w restauracji i spacer, dzisiaj podobnie o 14 wyszliśmy nie było Nas 4,5h najpierw znów obiad tym razem we włoskiej pizzerii, potem lody, długi spacer, przy okazji byłam w paru sklepach i upatrzyłam dwie pary spodni, jak niedługo kasa wpadnie to zakupię. Potem poszliśmy na spożywcze zakupy do Carrefoura, no a reszta dnia w domu. Od jutra do czwartku znów pobudka po 5tej.. Ma do Was dziewczyny pytanie, bo może sie orientujecie, ja zawsze chodziłam do lekarzy prywatnie, ale ostatnio krucho u mnie z kasą i mam zamiar iść publicznie. Nigdy nie byłam, a teraz ponoć wszedł jakiś nowy system (EWUŚ?) i podobno nie trzeba mieć już książeczki tylko sprawdzają ubezpieczenie na podstawie Peselu? Aha i jeśli nie mam karty w przychodni a chce iść do lekarza to po prostu idę mówię że chcę założyć kartę i zapisać się do lekarza i to by było na tyle? Jeśli któraś z Was chodzi bądź była u lekarza na NFZ to proszę o odpowiedź bo ja zielona.. Jestem też ciekawa co u Bogusi nic się nie odzywa.. Miłego wieczoru:-)))

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×