Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Agata jadę jutro i mam pełno obaw. Nie takich paraliżujących,ale zawsze w głowie mi coś siedzi. Pewnie dlatego,że myślę wciąż-musi być dobrze,musi być dobrze. A wcale nie musi. Tylko ja bym tak tego chciała,że sobie daję nakaz niestety-musi być super :(Najpierw jedziemy razem, w sobotni wieczór mąż wraca, a w środę ja wracam z rodzicami i z córą. Ale pogoda się popsuła, i boję się,że zamiast lenistwa nad wodą, będziemy więcej zwiedzać, co w ogóle mi nie pasuje....Ale to mówię tak na ten moment, jak to będzie, to zobaczymy. Moja psycholog mówiła,że każdy przed podróżą ma jakieś tam niepokoje-jak pogoda, jak jedzenie, jak hotel, jak podróż. Mówi,że to normalne, ale ja za bardzo skupiam się na tych pytaniach i je wyolbrzymiam. I jak Agatka wieczór się udał? Brzmiał zachęcająco;) A i długo jeszcze będziecie w domku letniskowym, czy dobrze zrozumiałam,że cały miesiąc? Coś ciekawego Aniu przyniosłaś z biblioteki? Widzę,że my w ogóle dużo tu czytamy, co chwilę bieżymy do biblioteki, pięknie, tak mało ludzi teraz czyta;) Michalinka i jak już jest bezpieczniej w domu? Mam nadzieję,że będziesz miała piękną pogodę i w ten długi weekend już na spokojnie będziesz się tylko relaksować z rodzinką:) Julka jak zwykle jestem pod wrażeniem, ja omijam takie skupiska wielkie ludzi. Ale nie powiem jarmark jakiś unikatowy to lubię-nie wiem straroci, płyt wynilowych itp. A w gdańsku to częstood cioci słyszałam,że brudno, krzykliwie i coraz więcej tandety,zamiast sztuki lokalnej. Ale Ty jak zwykle brawo, i też widzę,że ten kościół już takiego wrażenia na Tobie nie robi-super. :) Bogusia jesteś twardą babką, i matką, która jest odważna jeżeli chodzi o dzieci. Brawo. Trzymam mocno kciuki, jesteś wielka-i wierzę,że los się odmieni. I znajdziesz upragniony spokój;) A ja zacznę nas pakować i postaram się nie myśleć. Teściowa mnie odwiedzi, miała być kawka mrożona,ale chyba będzie herbatka ;)

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny może macie i rację, w czwartek jadę tramwajem i wracam mam nadzieję, jadę na pewno :P :) akurat będzie mniej ludzi bo święto..;) od czegoś trzeba zacząć..Wczoraj byłam sama na zakupach a potem jezdzilam po parku rowerem, wcześniej w pracy i tak czas zleciał.. Asiu na pewno będzie super wyjazd ja jak pojechałam na Mazury do Rynu też nie było pogody zwiedzaliśmy i Giżycko i Mrągowo i Mikołajki a na tym wyjeździe zapomniałam co to nerwica :) takze udanego wyjazdu na pewno będzie super:)

Odnośnik do komentarza

Agata i jak Ci minął wieczór z mężem? :) Co do Twojego pytania, to nie mamy w planach żadnego wyjazdu z noclegiem, jeden dzień na pewno zejdzie na sprawy remontowe, poza tym chcielibyśmy gdzieś wyskoczyć na zasadzie wyjazd wcześnie rano - powrót wieczorem, ale to zależy od pogody. No i może uda się z jakimiś znajomymi umówić na spotkanie, ja z jedną koleżanką od 3 tygodni nie mogę się zgadać, więc może teraz będzie okazja. Asiu zgadzam się z Magdą, na pewno będzie super, ja też miałam pewne obawy przed wyjazdem, a było świetnie, też czułam się jak zdrowa osoba i korzystałam z wakacji maksymalnie. Nie rozmyślaj o tym wyjeździe więcej niż to konieczne, poddaj się chwili - i nie nastawiaj ani na cudowne, ani na fatalne samopoczucie. Ja Ci życzę, żeby było wspaniale i żebyś odpoczęła :) Magda to trzymam kciuki za czwartkową przejażdżkę :) Ja wczoraj miałam intensywny dzień, po pracy pojechałam do tej biblioteki i wybrałam sobie kolejną porcję książek - uwielbiam czytać i zawsze żałuję, że naraz można u mnie pożyczyć tylko 4 sztuki, mi to starcza zwykle na jakieś 2,5 tygodnia. Bardzo lubię kryminały, zwłaszcza skandynawskie, do tego literatura iberoamerykańska i reportaże z podróży, czasami zdarzy mi się pożyczyć jakąś fantastykę - akurat tym razem mam po jednej sztuce z każdego rodzaju :) Po wizycie w bibliotece byłam jeszcze w markecie na zakupach spożywczych, a wieczorem, już po obiedzie, poszliśmy z chłopakiem na spacer. Wszystko praktycznie bez lęku. Dzisiaj niestety jest trochę gorzej, miewam chwile niepokoju w pracy, ale staram się to ignorować, to pewnie ta zwariowana pogoda - od rana słońce na zmianę z ulewnym deszczem. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Asiu udanego wyjazdu, takie obawy są naturalne, ale na miejscu na pewno wypoczniesz;) To Aniu udanego weekendu ;) Ta pogoda tak na nas okropnie działa, jak nie męczące upały, to ciągłe zmiany pogody-zwariować można. Madziu mam nadzieję,że próbowanie się uda, ale pamiętaj,że to nie jest *mus*, powoli,bez pospiechu. Agata jak tam wieczór z mężem ? Ja już nie pamiętam kiedy my mieliśmy wolny wieczór.... Trzeba nadrobić;) A u mnie? Mąż miał wczoraj nockę, więc się denerwowałam, spać nie mogłam. Panowie od alarmu byli,ale dopiero w piątek wszystko podłączą... Byłam dziś już na zakupach małych,a tak to czekam na panów od okna, jak już ono będzie, na pewno będę spokojniejsza. Jutro chciałabym gdzieś pojechać i odpocząć, nie wiem nad jezioro, do lasu-tam gdzie spokój mnie spotka. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Narzekałam na upały, ale jak mam już wolne to jest brzydko :( Ale cóż, jakoś damy radę, chociaż racja najpierw słońce, zaraz potem deszcz, głowa i ciśnienie wariują. Ostatnie dni miałam naprawdę intensywne, wszystko robiłam co musiałam, chociaż nie miałam super samopoczucia,poróżniłam się z mężem, córa ma katar okropny-ponoć alergiczny,ale spać nie może, jest maksymalnie marudna, i przez to mi się rykoszetem obrywa-też nie śpię, a potem jestem zmęczona i bez życia. Ale dziś byłam tylko na godzinę w firmie, i już w domu-na szczęście, bo mała 5 razy się budziła i jestem niewyspana.Także robię wszystko maszynowo,zakupy to konieczność, i robię je raz,dwa,byle wracać do domu. Asiu również życzę Ci spokojnego i udanego wyjazdu-Mazury są piękne:) Aniu też mnie męczy ta pogoda, meteopatia to prawdziwa przypadłość, więc pewnie po prostu gorzej reagujemy na zmiany pogody, trudno-musimy dać radę. Madziu powodzenia w tych próbach, i jak Michalina pisała-bez presji do tego podejdź. Michalina mam nadzieję,że w końcu jak zakończą się te prace to naprawdę odetchniesz. Wczoraj czytałam wywiad ze Shturem i on bardzo przeżył włamanie, więc widzisz to zupełnie naturalne. Agatka co u Ciebie? Teraz na pewno masz piękną pogodę, a u mnie deszcz:( Bogusiu kochana co słychać? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny, Wieczór z mężem się udał bardzo fajnie, długo siedzieliśmy, wróciliśmy póżno do domu ale było na prawdę fajnie. Są takie wygodne miejsca do siedzenia, widok na morze a do tego facet gra tam na gitarze i śpiewa po turecku. Fajka wodna i piwko tureckie i bardzo fajnie się zrelaksowaliśmy. Ale coś musiało być nie tak czy z tym piwem- wypiłam jedno czy to z tą fajką ale wczoraj czułam się fatalnie. Jakbym miała kaca...przedziwna rzecz ale słaba byłam taka, głowa mnie bolała. Wieczorem wyszliśmy na zakupy bo codziennie je robimy to też były bardziej takie mechaniczne- szybko kupić to co musimy i do domu. No ale dziś czuje się już znacznie lepiej,mieliśmy dziś też gościa na śniadaniu- zawsze jemy na tarasie a dziś wskoczył nam do ogródka piękny kotek, podzieliliśmy się z nim śniadankiem, był na prawdę przecudny :). Tak Asiu zostajemy tu do końca miesiąca dlatego to właśnie takie dla mnie było trudne bo jak to tak miesiąc gdzieś przesiedzieć bez auta ale jak na razie nie jest żle :). Asiu życzę Ci miłego wyjazdu...nie ważne czy będziesz się super czuła czy też średnio to ma mniejsze znaczenie, ważne że jedziesz, próbujesz, idziesz kolejny krok do przodu i to się liczy. Madziu trzymam kciuki za próbę w czwartek, ale nie nastawiaj się, że musi być świetnie. Może będzie, może nie warto żebyś spróbowała. I pozwól sobie ewentualnie na wysiadkę. Potraktuj to tak: dobra jadę powiedzmy dwa przystanki a jak dalej dam radę to dobrze. Tak jak Jula idzie do kościoła ale nie nastawia się że ma wytrwać na całej mszy i właśnie dzięki takiemu podejściu jest w stanie to zrobić. Jeśli nastawiasz się muszę przejechać całą trasę i do tego muszę się czuć świetnie to już od startu się napinasz, stawiasz sobie wymagania i stresujesz umysł i ciało. Michalinko u nas kurczę wszystko tak idzie jak krew z nosa...alarm montuję i montują na okno czekać bo nietypowe a człowiek się stresuję no ale już bliżej niż dalej i na pewno odetchniesz jak poczujesz większe bezpieczeństwo. Moim zdaniem i tak dobrze sobie radzisz i zobacz chcesz odetchnąć gdzieś w lesie lub nad jeziorem ciągnie cię do wyjść mimo złych doświadczeń :). Jula ty to musisz mieć na prawdę ogromne pokłady siły, praca, dom, zakupy, dzieci. I mimo nie wyspania, gorszego samopoczucia radzisz sobie i wychodzisz i załatwiasz sprawy nic Cię chyba nie jest w stanie zatrzymać. A powiedz jak tam wasz dziadek? Mieszkacie wciąż wspólnie? Aniu ja też bardzo lubię czytać i chyba generalnie sporo tu czytamy :). Jeszcze tylko dziś i czeka Cię urlop. A ja też nie raz reaguję na zmiany pogody...jak tu jest tak 33 to się czuje dobrze ale od wczoraj podskoczyło do 36-37 tu się tak tego nie czuje w tej miejscowości ale mimo wszystko ciśnienie....i już odczuwam zmianę. Jeszcze wam dziewczyny chciałam 2 zdania z tej książki o medytacji napisać: *Skuteczną kontrolę może dać tylko wewnętrzny spokój, akceptacja i gotowość na to, że nie będziemy szarpać się z własnymi myślami i uczuciami ani czegokolwiek wymuszać, by było tak jak chcemy* * Zdrowienie to naprawdę podróż. Na tej drodze czekają nas góry i doliny. Czasem będziesz czuć, jakbyś zrobił krok w przód, a potem cofnął się o dwa. Tak jest zawsze* Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Michalinka szkoda że te naprawy i montowanie alarmu tak się wloką, to nie podnosi poczucia komfortu, ale już niedługo wszystko będzie zainstalowane i na pewno poczujesz się bezpieczniej. Fajnie, że mimo wszystko masz potrzebę pójść do lasu czy nad jezioro, a nie zamknąć się w domu - to też objaw zdrowienia. Julka znam taki stan, jaki opisujesz - i bardzo Cię podziwiam, że potrafisz tak dobrze funkcjonować taka zmęczona, niewyspana i zdenerwowana. Mam nadzieję, że szybko się u Ciebie uspokoi i trochę odetchniesz. Agata a może to połączenie alkoholu i fajki wodnej? Ja właśnie nie mogę łączyć tych dwóch rzeczy, bo zawsze boli mnie potem głowa i jest mi niedobrze, znam parę innych osób które też tak mają. Ale fajnie, że mimo wszystko wieczór był udany :) A wizyty kotka zazdroszczę, uwielbiam zwierzaki :) A nie korci Cię, żeby przygarnąć jakiegoś psa albo kota? U mnie niestety kiepsko, wczoraj powrót do domu ok, ale potem zadzwonił chłopak, że chciałby pojechać po farby do Castoramy, skoro akurat oboje jestesmy wolni i ja stwierdziłam, że czemu nie, ale jak tylko weszliśmy do sklepu to tego pożałowałam. Czułam się okropnie, wszystkie objawy naraz - nerwy, miękkie nogi, zawroty głowy, problemy z widzeniem, kołatanie serca, zimne poty - no koszmar, co prawda po 15 minutach minęło, ale i tak nie miałam z tego wybierania kolorów żadnej przyjemności, marzyłam żeby wrócić do domu. W sumie spędziliśmy tam około 45 minut i pod koniec już było w miarę ok, ale początek mnie wyczerpał. Z farbami musieliśmy jeszcze pojechać do tego nowego mieszkania je tam zostawić i ta część wyprawy minęła już spokojniej, ale tak się w tej Castoramie zdenerwowałam, że nawet już potem w domu czułam się kiepsko, odezwał się ten przewlekły niepokój i odczuwam go do teraz. W dodatku bolą mnie zatoki i głowa, na szczęście siedzę dzisiaj w pracy sama w pokoju, bo koleżanki na urlopach, więc mogę się skupić na swoich zadaniach i nic mnie nie rozprasza. No ale dzień niezbyt dobry, jeszcze chłopak ma do mnie pretensje, że nie jestem bardzo uszczesliwiona jego pomysłem, żeby jutro z samego rana ruszyć na wycieczkę 300 km od nas - bo jego zdaniem znowu *wymyślam*, *siedzę w domu jak stara baba i nic nie chcę robić* itd. Ech... Oby powrót do domu był ok. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata mieszka, tylko teraz wakacje, najpierw był 2 tygodnie u syna, potem pojechał do swojej siostry na tydzień, potem do brata babci, a teraz jest na wczasach,coś jak sanatorium, tyle,że płatne, takie dla emerytów. Dziadek jest aktywnym członkiem Uniwersytetu Trzeciego Wieku i pojechali do Ustki na dwa tygodnie, także jest, a go nie ma. Ale dobrze, bo bardzo korzystnie na niego działają te wyjazdy, spotkania z ludźmi,z rodziną itp. Aniu niestety taki dzień może się zdarzyć,ale przeczekałaś atak, dokończyłaś zakupy, na pewno takie doświadczenie nie jest zbyt przyjemne, ale wzmacnia nas na przyszłość. A jeżeli czujesz,że nie chcesz jechać, kochana nie jedź. Nic na siłę. Agata cieszę się,że gorsze samopoczucie minęło,może to połączenie fajki,piwa i upału tak działa? Ciężko powiedzieć? Jakoś tak u mnie bez energii dziś, wczoraj miałam listę rzeczy do zrobienia,to zrobiłam,ale dziś pogoda też fatalna, marzę o herbacie i odpoczynku. Ponoć jutro ma być znów letnio, mam nadzieję,że to będzie prawda;) Pozdrawiam Was serdecznie

Odnośnik do komentarza

Cześć dziewczyny! Asia, Ty na wyjeździe, mam nadzieje, że dobrze się bawisz, że nie myślisz o lęku, przez co on nie przychodzi, baw się dobrze;))) Aniu takie sytuacje czasem demotywują, ale z drugiej strony pomyśl,że dałaś radę, nie uciekłaś stamtąd tylko olałaś lęk, ja się tego wciąż uczę a Ty już to umiesz, fajnie że zrobiłaś zakupy mimo gorszego samopoczucia. A co z wyjazdem, zdecydowałaś się? A jak powrót z pracy? Agata, dzięki za miłe słowa, wiem, że powinnam tak myśleć jeśli chodzi o jeżdżenie, że mogę wysiąść w każdym momencie, ale mnie nawet to wysiadanie czasem przeraża, bo to ogromna ruchliwa ulica a ja pośrodku niej... chyba właśnie tłum i pędzące samochody najbardziej mnie... przerażają. Co do fajki i piwa mogła na Ciebie podziałać tak ta mieszanka. Samo piwo pewnie byłoby ok. Wiem, że fajka wodna to co innego, ale ja np jak zapalę czasem papierosa do piwa to od razu czuję się inaczej :D Jula, to fajnie, że dziadek spędza miło czas a wy możecie trochę odpocząć. U Ciebie letnio? u mnie dziś okropnie zimno, przynajmniej z rana, potem ma być 21 stopni, więc też nie za dużo. Na weekend zapowiadają ciepło nawt 28-30 stopni, ciekawe czy się sprawdzi... A co u Bogusi? Dzisiaj święto, a ja w pracy. Ehh. Rano tak jak obiecałam jechałam tramwajem do pracy. Było mało ludzi, brak ruchu na ulicach także jechało mi się dobrze :) (jak wiecie problem mam z godzinami szczytu najbardziej) teraz to święto, ludzie powyjeżdżali na tzw. długi weekend. Wczoraj w pracy czas minął ok, a od razu po umówiłam się ze znajomym no i w domu byłam koło 20. Przez to codzienne poranne wstawanie to ja już po 22 padam i zasypiam w 5 sekund :( Jutro po pracy jadę do Kozienic, zostaje aż do poniedziałku wieczór i mam zamiar sobie odpocząć od zgiełku Warszawy i tej głupiej pracy (której dalej nie zmieniłam...) Miłego dnia (dla każdego normalnie pracującego człowieka WOLNEGO dnia..) :*

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny Asia na Mazurach mam nadzieję, fajnie i miło spędza czas :) Bogusiu co u Ciebie? Aniu ja ten przewlekły niepokój dobrze znam, nie lubię faktycznie ciężko z nim żyć. Zdecydowałaś się na wycieczkę czy jednak jakoś inaczej spędzacie czas? Jula to bardzo fajnie że wasz dziadek jest taki aktywny to właśnie bardzo podnosi komfort życia w takim starszym wieku i pozwala przetrwać stres, nerwy, gorszy czas. Też tak dziewczyny myślę, że to musiało być to połączenie, no nic więcej tego błędu nie popełnię. Wczoraj z mężem po spacerze poszliśmy w związku z tym tylko na herbatkę :) ale widok też był tam uroczy. Dziś mija dziewczyny równo 4 miesiące odkąd przeprowadziłam się do Turcji. Leciałam cały dzień z 3 przesiadkami z przestojami w Warszawie i na ogromnym lotnisku w Istanbule. Tutaj nauzyłam się już jeżdzić komunikacją, pływam promem. Turecki mam w jednym z największych centrów Izmiru więc jak o 13 wychodzę z zajęć to muszę przejść wielką ulicę gdzie są zawsze o tej porze takie tłumy, że ciężko o kogoś nie zachaczyć. Robię zakupy, byłam sama na wielkim, głośnym i tłumnym bazarze a teraz spędzamy tu wakacje 2 tygodnie bez auta w miejscowości w której ani komunikacji miejskiej ani postoju taksówek- mamy numer na jedną z indywidualnych taksówek więc albo gościu odbierze i akurat będzie pracował albo będziemy mieć pecha. Wiadomo zdarzają się jakieś tam niepokoje ale generalnie to bardzo często czuje spokój. ehh dziewczyny oby tak było dalej....Ale dziś jestem trochę smutna bo miałam meilowe spięcie z jedną z koleżanek...nie lubię takich sytuacji i trochę popsuło mi to humor :( Pozdrawiam was i życzę dobrego powrotu Madziu- pamiętaj, ni ważne czy z lękiem czy nie, ile przejedziesz- to że wejdziesz już licz jako sukces :)

Odnośnik do komentarza

Agatko wracać tramwajem nie będę, bo na sam przystanek idę prawie tyle, co jadę rowerem do domu, a muszę być bardzo szybko dzisiaj, bo przyjeżdża chłopaka mama, siostra i chrześnica o 15:30 ( a ja kończę o 15 pracę) i idziemy z nimi tzn bardziej z małą na ogródek jordanowski i lody :) ale jak nie będę nigdzie szła i się spieszyła to następnym razem na pewno wsiadam w tramwaj! :-)

Odnośnik do komentarza

Julka fajnie, że dziadek jest taki aktywny, że jest słuchaczem Uniwersytetu Trzeciego Wieku i że odzyskał energię, spotyka się z ludźmi, wyjeżdża. To jest bardzo potrzebne, szczególnie starszym osobom, zwłaszcza po takiej stracie, jakiej doznał. A jak się dzisiaj czujesz? Pogoda ładniejsza? W Wielkopolsce dzisiaj niezbyt gorąco, ale słonecznie i przyjemnie :) Madziu cieszę się, że podróż tramwajem do pracy przebiegła pomyślnie, z czasem i godziny szczytu na pewno przestaną Cię paraliżować. Ale rozumiem, co masz na myśli z tymi zatłoczonymi, szerokimi ulicami i zgiełkiem, naprawdę można się poczuć mało komfortowo. A myślisz nadal o zmianie pracy? Życzę Ci miłego odpoczynku w Kozienicach :) Agata ja też dość mocno przeżywam sprzeczki, ale mam nadzieję, że humor masz już lepszy? Twoja lista osiągnięć jest naprawdę imponująca, swoją drogą, to już naprawdę 4 miesiące? Wierzyć się nie chce, dopiero co się tam wybieraliście, a tu już tyle czasu minęło... A jak z pracą dla męża? Mój wczorajszy powrót do domu z pracy był koszmarny, ten niepokój, mimo wypitych dwóch szklanek melisy i ssania tabletki uspokajającej ciągle mnie trzymał i szłam jak we mgle, coś okropnego. Zamiast do domu jechałam do chłopaka i po drodze musiałam jeszcze zahaczyć o sklep - o dziwo im bliżej jego domu, tym lepiej się czułam. Niepokój trzymał nadal, ale słabszy. Dodatkowo jak wróciłam do domu też było nerwowo, bo rodzice wyjeżdżali dzisiaj z samego rana nad morze i się pakowali, w ogóle dla mnie to nowa sytuacja, bo jeszcze nigdy nie spałam zupełnie sama u siebie w domu, nawet moje rodzeństwo gdzieś wymiotło, pewnie wrócą w nocy, ale ogólnie jestem teraz sama i nawet nie czuję jakiegoś specjalnego dyskomfortu, cicho jest, ale to nic złego. Co do wyjazdu, to pojechaliśmy, ale w inne, bliższe miejsce (to i tak kawałek, bo 180 km w jedną stronę) - z dwójką znajomych i ich psem. Mam bardzo mieszane uczucia co do tego wyjazdu, bo w sumie spełnił się jeden z moich koszmarów - wygłupiłam się przed znajomymi i wyszłam na wariatkę :/ Mianowicie wybraliśmy się na takie łagodne, małe wzgórza na południu Wielkopolski, w celu wejścia na najwyższy szczyt w województwie - szalone 284 m.n.p.m. Teren jest typowo spacerowy, mieliśmy w planie zostawić auto w miejscowości niedaleko tych wzgórz i przejść się na spacer (3,5 km w jedną stronę). Wszystko było ok póki jechaliśmy samochodem - zero stresu, dobrze się czułam, żartowaliśmy itd. Niestety problem zaczął się po wyjściu z auta i wejściu na szlak - jak napisałam, byliśmy z psem i okazało się, że to duży problem - bo we wsiach, przez które biegła droga każdy miał swojego psa, one często biegały luzem i na widok naszego zwierzaka ujadały już z daleka, przybiegały, skakały na nas... Jeden tak się przyczepił, ze nie mogliśmy się go pozbyć. Mi w tym momencie wysiadły nerwy i poprosiłam, żebyśmy wrócili do samochodu i podjechali bliżej (można podjechać prawie pod sam szczyt). Oni chcieli iść dalej, ale ja już naprawdę miałam dość i powiedziałam, że w takim razie ja poczekam w aucie, bo skoro tutaj napadały nas psy, to jak wejdziemy do lasu pies będzie przyciągał dziki i inne takie zwierzęta - jestem na to wyczulona, bo już dwa razy musiałam uciekać przed wściekłym dzikiem i to nie było fajne, dlatego teraz jestem bardzo uważna, a niestety pies często prowokuje je do ataku, czego normalnie by nie zrobiły. W tym momencie mój chłopak się strasznie wkurzył i powiedział, że już nigdy ze mną nie pojedzie nigdzie, bo to wstyd. Możecie sobie wyobrazić, jak się poczułam... Znajomi byli szczerze zdumieni, bo raz, że ja zawsze kochałam las, pola i takie dzikie okolice, nieraz spałam w kompletnej dziczy i nie miałam z tym problemu, a po drugie - ja bardzo lubię psy. Ostatecznie wróciliśmy do samochodu i faktycznie podjechaliśmy bliżej, tak że do wejścia na szczyt zostało może 100 m, ale czułam się jak idiotka. Co prawda w drodze powrotnej zahaczyliśmy o dom rodziców koleżanki, z którą byliśmy i w sumie spędziliśmy tam ponad dwie godziny, jej mama bardzo się ucieszyła, poczęstowała nas ciastem, kawą, pokazywała swój ogródek i to było super, zrelaksowałam się tam bardzo, ale wiecie, niesmak we mnie pozostał, bo jednak jechaliśmy ich samochodem, pomysł na wycieczkę był nasz, a wyszło że naciągnelismy ich na wyjazd prawie 200 km od domu tylko po to, żeby podjechać pod samo miejsce docelowe i wrócić - bez specjalnego spacerowania ani nic. Chłopak co prawda przeprosił mnie za to co powiedział, ale i tak mam do niego żal, nie mam ochoty go widzieć - bo mówiłam mu, że na takie wycieczki w odludne tereny, jeszcze z psem, który przyciąga inne psy i ogólnie robi trochę zamieszanie nie jestem gotowa. Miało być delikatnie i spokojnie, taki spacerek, a wyszło jak wyszło. No i siedzę sobie teraz sama w domu i zastanawiam się, co będę robić w kolejne dni, bo na żadne wyjazdy nie mam ochoty, a siedzieć samemu w domu też kiepsko. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Aniu innym ciężko jest zrozumieć nasze zachowanie-tym bardziej,że byłaś w Wiedniu,to Twój chłopak myśli-pojechała tam,a tu górki się boi?, dlatego ja zawsze przed wyjazdem ustalam z innymi co będziemy robić, dokładnie krok po kroku by nie być zaskoczoną, ani by oni nie byli zaskoczeni. Owszem jadę raczej z najbliższą rodziną, ale mówię np siostrze, że w tłocznym sklepie może mi się zrobić słabo i ja wtedy wracam do auta. I ja mam wtedy komfort,że nie wyjdę na *panikarę*, a reszta też zwraca większą uwagę na to by nie iść specjalnie przez dziki tłum,czy w sam środek lasu bez wyjścia. Niestety, o takich sprawach trzeba mówić. Proces zdrowienia trwa trochę czasu-moja psycholog mi mówiła,że mamy prawo poczuć się gorzej i to żaden wstyd. Mam nadzieję,że reszta weekendu upłynie Ci spokojnie! Madziu gratuluję jazdy tramwajem! Najpierw jeździj bez tłumów, tak by nabrać wprawy i pewności siebie. Potem jazda w godzinach szczytu przyjdzie naturalnie. Agata imponująca lista osiągnięć:) Szczerze gratuluję i kolejnych udanych miesięcy:) A kochana coś w kwestii męża pracy się zmieniło? Trzymamy tu kciuki:) Julka ja podziwiam takie osoby, moja babcia to tylko zakupy-kościół-ogródek. A myślę,że mogłaby bardziej się otworzyć, tyle teraz świat oferuje starszym osobom, a babcia ma dopiero 69 lat! i już narzeka,że za stara.... I jak dzień minął, mam nadzieję,że spokojnie i przyjemnie, i to gorsze samopoczucie przeszło? Asia pewnie odpoczywa za wszystkie czasy:) Bogusia co u Ciebie? Wczoraj było pogodnie,ale za chłodno na jezioro, podjechaliśmy do takiej sali zabaw dla maluchów,40 km w jedną stronę. Jakoś czułam lekkie napięcie,ale muszę powiedzieć,że mimo tego było spokojnie. Bawiliśmy się tam 2 godziny, potem obiad-na sali była knajpka i wróciliśmy spokojnie do domu-a super dnia nie miałam,rano myślałam,że nie wyjdę, bo takie napięcie czułam,ale to chyba na zmianę pogody,bo moja mama narzekała na ciśnienie i ból głowy. A dziś zakupy, nie mam pomysłu na obiad... i jakiś spacer. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Kurczę Aniu wiem dokładnie co czujesz wczoraj miałam podobną sytuację, też wyszłam na wariatkę, bo szliśmy z rodziną mojego chłopaka do Parku Jordanowskiego i mój chłopak zarzucił-Magda,może podjedziemy metrem? a wie, że metro to dla mnie coś najgorszego, boję się przeraźliwie dlatego powiedziałam głośno, że ja nie wsiadam do metra bo się boję, siostra mojego się dziwiła, ale ja obróciłam to w żart, głupio trochę wyszło... Od dłuższego czasu mojego przyzwyczajam do myśli, że wiele rzeczy które dla niego są normalne dla mnie są ciężko osiągalne i przez to nie czuję presji, że MUSZĘ coś zrobić, ale często próbuję :) Mi się wydaje, że Ty chcesz przed chłopakiem pokazać czasem, że jesteś całkowicie zdrowa i że problemy z lękiem Cie nie dotyczą, może się mylę ale mi się wydaje że właśnie przez coś takiego lęk może Cię dopaść... ja przed takim wyjazdem uprzedzam zawsze chłopaka że w razie czego, to żeby nie był zły, jak dostanę jakiś swoich *jazd* i żeby był ze mną, a nie się denerwował, często próbuję tłumacząc mu to obrócić w żart, chociaż nie wiem czy to dobre... Ale powiem Ci, że teraz całkiem inaczej do tego podchodzi niż kiedyś, kiedyś mówił, że wymyślam, a teraz jest ze mną w gorszej chwili, nie dziwi się jak chce poczekać na bardziej pusty autobus czy coś takiego i dzięki temu nie czuję się że coś MUSZĘ zrobić, nie dotyczy to tylko komunikacji, ale też innych rzeczy. Ja już w pracy, a 15:35 mam Busa, mam nadzieje, że podróż do Kozienic minie spokojnie. Buziaki

Odnośnik do komentarza

Aniu szczerość w takich sytuacjach jest najlepszym wyjściem, można też taką sytuację obrócić w żart, jak zrobiła to Madzia. Jak jechałam na ten koncert to miałam bilety do Warszawy Centralnej,ale wiedziałam,że tam nie będę czuła się fajnie,bo ogólnie metro,czy jakieś długie tunele na mnie kiepsko działają, więc powiedziałam dziewczynom w czasie jazdy,że nie lubię Centralnego i wolałabym wysiąść na Wschodnim, i wiecie co? Moja szwagierka podziękowała mi, bo ona kiedyś się tam zgubiła, była w ciąży, źle się czuła, i ma kiepskie wspomnienia. Także normalni ludzie też mają prawo czegoś nie lubić, nie każdy lubi spacerować po głuszy wśród dzikich psów. Zachowanie Twojego chłopaka na pewno było niewłaściwe,ale Aniu takie drobne przeszkody tylko budują naszą pewność siebie. Niestety, nasze zdrowie psychiczne opiera się na takich fundamentach-sukcesy i porażki, ale to trwałe podstawy. Madziu udanego pobytu w Kozienicach:) Michalina cieszy to,że miło spędziłaś czas, chociaż samopoczucie było nienajlepsze. Widocznie nie miało to związku z nerwicą, tylko wpływ choroby-uczysz się tego odróżniać, to bardzo cenne;) Agata ależ ten czas leci... Wspaniała lista sukcesów, każdego dnia jesteś coraz silniejsza i na pewno ta lista będzie się powiększać:) Asia na pewno fajnie odpoczywa:) A wczoraj mój mąż rzucił hasło-jedziemy na obiad. Owszem, nie miałam humoru, nastroju,energii,ale w sumie pomyślałam gotować też mi się nie chce. Pojechaliśmy, i tak szukaliśmy fajnej knajpy 30 km, w końcu trafiliśmy na super miejsce, mini zoo-takie wiecie,owce,koniki,kózki,piękny plac zabaw,dużo zieleni,las,cudo. Jedzonko pyszne, długo tam się relaksowaliśmy,po obiedzie spacer,potem jeszcze zamówiliśmy ciacho, a wracaliśmy okrężną drogą, więc zeszło nam w sumie z 4 godziny. Także się cieszę,że wyszłam z domu-pół roku temu pewnie bym nie wyszła, bo głowa mnie boli to padnę po drodze, ale pomyślałam-hmm, głowa mnie boli od pogody-rzeczywiście dziś znów letnio,a świeże powietrze mi się przyda i to był bardzo miły dzień. Czekam na szwagierkę,dzieci się pobawią, ja poplotkuję:)

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny :) No faktycznie dziewczyny czas leci jak szalony...mi mąż powiedział- wiesz, że już 4 miesiące? Ciężko w to uwierzyć, tyle się działo i dzieje i jakoś czas wydaje się pędzić. Co do męża pracy to wciąż nie ma zbyt konkretnych propozycji więc mąż teraz tu korzystając z wolnego czasu tworzy swoją stronę internetową- pod biznesem siostry założy swój biznes taki consulting pomiędzy japońskimi i tureckimi firmami. Może to dobry pomysł a może nie zobaczymy ale najważniejsze, że ma teraz zajęcie i nową nadzieję..a w międzyczasie wciąż szuka pracy. Ja mam taką nadzieję, że może od września coś będzie lepiej bo w Turcji bardzo wiele firm w lecie ma przestój- przez upały, ramadan no i też czas urlopów. Zobaczymy..mamy pieniądze na jakieś pół roku życia spokojnie więc mam nadzieję, że do tego czasu coś się znajdzie :). Jesteśmy dobrej myśli. Michalinko i zobacz miałaś ostatnio stresujące chwilę, w których każdy zdrowy człowiek poczuł by się wytrącony z równowagi a ty dość szybko wracasz do równowagi-wyjazd z dala od domu, spokojnie i miło spędzony czas- brawo :). Jula fajnie, że Twój mąż sam proponuje jakieś wypady na obiad i potraficie daleko jechać aby znależć coś fajnego i ciekawego- bardzo fajny pomysł a miejsce musiało być urocze :). Madziu to, że nie boisz się mówić o swoich uczuciach a też i obracasz pewne rzeczy w żart to ważna umiejętności i bardzo cenna :). Pamiętam Twoje problemy ze zrozumieniem u chopaka i tym bardziej się cieszę, że jego podejście się zmienia. To nam pomaga zdrowieć jeśli wiemy, że w bliskich mamy zrozumienie :). Aniu właśnie to co dziewczyny mówiły trzeba mówić o swoich uczuciach, ograniczeniach, rozmawiać. Jeśli nie czujesz się gotowa powiedz nie jestem gotowa, innym razem itd. To czy on to zrozumie czy nie to jest już odrębna sprawa ale cisnąć się na siłę dla kogoś to nie jest dobry pomysł. Pamiętasz Weronikę jej chłopaka i wyjazd do Hiszpanii? Może gdyby tam od razu była rozmowa- nie pojadę, nie czuje się na siłach to nie skończyło by się to tak nie miło. Chyba oprócz anielskiego męża Julii to każda z nas przeszła jakieś nieporozumienia z partnerem odnośnie naszych zaburzeń. Mój mąż a wtedy narzeczony nie wiedział, co się ze mną dzieję na początku więc w ogóle nie wiedział co robić, potem z koleji na każde wracam, wychodzę od razu wychodził żeby cokolwiek mi się nie stało a w końcu też zaczął działać tak że może na siłę....ja z nim dużo rozmawiałam, mówiłam o tym co to jest ta choroba, jak ona się objawia, jak on mi może pomóc a jakie jego zachowanie mi szkodzi i on to szybko łapał...wiadomo zdarzały się jeszcze jakieś nieporozumienia bo to nie jest łatwe ani dla nas ani dla naszych bliskich ale już coraz lepiej się dogadywaliśmy co i jak robić a teraz to on jest moim największym wsparciem i zawsze ja mu mówię ile mogę, ile jeszcze nie i on mi cierpliwie towarzyszy ale i cierpliwie czeka. Ja to rozumiem Aniu kilka razy pisałaś, że chłopak jak Cię poznał byłaś inna ale żadna z nas się z tym nie urodziła i to samo było w moim, Julki, Asi itd przypadku, też poznali nas inne ale jeśli jesteśmy razem to zgadzamy się na to że będzie fajnie i cudnie, ale każdy z nas też może czuć się żle, cięzko zachorować, stać się niepełnosprawny itd. I masz prawo do tego, żeby być chora. Moim zdaniem nie dajesz sobie tego prawa, chcesz być zdrowa przed sobą, przed znajomymi, przed chłopakiem. a to paradoksalnie może zwiększać lęki i niepokoje. Bliscy mają z nami być i w dobrych i w zlych chwilach i my mamy prawo tego wymagać. Porozmawiaj szczerze z chłopakiem i mów to do skutku... Dziewczynki możliwe, że jutro na 2 dni przyjedzie do nas koleżanka, jedna z Polek która mieszka w Izmirze to mogę nie pisać ale potem się odezwę :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny ja wiem, że szczerość jest najważniejsza i z chłopakiem rozmawiałam szczerze, że nie wiem, czy będzie zupełnie ok, bo mam dni bardzo dobre i bardzo kiepskie, tylko że dla niego depresja, agorafobia czy nerwica to nie są choroby, tylko wymysł. Choroba to dla niego coś co jest typowo fizyczne, nieważne czy mowa o przeziębieniu czy o raku - w każdym razie to jest dla niego choroba, to na co ja cierpię to jedynie wymysły. Niby mnie przeprosił, powiedział że zachował się jak idiota, że nie pomyślał itd., a 10 minut później pyta, czy pojedziemy do Castoramy po kolejną porcję farb i czy jutro jestem chętna na wycieczkę rowerową z nim i naszymi kolegami. No ręce opadają... A znajomym nie chcę mówić, nie mam ochoty, żeby za chwilę wszyscy wiedzieli, patrzyli na mnie ze współczuciem, dopytywali czy już lepiej itd. Wiecie, mi na tym zależy tak bardzo, bo Wy piszecie, że wychodzicie gdzieś z mamą, tatą, siostrą - ja takiej możliwości nie mam, nie odzywamy się do siebie z moją rodziną i jeśli nie będę wychodzić z chłopakiem albo znajomymi, to nie wyjdę wcale, bo nie mam z kim. Dlatego to nie jest takie proste, jak się wydaje - zostać w domu, bo nie czuję się na siłach. Aczkolwiek ja wczoraj z tych emocji zapomniałam napisać najważniejsze i w sumie najdziwniejsze - w tej całej sytuacji ja poczułam że mam dość, ale na zasadzie złości - byłam wkurzona, że miało być spokojnie i sielsko, a tu wściekle ujadające psy i dzikie zarośla - ale nie pojawił się lęk ani nawet niepokój. Pod tym względem do końca dnia czułam się świetnie, zero lęku! Ten mój strach to było takie wyobrażenie, co się stanie jak ruszymy z psem dalej tym szlakiem - a więc racjonalna obawa, a nie atak paniki, i dlatego puściły mi nerwy i zażądałam powrotu do samochodu. Dlatego też zdecydowałam się jechać - bo rano przed wyjazdem czułam się zupełnie normalnie i cała droga też minęła bez przeszkód (a jechaliśmy ponad dwie godziny). Tak więc to nie było tak, że wstalam, czułam się okropnie i nie chciałam jechać, ale żeby komuś coś udowodnić jednak się zdecydowałam. Gdyby nie ten epizod z psami, zapewne cała wycieczka byłaby super i byłabym zachwycona. A co do takiego planowania krok po kroku, jak radziła Michalinka, to u nas to nie jest możliwe, nie zwiedzamy w ten sposób - np. ta wizyta u rodziców koleżanki w ogóle nie była w planach, po prostu mieliśmy ich po drodze i okazało się, że oni akurat przełożyli wyjazd wakacyjny o kilka dni i są w domu, więc koleżanka zaproponowała żebyśmy tam wpadli. Cały urok takich wycieczek to jest dla nas (dla mnie nadal tez, mimo choroby) to, że nigdy do końca nie wiadomo, co się zdarzy - tu po prostu skumulowały się we mnie nerwy z paru ostatnich dni i wybuchłam. To tak tylko gwoli wyjaśnienia, bo pisząc wczoraj posta byłam jeszcze nabuzowana emocjami i zapomniałam to wyjaśnić. Michalinko no to super, że mimo nienajlepszego dnia tak dobrze sobie poradziłaś z wyjściem :) gratulacje! A jak dzisiaj? Madziu no to faktycznie podobną sytuację miałaś, ale dobrze że udało Ci się obrócić to w żart, to zwykle rozładowuje cała sytuację. Jak minęła podróż do Kozienic? Julka ta knajpka musiała być fantastyczna, aż się rozmarzyłam, jak przeczytałam ten opis. A gdzie to konkretnie jest? I faktycznie, to jest Twoje zwycięstwo - kiepsko się czułaś, ale wyszłaś i w dodatku dobrze się bawiłaś - o to chodzi :) Agata faktycznie dobrze że mąż znalazł sobie zajęcie, to zawsze pozytywnie nastraja i może faktycznie okaże się, że to będzie sukces :) Życzę Wam tego z całego serca. A skoro spokojnie możecie jeszcze żyć z oszczędności, to tym lepiej, to duży komfort. Miłego spotkania z koleżanką :) Ja dzisiaj spotkałam się z chłopakiem, nie chciałam, ale bardzo chciał pogadać i przeprosić, a ja nic innego ostatecznie nie zaplanowałam, więc w sumie prawie cały dzień spędziłam u niego. Samopoczucie takie sobie, prawie cały dzień byłam spięta, bolał mnie żołądek i nie miałam apetytu z tego wszystkiego, dopiero teraz pod wieczór zrobiło się lepiej. Jutro on jedzie z kolegami na wycieczkę rowerową, a ja nie wiem, jak będę miała lepszy dzień to może wyjdę na jakieś zakupy, a jak nie to posiedzę w domu z książką, może posprzątam trochę w mieszkaniu. Średnio miły długi weekend, trochę mi żal, że brałam urlop na dzisiaj, chyba lepiej by mi zrobiło jakbym poszła do pracy, ale cóż - za późno już było żeby go odwołać. Może jak wrócę do pracy zrobi mi się lepiej - już chyba lepsze zmartwienia zawodowe niż prywatne.

Odnośnik do komentarza

Ależ jak ja Aniu jechałam to też nie miałam ani na moment lęku, ot powiedziałam,że czegoś nie lubię-nie mówiłam-jejku dziewczyny od 2 lat mam agorafobię, leczyłam się i boję się,że na Centralnym padnę trupem. Spokojnie powiedziałam,że nie lubię tego dworca i nie było to żadnym problemem. Nie chodzi o to,żebyś każdemu mówiła-mam problem,jestem chora. To nie o to chodzi, chodzi o to,że jeżeli nie masz na coś ochoty-tutaj na spacer w odludnym miejscu to zawsze masz prawo powiedzieć-Nie mam ochoty, nie idę dalej. Bez tłumaczeń. My nie mówimy,że miałaś atak lęku, tylko,że zawsze trzeba być szczerym, nie masz na coś ochoty to tego nie robisz. Pamiętasz moją niedzielę? Szłam po tym jarmarku,ale go nie znoszę, nie miałam lęku,ale właśnie złość,że się do czegoś zmuszam i powiedziałam mężowi-ja z dziećmi wracam do auta, Ty jak chcesz to sobie pochodź. I tyle, nie musisz robić tego czego nie chcesz. A wydaje mi się Aniu,że Ty tak myślisz-nie mam z kim wyjść, to zawsze muszę iść tam gdzie chłopak. Kochana ja większość rzeczy robię bez męża, zresztą jakbym miała czekać na niego to w ogóle bym z domu nie wychodziła. Czemu to sama nie możesz gdzieś pójść, czy podjechać? Nie możesz uzależniać się od jakiejś osoby, masz ochotę gdzieś iść-idziesz, nie masz-nie idziesz. To nie jest tak,że jak dziś nie wyjdziesz to resztę życia spędzisz w domu, to tylko jeden dzień, jedna okazja z tysiąca innych. Mi się wydaje,że Michalinie nie chodziło by każdą czynność z wyjazdu zapisać na kartce i podążać zgodnie z planem,ale o co innego. Planuje,że jedzie np na zakupy i mówi,że jak będzie dużo ludzi,może się gorzej poczuć-uczciwie, tak żeby nie było jakichś scen,że ja tu robię super zakupy, a Ty mdlejesz. Mój mąż nie jest aniołem,ale psycholog poprosiła by poszedł ze mną na spotkanie z nią, dowiedział się wszystkiego co mu potrzebne o tej przypadłości i zaczął dostrzegać,że ja nie robię tego specjalnie. Owszem, złościł się,ale raczej na sytuację, a nie na mnie. Także Aniu więcej odwagi, bo na pewno jakieś obawy w Tobie są co do tego jak inni mnie postrzegają. Nie bój się,że ktoś coś sobie o Tobie pomyśli. Agata trzymam mocno kciuki za pomysły męża:) I miłego odpoczynku z koleżanką:) A ja nie mam planów, gardło mnie boli, nie wiem chyba mnie w czwartek musiało przewiać, nawet herbata boli:(

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczęta:) Marny tu internet, kiepsko pisze mi się na telefonie, więc wybaczcie,że krótko i o sobie. Wczasy są takie sobie. Córcia pierwszego dnia zjadła naleśniki z truskawkami i dostała uczulenie, biegunka, wysypka itp. A ja walczę z zapaleniem pęcherza, boi jak cholera, męczy,ale jakoś muszę żyć. Także środa i czwartek spędzona w ogrodzie naszych gospodarzy, wczoraj troszkę wyszliśmy na spacer,ale wiecie jakoś tak bez entuzjazmu. Córcię swędzi strasznie, i już wiecie zastanawiam się nawet czy to tylko truskawki, czy nie wiem jakaś różyczka? Chociaż poza wysypką i tą biegunką to objawów innych nie ma? Eh, taki sobie wyjazd. Może będzie lepiej?

Odnośnik do komentarza

Ja Aniu dokładnie wiem o co Ci chodzi rozumiem każde słowo i powiem CI, że ja na Twoim miejscu porobiłabym często coś sama. W Warszawie też nie mam z kim wychodzić poza chłopakiem, teraz w Kozienicach niby mama będzie miała dwa dni wolnego więc będę miała z kim pójść na zakupy ale dzisiaj sama byłam na rowerze i czasem lubię sama gdzieś wyjść pojeździć pobyć sama ze sobą. :) Podróż do Kozienic minęła super, chociaż klimy nie było w busie a wczoraj trochę dogrzało. Cały wieczór odpoczywałam bo zasypiałam już od 17stej przez to wstawanie po 5, ale jakoś do 22 wytrzymałam. Dziś z rana o 10 wybrałam się na miasto, ale tak mnie rozbolał brzuch od okresu, że rozebrałam się i padłam na łóżko aż do 12:30, tak mnie bolał, okropne skurcze, 2,5h wyjęte z życia:( potem jak się lepiej poczułam wsiadłam na rower i pojechałam zrobić zakupy i zdjęcia do dyplomu. Zero lęku a odwiedziłam sporo sklepów:))) Asiu mam nadzieję że wyzdrowiejecie z córcią i będziecie się cieszyć wakacjami w pełni. Lecę na rower z koleżanką, miłego :)

Odnośnik do komentarza

Asiu mam nadzieję, że małej się poprawi i skorzystacie jeszcze z urlopu :) Tobie również życzę zdrowia i polecam suszoną żurawinę i herbatkę żurawinową - mi pomaga na problemy z pęcherzem. Julka i jak zdrowie? Z gardłem lepiej? Madziu cieszę się, że podróż minęła taki dobrze, z tym padaniem spać to doskonale Cię rozumiem, też tak często mam, że już o 17 jak wracam z pracy mogłabym się położyć, ale że szkoda mi dnia to jakoś wytrzymuję do tej 22-23. Współczuję okresowego bólu, ale dobrze że szybko się pozbierałaś - baw się dobrze :) Dziewczyny macie rację, że powinnam więcej wychodzić sama, nie oglądając się na innych, postaram się tak właśnie robić. Zaczęłam już dzisiaj, rano poszłam do galerii handlowej na zakupy, droga minęła nerwowo,mimo że to jeden przystanek tramwajem, pojawił się lęk, ale stwierdziłam że dojadę na miejsce i spróbuję pokręcić się po sklepach, a jak nadal będę się bała to wrócę do domu. Zakupy zaczęły się bardzo miło, buszowałam między wieszakami, wchodziłam do kolejnych sklepów, kupowałam, przymierzałam... W 3 albo 4 sklepie w przymierzalni zrobiło mi się słabo, ale powtarzałam sobie, że to tylko lęk, ze nic mi się nie stanie, że jestem wśród ludzi i że w sumie jak już mdleć, to lepiej tutaj wśród ludzi niż w domu, gdzie jestem sama. Pomogło, dokończyłam mierzenie i poszłam do kasy, jak na złość zrobiła się spora kolejka, bo tylko jedna kasa była czynna, a jakaś dziewczyna składała reklamację i to trochę trwało, i znów zaczęło mi się robić słabo, w pewnym momencie nawet chciałam rzucić ciuchy i uciekać, ale po pierwsze, udało mi się upolować naprawdę śliczną sukienkę i żal by mi było ją zostawić, a po drugie - znów włączyłam myślenie i mówiłam sobie, że przecież jestem w sklepie, wśród ludzi, mam ze sobą wodę, nie jestem bardzo daleko od domu i że nie ma się czym denerwować. Dokończyłam zakupy, ale do żadnego sklepu już więcej nie szłam, tylko skierowałam się w stronę domu - powrót w miarę ok, mimo że nadal jakąś taką słabość lekką czułam, a w domu nastąpiło apogeum - zrobiło mi się bardzo niedobrze, zimny pot, słabość - musiałam się położyć, a i tak miałam poczucie, że zaraz zemdleję - koszmar. Wiecie, natychmiast zaczęło się myślenie, że jak padnę to nikt mi nie pomoże - rodzice daleko, chłopak na rowerach za miastem i że dopiero w nocy może znajdzie mnie siostra jak wróci do domu, i to mi też nie pomagało, ale jakoś się zebrałam w sobie, leżałam spokojnie i się uspokoiłam. Nie wiem, czy to coś od żołądka, czy nerwy (obstawiam to drugie), ale było bardzo niefajnie. Jak już się zebrałam z powrotem na nogi, zrobiłam małe pranie, posprzątałam w kuchni i poszłam wyrzucić śmieci - i jak wracałam z tego śmietnika znów tak dziwnie mi się zrobiło, jakaś taka derealizacja jakby plus problemy z normalnym, spokojnym oddechem - ale to już na pewno były nerwy, bo znów - wyszłam na śmietnik bez niczego, bez telefonu, wody, tabletek - a w domu nikogo nie było, żeby się w razie czego zainteresował i to na pewno wpłynęło na moje odczucia. Teraz więc już tylko siedzę w domu i odpoczywam po tych stresach, nadal jestem spięta, ale staram się zajmować uwagę książką. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Aniu przykro mi, że miałaś gorsze samopoczucie, ale oby było już tylko lepiej, dobrze że non stop próbujesz wychodzisz itp :) Powiem Ci, że zauważyłam między nami pewne zależności jeśli chodzi o tą chorobę. Ty albo czujesz się bardzo dobrze, albo całkiem źle, u mnie jest praktycznie non stop na takim samym umiarkowanym poziomie. Np jeździsz w dalekie podróże ( ja np na tyle godzin nie wsiadłabym do pociągu, ba, całkiem pociągów się boję, byłaś we Wiedniu, śmigałaś metrem itp) albo czujesz się gorzej nawet w domu kurczę nie zrozumiem nigdy człowieczego organizmu ja praktycznie codziennie czuję się tak samo wiem kiedy będę się czuła gorzej..wiem, że rano jest wszystko super mogę zdobywać świat, a po pracy widząc ten zgiełk miasta, śpieszących się ludzi jest dużo gorzej. Mówię oczywiście o Warszawie, bo w Kozienicach jestem całkiem innym człowiekiem, tak samo gdy byłam na wakacjach, też mała miejscowość i czułam się dobrze.. Ja to chyba jestem stworzona do cichego, spokojnego życia. Z drugiej strony wkurza mnie, bo ja sobie w głowie stworzyłam taki obraz, że Warszawa jest zła i niedobra i to ona powoduje u mnie lęk a to przecież wszystko zależy od mojego nastawienia... Cóż mam okropny problem z prawidłową oceną sytuacji, powinnam jakoś zmienić mój tok myślenia. Jakieś rady? Wróciłam z rowerów, 10km od domu pojechałyśmy nad staw, posiedziałyśmy i potem przez okoliczne wsie wróciłyśmy, razem 2h w ruchu i było ok ;)) jutro wybieram się na targ niestety bardzo nie lubię tłumu i chyba przed wyjściem wezmę sobie jedną tabletkę (kalms) żeby się nie denerwować... wtedy gdy biorę całkowicie zwisa mi ilość osób na tym bazarku ale z drugiej strony powinnam chyba trenować i oswajać to co mnie przeraża.. hmm

Odnośnik do komentarza

Magda a wiesz, że to samo zwróciło moją uwagę - że u Ciebie to samopoczucie wydaje się bardziej stabilne i umiesz rozpoznać, kiedy będzie dobrze, a kiedy źle, a u mnie to działa falami - albo mogę zrobić wszystko, czuję się super i jestem w stanie powędrować na koniec świata, albo czuję się fatalnie i nie nadaję się do niczego poza leżeniem na łóżku. Nie wiem, od czego to zależy, ale wydaje mi się, że paradoksalnie Tobie powinno być łatwiej, bo wiesz, że Twoje lęki w Warszawie i przed powrotami do domu w zatłoczonych tramwajach czy przed metrem są wywołane Twoim negatywnym nastawieniem do tego miasta - a ja nie wiem, dlaczego nawet w domu dopadają mnie takie ataki albo dlaczego czasami mam atak lęku, a poza tym czuję się dobrze, a czasami przez cały dzień (albo kilka dni z rzędu) walczę z tym przewlekłym niepokojem, który nie mija ani na moment. Nie ma tu reguły, albo przynajmniej ja jej nie widzę. Co do tabletki to wiesz, ja myślę że branie ich od czasu do czasu jak wiesz, że inaczej pojawi się lek, a koniecznie musisz coś załatwić nie jest niczym złym, po prostu podnosisz sobie komfort funkcjonowania w ten sposób. Natomiast w takich sytuacjach, kiedy chcesz gdzieś pójść, ale nie musisz, wydaje mi się że warto próbować się przełamywać i nie brać leków. Ja mam zawsze w torebce ten Afobam (i ziołowe tabletki) ale nie brałam go jeszcze ani razu, choć wiele razy mnie korciło. Ale fajnie, że udała Wam się wycieczka - życzę powodzenia jutro :)

Odnośnik do komentarza

Ania ja zgadzam się z Julką-więcej odwagi w samotnym wychodzeniu. Wiadomo z kimś raźniej,ale to tworzy pewien rodzaj uzależnienia. Moja psycholog z początku mówiła fajnie,że mąż mnie wozi,ale potem kazała chodzić i jeździć sama, tak bym sama budowała swoje poczucie bezpieczeństwa, a nie opierała je na niczym. No i myślę też,że powinnaś popracować bardziej nad odpuszczaniem sobie. Wiem,że perfekcjonizm trudno jest usunąć w pełni,ale pozwól sobie na takie gorsze dni, gorsze chwile i nie przykładaj do nich aż takiej wagi. Ok, one są i będą. Ale życie to właśnie połączenie takich dni. Nie znam nikogo kto ma tylko z górki. Także kochana gorszym dniem się nie przejmuj, każdy go ma-ja dziś też czuję się kiepsko,ale wiem,że to minie. Jutro, czy pojutrze. Zamiast tego poczytaj książkę, zrelaksuj się i pamiętaj,że im więcej energii poświęcasz gorszym chwilom tym mniej jej zostawiasz na te dobre. Asiu zdrówka Wam życzę, oby reszta pobytu była udana.! Julka i jak zdrówko? Nad morzem dziś tak pięknie- w telewizji kusili. Madziu mam nadzieję,że jutrzejsze wyjście będzie udane. Co do leków, to może nie bierz na zaś. Ja wiesz robiłam podobnie-brałam takie ziołowe,ale zauważyłam,że to od myślenia, zadręczałam się przed-dalej mi się to zdarza,ale nie biorę już leków,bo myślę sobie-zawsze je mam w torebce, zdążę wziąć. Tak by nie uzależniać wyjścia od wzięcia tabletki. Myślę,że na *sucho*dasz sobie radę. Dzielna z Ciebie dziewczyna:) Agatka udanego weekendu! A ja wczoraj z mężem zaszalałam-poszliśmy na pizzę. Kucharka ze mnie taka sobie,ale gotuję zdrowo. A wczoraj pizza 4 sery. No i wieczorem czułam się kiepsko, wzięłam rumianek,ale w nocy też spać nie mogłam-czułam ją na żołądku. rano apetytu nie miałam, wątroba mnie bolała, ja nie przyzwyczajona do pizzy, zjem raz na rok,a potem cierpię. No i wzięłam leki,ale dalej tak nijako się czułam,a pogoda piękna,mąż kusił jeziorem. I pomyślałam jak Ania, mam sama siedzieć w domu,albo posiedzę wśród ludzi, zawsze to bezpieczniej. I pojechaliśmy, owszem brzuch mi dokuczał,ale cieszyłam się,że sama nie jestem. Teraz dopiero mi apetyt wrócił. Dziewczyny nie zjem już nigdy pizzy na wieczór. Albo w ogóle już nie zjem.

Odnośnik do komentarza

Ależ znów piękna, letnia pogoda. Pomyślałam sobie-co tam gardło,jedziemy na plażę, i tak dzień spędzony ;) Gardło podleczę jak chłodniej będzie;) Michalina ja właśnie dlatego nie jadam pizzy, kiedyś jako nastolatka przez tydzień ją czułam,i teraz nawet domowej nie tknę. Za ciężka. Mam nadzieję,że dziś lepiej się czujesz? I dobry pomysł-jak ma się coś złego stać, to lepiej wśród ludzi;) Aniu ja też zauważyłam to co Madzia-albo u Ciebie wspaniale, albo całkiem źle. To co mogę radzić to nie przykładanie do tych gorszych chwil aż takiej uwagi. One będą, nie ma co się czarować,że jak było dobrze to już zawsze będzie. Na spokojnie przyjmować to co niesie los, i wyciągać wnioski. Także Aniu więcej luzu wobec siebie i akceptacji. Pozwól sobie być niedoskonałą. Napisz Madziu jak było na zakupach. Ja uważam,że ziołowe leki to nic złego, ale nie brałam ich na zapas, bo wtedy wysyłam taki sygnał-sama nie da rady, muszę coś wziąć. A może nie będzie aż tak źle? Nie wiem nie będzie tyle ludzi? Asiu mam nadzieję,że już reszta urlopu minie Wam zdrowo i przyjemnie-bardzo Ci tego życzę;) a dziś chyba też wybierzemy się nad morze, piękna pogoda ;)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×