Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

A w Warszawie rano było pochmurno, a teraz pięknie się wypogadza. Ja od rana w pracy. Nie rozumiem jednej rzeczy- jak idę i jadę do pracy wszystko odbywa się na pełnym luzie. Jak wychodzę- zaczyna się natrętne myślenie o tym, czy dojadę bez tych objawów czy znów mnie złapie. Ciągle o tym myślę to się to pojawia, a jak idę do pracy myślę całkiem o czymś innym. Wiem, że nie da się wymazać tych myśli, nie umiem skupić uwagi na czymś innym, gdy próbuję myśleć o czymś miłym to wraca... i ten ogromny przystanek pomiędzy dwiema ruchliwymi ulicami zaczął mnie przytłaczać. Gdyby nie te myśli byłoby dobrze. No bo jak można wytłumaczyć tak głupi lęk, który nie pojawia się rano a po południu? Może kiedyś znajdę receptę na to głupie myślenie które mnie dopada. Lunatyczko cieszę się, że masz już to za sobą, ładnie o tym opowiadasz i Twoje posty na pewno będą pomocne dla Nas wszystkich. Julka powodzenia w pracy:) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Lunatyczko to u Ciebie naprawdę było kiepsko, ale dobrze, że szybko poszłaś z tym do specjalisty. U mnie w sumie było bardzo podobnie, ech, te myśli, że umrę w wannie biorąc kąpiel albo że zemdleję w toalecie w pracy i nikt nie się domyśli, bo przecież jestem tam zamknięta... Teraz jest dużo lepiej, ale do pełnego wyzdrowienia trochę mi jeszcze brakuje. Beata super, że dotarłaś sama do lekarza, ja na początku mojej choroby absolutnie bym się na to nie zdobyła. Mam nadzieję, że leki plus terapia pomogą Ci wrócić do normalnego życia. Magda tak to już jest - czasami aż się nie chce wierzyć, że człowiek się tak dobrze czuje, a czasami jest fatalnie. Ty i tak idziesz do przodu, z czasem tych złych dni będzie coraz mniej. Michalinka bardzo bardzo się cieszę, że tak na spokojnie podeszłaś do tych wyników. Najważniejsze, że jest diagnoza. To teraz jaki następny krok? Dietetyk? Czy to lekarz ustali Wam dietę? Ja wczoraj wróciłam z pracy całkowicie bez problemu, z dwoma koleżankami szłyśmy na tę pętlę i rozmawiałyśmy i jedyne, co mi przeszkadzało, to obcierające buty. Potem czekałam prawie 20 minut na autobus, i to niestety nie na bezpośredni (mój nie jechał), więc potem jeszcze przesiadka - w sumie powrót do domu trwał 1,5 h. Ale przez cały ten czas zero lęku, tylko zniecierpliwienie. Co jest jednak mniej fajne, to chyba się czymś strułam wczoraj, bo wieczorem miałam problemy z żołądkiem, obudziło mnie to nawet w nocy, i dzisiaj od rana też zaliczyłam dwa seanse w toalecie, co mnie tak wyczerpalo, ze wychodzę dzisiaj z pracy o 14:00 zamiast o 16:00 - muszę się położyć i zażyć jakąś smectę :/ I jak na złość, akurat dzisiaj mój chłopak jest w Warszawie i nie może po mnie przyjechać, więc będę musiała się wykosztować na taksówkę (ale nie chcę ryzykować takiego długiego jak wczoraj powrotu z tym żołądkiem) :/ No ale mam nadzieję, że już jutro wszystko będzie ok. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Madziu jeżeli to Ciebie pocieszy, to ja mam tak samo. Nawet dziś. Umówiłam się z bratową w kawiarni, nowoczesne miejsce,tłoczne centrum handlowe, 25 minut pieszo od domu. Poszłam, czekam 15 minut, a bratowa dzwoni,że nie da rady dojechać, bo auto się jej popsuło, ja złość, bo miałyśmy razem wracać, i sama zostałam w tym centrum. Zamówionej herbaty nie mogłam wypić, bo tak mi się ręce trzęsły, nogi jak z waty, serce wali, i tak walczę, bo chcę uciec, ale jak skoro sił nie mam w nogach? Ale mówię sobie, przeczekaj to. Wyjęłam notesik, zaczęłam czytać notatki z książki Bakera, objawy lęku, i mówię sobie-to tylko lęk, nic Ci nie będzie. I tak przeczekałam, po 20 minutach poszłam na spokojnie do domu, i jeszcze zaszłam do sklepu na zakupy. Jednak co wiedza jak sobie radzić w takich chwilach to wiedza;) Michalina na szczęście na takim etapie życia te zalecenia łatwiej wprowadzić. Aniu zdrówka dużo. Jula to jak zwykle zabiegana, tak od rana w pracy:) Agata też Ci zazdroszczę tego meblowania, urządzania itp.:) Beata bardzo dobrze,że poszłaś i dostałaś konkretne zalecenia. Ale smutne,że tyle czasu musisz na psychologa czekać, nie wiem, nie ma innego? Ja do mojego mogłam niemal z dnia na dzień się umówić, a to jedna z lepszych u nas w mieście, pacjentów co godzinę przyjmowała, ale nigdy na 4 miesiące naprzód...

Odnośnik do komentarza

Asiu tak to niestety bywa i dobre chwile i te gorsze. Ja dzisiaj w pracy czułam się dobrze a po 14 dostałam objawów, nie lęku a całą resztę, taka byłam rozdrażniona, puls napierdzielał itp, pewnie się to pojawiło, bo wczoraj miałam kiepski powrót no i tak organizm, a raczej nerwica zadziałała, że już przed wyjściem mnie ten powrót przeraził. Potem przeszło, wyszłam z pracy, zaszłam do sklepu i już byłam tak zdołowana, że nawet o lęku nie myślałam zbytnio bo mnie tak zmęczył pod koniec pracy, dzięki temu spokojnie poczekałam sobie na tramwaj i wróciłam do domu, zachodząc jeszcze do paru sklepów po spożywcze zakupy. Co za paradoks, no nie mogę... Aniu już lepiej się czujesz? Dużo zdrówka :) Julka jak dzień w pracy? Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Weszłam na forum po paru dniach i znowu o mnie złosliwe gadki:) jak miło ;) czasami czeka sie miesiacami na psychologa tez beata obdzwonilam pol miasta na nfz 3miesiace albo nie chca przyjmowac bo maja za duzo ludzi......a prywatnie nie pojde....... strasznie wszystkich osadzacie nic wam w innych osobach nie pasuje potraficie naprawde zdolowac.........juz zaczelam leczenie a weszlam tutaj i juz samopoczucie opadło......jak same widzialyscie pare osob naskoczylo a moze cos w tym jednak jest??

Odnośnik do komentarza

Ja nic złośliwego Marta nie pisałam to odnosić się nie będę. Ja się cieszę,że ruszyłaś do przodu. A powiedz jak się czujesz na lekach? A i czemu nie chcesz iść prywatnie? Tylko nie traktuj tego jako atak, po prostu zobacz, Sabinka poszła od razu, dwa miesiące i pokonała to wszystko, nie warto czekać. Taka wizyta to mniej więcej koszt 100 zł, myślę,że raz w miesiącu można sobie na nią pozwolić-choć też finansowo nie mam super, dwójka małych dzieci, ja na wychowawczym, tylko mąż pracuje, a dom to jedna wielka skarbonka, ale wiem,że na swoim zdrowiu i samopoczuciu nie warto oszczędzać i czekać. Także może rozważ to-i powtórzę piszę to bez żadnych złośliwości, tylko żeby pomóc. Asiu gratuluję Ci poradzenia sobie z atakiem, i szybko wróciłaś do formy, brawo:) Aniu jak samopoczucie? Madziu już to pisałam, ale walka z tym to jak bieg z przeszkodami, długodystansowy. Jedyna rada nie wolno się załamywać i zostawać w domu. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale z czasem będziesz mniej zwracać uwagę na gorsze dni. Julka pracowita kobieta z Ciebie:) Ja wczoraj miałam kiepski dzień, ale wyszłam na dwór, chyba po to by przewietrzyć głowę od domowych spraw. Córa nie może jeść Aniu niczego co ma gluten, plus ziemniaków, jajek i bananów, bo na te produkty wyszła jej alergia:( Także dieta będzie skromna, mąka kukurydziana czy ryżowa, żadnych gotowych dań, zero makaronu, kaszy manny, chleba z piekarni, ciastek, jogurtów z dodatkami itp, itp... Nawet wędliny się nie poleca, bo nie wiadomo czy nie dali czegoś do środka. Także będę chyba miała 2 lodówki i dwa obiady będę gotować. Cóż, trzeba się przyzwyczaić. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Miałam tego nie komentować, ale nie mogę. Marta denerwuje mnie taka postawa. Nie piszesz nic, jak Ci radzimy i mówimy dobre słowo to zero reakcji, a jak ktoś napisał jedno słowo o Tobie, prawdę, to siejesz zamęt. Nie rozumiem, w ten sposób odreagowujesz lęki czy co? Robiąc taką do tyłka atmosferę na forum? radziłabym znaleźć inne hobby. Ja już w pracy, jest ok. Zobaczymy jak dalej. Michalinko mojego chłopaka siostry córka również ma alergię na bardzo dużo produktów,musi chodzić nawet do specjalnego przedszkola dla alergików, nie może nosić kolorowych ubrań bo ma alergię nawet na barwniki stosowane w ich produkcji, oby to przeszło z wiekiem... także dużo zdrówka dla córki :* i miłego dnia dla Ciebie:) i dla wszystkich pozostałych również miłego, oby ten dzień był dla Nas udany :)

Odnośnik do komentarza

Marta my nie wiemy jak u Ciebie jest, tak jak Madzia pisze, opisujesz swoje troski, my Ci doradzamy, najlepiej jak potrafimy, Ty tego nie komentujesz, nie dzielisz się z nami swoimi osiągnięciami, swoimi sukcesami itp. Agata napisała to co czuje, w zasadzie ja czy ona, czy Sabinka nie musiałybyśmy tutaj już pisać, nam jest dobrze, ataki paniki mamy za sobą, mamy za sobą terapię i żyjemy normalnie,ale jest dużo osób, które chce byśmy dzieliły się swoim doświadczeniem, swoimi sposobami na walkę itp. Tymczasem Ty kochana piszesz z doskoku, najczęściej właśnie siejąc zamęt. Jeżeli chcesz być z nami to bądź , pisz, dziel się swoimi emocjami, podziel się tym jak walczysz itp. Nie musisz pisać codziennie, każda ma mnóstwo zajęć itp, ale raz na parę dni, możesz do nas wpaść i napisać coś miłego. zobacz, Asia pisze,że miała zły dzień, Madzia pisze,że miała zły dzień, ale nikogo nie obraża, nie ma pretensji do nas,że to nasza wina itp. My bardzo chcemy ?Tobie pomóc, ale nie pozwalasz nam na to. Jak Ewa pisała o swoich sukcesach, ja czułam wielką siłę do walki, teraz mam nadzieję,że jakoś oddaję tę siłę którą tu dostałam innym, bo wiem jaka ta choroba jest straszna i jak zmienia życie. także Marta mniej emocji, więcej zaufania. Nawet jeżeli ktoś mówi coś dosadnie, to nie znaczy,że chce zrobić Tobie przykrość, nie odnoś tak wszystkiego bezpośrednio do siebie. Pozwól nam siebie lepiej poznać-jeżeli chcesz. Bo ja nie widzę sensu, pisania raz na jakiś czas i wyładowywania napięcia na innych ludziach. Asiu powtórzę, emocje będą nam towarzyszyć w życiu, ale świetnie sobie poradziłaś:) Michalina, współczuję. Moje dzieci też alergiczne, na szczęście nie mają celiakii, ale młodsza nie może pić mleka, nawet modyfikowanego, teraz pije tylko sojowe, nie wiem jak ona to je, bo dla mnie to ono śmierdzi:) Ale ponoć wyrasta się z tego do 5 roku życia, więc czekam;) Aniu zdrówka dużo:) Wczoraj miałam dziewczyny bardzo ważne spotkanie, oj nerwy były, ale musiałam je opanować, spotkanie poszło rewelacyjnie, koleżanka-to jej firma, zadzwoniła z masą pochwał, bo sama z tym klientem nie mogła sobie poradzić, podniosła mi się samoocena, 4,5 roku siedzenia w domu z dziećmi, a jednak coś potrafię:) pozdrawiam Was i miłego dnia kochane

Odnośnik do komentarza

Witam dziewczyny Marto to co napisałam nie miało na celu bycia złośliwym. Nie miałam też zamiaru nikogo obrażać. Po prostu jakieś pół roku temu przyszła do nas Sabinka-Lunatyczka. Bardzo się męczyła ze swoja chorobą, okropne objawy i szukała tu wsparcia. Oczywiście powiedziałyśmy że możemy ją wspierać i być z nią w walce ale powinna odwiedzić psychologa a może i sięgnąć po leki i ona to zrobiła. Posłuchała tych rad i dziś jest zupełnie zdrowa. Przyszła tu aby się tym pochwalić i dzielić swoimi doświadczeniami. Moje słowa to był właśnie wyraz wdzięczności, że po tym wszystkim co się tu działo przyszedł ktoś kto własnym doświadczeniem i postawą pokazuje że psycholog i psychiatra to nie jest zło a najlepsze co możemy poradzić nowym, chorym jeszcze nie radzącym sobie osobom. Łatwo postronnym osobom było pisać że my żle radzimy....a co one miały w zamian?? Dlatego tak bardzo ucieszyłam się ze słów lunatyczki ona ma największe prawo mówić, że terapia to najlepsza rada jaką można dać choremu człowiekowi. Więc tylko o to mi chodziło. Julia ja bardzo się cieszę z Twoich sukcesów w pracy i mocno Ci kibicuje :). Teraz jesteś super mamą, świetną panią domu a także odnoszącym sukcesy szefem. WOW :) I zobacz ile słabości musiałaś pokonać aby dotrzeć do tego punktu. Nam jest trudniej jak osobom w pełni zdrowia. To świadczy o Twojej sile :) Michalinko kurczę z tymi alergiami, uczuleniami to jest teraz jakaś plaga...wspólczuje ale niestety nic z tym nie da się zrobić. Czyli co małej zostają warzywa, owoce, jakieś zamienniki? Asiu powiem Ci szczerze, że ja Twoje wyjście właśnie uznaje za sukces. Przede wszytskim dlatego, że nie uciekłaś a zastosowałaś technikę opanowania lęku i świetnie sobie poradziłaś. To że ręce się trzęsły, nogi jak z waty to nic. Super jest to że sama sobie powiedzialaś- przeczekaj to, wyjęłaś notesik i sama się uspokoiłaś! Tak jak pisała Lunatyczka- walczysz w praktyce a to najskuteczniejsza walka. Madziu wiesz to tak jest jak sobie coś wkręcimy to się nas totalnie trzyma nawet coś kompletnie irracjonalnego. Tak jak Lunatyczka bała się że utopi sie w wannie ( mimo że pewnie nigdy w niej nie zemdlała) a Ania że nikt nie znajdzie jej zemdlonej w toalecie tak ty wkręciłaś sobie powrót z pracy. Z drugiej strony jak wracasz z pracy to są pewnie większe tłumy, korki i może to Cię bardziej stresuje a do tego dochodzi zmęczenie po pracy. Na pewno dobrze by było przekształcić tą drogę z czegoś przykrego na coś przyjemnego. Może zrób sobie jakiś rytuał, że w trakcie powrotu z pracy robisz to co lubisz- słuchasz ulubionej muzyki , jesz ulubioną rzecz kurcze sama nie wiem po prostu to indywidualna sprawa ale chodzi o to żeby droga zaczęła chociaż kojarzyć się z czymś przyjemnym tak aby odwrócić tą zależność powrót z pracy = tylko złe emocje. A druga sprawa piszesz te odrealnienia, lek itd. jakieś objawy somatyczne. Ja bym radziła więcej odpoczynku, może ciało jest spięte, zestresowane. Może dużo emocji jeszcze dusisz w sobie i to tak się objawia tym dzwonieniem w uszach itd. W kilku książkach są rady jak sobie radzić z tą swoja emocjonalną stroną. Ale na pewno więcej odpoczynku, czasu dla siebie, dobre odżywianie się może sport? Też pomaga oczyścić nas z zalegających emocji. Kiedy jesteś w Kozienicach czujesz się wyjątkowo dobrze- to miejsce pewnie budzi w Tobie poczucie spokoju, odprężenia. Znajdż sposób na odprężenie w Warszawie. Aniu trzymam kciuki za dobre poworty z pracy w tym tygodniu Sabinko ja też uwielbiam turecką kuchnie, to był jeden z powodów dla których bardzo się cieszyłam że tu przylatuje. Jula pytała czy tu na stałe zostajemy. Jak dostaniemy prace i jakoś nam się ułoży to jak najbardziej no i ponawiam pytanie KIEDY MNIE ODWIEDZICIE?? :) Miałyśmy tu zrobić zjazd agorafobiczek :) Ja uciekam dziś też zalatany dzień mnie czeka Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Agata ja już mam walizki spakowane, tylko czekam na Twój sygnał:) A tak na poważnie, to nawet nie wiesz jakbym chętnie Ciebie odwiedziła w tamtych stronach, ale wiesz finansowo to ja bym nie podołała, bo musiałabym brać męża i córę, a teraz właśnie zmianiamy samochód, także przez pewien czas będę bez większej gotówki, ale cóż, mąż się cieszy, bo to naprawdę fajny samochód, tyle,że nowy z salonu i koszty są spore, bo nawet po sprzedaży poprzedniego musimy zlikwidować jedną lokatę. Ja bym chciała Jula iść do pracy, jak czytam ile satysfakcji Ci to daje, to też chcę:) Zresztą widzę, Ania i Madzia mają co robić, idą do przodu, a ja tylko dom, zakupy i spacer po córę do szkoły. Jestem rozdarta, bo lubię być panią domu,ale z drugiej strony moja Zosia ma ponad 7 lat i kiedy jak nie teraz mogłabym wrócić do pracy?... Tym bardziej,że jak Julka pisała, ten impuls dał jej nowe siły, ja tego też potrzebuję. Dzięki dziewczyny za wsparcie, na Was można liczyć:) Michalina na pewno dasz sobie radę, choć na pewno więcej obowiązków Ci to dołoży. Ale dasz radę. Choć wiadomo, z początku może być trudno., trzeba się kontrolować na zakupach. Szkoda,że ziemniaków jeść nie może, chyba tylko ryż jej zostaje? Bo ani kartofli, ani makaronu, ani kaszy... Na pewno się odnajdziesz:) Julka gratuluję sukcesów, za Agatą powiem - super women z Ciebie:) Madziu a może spróbuj wizualizacji, wracając do domu, wyobrażaj sobie Kozienice, spacer nad jeziorem, spokój domu rodzinnego. Czytałam niedawno,że możesz to przywołać jakimś gestem, np zaciskasz dłonie i wyobrażaj sobie dom, najpier będziesz robiła to z rozmysłem, a z czasem to Ci wejdzie w nawyk,.wystarczy,że wykonasz dany gest, czy słowo i będziesz w myślach z dala od tłumu, poczujesz spokój itp. Warto wykorzystać siłę dobrych wspomnień:) Aniu jak zdrówko? Marta nie ma sensu się denerwować, wierzę,że Agata nie powiedziała tego złośliwie, tylko chciała zwrócić uwagę na sam fakt korzyści z szybkiej terapii. Mam nadzieję,że czujesz się coraz lepiej, dzięki pomocy, którą dostałaś od lekarza. a ja wróciłam ze spaceru z psem, byłam w piekarni, dziś robię naleśniki na obiad zaraz zabieram się za pracę, a o 12 po córę do szkoły. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dzięki dziewczyny za tyle życzeń zdrowia, chyba podziałały, bo dzisiaj obudziłam się zdrowsza :) Niestety nie na tyle, żeby pójść do pracy (w nocy co godzinę budziłam się z bólem brzucha, takimi skurczami jakby, coś okropnego plus osłabienie ogólne - nic dziwnego, wczoraj prawie nic nie zjadłam przez cały dzień), ale na pewno jest lepiej niż wczoraj i jutro już pójdę do pracy. Dzisiaj po południu mam endokrynologa, chłopak ze mną pojedzie, i tak się właśnie biję z myślami, czy pojechać tam tramwajem (to około 25 minut jazdy w godzinach szczytu, bo wizyta na 17:15) czy poprosić, żeby mnie podwiózł samochodem - wiem, że to może wyglądać jak kapryszenie księżniczki, tylko że ja jakoś średnio dobrze znoszę tramwaje, w autobusach czuję się o niebo lepiej, praktycznie zupełnie normalnie, a tutaj jeszcze będzie na pewno tłok. Muszę nad tym pomyśleć. Ale jeden niefajny syndrom u siebie znalazłam, świadczący o tym, że do wyzdrowienia mam jeszcze trochę pracy: wystarczył ten jeden dzień złego fizycznego samopoczucia i tym samym dłuższego czasu spędzonego w domu, żebym znów zaczęła czuć niechęć związaną z wyjściem z domu, tak w ogóle, nieważne dokąd. Asiu rewelacyjnie sobie poradziłaś, idealny przykład konfrontacji z lękiem! Z Ciebie naprawdę nic tylko brać przykład. A z tą pracą, to może faktycznie to jest dobry moment? Twoja córeczka chodzi już do szkoły, więc Ty spokojnie mogłabyś pracować choćby na pół etatu. Praca bardzo pomaga w naszej chorobie, naprawdę. Magda dokładnie tak to jest, jak raz poczujesz strach w jakimś miejscu, to potem boisz się, że to się powtórzy i sama się nakręcasz, mimo że wiesz, że to nie ma sensu. Znam to doskonale, ale na to nie ma innej rady niż konsekwentnie wracać w te *straszne* miejsca. I może faktycznie spróbuj zrobić to, co radzi Agata - kojarzyć tę jazdę z czymś przyjemnym, ze słuchaniem muzyki itd. Wiem że łatwo powiedzieć, ale taki nawyk chyba można w sobie wyrobić dość szybko, a potem on zostaje na długo. Michalinka no to faktycznie sporo rzeczy musi wyrzucić z diety, szkoda zwłaszcza z tymi ziemniakami, no ale mus to mus. Na pewno szybko nabierzecie wprawy w gotowaniu odpowiednich posiłków :) Julka bardzo gratuluję spotkania :) Idziesz jak burza :) Miłego dnia dziewczyny!

Odnośnik do komentarza

Skomentuje tylko jedno bo ostatnio praktycznie nie bywam w domu.....a wieczorem padam spac jak dziecko......leki hmmmmmmm......pierwszy dzien przeplakalam bol glowy straszne lęki.....chcialamk ich nie brac no ale mowie dobra gorzej byc nie moze to sa jakies tabletki przeciw depresji i lękom....poki co nie odczuwam nic zero postepu......sama sobie radze stojac na sile w kolejkach i wogole...przestalam uciekac.....cale dnie spedzam z moja mala rodzinka na dzialce pogoda dopisuje:) a Magda nie moge isc prywatnie bo juz mam prywatnie tego psychiatre i wydatki sa niestety........ale pojde na nfz.... uciekam miłego dnia:)

Odnośnik do komentarza

Kochane dziewczyny bardzo dziękuję za tyle cennych rad, w każdym wpisie jest coś co na pewno wezmę sobie do serca i przy kolejnych powrotach będę z tego korzystać :) jeszcze raz bardzo Wam dziękuję. U mnie w pracy dzisiaj było strasznie mało roboty, dlatego zamiast do 15stej pracowałam do 13stej:) później wróciłam szłam w stronę domku, ale jednak postanowiłam pójść na jakieś małe zakupy i spacer. Połaziłam po sklepach z ciuchami, ale nic nie kupiłam:D później poszłam zrobić zakupy do Carrefoura przy bardzo ruchliwej ulicy, kilka razy tam się źle poczułam, dlatego niechętnie tam szłam, no ale chłopak mnie poprosił o kilka rzeczy i poszłam-zero lęku i objawów. Co dziwne zauważyłam takie coś, że ja często w takich miejscach czuję się lepiej sama niż z kimś. Dziwne:) zrobiłam zakupy na spokojnie, później jeszcze zaszłam do warzywniaka i jak wyszłam z pracy o 13 tak do domu wróciłam o 15:30;) dzień udany a teraz nauka bo w niedzielę kolokwium... Pozdrawiam Was buziaki

Odnośnik do komentarza

Marta najważniejsze,że wychodzisz z domu, skoro korzystasz z ładnej pogody i jesteś na działce z rodzinką to świetnie. Do leków organizm musi się przyzwyczaić, także cierpliwości:) Madziu cieszę się,że dzień minął spokojniej. Też myślę,że rady dziewczyn co do powrotu mogą być pomocne. Na pewno warto zacząć trenewać odpowiednie nastawienie, nie wiem może częściej miałaś ataki właśnie podczas powrotów, i stąd Twoje obawy? Ale możesz w domu, wyobrazić sobie szczęśliwy i udany powrót, takie wizualizacje wiele mogą dobrego zdziałać:) Asiu następnym razem wpraszam się na naleśniki :) I już masz lepszy nastrój:) Aniu i jak dziś w pracy? Taki dzień wolny zawsze wytrąca z równowagi, i to każdego. Zobacz jak ciężko wielu osobom po weekendzie wrócić do pracy, a co dopiero po gorszym sampoczuciu. Mam nadzieję,że będzie ok, a jak wizyta u lekarza? Agata ja pamiętam o zaproszeniu, jak dzieci troszkę mi podrosną, a ja znów będę mogła swobodnie jeździć wpadnę zobaczyć jak Wam się mieszka w tym magicznym miejscu:) Julka serdecznie Tobie gratuluję :) Naprawdę, jesteś silną kobietą, tyle rzeczy ograniasz na raz, i po takiej przerwie dajesz sobie rade, jestem pod wrażeniem, i oby więcej takich sukcesów:) A u nas uczymy się diety. Wiecie,że nawet na jogurcie jest napisane- może zawierać gluten? Eh, niedługo naprawdę będzie jeść tylko ryż i jabłko. Póki i to ją nie uczuli. Ale mam pozytywne nastawienie, wiadomo najpierw będzie ciężko, chociaż teraz ja mam wpływ na to co je, a później? na placu zabaw zje coś, coś zje w szkole itp. Ale nie martwię się na zapas. wczoraj poszłam z córą nad jezioro, jejku jak lubię tam chodzić, spokój, cisza, i las. No a dziś zobaczymy, chyba czmychniemy do parku :) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam was dziewczyny :) Michalinko u nas w przedszkolu była taka dziewczynka, którą mama nauczyła aby nie jadła słodyczy i powiem Ci nawet jak czasem dzieciaki ją częstowały czymś to ona odmawiała, nie chciała. Nie znała smaku, bała się no i nauczona była że nie może. Myśle że może to być ciężkie ale wykonalne aby dziecko nie jadło nic co mu szkodzi. Marta po takich lekach to najwcześniej poprawę widać gdzieś po 2 tygodniach ale część lekarzy mówi że dopiero po miesiącu, także nie zrażaj się będzie dobrze tylko troszkę jeszcze cierpliwości. No i dobry pomysł z tą działką i odpoczynek i kontakt z przyrodą. Coś sadzicie na tej działce czy tak typowo wypoczynkowo trawka, leżaczek? Aniu nie zadręczaj się takimi myślami, że masz jeszcze daleko do wyzdrowienia itp. Daj sobie czas. Wiesz ja sobie na początku wyznaczałam *terminy*- jeszcze pół roku i to pokonam, do stycznia będę już to miała za sobą itd. a wiesz styczeń się kończył i załamka itd. Dopiero z czasem jak bardziej zrozumiałam tą chorobą to powiedziałam sobie nie ważne ile! Będę chora przez całe życie to będę i już po prostu naucze się żyć z tą nową rzeczywistością i dam radę. Przestałam wyznaczać jakiekolwiek ramy czasowe, nawet jak było bardzo dobrze to przygotowywałam się, że może być żle. I paradoksalnie bardzo mi to pomogło. Ta akceptacja choroby i przyzwolenia aby ona trwała to jest ważny krok do przodu choć może to brzmieć nieco dziwnie. Zdarzy się taka osoba jak Sabinka u której zdrowienie przebiegło bardzo szybko ale zazwyczaj to trwa jednak dużo dłużej. W którejś z książek przeczytałam ze od 6 miesięcy do 2 lat o ile oczywiście mocno pracujemy nad wyzdowieniem i każda sferą siebie. A te które czytały Bakera wiedzą, że on sam również cierpiał na zaburzenia lękowe i mimo że specjalistą był w tej dziedzinie, leczył ludzi od lat to sam ze sobą zmagał się 9 miesięcy. Także spokojnie nie ma co się załamywać nie ma co oczekiwać cudów. Ludzie często nie chcą sobie przyzwolic na chorobę, na słabość a to często wprawia ich w jeszcze gorsze samopoczucie. Dziewczynki ja nie mówię że juz teraz was oczekuje u mnie za miesiąc. Ale jeśli kiedyś za rok za dwa uda się nam spotkać to będzie fantastyczne :). Co do finansów to siostra męża prowadzi tu biuro podróży-wycieczki, przeloty więc mam możliwość załatwienia najtańszych biletów. A my wczoraj rano dogladaliśmy prac w mieszkaniu a potem razem z mężem i męża siostrzenicą przepłynęliśmy na drugą część miasta. Tam oni poszli na kawkę a ja do tej szkoły językowej. Miałam egzamin i wywiad wszystko po turecku. Zapisali mnie na drugi poziom także cieszę się, że nie będę musiała chodzić od podstaw. Do 3 poziomu zabrakło mi 3 punkty ale i tak się cieszę lepiej być dobrym na poziomie drugim niż najgorszym na poziomie 3 :). Od 6 maja zaczynam będę mieć zajęcia 5 dni w tygodniu po 4 godziny codziennie od 9-13. Także taki intensywny kurs. Mówią, że mniej jak rok a będę mówić biegle, wystawią mi też certyfikat więc to jakiś plus dla przyszłych pracodawców. Byłam sama w tym budynku egzamin na innym piętrze wywiad na jeszcze innym potem zapisy w biurze na dole i mimo że wszystko po turecku do mnie mówili więc nieżle się musiałam napocić żeby wszystko zrozumieć to czułam się swobodnie. Potem razem podjechaliśmy 2 przystanki i wybraliśmy się na targi książek, które się tu teraz odbywają. Wielka, długa hala bez okien godzinę tam spędziliśmy, stamtąd poszliśmy na nogach (jakieś 30 minut) na prom i wróciliśmy na drugi brzeg. Przez cały czas czułam się swobodnie i fajnie :). A dziś rajd po sklepach meblowych. Wybraliśmy już wszystko do łazienki, panele, kolory ścian, szafy na zamówienie no i teraz czekają nas meble czyli ulubiona część :). Ale jestem podekscytowana i do tego mieszkanie się zmienia w ekspresowym tempie :). A i jeszcze jedno rodzina planuje nas zabrać w tą niedziele na jednodniową wyprawę na grecką wyspę Kythnos, jest najbliżej Izmiru kiedyś zresztą należała do Turcji. Z jednej strony ciesze się ogromnie a z drugiej będzie to dla mnie kolejne wyzwanie. :)- statkiem ponad godzinę, potem cały dzień na wyspie i znów godzinę statkiem. Mam nadzieje że w pełni będę mogła się cieszyć z tej wyprawy :) Miłego dnia kizlar :)

Odnośnik do komentarza

Magda to gratuluję tak udanego dnia :) Świetnie sobie poradziłaś, tyle miejsc odwiedzonych za jednym razem, super :) I wiesz, że ja czasami też sama się czuję lepiej niż z kimś, ale to nie jest reguła. Marta organizm musi przywyknąć do leków, też słyszałam, że minimum dwa tygodnie trzeba je brać, żeby było widać jakąś poprawę, za to później podobno jest ona trwała bardzo, nie tak jak przy przeciwlękowych benzodiazepinach. Tak więc jeszcze troszkę i najgorszy okres minie :) Zazdroszczę wypoczynku na działce ;) Michalinka na pewno nauczycie się tej diety szybko, są nawet specjalne sklepy z jedzeniem bezglutenowym, tam na pewno Ci doradzą, co można małej dawać. Początki zawsze są trudne, ale tak jak Agata napisała, dzieci zaskakująco szybko uczą się nawyków żywieniowych. Też znam maluchy, które czekolady nie dotkną, choćby je zostawić same z otwartą tabliczką w pokoju - tak są nauczone przez rodziców, tak więc głowa do góry :) Agata ależ Ci zazdroszczę! Nie dość, że kraj piękny, to jeszcze urządzasz mieszkanko, wybierasz meble... Super, same miłe rzeczy :) I z tym kursem fajnie, ja uważam, że takie średnie poziomy są optymalne do rozpoczynania nauki (swoją drogą, nie sądziłam, że aż tak dobrze mówisz! Zawsze mi się wydawało, że turecki jest dla Polaków trudny, a tu proszę :) ). A jak będziesz już mówić biegle, to jest to doskonała umiejętność dodatkowa do CV, gdziekolwiek byś nie mieszkała - takie egzotyczne języki zawsze są mile widziane przez pracodawców, zwłaszcza w wielkich firmach z międzynarodowymi oddziałami. Sama żałuję, że wybierając kierunek studiów o czymś takim nie pomyślałam - a teraz, jak codziennie 8-16 jestem w pracy, to przyznaję, że już mi na kursy dodatkowe brakuje często sił i chęci. Od roku próbuję się zapisać na prawo jazdy i póki co jakoś nie mogę się zebrać. Ja wczoraj byłam u tego lekarza, pojechaliśmy jednak samochodem, bo znów prawie cały dzień nic nie mogłam przełknąć, ale wizyta doprowadziła mnie do szewskiej pasji. Lekarz w ogóle nie pamiętał mojego przypadku, o wszystko wypytywał od nowa, potem obejrzał wyniki te najnowsze, uznał, że się mocno poprawiły i że moje objawy żołądkowe wymagają konsultacji z gastrologiem, że *to może być zespół jelita drażliwego albo coś związanego ze stresem*, dlatego dał mi też skierowanie do psychologa, ale odmówił wydania L4, bo, uwaga.... Skończyły mu się druczki! A one podobno są wydawane imiennie, dla każdego lekarza ( nie wiem, czy to prawda) i nie można ich wziąć np. z sekretariatu przychodni. W związku z tym straciłam wczoraj swój ostatni dzień na żądanie, a dodatkowo dzisiaj, mimo że wczoraj nadal czułam się dość kiepsko i słabo (przez cały dzień zjadłam bułkę z masłem, kilka sucharków i trochę ryżu) musiałam zwlec się do pracy. Przywiózł mnie chłopak samochodem, pierwsze dwie godziny były bardzo kiepskie, teraz jest trochę lepiej, ale nie ukrywam, że czekam na koniec dnia pracy jak na zbawienie. Muszę jeszcze tylko znaleźć kogoś, z kim mogłabym się zabrać do domu samochodem, bo w tym stanie ciężko mi będzie iść na pętlę i jeszcze tak długo wracać. Ale lekarz do tego stopnia mnie zdenerwował, że się rozpłakałam jak wyszłam z gabinetu i płakałam w samochodzie cała drogę do domu. Coś strasznego ta nasza służba zdrowia - ciekawe, co by zrobił, jakby mu ktoś tam zemdlał na wizycie - też nie dostałby L4? Ech...

Odnośnik do komentarza

Agata gratulacje, turecki to trudny język, a Ty ślicznie sobie radzisz, zdolna jesteś:) Aniu całkiem możliwe,że to przez stres, moja szwagierka ma zespół drażliwego jelita, stres wywołuje u niej komplikacje, ale nawet na co dzień musi coś łykać, i co rusz na diecie, a to błonnikowej, a to innej. Zdrówka dużo, i gratuluję,że mimo wszystko poszłaś do pracy:) Marta leki muszą zacząć działać, jak Agata pisze daj sobie czas, zaakceptowanie choroby, i zrozumienie tego,że to trochę potrwa, zanim będzie lepiej jest kluczem do zdrowienia. Także spokojnie, organizm musi się przyzwyczaić. Michalina na pewno dasz sobie radę.Ważne by mała teraz lepiej się poczuła, a i Wam ulży, jak zobaczycie ją na nowo radosną i zadowoloną. Asiu jak tam mija dzień? Madziu mam nadzieję,że z tymi radami łatwej Ci będzie wracać do domu. A ja wychodzę z pracy, od 7.30 tu jestem, było wyjątkowo miło, choć mnóstwo pracy. Zauważyłam,że czuję się tu coraz pewniej, i coraz lepiej. Znam ludzi, lubimy się, wiem,że w razie czego nie zostanę sama,że mi pomogą. Nawet to 3 piętro nie jest straszne. Ależ ładna pogoda, wracam do domu, szybko obiad i zabieram dzieci na spacer. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Tak, leki działają dopiero po jakimś czasie- przeważnie od 2 tygodni w górę- początkowo występują objawy podobne do tych które towarzyszą nam przy atakach lęków, ale jeśli się przezwycięży tę początkową fazę to później już tylko z górki- ale to tak jak wcześniej pisałam, leki powinny byś dobrane odpowiednio do zablokowania i stanu. Niektórzy lekarze przepisują hurtowo każdemu ten sam lek- jednemu pomaga, a drugiemu *szkodzi*. Mój psychiatra mówił mi, że im osoba młodsza tym szybciej jest w stanie pokonać chorobę oczywiście jeśli sama tego chce i nie utrudnia sobie tego poddając się lękom. Niektórzy leczą się nie tylko latami, ale i przez całe swoje życie. Ja pomimo, że nie biorę już leków wzięłam od psychaitry receptę na słabiutki lek doraźny w razie czego warto by mieć coś w torebce w sytuacjach awarynjych, jednak jak na razie opakowanie leży nie napocząte :)

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny ja teraz tylko na chwile więcej napisze po pracy. Od 8 siedzę do 15stej, jest ok, dziś ma być 24 stopnie;-) wczoraj wieczorem wypiłam energetyka i jakoś tak mnie dziewczyny klepnął że do późnego wieczora serducho mi waliło mimo to poszłam z chłopakiem na lody trochę dziwnie się czułam ale dałam radę ha ha... dzisiaj już normalnie się czuję. W ogóle od soboty zawieszone zostają tramwaje którymi jeżdżę do domu bo będzie remont torowiska..masakra, jeździć będę autobusem a wracanie czeka mnie pieszo 40 minutek bo nie mam ochoty jakoś jeździć super zatłoczonymi autobusami... pozdrawiam odezwę się później:)

Odnośnik do komentarza

Wczoraj była taka ładna pogoda, więc zabrałam się z teściem na działeczkę, a dziś tak szaro... Zakupy porobione, spacerek za mną, zaraz zacznę rybkę przygotowywać na obiad. Marta do leków trzeba się przyzwyczaić, właśnie często słyszę,że z początku bywa gorzej, ważne by to przeczekać, na pewno będzie lepiej. Madziu miłego dnia w pracy w takim razie. Szkoda,że tak teraz będziesz kłopotliwie dojeżdżać do pracy, ale na pewno sobie poradzisz. Jula bardzo się cieszę,że tak sobie fajnie w tej pracy radzisz. Ja po weekendzie majowym umówiłam się na spotkanie z dawną szefową, może coś nawet na ćwierć etatu mi zaproponuje, byleby wyjść z domu. Aniu i jak dziś się czujesz? Nieprzyjemny ten lekarz rzeczywiście... Agata miłej wyprawy, i przyjemnej nauki języka, ja lubię się uczyć nowych słówek, a Ty proszę trochę uczyłaś się w Polsce, i już drugi poziom:) Michalina ciężko teraz znaleźć coś naturalnego... I jak tam spacer nad jezioro? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam Aniu niestety taka prawda że naszą służbę zdrowia znacznie bardziej odzwierciedla serial *Daleko od noszy* niż takie na przykład * Na dobre i na złe*. Jakoś nasi lekarze nie widzą, że po drugiej stronie stołu jest człowiek. Powiem szczerze, że znam kilku na prawdę wspaniałych lekarzy ale to są wszystko osoby które mają gabinety prywatne i są dość drodzy. Znałam jednego świetnego lekarza który przyjmował na nfz ale system go zniszczył teraz ma pacjenta co 5 minut no i siłą rzeczy stał się automatem. A jak się dziś czujesz? Jak minął powrót z pracy no i dziś jak się trzymasz? Asiu będę trzymać kciuki za Twój powrót do pracy, myślę, że to by dodało Ci nowej energii no i jesteś gotowa aby zrobić kolejny krok w przód :). A córcia Twoja i tak pół dnia w szkole spędza. Madziu no to życze słonecznej pogody aby powroty z pracy były przyjemne. Ja Ci powiem, że odkąd mam zaburzenia lękowe to nawet kawy staram się nie pić albo pić jak najmniej lekką. Jak na wolontariacie z dziewczynami kilka dni z rzędu piłam to zaczynałam się gorzej czuć. Jednak my już chyba wystarczająco jesteśmy pobudzone :). My wczoraj wybraliśmy już kanapę do salonu stół z krzesłami do jadalni i łóżko :). Mąż wynegocjował całkiem przystępną cenę a meble są super :). W mieszkaniu okna już wstawione prace idą do przodu. Przyjechały nam już też rzeczy z Polski. Dziś musimy przepłynąć w inną stronę miasta w sprawie uregulowania pobytu musimy wybrać się na posterunek policji. Ehh a ja przed okresem średni humor mam. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Julka gratuluję, że tak dobrze radzisz sobie w pracy, widać, że to dla Ciebie prawdziwa przyjemność. Asiu trzymam zatem kciuki za Twój powrót do pracy, wydaje mi się, że to byłby dla Ciebie ogromny krok naprzód, bo że jesteś na niego gotowa, to jestem pewna :) Madziu no niefajne te komplikacje z dojazdem do pracy, ale na pewno sobie poradzisz, będzie dobrze - możesz potraktować to jako szkołę konfrontacji z lękiem i radzenia sobie z nim. Im więcej będzie tych spotkań, tym będzie lepiej, na pewno :) Agata ja mam tak samo jak Ty - nie piję kawy, zresztą w ogóle odkąd zaczęły się moje problemy zdrowotno - nerwowe rzuciłam całkowicie kawę i alkohol (od lutego nie miałam w ustach jednego ani drugiego) i nawet herbatę piję owocową albo zieloną, ewentualnie rooibosa, a czarnej unikam. Myślę, że gdybym teraz wypiła kawę, to serducho by mi oszalało. Wczoraj jakoś dotrwałam do końca dnia pracy, ale przyznam uczciwie, że było ciężko, koło 15 spałam nad komputerem i nie miałam siły się ruszać. Na szczęście chłopak jakoś to wyczuł i sam zadzwonił koło 14, czy po mnie nie przyjechać, więc z nim wróciłam do domu i dogorywałam potem w łóżku. Dzisiaj czuję się już lepiej, powoli wracam do normalnego jedzenia, nie jestem też aż tak śpiąca. Rano sama spokojnie poszłam na przystanek, ale znów miałam ogromne szczęście - zgarnęła mnie z niego koleżanka, z którą błyskawicznie dotarłam do pracy - byłam na miejscu o 7:20, a zaczynam o 8. Póki co dzień toczy się dość leniwie, więc powoli sobie pracuję i tylko biję się z myślami, czy iść jutro na 35-lecie małżeństwa rodziców chłopaka. Jesteśmy zaproszeni do eleganckiej restauracji, i powiem szczerze, że trochę mam obawy, no bo jednak dopiero co walczyłam z tym chorym żołądkiem, a tam na lekkiej zupce się nie skończy, no i trzeba będzie posiedzieć w towarzystwie kilka godzin... Nie ukrywam, że trochę się boję, ale też byłoby bardzo niegrzecznie nie przyjść. Chyba trzeba będzie zacisnąć zęby i jakoś przetrwać. Miłego dnia dziewczyny!

Odnośnik do komentarza

To już niedługo Agata przeprowadzka Was czeka? Aniu ja bym poszła, zawsze możesz uprzedzić,że jesteś po chorobie, posiedzieć chwilę, jeżeli będziesz miała siły i chęci. Nic na siłę, pamiętaj o tym. Asiu też trzymam kciuki za Twój powrót, ja z obiadem to w lesie, pomysłu nawet nie mam, muszę iść na zakupy:) Julka gratuluję, z takim nastawieniem nie dziwię się,że osiągasz sukcesy;) Madziu na pewno przyzwyczaisz się do nowego stylu wracania do domu, jestem pewna,że dasz radę. A ja wczoraj korzystałam z pogody, pół dnia w parku. Dziś idę do szwagierki na babski wieczorek, ale najpierw muszę iść na zakupy. U mnie też pogorszenie pogody, łagodne i mam nadzieję,że chwilowe. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

No Michalinka i Asiu super że korzystacie z pogody:) oby tak dalej Aniu ja bym na Twoim miejscu poszła a jak coś wytłumaczyła się, że miałaś problemy z żołądkiem i za dużo nie jadła. Dziś z Warszawie chyba najcieplejszy dzień tego roku. Wracało się dobrze,później poszliśmy jeszcze z chłopakiem do dużego marketu na zakupy, reszta wieczoru raczej w domu. Wiecie co tzw jakdojade.pl pokazuje mi, że mogę jechać na około,inną trasą, do domu jakoś 30 minut razem zamiast 7-8 tak jak normalnie i nie wiem co robić, bo około 45-50 wracałabym pieszo, chyba jutro pojadę i wrócę tak na około a najwyżej w poniedziałek się przejdę zobaczę jeszcze :) Życzę Wam dziewczynki miłego wieczorka :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×