Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Aniu ja np jednego dnia idę na spokojnie do fryzjera, a potem w kościele mam spore lęki. Po prostu jestem jeszcze na początku drogi, i choć to nieprzyjemne, muszę sobie z tym radzić... Co do relaksacji, to jest jak Julka pisze. Ja często mam poczucie.że muszę wszystko kontrolować, bo wtedy kontroluję lęki. A podczas odpoczynku utracę tę kontrolę,ale zaczynam coraz częściej się relaksować i pozwalać sobie na zupełny lęk. To wymaga treningu,ale naprawdę da się to osiągnąć:) Nie uważam też,że branie leków jest czymś nagannym. Jak trzeba to trzeba, tyle,że same leki nie są wskazane, jak pisze Asia one wyciszą, pozwolą normalnie funkcjonować,ale trzeba też nauczyć sobie radzić ze stresem by po ich ostawieniu żyć normalnie:) Córy jako tako, starsza jeszcze ma leki,ale już w piątek chcemy wyjść na spacer:) Dziś muszę podjechać do teściowej, po drodze chcę zajrzeć do Rossmana, mam nadzieję bez lęków:) Miłego dnia Wam dziewczyny życzę, widzę,że macie plany i wychodzice,i bardzo dobrze:)

Odnośnik do komentarza
Gość truskawka86

Witam:) Aniu kochana trzymam kciuki zeby bylo lepiej, ja tez tak mam ze mam okres ze jest wporzadku a przyjda takie dni ze nie moge z lozka wstac... czesto sie zastanawiam od czego to jest uzaleznione... a mysle ze po lekach powinnas poczuc sie lepiej a pozniej tak jak dziewczyny pisza praca nad soba:) Agato dziekuje Ci za odpowiedz... widzisz ja to juz nie wiem co mam myslec napewno z tej psychoterapii nie zrezygnuje bo chodze na nia 2 lata prywatnie i juz kupe pieniedzy wydalam a naprawde duzo wynioslam jesli chodzi o moje zycie, znam mniej wiecej przyczyne moich lekow tylko narazie nie umie jej pokonac... moja pani psycholog mowila i tez czytalam artykul innej psycholog ze ta terapia pomaga zwalczyc przyczyne nerwicy a behawioralno-poznawcza uczy z nia wlasnie zyc... wiec juz sama nie wiem ktora jest lepsza... Julio piszesz ze nerwica to proces przejsciowy zeby tak sobie tlumaczyc no a ja to wlasnie mysle ze to sie juz nigdy u mnie nie skonczy:( jak pomysle jak kiedys zylam moglam doslownie wszystko a od 7 lat moje zycie to jedna wielka meka i droga pelna wysilku przy kazdej najprostszej czynnosci:( dziekuje za namiary na pastylki dzis je zamowie:) ja dzis sprzatanie a jutro jade do miasta i od rana musze zawiesc dziecko do przedszkola, kota do sterylizacji na zakupy do fryzjera i na koncu do psychologa... mam nadzieje ze obejdzie sie bez leku... milego dnia dla wszystkich i powodzenia w kazdej wykonanej dzis czynnosci:)

Odnośnik do komentarza
Gość truskawka86

Jeszcze mam pytanko bo wlasnie zamowilam te pastylki a czy stosowalyscie inne preparaty te krople np bo tak przegladam ta strone i widze ze duzo jest tego wszystkiego na lęki... czy te pastylki zupelnie wystarczaja? dziekuje z gory za odpowiedz:)

Odnośnik do komentarza

Ja brałam jeszcze kropelki, i powiem szczerze poprawiają one samopoczucie-dodają pewności siebie. Mi pomagały,aczkolwiek tam jest informacja,że działają jeżeli Ty chcesz-to znaczy podejmujesz próby wyjścia z nerwicy:) Źle mnie zrozumiałaś, pisałam w kontekście tych huśtawek, na które Ania narzeka. To one są przejściowe, chyba każda z nas tutaj przechodziła przez coś podobnego-jak już w końcu podejmujesz walkę, jednego dnia możesz wszystko,drugiego sklep nagle się oddala. To jest przejściowe,nie nerwica,bo jak mówiłam,nie wiem czy to mija,czy tylko uczymy się z nią żyć. A ja już wróciłam,ale pogoda fatalna, wiatr aż zawraca człowieka do domu:( Michalina miłych zakupów, wierzę,że obędzie się bez lęków:)

Odnośnik do komentarza
Gość wanessa24

A tak ogólnie to w roku 2010 styczeń wszystko się rozpoczęło. po pół roku jazdy po: kardiolog, ginekolog, laryngolog, neurolog,tomograf, rezonans itp trafiłam do 5 psychiatrów. w końcu trafiłam na odpowiednią Panią psychiatrę. brałam lek seroxat . cały rok chodziłam na psychoterapie co tydzień. naprawdę mi pomogło . minęło rok nawet spokoju nie chodziłam już na psychoterapie. w grudniu 2012 r znowu się zaczyna. nie groźne ale jest. styczeń 2013 jest. nie silne ale jest . poszłam na psychoterapie ponownie do tej samej pani. jestem po 5 sesji ale 20 lutego poszłam do pracy. niby ok ale strasznie miałam zawroty głowy przez 2 godziny straszne. koleżanki z pracy wezwały pogotowie gdzie mnie zbadano niby neurologicznie i ok. wypisano mi skierowanie do szpitala. nie pojechałam. bo za godzine pojechałam do domu i tam mi przeszły zawroty. poszłam do psychiatry gdzie dała mi znów seroxat lecz większa dawka od 20 do dziś jestem w domu. czuje się naprawde żle. jutro wracam do pracy. znając życie będzie jutro powtórka z rozrywki z 20 lutego......... mam dosyć. zawrotów, strasznego lęku

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Hej dziewczyny a ja jestem zła bo nie pojechałam tym autobusem z dwóch powodów. Przede wszystkim wczoraj po tym co napisałam siadłam oglądać połączenia mpk i co się okazało. Otóż mylilam się nie jedzie tam nawet autobus który jedzie przez całe miasto nie nic nie zatrzymuje się koło mnie a nawet w takiej odległości żebym w 10-15 minut mogła dojść. No a na pierwszy raz średnio mi się uśmiecha jechać kawał drogi w dziwnych nieznanych kierunkach żeby potem i tak z buta 25 minut zapierdzielać :/. Ale się zdenerwowałam...Ale i tak myślałam dobra spróbuje najwyżej po taksówke zadzwonie jak się zagapie i już mnie na strefe wywiezie czy gdzieś równie daleko. No ale jak na złość okres mi się zaczął i taki ból okropny że zrezygnowałam. I teraz nawet nie wiem odpuścić sobie ten durny autobus stamtąd i ćwiczyć coś innego czy zawziąść się i nawet tak bez sensu pojechać zobaczyć gdzie wysiąde i ile do domu...?? :/ No nie wiem zobaczymy jutro jak się będę czuć, w końcu czas mam...No a w piatek dziewczyny czeka mnie kolejne wyzwanie. W naszej placówce planują z dzieciakami pojechać do teatru na baśń problem w tym że nie teatr w naszym mieście a w mieście innym około 30km. od nas....No i plan jest taki zeby kolo 9 wyjechac autobusem potem tam okolo 3-4 godzin i powrot. Dziewczyny pytaly czy pojade. Na poczatku chcialam powiedziec ze nie ale potem troche na przekór się zgodziłam. Troche się tym denerwuje bo to wiecie nie jade z mężem czy z jakimś znajomym tylko musze tam się dzieciaczkami zajmować w jakiś sposób zachować zimną krew, a nie moge łatwo wrócić do domu no bo będziemy kawał drogi od nas...no i nie wiem dziewczyny czy sie zdecydowac czy nie. Wczoraj miałam ciekawe doświadczenie. Cały dzień cos robiłam, wieczorkiem przygotowuje obiad a tu mąż wraca z pracy nawet godzinke wcześniej więc się pozytywnie zdziwiłam a tu mąż się śmieje do mnie że był na wyjeżdzie służbowym całodziennym za granicą. Powiem wam że on jak tak wcześniej jeżdził to zawsze jakoś chodziłam poddenerwowana w ten dzień bo wiedziałam że jest daleko a na dobrą sprawe to on jest jedyna osobą w tym mieście która wie o mojej chorobie. A wczoraj mimo że był bardzo daleko ja czułam się świetnie po ra pierwszy bo... nie zdawałam sobie z tego sprawy. Specjalnie mi nie powiedział bo nie chciał żebym się denerwowała. Nie wiedział czy dobrze zrobił więc jakieś kwiatki kupił :P a ja uważam że to było bardzo dla mnie ciekawe doświadczenie. Uświadomiło mi że ja mogę świetnie funkcjonować i robić to co normalnie nawet jeśli osoba dająca bezpieczeństwo jest kilkaset kilometrów dalej. Po prostu wszystko jest w gółowie, gdy ja czuje się bezpieczna czuje się dobrze i tak na prawde to tylko ja jestem odpowiedzialna za te doświadczenia... Truskawko wiesz nowe badania pokazują że poznanie przyczyn takich dogłębnych naszych lęków jest potrzebne ale nie oznacza że wyleczymy się z leków. Wiesz ja też miałam terapie głównie oparta na moich doświadczeniach z dzieciństwa i powiem Ci ogromnie mi to pomoglo w funkcjonowaniu, w moich kontaktach np. z mamą teraz, w moim poczuciu własnej wartości. Już nie daje się wykorzystywać tak jak kiedyś itp. ale wiesz to nie zmniejszyło moich lęków...Niestety ale to są takie schematy zachowania tak mocno utrwalone że jedna sprawa to wiedzieć skąd się wzięły ale druga równie ważna a w zasadzie chyba ważniejsza to jak się ich pozbyć, jak sobie z nimi radzić. Bo innczej no to będziesz wiedzieć kto i dlaczego zaprogramował Ci taką podatność na lęki no ale co dalej? Lęki nie mijają wraz z poznaniem ich przyczyny...Po prostu należy nauczyć się różnych technik opanowywania lęku, życia z nim, odpierania własnej negaywnej mowy wewnetrznej, błędnych przekonań itd. Dlatego ja swoją terapie uzupełniłam o wiedze z literatury dotycącej właśnie pracy poznawczej i behawioralnej z lękami i te zadania z książek staram się stosować a także korzystam z doświadczeń dziewczyn tu. I też Ci to radze nie rezygnuj ze swojej terapii ale wzbogać ją o techniki nauczenia się życia z lękiem. Aniu ja od mojej najomej kiedyś dawno temu wzięłam Afobam bo ta znajoma miała je zapisane ze wględu na jej depresje też jej towarzyszyły lęki no i miała zapas. Najpierw jakieś 2 miesiące łaziłam z Afobamem w torebce i pomagało samo to że są i że w ostateczności je wezmę a na gorsze samopoczucie brałam ziołowe tabletki. Ale kiedyś miałam straaaszny tydzień okropny i wtedy ten Afobam wzięłam z 2 razy ja się czułam jak naćpana po nim, dobrze się po nim śpi choć można mieć koszmary ale na pewno jest takie spowolnienie psychoruchowe taki człowiek jak po praniu. Tak przynajmniej ja wspominam swoje doświadczenia z Afobamem może Twoje będą zupełnie inne. W tym moim poradniku którego mam najnowsze wydanie 2011r. pisze że na moment obecny raczej odchodzi sę od leczenia lekami zab. lękowych no chyba że lęk jest bardzo silny i nie daje żyć, funkcjonować. On podał że dobre są małe dawki Xanaxu, Prozaca albo Zoloft- taki słaby przeciwdepresyjny. Witam Wanesso powiedz mi a te zawroty głowy w domu jak siedzisz też masz?? Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Gość Marta0000

Witam jestem nowa juz sobie nie radze nie mam ubezpieczenia wiec nie moge isc ani do psychiatry ani do psychologa........kiedys calymi dniami biegalam po miescie z dzieckiem od roku nie wychodze.........dopiero ostatnio zaczelam wychodzic na spacery wozkiem z chlopakiem tak to byl tytlko samochod i koniec..........nie wiem skad to sie wzielo i to na dobrym etapie zycia jak w koncu kupilismy nowe mieszkanie wlasne i wynieslismy sie od tesciowej....fakt mieszkam w obcym miescie i moze to tez wzielo gore nie mam tu przyjaciol a jedyna kolezanka odwiedza mnie raz w roku....nigdzie nikogo nie odwiedzamy i nikt do nas nie przychodzi bo moj partner to typ samotnika.....ale ja zaczelam sie bac juz nawet wyjsc na klatke........nie umiem pojsc nawet sama na poczte........wszystko musze robic z nim nie wiem co mam z tym robic!!!!

Odnośnik do komentarza
Gość Anna1987

Dziękuję Agata za ten opis z Afobamem, ja tak jak już pisałam czekam z przetestowaniem leku na weekend, najlepiej jakiś wieczór, jak już nigdzie nie będę szła - żeby ocenić czy właśnie nie czuję się otępiała. Nie zamierzam też brać go codziennie (choć lekarka tak sugerowała), tylko doraźnie, w razie jakiegoś naprawdę konkretnego ataku. Melisa nie działa, validol - czasami, jak lęk jest słabszy, i pomaga właśnie głownie na kołatanie serducha, jak zaczynają się objawy żołądkowe to gorzej. No i mam najmniejszą dawkę zapisaną - 0,25, a z tego mam brać jeszcze połówkę. Xanax kiedyś miałam zapisany, ale wzięłam tylko jedną tabletkę jak miałam naprawdę koszmarny dzień i nie czułam się otępiała ani nic, normalnie było, tylko bez stresu. A w ogóle poczytałam, że Xanax i Afobam to jest to samo lekarstwo praktycznie :) Co do Twojego zastanawiania się nad wyjazdem do teatru - mi się wydaje, że jesteś już na takim etapie, że dasz radę, a to że będziesz się skupiać na dzieciach tylko pomoże - bo odwróci Twoją uwagę od choroby. No i gratuluję tej sytuacji z mężem - super :) A z autobusem chyba na razie bym się wstrzymała, ale to akurat trochę wynika z moich własnych lęków - autobusy i wysiadanie daleko od domu jest póki co dla mnie traumą. Jeśli o mnie chodzi, to dzisiaj był całkiem udany dzień - tzn. nie mogę się pochwalić nadmierną samodzielnością, bo rano przyszedł po mnie chłopak i pojechał ze mną autobusem do pracy (ale nie miałam żadnych lęków jak ze mną był, spokojnie dojechaliśmy i doszliśmy ten kawałek co jest pieszo), a po południu część drogi podrzuciła mnie zwyczajowo koleżanka, ale jeszcze z pracy zadzwoniłam po chłopaka żeby czekał tam gdzie ona mnie wysadzi, bo znów jakoś tak dziwnie się czułam, tak jakbym spała z otwartymi oczami, ale to dość przerażające uczucie, bo wszystko do mnie dociera jak przez mgłę. Ale jak się spotkaliśmy, to poszliśmy na spacer dość długi, bo w sumie ponad godzinę, weszliśmy do dwóch sklepów i miałam parę niepewnych momentów, ale ogólnie było ok. Jutro już jednak będę musiała pojechać sama.

Odnośnik do komentarza

Witam kochane dziewczynki, ostatnio mnie tu dość długo nie było, miałam mnóstwo rzeczy do ogarnięcia, ale muszę napisać, aby się pochwalić, byłam wczoraj na mej już ostatniej wizycie u psychologa i diagnoza brzmi: UPORAŁAM SIĘ Z NERWICĄ LĘKOWĄ a co się z tym wiąże również z agorafobią. prawie 4 miesiące męczarni, ale się udało. jestem na odstawianiu tabletek- biorę 1/4 dawki raz na 3 dni i do końca marca całkowicie się już z nimi pożegnam- mam nadzieję, że już na dobre i nie będzie nawrotów. Lekarz psychiatra wraz z panią psycholog byli pod wrażeniem szybkiej reakcji mojego organizmu na leki oraz skuteczności psychoterapii. Jestem tak szczęśliwa, że wreszcie mogę swobodnie wyjść z domu, na zakupy, wyjechać iść do klubu czy przede wszystkim spokojnie przespać całą noc i nie chcę sobie nawet przypominać, jakie wcześniej te czynności wywoływały u mnie takie ataki. Życzę z całego serca, aby każda z was uporała się z tym strasznym problemem, bo życie jest zbyt piękne, aby przeżyć je w strachu. Co tam poza tym u was słychać?

Odnośnik do komentarza
Gość truskawka86

Agato ja tez uwazam ze Ty jestes juz na tyle silna ze dasz rade na tej wycieczce:) juz i tak dokonujesz duzo rzeczy:) a sytuacja z mezem super ze taka sie przytrafila i sobie uswiadomilas tak wazna rzecz ze to wszystko siedzi w Twojej glowce:) ja to nierozumie ciagle tego jak piszecie ze uczycie sie zyc z nerwica opisujecie ze malymi krokami pokonujecie rozne sytuacje ale ja tak nie umie bo zawsze jak chce cos sprubowac to jeszcze przed towarzyszy mi lęk przed lękiem i konczy sie porazka... wiec nie wiem jak ja sie moge uczyc zycia z nerwica... a co do mojej psychoterapi to sie podlamalam bo ja ciagle licze ze mi pomoze a tu wasze opinie ze musze sama sie nauczyc zyc z nerwica... ohhh mam taki metlik w glowie:( Marto witaj:)

Odnośnik do komentarza
Gość Marta0000

Ehhh ja tez mam leki przed......dzis mysle tak jutro zejde na dol do skrzynki a na nastepny dzien robie wszystko byle tylko nie wyjsc za prog mieszkania.....umycie klatki to sukces.....a robie to przy otwartych drzwiach od mieszkania... czytam i czytam i tez chyba zaczne od malych krokow......najpierw w ciagu dnia wyjde na klatke moze to bedzie wygladalo idiotycznie ale sprobuje sie pokrecic tak bez celu.....

Odnośnik do komentarza
Gość Marta0000

A macie tez leki w domu?? nawet przy bliskich?? ja mialam w tym miesiacu balam sie nawet patrzec przez okno myslalam ze skocze z balkonu:( od tej pory zaczelam brac jakies leki nasenne ziolowe i staram sie uspokajac na sile......natretne mysli jednak nie mijaja to silniejsze od czlowieka........

Odnośnik do komentarza
Gość wanessa24

Witam AGATA1987 moje zawroty głowy są w domu ale o wiele mniejsze niż w pracy, w sklepie itp..... martwię się strasznie. jutro tj 28.02.13 idę do pracy po tygodniowej przerwie. Strasznie się boje. Objawy mojej nerwicy to zawroty głowy, wrażenie utraty przytomności, myślę, że zaraz umrę. teraz przez godzinę dobrze się czuję ale nie mam pojęcia co może być za minutę. jedno wiem, że jutro mam jechać do pracy samochodem i strasznie nie mam ochoty, boje się jak cholera. buziaki. jeśli ktoś dał rade pokonać panikę np. w sklepie to bardzo proszę o napisanie metody. Metoda moja w chwili napadu ,, nic mi nie bedzie i od tego się nie umiera* - nie pomaga. popadam jeszcze w większą panikę, a później LĘK PRZED LĘKIEM>>>>

Odnośnik do komentarza

Lunatyczko gratuluję:) Truskawka, mi te lęki towarzyszyły, tu chodzi,żeby próbować na przekór lękom. Np jak miałam iść do sklepu,pociłam się, serce mi waliło,nogi drętwiały,ale wychodziłam, bo wiesz co jest najgorsze? Wyjście, jak wyjdziesz, jak wejdziesz do sklepu to dasz radę. Poczytajcie dziewczyny tę książkę, kilkanaście stron wstecz jest link do niej-Lunatyczka dawała,można ją ściągnąć za darmo, tam, jest mnóstwo strategii, które naprawdę ułatwiają życie. Poza tym może będę brutalna, ale dziewczyny ja przechodziłam sama przez to co Wy, i powiem Wam co jest najgorsze-użalanie się nad sobą. Siedzenie i mówienie-nie dam rady, życie mnie przeraża itp. Dziewczyny najlepszy psycholog, najlepsze leki nie zrobią tego kroku i nie wyjdą z domu za Was. Po prostu trzeba stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie-od jutra zacznę walkę, koniec z marudzeniem, narzekaniem i wyręczaniem mnie przez innych. Dziewczyny to nie jest złośliwość, ja też tak robiłam, problem w tym,że wtedy tylko siedziałam w domu i męczyłam całą rodzinę, a najbardziej siebie. Także odwagi, dacie radę! Agata moja psycholog mówi,że trzeba pokonywać swoje lęki,powoli. Jeżeli boisz się jechać od razu 30 km, zacznij od mniejszej odległości. Ważne,żeby próbować,ale nowe rzeczy oswajać małymi kroczkami-nie od razu centrum handlowe,ale mały sklep. Jeżeli czujesz się na siłach - jedź, masz wątpliwości-zacznij od mniejszej trasy. Julka też brałam te kropelki, pomagają:) Michalina i jak tam zakupy? A ja dziś poszłam z siostrą do kawiarni. Umówiłyśmy się na miejscu, ale od rana miałam kiepski humor,w ogóle nie chciałam iść. Ale wyszłam, siłą woli. I to wyjście było najgorsze, jak już poszłam, to siedziałam spokojnie, bez lęków. A potem poszłam na zakupy, pełen luz. Najgorzej było wyjść:)

Odnośnik do komentarza

Truskawka wiele wiele postów wcześnie opisywałam krok po kroku moje nieudolne próby dochodzenia do normalności. Byłam na psychoterapii+ farmakoterapia. Początkowo dostałam od psychiatry Mozarin, ale moje lęki zamiast się zmniejszać jedynie się nasiliły na co nie mogłam sobie pozwolić, później zaczęłam brać lżejszy lek antydepresyjny Pramolan i na nim pozostałam, ale to już zależy na kogo co działa, oraz od intensywności dolegliwości. Na początku, gdy jeszcze nie wiedziałam co mi jest brałam ziołówki, ale ich działanie raczej było marne, a pomagały mi tylko dlatego, że wierzyłam że po nich wszystko przejdzie i przechodziło, jednak to nie jest na dłuższą metę :) Marta000 zamykając się w domu na pewno sobie nie pomożesz. Do przezwyciężenia tego cholerstwa niestety potrzeba siły i nie można zniechęcać się jeśli jednak lęki będą górą. Drobnymi krokami dochodzi się do wszystkiego. Wanessa i tu jest Twój błąd, bo sama niepotrzebnie się nakręcasz. O Boże co będzie jutro, co będzie jak zemdleję, źle się poczuję? Nic się nie stanie, zemdlejesz to stracisz przytomność i nic Cię raczej wtedy nie będzie obchodzić. Czy kiedykolwiek wcześniej zemdlałaś na środku ulicy, w pracy w domu? podejrzewam że raczej nie, więc nie ma co sobie wkręcać nieszczęść. Wiem, że łatwo się mówi, ale przechodziłąm dokłądnie to samo, nie mogłam spać mysląc co się zdarzy kolejnego dnia i wymyślałąm sobie tysiące katasrof, ale w tym tkwi sztuka, aby nauczyć się panować nad myślami i samej nie napędzać tego błędnego koła. Jak to mi powiedziała moja pani psycholog, myśl intensywnie, że boli Cię noga a tak się stanie i tak też jest w tym przypadku- myślisz o tym, podkręcasz sobie to wszytsko, a objawy somatyczne nastepują.

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny zgadzam się z i Asią i Sabinką. Powiem Wam,że najgorsze co można robić, to siedzieć w domu i narzekać-nie pójdę, nie zrobię, wszystko mnie przeraża... Byłam taka sama,chodziłam do świetnego psychologa, a mimo to siedziałam w domu. Rodzina mnie wyręczała, wspierała, obchodziła się jak z jajkiem. Aż w końcu moja mama-za co jestem jej niesamowicie wdzięczna, przerwała ten koszmar. Przyszła i ciągnęła mnie na zakupy, jak zwykle ja nie mogłam iść, bo przecież umrę jak wyjdę za drzwi. I wtedy usłyszałam,że oni robią wszystko by mi pomóc, a ja nie robię nic. I albo ja zacznę coś z sobą robić, albo oni przestaną o mnie dbać. I wiecie co? Ja polubiłam nerwicę, czułam się z nią pewnie, dawała mi wymówki do tego by znów być bezbronnym dzieckiem, by znów być w centrum uwagi,. I gdyby nie ultimatum mojej mamy dalej siedziałabym w domu. Dziewczyny pomyślcie, ile razy idąc do pracy zemdlałyście? Ile razy idąc po chleb miałyście zawał serca? Prawda,że to tylko w naszej głowie? Dziewczyny musicie wyjść z domu. Nikt Wam nie obieca,że to będzie miłe, łatwe i przyjemne. Wręcz przeciwnie, otwarcie mówię, będą łzy, będzie pot, ale z każdym wyjściem będzie coraz lepiej. Chcecie całe życie przesiedzieć w domu, ok, bezpiecznym,ale frustracja zaprowadzi Was na skraj obłędu. Powiem Wam dziewczyny, z tym da się żyć. Z początku nie mogłam iść przed dom, teraz podróżuję, jeżdżę na koncerty, sama bez męża. Zapisałam się na szkolenie w urzędzie pracy jak założyć własną firmę. Biorę dzieci, i jadę gdzie chcę. Radzę sobie czasem lepiej, czasem gorzej,ale żyję normalnie. Najgorzej było zrobić pierwszy krok. I też miałam te myśli- o jejku, wyjdę to umrę. Też nocami nie spałam,bo tak bałam się zakupów. Ale w tej chorobie krok ku zdrowiu jest w Waszych nogach. Albo go zrobicie, albo nie. Ale jeżeli go nie zrobicie, nie możecie mieć do nikogo pretensji. To jest Wasz wybór. Albo podejmujecie walkę o powrót do normalności,albo siedzicie w domu i dalej siebie zadręczacie. Ja straciłam pół roku, nim któregoś dnia moja mama nie przywołała mnie do porządku. Jestem jej za to wdzięczna, bo dziś żyję jak ta dawna Julka. I Wam też tego życzę, dziewczyny próbujcie. Nie dajcie się zamknąć w 4 ścianach nerwicy.

Odnośnik do komentarza
Gość magda1991

Julka! Jak Ty to tak pięknie opisujesz, to aż chce się walczyć z tym cholerstwem, naprawdę stawiasz na nogi swoimi słowami. To co czytam w Twoich wypowiedziach, Agaty, czy Asi to coś w rodzaju psychoterapii dla mnie:) Wiem, że powinnam wybrać się do psychologa, że byłoby mi łatwiej, ale po ostatniej wizycie tak strasznie się zawiodłam, że muszę odczekać... Wiem, że to głupie, bo tym samym mogę powiedzieć, że czekam na gorszy moment w nerwicy, ale na razie nie jest źle ze mną. Wczoraj po pracy wybrałam się z moim P. do kina na *Drogówkę*. Jazda w pierwszą stronę nie należała do najmilszych, ponieważ trafiliśmy na okropnie zatłoczony tramwaj, a jak wiecie to jest dla mnie NAJGORSZE. Spacery, bycie daleko od domu itp nie, tylko właśnie komunikacja miejska... Dojechaliśmy, w kinie czułam się rozluźniona, a film trwał aż 2h ale było super :) powrót też ok, aż się dziwnie czułam, że nie mam objawów tylko mały niepokój...nie wiem jadę starym gruchotem tramwajem i mam obraz zaraz wyleci z tych torów stary rzęch :( Dlatego często wybieram niskopodłogowe, żeby mniej się bać. No ale wczorajszy dzień i tak zaliczam do udanych!:) A teraz już od 2h siedzę w pracy... jest ok. Coraz cieplej na dworze. Wczoraj byłam jeszcze w ciucholandzie, uwielbiam znalezione tam perełki i powiem Wam, że takie coś mnie odstresowuje;-) Pozdrawiam!!

Odnośnik do komentarza

Madziu myślę tak samo:) Dziewczyny robią tutaj dobrą robotę, motywują, pokazują,że można z tym normalnie żyć, aż chce się próbować! Wiem,że zdrowie i normalność leży tylko w moich rękach. I zgadzam się z Julką, że my same-oczywiście ze wsparciem specjalistów, musimy podjąć trud walki o normalność. W końcu psycholog nie pójdzie za nas na zakupy. To jest nasza praca, codzienna,męcząca i trudna. Ale kiedy widzę jak Julka, Agatka czy Asia świetnie sobie radzą, też tak chcę, i Wy dziewczyny też możecie żyć jak dawniej, tylko trzeba chcieć. I nie mówcie,że macie tak silne leki,że aż żyć Wam się nie chce, bo ja też tak mam. I co? I wychodzę, choćby i do sklepu koło domu,ale wychodzę. Wczoraj byłam w Rossmanie, po drodze wstąpiłam do cukierni, wzięłam ciastko, siadłam i z kawką spędziłam pół godziny. Wiecie najgorzej było w ogóle wyjść z domu,a potem dałam radę:) Madziu gratuluję kina, to wielkie osiągnięcie:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Anna1987

Cześć dziewczyny! Jejku, jakich fajnych rzeczy dokonujecie! Nie macie pojęcia, jak bardzo Wam zazdroszczę. U mnie pogorszyło się znacznie: nie poszłam dzisiaj do pracy. W nocy obudziłam się o 1 i nie spałam do 4, dostałam nerwowej biegunki, zwymiotowałam i trzęsłam się cała na myśl o pójściu do pracy. Rano wstałam i byłam jak zombie, ale ubrałam się i chciałam iść do pracy - nie dałam rady. Znów pobiegłam do toalety i znów mnie zemdliło. Wiem, ze siedzenie w domu i użalanie się nad sobą jest najgorsze, ale u mnie niestety te negatywne objawy nie kończą się w głowie - ja wymiotowałam juz ze strachu w przychodni u lekarza, w pracy, w domu to już w ogóle. Nie muszę mówić, jak patrzyli na mnie inni. I najgorsze jest to, że ja poza chłopakiem nie mam w nikim wsparcia, wręcz przeciwnie, ale i on już dzisiaj jak mu powiedziałam przez telefon że zostałam w domu wybuchnął i zaczął mówić, że on już nie wie, jak mi pomagać, że dla niego to nie jest żadna choroba, tylko urojenia, że on już też przeze mnie dostaje nerwicy... Miałam dzisiaj iść do psychologa, ale nie dam rady. Ja już ogólnie z niczym nie daję rady... Coraz częściej mam myśli samobójcze i nic nie ma dla mnie sensu.

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Witam was dziewczyny, To co napisała Asia a potem Jula to świetny zimny prysznic, wspaniale napisane słowa motywacji. Całkowicie się nimi zgadzam i podpisać mogę się rękami i nogami :). Na prawde zdrowie leży w naszych rękach. Ja dodam do tego jeszcze inną rzecz, otóż ja popełnilam inny błąd. Kiedy lęki do mnie przyszły, owszem na początku się przeraziłąm a potem sobie wymyśliłam że się nie dam że znowu zacisnę zęby i będę robić to co wcześniej i żadna choroba mną nie zawładnie. Zresztą ja wtedy kończyłam studia, pisałam prace magisterską musiałam chodzić na ostatnie egzaminy, zajęcia, seminaria magisterskie. Moi rodzice kilkaset kilometrów ode mnie, narzeczony 50km dalej. Nie miał mnie kto zawozić, podwozić, prawka nie mam a z *pensji* studenckiej ledwo na jakiś ciuch zostało nie mogłam marnować tego na taksówki zwłaszcza w takim mieście dużym. Więc się zawzięłam robiłam co wcześniej i *ignorowałam* lęk, zagłuszałam, zaduszałam, robiłam wszystko aby odwrócić uwagę. Po miesiącu moja koleżanka przeżyla ciężkie rozstanie z facetem, co ja zrobiłam? Zaprosiłam ja do siebie i caly tydzien wysluchiwalam lamentów i pretensji mimo ze sama mialam swoje problemy ktore cisnelam w sobie. Potem z nia i inna kolezanka wyjechalam nad morze, co z tego ze czulam leki, poszlysmy na impreze, alkohol sie lal lęki zagłuszone. I tak przeżyłam z 2 -3 miesiące aż lęki zaczęły mijać myślałam sobie no sukces przeszło mi i wtedy to z 2 miesiące robiłam to co kiedyś bez lęków ale byłam zadowolona że się nie dałam ....do czasu aż wróciło i to z taką siłą że był taki czas że nie było momentu żebym nie czuła lęku. Myślałam że zwariuje- wtedy był włąśnie epizod z Afobamem. Potem to już było raz lepiej raz gorzej, jak się przeprowadziłam do narzeczonego teraz męża miałam taki epizod zamknięcia w domu w końcu zaczęłam leczenie i teraz mimo że nie jestem całkowicie wolna od lęków mogę bardzo dużo rzeczy zrobić nie ignorując swoich uczuć nawet lęku, akceptuje go i ide dalej. Dlatego dziewczyny ważne żeby tego lęku nie spychać nie tłamsić, nie zaprzeczać, nie bać się go przede wszystkim. Bo on taki zepchnięty wróci z podwójną siłą. Teraz wiem, że mój lęk moja choroba to było wołanie- zajmij się sobą, zwolnij, przestań brać na siebie problemy całego świata, pomyśl o swoich potrzebach, okaż emocje, pracuj nad asertywnością, własną wartością itd. Ważne jest żeby nie wpadać w te dwie skrajności - nie można zamknąć się w domu i użalać nad sobą i oczekiwać że wszyscy nas po głowach będą głaskać a drugie nie wolno nam udawać że nic się nie dzieje że trzeba żyć jak dawniej tylko mocniej zaciskać zęby. Mnie nie przerażają zakupy, sklepy, kolejki, robie zakupy w sobote w najgorszych godzinach pelne sklepy, duże kolejki. Chodze do kina, leciałam do Turcji i tam spediłam wspaniałe 2 tygodnie. Nie przerażają mnie centra handlowe, kościoły (byłam w weekend z rodzicami), z kimś znajomym moge cały dzień łazić po mieście itp, mogę też cały dzień przesiedzieć sama w domu. Jedyny problem to samotne dalekie wyprawy głównie pieszo. I teraz właśnie nad tym pracuje teraz mam już plan i pierwsze próby za sobą :) Joasiu z tym teatrem taki problem, że nie mogę w mojej placówce powiedzieć słuchajcie pojade z wami ale musimy rozłożyć podróż na drobne kroki. Pojade i się sprawdze bądż nie. Wiesz gdzie można to jak najbardziej należy rozbić na małe kroki w pełni się zgadzam ale tu nie ma takiej opcji to sznasa na spróbowanie siebie. Mnie te 30 kilometrów tak nie przeraża bo dużo dalej przejade z mężem czy ze znajomymi boję się chyba tego co powiedzą moi wspólpracownicy i rodzice dzieci jak zobaczą u mnie panike, którą może spowodować niemożność łatwego wyjścia z sytuacji. Tak myśle że to jest mój główny lęk. No zobaczymy wciąż się troche wacham :). Lunatyczka moje wielkie gratulacje- jesteś przykładem na to że chęć wyzdrowienia, plus od razu udanie się do specjalisty a także korzystanie z literatury mogą zdziałać cuda. Życze Ci aby nigdy nie było nawrotu ale wierze, że gdy Ci się zdarzy to już wiesz co z nim zrobić...:) Miłego dnia

Odnośnik do komentarza
Gość AGATA1987

Jak napisałam to dopiero wtedy zauważyłam wpis Ani, chciałam się jeszcze odnieść do niego. Aniu te lęki wszystkie mamy w głowie i ty też to że ty wymiotujesz nie znaczy że u Ciebie są one jeszcze gdzie indziej. Po prostu objawy lęku u każdej są różne, Asi na przykład sarducho niemożliwie waliło i to się działo na prawdę, Jula się cała trzęsła i trzęsła się na prawdę ja mam problemy z oddychaniem i na prawde mam taka gule w gardle i spłycony oddech że nie raz myślałam że się za moment uduszę. Jeszcze ktoś ma helikopter w głowie a niektórzy wiele z tych rzeczy naraz. U Ciebie rzuciło się na brzuch w związku z tym wymioty i biegunki. Wiadomo jest to uciążliwe ale uciazliwe jest też jak chuczy Ci serce, masz wrażenie że nie łapiesz oddechu albo nie możesz powstrzymać drżenia ciała. Ale nie zmienia to faktu że i tak przyczyna tkwi w głwoie. Jesteś psychologiem doskonale wiesz że jesteśmy w stanie sami doprowadzić się do raka psyche i soma są połączone. Przeczytaj jeszcze raz słowa Juli i zastanów się jaki jest sens odwoływania wizyty u psychologa? Ty musisz podjąć walkę innaczej doprowadzisz się do depresji i właśnie jakiś samobójczych myśli. Nasze zaburzenie nie jest najgorsze ze studiów wiesz co to schizofrenia, co to zaburzenia borderline wiec zaburzenia lekowe to pikus przy tamtych tylko trzeba sie leczyc i isc do przodu bez wzgledu na wszystko. Jeśli jest tak paskudnie że zaczynasz nie mieć siły na zrobienie czegokolwiek to może jest to moment aby zdecydować się na wsparcie lekami??

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×