Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Spokojnej podróży Wam życzę:) Chyba mam ten sam problem co Julia-wstawanie o świcie, jedna córka od 4 nie śpi, druga do 4 i tak w koło. Mąż jeszcze w pracy, o 8 kończy zmianę w aptece, także jakieś śniadanie trzeba będzie zrobić, mąż idzie spać, a ja z mamą na rynek na zakupy, trochę się stresuję,ale natchnęłyście mnie-po prostu muszę iść i tyle.:) Też myślę Kicia,że możesz pisać o wszystkim, w końcu tej dolegliwości nie ma się tylko dobrych dni. Wczoraj nawet zaszłam do sklepu na końcu ulicy,ale z wrażenia zapomniałam kupić połowy rzeczy,z powrotem już jednak nie wróciłam,za dużo dobrego na raz. Pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję,że Agata doleciała a Asia dojechała spokojnie:) Michalina początki nie są łatwe i nie mogę Ci powiedzieć,że to będzie fajne i przyjemne,ale jeżeli nie odpuścisz zobaczysz, będzie coraz lepiej. Choć pamiętam,że ja potrafiłam uparcie stać i godzinę pod sklepem zanim weszłam. Widzę,że dzieci mają podobne gusta - nie lubią spać za długo:) Asia pakuj się w lipcu i jedź z nami, ja już nie mogę się doczekać:) A dziś leniwie, byłam z małym na zakupach, musiałam mu buty kupić. Ale tak zimno,że szybko po zakupach do domu. Brat wpadł z żoną, zjedli do końca ciasto,bardzo bratowej smakowało:) A teraz lecę pod koc, bo strasznie zimno....

Odnośnik do komentarza

U mnie też Jula zimno... Do tego deszcz pada.... Co do wczoraj pojechałam, pochodziłam i wróciłam. Było miło,choć zrelaksować się w ogóle nie umiałam. W myślach wciąż sprawdzałam czy aby samochód nie za daleko,czy nie zaszliśmy za daleko i tak w kółko. Weszłam do restauracji i też raczej męża poganiałam,byle szybciej. Wiecie jechał z nami szwagier,on nie widział mojej paniki, i może bałam się tego,że on coś zobaczy i będzie się śmiał i dlatego byłam taka czujna? Choć w drodze powrotnej odetchnęłam i jeszcze męża do Lidla wyciągnęłam. Ale liczyłam jednak,że pojadę na luzie, a tu taka wewnętrzna spinka i czujność... Kto wie Jula co mi się do lipca przydarzy:) I jak Michalina spacer i zakupy? A dziś siedzimy w domu z córą, wczoraj jej z nami nie było to dziś nadrabiamy:)

Odnośnik do komentarza

Jak ja Tobie Asiu zazdroszczę wyjazdu, dla mnie to naprawdę wielka sprawa i bardzo Ci gratuluję:) Moja psycholog właśnie powtarza,że strach nie zniknie z mojego życia,ale nauczę się z nim żyć. Także Asiu to naprawdę wielki sukces:) U mnie świeci słońce,ale racja na zewnątrz chłodno. Wczoraj byłam na tych zakupach,ale szłam na miękkich nogach, byłam rozkojarzona, marzyłam o powrocie. Zupełnie tak jak moja córeczka dwuletnia... Ale jakoś zrobiłam zakupy, kurczowo trzymając się Ninki wózka. Dziś zaś siedzę w domu, upiekłam szarlotkę, brat przyjechał na niedzielę i nastawiam się psychicznie na jutrzejsze zakupy. Dzięki za wsparcie dziewczyny, aż miło poczytać,że Julia planuje koncert, mam nadzieję,że mi takie plany kiedyś też zaczną się pojawiać w głowie:)

Odnośnik do komentarza

Witam. Dziś miałam w miarę dobry dzień,byliśmy z mężem w mieście 50 km w jedną stronę. W drodze powrotnej byliśmy w restauracji na obiedzie,a co tam raz się żyje:) A teraz siedzę i myślę jakby tu zacząć się skutecznie odchudzać,ale to chyba niewykonalne bo uwielbiam słodycze i nie mam motywacji.Ja też tak kiedyś miałam że wolałam się za bardzo nie oddalać od samochodu czy roweru,ale na razie nie mam z tym problemu(ciekawe na jak długo) Michalina gratuluję wyjścia do sklepu,choć ze stresem ale to sukces i jak stres opadnie to poczujesz radość.Joasiu jak będzie więcej takich wyjazdów to szybko się przyzwyczaisz i może oswoisz ten lęk. Miłego wieczorku życzę i nowego tygodnia bez lęków.

Odnośnik do komentarza

Właśnie Asiu im więcej takich wypadów tym lepiej,za każdym razem będzie coraz lepiej:) Michalina najważniejsze,że poszłaś, i zrobiłaś co miałam zrobić. Takie uczucia są zupełnie normalnie,też takie miałam. Wchodziłam do sklepu i chciałam zaraz uciekać,ale musimy pokazać lękom kto tu rządzi,na pewno nie one:) Kicia gratuluję :) A co do diety,to się nie wypowiem,bo ja raczej w drugą stronę, ciągle za chuda ,a chciałabym coś więcej ważyć:) Dziewczyny w nocy na górze nam rura pękła,ja bym nic nie poczuła,ale mąż wstał w nocy do łazienki,a tam jezioro. Zalany stryszek-ma tam być pokój,ale na razie nic nie robiliśmy,no i zalało nam piętro i parter. Skąd tyle wody to ja nie wiem? Czekam na ubezpieczyciela, mąż całą noc naprawiał,a ja bawiłam się w sprzątanie. dalej kapie w salonie.... Akurat jak mi Lila spała ładnie, to i tak nie dali mi się wyspać:(

Odnośnik do komentarza

Współczuję Julia, na pewno masz mnóstwo pracy przy dzieciach, a tu jeszcze takie coś. Mam nadzieję,że szybko sobie dacie z tym radę. Kicia ja po pierwszej ciąży schudłam nie jedząc słodyczy,jadłam tylko gotowane mięso(drób plus ryby) i chodziłam 2 razy w tygodniu na siłownię-pilates plus sala. W 3 miesiące ubyło 10 kg. A teraz chudnę z emocji. Ja z tych co przez nerwy nie mogą jeść, do tego obowiązki w domu. Ale powiem Ci,że nie chciałabym znów być na diecie,trochę się nudzi i a wtedy kiepsko o motywację.... Byłam mamę do pracy odprowadzić, najpierw szłam radosna bo z kimś, a potem już mniej odważnie,ale do domu doszłam,choć szłam dość szybko,byleby szybciej być z domu. Jak mąż wróci jedziemy do teściowej po kwiaty na 1 listopada,bo wczoraj kupiła na giełdzie. Jak do nich jadę jest niby miło,ale jednak coś pcha do domu. A wieczorem mam sesję z psychologiem. Myślicie,że raz w tygodniu wystarczy?

Odnośnik do komentarza

Nie miałam dwa dni internetu, ale na szczęście mogę do Was wrócić. Jula współczuję sama miałam malowanie przez zalanie, na szczęście u nas zacieki tylko były,ale dostaliśmy z ubezpieczalni 250 zł... Mniej niż za farbę:( Michalinka ja też zaczynałam od naprawdę małych dystansów, ale idzie,albo idę coraz dalej:) Wczoraj 3 razy byłam w Biedronce po znicze, zaraz jadę z siostrą na cmentarz, trochę porządków u dziadków zrobimy. Choć tak zimno za oknem,że najchętniej zostałabym w domu. Kicia najlepszą dietą jest mądre odżywianie, trochę mniej tego,trochę więcej tego i działa. :) pozdrawiam Was serdecznie

Odnośnik do komentarza

Witam was wszystkie z dalekiej Turcji :). U nas 20 stopni he he ucieklam zimie jeszcze te kilka dni w ciepelku posiedze. sorry za pisownie nie mam wszystkich polskich znakow. Ciezko bylo z netem ale w koncu mam musialam do was napisac bo pekam z dumy i chce sie z wami tym podzielic. W sobote dziewczyny 9 godzin w drodze spedzilam- najpierw 3 na lotnisko, potem kolejne 3 w samolocie i z lotnisko do naszych znajomych znow 3. Powiem wam ze najwazniejsze jest to ze mialam tylko 2 momenty nawet nie leku a niepewnosci- jak samolot startowal i momencik w drodze na lotnisko i tyle!! A tak calkiem spokojnie...autem bez problemu, w samolocie tez sluchalam muzyki czytalam ksiazke...bez zadnych srodkow uspokajajacych nic!! A teraz jestesmy t u znajomych. Mnostwo ludzi w domu-tu jest tak zawsze przychodzi rodzina (oni teraz mieli swieto ofiarowania) znajomi sasiedzi. w niedziele tu bylo 30 osob hehe jakos dalam rade. Jezdze po sklepach, po miescie - a tu u znajomych to taka dziura troche jest, caly czas cos sie dzieje i powiem wam prawie nie pamietam o leku. Bylismy przypadkowo na jednym weselu juz ale takim robionym na ulicy dziewczyny boze masakra- znajomi znajomych wydawali corke za maz i kazali nam koniecznie przyjsc ( my to atrakcja jeszcze ja blondyna :D) i wtedy mialam taki moment maly kryzys. Mnostwo ludzi, glosna muzyka, kazdy podchodzi podaje reke, tlum jazgot jedzenie w wielkich garach poczulam ze musze zwiewac. Ale to byl momencik dziewczyny a poza tym to tak dziwne przezycie ze kazdy moglby sie nieco przestraszyc nawet calkiem zdrowy w koncu to zderzenie z tak odmiennymi obyczajami stylem. ale generalnie potem pojechalismy na bazar ( bo to wesele bylo w srodku dnia- wiem wiem dziwne ) i w miasto i juz bylo zupelnie ok. Ogolnie codziennie dzieje sie cos ciekawego, obserwuje tyle rzeczy, jem domowe tureckie jedzenie. Tak chaotycznie pisze bardzo was przepraszam ale musze szybko a tyle bym chciala powiedziec. dzis obiecalam im ze ja ugotuje obiad bardziej w polskim stylu i cos upieke no i musimy do sklepu jechac. Dziewczyny jest super oswajam swoj lek !! Wczoraj jechalismy tez do takiego faceta co nastawia kregi ze znajomym, w domu brud, facet wygladal jak szaman troche :D a ja zupelny relaks i do tego bez zestawu ratunkowego :D. Ok pozdrawiam was tu cieplutko asiu gratuluje Poznania- najwazniejsze ze pojechalas, z kazdym kolejnym razem bedziesz silniejsza Jula wspolczuje tego zalania pechowego ale gratuluje decyji o konercie do uslyszenia :)

Odnośnik do komentarza

Ale fajnie się robi na duszy,jak się czyta takie fajne rzeczy Agatka:) Serdecznie Ci gratuluję, i zazdroszczę:) Bo u mnie to wiecie będzie malowanie, musimy biblioteczkę wyrzucić-półki i część książek, poszły ręczniki,pościel,nawet lampa pełna wody w środku... Eh, kiepsko. Wściekła jestem, w PZU przyjęli szkodę, ale nikt nie przyszedł,mam czekać, siedzę w domu,porządkuję, Olek ciągle mi przeszkadza,za to Lila bierze ściereczkę i chce pomagać mamie,uroczo to wygląda:) Też miałam Asia jechać z mamą na groby,coś tam porobić,ale dopiero w czwartek pojedziemy,teraz nie damy rady. nawet zniczy nie kupiłam,nie mam kiedy, jak pech to pech. Pozdrawiam Was i kradnę trochę słońca od Ciebie Agata:)

Odnośnik do komentarza

To ja też pozadroszczę takiego wyjazdu Agacie i oczywiście cieszę się,że wszystko idzie po Twojej myśli:) Jak mieszkałam w bloku sąsiad nas zalał,dość mocno,nie zakręcił wody w wannie i pół nocy się lało. On zrywał podłogi, a my po powrocie z weekendu mieliśmy fajną niespodziankę. Także współczuję,oby szybko wszystko się unormowało. Też byłam dziś z siostrą na cmentarzu,ale zimno i szybko wróciłyśmy do domu.Prowadziłam samochód i powiem,że czułam się fantastycznie, pewnie mogłabym do tej Turcji zajechać,ale gorzej z wyjściem by było:) I jak Asiu dzień minął? pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Agata naprawdę Cię podziwiam i zazdroszczę,ja chyba nie wsiadłabym do samolotu. Na samą myśl dostaję gęsiej skórki,brr. Korzystaj z pogody i relaksuj się:)Ja już byłam sprzątać groby dziadków i rodziców. Mąż pomagał mi wodę nosić bo studnia jest dość daleko i z powrotem trzeba iść pod górkę. Ale mam to z głowy i akurat była ładna pogoda,teraz pada mokry śnieg i jest chlapa. Jutro jedziemy po fotele to przy okazji kupię znicze i kwiaty.Poza tym jakoś leci tylko to samotne siedzenie cały dzień w domu trochę mnie dobija,a pochmurne i krótkie dni sprzyjają chandrze,więc wynajduję sobie różne zajęcia żeby tyle nie myśleć. Plotę kwietniki ze sznurka i muszę się Wam pochwalić że cztery sprzedałam. A Wam jak minął dzień? Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Gratuluję Kicia:) Ja tam zdolności manualnych nie mam, więc zawsze podziwiam takie osoby:) Dziś córka ma w szkole ma bal na Holloween, a mnie nauczycielka wpisała jako opiekunkę. Muszę iść na 15. Nie bardzo mi się chce,ale cóż pójdę, i będę obserwować dzieciaki:) I jak Jula się mają sprawy w domu? Michalinka zazdroszczę tego samochodu, ja od trzech lat nie jeżdżę, i to mnie ogranicza, ale cóż lęk silniejszy.... Już teraz lęk przed samą jazdą, nigdy nie byłam za pewnym kierowcą, a teraz po przerwie już bym nie wsiadła. No i pozdrowienia dla Agatki-odpoczywaj i wracaj pełna wrażeń:)

Odnośnik do komentarza

Bardzo tu milutko i przytulnie:) Fajnie czytać jak się wspieracie. Tym bardziej cieszę się ,że tu trafiłam. Mój przypadek jest zupełnie inny . Nie mam normalnego ,życia, nie jestem osobą zdrową fizycznie. Jak miałam 24 lata zachorowałam bardzo ciężko na udar mózgu. Miałam paraliż, leżałam ponad rok ,nie mówiłam, miałam pieluchy. Uczyłam się wszystkiego od nowa, chodzić, mówić jeść ,przełykać... Zaraz jak zachorowałam zostawił mnie mąż i zabrał mi 2 letnią córeczkę. Myślałam, że oszaleję, tym bardziej ,że nie ruszałam się ani nie mówiłam. Corkę odzyskałam dopiero po 2 latach. Chodzę wolniej, ostrożniej ,mówię wolniej i ciszej.... Ale żyję. W prezencie wraz z udarem otrzymałam coś czego nie rozumiałam..... Zaczęłam się bać przebywać na otwartych przestrzeniach. Bałam się okien, balkonów, chodzić po dworze. Dawałam sobie z tym radę Jakoś normalnie było. W 2010 roku w styczniu dostałam pierwszego ataku paniki[ jak byłam z psem]. Myślałam, że się będę czołgać do domu. Po tyg siedzenia w domu atak panki dopadł mnie zaraz przy przechodzeniu przez jezdnię pod domem. Teraz mam chyba lęk przed lękiem, boję się ataku, chociaż nie miałam go pół roku ponad. Leki mi nie pomagają, wręcz szkodzą . Jestem depresyjna,płaczę z byle powodu.... nie mogę sobie znaleźć miejsca. Na dworze to pomaga mi tylko mp3 w uszach, i tak najwyżej mogę iść z psem dokoła bloku, bo mi się wydaje, że panika zaraz mnie dopadnie..Nie chcę iść do psychiatry opowiadać mu wszystko. Nie mam siły i nie wiem czy to ma sens..Wymyślam sobie pranie i sprzątanie [ perfekcyjna pani domu] żeby tylko nie musieć wyjść.....

Odnośnik do komentarza

Dzięki temu samochodowi to w ogóle mogę jakoś funkcjonować. Tak to bym pewnie siedziała w domu. Choć dziś mały sukces, musiałam mamie do pracy przynieść jedną rzecz, poszłam, owszem w pierwszą stronę umysł krzyczał wracaj,ale szłam-chyba tylko siłą woli. Za to w drugą było już ok, poszłam nawet na zakupy i ku mojemu zdziwieniu wystałam w kolejce bez problemów:) Miłej zabawy Asiu:) Mnie też ta aura dość męczy,na szczęście przy córkach mam tyle do roboty,że trudno znaleźć wolną chwilę. Czytałam wstecz,że Julka polecałaś kropelki na nerwicę, i powiedz naprawdę tak dobrze działają,bo chciałabym zamówić.

Odnośnik do komentarza

Witaj Anka, bardzo Ci współczuję tych wszystkich przeżyć, to przykre,że po tym wszystkim musisz jeszcze walczyć z tym świństwem. To co mogę Ci doradzić to przełamanie się względem psychologa,moja zawsze mi powtarzała,że tą dolegliwość trzeba *przerobić*. Naprawdę spotkania z nią bardzo dużo mi dały, myślę,że bez niej nie byłabym wstanie iść naprzód. Michalina szczerze polecam, do tej pory je biorę, mi pomagają. Wiadomo to nie jest magiczne lekarstwo na wszelkie smutki,ale mi dodało energii do walki. polecam też te pastylki, mam zawsze pudełeczko z sobą i w chwilach słabości biorę, szybko usuwa lęki, a jest naturalnym środkiem. Żałuję,że nie mam wprawy w prowadzeniu samochodu, mam prawo jazdy,ale sama się dziwię,czemu je dostałam:) Gdybym mogła sama jeździć żyłoby mi się super.I nie przejmuj się Michalina początkami, takie myśli się pojawiają, ale jak im nie ulegasz przychodzi spokój:) I jak Asiu impreza? a dziś byłam w bibliotece, dziecięce książeczki przeczytane, dla siebie też coś wzięłam. Ale miałam zły humor i źle mi się szło, niby szłam,ale jednak głowa chciała wracać. To przez ubezpieczenie, był pan, zrobił przegląd i powiedział,że dostaniemy na jego oko ze 2 tysiące, a straty są na 10. Jestem wściekła:(

Odnośnik do komentarza

Anka też bardzo Ci współczuję tej całej sytuacji. Też myślę,że psycholog-nawet nie psychiatra może Ci bardzo pomóc. Z początku miałam spory opór przed dzieleniem się swoim życiem i lękiem z kimś obcym,ale bardzo mi to pomogło. Julia szkoda,że tak mało dostaniecie, jedyne pocieszenie-pieniądze nie są najważniejsze. Michalina ja do tej pory mam czasem takie myśli jak Twoje, to zupełnie normalne-choć początkowo wydawało mi się,że to zły omen. Najpierw uciekałam, potem szłam do przodu:) A dziś na cmentarz. W zeszłym roku nie szłam 1, byłam dzień po, z samego rana jak były pustki,nie wyobrażałam sobie tłumów. Dziś idę, mam nadzieję,że dam radę,dwa cmentarze, i 7 grobów do odwiedzenia przede mną. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam was wszystkie serdecznie, u mnie bardzo dobrze korzystam z pogody z wyjazdu- jem jak wilk :) uwielbiam kuchnie turecka, lapie ta atmosfere ile tylko sie da. Uwielbiam takie momenty gdy przygotowujemy razem jedzenie w kuchni jest wiele osob jest wesolo gwarnie tak przytunie. Potem siadamy na balkonie jemy, chcialabym tylko lepiej rozumiec jezyk bo tu nie kazdy mowi po angielsku a moj turecki jest jeszcze w oplakanym stanie. Powiem wam dziewczynki tu jest taka bliskosc miedzy ludzmi taka serdecznosc ( miksuje ciasto a tu ni stad ni zowad przychodzi do mnie mama mojego tureckiego znajomego przytula mnie caluje cos tam mowi milegoo ) ze mam wrazenie moze glupie ale takie mam - ze tu latwiej byloby mi walczyc z tym paskudztwem...wiecie z jednej strony wiele tu ludzi nie wyksztalconych, jada sie na podlodze domy niektore strasza ale z drugiej jest tu cos co my w Europie juz chyba utracilismy- bliskosc, spokoj, powolny rytm zycia domowego, chec bycia razem...Czasem ich egzotyka, odmiennosc mnie zadziwia odpycha ale czesciej uspokaja i jakos tak daje mi poczucie bezpieczenstwa. Mam wrazenie ze nawet gdyby cos mi sie tu przytrafilo zaraz przyleca ludzie nawet nieznajomi aby mi pomoc tak tu sie czuje... Aniu jest mi rownie przykro jak dziewczyna slyszec twoja historie. Za dziewczynami rowniez doradzam psychologa nie psychiatre. Psycholog pomaga uspokoic sie wyciszyc pracujesz z nim nad emocjami. Nikt na pewno nie kaze ci na sile opowiadac trudnych spraw, psycholog madry poczeka i dobrze pokieruje terapia a ulga z takich wizyt jest ogromna nawet jesli poczatki sa bardzo trudne. Walka z tym paskudztwem jest trudna kazda z nas ma lek przed lekiem niestety nie da sie wykasowac pamieci a my caly czas przypominamy sobie ataki i jestesmy czujne..Zanim przestaniesz spodziewac sie ataku minie dluga droga ale warto sprobowac podjac probe. Polecam Ci *Strach i paniczny lek* Rogera Beckera to super ksiazka na poczatek. Pozwala zrozumiec mechanizm paniki i leku, oswoic sie z tym, zrozumiec co nam sie przytrafia i jak walczyc. Ja wczoraj mialam meczacy dzien odwiedzilismy 4 rozne domy- ostatni byl daleko w aucie przyszedl lek pewnie ze zmeczenia juz ale juz nie przestraszylam sie go a on powoli odpuscil i juz nie wrocil...kiedys umieralam ze strachu przed mozliwymi atakami leku dzis zaczynam je ignorowac.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za odpowiedzi i jak wszystkie zgodnym chórem mówicie o psychologu, to zaczął mi się wydawać to dobry pomysł. Na razie moim jedynym sposobem na spacer -jest to mp 3, albo mówienie sobie w głowie * IDZIESZ TY TCHÓRZU* albo liczę, ile jest do tego bloku, do tego krzaka........ Czyli psycholog będzie moim postanowieniem noworocznym:) bo jak zwykle przeciągam....

Odnośnik do komentarza
Gość magdalenka00

Poczytałam Wasze wypowiedzi i czuję się jedną z Was.. U mnie lęki zaczęły się już w wieku 16 lat, teraz mam 22 i właśnie po kilku latach to wróciło. Zawroty głowy i uczucie wyobcowania najbardziej mi dokuczają... W 2010 roku na studia wyprowadziłam się do stolicy, na początku było ok dopiero teraz zaczyna mnie to przytłaczać :( Najgorzej znoszę jazdę tramwajem przez najbardziej oblegane przystanki, gdzie jest ogromny tłum, centrum, centralny, tak beznadziejnie się tam czuje... Ogólnie pracuję i staram się to wszystko przezwyciężać, ale jest mega ciężko. Objawy somatyczne zaczynają się na 5 minut przed wyjściem z pracy na tramwaj, wtedy jeździ najwięcej ludzi :( do samolotu też nie wsiądę, jak jadę busem do WARSZAWY od siebie żuję gumę ciągle sprawdzam puls który strasznie zapieprza :( ta głupia choroba bardzo utrudnia życie, ale zdaję sobie sprawę, że nie mam tak źle jak niektórzy staram się z tym walczyć chociaż ostatnio szukam pracy by nie musieć przejeżdżać przez to przerażające centrum :( w dużych sklepach też beznadzieja muszę trzymać się chłopaka bo boję się, że upadnę... dziś na cmentarzu było w miarę ok poza tym że miałam momenty kiedy czuję się jakbym szła po trampolinie... cóż muszę pokonać tą głupią chorobę nie dać się jej ! powodzenia Wszystkim.

Odnośnik do komentarza

Cieszę się, jakoś tak wewnętrznie się uśmiecham jak czytam Agata o Twoich wakacjach. Jesteś bardzo dzielna i wspaniale sobie radzisz:) Aniu a może to będzie postanowienie na listopada? Im szybciej tym lepiej, kochana nie warto tracić ani minuty na to paskudztwo. Witaj Magda, mam nadzieję,że znajdziesz u nas wsparcie i uda Ci się to pokonać, masz całe życie przed sobą! Asiu mam nadzieję,że dzień minął Ci bez lęku. Byłam na 4 cmentarzach, stałam w korkach,szłam wśród tłumów i dałam radę bez lęku i paniki. Jak stanęłam przy grobie cioci i zobaczyłam tłum za mną,to aż poczułam lekki niepokój,ale zamieniłam je w dobre myśli-zobacz,dałaś radę, szłaś w tłumie i wrócisz spokojnie. Cieszę się,że teraz potrafię tak mówić, a nie poddaję się panice. A jak u Ciebie Michalina?

Odnośnik do komentarza

Wczoraj cały dzień byliśmy na cmentarzach, najpierw sama z mamą pojechałam,z rana jak jeszcze były pustki,a potem już w * godzinach szczytu*. Mówiłam sobie-muszę,muszę i szłam,znów tak na przekór głowie,ale obyło się bez paniki. Może dlatego,że ja po prostu bardzo chciałam tam być i nic innego mnie nie obchodziło? Mam nadzieję Jula,że kiedyś jak Ty będę mogła w pełni kontrolować nad tym wszystkim.:) Fajnie,że Agata i Jula piszą takie pozytywne teksty, Asia też osiąga bardzo wiele, mam nadzieję,że dzień minął Ci tak zaplanowałaś. Też polecam Aniu szybką wizytą u psychologa. Mi pomaga się wyciszyć, nabrać dystansu. Choć mąż siłą mnie zaciągał. A zaraz właśnie wróci z nocnej zmiany, na szczęście teraz do niedzieli ma wolne:) Dziś też chcemy podjechać wymienić znicze, może jakiś spacer się uda zorganizować? Zobaczymy,pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Ale Wam dziewczyny to idzie. Super:) z przyjemnością się czyta gdzie byłyście:) Ja na cmentarzach nie byłam, nawet nie mam sił próbować na razie moje życie ogranicza się do spacerów z psem a i tak muszę się zmuszać..... Moje życie toczy się głównie w domu przez co dostaje doła .... Córka moja ma 14 lat, mieszkam z rodzicami. Liczę na łaskę czy ktoś gdzieś ze mną wyjdzie .... Tydzień temu przewróciłam się o krawężnik.To moje problemy z chodzeniem, od tego czasu mam silniejsze lęki. Męża jak pisałam nie mam, faceta też ... czasami myślę, że moje życie jest wegetacją i do du.... Młodziutka nowa dziewczyno na forum:) [ zapomniałam nicka a nie moge się teraz cofnąć] Witamy serdecznie:)

Odnośnik do komentarza

Też Aniu na Twoim miejscu szybko bym poszła do psychologa, kochana ja 2 lata straciłam,bo myślałam,że to schorzenie fizyczne mnie męczy. Jak szybko się zadziała to naprawdę można żyć jak Jula czy Agata. Michalina też dasz radę, zobaczysz! Dziewczyny nie wolno liczyć,że to samo przejdzie i tylko czekać. Trzeba po prostu wyjść i iść naprzód. Wczoraj mi się udało,choć też przed wyjściem z domu miałam lekki stres. Wiedziałam,że na cmentarzach spotkam bliskich,wiedziałam,że będzie tłum i bałam,że się zaczną lęki przy rodzinie,ale obyło się bez. Choć w domu miałam moment-zostanę i będzie ok. Ale przełamałam się i byłam z siebie dumna,że nie poddałam się. Choć nie mogę powiedzieć-szłam na luzie, taka czujność we mnie jest,ale żyć się da:) Dziś Zosia ma wolne, robimy gofry, a potem rodzice do nas przyjadą, mama jeszcze chce na groby zajrzeć,więc zabierzemy się z nimi. Potem obiecałam Zosi McDonalda, mam nadzieję,że dam radę:) Pozdarwiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×