Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

A co do leków, teraz jestem zupełnie bez, bo jak wspomniałam jestem w tzw. dobrym czasie. Mam załamania co kilka lat w jakimś koszmarnym momencie. W sumie od 20 lat znam to dziadostwo, ale pojawia się i znika na parę lat. Teraz trawię swoją artymię, ale jeszcze nie jakąś silną, tylko łagodną odmianą :), więc żyję :) oczywiście panikując czasem, jak to wrażliwiec :) Ale, jak było źle super lek - Coaxil, działa idealnie na mnie, słaby, zero skutków ubocznych, po tygodniu brania gęba uśmiechnięta do świata, a lęki??? Niby były, ale jak zaczynałam myśleć, że mam się bać, to jakby ta myśl się rozmywała... Jak za szklaną szybą, nie dochodziło do lęku, super super lek, polecam naprawdę :) Dodaje lekkiego pozytywnego speeda, no chce się latać :) Nie warto się katować bez leków jak jest źle. Bo będzie gorzej :)

Odnośnik do komentarza

A ja piszę patrząc na Śnieżkę,pięknie jest:) Dojechałam spokojnie,ale miałam rano lekki ,bo mama powiedziała,że Lila całą noc płakała, ale już wczoraj było dobrze, i dziś też. Trochę się uspokoiłam:) Każdy musi wybrać swoją drogę wyjścia z nerwicy. Mi pomógł psycholog,ale najbardziej ja sama. Leków nie brałam,zresztą nie mogłam i dziś cieszę się,że tak jak wczoraj poradziłam sobie z niepokojem sama:) Ale to wiadomo,co jednemu słuzy,drugiemu niekoniecznie. Najwaniejsze by z tego wyjść, a jak to nieważne:)

Odnośnik do komentarza

Co racja to racja, każdy ma inaczej :) Ja nie cierpię :) psychologów, terapie mnie nudzą po prostu i nie działają na mnie :) Mój psychiatra mówi, że mi nie jest potrzebna terapia tylko jak mam zły czas to leki i faktycznie tak jest. Sam z siebie to powiedział, nie to, że go męczyłam :), że nie chcę chodzić. Mnie pociesza fakt, że zawsze mam wyjście awaryjne jakim są leki i jakoś lęki teraz mnie omijają odpukać... Jutro zresztą jadę sobie pociągiem poza ukochaną mą Warszawę :))) (na chrzest - nuuuudy :)) i zobaczymy czy coś mnie nie dopadnie - oby nie, bo pociągu nie zawrócę hehe. trzymajcie się :)

Odnośnik do komentarza

Paulina- * terapie mnie nudzą po prostu i nie działają na mnie :) Mój psychiatra mówi, że mi nie jest potrzebna terapia tylko jak mam zły czas to leki i faktycznie tak jest* - Terpia nigdy nie *zadziała* jak to nazywasz jeśli przychodzisz z takim nastawieniem. To ty masz w terapii pracować, psycholog tylko towarzyszy. Jak boisz się albo nie chcesz ruszać wielu rzeczy w sobie i swoim życiu to nawet najlepszy psycholog Ci nie pomoże, bo w tym nie o to chodzi. To nie jest ktoś kto ma Cie uleczyć czy naprawić, a niestety wiele osób tak do tego podchodzi. A skoro lęki pojawiają się od 20 lat i to głównie w ciężkich momentach Twojego życia to jakiś powód tego jest, sposób reagowania na stres, nie wyrażanie emocji, inne...Jak nie raz już tu wiele osób pisało leki działają na objaw a nie na przyczyne można więc powiedzieć, że zaleczają a problem dalej jest nie ruszony. Oczywiście można tak żyć, co kilka lat się podleczać i do przodu. A to co Ci powiedział psychiatra- psychiatra to jest lekarz od recept i leków, opisywałam niedawno moją 5-minutową wizyte właśnie. Psychiatrzy niechętnie kierują na terapie bo po pierwsze są przekonani o tym, że wszystko to hormony, neurony itd. ( w końcu prawie wszyscy to lekarze nie mający nic wspólnego z psychologią) a po drugie nie chcą tracić klientów a taki nerwicowiec czy inny depresant to bez terapii, wsparcia bliskich i swojej silnej woli pacjent na całe życie (5-minutowy pacjent :P). Nie chcę się ta wypowiedzią z Tobą Paulinko kłócić, nie miej mi jej za złe ale jestem ogromnym zwolennikiem terapii bo wiem ile dobrego może przynieść i tak jak Jula napisała jest super kiedy to ty odzyskujesz kontrole nad swoim zyciem a nie leki ją odzyskują. I nie uważam że to nie ważne w jaki sposób dochodzimy do zdrowia, uważam wręcz, że to bardzo ważne. Nie twierdze, żPaulina- * terapie mnie nudzą po prostu i nie działają na mnie :) Mój psychiatra mówi, że mi nie jest potrzebna terapia tylko jak mam zły czas to leki i faktycznie tak jest* - Terpia nigdy nie *zadziała* jak to nazywasz jeśli przychodzisz z takim nastawieniem. To ty masz w terapii pracować, psycholog tylko towarzyszy. Jak boisz się albo nie chcesz ruszać wielu rzeczy w sobie i swoim życiu to nawet najlepszy psycholog Ci nie pomoże, bo w tym nie o to chodzi. To nie jest ktoś kto ma Cie uleczyć czy naprawić, a niestety wiele osób tak do tego podchodzi. A skoro lęki pojawiają się od 20 lat i to głównie w ciężkich momentach Twojego życia to jakiś powód tego jest, sposób reagowania na stres, nie wyrażanie emocji, inne...Jak nie raz już tu wiele osób pisało leki działają na objaw a nie na przyczyne można więc powiedzieć, że zaleczają a problem dalej jest nie ruszony. Oczywiście można tak żyć, co kilka lat się podleczać i do przodu. A to co Ci powiedział psychiatra- psychiatra to jest lekarz od recept i leków, opisywałam niedawno moją 5-minutową wizyte właśnie. Psychiatrzy niechętnie kierują na terapie bo po pierwsze są przekonani o tym, że wszystko to hormony, neurony itd. ( w końcu prawie wszyscy to lekarze nie mający nic wspólnego z psychologią) a po drugie nie chcą tracić klientów a taki nerwicowiec czy inny depresant to bez terapii, wsparcia bliskich i swojej silnej woli pacjent na całe życie. Nie chce się tą wypowiedzią z Tobą Paulinko kłócić, nie miej mi jej za złe. Po prostu wiem ile dobrego w życie może wnieść dobra terapia, dobry psycholog...I tak jak Jula pisała to cudownie mieć uczucie że ty sama kontrolujesz swoje emocje, lęki, życie a nie robią to za Ciebie leki. Oczywiście nie mówie że leki całkiem bee i do dupy, są chwile i powody dla których pewnie należy je brać, tak jak Oka ale same leki to moim zdaniem bardzo mało. I nie zgadzam się z tym, że nie ważne jak wychodzimy z lęku moim zdaniem jest to bardzo ważne. Tak jak mówi moja terapeutka kiedy sama naucze się jak to kontrolować, mam broń na całe życie nawet gdy gówno powróci silniej zaatakuje. Natomiast podoba mi się Twoja wypowiedż na temat partnerów a agora-to co powiedział Ci ten sanitariusz. Brzmi smiesznie ale jest w tym na pewno jakieś ziarno prawdy...Ja kiedyś nawet spotkałam się z teorią, że agora może wystąpić kiedy w związku nie jest dobrze ale mamy silny lęk przed opuszczeniem partnera. Troche na takiej zasadzie- skoro boje się wyjść do sklepu, to tym bardziej nie jestem w stanie zakończyć swojego związku. Brzmi nieco absurdalnie więc nie wiem ile w tym faktycznie prawdy. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Zgadzam sie z Aga.Problem siedzi gleboko.Moja przyczyna zadomowila sie w dziecinstwie,nie ukrywam mialam skopane.Problem polega na tym,aby przerobic,wyciagnac na powierzchnie i omowic z terapeuta.Jak wrzod,ktory rosnie i boli.Faktem jest,ze kazdy ma jakis swoj sposob na GADA.Ja zaczelam terapie(3 mialam) i powiedziala mi terapeutka,ze czeka mnie dluga praca.Dodatkowo biore leki,lecze sie u psychiatry rowniez,raz na pol roku ide,troche pogadac i po recepte.pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza

Rany skopiowany tekst mnie powalił, myślałam, że aż tyle napisałaś o moim przypadku :) Nie, no nie mam ci za złe. Jestem po prostu taką osobą, że nie lubi stękać o sobie, o wiele bardziej pomaga mi spotkanie się z ludźmi, to jest moja terapia - życie. I to działa. To, że napisałam, że mam fobie od 20 lat, to znaczy, że 20 lat temu mi się ona pojawiła, trwała z 3 ciężkie miesiąc,e, ale wyszłam z niej bez leków, nawet nie wiedząc co mi jest, a wyszłam poznając swojego ówczesnego chłopaka :) Ot wielka miłość i w głowie chemia radości, miłości i wyszłam z dnia na dzień z tego syfu :) Potem pojawił się powrót agorafobii dopiero po 7 latach i trwał hm, z rok? Przeszedł po Coaxilu i ... rozwodzie z toxycznym partnerem. Więc tak naprawdę nie cierpię na to 20 lat, tylko w sumie z 1, 5 roku w SUMIE na przełomie 20 lat.... uffff :) to się rozpisałam :) Terapię przeszłam w tym samym ośrodku co mam psychiatrę, więc kasę im nabiłam :) nie zależało mojemu psychiatrze, żebym tylko leki u niego łykała i nabijała im kasę za wizyty :) Generalnie mam wypadanie płatka i lekką arytmię i to, że mam lęki jest też spowodowane tymże właśnie - *ułomnością* serca. Na to psycholog nie pomoże :))) na pewno :) Naprawdę, mój psychiatra zna mnie od lat :) i ufam mu, wie chłop co mówi. On wie, że dla mnie terapią jest np. praca, jak nie mam pracy, nie mam wokół siebie ludzi, to się męczę i gasnę w oczach :) Kontakt z ludźmi jest dla mnie zbawienny, o wiele bardziej niż terapia :) Nie można wszystkich ludzi wwalić do jednego worka :) Każdy z nas jest INNY i ma inne potrzeby :) Pozdrawiam Wszystkich i tych od leków i tych od terapii :)))

Odnośnik do komentarza

Oka :), ale no właśnie widzisz, ciągle to dzieciństwo, a ja chyba nie miałam skopanego, nie wiem dla mnie nie było tragedii jakiejś, wydaje mi się, że było normalnie, no jak za PRL hehe :) Nikt mnie nie tłukł, nie poniżał, nie wiem, no jakoś się żyło. Jak mi pani psycholog kazała opisać ojca, matkę to wręcz szukała czegoś złego. Ja nie wierzę w to, że całe nasze życie to trauma z dzieciństwa, poza tym i rodzice mogą popełniać błędy, bo są TYLKO ludźmi. I właśnie należy popełniać błędy niewielkie, czasem się wydrzeć i płakać, żeby dziecko czuło, że rodzic ma uczucia i jest taki sam - oooo tego się dowiedziałam od psychologa dziecięcego akurat :) Ale jak po raz kolejny napiszę - każdy jest inny i przyznaję Ci rację - na każdego co innego działa :)

Odnośnik do komentarza

...jeszcze tylko dodam, że ja mam to genetycznie przekazane :), moja matka cierpiała na agora i lęki, ale też sporadycznie, teraz od kilkunastu lat już np. nie. Ma wypadanie płatka także. Łykamy garściami Magnez, też polecam, tego nigdy za wiele :) i już lecę, nie truję Kochani :) Muszę szpile wypastować na jutrzejszy chrzest :), że też muszę tłuc się aż do Łowicza, ech :) Na razie 3majta się :)

Odnośnik do komentarza

A ja już w domu. Podróż w miarę normalna, tylko jak zaczęła się burza zaczęłam się mocno denerowować,bo jakoś od dziecka boję się burzy:) Co do waszych wypowiedzi to miałam normalne dzieciństwo,normalny czas studiów, wyszłam za mąż,urodziłam dziecko i wszystko było fajnie. Do czasu jak męża wysłali za granicę, on do pracy, córa do przedszkola, a ja kobieta aktywna z mnóstwem przyjaciół i pomysłami siedziałam sama tam na * uchodźctwie*, z nudów mi się chyba pojawiła?:) Ale mi psycholog strasznie pomaga, jeszcze niedawno wyjście do sklepu było tragedią, teraz pojechełam na Mazury i jest dobrze. Owszem, nie do końca wszystko znika, ale czuję,że już blisko. Leków zawsze się bałam, bałam się,że mnie otumanią, a mam dziecko... Jula zazdroszczę widoków:)

Odnośnik do komentarza

A ja wczoraj byłam z mężem w górach. Wpakował mnie do kolejki, a to taki stary wyciąg, krzesełka pojedyńcze, i wiecie żadnej ucieczki,chyba,że skaczesz w dół,prosto na złamanie kręgosłupa w najlepszym wypadku, jak to przeżyłam,to już żaden sklep mi nie straszny:) mam straszny lęk wysokosci, więc jakąś tam słabość pokonałam,chociaż do tej pory jqk myślę o tej wysokości to mnie trzęsie:) Doszliśmy pod Śnieżkę, i muszę wam powiedzieć,że byłam bardzo z siebie dumna:) Szkoda,że czas wracać, i szkoda,że nie ma z nami dzieci.... Pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza

Paulina,ja tez nie lubie narzekac,stekac,i wogole.Moze dlatego tak dlugo wloke ta PASKUDE na swoim garbie.Nigdy nie chcialam rozmawiac o swoich slabosciach,ale uwazam to forum za szczere no i bliskie memu sercu.....Cale swoje zycie udaje twardzielke hehe,moze to blad?

Odnośnik do komentarza

Ja wczoraj cały dzień i pół nocy wracałam z gór... Dałam radę bez żadnych nieproszonych lęków,chociaż ledwo trzymam się na nogach-ze zmęczenia:) Ja miałam dobre dzieciństwo,ale właśnie zawsze byłam zamknięta w sobie,czy sukces czy porażkę, wszystko dusiłam w sobie. nie dzieliłam się lękami,obawami itp. wszyscy myśleli,że jestem bardzo silna,pewna siebie i w ogóle, a tu wszystko wyszło. Teraz nie boję się mówić o słabościach, jak coś mi nie pasuje mówię wprost, nie chcę już uszczęśliwiać na siłę całego świata, ja też mam prawo do spokoju i szczęścia. Zamiast martwić się co ktoś o mnie pomyśli-bo np przyznam się do słabości, mówię wprost i od razu jest mi lepiej. To też ważne-nie dusić niczego w środku, na bieżąco pozbywać się negatywnych emocji. To,że ich nie * wypowiadamy* nie znaczy,że znikają,wręcz przeciwnie. Wracają w postaci lęków.Mi to psycholog uświadomiła-nad emocjami trzeba pracować, regularnie.

Odnośnik do komentarza

Julcia witam,kochana zadziwiasz swoja determinacja,brawo! az zazdroszcze:-) Milo czyta sie ,ze,znowu pokonalas leki,znowu do przodu.Ja wczoraj bylam na zakupach w galerii z kolezanka ,w powietrzu czail sie PASKUD,ale nie dalam sie.Bylo nawet ok.Dla mnie tez to sukces,chociaz z eskorta:-) Dzisiaj sama chce irruszyc w miasto (oczyw.autem,to moja biala laska)Bede probowala ,jak stchorze,to sie zalamie.Wasze postepy babki dodaja mi otuchy.3wrz.ide na terapie,nie moge sie doczekac.Nie moge tak dluzej zyc.Pomozcie mi dziewuchy ,.prosze piszcie o wszystkim.

Odnośnik do komentarza

Moje dzieciństwo dziewczyny było calkiem ok- to jest właśnie błędne myślenie, kiedy ludzie myślą że aby powstało jakieś zaburzenie to w domu powinny być awantury, alkohol, patologia i powinno się regularnie dostawać w łeb. Tak jak tu nieraz piszecie błędem jest chociażby *trzymanie* w sobie emocji, czego nauczyliśmy się np. od matki postępującej w ten sam sposób. W domu nie musi być patologii a i tak można przekazać zły, patologiczny sposób przeżywania emocji, patrzenia na świat ( w pesymistyczny, lękowy sposób), nie pozwalanie sobie na słabości, gorszy dzień itd... Ja miałam tak jak wyżej piszecie. Zawsze silna, zawsze wspierająca innych, nie mówiąca o swoich słabościach i *trzymająca* wszystkie negatywne emocje. Tak żyjąc myślałam że właśnie jestem silna, że nie potrzebuje pomocy innych. Ja przecież ze wszystkim sobie radze, to inni przychodzą do mnie ze swoimi problemami, słabościami-ja byłam skałą. do czasu....do czasu aż zamieniłam się w jeden wielki lęk. Kiedy wszystkie emocje, słabości, braki przez lata skrzętnie chowane za zbroją po prostu się *wylały*... Teraz staram się na tyle na ile mogę oczyszczać z emocji, mówić o tym co mi nie pasuje- jeszcze mi to słabo wychodzi, ale robie postępy!! I to co piszesz Jula- przestałam myśleć że musze wszytskim dogodzić, wszytskim pomóc a siebie zostawić na końcu. Ucze się być egoistką a co!! Zaczynam też widzieć ile wokół mnie było sępów, biorców którzy takimi byli przyjaciółmi jak potrzebowali ode mnie to to to tamto a jak zaczęłam mieć problemy z lękiem i już nie mogłam tak pomóc, wszędzie dojechać to jakoś Ci wielcy *przyjaciele* rozpłyneli się w powietrzu. Oczywiście nie mam złudzeń- to nie pech, sama otaczałam się takimi ludżmi żeby właśnie realizować swoją role życiową- opiekuna :/ A co do moich sukcesów- w sobote zrobiłam sobie spacer do rynku sama, zrobiłam małe zakupy i wróciłam- nie było żle :). A w niedziele -zakupy w centrum handlowym- 3h, byłam cały czas na luzie, potem kawka a wieczorem obiad w pełnej ludzi restauracji. Było bardzo fajnie:) Pozdrawiam dziewczyny

Odnośnik do komentarza

Witajcie:) Macie racje z tymi emocjami,i przyczynami lęków. Okazało się,że tak naprawdę jestem strasznie wrażliwa, a myślałam,że muszę być twardą-jak moja mama, babcia itp. Teraz pokazuję mojej córce,że zawsze może mi wszystko powiedzieć,że jak chce płakać to niech płacze, że czasem trzeba się zezłościć i nie jest to niczym złym( oczywiście w normie:0). Wczoraj mąż się za nami stęsknił i wziął za miasto, także cały dzień byłam poza domem, a dziś z siostrą pojechałyśmy do galerii handlowej po wyprawki do szkoły. Dwie godziny na zakupach,potem lody-dałam radę:) Jula jak ja Ci zazdroszczę, kurcze, tak trzymaj. Mam nadzieję,że szybko dobiję do Ciebie osiągnięciami:) Pozdrawiam, obiad trzeba zrobić:)

Odnośnik do komentarza

Witajcie :) Doczytam później, bo teraz nie mam czasu, a widzę, że trochę tu czytanka :) Ja bez żadnej jazdy w tą i spowrotem odwiedziłam Łowicz - pociągiem i było całkiem miło :) W ogóle było miło, spotkać tyle fajnych osób, pogadać, pośmiać się, ponianczyć dzieci :) od razu człowiek nie myśli o fobiach tylko żyje chwilą :)

Odnośnik do komentarza

Widzicie, trzeba iść do przodu:) Jak dziś szłam do sklepu to specjalnie wybrałam te jak najdalsze,byleby tylko pochodzić. Dzieciaki stęsknione,przyklejone do matki, a dom płacze z bałaganu... Jutro muszę iść do kosmetyczki co by na tym ślubie ludzi nie straszyć:) Pozdrawiam, i jak najczęściej wychodźcie z domu,do ludzi-to dla nas jedyne lekarstwo:)

Odnośnik do komentarza

Julcia jasne zrob sie na bostwo.Wytancz sie,zabaw sie za wszystkie czasy.Za nas tez mozesz hihihi.Babki,ale sie rozkrecilyscie,latacie i latacie.Zadna ani slowem o POTWORZE..dzisiaj bylam troche w tesko,wprawdzie niedlugo ale poza domem.Porobilam zakupy i troche przy kasie mna potrzeslo.Potem minelo w drodze do domu.Pamietam jak chodzilam kiedys do psychologa ,powtarzal czesto,jak chwyci to niech chwyci,jak zemdleje to zemdleje,na przekor wszystkiemu wysmiac lek to minie.Cholerka nie tak latwo ,to praktykowac.Strach jest silny,jak chwyci to panika ,splatanie i km edno co mam w glowie,to ucieczka i lzy.Jak dziecko ucze sie chodzic,zyc samodzielnie hihihihi parodia,smutna parodia.Ale to nic jutro jutro tez jest dzien,bedzie lepiej..Jutro w planach troche porzadkow,szkola niedlugo.Zacznie sie maly mlynek,ale przynajmniej b.nowe wyzwania.Pozdrowionka dziewczyny.Trzymam kciuki ,jestescie WIELKIE.

Odnośnik do komentarza

Wiesz Oka,ja przez prawie dwa lata zamiast ignorować lęki iść do przodu dawałam im wygrać. Zamiast je wyśmiać naprawdę myślałam,że umrę. Dopiero potem zobaczyłam ile straciłam i zaczęłam żyć inaczej. Owszem, jest mnóstwo rzeczy,których sama nie zrobię,ale każdego dnia pokonuję jakąś słabość-staram się przynajmniej. Dziś idę z córą do fryzjera, zarosła mi dziecina, potem pójdziemy na jakiś spacer,zobaczymy jak daleko zajdziemy:) Szykuj się Jula, to już niedługo. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Asienko co racja,to racja.Trudno jest zaakceptowac na poczatku to wszystko.Ja bardzo dlugo bylam przerazona tym wszystkim ,chociaz dzisiaj tez nie do konca moja logika z tym sie chce pogodzic.Cholipka ,ale fajnie,ze mozemy sie wygadac na tym forum.Kochana milego dnia zycze,oczywiscie dlugiego spaceru,dasz rade napewno:-) pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza

Najgorsze jest to przestawienie się ze stanu-umrę do nie umrę jak tylko wyjdę,przejdę przez ulicę,wejdę do sklepu itp. Mi pomogło jak rodzina zamiast wciąż mi ulegać i wspierać te lęki-czyli jak ja mówiłam,nie wejdę,nie zrobię,nie pójdę to oni-dobrze,zostań,tylko się biedaku nie denerwuj. Dopiero jak zaczęli *olewać* te moje lęki i nie zwracać na nie uwagi mi się polepszyło. Jestem im za to wdzięczna, choć początkowo uważałam,że są źli, nie rozumieją i w ogóle wszyscy się ode mnie odwracają. A teraz widzę jak bardzo mi to pomogło. Zmotywujcie rodzinę do wspólnej walki, np jak mówiłam mężowi nie wejdę do sklepu on mnie brał za rękę i szliśmy,ale nie wracaliśmy jak tylko miałam lęk. Najważniejsze to pokazać nerwicy kto tu rządzi:) Byłam na zakupach i spacerze z dziećmi, padły biedaki, i dobrze bo sobie posprzątałam dół:) Miłych spacerów Wam życzę i pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×