Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Napady paniczno lękowe z agorafobią


Gość MAJA

Rekomendowane odpowiedzi

Hej Magda, będzie dobrze zobaczysz, moja znajoma miała to samo co twój mąż, przeszło, mineło i jest ok, na pewno nie będzie Ci łatwo skoro musisz sama teraz wszystko załatwiać, ale dasz radę na pewno, już było przecież lepiej i będzie coraz lepiej :) trzymam kciuki za Ciebie Magducha, pisz co Ci się podoba, wiem że łatwo się gada, ale nie zrażaj się chwilowymi niepowodzeniami, trzeba próbować Marcinek nas podsumowął z tym wiekiem, nie ma co ;) poczułam się jak staruszka normalnie *nie jestem taki stary*, ale kiedys też będziesz :P ja mam tyle pracy i jestem w takim kołowrocie, że nie mam ostatnio nawet chwili żeby mysleć czy mnie cos już łapie czy nie, jedyne objawy to zawroty głowy, ale daję radę chociaż chwilami wszystko wiruje jak diabli córka raczej gorzej, dzisiaj jak się obudziła to miała taką chrypę że wcale nie mówiła :( kaszel jak ze studni, ale osłuchowo jest ok, lekarz ją dzisiaj badał

Odnośnik do komentarza

Egzaltacja nie o to mi chodzilo ale wyszlo jak wyszlo,nawet osoby po 40 sa mlode , wiem ze bede stary jak kazdy ale dazylem do tego ze mimo iz jest mloda moze doradzac tak bynajmniej ja uwazam bo kazda rada jest cenna, nie martw sie z mezem bedzie dobrze , ja jak na dzien dzisiejszy super oby tak dalej , najgorsze te zawroty ale walcze,magducha mam nadzieje ze sie nie gniewasz na mnie bo nie mialem takiego celu pozdrawiam cieplo rodzynek

Odnośnik do komentarza

Witam. Dzis nie bede pisac o sobie bo nic nowego sie nie dzieje. Natomiast chce dodac otuchy Madzi bo wiem co znaczy choroba bliskiej osoby i zwiazane z tym problemy. Madziu ja wiem,ze w tym wypadku kazde pocieszenie podnosi na duchu,jestem z Toba, choc tylko mentalnie,ale masz zawsze moje wsparcie. Pisz zawsze o wszystkim,po to tu jestesmy. Ups,wypowiedzialam sie za wszystkich,ale mysle,ze mnie poprzecie?

Odnośnik do komentarza

Witam. I jak tam po weekendzie? Mam nadzieję,że u Was lepiej. U mnie w kratkę, jednego dnia mogę wszystko a drugiego siedzę w domu... Czy Wy dajecie radę wystać w kościele całą mszę? Ja zawsze stoję na zewnątrz, ale wczoraj padał deszcz, weszłam, 15 minut i już wychodzę. I potem cały dzień mam zły nastrój, jestem zdenerwowana i się zastanawiam czemu mi się nie udało? W sobotę byłam w pubie ze znajomymi, ludzi mało, a w kościele tłum i nie daję rady.

Odnośnik do komentarza

Hej Magducha :) nie wiem jak w kościele bo nie chadzam, ale mnie się tak robiło w marketach, a jak było dużoludzi to już w ogóle, ćwiczyłam wchodzeniem i wychodzeniem, i tak w kółko, z kościołem gorzej z taką techniką... albo coś wymyslisz, albo zawiesisz chodzenie aż do poprawy, nie wiem na ile to ważne dla Ciebie więc nie doradzę nic za bardzo ja zaraz do pracy uciekam i tak do wieczora... coś mnie próbuje złapać, mam na mysli jakieś przeziebienie, grypę, po wczorajszej aspirynie trochę lepiej ale wywaliło mi węzły za uchem, więc coś próbuje mnie pokonać

Odnośnik do komentarza

Właśnie tak cicho, ale może to i dobrze, może mniej cierpimy na te lęki? Ja wczoraj pojechałam sama na uczelnię i wysiedziałam tam 10 godzin. Naprawdę fajnie jest być wśród ludzi. I chyba jedyną metodą jest - być może czasem brutalne chodzenie do przodu. Wejście do tramwaju, pociągu, wyjście z domu. Nie ma co się oszukiwać,że to nagle zniknie, trzeba to ignorować, starać się wyciszyć. Z czasem jest łatwiej, widzę to po sobie. Dzisiaj wyjście z domu nie jest już problemem, są cięższe chwile, ale każdy ma do tego prawo.

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Skrobne pare slow,choc u mnie bez zmian. Opracowalam plan dnia,zeby miec tez chwile dla siebie i meza. Znajoma mi ostatnio to doradzila,bo stwierdzila ze inaczej sie wykoncze. Tata coraz slabszy,malo wstaje. Jak chce sie przekrecic na lozku to mu pomagam,rece mnie bola od tego. A jeszcze tesciowa chcialaby opieki. Magducha,ja z kosciolem juz nie mam problemow,ale musze siedziec,bo przy moim kregoslupie nie wystalabym.

Odnośnik do komentarza

Witajcie!U mnie nadal same klopoty:(Jestem wykonczona fizycznie i psychicznie.U meza bez zmian ani troche nie puscil paraliz.Ciagle biegamy po lekarzach,szukamy rehabilitacji.Do tego dzis sie samochod nam zepsul.Jestem zla,wprost wsciekla,mam ochote wyjsc z domu i juz nie wracac.Zaczynam sie klocic z mezem co wczesniej sie nie zdazalo.Musialam przerwac psychoterapie bo sama tam nie zajade a maz ma zbytnio nie wychodzic z domu zeby tego nie przewiac itp.Do tego wczoraj mialam koszmarne zawroty glowy,tak z nienacka a dzis chodzilam trzymajac sie scian:(Wiec wszystko co wypracowalam runelo,bo znow pojawil sie strach przed wyjsciem z domu. Pozdrawiam Was serdecznie!I ciesze sie,ze u Was oki.

Odnośnik do komentarza

Cześć wszystkim :) Mam 20 lat i właśnie zaczęłam 1 rok studiów. Studiowałam rok temu w trybie dziennym, jednak moja fobia zupełnie pokrzyżowała mi plany i... zrezygnowałam. Teraz studiuję zaocznie i jestem po pierwszych wykładach. Nie wysiedziałam do końca, bo spanikowałam. Ogólnie moja fobia polega na lęku przed wychodzeniem z domu, ale połączona z emetofobią. Opiszę teraz o co mniej więcej chodzi. Zaczęło się od tego, że na początku liceum wychowawca oskarżył mnie o anoreksję (byłam wtedy szczuplejsza niż teraz, ale chora nie byłam na to nigdy). Ogólnie to bzdura, bo figurę mam po mamie i w mojej rodzinie to wszyscy bardzo szczupli są i nikt nigdy się nie odchudzał, ja też nie. Nigdy wcześniej przed tym osądem nie interesowałam się swoją figurą - wyglądem tak, bo malowałam się i stroiłam, jednak nie przyszłoby mi nigdy do głowy żeby się odchudzać. Dla mnie taki osąd był totalnym zaskoczeniem. Od tamtej pory, czyli od 5 lat, ciągle zwracałam uwagę na to jak wyglądam, czy aby nie schudłam, ważyłam się co kilka dni, sprawdzałam, czy nie widać mi kości. P iopadłam w zupełną obsesję na puncie jedzenia. Jak tylko nie miałam apetytu zmuszałam się do jedzenia, bo bałam się, że schudnę. Ech, jak jeden człowiek może zmienić całe życie na gorsze... :( Udałam się do endokrynologa na wszelkie badania i okazało się, że jestem zupełnie zdrowa. Tarczyca itd w normie. Przytyłam zwyczajnie z wiekiem (niewiele, bo na 165cm ważę 44kg, a mam teraz 20,5 roku) i w zasadzie od 2 lat nigdy nie słyszałam od nikogo, że wyglądam na anorektyczkę - raczej mówią po prostu, że jestem szczupła/zgrabna/drobna. Niestety, lęk pozostał. Rok temu po maturze zaczęłam się bać wychodzić z domu, jeździć pociągami, autobusami, tramwajami, być w miejscach gdzie jest dużo ludzi. Całe szczęście przed maturą poznałam wspaniałego chłopaka i obecnie mojego narzeczonego, który bardzo mnie wspiera w tym wszystkim. Rok temu zaczęłam studia i zwyczajnie po pół semestru się poddałam. Lęki stały się tak silne, że zaczęłam wychodzić nagle z wykładów, przestałam chodzić na ćwiczenia bo bałam się, że zasłabnę, że zwymiotuję i ktoś sobie pomyśli, że się odchudzam (bo jestem szczupła), a tak nie jest. Doszło do takiej paranoi, że rzuciłam studia. Kilka miesięcy mieszkałam z narzeczonym, próbowaliśmy odwieźć mnie od tych głupich myśli, ale niestety nie udało się do tej pory. Teraz mieszkamy razem na stałe, o moim problemie wie tylko On. Rodzinie się nie przyznam, bo sądzę, iż ich reakcja będzie bardzo nieodpowiednia (coś, że przesadzam itd.). Niestety... Lęki znowu są tak silne, że nie wiem czy dam radę iść jeszcze jutro na wykłady i ćwiczenia (od 8 do 19 wieczorem..) Boję się na godzinę zostać z sali, skąd nie mogę tak po prostu wyjść nie tłumacząc się prowadzącemu i gdzie jakby było mi niedobrze, to każdy to zauważy, a jak zwymiotuję to już z góry będę miała nieciekawie... Jeszcze jakiś czas temu myślałam, że boję się spotkań z ludźmi, że mam jakąś fobię społeczną i doszłam do wniosku, że trochę tak, bo te wszystkie lęki związane z przebywaniem między ludźmi, jedzeniem w miejscu publicznym itd łączą się ze strachem przed wymiotami! I gdyby nie to... byłabym normalną 20letnią dziewczyną. Panicznie boję się wymiotować, szczególnie, jeśli miałby to ktoś widzieć. Najbezpieczniej czuję się przy narzeczonym i mogę jeździć z nim samochodem, bo wiem, że jak coś to się zatrzyma i zawsze zrozumie (złoty człowiek

Odnośnik do komentarza

I w zaciszu naszego pokoju, w jego obecności zazwyczaj nic mi nie jest. Dopiero zaczynam się bać, jak pomyślę, że muszę wyjść z domu, wtedy od razu robi mi się słabo i niedobrze i boję się, że jest mi na tyle niedobrze, że mogę zwymiotować akurat jak się oddalę z domu. I najczęściej zostaję w domu. Bardzo mnie to przytłacza... Powinnam znaleźć pracę (mam ku temu super okazję, bo koleżanka pracuje w bardzo fajnej firmie i załatwia mi tam pracę), ale boję się, że jak znajdę to mnie wyrzucą, bo co chwilę będę albo się zwalniała, bo będzie mi niedobrze, albo nie będę przychodzić w ogóle do pracy. Powiedzcie mi, da się to jakoś wyleczyć u psychiatry? Czy leki mogłyby powstrzymać te moje chore myśli? Z moim narzeczonym myślimy o tym, aby udać się do lekarza, bo zatruwa mi to życie (czuję też, że mimo miłości narzeczonego do mnie, jest smutny, że nie jestem w stanie cieszyć się życiem). W dodatku za niecałe 3 lata mamy ślub i panicznie boję się, że mogłabym zwymiotować w kościele lub na swoim weselu. O zgrozo! :( :why: Tą chorobę leczy się lekarstwami (są szkodliwe?), czy psychoterapią? Nie chcę oglądać filmików z wymiotującymi ludźmi (nie, że się boję tylko mnie to odpycha...). Pomocy, pomocy, pomocy... Nie chcę sobie zmarnować życia przez jeden bezsensowny lęk!! Jestem zdrowa i nie mam powodu by wymiotować (ostatni raz było to kilka lat temu jak byłam chora na grypę żołądkową). Dodam też, że tak jak niektóre z was jem tylko świeże produkty i nie mieszam czegoś co mogłoby mi siąść na żołądku (chociaż muszę przyznać, że jestem czekoladoholiczką i czasem zjem 3 batony, czekoladę i mnóstwo słodyczy w ciągu jednego dnia :lol: I to akurat mi nie szkodzi haha 8) bo ogólnie to ja uwielbiam dużo jeść... Ech, gdyby nie ten chory lęk przed wymiotami!). Przepraszam za tak chaotyczną wypowiedź, ale chciałam wszystko naraz z siebie wyrzucić.

Odnośnik do komentarza

Witajcie wszyscy. Witam nowa kolezanke,Malamika wspolczuje Ci,ale najwazniejsze ze masz wsparcie chlopaka. Egzaltacja dalej gryziesz? Madzia jak maz sie czuje? A gdzie Ewa i rodzynek? Ja mialam dzis mily dzien,bylam z mezem na spacerze,widzialamoja sarne. Cos ostatnio mam kolatania serca,nie wiem czemu pewnie ze stresu. Takie ataki trwaja krotko,ale nie sa przyjemne. Pozatym nic takiego mi nie dolega.

Odnośnik do komentarza

Łączę się w bólu z przeziębioną- sama mam zapalenie krtani, trochę krzyżuje mi to plany, ale cóż poradzić. Miałam sporo ambitnych planów, muszę odłożyć na później. Malamika jak było na uczelni? Wiesz ja nie wyobrażałam sobie jeszcze niedawno pójścia na przystanek,ale dałam radę i sama jeżdżę na zajęcia, jeszcze z nich nie uciekłam:) Trzymam kciuki za Ciebie, wiem,że jest ciężko-ale dasz radę. Ja na zajęciach siadam blisko drzwi-jakoś mnie to uspakaja, i po prostu maksymalnie koncentruje się na zajęciach, choćby były bardzo nudne. Najważniejsze żeby nie mieć czasu na negatywne myślenie.

Odnośnik do komentarza

Witam ponownie. W pierwszy dzień zajęć wysiedziałam od 8 do 16 (niestety nie do 19), a w następny dzień zajęć wymiękłam i nie poszłam... Strach mnie pokonał. W dodatku, kiedy odjeżdżałam spod uczelni popsuł mi się samochód, rozładował telefon i musiałam prosić o pomoc przejezdnych (ranyyyyy co za stres!), aby ktoś mi pomógł. Na szczęście jeden mężczyzna pożyczył mi telefon, abym włożyła kartę sim i zadzwoniła po narzeczonego. Przyjechał po godzinie, okazało się, że akumulatora nie da się naładować kablami, więc mnie holował... Kobieta za kółkiem holowanego samochodu. To dopiero stres! Na szczęście jakoś przeżyłam wczorajszy dzień. Zakupiłam trzy paczuszki leków na uspokojenie i melisę do picia. Będę codziennie łykać 2 tabletki i pić rano melisę. Na razie czuję się spokojniejsza i uczę się na następne zajęcia. Obym tylko na nie poszła w sobotę i niedzielę... I łączę się z wami w bólu. Sama jestem przeziębiona, miewam gorączkę (w kratkę), mam katar, kaszel, bolą mnie mięśnie. Ale polopiryna i ciepłe łóżeczko pomagają. Trzymajcie się! 31.10.11 o godz 15:00 mam wizytę u pana psychiatry na nfz, niestety nie stać mnie na prywatne konsultacje. Bądźcie ze mną. :P

Odnośnik do komentarza

Witajcie!Cos tu cicho i spokojnie.Widze,ze duzo z Was walczy z przeziebieniami:( U mnie kiepsko.Nadal masakryczne zawroty glowy.A do tego doszly ataki sama nie wiem czy paniki,leku,spadku cukru czy na co to zrzucic.Efekt taki,ze zaczynam bac sie z domu wyjsc.Dotychczas mialam takie akcje sporadycznie.Ale ten weekend to byl koszmar.Zaczelo sie w piatek na zajeciach z mala.Zrobilo mi sie cieplo,slabo itd,az jedna z mam zapytala czy sie cos stalo bo fatalnie wygladam,dobrze,ze maz nas odebral z tych zajec.W sobote to samo na zakupach z mezem i corka.No i dzis jak wyszlam sama z mala,po 10 min. zrobilo mi sie slabo, zaczelam sie trzasc,nogi jak z waty.Zjadlam validol ale nie pomogl.Zjadlam troche czekolady i paczka i usiadlam na lawce,przeszlo.Ale niestety bujanie mna zostalo.Chodze jak pijana:( Boje sie jutra,bo znow idziemy z mala na zajecia.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×