Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica w ciąży


Enka33

Rekomendowane odpowiedzi

Neta ja również boję się pobytu w szpitalu po porodzie. Samego porodu w ogóle bo wiem, że organizm się w tym czasie zmobilizuje. Ostatni poród trwał 16 godzin i to po 2 oksytocynach i pochwalę się - 0 środków przeciwbólowych, sorki jedynie ketonal raz dostałam a chcieli mnie naszpikować dolarganem (co to to nie sobie powiedziałam). trochę przeszłam ale zdecydowanie gorzej było na porodówce. Miałam sympatyczne współlokatorki ale też lęki, które sprawiały, że praktycznie nic nie spałam. Położne dla mnie były ok choć z pomocą nikt się nie kwapił szczególnie - a ja miałam echo pojęcia o zajmowaniu się noworodkiem. Pamiętam też, że duży nacisk kładziono na karmienie piersią a ja nie miałam pokarmu tylko jakieś śladowe ilości i chciałam małego dokarmić, wówczas spotkałam się z oburzeniem ze strony personelu. Teraz świadomie nie zamierzam karmić (choć wiem, że to najlepsze co można dać maleństwu) z uwagi na to, że będę musiała podreperować nerwy farmakologicznie. Boję się zatem, że zostanę uznana za jakiegoś wyrodnego potwora. Pożyjemy zobaczymy. Pozdrawiam wszystkie mamuśki i ich dzieciątka :)

Odnośnik do komentarza

Witam Was Wszystkie. Z uwagi na posty mama 2 i zdrowej 1, dla porządku napisze kilka zdań. Kiedy zaprzestalam pisania na wątku *Z nerwicy się wychodzi* z powodu panującej tam atmosfery o czym kazdy kto go przeczyta, moze sobie wyrobić jasne zdanie, postanowiłam zabierac głos tylko na wątkach na ktorych pisza osoby doświadczające lęków i myśli natretnych. Wiem jak się czuje osoba mająca takie objawy i wiem jak niewiele wsparcia otrzymuje od *zwykłych* neurotyków.Zeby pomagać komus przy tego typu nerwicy, trzeba mieć wiedze i osobiste doświadczenie.Doświadczalam leków i myśli natretnych, dlatego udzielam się na takich watkach.Wiem co pomaga. Jeśli chodzi o ksiązke , z ktorej fragment przytoczylam, dla mnie wazne było jest i bedzie to co odnosi sie w niej do LĘKU I WYJAŚNIENIA MECHANIZMU JEGO POWSTANIA.Gdy się wie, jak coś powstalo, wie się jak temu zaradzic i jak na przyszlośc postepowac. Mama 2 , jak widzisz nie polecalam nikomu tej ksiązki do czytania, nie polecalam interesowania się zyciem jej autora.Zamieściłam tylko ten jej fragment gdyż jak napisałam wcześniej NIGDY I NIGDZIE NIE ZNALAZŁAM TAK DOBREJ INTERPRETACJI ZJAWISKA LĘK.Nie wiem czy doświadczalas, nerwicy natręctw, jeśli nie, to nie zabieraj głosu na ten temat .W nerwicy natręctw , w jej ostrej fazie zyje się dosłownie z dnia na dzień.I nawet tabletki wtedy nie pomagają.Znam to z doświadczenia. Jest takie mądre zdanie CZASEM OD ZŁEGO NAUCZYCIELA POCHODZI DOBRA NAUKA. I nie mam wątpliwości, ze to sie odnosi do przytoczanych przeze mnie informacji na temat lęku, z ksiązki *Miiłośc i wolność*. Moze Ty, mama 2 czujesz sie na siłach udzielac wsparcia osobom z lękami i myslami natretnymi.Dlaczego jednak tego nie robisz? Dlaczego nie zalożysz watku na ten temat? Rozmawiam przez gg z wieloma osobami doświadczającymi nn , ktore dzieki temu umieją zrozumieć co się z nimi dzieje i przetrwac , podjąć prace nad sobą.Wszystkim polecam podjęcie terapii, gdyz nn jest najcięższą odmianą nerwicy. Moglabym zamieścic fragmenty naszych rozmów na dowód, ze dzięki naszym rozmowom stanely na nogi, zaczeły nad sobą pracowac, czują się lepiej.Dalej nad soba pracuje. Zamieściłam niedawno fragment postu jednej z kolezanek, z ktora rozmawiamy ze soba prawie dwa lata i ktora dzis pomaga innym.Ja im tylko pomagam przetrwac najgorszy czas. O tym jakich rad i wskazówej im udzielam mozesz sie przekonac czytając wątki Marciochy*Walka z nerwica natręctw myślowyc* oraz moj *Walka z nerwica lekowa i myślami natrętnymi*. Zdrowa 1,jesli chodzi o nasze wzajemne relacje, każdy kto przejrzy watek *Z nerwicy się wychodzi* wyrobi sobie wlasne zdanie. Polecam szczegolnie strone 761 , wcześniejsze i późniejsze , najlepiej one świadczą o tym po co weszlas na ten watek i jak pomocna bylas innym. Zaprzestalam pisania na wątku w polowie paśdziernika ubieglego roku.Kiedy dwa tygodnie później napisalas, ze złamałaś rękę, nie mialam watpliwości, że doświadczylas w ten sposob *nagrody* od Życia za to co na tym forum wyczynialaś. KTO MIECZEM WOJUJE OD MIECZA GINIE.Żadlilas kogo sie dało swoimi wpisami dlatego zostalas na jakiś czas wyłączona z pisania, po to, żebys miala czas na przemyslenia.Takie rzeczy nie zdarzają się nam w zyciu przez przypadek. Nie mam watpliwości, ze tak jest, gdyż ja też kiedyś osądzalam , krytytkowalam innych i odebralam a to swoją *nagrodę* i to nie jeden raz. Watek na temat wychodzenia z nerwicy załozylam z konkretnego powodu.Jestem szczęsliwa i chcialam sie na nim podzielić wiedzą, jak to osiągnęłam .Nerwica, choroba nowotworowa, bycie w toksycznym zwiazku nauczyły mnie najwięcej.Nerwica to nie jest kara za coś, tylko informacja, ze nie jesteśmy sobą, że nie idziemy wlasna drogą, że zyjemy pod innych nie tak jak w sercu czujemy.Nerwica jest *chorobą* braku dojrzalosci,Gdy CZLOWIEK DORASTA, PRZESTAJE MU BYC POTRZEBNA NERWICA. Mama 2 , Zdrowa 1 ,jeśli czujecie się na siłach udzielac wskazówek na temat nn, możecie mnie godnie na tego typu wątkach zastąpic.Nie będe już na tym wątku pisac . Osoby, ktore beda chcialy porozmawiac ze mną, zawsze moga do mnie napisac.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam Was Wszystkie. Na wątku Marciochy *Walka z nerwica natręctw myślowych* zamieściłam moje dalsze przemyślenia na temat dlaczego ten fragment o lęku z ksiązki D.Sugiera , BYŁ PRZEŁOMOWYM MOMENTEM W MOJEJ PRACY NAD LĘKIEM PANICZNYM.Osoby, ktore chcą zrozumieć jak i dlaczego dochodzi do powstania LEKU PANICZNEGO znajda tam informacje na ten temat.Lęk i natretne myśli chodza ze sobą w parze.Takie jest moje doświadczenie. Oczywiście informację tę kieruję tylko do osób, ktore naprawdę doświadczaja lęków i myśli natrętnych. Lubie zamykac pewne tematy a na tym wątku nie mam warunków do swobodnego wypowiedzenia się w tej kwestii.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam a i przepraszam wszystkie przyszłe Mamusie za moje posty ale niestety muszę się do nich odnieść , bo niestety Jadwiga Szpaczynska jest bardzo niebezpieczna w swoich osądach. Kobieto , J.SZ, co Ty za bzdury wypisujesz ........................masz sklerozę jeszcze na dodatek wszystkiego , piszesz w przeciągu 2 dni to samo , co takiego jest napisane na stronie761????????????Widzę ,że się bardzo interesujesz moja osobą Jadwigo a to jest DOWÓD NA TO ,ZE CHOROBA W TOBIE NADAL SIEDZI, jesteś chorą z nienawiści osobą , sprawdzasz moje wpisy a to jest po prostu PARANOJA !!!!!!!!!!!!!! Mając złamaną prawą rękę , nic absolutnie nie przeszkodziło mi to w pisaniu ponieważ ja umiem pisać i lewą ręką a złamanie tylko mi pomogło w udoskonaleniu tej umiejętności!!!!!!!!!!!!!!! Jadwiga , brawo za sprawne szukanie moich postów , brawo i jeszcze raz brawo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Jesteś wielka w swoich ocenach ludzi!!!!!!!!!!!!!!! Pozdrawiam Ciebie serdecznie Jadwiga i życzę Ci dalszego miłego dnia.

Odnośnik do komentarza

Dokładnie zgadzam się, to forum nie jest po to, żeby się kłócić...powstało wg pierwszego postu po to, żeby kobiety w ciąży wspierały się w walce z nerwicą i depresją...ja osobiście szanuję rady Pani Jadwigi,ale jakieś wypominanie sobie czegokolwiek do niczego nie prowadzi...a już napewno nie pomaga osobom, które tu piszą, ja urodziłam ponad 3 tyg temu,ale moja walka z nerwicą wciaż trwa i piszę dalej na tym wątku..jeżeli ktoś chce się kłócić, to może nie tutaj...bo rzeczywiście zaczyna się robić nieprzyjemnie... Ja od dziś jestem na 150 wenlafaksyny, znów trzeba czekać ż zwiększona dawka zadziała...ehhh...ale cóz zrobić...a jak u Was mamuśki??

Odnośnik do komentarza

Jeszcze raz przepraszam Was , ja juz po prostu zapomniałam ,ze w ogóle taka pani istnieje J. Sz. a tu jak grom z jasnego nieba dowiaduje sie przypadkowo ,że pani Jadwiga coś o mnie wspomniała!!!!!!!!!!!!! Dla jasności sprawy , ja nie mam żadnego problemu odnośnie p. Jadwigi i Jej osoby , to Jadwiga ma go i już !!!!!!!!!!!!!!!!!!!Nie mam żadnych kontaktów prywatnych z Nia bo po co!!!!!!!!!!!!!!!! Ja obiecuję z mojej strony Wam nie zakłócać spokoju na wątku , życzę jeszcze raz dla tych co czekają na poród , szczęśliwego rozwiązania a tym Mamom co już mają dzieciątka dużo pociechy z nich a wszystkim duuuuuuuuuuuuużo zdrówka. Przepraszam Was jeszcze raz , to naprawdę nie z mojej winy * ta cala zadyma*

Odnośnik do komentarza
Gość ciezarna 27

Popieram dziewczyny, prosimy nie załatwiac tutaj swoich spraw! Zrobilo sir na tym watku nie za fajnie przez to, a z zalozenia ma to byc miejsce gdzie mozemy sobie pomoc, wymienic sie doswiadczeniami, przeczytac ze ktos ma podobnie do nas, a to na prawde bardzo pomaga. Dziewczyny apeluje do Was, odzywajcie sie czesciej prosze, rzadko piszecie i coraz mniej nas tutaj sie udziela, a przeciez potrzebujemy swojego wsparcia. Monia jak sie czujesz? Dajesz rade? AID urodzilas juz? Odezwij sie do nas, napisz jak sobie radzisz. Neta, Iza, Pienna dziekie ze jeszcze tutaj zagladacie! Mam pytanie dziewczyny czy Wy tez tak macie, ze uderza Was napad goracs? Tzn leze sobie, jestem spokojna i nagle uderzenie ciepla w uszy i jkby ucisk, do tego wypieki na policzkach! Coraz czesciej tez zdarza mi sie, ze jest mi ciezko oddychac jak za szybko sie poloze lub wstane... Nie wiem czy to ciazowe? Martwie sie czy to nie zaszkodzi mojemu dziecku, a dzisiaj jeszcze dzisiaj czuje ucisk w prawej pachwinie... echh czy zawsze musi byc cos??? Jutro mam badania, morfologie, mocz, przeciwciala i obciazenie glukoza. mam nadzieje ze wszystko wyjdzie dobrze. Trzymajcie sie i piszcie, niech ten watek znowu zacznie zyc...

Odnośnik do komentarza

Ciezarna27-myslę,ze te uderzenia goraca to tez przyczynek naszej przypadlości,tak twierdze bo tez tak mialalm,albo np w danej chwili mimo tego,ze nic nie robilam nagle zaczelam się pocic.Ucisk w pachwinie tez mi znany,zawsze wtedy mysle,czy to aby nie juz..Jak mialam badanie glukozy modlilam się zeby nie wymiotowac,bo trzebabyloby te imprezę powtórzyć. do iza29- ja jeszcze nawiąże do cesarki,która mialaś,czy jak pierwszy raz wstawalaś z lózka to zakladalaś taki pas pooperacyjny,sciskajacy.?czytalam ,że niby pomaga przynajmniej przy pierwszym wstawaniu.mam taka jazdę na ta cesarkę,ze szukam wszytkiego zeby sobie ulzyć po.

Odnośnik do komentarza

Neta nie bój się cesarki, ja się bałam, ze wpadnę w straszną panikę i zwieję,ale nie zwiałam...po cesarce musisz leżeć 24h, jeśli będziesz miała znieczulenie podpajęczynówkowe, tak jak ja, to głowy też nie można podnosić, bo na drugi dzień ponoć strasznie moze wtedy boleć głowa i nic na to nie pomaga..nie zakładali mi żadnego pasa, wstanie po cesarce nie jest łatwe, ale powiem Ci, ze sto razy bardziej boli jak próbujesz obrócić się na boki i moja taka rada, zrób to jak najszybciej po cesarce tzn jak już Ci pozwolą...mi kazali juz wstać o 6 rano następnego dnia i potem wstawałam często, bolało jak cholera, ale już drugiego dnia lepiej było chodzić niż np.siedzieć...i dzięki temu, że tak szybko się zebrałam już w 5 dni po cesarce biegałam z moją córką do przedszkola, wszystkie babki były w szoku, ze nie leżę w łóżku, a ja leżałam tylko w szpitalu, w domu od razu na pełnych obrotach...rana super mi się wygoiła, aż sama jestem zdziwiona, bo po nacięciu krocza po porodzi naturalnym cierpiałam 10 dni...teraz zaledwie 3...więc nie bój się, jak dajesz radę z nerwicą to cesarka Cię nie powali...:)a w szpitalu będziesz zaraz po na środkach przeciwbólowych m.in morfinie, a potem możesz brać na życzenie...będzie dobrze..

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny;) Jestem z innego forum i tylko na chwilke tu do was wejde;))) IZA gratuluje coreczki;))) Pisalas kiedys na innym forum, bardzo ci kibicowalam;)) Jeszcze raz gratulacje;) Trzymaj sie kochana;)) Swoja droga ja tez czuje sie do bani;((( Trzymajcie sie dziewczyny!!! ;)

Odnośnik do komentarza

Alex27 urodziłam synka, córeczkę już mam, ale bardzo Ci dziękuję za gratulacje... U mnie dziś okropnie, wczoraj znów to mrowienie nie do zniesienia pod paznokciami, normalnie takie rwanie, miałam ochotę odciać sobie palce, dziś znów dołek, mam ochotę wziąć nóż i zakończyć swoje cierpienie...już nie daję rady...rano wzięłam nawet nóz do ręki, ale nie miałam odwagi nic zrobić, za bardzo boję się bólu i śmierci, już nie wiem, co mam robić...czasem chciałabym sie do tego zmusić...myślę o dzieciach, o moich rodzicach...ale już nie mam siły walczyć...chciałabym w końcu nie czuć tego bólu, tych myśli i tego okropnego samopoczucia...nie chcę umierać, ale ileż można tak żyć...dla mnie kazdy dzień to koszmar, wstaję rano i marzę, żeby był już wieczór i żebym poszła spać...

Odnośnik do komentarza

Hej Izka;) No to gafe walnelam;) ale i tak gratuluje;))) Nie mozna ci tak myslec!!! Jezusie kochany biedulko co jest??? Nie czytalam w stecz wiec nie jestem za bardzo w temacie....Ty sie leczysz kobietko u psychologa czy psychiatry??? Ja mam tez synka( rok i 10miesiecy) i coreczke 9lat i tez ciagle o nich mysle,boje sie ciagle ze umre i co z nimi bedzie,przeciez sa tak uzaleznieni ode mnie...Tak jak ty boje sie smierci ale to panicznie i raczej nie mam takich mysli jak ty ale cierpie tak samo jak ty-dzien w dzien,najbardziej dokucza mi serducho....Niewiem co ci doradzic bo za bardzo sama ze soba sobie nie radze ale musisz sie trzymac rozumiesz?Poprostu musisz! Czy tez wszystko cie boli czy masz poprostu takie doly???

Odnośnik do komentarza

Cześć Alex, tak, leczę się od ponad 4 lat, teraz od wczoraj biorę większą dawkę leku, ale wiesz, że trzeba czekać na działanie ok 2-3 tyg...ja jestem zł, że nie mogę w żaden sposób sobie ulżyć, za bardzo się boję śmierci, więc się nie zabiję, ale chciałabym zamknąć oczy i nic nie czuć, nie chcę tak żyć...już nie mam siły...jak sobie pomóc...pytasz co mam i bóle i natrętne myśli, teraz jakieś dziwne nie do zniesienia uczucie pod paznokciami, które sprawia, ze wpadam w panikę i mam ochotę obciąć sobie palce:(i kiepski nastrój do tego...

Odnośnik do komentarza

Tez ostatnio mam niskie cisnienie,a ze mam cisnieniomierz w domu to katuje sie sprawdzaniem ,czy aby nie spada za bardzo,szczególnie wtedy gdy mierze i mam 90/60 a tetno 90.Pewnie tez dlatego,ze biore leki na niedoczynność tarczycy i po tym euthyroxie tak moze byc,no i ja mam konską dawkę,przynajmniej w stosunku do tej co milam na poczatku,a internistka,która mi go przepisuje nie chciala mi dac skierowania do endokrynologa,zebym mogla się upewnić i przynajmniej usg tarczycy wykonac,bo skoro mam tak zwiększane dawki to chociaż to mozna by zrobic,na co zwrócila zreszta uwage inna doktor. Czasami czuje jak mi serce kolacze wtedy dokladam sobie osobna porcję strachu,u mnie wczesniej(zreszta teraz też) wystepuja te przerazajace mysli ,ze coś się ze mna dzieję,ze umieram w danej chwili,a kazda niedyspozycja ten strach poteguje, wystarczy np.zapalenie gardla,juz wydaje mi się ,ze zarz przestane oddychac,albo,ze zapada mi się przelyk,tchawica,to to mam i bez zpalenia gardla

Odnośnik do komentarza
Gość ciezarna 27

Dziewczyny czy Wy tez macie uderzenia goraca?? Ja mam coraz czesciej, mam przy tym uscisk w uszach i goraco mi w uszy i twarz i mam wypieki na twarzy. Cisnienie przy tym rozne 118/65, 106/48 puls 98 lub 101. a jak noe mam tego uderzenia to mam cisnienie 120/75, puls 79. nie wiem co mam o tym myslec? Moze powinnam jechac do lekarza?

Odnośnik do komentarza

Dzis kończe 32 tydzien.Żołądek mam chyba pod szyją.Zgaga i mdlosci jak na poczatku ciązu,coraz cześciej też czuje się odrealniona,o spaniu w nocy o *normalnej* porze nawet nie ma mowy,relanium dziala na mnie jak witamina c,czyli wcale,wyczekuje i przy kazdym mocniejszym napięciu brzucha myslę,oby nie juz..

Odnośnik do komentarza
Gość ciezarna 27

Neta to pieknie juz malutko zostalo, na kiedy masz termin? Co do zgagi i mdlosci to ja od zeszlego tygodnia tez mam straszne! A jutro zaczynam dopiero albo juz 26 tydzien, nerwica daje mi popalic od 2.5mies, ale widze ze jest slabsza, a moze to ja umiem ja troche olewac Nie mam i zreszta nie mialam atakow paniki. ja ciagle mialam lek i niepokoj i nadal mi sie zdarza, ale juz mniej. Biore tylko witaminy, kwas foliowy i magnez, nawet melisy nie pije juz 2 tyg, ale za to mam bole brzucha jak na miesiaczke, co prawda chwilowe i mijaja bez nospy ale sa, lekarz mi mowi ze to moja pierwsza ciaza wiec to macica tak sie rozciaga. Te napiecia brzucha u mnie to jak sie okazalo byly rozpychaniem dziecka, a te faktyczne napinanie zdarza mi sie raz na tydzien albo i nie. Za mam czesty bol w pachwinie prawej taki ucisk, klucie, cholera wie jak to opisac... Martwia mnie te uderzenia goraca. Nagle czuje cieplo w uszach i ucisk, robia sie fioletowe i policzki bordowe jakby sie mialy zapalic! mierze wtedy cisnienie jest rozne 120/75, 116/65, ale puls mam wtedy wysoki 90, 100. raz nawet 107... ale wtedy tez mialam czarne kropki przed oczami i cisnienie jak nigdy 128/75. Macie dziewczyny takie cos? a i znowu brak sily, nogi jak koly, mecze sie, a jak sie za szybko poloze to dusznosc i musze zmienic pozycje... Nie wiem czy normalne czy nie? Gin mam 20/02 to pogadam z nia o tym. A jak u Was?

Odnośnik do komentarza

Poradnik dr Macieja Żerdzińskiego w leczeniu NN Post 20 wrz 2007, 20:46 Maciej Żerdziński Poradnik dla pacjentów cierpiących na ZESPÓŁ NATRĘCTW Krok pierwszy Edukacja Zespół natręctw to choroba z kręgu zaburzeń lękowych. W zależności od statystyk, uznaje się, iż cierpi na nią od 2% do 3% społeczeństwa(w przypadku Stanów Zjednoczonych jest to aż 4 miliony pacjentów). Bywa, że także osoby zdrowe miewają niegroźne i słabo nasilone natręctwa, jednak - jeśli nie kolidują one z właściwym funkcjonowaniem w pracy, szkole czy rodzinie - symptomy te nie wymagają leczenia i nie sposób uznać, iż są chorobą. Zespół natręctw jest często bardzo późno wykrywany (stąd bywa nazywany "ukrytą chorobą"), co wynika, ze wstydu, bądź z niewiedzy osoby cierpiącej. Nie ułatwia to późniejszego leczenia, ponieważ podobnie jak w całej medycynie, tak i tu obowiązuje zasada: późno wykryte - trudniejsze do leczenia. Jednym z zadań tego poradnika jest wskazanie na konieczność podejmowania stałej i możliwie wczesnej terapii. Nie leczony, zespół natręctw może fatalnie upośledzić jakość życia i doprowadzić do rozpadu relacji małżeńskich, utraty pracy czy przerwanej nauki. Jakość życia nie leczonych osób z zespołem natręctw porównano do chorych cierpiących na cukrzycę, co obrazuje skalę nieszczęścia. Objawy zespołu natręctw, często wikłają przebieg innych schorzeń, co sprawia, że podstawowe leczenie wymaga poszerzenia, a cierpienie chorego jest bardziej nasilone. Najczęściej dotyczy to depresji, zaburzeń (anorexia i bulimia), zaburzeń lękowych i schizofrenii. Pierwsze istotne pytanie, które należy sobie zadać brzmi: Czy naprawdę jestem zupełnie bezradny? ZDECYDOWANIE NIE!. Aby nie dopuścić do dalszego nasilania Twoich objawów, a w dalszej perspektywie zyskać ich ustąpienie, należy jednoznacznie podkreślić, iż w obecnych, istnieją skuteczne sposoby walki z tą chorobą. Leczenie często wymaga wielu miesięcy, a nawet lat, jednak pamiętaj, że zniechęcenie i zaprzestanie terapii, równa się oczekiwaniu na dalsze pogorszenie. Uznają się, że najbardziej skutecznymi sposobami leczenia zespołu natręctw są leki przeciwobsesyjne i terapia behawioralno-poznawcza(CBT). O ile podstawowe zasady CBT omówione zostaną w dalszej części tego Poradnika, to warto przybliżyć także kwestię leków. Z doświadczenia wiem, że pacjenci cierpiący na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne są często bardzo niechętni zażywaniu jakichkolwiek leków, a już zwłaszcza tych, które nazywamy przeciwobsesyjnymi czy przeciwdepresyjnymi. Dlaczego tak się dzieje? Jak w innych tego typu przypadkach, tak i tu, odpowiedź jest stosunkowo prosta: przyczyną jest niewiedza chorego. W strachu przed "psychotropami", w obawie, iż "będą już uzależniony", w panice przed "uszkodzeniem narządów wewnętrznych" pacjent często odmawia zażywania leków. Warto, zatem, przynajmniej w kilku zdaniach opisać biologiczne podłoże zespołu natręctw. Podobnie jak w większości zaburzeń psychicznych, tak i tu, objawy chorobowe są uwarunkowane deficytami jednego z neuroprzekaźników(serotoniny). Neuroprzekaźniki, to substancje produkowane w komórkach mózgu i wydzielane do przestrzeni pomiędzy tymi komórkami. Są bardzo ważne, ponieważ, to właśnie od nich zależy jakość naszych myśli i emocji. W przypadku zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, uznaje się, iż to właśnie zbyt mała produkcja serotoniny, przyczynia się do powstawania natręctw. Łatwo, zatem się domyślić, iż działanie leków przeciwobsesyjnych, polega na stopniowym wyrównywaniu niedoborów serotoninowych. W przypadku zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, proces ten może trwać nawet wiele miesięcy, a niekiedy i lat. Ustąpienie objawów nazywamy stanem remisji. Aby nie dopuścić do nawrotu objawów, leczenie należy kontynuować przez dalsze miesiące (nie sposób ustalić jak długo akurat w Twoim przypadku). Korzyści związane ze zdrowieniem są oczywiste. A straty? Najczęściej żadne. Obecnie stosowane leki przeciwobsesyjne (tzw. Selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu seretoniny), charakteryzują się bardzo dobrą tolerancją, znikomą toksycznością i dobrą skutecznością. Leki te, nie mają możliwości uzależnienia, nie wpływają negatywnie na wątrobę czy serce i nie powodują (czy często tak myślałeś?) jakichś nieodwracalnych zaburzeń w mózgu. Wręcz przeciwnie - ich zadaniem jest wyrównywać to, co zaburzone. Uwaga dodatkowa: Wszystkie z leków przeciwobsesyjnych, które wyprodukowane na świecie, są także dostępne w Polsce: oczywiście na receptę. Obie formy terapii (leki przeciwobsesyjne i terapia behawioralno-poznawcza) są uważane za równe skuteczne. Jednak optymalną metodą leczenia jest kombinacja obu sposobów naraz. O ile w zażywaniu leków istotne decyzje podejmuje przede wszystkim Twój lekarz, a twoja rola jest raczej bierna, to w terapii behawioralnej, istotą pracy jest Twoja własna aktywność, poprzez czynne zaangażowanie w walkę z chorobą. Zespół natręctw, czyli zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne Aby zrozumieć istotę tego zaburzenia, należy posiadać możliwie obszerną wiedzę na temat symptomów chorobowych występujących w zespole natręctw. Natręctwa dzielą się na obsesje i kompulsje. Spróbujmy się im dokładnie przyjrzeć. Po pierwsze: Obsesje to nawracające, natrętne myśli, pomysły i wyobrażenia, które, pomimo, że traktowane są jako własne, to jednak wymykają się spod Twojej kontroli. Obsesje charakteryzują się uporczywością, powtarzalnością i wyjątkową intensywnością. Co gorsza, potrafią zakłócić Twoje plany, pomysły czy też marzenia, ponieważ pojawiają się nagle i pomimo wysiłku woli, nie chcą ustąpić. Często są niezgodne z Twoim charakterem, co rodzi szczególnie przykre poczucie winy. Obsesje można porównać do starej, dawno już zapomnianej płyty, która pomimo Twojej niechęci, nagle włącza się i powraca we wspomnieniach, aby zmuszać Cię do nieustannego przypominania sobie tego, o czym chciałbyś już dawno zapomnieć. Zatem obsesje, można porównać do intruzów panoszących się w twoich swobodnych myślach; tyle, że doskonale zdajesz sobie sprawę z faktu, iż to nie obce przekazy (pomimo niechęci, które rodzą), ale Twoje własne myśli bądź wyobrażenia. Nie wiesz, dlaczego pojawiają się takie myśli, jednak wiesz, że Cię dręczą i wiesz, że nie potrafisz się im przeciwstawić. Obsesje można podzielić na kilka najczęściej występujących podgrup: -obsesyjne wątpliwości, czyli przewlekłe, myślowe "przeżuwanie" odbytej kiedyś rozmowy, rodząca się niepewność i chęć przypomnienia sobie wszystkiego, w możliwie doskonały, czyli najczęściej niemożliwy do zrealizowania sposób. Obesysjne wątpliwości doprowadzają Cię do skrajnej rozpaczy, ponieważ często nie potrafisz podjąć prostej decyzji, a stale rozwlekasz i drążysz, w nieustannym poczuciu bezsensu i utraty czasu; -obsesyjne poczucie błędu, czyli natarczywe myśli, które napierają w chwilach relaksu, dręcząc Cię mylnymi sugestiami pomyłek, błędów i uchybień, niezależnie od tego, co akurat robiłeś wcześniej. To stałe poczucie omyłki, rodzi trudności w podejmowaniu dalszych działań i wpływa na negatywną samoocenę. Niełatwo, zatem podjąć właściwą decyzję i zyskać ulgę; - obsesje religijne, czyli szczególnie dokuczliwe, natrętne myśli bądź wyobrażenia zakłócające Ci spokój domowej modlitwy czy napastujące w kościele. Ich treści bywają często obrazoburcze, sprośne i hańbiące. Kontrastują z Twoją wiarą, co sprawia, iż czujesz się szczególnie upodlony. Jeśli masz takie objawy, pamiętaj, że nie jesteś "nawiedzony przez złego ducha", a cierpisz na zespół natręctw; - obsesje seksualne, czyli intruzywne myśli bądź wyobrażenia atakujące w chwilach intymnych, często fatalnie upośledzające te chwile, a w konsekwencji uniemożliwiające zyskanie jakiejkolwiek satysfakcji; - obsesje kontrastowe, czyli napastliwe i często okrutne myśli na temat Twoich bliskich, podopiecznych czy innych, których kochasz lub szanujesz("Jak ja ich nienawidzę", "wbiję mu w plecy nóż", "muszę zabić swojego kota", "moja mama to..."). Dramatyczny wymiar tych obsesji sprawia szczególnie cierpienie, prowokuje panikę, a często objawy depresji i myśli samobójcze. Pacjenci, którzy przeżywają natręctwa kontrastowe cierpią szczególnie i bardzo często uznają się za złych ludzi. Po drugie: Kompulsje (natrętne czynności) to ruchowe przejawy zespołu natręctw, czyli czynności, które nie wiedzieć, czemu wykonujesz w sposób powtarzalny, przewlekły i niezgodny z logiką swobodnego planowania. Kompulsje często są rozbudowane do całych serii rytualnych zachowań i mogą zajmować Ci nawet klika godzin, chociaż inni ludzie wykonują te same działania w kilka minut czy sekund. Realizujesz je, ponieważ zdajesz sobie sprawę, że kiedy ich zaniechasz albo znacząco skrócisz, to natychmiast odczujesz niepokój(lęk). Aby tego lęku uniknąć, uparcie realizujesz często coraz bardziej dziwaczne zachowania, pomimo dezaprobaty Twoich bliskich czy otoczenia w ogóle. Często jesteś zawstydzony, ale wolisz poczucie wstydu wobec niezrozumiałego niepokoju, który w tobie narasta, jeśli starasz się ich uniknąć. Podobnie jak obsesje, także kompulsje można podzielić na te najbardziej częste: - mycie i czyszczenie, czyli skrajne przesadne doszukiwanie się brudu na Twoim ciele bądź przedmiotach, z którymi obcujesz. Możesz myśleć, że jesteś perfekcjonistą w sprzątaniu bądź mistrzem w odpowiednim braniu prysznicu, jednak zauważasz także, że często nie jesteś w stanie wyjść z domu w obawie, iż pozostawiłeś brudną szklankę bądź niedokładnie spłukałeś z siebie mydło; - sprawdzanie, czyli okrutne, niemal nieskończone kontrolowanie wykonywanych przez Ciebie czynności. Pomimo, że zdajesz sobie sprawę, iż zakręciłeś kurek gazu, wyłączyłeś światło czy właściwie napisałeś podanie, to jednak wracasz, aby sprawdzić czy na pewno i by odczuć chwilową ulgę, po czym uprzytamniasz sobie, że może jednak pomyliłeś się i sprawdziłeś niedokładnie...Jeśli pracujesz w biurze, komputer czy papier stają się Twoimi przeciwnikami, ponieważ (kiedy inni dawno już wyszli) Ty stale wracasz do wykonanych wcześniej zadań, aż po raz kolejny nie upewnisz się czy wszystko zostało zrobione w bezbłędny sposób; - porządkowanie i układanie, czyli irracjonalne, cykliczne przestawianie rozmaitych rzeczy na Twoim biurku, w kuchni czy pokoju (wszędzie gdzie dłużej jesteś). I te kompulsje zdają się nie mieć końca, a jeśli ktoś przypadkiem naruszy Twój porządek, wtedy biada jemu i Tobie (musisz układać ponownie, złościsz się); - kompulsywne poruszanie się, czyli rytualne chodzenie po krawężnikach, niemożność nastąpienia na przerwy w chodniku (kostka brukowa staje się niemal piekłem), unikanie niektórych ulic i uporczywe wybieranie innych, nawet bardzo długich tras, na których czujesz się pewniej, pomimo, że spóźniasz się do pracy czy szkoły. Bywa, że wracasz, aby sprawdzić czy na pewno nie zgubiłeś pieniędzy bądź nie zauważyłeś czegoś istotnego, leżącego np. przy krawężniku; - odliczanie, czyli namierzanie mijanych słupów telegraficznych, ludzi w okularach bądź wsłuchiwanie się w tykanie zegara, nawet, jeśli zaczyna już świtać i wiesz, że za chwilę będziesz musiał zacząć nowy dzień; - kompulsje myślowe - to objawy niezauważalne dla innych, które prowokujesz w chwili przeżywania obsesji. Odliczasz wtedy w myślach, modlisz się lub odczyniasz lęk własnymi, sprawdzonymi sposobami. Itd. Uwaga dodatkowa: możesz cierpieć z powodu innych natręctw. W Poradniku, z oczywistych przyczyn, podajemy kilka najczęstszych przykładów tej choroby Jeśli uważnie przeczytałeś charakterystykę wybranych obsesji i kompulsji, to zauważyłeś zapewne, że zarówno kompulsje jak i obsesje charakteryzują się bezsensem, dziwacznością i długim czasem trwania. Ich wspólną cechą jest przekonanie, iż pomimo oczywistej pewności, że to ty jesteś ich autorem, to jednak nie potrafisz nad nimi zapanować. Masz też poczucie, iż tracisz czas i doskonale wiesz jak wiele innych, bardziej przydatnych rzeczy mógłbyś zrobić, gdybyś ich nie przeżywał. Zdarza się jednak, iż akceptujesz swoje natręctwa do tego stopnia, iż nie dopuszczasz możliwości życia bez nich. Jednak zadaniem tego Poradnika jest próba przeciwstawienia się zarówno obsesjom jak i kompulsjom. Zatem, co sprawia, że wciąż je przeżywasz? Poniższy schemat jest próbą odpowiedzi: Jak zauważyłeś, cykle natręctw stale zamykają się, ale niestety jest to błędny okrąg. Schemat, który zamieszczono powyżej, jasno pokazuje, iż "dzięki" kompulsjom potrafisz zwalczać napięcie (lęk), ale niestety, tylko na krótką chwilę i bez nadziei na istotniejszą poprawę, czyli ustąpienie natręctw. Nie oszukuj się: Realizując kompulsje, prowokujesz ponownie obsesje, a mechanizm błędnego koła utrwala się i właściwie nie masz szansy na zyskanie jakiegokolwiek dystansu. Dostrzegasz także, jak ważnym elementem tego schematu jest lęk. W przeciwieństwie do strachu, lęk nie jest spowodowany konkretnym zdarzeniem. Nie widząc sprawcy napięcia, odczuwasz silny dyskomfort, który często nazywasz niepokojem, jednak, kiedy zastanowisz się, co mogłoby się stać, gdybyś zaniechał wykonania natręctwa, poczujesz właśnie lęk. I zrobisz wszystko, żeby ten lęk stłumić. Niestety, jedynym sposobem, który znasz, jest wykonanie odpowiedniej kompulsji. W ten sposób, błędne koło choroby staje się kolejnym rytuałem. Tylko, czy nie ma innego sposobu, aby sobie poradzić? I czy naprawdę coś Ci grozi? Krok drugi Ćwiczenia Ćwiczenie powstrzymywania się Zastanówmy się nad konkretnym przypadkiem natręctw, obrazującym 2 przykłady - pierwszy, zgodny z chorobą i drugi, w którym starasz się chorobie przeciwstawić. 1. Czyli poddajesz się rytuałom: Wróciłeś z pracy. Masz dzisiaj dużo wolnego czasu i wreszcie możesz sobie pozwolić na przeczytanie bardzo ciekawiej książki. Jednak nie wiedzieć, czemu, odczuwasz przemożną chęć wymycia rąk(obsesja), która pomimo twojej niechęci, staję się z każdą chwilą intensywniejsza. Nie potrafisz skupić się na niczym innym. Ostatecznie, kiedy nie możesz już wytrzymać tego napięcia (wcześniej zwlekasz tak długo jak potrafisz), postanawiasz się uspokoić i zaczynasz przygotowywać się do mycia rąk. Zauważasz, że podjęcie tej decyzji, przyniosło pewną ulgę. Kiedy myjesz już dłonie, czujesz, że trzeba myć je długo, a najlepiej w ściśle określony sposób. Nie myślisz już o niczym innym, tylko o taktyce namydlania palców, sposobie dotykania kurków i odpowiednim spłukiwaniu wodą. Jednak ulga okazuje się chwilowa. Nie jesteś pewien czy dokładnie wymyłeś ręce, ale wiesz, że kiedy wymyjesz je ponownie, będziesz czuł się bardziej pewnie (czyli w mniejszym lęku). Zaczynasz od nowa. A może i tym razem niedokładnie? Ostatecznie udaje Ci się opuścić łazienkę i ponownie siadasz nad książką. Nagle uprzytamniasz sobie, że niedokładnie dokręciłeś kurki kranu. Nie, chyba jednak dobrze. A może nie? Obsesje znowu atakują myśli. Idziesz to sprawdzić. Kiedy już solidnie dokręciłeś kurki, że zbrudziłeś nimi palce. Popadasz w rozpacz, bo wiesz, że znowu trzeba będzie je myć. Nie ma wyjścia. Trzeba to zrobić raz jeszcze, ale bardziej dokładnie. Książka poczeka. Godzinę później, możesz wreszcie usiąść w fotelu i powrócić do interesującej Cię lektury. Ale zaraz. Czy na pewno wyłączyłem...A może... Może jednak nie? Tak, z pewnością zapomniałem. Trzeba iść sprawdzić. Kiedy po raz kolejny wracasz do łazienki, wiesz, że tego wieczoru, książki nie przeczytasz na pewno. Jutro się uda, pocieszasz się, myjąc ręce, które znowu zbrudziłeś dotykając włącznika światła. Jutro na pewno się uda... Udajesz, że jutro będzie lepiej, chociaż nie dopuszczasz do siebie prawdy, że nie udało się wczoraj, nie udało się dzisiaj i najpewniej nie uda się jutro ani pojutrze. Błędne koło objawów trzyma Cię w szachu. 2. Czyli zaczynasz walczyć z rytuałami przez powstrzymywanie się. Kiedy sięgasz po interesującą Cię książkę, zaczynają atakować obsesyjne myśli, które każą Ci wymyć ręce, chociaż dobrze wiesz, że myłeś je kilkanaście minut wstecz. Logiczne przekonanie o ich czystości nie działa. Obsesje nadal napierają (" A może wymyłem niedokładnie? Te kurki są takie brudne, mydło też mogło być zabrudzone, no i dotykałem jeszcze klamki, a teraz okładki książki"). Nie potrafisz się skupić, ale wiesz, że jeśli poddasz się przymusowi ponownego mycia rąk, nie poczytasz książki ani dzisiaj ani jutro (doskonale zdajesz sobie sprawę, że jutro będzie podobnie, a nie udajesz, że jutro wszystko się uda). Tym samym, dokonujesz pierwszego istotnego kroku: obiektywnie oceniasz sytuację i nie chcesz odwlekać na później. Cóż z tego: wobec intensywnych natręctw, które każą Ci wymyć ręce, zaczynasz odczuwać lęk (wcześniej był tylko niepokój). Co robić? Czy nie ma innego sposobu stłumienia lęku? Tylko realizowanie natręctw? Zadając sobie takie pytania, podejmujesz już walkę z chorobą! Jeśli uda Ci się przeciwstawić obsesyjnej potrzebie mycia rąk i wytrzymasz następne kilkadziesiąt minut, zaczynasz odkrywać, iż nie doszło do żadnej katastrofy, chociaż rąk nie umyłeś. Ściany twojego pokoju stoją jak wcześniej, nie doszło także do kataklizmu pogodowego, nikt na Ciebie nie wrzeszczy, a Twoje ciało (pomimo pewnego napięcia) nadal funkcjonuje jak wcześniej. Powoli uspokajasz się. Lęk okazał się nie taki groźny, chociaż wcześniej nie dopuszczałeś nawet możliwości konfrontacji. Jesteś nieco pewniejszy siebie, ponieważ udało Ci się zapanować nad sytuacją (co przecież bardzo lubisz). Nie zmusiłeś się do wykonania irracjonalnych czynności, a pozostałeś cały i zaczynasz wreszcie inaczej oceniać sytuację. Może i dzisiaj nie przeczytasz swojej ulubionej książki, ale przeczuwasz, że po kilkunastu dniach podobnych ćwiczeń, będziesz mógł ją czytać bez większych przeszkód. Stawiasz sobie inne niż dotąd zadanie: Pokonać natręctwa! Zyskujesz pewność: Jeśli tak świetnie wykonywałem swoje natręctwa (bo chyba nikt inny nie potrafiłby wymyć rąk w podobnie doskonały sposób), to pewnie będą także świetnie się im przeciwstawiał! Potrafię to zrobić, chociaż nie od razu. Zdajesz też sobie sprawę, że to proste ćwiczenie (zaniechanie wykonywania rytuałów), nie spowodowało żadnej katastrofy, a wręcz przeciwnie: dzisiaj wygrałeś Ty. Ten prosty przykład (który z powodzeniem możesz dopasować do swoich własnych natręctw), jest przykładem bezpiecznej terapii, którą z powodzeniem możesz stosować bez większego wsparcia osób drugich. Korzyści są oczywiste, ale spróbujmy raz jeszcze je powtórzyć: - przejmujesz kontrolę nad sytuacją: to Ty zaczynasz kontrolować natręctwa, a nie one Ciebie; - lęk, okazał się emocją, którą można nie tylko przeżyć, ale także opanować. W końcu to nie ktoś obcy go nasyła, ale rodzi się w Tobie i zmusza do podejmowania wrogich Ci działań (kompulsji), które pochłaniają tak ważny przecież czas; - czujesz się pewniej, bo nie odłożyłeś zadania na później, zatem nie pozwalasz obsesjom na nieustanny atak. Tym samym (zgodnie z rysunkiem obrazującym schemat "błędnego koła"), nie prowokujesz kompulsji; - jako, że podjąłeś walkę z rytuałami, dostrzegasz wreszcie, iż po raz pierwszy, świadomie, udało Ci się przerwać błędne koło symptomów chorobowych. Przypominasz sobie także, iż wcześniej, często nie realizowałeś natręctw zgodnie z ich oczekiwaniami, ale działo się to z powodów niezależnych od Twojej woli - ktoś Ci przerwał, coś się wydarzyło. O ile wcześniej czułeś się zagrożony i zły, to teraz, możesz czuć zadowolenie. Udało się świadomie i - przede wszystkim - samodzielnie; - walcząc z chorobą, zyskujesz możliwość realizowania swoich właściwych potrzeb: w tym przypadku, będziesz mógł spokojnie czytać interesującą Cię książkę. Zyskujesz, zatem przekonanie, że to nie natręctwa są tu najważniejsze. Najważniejsze jest, aby ustąpiły; - może zdarzyć się, że pierwsze próby konfrontacji z rytuałami okażą się miernie skuteczne, jednak czujesz, iż to dopiero początek Twojej walki. Nie staraj się poddawać. Z każdym dniem powinno być nieco lepiej, a kiedy wreszcie ćwiczenia znudzą Cię, okaże się, że Twoje natręctwa zostały pokonane. Co zrobić, jeśli mi się nie udaje? Pamiętaj, że zespół natręctw, jak każda inna choroba, ma rozmaite nasilenie. Mogło się zdarzyć, że Twoje objawy nie poddały się powyższemu ćwiczeniu. Pomimo, że zrozumiałeś, na czym polega choroba i dostrzegłeś sens podejmowania ćwiczeń, to jednak nie umiałeś sprostać zadaniu przeciwstawienia się rytuałom. Kiedy chciałeś zaprzestać wykonania, kompulsji, niepokój przerodził się w paniczny lęk, a Ty sam popadłeś w poczucie winy. Mogłeś nawet pomyśleć: "Cóż z tego, że to wszystko przeczytałem? Przecież natręctwa są silniejsze ode mnie. Muszę je realizować. Jestem bezradny. I nigdy z tego nie wyjdę. Jest nawet gorzej. Teraz będę musiał podwójnie nadrobić zaniechane czynności. Nie ma sensu w tych ćwiczeniach". - Błąd! Jeśli podejmiesz regularne ćwiczenia i nie zniechęcisz się, po kilku miesiącach uda się także Tobie. Nie możesz zakładać, że uda się po dwóch, trzech próbach. Niekiedy udaje się po latach, ale nie oznacza to, że przez cały czas natręctwa będą tak samo silne, jak na początku. Pamiętaj, że Twoja choroba jest uleczalna. Ale bez Twojego aktywnego udziału w leczeniu, będzie bardzo trudno. Zatem, co robić, żeby było skuteczniej i szybciej? - przede wszystkim: nie poddawaj się! Dobrze wiesz, że natręctwa towarzyszą Ci od lat, zatem, nie sposób, aby zyskać poprawę w kilka dni czy nawet miesięcy; - sporządź listę objawów. Napisz sobie, jakie masz obsesje, a jakie kompulsje. Kiedy zobaczysz ja na kartce, będzie Ci nieco łatwiej. Dostrzeżesz objawy z pewnego dystansu; - wybierz ze sporządzonej listy te spośród natręctw, które uznałbyś za najłatwiejsze do pokonania. Dopuść możliwość zmiany, chociaż w tym zakresie; - dostosuj wyżej opisane ćwiczenia ("powstrzymywanie się od wykonywania natręctw") do najmniej lękorodnych objawów. Wróć do ćwiczenia, stosując taktykę wyboru natręctw i nie staraj się przyspieszać zadań. Masz na to dużo czasu; - jeśli udało się, zwolnij tempo pracy. Staraj się codziennie powstrzymywać przed tymi natręctwami, które już raz pokonałeś. Jeśli będziesz pewien sukcesu (np. po kilku tygodniach), zacznij wyobrażać sobie (tylko w myślach!), że możesz poradzić sobie także z innymi, trudniejszymi objawami z Twojej listy. Często już w czasie wyobrażeń pojawi się lęk, ale będzie on słabszy niż przy bezpośrednim ćwiczeniu. Stosuj taką taktykę, aż lęk zniknie (poczujesz wtedy pewne znudzenie) i przystąp do konkretnego ćwiczenia naprawdę; - jeśli nadal się nie udaje, ponownie zwolnij tempo pracy i zastanów się nad wykonaniem poniżej opisanego ćwiczenia. Ćwiczenie przez skracanie czasu i przerywanie rytuału Na sporządzonej kartce z listą natręctw, odnotuj ile właściwie zajmują Ci one czasu. Jak dotąd, raczej unikałeś liczenia minut, a jeśli już ktoś Cię o to pytał, to najczęściej zaniżałeś na korzyść zdrowia. Tymczasem okazuje się, że jest inaczej. Kompulsje mogą zabierać Ci nawet całe godziny a już na pewno kilkadziesiąt minut. Jeśli przyjąć, że wykonujesz je seriami, to często okazuje się, iż dewastują niemal cały wolny czas, a wręcz fatalnie upośledzają pracę. Postaraj się ogarnąć cały rytuał (np. w przypadku obsesji mycia się, policz zarówno czas kąpieli jak i czas przygotowania się, często dłuższy niż sama czynność). Proponowane zajęcie wymaga od Ciebie zaangażowania, ale to jest dobra inwestycja. Dostrzegasz wreszcie realia zespołu natręctw. Widzisz, ile tracisz. Nie zyskujesz nic. A oto przykład, w jaki sposób możesz zredukować czas realizowania Twoich kompulsji: Jak obliczyłeś, myjesz ręce od 5 do 10 minut. Przeciętnie, zajmuje to kilkanaście sekund. Nie od razu staraj się uzyskać podobnie krótki wynik. Postanów, że wymyjesz ręce w bardzo konkretnie ustalonym wcześniej czasie, np. w ciągu 3 minut. Kiedy to robisz, okazuje się, że nie odczuwasz ulgi, a wręcz przeciwnie: wydaje Ci się, że wymyłeś ręce niedokładnie. Jednak nie staraj się tego nadrobić, czyli nie poddawaj się objawom!. Naucz się przerywać, zgodnie z wyznaczonym wcześniej czasem. Podobnie jak w pierwszym ćwiczeniu, tak i tutaj, odczujesz nasilający się dyskomfort. Jednak zauważysz także, iż nadal nie dzieje się nic, co obiektywnie mogłoby Ci grozić. Odejdź od kranu i spróbuj uspokoić się. Nie od razu się uda, ale fakt, iż dwukrotnie skróciłeś czas wykonywania rytuału, powinien Cię wzmocnić. Jeśli następnym razem będziesz konsekwentny, lęk stanie się miej dokuczliwy. Za kolejnym razem, przestaniesz się niepokoić. Możesz wtedy ponownie skrócić czas wykonywania natręctwa. Jeśli zyskasz efekty (co może zająć nawet kilkanaście dni, jednak wbrew Twoim wcześniejszym przewidywaniom okazało się możliwe), powrócić do pierwszego ćwiczenia, czyli powstrzymywania się od wykonania rytuału. Zacznij także pracować nad kolejnymi objawami z Twojej listy, ale pamiętaj o właściwym tempie tej pracy. To konsekwencja, a nie pośpiech, będzie Twoim sojusznikiem. Może zdarzyć się, że objawy nagle nasilają się, ale pamiętaj, że nie oznacza to powrotu do sytuacji wyjściowej. Każdemu zdarza się gorszy dzień, a istotnym będzie abyś jutro wykonał ćwiczenia lepiej. Dalszym etapem walki z obsesją czystości (bądź każdą inną, na którą cierpisz), jest: Ćwiczenie prowokowania objawów Zdajesz sobie sprawę, że potrafisz powstrzymywać rytuały mycia się i znacząco skróciłeś czas ich trwania. Ale jesteś tak bardzo skupiony na unikaniu kontaktu z czymkolwiek, co mogłoby Cię zbrudzić, że styl Twojego życia staje się coraz bardziej dziwaczny. Boisz się dotykać zwykłych rzeczy, w specyficzny sposób otwierasz drzwi czy puszki, nie jesteś pewien czy możesz pójść do restauracji w obawie przed kontaktem z obcymi Ci ludźmi czy przedmiotami dotykanymi przez innych. Zaczynasz, więc unikać objawów, a tym samym wycofujesz się z większości przeciętnych aktywności. Jest to bardzo istotny błąd! Co zrobić, aby tego uniknąć? Spróbuj sprowokować objawy. Podobnie jak wcześniej, zacznij od tych najprostszych. Jeśli lękasz się dotknięcia klamki, nie staraj się unikać z nią kontaktu, a wręcz przeciwnie. Raz jeszcze przypomnij sobie, że to nie klamka Ci zagraża. To Twoje natręctwa są właściwym przeciwnikiem. Początkowo ledwo muśnij klamkę, chociaż jednym palcem, potem wszystkimi palcami i powtórz to raz jeszcze, aby wreszcie pochwycić ją całą dłonią. Wytrzymaj tyle ile potrafisz (znowu ten lęk). Uprzytamniaj sobie, że klamka nie parzy, że przetrwałeś ćwiczenie cały i że wokół Ciebie nie zachodzi nic, co obiektywnie mogło by być groźne. Powróć do tego ćwiczenia możliwie szybko i bądź konsekwentny. Pamiętaj: raz pokonane natręctwo, staje się wręcz śmieszne. Możesz ćwiczyć właściwie wszędzie. Jeśli mijasz szczeliny w chodnikach, celowo na nie wchodź. Jeśli nie możesz dotknąć obcych sztućców, zrób i to. Boisz się czytać w obawie, że nic nie rozumiesz, czytaj na głos i nie staraj się wracać do początku strony. Musisz sprawdzić zapisane wcześniej kartki, zrób to sam, ale tylko jeden raz i nie pozwól, aby objawy Cię uprzedziły. Przykłady można mnożyć w nieskończoność, ponieważ nie sposób odgadnąć treści akurat twoich obsesji czy kompulsji. Mechanizm objawów pozostaje bez zmian. Jak zauważyłeś, najistotniejszym sukcesem tego ćwiczenia, jest samodzielne zanurzanie się w sytuacje, w których zawsze przeżywasz natręctwa. A już sam fakt, iż zrobiłeś to z własnej inicjatywy, stanowi o możliwości kontrolowania choroby. Przestałeś być bierny!. Krok trzeci Wsparcie Jeśli nadal nie radzisz sobie nawet z najprostszym objawem z Twojej listy (bądź nawet nie udało się takiej listy zrealizować), a lęk, który przeżyłeś w ramach ćwiczeń spotęgował tylko natręctwa (co zdarza się często na początku terapii), postaraj się skorzystać z pomocy osoby, której możesz zaufać. Jak zauważyłeś wcześniej, obecność innych osób "przeszkadza" Ci w swobodnym realizowaniu obsesji czy kompulsji. Bywa, że właściwym królestwem choroby są miejsca, w których możesz się ukryć przed oczami innych (często jest to łazienka) i dopiero wtedy zyskujesz właściwy "spokój", a wręcz "komfort" do realizowania natręctw. STOP! Jest to fałszywe spostrzeżenie. Właściwa interpretacja tego zjawiska powinna brzmieć: obecność kogoś, kto nie akceptuje moich natręctw jest mi pomocna. Dlaczego? Ponieważ kiedy ktoś mnie obserwuje czy wyraża swoja dezaprobatę, czas natręctw skraca się, a niekiedy powstrzymuje się od ich wykonywania w ogóle. Zgodnie z definicją, wybierz właściwą osobę, która może okazać się bardzo pomocna w walce z chorobą. Nie zamykaj się z objawami w łazience czy pokoju, a wręcz przeciwnie: poproś o pomoc kogoś z rodziny. Powiedz, że wykonałeś listę objawów, daj do przeczytania ten Poradnik i poproś o wsparcie przy wykonywaniu ćwiczeń (właściwie każdego z tych, które opisałem wcześniej). Pokonując wstyd i "sztukę unikania", którą wcześniej tak doskonale wypracowałeś, masz kolejną szansę na skuteczniejszą konfrontację z objawami. Nie udajesz, że radzisz sobie sam. Obrazuje to następujący przykład: Pomimo, że namierzyłeś czas trwania danego objawu, to nadal nie umiesz sobie z tym poradzić. Jest wręcz gorzej. Nie tylko nie zakończyłeś mycia rąk po trzech minutach, ale poczułeś tak silny dyskomfort, że mycie rąk wydłużyło się, jak nigdy wcześniej! Jeśli poprosisz o pomoc, masz szansę. Jeśli wycofasz się z ćwiczeń, nadal będziesz utrwalał natręctwa. Bywa, że bliskie Ci osoby reagują na twoje natręctwa złością (co jest niemal naturalną reakcją), ale może zdarzyć się, że pomagają Ci w wykonywaniu rytuałów (co paradoksalnie powoduje rozwój objawów). Obie wersje wynikają z niezrozumienia Twojej choroby. Jeśli przekonasz bliskich, że zespół natręctw naprawdę jest chorobą, a nie wynika z twojego uporu czy złośliwości, zyskujesz szansę na właściwe wsparcie. W tym konkretnym przypadku, pomagająca Ci osoba, powinna zainterweniować, czyli przerwać mycie Twoich rąk, niezależnie od tego, co czujesz. Dobrym sposobem jest zakręcenie przez nią wody albo delikatne odprowadzenie Cię od tego miejsca. Zauważysz, że złość, która możesz wtedy odczuwać, skieruje się na osobę wspierającą, ale jeśli uświadomisz sobie, że liczy się dalszy cel, czyli ustąpienie symptomów, pomoże Ci to w opanowaniu sytuacji. Powtórz te ćwiczenia pod kontrolą wspierającego, aż zyskasz pewność, że poradzisz sobie sam. Jednak nadal informuj wspierającego o sukcesach bądź porażkach. Nie staraj się szantażować objawami. Pamiętaj, że nikt nie chce wyrządzić Ci krzywdy, a te objawy systematycznie niszczą Twoją godność. Pomoc kogoś bliskiego ma tu bardzo szerokie zastosowanie. Wspierający może także pomóc Ci zabrudzić się i pohamować od natychmiastowego mycia. Może to najpierw zrobić sam, aby pokazać Ci, że sytuacja nie jest wcale tak groźna jak przeczuwasz. Obserwuj jak to robić i staraj się nie odczuwać upokorzenia. Walka z chorobą wymaga sojuszników, a pamiętaj, że początkowa kontrola Twojej pracy, będzie kiedyś owocować Twoją samodzielnością także i w tym zakresie. Leczenie szpitalne Może zdarzyć się, że nie masz osoby godnej zaufania. Jesteś samotny albo zupełnie nierozumiany. Rodzina nie chce nawet przeczytać tego Poradnika i uważa, że celowo wykonujesz natręctwa. Jest już na tyle źle, że przez objawy straciłeś szkołę czy pracę, coraz bardziej się izolujesz i z najwyższym trudem wychodzisz z domu albo całymi dniami zalegasz w łóżku w obawie przed jakąkolwiek czynnością, której konsekwencją będą natręctwa. Jeśli nie pomaga leczenie ambulatoryjne wspierane przez proponowane Ci ćwiczenia, bardzo zasadnym jest rozważenie zgłoszenia się do Szpitala. Oczywiście najlepiej jakby był to Oddział Leczenia Nerwic czy Zaburzeń Lękowych (w Polsce nie ma specjalistycznych oddziałów zajmujących się tylko terapią zespołu natręctw) i profesjonalne wsparcie licencjonowanego psychoterapeuty. Jeśli jednak, brak takich środków w Twoim miejscu zamieszkania, a czujesz zaufanie do swojego psychiatry bądź psychologa, poproś o pomoc w ramach Oddziału Psychiatrycznego (może to być Oddział Dzienny). Umożliwi to właściwy dobór leku i uruchomienie szerokiego programu terapii przez ćwiczenia, a personel ułatwi Ci zyskanie właściwej kontroli nad objawami. Pamiętaj, że to nie szpital jest tu zagrożeniem. Fakt konieczności leczenia w Oddziale, obrazuje tylko nasilenie zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych. Jeśli zaniechasz tego leczenia, objawy mogą zupełnie upośledzić Twoje życie. Lepiej, żebyś to Ty podjął właściwą decyzję, a nie żeby dalsze nasilenie objawów wymusiło przyjęcie do Szpitala. Podsumowanie: Jak to bywa w każdym podsumowaniu, tak i tu, nie sposób uniknąć powtórzeń. Jednak nie każde powtórzenie jest kompulsją czy obsesją, zatem raz jeszcze chcemy Ci przypomnieć podstawowe informacje zawarte w tym Poradniku: - zespół natręctw jest chorobą, której możesz się skutecznie przeciwstawić. Cierpią na tę chorobę także inni i uwierz, że pacjenci, którzy podejmują właściwe leczenie, odzyskali swoje zdrowie bądź odczuli na tyle znaczącą poprawę, że mogą poprawnie funkcjonować; - jako "poprawne funkcjonowanie" rozumiemy możliwość realizowania zainteresowań, utrzymanie Twojej pracy, edukacji czy właściwych relacji międzyludzkich. Nie uznawaj, że "ja już taki jestem i nic w sprawie tych natręctw nie mogę zrobić", ponieważ przytakujesz wtedy wersji życia w chorobie, która uniemożliwa Ci swobodę egzystencji; - pamiętaj, że istnieją skuteczne sposoby terapii, a obok zleceń Twojego lekarza istnieje możliwość aktywnego udziału w walce z chorobą, co obrazują powyżej opisane sposoby terapii zwanej behawioralno-poznawczą; - nie oszukuj się, że w Twoim przypadku nic z tego nie wychodzi, jeśli po ledwie kilku próbach wycofałeś się z terapii behawioralnej bądź odstawiłeś zlecane leki bez konkretnego uzasadnienia. Staraj się pamiętać, że na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne cierpisz od dawna (być może od wielu lat) i nie sposób uznać, iż to w jeden miesiąc miałeś odzyskać dobrą formę; - staraj się obiektywnie oceniać natręctwa. Przede wszystkim - nazywaj je i prawdziwie podsumowuj czas, który Ci zabierają. Nie pomniejszaj ich znaczenia, nie odwlekaj i nie udawaj, że "jutro jakoś to będzie"; - nie wstydź się prosić o pomoc. Jeśli nawet nie od razu spełni ona Twoje oczekiwania, to poprzez pokazanie tego Poradnika, możesz wreszcie zyskać lepsze wsparcie bliskich, często zagubionych i nierozumiejących co właściwie się z Tobą dzieje. Powodzenia !

Odnośnik do komentarza

~iza29 jestem ciekawa jak się czujesz na lekach, jestem z wami na forum od grudnia i Wam strasznie kibicuję i tak myślę jak Wy sobie super radzicie. Ja mam znowu nawrót nerwicy staram się nie brać przepisanej, asentry bo chcę zajść w ciążę za ok. miesiąca, nie wiem czy dam radę. Ratuję się Alproxem, ale te myśli, że zwariuję są tak silne, że powodują u mnie taki lęk, że wyje cały czas. Mam też czasami natręctwa ruchowe muszę czegoś dotknąć 2, 3 razy jak tego nie zrobie to znowu gonitwa myśli. Czasami się zastanawiam, czemu mnie to spotkało. Pierwszą ciążę przechodziłam bez nerwicy a teraz się zastanawiam czy ja w ogóle mogę i czy powinnam mieć drugie dziecko a jak zwariuję, co będzie. Mam pracę stresującą może ona się przyczynia do tej choroby. Dziewczyny poradzicie mi, co mam robić boję się, że nie dam rady bez leków, że zwariuje i nie chcę narażać dziecka. I czy powinnam mieć w ogóle dziecko. Jak brałam rok temu paxtin wróciłam do ludzi cieszyłam się życiem gdy odstawiłam byłam bez leków 8 miesięcy było super. I znowu ta franca wróciła. Jak teraz zacznę brać to już nie zdecyduje się na dziecko zacznę brać leki i będzie pięknie ale co z tego. Chodzę na psychoterapię i ona mnie trzyma i nie biorę leków. Moja pani psycholog jest super i wiem, że mi pomaga mówi, że damy radę bez leków ale ja już nie widzę nadziei.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×