Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica w ciąży


Enka33

Rekomendowane odpowiedzi

Gość anusiak00

U mnie dziewczyny nadal źle:( mam nadzieje, ze tak nie bedzie do końca ciąży, bo to dopiero 30 tydzien...dzis miałam normalnie ochote odstawic leki na skurcze bo one poteguja wszystko tak źle sie po nich czuje...do tego jestem zmeczona i ospała cały dzien, co poteguje mega leki i dola:( Dzis nie wytrzymałam i ryczałam:( A ja nie znosze płakać i dla mnie to ostateczność:( Jak juz naprawde jest źle:(Do tego przyznali Nam kredyt, wiec za chwile zaczniemy mega remont, nie mowiac już o tym ze tzreba zacząć kupować różne rzeczy dla dziecka, bo poza stworzona lista mam tylko pare rzeczy:( a ja nie potrafie sie z tego wszystkiego cieszyc:( z kazdym dniem niby blizej, a ja coraz bardziej tesknie za normalnościa i coraz bardziej ta sytuacja mnie dobija. Reneta88 musiałabyś sie dowiedziec bo z ta moja położna to jest akcja w ramach NFZ...i ja bym tez nie wiedziała, gdyby przez przypadek na badaniach krwi, ta pani mnie nie zaczepiła i zapytała czy jestem zainteresowana. Aska83 ja mam własnie ostatnio takie leki, ze już zwariowałam, ze zaraz zwariuje, albo, ze jak taki stan bedzie do konca, to napewno nie dam rady i zwariuje lub zrobie cos głupiego. Akolty jestem mega zdziwiona, ze Cie zostawili, u Nas to musi byc naprawde jakis powód zeby zatrzymali, a jak sie nadal cos bedzie działo, to kaza przyjechac jeszcze raz...Ale jak juz trafisz, to przez tydzien błagasz, zeby Cie wypisali. Nie wiem, ja w sumie byłam w szpitalu pierwszy raz, teraz podczas ciazy. I powiem Wam, ze tam wyszłam z nerwicy, przynajmniej mialam spokoj na 5 tygodni. Ale nie wiem czy nerwica sie cofła, z powodu tego, ze tam sie czułam bezpiecznie, czy, że z powodu tego, ze miałam wieksze problemy....Teraz mykam na Zmierzch:) ostatnio wciągłam się, we wszystko co wampirze, jakies seriale ksiazki i filmy:) Ale chyba najbardziej poruszaja mnie watki miłosne, własnie to pomieszania zła i milości:) Nic trzymajci sie:*:*:*

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Dziewczyny jestem po usg genetycznym i wiecie co? Malamala dobrze napisałaś: chyba naprawdę jestem szczęściarą - będę miała dziewczynkę !!! W dodatku mała ślicznie się rozwija, tylko panu doktorowi za bardzo dziś pozować nie chciała :) Wszystko jest w normie, wiek ciąży zgodny z rozwojem, wszystkie narządy w normie, tylko lewa miedniczka nerkowa na granicy normy, ale dr powiedział że nie ma na razie powodów do niepokoju..więc? Chyba jestem szczęśliwa (aż się boję tego słowa) razem z mężem przewidzieliśmy płeć bez pudła - on był dziś tak uchachany na badaniu, że aż miło :)) Oboje jakoś wiedzieliśmy, że córcia :)) Nawet ciuszki różowe ostatnio nabyłam - tylko kilka, ale zawsze jednak różowe... Też się dziś słabo czuję, taki dzien, temperatura wyraźnie skoczyła a ja jestem meteopatką (nie mylić z psychopatką) :)) Snuję się ledwo żywa, dobrze, że już dom i dres :)) Akolty - wielkiego współczucia, ale trzeba mieć nadzieję, że to jednak nic groźnego trzeba było spytać w szpitalu, czy ta wysypka, którą masz nie ma coś wspólnego z podwyższonymi próbami wątrobowymi... Nadzieja - ja już widzę swój brzuchol w odbiciach witrym sklepowych - jest już naprawdę widoczny - na co dzień tak nie zdaję sobie z tego sprawy, jak noszę powyciągane swetry po domu to wydaje mi się jakbym brzucha wcale nie miała, ale wczoraj kupiłam sobie na wyprzedaży tuniczkę - piękną - w moim *starym rozmiarze* i jak ją w domu ubrałam, to zdałam sobie sprawę jaki duży już mam ten brzuch...a to piąty miesiąc !!! A co dalej?...moze być jeszcze tylko większy i większy...najgorsze jest to, że ja wprost uwielbiam spanie na brzuchu...

Odnośnik do komentarza

Hej dziewczyny, powiem Wam jeszcze jedno , nie wiem czy będę chodzic na tą szkołę rodzenia, nie dość ze tam było ponad 50 osób(pary) to jakoś mało miejsca, a kobieta która to będzie prowadzić jakoś tak dziwnie mówiła, wzniośle i trochę nie na temat, ja to bym chciała konkretów się dowiedzieć jak się dzieckiem zająć , karmić, wykąpać...chyba jednak lepszy jest kontakt z położną w cztery oczy jak mówiła mi Kasia29111. Cieszę się że w domu jestem, tylko zastanwiam się, jestem mega zmęczona, katar duży.Od 2 w nocy nie spałam, bo w szpitalu się nie dało.Myślicie ze na takie zmęczenie jeszcze brać hydroksyzyne? w sumie ona by troche mi nos zablokowała i pomogła spac...chyba sie nie wykończe co? boję sie relanium a czuję że dziś neospasmina nie pomoże ani persen...

Odnośnik do komentarza

Martwię się bo od wczoraj dość mozno smarcze z krwią, i to nie skrzepy tylko taka czerwona *żywa* krew. Pewnie ze zmęczenia i dlatego sie zastanawiam czy brać lek na spanie. Ale w sumie to włąsnie powinien pomóc i bym sie wyspała no nie? co myslicie...

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Akolty -nie martw się, mnie też zdarzyło się smarknać krwią - to podobno w ciąży jest normalne, bo jakieś naczynia w nosie się rozpulchniają i rozszerzają, właśnie szczególnie w drugim i trzecim trymestrze to się zdarza, nawet w necie też co nie co o tym czytałam, bo sam kiedyś się wystraszyłam po wysiąkaniu nosa ...poza tym weź tą hydro to przynajmiej może pośpisz sobie trochę a i nos też z pewnością pooddycha lepiej, bo ona Ci trochę obkurczy naczynka.

Odnośnik do komentarza

Akolty weź sobie coś na wyciszenie jak masz się męczyć..relanium jest bezpieczne w ciąży więc spokojnie...a ta szkołę rodzenia przy takim tłoku sobie daruj wg mnie bo bo co będziesz się męczyć...jesteś już w zaawansowanej ciąży kochana a kobiety rodziły i rodzą bez szkół...ważne by słuchać co mówi położna w trakcie porodu..tak mi mówił i lekarz i położna..jednak ja nie wiem po sobie czy dam sobie przemówić..bo jestem uparta i do tego jak dojdą skurcze będę robić po swojemu zapewne...albo będę przeklinać.. ja dziś byłam w galerii i niestety ataki lękowe mnie dopadły ehh zawroty głowy, uciekający obraz i słabości..jakaś masakra...mam nadzieję, że kiedyś mi to minie,. nadchodzi nocka i mam nadzieję, że dziś usnę..co noc jest wielki znak zapytania...ostatnio niechętnie wzięłam ten Nitrazepan..i nie spałam..a potem wyrzuty sumienia mnie zżerały... ehh...ciężkie to życie..kochane życzę Wam wszystkiego dobrego i głowy do góry... ah miałam jeszcze dodać apropos rozumienia nerwicy..nikt jej nie zrozumie dopóki jej nie przeżyje... moja koleżanka nasłuchała się o moich atakach w nocy..starała się mnie zrozumieć bo to złota kobieta..ale niedawno się przyznała.., że dopiero jak miała bezsenną noc z milionem myśli na minute poczula się tak jak ja...i to jest prawda..buziak

Odnośnik do komentarza

Dzięki dziewczyny za wsparcie.Udanej nocy Wam życzę...mam nadzieję że będzie przespana .I mam wielką nadzieję że ten Ursopol pomoże i wyniki wątroby mi spadną. Wierzę w to i już.Podobno swędzieć może nadal ale to wytrzymam byle nie do szpitala. Trzymajcie sie!Dobreanoc.

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Hej..spałam jak zabita - to chyba nadmiar emocji z wczoraj :) A co do nerwicy, to powiem Wam, że ja też się nie chwaliłam nikomu moją chorobą - wiedziała tylko najbliższa rodzina, bo znajomym to szkoda gadać o takich sprawach i tak nikt tego nie zrozumie, kto nie przeżył na własnej skórze. Co do psychoterapii też mam mieszane uczucia - chodziam kiedyś na terapię grupową a później na indywidualną - trwało to ponad dwa lata a objawy jakoś nie ustąpiły...psycholog tylko słuchał i głową kiwał, ale w żaden sposób mi nie pomógł rozwiązać moich problemów. Na szczęście nie płaciłam za wizyty, bo z perspektywy czasu byłyby to pieniądze wyrzucone w błoto. Niestety. trzymajcie się - miłego dnia

Odnośnik do komentarza

Hej, u mnie tez dzis nocka w miare, musze napisać że mimo pobudek do toalety i śniadania o 5:) wyspałam się! i nie wzięłam na noc nic, jestem z siebie dumna.miałam pod ręką w razie czego ale nie wzięłam.To pewnie zmęczenie wzięło górę..i dobrze.Tylko to swędzenie...najgorzej szyja i dekolt i plecy i mam ciągle tą wysypkę, może przejdzie.Miłego dnia dziewczyny!

Odnośnik do komentarza

Hej, Akolty współczuję ci z tym szpitalem, ale moze pomoze ci chociaz ten lek na cholestaze. Co do hydrocortizonu to bym uważała, bo wydaje mi sie ze to jest maść stedrydowa, ale moze się mylę. Jeśli lekarz ci zalecil to ok, ale tak sama z siebie to może lepiej nie? Ja przy swoim swędzeniu dostałam od rodzinnej taką maść robioną w aptece, chłodzącą, no i myłam się tym Balneum do skóry swędzącej. A ja mam dziś (od wczoraj) taką deprechę i nudze sie niesamowicie. Przyjechalismy do rodziców, miejsca do którego kiedys zawsze uciekałam jak miałam napady nerwicy, a teraz od jakiegos czasu wszyscy mnie tu denerwuja i powoduja nastroje depresyjne. Nie wiem o co chodzi. Chce mi sie do mojego mieszkania i bycia samemu, tylko z mezem, szok. Najgorzej ze mam tu wszystkie rzeczy dla dziecka i musze kiedys zaczac je wybierac, czyscic, prac i gdzies składać. Moze mnie nie zrozumiecie, ale ja mam tego wszystkiego tak duzo (ubranek szczególnie), ze az nie chce sie za to zabierac. To są rzeczy po dwójce dzieci mojej siostry która zyje od lat za granicą. Poza tym wszystko jest poskładowane w róznych kartonach, torbach i przechowywane w starym domku rodziców, panuje tam taki bałagan, ze poprostu nie mam sił zeby sie za to zabrac. Czasami wolałabym tego nie miec i byłby spokój. A jest jeszcze moja najstarsza siostra która zabiera i odwozi te rzeczy dla swego wnuczka (1,5 roczku), a jak je odwozi to w takich małych reklamówkach po kilka róznych rzeczy i przez to bałagan jest podwójny. Poza tym, wszystkie najładniejsze rzeczy pozabierała, a odwozi juz niezle zniszczone, a ja sie wkurzam i nie mam jak jej tego powiedziec, zeby tak nie robiła, ona jest taka zachłanna. Mój brat tez mnie denerwuje od jakiegos czasu. Wogóle to mam wrazenie ze zachorowałam i choruje przez swoja rodzine czesciowo. Zawsze byłam taka cicha dobra dziewczynka (najmłodsza jestem z 4 rodzenstwa), zawsze chciałam dla wszystkich dobrze, a sama męczyłam sie przez rózne zachowania i wydarzenia w rodzinie. Przez jakis czas było ok, a teraz po kilku latach znowu zaczynaja sie dziac jakies beznadziejne sytuacje które mnie mecza. Chyba nadaje sie na terapie u psychologa (nigdy nie byłam) bo sama se z tym nie radze, za duzo nerwów, emocji, stresów, mysli. Marzy mi sie spokój. Tylko ja, mąż i dziecko. Ale to do konca niemozliwe. No i sie wam wyżaliłam. Taki piekny słoneczny dzien, a ja leżę przygnębiona na maksa na kanapie i rozczulam sie nad sobą, zamiast wziąść się do roboty. Poprostu nie mam siły ruszyć ręką ani noga. To jest właśnie depresja. Jest jeden jej malutki pozytyw, śpie wtedy non-stop, wczoraj popołudniu, potem od 22. do 8 rano i teraz południe znowu zasnęłam. Pozdrawiam was serdecznie!

Odnośnik do komentarza

Ja przed chwilą przeszłam koszmar, nie wiem jak to sie na mnie odbije, ale już czuje, ze sie odbija...bo brzuch boli...ogólnie wstałam...jak zwykle masakrycznie zmeczona...normalnie Reneta88 napisałas wszystko to co ja chciałam napisać...ogólnie, oczywiscie weekend, jestem u rodziców i niestety moj ojciec ma wolne, wiec odrana kłótnie i groźby...już wiem skad sie wział moj lek o agresje...w kazdym badz razie...poszłam na spacer, zeby odreagować...u moich rodziców jest starszy, schorowany pies...który jak wrócilam normlanie padł, chyba stracił przytomność nie wiem, ale nie kontaktował...ale ja wpadłam w histerie, zaczełam ryczec, ze zdechł...mama panikowała, zebym sie uspokoiła, oczywiscie wpadł ojciec z wyzwiskami i groźbami do mnie ze mam wyp...na góre, juz myslałam ze mnie pobije co by mnie nie zdziwiło, oczywisce pożniej krzyczał na mame i dla zabawy ja kąpnął...to jest psychol...ja niestety moja chorobe, zawdzieczam głownie jemu, tylko i wyłacznie...teraz mam takie nerwy...ze szkoda gadać...chciałam sie spakowac i jechac do domu...nie wiem pewnie sie nie uspokoje już dzis...Do tego od paru dni taka zdołowana jestem już bym chciała koniec...do tego po tych moich dzisiejszej histerii mała ma czkaweke i mam nadzieje, ze jej to nie zaszkodziło... Reneta88, skad ja to znam, tez jestem najmłodsza, taka najdelikatniejsza, najbradziej sie przejmująca i wogóle...wszystko zawsze tłumiłam w sobie, zeby zmartwien nie dodawać...stawałam w obronie wszytskich i co moj maz mowi Matka Polka i co płace za to swoim zdrowiem psychicznym...głownie u mnie przyczynił sie ojciec...głownie znecaniem psychicznym, groźbami i wogóle...nie to ze jakas patologia, ale aniołem tez nie jest...chciałabym już być w pełni sił, zdrowa psychicznie i stad uciec do domu, z mezem i dzieckiem. Ale tam remont bedzie zaraz...co najlepsze, na poczatku ciazy to tutaj uciekłam i mieszkałam przez miesiac jak nerwica wróciła... Juanita ciesze sie niesamowicie, że z Mała okey,to najwazniejsze. Ja usg 3d mam 21 marca, zobaczymy...najpierw musze dotrwać do tego czasu...Tez jestem przewrazliwiona na zmiany pogody i bardzo bym chciala, zeby już sie unormowała, bo szaleje chyba z tego powodu i ciagle jestem zmeczona. A ten serial co napisałaś tez mam w planie obejrzec:) dobrze, ze jest to forum i mozna gdzies odreagować....trzymajcie sie:*

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Dziewczyny - czytam Was i normalnie jakbym o sobie czytała...to znaczy: Reneta - ja też mam troje rodzeństwa: dwóch braci i siostrę. Anusiak - też mam nie najlepsze stosunki z ojcem. Ogólnie wygląda to tak, że byłam zawsze tą czarną owcą w rodzinie, tą najbardziej wyszczekaną, tą która się zawsze każdemu stawiała...i zawsze za to obrywałam. Najniegrzeczniejsza z rodzeństwa...Bracia już dawno pozakładali rodziny, mają żony, co oczywiście jest dobrze widziane, a czarna owca - czyli ja żyję od kilku lat w konkubinacie w dodatku z facetem, który jest po rozwodzie. No cóż, chciałoby się rzec: taka karma... Moja siostra - najmłodsza z nas, świeżo po studiach, jeszcze nie wyszła za mąż, za to świetnie wychodzi jej komentowanie związków innych osób (w tym mojego) Podobnie jest z moją bratową. Jak ja to kocham... Jedyna osoba - którą szanuję i kocham bezgranicznie, czyli moja Mama trzeci raz musi zmierzyć się z chorobą nowotworową. W ciągu ostatnich dziesięciu lat przeszła dwie operacje: amputację obu piersi a w tym tyg. okazało się, że ma posiew na węzły brzuszne. Wyobraźcie sobie jak ja się z tym czuję...Rodzice generalnie są już oboje koło siedemdziesiątki, schorowani, ale jakby coś się Mami stało to tak jakbym została sama na świecie...i musiała sobie radzić sama...Nawet nie chcę o tym myśleć :(( Jak widzicie moja historia też nie jest specjalnie ciekawa, więc fakt że nasza dzidzia rozwija się dobrze, jest jednym z niewielu pozytywów w mojej obecnej sytuacji. Szkoda zresztą gadać :(( Trzeba się uśmiechnąć i ...byle do przodu :( :)

Odnośnik do komentarza

Hej, co do tych spotkań z psychologiem to ja również uważam że nie bardzo pomagają.Lepiej pogadać z kimś kto przechodzi lub miał nerwicę bo tylko taka osoba jest w stanie nas zrozumieć...często najbliżsi nie maja cierpliwości i zrozumienia niestety. Dziewczyny Reneta i Anusiak bardzo Wam współczuję sytuacji w domu.Na pewno to wszystko ma wpływ na Waszą nerwicę...Szkoda że nie możemy Wam pomóc, jedynie podtrzymać na duchu i *wysłuchać* tego co napiszecie. Juanita-dopiero doczytałam że już po usg jesteś:) gratuluję Ci dziewczynki, najważniejsze że zdrowa jest!

Odnośnik do komentarza

Alooo dziewczyny..dziś ciężki mega ciężki dzień:( nie dość, że jak zwykle kiepska noc...zasypiam nad ranem...masakra..ale powiem wam, że już mi się wszystkie noce zlały w jedną i jak wstaję rano zastanawiam się o której w końcu zasnęłam..ehh wstałam z mega lękiem...rozdrażnieniem, odrealnieniem..czułam się obco w swoim życiu.. nie znoszę tego uczucia.. nie mogłam się zmotywować do działania i w końcu skończyło się na mega histerii:( nie wiem skąd te stany czy z niewyspania, czy ze zmian pogodowych..potem rzuciłam się w wir porządków - oczywiście przegięłam..bo teraz ledwo chodzę:( ale wolałam się czymś zająć niż mieć wkrętki:( znów mam myśli, że życie nie ma sensu, że jestem do niczego, że jestem psychiczna..,że nie chce mi się żyć..boję się macierzyństwa czy się odnajdę a tej roli jak sobie w ciąży nie radzę,,masakra:( mój facet jutro znów pracuje ;( non stop jest w pracy a ja samotna...do ojca tez nie pojadę bo nie chce się denerwować..musiałam się wyżalić... idę zaraz do kąpieli i do łóżka.. mam serdecznie wszystkiego dość... znów mi się na ryk zbiera..czy ja znów odnajdę sens życia:( czy będę szczęśliwa? Czy wy tez tak macie?

Odnośnik do komentarza
Gość anusiak00

Jednak postanowiłam napisać jeszcze raz:) chociaz miałam juz isc probować zasnać. Ogólnie dzien odbił mi sie na wieczór masakrycznie. Poprostu obled, nie wiem czy Wy tez tak macie..ale ja codziennie dostaje kryzysa z tego samego powodu, naprawde nie wiem czy to zmiany pogody, czy co, ale mam wrazenie ze wracam do tego co sie ze mna działo na poczatku...Powiedzcie mi czy Wy tez tak macie, ja wstaje i zledwościa funkcjonuje w ciągu dnia, jestem normalnie od paru dni chronicznie zmeczona, przymulona, z ledwościa funkcjonuje, jak bym miała za chwile zemdlec...co oczywiscie u mnie nakreca mega leki, nie mowiac o depresji, bo jak ja mam zyc bedac ciagle zmeczona i nie miec na nic siły...nie wiem czy to poprostu zmeczenie ciaza w koncu to już niby sam koniec bo 30 tc. Ale ja dopiero mam teraz mnóstwo rzeczy do zrobienia, na które nie mam siły...Zawsze na wieczór sprawdzałam czy Mała sie rusza, a dziś nie mam nawet na to sił, ani ochoty... Kasiu normalnie mam dzis to samo...co chwila jakas agresja, wszystko mnie wyprowadza z równowagi, już nie mowiac o tym, ze czuje sie zupełnie nieobecna. Oczywiscie skonczyło sie płaczem, do telefonu mojemu, ze ja nie dam rady, ze ja mam dosyc takiego życia, bo co to za zycie...i zastanawiam sie czy aby napewno ten koszmar sie skonczy...Mam takie same odczucia dzis do wszytskiego co Ty...co bedzie dalej, jak to bedzie z dzieckiem...skoro ja narazie nie potrafie sie zajac sama soba...czy zawsze już bede miała takiego doła, czy nigdy juz nie bedzie normalnie i czy nie bede szczesliwa? Mojego meża nie było przez tydzien, jutro wraca...nie wiem jak mam wytrwac sama...mam ochote sie do niego przytulic i wyc jak małe dziecko:( dziś poprostu miałam ochote wyskoczyc przez okno...to wszytsko mnie przytłacza i dobija....

Odnośnik do komentarza

Tak to jest. Nie jesteśmy wogóle odporne na sytuacje życiowe, które zdrowy człowiek jakośby znosił. Tak niewiele teraz trzeba zeby rozłozyć nas na łopatki, prawda? Anusiak, co do twego samopoczucia, to najprawdopodobniej nerwica cię tak wykańcza i osłabia, brak snu, lęki, to wszystko gdzieś musi uchodzić. Poza tym brak właściwego leczenia... Leki nas jednak trzymają. A bez nich (albo przy niskich dawkach które mało pomagają) przestajemy funkcjonować normalnie i jest coraz ciezej. Trzymaj sie. Myśl o tym ze juz nie duzo zostalo, a potem mozesz znowu wrócić do normalności i ze bedziesz miała dziecinkę, której poswiecisz całą uwagę. Kasia, ja też ciągle siebie pytam, czy będę jeszcze kiedys szczęśliwa, tak na troszkę dłuzej niz te małe szczęścia, które czasami udaje się dostrzegać. Jak pomyślę o tych wszystkich problemach, chorobach, tym co mnie czeka i o tym co moze mnie czekać (tu włacza się cała negatywna fantazja) to załamuję się totalnie. Z jednej strony cieszę się dzieckiem i wierzę ze będzie cudownie, a z drugiej strony aż drżę ze strachu i nie dobrze mi się robi na myśl o tym co mnie czeka. I dokładnie taka sama obawa, czy będę w stanie zajac się dzieckiem skoro sama potrzebuję pomocy. Akolty, dzięki, uwież ze pomagasz, samym tym ze jest do kogo napisać i ze ktos cię słyszy, czasem odpisze, a nawet tym ze o sobie tez piszecie w zamian. Człowiek wtedy czuje ze nie jest jedyny z takimi problemami. Ja wśród znajomych nie mam nikogo kto miał doświadczenia z nerwica. A my tu przecież wszystkie na tym samym wózku jedziemy:) Juanita, trzymaj się dziewczyno, współczuję ci całym sercem. Ja też zawsze w mamie całe oparcie miałam. Moi rodzice też 70-tki dobrneli i nigdy nic nie wiadomo. Ale ostatnio to nawet oni mnie nie cieszą. Bo jak tam zajerzdżam to tylko depresji dostaję. Oni mnie tak obciążają psychicznie że szok. Teraz to tylko w mężu mam poczucie spokoju. Ale tez nie zawsze... No nic, może jutro bedzie lepiej. Póki co wróciłam do swego mieszkanka:)

Odnośnik do komentarza

Witam Was Wszystkie. Wpisalam w google temat *WPŁYW POZYTYWNEGO MYSLENIA NA DROWIE * i z jednej z wielu stron przytaczam ten artykuł.Podpowiadam Wam przeczytanie reszty stron. Chcesz żyć dłużej? Bądź optymistą Podobno optymiści żyją dłużej. Ta dość śmiała teoria może wydawać się nieco absurdalna i niemal całkowicie niezwiązana z długością i jakością naszego życia. Jednak bardzo często to, co na pierwszy rzut oka wydaje się głupie i niedorzeczne, na dłuższą metę, po głębszym zastanowieniu, rzeczywiście może okazać się czymś sensownym i wartym wprowadzenia w życie. Optymistom przede wszystkim żyje się łatwiej ze względu na ich podejście do życia, na spojrzenie na sprawy i ludzi, którzy ich otaczają. I choć pesymiści, będący ich zupełnym przeciwieństwem, rzadziej doznają w życiu rozczarowań i zawodów, omija ich w życiu zdecydowanie więcej przyjemności niż optymistów. Dlatego warto dowiedzieć się jak optymistyczne podejście wpływa na nasze życie i zastanowić czy rzeczywiście nie lepiej zmienić swoje nastawienie do świata. Przede wszystkim osoby, które znacznie pogodniej i ufniej podchodzą do otaczających je spraw, problemów i osób mają w życiu zdecydowanie łatwiej, ponieważ przez to, że roztaczają wokół siebie bardzo pozytywną aurę, sam świat postrzega je bardzo ciepło, ludzie chętnie spełniają ich polecenia, prośby czy nawet marzenia. Przykładowo osoby nastawione pesymistycznie, przez swoje narzekanie, marudzenie i ciągłe doszukiwanie się dziury w całym tworzą wokół siebie bardzo nieprzyjemną atmosferę, sprawiając automatycznie, że ludzie niezbyt chętnie z nimi współpracują, a problemy jakby same się do nich garną. Ponadto optymiści mają zdecydowanie więcej przyjaciół, ludzie uwielbiają ich towarzystwo, ich życie towarzyskie kwitnie, a co za tym idzie w sytuacjach trudnych czy kryzysowych nigdy nie brakuje im bratniej duszy, osoby która pocieszy, wesprze i pomoże przetrwać ciężkie chwile. Pesymiści rzadziej spotykają się z taką bezinteresowną pomocą ze strony innych ludzi. Ponieważ nieustannie przewidują i dostrzegają trudne, niebezpieczne i niekorzystne sytuacje, ludzie są już nimi znudzeni do tego stopnia, że kiedy rzeczywiście dotyka ich jakaś trudna sytuacja, bliskie im osoby mogą nie mieć już siły, by okazać im wsparcie. Najważniejszym z pozytywnych aspektów optymistycznego podejścia do życia jest jego rzeczywisty wpływ na samopoczucie, zdrowie i nastrój człowieka. Dzięki pozytywnej energii, która aż emanuje od optymistów, ich mózg produkuje znacznie więcej zbawiennych dla naszego organizmu hormonów. Odpowiadają one za spokój, opanowanie, kreatywne myślenie i koncentrację w trudnych i stresujących momentach, podnoszą naturalną odporność organizmu, pozwalają spokojniej reagować na stresujące sytuacje i efektywniej je rozwiązywać. ---------------------- Od siebie dodam, ze NERWICA JEST DOLEGLIWOŚCIĄ ZMUSZAJĄCA NAS DO EMOCJONALNEGO, INTELEKTUALNEGO I ZYCIOWEGO DOROŚNIĘCIUA. Nie mozna byc wiekiem doroslym i nadal wspierac się o kogos, nie stac na wlasnych nogach. Ja wyszlam za mąż totalnie niedojrzała emocjonalnie, zyciowo itd. W domu rodzinnym nauczyłąm sie bycia ofiara ( balam sie ojca , który stosowal bicie jako metode wychowawcza), więc w dorosłe zycie weszłam z wyuczonym lękiem przed mężczyznami i z tzw.wyuczona bezradnościa. Mój mąz nazuzywal alkoholu, więc nie było to czynnikiem sprzyjającym mojemu zdrowiu psychcznemu. Pierwsze lęki pojawily sie gdy moje dzieci były w wieku 3 i 5 lat. Później dolączyly sie myśli natrętne.I to byl koszmar, z którym musiałam się zmierzyć. Choroby nowotworowej doświadczylam, gdy juz troche dojrzałam, dzięki stosownej wiedzy trochę się umocnilam, mialam jakiś rodzaj wiary i ufności, więc jakoś przez nią przeszlam. Znam te objawy, o których piszecie. I nie mam watpliwości, że nie zmienicie JAKOSCI SWOJEGO ZYCIA bez zmiany JAKOŚCI WASZEGO MYSLENIA. To jest podstawa. I tak jak cięzko jest nauczyc sie języka obcego i niektórzy w ogóle nie podejmuja tej próby, tak samo ciężko jest na poczatku nauczyć sie POZYTYWNEGO MYSLENIA. Ale tylko upór i chęć stworzenia sobie i dziecku lepszego losu moze dodac Wam sil. I nie mam tez watpliwości, że ciagle branie się za siebie, pomimo zmeczenia i niewyspania szukanie w sobie ukrytych sil, mówienie sobie : DAM RADĘ, NIE DAM SIĘ POKONAC ŻADNEJ SLABOŚCI, bo MOC W SLABOŚCI SIĘ DOSKONALI ,mogą być Waszymi sprzymierzeńcami. Dzis nie pozwalam sobie na zadną slabośc, gdyz wiem , że to ona podcina skrzydla, czyni z nas ofiary losu.Mozna być pod wplywem Zycia, czuc się jego ofiara i można zmagac się z każda slabościa, pokonywac ja i ROSNĄC , IŚC DO PRZODU. Wybór zawsze nalezy do nas. Czasem gdy mi się czegoś z lenistwa n ie chcialo zrobic, przypominalam soibie hiistorie tej góralki mieszkającej we Wroclawiu , która urodzila sie bez obu rak, zrobila studia i postanowila urodzic dziecko.Czytalam jak przy pomocy stop karmila dziecko, przewijala itd. Jej sie chcialo. Gdy mam momenty slabości a przypomne sobie o ludziac niepełnosprawnych, bez rak, nóg , którzy ciesza się , ze zyja, od razu przywołuje się do porządku i naprawde CZUJĘ SIĘ WDZIECZNA ZA WSZYSTKO CO MI DAL LOS, w porównaniu do innych . To brak swiadomości, co mamy a czego nie mają inni pozwala nam sie tak nad soba rozczulac . Ale z takiego myslenia nie będzie ani zdrowia, ani Radości Zycia. I ja się ani nie wymadrzam ani Was nie oceniam.Ja kiedyś tak żylam jak Wy teraz. Dziś jestem szczęsliwa, gdyż sie tego NAUCZYLAM. Dlatego i Wam i Waszym dzieciom zycze lepszego losu, na który jednak musicie osobiście zapracowac. Inaczej się nie da.Oczywiście mozecie sie na mnie tylko wkurzyc i dalej nad sobą nie pracowac.Ale wtedy nic sie w Waszym Zyciu na lepsze samo nie zmieni. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Oj, Kielce, Ty facetem jesteś, nie?...a ja bym się przychyliła do tej wypowiedzi Jadwigi, a szczególnie do wątku na temat optymizmu. Tak naprawdę to wydaje mi się, że sama nieraz sobie wszystko psuję swoim wiecznym zamartwianiem się i pisaniem w głowie czarnych scenariuszy. Tymczasem trzeba w *coś* wierzyć, a nade wszystko trzeba wierzyć w to, że będzie dobrze* - tylko nie zawsze mi się to udaje. Dziewczyny, jak tam nocka? Ja spałam jak zabita, bardzo dobrze. Jutro mam wizytę u gina i multum pytań. Mam nadzieję, że już mi nie zleci na razie żadnych badań, bo naprawdę w końcu się wybęckuję ze wszystkich oszczędności :) Wczoraj znowu kupiłam kilka ciuszków :) Czy to się może przerodzić w nałóg? ...;) Fajne to jest, to kupowanie :))

Odnośnik do komentarza
Gość Abinka83

Hej, u mnie nocka przespana, ale pomimo tego czuje się zmęczona, taka ładna pogoda a tu brak motywacji do czegokolwiek. Kasia29111 ja też wczoraj przegięłam z porządkami w domu, a to wszystko przez to że wstałam z nienajlepszym nastrojem i chciałam tym zagłuszyć swoje myśli, a wieczorem całe ciało opadało mi z sił, nawet trudno z wanny mi było wyjść, mój mąż też ciągle w pracy, czasami mam tego wszystkiego dosyć, wiecznie sama z dzieckiem i wszystko na mojej głowie:( Tak jak Wy boję się że już nie będę nigdy odczuwać radości, boję się że nie będę szczęśliwa, jesteśmy takie młode, całe życie przed nami tylko problem w tym że jak dla mnie jest to przerażające, jak narazie to mam w głowie myśl że już zawsze będę walczyć z lękami, że już zawsze będzie jak teraz, chciałabym się z czegoś cieszyć a nie potrafię. Ja mam kontakt z psychologiem od kilku miesięcy, powiem Wam że mi to pomaga, są lepsze i gorsze dni ale jest lepiej niż na początku, jeśli chodzi o mnie to jak narazie nie wyobrażam sobie ciąży bez tych spotkań. Kielce jak nie podobają Ci się wątki pani Jadwigii to ich po prostu nie czytaj, są osoby dla których informacje zamieszczone przez Jadwigę są bardzo przydatne.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×