Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica w ciąży


Enka33

Rekomendowane odpowiedzi

Gość anusiak00

Przeżyłam, potem nawet przeszło...i nawet przespałam całą noc...ogólnie ostatnio jestem jakaś senna, chyba odbijają się na mnie te wszystkie nieprzespane noce...a najgorsze, ze kawy nie moge, bo i tak jestem wystarczająco nerwowa....dziś nie wziełam, zobaczymy, trzeba przeczekac...a w poniedziałek, trzeba bedzie zadzwonić, umówić się i poprosić o paxtin...byle do przodu...wracam świętować:)

Odnośnik do komentarza

Witam Wszystkich. Witam Wszystkich. Poniewaz mnie pomogło skupianie sie na RADOŚCI, MIŁOSCI, czyli na POZYTYWNOŚCI pomimo iz ciagle doświaadczałam lęków i myśli natretnych, dlatego podpowiadam Wam, zebyście niezaleznie od tego jak źle się czujecie , siali w głowie ( wdrukowywali w podswiadomość) pozytywne myslenie, bo jesli chcecie zmienić swoje Zycie, musicie zacząc od ZMIANY MYŚLENIA NA ZDROWSZE.A to musi troche potrwac. Jako *koła ratunkowe* doradzam Wam czytanie strony tego mężczyzny, który wyszedł z nerwicy :moja-nerwica.republika.pl ( reszta opowiesci jest na pasku pod WYZDROWIEC, w tym informacje na temat objawów np.derealizacji, co je powoduje i jak sobie z nimi radzić) Kolejne koło ratunkowe to na przykład watek *metoda 1000 kroków* na forum commed, tam tez znajdziecie pomocne dla siebie informacje( załozycielka tamtego watku była w ciąży i urodziła dziecko.Opisywała na watku jak sobie radziła z objawami dzięki tej metodzie ) Poza tym na watku *Z nerwicy sie wychodzi* jest sporo postów osób, które poradziły sobie z nerwica i mnóstwo informacji, jak się nauczyć bycia szczęsliwszym i spokojniejszym człowiekiem Kolejne koło ratunkowe to ksiązka A.Polender *Pojedynek z nerwica *. Ja moge Wam tylko podpowiadac te koła ratunkowe, które mnie pomogły lub o których dowiedziałam sie w ostatnim czasie i wiem, że moga być pomocne przy wychodzeniu z nerwicy, niezaleznie od tego czy jest sie dodatkowo w ciązy czy nie. Choc mam swiadomośc, ze podczas ciązy hormony bardziej buzuja i daja popalic. Ale skoro Kiriri dała rade, Wam tez powinno się udac.Czy z nich skorzystacie zalezy od Was. Na jednej ze stron : www.akohard.kk.e-wro.pl/Ksiazka_html/strach.html znalazłam super informacje na temat radzenia sobie ze STRACHEM.. CZY STRACH MOZNA POKONAĆ ? Podjęcie walki ze strachem jest zwykle skazane na niepowodzenie. Dzieje się tak dlatego, że stawianie oporu nadaje realność temu, czemu się przeciwstawiamy, i tylko to umacnia. Strach naturalny sam znika, gdy ustaje jego przyczyna. Jednak bywają również lęki z powodu będącego nieprawdziwym wymysłem lub nawet bez uświadomionej przyczyny, które utrzymują się bardzo długo i których nie da się przezwyciężyć ani skutecznie stłumić. Próby przełamywania istniejącego strachu, niezależnie od jego rodzaju, nie usuwają go, a wręcz przeciwnie, czynią to uczucie bardziej intensywnym. Nie można strachu pokonać przez stawianie mu oporu. Udaje się niekiedy wyprzeć go ze świadomości na pewien czas. Jednak długotrwałe wysiłki w tłumieniu strachu lub zaprzeczaniu mu prowadzą w końcu do jego wybuchu ze zwielokrotnioną siłą, często w postaci paniki. Jeśli strachu nie da się zwalczyć, to co można zrobić, aby go nie odczuwać, lub przynajmniej zmniejszyć jego poziom i przez to uczynić go bardziej znośnym? Po pierwsze - nie traktować go jako swojego wroga. W przypadku strachu naturalnego można zrobić jeszcze więcej: uczynić zeń swojego sprzymierzeńca, a nawet się z nim zaprzyjaźnić. Jest to przecież strach dla naszego dobra, więc dlaczego by go nie polubić? Po drugie, mimo że nie da się zwyciężyć samego strachu, można zmierzać do usunięcia jego przyczyn. Likwidacja powodów strachu prowadzi do jego wygaśnięcia. Gdy wynika on z realnego zagrożenia zewnętrznego, wystarczy skuteczne działanie w celu zmniejszenia ryzyka, zastosowanie dodatkowych środków ostrożności - i poziom lęku maleje. Całkowita eliminacja zagrożenia prowadzi do pełnego wyeliminowania niepokojów i obaw. Niestety, zdarza się dość często, że przyczyny lęku są nieznane, a lęk jest nieokreślony. Jeżeli nawet wiemy, czego się boimy, to często nie wiemy dlaczego odczuwamy strach. Tak więc aby pozbyć się strachu, trzeba niejednokrotnie najpierw rozpoznać jego powody. Najczęstszą przyczyną strachu patologicznego jest przekonanie o realności zagrożenia, które jest w gruncie rzeczy urojone. Fałszywa ocena sytuacji jest spowodowana błędnym zaprogramowaniem przez otoczenie: rodziców, nauczycieli, kolegów, różne subkultury, złych doradców, polityków, uznane autorytety, przywódców, itp. Duży wpływ na postrzeganie świata mają też środki masowej komunikacji: radio, telewizja, Internet, itp. Odpowiednie przeprogramowanie widzenia rzeczywistości jest czasem możliwe samodzielnie, niekiedy z pomocą ludzi mądrych i życzliwych; jednak najczęściej sięgamy po pomoc profesjonalistów - lekarzy, psychoterapeutów. Po trzecie ISTNIEJE JESZCZE PROSTSZA DROGA POZBYCIA SIĘ STRACHU, choć niewielu potrafi ją zastosować. Zdolność do jej użycia mają jedynie ludzie kreatywni, rozwinięci duchowo. Ich stany wewnętrzne nie są reakcją na wydarzenia zewnętrzne; SAMI DECYDUJA O TYM, CO MAJĄ ODCZUWAC . Zauważają, że chociaż nie można strachu pokonać czy skutecznie stłumić, to można go odsunąć od siebie jako nieprzydatne narzędzie w tworzeniu swojego życia. Po prostu NIE WYBIERAJA STRACHU - WYBIERAJĄ MIŁOŚĆ Odwaga nie polega na braku strachu. Nie bać się w obliczu realnego zagrożenia może tylko albo człowiek głupi i bez wyobraźni albo taki, który znajduje się na wysokim poziomie rozwoju duchowego. Ci, których zawód wiąże się z dużym ryzykiem, jak saperzy, kaskaderzy, itp., nie ukrywają tego, że się boją. Jedyną rzeczą, która ich wyróżnia jest to, że nie pozwalają aby strach nimi kierował. Potrafią zapanować nad sobą nie dopuszczając, aby destruktywne uczucia i związane z nimi emocje mogły im przeszkodzić w realizacji postawionego zadania. Nie boją się tylko ci, którzy znając zagrożenie równocześnie wiedzą, że nic im nie zagraża, nawet gdyby mieli stracić wszystko, łącznie z własnym ciałem. Tego rodzaju wiedza nie pochodzi jednak z tego świata i dotyczy, jak na razie, niewielu ludzi. Opieranie się strachowi bądź tłumienie go jest nieskuteczne. Można jednak zapanować nad wpływem tego uczucia na nasze życie, nie dopuszczając aby nami rządził. Najlepiej jednak zastąpić go miłością. Strach sam odchodzi, gdy przychodzi właściwe widzenie i rozumienie rzeczywistości w świetle prawdy. -------------------- Resztę artykułu mozecie przeczytac same.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Właśnie. Dobrze, że zamieszcza Pani te artykuły i dzieli się spostrzeżeniami i stara się pomagać innym, a nie krytykuje i potępia. Człowiek oczekuje gotowej recepty na szczęście i dobre samopoczucie JUŻ. A nad tym trzeba pracować, nieraz bardzo długo a i tak pewnie nie zawsze i nie każdemu się udaje. Ciąża to specyficzny okres w życiu kobiety, dopiero teraz to wiem. Wcześniej nie zdawałam sobie kompletnie sprawy z tego ile lęków ma w sobie KAŻDA - nawet zdrowa matka. Nawet ta bez depresji, ze wsparciem rodziny, z kochającym mężem i dobrą sytuacją materialną. Czy dziecko będzie zdrowe? Czy nic się nie skomplikuje? Jak przebiegnie ciąża? jaki będzie poród? Są przecież tak zwane *losowe* przypadki, na które nie mamy właściwie żadnego wpływu... A przyszła mama z depresją? Wyolbrzymi swoje złe czarne myśli tysiąckrotnie, napędzi się...sama przecież tak robię. Najbardziej chciałabym to zmienić JUŻ i NATYCHMIAST a tak się nie da. :( Strach znowu zaczął panoszyć się w moim życiu...

Odnośnik do komentarza
Gość anusiak00

Cześć dziewczyny:) Wczoraj nie wziełam tabletki, uwierzcie mi czułam się rewelacyjnie, wogóle zapomniałam co to nerwica, a jesli nawet nerwica wracała, to potrafiłam sobie z nią poradzić, nie pamietam kiedy ostatnio było mi tak dobrze....i wogóle było optymistycznie...i tyle nadzieji...sama nawet potrafiłam z kazdym atakiem sobie poradzić, i tak było do dziś do godziny 11:30 nawet skutki odstawienne, jakoś potrafiłam przetrzymać...a dziś pomyslałam, ze może ten lek działa i wziełam tabletke i teraz odliczam czas do 24 godzin, żeby tylko mineło i nie wezme tego swinstwa już napewno:( od godziny 12:00 KOSZMAR..az nie moge uwierzyc, ze wczoraj było tak dobrze...a dziś to jeden wielki koszmar, za sprawa tego leku...szczerze, to ja już chyba wole nic nie brac...jutro skontaktuje się z psychiatrą i bede rozmawiać, na temat paxtinu...a tego czegoś nigdy wiecej...Może komuś pomógł, to super, ale jak dla mnie to najgorszy lek, jaki może istniec....Atak paniki, to przy stosowaniu tego leku mały pikuś...

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Anusiak, przedziwna sprawa, mnie ten lek na ataki paniki i stany lękowe świetnie pomógł...tylko teraz w ciąży jest zupełnie nieskuteczny...może inna gospodarka hormonalna, czy co? Sama nie wiem...może nie na każdą osobę on działa tak samo, może nie dla każdego się nadaje...kurcze, nie mialam nigdy doświadczenia z innymi antydepresantami to nie wiem. Trzeba sobie próbować jakos radzic, jak kto umie najlepiej. Inne dziewczyny piją np. melisę - ja wczoraj spróbowałam i od razu paw, migrena i licho wie co jeszcze. Przemęczyłam się cały wieczór pokwikując z bólu...dziś jest nawet względnie - tzn głowa trochę pobolewa (nerwy) ale już nie tak jak wczoraj..Ja mam w ogole grubszy problem, bo moja psychiatra zwinęła się razem z całą przychodnią i nawet nie mam chwilowo u kogo zasięgąć rady. Babę wcięło jak kamfora i nawet przez internet jej nie odnalazłam (myślałam, że przyjmuje gdzie indziej a tu zonk...) Seronil ostatnio przepisywał mi lekarz rodzinny...

Odnośnik do komentarza

Czesc dziewczyny ! a czuje sie nie najlepiej tzn wigilie nawet jakos przetrwalam nie bylo tak zle pierwszy dzien swiat tez ale wczoraj jedna sytuacja rodzinna mnie tak wytracila z rownowagi przeplaklama pol dnia az jak dziecko sie zanosilam i do tego brak tchu twardniejacy brzuch z nerwowo i juz lek strach.Nie spalam pol nocy i tylko mysli w glowie i stres.Zaczelam brac ten paxtin tzn ja mam jakby paxtin ale on zmienil nazwe na arketis ktory bralam przed ciaza.narazie w drazanie go wiec po 1/4 dopiero 4 dni i od dzis po polowce ale za nim on przyniesie jakies efekty pewnie minie kilka tygodni na was tez dzialal po dlugim czasie? a tu caly czas stres nie umiem przestac myslec i wyobrazac sobie porodu mam zapewniona cesarke ale i tak sie tak boje chce zeby narzyczony byl przy mnie a nie wiem czy bedzie wogole mogl byc nie wyobrazam sobie jak ja to mam przetrwac pomozcie :(

Odnośnik do komentarza

Witajcie! Mam 26 lat, nerwice lękową od 8. Mam meza od dwoch lat i chcemy mieć dziecko. Dla wielu ludzi to piekny czas, ale nie dla mnie, boję się być wciąży, ze objawy mogą się nasilić - zawroty glowy, napadowy lęk, kołatania serca. od pół roku jestem bez leków a bralam venlectine 75 mg, przez 3 lata i bylo super! teraz lekarz uwaza ze lek mi nie jest juz potrzebny, ale ja stracilam poczucie bezpieczensktwa, bo wiem ze nic mnie nie chroni.teraz nie chce wracac do lekow bo chce urodzic ... boje sie tez depresji poporodowej.. :(:(:(:( podziwiam Was ze sie zdecydowalyscie na ciaze...a nerwica przechodzi na dziecko???

Odnośnik do komentarza
Gość anusiak00

Cześć dziewczyny:) dziś różnie, ale chyba nie tak źle, jak wczoraj...atak wraca i mija, tak cały dzień...czasami popłacze, jak czuje bezsilność...ale znowu mam nadzieje, że poprostu wbije dziś do lekarza i że mi przepisze paxtin. Pietruszka mi pomagał lek, już tak po 2 tygodniach...ogólnie hormony mnie naprawde wykańczają, bo tak myśle, że to nasilenie, to w większej mierze przez hormony, a zwłaszcza, że bede miec córke...to jeszcze podobno większa rewolucja hormonalna, naszczescie mała się od czasu do czasu porusza się, wiec wiem, ze z nią przynajmniej okey...eh brak mi mobilizacji, najchętniej bym się położyła i tak przelezała do maja...jeszcze jakbym mogła nie myślec...chociaz czasami przez tą chorobe czuje się jakbym była wyprana z mózgu...

Odnośnik do komentarza
Gość anusiak00

Kurcze dziewczyny, nie wiem co robić i nie wiem czy przypadkiem dziś nie bede musiała odwiedzić szpitala, bo zaczął mi się 20 tc, ale tez problemy z ciśnieniem:/ a wiem, że nie moze przekraczać 140/90, a ja jestem na granicy, dziś miałam 139/90 i teraz mierze co chwila i dodatkowo się nakręcam...nie wiem czy to teraz spowodowane nerwica, brakiem tej tabletki, czy ciążą...kapa na całego...siedze, myśle i jeszcze bardziej się dobijam, bo same problemy z tą ciążą...ale jak mi się utrzyma to najprawdopodobniej pojade do szpitala się skonsultować...i do tego moj lekarz ma dziś urlop i musze się przemęczyć do środy do godziny 18:30, tylko jak to zrobić...powtarzam sobie, że jak wytrzymałam juz tyle, to dam rade...musze dla lepszego jutra i bejbuska...

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Hejka :) Caly dzien upadków i wzlotów, kurcze nawet czasem się śmieje, ale to chyba raczej histeryczny śmiech...Nie mogę się pogodzić z ciążą i z tym co ona wyprawia z moim ciałem..pewnie też będę mieć córkę - tym bardziej że to *coś* lubi sałatki, wodę mineralną i jogurty truskawkowe :D a mięsa wprost niecierpi.... U mnie ciśnienie w normie 110/80... Aniołek - odpowiadam na Twoje pytanie - nerwica chyba raczej nie jest dziedziczna, ale deprecha jak najbardziej...chociaż mówi się że nerwowa matka to nerwowe dziecko - bo ono wszystko odczuwa tak jak my - każdy nasz stan, każdy humorek i dobry i zły...gdy my żyjemy na huśtawce emocjonalnej to i dzidzius też...więc dobrze się zastanów, przemyśl sobie sprawę z ciążą, by później nie cierpieć podwójnie. Nie namawiam, ani nie odradzam, decyzję musisz podjąć sama, ale ja bym się drugi raz w życiu w to nie pchała...kompletnie nie czuję się na siłach by być (dobrą?) czy nawet jakąkolowiek matką :( Wiem - przerażające to jest :(

Odnośnik do komentarza
Gość anusiak00

Juanita zgadzam się z Tobą...ja ciągle powtarzam mojemu mężowi, że jesli uda mi się donosić dziecko i wogóle, jakoś z tego wyjde, to nie zdecyduje się już na kolejne napewno, przynjamniej w okresie najbliższych 5 lat...o ile wogóle...dziś męczy mnie chroniczne zmeczenie...tak mam w sumie od tygodnia, całkowicie wyłączenie i śpie, na stojąco... ponoć w 20 tc, to normalne i trwa do 6 miesiąca, bo jest większa objętość krwi, czy coś...pewnie mogłabym przespać, cały dzien i noc, gdyby nie te lęki, chyba, że to od odłożenia tego leku, ale mysle, ze nie powinnam miec efektów odstawiennych, zwłaszcza, ze brałam ten lek nie całe 2 tygodnie...napewno lepiej mi, niż jak go bralam...wogóle jakoś w ciąży agresor mi sie właczył....a ja niestety jestem tak strasznie podatna na hormony, dlatego nie mogłam brac tabletek antykoncepcyjnych....jutro wogóle, chyba się przejde sprawdzić, co z bejbuśkiem...i zapytać o to ciśnienie...

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Anusiak nie wiem, czy to Cię w jakikolwiek sposób pocieszy, ale Ty masz już *prawie* z górki...na tym etapie utata ciąży nie jest taka częsta, nawet gdy się denerwujesz, czy bierzesz leki...tylko to ciśnienie trzeba zbadać, ale to pewnie też wynik nerwów, no bo czego? Z nerwów się potrafią cuda dziać. U mnie wciąż jest groźnie - pierwszy trymestr, nerwy, leki na depreche..Zdechła jestem cały dzień i w ogóle ostatnio mam totalną niechęć do robienia czegokolwiek, tak jak jedna dziewczyna tu kiedys napisała - nawet umycie zębów sprawia mi trudność, wyjście z domu graniczy z cudem, w mieście nie byłam od miesiąca, sklepy mnie przerażają, kontakt z ludźmi ograniczyłam do minimum. Stałam się odludkiem. Nie cieszą mnie rzeczy, które robiłam wczesniej... Stale jestem zła, smutna, rozdrazniona... Chyba jednak nie wszystko da się zwalić na hormony ... :( Ciąża zmieniła moje życie bardzo na niekorzyść.

Odnośnik do komentarza
Gość anusiak00

Eh, ja dziś jestem drugi dzień bez tych tablet, więc mam jazdy:( musze się przemęczyć do jutra: siedze i odliczam godziny, momentami starając się udawać, że wszystko jest okey, chociaż natrętne myśli nie opuszczają mnie nawet na 5 sekund, czasami ta cholera, przejmuje nade mną kontrole i kończy się atakiem, do tego jestem już tak zmęczona...i tak cały dzień, ostatnio mam ochote wogóle nie wychodzić z łóżka...naprawde, przespać to wszystko...zaczełam sypiać w nocy, ale co 2 godziny mam atak, ale w nocy, jakoś łatwiej nad Nim zapanowac, a raczej przeczekac...Nie pamietam kiedy ostatnio spotkałam się z kimś znajomym, ale nie jestem w stanie... Pietruszka, uwierz mi derealizacja i depersonalizacja, nie opuszczają mnie prawie, cały czas...zastanawiam się wogóle, ile można trwać w takim stanie... Chciałabym znów móc się cieszyc pierdołami i robić to co lubie, bo narazie to nie mam motywacji...a najbardziej się boje, że gość mi jutro nie zmieni tych tablet...a wtedy to już nie wiem...bo ja tak potrzebuje wrócić do życia, a nie być gdzies obok...

Odnośnik do komentarza

Witajcie dziewczyny, dawno mnie tu nie było ale troche byłam w szpitalu (z powodu tych okropnych mdłości i wymiotów) jakoś to przetrzymałam,później leżałam w domu plackiem ,czytalam wasze wpisy ale nie miałam siły nic napisac.Te święta byly najgorszymi w moim życiu, całe prawie przepłakalam.W pierwsze święto byłam w szpitalu na izbie bo miałam bóle w podbrzuszu już myślałam że to koniec ale na szczęście z dzieckiem wszystko w porządku.Dyżur mial akurat mój gin a że go naprawde lubie i wzbudza on moje zaufanie to troche się uspokoiłam.Ale niestety nie na długo bo w niedziele znowu ryk,a do tego pokłocilam się z moją mamą i zaraz po świętach odjechala do domu (miała zostac do polowy stycznia) teraz nie odbiera telefonu co jeszcze pogarsza moje samopoczucie.Ja co prawda napadów paniki narazie nie miałam (odstawilam leki po zrobieniu testu czyli jakieś 2,5 miesiąca temu) ale depresja mnie wykańcza.Błahostka jest dla mnie wielkim problemem ktory wyprowadza mnie z rownowagi i jednocześnie doprowadza do łez.Nawet śpiewanie kolęd w kościele doprowadza mnie do płaczu.I to nie jest takie tam sobie popłakiwanie tylko gwałtowny ,spazmatyczny ryk.Zanosze się jak mój 6 letni syn,a nawet gorzej.Zauważyłam też że często jak jestem sama to mówie do siebie, zastanawiam się czy nie straciłam już do reszty rozumu.Za każdym razem jak ide do lekarza zresztą nie tylko wtedy to boje się że serduszko dziecka nie bije ,teraz w czwartek jade na pierwsze badania prenatalne to dopiero będzie masakra w oczekiwaniu na wynik.Dowiedziałam się że będe musiała jechac jeszcze dwa razy w 16 i 22 tygodniu i dopiero wtedy będe wszystko wiedziała.Teraz jestem w 12 tygodniu zrobią mi jakieś testy z krwi i jakies specjalne usg.Boję się że dziecko będzie miało zespół downa i takie tam różne rzeczy jak to przy nerwicy w glowie mam same najgorsze myśli. Anusiak przykro mi że tabletki ci nie pomogly,ale paxitin który brałaś wcześniej też może działac inaczej w ciąży bo działanie leków w naszym odmiennym stanie się zmienia. Ja dostałam doraźnie relanium5 ale nie brałam tego ani razu bo jak przeczytałam w ulotce że powoduje wady rozwojowe u płodu to już było pozamiatane.Wole od czasu do czasu łyknąc diphergan też mnie uspokaja i usypia jak nie moge zasnąc .Lekarz powiedział mi że jak to wszystko stanie się nie do zniesienia wtedy zastanowimy się do powrotu albo do leku który bralam (setaloft) lub do jakiegoś innego.U mnie pierwszy trymestr konczy się wraz z końcem roku więc daje sobie czas do końca stycznia jak nic sie nie zmieni to ruszam po jakieś leki.No znowu się trochę rozpisalam,trzymajcie się dzielnie!!

Odnośnik do komentarza
Gość anusiak00

Najlepsze jest to, że ja wlasnie I trymestr, pomimo wszystkich ciążowych objawów wspominam wspaniale. Bo zapomniałam co to nerwica, a wróciła tak około 13 tygodnia.Jedna głupia mysl trafiła na podatny grunt w końcu, no i się zaczęło... Sama nie wiem jak udało mi się dotrwać wogóle do 20 tygodnia w tym stanie. Do końca I trymestru nie brałam żadnych leków, a w II trymestrze, zdarzało mi się może wziasc doraźnie z 3 afobam. A tak to raz na tydzien może wypije melise i to pod warunkiem, że ciśnienie przekracza 115/na iles no oprócz tego, bralam przez te niecałe 2 tygodnie seronil, ale to była totalna porażka, ale przeczytałam, że to własnie jest beznadziejny lek, jesli idzie o nerwice...pomaga naprawde co niektórym...na depresje ponoć rewelacyjny...wiem napewno, że bez leków nie dam rady wytrwać, w takim stanie, bo naprawde boje się, że kiedyś braknie mi sił do tej walki...do końca roku jestem jeszcze u rodzicow, ale potem musze wrócić do domu...byle do jutra...

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Pietruszka - ja jestem dopiero w 9 tygodniu ciąży, tzn. jutro zacznie się 9 tydzień. Nie wyobrażam sobie ciągu dalszego. Tym bardziej, że wiem przez co Wy dziewczyny przechodzicie :( Adelajda - przede mną też te wszystkie okropne badania, przy genetycznych to chyba zawału dostanę. Tym bardziej że mam skończone 35 lat a mój partner ma o 14 lat więcej...Cały czas mysle, że to dziecko może byc chore i w ogóle. Pierwszą ciążę poroniłam kilkanaście lat temu - byłam w 13 tygodniu, jak zaczęłam krwawić i wszystko w domu poleciało..na drugi dzień zabieg w szpitalu - czyszczenie resztek. Ciąża była obumarła już około 8-9 tyg. To sobie wyobraźcie jak się cykam teraz i co przeżywam. Oczywiście wypis ze szpitala po łacinie i wcale nie wynika z niego co dokładnie się wtedy stało...Chcialabym nie mieć tych wszystkich czarnych mysli i obaw, ale to silniejsze ode mnie. Jeżeli teraz coś się stanie to już nigdy przenigdy nie zdecyduję się na dziecko, więc mam *wóz, albo przewóz* ...albo będę miała dzieci albo nie...Właściwie to nawet teraz po latach nie planowałam i nie specjalnie chciałam mieć. Boję się zaakceptować to dziecko w brzuchu, mam jakąś reakcję obronną w sobie, cały czas jestem na *nie* - może z powodu tamtego poronienia a może z innych powodów - nie wiem. Czuję się z tym do d..y i czuję się winna wobec wszystkich - partnera, teściowej, mojej mamy...Wszyscy oczekują ode mnie radości a ja jej w sobie nie posiadam ani krzty. Boję się jak pieron - boję się być w ciąży i ją nosić :( A tu stało się i nie ma odwrotu :(

Odnośnik do komentarza
Gość anusiak00

Pietruszka na mnie zaczynał działać, tak pomału po 2 tygodniach, ale jako takich jakiś większych skutków ubocznych nie miałam...Jeśli idzie o nerwice, to jest naprawde bardzo dobry lek...Ja na 19:00 ide do psychiatry i mam nadzieje, że mi to przepisze...eh ja od wczoraj wieczora fatalnie, mam napady leku. Nie chce mi się już nawet do nikogo oddzywać, zeby nie wybuchnąć płaczem...nie wiem, ileż tak można, ostatnio prześldują mnie myśli samobójcze.. chociaz wiem, ze nie chce sobie nic zrobic...i mysle, czy to nie moja kolejna fobia, tzn. kolejny lęk...cały dzien się czyms napedzam, ze zrobie coś komuś, ze sobie coś zrobie, ze umieram...do tego calkowita derealizacja i depersonalizacja, ze zmeczenia już chyba...a tak silnej nerwicy nie miałam, wiec myśle, że tu jest tez ogromny udział hormonów...dziewczyny naprawde ja już nad tym nie panuje, calkowicie przejeła nade mną kontrole...do tego zawsze miałam bujną wyobraźnie...ktora pogłebia moj stan...cały czas tłumacze, ze tylko nerwica, juz chyba przeczytałam wszystkie opisy...do chorob psychicznych...i nic nie pasuje rzeczywiście poa nerwicą i depresja...Ale ileż mozna trwać z takim stanie, az nie potrafie uwierzyć...ze to JA miałam tak udane życie, ze to było moje i ze miala naprawde ostatnio 2 naprawde dobre dni...a teraz znowu punkt wyjscia...

Odnośnik do komentarza
Gość anusiak00

Czy od tej choroby naprawde nie można zwariować, bo ja naprawde myśle, że już postradałam zmysły, albo już jestem bliska obłędu...?jestem tak obok mojego życia, że już bardziej nie można, cały dzień u mnie polega na czekaniu do wieczora...napiciu meliski i kolejnej nocy z pobudką co godzine...

Odnośnik do komentarza
Gość anusiak00

Dziewczyny właśnie jestem po kolejnym ataku paniki (dziś to chyba z 4), ogólnie nie wiem, czy dzisiaj nie wyląduje w szpitalu...ja już naprawde nie wiem czy to tylko nerwica...bo padam na łeb na szyje z ledwością chodze, cały czas czekam tylko na to czy zemdleje, do tego cały czas mi niedobrze, jak by mi coś w gardle staneło, zawroty głowy i martwi mnie ciśnienie, bo praktycznie cały dzień utrzymuje się na poziomie prawie 135/82, niby nie duzo, ale ja już przy takim nie jestem w stanie funcjonowac...od ciśnienia, aż mną trzepie z zimna...a po takim ataku, jestem słaba, odrealniona i wogóle zmęczona...ileż można...pojde, albo do szpitala, albo do wariatkowa, bo naprawde nie daje rady...

Odnośnik do komentarza
Gość Juanita1975

Hej Dziewczyny...wiecie co , mi to się wydaje, że te leki to nie działają w ciąży tak jak powinny, wcześniej czułam się idealnie a teraz to jest jakas porażka, może hormony ciążowe i te lekarstwa razem dają taki beznadziejny efekt? sama już nie wiem..wiem tylko jedno: że jak przeżyję tą ciążę to chyba będzie naprawdę cud..mysli samobójcze też miewam, choć tak realnie i naprawdę to nic bym sobie nie zrobiła, ale to poczucie klęski i to że w żaden sposób nie umiem sobie pomóc tak na mnie wpływa. codziennie mam takie momenty, że mam ochotę się poddać i niech się dzieje co chce - tylko beze mnie :( Dokucza mi arytmia i kołatanie serca a do tego szum w uszach. Słaba jestem okropnie. Jeść też za bardzo nie mogę. Zmuszam się do każdej najprostszej czynności, a później padam na łóżko jakbym rów co najmniej przekopała...ile tak można?..

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×