Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Postępujące osłabienie, obniżona temperatura ciała i zimne poty


Rekomendowane odpowiedzi

Gość KASIA 25

Zapomnialam dodac że równiez byłam u hematologa który wykluczył że jest to ziarnica czy inny nowotwór, robilam także usg brzucha tez ok. gaskostropie to liczne nadżerki i zapalenie żołądka wtedy dostałam controloc i nie widziałam żeby mi się polepszyło.

Odnośnik do komentarza

Kochani ludzie a może spróbujcie sobie Aspargin i koniecznie witaminę b6 do tego, wiele objawów które tu wyczytałam może powodować brak magnezu i potasu w organizmie, to są najważniejsze pierwiastki, których brak może powodować różne dziwne rzeczy z naszym organizmem m. in, depresje, arytmię, zimne poty, mroczki, drgawki, nerwowość, lęki, i wiele innych.. kiedyś miałam problem z tym wszystkim , wszystkie wyniki wyszły dobre, echo, EKG, tarczyca, krew, mocz, nerki, CPR, i sama nie pamiętam co jeszcze.. po w/w tabletkach przeszło mi, teraz jak zaczynam czuć osłabienie, dziwne bicie serca czy zimne poty to łykam Body max plus, on zawiera magnez i b6 , kiedyś łykałam aspargin a jeszce innym razem magne b6, teraz bodymax mi pomaga, jest super:) pozdrawiam i życzę wszystkim duuużo zdrowia

Odnośnik do komentarza

Witajcie.. Jestem Renia.Jestem tu po raz pierwszy.Sprawil to jakis przypadek. Czytajac Wasze posty przypomnialam sobie wlasne przezycia.Ale to juz bylo.Wszystkie Wasze historie sa bardzo podobne do siebie i do mojej.Mnie udalo sie trafic na WSPANIALEGO LEKARZA i wyjsc z tego. Jezeli ktos z Was bylby zaintaresowany w jaki sposob to prosze o kontakt - powojnik@gmail.com. Postaram sie podpowiedziec.A wszystkim zycze powrotu do zdrowia, ale zeby go odzyskac trzeba dzialac.Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Możliwe że przyczyną jest lamblioza. Sa to pierwotniaki, które robią OGROMNĄ szkodę naszemu organizmowi. Uwielbiają jak jecie słodkie, powodują niedobór wit B12 (skurcze mięśniowe) i wiele innych. Poczytajcie. I jeszcze jedno. Wiele dolegliwości powodują pasożyty. Ale żaden lekarz Wam tego nie podpowie i na pewno zaprzeczy. Wiedzcie też, że wykrywalnośc pasożytów z kału wacha się w labolatoriach w granicach 20 procent. (szkoda czasu i pieniędzy). Właśnie tak to wygląda. Wszystkie badania O.K. A człowiek po woli się rozsypuje. Jeżeli nadal nie możecie znaleźć przyczyny, weźcie to pod uwagę.

Odnośnik do komentarza
Gość Zdiagnozowany

Szukalem w internecie duzo na temat roznych objawow jakie ma bliska mi osoba, czesc z nich pokrywala sie z Waszymi. Bardzo szybko ( bo prawie po 2 dniach ) dowiedzialem sie, ze mojego znajomego rodzice zajmuja sie biorezonanstem. Metody usuwania pasozytow calkowicie bezpieczna metoda. Nie jest to tani proces ale... ja osobiscie cale zycie bylem nerwowy, zrobilem diagnoze, okazalo sie, ze mam 5 rodzajow pasozytow w organizmie - dowiedzialem sie, ze kazdy ma pasozyty tylko u nas w kraju (zacofanym) za duzo niewiadomo na ten temat. Zrobilem sobie 3 zabiegi przez weekend. Nagle od 4 dni w sytuacjach gdzie normalnie wybuchalbym gniewem jestem w miare spokojny i potrafie normalnie przeanalizowac sytuacje. Polecam wszsytkim. Nie jest to tanie. Ale naprawde warto. Nie wierzcie za bardzo w medycyne oraz faszerowanie sie chemia ( tabletkami ) bo zwalczacie tylko OBJAWY !!! a nie przyczyne. Co prawda choroby nie wyleczycie jezeli ja macie ale jezeli nie slyszeliscie o usuwaniu pasozytow to jestem przekonany, ze je macie i one sa przyczyna. Zrobcie sobie diagnoze, np metoda VEGA TEST, i bedziecie wiedziec. Osobiscie NAMAWIAM !! wrecz - musicie to zrobic ! To nie jest reklama ani nic. Mam szczescie, ze po znajomosci to zrobilem i otworzyly mi sie oczy. Pasozyty czesto dostajemy gdy faszeruja nas antybiotykami i znika bariera dla bakterii, wtey wystarczy dotnac klamke, porecz na dworcu, autobusie, pieniedza - na ktorych jest pelno bakteri , nie umyc rak i cos zjesc i dziekuje. Albo zle umyte jablko... Kazdy ma naturalna barierie ale nie zawsze ona dziala, szczegolnie po antybiotyku. Tutaj wiecej nie zawitam - chcialbym sie tylko podzielic tym co odkrylem - i mam nadzieje, ze moj wpis pomoze komus mocno w zyciu zdrowotnym , lub nawet uratuje komus zycie. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam. Nie udało mi się przeczytać wszystkich wpisów- przebrnęłam przez 3 pierwsze strony i ostatnią- dlatego może powtórzę coś co już było. Z moich doświadczeń wynika, że wiele opisywanych objawów może wynikać z problemów z przewodem pokarmowym. Kłopot w tym, że nie czujemy tego jako bezpośrednią niestrawność czy coś takiego. Osobiście cierpiałam już na*wiele groźnych chorób*, które mijały po zażyciu 2 tabletek GEALCID-u. Neutralizuje on nadmiar kwasów w żołądku i wspomaga śluzówkę. Nie miewam zgagi i innych symptomów nadkwasoty. Odczucia są inne- podobne do opisywanych przez Was- osłabienie, lęk, skłonność do pocenia się, niepewność, skupienie na własnym złym samopoczuciu, itd. Jeżeli wymieniony lek nie pomaga na długo, to znaczy, że dodatkowo rozmnożyła się ponad miarę CACDIDA. Tu też trudno wytropić konkretne objawy wprost sugerujące żołądek. Wówczas zażywam CITROSEPT w dawce weterynaryjnej (czyli 2-3 razy tyle ile wynosi zalecenie producenta). Po ok. 30 minutach odczuwam wyraźną poprawę. Leczenie prowadzę przez kilka dni- już w normalnych dawkach. Niestety z polskich aptek zniknął prawdziwy skoncentrowany wyciąg z pestek grapefruita. To co obecnie kryje się pod nazwą CITROSEPT to raczej soczek (producent zmienił się z polskiego na niemieckiego, rozcieńczenie sięgnęło zenitu, niestety cena została ta sama). Obecnie stosuję więc GREPOSEPT, który sprowadzam z Czech. Wyciąg z pestek grapefruita tłucze wszystko- wirusy, bakterie, grzyby. Dłuższe stosowanie w dużych dawkach nie jest wskazane; dobrze uzupełnić florę bakteryjną jakimś probiotykiem. 4-6 kropli dobrego wyciągu rozrobionych w 20 ml soli fizjologicznej (nie wody!!!) i rozpylanych do nosa 5-8 razy dziennie (po kilka *psiknięć* mocno wciąganych), to jedyny znany mi sposób na powstrzymanie ataku kataru. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Nie wydaję się wam że to osłabienie wynika jakoś przez gardło ? Nawet w tej chwili nie mam sily pisać a *osłabienie*u mnie rozpoczeło się własnie od anginy na która brałem antybiotyk przez niemal caly miesiac ;( I tak od tej pory borykam sie z niemal identycznymi obijawami jak wasze !

Odnośnik do komentarza

Trafiłam na to forum przypadkiem i tak post po poście czytam z przerażeniem w oku... od ponad miesiąca zastanawiam się co mi jest... w połowie stycznia miałam zapalenie gardła, które chyba nie do końca udało mi się wyleczyć gdyż przez kolejne 4 tygodnie walczyłam z bólem gardła, kaszlem, ale tłumaczyłam to sobie jako efekt rzucenia papierosów, które w momencie zachorowania przestały mi smakować (po 10 latach). Odstawiłam je z dnia na dzień póki co bezpowrotnie. W połowie lutego zaczął mi siadać głos i wówczas dostałam antybiotyk na silne zapalenie gardła... Po tygodniu leżenia wróciłam na tydzień do pracy, gdyż pewnego dnia doszłam do pracy blada, mokra i z temp. 37,4... taka sytuacja miała miejsce wczoraj, zostałam zwolniona do domu. Wróciłam, zbiłam temp paracetamolem i siedzę weekend w domu. Temp. waha mi się w granicach 36,1 - 36,3... ale czuję się bardzo osłabiona... od jakiś 2 miesięcy chodzę przemęczona, przygnębiona, apatyczna, z tendencją do tycia i napadów kompulsywnego jedzenia, miałam też ostatnio bardzo napiętą sytuację w pracy... zastanawiam się co mi jest? czy to jakiś stan depresyjny? nerwowy? do kogo się udać, co badać?

Odnośnik do komentarza
Gość ZIMNEPOTY

Dziś szukając pomocy w diagnozie moich objawów trafiłem na tą stronę. Opisane na forum objawy są bardzo podobne a niekiedy w 100 % odpowiadające do moich. Zapoznając się literaturą oraz obecnym podejściem mojego lekarza do leczenia trudno mi będzie poznać prawdę o przyczynach choroby oraz jej wyleczeniu. Jestem 29 letnim mężczyzną, który szedł przez Zycie bez jakichkolwiek większych objawów chorobowych. Silny zdrowy. Raz w roku przeziębienie, lekkie nadciśnienie. Nie odczuwam i nie odczuwałem objawów depresji, nerwicy czy innej choroby na podłożu psychiczny. Wobec wykonywanego zawodu mogę powiedzieć, że jestem odporny na stres. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 2012r. zachorowałem na grypę. Prawdopodobnie była to grypa miałem przynajmniej takie objawy. Grypę przeszedłem dość ostro co spowodowało natychmiastowe rzucenie palenia papierosów, które paliłem kilka lat. Do chwili obecnej nie zapaliłem ani jednego papierosa i nie mam takiej ochoty. Obecny problem zdrowotny pojawił się 15 lutego b.r postępującym osłabieniem. Przypuszczając, że to kolejne przeziębienie, które narastało po dwóch dniach postanowiłem postawić sobie bańki lekarskie i odleżeć w domu. Zaczynał mi się urlop więc nie kolidowało to z pracą. Nie chciałem się leczyć kolejnymi antybiotykami, które zażywałem w grudniu na grypę. Po trzech dniach leżenia w łóżku nie było poprawy a ja czułem się najgorzej. Objawy to duszność, osłabienie, obniżona temperatura ciała, biały nalot na języku, szum w lewym uchu, zlewne obfite zimne poty. Początkowo miałem suchość w gardle i lekki ból, który ustapił. W ciągu dnia raz spałem wieczorem ze zmęczeniem ok. 24 kładłem się spać po czy budziłem się po 2 godzinach zlany potem. Objawy te wzbudziły we mnie przerażenie ponieważ nigdy się tak nie czułem. Udałem się do lekarza pierwszego kontaktu, który wypisał mi leki antybiotyki na grypę oraz na grzyba wobec białego nalotu na języku. Lekarz na moją prośbę wobec objawów dał skierowanie na badania laboratoryjne na morfologię i mocz oraz rtg płuc wobec duszności. Otrzymałem takie lekitheospirex 150mg, doxycylinum 100mg, fluconazole 100mg. Po trzech dniach odebrałem wyniku i udałem się ponownie do lekarza. Objawy po zapisanych specyfikach nie ustąpiły. Badania krwi i moczu wypadły według lekarza bez uwag. Na zdjęciu RTG wyszło nieznaczne zagęszczenie śródmiąższowe w dolnym lewym płucu. Lekarza poinformowałem, że zapisane leki nie przyniosły jakiejkolwiek poprawy otrzymując odpowiedz, że to za krótki czas ich przyjmowania. Otrzymałem dodatkowo do wykupienia Vitaminę B oraz suplement ochronny przy antybiotyku. Jeśli objawy nie ustaną mam wykupić kolejny antybiotyk na dolne drogi iddechowec. Dziś już biorę 6 dzień te antybiotyki i nie widzę poprawy. Cały czas siedzę w domu a raczej leże w łóżku. Nie wyobrażam sobie w takim stanie wrócić do pracy ponieważ nie mam sił i cały czas mam te poty. W Internecie odnalazłem artykuł mówiący iż objawy te mogą stanowić grzybicę ogólnoustrojową. Niestety pisali tam, że lekarze nie chętnie to diagnozują i nie często. Dodam, że wcześniej nocami sporadycznie miałem takie zlewne poty. Nie były one regularne wiec nie zwracałem na nie uwagi. W dzień miałem siły i chęć do życia. Dodatkowo od około 1,5 roku mam częste gazy i wzdęcia po posiłku. Nie było innych objawów więc nie przykładałem do tego uwagi. Czy te wcześniejsze objawy mają związek z tym czymś co mi dziś jest?. Nie wiem. Podejrzewając, że to grzybica zacząłem łykać czosnek, oraz ekstrakt z czarnuszki siewnej, i wiesiołek oraz pije jedynie wodę z cytryną. W weekend bardzo źle się czułem jednak nie ma możliwości w tym kraju z korzystania z porady lekarskiej w weekend. Ostry dyżur – pewnie by mnie odprawili z kwitkiem. Jakoś przetrwałem dziś jest 8 dzień kiedy leże w łóżku. Poprawy nie widzę, jestem trochę otępiały, w uchu mi szumi, pocę się nieustannie, jak cos wypiję to od razu oddaję z potem, mam obniżoną temperaturę ciała. Dziś mam zamiar udać się prywatnie do innego lekarza aby skonsultować moje objawy. Mam nadzieję, że mnie uspokoi rozpoznając chorobę albo stwierdzi, że to nic poważnego. Nigdy się tak nie czułem, a że nic mi na razie nie pomaga mam obawy co do mojego zdrowia. Ale się rozpisałem…eh to pewnie z nudów ileż można lezeć w łóżku. Trzymam kciuki za wszystkich na forum życząc trafnej diagnozy i rychłego powrotu do zdrowia. Przepraszam wszystkich, których znudziłem oraz adresatkę Renię za tak długie wywody. Reniu jeśli miałaś podobne obawy i udało Ci się zdiagnozować przyczynę i ją wyleczyć to podpowiedz gdzie się udać i jak walczyć. Może pomoże to wszystkim, którzy zmagają się z brakiem zrozumienia i prawidłowej diagnozy ze strony lekarzy.

Odnośnik do komentarza

Ludzie dobry psycholog pomaga usunąć większość jak nie wszystkie z waszych objawów. Nie wiem czy to forum jest edytowane ale ewidentnie każdy kolejny post to nakręcanie się na chorobę i pseudo *złote* środki jak się tego pozbyć. Ciężko przyznać się do tego, że coś w naszej głowie funkcjonuje nie tak, najlepiej wymyślić sobie jakąś chorobę i powiedzieć, że ona jest za wszystko odpowiedzialna. Jak robicie tysiące badań i one nic nie wykazują to zaraz pojawia się jakiś post o tym, że to przecież pasożyty są, które można wykryć przez nie wiadomo jak drogie badania albo w ogóle nie da się ich wykryć i dalej tkwicie w martwym punkcie. Polecam wizytę u dobrego psychologa i jak zdrowo nad sobą popracujecie to będzie wszystko OK. Kuracja jest raczej mało przyjemna jak pracujesz nad swoimi emocjami możesz się dowiedzieć mało przyjemnych rzeczy, może być pogorszenie, może nie być efektów. Kiedyś sam wyczytywałem takie *bzdety* na internecie i doszukiwałem się w sobie nie wiadomo jakiej choroby. 2 lata ciężkiej pracy w gabinecie psychologicznym uświadomiło mi że choroba jest ale w mojej głowie a objawy to czysta somatyka mojego organizmu. Więc do roboty za telefon na wizytę do psychologa a nie jakieś dyrdymały, leki złote środki, pasożyty i inne brednie. Ktoś to specjalnie edytuje, żeby nie pojawiły się głosy rozsądku ? żeby ludzie otwierali kolejne podstrony? nie zauważacie tego, że czytając każdą kolejna odpowiedź tylko utwierdzacie się w tym, że *faktycznie* chorujecie na niewykrywalną chorobę? chcecie marnować, życie to dalej się w tym utwierdzajcie, chcecie sobie pomóc to szukać dobrego psychologa! Ja poszedłem totalnie bez przekonania, zapisałem się na fundusz i czekałem pół roku w tym czasie lądują w szpitalu z palpitacjami i innymi bzdetami przekonany, że choruję na nieuleczalną chorobę. Poszedłem i byłem przekonany, że nic mi to nie da. Jestem zamkniętą skrytą osobą i otwarcie na sesji psychologicznej zajęło mi masę czasu. ( teraz żałuję tych zmarnowanych sesji ) myślę, że do końca nie potrafiłem przełamać pewnych barier w 100% zaufać psychoterapeucie i do końca się otworzyć ale te 2 lata skutecznie wyleczyło mnie z mojej nieuleczalnej choroby. Wizyta u psychologa to była jedna z najtrafniejszych w moim życiu. Pozdrawiam i życzę trafnych wyborów.

Odnośnik do komentarza
Gość Czytelnik

Patrząc na swoje *nieuleczalne* choroby również skłaniam się ku tezie, że mają one swoje źródło w psychice. Tomas, mógłbyś napisać dokładniej do jakiego psychologa się wybrałeś? W skrócie, na czym polegała terapia?

Odnośnik do komentarza

18 mies temu przez okr 4-5mies 6 razy ruzne antybiotyki.dzis uczucie zimna,zlewne poty,oslabienie-straszne,w nocy posciel mokra,trudnosci ze snem a ostatnio zabuszenia pamieci,dezorientacja,niwzbornosc ruchuw.zla pam.krutkotrwala.durze zrenice nocami,nieostre,podwujne wiszenie.juz ponad mies.jestem w domu i brak poprawy.dodatkowo bule w nadbrzuszu ucisk na przepone,dusznosc,skursze miesni obwod.bul pod zebrani po lewej str.napecznialy brzuch i meczace gazy,wysokie cisn.w najgorsze dni ok mies temu 110200 i wiecej.myslalem ze to juz koniec... obecnir dieta lekkostrawna,witaminy hepatil probiotyki i lekka poprawa ale ogulnie nadal tragikomedia mam 38 lat,mezczyzna wyniki badan zle,lekka niedokrw,malo czerw,krwinek i hemoglob.podyzszone alat aspat ggtp trujglic.cholest ldl i calkowity.jutro ide do mojego szarlatana...zobaczyny co powie

Odnośnik do komentarza
Gość aniaaniaania

Hej! ja też mam takie same objawy i mam na to pomysl moim zdaniem każdy powinien zrobić sobie badanie na witamine d3 i total u mnie wyszło ostry niedobor a brak takiej witaminki powoduje własnie to o czym piszecie sennosć ,zmęczenie,poty na wszelki wypadek zrobcie i wykluczcie

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Bóle głowy, zawroty, brak koncentracji, zaburzenia pamięci,zlewanie potami, przewlekłe infekcje, osłabienie, słabsze widzenie i niewyraźne. Bóle gardła nie wiadomo skąd -mam to już od 2 lat i nie wiedzą co mi jest. Byłem u psychiatry i ok 2 lat brałem setaloft i faxolet nie ukrywam, że było lepiej ale skutki uboczne ich działania osłabiały mnie potem jeszcze bardziej. przestałem to brać i czuję się tak samo źle. Myślę, że to nerwica lub depresja ale warto porobić jeszcze badania tarczycy i hormonu nadnerczy. A może to osłabiona odporność lub grzybica ogólnoustrojowa ale chyba nie. Nie wiem już co mi jest a mam dopiero 45 lat. Może ktoś z was miał takie objawy Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Też ciągle zwalczam pasożyty, idzie mi raz lepiej raz gorzej. Ale jedno jest pewne, by przejść na dietę rozdzielną, oczyścić organizm z kamieni kałowych (metoda kefirowa czy hydrokolonoterapia...) całkowicie zrezygnować z cukru i wszystkich produktów które je zawierają, ograniczyć mięso (trzeba odkwasić organizm). Bardzo przydatny jest post, gdzie pije się tylko wodę. Trzeba zjadać więcej warzyw, czosnek najlepiej wypala pasożyty. Kasza jaglana czy inna lepiej zastępują ziemniaki.

Odnośnik do komentarza

Dzień dobry. Przedstawię Wam moją historię, która wielu wyda się może absurdalna i niemożliwa, ale to są fakty i ja też musiałam w nie na nowo uwierzyć. Jakieś 4 lata temu na przełomie 2009/2010r. zachorowałam na grypę- przeziębienie? Niby nic- wiele już razy takie coś przechodziłam w moim prawie 40-letnim życiu. W pracy narastała atmosfera stresu- szef przynosił do firmy swoje domowe problemy- rozwód z żoną, wyklęcie córki. Słowem syf i kiła. Staraliśmy się tego nie brać do siebie, ale to nas osaczało. Kryzys finansowy dokładał swoje. Coś dziwnego działo się z moim płucem. Coraz gorzej mi się oddychało. Nie umiałam złapać tchu- w końcu przez przypadek posmarowałam się wickiem i wyplułam olbrzymi skrzep, potem w gardle zaczęła mi rosnąć wielka gula. W końcu w maju ugryzł mnie kleszcz i wtedy wpadłam już w totalną obsesję. Zaczęły boleć mnie stawy, szyja- tak jak Wy zaczęłam chodzić od reumatologa, ortopedy, ginekologa po specjalistę od boreliozy. Przeprowadziłam dziesiątki badań- oczywiście wszystko na swój koszt- bo lekarz rodzinny i wszyscy wyżej wspomniani odsyłali mnie do psychiatry i twierdzili, że powinnam się wyluzować. Od ortopedy i ginekologa usłyszałam wprost- więcej alkoholu i seksu i będzie dobrze. Teraz wydaje mi się to nawet zabawne - wtedy ich nienawidziłam. Zaczęłam nienawidzić także mojego męża i dzieci, że mnie nie rozumieją. W lipcu i sierpniu miałam już tak wielkie bóle stawów i kręgosłupa, że nie byłam w stanie podnieść torebki. Mimo to chodziłam do pracy, bo żaden lekarz nie widział powodu dla którego miałby mi dać L-4. Dla nich byłam okazem zdrowia. A ja codziennie po pracy brałam długi gorący prysznic i kładłam się spać do następnego rana- nie bacząc na to, że mam dwójkę małych dzieci- 5 i 7 lat. Tak trwało do grudnia. Moje dzieci zaczęły się przygotowywać do wczesnej Komunii - chodziłam z nimi na roraty, bo wydawało mi się to słuszne. Może nawet sama- tak bardziej z tradycji niż z wiary, ale byłam tam. I uwierzcie- stało się coś niemożliwego- wszystkie objawy zaczęły mijać. Powiecie, że sobie to wmówiłam. Otóż nie! W tamtym momencie nie wiązałam tego faktu z roratami. Uważałam po prostu, że wreszcie antybiotyki zaczęły działać i pewnie leczenie w końcu przynosi efekty. Potem była Komunia dzieci- nadal chodziłam do kościoła bardziej z tradycji. Byłam ślepa na to co dzieje się wokół mnie- co działo się z moją rodziną. Staczaliśmy się po równi pochyłej do...piekła. Nadal życie pełne materializmu, pogoń za pieniędzmi i ciągle domowe problemy szefa mieszane z firmowymi. Ja stawałam się coraz bardziej wyzwolona i zbuntowana- przecież kobieta w tych czasach powinna być skłócona z mężem wyzyskiwaczem, dzieci to bachory ograniczające wolność. Jednym słowem notoryczna irytacja i wnerwienie. A poza tym ciągła pusta i uczucie, że żadna z kupowanych rzeczy za chwilę nie cieszy, że żadna wycieczka- nawet wyjazd za granicę- to tylko *zaliczenie* tego miejsca i dalej czegoś brak. W międzyczasie brałam udział w seansach bioenergoterapeuty- bo już nawet tam szukałam pomocy. Teraz wiem, że to mnie coraz bardziej otwierało na otaczające zło i niszczyło moją duszę. Latem 2012r wylądowałam przez przypadek- w drodze na wczasy do wróżki. Nie było to celowe. Po prostu, mieliśmy po drodze nocleg i okazało się, że właścicielka kwatery jest ezoteryczką. No cóż uznałam to nawet za ekscytujące. Nie widziałam w tym kompletnie nic złego, choć chodziłam do kościoła i uważałam się za Chrześcijankę. Coś tam sobie posłuchałam, nie brałam tego w ogóle poważnie i pojechaliśmy na drugi dzień dalej. Nie chcę nawet sobie wspominać co się działo po powrocie z urlopu. Moja dusza -otwarta na całe zło była w kompletnym potrzasku. Widziałam i słyszałam rzeczy, które wcześniej jakoś uchodziły mojej uwadze. Doszło do mojej świadomości, że w moim opętańczym pędzie materialnym, kupiliśmy w 2009r. mieszkanie które było lożą masońska. Zrozumiałam, że to że dzieci mówiły po nocach jakieś niezrozumiałe rzeczy i krzyczą w przerażeniu- to nie była padaczka ani niedorozwój układu nerwowego- jak tłumaczą podręczniki, ale jakieś straszne rzeczy dzieją się właśnie obok nas - w tym niewidocznym świecie. Byłam zrozpaczona- chyba Pan Bóg upomniał się o mnie- i codziennie rano miałam w swojej głowie myśl- jakieś hasło, którego nie rozumiałam. Szukałam po internecie. Otwierały mi się niewiarygodne strony, których wcześniej sama nigdy bym nie otwarła. KTOŚ mnie prowadził- chciał, żebym zobaczyła PRAWDĘ. Znalazłam między innymi wyznanie Leszka Dokowicza i wyznanie byłego masona. Może sama nie uwierzyłabym w to wszystko, ale świadkiem tych wydarzeń był mój mąż. Dzięki temu- uwierzył, że nie zwariowałam. Bo gdybym mu to tylko opowiedziała, pewnie by tak pomyślał. To mąż zaproponował mi abym poszła do takiej prawdziwej długiej spowiedzi, tak też zrobiłam. Potem zaczęłam chodzić na msze o uzdrowienie i naprawdę uwierzyłam w Pana. Tak żarliwie jak wtedy nie modliłam się chyba od urodzenia. Błagałam o ochronę dla siebie i swojej rodziny. Błagałam o wybaczenie mojej głupoty, lekkomyślności i pychy. Teraz na każdej mszy jestem NAPRAWDĘ. Nie dajcie sobie wmówić że nie ma szatana. Poszperajcie trochę w internecie. Naprawdę można znaleźć dużo dobrych stron. Powiem tylko tyle, że od tamtej pory nie mam żadnych depresji. Czuję, że moje życie ma sens, kocham moją Rodzinę. Potrafię wybaczać i nie mieć pretensji- nawet do szefa;) Ta kuracja poza tym jest GRATIS.

Odnośnik do komentarza

A ja tez mam podobne objawy.... W zasadzie czuje sie jakbym miała zejść za moment. Od 2010 choruje na nerwice, depresje i ocd... Dzieją sie z moim ciałem dziwne rzeczy, czasami te wszystkie objawy bywają nie do zniesienia, odczuwam ból 24/h, zasypiam z nim oraz z nim sie budze. Mega zmęczenie, tak jakby przepracowanie a wysiłek mam prawie zerowy...tyle co w domu posprzątam, czy pójdę na zakupy. Wczoraj, po bardzo długiej przerwie poszłam na impreZe, nie piłam alkoholu, jedynie tańczyłam... Dziś dosłownie zdycham. Za każdym razem wyniki są w normie, aczkolwiek nie zakladalabym na 100% ze jedyna przyczyna jest mój stan psychiczny...aczkolwiek... Nie miałam robionych wszystkich możliwych badań wiec jakaś tam niepewność jest. Wiem tez, ze psychika ma potężna moc i samym jedynie sposobem myślenia możemy zrobić z siebie kaleki.....

Odnośnik do komentarza

Do EWITY123 Nie widzę nic dziwnego w Twojej historii. Niestety nie mówi się o tym w szkole, w TV, nie pisze się w prasie. Powodów jest wiele- wszystkie złe. Dla mnie to jest oczywiste, że sami możemy się wpakować w różne kłopoty przez zatracenie właściwych wartości i proporcji w swoim życiu. BÓG nie zwalnia nas jednak z samodzielnego poszukiwania i korzystania z otaczających nas JEGO darów. Pewnie dlatego czasami- a może nawet często- egzorcyści odsyłają *pacjenta* do zwykłego lekarza. Zakonnicy zaś leczą siebie i innych przy pomocy ziółek- nie tylko modlitwy. Jednak masz niewątpliwą słuszność, że bez pogodzenia się z NIM trudno wyleczyć cokolwiek, nawet katar, który ponoć sam mija po tygodniu. Okazuje się, że czasami mija a czasami jednak nie- bo na przykład próbowaliśmy go leczyć z pomocą jakiegoś samozwańczego uzdrowiciela lub *leków* obciążonych- potocznie mówiąc- złą energią. Różni bioenergo- czy też ezo- są tu bardzo dobrym przykładem na pójście w niewłaściwą stronę. Pozdrawiam i gratuluję takiej OPIEKI.

Odnośnik do komentarza
Gość wolfgang4

Mam 63 lata, opisywane przez Was objawy zaczęły się u mnie, gdy miałem lat 18. Przedtem często miewałem anginę i musiałem (bo rodzice kazali) brać antybiotyki. Zawsze po takiej kuracji (antybiotyki - czego to ja nie brałem, a potem przez kilka tygodni biseptol lub madroxin), czułem właśnie to wszystko: pobolewanie zatok i w ogóle głowy, obrzęki śluzówek w nosie utrudniające oddech, drapanie w oskrzelach, kaszel, katar, czerwone piekące oczy, chrypkę i totalny brak energii z obniżeniem temperatury, zimny pot o przykrym zapachu. Gdy chodziłem do szkoły, bardzo nierówno się uczyłem: w krótkich okresach zdrowia bardzo dobrze (wygrywałem olimpiady przedmiotowe), a po takiej kuracji przez 2-3 miesiące trudności z najprostszymi zadaniami, niemożność napisania wypracowania itd. Wiązałem to z lekami; intuicyjnie czułem też, że powinienem przestać jeść mięso. Nie panikowałem, bo mimo wszystko, zwłaszcza podczas mroźnych zim czułem się zdrowy i pełen sił. Gdy w 3 klasie liceum wyprowadziłem się od rodziców, wprowadziłem swój program w czyn: zero antybiotyków, zero mięsa. Przestałem też czyścić zęby. Odtąd do dziś ani razu żaden ząb mi się nie popsuł. Wszystkie mam poplombowane, ale wszystkie przed 18-tym rokiem życia. Zęby są żółte i brzydkie, ale zdrowe. Po wyprowadzeniu się od rodziców przez rok czułem się świetnie, aż wydawało mi się to podejrzane: żadnych angin, przeziębień. W klasie maturalnej (4. liceum - tyle wtedy było) miałem wypadek (wybuch), straciłem 2 palce, miałem zabieg w szpitalu. Przed zabiegiem ucięcia sterczących kości, zszycia ścięgna i zaszycia skóry dostałem potężny profilaktyczny zastrzyk penicyliny ze streptomycyną, Palce goiły się długo i z oporami, a wszystkie opisane wcześniej objawy wróciły. Od tamtej pory do dziś trwają non stop. Raz poszedłem z nimi do lekarza. Skierował mnie na posiew z gardła i nosa. Badanie wykazało bardzo liczne kolonie gronkowca złocistego, ale jednocześnie in vitro był on wrażliwy na wszelkie możliwe leki - od biseptolu po detreomycynę. Lekarz (nie ten, u którego się leczyłem dawniej, lecz nowy) oczywiście zapisał mi znów to, co zawsze: silny antybiotyk (rondomycynę) w zastrzykach, potem madroxin. Wiedziałem, że to tylko pogorszy mój stan, więc recepty wyrzuciłem. Postanowiłem z tą przypadłością żyć. Stwierdziłem, że ostry wysiłek, zwłaszcza na mrozie, na kilka dni pomaga - przynajmniej dodaje energii. Ponadto co dzień rano ostra gimnastyka, aż do krwotoku z nosa, a następnie zimny prysznic (zimą - lodowaty). Brak energii sprawił, że bardzo trudno było mi się *przemóc*, ale się przemogłem. I tak to już trwa do dziś. Kiedy mam warunki, by nie zaniedbać *rytuału*, czuję ból, drapanie, pieczenie, ale z energią jest prawie w porządku, z temperaturą też. Da się więc żyć. Tylko, gdy nie mogę rano ćwiczyć i brać lodowatego prysznica, po paru dniach zaczyna mi się pogarszać - wtedy przypominam sobie, że jestem chory. Dodam, że mimo obowiązkowych szczepień, aż 4 razy w życiu chorowałem na błonicę: 3 razy w wieku szkolnym, wtedy leczono mnie oczywiście antybiotykami, a czwarty raz w wieku 50 lat - i wtedy zwalczyłem chorobę sam w ciągu 10 dni. Aby to podsumować - podejrzewam, że najbardziej prawdopodobnym z domysłów jest ten, że przyczyną takich objawów jest problem, z którym organizm nie radzi sobie standardowo (czyli przez gorączkę, stan zapalny, atak białych krwinek). Wtedy próbuje przyczynę choroby (która może być najróżniejsza) *wycisnąć* na zewnątrz przez pot, wypryski, kaszel, katar lub łzy. Ostre ćwiczenia w tym pomagają, zwykle z nosa i gardła usuwam po nich dużą ilość różnobarwnej flegmy, ale potem czuję wielką ulgę. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest sposób dla wszystkich, ale dla 25- czy nawet 40-latków z pewnością tak. Uważam też, że w rozwoju tych objawów mają duży udział antybiotyki, które być może raz na zawsze burzą naturalną równowagę mikroflory w organizmie. Dziś antybiotyki, a czasem też anaboliki, znajdują się w produktach mięsnych i mlecznych z przemysłowych farm, gdzie zwierzęta (co jest okrutne) szpikuje się nimi, by mięso i mleko spełniały nienaturalnie wyśrubowane normy czystości, a zwierzęta szybciej rosły. Ludzi dotkniętych tymi objawami zdaje się przybywać z powodu zniszczenia mikroflory przez nadmiar higieny, który przekroczył granice rozsądku. Może też działać brak pierwiastków, także śladowych, jak molibden czy selen, w pożywieniu. Jeśli się twierdzi, że w szpinaku jest żelazo, to jest to prawda tylko wtedy, gdy żelazo jest w glebie, na której szpinak rośnie. Przed erą kanalizacji człowiek, jak zwierzęta, wydalał to, co zjadał, w pobliżu miejsca pochodzenia pokarmu - tak, że pierwiastki wracały do miejscowej gleby. Dziś pierwiastki wędrują w ściekach do morza, skąd nie wracają na ląd - bo woda deszczowa jest wodą destylowaną. Człowiek zaś uzupełnia w glebie tylko azot, fosfor, potas, wapń i czasem magnez. Gleba i w rezultacie nasza żywność jest więc coraz uboższa w mikroelementy. Tylko w produktach leśnych może ich jeszcze być dostatek: w grzybach, jagodach, soku brzozowym. W związku z tym polecam ściąganie w marcu i kwietniu soku z brzóz (drzewom to nie szkodzi), fermentowanie go w zamkniętych butelkach ze szczyptą drożdży winiarskich i picie. Jest to kwaśny gazowany napój, przydatny do picia przez cały rok albo i dłużej. W tych latach, gdy miałem tę możliwość, czułem się znacznie lepiej. Zachęcam też do siusiania w lesie po spożyciu leśnych produktów, by przynajmniej leśnej gleby nie wyjaławiać. Na koniec uwaga: dziś panuje rodzaj eko-hecy, tj podejmuje się kosztowne działania dla ratowania poszczególnych żywych gatunków *makro*: ptaków, ssaków, itd. Tymczasem prawdziwe spustoszenie ma miejsce w skali mikro, a konsekwencje, w postaci rosnącego procentu ludzi faktycznie niezdolnych do pracy, fizycznej ani umysłowej, to wcale nie problem przyszłych pokoleń, tylko jak najbardziej aktualny. Jest jeszcze jedno,, co chciałbym tu poruszyć. Ludzie rosną coraz wyżsi, co może mieć związek dużą ilością hormonu wzrostu w pożywieniu. Może to wynikać stąd, że hodowcy preferują okazalsze odmiany zwierząt, a te mogą mieć tego hormonu więcej. Wraz ze wzrostem rozmiarów i masy zwierząt hodowlanych, rosną więc ludzkie ciała. Niestety nie rosną natomiast mózgi. Spada więc stosunek masy mózgu do masy ciała. A to właśnie mózg reguluje niemal wszystkie funkcje organizmu. Nie wiem, czy były badania statystyczne, ale wśród moich znajomych rówieśników wyraźnie lepiej się trzymają ludzie niewysocy i drobnej budowy, niż ci *wielcy* Przepraszam za zabranie Państwu czasu i życzę zdrowia oraz silnej woli.

Odnośnik do komentarza
Gość kobieta ki ki ku

Objawy jakie podajecie miałam podobne , wszystko związane było z nietolerancja glutenu, gorączki potliwość wieczne zmęczenie, proszę nie słuchać że przy nietolerancji glutenu muszą być biegunki lub objawy podawane w internecie, przeciwciała na gluten wyszedł mi ujemny wcale nie powiedziane jest że muszą jelita mieć zanik kosmków od 5 miesięcy jestem na diecie coraz lepiej się czuję, przede wszystkim ustąpiło zupełnie zmęczenie wracam do żywych, glutenu świadomie już nigdy nie tknę ,chyba że jakaś wpadka nieświadoma będzie, po kilku latach chodzenia od lekarza do lekarza odechciewało mi się wszystkiego teraz życie moje jest pełne energii ustąpiły stany nerwicowe, gdzie musiałam posiłkować się tabletkami uspokajającymi, jedno opakowanie wystarczało na dwa dni , tak dla ciekawostki powiem że nie jest to łatwa dieta, czasami jest gluten ukryty i nieświadomie zjem to wraca uczucie nerwowości, ale już w małym stopniu, więc wiem że w dorosłym wieku nietolerancja glutenu może w przeróżny sposób się objawiać, jak poszłam na badania genetyczne co akurat w moim przypadku wykazało że posiadam ten gen i Pani doktor przeprowadzała wywiad ze mną , kilkadziesiąt pytań odnośnie glutenu i objawów, na żadne z tych pytań nie odpowiedziałam twierdząco TAK, więc na wstępie powiedziała że to z pewnością nic nie jest z glutenem związane, o dziwo jak po dwóch miesiącach odebrałam wynik i miałam geny odpowiadające tej chorobie sama się zdziwiłam, po odstawienie glutenu po 3-4 tygodniach nastąpiła znaczna poprawa, więc może warto w tym kierunku szukać pomocy, sama jeszcze do dziś nie wierze momentami, szczególnie idąc do sklepu i nie mogę wszystkiego wrzucać do koszyka, ale myśl i wspomnienie bardzo złego samopoczucia utwierdza mnie że gluten nie jest dla mnie. pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×