Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Śmierć po operacji bajpasów


Gość Ania K.

Rekomendowane odpowiedzi

Witam! Pragnę się podzielić bardzo przykrym wydarzeniem związanym z operacją wszczepiania bajpasów. Wydarzenie to dotyczy mojego taty, który w styczniu miał zawał - po przeprowadzonej koronarografii został zakwalifikowany do operacji bajpasów. Miał 2 żyły niedrożne na 80% i 90%, do tego frakcje wyrzutową serca 36% oraz niedomykalność zastawki mitralnej +++. Muszę przyznać, że tata całe swoje życie przejeździł na rowerze, nigdy nie palił papierosów, nie chorował, a tym bardziej nie skarżył się nigdy na serce. Miał 64 lata.. Dwa tygodnie temu poszedł na operację bajpasów w szpitalu w Łodzi na ulicy sterlinga przy północnej. Już po operacji nie było dobrze, gdyż krążenie nie pracowało tak jak powinno, ale lekarze mówili, że nie ma się co martwić bo przecież dostaje leki i to wszystko wróci do normy. W drugiej dobie po operacji został już przewieziony z OJOMu na sale zwykłą - co też było dla nas dziwne bo zazwyczaj dopiero po 3 dobie dopiero przenoszą pacjentów. Od samego początku miał bardzo krótki oddech, non stop czkawkę i był strasznie napuchnięty, na szczęście w ciągu kilku dni opuchlizna opadła a oddech się poprawił. Jednak tata cały czas był bardzo słaby, nie miał ochoty na jedzenie, a temperatura ciała wynosiła równe 35 stopni!! Tydzień po operacji wystąpiła wysoka gorączka ok 39 stopni, wtedy okazało się, że zebrała się woda w worku osierdziowym, ale wciąż lekarze mówili że to nic poważnego, że dostał leki na wchłonięcie tej wody i nie ma potrzeby do zmartwień. Po dwóch dniach gorączka spadła, wtedy to nareszcie wykonali EKG i echo serca - to niesamowite że po tak ciężkiej operacji badania tego typu wykonuje się po prawie 10 dniach!!! Na szczęście badania wyszły bardzo dobrze.. i tu właśnie lekarzy, zaczęła już gubić rutyna. Na dzień następny tata już był słaby, bolały go plecy i ogólnie nie chciał w ogóle chodzić tylko cały czas leżał.. Wszyscy myśleliśmy, że to skutki operacji i że napewno będzie lepiej, niestety kolejny dzień był przedostatnim dniem jego życia.. Czuł się bardzo źle i wyglądał bardzo źle, cały czas odczuwał parcie (nikt z nas nie wiedział, że to są objawy zawału), zgłosiliśmy to wszystko do pielęgniarek, dlatego że lekarza nie mogliśmy znaleźć - pewnie dlatego, że to akurat był dzień kobiet więc pewnie świętowali. Pielęgniarki uspokajały nas, że to tak jest po operacji, że jedni przechodzą ją ciężej a inni lżej i nie mamy się co martwić, powiedziały że przekażą nasze uwagi do lekarza jak będzie obchód - ale obchodu wieczorem już chyba nie było, bo ok 22 godz pacjenci z pokoju wezwali pielęgniarki bo widzieli że z tata jest coraz gorzej. Tata został przewieziony na OJOM, gdzie okazało się że doszło do kolejnego rozległego zawału, że zerwał się bajpas, że zrobił się zator i że nawet wątroba nie pracowała tak jak powinna - DLACZEGO WCZEŚNIEJ NIKT TEGO NIE ZAUWAŻYŁ??? Za 2 dni miał wyjść ze szpitala a przez ich obojętność i rutynę zmarł!! Cała moja rodzina przeżyła szok.. Poszedł na operację po to , aby nie dostać zawału, aby dłużej sobie pożyć, a oni go tam zabili..w środę był pogrzeb.. Do tej pory żałuję, że podjął się tej operacji.. Mam 24 lata i zostałam bez ojca, bez osoby najważniejszej dla mnie na świecie!! Byłam tak z nim związana jak mało kto.. Wiem, że nie powinno się *gdybać*, ale chce Wam wszystkim radzić na przyszłość, aby zawsze dmuchać na zimne, aby być zawsze bardziej przewrażliwionym i non stop chodzić do lekarza (jeśli ktoś bliski przebywa w szpitalu) i być wręcz upierdliwym, aby potem nie mieć wyrzutów sumienia, że czegoś się nie zrobiło...
Odnośnik do komentarza
Aniu, moje najszczersze kondolencje.. ciężko mi sobie nawet wyobrazić, co przeszłaś przez tą sytuację. Szczyt niekompetencji, to prawda. Dramat jednostek jednak rzadko kiedy bywa dostrzegany przez ogół społeczeństwa.. a póki nikt więcej tego nie widzi, to.. umierają następni. Ech.. Ciężko kiedy się o tym myśli.. A jeszcze ciężej kiedy się tego doświadcza. Dziękuję Ci Aniu za wskazówki. Ja mam właśnie teściową w szpitalu przed wszczepianiem by-passów i póki co (a jest przed świętami wielkanocnymi) mało kto wie.. Kardiochirurg będzie dopiero po świętach, więc dopiero wtedy się czegoś dowiemy.. Ale dzięki Twojej uwadze - będę miała oczy i uszy szerzej otwarte.. Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko, Nie poddawaj się..
Odnośnik do komentarza
Dziękuję.. Najgorsze jest to, że zanim tata poszedł na tą operację to troszkę poczytałam na tym forum i również znalazłam nieszczęśliwe przypadki nie udanej operacji..Ale jak to mówią trzeba być dobrej myśli to raz, a dwa że przecież takie nieszczęścia przytrafiają się w 1%.. i niestety tata musiał się do tego procenta zaliczyć.. To co się wydarzyło jest niewiarygodne, ja do tej pory płacze, ale do końca jeszcze w to nie wierzę.. Co innego gdyby odrazu lekarze powiedzieli, że były komplikacje, że np w trakcie operacji już coś poszło nie tak, poza tym zazwyczaj pierwsze 3 doby są niebezpieczne bo właśnie wtedy może nastąpić krwotok itp, a ,mój tata zmarł w 12 dobie - 2 dni przed planowanym wyjściem ze szpitala! Straszne jest to, że nasze życie zależy od innych ludzi tak naprawdę i że Ci ludzie (czytaj: lekarze) czekają tylko na pieniądze, że życie ludzkie nie jest tak naprawdę nic warte a światem rządzi pieniądz!!! Wiem, że nie można generalizować, ale niestety ze wszystkich stron słyszy się podejście lekarza do pacjenta..Poza tym to co się dzieje teraz jest spowodowane właśnie przez ludzi, przez pacjentów, którzy zamiast w dowód wdzięczności za opiekę lekarską powiedzieć *dziękuję* czy nawet podarować kwiaty lub czekoladki to przynoszą pieniądze i to nie małe.. Słyszałam naprawdę o kwotach typu 20-40 tysięcy.. Alu, trzymam kciuki za Twoją teściową - wiem, że pewnie po tym co przydarzyło się mnie też będziesz się stresować, ale mam nadzieję, że wszystko się uda! Pamiętaj aby w pewien sposób *molestować* lekarzy, pytać i jeszcze raz pytać i zadawać mnóstwo pytań, bo oni zawsze uważają, że my jesteśmy laikami i to co mówią i tak nie zrozumiemy więc poczytaj sobie jak najwięcej o bajpasach i pokaż im, że posiadasz dużą wiedzę w tej właśnie dziedzinie. A jakbyś miała jakieś wątpliwości to pytaj śmiało.
Odnośnik do komentarza
witam!Przykro mi Aniu z powodu Twojego taty.Mój tata mam miec operację za 2 tygodnie właśnie w Łodzi.Szukam jakiś namiarów i wogóle chciałabym sie dowiedziec kogo tam polecają a kogo lepiej unikać...na prawdę ludzie startują z taką kasą?To dla mnie szok.Wiedziałam że się daje ale tyle?????????kogo na to stać?Słyszałaś może od pacjentów jakieś opinie.interesuje mnie wszystko.Pozdrawiam Trzymaj się!
Odnośnik do komentarza
Najszczersze kondolencje,bardzo mi przykro! Po przeczytaniu twojego listu jestem w szoku!Weszłam na te stronę,aby zaczerpnąć informacji o bajpasach.Mój tata ma 54lata,3tygodnie wzywaliśmy w nocy lekarza, ponieważ miał bóle i duszności.Znalazł się w szpitalu, gdzie o 7rano został z niego wypuszczony, bez żadnych badań i nie mając jakiegokolwiek powrotu do domu!A gdyby tak padł na chodniku pewnie nikt by mu nie pomógł, bo przecież każdy Polak powie, że to pijak leży i nie warto. W Wielką Sobotę ponowne zdarzenie w nocy-kolejny silny zawał,leżał do dzisiaj w szpitalu w Tczewie o godz. 14 miał być przewieziony do Gdańska-przeczyszczanie żył lub co jest bardziej prawdopodobne bajpasy-lekarze stwierdza to na mijscu.Opieka lekarska jest tragiczna,pacjent jest zostawiony sam sobie i widząc to wszystko to nie dałabym tym ludziom ani 1złotówki podwyżki,a łapówki były,są i będą!Za pieniądze zdziałasz cuda i wszystko przyspieszysz! Nie dopuszczamy myśli, że będzie żle modlimy się i myślimy pozytywnie! Trzymkaj się Aniu i pamiętaj, że tata jest i będzie zawsze przy Tobie!
Odnośnik do komentarza
Jeszcze raz dziekuje Ci za odpowiedz w watku *Blad w diagnozie*. Przeczytalam wlasnie Twoj watek i jestem zszokowana, jak podobnie wyglada podejscie lekarzy w calej Polsce!!! Rutyna, obojetnosc, czesto wrecz arogancja i niestety NIEKOMPETENCJA. A o powyzki walcza! Rozumiem tych nielicznych, ktorzy pracuja ofiarnie, z pasja i sa swietnymi specjalistami. Pozostali, to wyrobnicy, ktorzy chca sie na nas szybko wzbogadzic. Nie umiem jeszcze wybaczyc dr Jagielskiemu z Wroclawia. Nie chce tu opisywac calej drogi jaka przeszla mamusia od wejscia na pogotowie po jej odejscie.. Bardzo serdecznie Ci wspolczuje i prosze Cie, abys sie dobrze przebadala i uwazala na to co jesz. Jestesmy dziedzicznie obciazone i musimy juz teraz przeciwdzialac genetyce = w przeciwnym razie my tez wczesnie kogos osierocimy i pozostawimy w bolu...
Odnośnik do komentarza
Gość gattina
aniu,trzymaj sie,moj tata zmarl dokladnie z tych samych przyczyn co twoj pol roku temu,tez niby doszlo do zatoru swiezo wszczepionego bypassu i ponownego zawalu juz w pierwszej dobie po operacji,wyszedl z tego i 2 miesiace lezal na oiomie,przez miesiac w spiaczce farmakologicznej potem wybudzony i zrobili mu kolejna operacje bo tak jak twojemu tacie zebrala sie krew w worku osierdziowym,po kolejnej operacji stan zdrowia mojego taty drastycznie sie pogorszyl,doszlo do zakazenia jakimis bakteriami i ogolnej niewydolnosci wielonarzadowej po czym moj tatus zmarl,tak samo jak i Ty do dzis zaluje ze poszedl na ta operacje:(tez nie palil i nigdy wczesniej nie odczuwal dolegliwosci zwiazanych z sercem.zachowanie lekarzy ponizej jakiejkolwiek godnosci tak samo jak u twojego Taty,byl dla nich zlem koniecznym bo za dlugo lezal i musieli kolo niego chodzic a my trulysmy z mama im dupe bo ciagle pytalysmy o stan zdrowia taty.lekarz byl na tyle bezczelny ze oznajmil iz robia wszystko co w ich mocy bo przeciez lezy na lozku za 18 tys i pomaga mu oddychac respirator za 60 tys!! to byl szok,a jak zmarl to nie pozwolili nam go zobaczyc i raptem przez tydzien nie bylo kierownika kliniki a tylko on *rzekomo* mogl wydac zgode na zobaczenie taty.po tym jak go zobaczylam w trumnie...to juz pol roku a mam to przed oczami,wiem ze to bylo zakazenie organizmu bakteriami bo tak nie wyglada czlowiek po bypassach,gdybym nie wiedziala ze to moj tata to bym go nie poznala,tak zdeformowanej glowy nie widzialam nigdy,wiekszej niz normalnie jakies 3 razy,calej sinej twarzy z krwawymi wybroczynami i spuchnietej..tego sie nie zapomina nigdy i nie potrafie wybaczyc lekarzom ze doprowadzili mojego tate do takiego stanu.z nimi po prostu sie nie wygra,zeby nie wiem co,bo jeden przeciw drugiemu nie zaswiadczy.rozumiem Cie Aniu jak nikt inny kto nie doswiadczyl smierci bliskiej osoby,teraz 16 maja mija pol roku jak nie ma mojego taty a ja wciaz w to nie wierze,bo poszedl jak twoj z zamiarem poprawienia sobie komfortu zycia a tymczasem to zycie zostalo skrocone w tak okrutny sposob i w takich meczarniach.Trzymaj sie cieplo,twoj Tata napewno jest przy Tobie tak jak moj przy mnie,ja to czuje kiedy On jest blisko mnie,na pewno wiesz co mam na mysli ale to sie czuje,ta obecnosc osoby zmarlej.Jeszcze raz wszystkiego dobrego
Odnośnik do komentarza
Gość Ania K.
Dzięki Gattina! Ciężko jest po takiej tragedii, od śmierci taty minęły 2 miesiące a ja wciąż nie wierzę!!! I prawde mowiąc to czas nie leczy ran, ja coraz bardziej odczuwam jego brak i tesknotę za nim... Nigdy nie zapomnę tego dnia kiedy pojechałam do szpitala i mi powiedzieli, że tata jest w stanie krytycznym!!! A 2 dni wcześniej siedziałam sobie z nim na korytarzu szpitalnym, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, pytałam się jego czy nie żałuje tej operacji itp, to był najpiękniejszy dzień, tak dobrze się czuł, ja obdzwoniłam całą rodzinę z informacją, że tata czuje się bardzo dobrze..A za 2 dni powiadamiałam ich o śmierci.. Jest mi bardzo źle, tata był dla mnie całym życiem, tyle planów miałam z nim związanych, tak bardzo chciałam aby doczekał mojego ślubu, wnuków.. Teraz w ogóle nie planuję, żyję dniem ale mimo wszystko gdzieś jestem obok.. Ja niestety nie czuję obecności taty, nie wierzę, że jest obok mnie, myślę że gdyby tak było to sam też by cierpiał bo wiem jak bardzo mnie kochał.. Jeszcze raz dziękuję za wsparcie i również współczuję Ci..
Odnośnik do komentarza
Gość MaLGORZATA
Droga ANIU , rozumię twój ból.Mój tata również umarł po operacji by-pasów.żył po niej tylko 5 miesięcy.Zmarł nagle , na ręcach mojej mamy.Sama operacja nic mu nie pomogła , czuł się po niej coraz gorzej.Lekarze opowiadali mu bajki , nam zresztą też .MAM do nich wielki żal! TRZymaj się ,chociaż wiem jak ciężko jest z tym żyć.
Odnośnik do komentarza
Przeczytałem ten temat i jestem zszokowany. W maju przeszedlem zawał i natychmiastową operacje pomostowania. Wprawdzie mam to już za sobą, ale gdybym miał teraz po przeczytaniu powyższego poddać się zabiegowi, to bardzo bym się wahał czy w ogóle warto. Bardzo Ci Aniu współczuje. Gattinie i Małgorzacie również. Wypowiadalem się już w tej kwestii, jednak pozwole sobie powiedzieć jeszcze raz, że sprawe skierowałbym do telewizji gdyby ona dotyczyła któregoś z moich bliskich.
Odnośnik do komentarza
ten szpital w łodzi co pisze ania to istny koszmar. mój ojciec przechodzil tam bypasy i także mało nie przypłacił życiem zabiegu. wystąpiły komplikacje w postaci zawalu pooperacyjnego więc jeszcze raz go cięli. długo mój ojciec leżal nieprzytomny i walczył. a lekarze? dla nich było to obojętne czy pacjent będzie żył czy nie, spotkalem się z lekceważącym stosunkiem do mnie jak tylko byłem zbyt upierdliwy i zbyt często pytałem o stan ojca. może dlatego że mam 17 lat (choć na czole napisane tego wieku nie mam) i wydałem im się poprostu gówniarzem. jednak denerwowało mnie to bo miałem prawo się ich pytać tak wiele razy jak uznałem to za stosowne. zresztą moją siostre, która też upierdliwie pytała o stan ojca także olewali mimo że ma 23 lata. oni chyba w tym szpitalu olewają wszystkich. co do łapówek to nie wiem jak jest, ale stosunek do chorego jest poniżej krytyki!!!!! to że mój ojciec żyje to poprostu miał szczescie i nie jest to zasługa lekarzy. a i tak jak wyszedł ze szpitala to mu serce stanęło ale o tym napisałem w innym wątku. jednak wszyscy mamy nadzieje że to już koniec jego kłopotów z sercem i że teraz będzie już wszystko ok.
Odnośnik do komentarza
Moja babcia (68 lat) miała operację wszczepienia bajpasów.Operacja się udała,babcia czuła się dobrze.Po dwóch dniach odłączyli ją od aparatury.W trzeciej dobie poszła do ubikacji.Wychodząc zasłabła,serce przestało pracować-mimo reanimacji babcia zmarła:-((((.Dzis odbył się jej pogrzeb. Jej śmierć była ciosem dla całej rodziny.Przecież po operacji czuła się dobrze!Przed operacją babcia była taka energiczna,żywa, pracowita-po prostu wulkan energii!!!Nikt nie może uwiezyć ze już jej nie ma. Wg nas lekarze zbyt szybko pozwolili jej wstać.Gdyby poleżała jeszcze trochę...Chcieli jej zrobic sekcję zwłok ale nie zgodziliśmy się-i tak jej to życia nie zwróci.Wszyscy myślimy,ze gdyby nie poddała się tej operacji to może jeszcze by żyła.Ta operacja miała przedłużyć jej życie...A ona tak bardzo chciała żyć...
Odnośnik do komentarza
Moja mama 12 lat temu miała pierwszy zawał,14 czerwaca tego roku drugi,po dwóch miesiącach tj.20.08.08 trzeci.Dziś tj.23.08.08 przewieziono mamę ze szpitala w Zgierzu do szpitala im.Biegańskiego w Łodzi,wykonano mamie koronografię,za dwa dni 25.08.08 lekarze postanowią czy mama będzie miała bajpasy czy nie,czy badania na to pozwolą,czy moze inaczej ją będą leczyć...strasznie się martwię..dziś w pracy prawie zemdlałam,biorę proszki uspokajające ale to nic nie daje...nie wiem co będzie...przeraziła mnie historia twojego taty..moja mama ma 54lata,chciałabym zeby doczekała wnucząt w przyszłosci i żeby była na moim ślubie....chciałabym..
Odnośnik do komentarza
Cemeris trzymam kciuki za mame, bądz dobrej myśli Mój tata przeszedł operacje by passów w poniedziałek (18-08) jest po 3 zawałach i koronografi. Do czasu az miał dreny czuł sie słabo, dusił się, nie mógł wogóle oddychac, wczoraj usuneli mu dreny i czuje sie znacznie lepiej, spaceruje, twarz nabrała kolorów i w poniedz czyli tydz po operacji zostaje wypisany i przeniesiony do sanatorium. Jeśli chodzi o opieke w szpitalu to narawde super - Wojskowy szpital kliniczny w Bydgoszczy, lekarze do rany przyłóż, kazdy z rodziny wydzwania tel do lekarzy a oni chętnie odpowiadaja na kazde pytania. Ja jestem dobrej myśli chociaz czytając na tym forum naprawde mozna przestraszyc sie bardzo.
Odnośnik do komentarza
Mój Tatuś 19 sierpnia miał zabieg wszczepienia stymulatora serca (godz. 13:00 - 14:00), a wieczorem o godz. 22:45 zmarł na zawał serca (jak mnie poinformowała pani dr z powodu całkowitego zamkniecia naczynia). A miał to byc tylko zabieg podobno bardzo łatwy i bezpieczny. Tatuś miał wcześniej dwa zawały i zaawansowaną miażdżycę. Przecież ten zabieg miał zapobiec wystapieniu zawału serca, miał wydłużyć mu życie. Oprócz tego, że był kochanym Tatą był także moim przyjacielem, mogłam na niego liczyć w trudnych chwilach a takich było niemało, tak bardzo mi go brak. Jaki to OGROMNY BÓL stracić najukochańszą i najbliższą osobę, przyjaciela.
Odnośnik do komentarza
Doskonale rozumiem co przezywałaś a z pewnoscia jeszcze nadal przezywasz, bo ja jestem tydzien po pogrzebie Taty. Czytając Twoją historię jakbym widziała to co działo się z moim Tatą. Mogę powiedzieć jedno: nigdy nikomu nie polecę Instytutu Kadiologii w Aninie, bo na co napatrzyłam się tam to niekompetencja, rutyna i traktowanie przedmiotowe pacjenta. Zawiozłam mojego tatusia tam by naprawili mu zastawki wchodził o własnych siłach a wywiozłam Go w trumnie. Musiałabym napisać ksiązkę żeby dokładnie opisać to co działo się przez 2 miesiące pobytu w Instytucie. Efekt był taki ze mój tata miał 3 operacje w tym 2 z winy lekarzy, bo pierwszy raz źle założono dreny i zrobił się skrzep w osierdziu, a drugą bo nie wykonano zaplanowanej gastroskopii i w porę nie odkryto że doszło do perforacji w przewodzie pokarmowym i zrobiło się zapalenie otrzewnej. Tata wyszedł z tego zapalenia mimo iż rzekomo był bardzo słaby miał 41 stopni gorączki ale po tygodniu stan poprawił się,. Jednak nie na długo bo nie wiadomo skąd ( nie wiemy bo nikt z lekarzy nam o tym nawet nie powiedział, doczytałam to sama w dokumentacji którą na chwilę zostawiła pielęgniarka) pojawiła się sepsa. Pomijając to ze ukrywano przed nami wiele szczegółow na kazde pytanie a zadawalam je 3 razy dziennie odpowiadano mi stan cieżki bez zmian, nie wspomniano nic o tym że 3 razy doszło do NZK. Ciągle powtarzano nam pacjent potrzebuje czasu, trzeba czekać, a my z mamą czekałyśmy , do konca majac nadzieję. Na koniec usłyszałyśmy slowa: to były komplikacje pooperacyjne, pacjent miał pecha. Nie ma na tym świecie większej znieczulicy niz ta która panuje wsród lekarzy i personelu medycznego.
Odnośnik do komentarza
Anna, współczuje Ci i rozumiem co przeżyłaś.. Ja również usłyszałam, że tata miał komplikacje pooperacyjne, tylko dlaczego nikt nam wcześniej tego nie powiedział?? Nigdy bym się nie zgodziła na operacje gdybym wiedziała, że to tak duże ryzyko!!! Namawiałam tatę, aby poddał się operacji, bo groził mu kolejny zawał, zresztą sam mówił, że ma dla kogo żyć, dla dzieci czyli dla mnie i dla brata..a teraz co?! Minęło pół roku od śmierci taty i po prostu nie chce się w to wierzyć, że go już nie ma.. Nawet nie chce myśleć o świętach Bożego Narodzenia, nie wspominając już o tym, ze zawsze miałam nadzieje, że doczeka się wnucząt, mojego ślubu i obrony magisterskiej.. Jest to największy ból jaki doznałam i mam pretensje do lekarzy, do lekarzy z Łodzi ze szpitala na Sterlinga, który zresztą słynie z przeprowadzania operacji wszczepienia bajpasów i właśnie chyba przez to, że dla tych lekarzy to chleb powszedni i zgubiło ich to.. rutyna.. że każdy pacjent jest taki sam, tak samo reaguje.. NIENAWIDZE ICH!!!!!!!!!!!!! I nie mówię dlatego, że to akurat mój tata zmarł, bo interweniowała cała moja rodzina, że coś jest nie tak, że tata źle się czuje, ale te skurw...... olali nas! A potem zrobią skruszoną minę i powiedzą..no cóż zdarzyło się!
Odnośnik do komentarza
Aniu, bardzo Ci wspolczuje, to jest niewybrazalny bol po stracie najblizszej osoby. Niemoznosci cieszenia sie wspolnymi radosciami. Nawet nie chce myslec, ze to moze i mnie spotkac. Bardzo zaintrygowalas mnie tym, ze stalo sie to w klinice w Aninie. mialam o niej jak najlepsze zdanie. Bardzo prosze o kontakt na moj adres mailowy, moja mam ma na dniach isc tam na By-passy. Krew mi sie w zylach scina jak czytam te wypowiedzi. Moj adres bamata1208@op.pl Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz bardzo wspolczuje.
Odnośnik do komentarza
Basiu, moja historia to koszmar, tu nic nie było tak pięknie jak w serialach , słuzba zdrowia dała się poznac z jak najgorszej strony. Nidy nikomu nie polecę tego instytutu, dlatego ze tam mojego tatę który wszedł o własnych siłach musiałam wywieść do domu w trumnie, ale dlatego także że byłam tam dzien w dzien i apatrzyłam się na wiele , naprawdę wiele złego. Odpisałam Ci na maila. Pozdrawiam Ania :(
Odnośnik do komentarza
Szpital Szterlinga - Łódź. Operacja wszczepienia bypassów. Pacjent - mój tata - lat 52. A do szpitala szedł spokojnie sam - o własnych siłach. Wg lekarzy operacja się udała. Niestety 6 godzin później tata już nie żył. Szkoda że nie trafilismy na ten temat wcześniej. Omijajcie ich szerokim łukiem, jedynie co nam (rodzinie) zaproponowano, to podpisanie rezygnacji z sekcji zwłok. !! Ale nie zostawimy tego w ten sposób.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×