Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Brak tchu i częste ziewanie


rw999

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 21 lat. Niedawno również powrócił do mnie problem z *ziewaniem*. Gdy miałem pięć lat mój ojciec zginął w wypadku samochodowym. Bardzo podcięło mi to skrzydła i gdyby nie moi bliscy, którzy ciągle mówią mi, że za bardzo przejmuję się głupotami, to chyba umarłbym z powodu braku tchu. Obecną przyczyną jest chyba odrodzenie się dawnej miłości :). Nie mam żadnych problemów z wysiłkiem fizycznym. Regularnie uprawiam koszykówkę i dosyć sporo ćwiczę. Jeśli mogę coś poradzić, to chyba tylko tyle, że jeśli byliście dobrymi ludźmi, to po prostu nie przejmujcie się tak śmiertelnie przyziemnymi sprawami, bo jeśli was tu zabraknie to ktoś inny *odziedziczy* ten problem po was. Znam kilka rozwiązań tego problemu jeśli przyczyną nie są wady organizmu. Porozmawiajcie z kimś na jakiś przyjemny temat. Z kimkolwiek i o czymkolwiek. Spędzajcie dużo czasu z ludźmi. Pomagajcie sobie nawzajem. Nie przejmujcie się tym, że ktoś może usłyszeć w miejscach publicznych wasz nierównomierny i głośniejszy oddech, bo nie jest to tak naprawdę żaden problem do zmartwień. Nie chodźcie spać jeśli nie chce wam się spać. Wyzbądźcie się zazdrości i innych zbędnych uczuć. Jesteśmy tylko ludźmi. Każdy z nas trafił na inną ścieżkę nieskończonego prawdopodobieństwa i nie zawsze będziemy w stanie osiągnąć nasze cele. Poszukajcie swojej własnej równowagi. Pozdrawiam. Trzymajcie się mocno.
Odnośnik do komentarza
Gość karolina
Od pewnego czasu nie moge złapac tchu,,,najczesciej jest jak jem. Wtedy robi mi sie słabo(mam wrażenie jakbym o raz za mało oddychnęła). Bardzo mi to przeszkadza. Moja mama mówi ze moze to byc nerwica, ale przeciesz ja mam dopiero 16 lat! Pomózcie co to moze być??
Odnośnik do komentarza
Gość DobryDuszek :)
Ludzie, jak tak dalej pojdzie to nagle okaze sie ze kazdy ma raka,guza i inne duperele. Zamiast siedziec przed kompem z petemw zebach i lykac tony tabletek trzeba ruszyc tylek na podworkow pobiegac troche. I przestancie sobie wkrecac ze to jakies nowotwory. Te wasze zmeczenia i ciezkie oddechy to efekt niezdrowego trybu zycia i tyle. A u innych napewno dochodzi alergia ktora was meczy. Wiem bo mam to samo, myslalem ze dostane zawal a mam ledwo 20 lat nie moglem oddychac itd. A jak sie okazuje, zdrowa zywnosc, zero nalogow, troche ruchu sprawia ze czlowiek zapomina o swoich bolach i zaczyna zyc na nowo. Zamiast biadolic i bac sie smierci lepiej wyjsc na dwor poruszac troche tylkiem :)
Odnośnik do komentarza
Gość musaszi
Hehe, zdrowy tryb życia. Ja mam duże problemy z oddychaniem łaśnie po treningu siłowy, takim domowym dla zdrowia. Trochę poruszam hantlami i później ze dwa tygodnie szukam pełnych oddechów. Jak mi się źle oddycha piję 3 razy dziennie nerwosol i nie wiem czy pomaga, ale przynajmniej nie szkodzi jak tabletki. Też byłem kiedyś u lekarza i powiedział że to nerwica. Tylko ja się pytam , dlaczego zaczyna się objawiać po wysiłku? Spirometrie miałem robioną jak oddychałem bez problemów i innym razem jak oddychałem źle , a badania wyszły dobre. Pozdrawiam. Zdrowia życzę.
Odnośnik do komentarza
Witam serdecznie. Po raz pierwszy w życiu przeczytałam, że takie objawy, jakie nękają mnie od prawie 40 lat, mają też inni. Co pewien czas (niezależnie od warunków atmosferycznych, pory roku, miejsca gdzie jestem i w ogóle każdych innych) dopadają mnie ataki duszności, tzn. niemożność wzięcia tego tak upragnionego przez wszystkich tutaj głębokiego oddechu, wymuszam ziewanie, co nie zawsze się udaje, a ja mam wrażenie, że w którymś momencie uduszę się... Czasami *to* zaczyna się ostrzeżeniem - tj. czuję silne ukłucie w okolicy serca i potem po krótkim czasie pojawiają się te okropne duszności, czasem jednak przychodzą niezauważalnie. Czasami mam też dziwne uczucie rozpierania w klatce piersiowej trwające kilka sekund (2-3 sekundy - tak sądzę) W czasie, gdy dopadają mnie te duszności, jak wieczorem położę się do łóżka i czytam przed zaśnięciem książkę *to* jakby się nasilało, niekiedy wpadam w panikę, mam wrażenie, że nie uda mi się już nigdy *złapać* głębokiego oddechu - jest to straszne... Wczoraj płakałam z tego powodu i miałam wrażenie, że płacz troszkę rozluźnił tę cholerną blokadę w piersiach. Mam też ucisk w krtani, o którym wspomina Ania. Nie zauważyłam natomiast związku między najedzeniem się a dusznościami, ale może nie zwracałam na to uwagi.. Muszę się poobserwować pod tym kątem. Nigdy nie brałam na *to* żadnych leków, nigdy nie była diagnozowana ta przypadłość, ale ja podejrzewałam, ze to coś związanego z nerwicą, choć rodziły sie też obawy, czy to nie jest jakaś wada serca czy problem z płucami (palę papierosy niestety..) Wasze wypowiedzi, mimo zawartych w nich opisów cierpień, uspokoiły mnie trochę... Zrozumiałam, że nie tylko ja mam takie objawy i że najprawdopodobniej *to* jest spowodowane nerwicą, a nie jakąś wadą czy ciężką chorobą serca... Chciałam spytać - czy to, co nas dotknęło jest niewyleczalne? Nikt i nic nam nie jest w stanie pomoc? Ja męczę się już tyle lat, teraz miałam długą przerwę, miałam nadzieję, że może *to* już nie wróci, ale wraca jednak zawsze :( Czasem trwa dwa trzy dni, czasem pięć i dłużej, po każdym takim ataku mam obolałe płuca, plecy... Nikt, kto tego nie przeżył, nie wie, jaka to ulga i błogostan, gdy po kilku czy kilkunastu próbach złapania głębokiego oddechu wreszcie się to uda. Jakby człowiek narodził się od nowa... Pozdrawiam wszystkich *łapaczy oddechu*
Odnośnik do komentarza
Gość urszulka
hejka!!! Widze ze nie jestem sama,ja mam 22 lata, i troche mnie dołuje ze w tak młodym wieku mozna mieć nerwice. Mało tego mam jeszcze zawroty głowy i uczucie senności!! nie wiem o co tu chodzi ale nawet nie mam jak iść do lekarza,ponieważ jestem za granicą!! Mam tylko nadzieje że nie skończy sie to dla mnie żle!!!
Odnośnik do komentarza
Urszulko, u mnie zaczęło się w dzieciństwie, nie pamiętam dokładnie, ale chyba około szóstego roku życia (myślę, że traumy dzieciństwa spowodowały to cierpienie.. :(( ).. I trwa do dziś, a stuknęło mi niedawno 48 lat. Ciężko z tym żyć, ale podobno na to się tak szybko nie umiera... Też, tak jak Ty, w czasie ataków, pojawiających się z różnoraką częstotliwością, jestem senna i miewam (lekkie) zawroty głowy. Dziś, po... chyba sześciodniowych mega-dusznościach czuję się trochę lepiej. I wydaje mi się, że to dzięki temu forum i wypowiedziom ludzi cierpiących tak samo jak ja - uzmysłowiłam sobie, że to chyba *tylko* nerwica i trochę się dzięki temu uspokoiłam. Duszność jakby osłabła. Mam nadzieję, że lada dzień to najgorsze minie.. Ktoś wspominał tu o oddychaniu przeponą. Czy to pomaga? I jeśli tak - jak nauczyć się takiego oddychania?
Odnośnik do komentarza
Gość wanda73
witajcie. kiedys trafiłam na jedną wizytę [na więcej nie było mnie stać] do psychoterapeuty, byl chyba dosyc dobry, bo moj oddech byl już taki,że nie mogłam mowić i cała się trzęsłam. kazal mi przez chwilę oddychać jak najszybciej.płytko i szybko. miałam uczucie zatkania tchawicy na pewnym poziomie, ziewanie często nie chciało tego odetkać, zresztą ja się już tak dusilam,że mdlałam. no i po tym ćwiczeniu oddech się wyrownuje i można przez pewien czas oddychać normalnie. więc przekazuję; szybkie, płytkie oddechy, nie żeby zaczerpnąć powietrza, i dopiero potem oddychać normalnie. moze komuś pomogę-pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Dwa dni temu, dusząc się wieczorem w łóżku, męcząc się okrutnie i nie wiedząc już jak sobie ulżyć, zaczęłam (całkiem przypadkowo, nie wiem skąd mi się ten pomysł wziął) oddychać w taki sposób, o którym pisze Wanda :-) Dziękuję Ci Wando, że o tym napisałaś, bo ja pewnie zapomniałabym o tym swoim doświadczeniu, bo nie uzmysłowiłabym sobie, że takie coś może być pomocne i zalecane nawet przez lekarza. Myślałam, że to przypadek, że po takim właśnie szybkim, płytkim, ale spokojnym oddychaniu zrobiło mi się lżej. Poza tym uspokoiłam się i wyciszyłam. Po dłuższej chwili (nie wiem... kilka minut chyba) mogłam bez specjalnego wysiłku zaczerpnąć powietrza głęboko. Uff... ulga. Potem znów nie wysilałam się, aby chwycić porządny haust, lecz oddychałam płytko i szybko. I wiecie co? To zadziałało - mogłam bez problemu zasnąć, a to wyczyn, jak sami wiecie, nie byle jaki. Skoro psychoterapeuta Wandy zalecił jej takie ćwiczenie i pomogło, to coś musi w tym być :) Ja w każdym razie, będę to stosowała, gdy ataki wrócą, bo na własnej skórze, a właściwie własnych płucach przekonałam się, że może to być pomocne... Choć dziś czuję się już o niebo lepiej, wiem, że duszności wrócą, tak jak wracają z różną regularnością od 40 lat. :( Pozdrawiam serdecznie. :)
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich. Od pół roku mam identyczne objawy- ziewanie w walce o jeden pełny oddech. Boję się, że się uduszę, bo czasami nie mam już sił ,,pilnować* swojego oddechu. Właśnie napisałem maturę i gdy otwiera się przede mną szansa na lepsze życie to cholerstwo zabija mnie od środka. Często faszeruję się lekarstwami nasennymi żeby zasnąć, bo gdy budzę się rano zawsze jest lepiej. Takie ataki trwają około 4,5 dni i wtedy modlę się żeby to nie wróciło... Wraca zawsze, czasami po tygodniu czasami po dwóch, czasami po trzech. Pieprzony bumerang! Czasami w nocy podczas tego okresu kilku dni napadu budzę się i nawet ziewanie nie pomaga, zastanawiam się dlaczego do cholery jeszcze nie umarłem skoro nie czuję oddechu podczas oddychania. Wpadam w panikę i znowu biorę nasenne lekarstwa. Boję się, że kiedyś przedawkuje, bo w takich sytuacjach desperacja sięga zenitu. Mam wrażenie, że lekarze mnie nie rozumieją. Na razie byłem u pulmonologa- spirometria wyszła idealnie. Pani doktor przychyla się do opinii lekarza internisty- być może ma to podłoże nerwicowe. Nie wiem jak będę funkcjonować dalej- tak nie da się żyć. Od wczoraj znowu mam ten piekielny atak dlatego zacząłem drążyć ten temat. Dotarłem tutaj, po przeczytaniu wszystkich postów straciłem nadzieję na powrót do zdrowia. Moje życie nie jest usłane różami ale raczej nie mam jakichś przewlekłych stresowych sytuacji. Między 17 a 18 rokiem życia miewałem czasami potworne lęki o to że moja dziewczyna zaszła w ciąże, to był naprawdę potworny stres, teraz miałem maturę i też się bardzo bałem już od studniówki. Być może to zrujnowało moją psychę. Nie mam pomysłu jak dalej z tym żyć, wiem już, że niczego gorszego nie ma i naprawdę wszystkim wam współczuje. Jak walczyć z wrogiem którego nie da się zdiagnozować? To jakaś paranoja, zły sen.
Odnośnik do komentarza
Witam Was, mam 30 lat, czytając Wasze posty czuje jabym wlasnie czytala o sobie. Problemy z oddychaniem mam juz od dlugiego czasu, a ziewanie od dosyc niedawna. Bardzo czesto dporowadzalam sie do hiperwentylacji, dostawalam ataku paniki, ze sie dusze, dretwialo mi cialo. Straszne uczucie. OStatnio wybralam sie do internisty, ktory przepisal mi lej antydepresyjny - pramolan - stwierdzil, ze mam nerwice. Zastanawiam sie jak bez jakichkolwiek badan, lekarz 1 kontaktu moze wydac taka diagnoze.. Nie wiem co robic, doskonale rozumiem Was wszystkich przez ten cholerne problemy naprawde ciezko jest funkcjonowac. Pozdrawiam serdecznie, Lidia
Odnośnik do komentarza
Dante, Lidia, wiem, jak Wam ciężko, żyję z tym cholerstwem 40 lat... Straszne (oprócz samych duszności) jest także to, że nie wiadomo, kiedy i gdzie to się zacznie. NIC nie ma na to wpływu, ani pora roku - upał czy mróz, ani miejsce, gdzie przebywamy, ani fakt, że pracujemy fizycznie czy też akurat wypoczywamy. Przychodzi podstępnie jak lis i dusimy się przez kilka, czy nawet - jak u mnie bywało - kilkanaście dni. Sądzę, że jedynym wyjściem.. jest przyzwyczaić się do myśli, że to nigdy nas nie opuści. Wiem, że to bardzo trudne i człowiek buntuje się: czemu mnie to spotkało? czemu nie ma na to porządnego lekarstwa? Ja, będąc dzieckiem, gdy to pojawiało się, płakałam i wpadałam w panikę, teraz czasem też płaczę z bezradności i strachu, ale staram się jednak nie wpadać w panikę, bo to jeszcze pogarsza sytuację. Jestem świeżo po ataku trwającym ok.7 dni i mam cichą nadzieję, że minie trochę czasu (a nawet więcej niż trochę..) nim dopadnie mnie następny... Chciałam iść na solarium w któryś dzień, ale musiałam zrezygnować, bo nie wyobrażałam sobie leżenia w zamkniętej kapsule podczas, gdy w normalnym otoczeniu nie mogłam złapać oddechu. Panika na solarium byłaby murowana. Te dni ataków są jakby wyłączone z życiorysu, człowiek nie funkcjonuje normalnie, wszystkie myśli obracają się wokół tak - wydawało by się - prozaicznej rzeczy jak oddychanie. Dla nas w *te dni* to jest temat numer 1 i nie ma nic ważniejszego... :(((
Odnośnik do komentarza
Mam to samo,przyszlo z nienacka po raz kolejny w sumie trwa to juz jakeis 3 lata z przerwami. Ta sama diagnoza u lekarza 1 kontaktu.Nerwy ,stres.Jednak w tym momencie nie odczuwam jakis powaznych stresow chyba ze w podswiadomosci i pomimo wszystko dusznosci powrocily.Dodam ze w moim przypadku uprawiam sport pol profesjonalnie.3 x w tyg pilka nozna 3 x silownia,a to mi cholernie przeszkadza poniewaz nie da sie z tym biegac.To jakby lapanie oddechu ostatnimy silami,strzaszne uczucie. Czytalem caly ten temat jedni pisza,ze to nerwica drudzy ze brak magnezu,astma jescze inni alergia,smutno ze tak naprawde zaden z lekarzy nie jest w stanie zdiagnozowac tego jako konkretnej choroby i polecic konretnego srodka uzdrawiajacego.Poniewaz zycie z ta przypadloscia w momencie kiedy ona sie pojawia to naprawde straszna meka.Wybieram sie na dniach do alergologa przebadac sie pod tym kontem,chociaz watpie zeby to cos pomoglo. Pozdrawiam i prosze wszystkich,ktorym to sie przytrafilo o pisanie o tym,moze wspolnie dojdziemy do jakis wnioskow i pomozemy sobie nawzajem.
Odnośnik do komentarza
Kopyto, proszę, napisz później, co Ci powiedział alergologa. Brak magnezu.. hm.. Ja od jakichś 10 miesięcy biorę magnez, więc nie powinnam mieć niedoboru, a choroba zaatakowała tydzień temu. Alergia to chyba też nie jest (co miałoby być alergenem?, przecież ataki pojawiają się i latem i zimą, wiosną lub jesienią, w podróży i za granicą, w domu - mogą się przytrafić wszędzie i o każdej porze roku, nie ma żadnej reguły) Astma też nie, bo np. nie rzęzimy, nie ma świszczącego oddechu i kaszlu (przynajmniej u mnie). Ja uważam, że to jednak nerwicowe. Miałam trudne przejścia w dzieciństwie, a jednocześnie musiałam (bo tak mnie wychowywano) ukrywać emocje (szczególnie te tzw. złe - złość, gniew itp.), musiałam dusić w sobie uczucia, niemile widziany był płacz, nikt nie rozmawiał ze mną o tym co się dzieje. Już wtedy często nie mogłam złapać tchu, gdy lęk i bezradność mnie przytłaczały... I wtedy też zaczęły pojawiać się pierwsze ataki duszności. To wszystko, moim zdaniem, przyczyniło się do rozwoju tej okropnej choroby :((((( Ja już nie mam nadziei na wyleczenie, boję się tylko, aby z czasem nie było gorzej. Starszy człowiek, wiadomo - serce i wszystkie inne organy słabsze, a tu jeszcze takie straszne ataki duszności... :(((
Odnośnik do komentarza
cześc.u mnie od ok 2 lat jest to samo.był okres ze czułam sie dobrze ale teraz nie biore zadnych leków i strasznie się męcze.z 5 lekarzy alergologów 2 stwierdziło ze mam astme a 3 ze to raczej na tle nerwowym.moje objawy z czasem sie zmieniają.zaczeło sie od tego ze nie mogłam ziewnąć,zaczynałam sie dusić,trzęsły mi się ręcę a czesto całe ciało,miałam suchy duszący kaszel i ciągle kładłam sie spac bo tylko wtedy sie nie dusiłam.oprócz tego zaczełam robić rózne dziwne rzeczy typu codzinne pranie w razie jakby cos mi sie stało(zeby zostały po mnie czyste rzeczy) i ciągłe sie kąpałam w razie jakbym umarła to zebym była czysta(wiem to niedorzeczne).w pierwszej kolejności poszłam do alergologa(bo ciągle nie dopuszczałam mysli ze to moze nerwica)i wypisał mi leki:serevent,alvesco i ventolin(ten ostatni w razie **ataku astmy**.po ok 3 tygodniach miałam odczuć poprawe ale tak się nie stało.dodam tylko ze tydzien byłam w szpitalu.spirometria dobra ale zrobiono mi próbę histaminową która wyszła dodatnia co niby na 100% potwierdza astmę.nie wiedziałam co robić i wkońcu poszłam do psychiatry który od razu stwierdził ze to nerwica lękowa i powiedział ze jeszcze mi tą astmę wyleczy.wyoisał mi leki:lexapro(pół tabletki rano)i mitrastad(ćwierć tabletki wieczorem) i afobam dorażnie na uspokojenie.juz po tygodniu poczułam sie lepiej.oczywiście brałam w tym samym czasie systematycznie leki na astme.ale jestem niemądra i po kilku miesiącach jak było ok odstawiłam wszystkie leki.pół roku miałam spokój a teraz znowu się zaczęło.muszę pójsc do lekarza tylko którego?chyba pójde do obu.pozdrawiam cierpiących.katasrofa
Odnośnik do komentarza
od 3 dni miałam dusznosci, dzis poszłam do lekarza - jednogłosnie NERWICA. Dostałam magnez z b6 (2 x dziennie 1 tabletka), syrop hydroxyzina (3 razy łyżka stołowa) Validol (do 3 tabl dziennie w razie ciezkiego oddychania, syt stresujacej) i jeszcze pomocniczo jesli bede zbyt spokojna/ospała bo hydroxyzinie to syrop neospasmina. Niestety nerwica jest przez sytuacje w domu ktora w ciagu 2-3 lat napewno sie nie zmieni. Oprocz tego powinnam starac sie wypoczywac i robic co lubie i malo byc w domu...eh czy to pomoze? narazie nic nie pomaga. Poradzcie
Odnośnik do komentarza
Witaj Olls :) *Mało być w domu*... Jakąś dziwną radę dał ten lekarz. To co, masz się przenieść na dworzec czy co? ;)) A tak na serio - ja też dorobiłam się tych duszności *dzięki* sytuacji w domu, z tym że było to 40 lat temu, a duszności trwają do dziś... :( Nerwusem jestem mimo wszystko do dziś i byle co wyprowadza mnie z równowagi. Jeśli jednak nie denerwuję się zbytnio, nie przeżywam jakiegoś długotrwałego stresu, duszności nie są tak intensywne. Czasem braknie mi tchu, ale po chwili jest lepiej. Gdy natomiast przez dłuższy czas *mam stresa* jakby powiedział Ferdek Kiepski, to najprawdopodobniej atak pojawi się prędzej czy później i to taki fest mocny i trwający kilka (a nawet kilkanaście) dni :((( Fajnie, że napisałaś, jakie leki Ci zapisał :) Ja Magnez+B6 biorę już dłuższy czas, jestem spokojniejsza, zauważyłam, ale niedawno dopadł mnie taki atak duszności, jakiego dawno nie miałam :( Przed laty brałam neospasminę, ale niewiele to dawało. Tak że wszystkie te leki działają jednak bardzo połowicznie, moim zdaniem. Jak się to cholerstwo człowieka uczepi, to chyba nic nie jest w stanie pomóc tak definitywnie... Niestety. :(( Bo jak tu się w ogóle nie stresować , nie denerwować, nie złościć... A to główni wyzwalacze duszności. I tak w kółko: nerwy, stres - atak, trochę spokojniejsze życie- jakiś czas bez ataku...I raz tak , raz tak.. Eh - ciężka sprawa... Spróbuję jeszcze brać Validol i ten syrop - Hydroxizina, czy one są na receptę? Pozdrawiam :)
Odnośnik do komentarza
Witam. Ja też mam z tym problem.:( Pojawiło mi się to miesiąc temu i do tej pory nie chce przejść. Byłam już u lekarza i miałam robione wyniki, ale nic nie wykryto i lekarz przepisał mi jakieś lekarstwa i miało mi to pomóc, ale ja nie czuje żadnej poprawy jest tak samo. Pierwsze dni jak dla mnie były najgorsze ból głowy, kręcenie się w niej, zmęczenie i brak apetytu. To mi nie dawało spać bo jak nie ziewnęłam to się zaczęłam dusić i to prowadziło mnie do łez. Nie mam już pojęcia jak z tym walczyć, a mam dopiero 16 lat. Zaczęłam więcej przebywać na dworze, jeździć na rowerze, spacerować i uprawiać sporty na podwórku ale jest tak samo. Czy ktoś ma pojęcie jak tego się pozbyć.?
Odnośnik do komentarza
lylypop, ja mam 18 lat - nerwica zazwyczaj jest własnie w wieku dojrzewania, psychiatra da mocne leki otumiajace a nie leczace mojim zdaniem..oprocz nerwicy depresja i zero ochoty na na nic. Ciezko jest, nerwy sa chyba najgorsze w leczeniu biore procz magnezu i tego co wyzej napisałam jeszcze wit. B (w tabl badz drozdzach) i wapno - by wzmocnic układ nerwowy i zioła Melisana Klosterfrau - polecam by te zioła wyprobowac!, ja biore 2 x dziennie i fajnie pomaga by sie nie ziewało, uspokojaja a nie otumania! jest mi lepiej bo juz tak nie ziewam (zawiera alkohol wiec dzieci raczej nie moga), ale coz minimalnie 10 dni trzeba byc na lekach by to zwalczyc te nerwy.. Słucham duzo muzyki relaksacyjnej4, staram sie nie myslec a kiedy dostaje jakiegos ataku z brakiem powietrza biore Validol. A jak u Was??
Odnośnik do komentarza
~olls Uważasz, że powinnam iść jeszcze raz do lekarza po jakieś mocniejsze lekarstwa.? To co mi po pierwszej wizycie przepisał wcale nie pomaga. Mama się mnie czepia, że brak we mnie życia i że bym lepiej się ruszyła, ale tak naprawdę to zaczęłam częściej wychodzić na dwór bo lekarz stwierdził, że jestem nie dotleniona. Myślałam że przejdzie po pewnym czasie i nie martwiłam się tak bardzo. A teraz gdy nie czuje żadnej poprawy boje się. Nawet nie wiem skąd mi się to wzięło i jak to wyleczyć. Nie dawno skończyłam z padaczką i nie chce już więcej żadnych chorób. Jak długo to może trwać ta cała beznadziejna choroba jakimi środkami ją leczyć.? Tym bardziej, że niedługo wakacje a jak jest bardzo ciepło dusze się a nie chce spędzić ich w domu.
Odnośnik do komentarza
lylypop, spróbuj to co napisalam wyzej czyli validol w ataku, te zioła, magnez itp. Nie polecam siegac po mocniejsze srodki bo juz pozniej bedziesz musiala na nich byc a co jesli ci nie pomoga to bedzie zle z wątrąbą.. ja juz calkiem dobrze sie czuje, staram sie duzo relaksowac, nie myslec. Bylam w kinie na komedii i tak mi odrazu odpuscily nerwy, moge zlapac oddech Buziaki
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich bardzo serdecznie. Mam 31 lat i dokucza mi ten sam problem,czyli ciągłe ziewanie żeby zlłapać oddech i atak paniki jeżeli się nie udaje. Równiez robiłam badania,które wyszły w normie i równierz ta sama diagnoza co u Was NERWICA. Pojawila się nagle. Dostałam Xanax,walidol i Sterydy na rozszerzenie oskrzeli. Niestety po Xanaxsie jestem bardzo ospała a mam w domu 6 letnia córeczkę dla której muszę mieć oczy z tyłu głowy. Mam prośbę czy sa jakieś *uspokajacze* które nie powodują senności bo nie mogę sobie na nią npozwolic. Pozdrawiam serdecznie Magda
Odnośnik do komentarza
Witaj Magdo :) Ludzie wspominają tu o Validolu, że pomaga w trakcie ataku. Ja nigdy, przez 40 lat życia z tą wstrętną chorobą, go nie brałam, ale zamierzam kupić. Może pomoże, choćby troszkę... Tobie pomaga? Dziwią i niepokoją mnie trochę te sterydy - jeśli to nerwica, to po co leki na rozszerzanie oskrzeli? I to paskudne sterydy :(( Ale nie znam się, może jednak to coś daje, w końcu lekarz chyba wie lepiej ;) Xanax, o ile dobrze wiem, należy do benzodiazepin i może uzależnić.. Tak że lepiej chyba brać go tylko doraźnie lub przez krótki okres w minimalnych dawkach. Ja na uspokojenie brałam najczęściej ziołowe tabletki, niezbyt rewelacyjnie pomagały, ale jednak trochę wyciszały. Poza tym regularnie magnez - on też ma wpływ na poprawę działania systemu nerwowego. Piję też melisę. Życzę Ci lepszego samopoczucia i... jak najmniej ataków duszności. Oraz radości z córeczki. :) Mila Ps. Poczytaj posty wyżej, jedna z dziewczyn pisze, jak oddychać w czasie ataku duszności - płytko i szybko - aby nie wpadać w panikę i móc w końcu złapać ten upragniony głęboki oddech.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×