Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nie wiem co mi jest ale jest coraz gorzej


Gość Karlton785

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Karlton785

Mam 19 lat, niby jestem zdrowy ponad przeciętnie silny, wytrzymały uprawiam sporty eksremane, Codziennie spędzam min 1h na powietrzu, ale mimo wszystko nie ufam sobie do końca. Od kilku ładnych tygodni nie mogę spać bo tylko jak się położę to w brzuchu zaczyna mi się gotować, odbijać kłuje mnie w plecach za lewa łopatką czasem wydaje mi się ze serce tez. W ogóle mam jakaś dziwna obsesje na punkcie serca ostatnio. Wiem jak to brzmi i sam jestem trochę tym zarzenowany ale bardzo często szczególnie jak leżę to nasłuchuje czy serce mi normalnie bije i czy w ogóle. Czasem dostaje jakiejś shizy i szybko otwieram okno bo robi mi się słabo jak coś jest wg mnie nie tak. Jak jestem gdzieś sam np. w nocy w lesie z psem to nie potrafię iść głębiej w las nie dla tego ze się boje ciemności ale boje się ze nagle cos mi się stanie nie zapanuje nad sobą i nikt by mnie mógł pomoc ba nawet by mnie nie dostrzeżono. W takich chwilach zawsze przygotowywuje sobie telefon żebym miał dosłownie pod palcem "ulubione kontakty". Czasem jak gdzieś wyjdę albo się słabiej czuje to pisze sobie SMS z info gdzie jestem i gdzie idę w notatkach a potem go kopiuję zeby na wszelki wypadek go szybko wysłać do kogoś z rodziny. Tak na prawdę od małego boje się ciemności i tak na prawdę w 99% przeszło mi to jak miałem jakieś 16-17 lat. Przez całe dzieciństwo co jakiś czas śnił mi się ten sam sen kiedy zbiegam z drugiego piętra po schodach i zapalone światło jest tylko na parterze i jak biorę już ostatni zakręt to coś nie określonego mnie dogania i wbrew woli zwalniam i nie daje rady dobiec i się budzę spocony.(nawet jak to teraz pisze a jest 3:30 to musiałem zapalić latarkę, mimo ze mi praktycznie przeszło)Pamietam ze jak miałem Ok 9  to się zastabawialem  kiedy mi to przejdzie( strach przed ciemnością). Zawsze nawet jak chodziłem do liceum musiałem mieć zapalone jakieś światełko nawet prawie nie widoczne żeby nikt w domu mnie o nic takiego nie podejrzewał bo gdyby się to wydało ze się boje ciemności  to bym chyba ze wstydu umarł ale to inna historia, to ustawiałem sobie na mojej "cegle" (komórce) nawet najsłabsza jasność i wyłączałem wygaszacz ekranu. Tak na prawdę nie wiem kiedy mi to przeszło... chyba po tym jak poczulem na  własnej skórze ze są zeczy gorsze od bycia samemu w ciemności w swoim własnym łóżku. Wiem ze brzmi to trywialnie ale to takie nie było. No a jak mi to przeszło to na to samo miejsce strachu wskoczyło coś dziwnego przejawiającego się tym ze jak usłyszę jaki kolwiek nieszablonowy dźwięk ( głośniejszy samolot, śmieciarka w nocy , fajerwerki nie w sylwka, rozpędzający się motor(  w tedy w pierwszej kolejności zdaje mi się ze to syrena alarmowa) to zaczyna mi serce walić jak młotem. Podczas burzy latam od okna do okna z radiem w słuchawkach i czekam czy przypadkiem nie Wydadzą jakiegoś konkretnego ostrzerzenia. Ogólnie sram się prawie wszystkiego co może być niebezpieczne a co ciekawe robię co mogę żeby tego nie było widać, przez całe życie od 6 roku życia udaje twardziela, nic mnie nie boli nic mnie nie rusza, nie potrzebuje nikogo a już na pewno nie potrzebuje dziewczyny,   Wszystko dam radę zrobić zdobyć zwierzynę przeżyć w dziczy ogólnie jestem kompletnie samowystarczalny, ocenami się nigdy nie przejmowałem na nauczycieli zawsze patrzyłem jako na nieudaczników i nigdy nie byli moim autorytetem no i tak mi zostało a w głębi duszy jednak wiem ze robię to wszystko żeby nikt nigdy nie pomyślał o mnie ze jestem ciotą i słabiakiem bo tego bym tez nie przeżył.   Ogólnie to  Z nikim tak na prawdę nie rozmawiam nawet z rodzicami nikomu naprawdę nikomu nie ufam nawet dobrym znajomym i chyba wiem dlaczego. Nigdy nie miałem przyjaciela w podstawówce byłem gnębiony przez wszystkich chłopaków nie tylko z mojej klasy a ze się mnie bali bo już w 4 klasie byłem najsilniejszy w szkole to atakowali mnie grupami i od tylu a potem uciekali, raz po wfie wykręciłem "klasowemu przywódcy" rękę bo mnie już wpienil i wtedy rzuciło się ba mnie z 10 chłopaków.  Po chwili wszyscy leżeli a 10 minut później dostałem opieprz od wychowawczyni bo się poszli poskarżyć.  Wzywali mnie i gnębili tez poza szkoła nawet jak byłem w lesie z psem. W tym czasie poznałem jednego kolegę z innej klasy w sumie mojego dalekiego sąsiada za sprawa naszych mam. Na początku było dziwnie ale po kilku dniach wydawało mi się ze naprawdę świetnie się dogadujemy. Pamietam ze uważałem go wtedy za najlepszego przyjaciela chodziłem do niego do domu on do mnie nawet kiedyś byłem u niego na noc . Aż pewnego razu ba boisku szkolnym się ba mnie z obraził z powodu ze broniłem innego chłopaka ze sporą nadwaga z którego się wyśmiewali i powiedział, wykrzyczał mi przy wszystkich ze tak na prawdę nigdy mnie nie lubił ze kolegował się ze mną tylko dla tego ze jego mama go prosiła. Powiązałem fakty i okazało się to totalna prawdą. Potem wykorzystywał to ci mu powiedziałem jako przyjacielowi przeciwko mnie i dołączył do grona moich prześladowców. Od tamtego czasu Ok. 4 klasy nie zaufałem kompletnie nikomu. Od tamtego czasu z nikim się już nie podzieliłem niczym co było dla mnie osobiste. Od tamtego momentu udaje twardziela którym tak na prawdę nie jestem. Dlatego tez teraz nie jestem w stanie z nikim rozmawiać o tym co czuje co mnie na prawdę boli bo nigdy tego nie robiłem. Jak tylko mam coś takiego powiedzieć zaczynam płakać i nie mogę przestać. Raz zdarzyło mi się cis takiego publicznie wśród moich znajomych których lubiłem i spędzałem z nimi czas. Tak bardzo mi było wstyd i tak tego żałowałem ze nie wróciłem tam przez 3 lata. Wiem ze napisałem dużo i nie liczę ze kto kolwuek to przeczyta i coś zrozumie bo wszystko pisze w skrótach tak na prawdę ale pisze to chyba głównie dla siebie bo nie moge spać i przypadkiem znalazłem to forum, pomyślałem ze choć trochę mi ulży zakąsza ze dziś miałem tak mocne jak nigdy dotąd wrażenie ze gdzieś odlatuje ze nie pasuje do momentu w którym jestem ze go Nie rozumiem wszystko wydało  mi się obce myślałem ze umrę .                   Chyba mam jakaś nerwice nie wiem sam... od jakiegoś czasu tez ciagle coś mi mówi ze na pewno muszę mieć raka i w sunie mam kilka objawów ale i tak z nikim o tym nie porozmawiam nawet z lekarzem bo po prostu to nie jest wbrew pozorom w moim typie wstyd mi i raczej bym nie zdzierżyłem gdyby oka ali się ze to tak na prawdę nic takiego. Kilka temu wyczułem pod prawym sutkiem gulke grodke wielkości mniej więcej kulki od pistoletu asg może trochę mniejszej po Ok 2 latach uderzyłem się lekko w to miejsce następnego dnia sutek mi strasznie spuchł a potem coś z niego ciekło w ciągu  pare godzin ale mało tak ze na bluzce został ślad a ze wcześniej gdzieś przeczytałem ze to może być objaw raka piersi to złapałem trochę schizy i się jakiś przejmuje wszystkim bardzie jest jeszcze kilka objawów które mnie niepokoją ale raczej z lekarka nie porozmawiam i tutaj nawet nie chce mi się tego pisać. Sam nie wiem czy to wszystko publikować nawet anonimowo... brzmi to wszystko chaotycznie ale chyba muszę z siebie chociaż trochę wyrzucić.. najlepsze jest to ze mimo ze to wszystko brzmi nie za kolorowo to raczej mnie nikt o tego typu problemy nie podejrzewa bo zwykle jestem wesoły skory do żartów i ciśnięcia beki może tez dla tego nie chce z nikim gadać bo wtedy wyda się ze jestem jakiś dwu licowy ze w środku jestem jakiś pogubiony roztrzęsiony a ba zewnątrz wyglądam na najbardziej wesołego gościa w pomieszczeniu chociaż to tylko w gronie rodziny lub dobrych znajomych ....  

Odnośnik do komentarza

Hej. Ja tez przekonałam się ze niestety na dłuższa metę nie można cały czas żyć „na fali”, udawać, ze się jest zajebistym, najlepszym, śmiesznym, najlepiej ubranym, sprawiać wrażenie, ze poradzisz sobie z każdym problemem. Z takimi objawami zmagam się od kilku lat. Na początku oczywiscie nie mogłam tego zaakceptować, ze jak to - ja i lęki jakieś ? Ja i psychiatra ? Co powiedzą inni? Moi koledzy koleżanki? Na początku jak jeszcze mogłam jakoś to tłumić ukrywałam- podobnie w nocy ataki kołatania serca na dźwięki różne - standart, myślałam ze tak mam ze to normalne. Ale z biegiem czasu stawało się to coraz bardziej uciążliwe i stwierdziłam, ze musze coś z tym zrobić i się tym zająć.  Czy to, ze powiemy swoim rodzicom co nas trapi, zmieni coś? Nie będziemy już ich dziećmi?  Nie będą nas kochać? A układ nerwowy nie ma prawa czasem szwankować? Gardło, głowa może nas bolec a psychika ma być zawsze perfekcyjna? No nie. Teraz co druga młoda osoba ma problem z nerwicami rożnego typu. Choć sama borykam się z tym już pare lat, to wiem, ze niestety każdy z nas ma coś, nie ma ludzi zdrowych, są tylko chorzy niezdiagnozowani. Jednak jeśli się to pokona, a to jest do zrobienia - to można w życiu o wiele więcej zrobić i osiągnąć niż nie jedna osoba na tym świecie.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×