Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Poranne szybkie bicie serca - dlaczego? nerwica


Gość Zuzka

Rekomendowane odpowiedzi

Kochani, mam nerwicę serca i chyba jkąś lękową. Tak jak większość z was nie wierzyłąm długo lekarzom że to moje emocje rozwalają mi życie a nie choroby więc zrobiłam sobie tysiące badań z nadizeją że coś znjdą dostanę lek i wszystko będzie jak dawniej- spokojniej, spontaniczniej, lepiej.Niestety, lub stety jest wszystko z moim sercem ok.Codziennie towarzyszy mi lęk czy nie umrę, czy nie zemdleję- nie wiem dlaczego ale panicznie się tego boję, wystarczy że wstanę i poczuję lekii zawrót popadam w panikę. Zakołysałąm się kieyś na krzywym krześle nie wiedząc o tym wydawało mi się że robi mi się słabo, wylądowałam na kozetce pielęgniarki z ciśnieniem i pulsem masakrycznym.Nie palę nie piję kawy, rano wstaję i piję melisę, noszę ze soba proplanolol 10 i walidol. Mój problem to poranne szybkie bicie serca, nie wiem jak sobie z nimi poradzić, Męczą mnie już. Jak wstanę pokręce się i około poł godziny zaczyna się, jakbym biegła, dusi mnie w mostku, tłumaczę sobie że się pewnie nakręcam ale jest dyskomfort i już, piję melisę i nie mogę normalnie funkcjonować, czemy tak jest? potem około południa wszystko wraca do normy, nie mam już takich bić, ale lęki i głupie myśli są. Szulałąm przyczyny i wiecie co korzenie są w roku 1990 zdałam wtedy maturę, bardzo się bałam, bardzo przeżywałam piłam mocne kawy, nie spałam, i jak zdałam po kilku tygodniach- chyba zwolniłam tem,po życia- pewnego ranka zrobiło mi sie potwornie słabo serce waliło jak opętane, pjciec zawióżł mnie na pogotowie, podali coś na uspokojenie i przeszło ale lęk jest do dziś, mam 35 lat. Wtedy było gorzej, bałąm się być sama, nie chciałąm iść nawet na studia, wciąż robiło mi się słabo, serce łomotało, rodzice porobili mi badania, byłam u neurologa nawet i wszystko ok poza magnezem- to jego niski poziom mnie wykańczał. Chociaż wiedziałm co się stało nie mogłam już normalnie żyć, lęk przed tym że zasłabnę został. Wiem że łatwo sobie powiedzieć no i co zasłabniesz to cię ktoś podniesie, ale to nie takie proste. Ja się boję ze wtedy to koniec, że zasłąbnięcie to brak mojej kontroloi nad organizmem, Pzrecież ja nawet nie piję alkoholu, piwka bo jak tylko poczuję tę maleńką śrubeczkę to kojarzy mi się z robieniem się słabo.Wykańcza mnie to. Ale podjęłąm walkę, jak robiło mi sią słąbo tłumaczyłam sobie że jestm zdrowa a to tylko wymyśl mojej głowy, zę się nakręcam itd, było ciężko ale pomogło skończyłam studia, mogłam zostawać sama, urodziłam córkę, wyszłam za mąż, ale nikt nie wie co się ze mną dzieje, skrzętnie to ukrywam, bo się wstydzę, wiem że to nie normalne. dalej walczę, stronię od leków psychatrycznych bo te tylko sztucznie zabierają problem, a ja chcę sama się go pozbyć. Nie wiem jak długo to potrwa jeszcze. Moje emocje pwenie by mnieszybciej uzdrowiły gdyby nie fakt, że mama mnie nigdy nie doceniała, zawsze karciła, do dzić we mnie nie wierzy, a każdy sukces to przypadek losu,czuję się do dziś niekochana, ciąglę się kłócimy bo ona we mnie nie wierzy- ma 2 tytuły magistra, szkołę pomaturalną, swoją firmę utrzymuję cały dom.Mąz nie może sobie znaleźć pracy mimo dobrego wykształćenia. On też jest przyczyną tego że jest mi źle. Jest zgorzkniały, nie potrafi okazać miłośći, nie lubi czułości, śmieszy go siedzenie obok i przytulanie się. Czuję ze ma mi za złe że ja zarabiam a on nie- chociaż nigdy tego nie powiedziałam, wiem że małżeństwo jest na dobre i złe. Pracuję po 12 godzin wracam do zimnego męża- nawet sex jest tak szybki bez czułości że tylko marzę o miłości. Rozmawiam z nim ale on nie da dokończyć krzyczy wtedy że ja wiecznie mam jakiś problem. Ale się rozpisałam. Kochani, chcę wam powiedzieć że nerwica to choroba emocji, i u mnie jak widać te emocje są bardzo silne- to konflikt pomiędzy pragnieniami a tym cos ię dostaje. Walczmy razem, wspierajmy się. Pozdrawiam Zuzka
Odnośnik do komentarza
witam mam identyczne objawy jak TY, zawsze rano mnie dopada a teraz juz mam taki etap ze jak jeste gdzies w markecie to tez mnie chwyta-tragedia!!! to samo mam z zawrotami glowy i z fotelami( moja mama taki ma), tez kiedys niechcacy hustnelam sie na nim nie wiedzac o tym -caly dzien chodzilam z myslami e to juz koniec ze mam potworne zwroty w glowie ze zaraz zemdleje i umre....trgagedia, caly dzien zepsuty z powodu takiej glupoty. Dzien zaczynam tak samo melisa Validol jest zawsze przy mnie, pomaga mi na te szybkie bicia nie wiem czy naprawde ale ja w to wierze i mnie pomaga a jak wiadomo wiara czyni cuda, po posilku mi zazwyczaj wali szybko serce -oczywiscie boje sie tego jak nie wiem i zdarza sie ze nie jem bo boje sie tych szybkich bic i efektem tego jest to ze w rok schudlam 17,5 kg!!! praktyczne w dwa miesiace spadlo mi 15kg!!! magnez i potas ciagle o mam za malo!!! tez czuje sie niezrozumiana, gorsza, inna. Mam malego synka ktory w pazdzierniku skonczy dwa latka, walsnie od ciazy sie u mnie wszystko zaczelo, ale z tego co pamietam zawsze juz w szkole podstawowej nawet, sredniej i na studiach musialam wychodzic z zatloczonych miejsc, auli bo zasze robilo mi sie slabo, wlacznie z kosciolem do ktorego przestalam w koncu chodzic bo co niedziela robilam sie blada jak trup....to straszna choroba....pozdrowienia
Odnośnik do komentarza
Barbara wez sie w garsc ja mialam to samo co opisujecie teraz moze moglabys napewma moja corka tez mialam takie same objawy po urodzeniu syna meczylam sie okolo 10 lat tak jak opisujesz nigdzie nie moglam sie ruszyc bo myslalam ze zaraz zemdleje w kosciele musialam stac przy samych drzwiach bo dalej robilo mi sie slabo ale kolezanka w koncu znalazla dobrego psychiatre ktory sie mna zajal nadmieniam ze sama wychowywalam syna i nieraz 2letnie dziecko zostawialam w domu i bieglam do kolezanki aby mnie ratowala taki mialam metlik w glowie albo zamykalam sie w domu to znow uciekalam do ludzi tylko kazda nerwica jest inna nic tu lekarz kardiolog ani inny ja latalam do laryngologa bo zdawalo mi sie ze cos mam w gardle po kilku wizytach u tego psychiatry jestem innym czlowiekiem zyje na luzie a jestem po 14tu operacjach wlasnie w lipcu usunieto mi kwadrat piersi
Odnośnik do komentarza
Dziewczyny, też mam silną nerwicę lękową. Szczególnie ze strony serca - uderzenia dodatkowe i to nie tylko pojedyncze, bóle w klatce piersiowej i plecach, krótkie przeszywania szpadą, długie gniecenia koło mostka, duszności. Mało tego - właściwie każdy sygnał organizmu odczytuję jako ciężką chorobę. Przerabiałam już różne nowotwory, wylewy i ataki. Dodatkowo do tego serca wychodowałam sobie nadżerki żołądka. W efekcie jestem przebadana jak mało który człowiek a pomimio to co parę m-cy powtarzam badania. Samych Holterów mam już ok. 10. Jak więc widzicie jestem niestety hipochondryczką. Pomimo, że sama studiowałam psychologię nie mogę się z tego lęku o życie (bo o to w końcu chodzi) sama wyzwolić. Dwa razy przechodziłam psychoterapię - raz grupową raz indywdualną. W moim przypadku nie odniosło to żadnego skutku. Na szczęście mam bardzo kochającego męża ale dzieciństwo podobnie jak na Zuzce pozostawiło na mnie blizny i to znacznie gorsze. A więc powód nerwicy jest. To nieprawda, że dzieciństwo mija - my nadal jesteśmy skrzywdzonymi dziećmi i nie wystarczy o tym wiedzieć. Ja odnajduję pociechę psychiczną w wierze ale dochodziłam do tego kilka lat. A na koniec coś optymistycznego: moja kochana pani doktor kardiolog, którą nawiedzam co kilka m-cy z tymi samymi wątpliwościami twierdzi, że z takim wariującym sercem (ważne, że echo serca prawidłowe) można żyć 100 lat, arytmia jest paskudnym uczuciem, które doktory też znają ale na nią na pewno nie umrę. Na moje pytanie o wysiłki fizyczne (kocham góry ale wtedy cholerstwo się odzywa) odpowiedziała, że z tym sercem mogę zdobywać Himalaje (a nie mam 20tu lat). Napiszę sobie te i wiele innych stwierdzeń mojej p.doktor (potwierdzone oczywiście u innych kardiologów)na kartce, przypnę w szafce i będę czytała kilka razy dziennie. Bo nie wiem jak dla was ale dla mnie świadomość, że będę żyła jest w danym przerażającym momencie najważniejsza. Pozdrawiam Was serdecznie - w górę serca!
Odnośnik do komentarza
Witam serdecznie przeczytałam o Waszym problemie i mogę podejrzewać, że dotyczy on także mnie. Mam jednak konkretne pytania: 1.Czy wraz z lękiem idą w parze rzeczywiste objawy somatyczne tj rzeczywiście mdlejecie, tracicie świadomość, upadacie lub tym podobne czy do tego jednak, pomimo wszystko,nie dochodzi? 2.Jak radzicie lub radziliście/łyście sobie w samym momencie takich ataków? 3.Czy probowałyście psychoterapii, leczenia u psychologa lub psychiatry i, co dla mnie najważniejsze, czy to daje rzeczywiste skutki i na czym w ogole polega takie leczenie? 4.Czy można się z tego całkowicie wyleczyc? 5.Czy można samemu, bez psychoterapii, pokonać to, bo przeciez to jest stan psychiczny.. Bardzo prosiłabym o odpowiedzi, bo są dla mnie ważne, a na lekarzy internistów, kardiologów, neurologów itp. liczyc nie moge-już się o tym przekonałam..tylko Ci. którzy wiedzą o czym mowa, mogą mi pomóc:] Pozdrawiam i trzymam za Was kciuki:)
Odnośnik do komentarza
Droga Barbaro,nie gniewaj się ale jakoś mi lepiej że nie jestem sama, oczywiście współczuję ale cieszę się z drugiej strony że są ludzie którzy rozumieją ten problem. Pewnie jak bym stała kiedyś obok kogoś kto by miał takie lęki to bym pomyslał że jest poprostu chory psychicznie. Wiesz co wierzę że nam się uda, ale zdajęc sobie sprawę że już nigdy nie będzie tak jak dawniej, beztrosko, spokojnie. Możemy rzeczywiście tylko zmniejszyć objawy ale do jasnej cholery to zależy od nastroju. Dziś nie miałam szybkich bić, byłam szczęśliwa, załatwiłam mnóstwo spraw, cieszyłąm się na widok drzew, kwiatów, krzakó, poszłam z córką na basen, wierzyłam że życie jest piękne i ja niczego się nie boję. Przyszedł wieczór i zaczęło się. Znów bicia, przeskoki, lęki, wsłuchiwanie się w siebie, strach, dlaczego tak jest, od czego to zależy. Czytałąm że to zaależy ponoć od ilości serotoniny- ten hormon powoduje że czujemy się szczęśliwsi, mamy gdzieś problemy. Ja mam 35 lat jestem nauczycielką , mam własną szkołę językową, jestem tłumaczem wszyscy mówią że jestem jak żelazna dama, mam pozycję, jestem silna kobieta, mam dopiero 5 letnią córkę, jedną ciążę straciłam- obumarłą i lekarz kazał czekać aż samo wyleci, nie wyleciało a ja przeżywałam koszmar, wyskrobali i kazali próbować po pół roku. W wieku 30 lat udało się urodziłąm cudowną córkę. Nikt nie wie jak bardzo jestem słaba jak ułomna, jak cierpię- jak już pisałam nikt nie wie o tym co mnie trapi. I tu odpowiedź dla Moni, rzeczywiście nie zemdlałam, nie straciłam przytomności, ale wydaje mi się cały czas że lada chwila to się stanie i co wtedy. Mój mąż wyjechał jestem sama z córką i wiecie co moja chora głowa wymyśla, a jak np się nie obudzę rano bo coś się stanie co moja córka zrobi, ona jest tak ze mną związana- Jezu to chore, nienormalne, ja już nie mogę nie mogę!!!!!!!! przepraszam nie mogę nawet pisać
Odnośnik do komentarza
Droga Agnieszko, nie zemdlałam, nie tracę przytomności, boję się w kazdej chwili że tak może się stać. Radzę sobie sama od 15 lat ( mam 35) ale tak jak pisałam nasza nerwica to konflikt między tym co dostajemy od życia a tym co pragniemy. Ja dopatrzyłąm się mojego problemu u rodziców i u męża- jest kochany dobry dla dziecka, nie pije, ale nie potrafi dać mi tyle czułości i miłości ile chciałąbym, czuję się odtrącona, niekochana, chociaż on twierdzi że mnie kocha, że on nie rozumie co ma zmienić w sobie. Ja nie chcę nawet mu tłumaczyć bo chciałałabym aby to on sam wiedział. moja mama np. bratowa ma 2 dzieci ja 1 i mama wciąż mówi że bratowa to anioł, jak ona sobie z tą 2 radzi, a ja NIGDY BYM SOBIE NIE PORADZIŁA, moje dziecko jest bardzo spokojne i wg mamy to los mi tak dał żadna moja zasługa, córka ponoć jets zmuszana do prac domowych i samodzielności, ja nie potrafię się ubrać, zadbać o dom tak jak mama, jestm syfiarą, bo jak przyjdzie raz na rok to mam akurat gary w zlewie, a bratowa, jaki piękny dom, jak urządzony. Kiedy rozmawiałam że chciałąm wziąć kredyt- to mama dziewczyno- kto da ci kredyt, jak ty go spłącisz, czy ty wiesz w co ty się pakujesz, twoja sprawa jak zwykle- cholera co jak zwykle- niedorajda życiowa czy co. Pisałam już jestem tłumaczem, mam włąsną szkołe jezykową, pracuję w liceum, czy nie można być z takiej córki dumnej, z resztą co ja gadam z każdej córki matka powinna być dumna, nawet tej co sprząta ulice. Mama buntuje mnie przeciwko mężowi- nie trawi go- to są moje rozterki, brak miłości i akceptacji rozrywa moje serce- ona choruje na nadciśnienie odkąd pamiętam bierze leki- imoże dlatego nerwica zaatakowała mi serce bo znam to z dzieciństwa. Aga walczę i nie dam się , są lepsze i gorsze dni- ale jestem pewna że możemy je tylko złagodzić ale nie ywleczymy się do końca to tak jak alkoholicy, anorektyczki, ale nie wezmę żadnych pigułek na psychę. Poszłam raz do psychologa, a ta pani powiedziała że to ja jestem sobie winna bo jestem za dobra dla męża i pobłażliwa dla mamy- koniec znowu zawaliłam wyszłam i już nigdy nie skorzystałąm z żadnej porady. Psychiatra poradził żebym zrobiła u psychologa testy, któe wskażą źródło problemu, ale nie byłam, nie wiem boję się żebym znów nie usłyszałą- jest pani sobie samam winna- Aga ja nikomu nie mówię o tym, jak mnie bierze w domu a jest mąż, lecę do łazienki, zaglądam sobie w oczy- nie wiem dlaczego patrzę czy nie są za białe, liczę puls, idę do ubikacji, trzęsę z się z zimna, i MYŚLĘ O NADCHODZĄCYM KOŃCU, WIDZĘ JUŻ KARETKĘ PANICZNIE SIĘ BOJĘ NAKRĘCAM SIĘ NAKRĘCAM NAKRĘCAM i w koncu smam na siebie wrzeszczę- KONIEC PRZEDSTAWIENIA, weź się w garść- nic ci nie jest- łykam walidol, i udaję że rozmawiam z mężem o tym co ogląda w tv, telepię się całą wtulam się do niego i tak pomaga. W pracy mam pielęgniarkę któa wie że jestem przepracowana dlatego pewnie robi mi sie słabo- ale czy robi- to takie uczucie jakbym słąbła serce wali, strach i strach. Trzymajmy się razem. Dziewczyny piszcie o sobie, poznajmy się, skąd jesteście, napiszcie coś o dzieciach mężach. Wiecie że ja jestem szczęśliwa kiedy znalazłam to forum, jest mi naprawdę lepiej. zawsze mogę tu wejść i jak w pamiętniku opowiedzieć co mnie dręczy- dziękuję wam za to- kocham was!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
Dziewczyny a może się spotkamy porozmawaimy, poznamy się bliżej co wy na to, napiszcie gdzie mieszkacie, moze wybierzemy jakieś środkowe miejsce- takie babskie spotkanie tylko nasz problem jak u psychoanalityka. Monia jesteś psychologiem może spróbujesz z nami takiej terapii, może się uda Co wy na to
Odnośnik do komentarza
Zuzka, jak czytam twoje zwierzenia to też mi raźniej, że są ludzie do mnie podobni. Sprostowanie: nie jestem psychologiem, studiowałam psychologię ale nigdy nie pracowałam w tym zawodzie. Niestety nie wierzę w skuteczność psychoterapii bo mi nie pomogła pomimo najlepszych chęci i starań z mojej strony. Być może pomaga ona tym, którzy nie widzą źródła swojej nerwicy. Ja doskonale wiem skąd się ona wzięła i co z tego? Nie mogę zmienić ani swojej dramatycznej sytuacji dot. domu rodzinnego ani nastawienia do tego. Cóż, mam sobie wmówić, że nie potrzebuję miłości matki i jej akceptacji bo mam 40 lat?! Nie da się! Zawsze będę cierpiała na chorobę sierocą i jeszcze walczyła z własnym sumieniem, które każe kochać i wybaczać. Zuzka, zachęcasz nas do lepszego poznania się. Jestem za. A więc jak napisałam mam 40 lat (nawet ta cyfra mnie przeraża). Mieszkam w Krakowie. Mam 3 córki w wieku: 18, 12 i 5 lat. Moje ciąże były planowane i łączyły się z jednej strony z nasileniem nerwicowych objawów (łącznie z częstoskurczami podczas porodów) a z drugiej strony z moją bohaterską determinacją żeby mieć dużą rodzinę, być matką, której sama nie miałam. Też straciłam jedną ciążę - poronienie samoistne. Wiele w naszym życiu mamy cichych dramatów. O mnie też ludzie myślą jako o kobiecie sukcesu, podobnie jak ty byłam nauczycielką i teraz utrzymuję rodzinę z lekcji j.angielskiego. W dodatku mam naprawdę dobrego męża. Pomimo to myślę, że takie właśnie kobiety cechuje nadmierny perfekcjonizm i przytłaczająca odpowiedzialność za rodzinę - to nam nie pomaga żyć. Teraz w czasie wakacji zamiast wypoczywać zadręczam się myślami o braku pieniędzy, o ciągle nieodpowiedniej (do wypoczynku) pogodzie no i oczywiście wsłuchuję się w objawy. Biczuję się, że znowu wydałam 200 zł na lekarzy a powinnam dziecku kupić książki do szkoły. Sama mam ochotę się kopnąć w ......
Odnośnik do komentarza
Witam ponownie! słuchajcie dziewczyny! każda z Was, jak zauważyłam, miała lub ma jakieś przykre zdarzenia czy to w przeszłości czy teraz, ale jednak ma coś, co niemile wspomina...czytałam wiele opinii osób, które cierpią na nasze przypadłości i często powtarzają się przykre zdarzenia...może więc w tym szukać? podobno psychoterapie o to się opierają.... ale z drugiej strony ciekawe wydaje się to, że w moim przypadku takich rzeczy raczej nie ma! mam 20 lat, rok temu zdałam maturę i to całkiem dobrze, choć przyznam, że był to olbrzymi wysiłek połączony ze stresem. Potem dostałam się na mój wymarzony kierunek, czyli na prawo. Sesje minęły pozytywnie, choć ponownie w olbrzymim stresie, ale czy stres może tak działać? zwłaszcza jeśli prowadzi ostatecznie do pozytywnego rozwiązania? wątpię... nawet ten wysiłek i trud czuję, że został wynagrodzony (średnia 4.59, stypendium, zresztą w szkole zawsze wszystko szło jak najlepiej, uczyłam się z własnej woli, bez presji ambitnych rodziców, czym często tłumaczy się problemy zdrowotne, czy psychiczne tym bardziej:]- mój tato zawsze mi powtarzał, że nawet z dwóją się zdaje:P)W życiu prywatnym nie mam żadnych konfliktów, mam dobrych znajomych, cudownego chłopaka, z rodzicami jak to z rodzicami - raz lepiej raz gorzej, ale jestem jedynaczką, więc nigdy nie było tak na prawdę źle....gdyby nie te objawy, całe moje obecne życiebyłoby cudowne, żadnych zmartwień...jedyne, co można by znaleźć, to konflikt w domu po śmierci dziadka (2.5 lat temu), który dość mocno przeżyłam i właśnie owe starcie rzeczywistości z wyimaginowanym światem - zawsze coś mogłoby wyglądać inaczej, być lepszym niż jest... to mi się często zdarza... na razie moja internistka nie poddaje się, powiedziała, że najłatwiej zwalić na nerwicę, że chce wyleczyć tachykardię zatokową i to musi pomóc...ja w to ciągle wierzę..jestem młoda i słyszałam, że w tym wieku często wychodzą różne choroby, anomalie organizmu, ale bez przesady, żadnych myśli o śmierci!!! wiem, że może łatwo się mówi, ale prawda jest taka, że sami kształtujemy swój los..mamy to, na co się sami godzimy..był okres, że strasznie przeżywałam to, jak obojętny był dla mnie mój chłopak (jesteśmy tazem jakies 5 lat), ale bałam się rozstać z nim, bo zostanę sama, bo co zrobię..nic bardziej mylnego, rozstałam się i okazało się, że jestem szczęśliwsza! a on i tak wrócił..i to zmieniony i lepszy..może to tylko głupie gadanie, pewnie tak pomyślicie, bo macie mężów i cotaka gówniara może wiedzieć...ale człowiek od 20. do 35. roku życia wcle się tak nie zmienia...jeśli jest Wam źle, to zróbcie wszystko, żeby było Wam dobrze..nawet drobiazgi cieszą, a sama zauważyłam, że jak zdarzy się coś fajnego, to nawet objawy mijają, albo po prostu nie myślę o nich... Może tylko tak można sobie pomóc... Ja mam marzenia, swoje plany i nie poddam się tak łatwo... Póki co zmienili mi Metoprolol na Betalock, czyli zmiana niewielka,w zasadzie żadna, łykam magnez, żadnych leków na stany emocjonalne czy nerwice nie biorę, przed psychoterapiami też się wstrzymam.. Pozdrawiam gorąco i cieszę się, że jesteście na tym forum:) PS wczoraj ponownie czułam się słabo- w zasadzie to co zawsze...zobaczymy co bedzie dzisiaj..
Odnośnik do komentarza
Przeptraszam że nie odzywałam się długo a zaproponowałam spotkanie, ja jestem z Gorzowa Wlkp, woj lubuskie, jak widać dzieli nas ogromna ilość kilometrów ale problem ten sam i jakże bliski.Kochani nie daje rady, każdy poranek jest straszny, dzisiaj musiałam wziąć juz proplanolol, nie dział validol ani melisa, a w dodatku czuję jakby coś ciężkiego siedziało mi na mostku. Czy wy macie tak samo?
Odnośnik do komentarza
1.Czy wraz z lękiem idą w parze rzeczywiste objawy somatyczne tj rzeczywiście mdlejecie, tracicie świadomość, upadacie lub tym podobne czy do tego jednak, pomimo wszystko,nie dochodzi? Zauwazyłem, że jedni maja tak inni inaczej. Ja na szczęscie nigdy świadomości nie straciłem, ale na tym forum sa tacy, którym się to zdarzało. 2.Jak radzicie lub radziliście/łyście sobie w samym momencie takich ataków? Gdy pojawia się atak w zasadzie za póxno jest żeby coś z nim zrobić. Trzeba go leczyc objawowo, np. łyknąc tabletkę na obniżenie cisnienia, jak skacze do góry, lub coś na serce, jak świruje. Wazne jest też aby od razu komus o tym powiedzieć, rozgadać się, rozpłakać, zamanifestować od razu rodzące się w nas emocje, by nie nakręcac spirali strachu. 3.Czy probowałyście psychoterapii, leczenia u psychologa lub psychiatry i, co dla mnie najważniejsze, czy to daje rzeczywiste skutki i na czym w ogole polega takie leczenie? Nie wiem jak to dziala ale to działa - podczas jednej z sesji wyrzuciłem z siebie coś, poczym poczułem realna fizyczną ulgę. W ciagu kilku sekund poczulem jak uchodzi ze mnie napięcie i symptomy, ktore mnie męczyły znikły bez sladu na kolejne dwa dni. To było dla mnie niewiarygodne, gdybym tego nie przeżył. Człowiek nie wie jaki jest spiety, dopóki sie nie rozluźni ;) A polega to na głupim gadaniu, tak długo, aż przypadkiem powiesz coś co ma dla ciebie emocjonalne znaczenie. 4.Czy można się z tego całkowicie wyleczyc? Można - tak przynajmniej mówią psychiatrzy. 5.Czy można samemu, bez psychoterapii, pokonać to, bo przeciez to jest stan psychiczny.. Tak. Psychoterapię w jakiejś formie równie dobrze możesz przeprowadzić sama na sobie (co trudne) lub dzięki pomocy kogoś z rodziny, przyjaciela, partnera, duchownego itp.
Odnośnik do komentarza
Witajcie Jak samopoczucie, umnie taie sobie.Moze cos o sobie Jestem z Wrocławia, mam 34 lata, meza i 12 córkę.Od kilku lat sie z tym borykam, nie biore lekow bo sie ich boje ,tylko ziołowe.Mam stwierdzone wypadanie płatka, tak sie zastanawiam czy on był pierwszy czy nerwica?Lekarz mowi ze ten płatek moze powodowac nerwice i kołatanie serca, na to mam propranolol, ale jeszcze go nie brałam jakos samo przechodzi.Byłam kiedy w górach bałam sie wejść pod gore, bo serce waliło jak szalone, ciekawe dlaczego.Nieraz nie moge nawet nic zrobić, aby serca nie waliło, a nie raz duzy wysiłek fizyczny i nic.Czy ono tak samo, czy to nasz myśli je nakrecają.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Właściwie wszystkie nasze posty sprowadzają się do jednego pytania: jak sobie pomóc (najlepiej na stałe a przynajmniej doraźnie) pozbyć się tych sercowych dolegliwości. Mnie początkowo stawiały na nogi wizyty u lekarzy, którzy twierdzili, że to nic groźnego. Po takich słowach chciało mi się żyć, wracałam do domu uskrzydlona, pełna sił bagatelizowałam resztki objawów po czym znikały one całkowicie. Niestety z czasem wizyty u lekarzy, chociaż bardziej specjalistyczne niż tamte pierwsze - przestały mi wystarczać. Ulga trwa coraz krócej, szybko dołącza się wątpliwość czy lekarze czegoś nie zaniedbali, nie przeoczyli. Dlaczego tak jest? Dlatego, że objawy ze strony serca są tak przerażające. Powiedzcie komuś kogo boli ząb, że to nie jest groźne dla życia - czy przestanie go boleć, czy nie będzie szukał ulgi? Potykanie się serca jest cholernie straszące szczególnie gdy jesteśmy sami (np. w nocy) a co dopiero tachykardia czy częstoskurcz napadowy.W dodatku beta-blokery nie likwidują tych problemów skutecznie. Mnie kiedyś bardziej pomagały leki przeciwlękowe np. Neurol lub Pramolan. A były też okresy gdy pomagał dłużej zażywany Koenzym Q10 oraz magnez. Jest jednak coś co do dziś przynosi mi ulgę; wygadanie się a właściwie wyryczenie się w tej sprawie. Mój mąż (o ile jest w domu) jest świetnym obiektem. Jeśli możemy wychodzimy wieczorem na spacer po osiedlu, jest ciemno, nikt nie widzi moich łez, mogę nie tylko się wyżalić ale i wyzłościć na ten mój krzyż. To naprawdę pomaga. Mąż zawsze wierzy, że jestem zdrowa tylko znerwicowana, umie podać przykłady wspólnych znajomych, którzy pomimo rzeczywistych chorób serca i poważnych operacji podejmują z sukcesem większe wyzwania (wyzwanie to np. dalszy wyjazd lub choćby zakrapiana impreza). Poza tym unikam oczywiście sytuacji, które u mnie sprzyjają wystąpieniu objawów tzn. nie usypiam na lewym boku, staram się jeść często i to ciepłe posiłki (bo głód wzmaga moją arytmię), już od września ubieram się cieplej (bo zimno też wzmaga), wolę się aktywnie wkurzyć niż tkwić w pełnym napięcia oczekiwaniu czy lęku, a w chwilach gdy czuję najwięcej dodatkowych uderzeń wstaję z fotela (tam mnie najczęściej dopada) i wykonuję jakieś domowe prace. Generalnie zauważyłam, że podczas aktywności (większe tętno i ciśnienie) jest mi lepiej niż podczas odpoczynku. To tyle moich obserwacji co do radzenia sobie z objawami arytmii. Napiszcie coś o swoich.
Odnośnik do komentarza
Witaj Monia U mnie jest podobnie, jak zaczyna walic mi serducho,a najczesciej z rana po śnidaniu staram sie nie siedzieć, tylko coś zaczynam robić, jakoś przechodzi.Boje sie przeziebień bo one zle wpływaja na moj i tak zły stan,staram sie nie przeziebiać. Coż moge dodać, zle zyje sie z nerwicą,wiele fajnych wyjazdow i spotkan musiałam odwołac,przez tą *n*.Czasami to ona rządzi naszym zyciem, ale nie wolno sie poddawać.Raz jest lepiej raz gorzej.
Odnośnik do komentarza
hej dziewczyny! wiecie co.. jak tak czytalem Wasze opowiesci o tym co sie z Wami dzieje to az mi sie lza zakrecila w oku... ja mam 29 lat i mam te same problemy co Wy.. lek, dodatkowe skurcze nadkomorowe i cala masa innych dolegliwosci... ehh.. chcialem Wam tylko powiedziec ze jestem z Wami, naprawde.. czlowiek dopiero zdaje sobie sprawe z problemu kiedy sam go doswiadczy... jestem z Legnicy i bardzo chcialbym sie z Wami spotkac i porozmawiac o tym wszystkim.. serdecznie Was pozdrawiam dziewczyny. Artur
Odnośnik do komentarza
Czesc dziewczyny! Przeczytalam wiekszosc waszych wypowiedzi i podpisuje sie pod nimi. W piatek ide do lekarza psychiatry zeby w koncu wziac sie za siebie i zaczac cos robic z ta nerwica. Co do dziecinstwa to tez uwazam ze nie konczy sie ono z osiagnieciem wieku 18 lat. Od 2 lat mieszkam za granica gdzie pracuje. Mam 26 lat.Moj wyjazd nie byl akceptowany przez rodzine ale mimo wszystko postawilam na swoim.Jednak stress ktory przezylam w ostatniej pracy oraz zwiazek w ktorym tkwilam przez dluzszy czas tak wplynal na moja psychike ze w koncu postanowilam zostawic prace i wrocic na miesiac do Polski. Jestem teraz na tzw.wakacjach u rodzicow.Moja rodzina nic nie wie o chorobie bo nawet nie wiem czy ich to obchodzi.Od kiedy tylko pamietam zawsze wymagano ode mnie perfekcjonizmu, ktorego czasem nie potrafilam im dac. Po czesci sama troche przyczynilam sie do tej choroby bo czasem nie potrafilam powiedziec sobie dosc czy to z praca czy nauka.Teraz zastanawiam sie czy zostac w kraju i tutaj szukac pracy czy tez sprobowac jeszcze zostac przez jakis czas za granica.Nie chcialabym dac chorobie za wygrana ale nie wiem jak z nia walczyc...Moja mama ma klopoty z tarczyca i w zwiazku z tym miala rowniez objawy podobne do moich.Niestety ona uwaza ze ja jestem za mloda ze chorowac uzaleznia chorobe od wieku ale przeciez to nie ma znaczenia.Rodzice traktuja mnie czesto nadal jak mala dziewczynke i czasem nie mam sily im udowadniac ze juz nia nie jestem.Meczy mnie to strasznie.Czasem czuje ze jakby mogli to zamkneliby mnie w klatce i sie przygladali na mnie codziennie.Wiem ze teraz przechodza trudny okres bo razemz z moim rok starszym bratem po prostu doroslismy i nie potrzebujemy az takiej pomocy jak poprzednio.Jednak ciezko jest im to zrozumiec.Jak moje poprzedniczki jestem uwazana przez znajomych za kobiete sukcesu,a przez rodzine czuje sie niedoceniana.Pracowalam dosc ciezko za granica przez ok 2 lata bo chcialam nauczyc sie jezyka i zdobyc doswiadczenie.Zdobylam nawet prace w swoim zawodzie,niestety po kilku miesiach musialam odejsc bo choroba zaczela dawac o sobie znac a ja nie umialam sobie z nia radzic.Srodowisku w ktorym pracowalam bylo dosc nieprzychylnie i nie wytrzymalam napiecia tam panujacego.Teraz jak wspominalam staram sie odpoczywac i juz umowilam sie na wizyte u lekarza w piatke zeby zaczac ukladac sobie na nowo w tej glowie. Czesto przebywam w Warszawie,gdyz tam studiowalam i mam wielu znajomych.Jesli ktoras z Was dziewczyny chcialaby sie ze mna spotkac to chetnie przyjde na spotkanie. Serdecznie pozdrawiam,3majcie sie cieplo! Renata
Odnośnik do komentarza
Dziewczęta Drogie! Miałam - i mam - to samo, co wy. Tzn. Częstoskurcz, dodatkowe skurcze komorowe, wiotki płatek (jak to ładnie brzmi...). Jak się dowiedziałam, że jestem chora na serce, przerobiłam ciężką nerwicę lękową, napady paniki, wyjazdy na pogotowie. Żyłam w ciągłym napięciu - znacie to: tak się koncentrujesz na sobie, czekasz, że zaraz się coś złego z tobą stanie i oczywiście umrzesz. Dramat. Chodziłam do psychiatry, leczyłam mnie lekami antylękowymi (seroxat chyba). Lęki mijały, a jak odstawiałam leki - wracały. Byłam na skraju załamania. Bałam się wychodzić zdomu, spotykać z ludźmi. Nie spałam przez całe noce i tylko czekałam: właśnie za chwilę na pewno serce mi się zatrzyma i będzie koniec. A że mieszkam sama... rozumiecie. Nie miałam już siły, nie wiedziałam, co robić. Chodziłam blada, niewyspana, przerażona i mało towarzyska. Szukałam na temat lęków informacji w internecie i znalazłam książki o tym, o leczeniu, terapii itp. Spróbowałam, kupiłam kilka książek do autoterapii, zmusiłam się do ich przeczytania, przerobiłam większość ćwiczeń - i stał się cud!!! Nie mam napadów lęku - a jeśli się pojawiają - bo czasem, jak mi serce szarpnie czy przyśpieszy, to jednak coś tam mną zachwieje w środku, ale umiem już sobie WYTŁUMACZYĆ, umiem sobie poradzić, umiem zwalczyć. Naprawdę, jest coraz lepiej. Dziewczyny, spróbujcie same. Z książki wybierzecie sobie, to, co was najbardziej dotyczy - i dacie radę, naprawdę, tylko trzeba spróbować. Poranne przyśpieszenie tętna - też to mam, a jakże! Nie przejmować się, to efekt niedobrego funkcjonowania hormonów. Przyczyną może być tarczyca - ale trzeba to zbadać. Dodatkowe skurcze - taka już nasza uroda, trzeba je pokochać (wiem, że nie jest łatwo) i z nimi żyć. One neaprwadę nie są groźne, szczególnie jeśli bierzecie leki i jesteście pod kontrolą lekarza. Trzymam kciuki i życzę wyjścia z mrocznej strefy lęku!
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×