Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

abcccc - hej ;) ciężko jest samej, ale tak prawdę mówiąc, nie jestem sama, nie mam faceta, ale mam rodzinkę, super rodziców, braci, bratową, chrześniaka, znajomych, bo przyjaciele to za duże słowo. Dzisiaj sobie myślę, że na faceta przyjdzie widocznie czas... chociaz nie codziennie mam takie pozytywne mysli. Osobiscie uwazam, ze da sie to samemu pokonac, ja juz dlugo z tym zyje, dwa lata... szmat czasu. Jednak sama probowalam sobie poradzic, ale sie nie udalo. Ale czytalam duzo na ten temat i sa osoby, ktore same walczą, same sobie radzą. Moze napisz cos o sobie wiecej, rozumiem, ze czytasz Nas od jakiegos czasu...;)
Odnośnik do komentarza
Bo wiesz, brakuje takiej osoby szczegolnie wieczorami, gdy siedze przed kompem, albo telewizorem, ale moje dobre kolezanki, tez jeszcze nie maja kogos, czasami myslac o tym, latwo to przelknac, ze i ja kogos nie mam. Wkurza mnie jednoczesnie, ze na wesele musze brac kolege, ze na dyskotece musze patrzec na te pary i to powoduje we mnie jakis lek, ze moze nikogo nie znajde. Ale ostatnio psycholog mi powiedziala; Magda, a dlaczego niby mialabys nikogo nie znalezc? No dlaczego niby? Nic Ci nie brakuje, fajna, ladna dziewczyna. Jakos tak wzmocnily moze mnie te slowa, niby wszystko się wie, ale tak trudno to wszystko w glowie ulozyc i wbic do glowy, pozdrawiam Cie cieplo, glowa do gory!!!
Odnośnik do komentarza
Aniu aabbcc33... witaj na forum.ja też jestem względnie nowa i na forum i w nerwicy.Nie bój się.Przede wszystkim najpierw musisz się uspokoić.Przechodziłam to samo.Każdy mi mówił uspokój się,weź się w garść, a mi problem sprawiało wstanie z łóżka i zajęcie się dziećmi.Ale to prawda.Grunt to uwierzenie że wszystko się ułoży i dasz radę.Ja z wizytą u psychologa zwlekałam 2 lata.Bałam się że lekarz mi powie,że jestem wariatką,że zamkną mnie w psychiatryku.To była zła decyzja.Niepotrzebnie się tyle męczyłam.Może to zabrzmi wyniośle i patetycznie,ale ta pani doktor postawiła mnie na nogi i przywróciła życiu.Masz rację to nie jest to samo życie i nie oszukujmy się - nigdy takie nie będzie,bo zawsze gdzieś czai się jakiś lęk,ale można z nerwicą żyć, tak jak z padaczką, cukrzycą czy innymi chorobami.Moim zdaniem, najważniejsze jest żeby się z tą chorobą zmierzyć,oko w oko,stanąć naprzeciw lekarza wyrzucić z siebie cały strach obawy i inne takie, a potem wziąć na klatę całą resztę i żyć. Ja mam nerwicę mój tato cukrzycę,stresu mam masę,bo mieszkamy razem.Kiedyś karetki pogotowia jeździły na zmianę raz do mnie raz do taty.Z czasem trochę się poukładało z moją chorobą,bo wcześniej dostawałam ataku paniki jak tato zapadał w śpiączkę cukrową.Teraz jestem w stanie mu pomóc.Będzie dobrze Aniu,tylko daj sobie szansę i sobie pomóż.
Odnośnik do komentarza
Hej Dziewczyny i Chłopaki... Dawno mnie nie było! U mnie niby wszystko po staremu, niby jest ok i nauczyłam się żyć z moją nerwicą ... w życiu mam nachrzanione i jakoś tak sobie leci raz lepiej raz gorzej. Pisze do Was bo ostatnie kilka dni znów dopadły mnie ataki, tu ucisk w głowie, tu coś tam drętwieje i zaczełam się nakręcać... A jeszcze jak zawsze przesuszona sluzówka w gardle wiec nieustannie boli... Ostatnie trzy dni zwiedziłam już sieć i oczywiście wiele *brzydkich* rzeczy wyczytałam żeby się bardziej ponakręcać... Mam do Was jednak pytanie, czy trafiło się wam kiedyś tak, że kiedy wkręcacie sobie coś, np. jakąś dziwną chorobę, w tym samym dniu, albo dosłownie na dniach, np w TV itp. bedzie leciał jakiś dziwny program, lub film związany z tą chorobą... No i oczywiście wtedy to już wogóle wkręt na amen... Bo jak to jest, że takich filmów/programów nie puszczają nigdy przez cały rok, a tu jak człowiek ma mega wkręta, zaczyna oglądac film wszystko pięknie i ładnie aż tu nagle w tym filmie ktoś okazuje się mieć problemy z jakąś przypadłością, o której dziwnie w panice człowiek czytał do rana w sieci, i chciałby zapomnieć na chwilke zeby sie wyciszyc a tu masz! .... Ja tak właśnie przed chwilką miałam, miałam dzisiaj iść na badania, bo wkręt już max, ale musiałam je z przyczyn pracy przełożyć, i jak się chciałam wieczorkiem wyciszyć i puściłam fajny film, to nagle w filmie taki klops.... Dlaczego, no dlaczego tak jest??? .... ech.... Pozdrawiam wszystkich, trzymajcie się, miłej nocki!
Odnośnik do komentarza
jahtiel mam na imię ewa i miałam tak kilka razy.pierwszy raz pamiętam do dzisiaj a minęło od niego prawie 6.5 roku.gdy zaszłam w ciążę okazało się że ze względu na wadę wzroku powinnam mieć cesarskie cięcie tym bardziej,że to była ciąża bliźniacza.pomyślałam - nie ja pierwsza nie ostatnia.mama miała, kuzynka... jakby to operacja,a nie poród,ale przecież co się może stać.i się zaczęło - włączam telewizor a tu kroją babkę na stole przez cesarkę, wygląda to okropnie, krok po kroku... kobieta dostaje narkozę coś idzie nie tak.potem biorę gazetę,żeby oderwać myśli a tu artykuł miesiąca - kobieta przy porodzie po znieczuleniu zewnątrzoponowym stała się warzywem.włączam radio a tu podobnie.czułam się z tym bardzo źle,nie wiedziałam czy to aby nie jakiś znak.myślałam,dlaczego akurat będąc w podobnej sytuacji ciągle pojawia się to natręctwo złych wiadomości.i wstyd się przyznać,ale ja stara baba dałam się wkręcić w tę paranoję że zrobiłam wszystko,aby rodzić naturalnie.z perspektywy czasu wydaje mi się to głupie i nieodpowiedzialne,bo wzrok mi się trochę pogorszył od wysiłku przy porodzie,ale co poradzić z głupim nie wygrasz.z tym głupim to o mnie,żeby nie było.
Odnośnik do komentarza
z tym wkęcaniem to i ja tak miałam. normalnie to człowiek puszcza informacje o chorobach mimo uszu, ale jak sie czegoś boi to wtedy automatycznie wyłapuje wszystko na ten temat i przez to lęk rośnie w siłę. U mnie tak sobie. Kichy mam ściśnięte, głowa pęka, czuję potworne zmęczenie jakby kto ze mnie wypompował resztki sił, śpię słabo, jednym słowem nerwica u mnie w natarciu. Trochę stresu z ostatnich dwóch lub trzech tygodnii i lęki sie odzywają. W duzej mierze wszystko wynika z braku porozumienia z małżonkiem. Jak byłam młoda i głupia to wierzyłam w to, że dwoje dorosłych ludzi którzy sie kochają i pobierają mogą *góry przenosić*, zawsze na siebie liczyć, być dla siebie wsparciem, pomogać sobie na wzajem, itp. itd. Dziś po 5 latach małżeństwa wiem ,ze tak jest tylko w bajkach. O wszystko trzeba walczyć i prosić. Niby małżeństwo a jest sie samotnym. I mi sie juz nie chce czasami wysilać. Z przemęczenmia brakuje mi cierpliwości do własnych dzieci i sił do zajmowania sie domem. Ostatnio mam gorsze dni. Czuję sie bezsilna i bezradna na to wszystko. :(
Odnośnik do komentarza
Witam kochani Wreszcie działa mi internet, od wczoraj miałam z nim problem. Chę się z Wami podzielić wiadomością, że dzisiaj moja córcia właśnie kończy 18 lat ! Z tej okazji miała fajne wydarzenie, mianowicie....... Moja mama czyli babcia mojej córki wysłała smsa do porannego programu w jednej ze stacji polskich tv, oczywiście smsa z zyczeniami urodzinowymi, ta stacja ma taką opcję, i z ponad kilkudziesięciu smsów wybrali własnie tego od mojej mamy. Redaktor zadzwonił do mojej córki, (program na żywo) i złożył jej życzenia od babci, chwilę porozmawiał i oczywiście dostała prezent od tej stacji który ma dostać pocztą. Najśmieszniejsze, że to było rano a moja córka spała, telefon ją obudził i była baaaardzo zaskoczona he he he., ja zdążyłam oglądnąć w tv, mama mnie uprzedziła, że wysłała smsa, aczkolwiek nie bardzo wierzyłam, że akurat do niej zadzwonią :) Także, fajnie zaczęte urodzinki. A teraz do Iwonki, kochana tak się cieszę, że się odezwałaś, już się martwiłam o Ciebie. Pamiętaj Iwonko, że po każdej burzy świeci słońce , i u Ciebie też tak będzie. Kochanie dobro powraca i zostaje wynagrodzone, doczekasz się i Ty, jeszcze wszystko będzie dobrze, zobaczysz :) Trzymaj się słońce. Dziewczyny, ja też się tak wkręcałam i od razu miałam wszystkie objawy choroby, szczególnie byłam przewrażliwiona na raka, coś było nie tak, od razu bałam się najgorszego, teraz jest troche lepiej ale też nie czytam i nie doszukuję sie objawów, niestety my nerwicowcy jesteśmy nadwrażliwi....... Renka, faceci to zupełni inny gatunek człowieka :) Z czasem się przyzwyczaisz do tego, chociaż wiem, że to nie takie proste. Ja wolę zrobić sama niż ciągle powtarzać, już nawet zdarzyło się, że wierciłam dziury w ścianie na obrazki bo nie mogłam się doprosić, ciągle było jutro.... Też się wkurzałam tak jak Ty, teraz już machnęłam ręką , szkoda nerwów, ale ja już mam dorosłe dzieci to też inna sprawa. Ale nie poddawaj się Renko, buziaki. Freciu, ale Ci dobrze, dopiero wróciłaś i znów sobie jedziesz. Zazdraszczam Ci kochanie :) Madziu, jasne, że znajdziesz sobie faceta, piękna, młoda, mądra, wrażliwa.........aż jestem ciekawa który to będzie tym szczęściarzem i Cię w sobie rozkocha :)) Wszystko jest nam pisane i dla Ciebie też pewnie los coś zaplanował, kwestia czasu kochana, buziaki :) Mała_geniu, jak Ty się czujesz kochana ? Muszę iść, mam masę pracy, buziaki dla wszystkich.
Odnośnik do komentarza
Witaj Jahtiel.Witam Wszystkich. Jesli chodzi o Twoje pytanie :Mam do Was jednak pytanie, czy trafiło się wam kiedyś tak, że kiedy wkręcacie sobie coś, np. jakąś dziwną chorobę, w tym samym dniu, albo dosłownie na dniach, np w TV itp. bedzie leciał jakiś dziwny program, lub film związany z tą chorobą... No i oczywiście wtedy to już wogóle wkręt na amen... Odpowiem Ci na to pytanie tak ( gdyz dzis jestem pewna jednej prawidłowości).Nerwica lekowa jest zaproszeniem od Zycia (naszej Duszy) dla nas na lekcje odwagi ,tak jak depresja to zaproszenie na lekcje radości. Kiedy więc zdarza sie taka sytuacja jak ta, o ktorej napisałas, powinnas ja odczytac w ten sposób : ze w(g Zycia ( Twojej Duszy) dlatego właśnie, ze sie boisz tej choroby (np.raka), powinnas zacząc ten lek oswajac, poprzez zdobywanie wiedzy na ten temat, a to byłoby dla Życia sygnałem, ze mimo leku jestes gotowa stawic tej lekcji czoła,(ze nie uciekasz jak dziecko , nie chowasz głowy w piasek). Od kiedy zaczęłam wychodzic naprzeciw kazdemu lekowi, jakims trudnym dla mnie sytuacjom zyciowym, okazało sie, ze leki zaczęły słabnąć, gdyz z chwilą podjecia przez nas lekcji zmierzających do oswojenia swojego leku, Życie ( nasza Dusza) przestaje na nas napierac, nie zapedza nas do iekcji bacikiem lęku i cierpienia.Jeśli jesteśmy DOROSLI WIEKIEM, musimy być DOROSLI ZACHOWANIEM.Osoba naprawde DOROSŁA jest asertywna, podchodzi do problemów jak do zadań zyciowych, które trzeba rozwiązac.Nerwica jest *chorobą* naszych uników przed trudnymi ( dla nas) lekcjami.Ale uciekanie od problemów, od lekcji zyciowych zawsze sie na nas zemści, gdyz nastepnym razem nerwica uderzy silniej.A z naszego wchodzenia głębiej w kanał( zeby sie ukryz w nim przed Życiem) jest coraz trudniej wyjść. Ja to sobie dobrze przemyslałam, dlatego nie pozwalam dzis sobie na zadne uniki.W(g austriackiego psychoterapeuty NERWICA TO CHOROBA ODMOWY ROZWOJU ( podobnie pisał o tym C.Jung).Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Witaj Renka. Ze strony *cud niedziałania, czyli jak madrze odpoczywac* zamieszczam fragment artykułu *Zasady udanego związku*..Moze znajdziesz w nim informacje, które Ci pozwola w innym swietlke zobaczyc pewne sprawy. Ja tkwiłam przez lata w związku współuzaleznionym, dlatego moje zycie zmieniło sie dopiero, gdy nauczyłam sie tzw.zdrowych granic, szacunku dla siebie, gdy zaczęłam mówić TAK I NIE wtedy, kiedy to włąśnie chciałam powiedziec. Dwie połówki w związku W każdym związku są dwie połówki. Jedną połówką jesteś ty, a drugą twój syn, twoja córka, twój ojciec, matka, przyjaciel czy partner. Z tych dwóch połówek odpowiadasz tylko za swoją połowę. Nie odpowiadasz za tę drugą. To nieważne, na ile bliska, jak ci się wydaje, jest ci ta osoba, czy jak bardzo ją kochasz. Po prostu nie ma możliwości, abyś mógł odpowiadać za coś, co jest w głowie drugiej osoby. Nigdy nie wiesz do końca, co ona czuje, w co wierzy, z jakich wychodzi założeń. Nie wiesz o niej niczego. Nie potrafimy zrozumieć takiej prostej i w gruncie rzeczy oczywistej prawdy. Ciągle próbujemy przejąć odpowiedzialność za drugą połowę i dlatego związki w piekle są oparte na lęku, nieszczęściu, walce o władzę. Jeśli walczymy o sprawowanie kontroli, wynika to z braku szacunku. Tak naprawdę wcale nie kochamy. To egoizm, a nie miłość. Chodzi nam tylko o te małe dawki, które sprawiają, że czujemy się dobrze. Kiedy nie mamy szacunku, zaczyna się wojna o władzę, ponieważ każdy chce odpowiadać, czyli decydować za drugiego. Muszę cię kontrolować, ponieważ cię nie szanuję. Muszę odpowiadać za ciebie, bo jeśli coś ci się stanie, zrani to i mnie, a ja nie chcę bólu. Zresztą jeśli zobaczę, że jesteś nieodpowiedzialny, będę cię przez cały czas poszturchiwać, żeby przypomnieć ci o odpowiedzialności. Odpowiedzialności z mojego punktu widzenia. Choć to wcale nie oznacza, że mam rację. Oto co się dzieje, kiedy przychodzimy ze ścieżki lęku. Ponieważ nie mam dla ciebie szacunku, postępuję tak, jakbyś nie był wystarczająco dobry albo wystarczająco inteligentny, żeby wiedzieć, co jest dla ciebie dobre, a co złe. Wychodzę z założenia, że nie jesteś wystarczająco silny, aby podjąć wyzwanie i zadbać o siebie. Muszę przejąć kontrolę, więc mówię: „Pozwól, że zrobię to za ciebie” albo: „Nie rób tego”. Staram się podporządkować sobie twoją połowę związku i zapanować nad całością. Jeśli przejmę kontrolę nad całym naszym związkiem, co się stanie z twoją rolą? Zniknie. Tylko z drugą połową możemy dzielić się przeżyciami, cieszyć się, tworzyć razem najpiękniejszy sen. Tymczasem DRUGA POŁOWA MA ZAWSZE SWÓJ WŁASNY SEN, swoją własną wolę, nigdy nie zawładniemy owym snem, choćbyśmy nie wiem jak się starali. Mamy więc wybór: możemy działać przeciwko sobie i walczyć o władzę albo stworzyć drużynę. W drużynie zawsze gra się ze sobą, a nie przeciwko sobie. Jeśli grasz w tenisa, masz partnera i jesteście drużyną. Nigdy nie występujecie przeciwko sobie. Nigdy. Nawet jeżeli różnicie się stylem gry, macie ten sam cel: bawić się razem, razem grać, być kumplami. Jeśli masz partnera, który narzuca ci swój styl gry i mówi: Nie, nie graj w ten sposób, graj tak! Nie, źle to robisz!” – gra przestaje być dla ciebie zabawą. W końcu w ogóle nie chcesz grać z takim partnerem. Zamiast tworzyć drużynę, twój partner chce ci narzucić sposób gry. Brak myślenia zespołowego zawsze powoduje konflikty. Jeśli popatrzysz na swoje partnerstwo, swój romantyczny związek, jak na drużynę, wszystko samo się naprawi. W związku, tak jak w grze, nie chodzi o wygrywanie i przegrywanie. Chodzi o samą grę. Grasz, ponieważ chcesz się bawić. Uświadomiwszy sobie, że nikt nie może sprawić, że będziesz szczęśliwy, ponieważ szczęście jest rezultatem miłości emanującej z ciebie, posiądziesz wiedzę o Sztuce Miłości i staniesz się Mistrzem. Na ścieżce miłości dajesz więcej, niż bierzesz. I oczywiścieKOCHASZ SIEBIE SAMEGO NA TYLE , by nie pozwolić wykorzystywać się egoistom. Nie szukasz odwetu, ale podajesz jasne komunikaty. Możesz powiedzieć: „Nie podoba mi się, że próbujesz mnie wykorzystywać, że mnie nie szanujesz, że jesteś dla mnie niegrzeczny. Nie potrzebuję kogoś, kto mnie będzie obrażał słownie, emocjonalnie, fizycznie. Nie muszę bez przerwy słuchać twoich narzekań. Nie chodzi o to, że jestem lepszy od ciebie, lecz o to, że kocham piękno. Kocham śmiać się. Kocham bawić się. Kocham kochać. To nie znaczy, że jestem egoistyczny, po prostu nie potrzebuję obok siebie kogoś, kto czuje się ofiarą. To nie znaczy, że cię nie kocham, ale nie mogę brać na siebie odpowiedzialności za twój sen. Jeśli zwiążesz się ze mną, będzie to bardzo trudne dla twojego Demona, ponieważ w ogóle nie będę reagować na twój „balast ran”. To nie jest egoizm, to miłość i szacunek dla nas samych. Egoizm, władczość i lęk zniszczą niemal każdy związek. Szlachetność, wolność i miłość są zaczynem najpiękniejszych związków – niekończącego się romansu… ----------------------- Żeby przeczytac cały ten artykuł i inne na temat związków, musisz po wejściu na te strone , po prawej stronie pod POLECAM wejść w temat *Rozwój i swiadomość* i tam poszukac tematów odnoszacych sie do związków.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Madziu 1989.. ja to słyszę już sporo czasu, że sobie znajdę kogoś itp ... ale patrząc z perspektywy czasu.. czas mija a nic się nie zmienia.. Hmm coś o sobie. mam 22 lata. w sumie znalazłam to forum przez przypadek.. szukałam coś na temat nerwicy .. bo przerażało mnie że jestem z tym problemem sama.. nie potrafię się wygadać znajomym.. bo przyjaciele to za duże słowo.. Studiuję... i moje życie przez ostatnie miesiące przypominało schemat.. szkoła-dom a pomiędzy tym strach ze coś zawalę..czemuś nie podołam...miałam okropne problemy ze snem.. kładłam się i miałam lęki...albo przez cała noc spać nie mogłam.. a rano byłam nieprzytomna ze zmęczenia.. minął rok akademicki..sen powrócił... tylko żeby tej nerwicy sie pozbyć bo wiem że momentami sama siebie nakręcam...
Odnośnik do komentarza
Gość Małgosia1990
Witajcie. Dzisiaj wróciłam od koleżanki. Muszę przyznać że dobrze zrobił mi pobyt u niej bardzo dobrze mi zrobił. Odpoczęłam od wszystkiego i psychicznie i fizycznie. Nawet na rower na nowo siadłam, bo od miesiąca postawiłam go w kont w obawie że zacznie kręcić mi się w głowie i spadnę. No ale wczoraj pojechałyśmy na przejażdżkę rowerem do lasu i było super. Pooddychałam sobie świeżym powietrzem. Dużo rzeczy sobie przemyślałam u niej i teraz mi dużo lżej. Madziu szczerze mówiąc to przestały mnie pocieszać słowa ludzi i lekarza: *a dlaczego niby mialabys nikogo nie znalezc? No dlaczego niby? Nic Ci nie brakuje, fajna, ladna dziewczyna*. Bo co innego mają powiedzieć. Lekarz mi nie powie że jestem brzydka i beznadziejna bo wtedy gorzej się załamie. Pozdrawiam wszystkich:*
Odnośnik do komentarza
witajcie kochani u mnie jakos leci nie jest zle czuje sie naewt dobrze tylko przez ostatnie dni nie mam wogóle apetytu a jak juz cos zjem to odrazu robi mi sie nie dobrze, a znowu jak nie zjem to jestem bardzo słaba. powiedzcie mi czy macie tez cos takiego ze w palcach u rąk jest takie odczucie jakby zostały sparaliżowane ze ciezko jest nimi operowac bo ja mam tak ostatnio bardzo czesto. jeseli chodzi o to wkrecanie to ja mam identycznie naoglądam sie jakis filmów a jutro wydaje mi sie ze tez jestem na to chora ale to chyba kazdy tak z nas ma ja to juz nie wiem ile tych chorób przeszłam bo było ich bardzo dużo. trzymajcie sie ciepło miłego wekendu pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość krystyna 3
Witam serdecznie kochani Mało sie odzywam kochani bo cały tydzień mam zapiernicz córcia przychodzi z malutką bo zięć cały tydzień na popołudniu i jej sie przykrzy siedzieć samej w domu tak że mam co robić po niedzieli napiszę więcej U mnie jakoś leci zdrowotnie nie mam czasu myśleć o lękach i wiecie co przekonałam się że to najlepsza terapia na lęki to nie mieć czasu myśleć o nich Widzę że przybywa nowych osób na forum a stara gwardia gdzieś się zapodziała Pozdrawiam wszystkich serdecznie Trzymajcie się kochani buziaczki
Odnośnik do komentarza
Witam i dzisiejszego dzionka. U mnie jakoś leci... Pytanie do dziewczyn, czy ktos wie co dzieje sie z Podgódką, Himena i innymi dziewczynami? Po drugie dzisiaj jakoś lepiej, zastanawiam sie tylko że tyle lat zyję z nerwicą i są chwile kiedy wydaje mi się że może już jesteśmy ze sobą na ty i potrafię ustawić ją po kątach nim da o sobie znać... Początek mojej nerwicy był taki, że jak z tego wyszłam (nie zdecydowałam się na leczenie farmokologiczne, wiec psychiatra odmówił prowadzenia mojego leczenia) sama, to powiedziałam, że zamknełam za soba drzwi do piekła, i choć czasem lęki zapędzają mnie znów na korytarz i widać płomienie, to tam już nie wejde.... choćby nie wiem co.... Czy zaczełam normalnie żyć... chyba nie i nie sądzę żeby w naszym przypadku (szczególnie moim *zabudzenia obsesyjno-kompulsywne*) coś takiego było możliwe w 100%... Ja przez nerwice nauczyłam się oswajać swoją samotność i tego, jak bardzo jesteśmy sami, moje małżeństwo przeszło próbę, z której niestety wyszło ze skutkiem tego, że kiedy mój mąż (chyba z przerażenia, że to się dzieje z jego żoną itp) tracił grunt pod nogami, zaczynały się obelgi słowne, strasznie mnie że zabierze mi dziecko a mnie ubezwłasnowlni i zamknie, a kiedy argumentów słownych już mu brakowało... to lepiej nie mówić co sie działo... Ja święta nie jestem i bez nerwicy miałam ciężki charakter... Wyobrażam sobie, że wtedy musiałam być okropna, wybaczałam więc wiele, obwiniałam się o jeszcze więcej, potem z ofiary stałam się oprawcą...aż powiedziałam sobie, że przeciez też mam prawo do tego, żeby mnie kochać... ech... to długa historia... Nieważne... Ważne jest to, że gdzieś tam jakies małe wygrane mam za sobą, jakieś przegrane też i pewnie jeszcze nie jedna nas nerwicowców taka walka czeka... Najgorsze jest kiedy przyjeżdzam do Polski i pogoda bywa kiepska i zaczynaja sie ataki, tu mrowienie, tu coś tam, a potem ten ucisk w głowie, tego szczerze nienawidze.... jakby mi cegieł do łba napchali i ciężko jakoś, rozpycha od wewnątrz i ani to ból, wiec tabletki przeciwbólowe nie pomogą, ani się przespać... bo z tym samym uczuciem sie wstaje... ech macie na to jakieś sposoby? Ja już z neurologiem rozmawiałam, gdzieś tam podstawowe badania odruchowe zrobił, i wszystko ok, czasem miewam tez nierówne źrenice, ale one tez reagują na bodźce prawidłowo, jeden lekarz mówi, żebym sobie badania zrobiła to się pewniej poczuje, jeden twierdzi, że skoro odruchy sa prawidłowe a objawy od dawna podobne w podobnym natężeniu to poza wyciszeniem nie powinnam sie nakręcać... Objawy oczywiście ustępują jak się o nich nie pamięta... Ale ja jak to każdy nerwicowiec, się nakręcam... kiepsko bywa, jak sie nakrece to tak jak jadzia pisze, czasem ataki bywają gorsze.... Jadwiga, mam prośbę, czy mogłabyś rozwinąć swoją myśl o tych *zachętach* *lekcjach* życia, radzenia sobie z lękiem... co dokładnie rozumiałaś przez swoją wypowiedź... Ech... co jeszcze, wiele mogłabym pisać, ale nie wiem co tak dokładnie... kurde trzymajcie sie dziewczyny...i chłopaki, pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Witajcie! Rzeczywiscie tyle nowych osób ze trudno ,to ogarnac ,ale serdecznie wzystkich pozdrawiam. Krysiu ciesze sie ze zdrowko okey ,oby tak dalej. Małgosiu twoj post tez optymistyczny super. Ja we wtorek cisne na obóz sportowy,troche sie martwie ,bo Martyna kaSZLE ze hej i musze cos zaradzic bo przeciez tam treningi ,mecze,no cos wymysle. A na dodatek myslałam ze Bartek mnie tam zawiezie ,a musze 150 km jechac autobusem ...o rany juz mnie trzesie. Mam zapas ksiazek do czytania ,no przepękam. Iwonko jak tam dajesz rade? Z mezem juz dobrze ? Zycze miłej soboty i niedzieli.
Odnośnik do komentarza
Dzień dobry Kurczę , kiedyś na tym forum było inaczej, można było sie podzielic także swoją radością a nie tylko problemem, i inni to zauważali i cieszyli sie wspólnie. Teraz.............ech, nawet nikt nie zauważył, że wczoraj był wyjątkowy dla mnie dzień, w sumie dla mojej córki, ale tzn, że dla mnie też, trudno, widocznie forum tez się zmienia jak wszystko w życiu. Miłego weekendu życzę wszystkim.
Odnośnik do komentarza
Gość mala_genia
witam Nati Ty sama wiesz ,jak to się ciężko skupić w ogóle jak się człowiek zle czuje,wtedy dużym wsparciem jest sam fakt, że można sobie tu tylko poczytać.Nie odbieraj tego zle, Ty jesteś i tak kochana, pełna ciepła na tym forum i nie biadolisz tak jak my... Ale fakt faktem 18-tka córki to super wydarzenie w całej rodzinie i to jeszcze z taką niespodzianką, a swoja drogą babcia jest zajefajna :) pozdrowionka dla babci i córki . Jahtiel jesteś kobietką po przeżyciach ciężkich noooo ale dałaś radę i to najważniejsze różnym przeciwnościom losu. Małgosiu super ,że naładowałaś akumulatorki i że dobrze to tak wpłynęło na Ciebie ,trzymam kciuki żeby trwało to jak najdłużej !!!!!! Magda1989 mam syna w Twoim wieku też jest jak na razie samotny ,jakoś nie ma szczęścia do poznanych dziewczyn i chyba już się bardziej przyzwyczaił do tego stanu,że jest na razie bez partnerki ,ale ma nas i kochane niezawodne zwierzątka ,największych przyjaciół. Krysieńko dobrze,że masz takie zajęcie i to prawda,ze wtedy zapomina się o wszystkich istniejących bolączkach :) Iwonko trzymamy kciuki pamiętaj !!!! Freciu a jaką literaturę lubisz czytać ? Jakie to książki? No cóż pomimo,że znajome osoby faktycznie coraz mniej piszą na forum,tak jak i ja niestety, to pojawiają się ciągle nowi forumowicze , w związku z tym pozdrawiam cieplutko wszystkich i starszych i tych nowych piszących .
Odnośnik do komentarza
Witaj Jahtiel. Jest taka ksiązka niemieckiego terapeuty *Przeznaczenie twoja szansa*. W nniej zetknęłam sie z takimi informacjami, Że mozemy sie uczyc swoich zyciowych lekcji swiadomie lub pod przymusem( popedzani bacikiem cierpienia, chorób itd). W)g Dethlefsena choroba jest biernym wyrazem nie podjetego dobrowolnie procesu uczenia sie.KTO SIE NIE UCZY, TEN CIERPI.Nerwica jest jak kanał alkoholowy, jak wagary od Życia.Boimy sie jakichś sytuacji zyciowych, lecz zamiast mimo tej obawy spróbowac sie z ta lekcja zmierzyc, nawet gdybyśmy zaliczyli ja tylko na 5 %, my się cofamy jak kon przed skokiem.Kazdy taki unik odbiera nam wiare w siebie i siłę.Ja dziś tego jestem pewna, gdyz z totalnej ofiary losu bojhacej się wszystkiego, stałam sie dorosłą (emocjonalnie, intelektualnie, życiowo) kobieta, i naprawde niewielu rzeczy w zyciu sie obawiam.Niektóre leki poprzekraczałam do konca.Taki jak przed smiercia, czy przed wielkimi psami bez kagańców mam oswojone na tyle, ze mi nie przeszkadzaja w zyciu.Z marszu wchodze w kazda trudna dla mnie sytuacje, gdyz wiem jaka cene zaplaciłam za uniki. Jesli chodzi o Twoje objawy obsesyjno-kompulsywne, doradzam Ci przyjrzenie sie watkowi na tym forum *Wszystko co mi wiadomo na temat natręctw myslowych*, na którym zebrałam wszystkie informacje na jakie natrafiłam na ten temat.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
tak marta_17, a twój wpis jesj mega optymistyczny i radosny :( Nati, powtórzę za małą_genią, że i ja tak mam, że czasem siadam na chiwlkę do komputera i poczytam sobie, co tam u Was sie dzieje. Nie zawsze pisze cos od siebie. Pisze wtedy, jak mam dłuższą chwilę. Twój post o 18-tce córki i telefonie z redakcji zrobił na mnie duze wrażenie. Przyszły mi wtedy na myśl dwie rzeczy, że masz fajną, pomysłową mamę a Twoja córka babcię a a druga, zastanawiałam sie, co przyślą z tej redakcji na prezent :). Tak mi się automatycznie wtedy pomyślało. Twoja córcia to już dorosła kobieta, niech jej sie wszystko ułoży po jej mysli i niech w życiu będzie szczęsliwa. Pani Jadwigo, przeczytałam Pani post. Sporo w nim prawdy o ile nie sama prawda. Ja wiele rzeczy rozumiem, ale jak dochodzą u mnie do głosu emocje często wtedy powielam wyuczone schematy zachowania. Odzywa się u mnie rekompensacja, czyli potrzeba okazywania mi tych wszystkich uczuć ,których nie doznałam w dzieciństwie. Przerabiam to wszystko na spotkaniach z psychoterapeutą, powolutku, małymi kroczkami idę do przodu. Bardzo terapeutyczne był oby dla mnie pójście do pracy, zaglębienie sie też w innym środowisku niz tylko dom. Na to też jestem gotowa. W domu wcześniej trzymały mnie małe dzieci, ale też moje lęki i pesymistyczne wyobrażenia. . Liczę, że może ktoś w koncu mnie zatrudni, a i kasa dodatkowa też by sie przydała :)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×