Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Ablacja


Gość Jacko

Rekomendowane odpowiedzi

Przepraszam Monia54 , ja dopiero dzisiaj dojrzałam post skierowany z zapytaniem do mnie. Otóż u mnie jest tak , ja mam ok. 4-6 razy w miesiącu migotania o długości od 10 godzin do 40 godzin , puls jest praktycznie normalny ok. 70-80 tylko na początku ataku przez 15 min. jest wyższy i się sam normalizuje.Nic nie biorę i w czasie ataku też nawet leki na rozrzedzenie krwi nie ponieważ ja mam z natury * rzadką krew*. Serce jest zdrowe i co dwa lata robię echo czy się nic nie dzieje i jest wszystko ok., elektrolity mam też ciągle na tym samym poziomie ( dobrym) od kilku lat. Ja z tym żyję i nie zamierzam poddać się ablacji ponieważ jak nie raz pisałam mój Tata ma utrwalone migotanie 26 lat i czuje się dobrze(86 L.), nie bierze nic poza lekiem 1 na nadciśnienie i aspirynę taką dojelitową 1 dziennie.Utrwalone migotanie wcale nie niszczy serca i takim przykładem jest mój Tata. Monia54 , ja na tym wątku nie raz pisałam i nie chcę się za bardzo powtarzać ale jak masz jakieś pytania proszę pisz a ja Ci odpowiem. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dzieki Zdrowa1. U mnie jest prawie tak samo. Miga mi ok 10 h puls przez pierwsze minuty okolo 100, potem okolo 80-90. Samo przechodzi (narazie). Lekarz namawia mnie na utrwalone z acenokumarole. Bylam u 8 kardiologow i z grubsza kazdy mowi to samo : nie wiadomo dlaczego miga, nie ma powodu zeby migalo, jechac do szpitala jezeli bedzie migotalo dluzej niz 24 h ale tez bez paniki. Dla mnie problemem jest to, ze boje sie gdzies ruszyc, bo moze mnie napasc. Siedzi mi to bardzo gleboko w psychice.Zyczliwi radza nie myslec - ale to tak nie dziala. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Do Monia54 i Zdrowa 1. Dziękuję za te informacje. Po NICKACH domniemuję, iż mam przyjemność z kobietami. Serdecznie pozdrawiam.Ja naprawdę żyję normalnie i gdyby nie przypadkowe EKG to nic bym nie zauważył. Wybieram się teraz do ALENORTU w Warszawie i zobaczymy, co mi powiedzą. Nad ablacją to będę się 100 razy zastanawiał. Teraz wróciłem z nart. Męski wyjazd. Cztery dni niemal wyczynowego jeżdżenia - po 10 godzin dziennie w COURMEYER we Włoszech. Ciężkie, rozmoknięte, z 60% nachyleniem stoki. Wieczorem męskie pogaduchy o życiu, a zatem - bez herbaty. Czuję się doskonale. Wczoraj na treningu kosza - 2 godziny gry na maxa i super. Boje się tylko o jedno. Czy ten stan nie przeminie? Czy za np. 2 lata nie *siądę* a na ablacje będzie za późno. Przykład twojego Taty daje nadzieje, że nie, ale jak z postępem tej choroby? Trzech lekarzy zapewniało mnie, że jak miga to miga i jest jak jest. Czy może wiecie coś na ten temat?

Odnośnik do komentarza

Trudno radzic, czy poddac sie ablacji, czy nie. Ja jak wspomnialam odwiedzilam 8 kardiologow i kazdy mowil to samo. Z tego co mozna wywnioskowac, to duzo zalezy od tego, jaka jest glowna przyczyna ze miga - chora zastawka, choroba wiencowa itd itp. Jezeli miga, bo miga a serce jest zdrowe, to gdzies przeczytalam, ze z arytmia mozne zyc nawet 100 lat, nalezy tylko pilnowac, zeby szybka akcja przedsionkow nie przeszla w szybka akcje komow. A tak apropos, to gratuluje kondycje, serce pewnie zdrowe jak dzwon,a poza tym serce lubi ruch. Przy obecnym rozwoju medycyny nalezy wierzyc, ze niedlugo wejdzie nowy lek, tak wiec okres 2 lat, to dla medycyny........... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Do Komooo, The Best-ciaki w Warszawie to: - grupa Anin: Prof. Walczak, dr hab Szumowski lun Szumski i ich uczniowie - wszyscy dostępni w ALENORT-cie na ul. Płowieckiej. - grupa Banacha: to przede wszystkim Prof. Koźluk. Przyjmuje na Banacha w przychodni i chyba w IBISIE - Szpital jednodniowy na ul. Kaczej.

Odnośnik do komentarza

Witam, powiem tak, migotania mam od lat trzech. Za pierwszym razem wpadłem w panikę. Dwa tygodnie w szpitalu i kardiowersja. Po roku miałem powtórkę z rozrywki. Tym razem trzy dni w szpitalu i się po lekach uspokoiło. Po roku jeszcze raz. Wystarczył masaż tętnicy szyjnej. Po pół roku ponowne migotanie. Druga kardiowersja. W ubiegły piątek znowu zamigotałem. Strzelili prądem i do domku. Strasznie uciążliwa dolegliwość. Leków na stałe nie biorę. Człowiek nabiera przyzwyczajenia i mierzy sobie non stop tętno. Zasypiając wsłuchuje się w serce. W przyszłym tygodniu wybieram się do Zabrza. Lekarze mówią, że ablacja jest dobrym rozwiązaniem. Trochę się jej obawiam. Ale dentysty też się boję ;). Mam nadzieję, że zabieg uwolni mnie od tej przypadłości. Brakuje mi najbardziej dużej dawki ruchu. Troszkę się z obawy o serducho przestałem ruszać. Ale jestem dobrej myśli. Napiszę jak będę już *po*.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich , wczoraj miałam ablacje w Zabrzu w ŚCCS , nadal jestem w szpitalu , mysle ze max we wtorek wyjde. Dla mnie zabieg byl koszmarny Na częstoskurcz choruje 9 lat miałam 5 ataków ktore 3 razy konczyly sie kardiowersja a ostatni na urlopie w cieplych krajach i to chyba to skloniło mnie do poddania sie ablacji Ale do rzeczy przewidywany czas trwania zabiegu byl ok 2h a trwał prawie 6h. Było bardzo duzo komplikacji.Ale nie bede o tym pisala , dam moze pare wskazowek dla kolejnych osob ktore bede sie poddawac zabiegowi. Na dole w sali zabiegowej jest z 10st, ja jestem zmarżluch wiec odrazu sie przeziębiłam, nikt sie tam toba nie martwi dla nich to rutyna wiec lezysz golusieńka zanim sie toba zajmą ze 40mn, zanim wszystko podłączą, jak jestes wrazliwy na zimno , zalóz skarpery ( nie zartuje) , kolejna rada to taka ze nie moze byc kolorowego lakieru na paznokciach i proponuje wydepilowac bikini w domu , bo tu golą na siłe:) , po ablacji odrazu ozdwiezli mnie na moja sale , nie lezy sie na OIomie, i minimum 7h trzeba lezec bez ruchu na plasko,lekarz mowil ze po 2godzinach mozna pic i jesc a ja proponuje wstrzymac sie przynajmniej z jedzeniem do momentu zdjecia ucisku, ja zjadlam po 2h , a po zdjeciu ucisku ( mozna juz wstac ) wymiotowalam na maxa.Jestem 11h po -pachwiny bo użyto obu bolą ale da sie zyc. Jestem slaba i mam mały ucisk w klacie. Jestem dobrej mysli. Co do szpitala i personelu to wszytsko na 5+. Sory za bledy

Odnośnik do komentarza
Gość Ewa Szczecin

Kochani....Przemyslcie dokladnie czy ablazja jest wam niezbedna.Jesli sie na nia zdecydujecie badzcie bardzo czujni i niczego nie ignorujcie.. Ja jutro mam pogrzeb mojej ukochanej mamy. Przypadkowo Wykryto u niej migotanie przesionkow.Zyla z nim kilka lat....ale zyla...Po zabiego na drugi dzien nastapila tamponada serca.Bolalo ja bardzo ale podawano jej kroplowki...do momentu az ...musiano ja reanimowac...ustalo serce..ustalo krazenie.....przewieziono ja do drugiego szpitala na sygnale....kolejna reanimacja...masaz reczny serca przez 2 godziny......potem 2 godziny czekania ..nadziei...modlitwy....... Co chwile czytam smsa od mamy wyslanego 3 godziny przed reanimacja i ustaniem krazenia.....* Ewuniu gdybym wiedziala prze ablacja to co wiem o niej teraz nigdy bym sie na nia nie zdecydowal..* Dlatego nie wierzcie ze jest to bezpieczny zabieg...

Odnośnik do komentarza

Mam 24 lata. Jestem już po ablacji. Do szpitala przyjęto mnie w poniedziałek, we wtorek zabieg i w środę ok 14 do domu. Ablację miałam w Warszawie na ul. Spartańskiej. Rozpoznano u mnie Częstoskurcz nawrotny z węzła przedsionkowo- komorowego( AVNRT). Przed zabiegiem bałam się niesamowicie jak prowadzili mnie na sale to ledwo szłam ale po wejsciu strach minął całkowicie. Zabieg trwał koło godziny i praktycznie nic poza znieczuleniem nie czułam. Wszyscy bardzo mili normalnie mogłam rozmawiać. Podobno wszystko się udało i jestem zdrowa!! :) Nie musze brać juz żadnych leków i jak na razie czuję się super oprócz lekko obolałej pachwiny. Drugi raz na pewno zdecydowałabym się na ten zabieg.

Odnośnik do komentarza

Witam, półtora roku temu trafiłem do szpitala z częstoskurczem. Na drugi dzień mnie wypuścili i zalecili konsultacje z kardiologiem. Poszedłem więc prywatnie i na podstawie echo i ekg zdiagnozował u mnie zespół LGL. Przez około pół roku brałem lek, którego nazwy nie bardzo pamiętam, bet-cośtam, ale nie czułem się po nim dobrze. Lekarz więc przepisał mi Lockren 20, który biorę od ponad roku. Nie mam żadnych objawów częstoskurczu, tylko czasami jakieś potknięcie serca. Dzisiaj byłem na kolejnej wizycie i kardiolog wypisał mi skierowanie na ablację do Wrocławia. I tu moje pytanie: skoro nie odczuwam częstoskurczu, to czy jest sens ryzykować ablacje? Z tego co czytam ludzi często mają częstoskurcz po tym zabiegu, więc nie chciałbym zamienić siekierki na kijek. Muszę jednak zaznaczyć, że gdy nie biorę leku, serce zaczyna szaleć. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Ablacja ma być przeprowadzona w szpitalu wojskowym, lgl to w rozwinięciu zespół Lowna-Ganonga-Levine*a, co dokładnie to znaczy odsyłam do wikipedi bo ja i tak tego nie wytłumaczę:) Nigdy nie należałem do panikarzy, ale nie ukrywam, że w tym wypadku różne myśli mnie nachodzą, stąd te wątpliwości. Ale niestety dosyć mocno się ograniczam, a chciałbym wrócić do życia sprzed kilku lat kiedy żadnej arytmii nie odczuwałem:)

Odnośnik do komentarza

To, że to szpital wojskowy i czysty nie oznacza, że i ablację może robić dr Fuglewicz. Może i robi, ale nie mam pojęcia jak sie załapać na jego dyżur... Przez dwa dni zabiegów, które się odbyły podczas mojej obecności nie widziałam dr Fuglewicza, aczkolwiek w opinii poznanej pacjentki pokazał się w czasie skomplikowanej w jej przypadku ablacji. A że jest się przytomnym podczas zabiegu można wiele usłyszeć i zobaczyć ;) Ważny jest lekarz prowadzący pokój, a zwykle to rezydenci niekoniecznie zaznajomieni z wszystkimi powikłaniami, jakie mogą pojawić się po ablacji, np. ból w klatce piersiowej i kręgosłupie został zdiagnozowany jako ból od kręgosłupa a okazało się dzięki dociekliwości pacjentki, że to woda w osierdziu po krioablacji... Tak naprawdę trzeba samemu pilnować swoich spraw bo to co prawda nie duży oddział, ale jest szybka rotacja i panie pielęgniarki czasami się gubią, lekarze chyba też... Generalnie zabieg nie jest bolesny bo jest się znieczulonym, ale zdejmowanie koszulki z tętnicy udowej i leżenie po zabiegu kilka godzin *plackiem* bo noga z wkłuciem musi być wyprostowana, to już jest wyzwanie :) Warto robić ablację zanim pojawią się wszelkie objawy na podstawie tylko zdiagnozowanego WPW, im wcześniej tym lepiej. Powyżej 65. roku życia nie jest już to tak skuteczne i mogą pojawić się komplikacje.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×