Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Dziś wszystko idzie mi jakoś do niczego. Dwa razy wpisywałam odpowiedź i dwa razy mi się wykasowała. Więcej już nie mam siły. Na moim blogu też mi się coś poprzestawiało nie mogę dokonać wpisu. Nie wyspałam się i jestem jakaś nadpobudliwa nerwowo. Może to dlatego. Dziękuję wam za odpowiedzi na mój wpis. Może jutro będzie lepszy dzień w tedy uda mi się coś napisać. Weronika M.
Odnośnik do komentarza
Już poczułam się lepiej wiec piszę. Ja nie jestem psychologiem ale ze swojego doświadczenia myślę, że taka choroba jak nerwica jest naszą walką o coś co jest nam odebrane. O nasze marzenia, zainteresowania. Żyjemy w inny sposób niż byśmy chcieli. Jesteśmy nieszczęśliwi z tym. Czegoś nam brakuje. Czasami nawet w tej chorobie tak się zatracimy, że nie wiemy czego chcemy. Gdy tracimy wiarę w to, że coś może się zmienić wypalamy się, wpadamy w depresję. Jesteśmy zbyt uzależnieni od innych ludzi to oni zdecydowali o naszym życiu, nie myśląc o naszych potrzebach. Zostaliśmy zaszufladkowani do tego, by żyć zwyczajnie tak jak inni przeciętni ludzie. My przecież chcemy żyć inaczej. Jesteśmy wyjątkowi. Spotykamy się z niezrozumieniem. Myślę, że nie wyzdrowiejecie, nie przestaniecie jeść tych tabletek, jeśli na nowo nie odkryjecie siebie. Każda próba odstawienia leku będzie na marne, gdyż w tedy będziecie czuli pustkę i ból z powodu tego, że nie żyjecie tak jak byście chcieli. Nie akceptujecie obecnej sytuacji. Wiem, że ta choroba jest tak pogmatwana, że czasami - jeżeli zaszliście już bardzo daleko w złym kierunku nie wiecie dla czego jesteście chorzy. Ja też nie wiedziałam. Dopiero gdy sie cofnęłam, zeszłam na właściwą ścieżkę - zaczęłam wracać do zdrowia. Dostrzegłam powody, dla których toczyłam ten wewnętrzny bój. Gdybym zaszła jeszcze dalej, gdybym straciła ostatki nadziei, które jeszcze wtedy miałam chyba już nie chciałabym dłużej żyć. W porę jednak zawróciłam. Na nowo uczę się kochać i żyć. Jeżeli jesteście na takim etapie, że nie wiecie co co chcielibyście zmienić. Przypomnijcie sobie to co kiedyś sprawiało wam radość. Jakie kiedyś mieliście marzenia, cele? Co było waszą pasją? Wypiszcie te rzeczy w punktach na kartce. Często przypominajcie sobie chwile, w których dobrze się czuliście, w których byliście szczęśliwi. Na siłę odganiajcie złe myśli, które was męczą. Zastępujcie je miłymi wspomnieniami. Wolnymi krokami zacznijcie realizować wasze cele z listy. Nie zwracajcie uwagi na opinię innych ludzi. Wyśmiewajcie głos swojego wewnętrznego krytyka. Zamieńcie go w wyobraźni na głos Kaczora Donalda lub jakiś inny śmieszny. Gdy palniecie jakąś gafę śmiejcie się z tego. Powiedzcie sobie w myślach cieniutkim głosikiem takim jak na taśmie z przyśpieszonymi obrotami. *O jejku znów palnąłem jakąś głupotę* wyśmiejcie to i obróćcie w żart. Każdy gada głupoty tylko niektórzy się z tego śmieją i to jest dobre. Zawsze będzie ktoś komu wasze zachowanie nie będzie się podobać. Inni was wesprą ale dla większości będzie to obojętne. Wielcy sławni ludzie często byli szykanowani przez swoją rodzinę lub otoczenie. Chciano ich zmieszać z szarym tłumem. Nie pozwalano im realizować swoich marzeń pisarskich, malarskich lub innych. Ich inność była traktowana jak choroba. Umieszczano ich zakładach psychiatrycznych. Ci wrażliwi artyści nie potrafili żyć bez swoich marzeń. Musieli walczyć o to, by nie odebrano im samych siebie. Potem gdy zaczęli tworzyć podziwiano ich dzieła. Stali się idolami dla innych. Pozdrawiam i życzę wszystkim powrotu do zdrowia. Zapraszam na swojego bloga: Rozwód i co dalej? www.rozwod9.bloog.pl Weronika
Odnośnik do komentarza
Jeśli chodzi o komentarze na moim blogu. To chyba wina serwera. Zgłosiłam awarię. Może jutro będzie o-key. Dorka prześlij mi e- mailem swój adres korespondencyjny, a zgodnie z obietnicą wyślę Ci swoją książkę. Dane adresowe oczywiście zachowam tylko dla siebie. Zostały jeszcze tylko 2 gratisowe egzemplarze. Wpis na bloga można dokonać później. Weronika M.
Odnośnik do komentarza
Gość napiszdomnie4@tlen.p
witam. mam 25 lat i cierpie na cos czego nie umiem nazwac :) zaczelo sie od tego ze na 2 roku studiow z 4 razy pod rzad obawialam sie ze jestem w ciazy (lek zupelnie uzasadniony). strach byl tak wielki ze za kazdym razem myslalam ze nastepnym razem oszaleje. pewnego pieknego dnia cos sie we mnie stalo: potezny strach przez szalenstwem, ogromna panika, tetnio ze 150, zimne spocone dlonie, szybki oddech, jakis dyskomfort w glowie. od tego czasu trwa moja walka z tymi uczuciami czy odczuciami. zaliczylam kilka lekarzy min. psychiatre, jeden mowil ze depresja, drugi ze nerwica natrectw. a ja przerazona z tym moim ogromnym strachem przed choroba psychiczna motalam sie miedzy uczuciami leku i paniki. bywalo ze w srodku nocy szlam do mamy i ta musiala mnie przytulic i oczywiscie poraz 1000 wytlumczyc ze nic mi nie jest i ze dam rade. zazywalam leki przeciwdepresyjne, ale zazwyczaj sama odstawialam bo sie balam ze sie uzaleznie. sa takie okresy ze nic mi nie dolega, jestem wesola moze nie jak dawniej ale jednak wesola, potrafie sie cieszyc tym co dawniej. przez ostatnie poltora roku w zasadzie moje dolegliwosci ucichly, ja czulam ze te zle mysli o utracie zmyslow i wpadneciu w jakas chorobe psychiczna gdzies tam we mnie są i czychaja ale pozytywne myslenie jakos to zalatwialo. ale znowu od kilku miesiecy motam sie ze strachem ze mnie zamnkna w jakims zakladzie dla ludzi chorych psychicznie, a wczoraj mialam wieczorem atak paniki, tak strasznie sie balam! nie moglam sie uspokoic! zazylam dwie tabletki ziolowe i jakos zasnelam. wkurza mnie to bo odbiera mi to radosc zycia ktora powinnam czerpac z tego co mam. czytalam ze wyrozniana jest fobia kiedy czlowiek sie boi ze zachoruje na jakas chorobe psychiczna. ale jak z tym walczyc? teraz np mam taki nieokreslony bol glowy ktory az mi sciska mozg, staram sie panowac nad nerwami ale czuje ze w piersiach juz cos mi drzy :) rece zimne ale jakos sie trzymam. czy ktos tak jak ja boi sie chorob psychicznych i szpitali dla oblakanych? jesli tak prosze o kontakt JAK Z TYM WALCZYCIE I CZY KTOS SOBIE SAM POMOGL BEZ POMOCY LEKARZY I ROZNYCH FARMACEUTYKOW :) pozdrawiam Was serdecznie wszystkich i lacze sie z Wami w Waszych cierpieniach :)
Odnośnik do komentarza
Witam serdecznie. Już jest naprawione. Można pisać komentarze na moim blogu. Jeszcze dla 2 dwóch pierwszych osób prześle w prezencie moją książkę. Mam radę dla wszystkich chorych na nerwicę. Nie skupiajcie sie tyle na swojej chorobie. Na jej objawach. Nie czytajcie tak tego w kółko, bo wtedy będziecie jeszcze bardziej chorzy. Skupcie się na rozwiązywaniu problemu. Szukajcie sposobów, które wam pomagają sie zrelaksować. Róbcie rzeczy, które wam sprawiają przyjemność, które was odprężają. Myślcie o przyjemnych rzeczach. Ja jak poczytałam trochę te forum i opisy waszego złego samopoczucia to od razu byłam chora, zestresowana. Przypomniało mi się to jak się kiedyś sama czułam. A nie chcę już się tak więcej czuć. Wy chyba też nie chcecie. Proszę was byście więcej pisali t tym jak sobie z tym poradziliście. Takie rady na pewno pomogą innym. Będę się bardzo cieszyła z tego jak będziecie pisali o tym. Trzeba skupiać się na rozwiązaniach, na rozwiązywaniu problemu, a nie ciągłym roztrząsaniu swoich objawów. To nie pomoże, a wręcz przeciwnie zaszkodzi. Ja przeszłam przez to wszystko wiem co czujecie. Wiem co to znaczy koszmar wywołany nagłym odstawieniem tabletek. Dorka ja też sama odstawiam leki. Zgodnie z ulotką dołączoną do opakowania. Najbardziej ufam sobie. Lekarzom nie ufam. Kiedyś ogromną męczarnię zafundował mi psychiatra przy zmianie leku. Organizm mój wtedy przeszedł ogromny szok, który znacie. Potem inni też tak chcieli mnie wymęczyć ale już się nie dałam, bo wiedziałam co mnie czeka. Niektórym z nich chyba mało zależy na człowieku jego cierpieniu i na tym by pacjent wrócił do zdrowia. Kiedy chorują zarabiają na tym i lekarze i aptekarze. Zachęcam na terapie u psychologa. Ja się zapisałam. Tylko, że do tej pani kolejki są długie. Umówiłam się dopiero na styczeń. Warto jednak dłużej poczekać i chodzić do kogoś dobrego. Do kogoś komu wierzycie, że wam pomoże. Pozdrawiam Weronika M Zapraszam na mojego bloga znajdziecie tam nowy wpis. Rozwód i co dalej? www.rozod9.bloog.pl.
Odnośnik do komentarza
Witam.Mam problem i mam nadzieje ze ktoś kto był w podobnej sytuacji jak ja mi pomoże.mam 3 letnią siostre,która zrywa się w środku nocy przerazliwie krzyczac i rozglądając sie przerazliwym wzrokiem krzyczy:*NIE MAMUSIU JA NIE CHCE,DLACZEGO ZAWSZE JA...* Za każdym razem kiedy ma ten atak jej kciók i palec wskazujący łączy sie w kształcie kóła.Ja i moi rodzice zastanawiamy się co na to poradzic i gdzie sie z tym udac*Bardzo prosimy o pomoc,pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam was wszystkich!Czytam te wszystkie wypowiedzi i wiecie co...zaraz robi mi sie lepiej!Bo myslałam,ze tylko ja cierpie na tą beznadziejną chorobę.Ja mam nerwice lekowo-depresyjna(tak przynajmniej stwierdził lekarz)od 6 lat, i cały ten czas staram się z tym walczyc chociaż nie zawsze mnie sie to udaje.Ja mianowicie mam ataki prawie ze codzienne,cholernie boje sie chorób, wydaje się mi ze na wszystko choruje i ze zaraz umre!!Koszmar!Zaraz sciska mnie cos w gardle i naciąga mnie na wymioty(ale ani razu nie wymiotowalam).Zwłaszcza jak jestem w gronie osob lub w supermarkecie to wydaje sie mi ze bede wymiotowac. Chce sie mi mdleć,nogi robia mi sie miekkie.A od dwóch lat zauważyłam w klatce piersiowej dziwne uczucie,tak jakby serce nagle w jednym momencie zaczeło tak strasznie szybko bić i zaraz przestaje,nawet niepotrafię dokładnie opisac wam tego uczucia.Boje sie,że serducho mi wysiada.Jadłam wszystko validol,nervosol,persen.deprim itp. Po tych ziołowych robi mnie sie niedobrze.W koncu zazywam afobam,ale teraz w sytuacjach kiedy mam te dziwne ataki.Przez jeden moment w zyciu myślałam,ze mi juz przeszło ale myliłam się!!!! Piec miesiecy temu urodzilam coreczke i przez ten czas bycia w ciazy wogóle nie miałam ataków leku,tzn.one były tylko,ze typowo ciążowe.Przez te 9 miesięcy cieszyło mnie wszytko,chodziłam na zakupy,wszedzie i nic mi sie nie działo bo myslalam nie o sobie tylko o dzidziusiu.Tzn.,ze moc podswiadomości jest tak mocna,ze aż szok.A teraz powraca to do mnie,ten lęk,bo znowu zaczynam myslec o mnie i chorobach,wszystko zaczyna mnie kłuć:nerki,serce,w głowie mi coś pulsuje,martwie sie o mame,o córke,o brata!!!Idzie zwariować.Boję sie! Ale wiem,ze to istnieje w mojej podświadomości,w mojej cholernej mózgownicy.jak z tym walczyc?????
Odnośnik do komentarza
U mnie jak zwykle cisnienie 80/57 puls 62.Dziś tego nie odczuwam,bo nie było wahnieć.Dzień szary .Zbliża się święto zmarłych i już mnie nastraja.Odizolowałam się od wszystkich.Potrzebowałam tego.Kilka m-cy temu leżałam na psychiatryku w szpitalu.Czułam się tam bezpiecznie i wcale nie teskniłam za domem.Potrafię dawać rady innym ,choć wiem,że to na nic.Zawsze musi być jakaś przyczyna.Moja trauma sięga odległych czasów,bo aż dzieciństwa.Pózniej przybierała tylko inne oblicze.Tak się w tym doskonaliła ,że przybrała postać wylęknionego zwierzątka.Nie wierzę w wyleczenie.Trzeba by zmienić swoje życie.Cofnąć się w czasie,a to niemożliwe. Ewelinko nie wiem w tym przypadku co radzić.Iść do lekarza a może do księdza... Pozdrawiam wszystkich.
Odnośnik do komentarza
Cześć Ewelinko.Mój brat gdy miał niecałe 10 lat to w nocy wstawał z łóżka i chodził po domu,to wszystko na śnie,on poprostu spał.I albo gonił jakas myszke, albo mówił coś,wpatrywał sie w kogos i cos mówił.Szok to był dla nas!!!!!zaraz po tym budził sie szybko i uciekał pod kołdre i spał dalej.Przez pewien czas,może przez trzy noce z rzedu mówił,ze *król go goni*(to takze przez sen mówił,ale miał przy tym otwarte oczy).Ale rano nie potrafił nam jasno zprecyzować tego snu dokładnie.Po pewnym czasie w ciagu dnia doszly do tego jakies dusznosci.Wybrała sie mama do lekarza no i ten ów lekarz stwierdził ze ma astme. Ale co sie po tym okazalo,ze to nie zadna astama tylko to wszystko miał właśnie na tle nerwowym.Brał tabletki na senne,jakis syrop na uspokojenie i wszystko przeszło,sny,chodzenie w nocy,budzenie sie.Myśle ze twoja corcia obejrzała przez przypadek jakas scene w tv badz gdzieś i to ja dręczy w nocy pod postaćią tego właśnie snu.No zabardzo nie wiem co by ći doradzić.Myśle,ze spróbowałabym dać jej przed snem jakieś lekarstewko nasenne, uspakajajace. To przecież jest malenkie dziewczatko więć nic mocnego napewno jej noedawajcie.Zgłoś sie narazie do lekarza rodzinnego o przepisanie czegos,wyjasnij jaka masz sytuacje z corka i na pewno cos da dobrego przepisze. Pozdrawiam mocno
Odnośnik do komentarza
Halo,jest tam kto?Najlepiej żeby to był ktoś z marzeniami dla siebie,a nie dla innych.Może optymista?Mam dół...W głowie tyle myśli.Gdybym je mogła jakoś poukładać w sensowną całość...Nie mogę się na niczym skupić.Chyba kolejny papieros...Jestem.I znowu wracam w przeszłość.Znacie taką tabletkę o poetyckim brzmieniu-elenium.Była malutka i seledynowa.Dostawałam ją jako dziecko.Przynosiła mi dużo radości.Ogarniała mnie wtedy taka błogość...Dawała mi poczucie bezpieczeństwa.I tak jest do dzisiaj z niewielkimi przerwami.Zmieniały się tylko kolory tabletek.W końcu nadszedł moment kiedy zrodziła się myśl:uwolnić się,uwolnić jak najszybciej!A potem już był biały fartuch,łóżko i przytulna sala.
Odnośnik do komentarza
Ale wiecie co??Przypomniała mnie sie taka sytuacja*Gdy szłam do Komunii św, rano tak byłam troche przejeta tym wszystkim i nie zabardzo chciało sie mi jeść,ale coś tam przekasiłam.Nigdy w życiu bym niepomyslała,ze kiedykolwiek gdzieś może byc mi niedobrze!!!W zyciu!!Pamietam,że mama powiedziała do mnie tak... *zjedz cos bo bedzie ci niedobrze w kosciele!!!!!* Te słowa utkwiłi mi jakoś bezsensu w głowie,że przez pół mszy o tym myślałam i wiecie co nastepne półtora godziny mszy było mi tak niedobrze,że myślałam,że umre.Szukałam jakoś pomocy oczami wodziłam po ministrantach,w głowie sobie myslałam jakieś głupoty i to,ze moge zraz z wymiotować.Ale przetrwałam cała msze,bo w głebi duszy mówiłam sobie ze musze wytrzymać.Dzis mam 24 lata i na lęki właśnie reaguje odruchem wymiotnym(jak opisałam w powyższej wypowiedzi) i lada moment robi mi sie niedobrze jak sie czyms zaczynam martwić.Tak sobie myśle,ze to może być taka moja trauma z dzieciństwa.Takie wpojenie sobie do mózgu czegoś co tak naprawde w rzeczywistości nie ma miejsca. ten popieprzony lęk musi mięć jakieś korzenie do których mozna sie dostac i to pokonać,co???????????Lęk i strach,to jest takie wkurzające,jak się tego pozbyć???Chyba pozostaje mi pisać z wami i dzielić sie tym lękowym życiem. Troche mi to pomaga,jak pisze o tym.Bo mój mąż jak powiem mu o tym to odpowiada mi ze jestem głupia ze mam takie leki.on tego nie rozumie i nikt w moim otoczeniu,tak sie cholera rozpisałam ze az głowa mnie rozbolała.No ale będe pisać dalej,bo ciuteńke mnie to uspokaja:-0
Odnośnik do komentarza
Wiki dlaczego wyladowałas w psychiatryku????????? Nie wierzysz w wyleczenie!!!!!!!!!!ja troche wierze w to!!! Dałaś się temu lękowi pokonać na maksa chyba!!!!!!!! Modle się ażeby nie dojść do takiego stadium choroby co ty! Ale boję sie tego i wszystkiego. Niezła lipa jest z tą nerwicą.Potrafi człowieka zniszczyć,zmieszać z błotem,zmiażdzyć.nie daje zyć.Dlaczego tak jest!!!Niezły dół. Ale wierze ze kiedyś mi to minie!!!!!
Odnośnik do komentarza
To znowu ja.W kościele straciła przytomnośc moja mama,mój teść.Oczywiście automatycznie przeniosło się to na mnie.Przestałam chodzić do koscioła.Trwało to dosyć długo.Pózniej dołączył się sklep,ulica,korytarz.W końcu pozostał tylko pokój,zasłonięte okna...Przestałam się myć,jeść.Dużo schudłam.Teraz jestem na prochach.Przyjmuję je trzy razy dziennie.Jest niezle w porz tym co było.Jedno sobie obiecałam,że już nigdy nie odstawię leków bez porozumienia z lekarzem.Chociaż czytając Wasze wcześniejsze wypowiedzi zdania są podzielone.
Odnośnik do komentarza
Gabrysiu prócz nerwicy lękowej nabawiłam się depresji.Była to niezła mieszanka wybuchowa.Jestem osobą ,która przed bliskimi nie uzewnętrza się ,ponieważ boję się niezrozumienia i odrzucenia.Gdybyś mnie widziała nigdy byś nie pomślała,że mam tego rodaju problemy.Chociaż teraz już tego tak nie ukrywam.Powoli się uczę o tym mówić.Choroba jak każda inna.
Odnośnik do komentarza
Witam. Myślałam, że jest to forum o tym jak walczyć z nerwicą lekową. Jak się jej pozbyć,jak wyleczyć. Jak mówi sam tytuł. Jednak myliłam się. Wy nie chcecie wyzdrowieć. Chcecie chorować. Choroba jest dla was ucieczką, sposobem na życie. Nie chcecie żyć inaczej. Z nią jest wam dobrze. Nie chcecie z nią walczyć. Nie chcecie normalnie żyć. Marudźcie sobie dalej i użalajcie się nad sobą jeśli wam to sprawia przyjemność. Nie róbcie nic, by zmienić swoje życie. Widzę, że nic tu po mnie. Nie chcę znów zachorować czytając wasze narzekania, które wam sprawiają przyjemność.Tylko jak wam tak całe życie przeleci. Gdy zostanie wam niewiele czasu pożałujecie, że ze strachu nie zrobiliście nic, by to zmienić. Zacznijcie coś zmieniać, szukać rozwiązań nim będzie za późno. Niech choć jedna osoba napisze co zrobiła dziś lub zrobi jutro, by poczuć się lepiej. To będzie pierwszy krok, by zacząć zdrowieć. Będę pełna podziwu dla tej osoby. Dla jej odwagi. Ja dziś na przykład poszłam na pocztę i wysłałam dwie swoje książki. Sprawiło mi to ogromną radość, bo wiem, że osoby, które je dostaną na pewno się ucieszą. Weronika M.
Odnośnik do komentarza
Ja tez schudłam,jadłam na siłe wszystko!!Dramat!!42kilo!!!! Teraz przytyłam po ciąży i się z tego ciesze i jem wszystko i niczego sobie nieodmawiam,zeby tylko znowu nie byc patyczakiem:-)A co do kościoła Wiki to ja też nie chodze,a jak już ide to stoje na polu!!!Trauma pozostała. Weroniko M. może to forum zmieniło tor, ale o to w tym właśnie chodzi,bo mi sprawia przyjemność pisania z wami. Przecież nie bede pisac non stop ze umieram (chociaz tak nie jest,to wytwór ludzkiej wyobrażni)bo to wszyscy juz wiedzą.Naprawde jest mi lepiej.Kłade się spać i myśle o tym forum,mam pozytywne myśli i nie moge się doczekać jutra zeby popisać z wami i podzielić sie kolejnym przeżytym dniem.Ja walcze z ta chorobą,wiadomo raz jest gorzej raz lepiej!!!! Staram sie jak moge .Mam dla kogo zyć i w ogóle!!!!!Nie włucze sie po lekarzach.po psychologach bo to i tak nic nie daje.Wole zapalić papierosa niz zjadac codziennie garść tabletek psychotropowych!!!Walcze z tym sama i jest dobrze,jest okey!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Nie bede gadac z ludzmi o tym co tego nierozumieja!!Pozostaje to forum!!!No bo co innego!!!A żyć trzeba jakoś. Rozmowa jest najlepsza na depreche i lęki.TO JEST TO LEKARSTWO i rozumienie tego co my tu przeżywamy !!!!!!!!!!!!!to chyba żaden lekarz na swiecie nie wyleczy!!!Wszystko bedzie dobrze,naprawde- to jest moja myśl przewodnia!!!!Dobranoc
Odnośnik do komentarza
Weronika rozumie,że znalazłas złoty środek na swoją chorobę.Z tego co wczesniej czytałam Twój zwązek był nieudany.Ponownie ułożyłaś sobie życie i jest okey.Pozostaje mi tylko pogratulować i cieszyć sie razem z Tobą.Nie wszystko jednak da się tak postawić na jedną kartę.Zrezygnować z wielu,wielu lat wspólnego życia,dobrych i złych.I choć wiem ,że mój związek jest toksyczny nigdy nie odejdę od męża.A co do radości...Ja też się cieszę,że odkryłam to forum ,bo to moje paplanie to pewnego rodzaju psychoterapia.I będę rzeczy nazywać po imieniu.Jeśli jest zle to jest zle.Nie będę w stylu amerykańskim uśmiechać się i wmawiać sobie jak to robiłam wcześniej,że jest dobrze.Będę z siebie wyrzucać złe myśli.Nie jestem masochistką .Nie sprawia mi przyjemności rozdrapywanie ran.Ale kiedyś trzeba to z siebie wyrzucić.Dlatego nie potępiaj ludzi,którzy piszą o swoich dolegliwościach i chcą się z kimś o tym podzielić.Może to jest ten pierwszy krok.
Odnośnik do komentarza
Witam was,czytałam wasze ostatnie wypowiedzi i widzę że nie jest wam łatwo z tym walczyć,nam wszystkim nie jest łatwo.Ja nerwice mam od sierpnia tego roku,więc wszystko dopiero przede mną,a możę już za mną.Jestem na leczeniu od prawie trzech tygodni i jest lepiej,byłam w kiepskim stanie,ale jest lepiej.Potrafie wyjść do znajomych i z nimi sie smiać a wcześniej to nie było możliwe,rozmawiam o tym dużo nie zamykam się,mój mąż na początku mówił że za dużo o tym myśle,że histeryzuję,ale gdy przekonał sie i zrozumiał na czym ta choroba polega zaczął mi pomagać,czasem widzę że woli nie mysleć o ty,ale daje mi poczucie bezpieczeństwa.Mam 6,5 letniego synka dla którego musze pokonać tą chorobę,staram się by nie widział jak czasem cierpię,biore gazetę i czytam żeby sie czymś zająć albo wychodze na spacer,każdego dnia stawiam sobie jakieś zadanie do wykonania i wieczorem cieszę sie żę udało mi sie tego dokonać.Każdy dzień bez objawów nerwicowych jest wspaniały. Gabrysiu wierzę że ci bardzo ciężko sama przez to przechodzilam calkiem niedawno,wszystko mnie przerastało,też nie mogłam nic jeść i nie funkcjonowalam normalnie,nie moglam patrzec na swą umęczoną twarz w lusterku,która była twarzą schorowanej starszej kobiety,mam 28 lat,a czułam sie jak staruszka wszystko mnie bolało,każdy kawałek ciała,a najbardziej bolala dusza.Życzę ci wytrwałości i bądz tu z nami a ja będe z wami,będziemy razem pisać jak przez to przejść,bo to taka psychoterapia,skoro damy rade to komuś wyrzucić z siebie to już jest krok w kierunku uzdrowienia.Jeszcze raz was pozdrawiam serdecznie,przed nami trudne dni ale musimy wytrwać,Gabrysiu to nie jest tak żę nie masz nikogo,masz nas i my jesteśmy tu po to,żeby sobie pomagać,będziemy rozmawiam przez pisanie razem,trzymaj sie cieplutko.Pozdrawiam też Wiki i Weronikę.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich. Wiki ja wcale was nie potępiam. Sama przez to przeszłam i wiem co to znaczy. Chciałam po prostu byście coś zaczęły robić. Szukały sposobów na wyjście z tego meczącego schorzenia. Ja na początku byłam bardzo zła gdy mój partner dawał mi różne wskazówki dotyczące tego co mam robić. Nie wierzyłam mi. Uważałam, że to nic nie da. Jednak z czasem uwierzyłam, bo zaczęło pomagać. On również wyleczył się z nerwicy. Czytał wiele poradników psychologicznych i stosował się do rad w nich zawartych. Miał trudne dzieciństwo. Ojciec biegał za jego rodziną z siekierą krzycząc, że ich pozabija. Na podstawie swojego doświadczenia napisał książkę. *Gra o życie* jest dostępna w księgarni internetowej. *Złote myśli*. Rozdaje również darmową książkę. *Pogromcy stresów*. Książkę można ściągnąć na jego blogu. Pobrało ją już kilka tysięcy osób. Osoby, które ją przeczytały piszą o niej pozytywne opinie. Opisują jak ta książka im pomogła. Zachęcam do wejścia na jego bloga i poczytania fragmentów. Pozdrawiam Weronika M.
Odnośnik do komentarza
Agunia miło Cię czytać.Mam chwilę więc piszę,bo jest mi z tym dobrze.Czy wiesz,że przy takim nasileniu choroby jaka mam zwiedziłam szmat Polski.I to w tym roku.W pół roku po wyjściu ze szpitala.Oczywiście jestem na lekach.Ale w moim przypadku to duży sukces.Jasne.że były momenty,że nie obyło się bez środków uspokajających,ale na szczęscie w niewielkich ilościach.Biorąc pod uwagę,że sama jazda samochodem to dla mnie nie lada wyczyn.Normalnie funkcjonuję.Ale to dzięki prochom.W głębi duszy wiem,że jest inaczej.Jestem wewnętrznie stłamszona i nie potrafię wyrzucić tego z siebie.Wczoraj pisałam,że będę rzeczy nazywać po imieniu.Ale czy mi się to uda...Przed wieloma laty kiedy w chwili zdenerwowania nie mogłam z siebie wydobyć głosu,pewien psychiatra podpowiedział mi żeby czymś rzucić.Sprobowałam.Udało się.Teraz jest jednak gorzej.Boję się głośno powiedzieć swojego zdania.Przydałby mi się psycholog lub psychoterapeuta.Niestety mieszkam w małym miasteczku ,do którego są zapisy i przyjmuje w przychodni.W takich w warunkach siedząc na krześle wątpię,czy mógłby ze mną nawiązać kontakt.Pozostajecie mi zatem Wy z czego sie bardzo cieszę i jestem Wam wdzięczna.Nie jestem sama.
Odnośnik do komentarza
Weroniko ja to wszystko rozumiem.Chcę powiedzieć,że mam 55 lat i życie układało mi swój scenariusz najczesciej bez mojego udziału.Pomimo choroby,nie jedynej zresztą,musiałam sprostać wielu wymaganiom.Niejednokrotnie musiałam stawić czoło chorobie,bo zawsze były ważniejsze sprawy,które dotyczyły bliskich.Myślałam,że jestem silna.Ataki choroby mijały,a ja potem wracałam do porządku dziennego.Nie myslałam o tym,że znów mogą wrócić.Niestety przyszedł moment kiedy TO się stało.Od tej chwili stałam się czujna.Wiem,że muszę się leczyć i nie wolno mi tego bagatelizować.Zawsze bardziej żyłam sprawami rodziny.Teraz nadszedł moment,kiedy sobie muszę poświecić więcej uwagi.A to w moim przypadku nie takie proste.Muszę być zdrowa,bo jestem jeszcze potrzebna.Przynajmniej tak bym chciała.
Odnośnik do komentarza
Witaj Wiki i Weroniko,widzę że wy jesteście po poważnych przejściach,wcale wam sie nie dziwie tego co przeżyłyście wasze życie nie było usłane różami,ja tylko zastanawiam się nad tym jak moje życie teraz będzie wyglądać z tą chorobą,czy uda mi sie to pokonać,a jeśli nie to czy wytrwam na tyle w miarę normalnie funkcjonować,no bo jak już wiecie moja choroba dopiero sie odezwała,pierwszy raz się leczę jeszcze nie próbowalam psychoterapii,ale postaram sie w najbliższym czasie,w moim malym miasteczku jest to nie możliwe wiec musze dojezdzac do innego miasta,ale zrobię to dla siebie.Muszę postarać sie zgładzić tą chorobę w zalążku,wiem żę może wam sie to wydać śmieszne,tyle lat chorujecie,wiecie że to nie dopokonania.Ale muszę żyć,mam dla kogo. Jedno mnie zastanawia,kiedy moje życie wydawało sie szczęśliwe,przyszlo mi sie borykać z tym czymś,planowalam drugie dziecko,teraz nie jestem w stanie,nie wiem czy wystarczy mi sił.Moje dzieciństwo było trudne,ojciec był alkoholikiem w latach mojego dorastania,patrzyłam na jego*konanie*bo tak to nazywał,bił mnie strasznie,moja matka chorowala ciężko,na wszystko to musialam sie patrzeć,mam 12 lat starszego brata który mi nie pomagal,nikt nie rozumiał dziecka które dusiło w sobie straszny ból i brak ciepła rodzinnego,żadne z rodziców nie mówiło *kocham*.Tak mi tego brakowało,przez to stałam sie zalęknionym zwierzątkiem,bałam sie przemocy,w szkole byłam cicha nikomu nie chcialam wchodzić w drogę,byłam przeciętną dziewczyną.Miałam trudne dorastanie,presja rodzinna nie pozwala na normalne kontakty z rówieśnikami.Ale mimo to nie poddawalam sie i bawiłam się,chodziłam na imprezy,próbowalam być taka jak inni.Do tej pory jestem bardzo wrażliwa i uczuciowa,więc ciężko mi jest z trudami życia codziennego.Mama zmarła 5 lat temu,bardzo to przeżyłam,ale musialam wytrwać,patrzyłam w szpitalu na jej cierpienia i potem konanie,to moją osychikę na ogromną próbę,pozniej stalam sie jak z kamienia,byłam twarda płakać nawet nie potrafiłam,ludzie postrzegali mnie jako osobę pewną siebie,nawet wygadaną.Taka byłam,aż teraz coś we mnie pękło,mój organizm powiedzial dość i cała słabość wypłynęła ze mnie.Teraz za to wszystko płacę własnym zdrowiem,nie obwiniam rodziny za to co przeżyłam jako małe dziecko,ale nadal takiego ciepła nie mam.Jedynie mąż daje mi wsparcie i to mnie trzyma i mój kochany synek,dla których będe walczyć.Dziękuję wam że mogłam to z siebie wyrzucić,może łatwiej będzie zrozumiec sedno sprawy.A ja z perpektywy czasu rozumiem dlaczego ta choroba mnie dopadła.Pozdrawiam was serdecznie.Napiszcie cos do mnie.
Odnośnik do komentarza
Agunia,w bardzo dużym stopniu jacy jesteśmy teraz zależy od naszego dzieciństwa.Też nie miałam lekko.Nie miałam też rodzeństwa.Może wtedy byśmy się wspierali.Ale Ty masz męża,który Cię rozumie,a to już pół sukcesu.Ważne jest również to,że wiemy co nam dolega.Kiedy choroba jest już zdiagnozowana lęk o przeżycie staje się mniejszy.Teraz chodzi głownie o to aby znależć środek na złagodzenie go do minimum.Wiki.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×