Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witaj Zusia. Przytocze Twój czytat i odniose sie do niego, gdyz z tego co p[iszesz wynika, ze nie masz wiedzy jakie przesłania niosa opisy przeżyć osób, które foswiadczyły zstanów śmierci klinicznej. ale ja na przykład czytając książki o przeżyciach związanych ze śmiercią nawet kliniczną raczej nie poczułabym sie radośniej, ale wywołało by to u mnie strach, wolę książki bardziej lekkie, które wywołują uśmiech na twarzy a nie straszą. ---------------------- Pierwsza wypowiedx osoby: pierwsze pięćdziesiąt sześć lat prtzezyłem w ciagłym strachu przed śmiercią( jak większośc z osób na forach nerwicowych-mój przypisek).Starałem się za wszelka zenee jej unikac jako czegoś strasznego.PO TYCH PRZEŻYCIACH ( smierci klinicznej)zdałem sobie sprawe, ŻE ŻYJĄC W STRACHU PRZED ŚMIERCIĄ, nie potrafiłem DOCENIĆ WARTOŚCI ZYCIA. ------------------------ wypowiedź kolejnej osoby:Doswiadczenie to przenika odtad całe moje codzienne zycie.Wierz mi, ze nawet spacer ulica jest teraz całkjowicie odmiennym przezyciem.Kiedys szedłem ulica pograżony w swoim małym swiatku, pochłonięty rozlicznymi, małymi problemami.Teraz natomiast ide ulica i czuję, ze otacza mnie ocean ludzkości., Pracuje ze mną w biurze pewien człowielkZapytał mnie kiedys, dlaczego wciąz sie usmiecha,.Nic nie słyszał o moich przezyciach, odparłem więc, ze poniewaz byłem bliski smierci , CIESZĘ SIĘ Z ŻYCIA I NICZYM SIĘ NIE PRZEJMUJE. ------------------------ Teraz przytocze wypowiedź osoby, ktora studiowała w seminarium duchownym: Lekarz powiedział mi, zw czasie operacji omal nie umarłem, a ja mu na to, ze wtedy właśnie odzyłem.Zobaczyłem jakim nadetym osłem byłem do tej pory , z cała ta wiedza, gardzacym kazdym kto był innego wyznania, czy nie podziuelał moich pogladów na wiare. Bóg chciał wiedziec, co mam w sercu a nie w głowie. ----------------------- Teraz wypowiedź dziecka: Długo przebywałem w tym swietle. Tak mi sie wydawało. Czułem sie tam przez wszystkich kochany.Wszyscy byli szczęsliwi.Mysle, że tym światłem byl Bóg. ----------------------- Fragment innej wypowiedzi: pierwsza rzeczą jaka ujrzałem, gdy sie ocknąłem w szpitalu, był zwykły kwiat, na którego widok się roizpłakałem.Mozecie mi nie wierzyc ale przedtem tak naprawde nigdy nie zwracałem uwagi na kwiaty.Kiedy umierałem (smiercią lkliniczna-iczywiście) nauczyłem sie bardzo waznej rzeczy-, ze wszyszcy jestesmy częscia jednego, ogromnego, zyjącego WSZECHŚWIATA.Mylimy sie grubo sądzac, ze krzywdzac inna zywa istote nie krzywdzimy zarazem siebie samych. ------------------------- Ja nie miałam doswiadczenia śmierci klinicznej ( choc chciałabym go doswiadczyc), gdyz osoby z takim przezyciem natychmiast odmieniały swoje zycie na lepsze.Ja tylko czytając te historie, natychmiast pod ich wpływem zmieniałam na lepsze swoje zachowania, po to, bym stając przed Bogiem nie musiała sie wstydzic tego, ze wiedziałam jak zyc powinnam i tego nie stosowałam w życiu.Dlatego nie wiem Zuziu jakie Ty ksiązki czytałas, ale dzieki tym, które ja przeczytałam nauczyłam tak jak te osoby cieszyc sie Zyciem, być wdzięczna za wszystko i przestałam bac sie smierci tak jak wczesniej.Takie przezycia czynią nas bardziehj dojrzałymi i swiadomymi.Okradamy sie z pełni i z radości zycia, gdy nie czytamy takich opowiesci.Ale to jest tylko moje zdanie.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Witam Jadwigo, każdy na tym forum szuka jakiejś pomocy, wyciąga wnioski z różnych wypowiedzi i albo je stosuje albo trwa w swoim świecie. Nie twierdzę, że Twoje rady są jakimś wytworem, zdąrzyłam zauważyć, że dużo czytasz fachowej literatury ja poprostu nie lubię takich książek o chorobach, cierpieniach one mi nie pomagają, wręcz przeciwnie dołują. Też boję się śmierci chyba jak każdy człowiek albo prawie każdy, nie wiemy co nas czeka po śmierci bo jeszcze nikt nie przyszedł stamtąd i nie powiedział. Wiem Ty masz inne zdanie na ten temat i masz prawo, każdy wierzy inaczej Tobie to pomogło więc tak radzisz. Jak czytam to wybieram książki lekkie jak pisałąm, albo fachową literaturę medyczną. Wiem, że wszytko siedzi w naszej głowie warto poczytać książkę Potęga podświadomości, wczytując się w nią dokładnie. Wiem, że nie okradam się z niczego nie czytując takich książek, każdy ma prawo wyboru. Rady służą ale nie zawsze trzeba się im wszystkim poddawać. Każdy człowiek wybiera sobie sam drogę życia i sam musi być sterem, żeglarzem, okrętem. Każdy wybiera sobie taką drogę, żeby przeżyć ja jak najradośniej i najszczęśliwiej a że czasami się nieudaje, to trudno podnosimy się i walczymy od nowa.Ja Jadwigo nie należę już niestety lub stety do najmłodszych osób i wiele lat przeżyłam i wiem jak trudno wyjść z trudnych sytuacji zwłaszcz z lęków, depresji o których tu wszyscy piszą, nie jest tak łatwo przeczytam książkę jedną, drugą itd.i to mi pomorze. Na pewno wiara czyni cuda, więc trzeba uwierzyć, że kiedyś pozbęde sie tych paskudztw, które mnie dręczą, ale muszę z tym walczyć, tak walczyć, choć Ty nie lubisz tego słowa. I każdy powinien posłuchać różnych rad, różnych ludzi, którzy mają to samo, co on, ale każdy musi sam znależć dla siebie drogę wyjścia z kryzysu, taką która będzie potrafiła zapanować jego umysłowi nad jego chorą wyobraźnią. Bo to niestety jest choroba duszy i wiem, że boli wtedy cały organizm, który się spina to bardzo utrudnia życie, ale one są wytworem naszej wobraźni, to my sami myśląc o tym przyciągamy samoistnie nasz lęki i się nakręcamy negatywnie doprowadzając nasz organizm do takiego stanu, powiedział to ktoś mądry (nie pamiętam nazwiska).Pozdrawiam gorąco.
Odnośnik do komentarza
Hej wszystkim. Zuzia to wszystko prawda co napisałaś, żeby nie skupiać się na własnym organizmie i żeby siebie nie napędzać. Całymi dniami sobie to powtarzam. Ta dziewczyna o której pisałam to ja. Zaczęłam ostatnio bardziej kolegować się z moim kolegą którego znam już 2 lata, ale dopiero od początku wakacji zaczął często kontaktować się ze mną. Chodzimy do jednej szkoły, i tylko mamy jedną wspólną lekcje: język rosyjski. W poprzedni weekend umówiliśmy się w końcu na spotkanie. Pare chwil przed czułam nieuzasadniony niepokój, ale pomyślałam sobie, że muszę dać rade. Bardzo też się cieszyłam. No i cóż, spotkaliśmy się, a on zaproponował, że chce zaprosić mnie na pizze. I co zrobiłam? Oczywiście odmówiłam, wciskając mu bajkę, że właśnie jestem po obiedzie i nie dam rady zjeść jeszcze pizzy. Super prawda? Powiedział. no dobrze, to może pójdziemy na lody. Kurcze, zwykłe lody, a ja znowu zaczęłam marudzić, że nawet na lody nie mam ochoty. Czułam po prostu że nawet loda nie dam rady zjeść. W końcu zaproponowałam zwykły spacer. No i tak zrobiliśmy, poszliśmy na dwugodzinny spacer, bo brat miał po dwóch godzinach po mnie przyjechać. Gdy wracaliśmy ze spaceru znowu zaproponował lody, powiedział, że minęło troche czasu i pewnie już mi się zmieszczą. Postawiłam przestraszone oczy, ale nie umiałam przebić jego argumentu. Zgodziłam się, ale przez całą drogę błagałam i modliłam się, żeby brat już zadzwonił mówiąc że już po mnie przyjechał. I chociaż było bardzo miło, i chociaż mogłam jeszcze dłużej zostać, nie mogłam, nerwica mnie zablokowała, zablokował mnie strach pójścia na zwykłą pizze. Śmieszne i żałosne. Gdy się żegnaliśmy, powiedział żebym nastepnym razem nic nie jadła. Ja tylko się uśmiechnęłam. Nie wiem co mam robić. Bez nerwicy miałabym takie fajne życie. Mam wokoło tylu fajnych ludzi. Aro, myślę, że my wszyscy mamy bardziej wybujałą wyobraźnie i widzimy o wiele więcej od zwykłych ludzi. Jesteśmy bardziej wrażliwy i wszystko bierzemy do siebie. Mamy również słabe poczucie własnej wartości i często nie wierzymy we własne możliwości. Po innych wszystko spływa a po nas nie. Bezsilny, ja też mieszkam na wsi, ale przez wakacje jestem w mieście. Tutaj czuje się lepiej, jedynie mogłabym jeździć od czasu do czasu na wieś odetchnąć świeżym powietrzem. Po prostu tutaj czuję się lepiej gdy patrzę na ludzi chociażby przez okno i myślę sobie wtedy, że może życie nie jest takie złe. Staram się brać przykład z takich ludzi.
Odnośnik do komentarza
Witaj *juuulio*, witaj Zuziu., witam Wszystkich. Jesli chodzi o Ciebie *juuulio*, podpowiadam Ci przyjrzenie się temu artykułowi, ktorego fragment tu zamieszczam, doiyczącemu AKCEPTACJI I PEWNOŚCI SIEBIE..Znajdziesz go w całości na stronie http:michalpasterski.pl/2009/07/akceptacja-klucz-do-pewnosci-siebie/ :Nadopiekuńczy umysł Z czego dokładnie więc wynika brak pewności siebie? Umysł jest tworem, który uwielbia bezpieczeństwo. Robi więc wszystko abyś uniknął zagrożenia. Niestety w większości przypadków robi znacznie więcej, niż jest to konieczne. Aby uchronić Cię przed niekorzystnym dla Ciebie obrotem spraw w wielu sytuacjach życiowych uruchamia różnego rodzaju mechanizmy. Mechanizmy takie jak strach, stres, trudności z zaufaniem drugiej osobie, negatywne obrazy w głowie, paraliżujące dialogi wewnętrzne. To dlatego niektórzy ludzie gdy poznają nowe osoby nagle nie wiedzą co powiedzieć. Innym razem gdy mają wystąpić przed dużą grupą osób, nagle czują paraliżujący stres w całym ciele. Gdy mają przystąpić do egzaminu, zaczynają sobie wyobrażać co się stanie, gdy nie uda im się go zdać. A gdy mają podjąć jakieś wyzwanie, głos wewnętrzny wymienia im wszystkie wymówki, które jest wstanie wymyślić. Zastanów się przez chwilę jak objawia się Twój brak pewności siebie? Czy to jest rzeczywiście tak, że po prostu jej nie posiadasz? Czy może jednak w danej sytuacji wyobrażasz sobie czarne scenariusze, mówisz do siebie bojaźliwym głosem, wymyślasz setki wymówek, myślisz co może pójść nie tak? ---------------------------------------------- Poza tym doradzam Ci przyjrzenie sie stronie *Cud niedziałania, czyli jak mądrze odpoczywać*, na której znajdziesz super artykuły napisane przez psychologów, dotyczace radości życia, zdrowych relacji, realizowania swoich marzeń itd.Pod POLECAM po prawej stronie znajdziesz takie tematy jak *Energia wewnetrzna*, *Rozwój i świadomość* , tam sa tematycznie pogrupowane te artykuły. Poza tym nie wiem, czy ogladałaś w internecie film *Sekret*, który znajdziesz na stronie :michalpasterski.pl/filmy-video/the-secret-polskie-napisy/, choc ja bym Ci radzila kupic sobie ksiązke, gdyz mogłabys ja brac ze soba wszedzie, jako poradnik pozytywnego myslenia.( jest to jedna z najlepszych moim zdaniem pozycji na ten temat).. ------------------- Jesli chodzi o Ciebie Zuziu, chyba nie dość uwaznie czytałas moje posty kierowane do Ciebie.Ja nie pisze, zeby nie walczyc, ja pisze, zeby WALCZYĆ ZE SWOIMI SŁABOSCIAMI, a nie z nerwica, gdyz na nerwice składaja sie nasze wyparte emocje, więc gdy walczysz z nerwica , walczysz tak naprawde z sama soba, a tej walki nie mozna wygrac( o tym pisza autorzy książek na ten temat)..Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Cześć Julio, tak myślałam, ze to o ciebie chodzilo, ale jesteś mądrą dziewczyną, sama odpowiadasz sobie na wszystkie pytania skąd te lęki i nerwice się biorą cytuję fragmentarycznie mamy wybująła wyobraźnię, widzimy za dużo, bierzemy wsystko na siebie, mamy słabe poczucie własnej wartości i nie wierzymy w swoje możliwości. Zbacz ile mądrych rzeczy wypisałaś, czyli dlaczego jesteś taka a nie inna i co teraz - trzeba to wcielić w życie ale na przekór.Myśl realnie, czasami lepiej czegoś nie widzieć i nie słyszeć (miej powiesz na zeznaniach- żart), podzielmy się obowiązkami z innymi, poczucie własnej wartości- każdy ją ma tylko jeden człowiek umie się lepiej sprzedać inny mniej i ta jego wartość jest bardziej zauważalna, ale jak uwierzysz w siebie to i Twoja wartość wzrośnie i w Twoich oczach i oczach innych.Zobacz Julka przerzyłaś spotkanie, nie umarłaś, nie padłaś, czyli możesz dać radę jak chcesz a to , że nie poszłaś na lody czy pizzę to nie szkodzi, kiedy indziej ,dobrze wybrnęłaś z sytuacj. Może nastęonym razem loda na wafelku i ławeczka nieopodal zamiast tłocznej lodziarni. Można unikać stresują sytuacji, ale nie zawsze sie da a ty jak widzisz mimo wielkich przstraszonych oczu dałaś radę, nawet sie uśmiechnęłaś nie ważne czy z przymusu ale coś potrafi Cię rozśmiszyć i na następne spotkanie idź juź odważniej. To my jesteśmy kowalami swojego losu, uważam, że człowiek musi nie raz mimo złego samopoczucia robić na siłę, odpocząć i znowu się dźwigać, bo najgorsza jest bezradność i chyba sam ze sobą rozmawiać ja tak przynajmniej staram się robić. Stawiaj sobie drobne zadania, wykonuj je a wieczorem przeanalizuj, ale nie swoje wczuwanie się w organizm tylko co zrobiłam dziś, żeby sobie pomóc. Ja zaraz wyjeżdżam do niedzieli na swoje ranczo i mimo, że to mój raj to też czasami zamiast się śmiać mam doła. Ale nadejdą dla nas wszystkich dobre dni. Pozdrawiam wszystkich gorąco na cały weekend,Julka jesteś dzielna, mów to każdego dnia.
Odnośnik do komentarza
Witam, od dawna czytam posty zamieszczone na tej stronie ale dopiero dzisiaj zalogowałam sie i postanowiłam sama cos napisac. Z nerwica mecze sie o października 2009 roku, w marcu zaczełam brac tranxene po którym objawy ustąpiły,teraz jestem w trakcie odstawiania leku i dolegliwosci wracaja..codziennie rano mam szybie bicia serca, leki i dodatkowe skurcze..mam juz dosyc tego i chce wygrac z nerwica..wybieram sie do psychologa od nerwic, zapisałam sie na joge..mam nadzieje ze to pomoze i wróce do normalnego zycia:) dobrze wiedziec, ze nie jestem sama z tym problemem:)
Odnośnik do komentarza
Zuziu dziękuję za wszystkie słowa. Bezsilny hmm w tym momencie już chyba to nieaktualne bo jest zupełnie inaczej niż przed kilkoma miesiącami. Nie chcę nawet sobie przypominać co się wtedy ze mną działo. Mój przypadek chyba jest dość dziwny. Ostatnio dużo nad tym myślałem, w sumie to mam głęboko gdzieś... to co o mnie myślą inni. Wiadomo jak mi na kimś zależy to pojmuję to zupełnie inaczej, ale np taki kumpel czy koleżanka powie, coś czy coś mi wytknie nie obchodzi mnie to zbytnio. Liczę się ze swoim zdaniem, mam swój styl, zarówno ubioru jak i muzyki. Mogę wręcz rzecz, że jestem odmieńcem w swoim otoczeniu mimo to mam spore grono przyjaciół. Jestem także bardzo wyrozumiały także nie mam problemów z akceptacją innych. No, ale tkwi we mnie to coś co mnie blokuje... Czasami tak sobie myślę, a co mnie to obchodzi, że wyjdę na idiotę, zwymiotuję gdzieś przy kimś czy odczynie coś jeszcze innego. No, ale wtedy właśnie odzywa się to coś wewnątrz mnie i każe mi jak najszybciej uciekać, schować się, żeby nie wyjść właśnie na tego idiotę. Główny front walki toczy się właśnie wkoło tego, mimo depresji najbardziej zawsze doskwierała mi ta obawa przed no właśnie nie wiadomo czym bo niby nie obchodzi mnie co inni o mnie myślą, a kiedy tylko pojawią się objawy całkowicie zmienia się mój tok myślenia.
Odnośnik do komentarza
Olu! Wszystko razem. Najważniejsze, żeby mieć dobrego lekarza, takiego do którego ma się 100% zaufanie, nie brać uspokajaczy z grupy benzo- regularnie, tylko w przypadku napadu paniki coś na uspokojenie np. Hydroxyzyna no i antydepresanty. Nie siedzieć w domu. Wychodzić do ludzi nawet jak masz ochotę zaszyć się w mysiej dziurze. Chodzić na psychoterapię albo samej w domu ćwiczyć relaxację. Nie zapominać o przyjaciołach i rozmawiać z nimi o swojej chorobie. Ustalić co powoduje u Ciebie stany lękowe i wyeliminować je z życia ( w miarę możliwości). Nie myśleć o chorobie i problemach dnia codziennego, bo co ma być to będzie a nasze martwienie w niczym nie pomaga tylko szkodzi. I to tyle ! Tylko trzeba być cierpliwym! Powodzenia!!!
Odnośnik do komentarza
Hej , już kiedyś pisałam na tym forum, ale widzęże coraz to nowe osoby sie pojawiaja,choroba nie powinna cieszyc-ale ciesze sie ze nie jestem samam na swiecie z tym cholerstwem , z tą moją *przyjaciółką* ,byl okres ze myslalam ze nikogo innego to nie dotyczy, wokol mnie nie slyszamam o tym co spotkalo mnie, az do wejscia na forum.Mam takie objawy jak wy, a przede wszystkim wysoki, puls, niskie cisnienia, na i najwazniejsza blokade żołądka, nie moge jesc, wymioy, mdłości.....A za miesiac mam swój ślub-to wyobrazacie sobie jaka panika i strach!!!!!!!
Odnośnik do komentarza
jestem nowa...nie wiem od czego zaczaz...nerwica?? jezeli to jeszcze niezdiagnozowana. Ale po przewertowaniu kilkunastu stron chyba to mam.Dopadlo mnie niedawno,czasami mialam napady leku ,ze mdleje i dziwne uczucie goraca w glowie.Teraz cholera wrocila schemat ten sam napad uczucie paniki i bezradnosci uczucie goraca w glowie jakby miala eksplodowac albo jakby ja ktos podpalil,promienieje na kark,do gardla i na klate...straszne uczucie.Od kilku dni mam nudnosci i nie moge jesc,a do kibelka co chwile po skurczach jelit ze strachu oczywiscie.Boje sie wyjsc z domu a jutro do roboty,zawalilam juz piatek bo zle sie czulam....jak z tym zyc.We wtorek badanie krwi i hormonow...zobaczymy co mi powiedza.Myslicie ,ze dolaczylam do grona nerwicowcow.Ps mam leki na uspokojenie...citalopram...brac czy nie brac jak myslicie...uzalezniaja?Boje sie,ze jak zaczne to zostana juz ze mna na zawsze.Prosze niech ktos z *doswiadczeniem* cos mi naskrobie.
Odnośnik do komentarza
Witam moje problem polega na tym, że od pół roku mam mrowienie połowy twarzy połączone z bólem. Ból sięga od szczeki poprzez policzek i do części potylicznej głowy. Do tego mrowieją mi ręce, nogi, usta i język. Byłam przebadana prze lekarzy ogólnych, dentystów, chirurga szczękowego, dwóch neurologów. Miałam wykonany rezonans głowy i kręgosłupa (głowa Ok a w kręgosłupie wyszło zwężenie i odwodnienie krążka L1/L2 oraz guzek Schmorla), usunięto mi ósemkę. Poza tym pozostałe wyniki Ok. Ostatnio neurolog powiedział, że to neuropatia i zapisał lek Tegretol CR 200 (boje się go brać), natomiast inny neurolog powiedział, że neurologicznie jestem zdrowa. Może ktoś z was miał podobne objawy lub wie do kogo mam się jeszcze udać bo już tracę na to wszystko siły. Pozdrawiam i z góry dziękują za każdą pomoc.
Odnośnik do komentarza
Witam bezsilny Witam Wszystkich. Gratulacje bezsilny widzisz chopie wszystko można trzeba uwierzyć w siebie, masz rację nie przejmuj się tak jak napisałeś kimś lub czymś a wtedy nawet jak Cię dopadnie atak to nie myśląc o tym sam przejdzie. Niech się inni gapią, śmieją a Ty chłopaku pokaż, że jesteś kimś. Do nowego grona nerwicowców Poluni, nie znam tego leku, sama jestem zwolenniczką nie brania, ale z w łasnego doświadczenia powiem, że byłam w takim stanie, że trzy miesiące byłam na lekach lekarz kazał ja brałam lekarz kazał odstawić odstawiłam i na drugi dzień bez leków nie umarłam nie miałam ataku a nawet nie pomyślałam o tabletce. Na wszelki wypadek zawsze mam przy sobie tabletki na uspokojenie ale biorę je na prawdę w wyjątkowym kryzysie, staram się walczyć z moją przyjacółką sam na sam. Asiu zawsze zanim stwierdzi się nierwicę trzeba być pownym, że wyniki ma się dobre i wykluczyć wszelkie choroby. Jeśli lekarze nic nie wynajdą to niestety zabrać się za siebie i walczyć z nerwicą. Ja z własnych setek dolegliwości nerwicowca mogę Ci powiedzieć, że również miałam różne zaciskania szczęki, mrowienia, drętwienia wręcz z uczuciami jakbym miała brak czucia ręki, nogi, głowy. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich:) Też jestem nowa, postanowiłam założyc konto, bo może to bedzie mi w stanie jakoś pomóc... Mam 18 lat i nerwica zaczyna powoli mnie niszczyc... Pierwsze jej objawy mam od okolo 2 lat, zaczynalo sie tak niewinnie, że ciezko bylo w pore wszystko zachamowac.. Czytam wasze posty i zazdroszcze wam tego ile w was pozytywnej energii.. Też staram się myśleć jak najlepiej, ale ostatnio nie chce wychodzic... Dzisiaj to dzień chyba najgorszy odkad zmierzam sie z ta choroba, strasznie duzo mysli samobojczych... O mojej chorobie o tym co sie tak naprawde we mnie dzieje nie wie nikt, boje sie komukolwiek opowiadac o tym, nie chce przytlaczac kogos moimi problemami... Do tej pory walczylam z tym wszystkim trzymalam to w sobie jakos potrafilam wygrywac z tym, ale ostatnio nerwy tak sie nasilaja, ze nie potrafie juz tego kontrolowac.. Tlumacze sobie, ze poddac sie nie wolno, bo walka z nerwica jest do wygrania tylko skad znalezc te sily w sobie do walki z nia...? Pozdrawiam serdecznie i każdemu życze z was jak najwięcej sił, wytrwałości i co najwazniejsze wiary, ze mozna to pokonac, bo to chyba najwazniejsze...:)
Odnośnik do komentarza
Martusss, dziecko drogie o czym tym myślisz jak Ty możesz mówić o myślach samobójczych. Takich ludzi jak Ty sa miliony i pokonują tą chorobę, ale nie można się przy niej poddać tylko z nią walczyć, życzycz wszystkim wytrwałości, sił, wiary to i również sama to stosuj. Nie można się nigdy poddawać trzeba zawsze walczyć do końca znasz na pewno powiedzenie co nas nie zabije to nas wzmocni i trzeba się tego trzymać. Przed Tobą całe długie życie a Ty już się chcesz poddać, musisz z kimś porozmawiać o tym co Cię dręczy i to jak najszbciej. Nie wiem bo Cię nie znam rodzice rodzństwo a jak nie to psycholog i to koniecznie zapewniam Cię jak zrzucisz z siebie ten cały ciężar i powiesz komuś co Cię dręczy to będzie Ci lżej i znajdzie się ktoś kto Ci pomoże. Nie można w chorobie być samej. Działaj
Odnośnik do komentarza
Witam serdecznie. Jeszcze rok temu pisałem na łamach tego forum o moim problemie z nerwicą. To było straszne i trwało jakieś pół roku. Po tym czasie zacząłem dochodzić do siebie. Powiem tak. Nie jest może idealnie, ale nie mam już napadów lęków i nie *umieram* po kilka razy w tygodniu. Miewam cięższe dni ale umiem już nad sobą zapanować. Nie biorę już żadnych leków ( a brałem ) i funkcjonuję całkiem normalnie, poza kilkoma ale, jak mrowienie w głowie czy czasami sercowe *palpitacje* jak na ten przykład teraz. Najczęściej zdarza mi się to w nocy jak teraz i w takich momentach nie wolno mi kłaść się spać. Wtedy nie kontroluję już siebie i zdarzają się dziwne rzeczy ( np bezdech, jak sądzę, połączony najczęściej z jakimś koszmarem że już po mnie - wtedy jakby wracała mi świadomość i zmuszam się do tego żeby zacząć oddychać i strać się obudzić ). Po takim przebudzeniu nie jest wesoło. Odkryłem że jak przeczekam te problemy sercowe i związany z tym niepokój oraz zmęczę się już tak porządnie że już zasypiam niemal na stojąco, to potem śpię aż miło. Wiem że do całkowitego wyzdrowienia jeszcze spora droga ( jeśli w ogóle to możliwe ) ale ja już i tak się cieszę z tego stanu jaki jest, bo było znaaaaacznie gorzej. Pomogło mi uświadomienie sobie że śmierć to nic takiego i że każdego to czeka. A że może się to zdarzyć mnie i to już teraz, to trudno, niech i tak będzie. Nic na to nie poradzę, więc po co się martwić i dodatkowo napędzać strach. Pomogło mi to i teraz nie wpadam już w takie głębokie stany nerwicowe uniemożliwiające normalne życie. Mam nadzieję że tamte straszne dla mnie dni nie wrócą. Ja się w każdym razie nie dam swojemu organizmowi nastraszyć czego i wam życzę.
Odnośnik do komentarza
Dzien dobry wszystkim:) Uff jak dobrze, że wczorajszy dzien się skończyl i zaczął się nowy - chyba ciut lepszy:) zuzia wiem, że nie powinnam tak myślec ani mówic, ale wczoraj akurat taki dzien byl, że już mnie dobiło to całkiem... Ale wiem wiem, że trzeba z tym walczyc i sie nie poddawac. Bo jesli cos jest do wygrania to nie mozna byc tchórzem. Co do psychologa, to wlasnie wydaje mi sie ze to wszytsko co sie dzieje teraz to przez to, ze do malo kompetentnej Pani psycholog trafilam.. Otoż mialam problem z potliwoscia rak... Poszlam do pani psycholog, ktora stwierdzila ze mam silna nerwice! Ojej jak mnie ta informacja przygniotla, przyszlam do domu wpisalam w wyszukiwarke nerwica i zaczelam czytac... Wszystkie objawy, lęki... kurcze jesli mam nerwice to pewnie i mnie to czeka.. I jak na wlasne zyczenie tak zaczelo wlasnie sie dziac. Juz nie potliwosc rak a calego dziala, drgawki, szczekościsk itd... Poszlam do psychiatry najpierw wypisal mi tabletki i wyslal do psychologa.. Od psychologa uslyszalam, ze to nie jest nerwica tylko to, ze nie potrafie sobie radzic ze stresem.. Wiec nie wiem juz sama od ostatnich kilka tygodni jest coraz gorzej, zalewaja mnie ogromne poty takie ze az splywa ze mnie, w glowie mi szumi, telepie mna w nocy nie moge spac na nic nie mam ochoty, wszytsko mnie przybija, boje sie o jutro o swoja przyszlosc...Staram sie wychodzic do znajomych, ale wiem, ze jestem inna niz kiedys, potrafilam se cieszyc z malych rzeczy, usmiechac sie nawiazywanie kontaktow nigdy nie bylo dla mnie problemem... Najgorsze, ze nie wiem co mam robic... Czytam czytam czytam a przeciez od samego czytania nic nie zmienie.. Nie wiem w sumie co to jest czy nerwica czy cos innego?? Co mam robic? Czuje. ze im bardziej probuje z tym wszytskim walczyc tym jest coraz gorzej. Moze zapomniec o tym wszystkim rzucic wszystkie tabletki nic nie czytac a to samo przejdzie? nie wiem juz sama...
Odnośnik do komentarza
Witam Martusss. Przede wszystkim napędzasz swoje myśli na negatywne myślenie. Jeśli człowiek nie potrafi walczyć ze stresem to wpędzi się w nerwicę, najpierw człowieka denerwują duże problemy a później nawet drobiazg doprowadza do tragedii. Jeśli nawet nie możesz spać w nocy, to się zdarza u mnie na przykład bardzo często kiedyś panikowałam teraz biorę komputer uruchamiam jakąś łatwą grę i skupiam się na niej aż zmęczę oczy i zasnę albo włączę telewizję i oglądam bo jak kiedyś leżałam w nocy z oczami jak pięć złotych to też myślałam o głupotach i się nakręcałam. Zobacz sama jak działa psychika człowieka naczytałaś się o lękach, skurczach, nerwicach i myślałąś o tym - czy ja to będę miała i masz. Nie można absolutnie o tym myśleć, pozytywne myślenie pomaga to my sami kierujemy naszymi myślami, człowiek sam potrafi przyciągnąć nieszczęście jeśli ciągle będzie o tym myślał.Potliwość w takich stanach to normalka jest atak strachu człowiek się spina pobudza hormony i jesteś mokra. No i co umyłaś się wypachniłaś a nawet jak w danej chwilu się spociłaś wytrzyj się jak nie masz możliwości wymycia, potrzyj klatkę piersiową i kark zimną wodą i myśl ale pozytywnie. Człowiek musi nauczyć się myśleć pozytywnie, najważniejsze żeby nie skupiać się na swoich dolegliwościach bo to potęguje ataki nawet jak ból czy inne paskudztwo przyszło samo to i samo musi odejść. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
kolejna ciezka noc za mna bezsenna dodam.Wzielam ten cholerny lek i noc zarwana,dzisiaj nie biore w dupie z nim.Rano nudnosci i rozwolnienie,ogolne oslabienie,bol brzucha.Bez napadow leku,ale dlonie i stopy spocone!Ktos tak mial czy ja poprostu mam jakiegos cholernego wirusa i sama sie nakrecam co o tym myslicie moi drodzy.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Pozytywne myślenie czytałam o tym starałam sie to robic, ale mi jakos nie wychodzi... Ale moze trzeba az do skutku nie zniechecac sie prawda? Na tylu rzeczach mi zalezy a powoli zaczynam to tracic wszystko.. Przyjaciele, szkoła, chłopak... No i chłopak.. Nie jestesmy dlugo, bo dopiero kilka miesiecy, ale strasznie mi na nim zalezy, jest wspanialym czlowiekiem. Kiedy mnie poznal bylam calkiem inna... Teraz psuje sie caly czas i to przeze mnie. Widzi ze nie jestem taka jaka bylam na poczatku i co zrobic? Powiedziec mu o tym wszystkim? Boje sie, ze nie zrozumie... A tak bardzo mi na nim zalezy...
Odnośnik do komentarza
Witajcie kochani, jejku jak nas tu duzo,pisalam tu kilka miesiecy temu,pozniej przestalam, dodam ze forum mi weile pomoglo i nadal pomaga, z moja choroba zmagam sie juz 6 lat, hm czemu tak dlugo? bo nie rozumialam po co przyszla te kilka lat temu, nie weidzialm ze trzeba nad soba popracowac, zadbac o siebie a nie wszystkich wokol. nie bralam lekow jak mnie 1 raz dopadla, trwala rok ale przeszla, mam stweirdzona nerwice obsesyjno kompulsywna, mieszana, pzresadna wrazliweosc, martweinie sie wszystkim, brak asertywnosci sparwily ze powrocila ale naprawde mocna i nie wytrzymalam, a tym roku poszlam do specjalisty, tak biore leki, nie jestem osoba chodzaca na latwizne, musialam bo codzinnie mailam mysli natretne ze juz wariowalam poprostu. Teraz duzo afirmuje, staram sie byc w tym systematyczna, mam zajecie swoje ktore wlasnei neidawno w odkrylam, tak w trakcei nawrotu nerweicy,poweodzaalm o wszystki chlopakowi bo nalezy mu sie szcerosc, wkoncu juz 5 lat jestesmy, pewnei ze sie balam ale pomyslam trudno jak nie zroumie, bedzie sie bal to odejdzie i zaczyc to bedzie ze tak mialo byc.Zauwazylam ze pozytywne nastaweinie duzo daje, ja zawsze bylam pesymistka, bylam hm bo teraz staram sie wprowadzac to dobre myslenie. Odnosnie lekow to mam 2 tyg ok a pozniej spadek itd. Mam tez zeszyt w ktorym opisuje jak sie czuje w danym dniu, co czuje, pzrelewam to na papier i latweij wtedy poznac sibie samego. czytam wypoewidzi weu osob, patrze jaks e radza i staram sie szukac cos dla siebie, weim ze przejecie streu jest mozliwe bo sama po sobie czulam ze to zaczynam robic, czemu tak mowei w zcasie przeszlym? bo teraz znow leki mnie dopadly, znow uceikam pzred nimi, cholera marze o tym aby wreszcie pzrestac uceikac pzred nimi, tak naprawde uceikam pzred soba sama :-/, nie chce juz ucekac.Poweim ze teraz jest naprawde oweole lepiej niz na poczatku tego roku, chodze do pracy, potrafie sie smaic, jak jest ok korzystam ile wlezie, nie umiem jednak jakos se radzic w tych trudniejszych chwilach, nawrotach nerwicy,czesto sie poprostu boje i wpadam w panike i to ze ta moja mysl sie wresccei sprawdzi ;-/.pozdarwiam kochani, mozna ztego wylec ale trzeba poprostu odkryc tak naparwde co seidzi w srodku, co w nas tam seidzi pod tymi lekami,no ja jeszce doceiram ale chce dorzec. pozdarwiam wszystkick. pa
Odnośnik do komentarza
Witajcie Kochani. Bardzo się cieszę,że istnieje takie forum,nie czuję się osamotniona i wiem ,ze wielu ludzi przechodzi przez to.Choruję od 98 roku,bywały okresy lepsze,ale teraz mam gorszy moment.Nie wychodzę sama z domu i boję się sama w nim być.Od 4 lat przyjmuję Effectin-150 mg raz dziennie.Czuję,że nie pomaga mi.Znowu potworne huśtawki nastroju,brak siły,oblewające poty,drżenie całego ciała,lęk i ta potworna bezsilność.Chodzę na psychoterapię,po raz kolejny.Byłam na 6-ściu spotkaniach,ale nie czuję żadnej poprawy.Nie wiem co robić.Staram się sama sobie tłumaczyć,że wszystko będzie dobrze ,nic mi się nie stanie ale nie bardzo mi to wychodzi.Powinnam szukać pracy bo w listopadzie straciłam ją,ale nie mam siły. Boję się sama wychodzić więc zadaję sobie pytanie jak pójdę na rozmowę kwalifikacyjną,jak będę dojeżdżać do pracy.Próbowałam chodzić sama do sklepu,pokonać strach,ale on jest silniejszy.Paraliżuje mnie tak,że kroku nie mogę zrobić.W 2004 roku byłam w szpitalu na oddziale nerwic przez 6 tygodni i tam czułam się dobrze.Po wyjściu ze szpitala dostałam jakiejś energii ,siły.Normalnie pracowałam,cieszyłam się z małych rzeczy.Wyjechałam za granicę i czułam się świetnie.Mogłam jezdzić sama po całym Londynie.Poznałam świetnego faceta,wyszłam za mąż .Mam cudowną ,mamę,rodzeństwo,męża.Kiedy jeszcze pracowałam,miałam dużo stresów.Pózniej likwidacja zakładu pracy.Jednak mąż bardzo mnie wspiera.Więc zastanawiam się skąd ten potworny lęk ,znowu.Boję się że w końcu nie wytrzymam i zwariuję,stracę nad sobą kontrolę.Może macie jakieś pomysły,co dalej. Przepraszam za ten mój chaotyczny opis,ale wyrzucam wszysto z siebie jak wyrzutnia rakietowa.
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich ! to co tu wszyscy piszecie,daje mi siłe . wspieracie ,takimi wypowiedziami,naprawde miło że sie tu zalogowałam Dziś miałam najgorszy dzień nerwicy w zyciu ,jak mowilam wlacze ok ponad roku z stanami lękowymi Dzis stałam na balkonie,zapaliłam fajke,i czułam jak zaczyna mi kołatac serce,zgasiłam fajke,zaczełam sie nakrecac i stało się nogi jak z waty ,puls 130,brak tchu,odłączenie sie od własnej osoby ,już myślałam ze mdleje, usiadłam na łóżku obok mojej śpiącej córeczki i mówiłamgłośno nic sie nie dzieejje,przekieruj myśli to tylko twoja psychika,i wyszłam wiaodmo serce mi dzis skacze ,ale jest lepiej potem przyszła moja mama opowiedziałam jej,ale ona do konca nie rozumie mojeje choroby,opowiedziałą ojcu to zaczal mnie wkrecac ze mam zatory w sercu masakra;/ myśle ze to silny atak paniki?czy też tak mieliśmy serce mi rozrywało;/;(
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×