Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

edzia-to jest straze,własnie ak piszesz to sie zaczyna od rana,wystarczy ze wstane z łóżka i zakuje nie serce,czy zabola jajniki,czy zoboli ręka i juuż do końca dnia mam schizy!!!ja cche sama z tego wyjsc psychicznie... pierwsza psychoterapie mam 24 sierpnia,ale sama też próbuje...dam rade! ja nie mam kaszlu,ale mam brak sliny,i np.podczas zasypiania mam tak że ślina,mi wleci nie wta dziurke i potrafie sie dusić...
Odnośnik do komentarza
zuzka odezwij się na mój email naive7@o2.pl chętnie pogadam bo ja już nie mam pojęcia co robić , podejrzewam że mam nerwicę żałądka i też nie mogę przytyć od bardzo dawna a jak się zdenerwuję to cały środek mi się gotuję ehhh . proszę odezwij się !
Odnośnik do komentarza
Hej, jestem tutaj nowym Nerwusem. Nerwica dopadla mnie miesiac temu. Poczulam sie jakbym od niej dostala kamieniem w glowe, tak nagle to sie stalo. Na poczatku myslalam, ze oszalalam i musze jechac do osrodka dla chorych psychicznie i ze nikt mnie nie wyleczy. Lęk ten przeszedl po 2 dniach i mialam spokoj az tu nagle po paru dniach znowu ;/ pojechalam do psychiatry oczywiscie tableteczki, strasznie je znosilam odstawilam, mialam jeszcze doraznie mocne uspokajajace to mnie jakos trzymalo. Wiem, ze to niczego nie zalatwi wiec poszlam do nastepnego tym razem do neurologa, ktory ponoc kilka osob z nerwicy wyprowadzil dostalam leki dobrze je znosze uspokajaja mnie przed snem (bardzo sie go obawialam). Najgorsze jest wszystko w tym, ze mnie nikt nie rozumie mam kochajaca rodzine meza ale oni nie moga mnie zrozumiec. Mowie im, ze wole wszystkich poinformowac o mojej chorobie na wszelki wypadek jakby mi sie cos stalo zeby mi mogli jakos pomagac, to mi mowia, zebym sie nie przyznawalam bo wszyscy powiedza, ze jestem chora psychicznie:( Czytam Was od tyg i duzo mi lepiej wiedzac, ze sa osoby takie jak ja i wiedza co to znaczy. Zycze Wam wszystkiego co najlepsze, pogody ducha aby czasem posmiac sie z choroby, wytrwalosci, zrozumienia od innych a przede wszszytkim pozytywnego myslenia bo ono jednak jest tutaj najwazniejsze. Ja juz powoli znajduje rzeczy ktore pomagaja mi w pokonaniu mysli, rozwiazuje duzo krzyzowek, staram sie spedzac czas otoczona ludzmi, poczytac Wasze posty. Czasem sie udaje :) . Moze mi przejsc za pol roku za 2 lata, ale tego nikt nie wie dlatego powoli tez probuje sie przyzwyczajac do niej, ucze sie z nia życ :*
Odnośnik do komentarza
hej *nerwuski* Dołączyłem sie do szanownego grona *nerwuskow*,bo czuje potrzebe wygadania sie komus *normalnemu*.Moja zona absolutnie mnie nie rozumie i gdy mowie jej ze niechce gdzies isc lub pojechac bo zle sie czuje (z wiadomych względów) ona mowi ze symuluje i mam w d***ie rodzine,nie mam bladego pojecia jak jej wytłumaczyc. Byłem u lekarzy dostałem leki,jak juz wczesniej pisałem był to Citronil 20mg ale po trzech dniach brania był koszmar(jeszcze nigdy sie tak nie czułem,cisnienie szalało a zamiast krwi to czułem ze płynie lawa wulkaniczna rozgrzana do czerwonosci) wczoraj znowu poszedłem do lekarza i dał mi Lexotan 3mg,(dzis druga tabletka i narazie jest oki(tylko zona dalej nie rozumie co ja czuje)a mielismy jechac na mały shopping,a mnie scisneło w rekach i nogach i d***pa nici z wyjazdu(tzn ona pojechała)A ja siedze w domu z najstarszym synem. narazie tyle, Pozdrawiam wszystkich
Odnośnik do komentarza
Hej wszystkim!Chciałabym się podzielić moimi doświadczeniami związanymi z tą chorobą.Miałam wszystko to co wy: serce mi waliło jak młot, budziłam się w nocy, nie chciałam chodzić do pracy bo wiedziałam że tam znowu będzie to samo, tylko stres i nerwy.Miałąm dość zaawansowaną nerwicę.Choroba zaczęłą mi się gdzieś 3 lata temu po awanturze z chłopakiem, ktory częściowo swoim zachowaniem doprowadził mnie do tego stanu (ja też nie byłam bez winy).W największej mierze dobiła mnie praca.Mam bardzoodpowiedzialną pracę i jeszcze bardziej wymagającego szefa, który traktował mnie jak g...o za przeproszeniem.Po kilku akcjach po których nie wyrzymałam bez płaczu chyba zrozumiał że jeśli nie zmieni swojego zachowania straci pracownika i się polepszyło w pracy..A zima tego roku była wyjątkowa bo myślałam że już niewytrzymam.Chyba miałąm depresję i nerwicę w jednym.Mój lekarz domowy nie potrafił mi pomóc.Stwierdziłam po prostu że sie na tym nie zna.Wcześniej też przepisywał mi tabletki (Propranolol i magnez), które nawet mi pomogły i wiosną było w porządku ale na zimę znowu zaczęło się od początku.Nawet mi chłopak nie potrafił pomóc.Nic nie dały pocieszenia jeśli do domu przychodziło się z pracą w głowie i tylko praca a co ten powiedział, a co tamten, a za co ten mnie opierd... Po prostu katastrofa.Najgorsze było to ,ze nawet chcąc szukać sobie zajęcia w domu, to nie było do niego motywacji.Kiedyś byłam bardzo towarzyską osobą.Lubiłam się spotykać jeździć na dyskoteki, jak zaczęła się praca a potem nerwica to mi wszystko przeszło.Wiosną poszłam do psychiatry który bardzo mi pomógl jak narazie - odpukać.Wiem,że tabletki będę brała aż do przyszłego roku żeby zimą choroba się nie nawróciła.Nie bójcie się brać tabletek, bo ja też nie chciałam.Mniejszym złem dla naszego organizmu chyba będą tabletki, niż ataki paniki i ciągłe złe samopoczucie.Tak mi się wydaje.Czytałam że same terapie u psychologa nie są do końca tak skuteczne ponieważ nie podniosą wam hormonu szczęścia na stałe.Idźcie do specjalisty.Naprawdę wam pomoże.Mogę powiedzieć że jestem zadowolona z terapi bo już często się uśmiecham i najważniejsze że *po robocie nie myślę o robocie*.nie mam ataków paniki i serce mi nie warjuje.Przesypiam noce spokojnie.Mam ochotę spotykać się ze znajomymi i biegać boso po świecie.Czasami się jeszcze zdaża że troszeczkę serce mi zakołacze ale to chyba w wyniku tego że nie biore teraz magnezu.Acha i jedna taka rada: pijcie dużo herbatek z dziurawca, najlepiej 3 dziennie.To wam nie zaszkodzi a przy dłuższym stosowaniu poprawi nastrój.Ale to taki mały antydepresyjny dodatek.Kiedyś piłam codziennie a potem jakoś przestałąm jak zaczęłam pracować no i zaczęło się...Zyczę wszystkim cierpiącym dużo siły w przezwyciężeniu tego cholerstwa.Zyczę wam zebyście tak jak ja czytając kiedyś to forum będąc chorą mogli zdrowi pocieszać na duchu tych, których ten koszmar dotknie.Oby jak najmniej ludzi musiało szukać tych rad.Pozdrawiam :-)
Odnośnik do komentarza
Wszystko niby fajnie niezle sie czyta,kazdy cos napisze i po przeczytaniu przez chwilke jest super,ale jak sie wroci do szarej rzeczywistosci (tj rodzina dom dzieci,zona ktora nie kuma sprawy )to piekny czar pryska i wraca szara rzeczywistosc w postaci jeszcze wiekszej nerwowki Pozdrowionka
Odnośnik do komentarza
Witaj *asro*.Witam Wszystkich. Pozwolisz, ze odniose sie do Twoich słów. : ale jak sie wroci do szarej rzeczywistosci (tj rodzina dom dzieci,zona ktora nie kuma sprawy )to piekny czar pryska i wraca szara rzeczywistosc w postaci jeszcze wiekszej nerwowki Mój pijacy mąz tez nie kumał, co sie ze mna dzieje i czego mi do szczęścia potrzeba, by mi to dać, zapewnic.Dzis już wiem, ze NIE MUSIAŁ. Nasi bliscy nie musza nam iść na ręke, bysmy mogli odmienic swoje życie.SAMI SIĘ ZAŚMIELICILISMY, SAMI MUSIMY SI Ę POSPRZĄTAC.Sami , na własna reke musimy DOROSNĄĆ do tzw.ról społecznych , które gramy (męża, żony, matki, ojca) Moze życie było jednym wielkim placem boju, gdy siz wzięłam za jego przemiane.Nie miałam wsparcia ze strony męża, moge powiedziec, ze było wprost przeciwnie.Ale patrząc z dzisiejszej perpektywy, WSZYSTKO CO NAS NIE ZABIJE, UCZYNI NAS SILNIEJSZYMI. Jest takie fajne zdanie *NIECH NIE NALEŻY DO NIKOGO, KTO MOZE NALEŻEĆ DO SIEBIE*. Dzieki przeczytanym ksiązkom zaczęłam pracowac nad tym, zeby zacząć* należec do siebie*, zeby przestac potrzebowac czegos od innych, żeby nie potrzebowac bliskich do szczęścia.Oznacza to, ze gdy potrzebujemy innych do szczęścia musimy ciagle iść na kompromisy, godzic sie na różne , nieraz zupełnie niekomfortowe dla nas układy(np.bycie w zwiążku, w którym ktos nas dominuje, źle traktuje ).Bycie w rodzinie to nie powinien być interes , taka wymiana handlowa: ja ci dam to, a ty mnie to.Bycie w rodzicie to powinien byc *czysty układ*.Jestem z toba, gdyż Cie kocham i chce z toba byc.Ale nasz brak wiary w siebie, nie posiadanie zdrowych granic i umiejetności bycia w zdrowych relacjach .sprawia ze musimy sie o kogos wciąz wspierac, nawet gdy ten ktos jest taka spróchniałą podpórka jak *alkoholik*.Pisze patrząc na to z dzisiejszej perpektywy. Jesli więc ktos jest ojcem, MUSI ZACZĄĆ SIĘ ZACHOWYWA JAK OJCIEC, musi byc odpowoiedzialny za dzieci, rodzine( jeśli jest matka- musi zacząć zachowywac sie jak matka), czyli trzeba DOROSNĄŻĆ EMOCJONALNIE ( w umiejetność zdrowych granic, relacji itd), intelektwalnie ( w wiedze, jak stworzyc zdrowa rodzine itd). Ja DOROSLAM EMOCJONALNIE stosunkowo późno, ale jestem wdzięczna, ze w ogóle dorosłam, ze przeżyje jeszcze troche zycia * na własnych warunkach*, czyli żyjąc w rodzinie na zdrowych zasadach, bez potrzebowania od niej czegoś, gdyz dziś za swoje szczęście jestem odpowiedzialna sama. Mozna sie tego nauczyc, ale trzeba sie zmobilizowac, poznac swoje słabe strony, przepracowac je .Jest mnóstwo super artykułów, jak nauczyc sie zdrowych granic, odwagi, radości zycia, trzeba tylko z pomoca terapii lub samemu zacząc te wiedze wprowadzac w zycie.Ja byłam samoukiem, dlatego zeszło mi troche czasu na tej nauce, czasem mozna trafic na niezbyt pomocną terapie, ale trzeba działać, gdyż szkoda kazdej chwili przenaczonej tylko na *banie sie *., a w tym ja byłam specjalistka.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Dziekuje Tobie za piekny wykład,ktory znam bardzo dobrze,Ojcem jestem na pełnym etacie(poniewż nie pracuje zawodowo)wiec mam duzo czasu na zajmowanie sie dziecmi od rana do wieczora.Piszesz o dorastaniu ,ja mysle ze zrobiłem to juz jakies 22 lata temu jak wyfrunełem z domowego gniazda i musiałem radzic sobie sam.Począwszy od znalezienia mieszkania skonczywszy na załozeniu rodziny.itd.Na dzisiejsza chwile wiem jedno ze czasami (ostatnio coraz czesciej)ogarnia mnie wielka panika i strach przed..ś.....(nie lubie tego wyrazu) do tego stopnia ze nie wiem co robic,zreszta podobne opisy czytałem tu na forum.Wiem tez ze szkoda czasu na *banie sie* ale co zrobic jak nawet podczas roznych prac wokół domu jakie robie w głowie siedza rozne głupoty,nie wspomne o wyjechaniu gdzies dalej go to juz koszmar.a dotego jak pisalem wczesniej zona mysli ze sobie jaja robie bo tak mi wygodnie.Pozdrawiam i miłego dnia zycze
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich gorąco. Zanim dołączyłam do Was przez kilka dni czytałam Wasze wypowiedzi o naszej przyjacółce NERWICY, LĘKACH. Jestem przerażona, ze tak wiele ludzi cierpi na to samo. Ja od dwudziestu lat zmagam się z tymi samymi problemami, co i Wy, mam wszystkie takie same objawy jak wszyscy, co opisują swoje historie a przez tyle lat to tych dolegliwości mi się uzbierało całe mnóstwo. Nie powiem nic pozytywnego z tego się nie wychodzi, tylko powraca co jakiś czas z większą siłą. Trzeba walczyć ale jest to bardzo, bardzo trudne i wiele razy niestety opadają ręce. Pozdrawiam gorąco i miło mi wreszcie znależć przyjazne dusze.
Odnośnik do komentarza
Kurcze!!! Dzisiaj to mnie chyba rozniesie przez tą nerwice. Parę tygodni było wszystko ok, a w tej chwili przed samym wyjściem mnie pozamiatało kompletnie znowu... Lecz powiedziałem sobie, że dzisiaj nie popuszczę i nawet gdybym miał zwymiotować przed wszystkimi czy odczyniać inne cuda wyjdę z domu według planu. Dzisiaj mam inny stosunek do objawów, mimo że je odczuwam dość solidnie nie myślę już *nie dam rady znowu przegrałem* teraz mnie to denerwuje i muszę temu stawić czoło. Wspomagacze już zażyte więc musi być ok, zaraz mi przejdzie. Miała być upojna impreza. Cóż podziękuję dzisiaj, bez alkoholu też można się bawić. Wolę to niż po raz kolejny zachlać się by zasłonić objawy. Idę się szykować. Pozdrawiam trzymajcie kciuki.
Odnośnik do komentarza
Gość Izabela.26
Witajcie! Jestem właśnie na etapie akceptacji tej wstrętnej nerwicy. Od ponad 2 tygodni mam jej uciążliwe objawy-identyczne o których tu piszecie.Cały czas wpatruje się i obserwuje moje ciało-nie potrafię inaczej, choć staram się, naprawdę.Klnę sama na siebie.Wmawiam sobie liczne nowotwory, udary, zawały.Męczy mnie to potwornie. W przyszłym tygodniu idę do pracy po długim urlopie-mam obawy, czy dam sobie radę.Dostałam się na studia, ale nie wiem , czy podołam-powoli tracę nadzieję.Nie mam jeszcze leków na to przekleństwo.Na razie biore tylko afobam przepisany przez lekarza ogólnego-nie ma rewelacji.Najgorsze są noce-budzę się zlana potem,a rano zanim otworzę oczy czuję już ten niepokój i lęk...:(Za niecałe 2 tygodnie mam wizytę u psychiatry-moją pierwszą wizytę, której troszkę się obawiam. Czytam Wasze wypowiedzi i trochę mi lżej, że nie jestem z tym wszystkim sama.Pozdrawiam Was ciepło.3majcie się.
Odnośnik do komentarza
Izabelo26 ja jak byłam już w trudnym okresie wybrałam się w końcu do psychiatry też dostałam afobam tak w niego uwierzyłam, że mi pomoże, że pomógł, trzy miesiące go brałam zmniejszajac dawki i muszę stwierdzić, że te paniczne lęki się zmniejszyły. Zawsze mam przy sobie leki ale od ponad roku nie biorę, staram się sama nasze przypadłości, lęki, paniki opanowywać, bo tabletka to nie wszystko ona nas uspokoi, ale musimy to wszystko wyrzucić z naszego umysłu, pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Izabelo psychiatry na prawdę nie masz co się obawiać. Większość z nich to na prawdę wzory do naśladowania. Ba na pewno coś ci doradzi coś pomoże. Widzę sam po sobie jak czuję się po wizycie, nawet najbliższe mi osoby tak do mnie nie docierają. Co do mojego wypadu jestem ogromnie zadowolony, że się nie poddałem i wyszedłem mimo wszystko i udało się pokonałem to dziadostwo !!! Widzę, że zmierzam w dobrą stronę. Oddałbym wszystko by móc się tego pozbyć bez jakiejkolwiek walki, niestety tak się nie da więc zaciskam zęby i walczę dalej byle do przodu. Pozdrawiam ;*
Odnośnik do komentarza
Witaj *aro*, witam Wszystkich. Za każdym z naszych lęków czai sie lęk przed ś,mercia, nieistnieniem i dlatego autorka książek zwiazanych ze śmiercia napisała, że bojąc sie śmierci ( która kiedys oczywiście nadejdzie), za zycia sami umieramy.. Mozesz oswoic swój lek przed smiercia dzieki czytaniu naprawde sensownie i prawdiwie opowiedzianych histori osób, które orzezyły śmierci kliniczną.Ja wiem, ze w takich momentach człowiek nie kłamie, dlatego dla mnie swiadomośc, ze po smierci ciała fizycznego istnieje *dalsze życie* była bardzo pomocna.No i te ksiązki, miedzy innymi pomogły mi zbliżyć sie do Boga, uwierzyc w to, ze jest KOCHAJACY a nie groźny. Są dostępne ksiązki na ten temat : *Polskie życie po życiu* M.Rymuszkoo i A.Ostrzycka, *W objeciach Jasnosci* B.J.Eadie, *Życie po życiu* i inne autorstwa Mody,ego, *Opowiem wam moja śmierc *Jankocicha i wbrez pozorom , czytając te ksiązki uspokajałam sie. Jest jeszcze wazna ksiązka ksiądza F.Brune *Umarli mówią* i jego najnowsza książka, któreh tytułu nie pamietam ( wystarczy poszukac w internecie). W opowiesci męzczyzny, który wyszedł z nerwicy lekowej jest fragment, w którym autor napisał jak zaalceptował potencjalną śmierć i wtedy lek go opuscił.Ja tez dzieki zebranej na ten temat wiedzy zaakceptowałam swoja śmierc (kiedys) i mój lek przed nia zdecydowanie sie zmniejszył i wtedy mogłam zacząć sie cieszyć życiem, które mam obecnie. Poza tym doradzam Ci przyjrzyj się, czy zyjesz pod innych pod presją), czy tez grając swoje role *społeczne* nie zapominasz o sobie, o swoim prawie do radości.Bo nie mozna sie *poswiecac* dla rodziny, dla innych *swoim kosztem*, gdyz zaburza to poczucie równowagi w nas.Pozdrawiam. ..
Odnośnik do komentarza
Heja;)Zuzia, rzeczywiście po afobamie czuję się lepiej, lęk , niepokój się zmniejszają, ale to napięcie wokół szyji czasem pozostaje, czuje jakby coś mnie ściskało,(też to macie?)-wtedy coraz bardziej się nakręcam...Jednakże:) dziś w nocy spałam dużo lepiej z czego bardzo się cieszę...Przed zaśnięciem nie monitorowałam swojego oddechu:)Miałam nawet jakiś przyjemny sen, więc obudziłam sie zadowolona-pierwszy raz od dłuższego czasu...Bezsilny, dzięki za słowa otuchy.Gratuluję ,że udało Ci się wyjść.Takie *małe* sukcesy bardzo mobilizują do walki...Pozdrawiam Was.
Odnośnik do komentarza
Witam Izabelę, Witam wszystkich zdołowanych. Izabelo jestem przeciwniczką leków, codziennie pij melisę trzy razy dziennie, kup w aptece Validol ( to ziołowy lek ) on tak pomaga dobrze oddychać, poczuć świeżość w gardle, Ja w sytuacjach stresowych zamiast tabletek mam zawsze przy sobie mocne landrynki miętowe i one również mnie uspakajają śmieszne, ale czasami warto popróbować. Przede wszystkim nie wsłuchuj się w swój organizm, nie monitoruj go jak Ci bje serce, czy masz kluchę w gardle, czy bedziesz dobrze spała ja przed snem poczytam to dobrzei usypiacz wtedy nie masz czasu wsłuchiwać się w swój organizm. Po każdym dniu kiedyś nadchodzi ten lepszy dzień. Jadwigo, widzę, że dużo czytasz,trudnych i ciężkich książek, nie wiem widocznie Tobie to pomaga, ale ja na przykład czytając książki o przeżyciach związanych ze śmiercią nawet kliniczną raczej nie poczułabym sie radośniej, ale wywołało by to u mnie strach, wolę książki bardziej lekkie, które wywołują uśmiech na twarzy a nie straszą. Zgadzam się z Tobą, że należy przede wszystkim myśleć i pamiętać o sobie a nie poświęcać się całkowicie wszystkim wokoło.pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Cześć wszystkim. Postanowiłam, że dziś napiszę i podzielę się z wami moimi przemysleniami na pewne tematy, poza tym mam pewien problem. Siedząc czasami wieczorami, myślę i porównuje nas oraz ludzi, którzy nigdy z nerwicą nie mieli nic wspolnego. Zastanawiam sie czym oni wypelniaja te *luki*, ktore my wypelniamy strachem i przygnebiamy sie z tego powodu. O czym tacy zdrowi ludzie mysla? Załózmy jakas pewna konkretna sytuacje: chłopak zaprasza dziewczyne na spotkanie. Dziewczyna ma nerwice, chlopak nic o tym nie wie. Są tu dwa rozne procesy: dziewczyna przezywa sam aspekt ze chloapk ja zaprosil, przezywa wszystko, ze jak sie spotkaja to on na nia spojrzy, ze akurat w tym czasie cos zacznie sie z nia dziać, ze zaprosi ja na pizze, a ona nic nie przelknie a zaczna jej sie na dodatek trzasc rece. Takie mysli siedza w jej glowie, a co w tym samym czasie siedzi w glowie chlopaka? nie mam pojęcia. nie mam pojęcia jak można w sposób normalny i zdrowy postrzegać świat. o czym mysla ludzie, ktorzy nie znaja nerwicy? o czym mysla gdy siedza i nic nie robia? o czym mysla gdy siedza przed komputerem? Tak bardzo bym chciała byc takim czlowiekiem. nie znac tego wszystkiego, byc spokojna i opanowana, cieszyc sie z takich fajnych codziennych sytuacji. Boże, dlaczego taka nie jestem. Poproszono mnie dzisiaj abym zostala chrzestna mojej siostrzenicy. Przypuszczalam, ze tak moze sie stac. Zgodzilam sie. Zgodzilam sie, mimo tego ze bardzo sie boje. Nie wiem czy ustoje w kosciele, nie wiem czy dam rade. Tak bardzo chce byc jej matka chrzestna, ale lek mnie paralizuje. Teraz ciesze sie, ale i tak bardzo sie boje. Nie wiem jak to bedzie, zemdleje, bedzie mi sie krecic w glowie, oszaleje.
Odnośnik do komentarza
Witam ... mam pytanie czy moż wie ktoś z was co to może być ...? Moja przygoda zaczęła się trzy dni temu. Siedziałam sobie oglądając film i nagle zaczęło mi strasznie szybko bić serce jak by miało zaraz wyskoczyć zrobiło mi się strasznie duszno i gorąco , miałam wrażenie, że zaraz zemdleje... zaczęło mnie mdlić i pojawiły się wymioty z biegunką na zmianę.... zrobiło mi się strasznie zimno i zaczęłam się cała część tak jak by wszystkie nerwy się kurczyły i rozkurczały nie wiem może po prostu było mi tak zimno i tak się telepałam .... dziś mija trzeci dzień a ja mam odczucie jak bym była taka osłabiona takie jak by leciutkie zawroty głowy nie potrafię tego opisać ....
Odnośnik do komentarza
Droga Jadwigo, Bardzo tobie dziekuje za zainteresowania moją osobą i moimi problemami.Wiem dobrze ze kiedys nadejdzie koniec,ale ja mysle ze nie przeraza mnie sama mysl o tym, a bardziej chyba strach przed (no własnie nie wiem jak to ubrac w słowa, podam moze przyklad bo bedzie mi łatwiej (nawet z zycia wziety bo było to kilka dni temu,jade z moim dwuletnim synem po zone,zreszta zanim wsiadlem do samochodu to myslalem że-no wlasnie mialem cykora jak diabli i to nie wiadomo czemu nogii ręce trzesły mi się jak przed waznym egzaminem w szkole albo gdzies tam (niewazne chodzi o porównanie),jak juz wyjechalem to prawie poł drogi myslalem ze moze zadzwonie po kogoś żeby po nią pojechal. Ale zaraz nachodziła mysl ze jak posle kogos innego to bede mial do sluchania czemu sam nie przyjechalem (ze mialem w d** itd) chyba wiesz co mam na mysli.Wiem tylko jedno próbuje walczyć zajmuje czym się da,(aby tylko nie zaprzatac sobie głowu tym diabelstwem)ale nic co robie ni sprawia mi takiej satysfakcji i frajdy jak kiedys. Moge tak pisac do rana,ale czy to ma sen uzalania sie nad sobą.narazie biore leki i jest ok zobacze co bedzi po wizycie u psychola mam nadziej ze sie jakoś dogadamy i znajdziemy jakiś konsensus:-)) pewno bedą to jakieś prochy Podrawiam Ciebie i całe szanowne grono nerwusków całuchy dla wszystkich
Odnośnik do komentarza
droga juuulia, wyobraż sobie ze gdy czytam te wszystkie posty zastanawiam sie nad tym samym,co czują normalni ludzie gdy to czytaja.Powiem Tobie tak czasami jak rozmawiam ze znajomymi i przytaczam jakies mądre cytaty (słowa czasem zdania ),ktore tu na forum przeczytam to traktuja mnie jak kosmite jak bym im bajki opowiadal i dotego kwitują to krotko -przestan czytac te bzdury, Zauwazyłem jedną zbierznosc,ci niby normalni ludzie sa chyba bardziej chorzy anizeli my z naszą nerwica,sam nie wiem co mam o tym myslec Pozdrowionka
Odnośnik do komentarza
Witam. Juuulia to co inni odczuwająm to na pewno wiesz pomyśl nie o tym co Tobie się dzieje, co może się stać, nie wczuwaj się w swój organizm tylko przypomnij sobie o czym Ty myślałaś jak byłaś zupełnie zdrowa jak cieszyła Cię każda rzecz, jak potrafiłaś wyłączyć swoje myślenie skupić się na rzeczach banalnych jaka byłaś beztroska, bo przecież kiedyś na pewno taka byłaś. Ta dziewczyna znając swoje fobie niech poprosi chłopaka nie na pizze ale niech wybierze na początek miejsce w którym wie. że będzie się czuła bezpiecznie a chłopak skoro ją zaprosił to bedzie patrzył na nią z radością maślanymi oczami, że w końcu z nią jest a nie doszukiwał się czy ona wariuje, a zapewniam Cię, że nad lękiem można zapanować. Skoro do tej pory nic Ci się nie stało to tłumacz sobie, że i teraz się nic nie stanie.Każdy zdrowy człowiek skupia się na danej czynności którą wykonuje, a Ty zapewne nawet jak coś robisz to myślami i tak jesteś przy swoim organiźmie, i wywołujesz atak paniki myślami czy mi się coś zaraz nie stanie? Nie Juuuulia *Boźe dlaczego taka nie jestem* to zależy wyłącznie od Ciebie i Twojej podświadomości. Naucz się rozmawiać ze sobą, mów jak jesteś poddenerwowana do siebie, tłumacz rozumowi, że to Ty rządzisz a nie Twoje lęki. Ja tak robię i mi to pomaga. a Ty sama już się nakręcasz co do będzie na chrzcie a tak bardzo chcesz być matką chrzestną to wmawiaj sobie, że robisz to z przyjemnościa dla kochanego maleństwa, idź do kościoła postój sobie tam trochę sama jeszcze przed uroczystością i zaklimatyzuj się z całą tą sytuacją, która Cię czeka małymi kroczkami do przodu. Głowa do gory po burzy zawsze przychodzi słońce. Trzymaj się i wszyscy również.
Odnośnik do komentarza
*...a Ty zapewne nawet jak coś robisz to myślami i tak jesteś przy swoim organiźmie, i wywołujesz atak paniki myślami czy mi się coś zaraz nie stanie?* No to zdanie pasuje idealnie do mnie, czego bym nie musiał zrobić, gdzie nie musiał pojechać oczywiście chodzi o sytuacje i miejsca, których nie mam *oswojonych* zaraz pojawia się właśnie ten styl myśli. *- zaraz zwymiotuję, źle się poczuję itp itp...* Cieszy mnie to, że chyba trafiłem w odpowiednie tabletki choć dawka jest bardzo duża czuję się dobrze, także trzymają mnie przy pozytywnym myśleniu. Czekam z niecierpliwością na psychoterapie lecz niestety nadal brak jakichkolwiek konkretów. 17 sierpnia kolejna wizyta może wtedy coś się wyjaśni coś więcej ustalimy mam taką nadzieję, bo chciałbym w reszcie zacząć w miarę normalnie żyć. Nie poruszać się już tylko i wyłącznie po oklepanych *oswojonych* miejscach. Ostatnio zaprzyjaźniłem się bliżej z koleżanką, którą znałem od dawna, ale jakoś nasze drogi się nie przecinały zbyt często, pewnie i z wiadomej przyczyny. Może coś i by z tego było bo na prawdę było miło, ale co z tego jak na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie związku. Po prostu na dzień dzisiejszy nie dałbym rady, bo np po co jej taki chłopak, z którym nawet do kina nie można pójść, w moim przypadku pojechać bo niestety mieszkam na wsi? Trochę to dołujące,trudno , ale kiedyś musi przyjść ten czas gdy będę mógł wyjść, pojechać, umówić się z kimś bez żadnej schizy. Przynajmniej mam taką nadzieję. Czasami sobie myślę jakby to było gdybym mieszkał w dużym mieście. Czy w mieście mógłbym oswoić sobie więcej ciekawych miejsc? Czy byłbym bardziej rozrywkowy? Chciałbym kiedyś tego spróbować.
Odnośnik do komentarza
Witaj bezsilny, Witajcie Wszyscy. Już samo Twoje nazewnictwo bezsilny od razu Cię dołuje jaki bezsilny a jak nawet to walcz, żeby było silny.Masz jakieś cele, jesteś bardzo młody przed Tobą całe długie życie i co chcesz je spędzić dołując się, Zobacz dokładnie jaki swiat jest piękne a Ty w swoim wieku powinieneś kwitnąć, rozpierać Cię powinna energia. Podoba Ci się dziewczna to jak się boisz to nie idź z nią do kina to idź najpierw w miejsce jak to nazwałeś *oswojone*, zawsze można iść tylko na spacer, musisz próbować. Po co się skupiasz, co Ci się zaraz stanie - NIC skoro do tej pory nic Ci się nie stało i i teraz nic Ci się nie stanie tylko skup się na tym co wokoło Ciebie a nie w Tobie. Psychoterapia w jakimś stopniu Ci pomoże, ale musisz sam dużo pracować nad swoją psychiką wiem o tym z własnego doświadczenia. Zaprzyjaźnij się ze swoimi lękami nadaj im imię moje nazywają się ziuta i wtedy kiedy mnie chwycą mówię do nich chodząc - nie pokonasz mnie ziuta ja jestem silniejsza od Ciebie do tej pory mnie nie pokonałaś to ja małymi krokami pokonam Ciebie Ziutka pomaga. Pij melisę, kup sobie w aptece Validol to takie ziołowe otrzeźwiające. Ja w chwilach zdenerwowania,paniki, lęku chwytam za landrynka miętowego i wczuwa się w jego smak mnie uspakaja, możesz się śmiać z tego ale przez 20 lat choroby dużo już próbowałam. Też nie wychodziłam sama, nie jadłam a o innych bólach to nie wspomnę i ten paniczny atak lęku. Pokonuje to sama, walczę, akceptuję siebie taka jaka jestem i raz jest dobrze raz żle.Dlaczego się dołujesz, co jest wart taki chłopak jak Ty. Każdy człowiek jest wartościowy tylko na swój sposób, znajdź w siebie te wartości i skup się na nich. Czy w mieście czy na wsi choroba wszędzie dopada. Ja jestem z miasta i powiem Ci, żebyś się cieszył ciszą, spokojem, wolniejszym tempem życia bo w mieście jest większy dostęp do rozrywek ale jest walka szczurów, tu trzeba być silnym, żeby nie wypaść z obiegu, żeby nadąrzyć za wszystkimi, żeby być silnym bo słabi odpadają. Wiesz gdzie ładuje swoje siły właśnie na wsi. Trzymam za Ciebie kciuki i popróbuj pierw pochodzić sam w miejsca, gdzie zabrał byś dziewczynę idź na ten spacer a póżniej poproś, żeby poszła z Tobą znajdzcie sobie Wasze miejscei tak je nazwijcie. Mam nadziję i czekam, że za parę dni opowiesz jak to było. Głowa do góry i naprzód. Pozdrawiam Ciebie i Wszystkich.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×