Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Gość maturzystka
Ewa - naprawde chcialam z tego wyjsc i dawalam sobie pomoc ale albo mnie wykorzystywali na kase albo trafilam na kogos niekompetenntnego, albo mnie odsylali gdzies indziej. Raz trafilam na fajna babke i czulam sie lepiej po rozmowie ale poszla juz na emeryture i znow zostalam z tym sama :( Staram sie myslec pozytywnie ale teraz juz mnie to przerasta - im blizej matury tym czesciej placze i mam czarne mysli. O snie juz nie mowiac. A chcialam po maturze isc na studia, potem do pracy ale jak??? to mnie przeraza! Probowalam juz pracowac ale maksymalnie wytrzymalam 3 dni. I tyle okazji juz zmarnowalam, wszystkiego musze sobie odmawiac, z wszystkiego rezygnowac.. co to za zycie?
Odnośnik do komentarza
hej, dawno nie zaglądałam ale byłam trochę zajęta i przeziębienie mnie dopadło a dokładnie to krtań. Dość że osłabienie z powodu choroby to jeszcze lęki że to może być jakaś straszna choroba - jednym słowem masakra. Dzisiaj czuję delikatną poprawę ale boli mnie brzuch i już w głowie setka myśli ze coś tam się dzieje... szkoda pisać. Maturzystka, mam dokładnie jak Ty : nietrafiony psycholog i ta bezradność i nie wiara że nie ma dla mnie ratunku. Trafiłam przez przypadek do bioenergoterapeuty (kuzynka dzięki niemu wyleczyła się z leków), przy okazji jak coś dolega przepisuje mieszanki ziołowe. I tak piję te ziółka ale do czego zmierzam razem z nim przyjmuje właśnie zielarka i ona jest jak psycholog uwierzcie byłam u kilku i dopiero po roku (6 lat mam nerwicę) chodzenia stwierdzali od czego może to być a ta kobieta po 40 minutowej rozmowie i po pierwszym spotkaniu powiedziała co i jak. Fajnie się z nią rozmawia. Ale są dni *depresyjne*. Ostatnio zastanawiałam się jak to jest nie mieć w głowie tych natrętnych myśli z lękami w roli głównej... nie pamiętam jak to jest :( i to jest straszne wręcz okropne, nie pamiętam jak to było kiedyś gdy wstawałam rano i świat był taki piękny :(. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Wczoraj po wizycie u psychiatry była poprawa. Wieczorem znowu nie było ciekawie. Zacząłem jeść bo po prostu trzeba, bo wychudnę totalnie. Dzisiaj od rana miałem USG brzucha i wszystko OK i przez chwilę znów poczułem się lepiej, a potem jeszcze byłem u internisty, kóry uważa, że mam zacząć brać Cital, ale trzeba zachować czujnośc, żeby nie przeoczyć żadnej choroby somatycznej. Mam takie straszne poczucie, że z ciałem nawet jest w miarę OK, chociaż też różnie bywa, ale głowa to po prostu masakra. Jakby jakiś kamień na niej był i wszystko utrudniał... niby usiłuję się wyluzowac, ale to coś.. jakiś lęk, strach jest takim tłem wszystkiego... strasznie się boję, że już z tego nie wyjdę. Boję się zacząć brać Citalu, bo ewentualne początkowe efeky uboczne są takie, jakich bo się najbardziej czyli zawroty głowy, kołatania serca... a to już czasem mam i bardzo się tego boję. Tak bardzo się boję... nie wiem kiedy i jak się w to wpędziłem.... . Mam tylko wielką nadzieję, że to nie jest żadna choroba somatyczna, chociaż to co się dzieje psychicznie też jest straszne. Nie mogę się skupić, jestem rozkojarzony, cały czas czegoś zapominam, nic mnie nie interesuje..... . Ehhhh.... wypisuje tutaj to wszystko, może nie powinienem, ale robię to, zeby po prostu się wypisać.
Odnośnik do komentarza
Kamilos, ja mialam takie odczucia jak ty ale leki wzielam, przez piersze dni bylo byle jak ale po miesiacy odzylam:))) Wrocil mi apetyt i chec do zycia. A mialam takie bole brzucha ze nie moglam okaz zmruzyc przez pol roku!!!!NIe zwlekaj i wez te leki!!!! Juz dzis masz jeden dzien do przodu! Pamietaj ze jak nie wezmiesz tego leku bedziesz sie czul coraz gorzej bo nie wyciszysz w tej chwili tych lekow, wiec nie kombinuj tylko lykaj!
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich.Kamilos ja tez tak jak ty balam sie lekow okropnie, sluchaj chlopie moja nerwica niestety skupila sie na przewodzie pokarmowym czyli brak apetytu ciagle, paniki mysli i straszne lę☻ki, wiesz ja jak zaczelam brac leki to tez mi sie okropnie te moje lęki ktore wyzej wymienilam strasznie nasilily, ja normalnie chlopie balam sie zejsc na snaidanie obiad itd, rece mi drzaly jak mialam jesc i bralam tabletki ziolowe prze kazdym jedzeniem koszmar.Boisz sie bo to nerwica lękowa i tyle, kup sobie jakis ziololek na uspokojenie, np persen forte, validol, one wyciszaja, troche sie uspokoich.Ja mialam tak do 10 dni nasilone objawy ale przetrwasz, niejeden raz bedziesz sie czul zle i bedziesz myslal ze cos nie tak z toba ale pamietaj ze kazdy z nas ma/mial takie mysli, jak leki zadzialaja odzyjesz uwierz. Ze mna byly naprawde fatalnie, ciagle spalam, nie mialam sily na nic, izolowalam sie, brak apwtytu, ciagly lęk, nie moglam wstac do pracy przez co spoznialam sie, a teraz?.......................... smigam do pracy w podskokach, z jedzeniem w kratke ale juz zaczynam powoli sobie dogadzac i wraca z przeblyskami apetyt a doszlo mi do takiego czegos ze unikalam sklepow z jedzeniem, kuchni ech..................... ale przetrwalam.Poprostu zbeszta Cie nerwica, bo to gromadziles musi i miec wyjscie, to cos jakbys byl balonikiem i nagle zrobilaby sie w nim dziurka lub dziura.Wiesz skad mi sie wziela nerwica? z tego ze ja ciagle martwilam sie o innych, o siebie na koncu, ze nie potrafilam odpierdzielic komus jak mnie urazil tylko pozniej przezywalam jak mrowka okres przez tydzien, ze zbyt sie przejmowalam wszystkim, no ale teraz jest.Lekarz mi polecil zeby to ja zaczela brac tnz to jedzenie a raczej niemoznosc jedzenia to symbol tego ze zbyt malo bralam od ludzi raczej oni ode mnie, i jesli tego nie zmienie to bedzie gorzej, powiedzial pani agnieszko niech pani bierze z zycia garsciami!!!!!!Pozdrawiam wszystkich. dzis w pracy pozarlam sie z ksiegowa ciagle sie mnie czepiala i przebrala sie miarka odpalilam jej bo jakbym nie powiedziala to by bylo gorzej no coz..................ale swoje odchorowalam, 2 tabletki na uspokojenie , okropny bol brzucha jakby wzody sie robily i taki dziwny bol glowy ze musialam isc do apteki cisnienie zmierzyc ale luz..............powiedzialam to!!!! hehe zawsze to jakis krok. Jesli przychodzi mi mysl ze czegos nie zrobie to budzi sie potem taka we mnie motywcja co ja nie zrobie i robie to aby sobie udowodnic ze nie jest tak ze moge i powoli lek mija, raz mi wyjdzie raz nie ale walcze. moze o to chodzi nie weim ale lepiej sie czuje jak sobie cos udowodnie ze moge ........Ściskam Wszystkich, mniej stresow zycze
Odnośnik do komentarza
aga28, to twoje słowa: *Wiesz skad mi sie wziela nerwica? z tego ze ja ciagle martwilam sie o innych, o siebie na koncu, ze nie potrafilam odpierdzielic komus jak mnie urazil tylko pozniej przezywalam jak mrowka okres przez tydzien, ze zbyt sie przejmowalam wszystkim, no ale teraz jest.Lekarz mi polecil zeby to ja zaczela brac tnz to jedzenie a raczej niemoznosc jedzenia to symbol tego ze zbyt malo bralam od ludzi raczej oni ode mnie, i jesli tego nie zmienie to bedzie gorzej, powiedzial pani agnieszko niech pani bierze z zycia garsciami!!!!!!* i absolutnie się pod tym podpisuję, bo ze mną jest i było dokładnie tak samo... postepowałem tak, jak Ty i w koncu odbiło to się na mnie. Teraz jest dobrze, ale jak będzie jutro rano.. nie wiem. Wiem tylko, że zacznę dzień o 1/2 tabl. Cital :P Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam,PROSZĘ O POMOC, znalazłam to forum przypadkiem, szukając pomocy na moje nerwy. nie potrafię sobie radzić z moją nerwicą. nie wiem skąd ona sie bierze a może poprostu nie chce tego zobaczyć. próbuje sobie przypomniec odkąd to się zaczęło...chyba rok temu i boje sie że to mi niegdy nie przejdzie :((( jestem osobą raczjej zamkniętą w sobie a na forum łatwiej coś napisac jeszcze widząc że macie podbne problemy. Nigdy nie byłam osobą przebojową i wolałam się trzyamć jednej osoby i nie wystawać z poza tłumu..miałam jedną, dwie dobre koleżanki...dobre ale czasami potrafiły mnie zjechać a ja nawet się nie broniłam potem jakoś poszłysmy na studia i kontakt zaczął być mniejszy..może to dziwne ale mam 22 lata i nie miałam nigdy faceta na stałe..w wakacje mój tata był poważnie chory(przerażenie i strach....że może długo będize z tego wychodził.... i że to może przydażyc sie każdemu..) przy akcji ratowniczej poznałam ratownika (wakacje..) kiedy było po wszystkim zaczął mnie podrywaćpo pewnym czasię nawiązała się znajomość..podobał mi się ale czułam że coś będzie nie tak..okazało się że każdje dziewczynie wmawia to samo że chce być z nią na stałe że mu na niej zależy żitd..byłam tak zaślepiona że nie widziałam tego co ze mną robi..miałam z nim kontakt później przez gg i komórkę ..(.bo mieszkamy w odległych miastach) ale z dnia nadzień coraz rzadzeij dzwonił aż w końcu się urwało,....nie mogłam sobie z tym poradzić chodziłam załamana chyba z dwa miesiące a po 3 miesiącach ponownie to wróciło..tak bardzo chciałam z kims być i w końcu komuś zaufałam...po raz kolejny pczułam co to nerwy.... na studiach nie było kolorowo..egzaminy i stres ...chciałam temu wszystkiemu podołać ..było to ponad mnoje siły odbiło się ponownie nerwami...atakami płaczu..bezradności i lękami ..nie wiadomo skąd... dalej jestem sama a nawet jak mi się ktoś podoba nie potrafię zagadać a jak rozmawiam z ta osoba to jestem mega zdenerowana..nie lubie jakis większych spotkać bo też sie stresuje że coś nie tak powiem..że mnie otoczenie nie akceptuje....nie potrafie sie nikomu wygadać..nie wiem może na siłe chce być idelana ..... studiuję i staram sie normalnie funkcjonowac ale mam takie coś że przychodzi wieczór i jak kładę się sapć niewiadomo skąd pojawia się lęk i czasami duszności..poprostu płakać mi się chce...bym się zamknęła w domu i siedziała sama ze swoim żalem do otoczenia że nic mi nie wychodzi... chyba pierwszy raz wyrzuciłam z siebie to co tkwi we mnie w środku od paru tygodni... proszę o jakąś poradę..komentarz ...cokolwiek..potrzebuje tego jak nigdy dotąd..
Odnośnik do komentarza
aniamalutka007... bardzo dobrze, że wyrzuciłeś to z siebie. Błahostki? Myślę, że problemy dużej części ludzi na tym forum zaczęły się od czegoś, co możnaby nazwać terminem błahostka, ale jeśli coś ma negatywny wpływ na Twoje życie to to błahostką nie jest. To wszystko jest jak kula śniegowa... początkowo mała, kręcąc się zabiera więcej i więcej tych błahostek aż w końcu staje się wielka, ciężka i wtacza się na Twoją głowę odbierając radość, optymizm. Dosc obrazowo to przedstawiłem, ale wg mnie tak to wygląda, a przynajmniej było tak w moim przypadku. Dlatego póki jest jeszcze czas, a myślę, że jest, udaj się do psychologa, spróbuj jakoś to wszystko sobie poukładać i na prawdę... nie czekaj z tym!! 3maj się ciepło, jak Ci źle, to się wypisuj:)
Odnośnik do komentarza
Obrazowo, ale dość dobrze to określiłeś, bo zaczęło sie kumulować. Psycholog, cały czas mam nadzieję, że sama dam sobie z tym radę. Nie wiem czemu, ale wizyta u psychologa mnie zniechęca..albo sięjej obawiam. Dużo i tak się stało, że staram się nie myśleć o złych rzeczach...wcześniej tak było..dniami i wieczorami rozmyślałam o tym jak mi źle, jaka jestem pokrzywdzona przez los..
Odnośnik do komentarza
Zrobisz oczywiście tak, jak będziesz uważała za słuszne. Mimo wszystko wiem, że w moim przypadku było tak samo. Myslałem, że sam dam sobie radę, uważałem, że pójście do psychologa to przyznanie się do słabości, aż w końcu uznałem, że ludzie mają większe problemy i w związku z tym, nie powinienem się nad sobą rozczulać. Teraz wiem, że źle robiłem, bo powinienem iść do specjalisty zanim to wszystko tak się zpiętrzyło. Też się bałem wizyty, też czułem swego rodzaju niechęć, ale teraz wiem, że warto. Zrobisz, jak będziesz uważała, ale póki można zamknac sprawę na psychologu to warto do niego się udać. Jak pójdziesz i się wygadasz, to na pewno poczujesz ulgę. Ja bujałem tak się z tym wszystkim, aż w koncu, nie wiadomo kiedy, ta kula sniegowa, przejęła kontrolę nad moim życiem. Poszedłem w końcu do psychiatry i nie żałuję ani trochę. Mimo to wiem, że gdybym wcześniej coś zaczął z tym robić, to nie doprowdziłbym się do takiego stanu. Wyświadcz sobie przysługę i idź do kogoś. Pozdrawiam i 3mam kciuki
Odnośnik do komentarza
Witaj *aniamalutkaoo7*. Witam Wszystkich. Posłuchaj rady *Kamilosa*, gdyz zwlekanie z pójściem do psychologa tylko sie na Tobie zemści. Napisałas w poscie : wcześniej tak było..dniami i wieczorami rozmyślałam o tym jak mi źle, jaka jestem pokrzywdzona przez los.. Musisz miec swiadomośc, ze NA CZYM SIE NAJCZĘŚCIEJ SKUPIASZ, O CZYM WCIĄŻ ROZMYŚLASZ dosłownie *siejesz * w swojej głowie. Pomysl teraz, skad miało sie wziąc w Twoim zyciu dobro i radośc, skoro wciąż *siałaś * takie myślenie? Jestem przekonana, ze nie jestes ani niewidoma, ani niema czy głucha.Jestem tez pewna, ze masz sprawne rece , nogi itd. Miałam dośc czasu zeby zrozumiec jak wiele OD LOSU OTRZYMALIŚMY ( w porównaniu do innych) i jak jestesmy na to slepi . Dzis wiem, ŻE NIE MIAŁAM PRAWA UŻALAĆ SIĘ NAD SOBĄ i czuc się nieszczęsliwa, skoro widziałam, słyszałam , chodziłam,itd.a tyle osób TYCH DARÓW NIE MIAŁO OD URODZENIA.Ale za stanie sie *mądrzejszym* trzeba zapłacic pewna cene i ta ceną w moim przypadku była nerwica, choroba nowotworowa itd.To mi pozwoliło uswiadomic sobie ILE SZCZĘŚCIA MIAŁAM W ŻYCIU , w porównaniu do innych. Dlatego dzis ciesze sie swoim zyciem BEZWARUNKOWO. A to, ze zmadrzałam i inaczej patrzę na Życie, swiat zawdzieczam mojej nauczycielce NERWICY ( miedzy innymi).Pozdrawiam i życzę Tobie i Wszystkim wczesniejszego odkrycia tych wszystkich DAROW , jakie DAŁ WAM LOS i cieszenia sie nimi w pełni.
Odnośnik do komentarza
Myśli pani, ze te *sianie* jak to pani nazwała to może doprowadzać do tego stanu?? ... teraz sobie uzmysławiam że tak naprawdę potrafiłam puszczać sobie non stop smutne piosenki i wsłuchiwać się w tekst...i użalać się.. chwilami boje się tego że jak będę uśmiechnięta i pozytywnie nastwoiona to mi to wszystko zniknie i coś złego sie stani i to mnie hamuje... boje się tego
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich Znalazłam to forum przez przypadek, ale bardzo się cieszę bo po przeczytaniu waszych problemów wiem, że nie jestem sama i są ludzie którzy mnie zrozumieją. Moje lęki wiążą się z obsesją śmierci - mojej śmierci. Gdzie tylko mi coś szczyknie, coś zaboli to ja już szukam w tym choroby na którą się umiera. Ból głowy - to na pewno tętniak, ból w klatce piersiowej to na pewno zawał, wzdęcie to na pewno chora wątroba (marskość wątroby). Siedze i szukam na forach jakie dana choroba ma objawy - i przeważnie takie u siebie znajduje. Wydaje mi się, że jest to wszystko spowodowane tym, że wielu moich bliskich odeszło bardzo szybko. Mój tata zmarł na zawał serca gdy miałam 14 lat, pięć lat później straciłam narzeczonego miał tętniaka, rok po nim odeszła moja ukochana babcia - miała zawał. Po niej zaraz była druga babcia (marskość wątroby), następnie dziadek (miał zator). Ostatnią osobą którą bardzo kochałam była mama mojego zmarłego narzeczonego - była dla mnie jak moja druga mama mimo, że jego już dawno nie było. My nadal się przyjaźniłyśmy. To właśnie tydzień po jej śmierci zaczeły się ze mną dziać te dziwne rzeczy. To wieczne poczucie, że zaraz umrę i nic więcej nie zdążę zrobić, że na pewno mam jakąś śmiertelną chorobę. Chodziłam do psychologa, ale on powiedział, że dla mnie u niego to jest już za późno i wysłał mnie do psychiatry. Byłam parę razy dostałam różne tabletki, ale nie czułam po nich żadnej poprawy. Ogłupiona lekami chodziłam dwa lata i żadnej poprawy nie było. Zaczęłam bać się ludzi, przestałam wychodzić z domu i - zaczęłam dziczeć - a choroba zaczęła postępować. W tej chwili wydaje mi się, że jest trochę lepiej dzieki wspaniałej mamie, kochającemu mężowi i dwójce cudownych dzieci. Wciąż jednak szukam u siebie chorób, mam wieczne wrażenie, że nie zdążę wychować dzieci i umrę a one mnie nie będą pamiętały. Sama łapię się na tym, że na nie krzyczę i wygaduję straszne rzeczy z byle błahego powodu. Swoją paranoją krzywdzę ludzi wokół. Tych którzy mnie kochają. Powiedzcie co robić. Jak sobie z tym poradzić. Leki nie wchodzą w grę bo od urodzenia mam uszkodzoną wątrobę i ona sobie już z dużą ilością leków nie radzi.
Odnośnik do komentarza
Jessi.... Twoje objawy są wypisz wymaluj jak moje z tym, że u mnie od drętwienia i zawrotów głowy się zaczęło. Potem, pod wpływem bólu brzucha zaczęła się cała reszta i tak jak Ty, mam wszystkie możliwe choroby i objawy. Też za długo z tym zwlekałem. Niestety chyba nic nowego Ci nie poradzę. Sam dopiero dzisiaj zacząłem brać tabletki i niedługo zaczynam terapię u psychologa więc nie wiem, jak to na mnie będzie działało. Ehhh...
Odnośnik do komentarza
Gość poetka30
jessi to masz ostra nerwice lekowa no nie dziwie sie w takiej sytuacji ,to sie nawet medycznie okresla ,,post traumatic stress dysorter ,,na to to by ci moj zoloft pomogl ,a on na watrobe nie szkodzi .wiec warto pomyslec ,i terapia i napewno zmiana otoczenia ale to jak woiadomo sprawa trudna .muszisz to leczyc bo szkoda zycia ale jedno ci powiem tacy jak my nerwicowcy to maja z reguly tylko te jadna chorobe .a ile ty masz lat
Odnośnik do komentarza
Witajcie Minęło ponad 8 miesięcy od mojego pierwszego postu na tym forum.( może ktoś z Was mnie jeszcze pamięta) Od września jestem na seroxacie Radzę sobie rewelacyjnie,polecam wszystkim by jak najszybciej ze swoim problemem udały się do specjalisty. Może ktoś z Was leczy się tym lekiem,mam mianowicie pytanie odnośnie wagi. Wszystko było w porządku,a dopiero teraz zauważyłam 3 kg na plusie Wiem,ze seroxat moze powodować tycie,ale skoro przez tyle mies było ok,to możliwe ze tyję dzięki seroxatowi,czy dzięki czekoladkom, którymi kocham się zajadać Pozdrawiam wszystkich cieplutko
Odnośnik do komentarza
Witajcie! Ja jestem po wizycie u psychologa. W końcu się odważyłam i tam poszłam. Uryczałam się co nie miara ,ale było mi lżej. Powiedział ,że u mnie napięcie widać gołym okiem. A objawy somatyczne zaproponował wyciszyć lekami od psychiatry. Dużo mnie to kosztowało.Jednak umówiłam się na wizytę. Boję się strasznie, bo wiele ludzi na forum odradza branie leków. Cami twój post trochę mnie pocieszył.Ty czujesz się lepiej, to może to nie takie straszne. Pozdrawiam i życzę zdrowia:)
Odnośnik do komentarza
Gość kasiula100
Witam.Mam 33 lata i 12-letniego syna.Z nerwicą lękową walczyłam parę lat temu(chyba 6) i skutecznie.Teraz od półtora roku znowu mnie złapała i trzyma,i nawet psychoterapia mi nie pomaga,chociaż pani doktor zapewnia,że widzi efekty-ja nie widzę.Nadal boję się wychodzić sama z domu-mam jakąś blokadę.Powiem wszystkim szczerze,że ja myślę ,że jest jakiś lek na nerwicę lekową -musi być.Ale przecież lekarze psycholodzy muszą na nas zarabiać.Zawsze się słyszy-na nerwicę lękową nikt nie umiera tylko zatruwa nam życie-to po co nam pomagać skutecznie lekami.Każdy z nas wie,że najlepsza metoda to nie myśleć negatywnie,nie zwracać uwagi na problemy,wyciszyć się i medytować.Ale ludzie no ja nie umiem tego-strasznie trudno mi to przychodzi.Jeśli ktoś zna jakąś metodę lub skuteczny lek na nerwicę lękową to proszę o kontakt-mój numer gg 1498475.Pozdrawiam wszystkich i proszę o kontakt.Kaśka.
Odnośnik do komentarza
Witam poetka30 - mam 32 lata, a z chorobą walczę od 6 lat. Jeśli chodzi o te choroby to przeważnie kończy się na tym, że robię wyniki, badania i wychodzi że nic mi nie jest. Tak jak pisałaś. i po jakimś czasie znowu wynajduję u siebie coś nowego. Na szczęście mam takie chwile kiedy do mnie dociera, że to moje urojenie i na chwilę przestaję się zajmować sobą. Ale to jest straszne. Ciągle powraca. Lekarzy się chyba boję, bo chyba nie trafiłam wcześniej na takich co by wyleczyć chcieli. Czasem mam wrażenie, że nas się uważa za histeryków i nie koniecznie normalnych ludzi. a najlepiej jest takich jak my spławić.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×