Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Gość paulka123
zuza7 a gdzie ty byłas u tego psychologa, jakis dobry pewnie musiał byc? chciałabym miec tyle siły co ty, dzis czułam sie okropnie ale tez mi pomogła troche rozmowa z siostra choc ona nie jest psychologiem. wiesz co masz racje chyba z tym zwroceniem uwagi na siebie, może rzeczywiscie to dlatego szukamy u siebie różnych chorób. pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość dzidzia
misia bo bylam tam wtedy 15 min bo w sumie dowiedzialam sie jak mam postepowac z tym wszystkim i co dalej robic wiec ona mi pomogla to zrozumiec i teraz na mnie kolej co z tym zrobie, dlatego wlasnie czas na moje dzialanie w tym kierunku i przez ten czas zobaczymy co sie bedzie dzialo i za jakis tydzien znow mam wizyte wiec bede gadac z nia o tym co bylo przez ten tydzien bo u mnie w sumie tak szczerze powiem ze temat kreci sie w kolko bo wiem przez co mam ta nerwice tylko teraz praca nad tym czyli moim chlopakiem ....pozdrawiam goraco :) bo powiem szczerze ze jak moj chlopak pojechal do rodzicow na 3 dni to tak jak by przechodzily mi te objawy i teraz praca nad tym co on kiedys mi zrobil krzywde itd w sumie w wiekszosci to jego praca
Odnośnik do komentarza
Święte słowa Zuziu. Mój mąż którego uważam za wnikliwego obserwatora natury ludziej , już dawno stwiedził, że ja boje się odpowiedzialności. U mnie to przejawia się najbardziej w lęku przed prowadzeniem samochodu. Tu mamy wybitnie do czynienia z odpowiedzialnością za podejmowane decyzje, czasami nawet te które podejmowane są w ułamku sekundy. Mam lęk przed konsekwencjami takich decyzji,czasami nie do końca przemyślanych a mogących zaważyć na zdrowiu i życiu moim, moich bliskich i obcych też. I chyba dlatego *wymyśliłam* sobie te dolegliwości , które mi pozalają na bezkarne wożenie mnie przez mojego męża. Myślę też ,że jestem predysponowana do nadmiernych, przesadzonych reakcji na strach.Taką mnie natura stworzyła. Nerwicę miała moja babcia, ma mama, mam i ja... Obecnie liżę rany i dochodzę do siebie, powoli nabieram odporności na życie.
Odnośnik do komentarza
do paulka123 moja siostra też nie jest psychologiem z zawodu ani wykształcenia:) psychoterapeuta-psychiatra u którego byłam przymuje w Szczecinie, nazywasię Dariusz Rogoziński.polecony przez kolegę mojego taty, byłego alkoholika.ciężko mi powiedzieć o nim cokolwiek więcej, po jednym spotkaniu, ale chyba zna się na rzeczy:):) nie łamcie się ludziska, że dzisiaj jest kiepsko!mowcie sobie: spokojnie, to minie! jak każdy stan, nic nie trwa wiecznie!nie ma się czego bać, to nie jest żaden demon, ani duch, ani kosmita czy zombie!to nie jest żadna choroba psychiczna! to nasze ciało daje nam znaki,że coś trzeba naprawić.jak inaczej dowiedzielibyśmy sie, że coś nam dolega,gdyby nie ból? jak byśmy dowiedzieli sie, że nie traktujemy siebie dobrze, zadużo wymagamy, za bardzo poświęcamy innym, za mało akceptujemy siebie, gdyby nie nerwica?to nie jest wróg, moi drodzy, to jest objaw,to drogowskaz do tego, co wymaga wyleczenia. do zofii - wspomniałam chyba w moim pierwszym poście, że psychoterapeuta powiedział mi, że dojrzewam emocjonalnie, nie zdiagnozował mi nerwicy. powiedział, że boję się tych zmian, właśnie wzięcia odpowiedzialności za siebie, swoje decyzje,własnie tej emocjonalnej dojrzałości - pewnie miał rację,u mnie to nietrudno zauważyć ale pracuję nad tym. pozdrawiam!!
Odnośnik do komentarza
Gość paulka123
zuza szkoda ze ten psychterapeuta ze szczecina to dla mnie drugi koniec polski. z tą dojrzałościa to moze tez racja ja niedawno skonczyłam studia wyprowadziłam sie do innego miasta, musze pracowac zeby sie utrzymac a nie tak jak na studiach utrzymywała mnie mama. a wiecie co dzis stwierdziłam przy pomocy mojej siostry z ktora moge rozmawiac prze telefon bo rzadko sie widujemy ze ja boje sie samotności. ten stan nierealności pojawił sie u mnie w chwili kiedy moj chłopak oznajmił mi ze wyjezdza na urlop na 2 tygodnie i ja mam zostac sama, jak pisałam mieszkam w nowym miescie mam malo tu znajomych i w sumie to tylko chodze do pracy a potem do domu i wizja 2 tygodni samotności chyba tak mnie przestraszyła i trzyma do tej pory a chłopak wyjezdza za tydzien
Odnośnik do komentarza
Wiecie co - ja to wszystko wiedziałam ale po prostu oddałałam te myśli od siebie. Jak zacznę analizować własne życie (długo by tu pisać) ale też wiele przeszłam. Jak miałam 15 lat moi rodzice rozwiedli się. Nie kłócili sie nigdy ale mama poznała faceta i stało się. Gdy byłam mała pamiętam jak stałam w oknie i czekałam kiedy przyjedzie ( z reguły przyjęzdząła ostatnim autobusem o 23,30; często pijana). Potem wyprowadziła sie a ja z nią na 3 lata, wyszła za mąż za alkoholoka i tam była gehenna - przez 1 rok moze 2 ok a potem matko i corko - truła sie na moich oczach, awantury rzucanie czym popadnie policja) wyprowadziłam się do ojca ale mój cały swiat, znajomi lata średniej szkoły, mój chłopak- zostali tam w tym mieście - czułam się strasznie samotna, strasznie, wtedy to sie wszystko zaczęło. Chłopak był wierny, wpatrzony we mnie, po prostu podziwiał mnie, często u mnie był ale był porywczy , ćzesto mnie wyzywał . Między czasie poznałam męża an był dobry, przystojny, zerwałam z tamtym. Wyszłam za mąz ale jakoś to wszystko nie układało sie. Małłżęnstwo nie było dla mnie antidotum na wszystko. Płakałam często po nocach bo chciałam bliskości - tak mi jej brakowało a on wolał grac całymi dniami na kompie. Ja pracowałam od 7-17 a on grał . Nie no gotował obiady i po mnie przychodził, pracował dorywczo - ale nie dawał mi tego czego potrzebowałąm- przez te wszystkie lata (nigdy nie miałam miłości - nawet mój tata - jest kochany, zawsze mogę na niego liczyć , zwierzyć się ufam mu bezgranicznei- nigdy mnie nie przytulił) - czułości, miłości, nawet tego głupiego patrzenia w oczy. Płakałam nocami przez wiele lat. Postanowiłam że może dziecko coś zmieni. Było to 8 lat po ślubie. Dalej znacie szczegóły . Dziś boję się że kiedyś zostanę sama, ze tata..............., syn się usamodzielni , a mąż jemu dalej wystarcza komputer - i te głupie gry - bo rozumiem ze jeszcze mozna sobie pogadać przez komputer - ale on tylko gra i gra a z netu nawet nie potrafi korzystać. I stad podobno bierze się mój lęk. Podświadomy lęk o przyszłość.Że sobie nie poradzę (teraz nie pracuję,) ze w tym domu zgnuśnieje sama. ..............Tak mnie naszło na zwierzenia...........
Odnośnik do komentarza
do paulka123 widzisz, to trochę tłumaczy sprawę.ja na początku telepałam się ja ryba w sieci, nawet po tej wizycie u lekarza, długo, długo po niej.dopiero jakoś dwa miesiące temu zaczęłam analizować, co się tak na prawdę dzieje.wiadomo, że im dł€żej to trwa,tym trudniej dotrzeć do korzeni, przyczyn.ale nie jest to niemożliwe! myslę, że praca nad sobą, tzn, nad samoakceptacją, to bardzo ważny krok.nie tylku w końcu u osób z nerwicą, dla wszystkich! ja pracuję nad akceptacją samej siebie wsnesie fizycznym i psychicznym - ze wszystkimi bonusami - od nerwicy po mały biust i duży rozmiar buta:) taka już jestem i tyle. nie muszę się wszystkim podobać, nie muszę się nikomu próbować PRZYpodobac, usługiwać itd. jest mi z sobą dobrze, itd. na prawdę, kiedy myślę w ten sposób objawy ustępują.nie całkowicie ale naprawdę znacznie.kiedy znów się pojawiają - akceptuję je.nie skupiam się na nich, obserwuję - co tym razem, która to kontrolka się zapala? lęk na myśl o moim mężczyźnie. ok.no to analizujemy, skoro pracuję teraz nad tym w taki sposób, to może należy coś do tego dodać, jakąs inna afirmację, jakiś inny tok myślenia - itd. i co najważniejsze - nie traktować tego jak rozpaczliwego chwytania się kolejnego sposobu na *wyleczenie*. ja to traktuję jak zabawę, grę, w końcu takie jest zycie - jest grą, zabawą, takie powinno byc, czyż nie?koniecznie, powtarzam to w każdym poście,KONIECZNIE trzeba zaakceptować te wszystkie objawy! ja wiem, że to jest trudne ale przysięgam wam, tylko na początku!nie twierdzę, że ja się *wyleczyłam* - oczywiście, że nie, ja jestem dopiero na początku całej tej historii ale już widzę efekty zmiany nastawienia.otwieram się na to, że objawy mogą wrócić, nawet bardziej nasilone.jestem na to gotowa,zdaję sobie z tego sprawę, ale już wiem jak sobie z nimi radzić, jak je przetrwać i co robić jak już mnie przestanie paraliżowac, co myśleć kiedy następują więc nie boję się ich.nie odrzucam ich.nie walczę z nimi - one są a ja je obserwuję.mówię o nich, kiedy jest mi ciężko.ale wiem, że one miną i wiem, że są to sygnały pokazujące co należy naprawić, abym była szczęśliwsza.często są to schematy powtarzane przez lata, które kiedyś były przydatne, ale teraz już nie są potrzebne, więc trzeba te struktury odrzucić!a to zawsze jest trudne i bolesne. przecież otwarci ludzie, którzy kochają i słuchają siebie są szczęśliwsi, prawda? wierzę w Was kochani, że uda Wam (własciwie Nam:)) się żyć szczęsliwie:)
Odnośnik do komentarza
Witajcie Misia dziecinstwo mialam okropne , wspołczuje :* Boze czemu nas los tak pokrzywdził ?!! ja zawsze na ojca czekalam, jak wracal bylam taka szczesliwa !!! Od matki nigdy nie mialam miłosci, wyzywala mnie i kopała nawet. Kiedys mi powiedziala jak mialam nascie lat ,ze nie jestem jej córką !!! bylo to w miescie podczas jakiejs sprzeczki , nie wiedzialam gdzie mam sie podziać w tamtym momencie. Czulam sie okropnie!! Tylko na ojca moglam liczyć !! i babcie , która mnie wychowywala od maleńkosci , bo matka moja czasu nie miała. Ale juz tego nie rozpamietuje bo nie warto . Patrze w przyszłość ,ale nie z lękiem. Patrze optymistycznie. Mam kochajacego męża, na ktorego zawsze moge liczyć. W zwiazku małzenskim czuje sie bezpiecznie , na męża nie narzekam. Stara sie jak może,pomaga mi i wierzy że wyjde z tej nerwicy. Wspieramy sie nawzajem , bo on tez mial chwilowe załamanie w pracy. Mój mąz jest bardzo wrażliwy,uczuciowy. To ja czesto jestem taka wredota wobec niego ,az czasami to sie zastanawiam nad sama sobą! - ale to wszystko z pokreconego dzieciństwa. Mój tez ciagle siedzi przy kompie , taka jego praca -jest projektantem , ale w domu caly czas na kompie. jA tez na kompie wiec nie czepiam sie :) czesto razem filmy na kompie ogladamy -wiec wszystko jest z umiarem! trzeba duzo rozmawiać i moze razem uda sie coś wypracować dobrego dla obojga :) zapisalam sie do kardiologa na wtorek ,zobaczymy co tam dzieje z sercem -chce sie uspokoić , moze jednego lęku bedzie mniej!! :)
Odnośnik do komentarza
do misi cóż mogę powiedzieć, masz sto razy więcej doświadczeń niż ja, z racji pewnie wieku (ja mam 23 lata) a także Twoje dzieciństwo było *ciekawsze*.w moim przypadku rodzice też się rozwiedli jak miałam 7 lat.zanim to się stało zajmowała się mną właściwie moja starsza siostra. mama i tata są artystami - malują.mama oprócz tego praktykuje buddyzm i długo chodziła na yogę.taty właściwie nie widywałam - w dzień pracował w liceum plastycznym, wieczorami wychodził do pracowni.no i pił niestety.nie było nigdy w domu jatek ani nic takiego, ale mama poznała faceta ( z ktorym jest do dziś) no i rozeszli się.z jakiegoś powodu zawsze obwiniałam o to mamę, że to ona po przeprowadzce nie powzoliła tacie z nami zamieszkać, zwłaszcza, że wyżywała się dość mocno na mojej siostrze. niedawno zrozumiałam, że ona wcale nie jest złym człowiekiem, że wszystko,co robiła, w jaki sposób reagowała wynikało teżze sposobu w jaki samazostała wychowana i doskonale rozumiem dlaczego odeszła od mojego taty.ale niestety, syndrom biednego tatusia pozostał.nawet jak widywałamgo w weekendy i widziałam jak w tym prochowcu zaniedbany, nawalony zatacza się na ulicy - czułam do niego litość, żal.że sobie nie poradzi.intencjonalnie wybaczyłam mamie, dzięki empatii było to łatwiejsze.ztatą stosunki też odbudowałam, zwłaszcza, że poznał kobietę, mniej pije, dba o siebie.niestety wiem, ze wciążwe mnie tkwi ten syndrom biednego tatusia, studia które robię zaczęłam, żeby sprawić mu przyjemność.on z resztą mnie utrzymuje, co nie było z początku łatwe, jako że usamodzielniłam się finansowo w wieku 18 lat, a tu z porwotem pod skrzydełka tatusia.terazto moj ostatni rok i to chyba jeden z tych lęków - że znowu nie sprostam jego wymaganiom.robiłam wszystko, co chciał, w kazdej kwiestii pytałam go o radę.niedawno dopiero zwrocilam uwagę, że zawsze pytam innych o radę, co by zrobili na moim miejscu, zamiast zaufać sobie i swojej intuicji i sama podejmowac decyzje. pierwszy atak paniki nastąpil jak pojechałam zeszłego lata do mojej siostry do francji.nie miałam na początku pracy, mieszkałam u niej, ona kupowała jedzenie, jako że nie znałam francuskiego a francuzi z angielskim wiadomo jak stoją,ona tłumaczyła mi rozmowy i własciwie w pewnym momencie było mi bardzo wygodnie i bezpiecznie.potem poznałam mojego obecnego mężczyznę i na jednym z przyjęc, wiedząc, że chlopak cuzje do mnie miętę i to poważną, na jego widok dostałam ataku paniki(ktory psychiatra zinterpretował jako probę zwrocenia na siebie uwagi)jeszcze całkiem niedawno zastanawiałam się, czy ja go w ogole kocham i po co to wszystko.wtedy zrozumiałam, że boję się całkowicie otworzyć przed nim, ze względu na mojego poprzedniego faceta, który zerwal ze mną twierdząc, że po prostu przestał mnie kochać, a po którym podnosiłam się 3 lata. do tego wiedziałam, że będę musiała wyjechac, wrócic do irlandii robić ostatni rok studiów, których kierunek nie do konca jest tym, czym chciałabym się zajmować (aczym bym chaiła - nie wiem=kolejny lęk), potem je skonczę,....i co dalej?trzeba bedzie sie usamodzielnic, nikt nie bedzie mi mowil co mam robić, będę musiała sama popełniać błedy, ktorych tak strasznie się boję. a przeciez błędy są dobre - tylko dzięki nim sie uczymy, sukcesy są przyjemne, ale to na błędach się uczymy.no i tutaj to wszystko się łączy - zaufać sobie, żeby niew bac się popełniać błędów, zaakceptować siebie, żeby nie bać się samotności - jesteśmy samowystarczalni! nie potrzebujemy drugiej osoby do tego by czuć się szczęsliwymi! możemy czuć się szczęsliwi w swoim wlasnym towarzystwie, i chyba tu jest w ogole punkt wyjscia do jakiegokolwiek związku.kiedy piszę o akceptacji, nie chodzi mi tylko o wygląd. misia, aż mi głupio to pisać, jak jajo do kury, ale tak sobie myślę: syn sie usamodzielni, oczywiście.a co do samotności - każdy jest samotny w tłumie.zawsze i nigdy, kazdy jest samotny bo jest niepowtarzalny, ale nigdy nie będzie tak, że zostaniesz SAMA!(na świecie żyje ponad 6 miliardów ludzi)nie bój się samotności (łatwo mi powiedzieć, sama się boję ale piszę to, co sobie powtarzam, jak mnie takie myśli nachodzą),samotność nie jest zła, dopóki czujesz się ze sobą dobrze i ufasz sobie. zaufaj sobie i zaufaj życiu, ja wierzę w to, że wszystko co niesie życie jest dla nas dobre.być może w tej chwili tego nie dostrzegamy i nie rozumiemy, ale po jakimś czasie stanie się to dla nas jasne.wszystko ma przyczynę, ze wszystkiego możemy wyciągnąć jakieś wnioski.życie jest przygodą i my ją kreujemy. i cytacik z książki Ewy Folay *zakochaj się w życiu*: *Wszystko, co w naszym życiu naprawdę zaakceptujemy, zmienia się* Katherine Mansfield
Odnośnik do komentarza
Dziękuję Wam Cix i Zuza - to ze mozna na Was liczyć, za dobre słowa dziękuję że jesteście. przy slowach Zuzi to nawet poryczałam sie i rycze do tej pory. Dziewczyno mam 23 lata a ja nie dorównuje Ci do pięt. Jestem o 14 lat starsza ale jak bardzo uboga. Jestes bardzo inteligentna dziewczyną i wiesz czego chcesz,. A ja sie miotam . Sama nie wiem czego chcę i tak naprawde nigdy nie wiedziałam. Zakup głupiej bluzki czy czegoś innego, jakiegos głupstwa spędzał mi sen z oczu. A gdy juz dokonałam wyboru potem miałam nastepny dylemat , po co ja to kupiłam, przeciez to beznadzieja, jak to zwrócić. To samo jezeli chodzi o zycie - tak naprawde czuje się jak jakaś głupia, mała, bezbronna dziewczynka która jest ale nie wie co ma ze soba zrobić gdy zgubi sie w tłumie ludzi, Sama nie wiem jak powinno wyglądac moje życie, co bym chciała robić . Próowałam wielu zawodów, kilka kursów skończyłam , każdy z innej beczki, i tak naprawdę nie potrafie nic, nic mnie nie interesuje,(oprócz mojego dziecka i taty) no i oczywiście zrobienia obiadu- bo jakżeby inaczej. czy czegoś po prostu do żarcia,.. A ja mam gdzieś to żarcie, właśnie może tak jak pisałm poprzednoi przez to zarcie - takie mam kłopoty z żołądkiem (bo dlaczego jak gdzieś pojadę i nie gotuję - ich nie mam)? bo podadza mi na stół obojetnie co , zjem to z przyjemnością i zje mój mąz, najwyżej ponarzeka ale nie na mnie. . Ciagle wspominacie e ksiązke Evy Foley musze ją sobie załatwić.
Odnośnik do komentarza
oj zuza jak sie czyta te twoje posty to od razu widac że niejestes przeiętną osobą i mam nadzieje ze nikt sie nie obrazi z forumowiczów jak napisze że jetes najlepsza ,chodzi mi tutaj o styl pisania taką lekkosc opisywania tego co myslisz i czujesz. ja za kazdym razem jak to czytam to az mi serce rosnie bo to wszystko jest takie poukładane i napisane w eleganckim porządku. nigdy sie nie żalisz nie piszesz co robiłaś i jak ci minoł dzien tak jak my to robimy tylko kazdy twój post składa sie z samych rad i przemysleń tym samym lekko sie je czyta i mysli tylko o tym co zrobic żeby sie uporać z życiem . myse że najlepszy psycholog by sie neipowstydził prowadzenia w ten sposób terapi te twoje studia to chyba faktycznie nie to moze zmien kierunek. w kazdym razie ja ci dziekuje bardzo piszesz długie posty ale z sensem jeżeli ci czas pozwoli to pisz dalej bo ja osobiscie bede chiała jak najwiecej wyciagnoc dla siebie. pozdawiam cie gorąco
Odnośnik do komentarza
misia - koniecznie kup sobie tę książkę Ewy Foley- to co prawda jedyna jaką mam *zakochaj się w zyciu*, wiem że ma jeszcze parę niezłych.tę akurat podsunęła mi babcia - sama mówi, że zawsze jak jest jej źle to ją czyta, że niesamowicie jej ta książka pomaga. i ja sama widzę, że miała rację.koniecznie do kupienia. moja siostra mowiła mi też o jeszcze jednej książce ale ani autora ani tytułu nie pamiętam - coś z przyjemnością. misia, nie mów, że jesteś uboga, wcale tak nie jest! to, że mam takie podejscie wynika z moich wielogodzinnych rozmów z moją siostrą, z książek, na które trafiłam po drodze itd, ty masz inne doświadczenia, w które ja jestem uboga, a mnie cieszy dzielenie się moimi przemyśleniami z innymi. poza tym nie masz racji, że wiem, czego chcę w zyciu.no niby wiem, chcę być szczęśliwa, ale to chyba za mało konkretne:):) nie możesz tak źle o sobie mówić, ja zawsze miałam problem tzw, pałowania się, czyli wyrzucania sobie różnych rzeczy, karcenia się, wyzywania się, karania się itd.wiedziałam, że to mnie frustruje, ale dalej tak robiłam, zwłaszcza że jestem perfekcjonistką i wiele od siebie wymagam, stąd pewnie teżstrach przed popelnianiem błęów.ale właśnie chyba u Louise Hay przeczytałam, żeby traktować siebie jak swojego przyjaciela.czy chciałabyś miec przyjaciela, który wciąż cię wyzywa, krzyczy na ciebie itd? o, i tu zaczęły się schody-- żeby się w takich momentach powstrzymywać.oczywiście zawsze jak byłam na siebie zła, to zapominałam o dobrych radach cioci Louise i prawie że lałam się po twarzy.co ja mówie, dalej tak jest, ale rzadziej:) to się może wydawać egoistyczne, ale co z tego? Na pierwszym miejscu JA. nawet powiedzenie mówi, *chcesz zmian,zacznij od siebie*. Misia, proszę Cię, nie karć się, nie wyzywaj, spróbuj zaakceptować to, że boisz się podejmować decyzje, zaakceptuj wszystko, i koniecznie, koniecznie kup tę książkę.kiedyś sceptycznie do takiej literatury podchodziłamale teraz widzę, jak bardzo ona pomaga!
Odnośnik do komentarza
do misia widzisz to wszystko polega na tym co napisała zuza tylko to nejest takie proste do końca nawet taka postawe trzeba sobie wypracowac a my ciągle stoimy w mijscu jak wmurowany posąg. ciesze sie że masz termin na gastroskopie ja sie jutro bede rejesteowac bo u mnie tez nieciekawie z tym żoładkiem biore leki na refluks i jem małymi porcjami i jest o niebo lepiej zobaczymy ale na badanie ide postanowione. jeżeli chodzi o nasze dziecinstwa to wiecie co nie będziemy sie licytowac bo u mnie tez koszmar i dlatego tak rozpaczliwie potrebuje żeby mnie ktos kochał tylko niezato ze posprzatam ugotuje i załatwie inne sprawy tak pprostu za to ze jestem za mnie sobie własnie wybrał na towazyszke doli i niedoli. mój lęk jest też spowodowany tym ze wszyscy mnie zostawiają ojciec bo alkoholik teśc bo młodo umarł konkubent mojej mamy po 26 latach mieszkania z nami mój syn bo wydoroslał i wreszcie mąż bo zostawił mnie dla puszki z piwem ot cała filozofia to mój lęk i jeszce wiele innych z tym trzeba sie nauczyc zyc albo to zaakceptowc . co do dzisiejszego dnia to zaczoł sie kiepsko rano sie obudziłam w jakims stanie takiego zwariowania ale szybko wstałam i jakos poszło ale po południu znowu dostała stanu odrealnienia i tak mnie spanie gieło ze wzieło góre. potem rozmawiłm z mezem i powiedziane zostało to i owo bo musiało zostac powiedziane tak zeby dotarło. tak czy siak dzien jakos zleciał planowalismy dzisiaj nawet jakies wakacje mąż chciał do horwacji ale ja sie nawet do sanatorium taka nie nadaje wiec rozmowa sie urwała jutro dziewczynki napisze wiecej bo góweczka mnie dzosiaj znowu napala. buziaki misia i niedawaj sie bo musi byc lepiej.
Odnośnik do komentarza
wow, nie sądziłam, że to aż tak działa.ale dla mnie to też jest doskonała terapia.nie potrafiłam nigdy pisać pamiętnika, chociaż wiedziałam,ze może mi dużo dać. natomiast pisanie postów na forum dziala na mnie na maksa terapeutycznie, bo dużo rzeczy sobie przypominam albo uświadamiam właśnie w trakcie pisania.a poza tym ktoś wreszcie chce mnie słuchać i nie czuje się znudzonym moim ciągłym wyciąganiem na wierzch tematu nerwicy:) co do studiów - wolałabym jednak pozostać w temacie sztuki:) chyba na dzisiaj dam już spokój, bo się rozpisałam,zamiast robić do szkoły - nic nie zrobiłam:) pozdrawiam serdecznie,kolorowych snów i do jutra!
Odnośnik do komentarza
Kochana Zuzo. Postaram sie wziąśc sobie Twoje rady do serca, i pisz jak najczęsciej. sama widzisz, wszystkie tu na tym formum bardzo Cie polubiłyśmy. Ciebie i Twoje wspaniałe posty. Dziesiejszego wieczoru czułam sie jakbym była na psychoterapii - bo to forum tak działa :-). Pozdrawiam Cie gorąco i życze miłej i spokojnej nocki. Ucałowania róznież dla: Kiki, Zofii, Cix, Dzidzi, Kitty , Paulki, Madziowej, Nowej i wszystkich innych których pominęłam.
Odnośnik do komentarza
do zofiaa kochana moja po pierwsze to tak w domu kolejarza pokoje sie rezerwuje z wyprzedzeniem 1-kosztuje70zł 2-100 3-120 za dobe wiec tyle sie dowiedziałam zrobisz jak uwazasz. teraz jezeli chodzi o moje opuchniecia to faktycznie mam kamienie w nerkach a raczej w jednej bo z drugiej urodziałm w grudniu ,zrobie napewno badannie moczu ale po niedzieli bo teraz ...... co do krazenia to tez o tym myslałam i dlatego sie zarejesruje do kardioloda tym bardziej ze ostanio mi serducho dokucza i okropnie bola mnie nogi ale to sie zobaczy niebede gdybac na zapas, niedaj sie kochana bo dobrze ci idzie a widzisz raz jest lepiej raz gorzej ja własnie dzisiaj miałam troche gorzej ale to pewnie ten wiatr i ten mój zoładek dzisiaj mi juz tak dał popalic ze koniec swiata od rana znowu jazda ale idziemy dalej musze sobie juto jakies zajecie wymyslic bo do pracy nie chodze i w domu mam juz wszystko zrobione na tip top i na koniec wracając do naszych leków to faktycznie biora sie one ze strachu przed odpowedzialnoscią choc ja tez twierdze ze ze strachu przed zmianami w zyciu bo cos trzeba zmienic a to jest wyzwanie i zaraz nas usadza spowotem bo poco zmeniac ??tak jest dobrze nie jestesmy chore a reszta ma sie nami opiekowac obojetnie jak ale niech sie opiekują całuski słodkie pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
do agi mialam ci dzisiaj napisac o terapi słuchaj to nic strasznego musisz tylko sie otworzyc opowiedziec o sobie co cie tam sprowadza a psycholodg zrobi reszte no ni za ciebie ale ci pomoze to tak w skrócie bo zbardzo niema o czym pisac tam sie glownie zajmuja rozwiazywaniem twoich problemów dolegliwosci czym one sz spowodowane i dlaczego tak sie dzieje ale trzeba chodzic i sie nie zrazac a bedzie dobrze zobaczysz tu duzo osób chodzi na terapie albo dojrzewa do decyzji pozdrawiam cie cieplutko i pisz do nas niezawsze da sie wszystkim odpisac bo widzisz jak to dziala raz temu drugi raz tamtemu i te kto ma wiecej czasu to pisze wiecej tak czy tak napisz jak ci idzie na tej terapi i co u ciebie pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Witam! tak czytam,o czym piszecie i powoli zaczynam się zastanawiać,czy porażka mojego życia nie ma związku z nerwicą lub depresją.Mam 32 lata Pozornie jestem wesoła,ale ogólnie moje życie ,to coraz większy koszmar. Od kilku lat na nic nie mam siły.Mogła bym siedzieć i nic nie robić. Przeszłam okres spania.Kładłam się o 19-tej ,wstawałam o 13-tej,po 2 godzinach mogłam iść znowu spać. Teraz na odwrót. Nie śpię prawie wcale.Boje się zasypiania,bo mam uczucie,że nie zasypiam,tylko się zapadam i już nie wstanę.Poza tym mam kołatania serca.Jako,że wylądowałam w szpitalu z potwornym nadciśnieniem(240/120) i bradykardią (40) jestem na tym punkcie przewrażliwiona i byle dolegliwości ze strony serca czy ciśnienia powodują,że *żegnam się z życiem*. Życia nie miałam łatwego.Ojczym zrobił mi z dzieciństwa wojsko,póżniej wczesna ciąża-miałam 17 lat,mąż sadysta,tułaczka z dzieckiem przez 5 lat i tak w kółko. Nie jestem w stanie sprzątnąć w domu,zrobić prania,zacząć pracować. Mam dość wszystkiego. Powiedzcie,czy to może być depresja albo nerwica?? Biegam po lekarzach ostatnio,ale wszędzie wszystko dobrze. Nawet w szpitalu nic nie wykazały badania.Wszystko zostało zrzucone na nadciśnienie,ale nie mam ciągle.
Odnośnik do komentarza
Gość madziowa
Witam Wszystkich:) No cóz u mnie srednio na jeża,ale jak juz niektóre osoby wiedzą,nie tylko z powodu nerwicy. Wczoraj mialam nawet dobry dzionek tylko taka poddenerwowana byłam. Najgorze jes to ze przez ten dól zawalam fitness-cholerwka karnet zaplacony,a ja nie chodze. We wtorek wybieram sie do psychologa z polecenia wspaniałej kolezanki -Kiki-mam nadzieje,ze psycholog pomoze zrozumiec mi wiele rzeczy i może podejme w koncu jakaś decyzje życiowa. Wiecie czasami to sama nie wiem czego chce,a może mi znów żal jest mojego męża. Wczoraj mi powiedzial,ze ja nie moge od niego odejsc natomiast on ode mnie tak. Co do nerwicy to nawet spoko-poza jakims cholernym dołem,ale mysle,ze w sobote odreaguje na imprezie tego dola.Pojde sobie do fryzjera wyprostuje włosy-bo moje naturalne sa krecone :)Odpiernicze sie na maxa i będe sie bawic. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Gość madziowa
Do zuza7. Cholewka Twoje posty sa zajebiste!!Ja to normalnie az sie wzruszyłam jak czytałam. Czy Ty aby nie jesteś psychologiem?? Kupie sobie te wszystkie ksiazki co napisałas-mam nadzieje ze nastawia mnie pozytywnie do życia. Ja to moja droga mam galimatias w głowie,jak sie cofniesz gdzies do tyłu to bedziesz wiedziec wszystko:) Mąż ,moje Słoneczko-to (cholewka nie lubie pisac #kochanek#-wole chłopak)-bratnia dusza:) i nerwica:) Zajebiste zestawienie co?? Tak wiec ja to dopiero mam ciekawie hihih.az sama sie sobie dziwie jak ja daje rade temu wszystkiemu. Wiesz nerwica u mnie wrócila własnie wstedy kiedy poczułam sie códownie przy moim Słoneczku i troszke mnie szlag trafil,ale sie zawzięłam i powiedzialam ze nie dam,ze nie bede kolejny raz uciekac bo mam nerwice. Wiesz zawsze kiedy ona wraca to ja grzecznie chowam sie w domku przy mężu -tak jaby to byla moja kara-ta nerwica-a odpokutowaniem za złe zachowanie jest powrót do męża. Pozniej ja sie staram- jak zreszta zawsze- on mnie dołuje-bo zawze to robił- i takie błędne koło.Gora gól,góra dól...A ja Ciagle sie boje podjac własciwa decyzje bo boje sie ze okarze sie nie włąsciwa. Wczesniej nikogo nie mialam na boku tylko jakies tam flirciki,ale wiem,ze szukam juz takiej bratniej duszy od 8 lat. Cięzkie ale zarazem piekne jest to zycie....
Odnośnik do komentarza
Gość madziowa
Do Kika:) Mysmy sie juz tam troszkę wczoraj poplotkowaly,ale wiesz nie wiedzialam co to jest to odrealnienie. Teraz wiem o co chodzi;) No wiec jak mnie to dopada to staram sie szybko odwrócic mysli-zajac sie czyms innym,wiem ze to jest trudne,ale powiem Ci ze mi sie nawet udaje:) Wiesz nie moge doczekac sie wizyty u psycholog. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Do Agabyt. Wiesz mnie sie wydaje, ze Twoje dolegliwości wynikają z depresji. To włąsnie przy niej człowiek nie ma ochoty na nic, nie ma siły na zwykle lekkkie prace domowe, nawet nie ma siły przyżadzis sobie jakiegokolwiek posiłku. A dodatkowo teraz Twoje samopoczucie jest też nieciekawe poniewaz nie możesz spać. Takie objawy, obawa przed zaśnięciem to z kolei objaw nerwicy, zapadanie się ja też tak miałam. A im bardziej o tym myślałam to tym częsciej to przychodziło, nawet zarejestrwoałąm się na takie coś co nazywa się kardiofon i kiedy źle się czujesz dzwonisz, zakłądasz sobie elektrody na klatkę piersiową i oni ci mówią czy coś poważnego się nie dzieje. Ogólnie jezeli ktos nie ma czegoś poważnego z sercem to nie polecam, bo człowiek sam się wtedy nakręca, Zanim tam zadzwoniłąm, nałożylam to mój pus osiągał 140/min. Wiec nie ma co sobie robić stresa. Uważam że powinnaś pójś do psychiatry a także do psychologa. A tak poza tym twoje objawy: nadciśnienie to są objawy psychosomatyczne i sa spowodowane nerwicą . Trzymaj się i bądz dobrej mysli, pozdrawiam Cię serdecznie i pisz tu do nas.
Odnośnik do komentarza
Do Madziowa. Wiesz moja psycholog kiedyś odpowiedziała na zapytanie dlaczego moje objawy biorą się przy mężu i rodzinie. Dlatego że przy nich moge sobie na nie pozwolić. Co prawda u mnie brały się nie tylko w takich sytuacjach - ale róznież o zgrozo w innych ale myślę że to ma jakiś sens, Masz ten cholerny dylemat i dopóki nie położysz mu kresu to nie zniknie, Ja gdy nie mogłam się pogodzić że mąż chleje i go nie ma - miałam oropny mętlik w głowie i byłam strasznie rozdarta. Mślę że teraz Ty jesteś rozdarta bo nie wiesz co zrobić. Idź do tego psychologa, co Ci dała namiary Kika - coś z pownością podpowie. Choć nigdy nie powie konktetnie masz tak zrobić, oni tego nie robią, Musisz sama pojąć decyzję. MYslę że dasz radę, to Ty na początku tu na tym forum od kiedy tu jestem stanowiłaś osobę , która zaczęła pokazywać, ze można z tego wyjść. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×