Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich:) widzę, że dołączyło do nas mnóstwo nowych *twarzy*:) Dawno mnie nie było na forum, ech... życie! Skończyły się wakacje, zaczęła się praca, pojawiły nowe obowiązki i jakoś czasu zrobiło się mniej. Droga Iwo, masz rację, że coś się porobiło ze *starą* ekipą. Czytam was prawie codziennie, ale nie widzę już Dory, Mini, Celestyny, Małej - o nią martwię się najbardziej, bo po tym nieszczęsnym ataku, gdy trafiła do szpitala, przestała zaglądać tu na dobre:( co się dzieje? Cieszę się, że do naszego grona dołączyło kilku panów. Maćku, tomie, mekenyk - witajcie:)Ale brak naszego rodzyneczka, Marcina... Jeśli chodzi o sprawy nerwicowe (Iwa zastanawia się, czy wyzdrowieliśmy, że nie zaglądamy tutaj:)), to powiem szczerze, że jest dobrze, super! Chciałabym, aby już tak zostało. Mam wrażenie, że jakoś dojrzałam w rozumieniu nerwicy. Nie wiem, jak to się stało, ale był to okres bardzo ciężki i długotrwały. Być może pomogły mi słowa pani psycholog, która stwierdziła, że nie powinnam myśleć o sobie jako o osobie z nerwicą? Powiedziała, że moje samopoczucie to raczej efekt długotrwałego stresu i złej pracy. Zmieniłam ją i dziś, że tak powiem, wiem, że żyję. Rok w szkole dał mi nieźle popalić, ograniczył mój wolny czas i życie prywatne do minimum. Dziś, choć pracuję jak większość z nas zapewne, do 16-17 wiem, że jak wrócę do domu mogę robić, co tylko zechcę - posprzątać, wyjść na spacer, zapisać się na aerobic, zwyczajnie pobyczyć przed tv. Kiedyś popołudnia poświęcałam przygotowaniu się do lekcji, sprawdzaniu sprawdzianów. Wciąż byłam napięta, zmęczona, znudzona, zła, bolał mnie kręgosłup i oczy, serce pracowało ciężko, spłycał mi się oddech. Dziś, choć mam pracę *stresującą inaczej*:) (czyli w pozytywnym sensie) czuję się świetnie. Mam energię i chęci na robienie innych rzeczy. Przymierzam się znów do udzielania korepetycji - mam nadzieję, że zajęte popołudnia nie zmącą mojego spokoju. Od dwóch tygodni piję miód! Polecam gorąco! Słyszałam już nieraz o jego zbawiennym wpływie na układ nerwowy i stany lękowe, ale jakoś mi się wciąż o tym zapominało. Przeczytałam artykuł, podaję link: http://www.resmedica.pl/zdart19912.html i nikt już nie musiał mnie zachęcać. Spróbowałam i czuję wielką różnicę. Wystarczy w szklance letniej (nie gorącej!) wody rozpuścić łyżkę miodu (ja dodaję do tego jeszcze cytrynę - profilaktyka przeziębieniowa!:)) i wypić pół godziny przed snem. Kuracja trwa 6 tygodni, szczegóły, jakiego miodu używać w artykule. Spróbujcie, drogie nerwuski! Gabi, życzę zdrówka, Tobie i synkowi, bo widzę, że się pochorowaliście. Wszystkim optymizmu i wiary w siebie, dacie radę damy radę! Pozdrawiam serdecznie, miłej niedzieli! P. S Dziewczyny, jeśli zaglądacie na forum, czytacie posty, dajcie znać, że żyjecie:) Buziaki dla was
Odnośnik do komentarza
Maciek: Ja podobnie jak Ty jeździłam na początku samochodem z osobą towarzyszącą. Po prostu panicznie się bałam sama. Zresztą do dziś się boję, ale powiedziałam sobie , że choćbym miała umrzeć ze strachu, to wkońcu wsiądę i pojadę sama. Najgorzej jest na początku. Jak wsiadam za kierownicę, ruszam i jadę parę metrów , a potem to już jakoś mi lepiej . Chyba dlatego , że się przekonuję , że nie taki diabeł straszny...Owszem boję się nadal ( że spowoduje wypadek, że mi samochód nagle nawali i nie będe wiedziała co robić, że sparaliżuje mnie lęk za kierownicą i wtedy to już widziałam w myślach zupełną katastrofę). Dharma: Jestem pełna podziwu dla Ciebie. Cieszę się , że Ci się udało to zwalczyć. Mam tylko nadzieję , że mimo to nas nie opuścisz i będziesz wspierać radą, dobrym słowem Ja osobiście bardzo chętnie korzystam z dobrych rad pt. jak sobie z * tym* radzić. Doceniam Cię jednak najbardziej za to, że się odważyłaś i zmieniłaś pracę. Mnie moja praca też bardzo męczy i to ona jest głównie źródłem wielu stresów i lęków. Mieszkam jednak w miejscowości , gdzie o pracę bardzo trudno , więc póki co nie mogę rzucić tego co mam ( chociaż bardzo bym chciała) . Zresztą tu gdzie mieszkam liczą się przede wszystkim układy , znajomości. A ja takowych nie mam. Więc czekam cierpliwie na to , co przyniesie los. I gdyby nie nadzieja, że będzie to coś dobrego to już dawno bym się wykończyła. Pozdrowienia dla wszystkich! Piszcie !
Odnośnik do komentarza
Kochana Dafne, w sumie to ja chyba miałam więcej szczęścia niż rozumu. Chyba nie umiałabym zrezygnować z tej pracy, bo wiadomo, że dziś o nią niezwykle trudno. Nie miałabym odwagi wybrzydzać - jestem przesądna i bałabym się, że niczego prędko nie znajdę. Szczęśliwie się złożyło, że miałam umowę podpisaną jedynie na roczne zastępstwo. Rok szkolny się skończył, a wraz z nim moja praca. Dobre pół wakacji dochodziłam do siebie. A jak znalazłam nową? Chyba mój Anioł Stróż trzyma rękę na pulsie, bo to mnie nowa praca znalazła. Złożyłam w ubiegłym roku swoje CV w bazie danych ośrodka metodycznego i tak wyszukała mnie moja nowa pani dyrektor. Pracuję dziś w instytucji zajmującej się kulturą, pracuję w dziale filmu i ... bardzo mi się podoba, a też zajmuję się edukacją! Troszkę inaczej to wygląda niż w szkole, ale jednak:) Dopiero teraz widzę, jakim obciążeniem dla mnie była szkoła (zwłaszcza ta, w której ja pracowałam, z systemem amerykańskim - tam zupełnie inaczej wszystko działa), jednak nie wszystko jest dla wszystkich. Zyczę Tobie Dafne i Wam wszystkim, aby pracowało Wam się jak najlepiej, bo dobra praca, miła atmosfera to połowa sukcesu - przecież w *robocie*:) spędzamy większą część dnia:) Zaglądam do Was Robaczki codziennie, ale ostatnio miałam trochę problemów mieszkaniowych, przeprowadzek i nie zawsze mogłam coś napisać. Wiele się tu zmieniło, pojawiło się *kilka* nowych osób, które złapały ze sobą kontakt - ja jakoś nie wiedziałam od czego zacząć, co napisać...Dziwne to, bo zazwyczaj jestem gadułą...:) Nie wiem, czy udało mi się zwalczyć to cholerstwo. Od jakiegoś czasu mam spokój, więc liczę, że jestem na dobrej drodze. Nawet jak coś zaczyna się dziać to umiem sobie z tym poradzić. Nie wiem jakim cudem się to stało, może to zbawienny wpływ miodu? A może to skutek bioenergoterapii, której się poddałam jakieś pół roku temu. Okres *po* był dla mnie bardzo ciężki, wycieńczający powiem nawet....Ale moja terapeutka mówiła, że wszystko przyjdzie z czasem, ataki będą się zmieniały, zaczną słabnąć, będą pojawiały się rzadziej, aż w końcu całkiem odejdą. Może to właśnie to? Nie wiem. Codziennie biorę magnez+B6, piję Litorsal - to tabletki rozpuszczalne w wodzie, które mineralizują i nawadniają, zawierają POTAS! (to podstawa), glukozę, sód i wit. C. Niedawno - a zmusiła mnie do tego praca - zrobiłam sobie podstawowe badania. Wyszło książkowo - pewnie to mnie uspokoiło. Od dwóch tygodni wzięłam się za miodek. I tyle:) Mam czas po pracy na odpoczynek, staram się śmiać i wygłupiać nawet, jeśli mi nie do śmiechu. Czasem mam wrażenie, że zachowuję się jak dziecko - wszystkim się zachwycam, przeżywa, ekscytuję i odganiam głupie myśli, albo inaczej - jak powiedziała mi pani psycholog - czemu je odganiać? Boję się ich, ale nie walczę z nimi tylko się im przyglądam, sama siebie pytam: dlaczego uważam, że się dziwnie czuję? czy rzeczywiście coś mi dolega, czy znów mi się wydaje, że coś mi dolega? dlaczego, jeśli mnie coś boli, myślę o najgorszym? Przecież ból głowy nie oznacza raka! A wiecie, kiedy był przełom? Kiedy po raz kolejny złapało mnie serduszko, waliło jak wściekłe. Ukucnęłam w łazience, oparłam głowę o ścianę i wiecie, co zrobiłam? NIC!!! Czekałam... wisiałam tak z głową pomiędzy ramionami, czułam jak mi krew pulsuje w skroniach, widziałam jak podskakuje klatka piersiowa od uderzeń serca, trzęsłam się i robiłam *nic*. Miałam chwilę zwątpienia, miałam *ochotę* na panikę, ale przeczekałam to. Trwało może 5 min... Wstałam, umyłam twarz i zabrałam się za sprzątanie. Chyba to dało mi poczucie kontroli, pewność, że jestem w stanie nad tym zapanować, że to nie panika jest kluczem do sukcesu, tylko właśnie spokój. Wiem, co pomyślicie - jej się udało i teraz taka mądra, nie wie co my czujemy, zapomniała, jak to jest... Nie, nie zapomniałam,nie wiem, czy to zwalczyłam. Każdego dnia wstaję z myślą, czy dziś też będzie dobrze, czy sobie poradzę. I walczę, codziennie, nawet, kiedy czasem sił mi brak. Pozdrawiam was bardzo ciepło. Głowy do góry!
Odnośnik do komentarza
Witam!Dzisiaj miałam kiepski dzień...Jak zawsze staram się walczyć z tym paskudztwem,tak dzisiaj nie dałam rady.Podłamałam się strasznie...Wstałam rano z bólem głowy,potem ból gardła,katar,osłabienie,stan podgoraczkowy.Na dodatek jeszcze mam problemy z żoładkiem.Nie było by tak zle,ale się przestraszyłam,bo jestem w ciązy.To,że własnie sama ciąza wpływa na to,iż mam obciązone serce i często mi kołata,to jeszcze ta choroba.Ostatnio w ogólę chodzę podenerwowana,gdyż wielkimi krokami zbliża się poród,którego panicznie się boję.Może nie tyle jego samego,co tego,że podczas moje serce nie wytrzyma takiego wysiłku.Już nie mówiąc jak pewnie będę panikować.No i się stało.Przyszedł wieczór jak mnie złapało!!!!!!Poszłam do drugiego pokoju w ciszy i samotności i z całej tej niemocy ryczałam jak bóbr :( Było mi już wszystko jedno ,a najbardziej w takich chwilach myślę co czuje moje malenstwo i jest mi jeszcze bardziej smutno,że narażam go na takie nerwy i stres!!!Także dzisiaj nastrój mam fatalny!Wygadałam się i jest mi ciut lżej.Czuje,że bedzie cięzka bezsenna noc.Pozdrawiam Wszystkich jak i również dziękuję za pozdrowienia!!!Dobrej Nocy!Pa Pa
Odnośnik do komentarza
Dzień Dobry , Wiolu wczoraj jak zmierzyłam Dominikowi temperaturę (39,1 nigdy nie miał takiej gorączki) tak się przestraszyłam,że ubrałam go i pojechałam na pogotowie pani doktor nie bardzo wiedziała co mu jest bo oprócz temp. ma tylko trochę gardło czerwone ale go nie boli i powiedziała że to prawdopodobnie wirusowa infekcja i dała mu lek którego nigdy nie brał ,, GROPRINOSIN *może coś wiesz o tym leku? Ja wiem tylko że jest przeciwwirusowy i przeciwzapalny . Dziś ma 38 i dalej żadnych innych objawów już myślę że to może ta gorączka trzydniowa. Dziś uświadomiłam sobie że bardzo spokojnie zareagowałam , przestraszyłam się ale nie roztrzęsłam ,serce nie waliło mi jak szalone ,dawniej moja reakcja byłaby zupełnie inna.Żałuję tylko że ja się nie zbadałam ,wczoraj skończyłam gripex i nie ma poprawy przy kaszlu bolą mnie chyba oskrzela i kaszlę dalej sucho. Właśnie teraz mój mąż wrócił z pracy ,blady jak śmierć ,zwolnił się bo jest słaby i wymiotuje boję się bo wczoraj jadł grzyby . MAM W DOMU SZPITAL i jak tu żyć bez stresu .
Odnośnik do komentarza
Dzien dobry Gabi-wczoraj myslalam o TOBIE caly dzien.Dobrze ze pani doktor dala Dominikowi groprinosin a nie od razu antybiotyk.Ja tez kiedys Piotrusiowi dawalam ten lek ,tak jak piszesz jest to lek przeciwwirusowy i jest bardzo skuteczny,czy Dominikowi dajesz cała tabletkę czy pół 3 razy dziennie?Faktycznie moze to tylko 3 dniówka i mu przejdzie .Jestes bardzo dzielna że nie wpadlaś w panikę.Gabi idz ze sobą do lekarza bo skończy się to antybiotykiem,który jeszcze bardziej CIEBIE osłabi.KURUJCIE SIĘ.pOZDRAWIAM WSZYSTKICH a dla WAS buziaczki i odezwij się pózniej.U mnie swieci slonce a jutro wybieram się na wycieczkę do Pabianic.Papa,,.,.....
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich nowych i starych forumowiczów.Bardzo dawno mnie tu nie było. Ostatnio chyba 40 któraś strona.Dzisiaj jestem w domu i tak trochę poczytałam Waszych postów. Dharma, moją nieobecność na tym forum spowodowało moje naprawdę fatalne samopoczucie. Pogubiłam się totalnie. Nadal jeźdzę codziennie z mężem do pracy i na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie żeby było inaczej.Ja już dostałam fobii na punkcie zostania samej w domu. Oprócz tego odwiedziłam już masę lekarzy.Anemię mam jak się okazało od bakterii w żołądku.Nie wiem co to za bakterie ale przeszłam intensywną kurację silnymi antbiotykami i teraz jeszcze mam to leczyć następne cztery tygodnie.W czwartek idę do kontroli i mam nadzieję że w końcu zajmą się moją anemią,bo słaba jestem że żyć się nie chce, tylko bym spała.Uginegologa ok,badania tarczycy ok, choć dzisiaj dzwoniłam do niego i chce powtórzyć te badania (też nie wiem dlaczego).Jednego psychiatrę już odwiedziłam, czubek totalny.Jak wyszłam podarłam receptę.Znalazłam bardzo fajną Panią Neurolog,mówiącą po polsku ale niestety ona nie zajmuje się tego typu schorzeniami i umówiła mnie na termin do swojej koleżanki Pani psychiatry.Czekam już jakiś misiąc na termin.Inajlepsze w tym wszystkim jest to że teraz 21 w Niemczech zaczynają się ferie dwutygodniowe, na które zamierzałam jechać do Polski,ale termin dostałam akurat na 25 września.Jestem wściekła. I tak w piątek odwożę syna do Polski i w niedzielę muszę wracać, bo nie mogę sobie pozwolić na dalsze czekanie.Następny termin miała bym dopiero pod koniec października.A tak chciałam pobyć w Polsce.No i wciąż droga Dharmo dręczą mnie myśli czy mam tu zostać czy wracać do Polski. W polsce będę sama jak palec bez mojego ukochanego męża, ale mogła bym znależć jakieś zajęcie szybciej i lepiej bym się czuła mogąc z kimś pogadać na codzień.A tu znowu mam męża, który mi naprawdę tak dużo pomaga, akceptuje to jaka jestem(a czasami naprawdę jestem nie do zniesienia).Znalazłam sobie też pracę, ale zastanawiam się czy podołam.Jest to opieka nad starsza panią, czasami zawieźć do lekarz, czasami do szpitala no i ogólnie 8 godzin z nią spędzać dziennie.Ale w moim stanie nie wiem czy powinnam brać odpowiedzialność za ludzkie życie.Boję się jak diabli. Nie wiem co mam ze sobą robić.Wygląda na to że ciągle nie złapałam gruntu pod nogami.Jeźdźenie z mężem cały dzień tak mnie już wkurza i wstydzę się tego przed jego kolegami.Myślą pewnie *ten to ma chyba nienormalną żonę, która cały dzień jeżdżi z mężusiem).Ataki muszę powiedzieć osłabły i miewiam je żadko,najbardziej doskwiera mi poczucie despersonizacji, to jest to cholerne uczucie, którego tak nie nawidzę. Dzisiaj czuję się na tyle dobrze że mogę coś tu napisać, bo przez to uczucie, moje oczy szwankują i nie potrafię się skupić. Dharmo, trochę jak widzę przeszłaś w ostatnim czasie, ale cieszę się że wyszłaś obronną ręką i dobrze się czujesz, aby tak dalej.Mnie również bardzo zmartwiła Mała, co się takiego stało,że aż znalazła się w szpitalu.Mam nadzieję że się odezwie jak będzie lepiej.Dharama jak masz tel.stacjonarny tam gdzie mieszkasz to podaj mi numer a ja wieczorkiem jakiegoś dnia zadzwonię, bo przyznam że mam takie zaległości na tym forum że tak wnikliwie nie czytałam wszystkich postów.Adres mój e-maila masz.Od dzisiaj zaczynam kurację miodową,choć nie nawidzę miodu, fajki też zredukowałam, przymierzam się do całkowitego rzucenia, ale czy wyjdzie?Pozdrawiam Was wszystkich na tym forum. Od tej pory postaram się być na bierząco.
Odnośnik do komentarza
Cześć Dziewczynki i Chłopcy! Niedawno zdałam sobie sprawę, że ja naprawdę potrzebuję pomocy. To się zaczęło już bardzo dawno temu, w szkole średniej. Pomimo nerwicy lękowej która u mnie ma postać fobii społecznej jakoś skończyłam studia, chociaż to był prawdziwy koszmar. Notorycznie opuszczałam zajęcia ze strachu przed innymi ludzmi. Balam się że mnie wyśmieją, skrytykują a na samą myśl, że mogę siedzieć * w kółku* z większą grupą osób i rozmawiać dostawałam paraliżu. Waliło mi serce, sztywniał kark, było mi duszno. Bałam się , że zacznę się trząść i wszyscy to zobaczą. Wszystkie stresujące sytuacje opuszczałam przesiadując w uczelnianym kiblu z papierosem. Wszędzie chodziłam zawsze z kimś bo sama nie dawałam rady znosić spojrzeń innych na ulicy. Wmawiałam sobie że wszystko będzie dobrze i to minie, więc życie toczyło się dalej. Teraz doszłam do takiego momentu, że to choróbsko nie może dłużej paraliżować mojego życia. Nie chcę żeby tak było. Po studiach wyjechałam za granicę i właśnie stąd teraz do Was piszę. Jest ze mną coraz gorzej. Pracowałam ale przerwałam pracę przez lęki i stres. Siedzę w pokoju przed komputerem, nic nie robię bo nie mam siły. Mieszkam w dużym mieście i na samą myśl o tym ile jest tutaj rzeczy do zrobienia aż mnie skręca, bo wiem że nie mam siły nawet wyjść do sklepu przez lęki. Po studiach *dorosłe* życie mnie przerosło. Myślałam, że wszystko będzie takie różowe....A tu nie dość, że życie wcale nie jest lekkie to jeszcze mam tą paskudną *przypadłość* która nie pozwala mi normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Postanowiłam to zmienić. Za parę dni wracam do Polski żeby się leczyć. Nie wiem jeszcze gdzie i jak to leczenie będzie wyglądać, ale cieszę się bo wierzę, że moje życie kiedyś wróci do normalności. Chce iść jeszcze na drugie studia (fotografia), może nawet kiedyś napiszę książkę, bo zawsze to chciałam zrobić. W między czasie podróżować trochę i poznawać nowych ludzi. Bardzo się cieszę, że tutaj trafiłam. Będę mogła z Wami od czasu do czasu porozmawiać i w końcu będę miała kogoś kto mnie zrozumie. Smutno mi, że tyle nas jest ale z drugiej strony jestem z Was dumna,że walczycie i się nie poddajecie.Chciałabym Was lepiej poznać.:*
Odnośnik do komentarza
Witajcie-Celestyno chyba masz bakterie o nazwie Helicobacter pylorii i dlatego musisz byc tak dlugo leczona antybiotykami zeby calkowicie sie jek pozbyc.Wiem ze pisalas kiedys na tym forum bo przeglądałam stare strony.Ja jestem wiola ,mam 35 lat i tak jak wiekszosc z Was mam nerwice lekowa,ktora przejawia sie w ten sposob co u was.Miło Ciebie poznać.LouLou25-objawy takie jak u mn ie ,boje panicznie sie wyjscia z domu nawet do sklepu,wychodze tylko w towarzystwie męża i dziecka.Gabi jak u Was?Pozdrawiam wszystkich bez wyjątku,miłego wieczoru.
Odnośnik do komentarza
witam wszystkich nerwuskow. dzisij bylem u lekarza i przypisal mi MYOLASTAN.na poczatek pol tableteczki dziennie.zobaczymy czy cos pomoze.hej LOULOU25.ja tez mam paniczny strach przed wyjsciem z domu.nie lubie miejsc gdzie jest sporo ludzi.zawroty glowy i te mysli jak oceniaja mnie inni,czy sie na mnie patrza itd.w zeszla sobote mialem isc z kolezanka do baru.no coz jak to bywa ,umowila sie ale ze mna nie poszla.wiec wzialem sie w garsc i poszedlem sam do restauracji.zamowilem jedzonko.bylo sporo ludzi.nie mialem zawrotow glowy.nie przejmowalem sie czy spogladaja na mnie.czy mnie oceniaja dobrze czy zle.poprostu leje na to.najadlem sie i wyszedlem.pierwszy sukces.ale na dyskoteke sie nie odwaze sam isc. pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Cześć! Wiem, że bardzo rzadko tu zaglądam, kochani, pewnie większość z Was już nawet nie bardzo kojarzy, *co to za jedna*:) Ale ja myślami jestem cały czas z Wami i tak naprawdę czasem tu przy okazji szukania czegoś w necie nadal zaglądam. Tylko nie piszę, bo czasu mało. Wczoraj miałam szczere chęci, ale byłam w *rozjazdach*, u rodziny na przykład. Teraz już mam trochę *przetarte szlaki*, jeśli chodzi o pracę. Troszkę się uspokoiło, pewne rzeczy już zrobione. Można powiedzieć, że się wdrażam... Dziś po powrocie, o dziwo wreszcie punktualnym, nawet sobie poleniuchowałam na sloneczku. ale wieczorkiem musiałam objąć kontrolę nad moim pierwszakiem i jego lekcjami. Oj, leniuszek z niego... A to dopiero początki szkoły. No cóż, trzeba się będzie pomęczyć. Widzę, że ze *starych* znajomych wreszcie odezwała się DHARMA. Pozdrawiam Cię serdecznie, kochana. Miło czytać, że jesteś zadowolona i dobrze się czujesz. Wiesz, chyba faktycznie sama się za ten miód wezmę, bo widzę, że więcej osób tu już doradzało, że czyni cuda (miód oczywiście:). Ja też nie czuję się najgorzej, muszę przyznać. Wiedziałam zresztą, że jak zacznę pracować, będzie lepiej. Teraz są *tylko* stresy dnia codziennego. Zastanawiam się, co u RENI i MAŁEJ. Może też czytacie czasem, a nie odzywacie się? Wszystkim tu obecnym: paniom w różnym wieku, dzieciatym, mężatkom i pannom, kawalerom i żonatym - zdrówka życzę i mocno całuję! Pa, pa!
Odnośnik do komentarza
Cze, MACIEK- ciesze się że Ci się udało, ja bym pewnie musiała przydrinkować trochę zanim bym poszła sama do knajpy, a nawet jakbym nic nie wypiła to pewnie zestresowałabym się okrutnie i żadne, nawet najlepsze jedzenie nie sprawiło by mi przyjemności. Zastanawiam się czy powtarzając w kółko rzeczy które nas stresują nie dało by się w pewnym momencie do tego tak przywyknąć, że w końcu przestalibyśmy odbierać je jako cholernie stresujące. Np. pchać się wszędzie tam gdzie jesteśmy narażeni na stres, nawet na ulice (samotny spacerek wieczorem). Dla mnie to brzmi na razie jak kosmos, ale w cale nie wykluczone że tego spróbuję. Napisz czy te twoje leki to jakieś antydepresyjne czy przeciwlękowe? No i czy w ogóle pomagają? Ja się bez prochów pewnie nie obejdę.
Odnośnik do komentarza
witajcie:) Gabi:moja mała przyjmowała groprinosin. Brała 3 razy dziennie, w sumie 15 tabletek. Leczy zapalenia i uodparnia, więc podawaj śmiało. Dora, miło cię znów gościć, gratuluję dobrego samopoczucia szczególnie w pracy. Tom trzymaj się i nie nastawiaj się, że TO wróci, będzie ok. Pozdrawiam was serdecznie, dobrej nocki nerwuski:)
Odnośnik do komentarza
Witajcie wszyscy-Gabi to nie dobrze ze mały tak sie rozchorował.Jesli DOMINIK potrafi łykać tabletki to daj mu Lacidofil 1-2kapsulek dziennie.Ja swojemu małemu dawałam osłonowo przy antybiotyku.Piotrus lepiej juz był na dworzu bo u nas slonecznie i cieplo teraz jest 24 stopnie.Zycze szybkiego powrotu do zdrowia.Na razie.Pa.Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
witam was wszystkich!!!!!!! Prosze trzymajcie dzisiaj za mnie kciuki MOCNO!!!! Poniewaz dzisiaj po raz pierwszy od miesiaca sprobuje spac w domu sama( nie liczac mojego siedmioletniego synka) Do tej pory zawsze na noc przychodzila do mnie mama bo strasznie sie balam ze cos mi sie stanie w nocy jak bede sama. Dzisiaj powiedzialam sobie ,, dasz rade kobieto!!!!!!** i bede spac sama. KURCZE MUSI BYC DOBRZE!!!!! Napisze jutro czy dalam rade.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×