Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Słoneczka:) Celestyno z tym moim optymizmem to tak różnie bywa, ale staram się go trzymać jak najdłużej, bo *tonący brzytwy się chwyta*:) Dziś jestem nieco skołowaciała. Ostatnio, jak wiecie, uciekłam od dentysty, przeżyłam tę moją porażkę i już wychodzi mi to w snach. Dziś śniłam, że mogłam sobie ten mój ząb nieszczęsny wyciągać razem z korzeniami i wkładać na miejsce, całkiem tak jak można wyciągać i wkładać sztuczną szczękę:) Oczywiście nie omieszkałam zajrzeć do internetowego słownika, w którym interpretacja wypadającego zęba jest taka: nieszczęście w rodzinie, śmierć. I po co ja głupia tam zajrzałam?! Dziś o 17 mój Marcin jedzie do Berlina zawieźć kolegę na lotnisko. A ja już się martwię, już sobie wkręcam najgorsze. Proszę go, wręcz błagam, aby byli ostrożni w trasie. Pojechałabym z nimi, ale niestety w lutym tego roku skończyła mi się ważność paszportu, a na dowód nie przejdę, bo mam jeszcze stary (zbierm się od miesiąca, aby wyrobić nowy). Dochodzi jeszcze mały straszek przed ewentualną ciążą, bo nadal nic się nie dzieje. Wydaje mi się, że mam właśnie owulację (objawy bardzo wyraźne) i podejrzewam, że dlatego wszystko mi się przesunęło. Ale, kiedy boli podbrzusze, a człowiek czuje się dziwnie (pewnie zdenerwowanie wychodzi) to różne myśli przychodzą mu do głowy. I jakoś średnio na jeża się dziś czuję, ale wciąż sobie tłumaczę. Najchętniej skuliłabym się w kłębuszek pod kołdrą i przespała wszystko, ale to jest równoznaczne z bierną postawą i poddaniem się. A ja się nie dam, idę ugotować obiadek, a potem będę sprzatać do upadłego! Celestyno, bardzo się cieszę Twoimi sukcesami. Widzisz, nie taki diabeł straszny jak go malują. Dałaś radę, wogóle...radzisz sobie coraz lepiej. A myśli, które krążą wciąż po głowie ustąpią, kiedy tylko nauczysz się nie myśleć. A to wszystko przyjdzie z czasem. Ja też mam dziś małe *zaburzenie widzenia*, co by nie nazwać tego czegoś po imieniu i nie wywołać wilka z lasu, ale nie zwracam na to uwagi. Tłumaczę sobie, ze za długo dziś spałam i jeszcze jestem niedobudzona. Daj znać, jak już będziesz znała wyniki badania serduszka. Na czym, dokładnie polega to badanie? Jak wygląda aparat i gdzie się go zakłada? Bo rozumiem, ze masz holtera, tak? MINIU - ja bardzo chętnie, i to za darmo!, oddam Ci parę kilo. Ech...gdyby tylko tak się dało, zrobiłabym to bez mrugnięcia okiem. Bardzo dobrze, ze wzięłaś się za sprzatanie. Brawa też za zakup sprzętu i odżywek. Wszystko na pewno się uda. I powiem Ci, że jakiś pogodniejsz ton bije z Twojego postu. Tylko tak dalej! Zmykam do garów. Do później. Trzymajcie się ciepło, całusów ile kto sobie życzy:)
Odnośnik do komentarza
Cześć Dziewczyny! Na początek do Małej. No widzisz? Udało Ci się. Gratuluje, możesz być z siebie dumna, że to przezwyciężyłaś. Ja też zauważyłam, że najlepsze co można zrobić w *tej* chwili, to zmusić się do czegoś, czego z pozoru nie jesteśmy w stanie zrobić. Na przykład właśnie wyjść z domu. Dlatego też wczoraj się zmusiłam do tego wyjazdu. No i dobrze mi to zrobiło. Dharma, trzymaj się, Twojemu narzeczonemu nic nie będzie. Tobie zresztą też. A o okresie nie myśl, zignoruj to. Wiem, że to trudne, ale postaraj się o tym zapomnieć, to szybciej przyjdzie... Mam pytanie do Mini. Czy Twoi teściowie są miłymi, dobrymi teściami, czy też takimi z kawałów? Bo jeśli to fajni goście ( a wyczuwam z tego, co piszesz, że tak), to nie wahaj się o tym z nimi pogadać. Murowane, że będzie Ci lżej, dziewczyno. Ja też chętnie oddam Ci moje zbędne kg. A poza tym, to nie przejmuj się wagą. Zdrowsza będziesz, jak sie nie roztyjesz:) Jeśli chodzi o mój dzisiejszy nastrój, to sama nie wiem. Mam nadzieję, że ataczek mi nie grozi, czuję się inaczej. Sama się zastanawiam, skąd się ten mój niefajny nastrój bierze i myślę, że podświadomie przeżywam powrót do pracy. Boje się nowości i tyle. Wielu rzeczy muszę się nauczyć, do wielu przywyknąć, nie wiem czy sprostam.... I to mnie tak dręczy. Tylko dlaczego już??? Do września jeszcze trochę zostało. Dziś zbeształam się właściwie za to, że wyszukuję sobie problemy, a powinnam cieszyć się, że nie mam takich poważnych i istniejących już. Zapomniałam widocznie, że jeszcze w czerwcu czekałam na wyniki z badań wyciętych znamion, a lekarz sam się bał, czy będą dobre. No ale ja już tak mam. Szybko zapominam o szczęściu, a nieszczęścia przywołuję. W dodatku, skoro już wspomniałyście wczoraj o sprawach *świntuszenia*, to powiem Wam, że ja mam z *tym* ostatnio problem. Zgadzam się z Wami, że igraszki z partnerami odprężają, pomagają, na pewno. Ale ja ostatnio w ogóle nie mam na to ochoty!!! Ku rozpaczy mojego męża. A chciałabym się też tak odprężyć. Coś się ze mną stało w tych sprawach. I się sama na siebie wściekam. Jestem też zła, bo wynalazłam sobie robotę i teraz żałuję. Buraki zaprawiam... Też mi się zachciało... Właśnie słyszę odgłos kipienia na kuchenkę. No to pa! Muszę podkasać rękawy i do roboty. Niestety.
Odnośnik do komentarza
Miniu, dokładnie tak, jak piszesz. Ale, że nie odrazu Kraków zbudowano, możesz zacząć dawać w łeb strachowi małymi kroczkami, czyli nie skacz z miejsca na głęboką wodę. Chodzi o to, że jeśli Cię dopada to najczęściej zamykasz się hermetycznie w sobie, popadasz w depresję, martwisz o swój biedny los i zdrowie, a to tylko wzmaga lęk, nakręcasz się bardziej i atak paniki jest silniejszy. Może nie wybieraj się do miasta (jeśli to kawałek od domu), ale z tego domu wyjdź i powiedz sobie *dam radę spacerować pół godziny/godzinę* Chodź po okolicy, oswajaj się z otoczeniem i zajmij czymś uwagę. Popatrz, co nowego mają sąsiedzi na podwórkach (może ktoś podciął trawę w ogordzie albo wymienił okna:)), spójrz w niebo (będzie padać, czy wręcz odwrotnie - pogoda gwarantowana), poobserwuj ludzi (może wypatrzysz jakąś super kieckę na przechodzącej obok dziewczynie):) Chodzi o to, aby nie myśleć o tym, co się dzieje. I wiem, że będziesz miała chwile zwątpień, będziesz myślała, że nie zrobisz ani kroku więcej. Polecam ściskanie czegoś w dłoni w tych momentach. Przetestowałam na sobie - były to klucze, które wręcz powbijały mi się w palce. I zastanów się racjonalnie - czego się boję, co mi w tej chwili zagraża, co jest przyczyną tego wszechogarniającego strachu? I tak w łeb temu lękowi dawaj jak najczęściej, zwyzywaj go w myślach od najgorszych, bo że niby on jest silniejszy od Ciebie??!! G**** prawda!!! To Ty i tylko Ty jesteś w stanie go pokonać, uda Ci się, a już - moja droga Miniu - to robisz, bo zamiast płakać, wzięłaś byka za rogi, czyli zaczęłaś sprzątać:) Tylko tak dalej! Doro - ja też miewam okresy *łóżkowego zastoju*, nie potrafię się przemóc, a przecież w tych delikatnych sprawach nic na siłę. Zastanawiam się często, dlaczego tak się dzieje, że zwyczajnie nie mam ochoty i szybko uświadamiam sobie, że jak zawsze wszystkiemu winna jest głowa! W niej jak się poprzestawia to choćby nie wiem co, z seksu nici. A tu potrzeba odprężenia, zrelaksowania, nastroju, jasnego umysłu, bo my kobiety niestety działamy nieco inaczej niż mężczyźni. U nas wszystko dzieje sie w głowie, nie w ciele! Musisz się, jak to mówią, *wypościć* kilka dni, a wszystko samo wróci z podwójną przyjemnością dla obojga:) Marcin jest już w trasie, póki co niepokój zostawił mnie w spokoju:) Mam nadzieję, że to były tylko głupie wkręty, jak zawsze...
Odnośnik do komentarza
No jasne Dharma, że to tylko głupie *wkręty*. Nie martw sie o swojego chłopa, bo mu włos z głowy nie spadnie. Dobrze o tym wiesz. Minia! Słuchaj Dharmy, bo Ci dobrze radzi.Potrafisz, potrafisz. Uwierz w to. I zwierz się komuś tak *na żywo*, może faktycznie teściom jeśli nie masz żadnej przyjaciółki. Nie odpowiedziałaś, jakimi są ludźmi, ale uwierz mi, ktoś musi wiedzieć o Twoim problemie. Będzie Ci lżej. A Twój mąż wie? Jeszcze do Dharmy: dziewczyno! Ty jakąś psychoterapeutką jesteś! Z powołaniem się chyba minęłaś. Jestem pełna podziwu. Dla Twojej cierpliwości też. Dobrze, że tu jesteś. Że wszystkie jesteście... Jeśli chodzi o te moje kłopoty *łóżkowe*, to właśnie godzinę temu rozmawiałam o tym z moim mężem, który akurat z ochotą znów problemu nie ma:)Wytłumaczyłam mu, że u mnie (myślę, że u wszystkich kobiet)ochota zaczyna się w głowie, że jestem słuchowcem i niech sam się domyśli, jak mnie zachęcić :)A może potrzebuję też jakiejś odmiany? Jesteśmy razem już 10 lat! (straszne:) Myślę, że go już chyba dostatecznie naprowadziłam, nie? Tego nie wytłumaczę mu dokładniej. Niech trochę pogłówkuje... Buraczyska właśnie skończyłam, już nie jestem zła, ale właśnie znowu usatysfakcjonowana, że zrobiłam coś pożytecznego. A jutro dziewczyny piękna pogoda. Nie wiem jaka u Ciebie, Mała (pewnie też), ale w Polsce ma dopisać wszędzie. Znowu będę się obsmażać na słoneczku, bo bardzo mi wtedy dobrze. No a widok opalonej skóry tez jest przyjemny i dla mnie, i dla męża... Dobrze się czuję gdy jestem opalona po prostu. I Wam też radzę skorzystać ze słonecznych kąpieli, jeśli czas Wam na to pozwoli. A, zapomniałam się pochwalić, że zrobiłam dziś tort na rodzinną uroczystość! A dawno już tego nie praktykowałam. Pa! Trzymajcie się.
Odnośnik do komentarza
Czesc dziewczyny! Dzis czuje sie srednio wiec nie pisze spac. Ciagle dokucza mi to serce, bole w plecach i ramionach, zoladek.... A teraz jeszcze mam goraczke i jestem cala rozpalona. Martwie sie ( jak zwykle) ale staram sie nie panikowac. Ciesze sie Waszymi sukcesami w kazdej dziedzinie. Dharmo Twojemu Marcinowi nic nie będzie wiec idz sie spokojnie wyspac, to szybciej czas zleci i już będziecie znow zarem! Zycze Wam dobrej nocy. I spokojnej I sobie tez. Wybaczcie,ze dzis tylko tyle, ale naprawde ta goraczka mi dokuczA. Ide spac i mam nadzieje, ze noc będzie spokojna, a jutro lepiej. Jutro postaram sie napisac wiecej. Celusy!
Odnośnik do komentarza
Doro, gratuluję tortu:) Ja już też dawno nie piekłam, ale już za kilka dni będę miała okazję, bo mam urodziny:) Jutro również się wybieram na słoneczko, z ukochanym, bo wrócił cały i zdrowy i tak jak mówiłaś *włos mu z głowy nie spadł*:) Choć, gdy mu o tym powiedziałam, co napisałaś Doro, odparł *no może ze dwa spadły* hihihihhi. Bo mój kochany oczywiście wie, że ja sobie tak z Wami tutaj plotkuję, i popiera w 100%, bo widzi, że ze mną lepiej. Doro, dziękuję za te słowa, nawet nie wiesz, jakie to budujące - cieszę się, ze potrafię pomóc, że na coś się przydaję. Sama wiele przeszłam i staram się postawić w sytuacji innych, bo wiem, że pewnych rzeczy nie da się przejść samemu, do innych potrzeba cierpliwości, a poza tym tak mi się fajnie z Wami gaduli, że słowa płyną i czasem mogłabym pisać i pisać. Ja też dziękuję Wam, ze tu jesteście - bez Was nie byłoby mnie! Słowem - trafił swój na swego:) MAŁA - z tymi dolegliwościami to do lekarza marsz! Bo mnie się coś wydaje, że Cię jakieś choróbsko dopada, chyba jakieś anginowo-grypowe paskództwo. Zaledwie dwa dni temu mój Marcin miał całkiem podobne objawy. Czuł się źle, bolało go gardło, miał podwyższoną temperaturę i o dziwo - nierówno biło mu serduszko. Męczył się z tym sercowym szarpaniem cały dzień. Wziął *Tabcin*, wypocił się zdrowo, wyspał i przeszło. A jeśli bolą Cię plecy i ramiona, a do tego masz temperaturę i kołowrót żołądkowy to zakrawa to na jakieś grypsko. Pewnie się gdzieś podziębiłaś, a serduszko przeszkadza, bo na pewno się denerwujesz albo to zwykły zbieg okoliczności. Nie martw się tym, weź Polopirynkę i zdrowo wypocznij. U was ta pogoda taka zmienna i deszczowa, więc pewnie się podziębilaś. Napisz jutro jak tam szanowne zdrowie:)No, to i ja idę przyłożyć główkę do podusi. Bo jutro wtorek, a w moim domu wtorek to ważny dzień, bo - jak co tydzień o tej samej porze - przychodzi przyjaciółka mojej mamy, bardzo równa babka i mamy takie już tradycyjne *wtorkowe spotkania* przy kawie:) Całuję was mocno, do juterka. Spokojnej nocki wszystkim:)
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich! Dziś na szczęście w lepszej formie. I oby tak już zostało :-) Wiecie ja myślę, że te wszystkie moje dolegliwości wynikają ze zbliżającego się okresu. Dawniej nie miałam żadnych tego objawów. Od pewnego jednak czasu czułam mdłości przed okresem i łamanie w kościach. A od jakiś 4 miesięcy już na ok. tydzień przed wszystko we mnie szaleje i to na płaszczyźnie fizycznej, jak i psychicznej, a ta nieszczęsna nerwica nasila się. Mam wrażenie jakby moja gospodarka hormonalna zwariowała. Dlatego jak tylko wrócę do Polski, to idę do endokrynologa i zobaczymy. Tu Dharmo unikam lekarzy, bo ta służba zdrowia taka zakręcona, a i mój angielski średni :-) Mam nadzieje, że domowymi sposobami przejdzie. Tak z innej beczki, to powiem Wam, że u nas o dziwo już 3 dzień jest ładna pogoda :-) Chyba i nad Anglię wreszcie dotarł wyż :-) Ja bardzo się cieszę, bo zawsze to przyjemniej wstawać rano, gdy słoneczko świeci. Wprawdzie tu nawet przy ładnej pogodzie wiatr wieje, ale nie narzekam, bo w końcu nie można mieć wszystkiego :-) Wiecie zrobiłyśmy z córeczką śliczny kalendarz, na którym odznaczamy dni do wyjazdu. Fajnie tak widzieć jak coraz mniej dni do niego zostało :-) Jak to mówią *cudze chwalicie, a swego nie znacie* - przekonałam się teraz na własnej skórze, jak dobrze we własnym kraju. Albo może inne przysłowie jest tu właściwe: *wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma* :-) Tak czy inaczej cieszę się, że za 2 tygodnie będę w domu. DHARMO cieszę się, że chłop Ci szczęśliwie wrócił. Rozumiem jednak doskonale Twój lęk o Niego, bo ja sama zawsze strasznie przeżywam wszelkie wyjazdy każdego z moich bliskich. Potrafię dzwonić co chwilę i upewniać się, że wszystko jest w porządku. No ale najważniejsze, że jest w porządku. Idę po jakieś zakupy, żeby coś na obiadek stworzyć. Zajrzę do Was później. Całusy i miłego dnia!
Odnośnik do komentarza
Cześć dziewczyny! Wpadłam tu tylko na chwilę, żeby sprawdzić, czy z Wami ok. Widzę, że wszystko dobrze, to pędzę do obowiązków kuchennych, a i gości zaraz będę mieć. Dharma, a *ciocia* przyjechała?:)U mnie dziś dobrze na szczęście. Pa! A, i widzę, że nam tu jakiś zbłąkany *baranek* doszedł ze swoimi radami... No to pal sobie sam, kolego!I niech Ci będzie *zajebiście*, jak do tej pory! (chyba, że Cię nerwica lękowa dopadnie:)
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich:) przeczytałem Wasze wpisy na forum,i od razu odczułem poniekat ulge,gdyz czuje zupenie to samo co Wy,a cały czas myslałem,ze taka choroba dopadła tylko mnie. codziennie gdy rano wstaje odrazu wiem jak bedzie przebiegał mój cały dzien i tak juz od 3 lat: -wyjazd do pracy ok -po 1 godzini,uczucie dreszczy,zimne poty,spiecie miesni,sennosc -po 4 godzinach,poprawa czuje sie znacznie lepiej przez okoł 2-3 godz -pózniej znowu to samo,jakies dusznosci w klatce,czarne kropki przed oczyma,wrazenie ze zaraz zemdleje,jak siedze dłuzej niz 10 min,to zaczynaja mi dretwiec nogi. Przed snem jak sie kłade,słysze w uszach jakies szumy ,ale nie zawsze,snia mi sie jakies bezsensu sny. czesto jak z kims rozmawiam mam wrazenie ze brakuje mi słów,ale sa takie okresy ze rozmawiam na luzie i jest wtedy oki.Czasami mysle ,ze juz sobie z tym nie poradze,ale walcze i mam nadzieje ze mi sie uda kiedys ten lek przezwyciezyc. brałem lek mirzaten 30mg przez 2 mc po pół tabletki,pomagało ale po 2 mc przerwałem gdyz zaczeła bolec mnie głowa nie wiem czy to od leku,czy jakas kolejna moja wkretka hehe.-:) pozdrawiam Wszystkich:):)
Odnośnik do komentarza
Witaj Marcinie w naszym damskim gronie:) Z tego, co napisałeś wnisokuję, ze Ciebie też dopadła nerwica. Nie jesteś z tym sam:)i to jest chyba pocieszające, ale przerażające zarazem, bo coraz więcej osób ma tę nieszczęsną dolegliwość. Dziewczyny kochane *ciocia* niestety nie dojechała, ale dziś już chodzę taka wściekła (klnę jak szewc, ups...), że myślałam, że coś z tego będzie. Ale objawów fizycznych brak, wiec nic z tego - poczekam jeszcze trochę...Pobawiłam się dziś w gosposię i upiekłam babkę bananowo - orzechową, według przepisu mojej koleżanki. Wczoraj go dostałam i wydał mi się całkiem interesujący, a samo ciacho jest niezwykle proste. Baba już się upiekła, jak wystygnie poleję ją jeszcze białą czekoladą, posypię orzeszkami i zapraszam Was wszystkie na wyżerkę:) Mała, cieszę się bardzo widząc Cie (a raczej czytając) w formie. Oby tak dalej!Najważniejsze to mieć w życiu cel. I ja sobie taki cel wynalazłam:) Wiem, ze nigdy nie wyjadę na Ibizę, czy inną, równie piękną, tropikalną wyspę, ale... Jest niedaleko Cottbus, u naszych niemieckich sąsiadów (jakieś 130 km ode mnie) sztuczna wyspa, nazywa się Tropic Island. Uciułam grosza i gdzieś w listopadzie pojadę na wczasy:) Ale się cieszę. Można sobie na to naprawdę pozwolić. Wejście kosztuje ok 20 euro na osobę, ale jak już wejdziesz to za tę cenę możesz i miesiąc siedzieć. Nie wolno jedynie wnosić własnego prowiantu - jedzenie tylko i wyłącznie na miejscu. Ale jakie atrakcje, nocne pokazy, Morze Pd, piasek, nocleg w szałasach lub namiotach, lampy solarne, które dają efekt słońca i opalają!, a wszystko pod kopułą wielkości: na wysokość - statuy Wolności, szerokość - leżącej wieży Eiffla:)W tej chwili nie pamiętam adresu mailowego (można obejrzeć fotki), ale jak ktoś byłby zainteresowany to podam:) I znów jest po co żyć:)buzka
Odnośnik do komentarza
No witam Was gorąco! Cały dzień było spoko, a wieczór niestety jest średni :-( Wiem, że ostatnio przynudzam z tymi doloegliwościami, ale wiecie, ja już nawet tak strasznie się nie martwię tylko wkurza mnie to wszystko. Wiem, że to wszystko przez to, że do mnie *ciocia* nadchodzi już wielkimi krokami i *wpadnie* pewnie lada dzień, a witam ją tak strasznie już 4 miesiąc z rzędu. Mówie Wam okropnie! Mdli mnie cały czas, czuję taką *gulę* w żołądku, mam biegunki i jeszcze ten pesymistyczno - płaczliwo - wściekły nastrój. Wrrrrrr.....!!! MARCINIE witamy Cię serdecznie wśród nas *nerwusów*. Fajnie będzie mieć faceta w naszym głównie babskim gronie :-) I jeszcze Marcina, nie Dharmo :-). Ale nie zrażaj się. My fajne babki z nas są :-) A poza tym doskonale Cię roumiemy, bo jak na pewno sam się zorientowałeś przeżywamy to samo, co Ty. Odwiedzaj nas, dziel się swoimi smutkami, ale też radościami, to myślę, że będzie Ci łatwiej. A nam na pewno milej. Powiedz, czy zrobiłeś sobie badania, aby wykluczyć jakąś somatyczną chorobę? Jak czytam Twojego posta to tak czuję, że to *tylko* (choć dla każdego z nas *AŻ*) nerwica, ale zawsze na początek lepiej wykluczyć jakąś inną chorobę. To może pomóc nam w tłumaczeniu sobie w trudnych chwilach, że tak naprawdę nic nam nie grozi. Czekamy na dalsze wieści od Ciebie. Dora, Renia, Minia - gdzie dziś jesteście?? :-) Tęskni mi się. Dora raz na forum przez dzień to stanowczo za mało :-P A dziewczyny w ogóle to już całkiem wstyd :-D Całuję Was i mam nadzieję, że wszystko u Was ok. Pozdrawiam wszystkich gorąco. Spróbuję tu jeszcze zajrzeć. Całusy! papa
Odnośnik do komentarza
No ja też mam średni wieczór, tzn wszystko było super, aż do przed chwili. Szykowałam kolację dla mojej słodkiej kundelki inagle jak mi serduszko nie zatrzepoce. Momentalnie ukucnęłam, strach mnie obleciał, bo od jakiegoś miesiąca nic się nie działo, po chwili wróciło do normalnego rytmu. Trwało to może minutkę, ale mi się wydawało, że wieczność. Nie spanikowałam, postawiłam na rozsądne przeczekanie, choć strachu się najadłam. Zmoczyłam się zimną wodą, wzięłam magnez, wipiłam Litorsal, wszystko jest dobrze, ale pozostał mi jakiś niesmak, że *to* nadeszło, że nie odeszło, że nie znam dnia, ani godziny. I jakoś źle mi z tym:( Ale się nie dam, idę na spacer z Marcinem i znajomymi, może przestanę myśleć i trząść się nad sobą. Potem zajrzę jeszcze do Was. Póki co buźka
Odnośnik do komentarza
Mała, przepraszam,ale nie miałam właściwie czasu dziś tu zaglądać. Na przykład dlatego, że się opalałam:)Żartowałam. To znaczy rzeczywiście sie opalałam, (już nawet trochę mam dość i cera mi się pogorszyła od słońca)ale miałam też dziś gości , no i uwięziłam się na dłużej w kuchni. Wzięło mnie z tymi zaprawami. Chociaż powiem Wam, że robię, a się wkurzam, bo mi się nie chce tak naprawdę. Z przyzwoitości po prostu bawię się w zapaloną gospodynię domową. No i wstyd, siedzieć w domu całe wakacje i tak się byczyć. Niech będzie pożytek. Zajęcia konkretnego też zresztą szukam, wiadomo, żeby odpędzić niechciane myśli.... Ja też dziś jakaś wkurzona jestem, aż mnie coś rozpiera od środka. Brzuch mnie pobolewa. Ja, w przeciwieństwie do Was nie będę mieć okresu, ale chyba mam owulację (znowu nie będę mieć ochoty na wiadomo co).Ale się ten biedny Marcin naczyta o babskich problemach:) Ale mimo to - witaj u nas! Dharma! Mnie też wkurza, jak coś mi w sercu drgnie, poskacze, czy coś tam innego. Nie chcę się na tym skupiać, ale to trudne. Jedno co nam pozostaje, to *olewać* te sercowe niedyspozycje, ile się tylko da. Nie zwracać uwagi i już. Niech sobie skacze, kołacze, drga... Miejmy to w nosie (nosach:) Dziewczyny, no przecież to nam chyba aż tak życia nie utrudnia, nie? Powiedzmy sobie, że nie! Nic nam nie będzie! Musimy się nad sobą nie rozczulać! Albo zapalmy zioło, jak nam radził ten jakiś Icek:) (nie wiem czy zauważyłyście jego post dzisiaj)Żartowałam oczywiście. Żadnych ziół, chyba że meliska. I czytajcie książki. To odwraca uwagę od wszelkich problemów. Tylko takie wciągające oczywiście.Muszę iść z dzieckiem spać, bo beze mnie maruda nie pójdzie. Pozdrawiam serdecznie. Pa!
Odnośnik do komentarza
Dharmo kochana wszystko będzie dobrze! Wiesz to napewno! Dobrze, ze sie nie dalas, ze opanowalas to cholerstwo i nawet zdecydowalas sie gdzies wyjsc. Tobie nie musze mowic jak to wszystko pomaga. Wierze w Ciebie moja droga i wiem, ze dasz sobie z tym rade. Musi to być straszne po tak dlugiej przerwie, ale mysle, ze to tez jest taka lekcja, ze musimy cieszyc sie kazda chwila w ktorej jest lepiej, ale tez pamietac, ze jak nas znowu chwyta, to nadal jest tylko *to*,a nie jakas inna choroba. Mimo tego, co Cie spotkalo, to nie psuj sobie dobrego nastroju na wiele kolejnych dni, bo wierze, ze jak dalej będziesz silna, to będzie to taki tylko krotki moment, ktory szybko minie. A może zrob sobie ten test ciazowy, bo tak sadze, ze jednak siedzi Ci to w glowie i wplywa na pogorszenie sytuacji. Zawsze to lepiej wiedziec niż niepotrzebnie sie nakrecac. Zycze Ci slonko spokoju i szybkiego powrotu do pelnej formy. Masz w sobie tyle sily, ze na pewno dasz sobie rade. Odezwij sie czy jest lepiej. Calusy!
Odnośnik do komentarza
Doro *supergosposiu* ;-) jestem z Ciebie dumna! Choc ja bym sie za takie zaprawy nie wziela :-) Ale podziwiam szczerze! Masz racje, ze nie możemy tak skupiac sie na tych naszych serduszkach, bo glowa nam sie rozchoruje tak na maksa. Olewajmy to na maksa, nawet jeśli wydaje nam sie, ze sie nie da. Bo da sie. Tylko trzeba probowac i wierzyc. Mnie pomaga modlitwa. Jak nie mogę spac w nocy, to mowie rozaniec i to mnie uspokaja. Poza tym w ogole duzo sie modle i bardzo staram sie wierzyc, ze Pan Bog mi pomoze. Choc w trudnych chwilach nawet to jest ciezkie. Ale jeśli jestescie wierzace to sprobujcie. Ja mocno wierze, ze wiara czyni cuda. Starajmy sie kochane! W nas sila! Musi być dobrze! Ide już spac, bo te dolegliwosci daja mi w kosc. Zycze spokojnej nocy! pa
Odnośnik do komentarza
Cześć dziewczyny. Dzięki,że tak bardzo we mnie wierzycie, dzięki, że jesteście:) U mnie ok, od tamtej pory serduszko siedzi cichutko jak mysz pod miotłą, a ja nie daje się sprowokować, czyli żadnej paniki. Czuję się dobrze, tylko psychicznie spadłam kilka oczek w dół, ale wyśpię się (mam zamówiony masaż przed snem:) i będzie dobrze. Ten miesiąc rozłąki z nerwicą spowodował, ze troszkę się przestraszyłam - zapomniałam już jak to jest. Cieszę się, że i u was do przodu. Doro, widzę, że humorek dopisuje, uśmiałam się na propozycję zapalenia zioła w celach leczniczych heheheh. Ten Icek to niezły gośc... Mała, ja też, gdy miałam nocne historie to brałam różaniec i modliłam się. Za każdym razem usypiałam z nim w dłoni:) Chyba działa to na zasadzie buddyjskiej mantry, takiej, którą odmawia się podczas medytacji. A i wierzę, że czuwają nad nami nasi Aniołowie, mój mi się nawet kiedyś przyśnił. Zabawny gość! Dobrej nocki Słoneczka, buziaczki:)
Odnośnik do komentarza
Mała, ja też wierząca i też dużo się modlę. Gdyby nie ta wiara, to kiepsko by było całkiem. Nigdy nie wątpiłam i nie zniechęcałam się, nie obwiniałam Boga za to, że mimo moich gorących próśb coś mi nie wychodzi, a to *dziadostwo* nie chce mnie zostawić w spokoju. Trzeba wierzyć, również w to, że Bóg po prostu nas doświadcza, że ma w tym jakiś cel. Każdy ma swój krzyż... Wcześniej czy później. Martwi mnie tylko to, że ostatnio źle się czuję w Kościele. Po prostu nagminnie robi mi się w nim słabo (mimo że siedzę), serce wali jak szalone, denerwuję się, że coś mi się stanie... To okropne, staram sie nie zwracać na to uwagi i chodzić każdej niedzieli, ale mnie to zniechęca. Chyba mój organizm juz sobie zakodował takie a nie inne reakcje. Myślę, że wynika to też z tego, że czuję się tam mało swobodnie, boję się, że będę musiała wyjść, a wszyscy będą się patrzeć i myśleć Bóg wie co (np. że w ciąży jestem:) Dharma, (od razu Ty mi się przypomniałaś:), ja też dosłownie wpadam ostatnio w panike, jak poczuje choćby małe drgnięcie serca. A to dlatego, że podobnie jak Ty, dawno już tego nie czułam. No i mamy prawo być z tego powodu wściekłe. Człowiek myśli, że już ok,że przeszło, a tu proszę... Ale znowu się pocieszam, że mimo wszystko lepiej ze mną, niż w tamtym roku. Jestem świadoma tego, co może mi dolegać. Także tego, że nic mi się nie stanie. Lęki też miałam w ub. roku częstsze i byłam nimi bardziej wystraszona, bo zwyczajnie myślałam,że za chwilę nastąpi zawał lub wylew. Skoro już miałam to kilka razy, to mam świadomość, że aż tak źle być nie może. Tyle tylko, że skoro mam już tę świadomość, to te durne lęki dałyby już za wygraną, bo w momencie kiedy przychodzą nie jest mi do śmiechu.Nieźle zakręciłam. Ale to takie błędne koło, no nie? Myślę sobie, że jak pójdę do pracy, to lęki pójdą w siną dal (będzie tylko zwyczajny strach przed następnym dniem i ścisk w żoładku każdego ranka:). Bo one zjawiają się - jak nieproszeni goście - gdy ja mam czas na relaks. Zawsze tak jest. I tu też wściekłość mnie ogarnia, że mi to świństwo wakacje psuje. O właśnie poczułam zwyczajny strach i twierdzę, że on jest o niebo lepszy od lęku. Jestem sama w pokoju, bo moja rodzina już dawno słodko śpi,wszędzie ciemności, a tu mi coś zaszemrało dość głośno. Na szczęście to nie wampir, tylko ćma...No to spokojnych snów. I niech Wam się horrory nie śnią!
Odnośnik do komentarza
Cześć Drogie Koleżanki! Gdzież nas dziś wszystkie wywiało?? Pewnie w Polsce piękna pogoda i siedzicie cały dzień na słoneczku :-) A ja najpierw musiałam odespać bezsenna noc, potem *roboty domowe*, a jeszcze potem pociesznie męża bo wyszło mu dziś sporo kłopotów (teraz już musimy pocieszć się nawzajem) A i tak jestem tu dziś pierwsza.... Dharmo jak na dziś stan Twojego ducha?? Mam nadzieję, że jest dobrze. Czekam na wieści. I reszta kobietek (facetów z wielką przyjemnością też) niech się odezwie! Renia i Minia coś Was tu ostatnio nie widać. Wszystko dobrze? A Dora to pewnie znów utknęła w kuchni ;-) Prawdziwa *supergosposia* ;-) Całuski!
Odnośnik do komentarza
Kochana DHARMO, MAŁA, DORO i reszto dziewczyn :) Na początku chciałam Wam bardzo gorąco( nie, nie. tylko nie gorąco. hehehe:)) podziękować za taką szybką odpowiedź. Nie spodziewałam się, że tak szybko mnie przyjmiecie do siebie:)) Nie przeczytałam ostatnich postów zbyt wnikliwie. Wolę to zrobić jak trochę ochłonę. Postanowiłam, że napiszę tutaj o tej mojej cholernej złości.Miałam napisać o sobie. Chciałabym napisać obiektywnie. Nie dzisiaj. Wkurzyłam się. Moja siostra - hm. Chłodna realistka. Posiadaczka ponoć wielu fobii, o których nie mówi bo przecież to nic takiego i ona sobie z tym perfekcyjnie radzi. Dostałam propozycję wyjazdu do Sopotu. Oczywiście - jak dla mnie zupełna abstrakcja, jestem w tym gorszym miejscu na krzywej(ale to minie. Bywa o wiele lepiej.) Więc jako, że osoba nalegała a ja bardzo nie chciałam sprawić przykrości wyszłam sobie popłakać[jakbym była jakaś nadwrażliwa. jestem P O okresie.] No i oczywiście dopadła mnie ta chwila rozmowy z moją siostrą. Że to wspaniała szansa, że jak mam lęk to żebym sobie dała z nim wreszcie spokój jak chce mi sie to ciągnąć nadal to żebym nadal w nim żyła itp. Nienawidzę jak ktoś tak do tego podchodzi. Jak zwykle powiedziała mi, że jestem słaba, że sobie z tym nie radzę. (Nie wie nic. Czy to, że małymi krokami udało mi się wychdzić do sklepu, do supermarketu, wysiedzieć w kościele, codziennie 7 godzin w szkole, jechać autobusem (no ale przecież NIE MOŻNA WYJŚĆ!), w kinie, po 3 godziny seanse itd bez ani 1/100 tabletki psychotropowej czy to jest nic?! Dziewczyny prawda?) Że jestem tchórzem. Że ludzie odważni walczą z lękiem. Myślałam, że powoli wychodzę z dołka w który mnie wprowadziła kolejna *cudowna* Pani pseudo-lekarz(myślę, że wiecie o kim mówię). Czy Wy też tak łatwo łapiecie doły kiedy ktoś mówi coś o Waszej nerwicy? Podważa powagę choroby (tak to z głowy, oczywiście, no ale przecież nie można jej tak traktować jak gdyby nie była niczym..)? Jestem niesamowicie słaba pod tym kątem. Słowo o nerwicy, trochę nabijania się [tego niezdrowego], podważanie mojego samopoczucia, wmawianie mi mojej rzekomej hipochondrii - to wystarczy już jestem głęboko na dole. Jak jest u Was?
Odnośnik do komentarza
Witajcie Kochane:) Fakt, dziś miałam troszkę dzień zalatany: zakupy w mieście, obiad u przyszłej tesciowej, spacer z pieskiem, bo pogoda dziś szczególnie dopisała. Ale, moje myśli były przy Was:) U mnie wszystko w normie. Otrząsnęłam się po wczorajszym *ataczku*, bo rzeczywiście było to nic, w porównaniu z tym, co działo się ze mną kiedyś. Postanowiłam podrążyć temat (taka dociekliwa baba jestem!:)), bo przypomniało mi się, że przecież podczas badania serduszka wyszło, że mam jakieś minimalne wypadanie płatka zastawki mitralnej. Poczytałam troszkę i już wiem na czym ten mechanizm polega. Każdej z nas puka to serce, ale dlaczego, jak, co się wówczas dzieje? - tego nie wiedziałam...Otóż, moje drogie panie, płatek zostaje wessany do środka komory, zamiast równiutko po skurczu się zamknąć. Myślę, bo przecież lekarzem nie jestem, że właśnie wtedy dochodzi do tego nieprzyjemnego trzepotania. Kiedy płatek wróci na właściwe miejsce, bicie serca powraca do właściwego rytmu. A ile przy tym strachu napedzi - każda z nas wie o tym doskonale z własnego doświadczenia. Wyczytałam też, że te wady wrodzone zastawki (jak niedomykalność, czy właśnie wypadanie płatka) dotyczą najczęściej kobiet i, niestety, coraz więcej z nas ma tę dolegliwość. Dziwi mnie tylko przyczyna powstawania tej wady. Lekarze wyliczają: zapalenie wsierdzia, rumień, reumatyzm. Nigdy tych schorzeń nie miałam, ale widocznie powstaje to na tle nerwowym. Tylko nie wiem - jak nasz stres łączy się z tym wypadaniem? Czy działa to na zasadzie spadku lub podwyższenia ciśnienia, zwężenia/rozszerzania naczyń krwionośnych? Tak, czy tak, te informacje mnie uspokoiły, tymbardziej, że zaleca się FAKTYCZNIE! przyjmowanie magnezu, potasu i kontrolę lekarską co 2 - 3 lata. I moje panie! - jeśli nie pojawią się żadne dodatkowe dolegliwości, wada najczęściej się nie pogłębia i NIE UMIERA SIE NA TO!!!:D Także, Mała stan mojego ducha jest bardzo dobry. Nawet, pisząc do Was jednym okiem spoglądam na mecz (Zagłębie Lubin - Bukareszt, bo ukochany bacznie śledzi!) i popijam sobie zimniutkiego Gingersa:) ALICJO - widać, że nadajesz na naszych falach:), jak mogłybyśmy Cię do nas nie przyjąć, no jak?!:P Moja droga, ja jestem zdania, że świetnie sobie radzisz z nerwicą. Małymi kroczkami, bez żadnych leków, zmagasz się z każdym dniem i tę walkę wygrywasz. Wiem, co to znaczy siedzieć 3 godziny w kinie, kiedy dopada lęk. Kiedyś sama musiałam wyjść podczas seansu i czekać aż film się skończy. Byłam zła, bo dopadło mnie nagle, ale postanowiłam sobie (jako że po projekcji był bankiet i spotkanie z twórcami kina niezależnego), że nie podkulę ogona, nie popędzę do domu. Pochodziłam, pooddychałam świeżym powietrzem, wypiłam pół dzbanka wody mineralnej i wytrwałam do końca. Dlatego doskonale Cię rozumiem i myślę, że Twoja siostra bardzo się myli! Być może jej problemy to tylko zwykłe ludzkie strachy przed dniem codziennym, problemami. Z takim strachem każdy z nas radzi sobie doskonale, przecież wszystkie zdawałyśmy egzaminy, przechodziłyśmy rozmowy z pracodawcami, łagodziłyśmy spory, miałyśmy trudne rozmowy z naszymi połówkami. Przed tego typu wyzwaniami każdej z nas biło szybciej serce, nogi drżały, pociły się ręce - ale to są wyzwania do przejścia. Kiedy jednak tętno sięga powyżej 120 uderzeń na minutę, LęK paraliżuje, a ciało trzęsie się jak osika, kiedy myslisz, że umierasz, że jesteś do niczego, bo znów się poddajesz, to ciężko zachować rozsądek, logikę myślenia i po prostu - pomóc sobie. Nerwica to choroba nie taka prosta do okiełznania, aczkolwiek my właśnie próbujemy ją pokonać. Są niestety ludzie, którzy tak jak Twoja siostra, uważają nerwicę za przejaw rozkapryszenia, hipochondrii, histerii. Dawniej, takich ludzi jak my, uważano po prostu za wariatów. Wieś, najchętniej takich mieszkańców wywiozłaby na taczce za opłotki. Dziś powstają kliniki leczenia nerwic. Alicjo, ja również reaguję bardzo emocjonalnie, jeśli ktoś nie rozumie mojego problemu i mówi *e tam, weź się w garść*. Jakby to było takie proste, to bym chyba na własne życzenie tyle lat się z tym nie mieściła. Gdyby problem rozwiązywał się metodą *brania w garść* nie byłoby szpitali psychitrycznych! Niedalej jak wczoraj, zareagowałam w bardzo podobny sposób, gdy mi powiedziano *a co tam?! jedź za granicę, świat stoi przed tobą otworem!*. Z miejsca włoś zjeżył mi się na głowie i wystawiłam pazurki, zachowałam się brzydko, mówiąc: *w dupie mam ten wielki świat, skoro mam nerwicę lękową i tutaj średnio sobie z tym radzę*, ale to był potok niekontrolowanych słów. Mam kompleksy na tym punkcie. Większość moich znajomych siedzi na Wyspach, robi pieniądze, kupuje samochody. Mnie na to nie stać, ale wiem, że tam - i tu ukłony do Małej=brawa za odwagę!!! - nie dałabym jeszcze rady, a moją największą bolączką jest strach przed lataniem! mam teorię - ja wsiądę, samolot spadnie:)i nikt mi nie przegada...Póki co jestem dumna, że potrafiłam wyjechać do Gorzowa, 200 km od domu i całkiem nieźle tam sobie radzę! I jestem szczęśliwa:) Alicjo, jestem przekonana, że siostra bardzie by Ci pomogła, gdyby okazała zrozumienie, gdyby wysłuchała, a nie potępiała, osądzała, bo, jesli tak robi to moim zdaniem - nie ma pojęcia, czym jest nerwica! Pogadaj z nią o tym i jeśli nie czujesz się na siłach nie jedź do Sopotu. Zrobisz dobrze komuś, ale czy sobie? To jest nasza kolejna wada, drogie panie - wszystko i dla wszystkich, a dla siebie nic + potworne wyrzuty sumienia. Czyż nie mam racji? Jestem identyczna. Zawsze działałam pod presją innych, aby nie urazić, nie skrzydzić, nie powiedzieć czegoś niewłaściwego, ale zawsze kosztem siebie. Teraz już tak robić nie będę! A jeśli Alicjo poczujesz się na siłach to jedź, wypocznij, powdychaj jodu, rozkoszuj się latem, bo na pewno sobie poradzisz! I tego Ci życzę:) Dora, Minia, Renia - tęsknimy:)
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×