Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Czesc, jestem na tym forum po raz pierwszy i mam podobnie;( najgorsze w tym wszystkim jest to, ze mam naprawde fajne zycie, a napady lekowe pojawiaja sie ostatnio bardzo czesto:( u mnie niestety bardziej doskwiera mi atak nerwcy w glowie. Mam czasami dziwne uczucie, jakby sie cos przelewalo w glowie i mialo zaraz uszami wyplynac. Do tego uczucie jakbym miala problemy z mowa, z chodzeniem. Najgorsze w tym jest to, ze te ataki pojawiaja sie w takich momentach, kiedy sie tego nie spodziewam;( 

Odnośnik do komentarza
20 godzin temu, Gość Nerwica napisał:

Czesc, jestem na tym forum po raz pierwszy i mam podobnie;( najgorsze w tym wszystkim jest to, ze mam naprawde fajne zycie, a napady lekowe pojawiaja sie ostatnio bardzo czesto:( u mnie niestety bardziej doskwiera mi atak nerwcy w glowie. Mam czasami dziwne uczucie, jakby sie cos przelewalo w glowie i mialo zaraz uszami wyplynac. Do tego uczucie jakbym miala problemy z mowa, z chodzeniem. Najgorsze w tym jest to, ze te ataki pojawiaja sie w takich momentach, kiedy sie tego nie spodziewam;( 

No taka podstępna niestety jest ta nasza nerwica. Nie wydaje Wam sie ze w tym trudnym okresie pandemii nasze nerwice sa jakies bardziej aktywne?? Wczesniej byly okresy wzglednego spokoju a teraz...masakra

Odnośnik do komentarza

Witam, od wczoraj boli mnie raz w. Klatce, raz między łopatkami. Wczoraj 2 razy wymiotowałam. Ciśnienie 114/66 puls 67,a czuję się jakby mnie w klatce coś ściskało. Już wmawiam sobie zawał. Mieliście tak, że o jawy tego typu utrzymują się powyżej doby? 

Odnośnik do komentarza

Kochana, ja walczę z nerwicą już wiele lat, ale tylko raz zdarzyło mi się, że objawy utrzymywały się przez kilka dni - przy silnym nawrocie. U mnie to było ogólne rozedrganie i silny strach, drętwienie rąk i przyspieszona akcja serca. Czy ból jest stały i niezmienny? Jeśli masz możliwość to skonsultuj to choćby z lekarzem rodzinnym jutro rano. Na pewno będzie umiał rozwiać Twoje wątpliwości. Może być tak, że to są oddzielne ataki lękowe ale często. Trzymaj się !! 

Odnośnik do komentarza
Gość Załamana nerwicą :(

Hej wszytskim, chcialam sie Was zapytać czy któraś z Was miala takie objawy, słyszenia "pukanie w rytmie serca" ja to zauważyłam jakiś czas temu, słyszę to tylko w nocy przy zasypianuu i jak się wybudze, bardzo się tego przetraszylam, że to może jakiś guz w glowie  😞 viciśnienie po zamierzeniu 140/85, zawsze mialam w normie... teraz od czasu tej nerwicy ( ciężka choroba Taty ) mam podwyższone, czuje jak cala "dygocze" w środku, nie mogę się uspokoić, umówiłam się na tomograf glowy, błagam trzymajcie kciuki za mnie zeby nic tam nie było, oszaleje do momentu odbioru wyników chyba 

Odnośnik do komentarza

Witam, jestem tu pierwszy raz i czytając wasze wpisy i jestem w szoku - piszecie o mnie. Choruje na nerwice odkąd pamietam ale udało mi się ją utrzymać w ryzach aż do teraz. Od 3 miesięcy mi się pogorszyło - silne osłabienie, problemy z pamięcią, stały lęk, strach przed śmiercią, ataki paniki przynajmniej raz dziennie, duszności, kołatanie serca, tachykardia, zawroty głowy, mrowienie kończyn, mdłości, bóle głowy, otępienie/oszołomienie, uczucie odplywania, drętwienie języka.... cały wachlarz. Biorę jedynie bisocard na to moje serducho, bo puls waha mi się w granicach 90-120 cały czas i bardzo mnie to męczy. Kardiolog powiedział że to od nerwicy i ze serce mam zdrowe ale jak w to uwierzyć kiedy siedzę sobie spokojnie, a ono wali jak oszalałe kiedy teoretycznie jestem spokojna:( kilka razy trafiłam do szpitala z bardzo szybkim pulsem - pomagały dopiero duże dawki diazepamu. Ja już nie wiem co mam robić, cały czas czuje się tragicznie i nikt nie umie mi pomoc. Leki od psychiatry działają na mnie bardzo źle - wszystko się pogarsza plus dochodzą do tego omdlenia i niskie ciśnienie wiec tylko bardziej się nakręcam. Musiałam zrezygnować ze szkoły, z życia towarzyskiego, zaniedbuje znajomych, rodzina się ze mną meczy:( ja tak bardzo chciałabym wrócić do normalnego życia. Wszystkiego się boje. Z domu nie chce wychodzić, alkoholu nie pije, na książkach nie umiem się skupić, filmy tez mnie denerwują. Jednocześnie potrzebuje bodźców żeby zagłuszyć mysli, a z drugiej strony się ich boje i unikam jak ognia. Moje całe życie teraz to wstanie rano - odczuwanie moich somatycznych objawów - atak paniki - sen. I nic więcej. Czy ktoś z was wyszedł z tego albo chociaż czuje się odrobine lepiej? 
Ja po prostu chce wrócić do normalnego życia:(

Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Gość Klara napisał:

Witam, jestem tu pierwszy raz i czytając wasze wpisy i jestem w szoku - piszecie o mnie. Choruje na nerwice odkąd pamietam ale udało mi się ją utrzymać w ryzach aż do teraz. Od 3 miesięcy mi się pogorszyło - silne osłabienie, problemy z pamięcią, stały lęk, strach przed śmiercią, ataki paniki przynajmniej raz dziennie, duszności, kołatanie serca, tachykardia, zawroty głowy, mrowienie kończyn, mdłości, bóle głowy, otępienie/oszołomienie, uczucie odplywania, drętwienie języka.... cały wachlarz. Biorę jedynie bisocard na to moje serducho, bo puls waha mi się w granicach 90-120 cały czas i bardzo mnie to męczy. Kardiolog powiedział że to od nerwicy i ze serce mam zdrowe ale jak w to uwierzyć kiedy siedzę sobie spokojnie, a ono wali jak oszalałe kiedy teoretycznie jestem spokojna:( kilka razy trafiłam do szpitala z bardzo szybkim pulsem - pomagały dopiero duże dawki diazepamu. Ja już nie wiem co mam robić, cały czas czuje się tragicznie i nikt nie umie mi pomoc. Leki od psychiatry działają na mnie bardzo źle - wszystko się pogarsza plus dochodzą do tego omdlenia i niskie ciśnienie wiec tylko bardziej się nakręcam. Musiałam zrezygnować ze szkoły, z życia towarzyskiego, zaniedbuje znajomych, rodzina się ze mną meczy:( ja tak bardzo chciałabym wrócić do normalnego życia. Wszystkiego się boje. Z domu nie chce wychodzić, alkoholu nie pije, na książkach nie umiem się skupić, filmy tez mnie denerwują. Jednocześnie potrzebuje bodźców żeby zagłuszyć mysli, a z drugiej strony się ich boje i unikam jak ognia. Moje całe życie teraz to wstanie rano - odczuwanie moich somatycznych objawów - atak paniki - sen. I nic więcej. Czy ktoś z was wyszedł z tego albo chociaż czuje się odrobine lepiej? 
Ja po prostu chce wrócić do normalnego życia:(

Klara, piszesz, że zrezygowałaś ze szkoły, z życia... Moim zdaniem tak nie można, bo tym pokazujesz że nerwica ma nad Tobą przewagę. Doskonale wiem jak to jest, zwłaszcza w momentach pogorszenia, ale nie poddawaj się! Mi sie bardzo pogorszylo w pazdzierniku...i wiesz co zrobilam? Zaczelam biegac! Ja-, ktora nigdy w zyciu nie biegala, bralam latarke i wieczorami szlam na bieznie. W trakcie biegu "rozmawialam" ze swoja nerwica, ze mnie nie pokona, ze bede silna. Poprawilo sie. 

Twój wewnetrzny stosunek do tego zaburzenia ma ogromne znaczenie. Przestając żyć, poddając się popadamy w depresję. A przeciez nie musimy z niczego rezygnowac bo wiemy ze nic nam sie nie stanie. Juz dawno powiedzialam sobie, ze jesli choc raz zwolnie sie z pracy do domu przez nerwice, to bedzie moja osobista porażka. I tak przetrwalam tam milion atakow, duszenie sie na schodach, uczucie ze zemdleje, umre, dretwienia ciala, wysoki puls....ale ani razu nie poszlam do domu. I zyje. I chyba zaczynam znow miec kontrole. Uwierz kochana, ze i u Ciebie tak bedzie.

W momencie pogorszenia bylam pewna ze juz bedzie tylko gorzej i nie uda mi sie z tego wyjsc. Hormony stresu krazace w ciele napedzaja ataki i pojawiaja sie kolejne hormony stresu...ale udalo mi sie powolutku je wyciszac. Słońce wzeszło. I wierze ze dla nas wszystkich wzejdzie, choc wymaga to od nas pracy. Ale dla krotkich chwil kiedy czuje sie dobrze warto żyć i tego sie trzymam.

Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, Gość Sedina92 napisał:

Klara, piszesz, że zrezygowałaś ze szkoły, z życia... Moim zdaniem tak nie można, bo tym pokazujesz że nerwica ma nad Tobą przewagę. Doskonale wiem jak to jest, zwłaszcza w momentach pogorszenia, ale nie poddawaj się! Mi sie bardzo pogorszylo w pazdzierniku...i wiesz co zrobilam? Zaczelam biegac! Ja-, ktora nigdy w zyciu nie biegala, bralam latarke i wieczorami szlam na bieznie. W trakcie biegu "rozmawialam" ze swoja nerwica, ze mnie nie pokona, ze bede silna. Poprawilo sie. 

Twój wewnetrzny stosunek do tego zaburzenia ma ogromne znaczenie. Przestając żyć, poddając się popadamy w depresję. A przeciez nie musimy z niczego rezygnowac bo wiemy ze nic nam sie nie stanie. Juz dawno powiedzialam sobie, ze jesli choc raz zwolnie sie z pracy do domu przez nerwice, to bedzie moja osobista porażka. I tak przetrwalam tam milion atakow, duszenie sie na schodach, uczucie ze zemdleje, umre, dretwienia ciala, wysoki puls....ale ani razu nie poszlam do domu. I zyje. I chyba zaczynam znow miec kontrole. Uwierz kochana, ze i u Ciebie tak bedzie.

W momencie pogorszenia bylam pewna ze juz bedzie tylko gorzej i nie uda mi sie z tego wyjsc. Hormony stresu krazace w ciele napedzaja ataki i pojawiaja sie kolejne hormony stresu...ale udalo mi sie powolutku je wyciszac. Słońce wzeszło. I wierze ze dla nas wszystkich wzejdzie, choc wymaga to od nas pracy. Ale dla krotkich chwil kiedy czuje sie dobrze warto żyć i tego sie trzymam.

Ja wiem.. ale to nie była świadoma decyzja, ja po prostu byłam przerażona tym wszystkim (jeszcze w między czasie przechodziłam prawdopodobnie covid wiec objawy były 3 razy bardziej przerażajace, bo się pewnie nakładały), wiec zaczęłam biegać po lekarzach i najzwyczajnej w świecie zapomniałam o moim całym życiu. Teraz jest już troszkę lepiej, mam super terapeutkę która pomogła mi zracjonalizować ataki paniki i ich już faktycznie mam mniej i jestem je w stanie kontrolować, ale ten stały lęk że coś jest nie tak, że zaraz się wydarzy coś niedobrego jest przerażający.. dzisiaj mam troszkę lepszy dzień, jakiś lepszy humor, a i tak miałam prawie atak paniki. To wszystko jest tak męczące, wolałabym żeby to była już jakaś choroba somatyczna, tam przynajmniej jest określone postępowanie. Bardzo cieszy mnie jednak wiadomość o tym ze komuś udało się jakąś kontrole nad tym wszystkim złapać. Ze się nie poddajesz. Ja na razie jestem na etapie uświadamiania sobie że fizycznie nic mi nie jest i ze to moja głowa płata mi figle. Nawet nie wiem czemu tak mi się pogorszyło. Ataki paniki mam od dziecka ale zawsze jakoś racjonalnie podchodziłam: myślałam sobie „to tylko atak paniki” piłam szklankę wody i dalej leciałam z dniem, teraz moje życie się opiera się na wyszukiwaniu objawów, czekaniu na nie, przeżywaniu ich, a później analizie. Najgorsze są te kołotania serca, lekarz mówi ze nic tam się nie dzieje i ze to ze stresu ale one są zbyt przerażajace żeby mogły być tylko ze stresu. Moje serce zatrzymuje się na kilka sekund, a później bije mocniej kilka razy. Na ekg tego nawet nie widać podobno, a ja za każdym razem mam wrażenie że serce mi się już zatrzymało. I spać nie mogę bo jest mi duszno. Zasypiam późno w nocy, czy nawet nad ranem i za 2/3 godziny się budzę, bo mam wrażenie ze nie mogę oddychać. (W szpitalu powiedzieli ze saturacja wzorcowa - wymyślasz sobie). Wieczorem odsypiam.. Najgorsze jest to ze dalej nie potrafię zaufać lekarzom ze nic mi nie jest, mam wrażenie ze próbują mi tą nerwice wmówić, ze to może jakieś powikłania po covidzie które mogą być niebezpieczne, a tak je bagatelizują. Problem jest tylko taki ze ja mam ciagle nowe objawy. Miesiąc temu bałam się raka mózgu. Ba, ja byłam pewna ze go mam. Teraz padło na serce. Co będzie za miesiąc? 

Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, Gość Klara napisał:

Ja wiem.. ale to nie była świadoma decyzja, ja po prostu byłam przerażona tym wszystkim (jeszcze w między czasie przechodziłam prawdopodobnie covid wiec objawy były 3 razy bardziej przerażajace, bo się pewnie nakładały), wiec zaczęłam biegać po lekarzach i najzwyczajnej w świecie zapomniałam o moim całym życiu. Teraz jest już troszkę lepiej, mam super terapeutkę która pomogła mi zracjonalizować ataki paniki i ich już faktycznie mam mniej i jestem je w stanie kontrolować, ale ten stały lęk że coś jest nie tak, że zaraz się wydarzy coś niedobrego jest przerażający.. dzisiaj mam troszkę lepszy dzień, jakiś lepszy humor, a i tak miałam prawie atak paniki. To wszystko jest tak męczące, wolałabym żeby to była już jakaś choroba somatyczna, tam przynajmniej jest określone postępowanie. Bardzo cieszy mnie jednak wiadomość o tym ze komuś udało się jakąś kontrole nad tym wszystkim złapać. Ze się nie poddajesz. Ja na razie jestem na etapie uświadamiania sobie że fizycznie nic mi nie jest i ze to moja głowa płata mi figle. Nawet nie wiem czemu tak mi się pogorszyło. Ataki paniki mam od dziecka ale zawsze jakoś racjonalnie podchodziłam: myślałam sobie „to tylko atak paniki” piłam szklankę wody i dalej leciałam z dniem, teraz moje życie się opiera się na wyszukiwaniu objawów, czekaniu na nie, przeżywaniu ich, a później analizie. Najgorsze są te kołotania serca, lekarz mówi ze nic tam się nie dzieje i ze to ze stresu ale one są zbyt przerażajace żeby mogły być tylko ze stresu. Moje serce zatrzymuje się na kilka sekund, a później bije mocniej kilka razy. Na ekg tego nawet nie widać podobno, a ja za każdym razem mam wrażenie że serce mi się już zatrzymało. I spać nie mogę bo jest mi duszno. Zasypiam późno w nocy, czy nawet nad ranem i za 2/3 godziny się budzę, bo mam wrażenie ze nie mogę oddychać. (W szpitalu powiedzieli ze saturacja wzorcowa - wymyślasz sobie). Wieczorem odsypiam.. Najgorsze jest to ze dalej nie potrafię zaufać lekarzom ze nic mi nie jest, mam wrażenie ze próbują mi tą nerwice wmówić, ze to może jakieś powikłania po covidzie które mogą być niebezpieczne, a tak je bagatelizują. Problem jest tylko taki ze ja mam ciagle nowe objawy. Miesiąc temu bałam się raka mózgu. Ba, ja byłam pewna ze go mam. Teraz padło na serce. Co będzie za miesiąc? 

Kurcze, tak czytam...i nawet nie wiesz ile widze miedzy nami podobienstw. Tylko ja nigdy nie zdobylam sie na terapie. A uwierz, ze momentami bylo naprawde zle. Dzien w dzien ataki, kiedys przez 3 miesiace mialam dusznosci i bole zoladka, ostatnio jak mialam pogorszenie to zaczelo krecic mi sie w glowie, a z sercem mam bardzo podobnie jak Ty. Mam do tego mala wade serca wiec mnie to przeraza. Mam ogromne migdalki i do tego niesymetryczne - oczywiscie rak 🙂 kluje mnie w lewym boku - rak, mam zgrubirnie na łydce - rak. Mam wrazenie ze z wiekiem boje sie coraz wiekszej liczby rzeczy. 

Tez mam nerwice od dziecinstwa, troche boje sie rozdrapywac jakies stare zadry z dawnych lat, zwlaszcza ze ostatnio coraz mniej siebie lubie. Nie potrafie mowic ludziom tego co mysle, mam wrazenie ze mysle za wolno, co wiecej, wydaje mi sie ze brzydne. Są dni, kiedy mowie sobie "kurcze, jest fajnie". Ale czasem czuje sie jak totalne gówno. Nawet pisząc to mam mini atak nerwicy. Tym razem mnie poddusza. Mam wrazenie ze jak "oswoje" jakis objaw to pojawia sie nastepny...tak jak u Ciebie. Wiec to chyba specyfika tej glupiej nerwicy. Walcze, mąż mnie bardzo wspiera, ale mam wrazenie ze nikt mnie nie zrozumie do konca jesli sam na to nie cierpi. I marze czasem zeby sie komus wygadac, ale nie chce rodzinie ani mezowi sprawiac obciazenia, a znajomi nie wiedza z czym sie mierze.

Znam ten strach doskonale Klara, żyje z nim. Wiekszosc czasu zyje z lękiem, ale sa momenty kiedy daje rade, zwlaszcza jak jestem bardzo zajęta. Tez bojr sie nowych objawow bo nowe = przerazajace. Ale za jakis czas i to powszednieje. A my sie musimy uczyc z tym zyc, mimo ze to takie ciezkie 😞

Odnośnik do komentarza

Hej, niedawno co skończyłam 18 lat, z natury jestem osoba, która wszystko przeżywa itp. Od 9-10 miesięcy miałam problemy z oddychaniem, które trochę zlewałam bo mam tez zapędy to wymyślania chorób. Kilka dni temu miałam swój pierwszy atak paniki i to zmusiło mnie do wizyty u lekarza. Pani doktor powiedziała, że płuca mam zdrowe i nic mi nie jest a wszystko to przez nerwy. Przepisała mi validol i miralo na dzień i na noc. Problem w tym, że ja nie umiem przekonać siebie, że wszystko jest okej. Szukam kolejnych problemów. Aktualnie za każdym razem jak łykam tabletki mam wrażenie, że one mi utykają w gardle, czuje jakiś ucisk przy żuchwie jakby powietrze mi nie dochodziło oraz mam ciagle nogi jak z waty albo jakieś zdrętwiałe. Głupio mi kilka razy w tygodniu latać po lekarzach, a ciagle łapie się na znajdywaniu nowych chorób. Jestem młoda, a nie mogę żyć normalnym życiem, boje się spotykać ze znajomymi bo boje się że będę się źle czuć. Coraz gorzej sobie radzę z tym wszystkim, a mam wrażenie ze nikt mnie nie rozumie. Rodzice maja swoje problemy i nie chce im narzucać swoich.

Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Gość Sedina92 napisał:

Kurcze, tak czytam...i nawet nie wiesz ile widze miedzy nami podobienstw. Tylko ja nigdy nie zdobylam sie na terapie. A uwierz, ze momentami bylo naprawde zle. Dzien w dzien ataki, kiedys przez 3 miesiace mialam dusznosci i bole zoladka, ostatnio jak mialam pogorszenie to zaczelo krecic mi sie w glowie, a z sercem mam bardzo podobnie jak Ty. Mam do tego mala wade serca wiec mnie to przeraza. Mam ogromne migdalki i do tego niesymetryczne - oczywiscie rak 🙂 kluje mnie w lewym boku - rak, mam zgrubirnie na łydce - rak. Mam wrazenie ze z wiekiem boje sie coraz wiekszej liczby rzeczy. 

Tez mam nerwice od dziecinstwa, troche boje sie rozdrapywac jakies stare zadry z dawnych lat, zwlaszcza ze ostatnio coraz mniej siebie lubie. Nie potrafie mowic ludziom tego co mysle, mam wrazenie ze mysle za wolno, co wiecej, wydaje mi sie ze brzydne. Są dni, kiedy mowie sobie "kurcze, jest fajnie". Ale czasem czuje sie jak totalne gówno. Nawet pisząc to mam mini atak nerwicy. Tym razem mnie poddusza. Mam wrazenie ze jak "oswoje" jakis objaw to pojawia sie nastepny...tak jak u Ciebie. Wiec to chyba specyfika tej glupiej nerwicy. Walcze, mąż mnie bardzo wspiera, ale mam wrazenie ze nikt mnie nie zrozumie do konca jesli sam na to nie cierpi. I marze czasem zeby sie komus wygadac, ale nie chce rodzinie ani mezowi sprawiac obciazenia, a znajomi nie wiedza z czym sie mierze.

Znam ten strach doskonale Klara, żyje z nim. Wiekszosc czasu zyje z lękiem, ale sa momenty kiedy daje rade, zwlaszcza jak jestem bardzo zajęta. Tez bojr sie nowych objawow bo nowe = przerazajace. Ale za jakis czas i to powszednieje. A my sie musimy uczyc z tym zyc, mimo ze to takie ciezkie 😞

Mówisz że nigdy nie zdobyłaś się na terapię - może byłoby warto? Są różne rodzaje, nie w każdej rozdrapuje się przeszłość, choć taka jest podobno najbardziej efektywna. Tymbardziej że mówisz że czujesz że coraz mniej się lubisz. Ja mam tak samo, ale udaje mi się to utrzymywac na stałym poziomie, nie mam żadnych spadków nastroju czy nic w tym stylu, bo jedna rozmowa z kims kto wie jakich slow użyć naprawdę może wystarczyć. Czasem wystarczy że ktos wysłucha i zrozumie. Tylko tez, szukanie terapeuty to długa droga. W ostatnich trzech miesiącach odwiedziłam cztery osoby zanim trafiłam na taką z którą się w miarę dogaduje i która mi faktycznie pomaga. Inni powtarzali tylko wykute formułki myśląc że rada typu „próbowałaś gleboko oddychać w stresujących sytuacjach?” w czymkolwiek pomaga. Śmiać mi się chciało, nerwica to bardziej skomplikowany problem o czym specjalista powinien raczej wiedzieć. A oni nie chcieli mnie nawet wysłuchać tylko na hasło „atak paniki” zaczynali recytować podręczniki, a w pewnych momentach to może i nawet porady z gazet. Ale nie poddałam się i nie żałuje! Dzisiaj tez miałam prawie atak paniki ale znowu udało mi się go w porę zatrzymać! Drugi dzień pod rząd. I mogę powiedzieć na 101%, że zawdzięczam to mojej terapeutce. Chociaż, wczoraj pytałam co będzie następne i długo czekać nie musiałam :D Dzisiaj znowu mi duszno, ale to tak na poważnie duszno i cała klatka piersiowa mnie boli. Rak? Covid? Jakaś inna choroba płuc? Wybieraj :D A jako hipochondryk przyznam się bez bicia (chociaż nie bez wstydu), że cała sytuacja z covidem zmusiła mnie do zakupu pulsoksymetra - oczywiście najtańszego. Wiec pośmiejmy się ze mnie - cały dzisiejszy dzień chodzę z tym ustrojstwem na palcu sprawdzając swoje funkcje życiowe, a nie daj Boże coś źle zmierzy i wyjdzie źle! Od razu wpadam w panikę i mierzę na różnych palcach, do czasu aż wyjdzie dobrze :D Będę musiała to wyrzucić. Albo kupić lepszy:) 

W każdym razie. Coś z tym trzeba robić. Najlepiej chyba iść na terapie, albo brać leki, albo nauczyc się z tym żyć. Chociaż to ostatnie jest chyba zbyt trudne, przynajmniej dla mnie. 

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, Gość Klara napisał:

Mówisz że nigdy nie zdobyłaś się na terapię - może byłoby warto? Są różne rodzaje, nie w każdej rozdrapuje się przeszłość, choć taka jest podobno najbardziej efektywna. Tymbardziej że mówisz że czujesz że coraz mniej się lubisz. Ja mam tak samo, ale udaje mi się to utrzymywac na stałym poziomie, nie mam żadnych spadków nastroju czy nic w tym stylu, bo jedna rozmowa z kims kto wie jakich slow użyć naprawdę może wystarczyć. Czasem wystarczy że ktos wysłucha i zrozumie. Tylko tez, szukanie terapeuty to długa droga. W ostatnich trzech miesiącach odwiedziłam cztery osoby zanim trafiłam na taką z którą się w miarę dogaduje i która mi faktycznie pomaga. Inni powtarzali tylko wykute formułki myśląc że rada typu „próbowałaś gleboko oddychać w stresujących sytuacjach?” w czymkolwiek pomaga. Śmiać mi się chciało, nerwica to bardziej skomplikowany problem o czym specjalista powinien raczej wiedzieć. A oni nie chcieli mnie nawet wysłuchać tylko na hasło „atak paniki” zaczynali recytować podręczniki, a w pewnych momentach to może i nawet porady z gazet. Ale nie poddałam się i nie żałuje! Dzisiaj tez miałam prawie atak paniki ale znowu udało mi się go w porę zatrzymać! Drugi dzień pod rząd. I mogę powiedzieć na 101%, że zawdzięczam to mojej terapeutce. Chociaż, wczoraj pytałam co będzie następne i długo czekać nie musiałam 😄 Dzisiaj znowu mi duszno, ale to tak na poważnie duszno i cała klatka piersiowa mnie boli. Rak? Covid? Jakaś inna choroba płuc? Wybieraj 😄 A jako hipochondryk przyznam się bez bicia (chociaż nie bez wstydu), że cała sytuacja z covidem zmusiła mnie do zakupu pulsoksymetra - oczywiście najtańszego. Wiec pośmiejmy się ze mnie - cały dzisiejszy dzień chodzę z tym ustrojstwem na palcu sprawdzając swoje funkcje życiowe, a nie daj Boże coś źle zmierzy i wyjdzie źle! Od razu wpadam w panikę i mierzę na różnych palcach, do czasu aż wyjdzie dobrze 😄 Będę musiała to wyrzucić. Albo kupić lepszy:) 

W każdym razie. Coś z tym trzeba robić. Najlepiej chyba iść na terapie, albo brać leki, albo nauczyc się z tym żyć. Chociaż to ostatnie jest chyba zbyt trudne, przynajmniej dla mnie. 

Też sie zastanawiałam nad zakupem pulsoksymetra :)) Tak już mamy, wieczna kontrola. Ale tak naprawdę szukamy zawsze jednak potwierdzenia że jest z nami dobrze, prawda?;)

Ciesze sie, ze tak super sobie radzisz przez ostatnie dni. Oby tak dalej! Ja od nowego roku chyba wybiore sie na terapie. Widze w tym jakas nadzieje dla siebie.

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, Gość Sedina92 napisał:

Też sie zastanawiałam nad zakupem pulsoksymetra :)) Tak już mamy, wieczna kontrola. Ale tak naprawdę szukamy zawsze jednak potwierdzenia że jest z nami dobrze, prawda?;)

Ciesze sie, ze tak super sobie radzisz przez ostatnie dni. Oby tak dalej! Ja od nowego roku chyba wybiore sie na terapie. Widze w tym jakas nadzieje dla siebie.

I super!! Nawet lekkie nakierowanie przez specjalistę albo zwyczajna rozmowa może pomóc bardziej niż się wydaje. 
A jeśli chodzi o pulsoskymetra to jeśli będziesz kupować to nie oszczędzaj, bo jak ten źle zadziała (co niestety często mu się zdarza) to jest automatyczna panika 😄

Odnośnik do komentarza

Witam, jestem nowa. Mam problem z wysokim pulsem i obsesję na ten temat. Mierze co chwilę, serce wali, czuję osłabienie. Wszystkie badania są dobre a ja coraz gorzej się czuję. Co mam robić, w obecnej chwili utrudniony jest dostęp do psychologa. Otrzymałam lek na obniżenie pulsu lecz nie wiele mi to obniża. Cały czas słucham jak serce mi bije. Mąż juz słuchać tego nie może. Jak mam wrócić do normalności?pomocy!

Odnośnik do komentarza

Witam jestem tutaj nowa.

Mój problem zaczął się jakieś 1,5 roku temu. Trafiłam na sor z podejrzeniem zakrzepicy żylnej która wykluczono. Zdiagnozowano u mnie tachykardię i nerwy. Dostałam Bisocard i jakieś leki uspokajające. Było wszystko ok. Po jakimś czasie znów pojawiło się dziwne uczucie kołatania serca i tak jakby szczypanie lewej nogi na wysokości połowy łydki i wzdloz kolana tak jak poprzednio. Tętno spada przeważnie do 55-57 ale po chwili wraca do normy. Mam wtedy ucisk w klatce piersiowej i gule w gardle. Ciężko mi nabrać powietrza. Mam wrażenie że umieram. Byłam u kardiologa i wszystkie badania wyszły ok. Mój problem z tachykardia jest na tle nerwowym z tego co mówiła Pani doktor. Byłam u neurologa zrobił Doppler tętnic szyjnych i wszystko wyszło ok. Mam jedynie problem z lekka dyskopatia odcinka szyjnego C5,C6,C7. 

Dostałam persen na moje napady. Pomaga. Neurolog również po wszystkich badaniach stwierdziła że to może być nerwica. Z powodu tego że ciągle widzę u siebie uwidaczniające się zielone żyły i zasinienie na dłoniach i to mrowienie w nogach i lekkie szczypanie idę do chirurga naczyniowego. Zobaczyć czy nie mam jakiegoś zapalenia żył. Pomimo tego że neurolog stwierdził, podobnie jak lekarz rodzinny że to z nerwów. 

Boje się każdego dnia, mój problem zaczął się zaraz po tym jak u bliskiej osoby zdiagnozowano raka trzustki i inna bliska osoba w tym samym czasie bardzo młoda udała się pierwszy raz sama w daleką podróż samochodem. To właśnie w tym czasie 1,5 roku temu pierwszy raz trafiłam na sor z objawami duszności, szczypaniem żył w nodze i drętwieniami rąk. W między czasie do dnia dzisiejszego byłam już kilka razy na badaniach EKG i zawsze wychodziło ok. Oczywiście z powodu dyskopatii jestem pod opieką ortopedy i będę miała zabiegi. 

Mam też problem z przyjmowaniem leków zawsze po przeczytaniu ulotki na skutek efektów ubocznych często tych leków nie biorę z obawy że może będę je mieć. 

Dodatkowo mam obsesję mierzenia ciśnienia zawsze gdy się złe poczuje i ciągle sprawdzam tętno.

Czy ktoś z Państwa/Was miał podobne objawy problemy??

Odnośnik do komentarza

Pewnie wszyscy. Ale to jest pop...a choroba. Przeczytałem właśnie kilkanascie stron tego tematu i normalnie wszyscy mamy to samo. Różnice są tylko w nasileniu. Ja miałem w zeszłym roku takie ataki paniki, że wylądowałem 2x na SOR (uczucie umierania, krecenie w glowie, szybki wzrost tetna, cisnienia, w koncu silne drzżenie rąk, hiperwentylacja)... 2x miałem badanie na zawał. U mnie poprawiło się nieco od wizyty u psychiatry a później po kilku sesjach psychologicznych. Atak paniki pojawił mi się ok marca, byłem przekonany,że to covid i umrę. Płakałem ze strachu, żona musiała mnie uspokajać. 

Generalnie standardowo - rak, guz mózgu, zawał, duszności, zakrzepy, za chwilę wylew. No wszystko.

Co pomaga:

1. Escitalopramum (7 miesiecy)

2. USG i echo serca - kardiolog powiedział, ze mam serce w doskonalym stanie, nawet ogladalem na zywo podglad USG

3. Rozszerzone badania krwi - nic specjalnego nie wyszlo

Najważniejsze jest wykluczenie chorob. BADANIA, BADANIA, BADANIA. Jak czlowiek przejdzie wszystkie niezbedne badania to naprawde niskie ryzyko jest, ze sie cos przeoczy. A wtedy, gdy juz wiadomo, ze to nerwica/depresja - latwiej sobie z tym radzic.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Nerwica to bardzo wredna choroba. Jest ze mną od około 5 lat. Objawy, to miks tego wszystkiego co było już tu wyżej wymienione, czasami była to tylko chwila, czasami jeden dzień a czasami tygodnie gorszego samopoczucia. Do tej pory nie korzystałam z profesjonalnej pomocy. Dolegało mi wszystko, zaliczyłam wszystkiego rodzaju badania, tomografie, rezonanse, Rtg, kolonoskopie, gastroskopie itp. Przez nerwicę wysiadł mój żołądek. Nie mogłam jeść, pić, potworny ból, mdłości i zdiagnozowane zapalenie żołądka z nadżerkami + przepuklina wpustu żołądka. Standardowe leki przepisywane w takim przypadku w ogóle nie działały, pomogła trochę bardzo restrykcyjna dieta, ale to wszystko wracało i męczyło mnie przez około 2 lata w dość intensywny sposób. Po wypróbowaniu naprawdę sporej ilości leków, lekarz wpadł na pomysł aby wypróbować u mnie Pramolan (lek o działaniu przeciwlękowym). Lek ten okazał się strzałem w dziesiątkę, pomogło na żołądek i na nerwicę. Czasami pojawiają się gorsze dni ale w porównaniu z tym co było parę lat temu to jest niebo a ziemia. Oprócz leków istotne znaczenie ma też umiejętność zajęcia czymś myśli aby zbytnio nie wsłuchiwać się w swoje ciało i nie diagnozować u siebie wszystkich możliwych chorób, zwłaszcza zawału serca czy raka, które ja u siebie rozpoznawałam za każdym razem gdy coś było nie tak. Życzę wszystkim dużo zdrowia i wytrwałości. 

Odnośnik do komentarza
W dniu 3.01.2021 o 21:48, Gość BIU napisał:

Witam, jestem nowa. Mam problem z wysokim pulsem i obsesję na ten temat. Mierze co chwilę, serce wali, czuję osłabienie. Wszystkie badania są dobre a ja coraz gorzej się czuję. Co mam robić, w obecnej chwili utrudniony jest dostęp do psychologa. Otrzymałam lek na obniżenie pulsu lecz nie wiele mi to obniża. Cały czas słucham jak serce mi bije. Mąż juz słuchać tego nie może. Jak mam wrócić do normalności?pomocy!

Słuchaj, a jaki tryb życia prowadzisz? Jak się odżywiasz/śpisz/czy masz ruch? Nie chce zabrzmieć jakby to miało być jedyne rozwiązanie ale zauważyłam po sobie niedawno że puls mam 100-120 w momentach kiedy się nie wyśpię, bądź przeciwnie śpię za długo, bądź nieregularnie. Tez tysiące badań, leków było i nic nie pomagało, a zaczęłam spać tylko w nocy, równo 7 godzin i nagle puls spadł do średnio 80/minutę, czasem wyżej, ale nie przekracza już zwykle setki. Może warto się przyjrzeć takim rzeczom. Może kawę pijesz albo papierosy palisz - to tez podnosi puls. Skoro badania nic nie wykazują to może tu leży problem. Warto tez spróbować leków na uspokojenie, nawet jakiś nerwosol czy nawet melisę możesz wziąć w takich sytuacjach żeby zobaczyć czy chociaż trosze się obniży - jeśli tak to masz odpowiedź.

Dawaj znać jeśli coś się poprawi!! A i zbadaj sobie potas i magnez we krwi, bo takie niedobory mogą dawac takie objawy. Tylko najlepiej to zrobić w szpitalu gdzie mają laboratorium na miejscu, bo krew transportowana może podać wartości tych elektrolitów nieprawidłowo. Profilaktycznie możesz kupić jakieś elektrolity i się suplementować - może nic nie da, ale na pewno nie zaszkodzi. 

Odnośnik do komentarza

Witajcie. Widzę że jest nas bardzo dużo, tych "znerwicowanych". Dołączam również ja, mam 24 lata. U mnie zaczęło się standardowo, w połowie września nagłe zasłabnięcie z objawami chyba wszystkimi wypisanymi przez was- "pewnie przemęczenie". Dwa tygodnie spokoju, ataki wróciły dwa dni z rzędu. najróżniejsze badania krwi, wyszła niedoczynność tarczycy, wszystko zostało zgonione na nią. Jednak zasłabnięcia zaczęły się powtarzać coraz częściej, ciągły lęk przed tym co mi jest, od lekarza do lekarza, prześwietlenie płuc ok, laryngologicznie ok, echo serca ok. Psychiatra stwierdzil silne zaburzenia lękowe z atakami paniki i początkiem stanu depresyjnego. Zapisał mi Afobam25 i Asertin, brałam, było strasznie. Czułam się cały czas jak pijana, obraz widziany przez mgłę, zawrotu głowy, spowolniona reakcja... po konsultacji miałam zmniejszyć dawkę i brać po pół tabletki jednej i drugiej. Nic się nie zmieniało. Brałam je co prawda tylko dwa tygodnie, ale to był straszny czas i po konsultacji z lekarzem rodzinnym odstawiłam Asertin całkowicie, afobam brałam przez tydzień raz dziennie po pół tabletki, wszystko było ok. Codzienne ataki ustąpiły, od miesiąca biorę tylko pół tabletki doraźnie co kilka dni, jeśli zaczynam odczuwać że coś jest nie tak i prawdopodobnie nastąpi atak, wtedy zajmuje głowę czymś innym i w połączeniu z afobamem jakoś przechodzi. Byłam póki co na trzech spotkaniach z psychoterapeutą, i powiem wam, to jest najlepsze rozwiązanie jak dla mnie. Terapia. Na spotkaniach uświadamiam sobie zupełnie inny punkt widzenia tego co się dzieje. Najprostszy przykład, podczas ataku panicznie bałam się że się uduszę, ale czy za którymś razem tak się stało? Nie. To są rzeczy niby oczywiste, ale trzeba je sobie próbować wbić do glowy. Jedyne czego się "nabawiłam" przez to wszystko, to lęk przed chorobami. Jak tylko coś mnie zakluje, zaboli itp, zaraz szukam w internecie co to może być, a tam wiadomo, nowotwory itp... i nakręcanie się na nowo, kolejne wizyty u lekarza i znów nic. Przez ten czas przed rozpoznaniem nerwicy naczytałam się tyle tego wszystkiego, że teraz nie umiem tego wyprzeć z głowy i każdy codzienny ból fizyczny podporządkowuje pod jakaś chorobę... Teraz już tego nie sprawdzam, dostałam nawet "zakaz" od psychoterapeuty, ale to co przeczytałam wcześniej jednak do teraz w głowie zostało. Przykład: przez ostatni tydzień miałam pracę stojąca z wymuszona pozycja ciała lekko pochylona do przodu, z głową skierowana prawie cały czas w dół. Od kilku dni czuje dość mocno uciążliwy ból karku i lekkie klucia w plecach. Na 98% jest to spowodowane ta pozycja w pracy do której nie jestem przyzwyczajona (na codzien mam pracę siedząca), jednak już pojawił się lęk przed jakaś poważna choroba... Jak sobie z tym radzicie? Wydaje mi się że przestałam bać się samych tych ataków nerwicowych ale za to zaczęłam bać się tego że mam jakąś poważna chorobę...

Odnośnik do komentarza

Jeśli ktoś ma ochotę porozmawiać telefonicznie o nerwicy lękowej  z objawami somatycznymi to proszę o kontakt na maila. U mnie zaczęło się to 2 miesiące temu, jest lepiej niż było, ale dalej mnie nie opuszcza. Wcześniej nigdy nie miałem problemów tego typu a mam prawie 30 lat.

luk.g[małpa]o2.pl

 

 

Odnośnik do komentarza

Witajcie. U mnie zaczęło się jakieś 2 lata temu. Bólami w klatce, wysoki puls, miałam zapalenie żołądka. Trwa do dziś i jest coraz gorzej. Doszły bóle kręgosłupa w odcinku piersiowym i pod żebrami, kłucia. Ciągły niepokój po wstaniu z łóżka, podwyższony puls. Zazwyczaj przechodzi w godzinach popołudniowych czy wieczornych. Mam małe dziecko, moja mama mi wmawiała że się nie nadaję, że mnie to przerosło. Postanowiłam się wyprowadzić od rodziców i zamieszkać z ojcem dziecka, ale mam wrażenie że jest jeszcze gorzej. Doszły dodatkowe obowiązki, gotowanie (musiałam się nauczyć) i nie sprawia mi to przyjemności. Robiłam wszystkie możliwe badania, robię je co chwilę ale niby wszystko jest ok, a ja ciągle mam obawy że mam coś z sercem. Jak próbuje myśleć pozytywnie, w pamięci szukam obrazów z dzieciństwa to jeszcze gorzej się czuję bo zdaje sobie sprawę jak czas szybko płynie. Boję się śmierci. Wizytę u psychiatry mam za 2 miesiąca. Do psychologa chodzę co jakiś czas. Piję zioła ale średnio to pomaga. Ciągle szukam w internecie co mi dolega, czytam o objawach i potem u mnie one się pojawiają. Już naprawdę czasami nie mam siły 😒

Odnośnik do komentarza

Cześć,

 

Jak reszta tutaj obecnych, również zmagam się z nerwicą. Zaczęło się jakieś 7 lat temu od uczucia kołatania/bólu serca - wizyta u kardiologa, który stwierdził że jest ok i może to nerwica i temat załatwiony. Potem kolejny atak był 3-4 lata temu wmawianie sobie że coś jest nie tak - i znowu kardiolog, badania krwi, rezonans głowy i znowu przeszło. Ostatni atak zaczął się jakoś 3 miesiące temu więc powtórka z rozrywki, porobione wszystkie badania natomiast nie już nie przeszło. Są dni gdzie jest ok a potem wystarczy skok ciśnienia 150/95 lub coś podobnego i kolejne kilka dni tylko tego się obawiam i jakie konsekwencje to może przynieść. Rozpocząłem terapię u psychoterapeuty ale jeszcze chyba za szybko żeby cokolwiek powiedzieć o efektach. Dodatkowo pomagam sobie jakimiś tabletkami ziołowymi czy herbatkami, które wyciszają. Rzuciłem palenie i trochę po tym lepiej. Może moje objawy nie są tak mocne jak niektórych obecnych tutaj ale polecam trochę sportu, zrobić badania żeby wykluczyć inne dolegliwości, i potrafić zrobić sobie przyjemność dla kogoś to może być duża pizza, dla innego zakupy lub mecz w TV zamiast pracy - pomaga :). Musimy chyba wszyscy wyluzować bo ciągła gonitwa i dodawanie sobie zadań tylko nas wykończy. Dużo zdrowia.

 

Piotrek

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×