Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Jasma - daj mi jeszcze chwilke i Galeria Mokotow bedzie dla mnie otworem. Najpierw malymi krokami sie z nia oswoje a pozniej idziemy w polki z wiadomo czym ;) Izabela - ja nie mam toksycznej rodziny. Tylko oni juz nie wyrabiaja czasem. Oczywiscie ze maja swoje wady ale tez mi bardzo pomagaja. Jak mi sie polepszy i wroce do normalnego zycia to i przyjdzie czas na decyzje o wyprowadzce. Ale malymi krokami do celu. Skoki na glowke juz mnie tak bardzo nie rajcuja ;)

Odnośnik do komentarza

JASMA i IGNAC. Dziękuję za wsparcie, bo to jest mi najbardziej potrzebne. Na razie jestem kimś, kto otwiera oczy i wiem, że samo otwarcie oczy nic nie da. Muszę znaleźć w sobie siłę, żeby przejść po samej sobie i pójść dalej nie oglądając się za siebie, ale nie mogę przestać pamiętać. To bardzo trudne, ale życie ze skłóconą sobą, dostosowująca się do innych i to z powodu pragnienia akceptacji, miłości itp. jest przerażające. Gdybym dobrze się czuła fizycznie byłoby mi łatwiej, ale wiem, że jeżeli już zaczęłam, to nie odpuszczę i wierzę, że przyjdzie dzień, kiedy i fizycznie będę dobrze się czuła. Boże, jak ja się boję...

Odnośnik do komentarza

Wiecie co sobie przed chwilą pomyslalam w kwestii tej kawy. Ja mam wieczna obawe ze sie gdzies nakrece, ze ktos sie kapnie ze mi cos jest. A Wy akurat wiecie, wiec najwyzej nie wypijecie kawy tylko bedziecie ze mna chodzic abym sie uspokoila :) Jak bede gadala te wszyskie nerwicowe bzdury to Wy tez je gadaliscie wiec zadna nowosc dla Was :) W najgorszym przypadku stwierdzicie ze mam ostrą nerwice ale to co ??? W tym cała mądrość ze nic :)

Odnośnik do komentarza

DAM RADĘ, JASMA, IGNAC :-) Też chciałabym być na takiej kawie i serniku z Wami... :-) DAM RADĘ, nawet jak odświrujesz, to,co? Ludzie mdleją, rzygają, płaczą i jak Ty coś odwalisz, to przecież wojny z tego powodu nie będzie, prawda? Przestań martwic się rzeczami nieważnymi, to będziesz miała w sobie więcej miejsca na pozytywne i bezpieczne rzeczy.

Odnośnik do komentarza

Nie ma się czego bać IZABELLA, przecież może być już tylko lepiej. A wraz z ogarnianiem francy przyjdzie i dobre samopoczucie fizyczne. Pamięć jest potrzebna, choćby do dostrzegania kroków na przód i radości z osiągniętych rezultatów, nawet tych najmniejszych. Tak przy okazji to Twoje lęki związane są bez wątpienia z nową pracą. Nerwica niestety szarga nerwy i sprawy wcześniej wywołujące lekkie poddenerwowanie objawiają się wzrostem objawów i niepokoju. Ja to obserwowałem np. przed podróżami, które wcześniej nie robiły na mnie wrażenia, choć pewnie z lekka podnosiły adrenalinkę. W czasie nerwicy już na kilka dni wcześniej zaostrzały mi się objawy. Najważniejsze to zrobić szybką ocenę sytuacji i skojarzyć ze sobą sytuację i wzrost objawów i masz gotową odpowiedź czyli powód do wyluzowania bo wiesz co jest na rzeczy.

Odnośnik do komentarza

DAM RADE ja to byłam z tych mało wylewnych ;-D ale chętnie zobaczę, jak to jest w drugą stronę, a tak na prawdę, to coś mi się wydaje, że panika Ci przy nas nie grozi :-) IZABELLA bo Ty włożyłaś kij w mrowisko i ze zdziwienia oczy otwierasz, że tak długo, tak trwałaś i żyłaś, ale to jest tak jak z 4 poziomami wiedzy 1. Nie wiesz, że nie wiesz - błoga nieświadomość, ale mało rozwojowa i bywa destruktywna - tu już byłaś 2. Wiesz, że nie wiesz - o rany, oczy rosną i rosną ile tego jest, ile do ogarnięcia, jak ja to wszystko zrobię?, tyle się nauczyć od nowa,przyswoić - czas chyba najtrudniejszy bo niewiadome się piętrzą i grozą wielkości straszą 3. Wiesz, że wiesz - czyli już jesteś wielu spraw świadoma, wiele rzeczy w czyn wprawiałaś, ale bardzo świadomie wykorzystujesz nowe narzędzia, dużo myślisz i zaczynasz dobierać metodę do potrzeb, to trochę męczące, ale konieczne. 4. Nie wiesz, że wiesz - czyli samo się dzieje, narzędzia, metody, sposoby nauczone, wpojone i przyswojone, samoistnie, machinalnie w czyn wprawiane, nowa *ja*, ale pokochana i jakby ta sama, choć nie ta sama - do tego stanu dążymy i z czasem go osiągniemy Ja myślę, że Ty jesteś między 2, a 3, Ty jak myślisz?

Odnośnik do komentarza

DAM RADĘ mogę Cię zapewnić że z moim wieloletnim stażem nerwicowym nie jesteś w stanie zrobić nic czego bym nie znał za autopsji :)) także luzik. A w razie czego to na 200% nic się nie stanie z rzeczy których się obawiasz :)) A tak na poważnie, to przecież nic na siłę, spokojnie można wybrać i miejsce i termin żeby wszystko było na luzie.

Odnośnik do komentarza

IASMA :-) Z Gdyni do Warszawy na kawe i sernik, nawet z najlepszymi przyjaciółmi niedoli, to trochę za wcześnie, ale może w wakacje... :-) Dziękuję za ten przedział między 2 a 3, ale to i tak bardzo trudne. Z drugiej strony w piekle jeszcze jestem i jedyna droga, to ku światłu. Nie mam innego wyjścia. Ze wszystkich rzeczy na świecie chcę dobrze się czuć i na dzisiaj niczego więcej. Jak zacznę rozszerzać swoje potrzeby i pragnienia, to znaczy, że daję radę...

Odnośnik do komentarza

IZABELLA to faktycznie kawałek, zapomniałam, że Ty z wybrzeża jesteś. Ważne, że do przodu i tak jak pisze DAM RADE małymi kroczkami, bo to naprawdę słuszna droga... Ja tak czytam różne wpisy, określenie i stwierdzenia i powiem, i mam taka refleksję, że dużo, a nawet większość z nas to osoby nie w ciemię bite, czyli mądre, błyskotliwe, z poczuciem humoru, choćby czarnego, a franca nas dopadła, może Ci właśnie inteligentniejsi jakiś błąd w osobowości mają, że pole i furtkę nerwicy zostawią - ale mi się rymnęło ;-) A może za dużo myślimy i te myśli nam później figle płatają, pewnie jakieś teorie byśmy tu dopasowali, ale jakie to ma znaczenie co nas tu przywiodło, znaczenie ma natomiast, co nas z tego g.... wyciągnie.

Odnośnik do komentarza

JASMA. Taki nam przytrafił się poziom postrzegania świata. Jesteśmy wrażliwi, empatyczni i za to ceną jest taki stan emocji. Nawet jeśli, to prezent od losu i rodzice nam pomogli znaleźć się w miejscu, w którym jesteśmy, nawet jeżeli ci rodzice nie zrobili tego świadomie czy specjalnie, to wyjść z tego możemy tylko my sami i dobrze o tym wiesz... Życzę wszystkim dobrej nocy i wiary, że potrafimy...

Odnośnik do komentarza

Hej wszystkim Poszaleliście wczoraj :), a ja czytałam książkę i tyle mnie ominęło. Tak IGNAC, ciągnie mnie w tym kierunku, to chyba wynika z moich przekonań duchowych. Ale o Hellingerze myślałam z dwóch powodów - po pierwsze czytałam dużo wypowiedzi ludzi, którzy uważają, że bardzo im to pomogło, po drugie - ze wszystkich sił chcę się uporać ze swoim dzieciństwem, okresem dorastania i relacjami z mamą. Rada pani psycholog, że *to już było i trzeba to zaakceptować* nie przemawia do mnie na poziomie uczuć i emocji. To tak, jakby zrezygnować z sądzenia i ukarania mordercy, *bo to już było i się nie wróci, zamordował i trudno*. Pewnie teraz na mnie naskoczycie, ale pisze Wam o tym co czuję, jest we mnie mnóstwo poczucia krzywdy, żalu i złości. Co do NLP i hipnozy. Fascynowało to jakieś 5 lat temu mojego brata, a że ufam mu bez zastrzeżeń to pozwoliłam, by trochę na mnie trenował. Powiem Wam, że jak przestało go to kręcić to żałowałam, bo stan relaksu jaki udawało mi się osiągnąć w hipnozie nigdy nie udało się osiągnąć dzięki staraniom własnym. JASMA zaciekawiłaś mnie bardzo Grupami Otwartymi, nie zetknęłam się z tym nigdy, mogłabyś napisać parę zdań więcej i gdzie tego szukać? A co do mojej wagi - jest 12 kg mniej. Zaczynam wyglądać jak fajna laska :) I jest korzyść z nerwicy :) :) :) IZABELLA myślę, że jesteśmy na podobnym etapie w terapii. Ja też już wiem, ale jeszcze ciągle nie czuję adekwatnie do tego co wiem. Myślę, że trzeba nam czasu i dalszej pracy własnej.

Odnośnik do komentarza

DOROTA, ja nie chce na Ciebie naskoczyć, ale myślę, że nie można błędów mamy porównać do mordercy. Moja mama, to osoba nieszczęśliwa, choć samolubna, ktoś, kto za wszelką cenę chce być zauważony i postępuje jak kaleka. Do tego nie da sobie niczego powiedzieć, każde zwrócenie jej uwagi traktuje jak atak na nią i próbę odebrania jej ważności wynikającej z bycia matką. Nie rozumie, że bycie matką, to nie tylko wydanie na świat potomstwa. Jest kimś, kto domaga się szacunku, doceniania itp., ale nie szanuje, nie docenia nikogo, więc efekt jest prosty do przewidzenia. Może to zabrzmi strasznie dla niektórych, ale ja mojej mamy nie lubię. Gdyby potrzebowała pomocy, to natychmiast jej pomogę, ale nie zacznę jej lubić i już nie czuje się winna z tego powodu. Nie ma we mnie ani żalu, ani pretensji, ani poczucia krzywdy i jest mi z tym wreszcie dobrze, bo to nie jest moja wina, że moja mama jest taka, a nie inna. Inaczej mówiąc nie mogę mieć pretensji do kota o to, że jest kotem. Równie dobrze mogłam urodzić się w rodzinie bardzo bogatej, albo bardzo biednej, albo mało inteligentnej, albo w Afryce, czy hitlerowskich Niemczech. Postaraj się zrozumieć swoja mamę, rozłóż ją na czynniki pierwsze i zaakceptuj taką jaka jest. Najważniejsze, to nie stań się nigdy taka jak Twoja mama i nie zrób tego swoim bliskim, co zrobiła ona, a będąc jej córką masz predyspozycje. Takie jest moje zdanie.

Odnośnik do komentarza

IZABELLA Można się przyczepić do mojego porównania, chodziło mi o to, że coś co się wydarzyło nie przestaje istnieć w naszej świadomości tylko dlatego, że jest czasem przeszłym. Całe życie robię wszystko, by być inna niż ona. Mam 15 letniego syna i mam z nim doskonały kontakt, staram się go wspierać i rozumieć i uważam, ze to moje największe zwycięstwo. Zazdroszczę Ci, że zaakceptowałaś. Zastanawiam się tylko, czy na poziomie świadomości czy na poziomie uczuć. Bo na poziomie logicznego rozumowania, ja wiem, że z jakiegoś powodu ona jest taka jaka jest i postępowała wobec mnie tak jak postępowała. Pewnie wydawało jej się, że robi to co powinna. Ale na poziomie emocji nie mogę zapomnieć wiecznego poniżania, bicia - takiego, że siniaki schodziły dwa tygodnie, a ja wstydziłam się w szkole rozebrać na wu-efie. Wmawiani mi jak bardzo jestem nikim, jak z niczym w życiu sobie nie poradzę, jak wszystko robię źle. Wiem, że jestem teraz dorosła, problem w tym, że tamto - bardzo skrzywdzone dziecko - wciąż we mnie jest. Moim głównym celem jest to zmienić. Choć ciągle nie wiem jak. Nie stawiam sobie za cel poprawę relacji z mamą, bo zgadzam się w tej kwestii z psychologiem - ona także powinna przejść terapię, by możliwe było porozumienie. Kiedyś o tym marzyłam, że jak ja się zmienię, będę taka jak ona chce to może wreszcie mnie pokocha, zaakceptuje. Teraz wiem, że tak się nie stanie. Pragnę więc już tylko jednego, ukojenia moich emocji i wewnętrznej zgody na to jak jest. Ale łatwo nie będzie.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×