Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Rolnik1973

Ja wyjadłem przyczepę leków- mobemid, sulpiryd, tritico, fevarin, zomiren, elenium,xanax i jeszcze jakieś, dotego cysternę syropu hydro. I gówno dało jak przestawał brać to wszystko wracało. A ile kasy poszło w to. Teraz z perspektywy czasu i tej wiedzy to bym nawet do doktora nie poszedł- bo to nic nie dało. Trzeba pokonywać myśli produkujące lęk.

Odnośnik do komentarza

PAMKA nikogo nie neguje, każdy robi to co uważa za słuszne i pisze o tym wyraźnie - to jest moje zdanie i moje opinie + ew. obiektywne fakty które przytaczam. Pytasz czy pomyślałem że to jedyny sposób? Myślę ze o tym napisałem w ostatni poście - tak, myślałem w ten sposób przez kilka lat i okazało się że jestem w błędzie. Biorąc leki straciłem bezpowrotnie 4 lata życia - 4 lata niewydajny w pracy, 4 lata utrudnionego kontaktu z dziećmi. Nerwica kazała mi się koncentrować na sobie i na objawach, cierpiała praca, cierpiała na tym rodzina. Gdyby nie leki i złudna nadzieja że one w czymkolwiek pomogą rozpoczął bym prawdziwą walkę z nerwicą znacznie wcześniej i pewnie dzięki temu również znacznie szybciej ja wygrał. Także leki to w żadnym wypadku nie jest ani jedyny ani żaden sposób żeby normalnie funkcjonować, co najwyżej jest to dość kiepski sposób żeby żeby przewegetować - tylko jak długo. Już kiedyś użyłem tego porównania - leki można najwyżej potraktować jak narkozę przed operacja wyrostka robaczkowego. Tylko narkozę robi się na chwilę, żeby przeprowadzić operację. Czy słyszałaś żeby ktoś twierdził że leczy zapalenie wyrostka narkozą? Albo że narkoza to jedyny sposób żeby normalnie funkcjonować z zapaleniem wyrostka? Leki są złe właśnie głównie z tego powodu - dają chwilową ulgę, co wiele osób interpretuje jako wyleczenie z nerwicy i nie robią nic więcej. A potem okazuje się że problem istnieje nadal, nawet gorszy, leki już nie działają więc trzeba zwiększyć dawkę lub zmienić lek, a do nerwicy dochodzą objawy uboczne i objawy odstawienne. Co lekarze wtedy najczęściej robią? Dają kolejny lek, tym razem na zlikwidowanie objawów ubocznych. Błędne koło. Przekonanie że leki to jedyny sposób to jest tylko i wyłącznie oszukiwanie samego siebie. Myśląc odpowiedzialnie o szkole, pracy, rodzinie trzeba podjąć trudne wyzwanie walki z nerwicą i zacząć pracować nad sobą do skutku. Moze jeszcze jedno porównanie - *leczenie* nerwicy przy pomocy leków jest tak samo skuteczne jak odchudzanie się z nadwagi przy pomocy kolejnych diet cud, bez jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. Przemawia przez Ciebie rozdrażnienie, że nie da się w tak prosty sposób załatwić sprawy, ale następnym razem dopytując się o kolejne leki i dawki pomyśl, dla czego o to pytasz. Czyżby te które bierzesz nie były skuteczne? To możne czas pomyśleć, że to niekoniecznie źle dobrane leki i trzeba zmienić, ale że tym razem w ogóle nie da się ulgowo i bez ciężkiej pracy nie uda się uciec przed tym problemem, a kolejne leki podobnie nie spełnia oczekiwań. Tylko taka wiedza zdobywana na sobie kosztuje - kosztuje czas, kosztuje wątrobę, która musi tą chemie przerobić, kosztuje mózg, któremu się miesza w jego chemicznych procesach i miesza się w wielu innych narządach. Może więc warto się zastanowić nad błędami innych i skorzystać z doświadczeń kogoś innego, kto przeszedł nerwicę, dokładnie wie jak to wygląda i co oznacza. Kogoś kto nerwicy się pozbył i jest wolnym człowiekiem. Chyba że znasz kogokolwiek kto się pozbył nerwicy (nie na chwilę) przy pomocy leków. Ja nie znam nikogo takiego. Zastanawiam się na jakiej podstawie piszesz *jedyny sposób*, *z pewnością*. Próbowałaś innych? I skąd ta pewność? Ja mam na to co piszę ewidentne dowody, choć by z tego forum. Ty masz tylko swoje obawy, narzekania i leki. Miłego dnia Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

No proszę - i po co ja Ci odpowiadałem. Masz dowód w postaci doświadczeń innych osób. Twoja droga do pokonania francy dopiero się zaczyna i doskonale rozumiem że się oburzasz i miotasz, ale uwierz że słuchając rad innych, patrząc na ich doświadczenia zaoszczędzisz sobie mnóstwo czasu i problemów. Jeszcze raz pozdrawiam nerwowo :)

Odnośnik do komentarza

W prognozach pogody zapowiadają zimę .....;-)) więc będzie biało, magicznie,;-)) na skołatane nerwy proponuję wieczorem smaczną kolacje przy świecach z ukochaną osobą z miłą muzyką w tle, a później dobry film może jakaś komedia???..,,;-))

Odnośnik do komentarza

Izabela, pisz nam jak się czujesz w poszczególnych dniach , będziemy wspierać ,przynajmniej ja . Jejku na budowie ? Ale jako inżynier będziesz chyba kierownikiem budowy , jednak jesteś odważna babka. U nas zaczyna wiać i dlatego samopoczucie będzie gorsze i to chyba dla wszystkich ( nie wiem gdzie kto mieszka) bo wydaje mi się ,że cala Polska ma być * zawiana * i w związku z tym proszę nie panikować jak się gorzej poczujemy . Trzymajmy się .

Odnośnik do komentarza

MARY10 :-). Tak będę kierownikiem odcinka budowy :-)). U mnie tez wieje dość mocno. Ja mieszkam na jednym z osiedli w Gdyni i to na wygwizdowie. Tu też już mocno wieje i jeszcze okna mam północ-południe. Do tego mam miejsce na parkingu, akurat pod drzewem i przestawiłam samochód na parking przed blokiem. Nie mam autocasco i muszę o tym pamiętać. Umyłam dzisiaj wszystkie okna od środka i powiesiłam czyste, wyprasowane firanki. Od zewnątrz umyje przed samymi świętami, bo szkoda mojej pracy przy takiej pogodzie :-) Czuję się dobrze i oby tak zostało. Piję magnez z witaminą b6, mimo, że wyniki krwi mam dobre i łykam ten BISOCARD. Serce mi nie wali, to i inne objawy są spokojne. Pozdrawiam spokojnie :-)

Odnośnik do komentarza

Witam, ja wielokrotnie pisałam o moim stosunku do leków, głównie do SSRI, czyli antydepresantów, to jest poparte nie tylko moją historią, ale też wiedzą i doświadczeniem. Wiele osób na tym wątku, piszą, że z lekami mieli gorsze jazdy niż bez leków, że na niektórych źle działały, ciężkie były objawy uboczne, a niektórym nie przyniosły zbyt dużej poprawy innym wręcz żadnej, zmieniali, szukali brali i odstawiali to ja to uzupełnię tym jak one wpływały na mnie - pisałam o tym wielokrotnie, ale już wiem, że czasami warto się powtarzać, niż nie odezwać się w istotnym momencie. W dużym skrócie i uproszczeniu SSRI zaczęłam brać dwa lata temu, jak mi się wydawało, że obniżyła mi się jakość życia, po prostu było mi bardzo źle i szybko chciałam, żeby było mi dobrze, poszłam do psychiatry i dostałam antydepresant, nie ważne jaki (nie zrobię reklamy, między innymi dlatego, że wiem, że nie na wszystkich tak działa) jak zaczęłam brać, to nawet na początku było ok. tzn. nie od razu lepiej, ale bez zaostrzenia, zaczęły działać po ok. dwóch tygodniach, po trzech tygodniach było super, wszystko wróciło do normy, byłam na sylwestrze i bawiłam się do rana, w lutym poleciłam w prawdziwe tropiki, woda, zabawa, extremalne wyprawy, długie wędrówki, nurkowanie, żyć nie umierać, właściwie wszystko szło dobrze, normalnie, tak jak zawsze, w pracy ok, w domu też, zapomniałam, że coś mi było psychicznie nie chalo, nowoczesne leki, uzupełniają serotoninę, a tego było mi potrzeba, dobrze, że ktoś je wymyślił, to duża ulga dla osób zmagających się z lękiem, można w najgorszym momencie sobie pomóc, odzyskać równowagę i będzie dobrze, odstawiałam powoli, żadnych skutków odstawiennych, nie odczuwałam żadnego dyskomfortu, brałam je do końca maja, czyli pół roku, już po odstawieniu w lipcu byłam na rejsie żaglówką po chorwackich wyspach, było zajefajnie i spokojne, czyli leki pomogły, uspokoiły, pozwoliły inaczej, normalnie spojrzeć na świat.... a w listopadzie 2012, nie mogłam sama wyjść, żygałam z paniki, skóra na klatce piersiowej mi płonęła, a serce z piersi chciało wyskoczyć, nie spałam i nie jadłam... to oczywiście nie stało się z dnia na dzień, ale powoli narastało i osiągnęło kulminację, a dlaczego? a dlatego, że sprawy w głowie nie były załatwione, bo leki ich nie są w stanie załatwić, leki mnie oszukały, a mi głupiej tak łatwo było im wierzyć, ta ułuda była taka miła, prosta, takie nowoczesne rozwiązanie, uzupełniłam poziom serotoniny i już wszystko dobrze, ale w zaburzeniach lękowych to tak nie działa, bo one nie siedzą w ciele, mózgu jako organie, a w myślach, naszych myślach. Nie biorę leków od półtora roku, jestem po półrocznej psychoterapii, którą skończyłam pół roku temu i teraz mogę powiedzieć, tak na prawdę, szczerze i wiarygodnie: jest dobrze, naprawdę dobrze :-)))) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

IZABELLA fajne jest to co piszesz, mam nadzieję, że już zdania nie zmienisz i pójdziesz tą drogą dalej. Praca też dopinguje i samo przejście rekrutacji to już duży wyczyn. ROLNIK super, że Twój głos wspiera i popiera gruntowne podejście do walczenia i zwalczenia francy w nas. IGNAC - nic dodać, nic ująć :-)) DAM RADE, MIRRA trzymam mocno za Was kciuki, terapia p-b to bardzo dobry wybór i prawdziwa inwestycja w siebie i swoją przyszłość to prawie jak zrobienie doktoratu na cenionej uczelni z jednoczesną propozycją intratnego kontraktu, z dożywotną pensją :-) PAMKA u mnie wieczór bardzo dobrze. MARY10 Ty się na inne wątki nie rozdrabniaj, tylko tu z nami proszę pisać :-) MEGGI ja kiedyś też burzy i wiatru się bałam, bo moja mama się bała i zawsze mi o tym mówiła (czytaj straszyła, choć nie świadomie, a jednak), od kąt poznałam mojego męża, który w burzę siada na balkonie i podziwia wyładowania, a na studiach, podczas zajęć w laboratorium sam wywoływał wyładowania elektryczne i jak widziałam jakie on ma do tego podejście i wiele mi właśnie o burzy mówił, to ja coraz mniej się bałam i można powiedzieć, że już się nie boję, choć tak jak jego mnie to nie fascynuje. Nawiązuje do tego, że pewne lęki są na sprzedawane, wpajane w dzieciństwie przez najbliższych, często niechcący, a czasami z premedytacją, właściwie nieistotne, istotne, że te nawet najmocniej wryte ta się choćby złagodzić i doprowadzić do akceptowalnego poziomu, a mój 6 letni syn zupełnie nie boi się burzy, pewnie domyślacie się dlaczego :-) Pozdrawiam Wszystkich

Odnośnik do komentarza

Wyszłam dziś ok 19-tej z pracy i czekałam na tramwaj do przyjazdu miałam ok 10 minut, czekając poczułam taki dziwny niepokój nie wiadomo dlaczego, serce zaczęło szaleć oczywiście zaraz panika ze cos się złego dzieje i padnę na tym przystanku i nikt mi nie pomorze!...... i wiecie co ? uświadomiłam sobie że robię to sobie sama, bo podświadomie zadałam pytanie *jak się czuje* bo cały dzien było super! i ta myśl wyzwoliła atak paniki... (jaką potężną moc mają myśli.. więc skoro przez nie mogłam aż tak źle się poczuć to też dzięki nim mogę czuć się lepiej a nawet wyzdrowieć..... lęk a z nim wszystkie objawy minęły nawet nie wiem kiedy jak już jechałam do domu i skupiłam uwagę na świątecznych wystawach sklepowych i muzyce płynącej z radia.... teraz jest już ok, ale strach przed takimi sytuacjami został, że jak pozwolę sobie na głupie myśli to lęk znów zrobi swoje. Pomału uczę się tych mechanizmów, jak to działa dlaczego tak się dzieje i jak z tym walczyć. Jesteśmy strasznie skomplikowani ;-)) ale poznając mechanizm powstawania lęku można szybciej nauczyć się nad nim zapanować (kontrolować myśli) co nie jest łatwe bo jest jeszcze ta cholerna podświadomość....... Jest to ciężka praca nad sobą ale myślę że *franca* jest do pokonania na zawsze, ucząc się pozytywnego myślenia... Polecam do obejrzenia w necie film *sekret* tam jest dużo o pozytywnym myśleniu i o tym jak myśli kształtują naszą rzeczywistość.... Życzę spokojnej i bezwietrznej nocy....

Odnośnik do komentarza

Mirra, a ta myśl, wywołała lekką panikę, bo racjonalna, obiektywna myśl *że cały dzień był super* była podszyta irracjonalną, subiektywną, mało uświadamianą myślą, że może jutro już tak dobrze nie będzie, że na razie nie mam się z czego cieszyć. bo tak ogólnie jest źle, a to tylko przebłysk słońca, to też normalny i powtarzalny schemat, taka nie wiara w to co dobre i takie niezapeszanie, boimy się cieszyć, że jest, bądź było dobrze, a właśnie cieszmy się z naszych osiągnięć, zapeszajmy i wizualizujmy pozytywnie przyszłe różne okoliczności. Fajnie, że to zracjonalizowałaś i przez to poznajesz mechanizmy działania i wpływu myśli na emocje, tych na objawy i na nasze zachowanie w trudnych sytuacjach. Ja się cieszę z Twojego super dnia i Ty też tak o tym myśl, bo to zostawia w głowie pozytywne wrażenie i z czasem pozytywy nakryją negatywy, a szala się przechyli :-)) Spokojnej nocy

Odnośnik do komentarza

Witam Jak Wam się żyje po wichurze a właściwie w trakcie? U nas u porządku , nic nie narozrabiało , Izabella , jak tam u Ciebie bo mieszkasz najbliżej mnie , ja na południe od Gdańska w Tczewie , chociaż do morza mamy ok. 35 km to i tak * zapach * do nas przylatuje z mewami . Nie szalej kochana z oknami , blask świeczek z choinki wszystko przysłoni. Ja myłam pod koniec pazdzernika bo mieliśmy remont i to było już mycie świąteczne nawet firanki świeże powiesiłam wtedy . Izabela , ja mam też taką nadzieje jak Jasma ,że wytrwasz w swoim postanowieniu i będziesz następną * ambasadorką* wychodzenia z nerwicy bez leków . Jasma , mój mąż też ,mnie nauczył nie bać się burzy ale aż taki odważny nie jest patrzy na nią przez odsłonięte z firany okno. Czy nasi mężowie czasami nie są z tej samej profesji czyli fizykami ? A ja juz myślałam ,że nic nie dostane na Mikołaja , wszyscy domownicy zadowoleni a ja nic nie mam i wiecie co mąż zrobił podłożył wieczorem pod poduszkę dużą ksiązkę ,na ktorej spałam a nie mam wcale wielgachnej poduszki , w ogole nie mogę zrozumieć jak ja tego nie wyczułam ale niespodzianka była wielka i się ucieszyłam z prezentu. Rolnik :-) Pozdrawiam wszystkich mikołajowo .

Odnośnik do komentarza

Ja też jestem ciekawa, jak reszta naszej ferajny noc przetrwała. widziałam w TV co tam nad Morzem się dzieje - wiaterek daje czadu ;-) U nas w Wawie, nie było i nie jest tak źle, ale w nocy o 2.30, jak zaczęło wiać, a jak mieszkam, z jednej strony, przy otwartej przestrzeni, to takie podmuchy były, że przesuwało krzesło balkonowe i tak przez pół godz. a później nieco się uspokoiło, a teraz drobny, ale gęsty śnieg pada. Ja też dostałam prezent pod poduszkę, mój Święty Mikołaj pod tym względem jest niezły, bo jak sądzę robi przegląd, stojących na widoku, moich kosmetyków, sprawdza który się kończy i kupuje mi nowy i dlatego zazwyczaj trafia bezbłędnie :-)) MARY10 mój mąż jest po elektronice, ale z fizyką miał dużo do czynienia. Miłego i spokojnego dnia.

Odnośnik do komentarza

Hej to znowu ja ;) Poszłam do lekarza pierwszego kontaktu i okazało się ze to zapalenie mięsni międzyżebrowych , oraz dostałam skierowanie do psychologa ;( Z zaburzeniami emocjonalnymi. na mięsnie biore MIG i pani doktór kazała leżec, a ja cały czas i tak rozmyślam o tym ze mam chłoniaka i wszędzie się tego doszukuje ;( masakra. Pierwszą wizytę u psychologa mam 9.01 ciekawe czy pomoże, ale szkoda ze moja Pani doktór tylko pomacała moje węzły i stwuerdzila * patrzeć czy nie rosnie* gdzie te slowa juz napawają mnie strachem. Przy czym, jak idę pod prysznic i wychodzę po *rozgrzaniu* to mnie strasznie dusi w klatce ehhh < zmartwiona i znerwicowana> Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

POLCIA to już taka nasza uroda, tj. osób lękowych, że mamy np. anginę i zwykłe objawy stanu zapalnego migdałków, ale u nas to idzie dalej i zazwyczaj dołącza się myśl i podejrzenie, że to jednak może rak przełyku, a te myśli wpływają na nasze emocje i wywołują nowe dedykowane objawy, np. ścisk mięśni gładkich krtani i wszystko pasuje jak ulał, bo objawy wpływają na nasze myśli i tak nakręca się spirala lęku. Każdy choruje na różne schorzenia, zdrowieje, przechodzi rekonwalescencje i w pełni wraca do zdrowia, a w głowie z tego wydarzenia nie zostaje ślad, a u osób lękowych nasze nastawienie psychiczne wpływa ogólnie źle na nas. U psychologa należy wypracować taki stan, aby choroba pozostawała z objawami i sposobem na nią patrzenia na poziomie tego co to konkretne schorzenie ze sobą niesie. Zapalenie mięśni międzyżebrowych, ma kilka niefajnych objawów somatycznych i może to nakręcać głupie myśli, a przez te myśli nakręcać i uaktywniać nowe objawy towarzyszące, ja nie będę Cię przekonywać, że nic więcej Ci nie jest, bo to przecież Ty sama wiesz, prawda?, bo byłaś jednak u lekarza, a nie kowala, usłyszałaś diagnozę i fakty dotyczące Twojego zdrowia i na tym zostań, czyli nie pozwalaj aby to rozlewało po całości na Twoją psychofizyczność. Zdarzenie nas spotykają i spotykać będą, często trudne, ważne aby nauczyć się myśleć o niech racjonalnie, a to wpłynie na adekwatny odbiór sytuacji i ułatwi, z czasem samoistnie dostosować reakcję do okoliczności, a to bardzo ułatwia życie na każdej płaszczyźnie funkcjonowania. Psycholog i psychoterapia jest bardzo ważna bo odkręca przez nas zakręcone spojrzenie na wiele spraw, ja tylko jak zawsze mam nadzieję, że trafisz do odpowiedniego, bo w przypadku psychoterapeutów czynnik ludzki jest bardzo istotny, może nawet czasami istotniejszy niż metoda i nurt w którym pracuje. Mam nadzieję, że podzielisz się z nami wrażeniami po pierwszej wizycie u terapeuty. Pozdrawiam Cię ciepło :-)

Odnośnik do komentarza

Hej, dzieki jasma za pocieszenie :) tyle ze ja na serio mam węzły powiększone ale w sumie miałam USG doppler pod koniec września , w prawdzie zył i tętnic ale przez pachwine też *jedzie* tą kamerką po żelu i mysle ze cos by widział ... Dzisiaj jstem na etapie * wszystko mnie swędzi ale zjem czekolade bo mikolaj i za oknem brzydko* + dobre czipsy ktorych nie jadlam od 2 miesiecy i Supernatural i moj DEAN

Odnośnik do komentarza
Gość brunetka

Witajcie, Jasma wygląda na to, że obydwie jesteśmy z W-wy, ja z Bemowa :) Na pewno już pisałaś wcześniej o tym, ale wątek jest ogromny... czy może chodziłaś w Wwie na psychoterapię? Jestem ciekawa czy mogłabys polecić dobrą terapię, bo w tym temacie działam na zasadzie *gdzie się uda*, co nie do końca jest dobre. Jeśli o mnie chodzi, chodziłam na intensywną 3-miesięczną (od kwietnia do czerwca). Tą mogę polecić, jestem zadowolona, tylko wymaga poświęcenia codziennie czasu od 9 do 13. Przeczytałam dyskusję na temat leków i moje zdanie jest takie, że każdy ma wolną wolę. Widocznie trzeba doświadczyć wszystkiego na sobie, żeby mieć swoje zdanie i wnioski na przyszłość. Bardzo cenne są rady kilku osób, które sugerują żeby jednak nie brać leków, ale myślę, że jeśli jest tutaj grupka zwolenników lekarstw, to niech idą ścieżką, jaką sami sobie wybrali. Ja sama leków nie biorę, ale staram się nie radzić nikomu na siłę, jesli wiem, że i tak ktoś zrobi po swojemu. To tak trochę jak z babciami, które pytaja czy wnuczek głodny, a jak powie *nie*, to babcia i tak daje jedzenie ;) Nie chcę, żeby mnie źle zrozumiano, po prostu lekki dystans nam nie zaszkodzi :) Co do tej wichury, to koło południa poszłam do sklepu i wiatr tak silnie wiał mi w plecy, że zaczął mnie wprawiać w bieg, a do tego śnieżyca. Z tego co widzę, to znów chyba się zbierają ciężkie chmury i będzie zaraz sypać. Jak się dzisiaj czujecie? Odwiedził Was Mikołaj? :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×