Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

FUTERKO25 Kochana musisz zacząć nie tylko pisać, ale też czytać co różne osoby piszą, te wszystkie informacje, są też kierowane do Ciebie, o zmianie podejścia, myślenie itp. samo nic się nie dzieje, trzeba wprowadzić jakąś zmianę, ale w pozytywnym kierunku. Musisz zadać sobie pytanie czy chcesz żyć z dnia na dzień, zastanawiając się jaki kolejny objaw Ci się pojawi i jak sobie z tym wszystkim poradzić, czy podjąć próbę zawalczenia o siebie.

Odnośnik do komentarza
Gość czy dam rade

Chcę się podzielić dzisiaj pewną refleksją która mnie naszła :) Byłam dzisiaj u swojego psychiatry - kontrolna wizyta w ramach NFZ raz na trzy miesiące. Oczywiście napięta wewnętrznie cała ale bez uczucia umierania tylko taki wewnętrzny stresik :) Strasznie nie lubię tam chodzić bo tam zawsze się czeka i nie dlatego że jest tyle pacjentów tylko ten lekarz kreci się, chodzi do toalety, po korytarzu co mnie denerwuje a czasem już się z tego śmieję że on już chyba też ma nerwicę :) Ponieważ były straszne korki to się spóźniłam (oczywiście zadzwoniłam że się spóźnię) i akurat weszłam idealnie jak on już był po tych wszystkich swoich czynnościach :) Przebieg rozmowy: jak samopoczucie - więc ja tutaj o tym co mi się dzieje a on do mnie jakieś nazwy chorób które wywołują takie objawy. Ale mówi że tego nie mam. Normalnie zdenerwowałam się. Jak psychiatra może pacjenta straszyć że ma jakąś chorobę. Nawet nie znałam nazw takich chorób ale oczywiście zasiał we mnie nutkę że to jakaś choroba, nazwy nie pamiętam i bardzo dobrze. Później już recepta i następne spotkanie za 3 miesiące. Czy ja za dużo wymagam od lekarza żeby mnie chociaż nie straszył chorobami :)

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkim Wczoraj trochę pisałam o lęku i jak lepiej wroga poznać, dzisiaj pokontynuuję sobie temat, może moje słowa komuś do czegoś się przydadzą. Pisałam wczoraj, nawiązując do słów Ignaca, że oczywiście najlepiej nie pozwalać myślą płynąć swobodnie, czyli znajdować dla nich dobre zajecie, ale jeśli już myśli lękowe się pojawią to próbować je łapać i niwelować w zarodku i tym samym uciąć drogę do dalszego rozkręcania się, co oczywiście wymaga pewnej czujności, ale do czego doprowadza brak czujności i kontroli myśli negatywnych to my już chyba wiemy. A teraz chciałaby napisać o takim odczuwanym przez nas napięciu, takim podminowaniu właściwie nie wiadomo dlaczego, oczywiście można to przeczekać, odwrócić jakoś uwagę, zająć się czymś, można też spróbować dotrzeć do wyzwalacza takiego stanu, do gdzieś tam w głowie siedzącej myśli, skojarzeniu, może czyiś słowach, które utkwiły w podświadomości i stamtąd sieją, dotarcie do takiej myśli i racjonalne rozprawienie się z nią często powoduje, że napięcie spada, mi np. jak czułam właśnie napięcie takie ogólne, bez konkretnego ukierunkowania, odnajdywałam w głowie wyzwalacza i czasami to było coś błahego, co mi w głowie siedziało, jakaś niezałatwiona sprawa np. miałam do wykonania tel. w sprawie reklamacji butów, ale nie miałam ochoty tego robić, odwlekałam i choć nie powodowało to u mnie lęku to jak się okazywało, dotarcie do tej niezałatwionej sprawy, samo w sobie powodowało, że napięcie spadało, myślałam sobie, aaaa to ta reklamacja mi tak w głowie siedzi, ale to przecież nic takiego, nie ma co się napinać. Tak właśnie bywa, że u osób lękowych zwykłe sprawy i zadanie przybierają niezwykłe rozmiary, a w pewien sposób zaburzona percepcja wywołuje reakcje nie adekwatne do zaistniałej sytuacji. Często piszecie, że czasami jak coś dobrze pójdzie, odniesiemy jakiś mały własny sukces w walce z nerwicą, to później przychodzi krach, cofamy się do tyłu i to nas demotywuje i mocna wkurza, było dobrze i znowu jest źle, dlaczego? A no właśnie, często dlatego, że to cieszenie się i radość z małych kroczków podszyte jest niepewnością i takim treściami: może nie ma co się cieszyć na zapas, może tylko tym razem tak dobrze poszło, ale następnym tak już nie będzie, pojawiają się różne *ale*. W socjotechnice istnieje taka zasada, że *ale* zastosowane w zdaniu powoduje kasowanie treści przed *ale* a pozostawienie w głowie jedynie to co po *ale*, przykład: było fajnie i spokojnie, ale następnym razem może być źle, czyli w naszych myślach zostaje komunikat: następnym razem będzie źle, a przecież nam tak łatwo czepiać się i rozwijać negatywne myśli, czyli co z tego, że było dobrze jak i tak będzie źle, nic dziwnego, że robimy krok do tyłu. Czyli, w myśl za tym co pisał Ignac, najpierw trzeba załatwić w sobie sposób podejścia i nauczyć się cieszyć z drobnych osiągnięć nie podszytych wątpliwościami, czyli nie podcinać sobie skrzydeł, a późnej może takie podcinanie skrzydeł przez najbliższych nie będzie już tak na nas mocno odczuwane i nie będzie tak destruktywnie wpływać. Wiem, że ciężko teraz cofnąć się pamięcią do tego co było w myślach i jakie tam treści poza radością się pojawiały, ale może przy następnym razie warto spróbować i zablokować wszelkie *ale* bo było dobrze, fajnie mi wyszło i to jest wersja jedynie słuszna, koniec kropka. To takie moje pomysły, moja fantazja, ale mi to bardzo pomogło. CZYDAMRADĘ bardzo mnie rozbawił Twój wewnętrzny dialog z nerwicą na kijkach, to pokazuje, że masz do siebie i swojego stanu dużo dystansu, a to często bardzo pomaga :-)) Trzymam kciuki za dzisiejsze spotkanie Pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza
Gość czy dam rade

Jasma - jakie dzisiejsze spotkanie? Chyba ja o czymś nie pamiętam. W kwestii radzenia sobie z krytyką innych i umniejszaniu naszych sukcesów. Wczoraj dały dzień coś robiłam pod kątem sprzątania w domu i byłam z siebie dumna że tyle zrobiłam. Później siedzę z mamą i gadamy. Pytam się jej widzisz ile dzisiaj zrobiłam i to i to i tamto. Ona super, cieszę się że tyle zrobiłaś ale zobacz jaki tym masz kurz na meblach jakby ktoś przyszedł i to zobaczył to wstyd. Normalnie zaczęłam się śmiać:) Mówię to mój kurz nie uważam żeby był jakiś dramatyczny, generalnie to ja go nawet dobrze nie widzę, do tego nie ma co się martwić bo nikt u nas nie wchodzi na górę a do mnie to i tak nikt nie przychodzi :) Nic się nie zirytowałam tylko uzmysłowiłam że moja mama taka jest że musi człowiekowi wytknąć i umniejszyć to co mu się udało. I ten typ tak ma i ja już chyba mam to gdzieś. Później sobie rozmawiałyśmy o sprzątaniu i o naszym podejściu do tego. Ja w kontekście że ona zawsze zauważy ryskę na umytym oknie i powie że coś źle zrobiłam. Zawsze mi mówi że mnie nie nauczyła roboty i że robię na odwal. W kwestii sprzątania oczywiście.Dobrym przykładem jest że jak wieszam pranie to zawsze mi powie że za słabo wytrzepałam i że słabo powiesiłam i że później się źle prasuje. Mówię jej że ja nie mam z tym problemu jak powiesiłam a do tego i tak ja w tym domu prasuję. I jak jej się nie podoba to może to wieszać jak chce i prasować. Tak sobie rozmawiałyśmy i zdałam sobie sprawę że to podejście do sprzątania to nie jest mój problem tylko jej. Jeśli nie odpowiada jej jak ja robię to może robić sama. Ja tam się cieszę że zrobiłam a że jej się nie podoba to już nie mój problem, bo i tak nigdy tego przysłowiowego prania nie powieszę tak jak ona :) Dobrym jeszcze przykładem podejścia mojej mamy jest jak byliśmy dużo młodsi i odkurzaliśmy w domu. Miałam z rodzeństwem taką strategię że aby było dobrze to należy długo odkurzać wtedy mama się nie czepia że źle odkurzaliśmy. I co robiliśmy odkurzyliśmy raz dwa i siedzieliśmy z włączonym odkurzaczem i sobie gadaliśmy. Po pół godzinie można było już wyłączyć odkurzacz i mama była zadowolona że super odkurzone. A my się z niej w duchu śmieliśmy :) Jaki z tego wniosek że przez podejście mamy do sprzątania czyli długo znaczy dobrze musiała więcej za prąd zapłacić :)

Odnośnik do komentarza

Czydamrade a bo mi się chyba pomerdało, Ty masz psychologa w czwartek, tak?, a nie dzisiaj Ale z was to niezłe małe gagatki były ;-)) Podoba mi się takie odczarowywanie pewnych spraw z przeszłości i teraźniejsze podejście do sprzątania, a raczej odpowiedzenie na sobie na pytanie kto i z czym tak naprawdę ma problem, a kto i z czym czuje się dobrze i innym nic do tego :-)))

Odnośnik do komentarza

No to teraz ja sobie popiszę, czyli refleksji ciąg dalszy :)) Małe kroczki, niewiara bliskich, zwątpienie. No cóż przede wszystkim musimy przyzwyczaić się i zaakceptować fakt, że walka z nerwicą jest jak nauka tańca. Kroczek w prawo, kroczek w lewo, kroczek w tył i kroczek w przód. Dokładnie tak to wygląda i nie ma na to rady. Jeżeli zaakceptujemy ten fakt to momenty regresu czy chwilowe niepowodzenia nie będą nas aż tak frustrowały, ale motywowały do kolejnych prób. Są gorsze dni, nie tylko dla nerwicowców, dla każdego - wtedy nie wszystko się udaje i idzie tak łatwo jak kiedy indziej. Gorsza pogoda. gorsze samopoczucie, katar, zmęczenie - mamy do tego prawo i nie jest to nic niezwykłego. Tak samo jak mamy prawo popełniać błędy i być zdenerwowani. Jesteśmy tylko ludźmi a nie jakimiś pieprzonymi superrobotami. Oczywiście mamy do tego prawo co nie znaczy że każde zaniechanie możemy tak tłumaczyć i w efekcie nie robić nic. Tak jak zwykle - uczciwość przed samym sobą. Na dłuższą metę z nerwicą będzie jak ze złym typem z trilera - powolutku ja pokonujemy, ale ona ciągle wystawia łeb. Jak już jesteśmy pewni że zatłukliśmy francę, to ona nas jeszcze za nóżkę złapie i wystawi z trawy swoja wredną mordę. Ale jest coraz słabsza i te ostatnie kłapnięcia paszczą staja się bardziej śmieszne niż straszne. Aż w końcu znika z powierzchni na zawsze i tylko czasem przypomni się w jakimś koszmarnym śnie - niegroźna. Także nie ma co się przejmować i za każdym razem informować innych oraz samemu się przerażać: znów wylazła franca (serce mi waliło, w głowie się kręciło itp.) tylko walić ją obcasem jak robala, systematycznie i za każdym razem - ze znudzoną miną: znów wylazłaś? Myślisz że Cię nie poznałam/łem? Tak to znów ty ze swoimi starymi, znanymi sztuczkami... I w łeb ja czym popadnie!!! Ze świadomością że póki nie dostanie odpowiednią ilość razy to będzie wyłazić i nie ma co wpadać w panikę - ten typ tak ma i już. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Rolnik1973 całkiem fajna stronka, przeczytałem także inne zakładki i dają tam całkiem niezły zasób wiedzy zebrany w jednym miejscu. Ja na nią nigdy nie trafiłem i podobną wiedzę gromadziłem z różnych źródeł. Czasami piszą jak dla mnie trochę za ogólnie, bo ja oprócz wiedzy co, lubię wiedzieć jak i dla czego, ale to już takie moje zboczenie. Naprawdę fajna strona, szkoda tylko że nikt się pod nią nie podpisał jako autor. Sadzę że powstała w celu zbierania reklam, nie mniej daje wiedzę i nie wciska żadnych *genialnych* sposobów za grube pieniądze - super.

Odnośnik do komentarza

MARY10, ależ ja nie mam nic przeciwko temu - jeżeli nie wciskają ludziom kitu, jak to ma niestety miejsce na niektórych stronach, które wrzucają troszkę wiedzy na temat nerwicy a jak przejdziesz do zakładek np. o leczeniu to natykasz się na informację że jedyna skuteczna metodą są proponowane przez nich mieszanki ziołowe za kupę kasy, albo biorezonans albo jeszcze inne *genialne* sposoby. Natomiast jeżeli chodzi o bardziej dogłębna wiedze to bardziej chodziło mi nie o porady pod konkretne osoby, tylko opisywanie np. mechanizmów. Jeżeli np. piszą: *towarzyszyć może jej zamazane widzenie przedmiotów i nadwrażliwość na bodźce słuchowe.* to dla mnie aż się prosi żeby napisali że w sytuacjach lękowych wydzielana jest w dużych ilościach adrenalina, która powoduje takie efekty, a są one niczym innym tylko atawistyczną pozostałością. kiedy to lęk miał być reakcją ratującą przed niebezpieczeństwem i dla tego wyczulony słuch jak najbardziej był pożądany żeby wyłapać skąd nadchodzi zagrożenie a rozmazany wzrok był efektem poszerzenia pola widzenia, co zapewniało *kontrolę* większego obszaru kosztem szczegółów, które w takiej sytuacji nie są istotne. Jak to kiedyś napisałem, ważne było zobaczyć w porę tygryska a nie widzieć ile ma wąsików. I tylko tyle. Stronka jest na prawdę moim zdaniem bardzo pomocna, szczególnie dla osób które dopiero co zetknęły się z problemem i szukają wiedzy na ten temat - tu mają ja zebraną do kupy w jednym miejscu bez konieczności przeglądania innych stron. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Witam Faktycznie całkiem fajna ta stronka podrzucona przez Rolnika, choć faktycznie traktuje sprawy dość ogólnie, ale to chyba jednak dobrze, bo gdyby w swoich treściach wnikała głębiej, zaczęło by się pojawiać dużo specjalistycznych określeń i nazw, a u osób *lękowych* mogło by to wywołać poczucie skomplikowanej sytuacji, tym samym stając się trudnych i niezrozumiałym schorzeniem, a to jak wiadomo budzi kolejne lęki i często demotywuje do działań.

Odnośnik do komentarza

Ja wczoraj otrzymalam przykra wiadomosc zmarla bliska mi osoba i nie radze saobie kompletnie z emocjami,tak dziwnie sie czuje ze nawet nie potrafie tego opisac,boje sie ze cos mi sie stanie trzese sie zle widze czuje zlosc ze nie umiem sobie portadzic z emocjami,ale tez niechce dzwonic po siostre bo niechcxe zeby mnie widziala w takim stanie,zaraz rano pojade do psychiatry bo ja tak nigdy niemialam i powiem wam szczerze ze boje sie takiego stanu,chyba ze poprostu ze zmeczenia tak mam bo spalam tylko 3 godziny,niewiem jak dam rade na pogrzebie

Odnośnik do komentarza

FUTERKO25 to zawsze nas dotyka jak kogoś tracimy, przykro mi i współczuję Ci. Twoje samopoczucie dzisiejsze może być wypadkową pewnych spraw dziejących się w Twoim życiu, czyli ogólny poziom lęku, szereg objawów nerwicowych, smutek, zmęczenie i przygnębienie po stracie bliskiej osoby i pewnie jeszcze kilka innych. Idź jutro do psychiatry, to pewnie dobry pomysł, ale spytaj go o wsparcie psychoterapeutyczne indywidualne lub grupowe, poproś aby w tym zakresie Ci pomógł, tylko bądź z nim szczera i powiedź jak sprawy się mają, mam nadzieję, że to mądry człowiek i może nie każdy psychiatra przypisuje tyko leki, ale może też pomóc, na to liczę i trzymam mocno kciuki.

Odnośnik do komentarza

FUTERKO25 być może moja rada będzie bardzo banalna, ale miałem taki okres kiedy bardzo mało spałem, ponieważ traktowałem jako metodę na złe myśli - w dzień lekko nieprzytomny, jak wpadałem do łóżka to natychmiast zasypiałem ze zmęczenia i nie było czasu na niedobre myśli. Piszę o tym, bo dzięki temu wiem jak brak snu negatywnie działa na nasza kondycję psychiczną. Myślę że powinnaś się wyspać i od razu inaczej spojrzysz na to wszystko. Myślę że nawet możesz sobie pomóc jakimiś tabletkami ziołowymi, żeby nie przewracać się z boku na bok, tylko zasnąć możliwie szybko. Potem zmęczenie i niedospanie zrobi swoje. Do psychiatry idź, tak jak napisała JASMA, ale nie licz na to że ta wizyta natychmiast coś zmieni. Nie mniej sama wizyta i skonsultowanie Twojego stanu z fachowcem pomoże Tobie samej uporządkować myśli i bardziej nad nimi zapanować a także poczujesz bezpośrednie wsparcie, co także pomaga opanować najgorsze niepokoje. To są bardzo trudne chwile i nie dziw się że mocno reagujesz. Nawet gdybyś nie miała nerwicy takie momenty walą człowieka mocno po głowie i masz prawo czuć się kiepsko niezależnie od nerwicy. Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza

Hej wszystkim IGNAC - bardzo dziękuję Ci za komentarze, niezwykle mądre jest to co piszesz i jakoś lepiej mi na duszy , kiedy Cię czytam FUTERKO - nie poddawaj się, wiem jakie to trudne przez co przechodzisz, bo moja nerwica pierwszy raz wystawiła łeb kilka miesięcy po śmierci babci, a była to moja ukochana babcia. A teraz chciałabym Wam opowiedzieć o moim dzisiejszym doświadczeniu. Krótkie wprowadzenie - od 23 lat cierpię na migreny, które na różne sposoby zatruwają mi życie, ale przede wszystkim przewlekły ból staje się czasami nie do wytrzymania. Próbowałam już niemal wszystkiego, ale po ostatnich niezwykle częstych bólach postanowiłam jeszcze raz udać się na akupunkturę i to do człowieka (lekarza zresztą), który uchodzi w mojej okolicy za guru. Zjeżdżają do niego ludzie z całej Polski. Po jednej wizycie trudno cokolwiek powiedzieć, ale chciałam Wam napisać co usłyszałam od Pana doktora. Opisałam mu moje dolegliwości (migrenę), ale drążył dalej - opowiedziałam więc o bólach stawów, alergii i nerwicy. W odpowiedzi usłyszałam, że w medycynie chińskiej wszystkie te dolegliwości łączą się z dysfunkcją jednego organu - wątroby. Wątroba przez Chińczyków postrzegana jest jako siedlisko emocji, a nieprawidłowe wydzielanie przez nią żółci jest przyczyną migren, bólów stawów, alergii, problemów ze wzrokiem, zawrotów głowy i nerwicy oraz depresji. Co ciekawe - pracując z emocjami (czyli to o czym tu piszemy) można poprawić funkcjonowanie wątroby, ale równocześnie wpływając na wątrobę (dieta, akupunktura) niweluje się powyższe objawy (także nerwicę). Dla sceptyków to pewnie będą brednie, ale do mnie to trafiło. Wreszcie ktoś zebrał w całość to, z czym chodziłam po 6 różnych lekarzach, którzy nie potrafili mi pomóc. czy ktokolwiek z Was sprawdzał jak jedzenie wpływa na nasielnei Waszej nerwicy?

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich Ja się na akupresurze nie znam i nigdy nie korzystałam, choć zdarzało mi się słyszeć wiele dobrego, szczególnie po pierwszych razach, ale osobiście nie znam nikogo, kto korzystałby z takich usług długoterminowo i nie wiem jakie się rezultaty i opinie. Natomiast, to że nerwy, lęki i stres wywołują bóle napięciowe głowy oraz migreny, w której przypadku *teoria powstawania opiera się na zakłóceniu współpracy między naczyniami krwionośnymi mózgu, a systemem nerwowym...* to wymyślono już dawno, a ostatnio pojawiały się teorie, że jednym z czynników aktywizujących bóle migrenowe, a wynikających właśnie z układu nerwowego jest zburzona gospodarka wydzielania serotoniny (hormonu szczęścia). Co do diety to się zgadzam, choć od drugiej strony :-)) tzn. nasza dieta ma wpływ na nasze samopoczucie, szczególnie nerwicowców i osób depresyjnych, czyli bogata w pewne składniki ma wspomagający i bardzo dobry, uzupełniający wpływ i jest niezbędna, a te składniki to: tryptofan, magnez, potas, B6, B12, kwas foliowy, omega 3 i 6, polifenole, zawierają niniejsze składniki (oczywiście nie wszystkie na raz, zazwyczaj od jednego do trzech, ale nie chce mi się ich grupować) banany, brokuły, orzechy, migdały, daktyle, pełne zboże, mleko i jego przetwory, szpinak, rośliny strączkowe, gorzka czekolada lub kakao, miód, borówki, sok wiśniowy, awokado, chude mięso, tłuste morskie ryby i nawet jeśli tych pokarmów nie lubimy, to szczególnie jesienną porą powinniśmy jej jeść, najlepiej jak najmniej przetworzone i *ulepszone* dodatkami. Tak więc można zaryzykować stwierdzenie, że jedzenie ma wpływ na nasze samopoczucie psychofizyczne :-)) ciekawa jestem co pan chińczyk ciekawego powiedział na ten temat, mam nadzieję, że się Doroto z nami podzielisz, zawsze fajnie jest dowiadywać się nowych rzeczy i innego spojrzenia na walkę z franca W walce z nerwicą ważny też jest odpoczynek, relax, sen, aktywność fizyczna, świeże powietrze, śmiech. Ja myślę, że raczej pracujemy nad myślami, które bezpośrednio wpływają na emocje właśnie :-)) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×