Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Jasma Od 10 września nie biorę nic. Jestem pod opieką neurologa, ale w związku z nowymi objawami (afazją i zanikiem pola widzenia). Lek kazał odstawić właśnie neurolog twierdząc, że to on mógł doprowadzić do problemów z krążeniem mózgowym. Jasne, że w apteczce mam hydroksyzynę i nawet Afobam, ale od 10 września jestem całkiem czysta :) Nie jest lekko. Jest dokładnie tak jak pisałaś i Ty i przede wszystkim Ignac - odstawienie leku powoduje, że objawy wracają ze zdwojoną siłą. Nie pomaga mi też lęk, że mogłam jednak przejść mikroudar (że to nie była nerwica), i że czeka mnie prawdziwy udar (to naprawdę mnie nakręca). Ale równocześnie mam świadomość, że nie mam czyników ryzyka - badania w normie, a i wiek w żaden sposób nie predysponuje... A co do Sulpirydu - wtedy naprawdę uratował mi życie, ale teraz wiem, że zmarnowałam te dwa lata względnie dobrego samopoczucia. Miałam nadzieję, że jakoś to będzie... Jak widać - nie jest.

Odnośnik do komentarza

Czy Dam Radę - bardzo dziękuję Ci za wpis. Rozumiem, że to wszystko nic nie da, że tylko praca ze sobą daje nadzieję na wyjście z tego paskudztwa. Choć pokładałam jeszcze nadzieję w hipnozie i właśnie jodze :) Co do nagrań relaksacyjnych - też mam pewne doświadczenia. U mnie sugestie o uspokojeniu, wyciszeniu i rozluźnieniu - tylko potęgowały wszystkie negatywne odczucia. Jak się wyciszyłam to bardziej czułam szybkie bicie serca i przede wszystkim zawroty głowy. No i lęk oczywiście. Jeszcze raz dzięki za Twój wpis - bo obawiałam się, że tylko ja łapię takie schizy i szukam nie wiadomo czego.

Odnośnik do komentarza
Gość czy dam rade

Nie chciałabym żeby ktoś odebrał że np: techniki relaksacyjne, masaże relaksacyjne nic nie dają. Oczywiście że w jakimś tam stopniu są w stanie nas odprężyć ale myślę nerwicy nam nie zabiorą :) A my chyba właśnie na to liczymy :)

Odnośnik do komentarza
Gość czy dam rade

Jeszcze w kwestii terapii - mi na początku choroby strasznie to pomogło. Zobaczyłam że nie jestem sama, że inni mają te same objawy - o dziwo nie ja tylko umieram ;) Zaskoczyło mnie że ktoś inny myśli dokładnie to samo co ja :) Terapia pozwoliła mi zrozumieć skąd mi się wzięła nerwica, jak błędnie odbieram swoją osobę, jak nie wierzę w siebie. Zrozumiałam że jestem wrażliwą kobietą a chcę być twarda babą:) I jeszcze pewnie wiele innych rzeczy mi uzmysłowiła. Jednak nigdy nikt mi nie powiedział że to wszystko bierze się z mojego myślenia i że można nad tym zapanować:)

Odnośnik do komentarza

Dorota12 ja przepraszam, za to co napiszę, ale może powinnaś rozważyć wizytę u psychiatry, może jakiegoś poleconego przez Twojego neurologa, ale takiego z którym on współpracuje, ale nie po leki, tylko konsultację w zakresie właściwego wyjścia z branych przez Ciebie leków, mądrzy psychiatrzy nie tylko przypisują leki, ale tez pomagają właściwie pozbyć się ich, oni też znają najlepiej objawy odstawienne wczesne i późne. Wielu z nas przeszło przez wizytę u psychiatry, czasami było to jak kulą w płot, innym może pomogło. Oczywiście to Twoja decyzja, ja ją tylko poddaję pod rozwagę.

Odnośnik do komentarza

CzyDamRadę To co piszesz powoduje, że czuję się nieco przerażona. Bo z jednej strony - jesteś już bardzo daleko, mnóstwo zrozumiałaś, odkryłaś, a z drugiej strony objawy ciągle są. Czy to oznacza, że z nerwicy jednak nie da się wyjść? Jasma Absolutnie masz rację i ja nie mam w sobie oporu przed pójściem do psychiatry, nie uważam, żeby to uwłaczało człowiekowi, czy w jakikolwiek sposób go dyskredytowało. Nawet umówiłam już termin wizyty - niestety dopiero na 14 stycznia (długo prowadziłam wywiad i tylko jeden lekarz w mojej okolicy otrzymał pozytywne opinie, a w związku z tym kolejka do niego straszna). Jednak nie wiążę z tą wizytą większych nadziei, bo nie chcę już wracać do leków - po prostu się ich boję, a sama rozmowa nie rozwiąże problemu. Wbrew wszystkiemu - już od dawna czuję, że odpowiedź jest wyłącznie we mnie. Nie wiem tylko jak do niej dotrzeć. Pewnie jak każda z nas tutaj nie miałam łatwego życia, a nadwrażliwość i poczucie braku miłości nie ułatwiła przejścia przez życiowe zakręty. W moim domu nie wolno było okazywać uczuć, nigdy nie usłyszałam od nikogo bliskiego, że mnie kocha (na szczęście teraz mąż mówi mi o tym bardzo często). Rozumiem, że tak była wychowana moja babcia, mama i tak wychowywały mnie. Ale równocześnie nie nauczyły mnie wyrażania uczuć, więc przez wszystkie lata tłamsiłam - głownie złość, gniew, bezsilność i właśnie lęk - a właściwie wtedy jeszcze strach. Teraz mam wrażenie, że wszystkie te emocje z moich 37 lat życia żądają by je uwolnić. A ja nie wiem jak to zrobić i nikogo nie skrzywdzić

Odnośnik do komentarza
Gość czy dam rade

Dorotat - nie martw się, nie chciałam pozbawiać Cię nadziei, przepraszam. Mówię na swoim przykładzie z nerwicy da się wyjść. Ja z niej wyszłam na kilka lat. Nie miałam żadnych objawów, żyłam normalnie. Mimo tego zapomniałam o wielu rzeczach jak dbanie o swoje zdrowie psychiczne. Do tego wróciłam do dawnych nawyków myśleniowych: nadal myślę negatywnie, widzę wszystko w kategoriach białe czarne, przewiduję przyszłość w barwach katastrof, nie wierzę w siebie, tłumię dużo emocji w sobie, nie wyraziłam złości na wiele przykrych sytuacji w życiu, nie akceptuję tego że jestem wrażliwa, pozwalam sobie wchodzić na głowę, robię wiele rzeczy które nie są w zgodzie ze mną i jeszcze by tu wiele wymieniać. W ten sposób drugi raz zapracowałam sobie na nerwicę, ale wierzę że z niej się wychodzi :)

Odnośnik do komentarza

Dzięki CzyDamRade. Wniosek z Twojej historii (jeśli wyciągnęłam zły - od razu mnie wyprostuj), a w każdym razie z tego co napisałaś, jest taki, że konieczne są zmiany fundamentalne i to już na zawsze. Ja to czuję, ale budzi się we mnie strach, że jeśli mi się uda to stanę się kimś innym, a może ten ktoś przestanie podobać się mojemu mężowi, może tych zmian nie zaakceptuje reszta rodziny, znajomi... I zmieniona ale zostanę sama... Kiedy czasami potrafię obiektywnie spojrzeć na to co myślę, a ostatnio staram się tak patrzeć - to widzę, że takie myśli podsuwa mi własnie nerwoca, że to ten typ myślenia, który zaprowadził mnie w miejsce w którym jestem - czyli (za przeproszeniem) - w czarną dupę... Mam rację ?

Odnośnik do komentarza

Dorota12, jeszcze raz napiszę, że nie chodzi mi o to, żebyś poszła po leki, wręcz przeciwnie, żebyś mogła z nich właściwie wyjść, bo wydaje mi się, że część Twoich objawów wynika z nagłej reakcji organizmu na odstawienie leków i możesz sobie pomóc, myślę, że organizm musi odzyskać równowagę, a dopóki to się nie stanie, mogą różne rzeczy z nim się dziać. Jeśli znalazłaś właściwego psychiatrę, to nie czekaj na wizytę w przychodni, idź do niego prywatnie (wysupłaj odpowiednią kwotę, bo może warto) Docelowo oczywiście, z czym się powtarzam, potrzebna jest Ci właściwa opieka psychoterapeuty, który jak trzeba to zaleca lub kieruje do psychiatry z którym współpracuje i taka opcja jest najbezpieczniejsza, są takie ośrodki gdzie razem pracują psychoterapeuci i psychiatrzy i w zaawansowanej nerwicy lekowej takie podejście kompleksowej jest najbardziej stosowne.

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny W leczeniu nerwicy najbardziej brakuje mi algorytmu. Bo kiedy dolega coś np. sercu - to wiadomo - najpierw ekg, potem echo, próby wysiłkowe, badania krwi i albo określone leki, albo zabieg operacyjny. Wiadomo, że jak A to B - generalnie można rozrysować pewien algorytm (procedury - jak nazywają to na oddziałach). A nerwica? Powiedzmy, że jestem gotowa zrobić z tym porządek - mam dość czasu i determinacji. I co dalej? Jaki algorytm? Co powinnam zrobić jako pierwsze? A co później?

Odnośnik do komentarza

Jasma Wiem, że chcesz doradzić mi jak najlepiej. I właściwie zgadzam się z Tobą - z pewnością część objawów jest związana z odstawieniem leków, bo odstawianie było krótkie (tylko tydzień). Z pewnością można też trafić na świetnego psychiatrę i doskonałego psychologa. Psychiatra, którego mi polecono nie przyjmuje prywatnie niestety i chyba nie uda mi się przyspieszyć wizyty, choć prosiłam, by wpisano mnie na listę oczekujących, gdyby ktoś zrezygnował wcześniej z wizyty. Ale nie liczę na cuda. O ironio moja koleżanka z liceum jest właśnie psychiatrą i to jeden z powodów, dla których nie bardzo wieżę, że lekarze mogą tu pomóc. Spotykamy się czasami prywatnie i szczerze mówiąc przeraża mnie jak ona postrzega swoich pacjentów i do nich podchodzi. Wiem, jedna jaskółka... Tak czy inaczej znalazłam terapeutę behawioralnego i umówiłam się na 19 listopada na wizytę. Napiszę Wam co z tego wyszło. Jasma a Ty korzystałaś z pomocy psychologa? Czy to pomogło? Czytając różne forma niewiele znalazłm wpisów pozytywnie odnoszących się do efektów psychoterapii, ale może Ci którym pomogło przestają pisać na takich forach?

Odnośnik do komentarza
Gość czy dam rade

Dorotat - wnioski wyciągasz super. Zmiany potrzebne są w naszym myśleniu i to takie zmiany raz na zawsze Nie staniesz się kimś innym tylko spokojnym człowiekiem nie żyjącym w lęku. Nerwica nie zmienia naszej osobowości  Z mężem poleciałaś już za daleko jak to wiadomo w naszym czarnowidztwie  A może będzie Cię kochał bardziej ??? W kwestii algorytmu  Jasma czy tylko konkretne babki mają nerwicę ;) Ten algorytm to pójście na terapię do dobrego psychologa i zmiana myślenia  Taki prosty ten algorytm a jak trudny do zrealizowania 

Odnośnik do komentarza

Dorota12 w walce z nerwicą lękową idyllicznie by było zacząć i skończyć na psychoterapii, ale są różne odcienie i tym samym różne podejście i każdy jest inny. Ty sama, czytając to co piszemy w zestawieniu z tym co Ty o tym sadzisz, gdzie w tym wszystkim znajdujesz siebie, musisz podjąć własne decyzje, a nasze słowa traktować z dystansem, bo my widzimy, a nawet jedynie czytamy wycinek, tego co w Tobie tkwi, a poza tym możemy się mylić.

Odnośnik do komentarza

Dorota12 ja swoją historię, po raz enty i raczej ostatni opisałam na stronie 2564 - to całkiem blisko, także jeśli jest ktoś, choć to wątpliwe, kto jest ciekaw i tego nie czytał to odsyłam.... hi hih h hii - to jednak śmieszne jest, oczywiście nie Twoje problemy, raczej o sobie, sobie pomyślałam w kontekście ostatniego zawirowania na forum.

Odnośnik do komentarza

Dziewczyny Dzięki za dobre słowa i wsparcie. To bardzo pomaga , że człowiek nie jest sam. Ja mam mnóstwo szczęścia, że mam takiego a nie innego męża. Ma oczywiście mnóstwo wad, ale bardzo mnie kocha i akceptuje razem z moja nerwicą. Niestety tylko on jeden. Wiem, że za nerwicą ukrywają się potwory, schowane w szafie w wieku 5, 17 czy 20 lat. Pewnie w obecności dobrego psychologa jest do tej szafy łatwiej zajrzeć. A jeśli zrobić to samemu? Od czego zacząć? Jaki był Wasz pierwszy krok w stronę zdrowia?

Odnośnik do komentarza

Dzięki Jasma, wróciłam i przeczytałam. Dzięki, że chciałaś się tym podzielić z pozostałymi osobami, bo właściwie wszystko co napisałaś jest bardzo osobiste. Wasze historie prowadzą mnie do jeszcze jednego wniosku - im szybciej człowiek dostrzeże problem i próbuje coś z nim zrobić tym jest mu łatwiej. To chyba największy problem z nerwicą, a przynajmniej mój problem - że nie mogłam i nie chciałam uwierzyć w jakim stopniu psychika może wpływać na ciało. Ale z drugiej strony - czy nie macie wrażenia, że do nerwicy czy depresji trzeba mieć pewne predyspozycje, określoną osobowość? I jeszcze jedno Jasma - napisałaś, że masz wykształcenie zbliżone do psychologicznego, nie będę dopytywać jakie, ale w moim przypadku jest podobnie. Teoretycznie wiem sporo, egzaminy zdałam na 5. Tylko co z tego???

Odnośnik do komentarza

Dorota12 odpowiedz na ostatnie pytanie - I NIC ;-)) Tak wychowanie ma znaczenie i to co z *mlekiem matki wyssaliśmy*, błędy poznawcze jakie nam sprzedano (o których pisałam 100 razy), charakter, dążenia własne mają znaczenie i czasami (jak u mnie) nieszczęśliwy zbieg okoliczności jakiś nagły kryzys, podkopujący mój egzystencjalizm. Może właśnie moje wykształcenie, trochę sprawiło, że paradoksalnie, uśpiło to moją czujność, bo pewne rzeczy dzieją się innym, nie mnie, ale z drugiej strony, jak już się zaczęło na ostro, to ja bardzo szybko wiedziałam co się ze mną dzieje i już wiedziałam, że leki nic mi nie dały, psychoterapia była jedynie słuszną dla mnie opcją i dzięki wykształceniu, łatwo mi przychodziło zrozumienie pewnych spraw. Co oczywiście, nie oznacza, że tylko przy wiedzy z tego zakresu, można sobie pomóc, czasami wręcz przeciwnie, bo ja byłam bardzo dociekliwa, pytałam co i dlaczego, musiałam znać genezę czegoś powstawania, mechanizmy, znać właśnie *algorytmy* ;-)) a czasami należy zaufać, zaangażować się i do przodu.

Odnośnik do komentarza

Jasma Podziwiam Twoje podejście. Ja jestem ciągle na huśtawce. Są dni, kiedy wiem :), że na pewno dam sobie radę, że podołam, że zmienię to co powinnam, kiedy na atak lęku reaguję uśmiechem zrozumienia i ćwiczeniami oddechowymi, a są dni, kiedy wydaje mi się, że nie ma sensu walczyć, że nic nie mogę zrobić, że najlepiej byłoby położyć się i poczekać na śmierć (niestety to nie takie łatwe - choć czujemy, że umieramy to śmierć nie przychodzi :) Kilka lat po studiach przepracowałam w szkole - czyli z młodzieżą i to gimnazjalną. Miałam z nią świetny kontakt, wydaje mi się, że potrafiłam pomóc co najmniej kilku uczniom, w naprawdę trudnych sytuacjach. A sobie cholera tak często nijak nie potrafię pomóc! A przede wszystkim nigdy nie pomyślałam, że coś takiego mnie dopadnie i zrujnuje mi życie. A wiesz co martwi mnie najbardziej? Że mój syn reaguje podobnie jak ja w jego wieku. I też nie wiem co zrobić by ustrzec go przed taką przyszłością jak moja teraźniejszość.

Odnośnik do komentarza

Dorota12 wiesz co masz zrobić, musisz zmienić swoje myślenie i podejście do pewnych spraw, bo jawnie lub nie jawnie, może tak trochę przez skórę, sprzedajesz mu swój lęk, ale możesz jeszcze coś z tym zrobić, zawsze można, ale im wcześniej tym lepiej... CzyDamRadę no właśnie jakie plany na wieczór, bo ja do kina idę, ale później, póżniej zajrzę, choć i tak dzisiaj przegięłam z moją obecnością w wirtualnym świcie ;-))

Odnośnik do komentarza
Gość czy dam rade

Jakie plany :) Chyba jedynie starać się nie panikować sama w domu :) A tak poważnie to ja sama raczej nie wychodzę wiec domowe zajęcia mi pozostają. A ponieważ jestem cichą fanką Voice of Poland a mam dużo wolnego czasu wieczorami to pewnie sobie to będę oglądać i relaksować się przy muzyce :) A co do czytania. Ja tak normalnie strasznie lubię czytać. Głownie sensacje albo coś w stronę książek z lekką nutą historii. Ale jakoś ostatnimi czasy nie umiem się skupić na czytaniu. Ale nad tym też zapanujemy to kwestia czasu :) Jasma - miłego seansu w kinie :) Kiedyś pójdziemy razem :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×