Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

FUTERKO25 w sumie miałem podobne problemy - wszystkie betablokery obniżają ciśnienie, a ponieważ ja mam tendencję do niskiego ciśnienia to często po Concorze czułem się ospały i zmęczony. Z tego powodu robiłem sobie przerwy, albo brałem tylko w razie potrzeby. Też brałem najniższą dawkę i moja kardiolog trochę się dziwiła, że tak na mnie działa. Poradziła mi żeby w przypadku takich problemów dzielić na pół i brać rano i wieczorem - może spróbuj tak. Poza tym dbaj o to żeby pić, nawodnienie organizmu bardzo pomaga przy niskim ciśnieniu - minimum dzienne to 2 litry, ale przy takich problemach radził bym min. 2,5 litra. JASMA pomyślę i o spotkaniu i o pomocy. Teraz pomóc mi możne tylko łóżko :) Mam za sobą koszmarny tydzień okraszony na koniec 4 godzinnym spotkaniem dotyczącym dość nudnych analiz, więc mózg mi się już z lekka lasuje - nie gniewaj się to nie jest wykręt tylko niemoc:). A wampiry energetyczne to chyba troszkę coś innego... No dobra, dobranoc... Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Witam :-) Dzień przywitał mnie o 04.oo. Wstałam, zrobiłam sobie herbatę i po 0,5 godzinie poszłam do łózka. Chyba zasnęłam, ale czułam się źle. Pogoda z oknem deszczowa i ona tez ma wpływ na moje samopoczucie. wczoraj przez dwie godziny czułam się bardzo dobrze. U mnie takie zjazdy i leki odbywają się cyklicznie. Ja biorę ten Coaxil i jest dobrze, ale od czasu do czasu na ok. 2 tygodnie to *dobrze* zmienia się w koszmar. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Samo przychodzi i samo odchodzi. IGNAC :-) Teraz jestem, tak jak Ty miewałeś, na etapie myślenia o zmianie lekarza i na gwałt szukania pomocy. Oczywiście za każdym razem jak mam taki zjazd, to jestem przekonana, że tym razem mi już nie minie i tak źle będę czuła się na stałe. Moje obecne złe samopoczucie trwa już ok. 10 dni i chce wierzyć, że mi przejdzie. Najbardziej chciałabym być teraz w szpitalu, oczywiście nie w wariatkowie, ale chciałabym, żeby przebadano mi badania w jednym miejscu, w jednym czasie, ustalono co się ze mną dzieje, ustawiono mi leczenie i to może byłoby uspakajające. Ja chodzę do lekarza,a on, jak wszyscy inni leczy metoda prób i błędów i ja mam już dość takich prób i błędów. Chyba po tym, co piszę i jak piszę widać, że trochę się podłamuję. Jak ja nienawidzę tak beznadziejnie się czuć...!! Napiszcie mi coś optymistycznego, proszę...

Odnośnik do komentarza

FUTERKO25 tętna się nie mierzy i już - po co? Odpuść sobie bo to nie ma sensu, tylko się tym nakręcasz. Musisz się przełamywać i robić małe kroczki - nie pisz że nie możesz, bo pewnie nie próbowałaś. Spróbuj, przecież zawsze możesz wrócić. Tylko na prawdę spróbuj i wróć jak już na prawdę nie będziesz mogła wytrzymać. Podejmuj takie próby co jakiś czas, zwiększając sobie dystans/zadanie. Tylko po malutku i bez rzucania się z motyką na słońce ale również bez roztkliwiania się za sobą. Chodzi mi o to że do Włoch za daleko, a na wycieraczkę przed drzwiami za blisko :) EKOAKOWSKA nie wiem czy to optymistyczne ale chciałem Cię zapewnić że z nerwicy się wychodzi :) Tylko trzeba zacząć. Sama zaczynasz widzieć że leki nic nie dają. Po co Ci szpital? Kolejne miejsce żeby się schować? I co Ci mają badać? Nerwica nie wychodzi w żadnych badaniach krwi, w żadnych badaniach obrazowych, wymazy wychodzą negatywne, nie ma jej w moczu ani w kale!!! Z nerwica jest jak z Lotto - żeby wygrać trzeba grać. Skoro masz ten etap, to poczekam aż będziesz miała następny - zrozumiesz że sama musisz sobie pomóc. Czasami niestety jestem taki okrutny i nieczuły Pozdrawiam nerwowo P.S. Jasma, w jakich rejonach Wawy się obracasz na codzień - jak nie chcesz do wszystkich to napisz na maila, chyba że to totalna tajemnica :)

Odnośnik do komentarza

IGNAC :-) nie jesteś nieczuły :-) to co napisałeś, to jest właśnie to, co potrzebuję usłyszeć. Jest mi paskudnie i chcę wierzyć, że mi przejdzie. Ten szpital, to oczywiście ucieczka i wiem, ze do niczego nie jest mi potrzebny :-)). Byłam dzisiaj na długim spacerze i nic się nie stało :-) Posprzątałam mieszkanie i teraz wieczorem, jak jestem sama, to chciałabym, żeby było już jutro. Już się zbieram. nie będę się nakręcać, że nie wyśpię się. Jeżeli Tobie się udało i YASMA jest w dobrej formie, to i ja na pewno sobie poradzę. Wiem to na pewno! Pozdrawiam :-)

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich ponownie :) Czytam sobie wasze posty i jeśli chodzi o mierzenie pulsu,zgadzam się z IGNAC ze lepiej nie mierzyć.Sama kiedyś dosłownie zgłupiałam, chodziłam po mieszkaniu z pulsometrem miałam ok 70,zeszłam z 4p, na dół podskoczyło mi do 115 co mnie zaskoczyło bo nie wchodziłam a zchodziłam,a biegając skacze w granicach 180. Miałam taki dzień,ze biegając w ciągu trzech km miałam 4 telefony,( a korzystam z aplikacji w telefonie,wiec mam go zawsze ze sobą) wiec ostatecznie puls podskoczył mi do 205 i wówczas po prostu kawałek przeszłam wyrównując oddech i było ok. Biegam od dwóch lat dosyć sporo i nigdy wcześniej nie mierzyłam pulsu,wiec teraz po zakupie pulsometru aby się nie nakręcać sporadycznie go zakładam. Każdy zna swój organizm i jak zaczyna serducho za szybko uderzać to wystraczy zwolnić tempo życia chociaż na chwilę. Mam też do Was takie pytanie, otóż łapie się na tym,że mam lęki,nie sa to jakies straszne, z którymi nie daje rady ale uprzykrzające i męczące. Dotyczą głownie stanu zdrowia oczywiście, np.kiedy zostanę sama i zaczyna mi się bez powodu kręcić w głowie,czy dziwnie się poczuję, tak jakos obco,to od razu pojawia się pytanie -a co,jeśli mi się cos stanie? czy zdążę na pogotowie? ..nie sa to jak wspomniałam wielkie lęki bo staram się zając od razu czymś innym i jak tylko o nich zapomnę to jest ok,jednak się pojawiają. Czy ktoś z Was ma lub miał coś podobnego? jak sobie z takimi lękami-nie lękami poradzić? co zrobić aby nie pojawiały się w głowie pytania - czy zdążą mnie uratować? - czy będzie tak przez kolejne 10 lat? - czy dam sobie rade z tym uczuciem za jakiś czas,minie czy się pogłębi? Proszę o rady z których chętnie skorzystam :) Pozdrawiam wszystkiech

Odnośnik do komentarza

Witam CZY DAM RADĘ ja znam dobrego psychoterapeutę w Warszawie, napisz do mnie maila to Ci podam namiary: jasma007@wp.pl A i fajnie, że chciałabyś się spotkać, w tej sprawie również odezwę się do Ciebie mailowo :) JAANIA to lęki o których piszesz, każdy miał lub ma, to właściwie jeden z symptomów francy. Każdy też bojący się o swoje zdrowie, ma zachwiane poczucie bezpieczeństwa przez co boi się zostawać sam, wtedy właśnie włącza się nakręcanie, poniżej fragment mojego starego posta (IGNAC wcale nie jestem pracowita i nie szukam starych wpisów, po prosu od czasu gdy mi zżarło dłuuugiego posta, zaczęłam przed wysłaniem tych najdłuższych zapisywać je i raczej jestem leniwa bo nie chce mi się pisać od nowa :))) Zawsze najpierw jest myśl, ale później wpadamy w błędne koło wzajemnych oddziaływań i z czasem trudno jest nam obiektywnie ocenić co wyzwoliło daną sytuację, ale na początku zawsze jest myśl i schemat działa tak (znowu się powtarzam, wybaczcie mi Ci którzy to ciągle czytacie) MYŚLI wpływają na EMOCJE te na OBJAWY, objawy na ZACHOWANIE a zachowanie na MYŚLI i tak w kółko i wystarczy aby wpłynąć na myśli (wystarczy - prościna hihihi), a wszystko powoli się odkręci. Czasami te negatywne, napędzające myśli są trudne do wyłapania bo są tzw.„Automatyczne myśli negatywne” to krótkie przelotne myśli, obrazy, wspomnienie, zasłyszane słowa o negatywnym nacechowaniu – przelotne, ale szczególnie u osób „Lękowych” nie ulotne, one zostają gdzieś w podświadomości, zbierają armię, drażą jak kropla skałę i atakują, a my nawet nie wiemy co, jak i dlaczego. Bardzo ważne jest wyłapywanie takich negatywnych automatów i od razu na ich miejsce wstawianie pozytywnych ale racjonalnych myśli alternatywnych – z czasem ten nawyk się utrwali. NERWICA LĘKOWA TO CHOROBA MYŚLI I OD NICH WSZYSTKO SIĘ ZACZYNA - choć tak naprawdę zaburzenia lekowe (nerwica lekowa) nie są chorobą, a już na pewno nie są chorobą psychiczną, dlatego też nie powinniśmy jej leczyć u lekarza psychiatry przypisywanymi lekami, a u psychoterapeuty, który powinien nam pomóc zmienić sposób myślenia już na zawsze. EKOAKOWSKA ja właściwie zupełnie normalnie funkcjonuję, tak jak przed epizodem nerwicowym, choć niestety został we mnie ślad po tamtych emocjach, odczuciach i czasem mi coś do głowy głupiego przyjdzie, ale staram się te myśli szybko pacyfikować, a i nie jestem na żadnych lekach, nawet melisy nie piję, choć jej akurat przeciwniczką nie jestem:)) Pozdrawiam i dobrej nocy wszystkim

Odnośnik do komentarza

YASMA. Witam:-) Czytam Twoje posty i chyba masz rację, jeżeli chodzi o działania, jak to nazwałaś, francy. Wszystko zaczyna się od czegoś, od jakiegoś, nawet bardzo drobnego zdarzenia (to wcale nie musi być negatywne zdarzenie), któremu natychmiast towarzyszy myśl i wyobraźnia i tu już negatywna wyobraźnia i dalej tak jak piszesz. Jak czytam i to analizuje, to proces pozbycia się problemu wydaje się łatwy, ale łatwy nie jest. Z tą utrata bezpieczeństwa, jak zostajemy sami, czy jak sami mamy wyjść z domu, tez tak jest. Ja, co prawda, nie mam problemu z wyjściem z domu, bo dla mnie bycie samej jest problemem, natomiast poza domem są ludzie, którzy, w razie czego, mi pomogą. Jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji, żeby ktoś musiał mi pomagać, ale taka myśl o poczuciu zagrożenia czyli utraty poczucia bezpieczeństwa, jest właśnie tym czego się boję i faktycznie kółko się zamyka. Jak byłam małą dziewczynką, to miałam własny pokój i często bałam się w nocy być tam sama i wtedy zabierałam misia i szłam do łóżka rodziców. moja mama nigdy nie pozwoliła mi położyć się koło niej mówiąc, żebym wracała do siebie i gdybym była grzeczna w dzień, to bym się w nocy nie bała... Do dzisiaj pamiętam jak wracałam do siebie i ściskając misia wtulałam się w róg łózka i z otwartymi oczami siedziałam cała przerażona... Dzisiaj jestem dorosłym człowiekiem, mam własną studiującą córkę i jak jestem sama w domu, to jeszcze czasem czuję tamten lęk. Teraz wstaje, zapalam światło, włączam TV i pukam się w głowę. Przechodzi, ale nie lubię być sama... Jak Czytam innych i czytam, to, co sama pisze, to chyba potrzebuję tej psychoterapii... Pozdrawiam i życzę radości w każdym dniu...

Odnośnik do komentarza

JAANIA ja mam ten sam problem co ty jak lapie mnie lek boje sie ze nikt mi niepomoze nawet jak lekko mji sie w glowie kreci boje sie czy aby napewno to nerwica,dzis tez czuje sie tak nie obecna slaba nie do zycia,ja chyba naserio mam do tego depresje,te ,leki biore ponad mjiesiac i jak narazie zero efektu w piatek mam kontrole a we wtorek dentysty tak sie bojme tego znieczulenia ze wzgledu na to serce,zycze wam kochani milego dnia:*

Odnośnik do komentarza

Witam EKOAKOWSKA, w głowę to puknęłabym kogoś innego... ale mamy odcinać się od przyszłości, wiec nie chce nikogo oceniać, bo różne są motywy postępowania, w tym naszych rodziców, ale jedno muszę napisać, dla mnie *bądź grzeczny/a* to jedno z gorszych przykazań, bo co ono oznacza np. bądź grzeczna dla cioci, czyli może miałabyś ochotę powiedzieć co myślisz, lub choćby dać do zrozumienia, a nie, tak przecież nie można, bo nie wypada (choć ciotka jest zołzą) - udawaj, zachowuj się nieadekwatnie, bo tak trzeba... tak rodzi się pewien schemat postępowania w domu w pracy w otoczeniu, uśmiechamy się bo wypada, tłumimy emocje, a to z czasem rodzi frustrację, poczucie niespójności i pytanie kim ja właściwie jestem, ale prawdziwe ja zawsze wcześniej czy później się o siebie upomni, będzie chciało zaistnieć, bardzo często taki moment powoduje wewnętrzny kryzys, pomiędzy tym co chcę, a tym co muszę, albo do czego innych przyzwyczaiłem/przyzwyczaiłam - ale to jest ten moment wprowadzenia zmiany, zmiany która pociągnie za sobą inne. Nie mówię, aby wszystko wszystkim z mety wywalać, ale aby reagować adekwatnie do sytuacji i okoliczności w zgodzie w własnym ja. Tak jest też często w związkach, ktoś robi coś dla kogoś, stara się, nagina, dopasowuje... ale z czasem zaczyna się dusić i chce i zaczyna być sobą, a druga strona, cóż czuje się oszukana, rozczarowana. Właściwie nikt nie zawinił, ale konsekwencje bywają bolesne. Ja właściwie nie pamiętam z mojego dzieciństwa zwrotu *bądź grzeczna* może dlatego, że dorastałam w epoce dziecka z kluczem na szyi, wiele mogłam i sobie na to pozwalałam np. zjeżdżać na kolanach w białych rajtuzach z górki błotnej czy też rozwalić sobie głowę skacząc z bujającej się huśtawki ;)) a zasady, normy społeczne i miłość wchłonęłam przez skórę, niestety przez skórę wchłonęłam też lęk o zdrowie. Nikt nie chciał źle, ale źle wyszło, jak skręciłam sobie nogę to słyszałam: musisz uważać, bo następnym razem możesz sobie złamać, a wtedy gips pół roku i rehabilitacja...., jak zachorowałam na zapalenie nerek, to usłyszałam że częste takie zapalenia mogą w konsekwencji doprowadzić do niewydolności nerek - zawsze o krok do przodu, tak ku przestrodze i taki schemat myślenie został mi sprzedany, przez wiele lat nie miał większego znaczenia, do momentu gdy usłyszałam *wrodzona wada serca*.... możecie sobie wyobrazić co moja wyobraźnie zrobiła z tą informacją i już wcale nie słyszałam i nie docierało do mnie, że stabilna, że bezobjawowa, że 2% społeczeństwa ją ma a kolejne 2% nigdy się o niej nie dowie. I tu przychodzi moment na przypomnienie o błędach poznawczych, czyli tego co w rozwoju zaburzeń lekowych jest kluczowym, szczególnie gdy trafia na podatny grunt czy moment: - CZARNOWIDZCTWO CZY TEŻ BŁĄD JASNOWIDZA, przewidujemy przyszłość, snujemy czarne wizje, na pewno będzie źle, na pewno się nie uda, czuję że będzie żle - WYOLBRZYMIANIE NEGATYWÓW, skłonność do robienia z igły widły, to jest straszne, okropne, nie daję rady, już nie wytrzymam, to co się stało to już koniec - MYŚLENIE CZARNO-BIAŁE, coś jest dobre albo złe, ładne albo brzydkie, czuję się trochę gorzej - czyli jest źle, nieuwzględnianie tego że nie jesteśmy doskonali i ze życie ma różne odcienie. - CZYTANIE W MYŚLACH, on tego nie powiedział, ale na pewno miał na myśli, jakość tak dziwnie patrzył, pewnie nie chciał mnie zmartwić, na pewno jest źle. WALCZMY Z NIMI TO SĄ BŁEDY KTÓRE NABYLIŚMY, WIELE LUDZI MA JE WPOJONE, ALE DLA NAS SZCZEGÓLNIE SĄ GROŹNE. Z uporem maniaka piszę o automatycznych myślach negatywnych, oddziaływaniu myśli-emocje-objawy-zachowanie-myśli... i o błędach poznawczych - głównie dlatego, że wiem jaki miały powyższe elementy wpływ na powstałe u mnie zaburzenia lekowe i jak ich zrozumienie i okiełznanie mi pomogło, choć przyznaję, że najdłuższym i najbardziej pracochłonnym transferem jest transfer ze świadomości do podświadomości :)) ale się da, choć u mnie chyba jeszcze się nie zakończył. EKOAKOWSKA terapia na pewno jest konieczna, aby zamknąć przeszłość, uporać się z teraźniejszością oraz mocno i pewnie patrzeć w przyszłość. Oki idę na spacer :))) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

JASMA, bardzo ładnie to napisałaś (szczególnie podoba mi się początek, ten od siebie). Pytałaś w czym można mi pomóc i właśnie wymyśliłem, tzn. samo się nasunęło. Napisałaś o błędach poznawczych i zaapelowałaś o walkę z nimi - bardzo słusznie, ale możne masz pomysł jak to zwalczać w swoim otoczeniu? Jeżeli ktoś kto ma wpływ na rozwój wydarzeń, pięknie stosuje wszystkie cztery punkty, uznając to jako wspaniałą intuicję i jeszcze udowadnia swoją rację doszukując się w następujących potem wydarzeniach potwierdzenia - wyłącznie potwierdzenia swoich prognoz, nierzadko naginając rzeczywistość aby te potwierdzenia były w ogóle, albo były wyrazistsze? Ewidentne zaprzeczenia bagatelizuje i pomija. Cóż z tego że zwalczę to u siebie, jeżeli na co dzień stykam się z tym; a próby walki z takim spojrzeniem torpedowane są w najstarszy sposób na świecie - tzn. jeżeli nie masz argumentów deprecjonuj przeciwnika. W sumie rozumiem że jest to próba obrony swojego sposobu myślenia, tylko cierpi na tym całe otoczenie i momentami jest nie do zniesienia. Wiem że zmieniać można wyłącznie siebie bo na innych nie mamy wpływu, jednak czasem nie można nie próbować - tylko jak? Mnie pomysły się skończyły i troszkę walę głową w mur. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

IGNAC. W swoim otoczeniu i to bez względu czy jest to najbliższa rodzina, dalsza rodzina czy przyjaciele, trzeba nauczyć się szanować siebie. Jak będzie się szanować siebie, to inni tez szanować nas będą i nie pozwolą sobie na postępowanie o jakim piszesz. Ja zdaję sobie sprawę, że jak źle się czujemy, to dla świętego spokoju odpuszczamy, ale im częściej odpuszczamy, tym bardziej inni wchodzą nam na głowę, aż w końcu dochodzi do sytuacji, w której nie może być inaczej, i kółko się zamyka. Zerwać taki zaklęty krąg jest trudno, ale nie mamy innego wyjścia. To, na co pozwoliliśmy innym musimy teraz odkręcić. To proces długi i potrzeba wielkiej cierpliwości, ale warto na pewno, bo w końcu walczymy o dobre życie nasze i naszych bliskich. Zastanów się i przypomnij sobie jak i gdzie odpuszczałeś, na co się godziłeś i teraz krok po kroku zacznij postępować odwrotnie. Ja uczę się takiego szanowania siebie i wiele rzeczy już zmieniłam, choć muszę być bardzo ostrożna, delikatna, ale i konsekwentna. Nie jest łatwo, ale walczę o swoje życie...

Odnośnik do komentarza

YASMA Ja pogubiłam prawdziwą siebie bardzo dawno temu. Zawsze byłam *niegrzeczna*, więc będąc dzieckiem nie wiedziałam, co jest dobre, a co złe. Też zjeżdżałam z górki w białych rajtuzach, czy wracałam ze zgubioną czapką w środku zimy, ale przecież dobrze się uczyłam, lubili mnie rówieśnicy i na pewno nie byłam zawsze *niegrzeczna*,ale wtedy jako dziecko nie wiedziałam, że nie jestem *niegrzeczna*. Dzisiaj jestem dorosła i jeszcze mam problem ze sobą. Pozwalałam sobie na to, żebym, to ja zawsze była winna, cokolwiek to oznacza, bo przecież ja zawsze byłam *niegrzeczna*. nie chcę się tłumaczyć, ani usprawiedliwiać, ale ja stawiłam czoła całej swojej przeszłości. moja nerwica swoje początki ma w przeszłości, w moim dzieciństwie, a co za tym idzie w całym moim życiu. Napisałam IGNACOWI, że musimy nauczyć się szanować siebie i nie pozwalać sobie już nigdy, aby ktokolwiek wmawiał nam, że jesteśmy *niegrzeczni*, bo to nie prawda. Mam przed sobą bardzo długa drogę, ale nie poddam się. Nigdy już się nie poddam... Nawet nie wyobrażacie sobie jak się cieszę, że znalazłam to forum i że jesteście tacy wspaniali i rozumiecie o czym piszę, a ja rozumiem o czym Wy piszecie. YASMA :-), masz rację, że terapia jest mi potrzebna do zamknięcia przeszłości i na tą terapie będę jeździła na pewno. muszę tylko umieć zaufać terapeucie. Ja dzisiaj dobrze się czuję :-))

Odnośnik do komentarza

EKOAKOWSKA dokładnie trafiłaś w sam środek moich problemów. Częściowo dla świętego spokoju a częściowo mając złudną nadzieję że ktoś to doceni, Ustępowałem w wielu sprawach. Sądziłem że rodzinno-przyjacielskie otoczenie to bezpieczny grunt. Właściwie nie sądziłem tylko miałem nadzieję. Jakże zgubną okazała się i jedna i druga sprawa - zero świętego spokoju i zero docenienia. Lęk innych powoduje reakcje obronne *na wszelki wypadek*, nie umiemy wchodzić w relacje i bliskim odsłaniać swoje *miękkie* strony, w obawie przed zranieniem. Z drugiej strony lenistwo każe czerpać a nie doceniać. Odkręcanie niestety jest niebywale trudne, bo następuje potworny opór przyzwyczajonej materii. Przede wszystkim przyzwyczajenie powoduje odbiór zmiany zachowań jako fanaberię, przelotny zły humor itp. I tak jak nie doceniane było *ustępowanie* tak teraz brak *ustępowania* odbierany jest jak zaniedbywanie psich obowiązków. Robię to już od dłuższego czasu, ale wyraźnie potrzebne są bardziej radykalne kroki, które muszę dokładnie przemyśleć, bo tak jak Ty nie mam 18 lat i nie stać mnie na nieudane próby. Co do spraw o których pisałem wcześniej, to tu nie do końca da się to zastosować. W sytuacjach zawodowych wyścig szczurów, osobiste ambicje, chęć pokazania się wyklucza niestety szacunek. Bardzo bym się ucieszył z takiego obrotu sprawy, ale wielokrotnie przekonałem się że w tej dziedzinie nie ma na to szans. Od jakiegoś czasu, nie wiem czy to wynik mojego wyjścia na powierzchnię z bagażem przemyśleń, czy czegoś innego; zauważam ile obłudy funkcjonuje wokół mnie, i nie tylko wokół mnie. Większej, mniejszej ale obłudy. To niesamowite jak ludzie chętnie akceptują tę obłudę, nawet jeżeli ją dostrzegają. Wolą ją niż prawdę, nawet jeżeli oferowana jest z ogromnym dodatkiem bezinteresownej życzliwości. Jestem tym przerażony, bo bardzo wiele osób na tej obłudzie buduje całe swoje życie, poglądy, ocenę samego siebie. A potem w samotności toną w lękach lub zagłuszają je alkoholem, szastaniem pieniędzmi, szaleństwami na boku - straszne. Na to nakłada się jeszcze to co pisałem wcześniej - strach przed zranieniem. Przeczytałem że co 4 polak jest singlem właśnie z obawy przed zranieniem. Boimy się pokazywać własne uczucia, bo boimy się zranienia. Odpuszczamy wspaniałe znajomości, nie wiążemy się ze swoimi *drugimi połówkami* bo boimy się zaryzykować pokazując własne uczucia i przez to nie dowiadujemy się czy po drugiej stronie nie było czegoś podobnego. Wolimy stracić taką szansę niż się odsłonić. Z czego to wynika? Jesteśmy aż tak słabi psychicznie, że nie potrafimy przeżyć odtrącenia. A może to ogólna atmosfera wyśmiewania uczuć, przyjaźni, miłości - trzeba być twardym. A potem wchodzimy w rozmydlone, letnie relacje - bo one są bezpieczne. Tylko za to płacimy straszliwą cenę. Może wylazł ze mnie idealista, ale nieustannie wzrusza widok staruszków idących za rękę i wpatrzonych w siebie. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

IGNAC - wiem o co Ci chodzi i faktycznie to jest trudne wytłumaczyć komuś (a na początku samemu sobie), że to wcale nie intuicja, jasnowidzenie i własna moc sprawcza, a po prostu przypadek. To tak jak z filmem, są takie, w których łatwo przewidzieć jak potoczy się akcja, są też takie w których łatwo przewidzieć jak potoczy się akacja, a nagle okazuje się, że myliliśmy się, akcja potoczyła się w innym kierunku, tak samo jest w życiu na 50% możemy coś przewidzieć i mieć rację i na 50% mylić się - zwykła statystyka. Jak ktoś mi mówił, że miał przeczucie, że coś się wydarzy (chodzi oczywiście o coś złego) to ja prosiłam aby spróbował przewidzieć dla odmiany coś dobrego, bo intuicja działa chyba w dwie strony..., a sobie przypominam ile razy czułam, że będzie źle, że coś nie wyjdzie, a później tak się nie działo, ale my mamy tendencje do pamięci tych złych wydarzeń, które rzekomo przewidzieliśmy. A jak ktoś mnie wyjątkowo drażni swoim negatywnym jasnowidztwem, to mówię, żeby dał mi spokój i nie gadał mi takich rzeczy, bo to na mnie źle wpływa i nie chcę tego słuchać. Jak ktoś *wyolbrzymia negatywy* i ja jestem odbiorcą tego przekazu, czy też raczej biadolenia, po każdym przytoczonym fakcie potwierdzającym zawalenie się świata, mówię coś w stylu: no tak stało się, cóż życie, każdemu takie rzeczy się przytrafiają, czyli takie łagodne zbijanie argumentów i lekkie ich umniejszanie - ale na tyle łagodnie, aby kogoś nie poczuł się urażony, bo dopiero nam się oberwie ;)) Takie postepowanie zazwyczaj uspokaja drugą stronę, bo jak inteligentna, to pomyśli, hmm jeśli on nie widzi takiego problemu jak ja, to może tek źle nie jest, a też za którymś razem przy Tobie już tak nie będzie narzekać i wyolbrzymiać - istnieje taka szansa. Myślenie czarno-białe, to jest dosyć trudny błąd poznawczy do obalenia, głównie dlatego, że często dotyczy to osób nadmiernie ambitnych, perfekcyjnych i pedantycznych, a te osoby często myślą, że to pozytywne cechy ich charakteru - wiem bo też tak miałam - lepiej nie robić wcale, jak ma się zrobić źle, taki zgubny napręż aby było perfekcyjnie i super, za wszelka cenę dać z siebie 100% stawiając wysoką poprzeczkę, a jak nie wyszło tak jak oczekiwałam to miałam poczucie porażki. Teraz staram niżej stawiać sobie poprzeczkę, dawać prawo do gorszych dni, a jak coś nie wyjdzie, to myśleć, że przecież nic takiego się nie stało. Choć przyznaję, że mi bardzo ciężko zrezygnować z *perfekcyjnej bieli* ;)) Czytanie w myślach, jak słyszę, że ktoś coś powiedział dał do zrozumienia itp. to po każdym takim stwierdzeniu (czyli około 30 razy w rozmowie) ustalam fakty: - czyli powiedział to i to? - no nie, tak nie powiedział - to co powiedział? - to i to, ale tamto miał na myśli, - ale nie powiedział, to skąd to wiesz? - no właściwie nie wiem... ważne aby rozmówca sam doszedł do ostatecznego wniosku. No niestety pracować musimy nad sobą i nad otoczeniem też, możemy tłumaczyć, że to błędy poznawcze, że patrząc przez ich perspektywę, robimy sobie i innym krzywdę, a gdy takie argumenty nie docierają może stosować powyższe lub jeszcze inne triki - cel uświęca środki - czasami :))) Mi bardzo pomogło uświadomienie sobie, że te wszystkie nakręcacze ta właśnie przesłona przez jaką patrzyłam na życie, to błędy poznawcze, czyli coś nieprawidłowego, błąd osobowości i że trzeba to zwalczać. Bardzo wiele ludzi, na prawdę wiele przez taki pryzmat patrzą na świat, bardzo na nie jestem wyczulona i staram się walczyć z nimi w moim otoczeniu, a jak ktoś jest niereformowalny, to unikam poważnych i osobistych rozmów z nim/nią, a ostatecznie unikam ich, muszę dbać o moją higienę psychiczną, bo negatywne podejście do życie ciągnie mnie w dół, a tam już byłam.... Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

JASMA- dzięki za odpowiedź, świetnie to ujęłaś - MYŚLI wpływają na EMOCJE te na OBJAWY, objawy na ZACHOWANIE a zachowanie na MYŚLI i tak w kółko i wystarczy aby wpłynąć na myśli (wystarczy - prościna hihihi), a wszystko powoli się odkręci. Pozwalam sobie te słowa skopiować, druknąć i w widoczynym miejscy (czyt.lodówka) umieścić :) Zauważyłam, pewnie jak niejedna osoba z Was,ze jak się czyms zajmę to nawet kiedy myślę o francy,to nie dopuszczam myśli -co będzie jak.... do siebie, jakbym była inną osobą, nie tą, która jeszcze wczoraj biła się z myślami. Wczoraj poszłam na 1,5 godz,.spacer,dzisiaj godzinę pokrążyłam po lesie, później domowe obowiązki, oczywiście mecz (wiem,że są tutaj kibice Legii,wiec jako rodowita poznanianka nie będę drążyła tematu;) ) i dzień minął super:) Pozdrawiam cieplutko

Odnośnik do komentarza

IGNAC :-) Witam i życzę spokojnego dnia, spokojnego tygodnia... W sprawie tej intuicji, to spróbuj nauczyć się traktować, te *zdolności* intuicyjne poważnie :-)) i zacznij to wykorzystywać. To jest na prawdę nie bardzo trudne. Rzecz, której musisz przy okazji nauczyć się, to dystans do całej sprawy. Nie wiem, kim jest i co robi ta Twoja nawiedzona osoba, ale spróbuj odwrócić sytuację. Zacznij ją bardzo delikatnie chwalić, podziwiać, zacznij przychodzić do niej z propozycją rozwiązania czyichś, w tym przypadku najlepiej pracowych problemów, To nie muszą być prawdziwe sprawy i lepiej, żeby nie były. Nie daj się zdenerwować. Na początku nie wdawaj się w żadne dyskusja na temat sprawdzalności przeczuć. Stój obok i trzymaj nerwy na wodzy. Ja byłam w Warszawie na Targach Ezoterycznych. To, co zobaczyłam było z jednej strony komiczne, a z drugiej przerażające, ponieważ było tak tylu ludzi z *intuicją*, którzy za ogromne pieniądze przepowiadali przyszłość ludziom wykształconym, inteligentnym i zamożnym. Myślę, że zaproponowanie, a później intensywne namawianie tej Twojej nawiedzonej osoby, na bycie taką wróżką, jest dobrym sposobem na pozbycie się problemu. Jak nie zgodzi się, a pieniądze z tego są ogromne, to zawsze będziesz mógł to przeciw niej wykorzystać, a jak zgodzi się i zechce być wróżka, to bardzo szybko da święty spokój z własną intuicją w prywatnym życiu, bo będzie wiedziała, że to, co opowiada obcym ludziom, to są bzdury. Ja mam takiego znajomego wróża i wiem, o czym piszę. to jeden z bardzo wielu sposobów. Oczywiście wymaga cierpliwości, konsekwencji i czasu, ale jest :-) Poza tym, ktoś kiedyś napisał, że jak nie możesz pokonać *wroga*, to musisz się z nim pogodzić i wtedy też go pokonasz... Muszę pojechać na cmentarz. Mój mąż jest w pracy, jak jest widno, a ja boje się pojechać tam sama. Nie czuje się źle, ale dobrze też nie... Może później będzie lepiej. Czy ktoś z Was brał ten COAXIL Czy komuś pomógł.... Ja wiem, że to słaby lek...

Odnośnik do komentarza

Ja brałam Coaxil czy jak to się tam pisze. Dla mnie była to ostatnia przygoda z psychotropami i nigdy więcej. Generalnie przez dwa tygodnie nic mi nie było , jedynie nie mogłam spać. W sensie strasznie lekko spałam i wiecznie coś mi się śniło. Jednak po dwóch tygodniach zaczęły się jazdy: płacz, brak siły, niechęć do życia, jakieś jazdy z widzeniem. Im dłużej to brałam tym więcej płakałam i nie miałam zupełnie sił. Zadzwoniłam do psychiatry kazał mi to odstawić. Po trzech dniach wszystko przeszło. To była moja ostatnia przygoda z przychotropem i nigdy więcej :)

Odnośnik do komentarza

EKOAKOWSKA - no widzisz, a jak IGNAC pisze że piguły są do d... to nie wierzysz :) Dzięki za posta - może i Ty masz rację z tym przyłączaniem. Inna sprawa że od razu przypomniałaś mi jeden z moich ulubionych żartów: Spotykają się dwie wróżki, jedna mówi: Wiesz co? na to druga: wiem. A już tak na poważnie to taki drobny przykład z dzisiaj, czyli myślenie + prawie nawrót nerwicy. Obudziłem się dzisiaj długo przed budzikiem, czyli jak za starych *dobrych* czasów. Zanim uświadomiłem sobie że była zmiana czasu, już byłem mocno zestresowany że franca wraca :) Drobiazg, trwało chwilę, ale dało do myślenia.

Odnośnik do komentarza

IGNAC :-) Dowcip dobry :-)) Ta franca jeszcze przez jakiś czas będzie się uaktywniać w różnych sytuacjach i musisz to zaakceptować, bo inaczej znów wywołasz sobie objawy. Jesteś już na prostej i na pewno przyzwyczaisz się, że jesteś zdrowy. Długo Tobą ta nerwica rządziła i trochę potrwa, zanim uwierzysz, że na pewno jej nie ma. Wszystko zależy od Ciebie. Ja chyba nie pójdę jutro do tego lekarza. Spróbuje odstawić ten COAXIL i zobaczę jak będzie. Lekarz natychmiast przepisze mi inny lek, bo dl psychiatry każdy wymaga poprawy, poza tym szkoda mi 120,-zł. i wycieczki do Warszawy. U mnie jest psychiatra w przychodni, ale to starszy pan, który z samego wyglądu wymaga leczenia... Ja do Warszawy mam dokładnie 127km. To kawał drogi!!! Dzisiaj wieczorem już tego COAXILU nie wezmę i tak przez 7 dni (przeczytałam w necie) będę się tego pozbywać i zobaczymy jak mi będzie. Gdzieś kiedyś usłyszałam, że leki psychotropowe, jak organizm ich już nie potrzebuje, to zaczynają powodować objawy choroby. Ludzie wtedy zaczynają zwiększać dawkę, albo brać następne leki, a to powinno odstawić się wszystko. Nienawidzę tej choroby, tych lęków, leków i tego całego goowna!!! Może ja też już jestem na prostej...

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×