Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuję kochani :-) Wiesz IGNAC, ja bardzo dobrze rozumiem, o czym piszesz, bo jestem właśnie na etapie uciekania i udawania, ze problemu nie ma. Boję się każdego zdenerwowania, więc uciekam... Oczywiście mam świadomość, że to prowadzi donikąd, ale uciekanie pomaga na tu i teraz. Poza tym jestem postrzegana przez wszystkich, którzy mnie znają, jako ktoś szczęśliwy i nikt nie uwierzyłby, że jest inaczej... Muszę temu stawić czoła sama i świadomie. Poszukam odpowiedniego psychoterapeuty i będę wracać do siebie, na prawdę prawdziwej, robiąc, tak jak piszesz dwa kroki do przodu i jeden do tyłu.... Jest mi tak bardzo źle, że zrobię wszystko... Na razie nie zrezygnuje z leków, które już biorę i będę walczyć. To jest tak trudne i tak się boję, ale w stanie w jakim jestem nie da żyć... Dziękuję, że do mnie piszesz i cieszę się, że znalazłam to forum. Obecnie potrzebuje Waszego wsparcia i może ja będę mogła, za jakiś czas pomóc komuś...

Odnośnik do komentarza

Jasma niestety nie moge sobie pozwolić na zwolnienie tępa mam bardzo odpowiedzialne stanowisko w pracy do tego prowadzę własną działalnosc i oprócz tego jeszcze się edukuje wiec staram sie jak moge tylko oszczedzać siebie i swój organizm ale tyle obowiązków ze nie mogę sie wyłączyć całkowicie. Jutro rano mam umówiona wizyte u psychologa po raz pierwszy w życiu stresik jak cholera... trzymajcie za mnie kciuki

Odnośnik do komentarza

Kasia89 nie rezygnuj z pracy czy edukacji - choć faktycznie trochę tego masz ;), potrzebne Ci właściwe zarzadzanie własnym czasem i umiejętność oddzielenia pracy i emocji z nią związanych od życia prywatnego, ważne aby znaleźć czas na właściwy odpoczynek, relaks i aktywności życia osobistego, ważne jest właściwe ustawienie hierarchii priorytetów i umiejętność wyłonienia i rezygnowania z rzeczy nieważnych, a na dalszy plan odłożenia rzeczy mniej ważnych. Bardzo dobrze, że umówiłaś się do psychologa, mam tylko nadzieję, że go sprawdziłaś, poczytałaś opinie lub masz poleconego przez kogoś o podobnych problemach co Twoje, to co pisze jest bardzo ważne, bo bardzo łatwo się zniechęcić do psychoterapii, jak trafisz się na kogoś nieodpowiedniego. A jak psycholog Ci podejdzie, to nawet jeśli Twój stan nie jest nerwica lekową (tego Ci życzę) a wynikiem stresu, to na pewno pomoże Ci ustawić na właściwe tory różne sprawy w Twoim życiu. Po pierwszym spotkaniu z psychoterapeutą powinnaś mieć wrażenie, że ma na Ciebie pomysł, budzić zaufanie, powinnaś czuć, że psychoterapeuta wie o czym opowiadasz - czyli ogólnie mówiąc musisz złapać przelot, bo ta osoba przez jakiś czas ma Cię wysłuchiwać, rozumieć, korygować i podsuwać sposoby radzenia sobie. Myślę, że po chwilowym stresie poczujesz się bezpiecznie i dobrze, ja zawsze przed spotkaniem z moją psychoterapeutką czułam pewne napięcie, że znowu muszę opowiadać o trudnych dla mnie sytuacjach, ale po chwili było dobrze, już prawie pół roku od tego jak skończyłam psychoterapię, ech... tęsknię za Panią, Pani Katarzyno :)) Pozdrawiam wszystkich

Odnośnik do komentarza

Meggi myślę, że nerwica nie daje takich objawów co napisałaś, natomiast może do nich predysponować i tak, jeśli chodzi o układ trawienny to zaburzenia lękowe mogą wywoływać zespół wrażliwego jelita, a to może różnie się objawiać, czy też wpłynąć na przyplątanie się czegoś jeszcze - trzeba to sprawdzić, zrób kolonoskopię, skonsultuj to u właściwego specjalisty i tyle. Zaburzeniom lekowym bardzo często towarzyszy objaw w postaci częstego oddawania moczu i to również może predysponować do nadkażenia pęcherza tzw. drogą wstępującą, ja bym to skonsultowała z urologiem i rozprawiła się raz na zawsze. Stres, lęk, pewien neurotyzm wywołują pewne objawy psychiczne, ale i somatyczne (poranne tachykardie, częste wypróżnienie, potykanie serce, gulę w gardle), które to mogą być uciążliwe same w sobie, ale po obniżeniu poziomu lęku samoistnie i stopniowo przechodzą, natomiast mogą wpłynąć na tyle niekorzystnie na organizm, że coś może się utrwalić, a coś innego wywołać powikłania lub spowodować dołączenie się jeszcze czegoś i to już należy leczyć. Dlatego właśnie tak ważna jest walka i oswajanie nerwicy lękowej we własnej głowie. Pozdrawiam Cię i życzę wszystkiego dobrego, głowa do góry

Odnośnik do komentarza

Tak to ja lubię - konkrety, a nie te (przepraszam za wyrażenie) pierdolety o lekach :) JASMA - już dawno Ci napisałem że jesteś czarownica i czytasz mi w głowie! Potem ubierasz to w ładniejsze słowa i wstawiasz na forum jako swoje :)) Oczywiście żart, też to zauważyłem i mam propozycję. Może założymy jakąś spółdzielnię? Nazwiemy ja np. *Wesoły Nerwus* i będziemy udzielać drogich porad sfrustrowanym biznesmenom. Co ty na to? Weź pod uwagę ze proponuję Ci to, pomimo że mi nigdy nie zaproponowałaś wspólnej jazdy autobusem, choć znamy się z forum od dawna :) OK a teraz na poważnie Uzupełniając wpis JASMY do FUTERKA25 - na takie lęki przed tym że się coś stanie świetna jest metoda ICO. Polega ona na tym że jak masz coś do zrobienia a obawiasz się, że stanie się coś niedobrego to zaczynasz sobie konkretyzować lęki - czyli np. nie pojadę autobusem bo się coś stanie, coś stanie jest niekonkretne więc konkretyzujesz czego dokładnie się boisz, że co się stanie. Jak masz już konkrety to włączasz ICO - łatwiej na przykładzie, więc od razu przykład. Nie pojadę autobusem bo się boję że będę miała atak paniki - i co? No i zacznie mi kołatać serce i włączy mi się paniczny lek - i co? I tu już może się skończyć ICO bo możesz sobie odpowiedzieć - i nic, bywało tak już wielokrotnie, nic się nie stało, panika minęła i było OK; najwyżej przejadę jeden przystanek więcej żeby zdążyć się uspokoić. Możesz także ciągnąć dalej - i zrobi mi się słabo - i co? I zemdleję - i co? Ludzie się zbiegną - i co? itd. itd. Gwarantuje Ci że na końcu każdego ICO dochodzisz do stwierdzenia że możliwy scenariusz, jak długi by nie był, skończy się stwierdzeniem że nic takiego się nie stanie (oczywiście trzeba zachować zdrowy rozsądek i nie dawać sobie odpowiedzi typu zemdleję, wypadnę przez okno autobusu i wpadnę pod nadjeżdżający z dużą prędkością walec drogowy prowadzony przez pijanego kierowcę po narkotykach - no chyba po to żeby samego siebie rozbawić). ICO można także stosować od strony praktycznej - np. zrobi mi się słabo - i co? I wysiądę z autobusu na najbliższym przystanku, uspokoję się czekając na następny. A jak nie dam rady to przejdę na druga stronę ulicy i wrócę do domu. CZY DAM RADE - ależ nie ma za co :) jak chcesz, to pisz do mnie na maila, chociaż pisząc na forum pomagamy czytającym - oni nie mają odwagi pisać więc czekają aż się trafi adekwatny temat z ich problemami :) Takie problemy nie są wcale rzadkie i niekoniecznie musza dotyczyć oddychania. Najczęściej wynikają z koncentrowaniu się na jednej sprawie zbyt mocno i dochodzi do takich nieracjonalnych lęków. Na marginesie to większość lęków w nerwicy jest nieracjonalna. Jest na to kilka sposobów, które można stosować równocześnie. Ogólnie sprawa polega na tym że osoby mające problem z nerwicą są bardzo skoncentrowane na sobie, nie do końca wiąże się to z egocentryzmem, bardziej na *obserwowaniu* siebie a raczej własnych zachowań, reakcji itp. W związku z tym należy zająć czymś głowę i nie pozwolić myślom krążyć wokół siebie - bóli, strzykań, kołatań itd. dobrze jest znaleźć sobie wciągające zajęcie do którego niezbędna jest głowa. Złe są zajęcia pozwalające płynąć myślom swobodnie. Są to wszelkiego rodzaju prace manualne, gdzie zajęte są np. ręce ale głowa nie musi się koncentrować. Z podobnych powodów proponowanie nerwicowcowi odpoczynku w ciszy i spokoju jest koszmarem. Wiąże się z tym kolejna metoda, polegająca na przypominaniu sobie podobnych sytuacji i ich pozytywnego zakończenia. W Twoim przypadku sama świadomość, że jak śpisz albo zajmiesz się czymś to przestajesz kontrolować oddech i nic się złego nie dzieje, powinna Cię uspokajać. Podobnie to z resztą działa na inne objawy nerwicowe - hellou to już było i nic się nie wydarzyło, nie umarłam nie zemdlałam - więc teraz też tak będzie, już to znam!!! Poza tym, jeżeli łapiesz się na myśleniu o kontroli oddechu to świadomie powinnaś zmieniać tok swoich myśli - znów myślę o oddech, przecież to głupie. Lepiej pomyślę o Ignacu, czy on jest chudy czy gruby, wysoki czy niski... Mam nadzieję że to wystarczy - popracuj nad tym i daj znać, najwyżej spróbujemy jeszcze czegoś. EKOAKOWSKA - mamy podobnie, poza nielicznymi *wtajemniczonymi* nikt by nie powiedział że miałem jakieś problemy. Wręcz, jak chodziłem po ścianach i suficie to się pytali czy wszystko w porządku bo coś zauważyli a jak zajrzeli by do środka to padli by z wrażenia. Widocznie ten typ tak ma, że nie pokazuje dużo na zewnątrz. To zresztą nie jest chyba dziwne, bo wydaje mi się że większe problemy nerwicowe mają osoby introwertyczne. Ekstrawertyk wywali wszystko na zewnątrz i mu dobrze a introwertyk trzyma w środku i mu się nawarstwia latami. Z leków nie rezygnuj absolutnie, ale miej w głowie że to jest pomoc doraźna żeby w atmosferze spokojności zająć się prawdziwym źródłem nerwicy. Leki dają łatwość spoczęcia na laurach, bo po co cokolwiek robić skoro jest tak dobrze - o niebo lepiej niż było. Kroki rób wyłącznie do przodu, te do tyłu same się zrobią niestety. O tym także warto pamiętać i nie załamywać się regresami. Jeszcze jedno - boisz się że tak się nie da żyć - i dobrze, tylko spróbuj zamienić słowo *boję się że*, na stwierdzenie *tak się nie da żyć* oraz wyciągnij wnioski - skoro się tak nie da żyć, to trzeba koniecznie coś z tym zrobić. To Twoje życie, drugiego nie będziesz miała, bo nie jesteś kotem; a ponieważ jest ono Twoje, to w Twojej gestii jest nim zarządzać. Nie pozwól komuś albo czemuś go popsuć. Jest Twoje więc dbaj jak o własne! I pamiętaj - NIKT TEGO ZA CIEBIE NIE ZROBI, jak sama nie zrobisz to nie będziesz miała. Dasz radę, na pewno!!! Zanim napisze kolejna rzecz muszę przypomnieć jedną z zasad zapisanych w dyrektywie europejskiej nr 348/EU/2010 - na mnie nie można się obrażać, zagrożone sankcją w postaci silnej nerwicy. KASIA89 - nie chrzań takich bzdur dziewczyno bo mnie zęby bolą jak tego słucham (czytam)!!!! Nie mogę sobie pozwolić.... DLACZEGO? Bo ... wykręt, wykręt i kolejny wykręt!!! Ciekaw jestem co byś wymyśliła gdyby to był silny ból w okolicach pachwiny - czyli podejrzenie o ostre zapalenie wyrostka? Nasz organizm komunikuje się z nami utartymi sygnałami, żebyśmy wiedzieli co się dzieje i REAGOWALI. Jak parzy to łapa spod kranu bo leci wrzątek. Czy trzymasz rękę w ukropie bo masz działalność? Czy pchasz oko na wystającą gałąź bo się edukujesz?? A czym się różni to co robisz od powyższych sytuacji? Organizm Ci wysyła ostrzeżenie - nie akceptuję tej sytuacji, coś jest nie tak, źle mi z tym!!! I masz się tym zająć. Tak jak nie będziesz latać z rozlanym wyrostkiem, czy wydłubanym okiem, tak samo nie powinnaś latać jak kot z pęcherzem z postępującą nerwicą. Skutki mogą być równie nieprzyjemne jak wydłubane oko czy poparzona ręka. To że od małego dziecka wiedziałaś co to ból, co to pieczenie; nie oznacza że możesz ignorować inne sygnały wysyłane z organizmu! Będziesz prowadzić działalność siedząc w domu z ciężkim atakiem paniki? Pójdziesz na wykłady z ostrymi dusznościami i kołatającym sercem? To tylko pokąsani przez muchy tse-tse budzą się ze śpiączki i biegną przed siebie aż się nie rozbiją o jakieś drzewo lub nosorożca. No może jeszcze ćmy lecą do ognia. Ty masz rozum żeby myśleć. Jak by co nie pójdziesz no sklepu AGD po nowe ciało, nie zamówisz przez internet nowego mózgu. Jak Ci wysiądzie to cała Twoja działalność wraz z douczaniem nosorożcowi na skarpety. Czy to wszystko jest aż tak ważne i tyle warte żeby płacić tak wysoką cenę? Dobra, miliony zarobisz rok później, wiedzę posiądziesz w mniejszym stopniu. Natomiast za tenże rok możesz siedzieć z ciężką nerwicą w domu i bać się wyjść po zakupy. Nie kazała byś koniowi zasuwać 24 godziny na dobę, nie pozwoliła byś załadować na muła 2 tony - to dla czego sobie to robisz? Długo tak pociągniesz pomijając nerwicę. Napisałem wcześniej - najgorsze co można robić to oszukiwać samego siebie. Masz prawo być zmęczona. Masz prawo mieć gorszy dzień. Masz prawo do odpoczynku. Masz prawo zjeść coś dobrego w spokoju. MASZ PRAWO. Jesteś tylko człowiekiem a nie jakimś cholernym skrzyżowaniem Syzyfa z Terminatorem. Wypoczęta zrobisz 2x więcej w 2x krótszym czasie. Najedzona będziesz myśleć rozsądniej i szybciej. Odstresowana będziesz miała większą pewność siebie, większą kontrolę nad czasem i podjętymi działaniami. Czy pamiętasz jeszcze po co to robisz? w jakim celu? Będziesz miała siłę i ochotę na ten cel? bo jeżeli nie, to po cholerę Ci ten zapierdziel? Mieszkanie sprzątasz, a co z Twoim najbliższym lokum na całe życie? Zastanów się... Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Witam :-) Rano było tak sobie. Za szybko waliło mi serce;118 razy na minute przy ciśnieniu 123/79. Mam uczucie wiecznego drgania w środku. Dostawałam na to atenolol, ale moja lekarka od dawna przekonuje mnie, że to nie najnowocześniejszy lek i że w moim przypadku bisokard 0,5 będzie lepszy. No i dałam się namówić, chociaż ta cała procedura doświadczalna jest dla mnie dość kłopotliwa. To prawda, że anenolol50, to żaden cudowny lek, ale pomagał już 2 lata. Wczoraj połknęłam pierwszy bisokard i było dobrze, natomiast dzisiaj rano miałam zbyt wysokie tętno, a to powoduje od razu panikę. Połknęłam ten bisokard i po 40 minutach zaczęło się uspakajać. Teraz jest dobrze, ale ja siedzę w sobie w środku i nasłuchuję. Dziękuję Ignac za pomoc. Bardzo to doceniam i jest mi bardzo potrzebna. Dziękuję wszystkim za pomoc. Mając wsparcie jest znacznie łatwiej wierzyć, że się uda z tej francowatej nerwicy wyjść, a ja muszę wyjść. Życzę dobrego dnia :-)

Odnośnik do komentarza

EKOAKOWSKA - musisz trochę wyluzować, ja rozumiem doskonale Twój stan bo kołatania serca to był u mnie codzienność. Przede wszystkim takie kołatania o niczym nie świadczą, to nie jest żadna choroba serca a jedynie reakcja na lęka i niestety przy okazji (błędne koło) przyczyna wzmagania się lęku. Ja brałem na to Concor Cor, głównie po to żeby troszkę odciążyć serce, ponieważ taka przyśpieszona praca na dłuższą metę nie jest najlepsza - tylko tyle. To co opisujesz jest typową reakcją lękową i znając jej mechanizm w ogóle nie masz się czym przejmować. Organizm się boi więc reaguje prawidłowo, to nie jest patologia. Jedyną patologią jest powód lęku, którego właściwie nie powinno być, bo nie ma żadnych racjonalnych przesłanek - tygrys przecież z krzaków nie wyskoczył. Człowiek w trakcie nerwicy reaguje szczególnie mocno i na więcej czynników niż w normalnym stanie. A zobacz ile masz naraz czynników, które wywołują lęk i go podtrzymują. To już nie błędne koło ale cała spirala - sama nerwica w której pojawiają się reakcje lękowe, dodatkowo lęk przed lękiem, bo boisz się że on znowu przyjdzie i z niepokojem wsłuchujesz się w siebie czy nadchodzi - samo to już wystarczy, kolejna sprawa to zmiana leku, boisz się czy zadziała czy nie i znów powód do lęku. Budzisz się rano w uruchomionymi radarami - czy będzie dzisiaj OK czy może znów lękowo, automatycznie wywołujesz niepokój. Nie będę dalej mnożył bo pewnie dostrzegłaś już z ilu stron ten lęk jest prowokowany. Kołatanie serca to naturalne następstwo - tak jak pisałem, prawidłowa reakcja organizmu. Kiedyś pisałem już o tym że w tego typu reakcjach nie różnimy się ani od naszych przodków ani od naszych krewniaków ssaków. Lęk jest ewolucyjnie wypracowaną reakcją organizmu na zagrożenie, mającą uchronić osobnika przed tym zagrożeniem. Reakcja odbywającą się na poziomie podświadomości. Zagrożenie musi wywołać reakcję natychmiastową, nie ma czasu na refleksję, dla tego reakcje odbywają się na poziomie ciała migdałowatego, która to część mózgu jest jedną z najstarszych i jest obecna np. u krokodyli, czyli ewolucyjnie mocno w tył. I cóż takiego się dzieje - zagrożenie, więc trzeba podjąć działanie. Najczęściej jest to ucieczka, bo nie ma czasu na ocenę sytuacji. Dla tego włącza się ostre wydzielanie adrenaliny, serce zaczyna szybciej pracować aby dotlenić mięśnie potrzebne do ucieczki, skóra się poci aby schłodzić organizm podejmujący wysiłek, krew odpływa do organów wewnętrznych, co powoduje bladość skóry i uczucie zimna. Dodatkowo mogą się czyścić kiszki bo z pustymi lżej uciekać itp. itd. A jak to wygląda u nerwicowców? Tak samo, tylko sygnał o zagrożeniu przychodzi nie z zewnątrz ale z własnej głowy - mózg wysyła sygnał zagrożenia (które wydaje się mu prawdziwe) a organizm podejmuje działania zaradcze. Problem w tym że nerwicowiec nie zamierza nigdzie uciekać. Inne bodźce nie karzą mu tego robić. W związku z tym wszystkie przygotowania na marne, ale z drugiej strony następuje analiza bodźców wewnętrznych, która podsuwa nam obraz nieprawidłowości - adrenalina wyostrza nam zmysły, serce wali oddech przyśpiesza, ale my tego nie zużywamy w biegu. Rejestrujemy natomiast wzmożona akcję serca i to jest dla nas sygnał że coś jest nie tak. Nasłuchaliśmy się o atakach serca, zawałach i kołacząca pikawa bardzo nas niepokoi. Co to powoduje, ano typowo, większe wydzielanie adrenaliny i zabawa się kręci. Ponieważ automatycznie krew szybciej przepływa przez płuca, czyli jest zwiększone zapotrzebowanie na tlen a my nie dyszymy bo nie biegniemy, to zaczynamy odczuwać duszności i dopiero wtedy pogłębiamy i przyśpieszamy oddech. Mięśnie nie odbierają takiej ilości tlenu, bo w stanie spoczynku go nie potrzebują. Dochodzi więc do nadmiaru tlenu we krwi. A co powoduje nadmiar tlenu we krwi? Tak jak przy hiperwentylacji, kołatania serca, zaburzenia widzenia, dezorientacja, zawroty głowy itd. itp. Musisz przerwać tą spiralę. Zmień rutynę dnia codziennego, żeby nie powtarzać codziennych czynności w tej samej kolejności i o tej samej porze. To nie jest trudne, wystarczy np. zamienić poranny prysznic ze śniadaniem - jeżeli bierzesz najpierw prysznic a potem co zjadasz to zamień te czynności. Zadbaj o higienę snu - min. 10 godzin dzienni i najpóźniej o 23 w łóżku. Wycisz się wieczorem i dotleń - spacer przed snem, co najmniej 40 minut. Staraj się nie leżeć w łóżku po przebudzeniu dając myślom swobodny bieg - po obudzeniu wstawaj i od razu czymś się zajmuj. W ogóle dobrze znaleźć zajęcie absorbujące głowę. Pisałem o tym kilka postów wcześniej. No i stosuj metodę pamiętania - *tak już było wczoraj i nic się złego nie stało, tak więc tym razem też się nic nie stanie i nie ma się czym przejmować. Musisz przerwać tę spiralę bo inaczej nie pójdziesz dalej. Głowa do góry to tylko nieszkodliwe figle mózgu. Na nerwicę się nie umiera, nie można od niej zwariować, ogólnie przypadłość błaha, nie warta zainteresowania. Ojej ją - ona tego nie lubi i ucieknie

Odnośnik do komentarza

IGNAC :-) Ja to wszystko wiem, ale mi to serce przyspiesza, to ja tego nie lubię tak bardzo, że zdrowa logika pryska. Ten concor, to to samo co bisokard. Teraz to serce mi bije odczuwalnie i oczywiście jedna ja boi się, a druga ja walczy. Wzięłam 05mg bisokardu rano i zastanawiam się czy może wziąć jeszcze jedną tabletkę czy przeżyć do rana. Ten bisokard powinno stosować się 1 raz na dobę. Wiesz IGNAC :-) masz rację, teraz jak piszę, to czuję, że to serce uspakaja się, więc zmierzyłam tętno i jest już znacznie niższe. Nie wezmę drugiej tabletki... Jestem zmęczona tymi objawami. Dostaje coaxil, a opinie na jego temat są od placebo, poprzez słaby lek do ach, jaki wspaniały i skuteczny. Chciałabym czuć się lepiej, ale wiem, że mój obecny stan jest związany z tym, ze jestem sama w domu, bo mąż jest w sanatorium, że straciłam pracę, że córka jest tak daleko, że umarł mój tata, że mama jest w szpitalu bardzo chora... Muszę się pozbierać. muszę znaleźć miejsce w świecie dla siebie. Jakieś nowe miejsce, którego się boję... Pogubiłam się na maxa... Wiem, że przyda mi się terapia, ale muszę przejechać 300km, żeby pojechać i wrócić, a ja nie wiem czy mogę jeździć sama... Wiem, że się pozbieram i dam radę, ale to jest takie trudne, bo nie wiem, w którą stronę mam i jak mam ruszyć. Może ten coaxil mi pomoże podnieść się, bo jak ruszę, to już dam radę... Dziękuję IGNAC i fajnie, że jesteś już po przejściach......

Odnośnik do komentarza

MIKA46 - dzięki! A jestem nerwusem jak wszyscy na tym forum :) tyle że po przejściach :))) EKOAKOWSKA - widzę że naprawdę masz potworna sytuację wokół siebie i nie dziwię się że tak Cię zakręciło. Nie wiem czemu musisz jechać 300 km na terapie, ale dobrze by było, gdybyś była pod opieką jakiegoś dobrego terapeuty. Napisz z jakiego rejonu Polski jesteś to albo ja albo inni forumowicze podrzucimy Ci jakieś rozsądne namiary. Są też terapeuci przez internet, można się umówić na sesję np. przez Skypa. Nie mam doświadczeń, ale opinie na znanylekarz.pl są niezłe. EKOAKOWSKA błagam na wszystko, przestań sobie mierzyć tętno!!! Po co? Jak Ci serducho wali to i tak wiesz. To czy wali 100, 112 czy 115 na prawdę nie ma znaczenia!!! A tym ciągłym mierzeniem *wracasz* niepotrzebnie do tematu. Miałem taki okres kiedy mierzyłem sobie ciśnienie kilka razy dziennie a prawie co drugi dzień byłem na EKG - to jest koszmar. Nic to nie daje, ale nakręca znakomicie. Bierz systematycznie betablokera i to wystarczy. A to czym mierzysz puls zakop w ogródku (chyba że mierzysz własnoręcznie palcem na tętnicy - wtedy nie zakopuj, szkoda, ale jak Ci przyjdzie do głowy pomiar to wal się po łapach żeby nie mierzyć). Spróbuj się trochę zrelaksować - ćwiczenia oddechowe są super. Bardzo pomaga też rzecz która głupio wygląda ale jest świetna - biegasz sobie truchtem z totalnie rozluźnionymi rękami. Majtają się na wszystkie strony, ale o to właśnie chodzi. Zrób sobie przed snem taką serię: 30 minut spaceru dziarskim marszem w czasie którego oddychasz na 3 - 3 kroki wdech, 3 kroki wydech (nie po trzech krokach tylko w trakcie - długi wdech raz dwa trzy i długi wydech) i pilnuj, nie przyśpieszasz i nie zwalniasz. Wracając ze spaceru 5 minut trucht z latającymi rękami, po powrocie 15 minut ćwiczeń oddechowych (poszukaj w necie bo akurat nie mam dostępu) żeby się wyciszyć. Szybki prysznic, szklanka wody w temp. pokojowej duszkiem i do łóżka. Pobudka o 5 rano to także norma, i tak masz dobrze bo ja miałem 3 rano :) Skoro to jest 5 rano to masz 6 godzin snu, nie jest źle. Nie przewalaj się w łóżku tylko wstań i coś rób. Blady świt w łóżku, z boku na bok to najlepsza wylęgarnia niepotrzebnych myśli. Wstajesz, szklanka wody i wchodzisz w dzień. Żadne takie głowa na łokciu i dumam, tylko działasz - sama wiesz jak bo nie znam Twoich obowiązków i rozkładu dnia. Dodatkowo - kawa won, żadnego alkoholu, czosnek i imbir won. Kup sobie magnez z wit. B6, tylko powiedz w aptece że chcesz lek a nie suplement diety i przez 2 tygodnie łykaj 2x dawke podaną na opakowaniu a potem tyle co na opakowaniu. Z magnezem spokojnie tak można, a nerwica wywala go z organizmu na maksa. Brak magnezu to m.in. kołatania i dygoty. Z resztą psychotropy też go wywalają więc na prawdę warto pobrać. Możesz sobie także pobrać potas, też pomoże Ci na kołatania. Tylko spokojnie i systematycznie - wiadro naraz nic nie da. Jest niezły środek ale dość drogi - to są tzw. shoty magnezowe - Chela - Mag B6 Forte. To jest magnez w dobowej dawce do wypicia. Wypija się jeden dziennie, rano. Problemem jest cena 3-4 zł za jedną dawkę. Ja sobie odżałowałem i zrobiłem 2 tygodniową kurację a potem przeszedłem na zwykły magnez. Kupiłem w aptece internetowej, więc wyszło jeszcze nie tak drogo. To oczywiście nie jest środek który Cię uzdrowi z dnia na dzień i przyniesie spokój i błogość. Natomiast wspomoże Twój organizm w wyciszeniu. Warto brać systematycznie przez cały okres nerwicy. Warto też się ruszać bo ruch pięknie *zużywa* adrenalinkę. Dobrej i spokojnej nocy Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich EKOAKOWSKA uzupełniając wypowiedz IGNCA :) dotyczącego oddechu, to ma dla Ciebie jeszcze krótki test, który myślę, że Cię uspokoi w momencie kołatania serca, mianowicie gdy budzisz się w nocy z pędzącym sercem lub rano Ci się to przydarza czy też w innym trudnym momencie, to zatrzymaj oddech i jak już lubisz tak bardzo mierzyć tętno, to zrób to w dobrym celu, a zobaczysz, że Twoje serce zaczyna zwalniać, to jest fizjologia, wstrzymaj oddech parę razy na około 7s, a pomiędzy wstrzymaniem oddechu staraj się też nie oddychać szybko, zobaczysz że serce zwolni i najgorsze będziesz miała za sobą. Kasia89 jak po wizycie u psychologa? Chyba jednak IGNAC pojadę z Tobą tym autobusem :)) bo Futerko25 chyba się wystraszyła mojej propozycji ;(( Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

JASMA podaj numer linii!!! Tylko pamiętaj kupić bilet całodzienny, bo coś mi się wydaje że jak byśmy zaczęli gadać to trasę od pętli do pętli zaliczyli byśmy ładnych kilka razy. Z drugiej strony może lepiej Polski Ekspress? Tam jest bezpłatne WiFi więc można by od razu na forum wrzucać :)) OK, ale czekając na autobus chciałem dodać że JASMA ma 100% racji, odczarowując trochę tą metodę 7s. i odwołując się do tego co napisałem wcześniej, przyśpieszona praca serca prowokuje do uzupełniania tlenu czyli szybszego oddechu. To niestety podtrzymuje i sprzyja dalszej szybkiej pracy serca. Dla tego należy pilnować świadomie żeby nie przyśpieszać oddechu. Metoda JASMY może ładnie w tym pomóc. Mnie pani dohtor poradziła branie normalnego spokojnego wdechu a potem wydech przez zaciśnięte zęby i język (nie wiem jak to opisać, krótko pisząc robi się takie TSSSSS) i tak do czasu aż serducho zacznie zwalniać. EKOAKOWSKA przypomniała mi się moja chwila zakręcenia na maksa (któraś z kolei) ale przełomowa. Któryś dzień z rzędu łaziłem po ścianach i zastanawiałem się co robić - oczywiście moje zastanawianie polegało na tak radykalnych działaniach jak telefon do terapeuty, telefon do psychiatry, zmiana psychiatry na innego. Doraźne prochy nie pomagały, wręcz przeciwnie (potem dowiedziałem się że mikstura którą sobie zaaplikowałem pięknie sprowokowała - tym razem czysto chemicznie - kołatania serca i takie pobudzenie że mogłem na nartach wodnych jechać bez motorówki) nie napiszę co wziąłem bo to by była antyinstrukcja, ale zestaw składał się z uspokajaczy ziołowych, nie ziołowych i antykołataczy - nie naraz oczywiście ale w wystarczająco krótkim okresie żeby się pomieszało. Chodziłem w kółko po garażu w biurowcu (deszcz padał) próbując się uspokoić i się zastanawiałem. I powoli się przedarło do mojego durnego łba, że żaden telefon nic mi nie da, tak samo jak zmiana lekarza. Psychiatra przepisze mi leki, OK - po minimum 2 tygodniach zaczną działać (za długo) oraz opowie mi to co już doskonale sam wiem. Terapeutka powie mi to co wałkujemy już od czasu jakiegoś, kardiolog - też nic nowego, internista - a co on może powiedzieć, przyjaciel - pocieszy i każe się uspokoić (tylko jak???). Przedzierało się także coś ważniejszego - mam jazdę i *panicznie* poszukuje pomocy, żeby to przerwać. W środku krzyczy mi mały chłopczyk - naiwny i głupiutki - kto mi pomoże, kto? Help!!! Wymyśl baranie kogoś skutecznego!!! I wtedy chyba pierwszy raz w 100% świadomie wymyśliłem (to co niby wiedziałem od dawna), a właściwie teoria zmaterializowała się w konkret (nie wiem jak to ładnie opisać, ale pewnie znacie ten stan jak cos się niby wie, niby to jest oczywiste ale wiedza wiedzą a praktyka praktyką i nagle łup i teoria ugruntowuje się w praktycznej realizacji) że nikt mi nie pomoże, nikt. Nawet jeżeli będzie miał 200% dobrej woli i chęci. Nie ma cudownego przełącznika który mi włączy w następnej minucie albo przynajmniej jutro spokojność, błogość i szczęście. JA musze to zrobić, tylko ja mogę sobie pomóc, to leży tylko w moich rękach. Oczywiście taki błysk nie zmaterializował się natychmiastowym efektem. Jeszcze dość długo plątały się myśli typu jest świetny sposób ale nie trafiłem na właściwą osobę która mi go pokaże. Były momenty zwątpienia i szukania drogi na skróty. Nie mniej jednak to był moment od którego zaczęło się prawdziwe wychodzenie z nerwicy. Dla tego rozumiem osoby które tu na forum piszą o lekach i trzymają się ich z uporem, rozumiem osoby które uporczywie testują wszelkie cudowne środki typu medycyna wschodnia, super terapie mentalne i inne takie *genialne* metody. Rozumiem, bo też przez to przeszedłem. Tonący brzytwy się łapie i niestety jest bardzo łatwo wpaść w pułapkę rozpaczy, objawiającej się z jednej strony panicznym szukaniem pomocy we wszystkich kierunkach a z drugiej rozżaleniem na wszystkich którzy *powinni* pomóc - lekarzy, bliskich, przyjaciół. W tak fatalnym stanie psychiki zrozumieć, że jest się samemu przeciw wyzwaniu niebagatelnemu, to nie jest łatwa sprawa, dla tego wyrzucamy to ze świadomości jak najdalej się da. To jest tak jak z bagnem, jeden z krzykiem wrzaskiem i złorzeczeniem pogrąża się w nim nieubłagalnie, wijąc się i szarpiąc - i często tonie; a drugi w ciszy i spokoju powolutku i systematycznie wyciąga kończynę za kończyną i pełźnie na suchy grunt. Ciężko liczyć na kogoś pomocnego w pustym lesie, kto na dodatek będzie wiedział jak pomóc tonącemu w bagnie. A już na pewno nie znajdzie się nikt, kto wyciągnie się z bagna za tonącego. Ta świadomość była dla mnie wrotami z piekła. Pisze o tym bo mam drobną nadzieję że dzięki temu zaoszczędzę komuś wielu błędów i straconego czasu. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę że mało kto uczy się na cudzych błędach, Ale spróbować nie zaszkodzi. Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

IGNAC hmm... i to jest pomysł - spotkajmy się :)) kolana zadrżały? puls podskoczył? w głowie się zakręciło? I co z tego? :)) Pomyślcie sobie spotkanie osób o podobnych doświadczeniach, podobnie czujących i bojących się, każdy może być sobą i w 100%, czuć się akceptowanym i bezpiecznym, a z drugiej strony przełamanie się, zrobienie czegoś dla siebie, krok do przodu. Oczywiście przy założeniu, że idziemy tam z dobrym nastawieniem, z ciekawością i myślą o czymś przyjemnym, jak moja koleżanka z pracy będąca z natury malkontentką, za bardzo to uzewnętrzniała mówiłam jej Lilka dzień optymizmu! i to też by musiał być taki Dzień Optymizmu, bo przecież nie chcemy sprzedawać komuś swoich lęków, tym samym siebie jeszcze bardziej pogrążać. Proponuję Warszawę, bo z tego co kojarzę to stąd jest nas najwięcej (takie lękogenne miasto) KTO SIĘ PISZE? jak już się określimy to ja zajmę się organizacją czasoprzestrzeni, a jestem w tym dobra ;)) Miejsce i datę uzgodnimy mailowo, tak żeby zachować pewien stopień dyskrecji. To może się udać i może być wartością dodaną. Pozdrawiam i zapraszam do spotkania się :))

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich i życzę dobrego dnia ;-) YASMA :-) Dziękuję za pomysł z wstrzymywaniem oddechu. Faktycznie działa :-) IGNAC :-) Ja bardzo dobrze wiem o czym piszesz i czuje się tak jak Ty w tym garażu. Z jednej strony wiem, że wszystko zależy ode mnie, a z drugiej strony jestem przerażona, bo im bardziej zastanawiam się na zrobieniem pierwszego kroku, tym więcej dróg jawi się przede mną i nie wiem, w która mam iść. Im bardziej się zastanawiam, a mam umysł analityczny, tym bardziej gmatwam się i w końcu zwijam się w kłębek i czekam przerażona. Na pytanie na co czekam, nie umiem odpowiedzieć. Chce, zęby mi przeszło, chce żeby było dobrze, chcę się ruszyć, chce żyć, ale nie wiem jak! Moja matka nie powinna mieć dzieci. Nie nadawała się. Są tacy ludzie i już. nie nienawidzę jej, nie mam żalu ani niczego takiego, ale musiałam być dorosłym dzieckiem. Zawsze, gdzieś tam wiedziałam, ze chce mieć kogoś do kochania, ale nie zastanawiałam się nad kochaniem mnie, nad opiekowaniem się mną. To ja opiekuje się wszystkimi i o wszystko dbam. Było mi w takim świecie dobrze i nagle, najwyraźniej mój organizm nie wytrzymał i przywitała mnie nerwica, leki, brak poczucia bezpieczeństwa... Ja w tej chwili muszę zmienić siebie, albo raczej wrócić do siebie prawdziwej. Nie wiem jaka jestem ta prawdziwa, nie wiem jak mam to zrobić, nie wiem jak mam wszystko zmienić. To nie jest takie proste. Musze nauczyć świat wokół mnie, że ja też jestem człowiekiem ze słabościami, że mogę płakać, że nie na wszystko mam siłę. Czy ty IGNAC wiesz ile to jest pracy, ile buntów otoczenia, jakie ogromne ryzyko, jak nie dam rady!! Ja nie mam 18 lat i nie zacznę nowego życia w nowym otoczeniu. Ja mam samych wrogów wokół siebie, bo przecież wszystkim jest dobrze ze mną taka jaka jestem i kto będzie chciał zmian? Ludzie nigdy nie chcą zmian, nawet wtedy jak jest im źle, a cóż dopiero jak jest dobrze i spokojnie. a ja muszę takie radykalne zmiany wprowadzić. Oczywiście, ze nikogo nie będę pytała i nic nie stanie się od razu, ale to ja muszę podjąć ryzyko, że będzie dobrze... a ja nie tylko, że panicznie boje sie tego ryzyka, to jeszcze nie wiem od czego mam zacząć, a z drugiej strony wiem, że jak czegoś nie zmienię, to w taki beznadziejnym samopoczuciu pełnym lęków pozostanę, a tego nie chcę, bo tez nie wiem co będzie dalej...

Odnośnik do komentarza

YASMA :-) Pomysł Waszego spotkania, to ryzyko. Ja Was oczywiście nie namawiam, żebyście tego nie robili, ale tu na forum jesteście obcy, anonimowi (nawet jak mailujecie do siebie). Spotkanie wszystko zburzy. nie oznacza to, że nie będziecie mogli się przyjaźnić, ale wiecie o sobie zbyt dużo, aby taka przyjaźń nie została narażona na klęskę. Dobrze to przemyślcie, bo to nie będzie spotkanie z przyjaciółmi, to będzie spotkanie powierników, ludzi, którzy ufają sobie bezgranicznie, bo nie maja powodu nie ufać. Spotkanie to zmieni... Powodzenia :-)

Odnośnik do komentarza

EKOAKOWSKA - najpierw odpiszę Tobie. Właściwie to mogę pierwszy raz zrobić to krótko: wiem. Ja jestem właśnie na tym skrzyżowaniu i jeszcze się zastanawiam w którą stronę skręcić. Tzn. trochę już skręciłem, ale to jest wyjątkowo pogmatwane skrzyżowanie. Moje papa z nerwicą to kwestia miesięcy. Jeszcze w maju czerwcu miałem objawy. Właściwie to jeszcze teraz zdarza się że gdzieś w tle łajza próbuje wystawić czubek nosa - ale bez szans, za bardzo ją okiełznałem żeby jej teraz popuścić. Pytanie brzmi - jest jakieś inne wyjście? Chętnie je poznam! Przestań zwalać na matkę, była jaka była i tego nie zmienisz! Lepiej się zastanów jak możesz się tu i teraz pozbyć otrzymanego od niej bagażu. Z tego co piszesz nasuwa mi się od razu - zrób coś dla siebie! Coś tylko dla siebie, coś co TY lubisz, coś co TOBIE sprawi przyjemność. Ale nie zrób tego raz, tylko znajdź sobie coś takiego na stałe. Mnie zawsze fascynowało tango i pewnie się zakręcę koło nauki tego tańca, tyle że to będzie już kolejne dla siebie. Inne dla siebie zaraziły też biskich i teraz jest do dla siebie i dla nas. I tak na koniec - jak bym Ci napisał ile mam lat to byś się baaaaaardzo zdziwiła. Ja natomiast w ogóle bym się nie zdziwił, gdyby się okazało że mogę do Ciebie oficjalnie mówić smarkulo :). Więc nie wykręcaj się tym swoim nie mam już 18 lat :) JASMA - zanim przeczytałem drugiego posta EKOAKOWSKA tak właśnie sobie pomyślałem i się uśmiechnąłem. Ja nie mam nic przeciwko temu, ale sądzę że znaczna większość na tym forum pisze o swoich problemach i szuka pomocy właśnie ze względu na 100% anonimowość. założę się o każde pieniądze, że jest jeszcze grupa czytaczy - czyli takich którzy tylko czytają, po mimo animowości nie maja odwagi napisać. Nie wiem czy to dobry pomysł czy zły, ale sądzę że skończyło by się na 2 osobowej kawie :)

Odnośnik do komentarza

EKOAKOWSKA fajnie, że działa i na tej podstawie musisz sobie uświadomić, że wiele naszych reakcji ma swoje źródło w fizjologii, czyli prawidłowych reakcja organizmu, przy czym fakt, że powód (o czym pisał jeż IGNAC) jest wyimaginowany, a skupiając się na tej reakcji pielęgnujemy ją i pogłębiamy. Ja w takim kiepskim dla mnie momencie przełamałam się i poszłam na imprezę, na której tańczyłam i po jakimś szybszym tańcu, usiadłam i skupiłam uwagę na wariującym sercu - przestraszyłam się przez moment, ale po chwili resztki zdrowego rozsądku doszły do głosu - hellou, tańczyłaś wariatko, tańczyłaś jak szalona, to co się dziwisz?! - to jest właśnie racjonalizacja, którą cały czas stosuję, choć teraz już odruchowo. Piszesz o swojej trudnej sytuacji i relacjach, nie chcę im umniejszać, są ważne i na pewno próbują ciągnąc Cię w dół, ale to nie ma reguły, ja jestem, generalizując oczywiście, silną osobą, zdecydowaną i zdecydowanie idącą przed siebie (ale nigdy po trupach), zawsze mówiłam, że przyciągam *wampiry emocjonalne* czyli osoby, którymi trzeba potrzasnąć i postawić do pionu, aż do momentu kryzysu, kryzysu który przyszedł z nienacka, skoncentrowałam się na nim, przyszło poczucie porażki, niesprawiedliwości, problemy się mnożyły, czyli włączył się komplikator, a wszystkie cudze problemy, które kiedyś brałam na klatę, odbiły się czkawką..., ileś razy mówiłam sobie: ogarnij się, koniec z tym..., zostaw, jest ok., przecież nie chcesz tak żyć, ale nic samo się nie dzieje, a z drugiej strony od czegoś trzeba zacząć. Ty najprawdopodobniej właśnie zaczęłaś, to co teraz napiszę, jest bardzo ważne, złap się tej myśli i do przodu: JEDNA WPROWADZONA ZMIANA POCIĄGNIE ZA SOBĄ KOLEJNE i tak jak IGNAC napisał problemy rozwiązuj po kolei. Dzisiaj usłyszałam fajną myśl, wypowiedzianą przez Urszule Dudziak *WSZYSTKO NA CZYM SIĘ SKUPIASZ - URASTA* - ona to wypowiedziała w nieco innym kontekście, ale jakże do nas pięknie pasuje. Mnie nerwica lękowa, ostatecznie nauczyła większej pokory i zrozumienia dla ludzkich niedoskonałości i niemocy, poza tym potrafię odpuścić, powiedzieć sobie i zastosować: nie warto, szkoda czasu i energii, a czasami pewnymi sprawami tak bardzo nie przejmować i nie brać do siebie. IGNAC cały czas wszystkich wspierasz, a może Ty od nas czegoś potrzebujesz, może jest coś w czym my może pomóc, wesprzeć lub doradzić Tobie? Daj znać, co dwie lub raczej sto głów to nie jedna :) Jeśli chodzi o spotkanie. IGNAC, EKOAKOWSKA pewnie oboje macie racje, co paradoksalnie nie oznacza, że ja jej nie mam. To znowu jest indywidualne, każdy ma różne progi: dyskrecji, anonimowości, ekstrawertyzmu i introwertyzmu. Ja bardzo głośno w swoim otoczeniu mówię STOP negatywizmowi i nakręcaniu się, biadoleniu na zapas (może też po to, aby sobie o tym przypominać) i mówię też, gdy taki temat jest na tapecie, że miałam gorszy okres w życiu, choć faktycznie nie wnikam w szczegóły, takiej potrzeby nie mam. W związku z czym nie mam problemu ze spotkaniem się z osobami o podobnych przeżyciach, nie mam też poczucia, że jest to jakaś mroczna strona mojej osoby, ja to ja z jednej masy ulepiona, a że nie doskonała - cóż. nad tym ubolewam :)))))) Myślę, że to moje podejście jest nieco naiwne, ale wierzę w ludzi i szczerość ich zamiarów. Zaproszenie podtrzymuje, a każdy i tak sam zadecyduje Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Futerko25, faktycznie do Katowic kawałek :) Concor cor ma między innymi odciążyć Twoje serce, tzn. że mniejszym wysiłkiem osiągnąć większą wydajność czyli zwalnia tętno, ale organizm jest lepiej dotleniony bo skurcze serca są efektywniejsze, może temu towarzyszyć poza wolniejszym tętnem, spadek ciśnienia i tym samym uczycie zmęczenia, może masz za dużą dawkę?, a może to przejściowe, a może to zmęczenie i poczucie niemocy jest wynikiem obniżonego nastroju, a Concor cor jedynie to podbija. Trochę ruchu, świeżego powietrza, magnezu i wiary w siebie popite zielona herbatą powinno pomóc :)) Pozdrawiam Cię serdecznie

Odnośnik do komentarza

Futerko25 to faktycznie niska dawka, najniższa nawet, ale może tak przejściowo na Ciebie wpływa, choć raczej to Twój stan psychiczny ma większy wpływ na uczucie zmęczenia. Concor cor trzeba brać regularnie i o tej samej porze, jest jednym z łagodniej działających betablokerów, głównie dlatego, że bierze się go raz dziennie, a jego działanie jest stopniowe, przez to łagodne, jego największy poziom stężenia we krwi przypada na około 4 h od zażycia (zależy czy został połknięty z posiłkiem czy bez, z posiłkiem szybciej się wchłania) i w tym czasie można nieco bardziej odczuwać jego działanie - nieco. Przy tak małych dawkach ważne jest wysycenie organizmu i może jak to nie nastąpi Twoje objawy zelżeją. W razie czego zawsze możesz skonsultować swoje samopoczucie z lekarzem, który go przypisał, mam nadzieję, że to kardiolog. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×