Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Jakbym w Ataku paniki zmierzyła ciśnienie to aż strach pomyśleć, dlatego nie mierzę. Mam propranolol jak dostaję tego ataku tętna ale i tak trudno mi się uspokoić po tym.Boje się, że kiedys to sie zle skonczy. Budze się i czuje serce w uszach a serce tak zaczyna walić, że potem nawet jak się uspokoję to nie chce przestać;/

Odnośnik do komentarza

Megii to poczytaj o tym bisocardzie, ale tą tabletke bierze się codziennie, bądz o jakimś innym beta-blokerze. Ja też nawet wyluzowana miałam wysoki puls, po piwie miałam normalny ;) oczywiście broń Boże nikogo nie zachęcam do picia, noł noł noł!!!!! mam koleżanke bierze propanol ale codziennie nie tylko jak coś się dzieje, bo Ty tylko czasem, tak?

Odnośnik do komentarza

EWE sentencje i opisy to bardzo fajna sprawa, tez je lubię, dają czasami wiele do myślenia MEGI88 może to już nudne, bo stale powtarzam to samo ale będę upierała się przy ziołach i hematologii aby nie faszerować się lekami,które wyciszając serde rozwalają watrobe, trzustkę i żołądek..walące serce to tez stres, polecam tabletki Melisa, nie herbatkę której się nie zawsze chce, nie ma czasu parzyć, a tabletke łykniesz i już, szczególnie przed snem abys się w nocy nie budziła z walącym sercem. Sama miałam ostatnio nawrót, w sumie to dojechałam na krzyżówce do światel i zawirował mi świat, dreszcze przeszły po całym ciele i już zapaliła się czerwona lampka- ta franca wróciła ale podjechałam na pobocze, kilka głębokich spokojnych wdechów aby się wyciszyć, do domu,tam Meliska i wszystko się wyciszyło. Wybór pozostawiam oczywiście Tobie Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam,jestem tu nowa, po wielu przejściach i badaniach stwierdzono silną nerwicę chyba lękową, moja nerwica zaatakowała serce tachykardia, arytmia i introchę zaburzeń stwierdzonych na cholterze 24h (pobudzenia nadkomorowe) te wszystkie objawy wzbudzały we mnie straszny lek o zdrowie (serce, kilka razy dziennie przypisywałam sobie zawał) gdzie wyniki tego nie potwierdzały, ekg i echo serca w miarę ok, tylko w ekg jakieś załamki T (nie bardzo wiem o co chodzi) ponadto mój kardiolog stwierdził I stopień wypadania płatka zastawki mitralnej (ale jak to określił wada kosmetyczna nie zagrażająca życiu) ale bardzo często wywołującą u takich osób jak ja niestety nerwicę lękową po wielu badaniach, zastrzykach i kroplówkach z elektrolitów, stwierdził nerwicę i zasugerował wizytę u psychiatry. Posłuchałam i udałam się do Pani Dr. wysłuchała i na 100% potwierdziła nerwicę lękową przepisałą mi Servenon 10mg nie wzięłam od razu tak duzej zalecanej dawki bo to mój I-szy taki lek i bałam się jak na niego zareaguję, jestem 2-dzień na tym leku w dawce 5mg ale nie czuję się za dobrze nasiliły się stany lękowe i panika, silny wewnętrzny niepokój i rozdrażnienie brak możliwości skoncentrowania logicznych myśli, natłok myśli, odczuwam taki *bałagan w głowie* z dziwnymi natrętnymi myślami, uczucie odrealnienia, problemy ze wzrokiem, nie mogę się na niczym skupić, zawroty głowy i silne mdłości, przy stanach paniki bardzo szybka praca serca z uczuciem duszenia się i ze zaraz zemdleję, drętwienie lewej ręki i takie dziwne impulsy elektryczne i ucisk w głowie, te wszystkie objawy są straszne i budzą we mnie ogramny strach, napiszcie ile to jeszcze może potrwać aż satn się unormuje i bedzie lepiej, bo nie wiem czy wytrzymam;-((( dziś mmiałam taki atak paniki z duszeniem się że gdyby nie clonazepamum pól tabletki to nie wiem jak bym przetrwała;-(( to było straszne ryczeć mi się chce bo mam uczucie że świruję i tracę kontrolę nad własnym życiem;-(( jestem na początku tej jak widać strasznej drogi więc proszę o słowa otuchy i informację czy ktoś był na tym leku ile ten stan *wchodzenia* trwał i czy lek jest skuteczny i czy z tego cholerstwa można wyjść, bo mnie wykańcza;-(( Pozdrawiam i czekam każda informacja bedzie dla mnie cenna.

Odnośnik do komentarza

MIRRA doskonale Cię rozumiem, przechodziłam przez to wszystko co Ty, rok temu, kiedy dostałam pierwszy raz taki lek elicea SSRI na początku brania myślałam, że zwariowałam, takie same objawy , do tej pory nie wiem jak to wytrzymałam to był horror! Trwało to dwa tygodnie, całe ciało mi chodziło wewnętrznie, myślałam że umre, wszystko wywoływało ataki paniki. Widzę, że Ty tak samo reagujesz na leki jak ja, ale uwierz mi, że jak to wytrzymasz to będzie tylko lepiej. Ja po trzech miesiącach zapomniałam co to nerwica. Wróciłam do normalnego życia. Niestety po odstawieniu leku wszystko wróciło i zaczynam od nowa, tylko że trochę lepiej toleruję lek, bo głowa jest już przyzwyczajona. Pytaj , ja postaram Ci się jakoś pomóc i głowa do góry chociaż wiem że nikt tego nie zrozumie, jak nie zaczynał przygody z tymi lekami

Odnośnik do komentarza
Gość czy dam rade

Widzę że jesteśmy w moim ulubionym wątku *zawał*. Mi ostatnio nerwica umiejscowiła się właśnie na sercu :) Wszystkie moje myśli skoncentrowane są na sercu i na tym że zaraz dostanę zawału. Budzę się już z walącym sercem, wieczorami jak już zasypiam czuję jak ona przeskakuje, notorycznie mnie piecze w klatce i takie ogólne zawirowania wokół serca. Najlepsze jest to że wydawałoby się że jestem rozsądną osobą. Ciśnienie nigdy nie było wysokie, puls w mega stresie najwyżej 90, badania serca wykonane i wszystko ok. Inne badania wszystko dobrze, a ja i tak myślę że coś jest nie tak i że to serce stanie kiedyś. Najlepsze jest to ze jak mam puls 55 to źle bo za niski, 80 zaczyna mnie już niepokoić i tak w koło :) W żaden sposób nie chce dotrzeć do mojej głowy że nic mi nie jest pod katem serca, cały czas myślę ze jednak coś jest nie tak. Mnie te myśli już zamęczają bo ile można myśleć o tym zawale do którego nie ma podstaw ???:) Może ktoś wie jak przetłumaczyć głowie że jednak zawału nie będzie???

Odnośnik do komentarza

Zaglądam tu co jakiś czas, najczęściej jak mam dołki. Na nerwicę choruję od 3 lat. Oczywiście najgorsze były pierwsze dwa miesiące zanim dowiedziałam co mi jest. Z domu wychodziłam tylko do lekarzy, a tak to w ogóle nie funkcjonowałam (co było straszne biorąc pod uwagę że ma się małe dzieci i obowiązki domowe). Moim ratunkiem był mąż, który bardzo mnie wspierał, potem tabletki, które brałam przez pół roku. Następnie poszłam na terapie do psychologa, chodziłam prawie dwa lata z przerwami. Ostatni raz byłam w kwietniu i mam umowę :), że odezwę się na gwiazdkę co u mnie słychać. Niestety ten okres jesienny jest dla mnie najgorszy. Teraz mój lęk umiejscowił się węzłach chłonnych. Cała szyja mnie boli, choć nie są powiększone. Nie mogę przestać o tym myśleć, ciągle macam tą szyję. Ciężko jest zapanować nad myślami. MIRRA będzie dobrze, poszukaj pomocy u psychologa i jakiejś osoby bliskiej. To wszystko to nasz głowa. Mi jeszcze pomogły masaże. Ćwiczenia oddechowe

Odnośnik do komentarza

MIRRA Twoje reakcje są zupełnie normalne, wszystkie tego typu leki działają w ten sposób, że nasilają objawy i trwa to ok 2 tygodni. Po tym okresie dopiero można zauważyć pozytywne działanie. Oczywiście to jest organizm ludzki więc nie ma tu mowy o dokładnie 14 dniach - jedni reagują szybciej inni wolniej. Niestety pozostaje jeszcze kwestia działania samego leku - nie wszystkie leki przynoszą oczekiwane rezultaty, i to także wynika z różnic w organizmie. Jeden reaguje dobrze na dany lek, który na innego nie działa w ogóle. Czasami lekarz trafia dopiero z 3 lekiem, dlatego w tym początkowym okresie dobrze się konsultować z lekarzem, szczególnie jeżeli jakieś objawy szczególnie się nasilą. Można przyjąć że jeżeli po 3 tygodniach nie ma poprawy to lek jest nie trafiony. Biorąc leki trzeba jeszcze wiedzieć o 2 sprawach. Problem pierwszych 2 tygodni to nie wszystko. Kolejnym problemem może być (choć oczywiście nie musi) wychodzenie z leku. Normalnie trwa to także ok 2 tygodni i wtedy mogą pojawić się tzw. objawy odstawienne. Dla tego dobrze jest sprawdzić który lek daje jakie objawy odstawienne i czy się go łatwo odstawia. To także zależy od organizmu ale jeżeli lek ma opinie trudnoodstawialnego i dającego dużo objawów to szansa na problem jest większa. Drugą sprawą o której warto pamiętać jest okres po odstawieniu. Jak już pewnie czytałaś na tym forum, po odstawieniu leku często objawy wracają. Leki tego typu nie leczą objawów a jedynie je maskują. Dla tego samo branie leków, bez pracy nad sobą i psychoterapii nie ma najmniejszego sensu. Trzeba usunąć powód/przyczynę krzyku rozpaczy organizmu, jakim jest niewątpliwie nerwica bo bez tego nici z sukcesu. Jak poszperasz w starszych postach na tym forum to znajdziesz dużo ciekawych i pomocnych informacji na temat wychodzenia z nerwicy. Radzę Ci także skwapliwie omijać posty dotyczące brania leków, bo one nic nie wnoszą oraz posty osób które kochają swoja nerwicę i z lubością opisują jej kolejne wcielenia. Po lekturze kilu będziesz je z łatwością rozpoznawać. Głowa do góry, na to się nie umiera, od tego się nie wariuje, z tego się wychodzi. Trzeba tylko chcieć i przestać samego siebie oszukiwać. CZY DAM RADĘ mnie na epizody zawałowe bardzo pomogła rozmowa z moją kardiolog. Dokładnie mi wytłumaczyła jakie są objawy prawdziwego zawału i jak przychodziły kolejne ataki to mogłem je pacyfikować na podstawie tej wiedzy. Ból zawałowy jest ciągły i nasila się przy wysiłku. Jeżeli masz kołatania, to nie ma to nic wspólnego z zawałem. Jeżeli masz bóle w klatce ale pojawiają się i znikają to nie masz zawału, jeżeli boli Cię tak samo i nie nasila się przy wysiłku (wystarczy przejść kilka, kilkanaście spokojnych kroków) a po krótkim odpoczynku ból nie słabnie to nie masz zawału. Często opowiada się że przy zawale człowiek odczuwa silny niepokój - to prawda, ale niepokój wywołany silnym bólem, samo narastanie niepokoju to nie zawał. Poza tym warto kolekcjonować przypadki - jeżeli masz jakieś objawy i nie kończą się one tragedią, a wręcz przeciwnie, po jakimś czasie wszystko wraca do normy, to 100% wiadomo że to są wybryki nerwicy. Mając w pamięci takie epizody, przy kolejnym podobnym wystarczy go przywołać i stwierdzić że to już było i skończyło się niczym. Przypomnę dwie z ważnych zasad wychodzenia - jeżeli dziele się coś nie tak w Twoim życiu to jesteś jedyna osoba która Ci może pomóc. Jesteś także jedyną osobą która możesz zmienić - na zachowania/uczucia/poglądy itp. innych nie masz żadnego wpływu. Dlatego trzeba pracować nad sobą, przyjmując z wdzięcznością pomoc innych ale nie licząc na nią i nie żądając jej. Ktoś się pytał ze 2 strony temu o kogoś kto wyszedł z nerwicy - to właśnie ja. Jak sobie sprawdzicie, jeszcze niedawno byłem dość aktywnym pisarzem tej strony. Obecnie zaglądam tu od czasu do czasu żeby zobaczyć czy trafił się ktoś ciekawy. Niestety stwierdzam że konkurs jęczenia i reklama leków kwitnie bez zmian, a to nie są sprawy związane z tematem forum, czyli jak walczyć z nerwicą. To jest kółko wzajemnej adoracji które uczy jak z nerwicą nie walczyć. Proponuje hasło *kocham swoja nerwicę i nigdy jej nie oddam* i pod jego auspicjami założyć wątek o takiej samej nazwie. Przynajmniej nie będziecie mieszać ludziom w głowach. Oczywiście nie mam tu na myśli osób piszących po raz pierwszy czy drugi - oni jeszcze niewiele wiedzą, szukają pomocy i opisują coś czego nie znają. Oby nie szukali pomocy natychmiastowej, bo wychodzenie z nerwicy to proces dość długotrwały, to jest przebudowa własnego życia, więc musi trwać - rok dwa, a może i dłużej i będzie lepiej niż dzisiaj ale nigdy nie będzie tak samo jak wcześniej. Wcześniej już było j wcześniej się już nie powtórzy. Pozdrawiam wszystkich którzy mnie pamiętają i tych co dopiero dołączyli

Odnośnik do komentarza

Ignac , SZACUN i jeszcze raz SZACUN za to co zrobiłeś dla tego forum . Twoje posty były po prostu przepiękne pod każdym względem . Ja też wyszłam z nerwicy i od czasu do czasu tylko podczytuje ( nie mam daru pisania przynajmniej tak jak Ty ) . Wiele osób tu pisało i pewnie nadal jeszcze coś napiszą ale Ciebie będzie trudno przebić w tym co zrobiłeś . Nie wiem jak inni ale dla mnie WIELE i za to Ci dziękuje. Pozdrawiam i trzymajmy się bo z nerwicy można naprawdę wyjść czego my jesteśmy dowodem.

Odnośnik do komentarza

Witam, witam i o zdrowie (psychiczne) pytam ;)) Fajnie, że coś optymistycznego się pojawiło. Witaj IGNAC, EVE, Czy dam radę, Mary10, Optymistka, Meggi, Gabbib, Jacko1 i wszyscy inni :) Pozdrawiam Czytającą, Kasiaaaę, *Boję się żyć* i innych którzy po prostu czytają... tak jak pisałam czasem zaglądam, ale podobnie jak Tobie IGNAC, bardzo przeszkadza droga jaką poszło to forum, czyli droga oględnie mówiąc farmakologiczna... pytania o leki, jak działając itd. itp... nie oceniam, ale ponieważ na chwilę jakiś czas temu weszłam na drogę prochów to wiem co to znaczy i jakie ostatecznie ma to skutki psychiczne i fizyczne i włos mi się jeży, ale ja już swoje w tej sprawie napisałam, jak ktoś jest ciekawy to odsyłam do moich wcześniejszych postów. Ale do rzeczy, ja też z nerwicy lekowej wyszłam, tak dziś z całą odpowiedzialnością mogę to powiedzieć. Pewnie jej wspomnienie zawsze już we mnie zostanie i jakiś taki co jakiś czas zapalający się baner *uważaj, pamiętasz co było!!!*, ale już nie traktuję tego jak brzemienia, a trudne doświadczenie. Przeszła mi całkowicie agorafobia, napady paniki, przestała mnie boleć głowa, drętwieć twarz, mrowieć, ustało uczycie zawrotów głowy, drżenie ciała, przeszła gula w gardle, uspokoiła się żołądek (oczywiście wszystko stopniowo i powoli tak od lutego zaczynając) ćwiczę, chodzę na koncerty, imprezy, pływałam jachtem, zostaję sama w domu ;)), dobrze śpię, mąż też jest zadowolony :)), półroczną terapię skończyłam w maju i mam wrażenie, że tego co się o sobie dowiedziałam i o różnych mechanizmach, cały czas wcielam w życie, cały czas pracuję nad sobą. Jak każdy mam gorsze dni - JAK KAŻDY, nie tylko Ci z zaburzeniami lękowymi. I powiem Wam, że nawet najdłużej trzymający mnie objaw, na który ciężko jest wpłynąć siłą woli i który na początku jest odpowiedzią na lęk i nerwy, a później wiąże się dodatkowo z zaburzeniami biochemicznymi i elektrolitowymi na skutek stresu - mówię o skurczach dodatkowych serca - on też nieco odpuścił. Fakt jest taki, ja bardzo chciałam z tego wyjść i wiedziałam, że łatwo nie będzie, ale chciałam to zrobić sama i dla siebie, dotarłam do tego co w moim myśleniu o sobie i świecie spowodowało, że w ogóle to mi się przytrafiło i tą wiedzę o sobie traktuję jako wartość dodaną, ale jeszcze raz podkreślam, że nie odpuszczam i dalej nad sobą pracuję i będę - moja psychoterapeutka by powiedziała, że już nie powinnam pracować nad sobą, nie myśleć o tym, zaufać swojemu instynktowi i po prostu żyć... pozwolić francy odejść... - powoli tak się staje, ale: WSZYSTKO W SWOIM CZASIE :))) Pozdrawiam Was serdecznie Nadal będę zaglądała i może czasem coś napiszę, jak mnie coś tak jak teraz fajnego zainspiruje Zdrówka życzę i naprawdę się da, a już na pewno może być lepiej, normalniej... do tego nawet bez melisy :)

Odnośnik do komentarza

Witam Jasma sorry ,że zapomniałam o Tobie , Twoje posty są też pełne optymizmu i jeszcze napisane przepiękna polszczyzną ( tak jak zresztą pisze Ignac) To chce się żyć !!! Kochani dziękuję Wam i wszystkim innym co wierzą w wyjście z nerwicy i na dodatek umieją pięknie pisać . Zrobiliście kawał dobrej roboty i za to trzeba Was chwalić . Ja też jestem anty lekowa i tylko za pomocą własnej pracy podpartą terapią można naprawdę wyjść z nerwicy a miałam prawie wszystkie objawy jak każdy nerwicowiec. Dzięki za pamięć -jestem czytającą. Wszystkich pozdrawiam z optymistycznym posłaniem

Odnośnik do komentarza

Dziękuje Wam wszystkim... kochani jesteście za te wszystkie słowa otuchy i wiele tłumaczeń na temat tych wszystkich bardzo męczacych róznego rodzaju bóli somatycznych wywołanych przez nerwicę jak mam wkreta na punkcie serca ze wzgledu na ten mój wypadajacy płatek ;-)) z ciagłym przypisywaniem zawału - to obłęd z którym muszę skończyć, chociaż kiedy mam skurcze dodatkowe i arytmie którą bardzo silnie odczuwam w postaci szarpnięc i kołatan w klatce aż promieniuja do gardła to ciężko zapanować nad panicznym strachem a później to juz jest lawina strach przed strachem...;-(( masakra... ale skoro juz tyle wycierpiałam i nic fizycznie mi się nie stało to logicznie myśląc nic mi nie zagraża, oczywiscie poza złym samopoczuciem psychicznym i wszystkimi dolegliwościami opisanymi powyżej, Lek Servenon biorę od prawie 2-tyg z tym ze dawke zalecaną 10mg dopiero 3 dni, więc chyba troche mało czasu na jej pozytywne skutki, ja chyba nie mam leku społecznego bo nie boje się wychodzic z domu nie unikam ludzi nawet dużych skupowisk, jestem postrzegana jako osoba bardzo wesoła i otwarta, cały czas pracuje zawodowo, czesto ze złym samopoczuciem i wbrew woli lekarza szłąm do pracy żeby nie siedziec w domu (najgorsza jest nuda) ostatnio moja kardiolog zaleciła mi uprawianie delikatnych sportów że to dobrze wpływa na serce cały układ krążenia, stabilizuje prace serca, dotlenia i odstresowuje. Nie chce brać leków w nieskonczonośc bo wiem ze nie tedy doroga ale Pani Dr. na tą chwile twierdzi ze nie ma innego wyjścia zebym rozpoczeła terapię, to muszę zacząc mysleć logicznie i racjonalnie a w teraz to nie jest mozliwe bo za bardzo jestem skupiona na dolegliwościach somatycznych.. Wiec zdaje sobie sprawe że długa droga przedemną, ale bardzo chce dla kochanego dziecka i meża. Jeszcze raz bardzo dziekuje za mądrą wiedzę i słowa otuchy. Wszystkich pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Czasami się zastanawiam czy ja kiedyś jeszcze będę normalnie żyć, tak jak inni ludzie bez strachu, paniki, bez tych wszystkich objawów, które nie dają mi cieszyć się z życia:( Jak to jest, że jedni wychodzą z tego a inni muszą się męczyć i nawet terapia i leki nie pomagają a jak już to tylko na krótki czas;/

Odnośnik do komentarza

JASMA - jak miło znów Cię czytać!!! Tak jak piszesz, praca praca i jeszcze raz praca. Mnie czekają jeszcze decyzje niełatwe do podjęcia, bo wiem że póki ich nie podejmę, a właściwie póki ich nie podejmę i nie zrealizuję to mam dużą szansę na powrót w objęcia łajzy. MEGI88 - inni wcale nie muszą się z tym męczyć. Jeżeli leki (co mnie nie dziwi) i terapia nic nie pomogły to znaczy że leki były niepotrzebne a terapia była niewłaściwa. Podejrzewam jednak że terapia nie przyniosła rezultatów ponieważ zdałaś się w 100% na nią i liczyłaś że się coś stanie bez Twojego udziału. Do wyrzygania będę powtarzał - jedyną osobą która może Ci pomóc jesteś Ty sama i tylko Ty sama. Ja zmagałem się z nerwicą ponad 5 lat, z czego większość czasu zmarnowałem licząc na cud. Cud miał polegać na znalezieniu kogoś - lekarz/terapeuta/zielarz/bioenergoterapeuta kto zdejmie mi z pleców to brzemię. Powoli dotarło do mnie że to nie ma sensu i kolejni lekarze lub inni rozkładają ręce. Pierwszy krok to przyznanie się przed sobą samym do tego że tak naprawdę nie robimy nic. Bieganie do psychiatry i łykanie pigułek to nie jest żadne wychodzenie z nerwicy, siedzenie na terapii i zaprzeczanie wszystkiemu to nie jest wychodzenie z nerwicy, biadolenie nad sobą i objawami to także nie jest wychodzenie z nerwicy. Nauka angielskiego nie polega na chodzeniu na lekcje i biernym siedzeniu w sali w której się one odbywają oraz na bieganiu na angielskojęzyczne filmy żeby ponarzekać że się nic nie rozumie. Pisałem o tym wielokrotnie - znalezienie przyczyn powodów, najlepiej przy pomocy dobrego terapeuty + zmiana tych przyczyn powodów przy pomocy ciężkiej pracy oraz wskazówek dobrego terapeuty. Tylko trzeba słuchać tego co terapeuta mówi i wyciągać wnioski dostosowując zalecenia do własnego wnętrza oraz cierpliwie obserwować rezultaty. Dwa niezbędne elementy żeby zacząć - absolutna uczciwość wobec samego siebie (jak się opierdalam to znaczy że się opierdalam a nie że *mój aktualny stan psychiki w żadnym razie nie pozwala mi na podjęcie jakichkolwiek działań gdyż ponieważ ledwo mi starcza sił na codzienną wegetację*) - brak jakichkolwiek założeń że i tak się nie uda. Próbujemy, staramy się, pracujemy, UCZYMY!!! Jeżeli nie ma rezultatów po kilku miesiącach to znaczy że coś nie działa i próbujemy innych działań, ale znów cierpliwie i wytrwale. Walka z nerwicą wymaga uczciwości i cierpliwości oraz wiele wiele mozolnej pracy. MARY10 CZY DAM RADE - dzięki za miłe słowa, może to dla tego że są najczęściej zapisem moich wewnętrznych przemyśleń a nie powtarzanych nieudolnie formułek zasłyszanych u terapeuty czy wyczytanych gdziebądź Pozdrawiam nerwowo

Odnośnik do komentarza

IGNAC :) Meggi, ludzie mają różne dzieciństwa, różne teraźniejszości, rodzinny, pracę, dzieci, choroby takie czy inne, wiele rzeczy w naszym życiu może być toksyczne i wiele może ciągnąc w dół i wiele osób ma nerwice, ale jednak nie wszyscy, a część z nerwicą sobie radzi. Piszesz, że miałaś ciężkie dzieciństwo, ale to nie ten fakt spowodował zaburzenia lękowe, ale to jak on wpłyną na Twoją psychikę i wpływa nadal, a raczej to na ile mu na to pozwalasz. Piszesz, że nie znalazłaś sedna, kluczowego problemu, a może jest to właśnie pielęgnacja złych wspomnień, tkwienie w negatywizmie, brak wiary w siebie. Jesteś młodą osobą (jak sadzę) w dodatku świeżą mężatką (to wiem), postaw na teraźniejszość, ustal hierarchię, odetnij grubą krechą to co było, na razie mentalnie, wprowadź jakąś jedną zmianę, ale bądź konsekwentna, a ona z czasem pociągnie za sobą inne - kropla drąży skałę. Musisz od czegoś zacząć, często czytałam Twoje posty i czasami się do nich odnosiłam, ale zawsze na swój sposób (czyli terapia, praca, walka z błędami poznawczymi...) ale Ty nigdy nie odniosłaś się do moich słów kierowanych do Ciebie, mam przez to wraże nie że postawiłaś na farmakoterapię i poszukujesz cudownego leku. Może miałaś świetnych terapeutów, ale może specjalizowali się w innych problemach, poszukaj wśród znajomych bądź nieznajomych terapeuty sprawdzonego w zakresie zaburzeń lękowych i najlepiej z zakresu behawioralno-poznawczego, bo w tym nurcie psychologii poznajesz mechanizmy którymi rządzi się nasza psychika, uczysz się interpretować i radzić sobie z nimi, poza tym nie musisz roztrząsać przeszłości, możesz skupić się na tu i teraz, jest problem jakaś trudność i trzeba ją ogarnąć. Przeszłość, problemy, niezałatwione sprawy, trudy codzienne, zahamowania KAŻDY MA, KAŻDY, pytanie tylko co z nimi robimy i jak sobie z nimi radzimy, a jeśli nie potrafimy to musimy się tego nauczyć. Polecam lekturę, jako wspomagającą z zakresu *Inteligencji emocjonalnej* jest tam o lęku, emocjach, samoocenie, samouspokojeniu, komunikacji, empatii itd. ale co najważniejsze, inteligencji emocjonalnej można się nauczyć... Ja na przykład miałam dzisiaj gorszy dzień, trochę stresu, zarwana noc, czyli zmęczenie i nerwy przy tym trochę skurczy dodatkowych, milo nie było przez parę godzić, kiedyś bym się nakręciła, że znowu się zaczyna.. a ja spojrzałam racjonalnie i odcięłam się od tych negatywnych myśli, tak mam obniżoną odporność na stres, a stres to adrenalina, adrenalina to np. zaburzenia rytmu, ale nic mi się nie stało, przeszło i będzie coraz lepiej bo takie pozytywne przesłanie w głowie zostaje (niestety negatywne jak wiemy też) i następnym razem mój organizm może tak nie zareaguje - na to liczę i to jest wersja oficjalna Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

MEGI88 podpisuje się obydwoma rękami pod tym co napisała JASMA, ale rozumiem również Twoją sytuację. Wydaje mi się że powinnaś zacząć do próby zdystansowania się od obecnych problemów. Spróbuj spojrzeć na to wszystko jak na nieodzowne części życia. Życie składa się z narodzin, chorób, dni szczęścia i złych dni oraz niewątpliwie ze śmierci. Taka jest kolej rzeczy i nic się na to nie poradzi. Można natomiast starać się poradzić sobie z tymi sprawami najlepiej jak się potrafi. Apropos dzieciństwa, pisałem już kiedyś o tym, trzema spróbować rozwiązać problemy które ma się z tym tu i teraz. Nie wracać do przeszłości bo ona już przeminęła i nic się w niej nie zmieni. Musisz się uwolnić od myśli że Twoja przeszłość wpływa na Twoje obecne życie - na Twoje obecne życie masz wpływ tylko Ty sama i to co postanowisz z nim zrobić. Zrobić natomiast możesz wszystko, bo zależy to wyłącznie od Twojej determinacji oraz pracy jaką w to włożysz. Ja mam wielką górę spraw z przeszłości, które bym zupełnie inaczej załatwił, podjął inne decyzje itd. tylko że ciężko opierać swoją teraźniejszość na nieustannym żałowaniu starych decyzji - one już zapadły i można tylko podjąć kolejne, lepsze. Jak pomalowałaś pokój na różowo i dostajesz zeza od tego koloru to nie płaczesz że nie masz wehikułu czasu tylko bierzesz puszkę z farba i zamalowujesz różowy spokojnym błękitem :) UWIERZ W SIEBIE i zdaj się na własne siły i możliwości - zdziwisz się jakie ich pokłady drzemią w Tobie.

Odnośnik do komentarza

Megii, ja przez długi czas miałam koszmary senne (ja właściwie zawsze mam bardzo wyraźne sny i zawsze pamiętam co mi się śniło, Ty możesz nie pamiętać), była to odpowiedz na mój stan psychiczny, budziłam się w nocy zlana potem, wystraszona czasami z pędzącym sercem - znam to, może to przypominać atak paniki, taki właśnie z niewiadomych przyczyn, a przyczyną są hormony stresu i wzmożona reakcja organizmu na koszmar choć to tylko sen. Jak z czasem ogólny poziom lęku zaczął spadać to koszmary i nocne i tachykardie też odpuściły, teraz jakiś zły sen mam naprawdę sporadycznie i to jak jakoś horror obejrzę ;)) Jeśli myślisz o dziecku to Ty przede wszystkim powinnaś całkowicie z leków zrezygnować, nawet z betablokerów, bo te w ciąży też mogą być niekorzystne, zrezygnować i odtruć organizm, to trochę potrwa, ale na szczęście masz dużo na to czasu i powinnaś mieć bardzo silną motywację - wykorzystaj to Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×