Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Gość aaaaniaaaa

Moje życie się wali .... Mój partner całkiem mnie olewa. Nie mam gdzie się podziać z dziećmi. Chciałabym się poddać ale nie mogę bo mam dzieci. Mam nerwice co mnie dobija całkiem już. Mam dopiero 26 lat i pragnę spokojnego życia żeby walczyć z tą okropną chorobą. Nie mam już sił.

Odnośnik do komentarza
Gość aaaaniaaaa

Dziekuje MEGI to miło że ktoś się do mnie odezwał. Nie mam przyjaciół. wszyscy się porozchodzili w swoje strony. Zostałam sama. Mam tylko mamę ale ona ma swoje problemy. Moje są dla wszystkich błache. Chciałabym się z kimś spotkać zaprzyjażnić. Mam dzieci i tylko to mnie trzyma przy życiu. Przykre wiem. A moj maż mnie nie rozumie. on ma swoje życie a ja jestem tylko na doczepkę. Takie moje odczucie. Aj tak się żale.... Siedze teraz smutna i żła na siebie że się smuce.... paradoks. moje życie to paradoks. pozdrawiam wszystkich i dziekuje że mogłam się tu wypisać;)

Odnośnik do komentarza
Gość aaaaniaaaa

I jeszcze ta nerwica mnie dobija. Miałam ablację na arytmie AVART przeszła pomyślnie. Już dwa lata minęło i żadnych ataków. Ale pojedyńcze się zdarzają. Napady leku są okropne. Nie wiem wtedy co robić. Boje się że sie przewróce, że dostane palpitacji, że umrę. budze się w nocy i nie mogę spać. albo wogóle nie mogę spać. denerwóję się nakrecam. dodam że ostatnio zazęłam brać coś na sen i trochę pomaga. Ale dno. POZDRAWIAM

Odnośnik do komentarza
Gość sucharek83

Aaaaniaaaa wiem co czujesz ja też jestem sama jak palec,chyba przez ta nerwicę mam potykanie serca od kilku dni i się nasilają,co mnie jeszcze gorzej nakręca psychicznie,też mam partera który mnie olewa na całego,ciagle gra a ja sama jak palec nie powiem gdzie nie mam sił z tym walczyć

Odnośnik do komentarza
Gość aaaaniaaaa

Ja tylko nie chcę żeby mi palpitowało takie pojedyńcze wogóle nic. teraz cisza ale jeszcze pare dni temu mialam dramat i sie boje. tesciową też dopadło i juz sie niby uspokoiło. a do dupy to wszystko. pragne cieszyc sie zyciem a to mnie zatrzymuje. pewnie jak i Was. nie chcę zeby mi cos sie działo to może się podniosę z tych lęków okropnych a narazie czekam na lepsze dni czy nadejdą? trzymam kcuki za WAS a wy za mnie oki? muszę być dobrej myśli ze nie;) a jak sie nawet jedno małe nerwicowe trafi to sie szybko podnieść. czego sobie i Wam życzę.

Odnośnik do komentarza

CZYTAJĄCA, KASKA - przepraszam, tylko krowa nie zmienia poglądów, miałyście racje EWALIT, przestań wypisywać takie brednie - lekarz rodzinny, psychiatrzy faszerują lekami, nerwicę leczy neurolog? A choroby weneryczne leczy się u weterynarza. Poczytałem sobie starsze wpisy, jak się łyka leki garściami, to potem są takie efekty. Koktajle są dobre ale mleczne. Jak sobie poczytałem to Twój jadłospis jest całkiem niezły: *Ja wtedy brałam CITABAX20 2x jedna tabletkę, Afobam i Tegretol* naraz? A no i pewnie to nie wszystko, bo piszesz również: *Ja uzależniłam się od TRANXENE*; *Ja brałam bez przerwy przez 4 lata i jak zaczęłam znów źle się czuć przepisano mi dodatkowy lek przeciwlękowy*; *leki z grupy SSRI należy brać jeszcze od 6 miesięcy do roku po ustąpieniu objawów*. Nic dodać nic ująć. Nie wiem jak inni ale ja Twoje posty będę pomijał - szkoda oczu, przykro mi. JASMA - dzięki że się martwiłaś. Odpoczynek odpoczynkiem, ale nie koniecznie zadowolony :(. Wróciłem i niestety franca razem ze mną - masakra. Jutro idę na terapię i jak dalej będzie tak jak CI pisałem w mailu to dzwonię do Twojego *namiaru*. Leki na razie dalej czekają, postaram się dalej ciągnąć bez nich. Dwa lata się udawało to i dalej się uda :) Na szczęście trochę naładowałem akumulatory do dalszej walki! Pozdrawiam!!!

Odnośnik do komentarza

Do EWALIT i innych mocno doradzających osób, nie można pisać bierzcie leki, nie bierzcie, idźcie do takiego czy siakiego lekarza, róbcie to czy tamto, jest Ci to czy tamto, nie można robić tego w tak radykalny sposób, czasami wynika to z dobrych chęci, ale dobrymi chęciami to wiadomo co jest wybrukowane... nie można tak pisać głównie dlatego, że to forum odwiedza i często czyta bardzo wiele osób, większość nigdy się na nim nie wypowiedziała, ale sugestie, rady i inne słowa mocno bierze do siebie (nawet jeśli dotyczą kogoś innego), a przecież chcemy sobie i myślę innym pomagać, pomagać opowiadając o własnych przeżyciach, doświadczeniach, a szczególne jak dawać sobie radę z pewnymi stanami, można komuś sugerować, ze może to czy tamto, ale nie startujmy z pozycji zrób czy nie rób tego czy tamtego, każdy jest inny, ma inne doświadczenia, życie, dzieciństwo, osobowość i każdy jest zdeterminowany innymi uwarunkowaniami, choć pewne mechanizmy się podobne. Ja osobiście jestem przeciwnikiem leków SSRI w zaburzeniach lękowych, choć nigdy nie napiszę - nie bierzcie, ale napiszę dlaczego jestem przeciwnikiem. Dwa lata temu dopadł mnie kryzys, bałam się o własne zdrowie i życie, na początku te obawy były uzasadnione, ale z czasem zmieniły się w lęk irracjonalny, pomimo że stan zdrowie unormował się, pewne sprawy wyjaśniły, ale ja się nakręcałam, czytałam, sprawdzałam, podświadomie snułam czarne scenariusze, moje życie się zmieniło, straciło na jakości, chciałam być dawną sobą, w październiku (czyli po 4 miesiącach) zapisałam się na psychoterapię, byłam 2 lub 3 razy i pomimo że moje wykształcenie jest mocno pokrewne do psychologicznego, nie potrafiłam otworzyć się, zaangażować, a samo nic się nie działo, a wręcz było coraz gorzej, miałam obniżony nastrój i umiarkowane zaburzenia lękowe (tak to teraz oceniam), postanowiłam pomóc sobie natychmiast, zrezygnowałam z psychoterapii i poszłam do psychiatry, dostałam Lexapro 5mg (najmniejszą dawkę) i Afoban doraźnie (nie stosowałam go), po około 4 tygodniach, rewelacja wszystko wróciło do normy, lęki gdzieś się rozbiegły, czarne myśli rozstąpiły, czułam się uleczona, ot taki lękowy epizod w życiu, po pół roku sama chciałam odstawić, odstawiałam jak trzeba, powoli i długo. Było ok, przez jakiś czas, powoli jednak lęki zaczęły wyłazić, myśli zagęszczać, po dwóch miesiącach od odstawienie było słabo, lęk rósł w siłę, a ja go karmiłam, w październiku dowiedziałam i przekonałam się na własnej skórze, co to jest lęk, bezradność, bezsenność, nocne koszmary, poranne kołatanie serca i inne objawy... ale... do leków nie wróciłam, wróciłam na psychoterapię (w grudniu), czasem brałam ziołowe uspokajacze, piłam melisę, było ciężko, bardzo ciężko, marzyłam żeby tak na tydzień wziąć jakieś beno, odpocząć, zregenerować się, wyspać, odsapnąć, ale po każdy spotkaniu z psychoterapeutką wiedziałam że nie mogę tego zrobić, ale przede wszystkim nie chcę. Zmiana myślenie i podejścia do pewnych spraw jest mozolna, trudna i wymaga dużo pracy własnej, ja na psychoterapię już nie chodzę (od końca maja), jest dobrze, zostałam wyposażona w pewne narzędzia pomagające radzić sobie z lękiem, negatywnymi myślami, odczarowałam pewne sprawy, poznałam mechanizmy, ale cały czas pracuję nad sobą, *kontroluje myślenie* na pewne tematy, racjonalizuje pewne stany, mam spisana swoją check listę :)) i daję radę, choć droga jeszcze przede mną daleka, również, jak każdy mam gorsze momenty, ale zrobię wszystko aby nigdy nie wrócić do leków. Jak zaczyna się brać leki na początku zmagania się z zaburzeniami lękowymi można wpaść w spiralę brania i odstawiania, mi się to na szczęście nie przytrafiło, ale mogło... EWALI nie pisz proszę, że terapii jest tylko dodatkiem bo z mojego punktu widzenia to bzdury piszesz, może Tobie nie pomogła, może była zbędna i niedoceniona, ale są osoby które poradzą sobie zaczynając od zmian w swoim życiu i sposobie myślenia, NERWICA LĘKOWA TO CHOROBA MYŚLI I OD NICH WSZYSTKO SIĘ ZACZYNA. Taka jest moja historia, ja miałam siłę, jestem typem *zadaniwoca* jest temat i trzeba go ogarnąć :))), życzę wszystkim powodzenia. I nie bijmy już piany Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

EWALIT - przepraszam bardzo, wcale nie napisałaś, że psychoterapia jest dodatkiem, wręcz przeciwnie, podbiłaś wypowiedzi innych, że trzeba o niej pomyśleć Coś mi się wydawało, może dlatego, że dużo jest ostatnio takich wpisów oceniających, oskarżających, obraźliwych i takich na zasadzie kto ma racje i ja czytałam je trochę po łepkach, trochę się pogubiłam co i jak i stąd ta wpadka... przepraszam jeszcze raz. Pozdrawiam M.

Odnośnik do komentarza

JASMA - zgadzam się z Tobą, każdy ma inną wrażliwość, inne powody nerwicy, inaczej ją toleruje (lub nie toleruje). Różne są takze doświadczenia, choć jest to dość ciekawe że część historii się powtarza. Ja podobnie jak Ty przeszedłem przez Lexapro (wcześniej były dwa inne leki) i od 2 lat staram się nie wrócić do leków, chociaż czasem ciężko jest. Nie wracam bo wiem czym to pachnie - po pierwsze jest łatwiej ale, przynajmniej u mnie leki nie niwelowały wszystkich problemów, po drugie u mnie odstawienie odbywa się bardzo powoli, bo objawy odstawienne mam masakryczne (jestem wyjatkowy - tylko 3% ma takie objawy :) ). Natomiast jak zaczynałem brać leki nie miałem takiej wiedzy. Dla tego nie do końca zgadzam się na temat doradzania. Są pewne elementy zasadnicze i moim zdanie trzeba to stanowczo podkreślać i mówić wprost i stanowczo. Do tach elementów należy: - leczenie u psychiatry (bo znacznie większa jest szansa że się trafi na lekarza który wie co robi w swojej dziedzinie niż na to że się trafi rodzinnego mającego wiedzę na temat nerwic) - kwestia brania leków, które moga pomóc ale nie wyleczą nerwicy, więc podkreślanie konieczności terapii - szukanie dobrych specjalistów, bo przy nerwicy konował może bardzo zaszkodzić i pogorszyć stan, a nie każdy ma na tyle sił żeby jeszcze i z tym walczyć Pewnie jest jeszcze kilka innych. Trzeba mówić stanowczo bo wiem z własnego doświadczenia jak się niektóre stereotypy trudno się przełamuje, i przedstawianie pewnych spraw *neutralnie* może niektórych utwierdzić w ich obawach - przed pójściem do psychiatry, przed rozpoczęciem terapii, skłaniać do doszukiwania się chorób somatycznych w nieskończoność itp. I takie wachania wydłużają czas zajmowania się niepotrzebnymi tematami a co za tym idzie nasilają objawy i meczą. Potem strasznie trudno jest się ogarnąć, wziąc w garść i próbować ruszyć do przodu. Nie zmienia to faktu że piszac na takim forum trzeba mieć duże poczucie odpowiedzialności, bo tak jak piszesz, niektórzy korzystają z tych rad i nie wolno podsuwać im fałszywych rozwiązań. Pozdrawiam nerwowo. P.S. czy ta pogoda w końcu się unormuje? przez ten zaduch mam takie duszności i kołatania że za moment uwierze w swoją chorobe serca której nie mam!!!

Odnośnik do komentarza

Piszę po raz drugi - bo pierwszy wpis mi nie wskoczył, już parę razy tak miałam... IGNAC1 chyba jednak w 100% się zgadzamy. Ja na niniejszy temat mam konkretne zdanie i sprecyzowane opinie i często o niech piszę: - leki z grupy SSRI przypisywane na zaburzenie lękowe, nie leczą, maskują jedynie objawy, ewentualnie pozwalają na kontynuację lub rozpoczęcie psychoterapii - benzo uspakajają szybko i skutecznie, ale są bardzo niebezpieczne - psychoterapię najlepiej zacząć jak najszybciej, jak tylko lęk zaczyna nam przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu, bo później może nie obyć się bez leków. - jak często piszę, psychoterapia ale mądra, a psychiatra sprawdzony Doradztwo nakłaniające do pewnych działań, a negujące inne, często jest mocno subiektywne i poszyte emocjami, a bywa dla wielu sugestywne... Ale jeśli mamy wiedzę to się nią dzielmy, posiadamy doświadczenie to o nim opowiadajmy, znamy i sprawdziliśmy metody walki z francą to nie zostawiajmy ich tylko sobie, a na pewno każdy znajdzie coś dla siebie na tym forum :)) IGNAC wiem, że temat toksycznej pracy jest trudny do rozwiązania, ale jeśli to jest jeden z głównych generatorów Twojego stresu to może mimo wszystko należy pomyśleć o zmianach..., a tak właściwie to co jest z tą Twoją pracą nie tak, atmosfera, oczekiwania, zakres obowiązków? oczywiście jeśli masz ochotę o tym pisać. Pozdrawiam spokojnie :))

Odnośnik do komentarza
Gość czytajaca

Megi w tym natłoku postów nie zauważyłam Twojego , kochana była pełnia księżyca i na dodatek przesilenia wiosenno- letniego i to dlatego miałaś kłopoty ze spaniem i roztrzęsienie i tak jest praktycznie zawsze jak* luna * świeci , zaobserwuj to , ja tak tez to mam . Mój mąż nie ma nerwicy i jest niesamowicie spokojnym człowiekiem i w czasie pełni też ma kłopoty ze spaniem i dlatego raz w miesiącu mamy nocne rozmowy Polaków , świetna sprawa ( ja jestem trochę jak Ty Megi roztrzęsiona mąż nie a rozmowa uspakaja mnie ). Ignac proszę nie pisać w nocy ( chyba ,że opuściłeś nasz piękny kraj i pisałeś z HAMERYKI ) no chyba ,ze tylko w czasie pełni. Ja tez jestem tego samego zdania co Jasma , ze praca Twoja jest bardzo stresogenna co powoduje u Ciebie tez między innymi takie a nie inne samopoczucie. Pozdrawiam PS Aha Ignac , ja jak mam duszności i wyimaginowane kłopoty z sercem to czytam sobie moje wyniki z echa serca , gdzie jest napisane ,ze serce jest zdrowe i bije jak dzwon , mi to pomaga.

Odnośnik do komentarza

MEGI88 zamilkłem po Twoim poście bo to zabrzmiało zbyt powiażnie żeby próbować skrobać coś na tablecie, który ciągle coś kasuje, nie wstawia spacji itp. Myśle sobie że w Twojej sytuacji musisz zmienić podejście. Skupiłas się na lekach i próbujesz znależć pomoc wyłącznie w tym kierunku. Skoro Twój organizm nie toleruje leków, to wydaje mi się że nie masz innego wyjścia, tylko zaakceptować ten fakt i spróbować wyjść z nerwicy bez leków. I tak skuteczna walka z nerwicą opiera się w głównej mierze na psychoterapii i pracy nad sobą a leki sa tylko doraźnym środkiem uśmierzającym problemy. Panicznie poszukując leków i denerwujac się że żaden nie działa na Ciebie prawidłowo a wręcz działają negatywnie wpedzasz się w jeszcze większy stres pt. nie ma dla mnie ratunku. Tymczasem powinnaś pogodzić się z faktem że nie dostaniesz leków i musisz znaleźć inne wyjście. Tak jak pisałem powinnaś zacząć terapię a dodatkowo możesz poczytać sobie, jest kilka bardzo pomocnych pozycji. Radzę zacząć od strony www.szaffer.pl, tam jest sporo bardzo praktycznej wiedzy opisanej przez faceta który wyszedł z nerwicy i dzieli się swoimi doświadczeniami popartymi kilkoma lekturami. Stronka jest super. To właśnie tam wyczytałem cytat który bardzo trafił mi do przekonania: Mistrz zapytał kogoś, kto przyszedł do niego z prośbą o pomoc: - Czy rzeczywiście pragniesz uzdrowienia? - Gdybym nie pragnął go, to czy zadałbym sobie trud przyjścia do ciebie? - Oczywiście. Większość ludzi tak postępuje. - Dlaczego? - Nie szukają uzdrowienia. To zbyt bolesne. Szukają ulgi. Do swoich uczniów Mistrz powiedział: - Ludzie, którzy pragną uzdrowienia, byleby nie łączyło sie ono z cierpieniem, podobni są do tych, którzy opowiadają się za postępem, pod warunkiem, że nie trzeba będzie dokonywać żadnych zmian. (Anthony de Mello „Uzdrowienie” z tomu „Minuta mądrości”) To bardezo pasuje do tego co sobię myślę o pętli w która wpadamy. Moim zdaniem składa się ona z trzech elementów - szukanie przyczyn somatycznych, bo te teoretycznie łatwiej wyleczyć (jeżeli ich nie znajdujemy to szukamy dalej), szukamy cudownej pigułki bo wierzymy że połkniemy i problemy znikną (tak jak to się dzieje z tabletkami na ból głowy), marzymy i tesknimy do czasów sprzed nerwicy (bo wtedy było normalnie). Jest to błędne koło, ponieważ wbrew pozorom medycyna współczesna wspaniale diagnozuje choroby których potem nie potrafi wyleczyć, poza tym wieczne poszukiwanie zajmuje nam niepotrzebnie czas w którym mogli byśmy zająć się wychodzeniem z nerwicy. Niestety podstawowym warunkiem rozpoczęcia walki jest zaakceptowanie faktu że mamy nerwicę i to ją trzeba *leczyć*. Cudowne pigułki nie istnieją i bez ciężkiej pracy nad sobą efektów nie będzie. Co najwyżej poczujemy na czas jakiś ulge ale nie bedziemy uzdrowieni. Tylko że często samo hasło pracy nad soba przeraża nas do tego stopnia, że woleli bysmy usłyszeć informacje o nowotworze niż zaakceptować konsekwencje faktu posiadania nerwicy na własność. No i ostatni element, który jest tylko mrzonką. Nie ma powrotu do przesłości, jestesmy inni, bogatsi o kolejne doświadczenia, świat poszedł do przodu - wczoraj juz nie ma i nie będzie. Jest tylko tu i teraz. Żeby zacząć droge pod górę trzeba najpierw uporać się z tą pętlą. Niby proste, ale w wykonaniu już nie aż tak. Jeżeli dojdzie do tego jeszcze świadomość, że jesteśmy zdani wyłącznie na siebie, to robi się jeszcze ciekawiej. Inni moga nam doradzić, od czasu do czasu wesprzeć, ale nikt nie zrobi tego za nas - nikt i nic. Ani cudowny lek, ani wspaniałe zioła ani nawet cudowni uzdrowiciele i szamani skrzyżowani z rewelacyjnymi supernowymi metodami typu żywa kropla krwi i aparat do biorezonansu. Tak samo wspomoaganie w postaci diet, magnezu, ćwiczeń jest tylko wspomaganiem i nie zastapi pracy nad sobą. Pytanie co to jest praca nad sobą. Ano można do tematu podejść na dwa sposoby, który jest lepszy? Mam swoją opinię ale nie bedę nic sugerował. Otórz można podejść tak, że nerwica jest wynikiem jakichś spraw/sytuacji/zbiegu czynników w naszym życiu - obecnym lub wcześniejszym i bardzo ogólnie rzecz biorąc trzeba zrobić z tym porzadek. W tym może pomóc psychoterapeuta ułatwiając *zdiagnozowanie* czego problem dotyczy i podpowiedzieć mozliwe sposoby rozwiązania problemów. Niestety jest to operacja na żywym organizmie wymagająca szerości wobec siebie, dopuszczenia wszelkich możliwych scenariuszy, łącznie z tymi nieprzyjemnymi dla nas i niemałego wysiłku oraz konsekwencji. Druga metoda to praca nad konkretnymi zachowaniami - usuwanie niewłaściwych sprzężeni przyczynowo skutkowych, czyli mówiąc prościej oduczanie się pewnych reakcji (nerwicowych) na pewne stany/sytuacje/emocje i zastępowanie ich właściwymi, nie powodujacymi stanów nerwicowych. Pierwsza metoda wydaje się trudniejsza, druga bardziej *objawowa*. Myślę że wybór własciwej to także w dużej mierze kwestia własnych cech charakteru, podejścia do życia wrażliwości itp, czyli indywidualna dla każdego z nas. Tak to wygląda, przynajmniej ja to tak widzę i uwaqżam że jest to powazna alternatywa dla leków, a nawet nie alternatywa, bo leki są tylko jednym ze wspomagaczy i to nie koniecznie najwazniejszym. I na koniec luźne uwagi. Sytuacje stresowe u nas nerwicowców wywołują dodatkowe napiecie lękowe, bo oprócz zwykłych niepokoja dochodza jeszcze te dotyczące nas samych - a jak mnie dopadnie..... Trzeba o tym pamiętać, bo to pozwala zracjonalizować całą sytuację i nabrać dystansu do ew. lęków. Wszystko to co napisałem powyżej dotyczy również postów o samotności - nie mozna mylić skutku z przyczyną. Samotność bardzo czesto spowodowana jest typową dla nerwicowców sytuacją silnego skupienia na sobie, co powoduje że otoczenie odsuwa się będąc zmęczone takim stanem lub/i nie potrafiac pomóc oraz nie rozumiejąc do końca problemu. Nie rozumiejąc, bo ciężko to zrozumieć jeżeli się samemu przez to nie przejdzie. Więc ja bym raczej niestety napisał że nerwica i dla tego facet mnie opuszcza a nie i nerwica i na dodatek facet mnie opuszcza. Oczywiście mozna do tego podejść: świat się wali hurtem i nie mam siły z tym walczyć, a można potraktować to jako dodatkową motywację wyrwania się łajzie z pazurów. Drobna dawka nerwowych reflekcji do której dołączam nerwowe pozdrowienia :)

Odnośnik do komentarza

UWAGA UWAGA CZAROWNICE NA FORUM!!! ZAKŁĄDAJCIE OŁOWIANE HEŁMY BO CZYTAJĄ W MYŚLACH!!! A tak na powaznie - dziewczyny, albo ja juz jestem mocno zakrecony i nieprzytomny albo na prawdę jesteście mieszkankami Łysej Góry. Sprawdziłem ileśtam postów wstecz i nie znalałem nic o mojej pracy. Nie przypominam sobie równiez zebym o tym wspominał!!! Oczywiście w duzej mierze macie rację, choć to nie cała bajka, myślę że praca jest w niej głównym bohaterem w postaci wilka. Wypalenie, brak satysfakcji i bzdury z którymi nie chce mi się juz walczyć. Dobre określenie toksyczna praca, bo zatruwa życie ale cieżko się jej pozbyć bo wsiąkłem w nią z butami jak omszały głaz i boje sie że jak coś ruszę z miejsca to wylezą robaki :) Przy obecnym rynku ciężko *pomyśleć o zmianie*. No cóż nigdy nie mów nigdy :)

Odnośnik do komentarza

IGNAC *CZAROWNICE* DOBRE, CHOĆ JA CZĘŚCIEJ SŁYSZĘ ZOŁZA ;)) - JEDNO I DRUGIE MI ODPOWIADA :)) A tak naprawdę czytam nie w myślach, a między wierszami MEGII88 dostałaś bardzo dużo racjonalnych, obiektywnych i myślę trafnych informacji, przeczytaj je może jeszcze raz, coś dla siebie znajdziesz i przede wszystkim nie nakręcaj się nie karm leków, zaplanuj co zrobić dalej, jeśli mieszkasz w Warszawie mogę Ci podać kilka namiarów na psychologów i psychiatrów Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość aaaaniaaaa

ALE MAM DOŁA ataki paniki że zaraz dostane palpitacji (oby nie) jestem wykończona. a mój mąż poszedł na piwo i mówi że ma dość. jest burza a ja się boję bardzo, potrzebuję wsparcia. boję się. dziękuje a uwagę. postaram się wytrwać. pozdrawiam Ania

Odnośnik do komentarza

Pocieszcie mnie:( Ja chyba niedługo przekręcę się przez tą nerwicę:( Dzisiaj strasznie się wystraszyłam, nagle jakby coś złapało mnie za serce i szarpało chwilę:( okropne uczucie, zaczynam wątpić w to, że moje serce jest zdrowe a to tylko nerwy:( Echo serca robiłam półtora roku temu, myślicie,że powinnam powtórzyć

Odnośnik do komentarza

MEGII88 tak objawowo tylko Ty sama możesz sobie pomóc, tzn. tłumić lęk w zarodku, racjonalizować sytuację. Często nasze odczucia dotyczące naszego serca są mocno subiektywne i trudne do diagnostyki po opisie objawów i to właśnie nasze serce biedne szybko odczuwa nasz stres, tzn. wpływające na nie hormony stresu, co różnie odczuwamy, jako tachykardię, dziwne bicie, ucisk, przeskakiwanie, nierówne bicie itp. a to nas jeszcze bardziej przeraża i tak w kółko... Wiele z naszych ostatnich postów, tak jak napisałam wcześniej, odnosi się do Ciebie i zawiera różne pomocne informacje, zacznij je czytać i pracować nad sobą, czas chyba najwyższy, nie uważasz? A korzystałaś kiedykolwiek z psychoterapii? Trzymaj się

Odnośnik do komentarza

ANIA w pewnej części to co napisałam do Megii, odnosi się również do Ciebie (głównie w zakresie naszego wpływu na serce), zaburzeń lekowych nie można pozbyć się z dnia na dzień, przecież zapracowaliśmy sobie na nie ciężka negatywną pracą. W literaturze jest napisane, że pod wpływem psychoterapii ludzie uczą się radzić sobie z napadami paniki na tyle skutecznie, że u 80% z nich takie ataki już nigdy się nie pojawiają. Oczywiście z niwelacją lęku uogólnionego, wolno płynącego, musimy nieco dłużej popracować i bardziej u podstaw. Ty też zaplanuj sobie jakiś tok postepowania, poszukaj pomocy i konsekwentnie idź obranym torem. A współmałżonek ma prawo mieć dosyć naszego narzekania, gadania, często nie są w stanie nas zrozumieć (ja kiedyś też nie rozumiałam, dziwiłam się z grymasem na twarzy, jak to możliwe, że nie można z domu wyjść i zrobić zakupów w supermarkecie?!), może czas wygadać się komuś innemu, właśnie psychoterapeucie, wiem to kosztuje, ale po dwóch miesiącach psychoterapii, gdy widzimy postępy, wolimy wydać na to niż na nową bluzkę, bo psychoterapia układa, naprawia, uczy i odkręca pewne sprawy, ale to sobie wszystko zawdzięczamy. Pozdrawiam Cię Aniu serdecznie i spokojnie :))

Odnośnik do komentarza

Dobry wieczór wszystkim :-) Weszłam na to forum dzisiaj i nie spodziewałam się takiego wiadra pomyj, jakie na mnie wylaliście. To przerażające, że ludzie leczący swoja nerwicą (na różne sposoby), mogą być tacy pełni negatywnych myśli, do tych, którzy myślą inaczej niż Wy i mają inne doświadczenia. Ja pozdrawiam Was i z całego serca życzę Wam wszystkim dobrego samopoczucia.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×