Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

@BOJESIE Nie wiem co to za lek, ale ostatnio 2 dni temu po rozmowie z psychiatrą i otrzymaniu leków biorę na noc tabletkę CLORANXEN i usypiam po 5 minutach :) a na dzień pół tabletki Mozarin 10mg. Oczywiście leki mi tylko pomogą w lekkim stopniu ale już zaczynam inaczej podchodzić do tej nerwicy. Myślcie pozytywnie, nie stanie wam serce, nie umrzecie - jeśli już tyle ataków paniki i nerwicy mieliście i żyjecie to nie przejmujcie się już niczym!

Odnośnik do komentarza

Ja nie wierzę że to jest nerwica szczerze mówiąc. Objawy się utrzymują już od soboty i są coraz ostrzejsze. Umówiłam się do neurologa na koniec maja.. chyba wykituję do tego czasu. Do psychiatry też się umówiłam, na początek maja. Czy ktoś miał już taki problem jak ja z czuciem? Mogę mieć stwardnienie bez obrazu w rezonansie.. Poza tym rezonans miałam półtorej roku temu, więc chyba jest się czego bać:(

Odnośnik do komentarza

Witam, wczoraj miałem wenę i napisałem bardzo długiego posta ale na sam konieć mi go zeżarło i nie miałem siły pisać drugi raz. Dzisiaj pewnie nie będzie juz taki natchniony ale spróbuje, bo z lekka się przeraziłem kilkoma sprawami. Może nie po kolei ale... Afobam (mam, jadłem) jest lekiem doraźnym pomagającym w stanach lękowych. Absolutnie nie jest to lek do ciągłego stosowania bo bardzo silnie uzależnia i wychodzenie z niego nie jest łatwe i miłe (zaraz kilka słów na ten temat). Można go brać systematycznie najwyżej kilka miesięcy (3) ale i tak jest duże ryzyko uzaleznienia. Niewątpliwie świadomość, że się go ma i można w razie czego sięgnać jest bardzo pomocna (moze nawet bardziej niż samo branie). Ja go mam od pół roku, z przykazaniem psychiatry żeby brać po pół tabletki w ostateczności i przez ten czas zjadłem 1,5 tabletki, głownie w okresie ostrego kryzysu jaki miałem na przełomie roku, kiedy chodziłem po ścianach przez 3 tygodnie. Ma też dość nieciekawe efekty uboczne, które oczywiście nie muszą wystąpić, ale... Ogólnie jestem przeciwny lekom wypisywanym przez internistów, bo oni nie do końca wiedzą co robią a często przepisuja leki dość beztrosko, takze rada aby sie udać do psychiatry jest bardzo słuszna i tym bardziej dziwi mnie że lekarka przepisała afobam. Apropos wychodzenia z leków, bo to temat związany z powyższym a przy okazji dość istotny ogólnie. Jak się człowiek zdecyduje na branie leków to z regóły nie ma świadomości wszystkiego. Zaczynam brać żeby sobie pomóc przetrwać. Dopiero wtedy pojawia się pierwsza świadomość - większość leków zaczyna działać po 2-3 tygodniach brania, czyli efektu natychmiastowej ulgi się nie uzyska. Druga sprawa to w pierwszym okresie lek może nasilić objawy więc samopoczucie możę spaść zamiast sie poprawić. Na marginesie to był jeden z etapów mojego uwierzenia że to nerwica - jak się pierwszy raz złamałem i postanowiłem brać leki (Cital) to po wziąciu pierwszej tabletki poczułem sie wspaniale i zaraz przyszła refleksja - debilu jedna tabletka napewno ci nie pomogła, więc nie jest to efekt działania leku tylko twojej głowy. Jak już się przetrwa te pierwsze tygodnie to dochodzą następne kwestie - działanie leków nie jest porażajace, człowiek czuje się lepiej, nie ma ostrych ataków ale nie ma też powrotu do przeszłości z samopoczuciem, dalej czai się złe samopoczusie tyle że na poziomie który można przetrzymać, za to pojawiają się efekty uboczne, raz to było tycie (znajomy zapytał się czy jestem w ciąży - efekt 6 miesięcy brania), włosy mi wyłaziły zauważalnie, no i żołądek mi fiksował (raz był problem z nadmiaram innym razem z niedostatkiem wizyt w kibelku). Ale OK. nie narzekam, ogólnie lepsze to niż masakra pod tytułem ja i nerwica bliskie spotkania w dzień powszedni i święta. Po 1,5 roku brania stwierdziłem że jest juz dobrze (dodatkowa pszychoterapia utwierdziłą mnie w tym przekonaniu) więc podjąłem decyzję o odstawieniu. Miesiąc w plecy - musiałem wydłużać okresy zmniejszania dawki bo organizm nie chciał sie uwolnić. Pojawiły się rodzaj parastezji - czyli waliło mnie prądem przez środek ciałka - tak jak bym co jakiś czas wkładał paluchy do kontaktu, zawroty głowy itp. No ale poszło i odstawiłem. Radość trwała 6 miesięcy, a potem nawrót był dwa razy szybszy niż za pierwszym razem. Kolejne scenariusze wygladały podobnie, bo człowiek w sumie głupi jest i nie uczy się na błędach więc jeszcze dwa razy dałem się wpuścić w branie leków. Leki się zmieniały a efekty niekoniecznie. Teraz stojac na granicy brania przypominam sobie wszystkie te efekty (przede wszystkim te negatywne) robie rachunek zysków i strat i rezygnuje z brania, bo za każdym razem uznaje że nienajcudowniejszy efekt nie jest wart dodatków. Szczęście że do tego wszystkiego nie doszły problemy z wątrobą rozwalona przez chemię i np ślepota, bo to jeden z możliwych skutków ubocznych. To tyle jeżeli chodzi o całą prawdę o braniu leków - myślę że żadko pisze się o tej ciemnej stronie a często opinie ograniczone są do samego działania leków. Oczywiście jak zwykle to są moje doświadczenia i u każdego organizm moze zareagować inaczej. To inaczej może oznaczać znacznie łagodniejsze wychodzenie ,inne lub brak efektów ubocznych, ale również konieczność zmiany leków bo te nie działają. Znam osoby które przez 2 miesiące zaczynały *kurację* bo dopiero trzeci lek zadzałał a w miedzyczasie efekt terapeutyczny nie następował natomiast efekty uboczne a jakże. Teraz będzie o chorobach. Myślę że nie masz stwardnienia rozsianego! Myślę że masz boreliozę. Chodziaż nie, na pewno masz tężyczkę - tak to na pewno tężyczka. Jak by się tak lepiej zastanowić to to może być także nowotwór mózgu, albo alterianum pertalitum. Tak, na pewno tak i i moze jeszcze nietolerancja latozy, chlamydioza i niedobory chińskiego grzybka reishi, którego trzeba jeść 3 kilo dziennie popijając herbatką z 56 ziół. A takze sraty taty dupa w kraty oraz ence pence w której ręce. NERWICĘ MASZ - wiesz? NER WI CĘ!!! Przeliterować? N E R W I C Ę!!! i nic więcej (lub aż tyle). I doskonale to wiesz tylko nie chcesz w to uwierzyć. Jesteś człowiekiem, niezagłupim, w miarę rozsądnym, coś juz tam w życiu widzałaś i wiesz doskonale że ja Cię boli noga to dla tego że się w nia walnęłaś a jak szczypią oczy to pewnie są czerwone. Pewnego dnia zaczyna cie strasznie boleć noga i stwierdzasz że się nie walnęłaś - dziwne. Po kilku dniach zaczynasz się niepokoić wiec idziesz do lekarza. Robisz prześwietlenie ale nic nie widać. Noga dalej boli. Badania kości, tomografia, usltrasonografia, lewatywa - nic. Po miesiacu przychodzi mały chiński mandaryn i mówi Ci że noga Cie boli bo masz zapalenie ucha środkowego. A potem się budzisz i śmiejesz się bo takie bzdury to się moga tylko przyśnić. Niestety w tym wypadku sen odbywa się na jawie i dla tego tak ciężko uwierzyć. Lata doświadczeń, przeczytane książki i obejrzane filmy utwierdzają nas w przekonaniu że nasze zmysły czasem się mylą, ale bez przesady. Więc jeżeli kołacze serce, to musi być to problem z sercem a nie z głową, Jak boli w klatce to także powinno być to serce, no od biedy żołądek bo może promieniować - ale na pewno nie głową. Nawet jeżeli juz wiemy to i tak mamy wątpliwości. Szczególnie jeżeli dolegliwości są bardzo silne i na dodatek róźnorodne. Tylko niby dla czego nie moze tak być? No bo zmysły nas nie oszukują w takim stopniu, a jeżeli juz to znaczy że choroba psychiczna - słyszy się o takich którzy maja omamy, widzą białe myszki słyszą głosy. Mamy więc do wyboru albo dzieje sie coś z tym z czym sie dzieje albo mamy nierówno pod sufitem. Otóż ani jedno ani drugie. Jeżeli boli nas ręka to zakończenia nerwowe w ręce wysyłają odpowiednie impulsy elektryczne do mózgu a mózg przetwarza te impulsy na konkretna wiadomość i w naszej świadomości pojawia się informacja - boli cię ręka, być może ugryzł cię pies sąsiadów bo taki jest rodzaj tego bólu. Cóż stoi na rzeszkodzie żeby nasz mózg, znający rodzaje sygnałów wysyłał tylko informację, bez otrzymania sygnału z zakończeń nerwowych? NIC. Są np. bóle fantomowe które polegają na tym że człowieka po amputacji nogi bolą palce od tejże nogi. Informacja jest, natomiast zakończeń nerwowych nie ma bo ucięte. Dlaczego więc nie mogło by się tak dziać z innymi odczuciami? Jezeli mamusia wysyła synusia po chlebek do sklepiku, to czy oznacza to że bez polecenia mamusi synuś do sklepiku po chleb nie moze iść? Może i czasem chodzi, chociaż przeważnie nie, bo faceci to leniwi są z natury. Kolejna kwestia to dlaczego nas boli. Jak wkładamy palucha do ognia to zaczyna nas stasznie boleć, więc wyciagamy co prędzej łapę z ognia wrzeszcząc jak opentani. Sygnał - zagrożenie poparzeniem itp. rekacja zapobiec złu. A co w sytuacji kiedy coś złego dzieje się z naszym życiem, nie rozładowujemy napięcia, męczymy się w pracy z posranym szefem, ale jakoś trzeba zarabiać na chleb, nasi rodzice nas nie kochali więc teraz staramy się kochać każdego bez względu na cenę itd itp. Nasz organizm chce nam wysłać komunikat - życie cie boli zabierz go z ognia. Tylko jak wysłać taką informację? Jak można zaboleć życie? Ano tak samo jak próbujemy zawiadomić sąsiadów że UFO przyleciało. Chcemy żeby się zbiegli więc uruchamiamy syrena przeciwpożarową - przylatuja wszyscy w przekonaniu że sie pali, a my wysłaliśmy tylko komunikat żeby przylecieli. Tyle że nie ma syreny przeciw UFOwej. No więc nasza głowa kołacze nam sercem i drętwieje nam rękę. Tylko że my nie rozumiemy tych sygnałów i się denerwujemy. Próbujemy działać odpowiednio do sygnałów. Boli serce to do kardiologa. Oczywiście to wszystko strasznie uprościłem ale mechanizm z grubsza tak działa. O leku nie będę pisał bo pisałem juz o tym kilka miesięcy temu, jak to jest i dla czego mamy duszności kołatania serca poty itd. No i co dalej? Ano jako ludzie inteligentni chcemy wiedzieć do którego lekarza sie udać, więc zaczynamy szukać. Na pierwszy ogień idą choroby dobrze znane - te które są popularne (zawał, nowotwór) lub znamy je z cierpienia kogoś bliskiego (zawał, udar, wylew) ale mozemy także sięgnać głębiej. Ciocia wikipadia i wujek google baaaaardzo ułatwili nam sprawę - nie musimy kopać w encylkopedii zdrowia i pytać wujka Ździśka. Wpisujemy w googla objaw i dostajemy na tacy - stwardnienie rozsiane. Cześć objawów nam się nie pokrywa ale cóż. Przy wielu chorobach czytamy o tym ze objawy są rożne, zmienne itp. więc pewnie tu też tak jest. Czyli mamy okropną chorobę! TO STRASZNE!!! Robi nam się słabo, denerwujemy się. I co i nic nerwy powodują narastanie objawów, więc jeszcze bardziej się denerwujemy. Idziemy do lekarza, opisujemy objawy dostajemy skierowanie na badania. Ups w badaniach nic nie wyszło, zdrowi jak koń. Ale to bzdura bo przecież człowiek nie ma duszności bez powodu no i tu mamy dwa wyjścia 1. bo to jest inna choroba więc inne badania trzeba zrobić 2. badania były niedokładne, są lepsze, inne. Wiec diagnostyka coraz bardziej zaawansowana, która też ic nie wykazuje - czyli inna choroba. Od czego jednak internet? Wpiszmy kilka objawów. Jest borelioza!!! i znów badania..... i tak można długo. W pewnym momencie być moze orientujemy się ze obok boreliozy, stwardznienia itp. znacznie więcej wyników pokazuje hasło nerwica. Jeżeli to nam coś podpowie to super, jeżeli nie to dalej przeszukujemy internet, zamęczamy lekarzy i samych siebie. No dobrze, jeżeli to nawet jest nerwica, to trzeba sie jej pozbyć. Na ból głowy etopiryna to na nerwicę pewnie też coś jest po czym przejdzie natychmiast. Ale nie przechodzi, więc to pewnie nie nerwica tylko jednak guz lub wylew. I znów błędne koło i tracenie czasu. Wierzymy ale nie do końca, idziemy do psychiatry, ale pewności nam brak. Wiec może jednach choroba kości, lub inna przypadłość. A jeżeli nerwica to czemu psycholog i psychiatra nie pomagają - trzeba znaleźć coś innego - szykamy w necie, szukamy na forach, wypróbowywujemy. Jemy magnez pijemy olej stajemy na uszach. Nic nie pomaga, więc moze jednak nie nerwica. Ale jak nie nerwica to co? I tak w koło wojtek. Aż do czasu kiedy nie weźmiemy sprawy w swoje ręce - bo tylko my mamy pełen materiał do przemyśleń i dostęp do niego i tylko my możemy wprowadzać zmiany w swoim życiu. Tyle że samo się nie zrobi, nie zrobi tego także ktoś za nas. A do czasu kiedy nie zmienimy tego co nam odbiera radość życia organizm będzie wysyłał sygnały coś jest nie tak, we wszystkich znanych sobie językach - kołacząc sercem, sztywniejąc karkiem itd. Wiedza i świadomość ułatwia nie marnowanie czasu oraz szukanie rozwiązań. Nie oszukiwanie samego siebie iluzorycznymi sprawami oraz uwierzenie w możliwości nerwicy pozwalają zaoszczędzić masę czasu i wysiłku. Po tem zostaje tylko znaleźć właściwy trop i rozwiązać problem i po zawodach - tylko to jeszcze trudniejsze niż wyrwanie się z zaklętego kręgu chorób. Poniewaz mam juz zapalenie spojówek (czerwone oczy) i guza mózgu (boli mnie głowa) a takze zaawansowany artretyzm od walenia w klawiszki to na tym kończę dzisiejsze przynudzanie oraz opowieści dziwnej treści.

Odnośnik do komentarza

Heh, bardzo mi się spodobał Twój wpis. Szczery, otwarty, prawdziwy. Mam wrażenie, że dużo przeszedłeś. Poczułam też pewną złość, za co wcale nie jestem zła ani nie traktuje jej jako krzyku w moim kierunku, tzn może i krzyczysz, coś typu: OPAMIĘTAJ SIĘ!! Będę się starać, ale to trudne. Niby od półtorej roku mam styczność z nerwicą i powinnam już mieć trochę bardziej poukładane w głowie, ale aktualne objawy cholernie mnie zaskoczyły. Nigdy nie przeżywałam czegoś takiego i po prostu ciężko mi uwierzyć, że mogę nie czuć ręki z powodu nerwów.. Tym bardziej, że wszystko się stało NAGLE! Umówiłam się do psychiatry i do neurologa.. Neurolog dopiero co prawda 20 maja..ale może uda się załatwić coś *po znajomości*. Wiem i boję się, że do badania neurologicznego mi nie przejdzie.. Boję się brać Afobamu, dlatego się wstrzymuję, ale nie wiem jak długo mi się tak uda. Wylew odrzuciłam bo chyba nie trwałby kilka dni, tymbardziej bez żadnego bólu głowy. Poza tym.. byłby paraliż połowy ciała. A nie ma. Raka nie ma, tętniaka też- robiłam kiedyś tomografię, a półtorej roku temu rezonans.. Czuje ogromny niepokój. Problem z nerwicą polega chyba na tym, że wmawiamy sobie choroby których nie mamy i lubimy tą ulgę kiedy okazuje się, że nic nam nie jest, natomiast jeśli dojdzie do nas, że nerwica to też choroba i wymaga leczenia i ciężkiej, to za wszelką cenę wypieramy to z siebie, bo to by oznaczało O OŁ. RZECZYWIŚCIE MAM COŚ. TRZEBA COŚ ZROBIĆ..

Odnośnik do komentarza

Nerwica to najgorsza choroba z wszystkich niestety ,bo to choroba Wszystkich chorób .BOJESIE tak bardzo teraz nakręcasz się tym Stwardieniem ze nie potrafisz penie myslec o niczym innym i dlatego objawy się nasilaja a moze byc jeszcze gorzej .Prosze Cie przestań choć na jednen dzień o tym myslec zrób dla siebie coś fajnego a moze troche Ci sie poprawi samopoczucie.Ja gdy miałam dołka to słuchawki w uszy muzyka która najlepiej lubie i robiłam coś w domku układałam w szafkach jakies przemeblowanko wystrój nowy cos co poprawia humor .Wiem ze to nie na długo ale zawsze to cos niz siedzenie na wikipedi jak napisał kolega i doszukiwanie sie kolejnej choroby.Ignac ma racje to Nerwica nie pozwólmy jej nami zawładnąć.Trzymajcie się .Pozdrowionka

Odnośnik do komentarza

BOJESIE taką mam już zasadę że pisze wprost. Na moje teksty nie wolno się obrażać bo nie atakuje nimi tylko piszę szczerze co myślę na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji. Próbuje w ten sposób uświadomić pewne rzeczy żeby ew. skrócić komuś etap dochodzenia do pewnych spraw. Ja straciłem praktycznie 4 lata na niepotrzebne miotanie się z rożnymi *sposobami* walki z nerwicą, które tak naprawdę nimi nie były, były stratą czasu, pieniędzy i powodowały frustracje oraz uniemożliwiały normalne funkcjonowanie. Piszę również w taki sposób bo wiem co oznacza taki stan. Dlatego tok kpiny i ironi jest kpiną i ironią z samego siebie. Pisząc widziałem siebie goniącego w piętkę i w troszkę krzywym zwierciadle opisywałem swoje zachowania. Nie przejmuj się swoim brakiem wiary bo ja pomimo wielu doświadczeń i wiedzy jaką posiadłem czytając różne rzeczy, chodząc na psychoterapię, analizując własne stany i zachowania oraz ich efekty w dalszym ciągu w najgorszych momentach potrafię, usiąść do internetu i poszukiwać kolejnej przypadłości która mogła by być wyjaśnieniem mojego stanu. Niestety zwątpienie i frustracja to codzienni towarzysze walki z łajzą a obowiązek rozsądnego myślenia i logiki nie jest zapisany w konstytucji. W tym co napisałem jest jeszcze jeden haczyk, który wymaga bardzo dużego balansowania na granicy zdrowego rozsądku - nie można zupełnie olać swojego zdrowia, więc trzeba starać oddzielić efekty nerwicy od innych i jeżeli uznamy ze jednak coś się dzieje niedobrego iść do lekarza i sprawdzić. Ja dzięki moim lękom zająłem się kręgosłupem który mam dość sfatygowany i dobrze mi to zrobiło oraz przy okazji zbiłem sobie stosunkowo wysoki cholesterol. Gdyby nie nerwica pewnie bym olał obie rzeczy i pewnie nie wyszło by mi to na zdrowie. Myśląc o Twoich dolegliwościach myślę że może się tu nakładać nerwica, przesilenie wiosenne ale także problemy z kręgosłupem, okazuje się że dość dużo dolegliwości może być nimi spowodowanych - bóle głowy, zawroty głowy, duszności itd. Trafiłem na super fizjoterapeutę który mi to uświadomił. Jeżeli neurolog do którego idziesz jest rozsądny (a mam duży sentyment do tej specjalności bo trafiłem na genialną lekarkę, dzięki której łatwiej wyrwałem się z błędnego koła ganiania po lekarzach) to powinien również potrafić ocenić sprawę od strony kręgosłupowej. Bardzo jestem ciekaw co Ci powiedzą. Nerwica tak jak pisałem nie musi tłumaczyć wszystkich dolegliwości ale jednocześnie dolegliwości nie muszą być od razu jakieś tragiczne ale podszyte nerwicą dają się mocniej we znaki. Warto zatroszczyć się o siebie i zadbać o dobry sen, chwilę odpoczynku, dotlenić się na świeżym powietrzu. To nie usunie nerwicy ale da organizmowi większy zastrzyk sił do walki. Brzmi banalnie ale daje lepsze efekty niż tajemnicze rośliny z tybetu czy super wymyślne kuracje. Niestety przez to że takie banalne często to olewamy traktując własne ciało jak traktor którym można orać póki się paliwo nie skończy, potem tankowanko i od nowa. Mamy prawo być zmęczeni, mamy prawo gorzej się czuć, mamy prawo mieć gorszy dzień i wcale nas to nie deprecjonuje. Przecież to w sumie żałosne jeżeli ktoś z dumą opowiada że zasuwa 12 godzin na dobę w pracy, na urlopie nie był od 5 lat a przeziębienie i temperatura 39 st to nie powód do pójścia na zwolnienie. Ciekaw jestem jak taka osoba zareagowała by na próbę podobnego potraktowania jej wychuchanego samochodu? Zabiła by. A siebie traktuje znacznie gorzej. To tak zupełnie przy okazji bo oczywiście nie wiem jakie masz podejście do tych spraw Głowa do góry!!! Wszystko się powolutku ułoży i będzie lepiej. A przy okazji powtarzam swojego maila dla zbłąkanej duszyczki :) ignac.ignac@vp.pl

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

Już wiem co ze mną jest nie tak. Całe życie byłam bardzo ambitna i zawsze miałam bardzo wysoko postawioną poprzeczkę. Nadal jestem zakręcona na tym punkcie. Mój mąż się śmieje, że nie umiem wyluzować. Teraz radzę sobie z tym tak, że kiedy czuję jak wszystkie mięśnie mam mega napięte i staram się wszystko wykonać jak najlepiej i najszybciej, to zaparzam sobie ziółek na uspokojenie i robi się o niebo lepiej. Co do wyszukiwania chorób w necie to miałam podobnie na początku nerwicy. Potrafiłam godzinami szukać chorób po moich objawach, od niektórych chorób to włos mi się jeżył ze strachu. Faktem jest, że moja nerwica uaktywniła się w moim dorosłym życiu kiedy po złych wynikach badań, przestraszyłam się, że jestem śmiertelnie chora i co tu dalej robić, dzieci jeszcze takie małe. Więc to podwójnie zafiksowało mnie na punkcie chorób. Myślę, że gdybym miała spokojne dzieciństwo, byłabym odporniejsza psychicznie i nie rozsypałabym się od razu. Przecież ludzie dowiadują się, że są śmiertelnie chorzy a mimo to nie tracą pogody ducha i walczą.Teraz myślę o tym, że czas już na kontrolne badania i natychmiast czuję jest serce zaczyna walić ze strachu. Generalnie boję się chodzić do lekarzy, bo zawsze coś znajdą. Pamiętam moje wędrówki po lekarzach i diagnozę kardiologa, że to nerwica. Pamiętam, że wtedy pomyślałam - jaka nerwica, przecież dolega mi to, to i jeszcze to, jaki ma to związek z nerwicą. Druga myśl, że jak lekarz nie wie co jest pacjentowi to upycha to pod płaszczykiem nerwicy - w końcu w dzisiejszym świecie każdy ma nerwicę, tylko w różnym nasileniu. Smutna prawda dotarła do mnie dopiero kiedy nie mogłam kompletnie funkcjonować i zażyłam 1/2 tabl. relanium 5mg. Nagle poczułam się zupełnie zdrowa, spokojna, wyluzowana. Wszystko mogłam robić przez kilka godzin, bez ściśniętego z nerwów żołądka. Teraz nie szukam na necie chorób, nie wpisuję swoich objawów. Łapię każdą chwilę relaksu i delektuję się nią na maxa, oglądam komedie. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale to moja droga, moje doświadczenie. Z jakiegoś powodu doświadczam takiego podłego stanu, ale mam nadzieję, że kiedy z tego wyjdę będę bardziej świadoma siebie i życia. No dzisiaj nareszcie poczułam wiosenne powietrze. Pachnie wiosną na dworzu.

Odnośnik do komentarza

Optymistka super, a spróbuj tak zamiast ziólek stanąć w rozkroku zrobić skłon do przodu zwisając chwilę z rozliźnionymi mięśniami a potem odgiąć sie do tyłu przeciagajac jak kocór i tak kilka razy. Dodatkowo możesz spróbować biegać z totalnie rozluźnionym tłowiem i rękami (tak żeby się majtały pod własnym cieżarem w rytm ruchów ciała - zero napięcia mięśni od samych ramion do dłoni) trzeba to robić w ustronnym miejscu bo wygląda komicznie, ale wspaniale rozluźnia. Tzn. mnie rozluźnia i jestem ciekaw czy na innych też podziała :) BOJESIE - z tego co pamiętam to zbłąkaną duszyczką jest HONCIA ale skoro Ty też zbłąkałaś się to nie ma najmniejszego problemu :) A tak na powaznie to juz odpisałem, HONCI zresztą też Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Myślałam, że *zbłąkana duszyczka* to tak dla wszystkich:) ale jak nie to oczywiście pozostawiam to dla Honci. W poniedziałek idę do neurologa, mam nadzieję, że mnie to uspokoi. Ręka jak była taka jest.. Już o tym tak nie myślę. Może przejdzie.. Lubię wasze pozytywne, optymistyczne wpisy.

Odnośnik do komentarza
Gość Dawid Holandia

Pomocy.mam taki problem.wlasciwie znam jego przyczyne mam 25 lat pracuje teraz w holandii.gdy mialem ok 16 lat bawilem sie sporo dragami.wiem ze kazdy moze pomyslec masz za swoje i slusznie bo to moja wina.pewnego dnia doznalem psychozy zapasci amfetaminwej.bylo to cos agonalnego bylem pewien ze umieram uroilem sobie ze wykrzywia mi szczeke leciala mi krew znosa osleplem na chwile nie mialem czucia w calym ciele horror masakra trwalo to ok 20 min.jakby wiecznosc..po tym wszystkm oczywiscie nie wybralem sie do lekarza mimo tak agresywnych objawow.skonczylem oczywiscie z dragami teraz sie boje nawet myslec o nich.ale po tym zajsciu palilem pare razy trawe i wpedzala mnie w te fazy z powrotem po ok 2 e latach metoda byla prosta nie cpasz jest ok czujesz sie ok.zaczolem cwiczyc czulem sie zdrowy moze tylko czasami wybuchslem zloscia ale to pryszcz.bylem normslny.chwoc gdzies tam w podswiadomosci to siedzialo.no i nie stety wybuchlo w zeszlym roku historia jak z kipskiej komedii.w tajskiej knajpie zoltek nawalil nam cos do jedzenia to fakt bo moi koledzy tez zle sie czuli.zygali itp.lecz po tygodniu im przeszlo a u mnie.mija 8 miesiac i wciagu tego czasu powrocily wszystkie objswy chodze na lekach dretwieje mi cialo mam Zaburzenia mowy widzenia caly moj dzien jest wypelniony strachem ze dostane napadu.ze ludzie na mnie patrza i dobrze znaja moj problem i ich to bawi unikam spojrzen ze moze mam glupi wyraz twarzy czasami mam nawet problem z usmiechem.dobija mnie to zdaje sobie sprawe ze to paranoje z mojej glowy ale jak te objAwy wracaja to juz nie daje rady przebic sie z pozytywnym mysleniem i zapadam sie w tym i dopisuje to nowe epementy ktore mnie wykoncza.czasami chce zasnnac i juz nie wstac.sam zniszczylem swoje zycie ale jeszcze probuje.dobrze zarabiam jest niby fajnie ale nic mnie nie cieszy.chce dotrzymac do czerwca i ide do psychiatry bo sie wykoncze.pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dawid, nie wiem co Ci w sumie powiedzieć bo też czuję się kiepsko. Nie brałam nigdy dragów. No ok. Raz zapaliłam trawę i straciłam ręce i nogi i tylko krzyczałam żeby już się to skończyło. Na pewno narkotyki mają tu wiele do powiedzenia, ale jak widzisz, sa osoby które w życiu nie brały, a żyją w ciągłym lęku, stresie i bólu jak Ty. Jestem pewna że dobra psychoterapia pomoże Ci. Nie wiem czy powinnam Ci powiedzieć: uspokój się, weź głęboki oddech, bo sama to robię i nie pomaga i od tygodnia zadręczam się myślą, że jestem ciężko chora i to na pewno jest stwardnienie rozsiane. Ale tak, staraj się wziąć w garść. Masz 26 lat, czyli niewiele więcej niż ja i absolutnie nie zgadzam się z tym że spieprzyłeś sobie życie! Popełniłeś jakieś błędy, JAK WSZYSCY i musisz się z nimi pogodzić a nie zadręczać się pytaniami typu- jakby to było gdyby.. Skoro od 8 miesięcy czujesz się tak a nie inaczej i masz podobne objawy i do tej pory nie zemdlałeś, nie umarłeś to znaczy, że tym razem też tak się nie stanie! Teraz masz szanse żeby zacząć szanować swoje życie. Trzymaj się!

Odnośnik do komentarza

BOJESIE jak miałem ostatnie najgorsze jazdy na przełomie roku to trzymało mnie przez prawie trzy tygodnie , więc chyba tydzień to nic niezwykłego. Potem miałem zresztą nawrót po 2 tygodniach i trzymało mnie nów przez dwa kolejne. W moim wypadku był to bardzo silny stan napięcia połączony z potwornymi bólami pleców - bardzo napięte mięśnie, do tego stopnia że aż mi drętwiała połowa pleców i nie mogłem zbyt długo stać nie odciążając pleców. Tak na marginesie to od wczoraj znów mam chyba nawrót, zobaczymy jak długo, co ciekawe to nie mam typowych objawów ale sam lęk. Dopada mnie taki potworny niepokój i trzyma przez 10 -20 minut potem trochę łagodnieje ale trzyma dalej. Wieczorem nawet mnie obudził taki stan.

Odnośnik do komentarza

Ignac! co to za smuty! jak Ty nie dasz rady to nikt nie da! Raz dwa! Ja dziś spróbowałam relaksu i przezwyciężania swojego strachu i lęku. Miałam poranne spotkanie rodzinne i strasznie nie chciałam iść, bo się bałam że umrę, ale poszłam. Mimo że trzęsły mi się ręce, kreski eyelinerem robiłam chyba 15 minut, to poszłam. Ba! jechałam na rowerze. Zaraz spotkań rodzinnych ciąg dalszy. Czuję się jak flak, ale muszę to pokonać. Co do utrzymywania się objawów, to z jednej strony się cieszę, bo widać to normalne, ale też smutne jest to, że tyle czasu bez przerwy cierpiałeś. Wszyscy cierpieliście. Szukajmy siły w sobie.

Odnośnik do komentarza
Gość magdalena1

Witam Cieszę się że wyszłam na to forum . Właśnie miałam atak nerwicy...hmmm wcześniej wydawało mi się że umieram dosłownie... Kolatanie serca ; duszności ..ciężko mi się oddychalo ; musiałam iść do toalety... Itp ale teraz wiem że jednak nie umieram tylko to że musze jak najszybciej złościć się do psychiatry . Już wcześniej miałam atak ale myślałam że powodem jest stres w pracy w domu ...duża ilość kawy po prostu brak magnezu w organizmie ... Teraz wiem co mi jest tak naprawde .... Boję się tych leków ataki są okropne .... Co jest ich powodem? Tryb życia ;stres .... Serdecznie pozdrawiam ...;)

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

BOJESIĘ wspaniale, że dałaś radę, właśnie o to chodzi, żeby przemóc w sobie strach i iść do przodu. Mnie to zawsze daje ogromną satysfakcję, że umiem walczyć. Muszę się Wam pochwalić, że coraz lepiej ze mną, bo w ubiegłe wakacje, kiedy mąż wyjeżdżał na weekend np. na zawody to ja umierałam ze strachu jak przeżyję z obowiązkami sama. Najbardziej bałam się porannego wyjścia z psem na spacer. Zawsze rano jestem najbardziej spięta co też ponoć jest typowe dla nerwicy. Z biegiem dnia objawy łagodnieją. Mój mąż wyjechał na ten weekend na naszą budowę, gdzie uwielbiam jeździć, ale że młodszą dopadła jakaś wirusówka to zostałyśmy z dziewczynkami w domu. Uświadomiłam sobie wczoraj rano, że zostałam sama i dopadł mnie strach. Zaczęłam spokojnie zastanawiać się na swoją sytuacją i doszłam do wniosku, że to moja choroba znowu chce zapanować nade mną. Dzisiaj rano wstałam i bez problemu wyszłam z psem, całkowicie wyluzowana. W ubiegłe wakacje dostawałam palpitacji serca już na schodach po wyjściu z mieszkania. Smutne, ale prawdziwe. Dzisiaj pytam się sama siebie czym się tak denerwowałam. Na dzień dzisiejszy nadal mam kłopot z chodzeniem po córkę do szkoły. Wydaje mi się, że wszyscy na mnie patrzą i myślą sobie, że okropnie wyglądam, że pewnie jestem chora. Moja mam przy każdej okazji mówi mi, że źle wyglądam. Odżywiam się zdrowo, pilnuję się żeby więcej się ruszać a mniej leżeć, chociaż w najgorszych momentach nerwicy tylko z łóżkiem mi po drodze. IGNAC te skłony z całkowicie rozluźnionymi mięśniami mam w zestawie ćwiczeń jogi - doskonale działają. Spróbowałam wczoraj tego biegu z całkowicie rozluźnionymi mięśniami ramion. Bardzo fajny sposób. Zrobiłam to wszystko przed spaniem, a później zasnęłam jak dziecko. Powiedzcie, czy Was też męczy śpik wiosenny? Chodzę taka senna, że coś okropnego.

Odnośnik do komentarza

Optymistko - prawda że super? Można zrobić jeszcze jedno - nagraj taki swój bieg na kamerkę (np. w telefonie) Jak się potem obejrzysz to Ci najgorszy zły humor przejdzie. Co do spania to ja ostatnio w ogóle nie najlepiej sypiam więc trudno powiedzieć. Chyba nie jestem bardziej śpiący niż zwykle. Natomiast tak jak pisałem rozwalają mnie pogodowe skoki ciśnienia.

Odnośnik do komentarza

Witajcie Kochani ,ostatnie dwa nie zbyt się czułam,jakies kłucia w klatce i ciągłe uczucie dławienia ,dobrze że wiem iż to nerwica bo inaczej leciałabym na pogotowie.Czemu nas to spotyka za jakie grzechy?Kto to wie człowiek jest dobry stara sie wszystkim pomagac i co ma w zamian france paskudna.OPTYMISTKA Ty to jesteś prawdziwa optymistka dobrze ze sobie radzisz choć czasem i podchodzisz optymistycznie do tego .Ja tez chodzę po córke do szkoły czasem się boje mysle o tym co inni mysla a moze wiedza ze mam nerwice ,jedyne co mnie cieszy to to ze w koncu zobacze córke bo najlepiej sie czuje jak dzieci sa przy mnie.Pozdrawiam Was i dziekuje Wszytkim ze jest to forum czytajac Was czuje sie lepiej.Buziole

Odnośnik do komentarza

Wczoraj się przemogłam i przetrwałam. Było ciężkawo i kilka razy ni z tego ni z owego robiło mi sie duszno i czułam jak się pocę, ale dałam radę. Dziś w pracy były gorsze momenty, ale generalnie się trzymałam bardzo dobrze. Strasznie mnie zaczął boleć kręgosłup i zdałam sobie sprawę z tego że mega krzywo siedzę.. Jutro rano o 8:30 mam neurologa. Wciąż zastanawiam się jaką przyjąć taktykę, tzn czy mówić o nerwicy czy nie, czy pokazywać badania czy nie.. Zobaczymy. Wszystkim Wam gratuluję przełomów i trzymam kciuki za dochodzenie do siebie w ciężkich momentach. Wygramy! Dobranoc!

Odnośnik do komentarza

Praca vs Nerwica lękowa Z całą pewnością wszyscy (chorzy) wiecie co znaczy pracować będąc chorym na nerwicę. Ja wiem doskonale, dlatego nie pracuję. Ostatnią pracę rzuciłem dlatego, że w pewnym momencie stwierdziłem iż już dłużej nie mogę się tu męczyć bo to może doprowadzić do kolejnego ataku, który będzie wywołany stresem w pracy. Chociaż najpierw zacząłem nieświadomie reagować na to co mnie denerwowało bądź irytowało. Polegało to na tym, że moja wydajność zaczęła spadać, zacząłem się kłócić ze wszystkimi. To wyglądało tak jakby mój umysł bez kontaktu ze mną postanowił rzucić pracę. Ale pewnego dnia dotarło do mnie, że sytuacja jest analogiczna do wydarzenia sprzed dwóch lat, które wywołało ten jakże nieprzyjemny atak. Nie wiem jak jest u Was z tymi atakami ale ja miałem przez całą swoją chorobę ich cztery może pięć. I gdyby to było wszystko to myślę, że nie byłoby tak źle. Ale atak to niestety dopiero początek. Potem pojawia się lęk przed atakiem, który paraliżuje wszystkie moje działania. Zamyka mnie w domu i nie pozwala o sobie zapomnieć. Jest ze mną w każdej chwili, w każdej sytuacji. Wszystko na czym jestem skupiony to kolejny atak, który może nastąpić w każdej chwili. No bo jaka to przyjemność mieć wrażenie, ba! czuć w każdym fragmencie swojego ciała, że to nie atak, to umieranie. Raczej wątpliwa przyjemność dlatego po takim ataku zazwyczaj bardzo długo dochodzę do względnie dobrej formy. Mówiąc forma mam na myśli stan umysłu, który pozwala mi wychodzić z domu dokądkolwiek zechcę nie biorąc leków i nie myśląc tylko o jednym. I tak dochodzę do sedna sprawy, mianowicie do pracy a raczej do jej braku. Zapewne wielu z Was ma podobny problem. Niby robię wszystko żeby tą pracę znaleźć, tak przynajmniej tłumacze bliskim a tak naprawdę nie mam na to najmniejszej ochoty. I wcale nie dlatego, że nie chcę albo nie potrafię ale dlatego, że tam znowu trafię na gamoni, przez których będę musiał się denerwować. I dlatego postanowiłem, że założę własną firmę i uczynię się niezależnym.

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

DAWIDD fajny pomysł z tą własną firmą. Nie wiem czym się zajmujesz, ale od męczących klientów nawet mając swoją firmę - nie uciekniesz. Ja mam cudowną szefową, ale też nieraz przychodzi mi na myśl, żeby otworzyć swoja firmę. Moją motywacją są raczej finanse, a nie zła współpraca z zespołem, bo w pracy czuję się cudownie, mamy bardzo miłą atmosferę. Od czasu do czasu jakiś klient wyprowadzi mnie z równowagi, ale tylko dlatego, że jestem okropnym nerwusem w ostatnich latach i łatwo mnie zdenerwować. Zwykle uciekam od kłótni, w domu mam idealny spokój, ale jak Ci człowiek usiądzie przed nosem i truje w kółko to samo a nie ma gdzie uciec - uuuu ciśnienie mi wtedy rośnie.

Odnośnik do komentarza
Gość Optymistka

HONCIA122 dzięki za miłe słowa :). Ja poczuję, że na dobre wyszłam z nerwicy jak będę chodzić po córkę do szkoły bez lęku. Walczę ze stresem, ciągle dopracowuję swój jadłospis, żeby odżywiać się optymalnie zdrowo, bo przecież wszystkie problemy ze zdrowiem biorą się ze złego żywienia i stresów.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×