Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, Mam na imię Mirek mam 28 lat jestem z dolnego śląska. Na nerwice lękową choruje(tak wiem to nie choroba ale muszę to jakoś nazwać ;)...) od dzieciństwa. Oczywiście nie zdawałem sobie z tego sprawy i zawsze myślałem ze coś jest nie tak ale tłumaczyłem sobie ze to po prostu przejdzie. Aż pewnego dnia w pracy poczułem sie dziwnie dopadl mnie paniczny strach pociłem sie patrzyłem na pracowników jak na ludzi którzy dziwnie mnie obserwują.Ataki sie powtarzały czesciej i mocniej, nigdy się nie leczyłem to poszło juz tak daleko ze juz widze jak bym z nerwów uciekł z fotela psychologa bądz tez psychiatry no ale ja nie o tym. Powiedzcie jak u was z jedzeniem? coś nie widze by tu ktoś o tym pisał ja teraz przez te lęki i nerwy praktycznie w ogóle nie jem przez 3 dni zaraz popadne w anemie puki co jem na siłe ale jak zjem to dopada mnie mega lęk. Fajnie ze tu jestescie na pewno wam z tym łatwiej. POZDRAWIAM I zycze by nerwica wam oodeszła i nigdy nie wracała !!

Odnośnik do komentarza

Witajcie! Przeczytałam właśnie Wasze wpisy od Świąt. Jeden przykuł moja uwagę nabardziej.. Optymistko... mam bardzo podobnie. Nie wiem jaką masz do końca sytuację. U mnie jest konflikt między rodzicami od moich najmłodszych lat, poza tym tata choruje dość poważnie i nie przykłada się do leczenia. Najsmutniejsze właśnie w tych konfliktach, czy to u mnie w domu, czy u Ciebie lub innych z forum, jest to że cierpimy na tym my. Dużo ostatnio myślę nad tym jak sytuacja w domu na mnie wpłyneła i jak wpływa dalej. A wpływa okropnie. Wśród ludzi jestem spieta, nie potrafię cieszyć się życiem, jestem przewrażliwiona... czasem dopada mnie też bezsenność. Smutne u mnie jest to, że przez konflikt rodziców musze często wybierać między rodzicami. Najważniejsza jest jednak ta świadomość co nas ogranicza, co nam przysparza stresów. Większość z nas ma tą wiedzę. Zastanawiam się tylko jak długo trzeba pracować nad zmianą myślenia, tak żeby pozbyć się złych wspomnień, żeby na swoje doświadczenia rodzinne patrzeć jak przez mgłę. Bo zapomnieć chyba całkowicie się nie da, gdy nie ma mowy by rodzina funkcjonowała poprawnie. U mnie konflikt między rodzicami jest i szybko się raczej nie rozwiąże. Gdybym miała taka możliwość dawno już bym ich rozwiodła, bo moje tłumaczenia im nie pomagają. Chyba ich potyczki sprawiają im ogromną radość, tylko nie widzą jak to działa na otoczenie. W tych pogmatwanych sprawach trzeba wykształcić w sobie grubą skórę i umiejętność dystansowania się do trudności. Niestety trzeba być trochę egoistą. Trzeba jakby zbudować swój świat od podstaw, tylko z dobrymi fundamentami. To na pewno musi trwać. Zatem musmimy uzbroic się w cierpliwość. Ostatnio lepiej sobie radzę. Czytam dużo artykułów o lękach, o tym jak się nie zamartwiać, jak zmienić myślenie na pozytywne i powiem Wam, że bardzo mi to pomaga. Jestem w stanie dłużej być zrelaksowana. Potrafię się wyluzować w stresowej sytuacji. Pomógł mi też wyjazd w góry, gdzie mialam duuuzo ruchu i malo czasu na martwienie sie. Pozdrawiam serdecznie, życzę wszytskim dużo cierpliwości :-)

Odnośnik do komentarza

HEj Wam! Jestem na tym forum, ale przeważnie na innym wątku..jak chcecie to możecie sobie poszukać moje wypowiedzi;) Mnie też lekko nie jest..własnie przed chwilą płakałam męzowi swojemu..tak bardzo go kocham i nie chciałabym ummrzeć... PAOLA tak bardzo Cię rozumiem...też ostatnio myśleliśmy z mężusiem o dziecku, ale w moim stanie...:( Wczoraj nagle bardzo zabolała mnie głowa na czubku cała góra jakby...ledwie żyłam...pózniej w nocy obudził mnie ból głowy z tyłu rzucałam się od 3 do 6 az w koncu wstałam, bo nie było sensu.. za kazdym razem kiedy próbowałam zasnąć miałam wrazenie, ze krew uderza mi do mózgu, albo cisnienie i klapa:( dzisiaj wstałam jak zombie..:( ból głowy nie do zniesienia nie miałam takiego nigdy:( ...musiałam zazyc tabletkę..trochę przeszło..., ale teraz znowu miałam atak czuje nadal ucisk...:( miałam też mdłości , ból kręgosłupa:(..ah ile tego:( Pozdrawiam Was

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich. Dziś nastał lepszy dzień! Miałam jeden atak paniki ale potrwał z 10 minut. Już chciałam uciekać ale postanowiłam powiedzieć sobie parę rzeczy. Czego się boisz? Że umrę, że za chwilę coś mi się stanie. Chcesz wyjść? Tak chcę uciec z tego mieszkania (byłam u znajomego). I co źle się czujesz? Bardzo, za chwilę coś mi się stanie. I co pójdziesz do szpitala? Nie.. dlaczego.., do domu. Aha, a w domu to ci się nic już nie stanie? Na to ostatnie pytanie nawet sobie nie odpowiedziałam. Trochę pomogło. Oby więcej lepszych dni. Bo już męczą mnie te chore jazdy. Wszystkim zdrowia, hej!

Odnośnik do komentarza

NATII84 myślę że powinnaś przede wszystkim sprawdzić kregosłup bo to bardzo prawdopodobna przyczyna. Niestety żeby dokładnie wiedzieć co się dzieje trzeba zrobić rezonans, chociać myślę że RTG+dobry ortopeda też Ci powie co i jak. FUTERKO25 dwie sprawy, po pierwsze leczenie chemią wymaga cierpliwości bo leki zaczynają działać po min. 2 tygodniach oraz kontaktu z psychiatrą (nie powinno się zaczynać brania psychotropów u internisty) z lekiem trzeba się wstrzelić i różne działają różnie na poszczególne osoby. Psychiatra przepisze bardziej świadomie niż internista a w razie czego zmieni na inny. Czasem trzeba 2-3 zmian zanim się trafi. Niestety tak to już jest. Ja kiedyś brałem Lexapro i lekarz mi wprowadził polski zamiennik, bo się akurat pojawił i był znacznie tańszy. Po kilku dniach miałem takie jazdy jak bym z dnia na dzień odstawił wogóle. Wróciłem do Lexapro i się uspokoiło - niby ten sam lek a jednak... Po drugie z nerwicy nie wychodzi się jak z grypy - tydzień aspiryny i po zawodach. To trwa i to trwa od momentu jak zaczniemy pracować nad tym. Samo branie chemii tylko przytłumia problem i daje oddech. Tylko ten oddech trzeba wykorzystać na zajęcie się problemem. Pomyśl sobie ile lat pracowałaś na swoja nerwicę? I teraz chciałabyś w pięć minut zaprzepaścić dotobek tylu lat pracy? To oczywiście okrótny żart ale nie zmienia to zawartej w nim prawdy. Pierwszym krokiem jest zaakceptowanie sytuacji że sie ma nerwicę, po to żeby przestać się miotać i szukać innych przyczyn. Po takiej akceptacji następuje mozolna i paskudna praca nad wyjściem z niej. Szarpanina i rozpacz kiedy to się skończy tylko nakręca spiralę. To tak jak walenie młotkiem w stłuczony wazon za karę że się stłukł. Jedyne wyjście to zaakceptować że się stłukł, odłożyć młotek i powolutku zacząć sklejać kawałek do kawałka. Pamiętaj drugiego wazonu (własnego życia) nikt Ci nie da za żadne pieniądze, trzeba naprawić i posklejać, nie mozna wyrzucić i kupić nowe. Tak apropos to myślę że jest to odpowiedź równiez na post Madzi131323 Mirek000 u mnie to jest norma, jak zaczynam mieć gorsze okresy to nie moge patrzeć na jedzenie. 2 lata temu w ciągu miesiąca zjechałem 11 kilo. Teraz też tak mam - jem bo musze, ale nie mam wogóle ochoty. Jak mija najgorszy okres to zaczynam jeść normalnie. Szoszanna Cital był moim pierwszym lekiem jakies 6 lat temu, zapisał mi go internista ale pomagał mi całkiem nieźle. Po konsultacji z psychiatrą zostawił mi go. Przestałem brać po roku bo wydawało mi się że mam problem z głowy i odstawiłem. Miałem z tym trochę problemów bo miałem nasilone objawy odstawienne (okazało się że jestem w 3% grupie wybrańców). Potem jak wchodziłem znów na prochy to psychiatra mi przepisywał juz co innego, ale mam dwoje znajomych z podobnymi problemami, jadą na Citalu od kilku lat i są całkiem zadowoleni (on ma kilka innych nazw handlowych). Myślę że zgodnie z tym co napisałem wcześniej opinie innych nie do końca są tu miarodajne, bo kazdy reaguje inaczej. Ja niestety chyba też wskoczę na chemię bo mój fatalny okres strasznie się przedłuża a nie chcę zaprzepaścić tego co juz zrobiłem. Jak znów popadnę w zniechęcenie i marazm to nie wiem ilę bedę znów dochodził do siebie i znów od początku zaczynać - szkoda by było. W przyszłym tygodniu idę do psychiatry i zobaczymy. Inna sprawa że okres zimowo wiosenny zawsze jest najgorszy - szczególnie marzec. A wogóle to wszyscy głowa do góry. Jedni mają chroniczny katar my mamy nerwicę. Czy jesteśmy przez to gorsi? Nie! Czy napady paniki są bardziej wstydliwe niż wiszący z nosa glut? Nie! Przy katarze też nic się nie chce, boli głowa, brakuje apetytu, łamie w kościach i trudno się ludziom pokazać z czerwonym nochalem startym do krwi ciągłym wycieraniem. Wiem, katar trwa tydzień a nerwica.... Nerwica trwa tylko tyle ile potrzeba czasu żeby się jej pozbyć - ile by to nie było. Mój kolega mówi ze pies jak się śpieszył to ślepych narobił. Więc nie ma co się śpieszyć. Życzę wszystkim anielskiej cierpliwości i wytrwałości w walce!!! Czy ja kiedyś napisze krótkiego posta??

Odnośnik do komentarza
Gość 1948Pawel1993

Witam.Jestem tu nowy i chciałbym sie z Wami podzielić moimi problemami. Otóż od roku , borykam sie z nerwicą lękową z atakami paniki . Jest to bardzo uciążliwena tyle że musiałem mieć lekcje w domu. jestem osobą towarzyską , kazdy mnie lubi itp. Mam takie cos ze jak mam miec lekcje to strasznie sie denerwuje i najchetniej bym je odwolal ,alekiedy jest juz nauczyciel , zapominam o nich i skupiam sie na lekcji , choć w małym stopniu czuje lęk, ze moze mnie dopaśc. Chciałbym wrocic do szkoly ale to nie jest takie łątwe , bralem róznego rodzaju leki ale wedlug mojej mamy to pogarszalo sie tylko . Pomóżcie mi co mam robic , bo nie daje rady juz z tym ,a chce funkcjonowac jak dawniej

Odnośnik do komentarza

Jestem tutaj nowa witam wszystkich którzy jak ja walczą z tą zarazą.Ja już od kilkunastu lat walczę z nerwicą ale o tym nie wiedziałam jednak trzy lata temu już nie dałam rady i musiałam pójść do lekarza okazało się że muszę zrobić wszystkie badania począwszy od badań krwi ,poprzez badanie tarczycy ,serca itp.okazało się że wszystko okej i dopiero trafiłam do neurologa dostałam citabax do 2 tygodni był koszmar ale później było coraz lepiej i brałam go przez 2 lata później go odstawiłam no i 3 miesiące było dobrze a później wszystko wróciło.Wówczas zaczęłam szukać pomocy bez leków no i znalazłam metodę samoleczenia bsm jeżeli nie znacie to polecam.Zakupiłam książkę i od kilku dni zaczęłam ją stosować muszę powiedzieć że czuję się coraz lepiej jestem zupełnie bez środków uspakajających. Książka kosztuje tylko 25 zł z przesyłką polecam.Jeżeli ktoś będzie zainteresowany to wieczorem podam gdzie można ją kupić żeby była aktualna.Zaznaczam,że ja nie mam w tym żadnego interesu.pozdrawiam wszystkich cieplutko

Odnośnik do komentarza

A GABI możesz powiedzieć gdzie kupić książkę? Sama czytam właśnie jedną. Nie chcę brać prochów bo nic dobrego na ich temat nie słyszę. Przy gorszych atakach ostatnio kilka metod książkowych pozwoliło skrócić czas paniki. Fajnie. Mam nadzieje, że siła walki pozwoli żeby z tego wyjść bez łykania pigułek. Może znacie kogoś kto dał radę bez nich? Każdemu kto chce coś zrobić dla ciała i ducha polecam basen, super sprawa! Najważniejsze to się czymś zajmować. Ja chodzę 5x w tygodniu w dodatku na 6 rano, a jestem strasznym śpiochem :). Oby to również dopomogło w walce. Miłego dnia wszystkim, bez stresu, a dla odmiany z uśmiechem. Hej!

Odnośnik do komentarza

Szoszanna doskonale Cię rozumiem, ostatnie dni były dla mnie koszmarem, wiec tym bardziej Cie rozumiem. Muszę jednak być ździebko brutalny - albo normalnie albo tak jak dawniej. Dawniej nie ma, minęło tak jak nie ma jutra - ono dopiero bedzie i to bedzie takie na jakie sobie zapracujemy. Pierwszym krokiem ku wolności jest zaakceptowanie własnej choroby - cierpimy na zaburzenia lękowe. Oznacza to pogodzenie się z tym, że nie istnieje żadne cudowne lekarstwo, które spowodowałoby nagłe ozdrowienie. Akceptacja wiąże się ze zdaniem sobie sprawy, że jeszcze przez jakiś czas będziemy odczuwać symptomy choroby. Nie znikną one w jednej chwili tylko dlatego, że sobie tego życzymy. Trzeba próbować wbrew samopoczuciu walczyć o wolność i robić mniejsze bądź większe kroki naprzód. Próba odrzucenia myśli związanych z dręczącym nas niepokojem czy powtarzanie sobie, że powinniśmy jak najszybciej przestać odczuwać lęk, powoduje, iż stajemy się coraz bardziej przerażeni i niepewni, oraz potęguje poczucie, że znaleźliśmy się w pułapce. Poświęcamy mnóstwo czasu i energii na wizyty u lekarzy i robienie sobie różnych testów, szukając w ten sposób potwierdzenia naszych przypuszczeń. Za każdym razem jednak dowiadujemy się, że jesteśmy w świetnej kondycji fizycznej. Ciągle trwamy w przekonaniu, że nasz problem jest związany z nieprawidłowym funkcjonowaniem naszego ciała. Wierzymy, że złe funkcjonowanie organizmu jest łatwe do wyleczenia, podczas gdy proces psychoterapii może trwać latami, zanim wreszcie terapeuta pomoże nam odkryć prawdziwą przyczynę naszych kłopotów. To takie błędne koło które trzeba przełamać, pozwalając sobie i akceptujac gorsze dni, złe samopoczucie oraz to że wychodzenie z nerwicy będzie trwać. Ilu z nas bierze psychotropy tak naprawdę nie po to żeby *normalnie* funkcjonować tylko dla tego że gdzies tam w zakamarkach naszej głowy siedzi przeświadczenie że pigułka uwolni nas od problemu. Na ból głowy nurofen forte, na sraczkę nifurokasazyd a na nerwicę cital - łykam i problem znika. Medycyna i reklamy buduja w nas ten fałszywy obraz. Nerwica pozwoliła mi zobaczyć wyrażnie że medycyna współczesna jest bezradna. Potrafi świetnie diagnozować niektóre rzeczy, innych nie jest w stanie dostrzec. Tylko co z takiej diagnozy? Spróbuj tego lub tamtego może Ci pomoże. Tylko że przy okazji rozwali tamto i siamto i w efekcie moze wcale nie pomoże. Nie ma leczenia całego człowieka, jest leczenie nogi ręki piety nosa. jedno szkodzi na drugie i tylko buduje w nas złudzenie że łykając tone pigułek i zagryzając suplementami diety stajemy się zdrowsi młodsi i piękniejsi. Zeby osiągnać upragnione zdrowie trzeba się mocno napracować - dbać o kondycję, jeść porządne i zdrowe rzeczy, dbać o higienę, odpoczywać w odpowiedni sposób, nie nadużywać, siedzieć prosto, itd itp. Tylko kto ma na to czas i zdrowie - trzy pigułki jeden syrop dwie tabletki i z głowy. A to się kmuluje i jak w końcu pęknie to musi upłynąć duzo czasu żebysmy zobaczyli że nie da sie juz natychmiast tylko trzeba popracować i że praca musi dotyczyć wielu sfer naraz - dieta odpoczynek wysiłek tryb życia nasze myśli i nasze nerki. Znów się rozpisałem - życzę cierpliwości i wytrwałości Tobie, Sobie i nam wszystkim. DOBRANOC :) to tak apropos higieny snu....

Odnośnik do komentarza

Pewnie wszyscy smacznie już spicie... a ja nie mogę..od czasu do czasu mam problemy ze spaniem. Dzisiaj akurat mam taką noc. Eh.,.. w takich momentach niestety i moje złote rady mogę sobie schować do kieszeni, bo zwyczajnie brakuje mi siły i cierpliwości zeby na siłę sie relaksować. Dawniej kładłam się do łóżka i jakos tak normalnie zasypiałam... a teraz...eh. Zauważyłam ze silne emocje, czy to pozytywne, czy negatywne czesto wlasnie ten sen mi zakłócają. No i dzisiaj byłam na koncercie, świtenie się bawiłam...a teraz mam noc bezsenną. Nie wiem co mam sądzic, chyba muszę na jakiś czas unikać silnych emocji i wrazen. Dziwne to wszystko. Przeciez nie mozna w zyciu byc takim stonowanym. Ehh... przepraszam ze tak się żalę, nie mam z kim o tym pogadać za bardzo. Moze na te silne emocje, które mi obecnie nie służą, powinnam sie porządnie zmęczyc w ciagu dnia? Spijcie słodko, postaram sie i ja pospać ;-)

Odnośnik do komentarza

BRUNETKO może to Cię trochę pocieszy: *Nie przejmuj się bezsennością, brak snu nikogo jeszcze nie zabił. Martwienie się bezsennością wyrządza zwykle więcej szkody niż sama bezsenność* Wg niejakiego dr Finka ten kto nie może w nocy spać, nie robi tego dlatego, że wmówił sobie bezsenność. Jego zdaniem umysł i nerwy nie mogą się odprężyć, kiedy mięśnie są napięte. Dla zmniejszenia napięcia mięśni nóg podłóż pod kolana poduszkę, małe poduszki podłóż pod ramiona, następnie po kolei odprężaj oczy, szczękę, ręce i nogi przemawiając do nich! Zamknij oczy i pomyśl, że nawet jeśli nie śpisz, wypoczniesz, jeśli będziesz leżała spokojnie i nie przejmowała się tym. (Faktycznie wypróbowałam, działa) Wiem też, że należy się po prostu czymś zając, produktywnie skorzystać na tym, że nie śpimy. Czytać, sprzątać, uczyć się, oglądać, wyszywać, grać, pisać itp. Najważniejsze to nie dać sobie usnąć w ciągu dnia po nieprzespanej nocy! Doczekać wieczoru i normalnie położyć się do łóżka. Może nie za 1 razem ale organizm w końcu upomni się o swoje! :)

Odnośnik do komentarza

BRUNETKO Pola80 mądrze pisze, a na pocieszenie to chyba coś wisi w powietrzu bo ja też miałem problemy z zaśnięciem mimo że połozyłem się późno i jestem ogólnie niedospany. Jedna jaskółka wiosny nie czyni i pewnie dzisiaj zaśniesz jak lalunia. Zrób sobie przed spaniem spokojny spacer. Ubierz się cieplutko żeby nie myśleć o panujacej pogodzie i powędrój sobie na godzinkę, spokojnym krokiem. Obserwuj wszystko wokoło i broń Boże nie pozwalaj myślom skręcać na drażliwe tory. Oddychaj głęboko. Jak się tak dotlenisz to uśniesz zanim się obejrzyj. Najlepiej nie rób przerwy miedzy spacerem a spaniem żeby się nie wytrącać z odprężenia.

Odnośnik do komentarza

Witam wszystkich nerwusów... pierwszy raz tutaj piszę, walczę o 2008 roku... czyli jakby nie liczyć zaczyna się 5 rok... próbowałem psychotropów długodystansowych, terapii... ale po jakimś czasie wszystko wraca... tak to niestety jest z naszą przypadłością, że stan spoczynku pozwala się uwolnić wszystkim tkwiących w nas emocjom. W ciągu dnia (w pracy, podczas uprawiania sportu, prowadzenia samochodu, imprezy) jesteśmy zajęci a gdy przychodzi noc lub weekend... my zamiast odpoczywać to walczymy. Już podświadomie *szykujemy się* na nadchodzącą noc czy wolny czas, weekend, urlop... i w naszej głowie rozpoczyna się walka. Już nie raz miałem zapewniony weekend czy nawet cały urlop, gdzie moja żona z dziećmi cieszyli się wyjazdem a ja robiąc dobrą minę prowadziłem nierówną walkę w środku... wszystkim nam znane uczucie, że umieram. Ile razy już statystycznie podchodziłem do tematu... ile razy *rozmawiałem* z moją nerwicą, prowokowałem ją... myśląc sobie: *no na co teraz Cie stać, nie boję się Ciebie, miałem już takie samopoczucie już setki razy i ile razy umarłem*? ... no ani razu :) Tak to jest niestety, że ta menda zawsze sobie znajdzie jakieś nowe objawy psychosomatyczne, z którymi nie jesteśmy oswojeni (i tym samym nowe obawy, myśli wprowadzające do uczucia paniki)... to pulsowanie oka (to pewnie zawał), pulsowanie uszach, ból w klatce (to pewnie zawal), bóle głowy (to pewnie rak mózgu), drętwienie kończyn i chłód(to pewnie już choroba wieńcowa)... Będę tutaj do Was zaglądał... jak będę mógł to pomogę, polecam stronę, która mi BARDZO pomogła i pomaga... szaffer.pl

Odnośnik do komentarza

TT78 strona o której piszesz jes rzeczywiście bardzo pomocna. Spróbuj znaleźći poczytać książkę *Oswoić lęk* czytam ją od jakiegoś czasu i znajduje tam wiele mądrych rad. Oczywiście pozostaje kwestia jak zawsze jak te rady wprowadzić w życie ale myślę że sa tak oczywiste że warto się nad nimi pochylić. Szczególnie że robią na mnie wrażenie poradzenia sobie z problemem a nie tylko radzenia sobie doraźnie.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×