Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

hej dziewczyny bardzo szkoda ze tak trudno dotrzec do jakiejkolwiek pomocy dla nerwicowcow... naprawde szukam juz od ponad 2 lat, bylam u dwoch psychiatrow i uwazam ze oni potrzebuje bardziej leczenia niz ja ;D moze na takich trafilam... chcialabym trafic wreszcie do jakiegos czlowieka ktoremu choc troche bedzie zalezalo na tym zeby mi pomoc, a nie wyciagnie plik z receptami i powie ze on jest tylko od wypisywania psychotropow! :/ Dora ... masz racje z tym sprzataniem, sprzatam w kolko, wynajduje sobie ciagle obowiazki zeby tylko o tym nie myslec, a jak juz mysle to w taki sposob ze wmawiam sobie ze dam rade tej chorobie, ze nic mi nie jest i ze to jak ze czuje zalezy tylko odemnie!!! kilka razy podczas atakow jechalam do szpitala na kroplowke bo wmowilam sobie ze mi to pomaga, az za chyba 6 razem przyslali do mnie psychiatre wyjasnila mi na co jestem chora i powiedziala ze na nerwice sie nie umiera i w tym grunt nawet podczas najgorszego ataku leku dusznosci czy poczucia ze zaraz zemdleje mowie sobie nie umre i ze sama sie nakrecam jak glupia!!!!!i czuje sie lepiej. to straszne ze takim osobom jak my tak ciezko znalesc pomoc gdziekolwiek.. ludzie po tyle lat sie z tym mecza staraja sie walczyc w osamotnieniu.. dlaczego nie ma pomocy, leku, gdzie sie zglosic, czasami przestaje wierzyc ze ktos jeszcze mi pomoze ze bede sie kiedys czuc normalnie, w pelni sil... ale walcze *przewaznie* jestem optymistka, POZDRAWIAM WAS SERDECZNIE bardzo mi pomaga czytanie tego blogu, ciesze sie ze tu trafilam.papa
Odnośnik do komentarza
Gość lukkielbasa
Czesc Maju:) Ja tez troche sie czuje w tym osamotniony,ale mie poddam sie,ja mam tak ze co jakis czas wymyslam sobie jakies choroby teraz wmawiam sobie ze mnie dusi.Ja nie zgodze sie z tym ze nie powinnismy brac leków,bo leki czlowieka wyciszaja na tyle ze moze sam zaczac dzialac i cos z tym robic.Ja juz bylem u wszystkich lekarzy i ychodzi na to ze zdrowy jestem,sam wiem ze lęki powoduja u mnie mysli ktore sobie sam nakrecam.Nueraz bylo juz dobrze i nieraz zle ale w koncu z tego wyjdziemy,najwazniejszy jest optymizm
Odnośnik do komentarza
Maju, piszesz, że od 2 lat nie możesz znaleźć pomocy, a psychiatrzy, na których trafiałaś byli nic nie warci. Awe pisała na tym forum o dr Palidze, polecała wywiad z nim. Odnalazłam ten tekst w necie, podaje link jeszcze raz: http://katowice.naszemiasto.wp.pl/na_zdrowie/specjalna_artykul /636566.html Poczytaj sobie, wydaje mi się, że ten człowiek ma bardzo zdrowe podejście do problemu. Pomimo, że jest psychiatrą nie ładuje w ludzi psychotropów, tylko wyjaśnie przyczyny choroby (a nawet nie choroby tylko zaburzenia!) i proponuje leczenie psychologiczne. Jest też, chyba ordynatorem, w Klinice leczenia nerwicy lękowej w Katowicach Ochoicu (o tym też pisała Awe powyżej:))Jeśli bardzo zależy Ci na znalezieniu dobrego lekarza to może, jeśli masz oczywiście możliwości, warto byłoby się tam wybrać. Jak przeczytasz sobie wywiad to dowiesz się więcej, Paliga wszystko szczegółowo wyjaśnia. Ja też staram się jakoś zabijać czas. Faktycznie sprzątanie bardzo pomaga, ale podczas i tak w głowie kłębią się chore myśli. Gdybyśmy my nerwuski, posiadali taką siłę pozytywnego myślenia, jaką mamy myślenia negatywnego, to ja nie wiem kim byśmy byli albo co byśmy osiągnęli w życiu. Ja też zaraz biorę się za sprzątanie, bo coś mnie kręci w żołądku, jak to się mówi *latają mi motyle* z tym że te negatywne. Jestem jakaś podminowana, dlaczego - sama nie wiem...Pewnie, ot tak dla zasady;)Już tak z nami jest, że nawet jak nic się nie dzieje, to wyszukujemy sobie powodów, żeby się działo... DO DORY...Pytasz, czy lubię uczyć j. polskiego? Hmmm...na początku, nawet jeszcze na studiach miałam wielkie poczucie misji. Kiedy zaczęłam pracę w szkole młodzież szybko ostudziła mój zapał, jak to się mówi - ideały sięgnęły bruku. Pracowałam w specyficznym LO i nieźle dostałam tam w kość. Najbardziej bolało mnie to, że jak bardzo bym się nie starała, to uczniowie i tak byli znudzeni, zniechęceni, ospali. Wkurzało mnie to, że sypiam po 5 godzin na dobę, spalam się dla nich, a oni i tak tego nie rozumieli, nie doceniali. Miałam też dość ciągłęgo siedzenia w książkach, sprawdzania prac (nawet po 800! w jednym trymestrze). Przez tę pracę pogłębiła się, a raczej powróciła moja nerwica, więc chyba mam jakiś żal - tylko nie wiem do kogo tak naprawdę, do młodzieży, że taka niewyrozumiała, czy do siebie samej, że jestem taka nieodporna? Póki co odpoczywam od szkoły, może kiedyś do niej wrócę, bo jednak mnie ciągnie. Jeśli chodzi o *objawy rakowe* to pewnie, że je mam:P A to guz mózgu, a to białaczka, a to inne, bo wyczułam zgrubienie tu czy tam. To jest nie do zniesienia. Mam kolegę, który też lubi sobie wmawiać, czasem jak się zejdziemy i wymienimy *dolegliwościami*, to boki zrywamy ze śmiechu, jacy my głupiutcy jesteśmy. Zastanawiam się, dlaczego człowiek widzi tę głupotę u innych, a u siebie nie dostrzega?:) Ja też naczytałam się wiele na temat chorób, tymbardziej, że byłam w klasie biol-chem,a potem zdawałam na medycynę. Także, jak tylko coś mi się dzieje, zaglądam do mądrych książek i oczywiście ile chorób, tyle mam objawów. Wiem, że to głupie, ale tak to jest jak ma się szmergla na punkcie własnego zdrowia:) Zastanawiam się jak tam wstałaś o tej 4:30, ale na pewno wszystko przebiegło bez zakłóceń. Pozdrawiam wszystkich i Dorę na wakacjach:)
Odnośnik do komentarza
Celestyno, pisalas, że chciałabyś utrzymywać ze mną kontakt, bardzo chętnie:)Pisałam nawet do Ciebie maila, ale podałaś zły adres. Pewnie wyjechałaś już do Niemiec, ale jakbyś przypadkiem odwiedziła nasze forum, to podaj dokładne namiary na siebie:) pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Od miesiaca jestem na kroplach uspokajajacych(insidon.Lekarze robili mi badania ale nic nie znalezli a ja dalej czuje sie zle.Lapia mnie dziwne ataki,nie moge oddychac jest mi zimno i ciagle chce mi sie plakac.Jestem nerwowa i wszystko mnie denerwuje.Nie umiem sie odnalesc!!!!!Co mam robic?jak dlugo to bedzie trwac?
Odnośnik do komentarza
Witajcie,czy ktokolwiek z Was bral fluanxol ? Od jakiegos czasu borykam sie z silnymi napadami lekowymi i w koncu postanowilam pojsc do specjalisty... Mam zazywac 0,5 mg rano.. Oczywiscie przeczytalam ulotke i mam stracha :) prosze o opinie..
Odnośnik do komentarza
Łukasz będzie dobrze,najlepszym sposobem dla ciebie było by zakochac się i zeby twoje serduszko biło szybciej ale nie z nerwicy tylko z milosci i wierze ze ci sie uda,jest teraz ładna pogoda zaproś kogos na lody i będzie super.pa
Odnośnik do komentarza
Gość lukkielbasa
Czesc Minia,mi ostatniopsychiatra przepisal Fluanxol.Tez mialem tak ze balem sie ulotek, tak naprawde to leki w bardzo rzadko wykazuja dzialanie niepozadane wiec nasz strach przezd nimi tylko pogarsza to.Jeszcze nie bralem tego leku bo staram sie radzic sobie bez lekow,a raczej zdaza mi sie codziennie wypic pare piw ale zaczne go brac i wierze ze mi pomoze pozdrawiam:)
Odnośnik do komentarza
Gość lukkielbasa
Cześc Minia:) Mi lekarz powiedzial zebym bral jedna rano i jedna popoludniu czyli 1mg na dzien,ale ja sie nie boje brac tych lekow i Ty tez nie powinnas bo nie ma czego.Ja nie wiem kiedy zaczne brac jak na razie to codziennie pije sam nawet nie wiem po co,trzymaj sie pa pa:)
Odnośnik do komentarza
Gość lukkielbasa
Chodzi mi o to ze jesli bedziesz o tym myslec to sama bedziesz sobie to napedzac,ja dzisiaj czuje sie fatalnie i w ogole nie wiem co jest grane ale bedzie dobrze,dzisiaj na mase kontroluje swoj oddech i mam bole w klatce piersiowej i juz wiem jaka to choroba he he pewnie jakjas astma albo dusznośc napadowa,ale my mamyzle poukladane w glowach pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość Celestyna
Dharma,mój e-mail ceja@arcor.de. Wyjeźdzam jutro. Cały tydzień spędziłam z mężem i przyjaciółmi nad jeziorem. Oczywiście cały czas mój mózg będąc daleko od domu był w ciągłej gotowości.My naprawdę mamy nie poukładane w głowie.Dlaczego boimy się czegoś co nie istnieje i co nie stanowi dla nas zagrożenie? Każdy z nas badał się w taki czy inny sposób i mamy tą świadomość że jesteśmy zdrowi,a jednak tak się boimy.Ja teraz jestem sama i znowu mam to cholerne uczucie despersonizacji.Ale nie będę nikogo wołać do domu, utkwiły mi słowa Dharmy że nawet jeśli by było 100 osób to żadna z nich mi nie pomoże.Sama muszę sobie pomóc.Nie wiem jak na Was, ale na mnie bardzo niekorzystnie wpływają takie upały.Wolę jak jest chłodno.
Odnośnik do komentarza
Celestyno, ja doszłam do wniosku, że ze mną często jest tak, że jaka pogoda by nie była to jest źle. Jak pochmurno, deszczowo to narzekam, że wyjść nie można, że jest tak depresyjnie i smutno, a ja tęsknię za słońcem. Teraz jak jest ciepło, to nie dość, że wyjść z domu się nie da, bo żar z nieba się leje, to jeszcze cały dzień mam obawy, że serduszko mi wysiądzie. Już dwa razy kombinowało;), ale schładzam się zimną wodą, dużo piję i jakoś się ratuje. Wynajduję sobie też zajęcia, sprzątam, może to paradoksalne w ten upał, ale myje podłogi. Lepiej mi jak się ruszam, bo jak tylko się położę z miejsca nasłuchuję, czy moje serce bije równo i nie za szybko. Nie mogę przestać myśleć o moim sercu! A im więcej myślę, tym bardziej sobie wkręcam. Nie wiem, dlaczego my sami tak się zadręczamy, skąd to się w nas wzięło. Przeczytałam ostatnio ciekawy artykuł w necie o nerwicy wegetatywnej. Kurcze! sami programujemy nasz układ nerwowy autonomiczny i niestety uruchamia się cały mechanizm. Najlepsze jest to, że lubi nerwica wychodzić wtedy, kiedy odpoczywamy i niby jesteśmy zrelaksowani. Myślę jednak, że największym problemem jest nasze myślenie. Jak człowiek może normalnie funkcjonować skoro cały czas chodzi w napięciu, wciąż się nasłuchuje, myśli o tym i sam siebie ogranicza *bo może coś się stać, tak na wszelki wypadek...*Upierdliwa ta nasza przypadłość. Ostatnio dostałam maila od mojej zawsze świetnie przygotowanej, zorganizowanej, optymistycznej koleżanki ze studiów. Nie mogłam uwierzyć, kiedy przeczytałam, że dorobiła się nerwicy wegetatywnej. Nigdy nie pomyśłałabym, że trafi na taką twardą osobę jak ona. A teraz niestety wyjście z domu jest dla niej problemem. A miała robić doktorat! O losie, losie... Gdzie jest rozwiązanie naszego problemu, jak przeprogramować się z tego złego myślenia na dobre? Albo jak wogóle przestać myślec? Bo co jak co, ale po części w naszej *przypadłości* jesteśmy egoistami, myślimy o sobie chyba więcej niż potrzeba. Co się dzieje w naszych głowach? Celestyno, mam nadzieję, że mail jest dobry, zaraz wyślę Ci jakiegoś testowego, sprawdzę, czy wiadomość nie wróci:) Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Gość Celestyna
Dharma mail doszedł.To są właśnie moje kłopoty z koncentracją, że czasami zapominam o podstawowych rzeczach.Ale ja wiem że to te prochy mnie tak wykończyły.Nie napisałam Ci o jeszcze jednej ważnej rzeczy,a mianowicie w ubiegłym tygodniu wydażyło się dosyć nieciekawych rzeczy ze strony mojego eks, na tyle istotnych że mój syn zmienił zdanie i wyjeźdza ze mną. Kamień z serca mi spadł,aczkolwiek mój mózg pracuje dalej jak pracował.Ale ja widzę po sobie że teraz daję sobie dużo lepiej rady z tymi lękami.Gorzej ze wzrokiem,to cholerstwo jest upierdliwe.Myślę że gdyby nie to uczucie,lęki były by sporadyczne, a tak ciągle mi to przypomina że coś jest nie tak. Poczytałam sobie ten artykuł tego psychiatry, którego poleciłaś. To mnie bardzo uspokoiło.Bo powiem Ci że często myślałam czy z tego wszystkiego w końcu nie dostaniemy schizofreni.To jest myśl która mnie bardzo często prześladowała,bardziej niż umieranie.Miałam koleżankę jeszcze w czasach szkolnych z którą pojechałam na obóz i ona tam dostała schizofreni z głupiego odchudzania się.Wiem jak to wygląda i jak sobie o tym pomyślę to mi dreszcze przechodzą.Po przeczytaniu tego artykułu jestem bardziej optymistycznie nastawiona.Wiem że tylko nasza własna praca nad tym pomoże nam złagodzić bądż wyjść z tego.
Odnośnik do komentarza
Pewnie, że tak - tylko pracą nad sobą jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić!:) Najważniejsz i optymistyczne zarazem jest to, że nerwica nie ma nic wspólnego z chorobami psychicznymi - my iświadamiamy sobie nasz stan, chorzy psychicznie niestety tracą kontakt z rzeczywistością. Masz rację, że gdyby nie derealizacja żyłoby się nam lepiej. Cały czas zastanawiam się nad tym uczuciem, ono jest takie nieopisywalne...Nawet celowo wlepiam, jak sroka w gnat, ślepia w jakiś punkt i zastanawiam się na czym to polega. Kurcze! I nie wiem nadal! Niby wszystko logiczne, bo przecież myślę sobie *widzę stół, stół jest drewniany, na stole leży obrus*, a i tak obraz wydaje się dziwny. Czasem świat jest taki jakiś płaski, jak makiety z tłem w teatrze. Tylko, czy my sami wmawiamy sobie, że tak jest, tak ten świat *płasko*interpretujemy i postrzegamy? Nie rozumiem tego uczucia, ale poszukam solidnie w necie, jak coś znajdę dam namiary:) Bardzo się cieszę, że Twój synek jedzie z Tobą. Wiedziałam, że to mądry chłopiec. Dałaś mu prawo wyboru i widzisz jak mądrze je wykorzystał. Jak piszesz, pewnie przyczynił się do tego tatuś, ale myślę, że gdybyś postąpiła inaczej, poczułby, że nie ma oparcia ani w mamie, ani w tacie. Dlatego, nie analizuj już tej sytuacji, ciesz się tym, że będziesz z synem, że nie będziesz skazana na samotność, kiedy mąż będzie w pracy. Będziesz miała obowiązek:ugotować obiadek, pomóc dziecku w lekcjach, wyjść na spacerek. Ja tam wierze w Ciebie! Wiem, że doskonale sobie poradzisz. I pomyśl, że jedziesz tam po nowe życie. Może wszystkie problemy wreszcie się rozwiążą, a może takie jest Twoje przeznaczenie - jedziesz tam, aby znaleźć świetnego lekarza, który Cię z tego wyciągnie:) Jeśli znajdziesz takiego, daj znać, chętnie skorzystam:) Uszy do góry!
Odnośnik do komentarza
Szperam w necie w poszukiwaniu czegoś na temat derealizacji/depersonalizacji. Bardzo spodobała mi się wypowiedź niejakiego Konrada na jedym z forów. Cytuję jego słowa: *Często zastanawiam się też gdzie jest miejsce derealizacji i zaczynam rozumieć ją jako iluzję umysłu na którą mam wpływ. Wydaje mi się ona stanem, który samodzielnie produkuję myśląc o nim.* Coś w tym jest...Znalazłam jeszcze takie wyjaśnienie derealizacji (nic nowego, ale pani dr podaje na koniec swój adres, może warto się skontaktować?:)): Zespół depersonalizacji – derealizacji: Jest to rzadko występujące zaburzenie, które wyraża się w spontanicznych skargach chorego na to, że jego aktywność psychiczna, jego ciało lub i jego otoczenie zmieniły się jakościowo, stały się nierealne, odległe lub zautomatyzowane. Często do tego zespołu dołączają się skargi na utratę uczuć, poczucie obcości, dystansu wobec myśli, ciała lub otaczającego świata. Pacjenci mają wrażenie, że ich ciało jest sztuczne, bezbarwne, mają wrażenie jakby patrzyli na siebie z zewnątrz. Pacjent jest świadomy, że odczucia te nie odpowiadają rzeczywistości. Zaburzenia takie można określić jako zaburzenia związane z poczuciem nierealności, jakby pewne rzeczy działy się we śnie. Wszystko wydaje się jakby oddalone, za mgłą, czemu często towarzyszy poczucie utraty kontroli, lęk. Najczęściej zespół taki rozpoczyna się nagle i wiąże się z zewnętrzną zmianą sytuacji lub gruntowną zmianą poglądów (porzucenie stanu duchownego, emigracja). Dalsze informacje, możliwości leczenia: drMalgorzataZakrzewska@netklinika.pl I w sumie wiele więcej na ten temat nie ma:( Myślę, że D/D wywołuje też zbytnie zastanawianie się nad tym i siedzenie przed komputerem...Dlatego moi drodzy! Na dwór wio, łapać powiew lata, cieszyć oczy zielenią i magazynować energię na jesień!:)
Odnośnik do komentarza
Gość Natalia_21
No i kurcze ja też mam takie właśnie uczucie, aż ciężko to opisac, z jednej strony wiem, że to nie jest sen, wiem, że to rzeczywistość, a z drugiej strony ona jest jakby inna, właśnie jakby to był sen, jest mi wtedy jakoś tak obojętnie, ale czuję też lęk, wszystko wydaje się takie beznadziejne i niemożliwe, och naprawdę dziwne uczucie (tak jak czasem nam się coś śni i wiemy w tym śnie, że to sen), nawet nie potrafię wtedy zrozumieć jak człowiek funkcjonuje i w ogóle. Pamiętam bardzo dobrze te momenty i co wtedy czułam, po pierwsze obojętnie, ale z lękiem, gwiazdy wydawały mi się takie nierealne i zastanawiałam się jak to możliwe że one tam są, ja czułam się dziwnie, nie czułam swojego ciała, ciepła innych ludzi, jakbym to nie była ja, własnie jakbym z zewnatrz na siebie patrzyła, jakby ciało było niczym, ale gdy tylko wsiadłam za kierownicę samochodu, to tak się skupiłam na jeździe (bo się trochę tego boję), że przeszło mi to od razu. Nigdy nie lubię tego uczucia, a przychodzi nagle nie spodziewanie, w domu, na dyskotece już nie raz miałam. Nawet do tej pory nie myślałam, że ten stan już jest jakoś określony. Zaraz coś poszukam więcej na ten temat!!!
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×