Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Nerwica lękowa - jak z nią walczyć?


Gość aga

Rekomendowane odpowiedzi

Agatkaa, ja tez mialalm dokladnie takie same objawy jak ty, samochodu prowadzic nie moge od wielu lat i chyba juz z tego nic nie bedzie, bo dzis na autostradach jest totalne wariatkowo. Moje leki tez byly lekami przed smiercia, ktora widzialam na kazdym kroku, dzis mam takie stany lekowe bardzo sporadycznie, ale z ktorymi nauczylam sie zyc i dawac sobie z nimi rade. Dziwnie to moze dla was bedzie brzmiec, ale najlepszym lekarstwem na leki jest konfrontacja z tym czego sie boimy. Wiadomo, ze nie mam tutaj na mysli naszej wlasnej smierci, bo wtedy wszystko bedzie obojetne. Chodzi mi o zrozumienie i zaakceptowanie, ze smierc jest wyjsciem z labiryntu zycia. Tak juz jest i tego sie nie zmieni. Jedyna droga do „pseudo-wyzwolenia” sie od lekow przed smiercia jest zaakceptowanie ze ona istnieje. Im mlodszy jest czlowiek tym bardziej boi sie smierci, bo przeciez cale zycie przed nim i musi przeciez zaliczyc wszysko co jest po drodze, co jest normalne, bo taka jest wlasnie mlodosc. Ale strach przed tym, ze nie osiagniemy tego wszystkiego co chcielibysmy osiagnac powoduje, ze dostajemy nerwice roznego rodzaju, ktore kulminuja w panicznych lekach. Trzeba jednak postawic sobie granice, ale najpierw trzeba te granice poznac. Nie zmuszac sie do rzeczy ktore nie leza w naszej naturze, bo inni tego od nas wymagaja. Nauczyc sie powiedziec nie. Nauczyc sie powiedziec dziekuje i czuc ta wdziecznosc.. Gdy lezalam na neurologicznym wydziale i czekalam na Rezonans Magnetyczny, mialam mozliwosc zobaczyc jakie choroby mozgu czepiaja sie czlowieka. Mialam opory co do tych badan, bo balam sie po prostu, ze wykryja u mnie guza mozgu. Pewnego dnia zwierzylam sie mlodemu chlopakowi, ktory byl juz po operacji, ze chyba nie zdecyduje sie na ten resonans, bo boje sie uslyszec prawdy. A on swoja odpowiedzia zmienil moje zycie, bo powiedzial mi, ze prawda moze byc i jedena i druga, i jesli nie podejme decyzji to nigdy nie dowiem sie ktora prawde mam w glowie i w ten sposob bede sie tylko meczyc i ze wybor nalezy tylko do mnie. Dzieki niemu zdecydowalam sie na ten resonans i zaczelam zdrowiec, bo to czego sie balam nie istnialo. Pablosek nie masz racji piszac, ze: „Nasz problem tkwi w przeszłości, niestety nie potrafimy sami go zidentyfikować, a nawet gdy nam się to uda zadajemy sobie pytanie i co z tego?” Gdy uda ci sie zidentyfikowac podloze problemu z przeszlosci, nie bedziesz wtedy potrzebowal zadawac sobie pytania i co z tego. Ale warunkiem jest, aby to zrobic jak najszybciej tzn. poznac ten problem a raczej byc tego problemu swiadomym. Zalamanie nerwowe, leki czy depresja beda tylko zaleczone, tak jak blizna, ktora juz nie jest ani ukrwiona ani unerwiona tak samo jak obszary ciala wokol niej. Moja zasada jest ( a tak nie bylo wczesniej ) zyc dniem dzisiejszym, nie przeceniac swoich mozliwosci, co nie znaczy aby takowe odrzucac gdy sie pojawiaja na naszym horyzoncie. Wazne jest tez nauczyc sie tracic w doslownym tego slowa znaczeniu. Nie zalowac tego co moglismy kiedys tam osiagnac, bo przeciez to i tak nie wroci. Krotko mowiac docenic to co mamy, a jesli mamy mniej niz inni, to jakie to ma znaczenie jesli nam samym to wystarczy.
Odnośnik do komentarza
Witajcie .Ja również wiem orzez co przechodzicie ponieważ ja również mam z tą nerwica lękową problemy.U mnie zaczeło się w kwietniu tego roku,gdy byłam za granicą w pracy.Strasznie się przestraszyłam gdy zaczełam bardzo zle się czuć prawie mdleć itd.Nie wiem czym została wywołana do końca ta nerwica ,ale mam pewne przypuszczenie ,że mogło to się stać za sprawą prowadzenia dość niezdrowego trybu życia.Paliłam papierosy dość dużo ,lubiłam wypić alkoholu no i zdarzyło mi się również zapalić zioło -czego bardzo bardzo żałuje:( ale stało się...Wziełam tylko trzy machy (białej wdowy) i wystarczyło bym wpadła w szok w szał w strach o własneżycie ,czułam się jakbym umierała,że serce wali mi jak młotem ,że nie moge oddychać ...Próbowałam sobie wmówić ,że wszystko będzie dobrze i próbowałam uspokoic się chociaż było ciężko to zrobić. Rzeczywiście przeszło po jakiejś godzinie może dwóch.Na drugi dzień już czułam się normalnie ,ale po paru tygodniach bardzo zle poczułam się w pracy ,słabo mi się zrobiło i znów tak panicznie...Wyszłam wtedy na dwór i pojechałam do lekarza ,który powiedział ,że to skutki stresu ,zebym sie relaksowała więcej ,robiła to co lubie itd.i że nic mi nie jest takiego.Za pare dni znów mnie to złapało tym razem wylądowałam w szpitalu bo cała sztywniałam :( W szpitalu zrobili mi wyniki serce,ciśnienie ,krew prawie wszystko oprócz tomografii głowy . Okazało się że wszystko jest w normie tylko ,zle było gdy byłam w panice .Panika przeszła mi po wynormowaniu oddechu(wciągnąć lekko powietrze nosem i wypuścić powoli ustami) Potem dostałam oxazepam -tali antylękowy lęk skuteczny ,ale też uzależniający -nie można nim się leczyć .I puścili mnie do domu .Po paru dniach postanowiłam wrócić do Polski gdzue udałam się do swojego lekarza ogólnego ,który przy okazji ma też uprawnienia psychiatryczne.Lekarz a właściwie lekarka bo to pani :) przepisała mi lekkie leki antydepresyjne Rexetin ,które biore już od 3 miesięcy ,nie miewam już takich większych ataków ,a jeśli się coś zaczyna dziać czyli problem z zawrotami w głowie i ciężkim oddechem to staram sobie wmówić ,że nic mi nie będzie ,że już przez to przechodziłam i staram się oddychać równo taj jak napisałam wcześniej (lekko wciągnąć powietrze nosem i wypuścić wolno ustami ) wtedy zazwyczaj mi przechodzi całkiem po krótkim czasie i znów mogę funkcjonować:) Tak też radzę wyciszać się i wmówić sobie ,że wszystko będzie dobrze oddychając stabilnie ,bez paniki to i zawroty głowy powinny przejść bo te zawroty jak myśle mogą pojawiać się właśneprzez nie równy ,zbyt płytki lub zbyt nerwowy,ogólnie mówiąc zły oddech który trzeba wynormować :)Życzę powodzenia wszystkim.Ja właśnie znów wybieram się za granice troche popracować i wierzę ,że uda mi sie ,że nie pokona mnie choroba.Przy okazji pochwale się ,że z tej całej choroby wyszedł jeden plus u mnie bo rzuciłam nałóg palenia papierosów ,które wcześniej ciężko mi było rzucić.Teraz staram się żyć zdrowiej i dbać o siebie.Trzeba pamiętać ,że trzeba dbać o siebie nie tylko jeśli chodzi o fizyczność ,ale i psychiczność ,nie zamartwiać się nie zapadać się w sobie bo to prowadzi do rozwoju właśnie tej choroby,tak uważam osobiście.Ja rozumiem tą walkę z nerwicą ,która wcale nie jest łatwa bo dzisiejszy świat ciągle stawia jakieś przeciwności na drodze i stresujące sytuacje ,ale jak to w walce nie można sie poddać tej chorobie inaczej trzeba być silnym i coraz silniejszym nawet jeśli ponosi się porażkę wstać i wierzyć ,że warto próbować :) To by było na tyle z mojej strony przynajmiej póki co ,żegnam się i pozdrawiam ! :)*** Marzena lat 27
Odnośnik do komentarza
Hej wam wszytkim :D Zdałam poprawke no i czuję sie wyśmienicie :d Nie wziełam żadnych leków, i wiecie co ? Nerwica sie za mna nie stęskniła no i jakoś mi ulżyło :) No dziś cały dzień czuję sie wyśmienicie :D Pierwszy dzien od hohoho , jest mi dobrze i czuję się zdrowa :) Nie wiem jakim cudem, moze endorfiny strzelają mi do mózgu :) malinas1981- Ja też paliłam zioło i od tego też mi się zdaje, ze mnie wzieło, bo jak paliłam to zawsze byłam jakas paniczna... Myślałam ze umieram i takie tam. ale ja głupia paliłam dalej... No i później w wypadku zginęła moja przyjaciółka... Nio i zaczęło się zycie z tą chorobą... Ale cóż, nie poddaję się :) Walczę le sie da :) Pracuje sama ze sobą, czytam wiele książek(co gówno daje) ale staram sie, to najwazniejsze :) Pozdrawiam i powodzenia w walce wszystkim :)
Odnośnik do komentarza
Kiki - mam i nie mam...w moim przypadku mam, myślę ze zdaje sobie sprawę, gdzie popełniłem w życiu błąd, tylko co z tego jak czasu nie cofnę. Wiem jakich błędów nie popełniać, przynajmniej mi się tak wydaje. Jednak dla wielu z nas, to faktycznie może być punkt przełomowy i z całego serca życzę tego każdemu. Bo cokolwiek się przyczyni do pokonania tej choroby to ogromny krok naprzód. Beatka21 - ja też się cieszę, że znalazłem to miejsce - dla takich jak My, ważna jest świadomość tego, że jesteśmy normalnymi ludźmi, którzy po prostu mają problemy. Mi to bardzo pomogło, bo myślałem, że po prostu jestem chory psychicznie bo nikt z mojego otoczenia nigdy na to nie cierpiał (lub zapewne ukrywał bo jak też przecież z tym się nie obnoszę). malinas1981 - trzymaj się tam za granicą :-) mnie zawsze pociesza fakt, że oni mają świetną opiekę medyczną - niestety drogą, ale skuteczną darkova19 - przede wszystkim gratulacje! ten egzaminy z perspektywy czasu okazał się świetnym lekarstwem, chociaż pewnie wczoraj nie była byś w stanie w to uwierzyć, ja ostatnio miałem podobną sytuacje, a mianowicie lot samolotem, głupie 1,5h a cały tydzień chorowałem, potem cały dzień takiego stresu ze chodziłem jak pinokio :-) i to nie stresu przed lataniem, przed śmiercią, tylko tego, że 1,5h spędzę w miejscu w którym w razie ataku nie mogę wyjść, przewietrzyć się, nie ma lekarza, karetki itd. Na szczęście udało się, lot powrotny był niemal przyjemnością. Do tej pory jadę na tym kopniaku i mam nadzieje, że jeszcze trochę pociągnę. Powtarzam sobie, że skoro wytrzymałem tak ekstremalną (przynajmniej dla mnie) sytuację to nic nie jest w stanie mnie teraz pokonać. I wiecie co? Pomaga. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
pablosek- Dzięki :) A wiesz ja mam atak z autobusami, tyle czasu siedzieć na dupie i ani w prawo ani w lewo... Ale mam zamiar wsiąść bo wiem , ze mi sie nic nie stanie, ale boję sie ze dostanę napadu... No ale do odważnych świat należy czyż nie? NO ja Ci powiem wczoraj to była masakra... Tak sie stresowałam, ze masakra ;/ No ale usiadłam w szkole w tej ławce, głęboki oddech i do dzieła :) NO a na ustnym to już całkiem lajt, bo tylko ja i komisja( na pisemnym siedziało nas 9) A zdało tylko 3 ;/ No ale grunt ze ja zdałam :) Musimy walczyć :D
Odnośnik do komentarza
Witam was serdecznie! Już od dłuższego czasu czytam wasze posty traktując to jako psychoterapię.Wszystkich was bardzo podziwiam że mimo tej strasznej choroby zachowaliście pogodę ducha.Vertiko twoje stwierdzenie w ostanim zdaniu nieżle mnie rozbawiło.Masz rację wymyślamy sobie różne choroby, odczucia mamy jakbyśmy byli ciężko chorzy a nadal żyjemy nieżle co.Ja dzisiaj naprzykład czyściłam akwariu a mam takie duże 240l i musze stać na drabinie.Schodzę sobie z niej spokojnie a tu nagle przypływ leku, dziwny zapach,kołatanie serca myśli typu napewno jednak to serce ,lekarz napewno cos przeoczył, na niczym sie nieznają,muszę sobie zrobic echo sera,teraz tu walnę i zajdzie mnie mąż sztywną.Po tylu latach życia z nerwicą (z przerwą ok 4 lat) nagle stop i znowu myśli przestań histeryzować jesteś hipohondryczką lepiej pomyśl o innych,co ty myślisz że jestes najważniejsza, ważniejsza jest rodzina.Nie niemasz raka mózgu ani zawału czy udaru to tylko twoje wymysły.Troche przechodzi ,oddech sie normuje przechodzi mrowienie u mnie w szczególnosci głowy, włączam komputer i czytam wasze posty.Dziekuje wam że jesteście.
Odnośnik do komentarza
Musimy sie wspierać, bo tylko my wiemy jak ta choroba jest uciążliwa... Niby lekarze tez wiedzą, ale ten co choć raz nie przeżył ataku paniki nie wie o co kaman . A my tu na luzie, nasze wymysły, rady i wogóle :) Ja też dziękuję ze jesteście :D
Odnośnik do komentarza
Z moimi lekami to troche tak jak ze staniem w kilometrowej kolejce. Gdy czasami dopadnie mnie atak po ktorym jestem wykonczona i nieszczesliwa, to ogladam sie przez ramie i widze jak daleko poszlam do przodu i jak wielka jest poprawa. Jeszcze pare lat temu nie moglam przejsc przez szeroka jeznie bo balam sie ze nie zdaze i ze zlapie mnie na czerwonym swietle. A gdy czasami zmiana swiatel zlapala mnie gdy stalam na wysopce, to musialam siadac a raz nawet sie polozylam jak placek, taka damulka jak ja :O))))))) Zreszta do dzis dobrze sobie wyliczam czy zdaze przeleciec, czy mnie nie zlapie na wysepce, ale to juz nie to samo. Innym z moich postepow jest zaglebianie sie w neuropsychologii. Pamietam gdy mialam pierwsze ataki, samo slowo mozg doprawialo mnie do rozpaczy i szalenstwa, bo tak bardzo sie balam ze mam cos z glowa. Odnosnie lekow w autobusie to klask, zwlaszcza dla tych co cierpia na klaustofobie. Ide spac, dobranoc. :o)
Odnośnik do komentarza
Maja - ja tez traktuje te posty jako terapie :-) ale wiem ze musze sie udac do specjalisty bo wydaje mi sie ze same forum mi nie pomoze :-) ale jest swietnym dodatkiem do szarej codziennosci beatka - ale pociesz sie, ze bedziesz w szpitalu i w razie czego masz lekarzy pod reka ;-) kiki - fajnie ze potrafisz sie z tego teraz smiac :-) chociaz pewnie wtedy nie bylo do smiechu :-/
Odnośnik do komentarza
Nikt nie chce umierac, ale ludzie umieraja w rozny sposob, mam tu na mysli smierc naturalna. Moj tato bardzo walczyl i nie chcial umierac. To bylo dla mnie strasznym przezyciem zwlaszcza, ze bylam przy nim gdy umieral i widzialm jak bardzo sie meczyl, ale najgorsza byla dla mnie moja bezradosc bo nie bylam w stanie mu pomoc. Sama stracilam wtedy chec do zycia i odechcialo mi sie doslownie wszystkiego. Poszlam wtedy pierwszy raz w zyciu do psychologa, ktora wytlumaczyla mi, ze te ostanie godziny jego walki byly malutka kropelka w stosunku do dlugiego jego zycia i ze sam fakt, ze on o to zycie walczyl potwierdzal, ze byl ze swojego zycia zadowolony. I powiedziala mi jeszcze cos innego. Powiedziala mi, ze moj toto chcial przeciez zyc mimo, ze byl odemnie o wiele lat starszy i ze na pewno bedac w moim wieku nie tracil ochoty do zycia. Pomoglo mi to bardzo, zaczelam znow jesc, a mialam juz poczatki bulemii z 20 kilogramowa niedowaga. Wygladalam strasznie. :o( Jak wczesniej pisalam pare miesiecy temu zmarla moja kochana mama. Tej straty nie da sie opisac, ale przeszlam to w inny sposob, bardziej swiadomie, ze zrozumieniem, Chcialam aby zyla ale tez chcialam aby umarla, aby byla wolna od tej swojej okropnej nieuleczalnej choroby, chcialam aby tak bylo, bo ona sama tego juz tak bardzo chciala.
Odnośnik do komentarza
do beatka21 - warto by się zastanowić czego się boisz tak naprawdę, jakie masz wyobrażenia, że co się *może* stać po śmierci dziadka? dlaczego akurat śmierci dziadka się boisz? może boisz się przeżywania uczucia smutku? że ten smutek spowoduje u Ciebie brak *czegoś* , a być może ktoś wcześniej też od Ciebie odszedł? i boisz się ponownie tej sytuacji...a raczej uczuć z tym związanych (nie czytałem Twoich poprzednich wypowiedzi być może jest tam odpowiedź) - często pod jakimiś trudnymi chwilami, sytuacjami, wiąże się z tym ładunek emocji, który trzeba nazwać a najlepiej przeżyć emocjonalnie daną sytuacje, jeżeli do tego nie dojdzie, skumuluje się w Tobie ten ładunek i będzie próbował ujść z Ciebie pod postacią objawów w tym lęków, tak żebyś nie była świadoma tego...
Odnośnik do komentarza
Cześć Wszystkim. Moje objawy nerwicowe troszkę zelżały i dzis wieczorem i teraz w nocy czuję się lepiej. Mialam dzis lekki napad lęku i kołatania serca ale udało mi się z niego wyjść. Starałam się nie myśleć o tym, że coś mi się stanie tylko o tym, że zaraz mi to przejdzie i że to nic takiego. Dziękuję Wam, że tutaj jesteście. Cieszę się że trafiłam na tą stronę...bardzo. czuję się zrozumiana i już nie taka samotna z tym wszystkim. każdy przeżywa swoją nerwicę nieco inaczej na pewno, w innych sytuacjach ale w gruncie rzeczy sprowadza nas do tego samego. Ciężko jest z tym żyć, zwłaszcza jeśli nie mamy z kim porozmawiać i jeśli bliscy nie rozumieją naszego problemu. Nawet my sami często tego nie rozumiemy, bo przecież każdy z nas jest taki młody, mamy mnóstwo przed sobą, chcemy wiele osiągnąć a tu coś takiego....przez co nie możemy myśleć o sobie jako o zdrowym, normalnym człowieku. właśnie przez to, że rozumiemy to, że jest to nie do końca normalne, że chcemy z tego wyjść, możemy sobie uświadomić, że jesteśmy normalni!!! To tylko z naszym umysłem jest coś nie tak, coś się chwilowo zaburzyło....ale uda się nam to zwalczyć! nerwica to nawet nie jest choroba, to zaburzenie. ciężko to zaburzenie pokonać, nawet bardzo. ale pomyślmy sobie, że łatwiej jest pokonać nerwice (bo pokonanie jej zależy w dużej mierze od nas samych) niż te wszystkie choroby, o których zawsze myślimy gdy mamy napad. Ich nie ma! jest tylko nasz umysł i nasze zdrowe ciało, które źle reaguje (wręcz alergicznie) na nasze psychiczne problemy. trzeba sobie poukładać wszystkie sprawy, znaleźć cele w życiu oraz najważniejsze wartości i według nich żyć. Dla każdego jest to coś innego i w dzisiejszym świecie trudno jest o poukładane życie. ale jest to bardzo wazne by byc zdrowym psychicznie. nie chcialabym zeby ktos to wzial jako wyklad bo to nim nie jest. latwo sie mowi ale trudniej robi, bo przeziez sama mam ogromny problem z tym. chcialabym z tego wyjsc i bede sie starala. bede odwiedziala tą stronę często. pomagajmy sobie nawzajem. dobre słowo czyni cuda. dobrej nocy:)
Odnośnik do komentarza
Witam . Od wczoraj mam znów dni, kiedy czuję się jak jedną nogą w grobie... Zasnąc nie umiem, bo gdy zasypiam i mnie serce zakłuje to się wystrasze i tak za każdym razem gdy chce zasnąc czyli całą noc co około 15 min ;/ A dziś mi tak nie dobrze ;/ I nie wiem normalnie co robic, nawet z łóżka mi sie wyjść nie chcialo.. A leżec też nie umiam bo ciągle czuję mój puls ;/ no cholera... Teraz jak siedzę też go w klatce czuję ;/
Odnośnik do komentarza
a probowalas pobrac magnez z witamina b6?to stabilizuje troche prace serca i nerwy.tak ok miesiac jak sie pobierze jest troszke lepiej.okropne jest takie wkrecanie sobie zlego stanu zdrowia.z takich prymitywnych lekow uspokajajacych to nervosol w kropelkach.fajnie sie po nim usypia i uspokaja.bez recepty.no i hydroxyzina ale to psychotrop.goraco polecam Afobam.wycisza a nie oglusza.a w ogole to najlepiej na sile cos robic.czyms sie zajacpojezdzic na rowerze.pochodzic.pojsc do lasu,przytulic drzewo i poczuc jakie ono jest silne,poczuc jego oddech,jego zycie.stanac boso na szyszkach.moze ktos pomyslec ze jestem oblakana ale to pomaga.a jesli chce ktos pogadac moge podac swoje gg.ja tez z checia pogadam i podziele sie swoimi sposobami
Odnośnik do komentarza
Tydzień musisz przetrzymać.. No ale poxniej da ci coś na uspokojenie czy wiciszenie i może bedzie lepiej :) MIejmy taką nadzieję:) Mi tam leki dużo nie pomagają, no ale cóż ;/ Bynajmniej choć psychoterapia pomaga... Choć ja mam tę chorobą przez trawe ;/ mi się tak wydaje, a śmierć przyjaciólki to tylko pogorszyło to co mi to ćpanie w głowie poprzewracało ;/
Odnośnik do komentarza
ja na razie lece na lekach przepisanych przez internistke. na spowolnienie serca, jak sie rozbryka i jakies kropelki nasercowe. nie chce mi sie isc do kuchni, zeby sprawdzic co to i jak sie nazywa... dodatkowo meliske sobie zapodaje. a jak czuje ucisk w klacie, to do ogrodka i glebokie oddechy... :) ps. ja myslslam, ze trawa to raczej relaksuje... a tu masz.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×